Jak co wtorek, w „Kurierze w Samo Południe” przedstawiciele „Pomocy Kościołowi w Potrzebie” przybliżają słuchaczom najnowsze informacje związane m.in. ze światową społecznością Chrześcijan.
W najnowszym „Kurierze w Samo Południe” ks. dr Andrzej Paś opowiada m.in. o bieżącej działalności Papieskiego Stowarzyszenia „Pomoc Kościołowi w Potrzebie”. Rozmówca Jaśminy Nowak wskazuje, że trwająca pandemia koronawirusa odcisnęła swoje piętno na wielu lokalnych społecznościach chrześcijańskich na świecie:
Żadne wydarzenie we współczesnej historii nie wpłynęło tak na ludność świata jak pandemia Covid-19. Bez względu na rasę, kolor skóry czy wyznanie – pandemia dosłownie zdewastowała strukturę zdrowia publicznego i wstrząsnęła tradycyjnymi kanałami w gospodarce światowej i zarządzaniu. Często z głębokimi konsekwencjami dla Praw Człowieka, w tym prawa do wolności religijnej.
Ks. dr Andrzej Paś porusza temat coraz bardziej aktywnych w dobie pandemii organizacji terrorystycznych. Członkowie ugrupowań przestępczych wykorzystują m.in. spowodowane pandemią problemy władz centralnych do wzmożenia swoich działań w różnych regionach:
Kilka rządów afrykańskich, przytłoczonych pandemicznymi wyzwaniami, przesunęło siły wojskowe i siły bezpieczeństwa aby wesprzeć potrzeby opieki zdrowotnej. Szczególnie w pierwszych miesiącach grupy terrorystyczne, czyli dżihadyści wykorzystali rozproszoną uwagę rządów do nasilenia swoich ataków i umocnienia zdobyczy terytorialnych – relacjonuje gość Radia WNET.
Jak dodaje przedstawiciel „Pomocy Kościołowi w Potrzebie” organizacje terrorystyczne wykorzystują również strach przed pandemią, do manipulacji opinią publiczną i poszerzania swoich szeregów:
Pandemia została również wykorzystana przez ekstremistów do rekrutacji nowych członków. Liczne internetowe publikacje Al-Ka’idy i tzw. Państwa Islamskiego czy Boko Haram opisywało Covid-19 jako karę boską za to jaki jest Zachód, nazywając go „dekadenckim Zachodem”. Obiecywały odporność na wirusa, zapewniały dżihadystom miejsce w Raju.
Gość „Kuriera w Samo Południe” dotyka również tematu pandemicznych teorii spiskowych, które stanowią jedno ze źródeł dyskryminacji wielu mniejszości religijnych, nie tylko Chrtześcijan:
W Internecie mnożyły się teorie spiskowe twierdzące, że to Żydzi spowodowali pandemię. W Indiach takie same zarzuty kierowano do mniejszości muzułmańskiej. A w takich państwach jak Chiny, Niger, Turcja czy Egipt winą za Covid-19 obarczono Chrześcijan – mówi ks. dr Paś.
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji wskazuje, że wypracowanie kompromisowego modelu takich paszportów potrwa jeszcze kilka miesięcy.
.@BartoszGrodecki w #PoranekWNET o paszportach szczepionkowych: To dokument poświadczający, że osoba przekraczająca granicę jest osobą zaszczepioną. (…) Padają terminy czerwcowe, co do wprowadzenia takiego rozwiązania, by przed wakacjami ruch turystyczny wrócił do normalności.
Bartosz Grodecki mówi o tzw. paszportach szczepionkowych, które mają być wprowadzone w najbliższym czasie na terenie Unii Europejskiej. Nasz gość uważa, że w okresie pandemii są one rozwiązaniem jak najbardziej adekwatnym.
Cały czas mam takie poczucie, że jeśli ten certyfikat nie będzie niczym więcej jak książeczką szczepień, to w czasie pandemii ma to swoje uzasadnienie.
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji wyraża przekonanie, że Komisja Europejska bez zbędnej zwłoki wypracuje rozwiązanie zgodne z porządkiem prawnym poszczególnych państw członkowskich o zaimplementuje je po wysłuchaniu wątpliwości przeciwników takich certyfikatów.
Komisja Europejska ma przed sobą poważny test – nowe przepisy nie mogą być dla nikogo dyskryminujące.
Najbardziej spektakularnym polskim produktem eksportowym okazał się śmigłowiec wielozadaniowy S-70i Black Hawk, wyprodukowanych przez Polskie Zakłady Lotnicze „Mielec”. Filipińczycy zakupili 16 sztuk.
Trzysta lat klasztoru i pięćdziesiąt Hollywood
Z Jarosławem Szczepankiewiczem, Chargé d’affaires ad interim Rzeczpospolitej Polski na Filipinach, rozmawia Krzysztof M. Załuski.
Krzysztof M. Załuski: Filipiny z prawie 106 mln mieszkańców, to duży rynek, chociaż mocno egzotyczny i chyba przez wiele lat przez Polskę niedoceniany. Rozumiem, że przywrócenie pełnych stosunków dyplomatycznych, świadczy o istotnym wzroście znaczenia polsko-filipińskich relacji., Jak obecnie przedstawiają się te relacje?
Jarosław Szczepankiewicz: Cieszę się, że mogę udzielić „Kurierowi WNET” tego wywiadu w nowo wybudowanym, bo ukończonym w 2020 r. biurze Ambasady RP w Manili. To dla mnie źródło ogromnej, osobistej satysfakcji. Zwłaszcza że po raz pierwszy w historii stosunków polsko-filipińskich Polska ustanowiła siedzibę przedstawicielstwa dyplomatycznego na Filipinach w pełnym wymiarze. Jako gospodarz tej placówki mogę śmiało powiedzieć, że biura są nie tylko funkcjonalne, nowoczesne i przestronne, lecz również reprezentacyjne i na swój sposób wysmakowane – wystrój wnętrz, nawiązujący do tradycji polskiego ruchu artystycznego zwanego unizmem, dodaje mu egzotycznego i estetycznego smaku.
