Marek Franczak o swoim ojcu Józefie, rodzinnej pamięci o nim oraz o tym, jak ostatni Żołnierz Wyklęty został wydany SB.
Katarzyna Adamiak z Markiem Franczakiem, synem Józefa Franczaka ps. „Laluś”. O tym, kim był jego ojciec dowiedział się dopiero po śmierci ostatniego Żołnierza Niezłomnego w 1963 r. Zdradza, że był wychowywany w duchu patriotyzmu. Było mu przykro, że ludzie, w tym on sam, są zniewoleni przez system.
Dumę odczułem, kiedy milicja mnie pierwszy raz spałowała.
Marek Franczak mówi także o tym, jak dowiedział się, że jego ojciec został zdradzony przez członka rodziny- Stanisława Mazura (TW Michał). O zdenuncjowanie „Lalusia” był tymczasem podejrzewany Wacław Beć, który był jego towarzyszem broni. Matka Marka Franczaka nie wierzyła jednak, by to aresztowany przez SB Beć wydał Józefa Franczaka.
Rzecznik Fundacji Wolność i Demokracja mówi o zmienionej formule biegu ku czci Żołnierzy Wyklętych oraz o oddawaniu krwi jako dobrej formie uhonorowania ich pamięci
Barbara Konarska opowiada o tegorocznej edycji biegu „Tropem Wilczym”. Wydarzenie zostało przełożone na 16 maja, jednak organizatorzy zapraszają do organizowania się w małych grupach rodzinnych w celu przebiegnięcia 1963 metrów.
Barbara #Konarska w #PoranekWNET: Dzisiaj mamy święto naszych Żołnierzy Niezłomnych i Tropem Wilczym, które jest projektem poświęconym temu żeby o nich edukować i oddawać im hołd także się dzisiaj odbywa – możemy pobiec indywidualnie (…), w gronie rodziny, przyjaciół.
Rozmówczyni Katarzyny Adamiak mówi ponadto o sukcesie akcji pobierania krwi pod auspicjami „Tropem Wilczym”. Przypomina, że krew jest zawsze towarem deficytowym w placówkach ochrony zdrowia.
Wołaliśmy, żeby oddawać tę krew z okazji 1-go marca, żeby tym upamiętnić Żołnierzy Wyklętych. Dzisiaj mieliśmy ją zakończyć, ale zakończyliśmy ją kilka dni wcześniej bo nazbieraliśmy tej krwi do pełna.
Michał Dworczyk o członkach zbrojnego podziemia antykomunistycznego i przywracaniu pamięci o nich oraz o tym, czy szykuje się zmiana na stanowisku premiera.
Michał Dworczyk twierdzi, że przez komunizm Żołnierze Wyklęci byli zapomniani w Polsce. Mimo obalenia poprzedniego systemu wskrzeszenie pamięci o tamtych partyzantach trwało bardzo długo.
.@michaldworczyk w #PoranekWNET: Jeszcze 9-10 lat temu o Żołnierzach Wyklętych mówiono niewiele i był to tzw. „temat kontrowersyjny” jak twierdzili niektórzy.#RadioWNET
W czasach komunizmu walczono nie tylko z członkami zbrojnego podziemia antykomunistycznego, ale też z pamięcią o nich. W rezultacie
.@michaldworczyk w #PoranekWNET: Po 1989 roku przez wiele lat szereg ważnych osób w państwie, szereg instytucji cały czas uważało, że członkowie podziemia antykomunistycznego byli niezrównoważonymi osobami, które niepotrzebnie drugi raz poszli do konspiracji.#RadioWNET
Dopiero na przełomie mileniów zaczęło się coś pod tym względem zmieniać. W 2000 r. sejm oddał cześć Żołnierzom Wyklętym, a 10 lat później ustanowiono dzień poświęcony ich pamięci. Jak wskazuje szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, obecnie wszyscy już wiedzą kim są Żołnierze Niezłomni, jednak kiedy ruszał Bieg Żołnierzy Wyklętych było inaczej:
.@michaldworczyk w #PoranekWNET: Pamiętam wiele takich wypowiedzi, gdzie pytani warszawiacy na ulicach miastach w ogóle nie mieli pojęcia kim byli Żołnierze Wyklęci.#RadioWNET
Zdradza, że jego ulubionym Żołnierzem Wyklętym jest Anatol Radziwonik, ps. „Olech”, który prowadził do 1949 r. walkę na terenach wcielonej do ZSRR Nowogródczyzny.
