Smutek i radość, post i biesiadowanie. Vademecum polskiej Wielkanocy

W okresie Wielkiego Postu chrześcijanie przygotowują się, jak co roku zresztą, na gorycz śmierci i cud Zmartwychwstania Syna Bożego. Dzięki temu faktowi sprzed prawie dwóch tysięcy lat, Wielkanoc uważana jest za najważniejsze święto religii wywodzącej się z dziedzictwa Nowego Przymierza. Mariusz Kargul [*] Tomasz Wybranowski Współczesność przytłacza i mami niewyobrażalną ilością informacji i pokus. Trudno w tym wszystkim o wyciszenie i chwilę nabożnej kontemplacji, ale na pewno warto. […]

W okresie Wielkiego Postu chrześcijanie przygotowują się, jak co roku zresztą, na gorycz śmierci i cud Zmartwychwstania Syna Bożego. Dzięki temu faktowi sprzed prawie dwóch tysięcy lat, Wielkanoc uważana jest za najważniejsze święto religii wywodzącej się z dziedzictwa Nowego Przymierza.

Mariusz Kargul [*]

Tomasz Wybranowski


Współczesność przytłacza i mami niewyobrażalną ilością informacji i pokus. Trudno w tym wszystkim o wyciszenie i chwilę nabożnej kontemplacji, ale na pewno warto. Nasi przodkowie pościli i umartwiali się o wiele dotkliwiej niż my. Wystarczy wspomnieć, że w średniowieczu w ciągu roku było blisko 190 dni, w których obowiązywał post. Nie mamy więc jakichkolwiek podstaw a tym bardziej powodów, aby narzekać.

 

Posty zbawienne dla Polaków doby Renesansu i Baroku

Wspomniane staropolskie posty były jednak bardzo ważne. Gdyby nie ich dobroczynny wpływ, ówcześni Polacy zniszczyliby sobie doszczętnie zdrowie ciężką, korzenną i tłustą kuchnią – z przewagą mięsa – ignorującą prawie zupełnie jarzyny i surówki. Dzisiaj trudno nam sobie nawet wyobrazić człowieka, który, niczym sławny obżartuch Bohdan (dworzanin księcia Ostrogskiego) zjadał na śniadanie, a właściwie pochłaniał:

„Ćwiartkę skopowiny, gęś, parę kapłonów, pieczeń wołową, ser, 3 bochenki chleba, 2 garnce miodu; na obiad 12 sztuk mięsa – cielęciny, baraniny, wieprzowiny nie mało, kapłona, gęś, 3 pieczenie – wołową, baranią, cielęcą, wina i miodu 4 garnce, prócz gorzałki. Wieczerzy nie odpuszczał”.

 

Mieszczanie i chłopi, czyli tzw. pospólstwo, żywili się rzecz jasna o wiele skromniej, zarówno w sensie jakościowym, jak i ilościowym. Wiek XVIII, z jego niesławnym „saskim rozpasaniem” przyniósł na dworach magnatów prawdziwą celebrę łakomstwa i wystawności.

Niezrównany gawędziarz Henryk Rzewuski tak opisuje stół legendarnego już dziś księcia wojewody Karola Radziwiłła „Panie Kochanku”:

„Nic się nie pokazało na tym obiedzie, czego by każdy zamożny szlachcic (podkr. moje – MK) nie znalazł w potrzebie i u siebie. Ad libitum barszcz i rosół dymek wonny puszczały z mis farfurowych, a na ogromnych półmiskach i jeszcze ogromniejszych blatach (…), pajuki roznosili wołowinę z chrzanem, flaki z imbirem, kaczki z kaparami, indyki z podlewką migdałową, kapłony z serdelami, cietrzewie z buraczkami i różne dziczyzny pieczone.  A to wszystko przeplatane ze szczupakami złoconymi szafranem, karpiami miodem zarumienionymi, jazgarzami i sielawą zaprawionymi goździkami i kwiatem muszkatołowym. Były też rozmaite przysmaczki w Litwie tylko widziane, jako łapy niedźwiedzie z wiśniowym sokiem, ogony bobrowe z kawiorem, chrapy łosie z figatelami, jeże pieczone, garnirujące naroki sarnie (podroby) przysmażone z pistacjami, głowy odyńca w korzennym sosie duszone. To wszystko zakrapiało się w żołądku winem z Królewca sprowadzanym.” […]

 

Wielki Czwartek

Liturgia Wielkiego Czwartku (zwanego też Cierniowym) jest niezwykła, bo też i na pamiątkę doniosłych wydarzeń ustanowił ją Kościół. W katedrach biskupi święcą w tym dniu oleje, nieodzowne przy udzielaniu sakramentu chrztu, bierzmowania i sakramentu chorych.

Oliwa służyła dawniej jako środek wzmacniający i leczniczy, a gałązki drzewa oliwkowego – symbolem pokoju. Głucho kołaczą kołatki. Po wieczornej mszy ksiądz obnaża ołtarz. To na pamiątkę obnażenia Jezusa z szat i obmycia jego ciała. Ten piękny polski zwyczaj, kiedy z ołtarza zdejmuje się nawet krzyże i lichtarze, przywodzi na myśl chwile, kiedy Jezus

 

„(…) wstał od stołu, złożył swe szaty, wziął prześcieradło i przepasał się nim. Potem napełnił naczynie wodą, zaczął umywać uczniom nogi i ocierać je prześcieradłem, którym był przepasany” (J 13, 4-5).

 

Wielki Piątek

Mówiąc najprościej to najsmutniejszy dzień z możliwych, kiedy „Chrystus skonał po długich mękach i śmierć zatriumfowała. Śmierć, czyli zło. Dzwony milczą. Nawet i one nie płoszą demonów. Znikąd ratunku. Nie ma gdzie się schronić. Człowiek zdany jest na pastwę szatana. Tak przeżywano ten dzień jeszcze niedawno, stąd czarny kolor szat. Dziś akcentuje się przede wszystkim męczeńską śmierć Zbawiciela, stąd obecnie czerwony kolor szat liturgicznych” (E. Ferenc).

 

Jest to dzień powagi, skupienia i postu, w którym szczególnie czci się drzewo krzyża. Ołtarz jest tego dnia obnażony: bez krzyża, kwiatów, świeczników i obrusów. Od godzin porannych w kościołach trwa adoracja Najświętszego Sakramentu w kaplicach adoracji.

 

Odprawiana jest uroczyście droga krzyżowa (w Dublinie w Phoenix Parku, blisko Krzyża Jana Pawła II). Centrum tego dnia jest liturgia Męki Pańskiej. W tym roku słuchaliśmy słów Ewangelii według św. Jana, którego symbolizuje orzeł.

Św. Jan Apostoł w przeciwieństwie do synoptykó, wyjątkowo dużo miejsca poświęcił wyjaśnieniu znaczenia śmierci Jezusa, między innymi poprzez zastosowanie ubogiego, celowo dobranego słownictwa bogatego w wieloznaczności. Ewangelia św. Jana szybko zyskała uznanie i popularność, była najczęściej kopiowaną Ewangelią w pierwszym tysiącleciu po Chrystusie. 