Ponieważ na Filipinach od momentu uzyskania niepodległości w 1946 r. panowały bardzo silne antykomunistyczne nastroje, stosunki z Polską Ludową były ograniczone do minimum. Stan ten trwał do marca 1972 r., kiedy to prezydent Ferdynand Marcos wydał dekret zezwalający na bezpośrednie stosunki handlowe z państwami bloku komunistycznego. W kolejnym roku nastąpiło nawiązanie relacji dyplomatycznych ze wszystkimi państwami zdominowanymi przez ZSRR.
Przełomowy dla rozwoju polsko-filipińskich kontaktów był upadek komunizmu w 1989 r. Obecnie staramy się poprzez kompleksową promocję Polski szybko wypełnić lukę wizerunkową spowodowaną przez „żelazną kurtynę”, która przez prawie 45 lat uniemożliwiała nam wymianę dyplomatyczną, turystyczną i kulturową.
Nie mam wątpliwości, że budowanie pozytywnego wizerunku Polski i Polaków, naszych firm i produktów już w najbliższej przyszłości da obu naszym państwom znakomite efekty zarówno gospodarcze, jak i polityczne.
Wracając do Pańskiego pytania… Od momentu otwarcia Ambasady RP rozszerzamy dotychczasową bazę traktatową z Filipinami – finalizujemy umowę o współpracy w sektorze rolnictwa oraz umowę implementacyjną w sprawie zakupów uzbrojenia i sprzętu wojskowego, kontynuujemy także prace nad zawarciem umowy międzyrządowej o transferze osób skazanych. W toku jest również przeorganizowywanie i powiększanie sieci polskich konsulatów honorowych na Filipinach, co ma poprawić naszą skuteczność w udzielaniu pomocy Polakom w tym kraju. Przenieśliśmy już konsulat generalny honorowy z Manili do San Fernando (z jurysdykcją na Luzonie z wyłączeniem aglomeracji Metro Manila), organizujemy przeprowadzkę siedziby konsulatu honorowego na Mindanao z General Santos do Davao City, pracujemy też nad otwarciem konsulatu honorowego w Puerto Princesa na Palawanie. Bez zmian jurysdykcyjnych i siedziby funkcjonuje jedynie konsulat honorowy w Cebu City.
Całkowity produkt krajowy brutto naszego kraju jest niemal dwukrotnie wyższy od filipińskiego. Jeszcze większe dysproporcje widać przy porównywaniu PKB w ujęciu na osobę – różnica ta jest prawie pięciokrotna. Co Filipiny mogą nam zaproponować?
W Polsce rośnie zapotrzebowanie na filipińskich pracowników. Dzieje się tak przede wszystkim w związku z negatywnymi trendami demograficznymi, jakie obserwujemy w naszym kraju. Aby podtrzymać wysoki wzrost gospodarczy, polskie firmy potrzebują zagranicznej siły roboczej. I Filipiny mogą ją Polsce zapewnić.
Nawet w trakcie pandemii covid-19 obserwuję znaczący wzrost podań o wizy pracownicze, które Filipińczycy składają w naszym Wydziale Konsularnym i Polonii w Manili…
Ale przecież nie tylko o tanią siłę roboczą Polsce chodzi…
Oczywiście; zakres współpracy pomiędzy naszymi krajami jest o wiele szerszy…
Siłą polskiej gospodarki są małe i średnie przedsiębiorstwa. Trzy najbardziej perspektywiczne branże, którym w roku 2021 – wraz z Zagranicznym Biurem Handlowym PAIH w Manili – chcemy poświęcić najwięcej uwagi, to branża spożywcza, kosmetyczna i technologie IT. Branża spożywcza jest ważna, gdyż jedna czwarta żywności na Filipinach pochodzi z importu. Nie bez znaczenia jest też fakt, że tutejsza, w szybkim tempie rozwijająca się klasa średnia, ma coraz większe aspiracje co do jakości i bezpieczeństwa produktów spożywczych. Filipińczycy chcą odżywiać się zdrowo, dlatego też gwałtownie rozwija się import zachodnich artykułów żywnościowych. Ponadto ostatnio eksplodowała wręcz sprzedaż internetowa.
Kolejną dziedziną, w której Polska staje się dla Filipin znaczącym partnerem, jest branża kosmetyczna. Dochody w tym sektorze rosną w tempie 3,5 do 6% rocznie – w 2019 wyniosły 765 mln USD. Zwłaszcza kosmetyki z segmentu „premium” zyskują z roku na rok coraz poważniejszy udział w rynku.
W roku 2015 mieliśmy do czynienia ze wzrostem o 20%, a na rok 2023 przewidywany jest skok rzędu 30%. Pozytywne trendy utrzymują się także w zakresie sprzedaży produktów o właściwościach wybielających, kosmetyków „anti-aging” oraz preparatów opartych na naturalnych składnikach. Rosną też perspektywy sprzedaży w kanałach e-commerce – szacowana liczba użytkowników tej platformy w 2024 r. wyniesie aż 53,6 mln osób.
Z internetu korzysta obecnie 58 mln Filipińczyków. Co istotne, w powszechnym użyciu jest tutaj język angielski, co oczywiście ułatwia transakcje. Szacunkowa wartość filipińskiej branży IT to 4 mld USD. Szanse dla branży IT tkwią w Data/Analytics, Software, Mobility, Foodtech, Travel, Proptech, Health i Education, a możliwości dla Fintech – w bankowości, bezgotówkowych transakcjach, pożyczkach, ubezpieczeniach i inwestycjach. Wszystko to znakomicie rokuje polskiej branży IT. Zresztą już obecnie na Filipinach działa w tym sektorze parę polskich firm – m.in. Lingaro, Nextbank, PeraJet, TendoPay.
Na jakich jeszcze polach odbywa się wymiana handlowa?
Podstawowymi obszarami naszego strategicznego działania w 2021 r. są misje handlowe i webinaria, dzięki którym chcemy promować polskie branże priorytetowe na Filipinach, a także Filipiny jako destynację eksportową dla naszych firm, w oparciu o zidentyfikowane branże kluczowe.