Nie ma informacji, czy będą zmiany na stanowisku premiera. Nie sądzi, iżby zmiana szefa Rady Ministrów była obecnie potrzebna.
.@michaldworczyk w #PoranekWNET o zmianach na stanowisku premiera: Nie mam żadnych takich informacji i też szczerze mówiąc nie widzę przesłanek dla których miałyby następować jakieś zmiany w rządzie.#RadioWNET
Czy grozi nam powtórka z planu Balcerowicza? Beata Kempa o transformacji energetycznej, możliwości rozpadu koalicji oraz o Żołnierzach Niezłomnych.
Beata Kempa zdradza, że jej ulubionym Żołnierzem Wyklętym jest płk Witold Pilecki. Cieszy się, że młodzi ludzie pielęgnuje pamięć o partyzantach antykomunistycznych.
Próbowano ich zakopać w ziemi, ale to ziarno wydaje dzisiaj plon.
Poseł do Parlamentu Europejskiego stwierdza, że wprowadzenie Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych było inicjatywą prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Odnosi się także do kwestii transformacji energetycznej.
Mogą nam tego Polacy ze Śląska, Polacy, którzy kooperują ze Śląskiem tego nie wybaczyć.
.@beatakempa_mep w #PoranekWNET: Zły jest ten plan wprowadzania transformacji energetycznej, przede wszystkim nie ma podłoża finansowego. #RadioWNET
Kempa nie chce, aby kolejne pokolenie przeżywało powtórkę z reformy Balcerowicza. Podkreśla, że jeśli unijny plan nie będzie poparty solidnymi pieniędzmi, to czeka nas zubożenie społeczeństwa.
.@beatakempa_mep w #PoranekWNET: Patrząc w Brukseli co wyprawiają poszczególni komisarze (…) przede wszystkim widzę to zagrożenie i nie chcę żeby ideologia była realizowana kosztem naszych dzieci i wnuków, tak jak my mieliśmy gorzej przez reformy Balcerowicza.#RadioWNET
Zaprzecza przy tym, żeby różnice zdań w Zjednoczonej Prawicy odnośnie energetyki miało doprowadzić do rozpadu koalicji.
.@beatakempa_mep w #PoranekWNET: Od kilku dni słyszę narrację że ktoś chce rozbijać prawicę. Jedność i fenomen prawicy polegał na tym, że byliśmy tą prawicą w różnorodności. #RadioWNET
Arkadiusz Gołębiewski o dziełach poświęconych polskim partyzantom antykomunistycznym, traumie ich rodzin i upamiętnianiu żołnierzy podziemia w innych państwach.
Arkadiusz Gołębiewski zaznacza, że w ostatnich latach Żołnierze Wyklęci zaczęli być pomijani w obrębie kultury. Czuje przy tym niedosyt pozafilmowych środków wyrazu poświęconych Żołnierzom Niezłomnym, takich jak powieści fabularne. Nasz gość wskazuje na traumę, która stała się udziałem rodzin partyzantów antykomunistycznych. Zauważa, że ludzie chcieli zapomnieć o przeżyciach (po) wojennych. Woleli nie mówić i myśleć o tym, skupiając się na teraźniejszości. Ból jednak pozostał. Gołębiewski zaznacza, że warto poznawać dzieje swojej rodziny:
Okaże się tak naprawdę, w co trzeciej, czwartej rodzinie naszej ktoś przeszedł przez więzienia, przez jakieś katownie, ktoś był wykluczony, ktoś stracił brata dziadka.
Obecne przywracanie pamięci o zbrojnym podziemiu antykomunistycznym jest istotna także z punktu widzenia rodzin żołnierzy. Reżyser zdradza, w jaki sposób spędzi Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Stwierdza, że na wojnie nie wszystko jest czarno-białe, podobnie jak czas powojenny. Potrzebne jest poznanie ich kontekstu.
Dyrektor festiwalu „Niepokorni, niezłomni, wyklęci” zauważa, że na festiwalu są gości z Węgier, Litwy, Rumunii.
Pokazuje to, że walka o pamięć także w innych państwach trwa.