 

Wielkopiątkowe tradycje i zwyczaje „miłe Panu”

Wielki Piątek to również pamięć o Grobach (tak! pisanych wielką literą). Zwyczaj strojenia grobów chrystusowych przywędrował do Polski najprawdopodobniej z Czech lub Niemiec (w takiej formie nieznano go w innych krajach Europy) i rozpowszechnił się bardzo dzięki naszej polskiej, aż nazbyt „pojemnej” naturze.

Zewnętrzna okazałość, ambicje poszczególnych zgromadzeń zakonnych (w czym celowali zwłaszcza jezuici i misjonarze) w urządzaniu Grobów sprawiła, że bogactwem wystawy i pomysłów, olśniewały one cudzoziemców. Przy grobach tych straż sprawowały (i sprawują nadal) specjalne warty.

 

Droga krzyżowa. Fot. Tomasz Szustek

Pracowano w tym dniu od wczesnego świtu i to pracowano bardzo pilnie, bo pracować można było tylko do południa. Po południu gospodarze przebrani w wojskowe mundury szli do kościoła strzec Chrystusowego Grobu.

Ale w dniu tym było też mnóstwo zakazów pracy, głównie przędzenia, tkania, kręcenia powrozów, aby Panu Jezusowi „nie narzucać paździerzy do ran”. I jeszcze jedna prastara tradycja związana z Wielkim Piątkiem – gotowanie i malowanie jajek, uważanych za symbol życia i odrodzenia (popularnych pisanek, kraszanek, hałunek).

 

Wielka Sobota

 

Wielka Sobota to dzień „święconego”. „W Wielką Sobotę ognia i wody naświęcić, bydło tym pokropić i wszystkie kąty w domu to też rzecz pilna”  – pisał Mikołaj Rej w swojej „Postylli”.

 

W drodze do kościoła ze święconką. Fot. T. Wybranowski.

 

Rano w tym dniu odbywa się na placu przed kościołem święcenia ognia i pokarmów. Chrystus złożony do grobu, trwa nabożny okres skupienia i wyczekiwania. Samo święcone stanowi kulminację wielkich świątecznych przygotowań. Ten dzień to także wigilia Zmartwychwstania Pańskiego i Kościół z ludem Bożym trwa przy grobie Pańskim, rozważając wciąż mękę.

Ołtarz pozostaje obnażony, zaś formalnie Wielka Sobota posiada tylko teksty liturgii godzin, nie ma natomiast formularza Mszy św., bowiem liturgia wigilii paschalnej należy już do Niedzieli Zmartwychwstania. To pozostałość z żydowskiego systemu dat, według którego po zachodzie słońca w sobotę rozpoczyna się już niedziela.

Podczas wigilii paschalnej święcone są woda i ogień oraz ponownie rozbrzmiewają dzwony i organy. W świątyniach jesteśmy świadkami narodzin. 

Zdaniem etnografów jest to pozostałość z czasów pogańskich, kiedy każdej uroczystości towarzyszyły uczty, gry, wesołe i nazwijmy to eufemistycznie, dość śmiałe zabawy i tańce.

Według starosłowiańskich wierzeń w nocy z Wielkiego Piątku na Wielką Sobotę o północy na rozstajach dróg zbierały się czarownice, warząc w kotłach macierzankę uzbieraną z siedmiu miedz, nasięźrzał z siedmiu lasów, miętę z siedmiu ogrodów, przy czym proszą diabła, aby ofiarował im moc czynienia magii.

W związku z tym w Wielką Sobotę gospodynie doiły krowy o brzasku, by uprzedzić wiedźmy pragnące zabrać im mleko. Właściwie tego dnia nie wolno było robić praktycznie wszystkiego.

 

Mariusz Kargul

Tomasz Wybranowski

Abp Hoser: Deklaracja LGBT prowadzi do degradacji człowieka. Chrześcijanie powinni wrócić do nauki Jana Pawła II

Abp Henryk Hoser, biskup senior diecezji warszawsko-praskiej wspomina papieża Jana Pawła II i w kontekście jego nauczania komentuje rozpad wartości chrześcijańskich w wielu krajach z całego świata.

Abp Henryk Hoser wspomina 2 kwietnia 2005 r. Wieczorem duchowny stał na placu przed bazyliką św. Piotra na Watykanie i modlił się za Jana Pawła II tak samo, jak tysiące innych wiernych. Po godzinie 21:37, kiedy Ojciec Święty odszedł do Boga, poczuł się osamotniony, jakby stracił ojca:

„Tego wieczoru widziałem grupy ludzi, którzy cały czas się modlili, pamiętam, że panowała atmosfera ogromnego skupienia i oczekiwania. Kiedy dowiedziałem się, że Ojciec Święty odszedł, przeżywałem ze wszystkimi innymi uczucie ogromnego osierocenia (…) Dominujące poczucie, że straciliśmy Ojca. Jak dodaje duchowny, fenomen Jana Pawła II był ogromny, zyskał on bowiem popularność i miłość ludzi ze wszystkich zakątków świata.

Abp Hoser mówi, że większość chrześcijan jeszcze nie zrozumiała i nie wypełniła nauczania Jana Pawła II: „Wszystko jeszcze jest do zrobienia, ale czas działa na naszą niekorzyść” – mówi, podkreślając przy tym, iż część mediów przyczynia się do nauki postaw, które są odmienne od tych propagowanych przez papieża-Polaka. W kontekście przedstawionych w Poranku WNET podstaw antropologii Jana Pawła II odnosi się następnie do Deklaracji LGBT+, która została przyjęta przez warszawską Radę Miasta. Biskup senior stwierdza, że ideologia, którą kierują się włodarze miasta stołecznego, degraduje ciało i psychikę człowieka:

„To ruchy niszczycielskie, ideologiczne i bardzo groźne w szczególności dla młodzieży, która nie ma jeszcze określonych poglądów dotyczących sensu życia małżeńskiego oraz rodzinnego. Kościół rzeczywiście stracił lata pontyfikatu Jana Pawła II i we wszystkich krajach świata duszpasterstwo nie zrealizowało jego nauczania”.

Ponadto duchowny podkreśla, że karta LGBT to promocja homoseksualizmu jako normy, a należy wprost powiedzieć, że nie jest to droga zgodna z naturą.

„Jest to postawa, która w końcu prowadzi do degradacji człowieka. Nawet zdrowy rozsądek podpowiada, że ideologia homoseksualna nie jest dobrą drogą.”

Ponadto gość Poranka Wnet ustosunkowuje się do palenia książek i różnych figurek przez gdańskich duchownych. Przypominamy, że księża z fundacji SMS do Nieba
poprzez ten czyn chcieli pokazać swój stosunek do dzieł niezgodnych z nauką Kościoła katolickiego. Abp Hoser mówi wprost, że było to z ich strony nieroztropne:

” W wymiarze społecznym takie działania są źle odbierane, ponieważ przypomina czasy reżimów, które paliły księgi niezgodne z ich ideologią, bywało, że niszczone były bardzo wartościowe księgi. Dziś to również jest tak odbierane. W tym pomyśle pojawił się brak roztropności”.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy.