Ważnym obszarem, na którym staramy się promować polskie technologie, są krajowe rozwiązania z zakresu poprawy jakości wody pitnej i zmniejszenia zagrożeń powodziowych, z którymi Filipiny mają poważne problemy. Następną, niezwykle istotną dziedziną, są obustronne inwestycje zagraniczne. W tym zakresie bardzo konsekwentnie promujemy Polskę jako destynację produkcji i usług w Europie Środkowo-Wschodniej – szczególny nacisk kładziemy na duże, polskie projekty infrastrukturalne.
Kolejna domena naszych zainteresowań to wymiana handlowa w sektorze rolno-spożywczym. Filipińscy konsumenci już dawno docenili walory jakościowe naszych przetworów mlecznych i mięsa.
Obecnie, wraz z Zagranicznym Biurem Handlowym PAIH w Manili oraz Głównym Inspektorem Weterynarii i filipińskimi partnerami, pracujemy nad poszerzeniem dostępu do rynku filipińskiego polskich produktów mięsnych, szczególnie drobiowych i wieprzowiny. Właśnie finalizujemy dwustronną umowę o współpracy w dziedzinie rolnictwa, która otworzy nasze państwa na bardziej konkretny i kompleksowy wymiar współpracy w tym sektorze.
W ostatnich latach obserwuję wyraźną ekspansję naszego eksportu na Filipiny. O skali tego zjawiska świadczy wzrost obrotów z 80 mln euro w 2018 r. do 106 mln euro w roku 2019, podczas gdy nasz import zmalał w tym okresie z 460 mln euro w 2018 r. do 446 mln euro w 2019, co przełożyło się na zmniejszenie salda obrotów Polski z Filipinami z 380 mln euro w roku 2018 do 340 mln w roku 2019. Te zjawiska zbiegają się z reaktywacją naszej dyplomatycznej obecności na Filipinach, co świadczy o dobrym wyczuciu momentu przez kierownictwo Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
W tej chwili nasze trzy najważniejsze produkty eksportowe na Filipiny to mleko i śmietana – zagęszczone lub dosłodzone (obroty rzędu 15 mln euro, co stanowi 14% polskiego eksportu), turbiny na parę wodną i inne rodzaje pary (7,9 mln euro/7,3%) oraz części do szybowców i samolotów (6,7 mln euro/6,3%). Wartość naszego eksportu w 2019 r. wyniosła 106 mln euro, czyli 0,19% udziału w polskim eksporcie ogółem.
Z kolei „topowa” trójka w polskim imporcie z Filipin to taśmy i dyski magnetyczne do zapisu dźwięku i innych sygnałów (108 mln euro/24,3%), maszyny i urządzenia do automatycznego przetwarzania danych (73,1 mln euro/16,5%), elektroniczne układy scalone i mikroasemblery (64,9 mln euro/14,6%). Wartość naszego importu wyniosła 446 mln euro, czyli 0,19% udziału w polskim imporcie ogółem.
Jednak chyba najbardziej spektakularnym produktem eksportowym okazał się śmigłowiec wielozadaniowy S-70i Black Hawk, wyprodukowanych przez Polskie Zakłady Lotnicze „Mielec”. Filipińczykcy zakupili 16 sztuk tych śmigłowców. W roku 2020, w ramach bilateralnego kontraktu podpisanego w 2019 r., strona polska przekazała Filipińskim Siłom Powietrznym (PAF) pierwsze sześć śmigłowców Black Hawk. Dostawa dziesięciu pozostałych zaplanowana jest na rok bieżący. Transakcja jest doskonałym przykładem praktycznej współpracy między naszymi krajami, w którą Ambasada RP była silnie zaangażowana na etapie handlowych negocjacji.
Jak Pan widzi perspektywy wzajemnych inwestycji i stosunków gospodarczych na najbliższe lata?
Dotychczasowa współpraca ograniczona była głównie do wymiany handlowej, chociaż od 2014 r. sukcesywnie wzrasta zainteresowanie polskich przedsiębiorców obecnością na Filipinach. Oprócz inwestycji w outsourcing procesów biznesowych, coraz częściej pojawiają się inwestycje w produkcję przemysłową (materiały budowlane, opakowania). Rośnie również wartość usług w zakresie serwisowania floty handlowej Filipin. Polscy przedsiębiorcy – co już wspominałem – zainteresowani są coraz bardziej pozyskiwaniem z Filipin siły roboczej (hotelarstwo, ogrodnictwo, sektor motoryzacyjny). Ważnymi polskimi inwestycjami są także działania firm Pietrucha Group (produkcja) i Lingaro (usługi IT). Na tutejszym rynku z powodzeniem działa też polska marka Inglot, która posiada cztery sklepy franczyzowe w centrach handlowych w Manili. Również marka polskiego przemysłu obronnego ceniona jest coraz bardziej za konkurencyjność zarówno oferty jakościowej, jak i cenowej, co w warunkach zaostrzającej się walki o rynki jest ważnym czynnikiem.
Jeżeli natomiast chodzi o filipiński biznes w Polsce, to najstarszym przykładem naszej współpracy jest inwestycja w International Container Terminal Services w Bałtyckim Terminalu Kontenerowym w Gdyni, ukończona w 2006 r. – szacunkowa wartość, to ok. 100 mln USD. Filipińskie firmy zainwestowały również około 275 mln USD w nieruchomości komercyjne w Katowicach, Gdańsku i Wrocławiu. W trakcie realizacji jest – prowadzona obecnie przez fundusz kapitałowy ISOC Holdings – warta około 275 mln USD budowa powierzchni biurowych w Katowicach, Gdańsku, Wrocławiu i Krakowie.
Przejdźmy do politycznych relacji między Polską a Filipinami. Czy na nasze bilateralne stosunki ma wpływ specyficzny sposób uprawiania polityki, z jakiego znany jest prezydent Filipin, Rodrigo Duterte? Przypomnijmy, w ramach kampanii antynarkotykowej państwo miało wypłacać nagrody za zabijanie narkomanów i dilerów, w wyniku czego prawie 2000 osób ponoć straciło życie – w tym większość w efekcie samosądów.
