W wielkim zrywie polskiej stolicy brali udział przedstawiciele 18 innych niż polski narodów, min. Węgrzy, Słowacy, Francuzi, Gruzini, Belgowie, Holendrzy i Grecy. Nie zapominajmy o dwojgu Irlandczyków
Eileen Frances Short-Garlińska (ur. 1 kwietnia 1912 w Liverpoolu, zm. 26 marca 1990 w Londynie) – tłumaczka dokumentów polskiej Delegatury Rządu na Kraj, sanitariuszka w powstaniu warszawskim, nauczycielka angielskiego. W Polsce od 1935 roku.
W 1943 roku jej mąż został aresztowany i trafił do Auschwitz. Wkrótce potem sama Eilen przeszła rewizję gestapo, ale dzięki neutralności Irlandii uniknęła aresztowania. Pozostała sama w okupowanej Warszawie, otoczona z jednej strony nieufnością, ale z drugiej strony pod opieką organizacji muszkieterowie, do której należał jej mąż. Z ich pomocą przekazywała paczki do Auschwitz, starając się nawet uzyskać od gestapo jego zwolnienie, ryzykując własnym życiem.
Gdy wybuchło powstanie warszawskie, została sanitariuszką w Zgrupowaniu „Kryska” na Powiślu. Po wojnie trafiła do Londynu i pracowała dla rządu RP na uchodźstwie. Zmarła w 1990 r.
Tablica poświęcona Eileen Frances Short-Garlińskiej, katedra polowa Wojska Polskiego w Warszawie / Fot. Maria Weronika Kmoch, CC0 1.0, Wikimedia CommonsGrób Eileen Frances Short-Garlińskiej na cmentarzu Gunnersby w Londynie / Fot. Irid Escent, CC 2.0, Wikimedia Commons
Kenneth James Ashmore, lekarz, żołnierz, lotnik i bohater. Oto drugi irlandzki bohater powstania warszawskiego. Numer służbowy 1796373, urodzony w Dublinie, gdzie studiował medycynę w Trinity College. W kwietniu 1943 roku, jako irlandzki ochotnik, wstąpił do RAF-u Royal Air Force.
Zginął w nocy z 4 na 5 sierpnia 1944 r., gdy jego samolot, który przewoził dostawy do zrzutu nad walczącą Warszawą, został zestrzelony nad Polską.
Pośmiertnie odznaczony Medalem Gwiazdy 1939-1945, Medalem Obrony 1939-1945 i Medalem Wojennym. Jemu i sześciu innym członkom załogi, przyznano także polski Krzyż Walecznych, najwyższe odznaczenie za odwagę w walce o wyzwolenie Polski.
Kenneth James Ashmore w otoczeniu kolegów ze swojej załogi. Fotografia ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego.
Powstanie Warszawskie, ulica Marszałkowska / Wikimedia Commons
Nie jest tajemnicą, że w Powstaniu Warszawskim walczyły osoby o absolutnie przeróżnych profesjach. W okopach można było znaleźć także polskich sportowców.
Wielu z nich miało wcześniej doświadczenie olimpijskie. Niektórzy swoje kariery kontynuowali w wojsku, przez co walka w powstaniu była dla nich oczywista. Inni zostali ściągnięci do walki z bieżni i boisk. Jeszcze inni specjalnie przylecieli do Warszawy, by walczyć o wolną Polskę. Oto historie niektórych z nich.
Generał sportsmen
Swoje doświadczenie sportowe miała osoba, od której wszystko się zaczęło. Tadeusz Komorowski, ps. „Bór” w okresie powstania był Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych. To on podjął decyzję, która poskutkowała wybuchem powstania. Niewielu jednak wie, że były premier RP na uchodźstwie uprawiał…jeździectwo. Wystąpił na igrzyskach olimpijskich w Paryżu w 1924 roku. Na imprezie w Berlinie w 1936 roku, już nie jako zawodnik, lecz jako kierownik ekipy jeździeckiej, wrócił do Polski ze srebrnym medalem. Warto dodać, że jeden z jego podopiecznych, Henryk Leliwa-Roycewicz, również brał udział 8 lat później w walkach powstańczych.
Tadeusz Bór-Komorowski/ Fot. własność publiczna
Fotograf olimpijczyk
Czy wiedzieliście, że powstańcy mieli swojego fotografa, który był także olimpijczykiem? Eugeniusz Lokajski ps. „Brok” nie dość, że był sprawny za obiektywem, to na dodatek całkiem daleko rzucał oszczepem. Był w tym mistrzem Polski. Zdobył również srebrny medal mistrzostw świata w pięcioboju. W trakcie okupacji przeprowadzał tajne zajęcia sportowe ukryte pod nazwą „Punkt mycia i kąpieli”. Podczas walk był oficerem łącznikowym kompanii „Koszta”. 30 sierpnia 1944 roku stał się jej dowódcą. Uprawniony do noszenia aparatu, dzięki któremu do dziś możemy oglądać zdjęcia ukazujące codzienne życie powstańcze.