JN/KT

Aborcja – znamię Kainowe. Jak doznać uleczenia, nie uciekając od prawdy i odpowiedzialności za własne złe czyny?

Aborcja to działanie, którego destrukcyjną siłę w matkach, ojcach, lekarzach i w każdym, kto współuczestniczył w procesie decyzji o aborcji, przysłaniają liczne mechanizmy zakłamywania rzeczywistości.

Agata Rusak

Nie sposób zaprzeczyć, że ten, kto zabił, ukradł, cudzołożył czy skłamał, zrobił to sam. Ponosi lub powinien ponieść karę, jest bowiem obarczony winą. Idziemy do spowiedzi, nie tłumacząc się z tysiąca towarzyszących okoliczności, które sprawiły, że oto „musiałem” zgrzeszyć i nie dało się inaczej. Przyznajemy się do własnego działania niezależnie od tego, co się wydarzyło wcześniej i kto nam „pomagał”. Taka postawa nas uwalnia, ale też pomaga dojrzale dźwigać odpowiedzialność. (…)

Każdy człowiek wychodzi z domu rodzinnego z kilkoma walizkami wyposażenia na życie. Są to z jednej strony wskazówki rodziców lub wyuczone umiejętności radzenia sobie czy szkolone talenty, z drugiej zaś jest to ogromny zestaw postaw albo poglądów wchłoniętych mimowolnie przez lata dzieciństwa i dorastania. W tym niematerialnym posagu mieszczą się również wzorce postaw dotyczących budowania miłości odpowiedzialnej, przyjmowania dzieci, a także przechodzenia przez kryzysy lub umiejętności szukania pomocy u mądrych osób.

Jeśli w rodzinie z pokolenia na pokolenie powtarzają się rozwody czy odejścia mężczyzn, to dziewczyna dorasta z przekonaniem, że nie można się oprzeć na mężczyźnie, że z problemami zostaje się samej, że ludziom nie należy ufać. Tam, gdzie wchodząca w dorosłe życie kobieta otrzymała dobry model małżeństwa, rodziny, rodzicielstwa, nie będzie zasadniczo narażona, że w obliczu zaskoczenia ciążą straci grunt pod nogami, da się pokonać lękowi i będzie przeżywała i działała w samotności.

Ogromna większość kobiet po aborcji, które poznałam, nie miała zaplecza rodzinnego, które by ją nauczyło wartości przychodzącego życia oraz oparcia się wówczas na pomocnych osobach.

Przeciwnie, wiele z nich, dowiadując się o poczętym dziecku, bało się ujawnić swoją tajemnicę i pogrążało się w lęku przed tak dużą zmianą życiową, opinią innych, problemami finansowymi, przed utratą szkoły czy pracy itp. Tak dzieje się często w bardzo „porządnych” domach, w których niewyobrażalnie piętnowane jest wykraczanie poza przyjęte normy. (…)

Żeby zdecydować się na aborcję, trzeba najpierw zamiast pojęć: „dziecko” czy „życie poczęte” używać choćby terminów medycznych, biologicznych typu: „zarodek”, „embrion” czy „płód”. Takie odczłowieczenie dziecka ułatwia wejście na drogę aborcji, ale również powoduje, że potem, często przez wiele lat, można utrzymywać swój stan psychiczny bez konfrontacji, że oto „przyczyniłam się do śmierci mojego dziecka”. Cała maszyneria aborcyjna oparta jest na kłamstwie pojęciowym wspieranym przez szereg znieczulających mechanizmów obronnych. Wiele osób wypiera z pamięci lub bagatelizuje ten fakt swojego życia, ale potrafi on wracać niespodzianie pod wpływem nagłych skojarzeń, obrazów, dźwięków, patrzenia na niemowlaki czy przypomnienia sobie rocznicowej daty. Czasem bywa to impuls do otworzenia się na prawdę, częściej jednak po chwili człowiek znów wraca do ratującej komfortowe status quo niepamięci. Bywa jednak i tak, że niektóre kobiety całymi latami nie mogą pozbyć się kainowego znaku na duszy. (…)

Kobiety po aborcji zmagają się statystycznie częściej z dolegliwościami psychosomatycznymi różnych organów; głównie dotyczy to narządów rodnych i piersi, częstsza jest tu zapadalność na nowotwory. W dalszej kolejności są zaburzenia lękowe przejawiające się często w postaci zaburzeń snu, koszmarach nocnych, stałym napięciu, a potem często ratowaniu się lekami nasennymi lub uspokajającymi i uzależnianiu się od nich. Wiele osób przeżywa przygniatające poczucie winy, wstydu i niegodności związane z niemocą wyjścia ku nadziei. Księża znają to choćby z powtarzających się spowiedzi mimo uzyskanego rozgrzeszenia. To tak, jakby kobieta nie mogła zmyć plamy krwi z siebie i ciągle szorowała ręce. Jest w tym rodzaj skupienia się na sobie, swojej winie, niemoc wyjścia poza ten egocentryczny sposób katowania się. Psychologowie kliniczni czy psychiatrzy wielokrotnie widzą powiązania aborcji z obniżeniem poczucia własnej wartości, ze stanami depresyjnymi, myśleniem samobójczym, znieczulaniem się poprzez używki, hazard, nieopanowany seks czy permanentne poirytowanie. (…)

Żaden grzech i żadna trauma nie są w stanie zmienić tożsamości człowieka w jego pełnym godności dziecięctwie Bożym, choć oszpecają go w widzeniu siebie.

Te wydarzenia oblepiają człowieka brudem jakby z zewnątrz tak, że widząc siebie, można się sobą brzydzić czy gorszyć, poniżać siebie i nienawidzić, nie dawać więc sobie żadnych szans na dobre życie, żadnych nadziei na miłość. Jest to swego rodzaju przekonanie, że po aborcji staje się człowiekiem drugiej kategorii, niegodnym niczego dobrego. Tymczasem droga uzdrowienia jest dobrze pokazana w spotkaniu Jezusa z Samarytanką, tą, która chodziła po wodę o porze, w której nikogo przy studni nie było. Jezus stopniowo prowadzi tę kobietę ku uznaniu przez nią prawdy o jej życiu. Finałem jest odwaga kobiety, pójście do innych ludzi i głoszenie uzdrawiającego spotkania z Bogiem.