Zwycięstwo szeroko pojętego obozu prezydenckiego w wyborach do Senatu, Kongresu i władz lokalnych w roku 2020 jest potwierdzeniem wysokiego społecznego poparcia dla polityki i przywództwa prezydenta Dutertego – według badań opinii publicznej wyniosło ono aż 81%.
Obóz prezydencki swój sukces wyborczy zawdzięcza umiejętnościom trafnego odczytywania społecznych nastrojów. Prezydent Duterte potrafił nie tylko zdiagnozować problem, lecz również wyjść naprzeciw niezadowoleniu Filipińczyków. Wytoczył wojnę biedzie, terroryzmowi, narkobiznesowi i korupcji, co przyniosło mu ogromną popularność.
Medialne oskarżenia ze strony obrońców praw człowieka – nie oceniam, czy uzasadnione, czy też nie, bo to odrębna kwestia – o pozasądowe zabójstwa i osłabianie demokracji w trakcie trwającej od początku kadencji prezydenta kampanii antynarkotykowej, a zwłaszcza o sposób jej prowadzenia, wzbudziły niepokój zarówno wewnętrznej, jak i międzynarodowej opinii publicznej. Doniesienia te kładą się oczywiście cieniem na politycznych relacjach Filipin z całą Unią Europejską, a więc i na nasze stosunki z Filipinami. Jednak nie należy zapominać, że administracja prezydenta Dutertego wprowadziła i nadal wprowadza szereg reform naprawiających działanie państwa – dziesięciu usprawniających warunki prowadzenia działalności gospodarczej, pięciu w sektorze pozyskiwania pozwoleń budowlanych, czterech w pozyskiwaniu prądu dla nowych działek budowlanych, jedenastu ułatwiających proces rejestracji nieruchomości, dwóch w handlu międzynarodowym, trzech w zakresie ochrony udziałowców mniejszościowych, również trzech dotyczących egzekwowania kontraktów, czterech w pozyskiwaniu kredytów i trzech porządkujących system podatkowy. Ten ambitny plan, którego realizację spowolnił wybuch pandemii, powinien przyczynić się znacząco do usunięcia istniejących barier w eksporcie, imporcie i inwestycjach. Jest dla mnie oczywiste, że jego realizacja będzie korzystna również dla polskiego biznesu.
Stoimy wobec perspektywy poważnych zmian w zakresie równowagi sił w regionie Azji Południowo-Wschodniej i Pacyfiku. Wygląda na to, że obecni sojusznicy USA zaczynają rozglądać się za nowymi, strategicznymi obrońcami swoich interesów. Czy ten proces, Pańskim zdaniem, może znacząco wpłynąć na nasze interesy z Filipinami?
Rosnąca potęga Chińskiej Republiki Ludowej i jej coraz bardziej agresywna polityka wobec państw Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej widoczna jest od lat gołym okiem. Chiny chcą zacieśnienia relacji z sąsiadami – oczywiście na swoich warunkach, podczas gdy Stany Zjednoczone dążą do utrzymania w regionie własnej zbrojnej i gospodarczej supremacji.
Niespójność w polityce zagranicznej Filipin można przypisać właśnie tym niestabilnym relacjom pomiędzy USA i Chinami.
Z perspektywy USA Filipiny stanowią część wyspiarskiego łańcucha politycznych sojuszników na Zachodnim Pacyfiku, którego zadaniem jest powstrzymanie chińskiej ekspansji morskiej w Azji Południowo-Wschodniej. Sojusz z Filipinami jest więc bardzo istotny dla utrzymania obecności USA w regionie i dla amerykańskich interesów narodowych. Ma także kluczowe znaczenie w rywalizacji pomiędzy USA a ChRL. Ewolucja filipińskiej polityki zagranicznej jest funkcją zmian zarówno w krajowych kalkulacjach politycznych frakcji rządzących – mam na myśli zaplanowane na rok 2022 wybory prezydenckie i parlamentarne – jak i zmian układu sił USA-Chiny w regionalnym środowisku bezpieczeństwa.
Ostatnio jednak coraz bardziej zauważalny jest proamerykański trend w polityce Manili. Jego powodem jest wspomniany już przeze mnie wzrost agresywnych działań ChRL – Chińczycy poszukują w regionie złóż ropy naftowej, formułują roszczenia terytorialne, militaryzują sztuczne wyspy oraz nękają filipińskich rybaków. To wszystko naruszyło poczucie suwerenności Filipin nad spornym akwenem Morza Południowochińskiego i nasiliło dążenia Manili do zabezpieczenia praw do wyłącznej strefy ekonomicznej w tym akwenie.
Z pewnością początek działania nowej amerykańskiej administracji i końcowy okres prezydentury Rodriga Dutertego będzie tym czasem, w którym Pekin skrupulatnie przetestuje zarówno determinację Filipin do obrony swojego terytorium, jak i do praw na Morzu Południowochińskim.
Chiny będą także bacznie przyglądać się amerykańskiemu zaangażowaniu wojskowemu na Filipinach oraz możliwościom USA do zabezpieczenia wolności żeglugi w tym regionie świata. Moim zdaniem oznacza to, że nie ma bezpośredniego związku między perspektywami rozwoju polsko-filipińskich stosunków gospodarczych a możliwymi dla nas negatywnymi efektami prowadzenia przez Manilę „dwutorowej polityki” wobec ChRL i USA.
Kilka pytań dotyczących turystyki… Manila oddalona jest od Warszawy o około 16 godzin lotu. Ceny biletów lotniczych zaczynają się od kilku tysięcy złotych. Pięć-sześć tysięcy złotych kosztują dwutygodniowe wczasy. To dużo… Na jakim poziomie kształtowała się przed pandemią liczba polskich turystów podróżujących na Filipiny?
