Zmarł Janusz Kamocki (2.08.1927 – 22.10.2021) – opozycjonista i więzień polityczny PRL, patriota aktywny do końca życia

Śpieszmy się uhonorować wielkich; ostatni z nich odchodzą na wieczną służbę! Niezłomnego patriotę żegnają środowiska opozycji demokratycznej, Polonii zagranicznej, repatrianci i wszyscy patrioci.

Bukowski: Gadżijew, który był jednym z faworytów, grał niechlujnie i był stremowany

Stanisław Bukowski opowiada na temat kolejnych zmagań największych światowych pianistów na XVIII Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina.

W środę 20 października odbywa się finał Konkursu Chopinowskiego. Przed warszawską filharmonią już od godz. piątej rano obserwujemy kolejkę, która z niecierpliwością oczekuje na otwarcie kas biletowych. Wejściówek jest zaledwie trzydzieści pięć. Stanisław Bukowski rozmawia z Karolem Radziwonowiczem o wczorajszych występach znakomitych pianistów. Eksperci zaczynają od występu ich uprzedniego faworyta, Aleksandra Gadżijewa, który dla obu komentatorów okazał się dużym rozczarowaniem:

Jako pierwszy wystąpił Gadżijew. Według mnie grał niechlujnie, był stremowany – komentuje Stanisław Bukowski.

Karol Radziwonowicz zaznacza, że wszyscy występujący pianiści zdradzali oznaki ogromnego stresu gdyż jest to już czwarty, finałowy etap. Znawca przyznaje, że bardzo wyczekiwał występu Gadżijewa, lecz nie okazał się on tak wielką przyjemnością jak zapowiadano:

Ni mogłem oderwać się od myśli, że on jest bardzo zdenerwowany, stąd wszystkie wyskoki – dodaje Karol Radziwonowicz.

Goście audycji dotykają również tematu silnych emocji, które towarzyszyły wczoraj uczestnikom konkursu. Jak podkreśla Karol Radziwonowicz, w finałowym etapie kompetycji uczestnicy są świadomi, że tylko jeden spośród nich osiągnie sławę i renomę na całym świecie:

To, że będziemy znani i będziemy koncertować na całym świecie, to dotyczy tylko pierwszej nagrody – podkreśla rozmówca Stanisława Bukowskiego.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Wiśniewski: Wystawa „Sztukmistrz. Norwid – rysunki” przedstawia poetę jakiego nie znamy

Ekspozycja zawiera kilkadziesiąt spośród ponad pięciuset szkiców i kilkudziesięciu rycin znajdujących się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, Biblioteki Kórnickiej PAN oraz Biblioteki Narodowej.

Dyrektor Narodowego Centrum Kultury, dr hab. Rafał Wiśniewski, opowiada o niecodziennej wystawie w Kordegardzie – „Sztukmistrz. Norwid”. Jest to wystawa rysunków i grafik Cypriana Norwida, wybitnego poety i literackiego patrona roku.

To wystawa Norwida, którego nie znamy. Norwida z rysunków, z grafik, z akwareli, a w szczególności z prac, które nie były wcześniej wystawiane – podkreśla nasz gość.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego opowiada o procesie konstruowania ekspozycji, w tym pozyskiwania zbiorów z różnych ośrodków kultury. Jak zaznacza gość porannej audycji, powodem powrotu do tematu Norwida jest dwusetna rocznica urodzin mistrza:

Ostatnio była prezentowana dwadzieścia lat temu. Teraz z okazji urodzin mistrza mistrzów, czwartego Romantyka przypominamy od strony nieoczywistej – dodaje dr hab Rafał Wiśniewski.

Ponadto, dr hab Rafał Wiśniewski zachęca słuchaczy Radia WNET do sięgnięcia i przypomnienia sobie dzieł Cypriana Kamila Norwida oraz do zerknięcia na nowości wydawnicze związane z postacią romantycznego poety. Gość audycji mówi również o kolejnej edycji Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa:

Przypominamy, że rozpoczęła się druga edycja Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa. Wszystkich, którzy kochają książkę i czytelnictwo zachęcamy aby się z nią zapoznali – mówi dr hab Rafał Wiśniewski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Bukowski o Konkursie Chopinowskim: Chińczycy wcale nie trzymają się tak mocno

Nasz gość komentuje ostatnie dni XVIII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. Ekspert zwraca też uwagę na chińskich pianistów, którzy nieco zawiedli oczekiwania publiczności.