Każdy człowiek, który przeszedł prawdziwą drogę uwolnienia, jest zaproszony do tego, żeby być świadkiem dla innych. Przy rozeznawaniu tej perspektywy szczególnie pomocny może być spowiednik czy kierownik duchowy, który pomoże ocenić odpowiedni moment i rodzaj posługi innym. Należy być bowiem uważnym, by świadectwo czy zaangażowanie choćby na rzecz ruchu pro-life nie wyprzedzało własnej drogi zdrowienia. Byłoby to wówczas jedynie próbą niedobrej ekspiacji, parawanu aktywności, czy nawet nadaktywności. Spotykałam kobiety, które nawet przyjeżdżając na rekolekcje, zamiast wejść w głębię swojego przeżywania, zajmowały się bardzo intensywnie, choć płytko, agitowaniem na rzecz dzieła duchowej adopcji dziecka poczętego. Po rozmowie można się było zorientować, że akcja ta służyła oddaleniu emocjonalnego bólu związanego z niezałatwionym poczuciem winy. (…)

Droga proponowana osobom cierpiącym z powodu aborcji i jej konsekwencji jest, z pewną korektą, drogą każdego z nas, kto błądząc na różnych ścieżkach i ślepnąc przy tym duchowo oraz psychicznie, zmierza ku wyzwoleniu i coraz większej życiowej mądrości.

Cały artykuł Agaty Rusak pt. „Znamię Kainowe?” znajduje się na s. 18 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Agaty Rusak pt. „Znamię Kainowe?” na s. 18 lutowego „Kuriera WNET”, nr 56/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czym podyktowane jest kunktatorstwo w sprawie ochrony życia poczętego uprawiane przez ludzi wierzących?

Poczęcie jest tylko niepożądanym następstwem chwilowej przyjemności. Matką jest się do końca życia, chyba że się to przerwie odpowiednio wcześnie. Dlaczego w ogóle ponosić konsekwencje swoich decyzji?

Magdalena Słoniowska

Prawo i Sprawiedliwość miało odwagę obchodzić miesięcznice smoleńskie aż do skutku, wbrew wszelkim przeciwnikom, których jest przecież niemało. W sprawie ochrony życia od poczęcia uprawia jednak kunktatorstwo. Czy jest ono podyktowane rachubami wyborczymi? Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi, powiedział św. Piotr. (…)

Jeśli ktoś się przeje, cierpi na niestrawność, ale są na to leki. Jeśli ktoś się upije, można wypłukać alkohol z krwi. Jeśli ktoś ma wady fizyczne – jest chirurgia plastyczna. Jeszcze tylko nie wymyślono sposobu na raka i niedostatki intelektualne. Ale jeśli ktoś cierpi z powodu ciąży jako konsekwencji przyjemności seksualnej – jest aborcja. (…)

W czasach, kiedy nikomu się nie śniło, żeby sankcjonować aborcję, też rodzili się ludzie chorzy. Niektórzy umierali od razu, inni żyli, potrzebując opieki, a krewni zapewniali ją w miarę swoich możliwości. Tak się toczy życie. Oczywiście były dzieci porzucone, zabijane noworodki, zaniedbani chorzy, opuszczeni starcy. Czy dziś ich nie ma?

Czy prawo do aborcji albo eutanazja rozwiąże problem chorób, przemocy, biedy i wszelkiego cierpienia?

Nie ma potrzeby, moim zdaniem, zastanawiać się nad warunkami dopuszczalności aborcji. Prawo powinno jednoznacznie jej zakazywać. Ci, co rozróżniają dobro od zła, oczywiście i tak zabijać nie będą. Ci, którzy wybierają zło – pewnie znajdą sposób, żeby je popełnić. Ale dlaczego martwić się tym, czy ktoś będzie musiał zadać sobie więcej trudu, jadąc na Ukrainę, żeby jego dziecko się nie urodziło?

Potrzebne jest prawo jednoznaczne, które pomoże dokonać wyboru niezdecydowanym, nieświadomym, zdezorientowanym: tak, tak – nie, nie. Wielu ludzi, w tym wierzących, żywi przekonanie, że to, co dopuszcza prawo ludzkie, jest zawsze zgodne z prawem Bożym. Wiem to od osób, które „skorzystały” z zalegalizowania aborcji w PRL-u i po czasie zrozumiały, że pomyliły porządki prawne.

Cały artykuł Magdaleny Słoniowskiej pt. „Problem odpowiedzialności” znajduje się na s. 8 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Magdaleny Słoniowskiej pt. „Problem odpowiedzialności” na s. 8 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Rozbudzona żądza nowości. Encyklika „Rerum novarum” z perspektywy XXI wieku/ Piotr Sutowicz, „Kurier WNET” nr 53/2018

Żądza nowości i zazdrość przetrwały totalitaryzmy, z nich kolejne systemy zaczerpnęły pożywienie, ubrały się w jeszcze bardziej postępowe stroje i zebrały się do ataku na społeczeństwa z innej strony.

Piotr Sutowicz

Rozbudzona żądza nowości

Encyklika Rerum novarum z perspektywy czytelnika XXI wieku

Generalnie człowiek jest istotą „nieusiedzianą”. Cokolwiek uzyska, chce więcej, a jak zepsuje, to zabiera się do naprawiania, często z różnym skutkiem. Materia społeczna jest tym obszarem przebywania ludzi, gdzie, po pierwsze, mamy do czynienia z różnorodnością możliwości zarówno rozwoju, jak i regresu, jak też różnych rozwiązań służących do złego, jak i dobrego. Od dawna przedmiotem wielkich debat było to, jak dostosować kwestie dobra jednostki do życia społecznego i co właściwie owym najwyższym dobrem być powinno. W tym względzie żadne czasy nie są jakoś szczególnie wyjątkowe, choć ludziom w nich żyjącym często tak właśnie się wydaje.

„Rerum novarum”

Encyklika Leona XIII, opublikowana w roku 1891, jest doskonałym przykładem tego, jak Kościół katolicki w osobie papieża widział problemy społeczne tamtego czasu, ale wbrew pozorom ten dokument, który był przełomem w myśleniu dla ludzi Kościoła i inspiracją dla wielu pokoleń katolickich działaczy społecznych oraz polityków, może być ciekawy w niektórych obszarach dla analizy dzisiejszej rzeczywistości.

Dokument dotyczył przede wszystkim kwestii robotniczej, niemniej jego rozmach i spostrzeżenia zawarte na kolejnych kartach każą widzieć tu diagnozę znacznie przekraczającą pierwotne zamierzenia papieża. Z drugiej strony, rozwiązanie nabrzmiewającego problemu świata pracy w tamtych czasach zdawało się być początkiem ułożenia kwestii społecznej jako takiej w uprzemysławiającym się i globalizującym świecie końca wieku XIX, w którym narastały wszystkie problemy o fundamentalnym znaczeniu dla funkcjonowania cywilizacji człowieka Zachodu.

Po pierwsze, postępowała konsolidacja kapitału połączona z powstawaniem globalnych imperiów bądź też państw, które takowymi chciałyby być, a nie mogły. Po drugie, społeczeństwa zderzyły się z tworzeniem się ideologii państwowych, w których ramach mieli być umieszczeni obywatele. Na własnej skórze doświadczyli tego np. Polacy i inne narody, które, by zachować własną tożsamość, musiały stanąć do walki z państwami próbującymi stworzyć z nich kogoś innego niż w rzeczywistości byli.