Według danych Urzędu Imigracyjnego, w roku 2019 na Filipiny przyjechało blisko 16 000 polskich obywateli, głównie turystów. Jednak w marcu zeszłego roku, ze względu na epidemię covid-19, miejscowe władze zdecydowały się całkowicie zawiesić ruch turystyczny i tym samym trendy wzrostowe zostały zatrzymane.
W 2017 r. polscy turyści wydali na Filipinach około 16 mln złotych. Liczba naszych rodaków odpoczywających w tym kraju w roku 2018 wzrosła w stosunku do 2017 o 25%. Trend zwyżkowy utrzymywał się także w roku 2019.
Turystyka z Polski na Filipiny stanowiła wtedy około 0,16% filipińskiego rynku – Polska przynosiła Filipinom większy zysk niż wszystkie państwa Europy Środkowej i Wschodniej razem wzięte.
Według danych filipińskiego Biura Imigracyjnego, w roku 2020 na terytorium Filipin wjechało łącznie 5968 obywateli RP, z czego 5375 zadeklarowało cel turystyczny. Najintensywniejszy ruch miał miejsce w styczniu (2612 osób), w lutym (2006) i marcu (696). W okresie największych ograniczeń pandemicznych liczba wjazdów oscylowała między jedną a sześcioma osobami miesięcznie. W ostatnim kwartale ubiegłego roku na terytorium Filipin wjechało zaledwie 48 Polaków.
Jakie regiony Filipin nasi rodacy odwiedzali przed pandemią najczęściej? Czy jest tutaj bezpiecznie?
Największym powodzeniem do chwili ogłoszenia pandemii cieszyły się wyspy w rejonie Visayas – Cebu, Bohol, Boracay, rejon Palawan i stolica kraju Manila. Północna i środkowa część Filipin są dla turystów względnie bezpieczne. W niektórych regionach występuje jednak zagrożenie terroryzmem islamistycznym, w tym zamachami bombowymi. Najmniej stabilnie jest w południowej części kraju, szczególnie w regionie Zamboanga, Mindanao i archipelagu Sulu. Lepiej zatem unikać tych miejsc.
Przy tej okazji chciałbym przypomnieć, że Filipiny dla Polaków to coś więcej niż atrakcyjna destynacja turystyczna. Jesteśmy tu obecni od 500 lat. W poprzednich stuleciach na wyspy Archipelagu Filipińskiego przybywali polscy misjonarze, podróżnicy, badacze, awanturnicy, muzycy i żołnierze.
Najbardziej znanymi, choć o niektórych mało kto dziś pamięta, byli o. Wojciech Męciński (1598–1643) – jezuita, duszpasterz Japonii i męczennik; o. Jan Chryzostom Bąkowski (1672–1732) – jezuita, duszpasterz Chin; Paweł Strzelecki (1797–1873) – badacz Australii; Jan Kubary (1846–1896) – badacz Oceanii; Aleksander Tansman (1897–1986) – kompozytor, autor utworu Les Iles Philippines; Władysław Sielski (1890–1970) – działacz polonijny, dziennikarz, fotograf i biznesmen; Artur Rubinstein (1887–1982) – pianista-wirtuoz; Zygmunt Dunikowski (1889–1964) – zwany w Europie „ostatnim alchemikiem XX wieku”; sierżant Walter Kwieciński (1914–1988) – dowódca ostatniego sprawnego moździerza na wyspie Corregidor, gdzie w 1942 r. Amerykanie stoczyli heroiczny, zakończony klęską bój z Japończykami; o. Cantius Kobak (1930–2004) – franciszkanin, etnograf, archeolog, historyk i duszpasterz…
Na zakończenie chciałbym zapytać, czym dla Pana, nie tylko jako ambasadora, lecz jako doskonale zorientowanego w filipińskich klimatach Polaka, jest ten kraj? Czy znalazł Pan tutaj coś wyjątkowego, co poleciłby szczególnie naszym rodakom?
W Filipińczykach urzeka mnie wyjątkowo pozytywne nastawienie do życia, uśmiech na ulicy, śpiew w pracy, grzeczność w restauracji, roztańczenie… Dziwi natomiast słaba znajomość własnej historii i, co się z tym wiąże, trudności w określeniu swojej tożsamości narodowej.
Filipiny to egzotyczny, kolorowy i ciekawy kraj szczególnie dla polskich biznesmenów i turystów. Kontakty z Filipińczykami, mówiącymi powszechnie po angielsku, nie stwarzają Polakom większych problemów. Jednakże powinniśmy pamiętać o różnicach kulturowych pomiędzy nami a Filipińczykami.
Filipińczycy są społeczeństwem wspólnotowym, rodzinnym. Jednym z jego fundamentów jest potrzeba solidarności i współpracy. Rola rodziny, klanu, społeczności jest widoczna zarówno w codziennym życiu społecznym, jak też przy specjalnych okazjach. Nie twierdzę, że w filipińskim społeczeństwie nie ma miejsca na indywidualizm, wręcz przeciwnie – jest. Ale chciałbym tu podkreślić wagę pojęcia „wspólnota”. Mieszkańcy tych wysp przestrzegają hierarchiczności. W przeciwieństwie do nas, mówienie tego, co się myśli, „stawianie się” i rzucanie wyzwań autorytetom nie jest mile widziane, szczególnie w konfrontacji z kimś, kogo uważają za wyżej postawionego w hierarchii. Mają też większą niż my tolerancję wobec niepewności i niejasności, a więc nie dążą do ich zminimalizowania poprzez prawo i reguły albo środki bezpieczeństwa, jak robią to Europejczycy. Tu bardziej liczy się praktyka niż zasady, a odstępstwa od pewnych norm są tolerowane.
Popularne na Filipinach powiedzenie, że historia Filipin to „trzysta lat klasztoru i pięćdziesiąt lat Hollywood” dobrze ilustruje różnice kulturowe pomiędzy Filipińczykami a resztą Azjatów. Filipińczycy posiedli niezwykłą umiejętność asymilacji narzucanych przez zamorskich przybyszów kultur, pozostając przy tym sobą.