We wtorkowym „Poranku WNET” Stanisław Bukowski opowiada o ostatnich wystąpieniach tegorocznego Konkursu Chopinowskiego. Zawody niebawem dobiegają końca. Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego, jak codziennie, komentuje występy doskonałych muzyków:

Mam już swoich faworytów. Pierwsza grała Michelle Candotti (Włochy). (…) Bardzo ładna gra, niewielkie zastrzeżenia do dźwięku – przyznaje nasz gość.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego omawia po kolei wady i zalety gry każdego z występujących pianistów. Dziennikarz i znawca muzyki analizuje również poszczególne reprezentacje pianistów z poszczególnych krajów. Zdaniem gościa porannej audycji, w tym roku podczas rozmaitych konkursów pianistycznych prezentuje się wyjątkowo wielu Włochów:

Ostatnio w konkursach jest dużo Włochów, to się rzadko zdarza. (…) A Chińczycy wcale nie trzymają się tak mocno – stwierdza Stanisław Bukowski.

Nasz gość mówi również o stylu nauczania Fryderyka Chopina. Wielki romantyczny fortepianista był wymagający:

Wbrew opiniom to nie był to specjalnie przyjemny i przyjacielski człowiek. On traktował swoich uczniów, a szczególnie uczennice po ojcowsku, ale gdy wyczuł duży talent był wymagający – podkreśla Stanisław Bukowski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Bukowski: wszystko wskazuje, że Szymon Nehring jest na fali wznoszącej

Do drugiego etapu konkursu chopinowskiego przeszło 45 uczestników spośród 14 krajów. Aż dziewięciu pianistów pochodzi z Polski.

Stanisław Bukowski relacjonuje przebieg drugiego etapu XVIII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. Do kolejnej konkurencji zakwalifikowało się aż 45 uczestników reprezentujących 14 krajów, w tym dziewięciu Polaków. Spośród nich, w opinii naszego gościa, wyróżnia się Szymon Nehring:

Wszystko wskazuje, że Szymon Nehring jest na fali wznoszącej – komentuje Stanisław Bukowski.

Jak podkreśla nasz gość, konkurs chopinowski cieszy się w tym roku ogromną popularnością. Stanisław Bukowski podkreśla, że wszystkie bilety na wydarzenie zostały wyprzedane:

Te tłumy, wypełniona szczelnie całą sala Filharmonii Narodowej. Pewnie gdyby ludzie mogli to siedzieliby również i na schodach filharmonii, jak to kiedyś było w latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych – relacjonuje dziennikarz.

Zdaniem rozmówcy Krzysztofa Skowrońskiego poziom konkursu chopinowskiego jest coraz wyższy. Jak dodaje gość porannej audycji, nie wypada również mówić o technice, ponieważ każdy z uczestników chopinowskich zmagać opanował ją do perfekcji. Z drugiej strony, Stanisław Bukowski twierdzi, iż konkurującym pianistom zdarzyły się drobne wpadki:

Szczególnie zwróciłem na to uwagę w drugim etapie. Zdarzają się wpadki, nie trafia się w klawisze. (…) To się słyszy – przyznaje.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!

N.N.

Prawdziwe wyzwania przed nami. Jak obronić naszą niepodległość (2) / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Maski spadły z twarzy rzekomo zatroskanych o stan naszego państwa polityków KO i Lewicy. Już wszystkim jest wiadome, że oni i ich zwolennicy nie chcą, by polski naród niezależnie stanowił o sobie.

Czwartkowe orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego jednoznacznie podkreśliło wyższość polskiej Konstytucji nad pseudoprawnymi, ideologicznymi uzurpacjami Komisji Europejskiej. To orzeczenie nie mogło być inne, skoro najwyższy polski akt prawny (wg niektórych OTUA) tak właśnie stanowi.

Nagle zniknęli gdzieś wszyscy jej obrońcy. Kon-sty-tu-cja! Kon-sty-tu-cja! – skandowali jeszcze niedawno. Teraz wrzeszczą, że Polska ma prawo tylko ulegać i podporządkowywać się Brukseli. Być posłuszna zewnętrznym interesom i nic poza tym.