Masowe doktryny tworzyły masowego człowieka. Skończyło się to wszystko różnie. W ramach tego procesu należy wymienić wytworzenie się wielkich totalitaryzmów wieku XX. Warto więc wiedzieć, że Stolica Apostolska miała w tej kwestii swój pogląd oraz swoiste koncepcje przeciwdziałania. Tu lokujemy nasz tytułowy dokument.

Nieunikniony postęp czy jeszcze coś?

Owa wymieniona w tytule „żądza nowości”, to wstępna konstatacja encykliki, niejako wprowadzająca czytelnika do diagnozy wskazującej na przyczyny kryzysu kwestii robotniczej. Trzeba powiedzieć, że papież widzi złożoność problemu, którym jest przede wszystkim rozdźwięk między kapitałem a pracą, z czego wyłania się wizja buntu wytwórców przeciwko dysponentom środków produkcji. Oczywiście, niesprawiedliwość w podziale dóbr jest jedną z kluczowych przyczyn konkretnych nastrojów mas, z drugiej jednak strony pojawia się owa kwestia „nowości”, czyli pomysłów mających stanowić remedium na zwarcie symbolicznych nożyc pomiędzy kluczowymi konfliktogennymi czynnikami rzeczywistości, które polegać by miały na likwidacji własności prywatnej. Ta miałaby nastąpić w wyniku rozbudzenia „zazdrości” między klasami. Leon XIII nie pisze, bo też pewnie trudno mu to sobie było wyobrazić, jakimi sposobami nastąpiłoby owo wyrównanie światów. Czytelnik XXI-wieczny zna te sposoby z historii, i tu już można odnotować pierwszą jego wyższość nad piszącym diagnozę autorem z końca wieku XIX.

Papież zdawał sobie doskonale sprawę ze skutków, jakie to, a nie inne podejście do kwestii stosunków własnościowych wywrze na życie społeczne. Odnotowuje on kryzys życia rodzinnego tudzież swoisty pesymizm społeczny, który powstanie w wyniku niemożności budowania własnego, choćby skromnego bogactwa przez ludzi, którzy w wyniku własnej pracy doszliby do jakichś nadwyżek finansowych. Skoro bowiem własność indywidualna zniknie i to zjawisko dotknie wszystkich w sposób nieodwracalny, to cały szereg dążeń ludzkich straci sens. Pewnie dla czytelnika współczesnego papieżowi diagnoza taka wydawała się absurdalna, czasy późniejsze pokazały jednak, że w wielu wypadkach znajdowali się chętni do realizacji tych koncepcji, za każdym razem prowadząc społeczność, którą rządzili, ku katastrofie.

Dziedzictwo pewnego myślenia

Czy tego rodzaju groźby ewidentnie stały się jedynie retrospektywą historyczną, a koncepcje polityczne wynikające z owej „żądzy nowości” są tylko smutnym wspomnieniem? Oczywiście niekoniecznie.

Leon XIII pisał o zazdrości między grupami społecznymi. Wiemy, że teoretycy marksizmu-leninizmu i tym podobnych doktryn na owym uczuciu, czasami wyrastającym ze słusznego poczucia krzywdy, budowali swą rozbudowaną teorię walki klas, która leżała u źródła wielkich ludobójstw.

W niektórych swych odłamach doktryny te przybierały cechy walki ras czy też narodów sprowadzonych do gatunków zwierząt. Człowiek zawsze był częścią przyrody i jakoś tam nie powinien o tym zapominać, niemniej przeniesienie relacji społecznych do tego typu przejawów zezwierzęcenia cofało człowieka w rozwoju o kilka tysięcy lat. System okazał się całkowicie niewydolny, a jego antyludzkie oblicze stopniowo odstraszało od niego coraz większe rzesze. Kościół, który już w XIX wieku stanął przeciwko niemu w imię obrony godności człowieka, okazał się być bardziej postępowy od tych, którzy chcieli zakończyć historię człowieka.

Jak pokazało pokręcone stulecie XX, dwie matki owych niepokojów Leona XIII – „żądza nowości” i „zazdrość” – przetrwały totalitaryzmy, z nich kolejne systemy zaczerpnęły pożywienie, ubrały się w nowe, jeszcze bardziej postępowe stroje i zebrały się do ataku na społeczeństwa z innej strony, czego być może autor „Rerum novarum” nie spodziewał się. Czas pokazał, że kwestia robotnicza jest tylko wytrychem służącym do zniszczenia naturalnych zasad rządzących cywilizacją. Robotnicy mieli system rozwalić, ale nie dla siebie, a dla bardziej wysublimowanych celów.

Trochę skomplikowana wydaje się tu dogłębna myśl mająca przywieść nas do jasnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego twórcy owych koncepcji wprowadzenia „zazdrości” i „żądzy” do panteonu pierwotnych pojęć społecznych nienawidzili gatunku ludzkiego, bo o to tu chodzi. To nie troska o człowieka stała u korzeni owego lekarstwa na choroby kapitalizmu. O ile ten ostatni w swym wydaniu XIX-wiecznym również nie był zbyt humanitarny, to leczenie go socjalizmem stało się zwyczajnym wprowadzaniem ludzi w błąd. Toteż bardzo szybko okazało się, że to nie „szatan powstał przeciw sobie i wewnętrznie jest skłócony”, lecz mamy do czynienia z dwiema twarzami tego samego zła, działającego na różne sposoby. Z czasem oba zrosły się w jedno i zrezygnowały nawet z zewnętrznego pozoru walki.

Zazdrość społeczna rozbudzona raz i wprowadzona do obiegu skutecznie niszczyła społeczeństwo. Może mieć ona różne formy: starzy przeciw młodym, kobiety przeciwko mężczyznom, LGBT jako forpoczta klasy robotniczej, fundamentalizmy obrócone przeciwko sobie – ważne jest, by walka trwała aż do zamierzonego końca.

Zapotrzebowanie na nowości tym bardziej nie spadło. Intelektualiści, kształceni na nowoczesnych uniwersytetach, poświęcają życie, generując nowe ideologie, które za pomocą nowych, a jakże, środków przekazywania przedstawia się masom. To nie człowiek ma sobie wybierać, co jest mu potrzebne – on ma konsumować doktryny i poglądy wraz z wyrobami elektronicznymi i spożywczymi. Cała sfera społeczna ma być w nieustannym ruchu, a poszczególne składowe mają się ze sobą bez przerwy zderzać, generując konflikty. Oprócz rozpadu dawnych struktur, tego typu nadzorowany „bez-wład” służy ewidentnie za narzędzie kontroli społeczeństw, udaremniając rzeczywistą pracę nad rozwiązaniem kwestii społecznej, która w sposób oczywisty narasta.