Wymarsz patrolu sanitarnego Wojskowej Służby Kobiet AK na ulicy Moniuszki 9, dnia 5 sierpnia 1944/ Foto. Eugeniusz Lokajski/ własność publiczna
Polka z „ciętym językiem”
Najbardziej niesamowitą historią ze wszystkich może jednak pochwalić się Maria Kwaśniewska. Polska sportsmenka, tak jak wyżej wymienieni, również była uczestniczką igrzysk w Berlinie. Uczestniczyła w konkursie rzutu oszczepem, w którym wywalczyła brązowy medal, uznając wyższość dwóch zawodniczek III Rzeszy. I tu zaczyna się nieprawdopodobny splot wydarzeń.
Adolf Hitler po zawodach zaprosił zawodniczki ze wszystkich stopni podium, by osobiście pogratulować odniesionych sukcesów. Krąży historia, że przywódca zwrócił się do naszej reprezentantki słowami. „Gratuluję małej Polce”. Ona na to po niemiecku miała odpowiedzieć: „Wcale nie czuję się mniejsza od Pana”, uważając, że jest wyższa od Niemca. Polka pokazała również przykład odważnej postawy, gdy przy wręczeniu medali stanęła z rękoma spuszczonymi wzdłuż tułowia, gdy pozostałe zawodniczki uniosły ręce w geście nazistowskiego pozdrowienia.
Gwiazda Marii Kwaśniewskiej-Maleszewskiej w Alei Gwiazd sportu we Władysławowie / Fot. Lukasz2, Wikimedia Commons, CC0
Zdjęcie ratujące życie
Reprezentantka Polski otrzymała odbitkę zdjęcia z Hitlerem i swoimi konkurentkami. W późniejszej przyszłości okazało się niezbędne do ratowania ludzi. W 1944 roku powstał obóz przejściowy w Pruszkowie zwany Dulag 121, w którym umieszczano usuniętych ze stolicy warszawiaków. Młodych i silnych brano na prace przymusowe. Osoby starsze i chore wysyłano do obozów koncentracyjnych. Maria Kwaśniewska stwierdziła, że nie może pozostać obojętna. Wykorzystywała zdjęcie jako przepustkę, gdyż strażnicy nie mogli przejść obojętnie wobec fotografii sportsmenki z Führerem. Dzięki temu, jak sama twierdzi, uratowała aż 150 osób, w tym poetkę Ewę Szelburg-Zarembinę i pisarza Stanisława Dygata.
To tylko niektóre historie bohaterów, którzy nie tylko dumnie reprezentowali nasz kraj w zawodach sportowych za granicą, ale także nie bali się brać udziału w niezwykle ważnym dla Polski wydarzeniu, jakim było powstanie warszawskie.
„Wspólnota narodowa, nieposiadająca własnego państwa, musi demonstrować swoje istnienie. I jeżeli nie może demonstrować sukcesem, to demonstruje klęską w słusznej sprawie i pamięcią o tej klęsce”
Powstanie styczniowe wybuchło 22 stycznia 1863 roku. W rozmowie przeprowadzonej dwa dni po 162 rocznicy rozpoczęcia tego zrywu, Robert Czyżewski zauważa, że jest to powstanie nie do końca opowiedziane przez literaturę, ze względu na poważne ograniczenia ze strony cenzury rosyjskiego zaborcy. Gość „Popołudnia Wnet” piętnuje wykpiwanie idei moralnego zwycięstwa:
Narody umierają wtedy, kiedy przestają chcieć być sobą; nie wtedy, gdy są mordowane
Powstaniec warszawski wyciągnięty przez niemieckich żołnierzy ze stołecznych kanałów / Bundesarchiv, Bild 146-1994-054-30, August Ahrens (CC-BY-SA 3.0)
O ile Józef Stalin nie godził się na pomoc dla Warszawy, to incydentalnie zdarzała się współpraca Armii Krajowej i Armii Ludowej.
Artur Gotz w audycji Muzyczne IQ opowiedział o swojej szóstej w karierze płycie. Tym razem artysta pochylił się nad poezją okresu wojny z naciskiem na Powstanie Warszawskie. Litania Piwnic 1944 to album, który nie przygnębia choć pobudza do refleksji. Artysta tymi nagraniami maluje świat ludzi znajdujących się w obliczu wielkiej tragedii i jednocześnie cieszących się każdą chwilą życia. Artur podkreśla, że duży wpływ na jego postrzeganie tych wydarzeń miały wspólne rozmowy z Emilianem Kamińskim. Więcej w podcaście. Zapraszamy do odsłuchu.
Piotr Dmitrowicz / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet
Dzisiaj jesteśmy mądrzejsi o wiedzę nt, tego, co było po upadku Powstania, ale wtedy nie można było podjąć innej decyzji niż stanięcie do boju – mówi historyk, dyrektor Muzeum Mt 5,14.
kard. Stefan Wyszyński/fot. Instytut Prymasowski/CC BY-NC-SA 2.0
„Chciałyśmy uczcić naszą założycielkę, aby każdy mógł posłuchać o historii jej udziału w Powstaniu Warszawskim.” – mówi dyrektor Instytutu Prymasa Kardynała Stefana Wyszyńskiego.