Przykładowo, mało kto wie, że popularne na Filipinach świąteczne danie zwane „chicken galantina”, czyli kurczak faszerowany, przywędrowało tu dzięki Hiszpanom z Polski w XIX wieku – nie ma prawdziwych Świąt Bożego Narodzenia na Filipinach bez galantiny! Słabo znanym faktem jest też to, że nasz narodowy taniec mazurek stał się również narodowym tańcem na Filipinach i że poznano go także za pośrednictwem Hiszpanów.
Obce kultury stają się z czasem częścią rodzimej, azjatyckiej tożsamości Filipińczyków. W ten sposób zakorzeniło się tutaj chrześcijaństwo, którego forpocztą był Ferdynand Magellan. Ten portugalski żeglarz w służbie Hiszpanów postawił stopę na filipińskiej ziemi 17 marca 1521 r. Na pamiątkę tego wydarzenia w tym roku uroczyście obchodzimy na Filipinach rocznicę 500-lecia chrześcijaństwa. I właśnie dzięki chrześcijaństwu, szczególnie silnie łączącemu oba nasze kraje, nadal bardzo popularna jest tutaj postać Jana Pawła II, którego imię i ojczyznę zna każdy Filipińczyk.
Panie Ambasadorze, bardzo dziękuję za rozmowę.
Ja również dziękuję Panu Redaktorowi i serdecznie pozdrawiam wszystkich czytelników „Kuriera WNET”.
Wywiad Krzysztofa M. Załuskiego z Jarosławem Szczepankiewiczem, Charge d’affairs Chargé d’affaires ad interim Rzeczpospolitej Polski na Filipinach pt. „Trzysta lat klasztoru i pięćdziesiąt Hollywood”, znajduje się na s. 6 i 7 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021.
Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Wywiad Krzysztofa M. Załuskiego z Jarosławem Szczepankiewiczem, Charge d’affairs Chargé d’affaires ad interim Rzeczpospolitej Polski na Filipinach pt. „Trzysta lat klasztoru i pięćdziesiąt Hollywood” na s. 6 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021
Artur Dziambor w popołudniowej audycji Radia WNET mówi m.in. o skutkach pandemii, polityce rządu oraz skutkach ratyfikacji KPO.
Artur Dziambor mówi o konieczności odmrażania gospodarki. Polityk negatywnie ocenia pandemiczną politykę rządu. Według niego to najwyższa pora, by rząd w końcu zaczął tworzyć horyzont otwierania poszczególnych branż. Zauważa, że Prawo i Sprawiedliwość zostanie rozliczone przez wyborców za obostrzenia i stan polskiej gospodarki.
Gdyby rządziła Konfederacja tego problemu by nie było. Gdybyśmy dziś dostali władzę, jutro wszystko byłoby otwarte.
Jak zauważa skutki pandemii będą nam towarzyszyć przez kolejne lata.
Zmiany, jakie zaszły w społeczeństwie przez ten rok, będziemy leczyli przez lat kilka, o ile nie kilkanaście – podkreśla poseł.
Poseł odnosi się także do kwestii przyszłotygodniowego głosownia w Sejmie w sprawie KPO. Według niego będzie to historyczny moment. Zaznacza, że Konfederacja chce, by premier jasno określił jakie konsekwencje niesie za sobą ratyfikowanie europejskiego funduszu.
Chcemy, by premier opowiedział szczerze o tym funduszu. (…) by uczciwie pokazał, że UE będzie mogła na nas narzucać swoje podatki lub wstrzymywać wypłaty – zaznacza polityk.
Oddajemy dużą część naszej suwerenności – dodaje.
Dziambor ocenia, że przyjęcie tych środków to krok ku federalizacji i tworzenia superpaństwa. Polska będzie bowiem zobowiązana do przekazania części kompetencji np. w obszarze podatków.
Artur Dziambor analizuje także sytuację wśród opozycji. Wskazuje, że wspólne głosowanie z PiS-em ws. KPO to „cios w serce” dla tradycyjnej Lewicy.
W nowym „Poranku WNET” ekspert ds. geopolityki, dr Jacek Bartosiak, mówi m.in. o problemach demograficznych Polski i rozwiązaniach dotyczących ściągania rodaków z powrotem do kraju.
W najnowszym „Poranku WNET” dr Jacek Bartosiak analizuje pogarszającą się sytuację demograficzną Polski. Ekspert szuka także rozwiązań dotyczących ściągania Polaków do kraju. Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego przywołuje swoje fikcyjne przemówienie napisane w roli polskiego premiera, które odnosi się do migracji Polaków zagranicę:
W Strategy and Future piszemy co jakiś czas tzw. przemówienia symulowane ważne dla Polski, dla strategii polityki zagranicznej, dla bezpieczeństwa.(…) Polega to na tym, że wkładamy w usta polityków albo kluczowych decydentów w Polsce pewne opisy stanu oraz rozmaite prognozy i recepty.
Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego przybliża słuchaczom WNET czego dotyczyło jego najnowsze symulowane przemówienie premiera Polski na Wawelu:
To jest właśnie jedno z takich przemówień – ważne dla mnie, ponieważ pisałem je ponad miesiąc. To symulowane wystąpienie premiera na Wawelu, w którym ogłasza zbiorczy pakiet ustaw pt. „Prawo do powrotu”, zachęcające wszystkich Polaków na emigracji do powrotu do ojczyzny.
Ekspert ds. geopolityki pochyla się jednocześnie nad samym tematem emigracji Polaków na Zachód. Analizuje poszczególne fale emigracji, a także ich strukturę społeczną:
Musimy sobie również powiedzieć, dlaczego ludzie wyjeżdżali z Polski. (…) Nawet w III RP kolejne rzesze osób urodzonych w późnym PRL-u lub nawet na początku III RP wyjeżdżało na Zachód w poszukiwaniu lepszego życia – komentuje dr Jacek Bartosiak.
Gość porannej audycji skupia się także na potrzebie zmiany polskiej polityki rozwojowej. Opisuje m.in. kierunki promowane przez Strategy and Future:
W Strategy and Future uważamy, że była to archaiczna polityka nieradzenia sobie z problemami. I w tym długim, bo mającym dziesięć stron tekście dajemy do zrozumienia, że wiemy jak to wyglądało w przeszłości. Jednocześnie wskazujemy, że nie czas teraz na rozliczenia, ale na wyśpiewanie nowej pieśni.