Czasy jeszcze nowsze

Kwestia pracy oraz kapitału w dzisiejszych czasach uległa dalszemu skomplikowaniu. Można oczywiście szukać winy u ludzi, ale bardziej chodzi o to, by oni sami znaleźli jakieś rozwiązania, które odpowiadałyby nowej rzeczywistości. W czasach Leona XIII największym problemem było przemęczanie pracowników, zatrudnianie nieletnich, odbieranie godności człowiekowi pracy. Dziś patrzymy na problemy pracownicze inaczej, chociaż w wielu wypadkach zmieniło się tylko opakowanie – oczywiście na takie, które zdaje się ładniejsze. Zamarkowane w encyklice migracje społeczne pozostały, inaczej tylko wyglądają na mapie. Coraz bardziej palący staje się współcześnie problem prekariatu, który z jednej strony wydaje się bardzo nowym wyzwaniem. Z drugiej jednak strony wiek XIX również nie był od niego wolny, chociaż na pewno inaczej tę kwestię opisywano. Patrząc na to wszystko, można po prostu dojść do wniosku, że czas na nowy dokument w tej kwestii.

Papież, pisząc swą encyklikę, nie wszystko przewidział. Natomiast – co ciekawe – jeśli chodzi o rozwiązanie kryzysu, jego postulaty wydają się być w swej najszerszej warstwie nad wyraz aktualne.

Można je ująć w zasadniczy korpus działań społecznych, których celem ma być, po pierwsze, zmniejszenie dystansu pomiędzy klasami społecznymi, po drugie – stworzenie prospołecznego państwa wspartego całym szeregiem instytucji powoływanych oddolnie, które by wznoszenie społeczeństwa w ramach organizmu państwowego mocno wspomagały.

Oczywiście nad całością góruje wizja zasadnicza: wszystkie one muszą mieć za cel ostateczny – zbawienie, chociaż można sobie wyobrazić sytuacje, w których także niewierzący włączają się w budowanie dobra wspólnego na tych właśnie zasadach. Tego na pewno papież nie chciałby zabronić.

Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Rozbudzona żądza nowości. Encyklika Rerum novarum z perspektywy czytelnika XXI wieku” znajduje się na s. 16 listopadowego „Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Rozbudzona żądza nowości. Encyklika Rerum novarum z perspektywy czytelnika XXI wieku” na s. 16 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Papieskie Studio Dublin – Tomasz Wybranowski przypomina wizytę Świętego Jana Pawła II w Irlandii: 29.09. – 1. 10.1979 r.

Do trzeciej podróży apostolskiej Jana Pawła II doszło na przełomie września i października 1979 roku. Papież odwiedził Irlandię oraz Stany Zjednoczone Ameryki. 29 września przybył na Zieloną Wyspę.

Ojciec Święty Jan Paweł II odwiedził Dublin,  Droghedę, Cabrę, historyczne opactwo Clonmacnois, Galway, Knock, Maynooth i Limerick. 

Pierwszego dnia wizyty Jan Paweł II odprawił Mszę Św. w Phoenix Park w Dublinie. Na spotkanie z Papieżem Polakiem przybyło, według szacunków, ponad 1 milion 250 tysięcy wiernych. 

1 października 1979 roku, w Limerick, Jana Pawła II odprawił pożegnalną Mszę Św. na stadionie Greenpark. Pojawiło się na niej blisko 400 tysięcy wiernych. Do Ameryki Papież Jan Paweł II odleciał z Shannon. 

Władze miasta Limerick podkreślają, że wizyta polskiego papieża w 1979 roku, była jednym z najważniejszych wydarzeń w jego historii. 30 kwietnia przy ulicy Bishop’s Quay w centrum Limerick oddano Wielkiemu Polakowi hołd.

Tego dnia odsłonięto pomnik, który upamiętnia 39. rocznicę wizyty Jana Pawła II w tym trzecim, co do wielkości, mieście Republiki Irlandii.

Papież rozpoczął homilię w naszym ojczystym języku, po irlandzku – komentował podczas ceremonii odsłonięcia pomnika burmistrz Stephen Keary. – Zwrócił się wtedy do wiernych słowami „A phobail dhílis na Mumhan / Wyjątkowi ludzie Munsteru”. Nigdy wcześniej w naszym mieście nie było tak ważnego wydarzenia i prawdopodobnie nic takiego w przyszłości się już nie wydarzy.

Jak donosił reporter Limerick Post, oprócz upamiętnienia wizyty Ojca Świętego w Limerick, burmistrz Stephen Keary wymienił jeszcze jeden powód instalacji pomnika i przypomniał o licznej społeczności polskiej, która zamieszkuje miasto i hrabstwo, co ma być również podkreśleniem ważnej roli Polek i Polaków w rozwoju i historii miasta. 

 

John Paul II Memorial w Limerick. Fot.Keith Wiseman / za portalem Polska-IE.

 

Inny pomnik Jana Pawła II, na irlandzkiej ziemi, znajduje się w Maynooth, gdzie Papież odwiedził seminarium duchowne. Celem Wyspiarskiej pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II było „odwiedzenie i umocnienie w wierze Kościoła Irlandii”.

Nasz wielki Rodak brał także udział w obchodach jubileuszu 100-lecia sanktuarium maryjnego w Knock.

Tutaj zapis tamtych dni, przygotowany i komentowany przez Tomasza Wybranowskiego. Za archiwalne materiały i pomoc wielkie słowa podziękowania dla irlandzkiego radia i telewizji RTÉ.

Tomasz Wybranowski

Dzisiejsze krzyże wydają się cięższe niż w czasach Jezusowych/ Abp Gądecki podczas Rady Konferencji Episkopatów Europy

Problemem nie było i nie jest istnienie Boga, ale znaczenie Boga, rola, jaką odgrywa w naszym życiu. Społeczeństwa ponowoczesne zaczynają wierzyć w możliwość osiągnięcia ziemskiej nieśmiertelności.

Abp Stanisław Gądecki

Pierwsza sprawa to wiara. Jest ona czymś więcej niż tylko teoretycznym przyjęciem jakichś prawd, niż wyuczeniem się na pamięć „Credo”. Wyraża się ona nie tylko w uznaniu wszystkich prawd objawionych przez Boga, ale przede wszystkim w zaufaniu Jemu oraz w czynach potwierdzających to zaufanie. (…) Jest sprawą niezwykle interesującą, że chociaż Biblia odzwierciedla kilkanaście wieków dziejów Izraela i przedstawia dzieje ogromnej liczby różnych ludzi, nigdzie nie znajdziemy w niej wyrażonego wątpienia w sam fakt istnienia Boga.

Kiedy Stary Testament powie, że Hebrajczycy „nie uwierzyli” w Jahwe, nie oznacza to wcale, że oni powątpiewali w Jego istnienie. Znaczy to tylko tyle, że Mu nie zaufali, że gdzie indziej szukali swojego życiowego oparcia (można przecież zwątpić w kogoś, nie wątpiąc wcale w jego istnienie. Można wątpić w czyjąś moc, rozum, wierność, lojalność, uczciwość, nie podając jednocześnie w wątpliwość samego istnienia tej osoby). (…)

Wiara nie jest jakimś irracjonalnym uczuciowym i nieprzekazywalnym doświadczeniem, nie znajdującym wystarczających racji rozumowych dla swojego uzasadnienia. Ona jest właśnie rozumowym rozeznaniem wcześniejszego doświadczenia innych lub ich świadectwa traktowanego jako znak. Jest rozumnym odczytywaniem znaków.