Roman Dmowski zasługuje na rondo w Warszawie, a polskie kobiety można docenić w lepszy sposób- twierdzą sygnatariusze listu do Rady m. st. Warszawy.
W ostatnim czasie głośna się stała sprawa zmiana patrona stołecznego ronda na skrzyżowaniu Alej Jerozolimskich i ul. Marszałkowskiej. Pomysł zmiany nazwy obecnego Ronda Romana Dmowskiego w Warszawie na Rondo Praw Kobiet sięga 2019 r. Jak wzywał wówczas Warszawski Strajk Kobiet:
Zmieniamy nazwę Ronda Dmowskiego w Warszawie na Rondo Praw Kobiet! Koniec z celebrowaniem zła, nienawiści, rasizmu i pogardy na jednym z najważniejszych warszawskich skrzyżowań, czas świętować dobro, solidarność, prawa człowieka.
Złożony wówczas wniosek w tej sprawie został odrzucony przez radnych. Sprawa zmiany nazwy powróciła wraz z niedawnymi protestami Strajku Kobiet. Zwolennicy tego pomysłu wysyłają e-maile do Rady Miasta w tej sprawie. Przeciwko protestują środowiska prawicowe, które włączyły się do akcji #Dmowskizostaje.
Po posiedzeniu Komisji Nazewnictwa #RadaWarszawy, na którym z @FrackowiakFilip twardo broniliśmy #RondoDmowskiego przed zakusami skrajnej lewicy, radni czekają na pisemne głosy w sprawie. Zachęcam do wysyłania swoich opinii. Przeciwnicy Dmowskiego już to robią. #DmowskiZostaje
List w imieniu grupy organizacji pozarządowych wystosowała Fundacja Polska Zwycięska, popularyzująca wiedzę o wojnie polsko-bolszewickiej. Jak czytamy w podpisanym przez m.in. środowiska narodowe (warszawska Młodzież Wszechpolska, ONR, Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, Straż Narodowa) apelu:
Roman Dmowski zasługuje na to, by być patronem ronda w warszawskim Śródmieściu. Usunięcie ojca Narodowej Demokracji z stołecznej przestrzeni publicznej będzie aktem dalszego dzielenia Polaków, gdyż duża część mieszkańców Warszawy przyjmie ten fakt z oburzeniem.
Sygnatariusze podkreślają, że ruch narodowo-demokratyczny był obok ruchu ludowego i socjalistycznego jednym z głównych nurtów w Polsce przy jej odrodzeniu, w okresie międzywojennym i w czasie II wojny światowej. Przeciwstawienie praw kobiet jednemu z ojców polskiej niepodległości jest zaś, jak zauważają, niewłaściwe, gdyż to z list narodowców do polskiego Sejmu wprowadzany był największy odsetek posłanek.
Federacja Stowarzyszeń Weteranów i Sukcesorów Walk o Niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej, Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych oraz inne organizacje podpisane pod listem do Rady m. st. Warszawy zaproponowały alternatywny sposób docenienia kobiet:
Wśród nazw ulic w Śródmieściu znajduje się bolszewicki kolaborant, Józef Lewartowski, proponujemy zmianę nazwy niniejszej ulicy na ulicę Ochotniczej Legii Kobiet, by w ten sposób uczcić kobiety, które w 1920 roku broniły Warszawę przed Armią Czerwoną.
O inicjatywie w obronie utrzymania nazwy ronda Dmowskiego mówił na antenie Radia WNET Michał Szymański, prezes Fundacji Polski Zwycięskiej. Wskazał, że 18 marca warszawscy radni będą decydować, czy śródmiejskie rondo ma przybrać nową nazwę – Praw Kobiet. Według gościa Poranka Wnet sprawa wynika z walki na polu polityki historycznej, która się obecnie odbywa w wielu krajach świata Zachodu. Przykładem jest ruch BLM. Szymański zauważył, że wiele organizacji sprzeciwiło się pomysłowi postępowych środowisk. Dodał, że wśród sygnatariuszy listy są organizacje młodzieżowe jak Młodzi dla Polski i Studenci dla Rzeczypospolitej. Poza środowiskami narodowymi są także konserwatywno-liberalne jak Stowarzyszenie KoLiber.