Ekspert wskazuje na krążące nad Europą Zachodnią widmo kryzysu postpandemicznego. W jego obliczu, zdaniem geopolityka, jednym z rozwiązań mógłby być program zachęcający polskich obywateli do powrotu na łono ojczyzny:
Jeśli model rozwojowy się wyczerpuje, bo przecież nadchodzą wielkie zmiany w świecie i prawdopodobne załamanie w wielu krajach Zachodu – czas się zastanowić czy nie wezwać rodaków z powrotem do Polski. Oczywiście, proponując im konkretne rozwiązania.
Podczas czwartkowych obchodów żydowskiego święta Lag ba’Omer zawaliła się trybuna. Izraelskie media mówią o 38 ofiarach śmiertelnych. Pod opieką lekarzy jest 103 rannych, w tym 38 w stanie ciężkim.
W czwartek Żydzi w Izraelu i na całym świecie brali udział w celebracjach żydowskiego święta Lag ba’Omer. W Izraelu w czasie religijnego zgromadzenia w piątek pod górą Meron doszło do zawalenia się trybuny.
Jak podają izraelskie media, w wyniku paniki po zawaleniu się obiektu śmierć poniosło 38 osób. Pogotowie ratunkowe zaznacza, że pod opieką lekarzy są teraz 103 ranne osoby, z czego 38 jest w stanie ciężkim.
Tragedia rozegrała się późną nocą w czwartek 29 kwietnia. Dziesiątki tysięcy ludzi, głównie Żydów ultraortodoksyjnych, zgromadziło się w okolicy góry Meron, aby uczcić święto upamiętniające pochowanego tam rabina Szymona Bar Jochai, mędrca i mistyka z II w.
Krążące w mediach społecznościowych nagrania pokazywały dużą liczbę ultraortodoksyjnych Żydów skupionych razem w ciasnej przestrzeni. Według wcześniejszych przekazów mediów – głównym powodem katastrofy było zawalenie się trybuny, jednak służby ratownicze przekazały, że wszystkie obrażenia miały miejsce podczas paniki.
Jak przekazała w piątek izraelska służba ratownicza:
Ponad 100 osób zostało rannych, kilkadziesiąt krytycznie, podczas paniki wywołanej zawaleniem się trybuny w trakcie zgromadzenia ultraortodoksyjnych Żydów w północnym Izraelu, w którym uczestniczyły dziesiątki tysięcy ludzi.
Na ten moment nieznane są szczegóły dotyczące przyczyny tragedii. Izraelska armia przekazała jedynie, że na miejsce zostali wysłani lekarze, zespoły poszukiwawczo-ratownicze wraz z helikopterami do pomocy przy „incydencie masowym” w tym rejonie.
Jak podaje dziennik Haaretz – wczorajsze obchody Lag ba’Omer były pierwszym legalnym masowym zgromadzeniem religijnym od początków pandemii Covid-19 w Izraelu. Mimo to, zgodnie z relacją stacji telewizyjnej Channel 12, obchody odbywały się wbrew zaleceniom izraelskiej służby zdrowia, która wyraziła obawę, że tak liczne zgromadzenie osób może stanowić istotne zagrożenie epidemiczne.
Poseł PSL-Koalicji Polskiej postuluje, by w obliczu problemów koalicji rządzącej opozycja mówiła jednym głosem. Krytycznie ocenia ponadto koncepcję tzw. paszportów szczepionkowych.
Profesor Władysław Teofil Bartoszewski krytykuje Lewicę za zgodę na kompromis ws. ratyfikacji unijnego funduszu odbudowy. Wskazuje, że opozycja miała szansę wynegocjować znacznie lepsze zapisy w opracowanym przez rząd Krajowym Planie Odbudowy.
Jeżeli rząd nie ma realnej większości, opozycja powinna mówić jednym głosem. Niestety, Lewica zadziałała za naszymi plecami. Uważam to za nierozsądne.
Parlamentarzysta informuje, że Koalicja Polska podejmie decyzję ws. ewentualnego poparcia KPO po jego gruntownym przeanalizowaniu. Jak ocenia, rząd Zjednoczonej Prawicy pogrążyłby się w upadku gdyby nie to, że Lewica coraz częściej w sejmowych głosowaniach zajmuje takie samo stanowisko jak Prawo i Sprawiedliwość.
Pieniądze z UE należy zainwestować w sposób racjonalny. Nie chcemy, aby fundusz odbudowy stał się funduszem wyborczym PiS. Mamy już niekorzystne doświadczenia z Funduszem Inwestycji Lokalnych.
Rząd mógł upaść już wiele razy. Uratowały go dziwne konstrukty sejmowe.
Gość „Popołudnia WNET” sceptycznie odnosi się do kwestii certyfikatów szczepionkowych. Wskazuje, że nie dają one gwarancji tego, że ich posiadacze nie będą roznosili koronawirusa. Poza tym:
W Polsce zaszczepiło się 8% populacji. Takie paszporty można wprowadzać dopiero wtedy, kiedy szczepieniu podda się większość obywateli.
W najnowszej dublińskiej audycji m.in. o systemowej dyskryminacji katolików przez irlandzką policję.
W najnowszym dublińskim Studio 37 Bogdan Feręc przybliża słuchaczom rozmaite perspektywy codziennego życia w Irlandii. Rozmówca Tomasza Wybranowskiego porusza m.in. temat ostatnich, dających się we znaki niektórym Katolikom, działań irlandzkiej policji – tzw. Gardy Síochána (z irl. „straż pokoju”, potocznie Gardaí):
W jednym z irlandzkich miast doszło do takiego przypadku kiedy podczas mszy „Strażnicy Pokoju” wtargnęli do kościoła. Policjanci rozpędzili znajdujących się tam modlących. Trzeba powiedzieć, że było tam wówczas jedynie kilkanaście osób starszych.