Zilustrujmy to prostym obrazem. Otóż wyobraźmy sobie, że jedziemy samochodem i zbliżamy się do szczytu wzgórza. Z naszego punktu widzenia nie widać dalszego ciągu drogi leżącej za wzgórzem. Czy jednak ów brak widoczności spowoduje, że zatrzymamy samochód i pójdziemy sprawdzić pieszo, czy droga ta ciągnie się dalej? Z pewnością nie. Dlaczego? Ano właśnie dlatego, że ufamy znakowi postawionemu przy drodze, który informuje, iż droga ta prowadzi nas do miejscowości, do której pragniemy dotrzeć. Co więcej, dalej będziemy jechali z tą samą ufnością, co przedtem, gdyż „wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11,1). (…)

Drugi temat to nasze uczynki wypływające z naszej wiary. Nowy Testament zdaje się zakładać dwie przeciwstawne drogi, prowadzące do usprawiedliwienia. Jedna – reprezentowana przez apostoła Pawła – prowadzi do usprawiedliwienia przez wiarę. Druga – opisana przez apostoła Jakuba – prowadzi do tego samego celu przez uczynki. Na pierwszy rzut oka te dwie drogi wykluczają się wzajemnie. (…)

Jest oczywiste, że słów Pawła Apostoła: „Sądzimy bowiem, że człowiek bywa usprawiedliwiony przez wiarę, bez uczynków Zakonu, nie należy odczytywać w taki sposób, że człowiek, który otrzymał wiarę i pozostał przy życiu, może być uznany za sprawiedliwego, nawet jeśli żyje w zły sposób. […]

Tak twierdzi Jakub, tak też Paweł Apostoł w wielu miejscach wyczerpująco i jawnie powiada: wszyscy, którzy uwierzyli w Chrystusa, powinni wieść prawe życie, aby uniknąć kary. Sam Pan również o tym wspomina, mówiąc: „Nie każdy, który mi mówi: Panie, Panie, wejdzie do królestwa niebieskiego, ale ten, co czyni wolę ojca mego, który jest w niebie, ten wejdzie do królestwa niebieskiego” i gdzie indziej: „Czemuż to mnie nazywacie: Panie, Panie, a nie czynicie tego, co powiadam?”, a także: „I każdy, który słucha tych słów moich, a nie wypełnia ich, będzie podobny człowiekowi głupiemu, który zbudował swój dom na piasku”.

Tak więc stanowiska obu apostołów, Pawła i Jakuba, nie przeczą sobie wzajemnie, gdy jeden twierdzi, że człowiek jest usprawiedliwiony z wiary niezależnie od uczynków, drugi zaś – że wiara bez uczynków jest pusta. Pierwszy bowiem mówi o uczynkach poprzedzających wiarę, drugi o tych, które są następstwem wiary […] (Św. Augustyn, Księga osiemdziesięciu trzech kwestii, Kęty 2012, 270-271).

Tak więc słuszne jest stwierdzenie Maxa Plancka: „Nauka konieczna jest do poznania, a wiara do czynów i postępowania”.

(…) Krzyż nie jest tylko prywatnym symbolem pobożności, nie jest tylko oznaką przynależności do pewnej grupy społecznej. On mówi o nadziei, mówi o miłości, mówi o Bogu, który wynosi pokornych, daje siłę słabym, pozwala pokonywać podziały i zwyciężać nienawiść miłością. Świat bez Krzyża byłby światem bez nadziei, światem, w którym słaby nadal byłby wykorzystywany a ostatnie słowo należałoby do ludzkiej chciwości. (…)

Dzisiejsze krzyże zdają się być cięższe, aniżeli w czasach Jezusowych, ponieważ ten świat został prawie całkowicie opanowany przez tzw. ideologię ponowoczesności. Ta ideologia istotowo zmienia sytuację duchową Europy. Pod jej wpływem społeczeństwa ponowoczesne przyjmują cechy społeczeństw utopijnych, czyli zaczynają wierzyć w możliwość osiągnięcia ziemskiej nieśmiertelności i doskonałości.

Całe wystąpienie abpa Stanisława Gądeckiego pt. „Wiara, uczynki i krzyż”  oraz Komunikat Końcowy Zebrania Plenarnego Rady Konferencji Episkopatów Europy, Poznań, 13–16 września 2018 roku, znajduje się na s. 7 i 8 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wystąpienie abpa Stanisława Gądeckiego pt. „Wiara, uczynki i krzyż” oraz Komunikat Końcowy Zebrania Plenarnego Rady Konferencji Episkopatów Europy, Poznań, 13–16 września 2018 roku, na s. 7 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Epoka antychrysta – czyli samozagłada Europy odchodzącej od Kościoła katolickiego

„Epoka Antychrysta” to najnowsza książka Pawła Lisickiego. Dążenie Zachodu do dyktatury liberalizmu, odchodzenie od Kościoła katolickiego i tradycji rzymskokatolickiej – wszystko to opisuje autor.

„Jest to spełnienie snu o świecie całkowicie pozbawionym Boga, gdzie ostatnie atrybuty religijne zostają przejęte przez ludzi niewierzących. Staram się pokazać w tej książce, do czego może nas doprowadzić taka droga”.

Zdaniem Pawła Lisickiego człowiek, który jest poddany presji antyreligijnej, zostaje pozbawiony istoty człowieczeństwa, czyli odniesienia do transcendentnego sensu. Pomimo tego, że autor ujął swoją opowiastkę, jak sam o niej mówi, w karby tragifarsy, to niejednokrotnie przebijają się elementy filozoficzne i duchowe: „Na podstawie tego, co już teraz widaćstarałem się przedstawić, jak nasz świat może być zniekształcony”.

Autor podkreślił, że w tej publikacji, w przeciwieństwie do poprzedniej („Dżihad i samozagłada Zachodu”), nie skupiał się już na problemie emigracji muzułmanów z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki do tzw. dżihadu Europy. Pisarz natomiast chciał zaakcentować, że największą odpowiedzialność za odchodzenie od Kościoła katolickiego ponosi sam Zachód… i Kościół:

„To opowieść o tym, jak Kościół sam siebie pogrąża w coraz większym kryzysie, a Zachód sam siebie zabija”.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy.

JN

Wizyta Ojca Świętego na Litwie: Litwa ma być pomostem między wschodem a zachodem

Irena Lewandowska i Tomasz Snarski opowiedzieli o wizycie papieża Franciszka na Litwie, która rozpoczęła się w sobotę (22 września 2018 r.).

 

Wizyta papieża jest dla Litwinów oraz mniejszości narodowych mieszkających na Litwie historycznym wydarzeniem. Ojciec Święty spotkał się z władzami Litwy, odwiedził Ostrą Bramę oraz na pl. Katedralnym w Wilnie apelował, aby wierni, a głównie młodzież, nie koncentrowała się na sobie i szła pod prąd indywidualizmu.