Bo góry mogą się poruszyć i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość nad tobą (Iz 54,10)
W Uroczystość Świętej Rodziny 27 grudnia br. odszedł do Pana śp. Tadeusz Jurkowski.
Patriota, człowiek prawy, pracowity, wierny, dzielny, o bardzo szerokich zainteresowaniach i wszechstronnej wiedzy.
Od roku 1955 do 2005 mąż śp. Heleny (1031-2005). Ojciec czworga dzieci, dziadek 15 wnuków, pradziadek 21 prawnuków. Inżynier mechanik, projektant wielu budów i instalacji przemysłowych w Polsce i za granicą.
W dniu 90 urodzin | Fot. archiwum prywatne
Członek Armii Krajowej i Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Wiceprezes Ogólnopolskiego Środowiska Żołnierzy AK korpusu „Jodła”, kapitan Wojska Polskiego. Odznaczony Krzyżem AK, Krzyżem Zrzeszenia WiN, Krzyżem Partyzanckim, Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK, Medalem Pro Memoria, Medalem Pro Patria, Odznaką Akcji „Burza”, Odznaką Weterana Walk o Niepodległość i in. Po wojnie aż do lat siedemdziesiątych nękany przez służby bezpieczeństwa PRL.
Msza św. pogrzebowa śp. Tadeusza Jurkowskiego odbędzie się 4 stycznia (poniedziałek) o godz. 10.30 w kościele pw. św. Andrzeja Boboli w Warszawie, przy ul. Rakowieckiej 61. O godzinie 12.00 nastąpią obrzędy pogrzebowe na Cmentarzu Wolskim, kwatera 111, rz. 2, miejsce nr 9.
Niech aniołowie zaniosą go do raju i z Chrystusem Zmartwychwstałym ma radość wieczną!
Modlimy się i prosimy o pamięć i modlitwę za Zmarłego Tadeusza i za wszystkich, dla których Bóg, Honor i Ojczyzna były i są ważne.
Głupota i nonszalancja działają, niestety, po obu stronach. Bo jak oceniać pewne wyroki i decyzje prokuratury? Ratio, czyli rozum, nie ma tu nic do powiedzenia. Układy i opcje poglądowe, owszem.
ks. Zygmunt Zieliński
Obecnie lewicę – mowa o polskiej i to nie kojarzonej wyłącznie z partią stającą do wyborów – można bez obawy błędu włożyć do jednego worka z niemal całą opozycją totalną. Zmieszczą się w nim zarówno ta lewica Czarzastego i Biedronia, Platforma Obywatelska, jak i inne partie i partyjki istniejące i te będące in statu fieri.
Lewica nie ma zatem i nie może w tej sytuacji mieć jasnego programu mającego cechę wykonalności, ale musi mieć coś, co ją wewnętrznie łączy. Najbardziej czytelny będzie tu racjonalizm, a może raczej jego wykrzywiona postać zawężająca wszystko do ciasnego materializmu.
Od zawsze, z wyjątkiem średniowiecza, był to kierunek, mówiąc w sposób najprostszy, stawiający człowieka w miejsce Boga. A Objawienie miało i ma być zastąpione przez ratio, czyli rozum. Takie są założenia i teoretycznie nie można im nic zarzucić. Po prostu opcja, jak byśmy dziś powiedzieli, laicka. To ratio zastępuje w tym układzie wiarę, ale obiecuje więcej niż ona, bo zapewnia, iż zdolne jest zgłębić istotę świata i człowieka. Tak przesadny optymizm pada już w zetknięciu z rzeczywistością tu i teraz.
Pięknie to wszystko brzmi i mogłoby może zadowolić człowieka – choć nie na długo, bo w naturze ludzkiej jest głód absolutu – wszakże jest jedno „ale”, i to nie lada jakie. Owo ratio powinno wyjść z podręczników i studiów i udowodnić, że naprawdę działa. Z tym jest kłopot. Zobaczmy, jakie ma ono odsłony tu i teraz.
Oto wypowiedź osoby, która całe życie mieszkała w Rosji, zachowując swą polskość: „Do Polski już raczej nie pojadę. Proszę jednak zapisać, że tu, w Jarosławiu nad Wołgą, żyje taka »Babula«, która jest dumna z tego, że jest Polką i się tego nie wstydzi” (Marek A. Koprowski, Dziewczyny kresowe, Replika, 2017, s. 242). Pozostaje niejako w opozycji do wypowiedzi zamieszczonej niżej.