Gardai storming a Catholic Church today in Athlone. pic.twitter.com/fi36DrDN2L so is this today in Athlone
Gość dublińskiej audycji zwraca uwagę na powtarzającą się, systemową dyskryminację Katolików przez irlandzką policję. Jak podkreśla dziennikarz, zachowania te nie dotykają wyznawców innych religii:
Garda najwyraźniej chciała tak zareagować i tłumaczyła, że jedynie wypełnia swoje obowiązki. Prawdą jest, że garda najczęściej „czepia się” Katolików uczestniczących w swoich nabożeństwach, ale nie robi tego w stosunku do innych wyznań.
Bogdan Feręc powołuje się na przykład pobliskiego meczetu, gdzie pomimo braku przestrzegania obostrzeń sanitarnych
policja nie reaguje. Co więcej, nawet się tam nie pojawia:
Nieopodal mojego domu znajduje się meczet i codziennie obserwuję to, co się tam dzieje. Kilkunastu mężczyzn zjawia się tu prawdopodobnie na modlitwy ze swoimi dywanikami modlitewnymi. Ubrani w swoje tradycyjne stroje, wchodzą do meczetu i opuszczają go po kilkudziesięciu minutach.
Gość „Studia 37” opisuje, które normy sanitarne nie są przestrzegane przez niektórych przedstawicieli społeczności muzułmańskiej w jego okolicy:
Nie tylko lokalna społeczność muzułmańska przebywa w pobliskim meczecie. Zjawiają się tu m.in. muzułmańscy taksówkarze z całego miasta. Te osoby nie mają nigdy założonych maseczek – zaznacza gość Studia 37.
Na podstawie obserwacji i własnych doświadczeń Bogdan Feręc wysnuwa następujące wnioski na temat dyskryminacji Katolików w Irlandii:
W okolicach meczetu nigdy nie było Gardy, która mogłaby obserwować to, co się tam dzieje. Niestety, tak to wygląda w Irlandii, że Katolicy są obywatelami drugiej kategorii, a przynajmniej tak są traktowani lub takie mają odczucie.
Misjonarki Miłości Matki Teresy z Kalkuty posługujące w Katowicach mogą być zarażone indyjską odmianą Covid-19. Sprawę bada śląski sanepid.
Jak donoszą media, istnieje ryzyko, że posługujące w Katowicach siostry Misjonarki Miłości Matki Teresy mogą być zakażone indyjskim wariantem koronawirusa. Jak powiadomiła w środę rzeczniczka wojewody śląskiego Alina Kucharzewska:
Trwa weryfikacja tych informacji ze strony sanepidu.
Na chwilę obecną kilkanaście sióstr zakonnych przebywa na kwarantannie, którą objęto także 10 osób bezdomnych, którymi się opiekowały. Wiadomo, że jedna siostra jest już w szpitalu.
W ostatnim czasie Śląsku obserwuje się spadek liczby zakażeń Covid-19. Skutkiem tego, szpitalne łóżka zarezerwowane dla cierpiących na koronawirusa są uwalniane na potrzeby innych chorych. Co więcej, w środę wojewoda śląski Jarosław Wieczorek zapowiedział „zredefiniowanie” pojęcia szpitala covidowego. Zgodnie z jego relacją, jesienią szpitale covidowe będą wciąż funkcjonować – ale za to w zmienionej formule.
Jak wynika z ostatnich danych, w szpitalu tymczasowym w Katowicach w środę przebywało 110 chorych na COVID-19, w tym 24 na respiratorach. Z kolei placówce w Pyrzowicach leczyło się 98 zakażonych Covid-19, w tym 9 na respiratorach.
W „Poranku WNET” redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”, Paweł Lisicki, mówi m.in. o o wpływie Billa Gatesa na świat. Dziennikarz odnosi się również do kwestii ratyfikacji Funduszu Odbudowy UE.
W najnowszym „Poranku WNET” Paweł Lisicki mówi m.in. o wpływie Billa Gatesa na świat. Jak podkreśla dziennikarz podejrzanym są bliskie kontakty filantropa z szefem Światowej Organizacji Zdrowia, czy jego majątek:
Jeśli patrzymy na dziesiątkę osób, które mają w tej chwili największy wpływ na to jak działa świat, to w tej grupie na pewno znajdzie się Bill Gates. Dotyczy to nie tylko samej potęgi finansowej.
Biznes Billa Gatesa od kilkunastu lat nie opiera się na „naturalnym” podejściu do biznesu, gdzie ważny jest przede wszystkim zysk. Przedsięwzięcia, w które inwestuje Bill Gates łączą się z pewnym światopoglądem, z ideologią – komentuje Paweł Lisicki.
Paweł Lisicki przybliża również słuchaczom związki między Billem Gatesem a szefem Światowej Organizacji Zdrowia (WHO):
Jeśli bierzemy pod uwagę sytuację związaną z pandemią, czy z tzw. „pandemią”, to czy jest rzeczą właściwą to, że szef WHO przez wiele lat współpracował z różnymi fundacjami i przedsiębiorstwami, które kontrolował Gates? – podkreśla gość audycji.
Lisicki krytykuje również chęć wprowadzenia tzw. paszportu szczepionkowego. Dziennikarz obawia się, że wiele zachodnich krajów będzie dążyło do stworzenia państw zamordystycznych przy zgodzie większej części społeczeństwa:
Dyskusja na temat paszportów szczepionkowych prawdopodobnie skończy się ich wprowadzeniem. (…) Już podnoszą się głosy niektórych ekspertów wskazujące, ze osoby, które nie będą chciały się zaszczepić będą w różny sposób szykanowane czy odbierze się im podstawowe uprawnienia.
Ponadto nasz gość odnosi się do kwestii ratyfikacji Funduszu Odbudowy Unii Europejskiej. Redaktor naczelny obawia się, że za unijne pieniądze Polska odda część swojej suwerenności:
W aspekcie długoterminowym uważam, że poparcie tego porozumienia jest szkodliwe, ponieważ w bardzo dużym stopniu ogranicza naszą suwerenność – podkreśla Paweł Lisicki.