Bardzo dobrze się stało. Wbrew pozorom i postanowienie TK, i wrzask opozycji mogą się jedynie przysłużyć polskim interesom. Przede wszystkim porządkują polską scenę polityczną. Bo chociaż myślimy zwykle, że ta scena jest od dawna uporządkowana i wręcz zabetonowana, to do niedawna była celowo zabagniona i mętna.

Po to, żeby łatwiej było ogłupić i złowić nie do końca swoich sympatyków.

Maski spadły z twarzy rzekomo zatroskanych o stan naszego państwa polityków Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. Opadły z twarzy Donalda Tuska i Leszka Millera. Już wszystkim od wczoraj jest wiadome, że oni i ich zwolennicy nie chcą niezależności polskiego narodu w stanowieniu o sobie. I w imię interesów własnych – ideologicznych i finansowych – chcą pełnego podporządkowania brukselskiej biurokracji. A w rzeczywistości interesom Wielkich Niemiec.

Nie bez przyczyny atak KE na polską niepodległość ma miejsce właśnie teraz. Po wycofaniu się Stanów Zjednoczonych z poparcia dla Polski i Europy Środkowej (po przegranej Donalda Trumpa) Niemcy dostali wolną rękę w Europie dla zaprowadzenia swojego porządku. Z jednej strony oni, a z drugiej Rosjanie.

Lewicowa administracja Joe’ego Bidena poświęciła nas w imię własnych ideologicznych mrzonek. Dlatego, łamiąc wszelkie standardy prawne i wspólnotowe (cokolwiek miałoby to znaczyć), gaz popłynie za chwilę Nord Stream 2. W interesie Niemiec i Rosji. To dlatego właśnie teraz strzelano do polskich pograniczników z białoruskiej strony. A sam prezydent Łukaszenka udzielił stosownej wykładni na temat Polski w wywiadzie dla CNN. Koordynacja.

Wszystkich formalistów chcę uspokoić. Nikt nie wkroczy w nasze granice i nie wcieli nas do swojego państwa. Nie będziemy jedynie mogli o sobie stanowić. Polskie, ustanawiane w Brukseli prawo będzie uniemożliwiać budowę silnego, dobrze zarządzanego państwa. A polscy obywatele będą mieli gorsze możliwości rozwoju osobistego i własnych firm niż obywatele Niemiec. Dlaczego?

Niemcy już przerobili lekcję fizycznego zajęcia Polski. Nie myślę tu o II wojnie światowej, ale o rozbiorach. Pomimo wcielenia Wielkopolski, pomimo Hakaty i Drang nach Osten, Polacy w zaborze pruskim wygrali rywalizację gospodarczą i cywilizacyjną. Z jednego prostego powodu – Polacy jako obywatele Prus mogli korzystać z tych samych praw, jak Niemcy.

Obecny bój Niemieckiej Komisji Europejskiej właśnie o to się toczy. Nie możemy mieć takich samych praw, jak Niemcy. Bo wygralibyśmy europejską rywalizację. Dlatego ich prawo jest nadrzędne nad wytycznymi KE. Nasze prawo musi tym wytycznym podlegać. A wytyczne dla Polski będą zawsze takie same. Komisja będzie z niepokojem reagować na każdą próbę usprawnienia polskiego wymiaru sprawiedliwości. Poprawienia naszej konkurencyjności względem Niemiec i garstki państw zachodu Europy pod nie podpiętych.

Niemcom opłaca się popierać polskie państwo z dykty. Dlatego ich koncernom pozwala się korumpować naszych zarządców gospodarką. I posiadać rezerwuar taniej siły roboczej pod bokiem. A wysługującym się ich interesom polskim politykom zapewniać wysokie stanowiska i pensje europejskie.

Ale to wszystko przecież wiemy. Jak z tego wybrnąć?, oto jest pytanie.

Pomni doświadczenia konfederacji barskiej i targowicy, gdzie podłość, zdrada i zaprzaństwo polskich interesów przemieszane były ze szlachetnością, patriotyzmem i poświęceniem, zastanówmy się nad powyższym pytaniem.

Po pierwsze, w nawiązaniu do tekstu sprzed tygodnia, gdzie udowodniłem, że państwo polskie w 75% zaniża wartość swoich obywateli, musimy postawić na upodmiotowienie Polaków w ich własnej ojczyźnie. Wyeliminować każdy niesprawiedliwy przepis prawny dyskryminujący polskiego obywatela w jego państwie.

Na wzór I Rzeczypospolitej musimy przekształcić obecne wrogie Polakom państwo w ich państwo obywatelskie. Bo nie może być tak, że Polacy wolą prowadzić biznes za granicą (na przykład w Anglii lub Niemczech). Bo jest tam łatwiej, prościej i bardziej opłacalnie. W ten sposób tracimy polską młodzież.

Nie bez powodu Niemcy w Wielkopolsce tak szybko się polonizowali. I w trzecim pokoleniu, czasem w drugim, walczyli o Polskę. Czynili tak w obronie swojej prywatnej wolności, gospodarczej i indywidualnej.

Po drugie, skoro tak ładnie spolaryzowała nam się scena polityczna i obywatelska, wykorzystajmy ten moment. Zawiążmy stronnictwo patriotyczne, niepisowskie i nielewicowe, i nieetatystyczne. Ale prawicowe, patriotyczne i wolnościowe. Mariana Banasia wyznaczam na przyszłego prezydenta, a mecenasa Jerzego Kwaśniewskiego na przyszłego premiera tego obozu. Oczywiście Jan „warto rozmawiać” Pospieszalski zostanie prezesem TVP. Tylko w ten sposób wyłuskamy wszystkich prawych i patriotycznych Polaków, serdecznych przeciwników Prawa i Sprawiedliwości, którzy na tak długo dali się zwieść gładkim gadkom przeciwników naszej niepodległości.

Jan Azja Kowalski

PS Aha, dla siebie rezerwuję stanowisko wiecznego, niezależnego malkontenta. Za darmo 😀

Bukowski o eliminacjach Konkursu Chopinowskiego: Azjaci grają idealnie jeżeli chodzi o technikę. Problemem jest dźwięk

Stanisław Bukowski komentuje niuanse XVIII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina.

W wywiadzie z redaktorem Krzysztofem Skowroński dziennikarz i muzyk, Stanisław Bukowski relacjonuje ostatni dzień pierwszego etapu eliminacji do XVIII edycji. Nasz gość zwraca uwagę na niespodziewaną sporą frekwencję już na początkowym etapie wydarzenia:

Pełno ludzi. W poprzednich edycjach nie przypominam sobie żeby przychodziło tak wiele osób – zaznacza Stanisław Bukowski.

Nasz gość przybliża słuchaczom atmosferę panującą na widowni Filharmonii Warszawskiej, gdzie odbywa się główna kompetycja. Stanisław Bukowski zajmuje miejsce tuż za jury i dzięki temu może obserwować jak reagują oceniający. Jak wskazuje dziennikarz, w składzie jury zasiadają z reguły czynni pianiści:

Na ogół są to koncertujący pianiści. Najstarszy z nich to Adam Harasiewicz, czyli zwycięzca konkursu z 1955 r. – przytacza.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego pochyla się także nad kwestią potencjalnego zwycięzcy konkursu. Zdaniem dziennikarza przybyli z Azji pianiści posiadają znakomite przygotowanie techniczne, natomiast ważne są jeszcze inne czynniki:

Chińczycy, Japończycy, Koreańczycy grają idealnie jeżeli chodzi o technikę. Problemem jest dźwięk, różnego typu sprawy, których przeciętny słuchacz nie analizuje – podkreśla nasz gość.

Stanisław Bukowski nie chce prognozować kto może być ostatecznym zwycięzcą XVIII edycji prestiżowego konkursu. Według dziennikarza i muzyka kwestia percepcji poszczególnych wykonań jest subiektywna. Jednakże jak zaznacza, warto przyglądać się bacznie polskim pianistom:

Wszystko zależy od osobistego odbioru. (…) Jestem zwolennikiem teorii, że my mamy wdrukowanego Chopina w podświadomość i w świadomość. Wszystkie utwory znamy na ogół – nawet jeżeli nie wiemy dokładnie co to za utwór czy gatunek – mówi Stanisław Bukowski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Malarstwo, rysunek, rzeźba… To wszystko jest nam znane. Ale czy znana jest nam sztuka witrażu?

Wawel, Muzeum Narodowe, Sukiennice, Kościół Mariacki – to obiekty, które każdy zwiedza podczas pobytu w Krakowie. Ale czy ktoś z nas wybrał się do Pracowni i Muzeum Witrażu?

Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Podczas pobytu w Krakowie każdy z nas pragnie zwiedzić najbardziej znane miejsca turystyczne, które zachwycają swym pięknem i monumentalnością. Tak jest w przypadku Kościoła Mariackiego, którego wnętrze aż kipi z przepychu, czy Katedry Wawelskiej, gdzie różnorodność stylów poszczególnych naw łączy się z wędrówką ku kolebce historii Polski. Jednakże przemierzając ulice drugiej stolicy naszego kraju warto również wspomnieć o miejscu, w którym poznamy sztukę wytwarzania piękna we szkle. Chodzi o Pracownię i Muzeum Witrażu.

Podążając za uchwyceniem piękna w Krakowie dążymy do wielkiego budynku przy alejach 3 Maja. Tam znajduje się Muzeum Narodowe. Dosłownie kilkaset metrów dalej, gdyż przy alei Zygmunta Krasińskiego 23, w starej kamienicy – została bowiem wzniesiona w 1908 r. z inicjatywy Stanisława Gabriela Żeleńskiego (brata sławnego tłumacza i pisarza Tadeusza „Boya” Żeleńskiego) – znajduje się Muzeum Witrażu. To miejsce, które nie tylko może kojarzyć się ze sztuką kościelnych witraży, ale nade wszystko z placówką przedstawiającą dzieła o świeckim charakterze.

Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Co możemy uświadczyć przy kamienicy, która jest ewenementem na skalę światową, gdyż zachował się w niej oryginalny wystrój i układ wnętrz? Nade wszystko atmosferę, która oddaje klimat pracowni z początków XX wieku. Z powodu pierwszej jak i drugiej wojny światowej takich miejsc nie ma na mapie naszego kraju jak na lekarstwo. Wobec czego sama architektura i historia budynku zachęcają nas do odwiedzenia tej placówki. Ale to tylko przedsmak tego, co uświadczymy wewnątrz. Albowiem jest to miejsce jest nietuzinkowe. Tak jak w przypadku muzeów dobrze wiemy, czego możemy się spodziewać, tak w tym wypadku będziemy mile zaskoczeni. Czeka nas bowiem podróż po nieznanym większości świecie sztuce projektowania piękna na szkle.

Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Ciekawskiego gościa, który pragnie poznać sztukę witrażu, oprowadzi pracownik wyjaśniający mu meandry tej, jakby się miało zdawać, sakralnej kultury. Przedstawi techniki tworzenia witraży. Zdawać by się miało, że jest to sztuka dość prosta. Wszakże pocięcie kawałków produktu, który wymyślili starożytni Rzymianie, i poukładanie tychże komponentów w całość, wydaje się czymś łatwym. Nic bardziej mylnego! Samo cięcie tafli szkła wymaga wielkiego doświadczenia, a modelowanie ołowianych ramek jest fachem nader trudnym. Każda z technik w muzeum zostaje przedstawiona przez przewodnika, co nie raz wprawia w zdziwienie miłośników kultury. Sztuka bowiem tworzenia witraży wymaga niezwykłej precyzji i skupienia. W dzisiejszym świecie, który jest ekstremalnie szybki, może to przyprawić o zawrót głowy. Jeszcze większego podziwu doznajemy, kiedy jesteśmy świadkami tworzenia się szklanej, lecz nie kruchej, sztuki.

Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Będąc w muzeum, jesteśmy w pracowni, pośród artystów, którzy codziennie przykładają się, aby dzieło zostało stworzone. Spotykamy pracowników oczyszczających ramki z fugi, mistrzów malujących obrazy na szkle czy te osoby, które z dokładnością księgowych zajmują się „buchalterią” wycinania kolorowego szkła. Ono za kilka tygodni będzie cieszyć nasze oczy spójną kompozycją. Wcześniej jednak jest preparowane przez artystów pracowni. Ten akcent położony na rzemieślniczą tudzież artystyczną część tworzenia witrażu jest uwypuklony podczas zwiedzania warsztatu przy alei Zygmunta Krasińskiego 23 w Krakowie. I jest to doświadczeniem przepysznym, gdyż możemy doznać kontaktu z trudem wykształcania się sztuki. Ileż razy byliśmy w kościołach, gdzie mnogość witraży aż przytłacza, i spoglądaliśmy na te kolorowe szkła galopem. Przedstawiona nam pracownia sprawia, iż zaczniemy spoglądać na witraże czulej, z refleksją, bo poznajemy ilość pracy włożoną w powstawanie malowideł, które by nie istniały, gdyby nie światło solarni. Słońce bowiem sprawia, że sztuka witrażu jawi nam się w tak okazałej formie.

Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Przemierzywszy pracownię, zostajemy skierowani do muzeum witrażu. Prace, które się tam znajdują sięgają dziesiątek lat. A dzieła artystyczne są zaprojektowane między innymi przez Stefana Matejkę, Stanisława Wyspiańskiego czy Józefa Mehoffera. Przedstawione w ciemnicy witraże, ukazują za pomocą świetlanych ekspozycji swoje chromy. Barwność ekspozycji w pomieszczeniach pełnych nokturnu sprawia, iż jesteśmy świadkami dzieł o niespotykanej gamie tonacji tudzież kolorytu.

Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Trzeba zwrócić uwagę na projekt Pracowni i Muzeum, który nosi nazwę „W budowie”. Cykl witraży przedstawia prace, które nigdy nie powstały, a były jedynie zaprojektowane. „Apollo” i „Polonia” Wyspiańskiego są zrealizowanymi dziełami, które możemy ujrzeć w muzeum. Obecnie pracownia tworzy witraż profesora Schreitera. Sam artysta z entuzjazmem odniósł się do pomysłu, który lata temu miał „zawisnąć” w katedrze koronacyjnej we Frankfurcie. Przez trudną historię nie powstał. Dziś jednak będzie ukończony w krakowskiej pracowni.

Pracownia i Muzeum Witrażu w Krakowie to punkt, który zachwyca swą nietuzinkową formą przedstawienia sztuki we szkle. Zapewne niejeden Krakowianin czy turysta maszerował aleją Zygmunta Krasińskiego i nie zdawał sobie sprawy, iż w jednej ze starych kamienic znajduje się świat witraży. Mamy nadzieję, że przechadzając się krakowskimi trotuarami ktoś zajdzie do pracowni, która za sprawą szkła i światła zeszkli oczy na sztukę malowania we szkle i da światło umysłowi pragnącemu pojąć witraż, którego początki sięgają nie czasów kamienicy z 1908 r., ale X wieku.

 

K.T.

Relacja z wyprawy po Besarabii. Bobołowicz: Pojechaliśmy tropem Adama Mickiewicza

Dziennikarze Radia WNET komentują pierwsze dni swojej podróży po ukraińskiej i mołdawskiej Besarabii. Ekipa ruszyła śladem polskiego wieszcza odwiedzając m.in. stepy akermańskie.

Paweł Bobołowicz, Lech Rustecki i Dmytro Antoniuk opowiadają o swojej wyprawie po dawnej Besarabii. Ekipa Radia WNET penetruje m.in. stepy akermańskie i tarutyńskie. Dziennikarze odkrywają wiele miejscowości, o których, wydawało by się, że świat zapomniał:

Trafiliśmy do obszaru, który stanowi część Besarabii ukraińskiej i Obwodu Odeskiego ponad 700 km od ukraińskiej stolicy – mówi Paweł Bobołowicz.

Jak zaznacza rozmówca Magdaleny Uchaniuk, wyjątkowa podróż odbywa się śladem polskiego wieszcza, Adama Mickiewicza. Dziennikarze Radia WNET mieli okazje zobaczyć na własne oczy m.in. bohatera pierwszego spośród cyklu „Sonetów Krymskich” Mickiewicza – stepy akermańskie:

Z Odessy ruszyliśmy przez stepy akermańskie do miejscowości, która nazywa się Frumuszykanowa. W ten sposób trafiliśmy do mołdawskiej części Besarabii – relacjonuje nasz korespondent.

Jednakże, jak dodaje współpracownik redakcji Radia WNET, Dmytro Antoniuk, Besarabia to nie tylko urokliwa i pobudzająca wyobraźnię przyroda. Jak zaznacza nasz gość, miejscowość w której przebywają nasi dziennikarze była przestrzenią trudnej historii:

Frumuszykanowa to miejscowość, która była zniszczona w 1946 r. Sowieci zrobili tu poligon – dodaje Dmytro Antoniuk.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Jerzy Targalski (Józef Darski) – człowiek walki, wielkiej wiedzy, władający wieloma językami, o ogromnym poczuciu humoru

A jeśli komu droga otwarta do nieba, Tym, co służą ojczyźnie. Wątpić nie potrzeba, Że co im zazdrość ujmie, Bóg nagradzać będzie, A cnota kiedykolwiek miejsce swe osiądzie. (Jan Kochanowski)