Bo oto jak sprawę polskości widzi Wojciech Mann: „My jesteśmy naprawdę spychani z dnia na dzień na jakieś marginesy. Ludzie wstydzą się, że mają polskie obywatelstwo. Ja mówię o ludziach rozumnych, takich, którzy kawałek świata widzieli”.
Też widziałem kawałek świata, a jakoś nikt mi się nie zwierzał ze swego zawstydzenia faktem posiadania obywatelstwa polskiego, spotkałem natomiast sporo osób, które o to obywatelstwo zabiegały. Słyszałem, że w Izraelu jest takich rocznie kilka tysięcy. I co na to Wojciech Mann?
Czy ludzi tych należy uznać za pozbawionych rozumu? A może to racjonaliści typu mannowskiego, czyli tacy, którzy marzą stale jeszcze o obywatelstwie PRL-u i rozum zastąpili dziwaczną nostalgią? A tacy, jak ta pani z Jarosławia: rozumni czy nierozumni? Ja myślę, że wstydzić się powinni tego, że są obywatelami polskimi ci, którzy w europarlamencie judzą przeciw Polsce, i ci, którzy takie głupstwa plotą, jak Wojciech Mann. (…)
Rozumny Polak, który według Manna wstydzi się obywatelstwa polskiego, winien jednak raczej wstydzić się swej przynależności do środowisk, które pragną gloryfikować hańbiącą przeszłość, upodlenie narodu okupowanego przez zewnętrznych i wewnętrznych wrogów, może przez ich własnych ojców. Czymże innym legitymuje się obecna Lewica?
Rzeczniczka Lewicy Razem Dorota Olko w rozmowie z Polską Agencją Prasową podkreśla, że „statut Razem mówi jasno, jesteśmy partią demokratycznej lewicy”. Nic to nie mówi albo tyle samo, co kiedyś: Polska Rzeczpospolita Ludowa.
A przecież była partyjna, lud był w jej agendach na ostatnim miejscu, najczęściej jako atrapa mająca zasłonić totalne rządy partii. Tym samym dla lewicy jest dziś demokracja.
(…) Jest u nas sporo wariatów i jeszcze więcej „racjonalistów”, którzy wszystko robią, by swoim racjonalizmem doprowadzić „ten kraj” do ruiny. Ale jest też wielu takich, którzy nie wstydzą się Polski ani jej obywatelstwa. Zawsze jednak wisi groźba jakiejś infekcji. Jednej czasowo, innej permanentnie. Należy pamiętać, jak zaraźliwa jest głupota. Póki naród się nią nie zainfekuje, wszystkie te dziwności, o których wyżej mowa, to tylko harmider głupio się bawiącej dzieciarni. Szkoda, że placem tych zabaw bywa parlament europejski, sejm, senat, ulica, media. Rozumny człowiek winien się wstydzić, że tak jest. Na tym właśnie polega rozumność, a nie na tym, co Wojciech Mann postrzega jako wstyd z posiadania polskiego obywatelstwa.
Cały artykuł ks. Zygmunta Zielińskiego pt. „Irracjonalizm racjonalistów” znajduje się na s. 7 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.
Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Jesteśmy w ogromnej potrzebie odbudowania narodowej pamięci, tej prawdziwej, bez kunktatorstwa, hipokryzji i prostackiej propagandy. Gdzie mowa jest prosta z Chrystusowym „tak”, tak” – „nie, nie”.
Dariusz Brożyniak
Polskie Zaduszki
Przemierzamy i w tym roku nasze cmentarze, wypełniając odwieczny chrześcijański obowiązek i głęboką potrzebę także słowiańskiej duszy. To jednakże rok jakże przykrej anonimowości, kiedy spod epidemicznych masek z trudem rozpoznajemy naszych bliskich, przyjaciół, sąsiadów, by wspólnie nad mogiłami odtworzyć obrazy życia tych, którzy nas kiedyś łączyli pokrewieństwem czy swym, z nami splecionym, losem. Tak nadzwyczajnego czasu nikt nam jak dotąd, w naszej tradycji, nie przekazał.
Spotykamy się na modlitwie pod krzyżami wspomnień naszych bezimiennych bohaterów, pod epitafiami powstańców listopadowych, styczniowych, wielkopolskich, śląskich, warszawskich, Golgoty Wschodu, Ofiar Komunizmu, Tragedii Smoleńskiej. Docieramy w końcu na Kwaterę „Ł” – Łączkę – i wtedy już wręcz musimy zastanowić się nad kondycją naszej zbolałej polskiej duszy. Dzięki odwadze i determinacji jednego człowieka wypełniliśmy swój prastary rycerski obowiązek, tak jeszcze sto lat temu najzupełniej oczywisty, i „poszliśmy po swoich”, zebrać naszych poległych z pola bitwy.
Profesor Szwagrzyk wydobył wszystkich trzystu, przeciskając się pomiędzy mogiłami ich katów, komunistycznych zbrodniarzy.
Czasem mógł kogoś wydobyć tylko „w połowie”, przeciętego koparką przygotowującą miejsce dla kolejnego komunistycznego kacyka; czasem pozostało już tylko przesiewać ziemię przemieszaną ze śmieciami, by dotrzeć choć do tych paru najdroższych nam kości „wypełniących” alejki „nowo zasłużonych”, przede wszystkim PRL-owskich wojskowych o najwyższych szarżach – majorów, pułkowników.
Żołnierzy Niezłomnych, tych XX-wiecznych rycerzy dumnej Polski, z całkowitą premedytacją potraktowano właśnie jak śmieci, podobnie jak ofiary przywiezione lat dziesięć temu z Rosji, które wspomina położony zupełnie nieopodal powązkowski pomnik tragedii smoleńskiej.
Na Łączce widać niezwykle wyraziście i drastycznie tę sowiecką więź w zbrodni i barbarzyńskim lekceważeniu nawet szczątków. Majora „Zaporę” i jego kilku podkomendnych „wciśnięto” do pojedynczej mogiły, zapewne wtłaczając i udeptując. Mieszano zwłoki jak popadnie, głowami i nogami naprzemiennie. Zrobili to ludzie, którzy całkowicie wyzuli się ze swej polskości. Przyjęli za swoją sowiecką metodę strzału w tył głowy, rozsadzającą twarz. W pełni skuteczną w zadaniu śmierci i ukryciu śladów zbrodni. Nierozpoznawalne zwłoki zagrzebane gdzieś pod murem nie były już groźne.
Żołnierski honor plutonu egzekucyjnego mógł się okazać niepewny dla zbrodniarzy. Do „Inki” nie chciano strzelać, ktoś jednak mógł się wygadać.
Dramat mokotowskich Żołnierzy Niezłomnych to nie była sama śmierć. To była świadomość, że zrobią to nie Niemcy, nie Sowieci, ale Polacy. I patrzą na to dziś z bezpośredniej wręcz bliskości swych grobów ludzie „bestie” – „Luna” Brystygierowa czy Aleksander Dreja. Nigdy nie ukarani, jak Jerzy Valuin, Śmietański, Różański i Humer.
Żyjący jeszcze, jak Jerzy Kędziora, mają się dobrze i rozsiewają nadal strach. Rodziny pomordowanych wolą nie udzielać wywiadów, boją się, jak za czasów, gdy cmentarne kwiaciarki donosiły do SB, zaszczuci do dziś. Odradza im się rozmowy z IPN, mają ciągle w pamięci, jak próbując jakoś łączyć się w swym cierpieniu w parafii na Starych Powązkach, musieli przeżyć śmierć zamordowanego ks. Stefana Niedzielaka. Resortowe „towarzystwo” ul. Kazimierzowskiej patrzyło krzywym okiem na „złe rzeczy” na Łączce, nawet grożąc tajemniczym telefonem wstrzymującym działania. Są osoby i instytucje, które zdecydowanie torpedowały prace na Łączce, nawet z samego środowiska IPN, podejmowały działania o wręcz wrogim charakterze, by później zabierać oficjalny głos na głównych uroczystościach. Przy pośpiesznym odsłanianiu Panteonu profesor Szwagrzyk stał zapomniany w tłumie, obserwując, jak politycy dziękują sami sobie.
Żołnierze Niezłomni mieli być bowiem na zawsze „wyklęci”, usunięci w niebyt w sposób celowy i systemowy. Nie mogło być grobów, by nie było bohaterów, lecz przede wszystkim wzorca. Ci ludzie pokazali, jak się walczy, jak się umiera, ale i jak się pięknie i odpowiedzialnie żyje. Rotmistrz Pilecki, dający przykład żołnierza i gospodarza dbającego o rodzinę, wspólnotę, stający bez wahania na wezwanie ojczyzny. Pułkownik Łukasz Konrad Ciepliński ps. Pług, piszący w więziennym grypsie:
„Widzisz Synku – z Mamusią modliliśmy się zawsze, byś wyrósł ku chwale idei Chrystusowej, na pożytek Ojczyźnie i nam na pociechę. W tych dniach mam zostać zamordowany przez komunistów za realizowanie ideałów, które Tobie w testamencie przekazuję. O moim życiu powie Tobie Mamusia, która zna mnie najlepiej. Będę umierał w wierze, że nie zawiedziesz nadziei w Tobie pokładanych”.
Niemalże cudem odnalezionych prawie 40 grypsów pułkownika stanowi poruszające świadectwo etosu Polski Walczącej.
70 lat temu nie przewidziano technik badań DNA, inaczej dla zbrodni, niemalże doskonałej, urządzono by krematoria. Bo tożsamość zbrodniarzy spod czerwonej gwiazdy i swastyki jest uderzająca. Tożsamość w ukrywaniu i zacieraniu śladów zbrodni. W zeszłym roku pod torami małej austriackiej stacyjki kolejowej Lungitz przy obozie Gusen III sytemu obozowego Mauthausen-Gusen odkryto całe pokłady ludzkich popiołów wymieszanych ze śmieciem. Znaleziono dziecięcy ząb, a skala znaleziska może być ogromna. Wydobyto symbolicznie pewną ilość popiołów i upamiętniono w pobliżu, bez określenia miejsca znaleziska i jakiejkolwiek informacji na funkcjonującej stacji. Pytanie, czy przywożono tą drogą jeszcze żywych ludzi, czy tylko popioły i skąd – nie jest szczególnie popularne. Ekipie profesora Szwagrzyka jeszcze parę lat temu usiłowano nałożyć gigantyczną karę za niezbędne usunięcie krzewów uniemożliwiających ekshumacje. Czerwona gwiazda i swastyka…
Czy zatem wypełni się wizja profesora trzeciej powązkowskiej bramy cmentarnej, Bramy Wyklętych – Straconych? Czy będzie można modlić się nad trumnami żołnierzy, z trumiennymi portretami, w podziemnych katakumbach – a więc tam, gdzie ich odnaleziono? Obecny „półkowy” Panteon jest bowiem zaprzeczeniem całej już współczesnej historii Łączki.
Najmłodsze pokolenie zaczadzone neomarksizmem musi otrzymać szansę ogarnięcia tej komunistycznej zbrodni w całym jej tragicznym, przewrotnym i perfidnym wymiarze, łącznie z dokonaną, wręcz pokoleniową, infamią i zemstą na rodzinach zamordowanych.
Musi dokonać się jednoznaczna i ostateczna demaskacja sloganu „komunizmu z ludzką twarzą”, kontynuacji zbrodni lat 40. i 50. na lata 80. i resentymentów trwających po dziś dzień już w wolnej Polsce.
Jesteśmy w ogromnej potrzebie odbudowania narodowej pamięci, tej prawdziwej, bez obciążenia kunktatorstwem, hipokryzją i prostacką propagandą. Gdzie mowa jest prosta z Chrystusowym „tak”, tak” – „nie, nie”. „Sprawiedliwość, nie zemsta” głosił publicznie polskojęzyczny Żyd, urodzony na rumuńskiej Bukowinie w Czerniowcach, lojalny obywatel Republiki Austrii – Szymon Wiesenthal. Nie możemy udawać, że nie widzimy rozwłóczonych, niepogrzebanych przez dekady po chrześcijańsku kości na kresach II Rzeczypospolitej, nie słyszeć, że najbardziej okrutni pacyfikatorzy powstania warszawskiego, ukraińskie jednostki SS „Nachtigall”, „broniły” Warszawy przed Armią Czerwoną (sic!), karygodnym zaniechaniem wspomagać tuszowanie austriackich zbrodni na Polakach w Austrii i niemieckich w Auschwitz.
Nie ma takiego drugiego miejsca w Europie, gdzie żyją obok siebie, jak gdyby nigdy nic, ofiary i ich bezkarni kaci, i to mieści się bezwstydnie w regule wolności i demokracji.
Słabość polskiego państwa jest żenująca w bezkarności konstytucją zabronionego propagowania komunizmu (Michał Nowicki, syn posłanki SLD Wandy Nowickiej) czy otwartego nawoływania do obalenia demokratycznego państwa siłą (Bartosz Kramek z Fundacji Otwarty Dialog). Ta permanentna, od 30 lat, socjologiczna schizofrenia doprowadza nas do coraz trudniej uleczalnej chronicznej społecznej choroby. Bezmiar polskiej ofiary krwi wymaga od każdego Polaka honorowego, z podniesionym czołem działania i żarliwej, szczerej, zaduszkowej modlitwy. Inaczej i nasze pokolenie wpisze się w ten najboleśniejszy dramat Żołnierzy Niezłomnych – Wyklętych – zdrady „swoich”!
Artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Polskie Zaduszki” znajduje się na s. 1 i 2 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.
Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
W uroczystości uczestniczył generał Jan Podhorski, 99-letni weteran wojny obronnej 1939 roku, żołnierz AK, powstaniec warszawski, członek Związku Jaszczurczego i Narodowych Sił Zbrojnych.
Andrzej Karczmarczyk
W 75 rocznicę powstania Narodowych Sił Zbrojnych Wielkopolskie Stowarzyszenie Upamiętniania Żołnierzy Wyklętych podjęło inicjatywę uhonorowania tej rocznicy, zapraszając na Mszę św. do kościoła Najświętszego Zbawiciela w Poznaniu w sobotę 19 września 2020 r.
Mszę poprzedziło odczytanie Apelu Poległych, a liturgię sprawował i homilię wygłosił ks. Leonard Poloch, kapłan silnie związany z Żołnierzami Wyklętymi i kombatantami Armii Krajowej – jest ich kapelanem – oraz wszelkimi organizacjami patriotycznymi.
Generał Jan Podhorski przemawiający pod tablicami pamiątkowymi przy kościele oo. Dominikanów | Fot. A. Karczmarczyk
Na zakończenie homilii, która była tematycznie związana z odczytaną ewangelią, kapłan podziękował braciom z Narodowych Sił Zbrojnych, którzy na ołtarzu Ojczyzny z miłości dla Niej złożyli ofiarę z siebie, i polecił ich Miłosiernemu Bogu. A żyjących polecił Bożej Matce, by tu, na ziemi, otoczyła ich opieką, a szczególnie weterana wojny obronnej 1939 r., żołnierza Armii Krajowej, powstańca warszawskiego, członka Związku Jaszczurczego i Narodowych Sił Zbrojnych – generała Jana Podhorskiego.
Po zakończeniu Mszy św. wręczono kwiaty 99-letniemu generałowi Podhorskiemu, po czym uczestnicy udali się ulicami Poznania do krużganków kościoła oo. Dominikanów, by pod tablicami pamiątkowymi złożyć kwiaty i zapalić znicze.
Mimo swoich prawie stu lat i chorych nóg, pan generał Podhorski na stojąco zwrócił się do zebranych. Powiedział m.in.: „Dumny jestem, że słabo chodząc, tę ostatnią moją Mszę kombatancką mogę tutaj zakończyć, złożeniem wieńca pod tablicami ostatnich dowódców z naszego poboru, w tym z wojny 1939–1945. Cieszę się, że tak zakończyliśmy początek tego wieku”.
Po uroczystościach członkowie Poznańskiego Klubu Gazety Polskiej udali się na ulicę Grottgera pod dom, w którym mieszkał ostatni komendant Narodowych Sił Zbrojnych, Stanisław Kasznica, który zginął strzałem w tył głowy w więzieniu na Mokotowie z rąk oprawców z UB. Tam pod pamiątkową tablicą złożyli kwiaty i zapalili znicz.
Informacja Andrzeja Karczmarczyka pt. „Upamiętnienie 75 rocznicy powstania NSZ” znajduje się na s. 2 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 76/2020.
Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.