Prezydent Litwy Dalia Grybauskaitė podziękowała papieżowi za wsparcie ze strony Stolicy Apostolskiej w walce o wolność Litwy, co zapewne jest związane z obchodzonym w tym roku 100-leciem odzyskania przez Litwę niepodległości. Prezydent zaakcentowała również historyczne zaangażowanie wielu Litwinów w ratowanie Żydów podczas II wojny światowej, opowiedziała też o wyzwaniach, jakie stoją obecnie przed Litwą.

„Litwa nie ogranicza się do opowieści o przeżytych przez siebie bolesnych doświadczeniach i patrzy ku przyszłości z wielką nadzieją, Te oczekiwania zwrócone są przede wszystkim ku młodym, urodzonym i wzrastającym w świetle wolności” – powiedziała prezydent Grybauskaitė.

Papież Franciszek podkreślił, że ważne jest, aby ludzie dziś nie skupiali się jedynie na własnych potrzebach, ale zauważali drugiego człowieka. Ponadto Papież Franciszek podkreślił ważne znaczenie Litwy na arenie międzynarodowej, twierdząc, że Litwa powinna być dziś „pomostem” między wschodem a zachodem.

Tomasz Snarski również skomentował wizytę Ojca Świętego na Litwie oraz mówił o swoim wolontariacie w wileńskim hospicjum. Podkreślił, że czerpie wielką satysfakcję z bezpłatnej pracy przy chorych.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy.

JN

 

„Święty Grób Maryi” – co wiadomo o miejscu wiecznego zaśnięcia Matki Bożej, co przekazuje tradycja i sztuka?

Grób Niepokalanej znajduje się w Dolinie Cedronu. I tutaj właśnie, według starożytnych tradycji, w przyszłości ma się odbyć Sąd Ostateczny, po którym nastąpi wskrzeszenie wszystkich zmarłych.

Barbara M. Czernecka

Ostatnia ewangeliczna wzmianka o Matce Pana Jezusa dotyczy polecenia Jej pod opiekę Świętego Jana przez umierającego na krzyżu Zbawiciela. Potem jeszcze w Dziejach Apostolskich w święto Pięćdziesiątnicy Maryja razem z innymi niewiastami towarzyszy uczniom swojego Syna i staje się współuczestniczką Zesłania Ducha Świętego. Jest wielce prawdopodobne, że działo się to w Wieczerniku. Następnie, kiedy wzmogły się prześladowania pierwszych chrześcijan, w wyniku których około 37 roku został ukamienowany św. Szczepan, a pięć lat później ścięto głowę Świętego Jakuba, wyznawcy Chrystusa rozproszyli się po świecie, głosząc o Nim Dobrą Nowinę.

Maryja wraz z Świętym Janem Apostołem przeniosła się do Azji Mniejszej. Zamieszkali w Efezie. Do dzisiaj istnieje tam kaplica, zbudowana na ruinach Jej rzekomego domku. Historycznie jest to bardzo prawdopodobne, gdyż fundamenty tego budynku datuje się na I wiek naszej ery. Ponadto tam Święty Jan nie tylko redagował czwartą Ewangelię i Księgę Apokalipsy, ale też umarł śmiercią naturalną oraz został pogrzebany. Tutaj też przez trzy lata przebywał Święty Paweł i pisywał listy apostolskie. Wzmiankowali o tym pierwsi Ojcowie Kościoła, a nawet w roku 431 wyznaczyli miasto Efez na Sobór, podczas którego został ogłoszony dogmat o Boskim Macierzyństwie Maryi.

Dom na wzgórzu koło Efezu w swoich wizjach widziała błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich, dzięki wskazówkom której został on odnaleziony przez specjalne ekspedycje naukowe w 1891 roku. Potwierdzają to także mieszkańcy wioski Kirkence, wierni wyznania prawosławnego, a potomkowie pierwszych chrześcijan efeskich. Otaczają oni czcią miejsce, gdzie żyła Najświętsza Maryja Panna, nazywając je „Panaya Kupulu”.

W 1951 roku odnowiono tam domniemany Dom Maryi Matki. Pielgrzymowali do tego miasta papieże: Paweł VI oraz Święty Jan Paweł II. Miejsce to jest ważne nawet dla muzułmanów, którzy także na swój sposób czczą posłuszną Bogu Dziewicę Marjam.

Matka Jezusa miała żyć wśród ludzi do 59–63 roku życia. I jeśli ostatnie lata rzeczywiście spędziła w Efezie, to jest możliwe, że na koniec ziemskiej pielgrzymki powróciła do Jerozolimy. W mieście, gdzie Jezus dokonał Zbawienia świata: umarł na Krzyżu, zmartwychwstał i wstąpił do nieba, jest również Kościół Grobu Najświętszej Marii Panny. Miejsce to czczone było już w II wieku, a w IV powstała tutaj pierwsza świątynia pod wezwaniem Maryi. Palestyna kryje w sobie więcej świadectw i pamiątek po Bogurodzicy. Zwłaszcza owo miasto trzech religii wydaje się być najgodniejszym dla Jej „paschy” z życia ziemskiego do niebiańskiego.

Miejsce Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny wskazywane jest w Jerozolimie na wzgórzu Syjonu. Wolna od zmazy grzechu pierworodnego, nie została skażona również cielesnym zepsuciem. Koniec ziemskiego żywota Matki Boga określa się więc nie mianem śmierci, ale pogrążenia w wiekuistym śnie.

Wniebowzięcie Matki Pana Jezusa zostało ogłoszone dogmatem wiary przez papieża Piusa XII 1 listopada 1950 roku. Wzmiankowane już jednak było w źródłach pochodzących z VI wieku. Jest to więc najstarsze uznawane przez chrześcijan święto maryjne, jako Jej „narodzin dla nieba”. Ma ono też związek z tradycją obchodzenia rocznic śmierci.

Grób Niepokalanej, z którego Ona z ciałem i duszą została wzięta do nieba, znajduje się po dzień dzisiejszy w Dolinie Cedronu. Zapewne istotne znaczenie ma jego lokalizacja pomiędzy Starym Miastem a Ogrodem Oliwnym. W tym samym też miejscu kilka lat wcześniej został ukamienowany pierwszy chrześcijański męczennik, Święty Szczepan. I tutaj właśnie, według starożytnych tradycji, w przyszłości ma się odbyć Sąd Ostateczny, po którym nastąpi wskrzeszenie wszystkich zmarłych.

Według legendy, w Świętym Grobie Maryi pozostały kwiaty. Na pamiątkę tego już od X wieku w Uroczystość Jej Wniebowzięcia właśnie one, z ziołami, kłosami zbóż, warzywami i owocami, są układane w najpiękniejsze bukiety lub wieńce i zanoszone do kościoła celem pobłogosławienia.

Cały artykuł Barbary M. Czerneckiej pt. „Święty Grób Maryi” znajduje się na s. 9 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Barbary M. Czerneckiej pt. „Święty Grób Maryi” na s. 9 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego