I Putin, i rosyjski rząd jasno deklarowali, że nie akceptują samodzielności ukraińskiej na arenie międzynarodowej

Niemcom potrzebna była Ukraina jako obszar penetracji gospodarczej i zaplecze surowcowe. Kiedyś, żeby to mieć, musieli tam ustanowić własną władzę. Teraz może liczyli na to, że posłużą się Rosjanami.

Piotr Sutowicz

Niemcy a sprawa ukraińska

To, że Niemcy, jako mocarstwo o aspiracjach co najmniej ogólnoeuropejskich, mieli i mają jakieś plany wobec wschodu Europy, jest pewnikiem od dawna.

Oczywiście można podążać utartym szlakiem historyków starej daty i przywoływać niemieckie ambicje, jeszcze średniowieczne, skierowane ku Polsce, poparte osadnictwem. Można po raz kolejny mówić o dążeniach do podboju ziem wschodnich przez zakon krzyżacki, można mówić o rozbiorach Polski, które być może dla Prus były przyczółkiem do czegoś więcej.

Warto wyjść od pewnego konkretnego rozwiązania politycznego, które Niemcom się prawie udało zrealizować, a zamysł, który im wtedy przyświecał, jest pewnie tym, o co im chodzi w stosunku do Europy Wschodniej, a szczególnie do dziś „będącej na tapecie” Ukrainy.

Traktat(y) brzeski(e)

Tak naprawdę były dwa traktaty brzeskie: jeden pomiędzy Cesarstwem Niemieckim i państwami centralnymi a Ukrainą, i drugi, z sowiecką Rosją. Oba zostały zrealizowane na przestrzeni lutego i marca 1918 roku. Pierwszy z nich, podpisany 9 lutego 1918 roku, sankcjonował istnienie Ukraińskiej Republiki Ludowej, która wyłoniła się jako byt po rewolucji bolszewickiej w Rosji. Samodzielne istnienie tego organizmu zostałoby przez bolszewików szybko zakończone, ale w akcję jego ratowania szybko włączyły się Niemcy, które były zainteresowane przede wszystkim realizacją swego własnego interesu na wschodzie. Wojska cesarskie wydatnie pomogły Ukraińcom w podtrzymaniu bytu państwowego, a dyplomaci państw centralnych, realizując niemiecki interes, nie oglądając się na żadne szczegóły prawno-międzynarodowe, szybko uznali istnienie państwa, które traktat wprowadzał w określoną orbitę polityczno-strategiczną, czyniąc zeń zaplecze surowcowo-materiałowe słabnącego berlińskiego suwerena.

Drugi traktat, podpisany z bolszewikami 3 marca tego samego roku, zobowiązywał ich w kwestii ukraińskiej do uznania przyjętego stanu rzeczy. Poza tym odpychał państwowość rosyjsko-bolszewicką daleko na wschód, poza obszar późniejszych republik nadbałtyckich i Finlandii. Po niemieckiej stronie pozostawała też większość Białorusi.

Z jednej strony traktat ten dawał uznanie międzynarodowe bolszewikom, z drugiej jednak Niemcy mogli odtąd spokojnie realizować na wschodzie swoje cele wojenne.

Można chyba zaryzykować twierdzenie, że dokument ten był najpełniejszym wyrazem niemieckich dążeń w tym kierunku. Wydaje się, że późniejsza polityka Hitlera, a właściwie strategów III Rzeszy – bo sam Hitler miał chyba wizję całkowicie odrealnioną i obłąkańczą, trudną do jakiejkolwiek racjonalizacji – szła właśnie tamtym trybem.

Traktat z Ukrainą, zbudowaną na niemieckie potrzeby, zawierał też odniesienia do Polski. Niemcy, chyba zresztą nie tylko oni, lubili oddawać komuś to, co do nich nie należało i tutaj też oddali Ukrainie Chełmszczyznę i część Podlasia, Austro-Węgry zaś zobowiązywały się wyodrębnić Galicję Zachodnią. Oczywiście rzecz, póki co, odbywała się na papierze, trwałość Republiki Ukraińskiej była niewielka, a przegrywając wojnę na froncie zachodnim, Niemcy musiały swoich planów dominacji na wschodzie chwilowo zaniechać. Oczywiście Ukraina w tej koncepcji miała być terytorialnie rozległa, co nie zmienia faktu, że byłaby niesamodzielnym gospodarczym zapleczem Niemiec, całkowicie podporządkowanym ich polityce gospodarczej i z pewnością międzynarodowej również. Można patrzeć na oba traktaty jak na praktyczne wkroczenie w realizację koncepcji Mitteleuropy. Miejsce Polski jako małego kraiku, obejmującego okolice Warszawy, Lublina i Kielc, też było tu znaczące.

Dziś

Można zapytać, co ma to wspólnego z sytuacją dzisiejszą? Wydaje się, że tego typu koncepcje bywają trwałe, ich życie jest dłuższe niż żywot ustrojów politycznych, a nawet koncepcji filozoficznych, które miałyby głosić koniec egoizmów narodowych czy imperializmów. Niemniej obecna sytuacja na Ukrainie jest ciekawa i w rzeczywistym planom niemieckim względem Ukrainy trzeba by się dobrze przyjrzeć.

Po pierwsze, warto się zastanowić, czy niemieckie elity gospodarcze i polityczne wiedziały o planach rosyjskich w kwestii Ukrainy.

To akurat jest o tyle proste, że w doniesieniach medialnych zarówno prezydent Putin, jak i funkcjonariusze rządowi jasno deklarowali, że nie akceptują samodzielności ukraińskiej na arenie międzynarodowej, a co za tym idzie, jej suwerenności w kwestii przynależności do obozów politycznych czy, tym bardziej, militarnych. Realna aneksja Krymu i powstanie powołanych w 2014 roku bytów politycznych w Doniecku i Ługańsku jasno pokazały, że Rosja będzie Ukrainę krok po kroku rozrywać. Oczywiste jest, że ze względów strategicznych najpierw będzie dążyć do odcięcia tego państwa od Morza Czarnego i spychania go na zachód, aż do zupełnego ubezwłasnowolnienia bądź unicestwienia.

Po drugie, co do samego wybuchu wojny, wszyscy od początku roku widzieli, że rzekome rosyjskie ćwiczenia wyglądają na coś więcej, chociaż wielu zwykłych zjadaczy chleba, w tym piszący te słowa, uważało, że to kolejna prowokacja, a zbrojne działania, jeśli nastąpią, będą zmierzały do kolejnego wyszarpnięcia jakiegoś powiatu czy dwóch, by przybliżyć Rosję do uzyskania lądowego połączenia Donbasu z Krymem. Takie wnioski nasuwały się choćby na skutek patrzenia na mapę i były poniekąd logiczne. Tymczasem Rosja chciała pójść „po całości”. Pierwsze dni wojny wskazywały na wolę obalenia rządu w Kijowie i osadzenia tam jakichś swoich namiestników. Jeżeli jest to założenie słuszne, to działanie to zakończyło się klęską.

Nawet jeśli Rosjanie w ciągu najbliższych miesięcy zajmą Kijów i stworzą w nim swój rząd, choćby nie wiadomo z kogo złożony, to koszty polityczne i gospodarcze tego będą opłakane, a wynikająca z tego działania destabilizacja polityczno-gospodarcza przeciągnie się na długie lata.

Inna rzecz, że z perspektywy mocarstwa mającego plany na 100–200 lat, nie oglądającego się na nic, w tym na poziom dobrobytu wewnętrznego, sprawa wygląda inaczej.

Hipotezy

Ludzie, którzy zajmują się polityką na poważnie, a nie jedynie komentują to, czego dowiadują się z mediów, pewnie się niektórych rzeczy domyślali albo nawet wiedzieli. Analitycy amerykańscy i nie tylko oni na pewno zaobserwowali zmianę socjologiczną w społeczeństwie ukraińskim, które chyba przestało się uważać za gałąź wielkiej „cywilizacji rosyjskiej” czy czegoś podobnego. Może nawet z czasem, na skutek tzw. doświadczeń historycznych, na Ukrainie dojdzie do głosu przekonanie, iż naród ten jest od moskiewskiego ośrodka etniczne starszy i to on, a nie „moskwicini” ma prawo do bycia pierwszym na Rusi. I może nowy nacjonalizm ukraiński skieruje się na wschód, zamiast skłaniać się ku okcydentalizmowi.

Jak będzie i co będzie, to się okaże. W każdym razie Ukraińcy zachowali się inaczej niż tego, że się tak wyrażę, Rosjanie od nich oczekiwali.

Armia ukraińska okazała się inna niż ta w roku 2014 i stawiła opór. Oczywiście mogła to uczynić dzięki uzbrojeniu dostarczonemu przez NATO, a właściwie, co godne jest podkreślenia, przez Anglosasów i Turków oraz podobno trochę przez nas, a także dzięki swojemu dowództwu i przekonaniu żołnierzy co do tego, że bronią „swoich”.

Czy Rosjanie o tym nie wiedzieli? Pytanie jest ważne, bo na razie na gruncie logiki tego nie można wyjaśnić. Być może odpowiedzią byłaby teza, że wojna została wywołana na użytek wewnątrzrosyjski. Coraz więcej osób o tym mówi i pisze, ale na dzień dzisiejszy twierdzenie takie pozostaje jedynie hipotezą. Tych zresztą, bardziej z gatunku fantastyki niż analityki, może być więcej. Tu i ówdzie słyszy się, że powolność postępów rosyjskich jest zamierzona, że celem ich działań jest wyludnienie państwa ukraińskiego, a potem dopiero zagospodarowywanie go na nowo. Jeśli byłaby to prawda, znaczyłoby to to, że Rosjanie zdawali sobie sprawę z niemożności ponownej absorpcji ludności Ukrainy do swego imperium oraz ni mniej, ni więcej, tylko to, że za ziemie Ukrainy gotowi są zapłacić każdą cenę. Pytanie tylko, w czyim imieniu to robią.

Postawa Niemiec

Politycy Niemiec od początku zachowywali się standardowo, tzn. najpierw ukryli się pod przykrywką pacyfizmu, apelując o pokój i zakończenie walk, a jednocześnie wypowiadali się stanowczo przeciwko takim sankcjom narzuconym na Rosję, które tej ostatniej mogłyby zaszkodzić. Moją uwagę zwróciło coś jeszcze. Otóż chyba drugiego, a najpóźniej trzeciego dnia wojny pojawiły się z niemieckiej strony oferty udzielenia schronienia prezydentowi i władzom Ukrainy. U nas z kolei najpierw usłyszałem głos byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego (pewnie pojawiło się tego więcej), że życie Zełenskiego jest zagrożone. Wszystkie te wypowiedzi, przez chwilę nagłaśniane medialnie, padały właśnie w kontekście przemyślenia przez tego ostatniego możliwości opuszczenia Kijowa i udania się choćby do Niemiec. Brzmiało to jak propozycja czysto humanitarna, ale mogło być tak, że była ona nią tylko w pewnym sensie.

Należy chyba rozważyć opcję taką, że część niemieckich elit było zaznajomionych z całością planu rosyjskiego.

Nie jest to wcale takie niemożliwe, biorąc pod uwagę powiązania gospodarcze obu krajów i rolę niektórych niemieckich polityków na Kremlu, że przywołam tylko byłego kanclerza Gerharda Schrödera, od którego teraz niby się tak wszyscy odcinają, ale nie będę niebywałym prorokiem, jeśli stwierdzę, że jest to konieczna na tym etapie poza. Fakt niepowodzenia akcji rosyjskiej, w czym mieli swój udział zarówno Ukraińcy, jak i jakaś koalicja amerykańsko-brytyjska z pewnym wkładem Polski, przy lekkiej przychylności Turcji, Niemców prawdopodobnie zirytował. Owo zaproszenie Zełenskiego do siebie było ostatnią deską ratunku w tamtej chwili. Ale były ukraiński komik okazał się zawodnikiem wcale twardym i Niemców nie posłuchał. Następnie były ofensywy dyplomatyczne i medialne, które Niemcy przegrali, musieli się dołączyć do sankcji, najpierw były nieco kosmetycznych, a potem, pod amerykańskim naciskiem, coraz bardziej dotkliwych dla gospodarki Berlina. Oczywiście dla nas też będą, ale to zobaczymy gołym okiem.

Niemcy znalazły się w odwrocie. W dyskusji wewnętrznej media krytykują własny rząd – co w tym państwie nie jest takie oczywiste – powodując wahania opinii publicznej. Sami przedstawiciele władz dodają amunicji, którą się w nich strzela, w postaci słynnych hełmów i wielkiej debaty co do ich dostarczenia tudzież przywózki na Ukrainę jakichś starych gratów, które nazwano bronią. Tu nasuwa się kolejny wniosek: rząd Niemiec nie ma planu B w tej kwestii i dopiero musi go wypracować. Na razie zaczyna od osłabiania polskich wysiłków poprzez inspirację doniesień o rzekomym dążeniu naszego państwa do rewizji granic, rozbioru Ukrainy itp., co ma osłabić polską aktywność dyplomatyczną, a w każdym razie doprowadzić do wzrostu nieufności Ukraińców względem Polaków, a tym samym – uchodzących za naszych inspiratorów anglosaskich mocodawców. W podobnym duchu zdawała się brzmieć wypowiedź z 25 marca Marszałka Senatu, który ewidentnie zamierzał wzbudzić niepewność Ukraińców co do intencji działania polskich władz względem Rosji. Z czasem takich enuncjacji układających się w formę ofensywy propagandowej będzie przybywało.

…i znów traktat brzeski

Ktoś może powiedzieć, że owszem, bardzo to wszystko możliwe, ale co ma wspólnego z traktatem brzeskim? Spójrzmy na niego po nowemu. Niemcom potrzebna była Ukraina jako obszar penetracji gospodarczej i zaplecze surowcowe; o tym pisałem wyżej. Kiedyś, żeby osiągnąć cel, musieli ustanowić w tym państwie własną władzę polityczną. Teraz mogli liczyć na to, że brzydką robotę zrobią za nich Rosjanie.

To Rosjanie będą tym złym bandytą, od którego wszyscy z niesmakiem będą się odwracać, ale uzależnienie Europy od surowców zrealizowane rękami Niemców da tym ostatnim kontrolę zarówno nad dostawcą, jak i odbiorcą, a Ukraina bez względu na to, kto będzie formalnym rządcą, zajmie miejsce przeznaczone jej przez niemieckich planistów.

Być może liczyli też na to, że Rosjan trochę ograją. Przecież NATO, bez względu na swoją słabość, po akcji ukraińskiej Putina będzie musiało mocniej ulokować się w republikach bałtyckich, a gwarantem tego posadowienia będą mogły stać się właśnie Niemcy.

Na pełne zwycięstwo rosyjskie na Ukrainie trzeba też patrzeć z perspektywy polskiej: nasze państwo w jego wyniku zostałoby pozbawione jakiejkolwiek perspektywy wschodniej. Linie przesyłowe gazu z Odessy czy też transporty z Chin stałyby się zależne od woli nowych realnych suwerenów. Z czasem można by Polskę odciąć od surowców dostarczanych przez Bałtyk, do czego użyto by broni „ekologicznej”, na przykład potrzeby ochrony „żaby ropuchy” albo „paskudnicy zwyczajnej” albo czegoś tam jeszcze, czemu rurociągi do Polski przeszkadzałyby w rui, a cała akcja byłaby opłacana pieniędzmi z rosyjskiego gazu.

W każdym razie przebudowa dokonywana rękami Rosji wcale nie musi dla Niemców oznaczać czegoś złego. Na razie mechanizm się zaciął.

Okazało się, że na świecie są inni gracze, którzy nie patrzą spokojnie na to, co dzieje się w Europie Wschodniej, ale kto wygra tę rozgrywkę, trudno powiedzieć.

Na koniec muszę dodać, że to, co zebrałem tu w postaci powołań się na doniesienia medialne i obserwacje, nie rości sobie prawa do pełnego obrazu sytuacji. Na dobrą analizę potrzeba po prostu czasu.

Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Niemcy a sprawa ukraińska” znajduje się na s. 8 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022.


 

  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

    Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Niemcy a sprawa ukraińska” na s. 8 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jak racjonalnie wytłumaczyć wieloletnią współpracę polityków Europy z Putinem? / Jan Martini, „Kurier WNET” 94/2022

Na zdjęciu z otwarcia Nord Stream w 2008 r. europejscy premierzy odkręcają zawór. Reprezentują chrześcijańskich demokratów, konserwatystów, ludowców, socjaldemokratów; wszyscy są przyjaciółmi Rosji.

Jan Martini

Pomagierzy agresora

Pamiętamy zachwyty publicystów nad „dojrzałą demokracją niemiecką” z jej ciągłością polityki zagranicznej, która nie zmienia się po zmianie partii rzadzącej. Dziś wiemy, że zarówno SPD jak i „chadecy” realizowali po prostu założenia doktryny Dugina o „wspólnym europejskim domu od Władywostoku po Lizbonę”, czyli Eurazji.

Doradca prezydenta Rosji, geostrateg Aleksandr Dugin, pisał wprost o przyłączeniu Europy do Rosji i w rozmowie z polskim dziennikarzem stwierdził: „Polska nie jest nam potrzebna” i nie przewiduje się państwowości polskiej w żadnej postaci.

Kamieniem węgielnym tej koncepcji było uruchomienie Rurociągu Północnego, który był przede wszystkim projektem politycznym. Ekonomiści zwracali uwagę, że koszt budowy i konserwacji podmorskiego rurociągu prawdopodobnie przewyższy zysk z braku opłat tranzytowych. Równocześnie ominięcie tranzytu przez Ukrainę było pozbawieniem tego kraju jedynego lewaru broniącego go przed agresją i stało się wręcz zaproszeniem do inwazji.

Istnieje słynne zdjęcie z otwarcia Nord Stream w dniu 8 listopada 2008 r., na którym grupa europejskich premierów wspólnie odkręca zawór. Reprezentują oni różne siły polityczne – chrześcijańskich demokratów, konserwatystów, ludowców, socjaldemokratów, ale mają jedną cechę wspólną – wszyscy są przyjaciółmi Rosji.

Niestety jeden z nich jest do dziś urzędującym premierem. To premier Holandii Mark Rutte, który zawsze szczególnie napastliwie atakuje Polskę, wykazując wielką troskę o stan polskiej praworządności…

Zdemaskowanie agenta wpływu (nie mówiąc już o ukaraniu) jest w zasadzie niemożliwe, gdyż nie fotografuje on obiektów wojskowych, nie zostawia meldunków w wydrążonym kamieniu i nie pobiera wynagrodzenia w gotówce. Płaci mu się np. w formie wydania książki, wykładów na uniwersytecie czy intratnej posady. Przykład kanclerza Schroedera jest powszechnie znany.

Mniej znany lobbysta Gazpromu – były premier Finlandii, którego Mitrochin ujawnił jako agenta KGB, Paavo Lipponen – został zatrudniony w spółce Nord Stream AG. Takich polityków jest legion, stąd wrażenie, że Rosjanie mają szczególne umiejętności do pozyskiwania ważnych postaci. W rzeczywistości zamiast korumpowania czy werbowania polityków fachowcy rosyjscy raczej „hodują” swoich przyszłych sympatyków, inwestując i ułatwiając karierę osobom „perspektywicznym”.

Rosjanie opanowali technologię skutecznego plasowania swoich kandydatów w ciałach wybieralnych (parlamenty, agendy międzynarodowe, federacje sportowe, jury konkursów).

Dziś już istnieje pewność, że ingerują w wybory w krajach demokratycznych i częstokroć to „ich” kandydat wygrywa elekcję. Aby protegowany „nie wywinął numeru”, skrzętnie gromadzi się w przepastnych archiwach dokumentację jego kariery.

Bo towarzysze rosyjscy lubią polityków przewidywalnych, a najwyższą formą przewidywalności jest zadaniowanie. (D. Miedwiediew: „Angela Merkel była dobrym kanclerzem Niemiec, pełnoprawnym i zrozumiałym, przewidywalnym partnerem Federacji Rosyjskiej”).

Jak racjonalnie wytłumaczyć wieloletnią, owocną i bezkolizyjną współpracę czołowych polityków Europy z Putinem?

Obecny najważniejszy polityk Europy, Olaf Scholz, jako działacz młodzieżówki socjaldemokratycznej spotykał się z komunistycznymi „młodzieżowcami” z NRD, brylował we wschodnioniemieckiej telewizji, a będąc miłośnikiem pokoju, udzielał się przy organizacji wielkich demonstracji młodzieży przeciw „militaryzmowi”. W październiku 1983 r. na ulice niemieckich miast wyszło ponad milion osób, protestując przeciw rozmieszczeniu w Niemczech amerykańskich rakiet. Tak o wydarzeniu pisał Wiktor Suworow:

„Tow. Szelepin pełnił (tajnie) funkcję zastępcy przewodniczącego KGB i zarazem (jawnie) wiceprezesa Międzynarodowej Federacji Młodzieży Demokratycznej. Towarzysz Szelepin organizował potężne manifestacje w obronie pokoju i przyjaźni między narodami. Miliony głupców szły za towarzyszem Szelepinem. Skandowali, domagali się pokoju, rozbrojenia i sprawiedliwości. Za to właśnie awansował na przewodniczącego KGB”.

Dziś Olaf Scholz mówi, że „Putin go oszukał”. Ale Władimir Putin nikogo nie oszukiwał – co najmniej od konferencji monachijskiej w 2007 roku mówił otwartym tekstem, co zamierza zrobić.

Znający dalekosiężne plany sowieckie Anatolij Golicyn już w 1984 roku ujawnił ciąg zdarzeń od powstania w Polsce „niekomunistycznego” rządu złożonego z „katolików”, „reformatorów” i „konstruktywnych opozycjonistów”. Ten zbiegły oficer KGB pisał, że mur berliński zostanie zburzony, Niemcy zjednoczone, układy wojskowe rozwiązane. Później Europa się zjednoczy i stanie się „socjaldemokratyczna”, a w ZSRR nastąpi znaczna liberalizacja. W dalszej perspektywie obszar między Pacyfikiem a Atlantykiem zostanie zjednoczony. Manewr z rozszerzeniem Unii Europejskiej wpisywał się w plany Eurazji, a jego częścią są także obecne dążenia do federalizacji UE i stopniowego ograniczania suwerenności europejskich państw.

Każdy nowy amerykański prezydent ma nadzieję na poprawę stosunków z Rosją. Szczególnie niebezpieczny był „reset” Obamy w 2009 roku, bo zbiegł się z intensywnym budowaniem Eurazji, a Amerykanie powinni już byli znać plany Rosji, które były jasno artykułowane.

Dyrektor Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych Igor Panarin stwierdził w wywiadzie dla „Izwiestii”, że „Putin będzie wodzem Eurazji, nowego ZSRR”. Dodał on także, że Unia Europejska wejdzie w skład wspólnoty w ramach triumwiratu z Rosją i Chinami. Mimo tego 8 kwietnia 2010 roku zawarto traktat START II, dotyczący równowagi w broniach nuklearnych pomiędzy USA a Rosją.

Dwa dni później nastąpiło dramatyczne wydarzenie, o którego naturze wiedzieli wszyscy światowi przywódcy, ale wygodniej im było uznać, że to „normalna katastrofa komunikacyjna” (słowa Korwin-Mikkego). Ówczesne milczenie jest jedną z przyczyn dzisiejszej wojny na Ukrainie.

Mimo tragedii smoleńskiej szczyt NATO-Rosja w Lizbonie (listopad 2010) przebiegał w sympatycznej atmosferze wzajemnego zrozumienia, a Amerykanie kontynuowali „reset” aż do roku 2013, gdy zorientowali się, że czynione są starania aby „wyprowadzić” ich z Europy.

Likwidacja elity przywiązanej do idei państwowości polskiej i przeciwnej projektowi Eurazji wywołała wielkie wrażenie. Przez pół roku nikt nie przybył do Moskwy i nigdzie nie zapraszano ówczesnego premiera Putina. W celu przełamania ostracyzmu Putin poprosił panią Dilmę Rousseff – komunistkę pochodzenia bułgarskiego, której pomógł uzyskać posadę prezydenta Brazylii – aby zaprosiła go do Brazylii na wizytę państwową. Już uwiarygodniony jako polityk, przybył w listopadzie 2010 r. do Berlina z propozycją utworzenia „harmonijnej wspólnoty gospodarczej” i spotkał się z grupą 300 polityków i przemysłowców niemieckich z Angelą Merkel na czele.

Pani kanclerz wyraziła nadzieję, że „rozwój stosunków między europejskim obszarem gospodarczym a Rosją zaowocuje wspólną przestrzenią ekonomiczną od Lizbony po Władywostok”. Nieco wcześniej (w październiku 2010 r.), korzystając z amerykańskiego „resetu”, na spotkaniu szefów państw Francji, Niemiec i Rosji we francuskim Deauville powołano tzw. format normandzki do wspólnego „trójzarządzania” Eurazją.

W Polsce plany budowy Eurazji pomijano dyskretnym milczeniem, ale w ramach „oswajania” odbyła się w Gdańsku w Dniu Zwycięstwa 9 maja 2008 roku światowa premiera baletu „Eurazja”. Oczywiście wiodące media stale pracowały nad „korektą” naszej tożsamości narodowej.

Nasi „mężowie stanu” Tusk i Sikorski nie mieli odwagi zakomunikować Polakom, że przez nasz kraj przebiegać będzie (na linii Ribbentrop-Mołotow) granica stref wpływów nazwanych „strefami odpowiedzialności za bezpieczeństwo Eurazji”. Do publicznej wiadomości dotarły jedynie plany Komisji Europejskiej dotyczące kontroli przestrzeni powietrznej Europy i nowe lokalizacje miejsc kontroli lotniczej (Warszawa i wschód Polski miał być kontrolowany z Wilna).

W 2012 roku min. Sikorski uruchomił umowę o bezwizowym ruchu w strefach przygranicznych Polski i Obwodu Kaliningradzkiego. Ruch bezwizowy dostępny był na polskiej część byłych Prus Wschodnich i obejmował także „korytarz”, którego domagał się Hitler.

Miejmy nadzieję, że niespodziewany opór Ukraińców ostatecznie zniweczył szaleńcze plany integracji Europy z do bólu przewidywalną, znaną nam od stuleci Rosją.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Pomagierzy agresora” znajduje się na s. 2 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Martiniego pt. „Pomagierzy agresora” na s. 2 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Z miłości do Rosji żadne przeciwności nie potrafią Francuzów wyleczyć / Piotr Witt, „Kurier WNET” nr 94/2022

Z historią narodów jest jak z prawami autorskimi: udzielamy licencji na korzystanie, ale prawa moralne zostają przy nas. Półwysep Apeniński zamieszkują teraz Włosi. To nie dowód, że Rzymian nie było.

Piotr Witt

Ziemie Wschodnie z oddali

Od kiedy usłyszałem od pewnej Francuzki, że Jan Paweł II jako Polak pisał zapewne cyrylicą, sądziłem, że nic już nie będzie w stanie mnie zadziwić. – Czy sądzi pani, że papież był prawosławny? – zapytałem. Długo namyślała się nad odpowiedzią.

Teraz, po napaści Rosji na Ukrainę, słyszę we Francji różności na temat dawnych polskich terenów wschodnich.

Historia przecież przedstawia się prosto. W 1945 roku zwycięskie mocarstwa podjęły decyzję o odebraniu Niemcom części ich terytorium i przyłączeniu jej do Polski. Regulacja granic nie obudziła na świecie zdziwienia ani nie wywołała protestów.

Po pięciu latach straszliwej wojny opinia publiczna uznała przyznane tereny za to, czym były w intencji zwycięzców – karą nałożona na agresora – na Niemcy – i rekompensatą dla Polski za zniszczenie jej miast, jej przemysłu, za wymordowanie ludności. Ale za co została ukarana Polska pozbawiona swych wschodnich ziem, tego nikt nie ośmielił się jasno powiedzieć.

Postanowienia jałtańskie były ukoronowaniem długiego procesu. Zagadnienie polskich ziem wschodnich pojawiło się dwa lata wcześniej. Decyzje zapadły w Casablance w styczniu 1943 roku, jak tylko wobec klęski Niemiec pod Stalingradem ich przegrana w wojnie stała się oczywista. Po konferencji Roosevelta z Churchillem w tamtym końcu stycznia, londyński „Times” napisał: „Europa została podzielona na strefy wpływów między Wschodem i Zachodem”.

Intencje aliantów odnośnie do polskich ziem wschodnich, od kiedy stały się znane, mocno nadwyrężyły stosunki między armią polską i jej brytyjskim dowództwem. Otwarty konflikt wybuchł po ujawnieniu zbrodni katyńskiej. Żołnierzy trudno było przekonać o lojalności sojusznika, który wymordował tysiące ich rodaków i teraz sięga jeszcze po sporą część ich kraju. Generał Anders zmuszony był wezwać w trybie nagłym Generała Sikorskiego z Londynu, aby swoim autorytetem Naczelnego Wodza uspokoił wrzenie w polskich szeregach pod komendą brytyjską.

W sprawie Katynia kłamali jedni i drudzy: i Rosjanie, i alianci. Anglicy żadną miarą nie mogli dopuścić do upadku ducha, do zniechęcenia w armii polskiej. Kilkaset tysięcy polskich żołnierzy walczyło przecież o utrzymanie się Wlk. Brytanii w Palestynie i jej dostęp do nafty arabskiej.

Po zakończeniu wojny ta armia w połączeniu z siłami Polski Podziemnej zdolne byłyby przeszkodzić wykonaniu, a może nawet podjęciu na Krymie, w Jałcie, decyzji o oderwaniu od Polski jej wschodnich ziem. Tragiczny wybuch powstania warszawskiego pozbawił aliantów kłopotu. Polska armia podziemna została unicestwiona rękami niemieckimi i tym samym problem ziem wschodnich został przypieczętowany.

Kolejne polskie rządy w kraju pogodziły się z faktem dokonanym i nikt nie negował nowego porządku świata bez narażenia się na zarzut rewizjonizmu, gdyż chodziło o transakcję wiązaną Ziem Wschodnich i Ziem Odzyskanych.

Teraz, po inwazji rosyjskiej na Ukrainę, starają się nam odebrać to, co z tych ziem jeszcze nam pozostało – ich polską historię.

Tuż po wojnie, kiedy miliony Polaków przesiedlano ze Wschodu na Ziemie Odzyskane, było za wcześnie na przekonujące usprawiedliwienie. Postanowienia jałtańskie miały charakter polityczny i arbitralny i ani nie można, ani nie trzeba było ich usprawiedliwiać.

Dzisiaj komentatorzy polityczni we Francji w trosce o poprawność polityczną, jeżeli nie przez zwykłą ignorancję, starają się znaleźć argumenty historyczne, które choćby w części usprawiedliwiały agresję. Argumenty fałszywe, ponieważ innych nie ma. O polskości Ukrainy, jeżeli się obecnie we Francji wspomina, to tylko jakby z zażenowaniem, jak gdyby chodziło o nic nieznaczący epizod historyczny. Epizod trwający od końca XIV wieku – ślubu Władysława Jagiełły z Jadwigą – do Jałty w 1945 roku – 650 lat.

Kandydat Zemmour, skądinąd Polsce przychylny, podobnie jak inni ignoruje obecność Polaków na Ukrainie Zachodniej i mówi o Galicji Austro-Węgierskiej, jak gdyby Lwów i Stanisławów zamieszkane były przez Niemców.

We francuskiej świadomości zbiorowej funkcjonuje nie to, co wydarzyło się naprawdę, ale to, co demokratyczna większość wolałaby, aby się wydarzyło. Nieodwzajemniona miłość do Rosji rzutuje mocno na ocenę obecnej wojny. W starszym pokoleniu jednym najczęściej nadawanych z imion męskich było Iwan.

Najczęściej spotyka się je na tzw. czerwonych przedmieściach Paryża i Marsylii, w dzielnicach wydziedziczonych, gdzie marzenie o równości i ogólnym dobrobycie było ucieleśnione w powszechnej świadomości przez Kraj Rad. Ale znamy również luminarzy publicystyki – Iwana Levaia – lewicowego – i Iwana Rioufola – komentatora, dla odmiany prawicowych mediów – dziennika „Le Figaro” i telewizji CNews.

Z miłości do Rosji żadne przeciwności nie potrafią Francuzów wyleczyć i rzeczywistość ma na nich wpływ nikły. Najwięcej Iwanów wyprodukowała Francja w 1969 roku, po krwawym stłumieniu przez Rosję praskiej wiosny.

Niejeden historyk wyjaśnia, że dawna Polska była zlepkiem dwóch różnych państw – Polski i Litwy, więc i Lwów na Ukrainie należał do Litwy, co jest jawną nieprawdą. Lwów i województwo lwowskie, przeciwnie, należały zawsze do Korony. Mówiąc o Ukrainie nie używa się terminu ‘Polska’, ale niezrozumiałego dla Francuza ‘Republika dwojga narodów’.

Idzie dalej fałszywy argument lingwistyczny, żeby traktować Polaka-właściciela ziemskiego jako okupanta tamtych ziem, gdyż mówił innym językiem niż lud, czyli chłopi. Pod tym względem Ukraina niczym nie różniła się przecież od reszty Europy, a zwłaszcza od Francji. W żadnym kraju lud nie mówił językiem literackim, lecz własną gwarą, nazywaną we Francji patois.

Patois lotaryński, kataloński, burgundzki, okcytański różniły się od języka Moliera i Bossueta znacznie bardziej niż gwara ukraińska od literackiej polszczyzny. Ogromna większość narodu mówiła patois, zwanym eufemistycznie językiem regionalnym.

W szkołach elementarnych Republiki nauczyciele wymierzali chłostę za posługiwanie się patois, a mimo to jeszcze w 1914 roku 85% poborowych francuskich nie rozumiało, co do nich mówią po francusku ich przełożeni. Dopiero od niedawna wówczas, od połowy XIX wieku, wraz z obudzeniem się świadomości narodowej lokalni patrioci starali się skodyfikować języki ludowe i pisać w nich dzieła literackie. Już wtedy sfałszowane dokumenty miały dopomagać w obudzeniu świadomości narodowej. Szkockie Pieśni Osjana, czeskie Kroniki królodworskie, rosyjskie Słowo o pułku Igora – rzekomo średniowieczne – to wszystko są falsyfikaty sfabrykowane w XIX wieku.

Turyści francuscy, nasączeni propagandą polityczną, byli zawsze zaskoczeni we Lwowie widokiem architektury zachodnioeuropejskiej w najlepszym wydaniu. Spodziewali się złoconych cebul cerkiewnych. O jedności etnicznej Litwy i Polski nasz poemat narodowy, napisany w Paryżu przy rue de Seine przez Litwina Mickiewicza, mówi w inwokacji po polsku: „Litwo – ojczyzno moja…”.

I dalej: „Panno Święta, co Jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie…” odwołując się do kultu identycznego w obydwu miastach – na wschodzie i na zachodzie. Nie od rzeczy w tym kontekście będzie przypomnieć, że to w katedrze we Lwowie król Jan Kazimierz złożył śluby wierności i oddał Matce Boskiej władzę królewską nad Polską, jak niewiele wcześniej Ludwik XIII oddał Matce Boskiej Francję.

Brutalna rusyfikacja Ukrainy po powstaniu listopadowym trwała niecałe dziesięć lat. Zahamowana została przez rosyjską cesarską komisję do spraw majątków skonfiskowanych Polakom. W 1840 roku podjęła ona decyzję: „Komisja przekonawszy się o oczywistej wyższości polskich metod uprawy ziemi, jak również o tym, że jedynie Polacy mogą utrzymać przy życiu majątki skonfiskowane, zatwierdziła istniejący stan rzeczy”.

O dziejach nieudanej ówczesnej rusyfikacji napisałem obszernie w książce Komu Polska przeszkadza.

W XX wieku bywalcy kawiarni we Lwowie – kawiarni Szkockiej – wnieśli do matematyki światowej wkład co najmniej równie wielki jak Oxford, Cambridge i Princeton. Pojęcie ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości z kolei, o których tyle się mówi obecnie, wprowadzili do prawa międzynarodowego dwaj lwowiacy: Rafał Lemke, uczeń profesora Juliusza Makarewicza, i Henryk (później Hirsch) Lauterpacht rodem z Żółkwi. Obaj z tego samego uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie, z którego wyjechał do Ameryki Stanisław Ulam – matematyk, ojciec bomby wodorowej.

Wieki polskości na Ukrainie zachodniej pozostawiły więcej nawet niż architektura i sławne nazwiska.

Wśród migawek z Ukrainy przekazywanych obecnie przez telewizję pewna scena przykuła moją uwagę: żołnierz ukraiński w mundurze i w hełmie, przed wyruszeniem na front, klęcząc, prosi pannę o rękę i o błogosławieństwo. Od kogo nauczył się takich form polskich i szlacheckich? Czy nie od Grottgera, z jego „Polonii” albo „Lithuanii”, rozpowszechnianych w litografiach?

Z historią narodów jest podobnie jak z prawami autorskimi: udzielamy licencji na korzystanie, ale prawa moralne pozostają przy nas. To, że Półwysep Apeniński zamieszkują obecnie Włosi, to nie dowód, że Rzymian nigdy nie było. Ci, co starają się wymazać Polskę z historii Ukrainy, kompromitują tezę, której chcieliby bronić. Bo cóż to za racja, której nie można dowieść inaczej, jak tylko fałszując historię?

Artykuł pt. „Ziemie wschodnie z oddali” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w kwietniowym „Kurierze WNET” nr 92/2022, s. 3 – „Wolna Europa”.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdy czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Piotra Witta pt. „Ziemie wschodnie z oddali” na s. 3 „Wolna Europa” kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Konferencja podkomisji smoleńskiej: przyczyną katastrofy był wybuch w lewym skrzydle samolotu

Antoni Macierewicz przedstawia ustalenia Podkomisji do Ponownego Zbadania Katastrofy Lotniczej.

Na konferencji prasowej przewodniczący Podkomisji do Ponownego Zbadania Katastrofy Lotniczej przedstawia raport końcowy z jej prac.

Antoni Macierewicz podkreśla, że materiały dowodowe zostały pozostawione przez rząd Donalda Tuska w rękach strony rosyjskiej. Jak dodaje, materiały dowodowe były niszczone i fałszowane.

 Wymienia dane, które nie zostały przekazane strony polskiej.

Polityk stwierdza, że Rosja dopuściła się bezprawnej ingerencji w lot TU-154. Dowodem na nią jest, jak mówi, wybuch w lewym skrzydle.

Druga eksplozja, na ziemi, zabiła polską delegację.

Przed polskimi pilotami ukryto zamianę lotnisk zapasowych. Błędnie kierowano pilotów Tupolewa, żeby uderzyli w ziemię.

Komisja zgromadziła ponad 200 relacji świadków wydarzenia.

Ponad 20 osób zeznało, że było świadkami wybuchu.

Polityk stwierdza, że brytyjskie laboratorium potwierdziło obecność trotylu na wraku Tupolewa.

Macierewicz mówi o niszczeniu wraku po katastrofie przez Rosjan. Prokuratura rosyjska nie odnotowała tej ingerencji w materiał dowodowy. Wskazuje to na jej chęć ukrycia dowodu.

Ogon został oderwany od kadłuba przez ścięcie nitów.

Polityk podkreśla, że jak duża siła potrzebna była do oderwania ogona samolotu. Dodaje, że wybuch, który zabił pasażerów nastąpił jeszcze w powietrzu.

 Jak podkreśla,

Urazy oparzeniowe obejmowały mniej niż 40 proc. ofiar wydarzenia.

Na konferencji prezentowane są analizy potwierdzające hipotezę o wybuchu. Na ten ostatni ma wskazywać według podkomisji stan fragmentacji samolotu.

Komisja zaleca wprowadzenie szeregu zaleceń profilaktycznych jednostkom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo. Proponuje utworzenie osobnej jednostki w Lotnictwie Polskim, która będzie się zajmować lotami najważniejszych osób w państwie. Macierewicz wskazuje, że można złożyć wniosek do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

A.P.

„96 krzeseł i róż” – poetyckie upamiętnienie katastrofy smoleńskiej / Sławomir Matusz, „Kurier WNET” 94/2022

12 lat temu nad Smoleńskiem, w do dziś nieogłoszonych jednoznacznie oficjalnie okolicznościach, rozbił się samolot z delegacją najwyższych władz i elit RP na obchody 70 rocznicy zbrodni katyńskiej.

Sławomir Matusz

96 krzeseł i róż

(pamięci ofiar katastrofy w Smoleńsku)

                                               Motto:

                                               najokrutniejszy miesiąc to kwiecień

                                               na przykład wtorek 9 kwietnia 1940

                                               Wielka Sobota lub sobota 10 kwietnia 2010

 

Fragment poematu

1.

z obrazu Matejki wychodzi Stańczyk

patrzy na szczątki pod Smoleńskiem

i nasłuchuje wieści spod Orszy

wygląda awangardy (przedniej straży)

hetmana Ostrogskiego

która może nadejść od strony Katynia

Gniezdowa lub królewskiego Witebska

zaciężnej jazdy starosty Świerczowskiego

wojsk Herkulesa Radziwiłła

czyja krew barwi wody Dniepru – pyta

dokąd ona płynie? co przyniesie

jak skończę mój śpiew?

 

wszędzie smród palonej gumy i ludzkich ciał

porozrzucane krzesła fotele i pióra

husarskich skrzydeł dymią wielkie gondole

silników słychać przekleństwa po rosyjsku

i wystrzały biją dzwony Soboru

Zaśnięcia Matki Bożej

i Kościoła Niepokalanego Poczęcia

 

zamknięta klamra życia kobiety

od poczęcia do zaśnięcia

 

pędzi gdzieś na koniu oszalały Wasyl

Matka Boża przysnęła a jej synowie i córki

dzieci Wisły i Bugu Dniepru i Dźwiny

leżą w błocie śnięte jak ryby

strącone gradem połamane nogi

krzeseł foteli końskie nogi i obcięte ręce

i głowa gdańskiej tramwajarki żółte forsycje

i tatarskie siodła pylą brzozy a we mgle

czuwają anioły Marka Segala

kto je tu przyniósł? kto je tu przywiódł?

 

wszyscy ukrzesłowieni

wypadnięci z krzeseł

jeszcze nie wskrzeszeni

a ich liczba dziewięćdziesiąt sześć

 

zasnęła Maria srogi Iwan zbiera relikwie

obcięty palec ze ślubną obrączką

zegarki telefony karty kredytowe

złote i srebrne krzyżyki medaliki

jak sroka gromadzi budulec na polski ołtarz

w tajdze w tundrze moskiewskim mieszkaniu

 

 

96 róż ofiarowanych Maryi

idzie przez las 96 krzeseł

na jednym z nich marynarka Lecha dzwoni

telefon od brata dzwonią dzwony dzyń dzyń dzwonią

wszystkie telefony jak dobrze nastrojony klawesyn

Das Wohltemperierte Klavier Die Kunst der Fuge

lecą pióra i snują się dymy kroczą obcięte blachą

nogi turlają się głowy i korpusy dziś Gruzja jutro

Ukraina a pojutrze Litwa i Łotwa ale teraz my

z daleka nie widać czy to maki czy

Upadły anioł Marka cały we krwi

 

jak samolot ma spaść

to spadnie

nawet najnowocześniejszy

to chyba Krzysztof Wassermann jego głos

z prędkością dźwięku dwa razy okrążył Ziemię

zanim tu dotarł i spadł Białe ukrzyżowanie

 

tulą się zakochani nad Smoleńskiem

nad Witebskiem nad Katyniem polegli podstępnie

na szachownicy pól i łąk szachownicy biało czerwonej

błogosławi im pobożny Jan Ordo Clericorum

Regularium Pauperum Matris Dei Scholarum Piarum

błogosławi ksiądz Zdzisław postulator księdza Jerzego

błogosławi ksiądz Roman razem z całym chórem

Laudate Dominum:

 

Wieczorem gdy było zimno
Upadek Adama był ogłoszony

 

Wieczorem Odkupiciel pociągnął go w otchłań
Wieczorem gołąbek powrócił
niosąc w dziobie listek oliwki

Wspaniały czasie! Wieczorna godzino!

Pokój z Bogiem właśnie teraz został uczyniony

 

klęka Stańczyk klękają oficerowie w Katyniu i Starobielsku

czy to anioł usiadł gołąb czy tupolew?

szuka brata Izabela Nowacka którego zabrała

Armia Czerwona a kto jej szuka? gdzie ona jest?

tu leży jej sukienka kto jej zabrał ciało?

śpiewa czerwona sukienka:

 

Chodźcie córki pomóc mi opłakiwać
Patrzcie! Na Oblubieńca Patrzcie na Niego
jak na Baranka

 

śpiewa z nią sybiraczka Janina która wróciła

z armią Andersa pomaga siostra Bożena siostra

Janina siostra Katarzyna Bóg mój i wszystko

z nimi w kłębach ogni i dymu tańczą Terpsychora

siostra Teresa a z nią Golgota wschodu śpiewają

dzieci tułacze a z nimi pierwsza Anna siostra Agacka

druga Anna i rodziny katyńskie

 

poległa Ewa Bąkowska czyta w myślach nazwisko dziadka

Mieczysława Smorawińskiego Stefan Melak szepcze

nazwisko Bronisława Bohaterewicza Bronisława Orawiec

wspomina Franciszka Orawca Leszek Solski szepcze

nazwiska Kazimierza i Adama Solskich nie to szepcze bryza

przebiegający zając zatrzymał się na chwilę patrzy na dym

i szepcze i myśli czy zdoła wymienić wszystkich:

Natalia Januszko Barbara Maciejczyk Justyna

Moniuszko Hieronim Cichocki Mikołaj Cichowicz

Bronisław Cichowski Emil Cichy wiatr nie zdoła

wymienić wszystkich Bogusław Dybiec Józef Ignacy

Dyga Jan Dygnarowicz Robert Grzywna Arkadiusz

Protasiuk Przemysław Gosiewski Artur Ziętek Andrzej Michalak

Julian Mazepa – kierownik szkoły w Księżomierzy artylerzysta

Roman Rogoziński syn Jana i Marii z Mojscowiczów

świszcze wiatr w otworach po kulach w czaszkach na nich

gra gruby ciepły wiosenny deszcz

 

Gdy kiedyś będę musiał odejść
Ty nie odchodź ode mnie!
Gdy będę musiał stanąć wobec śmierci
Ty stań przy mnie!
Gdy kiedyś śmiertelny lęk
napełni moje serce
Ty wyrwij mnie swą mocą
z grozy strachu i bólu!

 

najokrutniejszy miesiąc to kwiecień

na przykład wtorek 9 kwietnia 1940

albo sobota 10 kwietnia 2010 kiedy marzną

nad ranem dereń leszczyna forsycje kaliny

kotki bazie pączki brzozy w żlebach bieleją

jak chusty i bandaże kołnierze śniegu czerwienią się

skrzepy krwi odcięte zmarznięte ręce i nogi kobiece

i męskie wiatr pcha w obłokach anioły Segala

porozrzucane w świeżej trawie i zaroślach ludzkie

korpusy niemo śpiewają

 

Przyjdź słodki Krzyżu tak chcę rzec
Mój Jezu nakładaj go stale na mnie.
Jeśli moje cierpienie będzie za ciężkie
Wtedy pomóż mi je dźwigać samemu.
Przyjdź słodki Krzyżu…

 

słychać w tle pieśni wycia i przekleństwa szczurołapów

widać dymy nad Smoleńskiem ranny od kuli umiera

generał Michał Grabowski ranny generał Józef Zajączek

jest rok 1812 płonie Smoleńsk podpalony przez Rosjan

wiatr znosi iskry i popiół nad katedrę Wniebowzięcia

Najświętszej Maryi Panny w Sosnowcu i katedrę

Notre-Dame w Paryżu czuć swąd siarki w Europie

 

palę Paryż

palę Smoleńsk

płonie Warszawa

 

2.

100 dni w celi śmierci zamienione na 10 lat Kołymy

śpiewał Czerwone maki na Monte Cassino

Zamiast rosy piły polską krew i poszedł

Jak zawsze za honor się bić a teraz tu wrócił

na ziemię kiedyś polską do dziś polską maki

w Katyniu i maki pod Monte Cassino piły tę samą

krew nie wiadomo gdzie jego głowa gdzie nogi

gdzie ręce gdzie kadłub teraz ta ziemia pije jego krew

Czy widzisz ten rząd białych krzyży?
Tam Polak z honorem brał ślub
ze śmiercią

jego martwe już oczy spoglądają na Katyń Kurów

Kock Polska daleko jest stąd tak blisko tuż tuż

szklą się łzy

 

3.

fragment zawsze fragment lotka

ze skrzydła palec generała Błasika

wyjęty jako ostatni z czarnego foliowego worka

na śmieci Wasyl zbiera jak leci okręca sznurem

i wrzuca do trumien jak kiedyś do dołu w Katyniu

i Starobielsku dziurę w ziemi można zasypać trumnę

zabić gwoździami by nikt nie otworzył

Wasyl kopacz Wasyl zbieracz czy jak mu tam

zabronił jadą trumny z workami szczątków

w każdym worku trzy głowy cztery nogi i dwie ręce

albo dwa korpusy i trzy głowy porozrywane

jak po wybuchu jak po ataku husarii

żadnych całych ciał zawsze tylko fragment

nikt ich nie policzy nikt ich nie poskłada

zbiera Wasyl szczątki zbiera Wasyl łupy

 

4.

na płycie lotniska Смоленск-Северный

usiadł biały motyl z wieży kontroli lotów

dobrze go nie widać trwa spór

czy jest to niestrzęp głogowiec

czy bielinek bytomkowiec niepylak apollo

a może modraszek bagniczek z daleka

nie widać czy ma ciemne kropki na skrzydłach

skąd przyleciał z Gniezdowa z Katynia

z Witebska czy z głębi Rzeczypospolitej

nie widać czy są osmalone

 

siedzimy we łzach i wołamy

do Ciebie spoczywającego w grobie:

odpoczywaj spokojnie odpoczywaj!

odpoczywaj! Twoje wyczerpane Ciało!

odpoczywaj spokojnie odpoczywaj!

nasz grób i kamień

niech będą dla niespokojnych sumień

jak wygodna poduszka i miejsce wytchnienia

dla duszy tam w najwyższej

błogości spoczynek dla oczu

 

ścielą się ciała motyli Natalii Januszko

Barbary Maciejczyk Justyny Moniuszko

Izy Tomaszewskiej Ewy Bąkowskiej rusałki

żałobnik szlaczkonia torfowca Kasi Piskorskiej

modraszka Ikara modraszka wieszczka pazia żeglarza

rozsypały się na obrazach Marka Segala na łąkach

pod Smoleńskiem pomieszały się ciała skrzydła i pióra

 

siedzimy we łzach i wołamy

do Ciebie spoczywającego w grobie:

odpoczywaj spokojnie odpoczywaj!

 

5.

leżą róże na krzesłach

leżą róże pod krzesłami

krwawią poranione nogi

zawsze fragment dłoni

stopy ucha leżą róże

w trumnach leżą róże

w czarnych workach

ziemia jeszcze kręci się

toczą się głowy idzie tłum

cieni za nimi niosąc

na ramionach skrzydła

białe i posiwiałe

 

6.

sobota umyte okna w domu Jadwigi

na stole świąteczny biały obrus

na którym spoczęły wierzbowe kotki

w wazonie bazie na  talerzyku kawałek

wielkanocnej babki która czeka

na powrót synów matka patrzy

na wiosenne modre i turkusowe

groźne niebo gdzie trwa liturgia

światła i wody nasłuchuje co przyniesie

wschodni wiatr szepcząc linijkę wiersza

 

drży ojczyzny pogięta kołyska

 

 W utworze wykorzystano fragmenty „Pasji według świętego Mateusza” Jana Sebastiana Bacha w tłumaczeniu o. Juliana M. Śmierciaka OFM, cytat z „Ziemi jałowej” T.S. Eliota, cytaty z wierszy T. Różewicza, T Gajcego, Bułata Okudżawy i tytuły obrazów Marca Chagalla, który urodził się w Witebsku.

Fragmenty poematu Sławomira Matusza pt. „96 krzeseł i róż” znajdują się na s. 10 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Fragmenty poematu Sławomira Matusza pt. „96 krzeseł i róż” na s. 10 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

NATO: „To niezupełnie nasza wojna”. Strach innych jest tarczą Putina / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” nr 94/2022

W 1939 roku, kiedy bomby spadały na polskie miasta, to też nie była wojna Francuzów, Anglików czy Amerykanów. Złudzenie, że wilk zaspokoi apetyt po zjedzeniu jednej owcy, nie jest dobrym drogowskazem.

Krzysztof Skowroński

Użycie siły militarnej przeciw Ukrainie po pierwsze postawi znak zapytania nad istnieniem samej Rosji, a po drugie uczyni z Ukraińców i Rosjan śmiertelnych wrogów. Od prezydenta żądamy rezygnacji z przestępczej polityki prowokowania wojny, w której Rosja stanie osamotniona wobec sił Zachodu i (…) żądamy (od Putina) podania się do dymisji.

Taki apel pojawił się na początku lutego 2022 roku na internetowej stronie Ogólnorosyjskiego Zgromadzenia Oficerów, a napisał go emerytowany generał Leonid Iwaszow (cytat za rp.pl, 7.02.2022).

A więc w rosyjskich kołach wojskowych jest opozycja. Putin ma się kogo bać, a świat może mieć nadzieję, że ktoś pozbawi „rzeźnika” władzy.

Myśl o tym, że nie będzie pokoju, dopóki na Kremlu rządzi Putin, wypowiedział premier Wielkiej Brytanii i z pewnością ma rację. Nie po to były agent KGB przez 22 lata przygotowywał się do wojny, by po miesiącu uznać swoją klęskę. W serialu House of Cards osaczony Francis Underwood wypowiada zdanie: „Nie złapią nas, bo my jesteśmy terrorystami”. Fikcyjny prezydent USA dla zachowania władzy był gotów wywołać wojnę światową. A teraz fikcji nie ma. Niestety nie oglądamy rosyjskiego serialu.

Terrorysta z Kremla jest gotowy na wszystko. Wie, że taką postawa budzi grozę wśród demokratycznych polityków.

Nikt przecież nie chce, by jego kraj w ciągu miesiąca zmienił się w ruinę A że rosyjskie rakiety mogą dosięgnąć każdego celu na świecie, przekonywać nikogo nie trzeba. Strach innych jest tarczą Putina. Dlatego 9 marca rzecznik Pentagonu stwierdził, że oddanie polskich MiG-ów do dyspozycji USA budzi poważne obawy dla całego sojuszu.

Przez pierwszy miesiąc wojny słuchaliśmy coraz bardziej dramatycznych apelów prezydenta Ukrainy o samoloty i zamknięcie nieba, i poznaliśmy odpowiedź NATO: „To niezupełnie nie jest nasza wojna”. Ta odpowiedź oczywiście nie była jednoznaczna.

W słownych deklaracjach słyszymy, że wojna na Ukrainie jest walką dobra ze złem, a ukraińscy żołnierze bronią fundamentów demokratycznego świata.

Historia się powtarza. 1 września 1939 roku, kiedy bomby spadały na polskie miasta, to też nie była wojna Francuzów, Anglików czy Amerykanów. Złudzenie, że wilk zaspokoi apetyt po zjedzeniu jednej owcy, nie jest dobrym drogowskazem. Ukraina krwawi. Zniszczone miasta, zniszczone domy, szpitale, szkoły, mosty, infrastruktura, zabici cywile, dzieci, 10 milionów ludzi musiało opuścić swoje domy. Ukraina krwawi, ale się nie poddaje.

Do tego wydania „Kuriera WNET” dołączyliśmy specjalny 16-stronnicowy dodatek, do którego polityczne kalendarium wojenne przygotował Adam Gniewecki. Dzięki niemu możemy śledzić, jak dzień po dniu zmieniała się retoryka polityczna, jakie decyzje były podejmowane, kto i co robił podczas tej wojny. Mogą w nim również Państwo przeczytać zapisy niektórych rozmów, jakie w czasie minionego miesiąca prowadziliśmy na antenie Radia Wnet.

Nie mogę Państwu życzyć miłej lektury, ale mam pewność, że w przyszłości to wydanie „Kuriera WNET” będzie cennym dokumentalnym zapisem.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 1 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

120 rocznica narodzin Józefa Mackiewicza

Znaczek poczty polskiej z Józefem Mackiewiczem

Obywatel Wielkiego Księstwa Litewskiego narodowości antykomunistycznej, publicysta i pisarz walczący o prawdę, gdyż „tylko ona jest ciekawa”. 1 kwietnia 1902 r. narodził się Józef Mackiewicz.

Józef Mackiewicz – człowiek legenda. Odważny patriota nie tylko w słowach, ale też i w czynach. Jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy i publicystów XX wieku, niewątpliwy autorytet, bojownik o prawdę, człowiek o niezwykłej biografii. Chcąc uczcić 120. rocznicę jego urodzin z wielką radością włączyliśmy się w obchody Roku Mackiewicza.

W tych słowach wiceprezes Poczty Polskiej zaprezentował wczoraj znaczek Poczty Polskiej z Józefem Mackiewiczem, który dzisiaj wchodzi do użytku. Jest to część obchodów ogłoszonego przez Sejm roku Józefa Mackiewcza. Rok 2022 był świadkiem nie tylko 120 rocznicy narodzin autora „Nie trzeba głośno mówić”, ale także śmierci jego wieloletniego populazytora Jacka Trznadla.

Nie żyje krytyk literacki Jacek Trznadel. Autor „Hańby domowej” miał 91 lat

Urodzony w 1902 r. w Petersburgu Józef Mackiewicz przeniósł się w wieku pięć lat do Wilna. W mieście tym uczył się i studiował. Od 1923 r. pracował w wileńskim dzienniku „Słowo”. Na jego łamach drukowane były reportaże z północno-wschodnich Kresów Rzeczypospolitej wydane w 1938 r. w zbiorze „Bunt Rojstów”.

Bunt Rojstów – Józef Mackiewicz – recenzja

Józef Mackiewicz czuł się związany z dziedzictwem Wielkiego Księstwa Litewskiego protestując przeciwko prześladowaniu przez polskie władze mniejszości narodowych i religijnych. W duchu pogodzenia między narodami dawnego Wielkiego Księstwa pisał także po 1939 r. w przekazanym przez Sowietów Litwinom Wilnie.

Rok 2022 rokiem Józefa Mackiewicza. Prof. Bolecki: był nie tylko twórcą antykomunistycznym, ale i antypolitycznym

Głównym rysem pisarskiej działalności Józefa Mackiewicza był jego antykomunizm. W wieku 17 lat wziął udział na ochotnika w wojnie polsko-bolszewickiej. W 1941, w okupowanym przez Niemców Wilnie napisał kilka artykułów antykomunistycznych do gadzinowego „Gońca Codziennego”, co stało się przyczyną późniejszych oskarżeń o kolaborację. W maju 1943 r. Mackiewicz, na zaproszenie Niemców i za zgodą polskiej konspiracji, znalazł się w składzie delegacji wizytującej groby polskich oficerów w Katyniu.

Prawda zwycięża, ale droga do zwycięstwa jest usłana cierniami. Spotkanie sprzed lat Jana Bogatki z Józefem Mackiewiczem

Kolejne lata swego życia autor Zbrodnii katyńskiej w świetle dokumentów poświęcił na walkę o prawdę na temat sowieckiej zbrodni na polskich jeńcach. Pozostający po wojnie na emigracji (od 1955 r. w Monachium) Mackiewicz był na cenzurowanym w rządzonej przez komunistów Polsce. Jednak radykalne tezy i poglądy autora „Watykanu w cieniu czerwonej gwiazdy” były trudne do przyjęcia także w środowisku emigracyjnym. Skonfliktował się z Janem Nowakiem Jeziorańskim.

Polemika w sprawie konfliktu Józef Mackiewicz – Jan Nowak Jeziorański/ Konrad Tatarowski, „Kurier WNET” nr 77/2020

Mimo kontrowersji Mackiewicz jest wspominany jako nauczyciel niepokornych, niechcących się pogodzić z rzeczywistością PRL-u.

Mackiewicz napisał: „Tylko prawda jest ciekawa”. W latach 80. całe niepokorne pokolenie uczyło się na Mackiewiczu

A.P.

Czy jest możliwe, aby bł. Stefan Wyszyński wniósł nową moc i energię w nasz naród i trawiony kryzysem Kościół Polski?

Jakiej Polski chcecie? Czy Polski bez wiary w Boga i ludzi, a więc bez ideałów, bez zdolności do poświęcenia i ofiary… Drodzy moi! Ja tylko was pytam. Nie czynię wymówek. Nie oskarżam. Ja tylko pytam.

s. Katarzyna Purska USJK

Uroczystość beatyfikacyjna była niezwykle piękna i podniosła (…) A co potem? Nie zauważyłam, aby w kolejnych miesiącach wśród księży i ich parafian wzrosło zainteresowanie osobą i nauczaniem Księdza Prymasa. Zagadkowe jest pominięcie milczeniem osoby, która mogła stać się darem na te czasy.

Spętani lękiem przed pandemią, przed wojną z Białorusią, groźbą rosyjską, troską o byt, wróciliśmy do zmagań z codzienną rzeczywistością. Czy wobec tego jest możliwe, aby bł. Stefan Wyszyński wniósł nową moc i energię w nasz naród i trawiony kryzysem Kościół Polski?

Papież Pius XII widział w nim proroka, kogoś, kto pokazał regułę zwycięstwa”. Odkryć tę regułę oznacza dziś odnaleźć światło, dzięki któremu zobaczymy dalej i więcej, niż dotąd pozwalał panujący wokół nas półmrok. Niewątpliwie Prymas Wyszyński był człowiekiem wielkiego formatu i takim autorytetem, że dziś nie ma sobie równych wśród pasterzy Kościoła katolickiego w Polsce. Co zatem mówi do nas nasz ostatni Interrex?

„Najmilsi! Jeśliby ktoś miał wątpliwości, czy Naród Polski jest jednością, to ja czuję, że mam prawo dziś Wam odpowiedzieć. I nie wiem, kto miałby większe w tej chwili prawo do tego! (…) Polska jest jednością, Polska jest całością, Polska jest jednym sercem, Polska jest jednym ramieniem” powiedział podczas kazania ingresowego arcybiskup Wyszyński. (…)

Teza o Polakach, którzy z natury są kłótliwi i zawistni, nie tłumaczy, dlaczego ks. Prymas stwierdził, że naród nasz jest jednością. Wszak w czasach, kiedy wypowiedział te słowa, sytuacja społeczna w kraju wcale nie wyglądała lepiej. Ludzie byli przestraszeni, nieufni wobec siebie i skłóceni, do czego zresztą w niemałym stopniu przyczyniła się komunistyczna władza oraz „siły zewnętrzne”. Co więcej, spory polityczne i konflikty społeczne miały miejsce w odległej historii, i to nie tylko naszego narodu. (…)

Całe życie ks. Stefana Wyszyńskiego było związane z kultem Matki Bożej Częstochowskiej. Jasna Góra, cudowny wizerunek Czarnej Madonny, to było jego duchowe centrum. Znajdował tu siły i inspirację do podejmowania ciężaru odpowiedzialności za Kościół i dalszych inicjatyw duszpasterskich. Ikona Czarnej Madonny to typ Hodegetrii, czyli „wskazującej drogę”. Bł. Stefan Wyszyński od dzieciństwa słyszał od rodziców: „Gdzie Maryja, tam jest prawdziwa wiara”.

Cześć dla Matki Bożej podzielał z nim jego wielki poprzednik – kard. August Hlond, który na łożu śmierci zapowiedział: „Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie zwycięstwem Matki Najświętszej”. Przejęty dogłębnie tym proroctwem, nowy Pasterz Kościoła katolickiego w Polsce prowadził naród drogą Maryi. W okresie przygotowań Kościoła do obchodów millenijnych mówił, że do Tysiąclecia Chrztu trzeba Polskę prowadzić ze śpiewem: „Bogurodzico Dziewico, Bogiem sławiena Maryjo”. Kult Matki Bożej jest trwale wpisany w religijność Polaków.

Naśladowanie Jezusa Chrystusa wielu ludziom wydaje się nieosiągalne, lecz Matka Boża jawi im się jako bliska, podobna do nich poprzez życie, które prowadziła w Nazarecie: proste, zwyczajne i pełne pracowitego trudu.

Ks. Kardynał Wyszyński był profesorem i znawcą katolickiej nauki społecznej. Refleksja naukowa przyszłego prymasa w okresie międzywojennym skupiała się na marksizmie i kapitalizmie jako dwóch fundamentalnych zagrożeniach społecznych, które determinowały kształtowanie relacji międzyludzkich bez odniesienia do Boga i Jego Prawa. W związku z tym studiował uważnie Kapitał Marksa i doskonale znał filozofię marksistowską, lepiej od wielu komunistów.

Wobec próby budowania dla doraźnych celów ideologicznych porządku społecznego bez poszanowania dla prawdy i wartości podstawowych, przykład Maryi był bezcenny. Wrażliwa na potrzeby innych ludzi i solidarna z nimi, skromna, uważna i zawsze gotowa do niesienia pomocy Maryja to Osoba obdarzona niezbywalną godnością, a nie jednostka ludzka podporządkowana masie. Zamiast walki klas ukazywała drogę służby we wspólnocie z innymi.

Wskazując na Matkę Bożą, ks. Prymas Wyszyński uczył ludzi, kim naprawdę jest człowiek, jaka jest jego prawdziwa natura i jaką rolę odgrywa w odwiecznym planie Bożym. W ten sposób wyrażał również swój sprzeciw wobec tego, co nazwał „zdradą natury ludzkiej”. Mówił i pisał: „Śmierć Boga przyniosła śmierć człowieka”. (…)

Zenon Kliszko, odpowiedzialny za politykę państwa wobec Kościoła, podobno w czerwcu 1958 r. powiedział: „Wyszyńskiego opanowała jakaś szaleńcza idea, że tutaj w Polsce rozstrzygną się losy światowego komunizmu”. Ciekawe, na czym opierał tę „szaleńczą ideę”, która spełniła się na naszych oczach?

Jednakże w tamtych czasach, tuż przed internowaniem, nie tylko katolicy otwarci – jak byśmy ich dzisiaj nazwali – lecz także wielu księży, a nawet biskupi mówili o nim z lekceważeniem: „Prymas Hodegetria”. Poddany krytyce, prowadził Kościół w Polsce w przekonaniu, że kiedy go zabraknie, „nowe światła i nowe moce da Bóg w swoim czasie”. (…)

1.07. 1949 r. Papież Pius XII przypomniał treść encykliki Divini Redemptoris z roku 1937, w myśl której każdy, kto propaguje komunizm albo choćby współpracuje z komunistami, ściąga na siebie klątwę kościelną. Komuniści nazwali to próbą ingerencji Watykanu w sprawy państwa i zażądali, aby Prymas nazwał dekret wydany przez Piusa XII nawoływaniem do zdrady ojczyzny. Wyszyński wiedział, że jeśli to uczyni, zdradzi Kościół; jeśli nie – przyzna, że jest „wrogiem Polski”. Jak się okazuje, w przyszłości jeszcze nieraz Kościół Polski musiał stanąć wobec takiego dylematu moralnego. Ks. Prymas był świadomy, że toczy się zacięta walka pomiędzy Państwem a Kościołem i to on będzie musiał wziąć odpowiedzialność za drogę, którą podąży naród i Kościół katolicki w naszej ojczyźnie.

W styczniu 1950 r. nastąpiła likwidacja kościelnego Zrzeszenia Caritas. Od 21 stycznia 1953 r. toczył się proces księży i pracowników kurii krakowskiej oskarżonych o działalność szpiegowską na rzecz Stanów Zjednoczonych, a 14.09. 1953 r. przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie stanął kielecki biskup Czesław Kaczmarek i został skazany w sfingowanym procesie pokazowym na 12 lat więzienia. Wobec tej straszliwej sytuacji politycznej, w Wielki Czwartek Prymas powiedział do swoich kapłanów:

„Nie lękajcie się prześladowców Boga! W walce z Bogiem ujawnia się bowiem największa ich słabość. Pamiętajcie, że prześladowcy sami zazwyczaj doznają największej trwogi i godni są naszego współczucia. Wiedzą oni bowiem, że czynią nieprawość”.

Gdy 9.02. 1953 r. został ogłoszony dekret Rady Państwa „o tworzeniu, obsadzaniu i znoszeniu duchownych stanowisk kościelnych”, który dawał prawo do kontrolowania i unieważniania każdej nominacji i aktu prawnego Kościoła, odpowiedzią Prymasa było słynne „non possumus”: „Rzeczy bożych na ołtarzu cesarza składać nam nie wolno. Non possumus. Nie możemy”.

(…) Niezłomny Prymas Tysiąclecia doczekał się spełnienia swojego proroctwa, które wypowiedział w 1957 r.: „Los komunizmu rozstrzygnie się w Polsce. Jak Polska się uchrześcijani, stanie się wielką siłą moralną, komunizm sam przez się upadnie. Losy komunizmu rozstrzygną się nie w Rosji, lecz w Polsce. Polska pokaże całemu światu, jak się brać do komunizmu i cały świat będzie jej wdzięczny za to”. Proroctwo to nie fatum, nie ślepy los, który determinuje historię ludzi i narodów. Polska stanie się wielką siłą moralną dopiero wtedy, gdy się „uchrześcijani”.

Szereg lat później, 22.03. 1972 r. do młodzieży akademickiej Kardynał Wyszyński mówił: „Zapytajmy samych siebie, jakiej chcę Polski?… Przemawia do was syn Narodu, który kocha swoją ojczyznę. A kochać ją to znaczy miłować wszystko, co Polskę stanowi.

Jakiej więc Polski chcecie? Czy chcesz Polski bezdzietnej, w której tak wielu nienarodzonych Polaków idzie do… kanałów? Czy chcesz Polski bez wiary w Boga i ludzi, a więc bez ideałów, bez porywów i wzlotów, bez zdolności do poświęcenia i ofiary… Drodzy moi! Ja tylko was pytam. Nie czynię wymówek. Nie oskarżam. Ja tylko pytam: Jakiej chcecie Polski? W rachunku sumienia można i trzeba postawić to pytanie”.

Cały artykuł s. Katarzyny Purskiej USJK pt. „Błogosławiony Kardynał Stefan Wyszyński do Europejki, która mieszka w Warszawie” znajduje się na s. 8 marcowego „Kuriera WNET” nr 93/2022.

 


  • Marcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł s. Katarzyny Purskiej USJK pt. „Błogosławiony Kardynał Stefan Wyszyński do Europejki, która mieszka w Warszawie” na s. 8 marcowego „Kuriera WNET” nr 93/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prof. Andrzej Nowak: Finlandyzacja Europy i oddzielenie jej od USA to plan Putina realizowany wspólnie z Chinami

Pan historii jest gdzie indziej, znacznie wyżej, tam, gdzie John Lennon zakładał, że nie ma nikogo i próbował przekonać o tym miliony młodych ludzi i pokolenie, które dzisiaj rządzi Europą Zachodnią.

Krzysztof Skowroński, prof. Andrzej Nowak

Myślę, że w sztuce operacyjnej, która mieści się gdzieś między taktyką a strategią, niewątpliwie celem bardziej praktycznie ważnym dla Rosji jest rozbicie Zachodu, jest przekonanie własnej opinii publicznej, ale także Europejczyków – tych, którzy mieszkają w Niemczech, we Francji – że Zachód jest fikcją i że trzeba porozumieć się z Rosją. Berlin, Paryż powinny porozumieć się z Rosją, po pierwsze, żeby uspokoić sytuację, a po drugie – by zapewnić sobie dostawy gazu, bardzo ważnego zwłaszcza dla Niemców, którym bodajże jedną trzecią tego ważnego surowca dostarcza właśnie Rosja.

Bez dobrych stosunków z Rosją nie da się po prostu żyć spokojnie, a na tym niemieckiemu Bürgerowi, jak mówią rosyjscy komentatorzy, zależy najbardziej. W związku z tym serce niemieckiego Bürgera bije w tej sprawie jednym rytmem z sercem rosyjskim.

To jest, myślę, dzisiejsza mądrość dnia, która jednocześnie łączy się z możliwością agresji, wciąż jak najbardziej realną w najbliższym czasie, dokonanej na skalę taką, która nie sprowokuje odwetu „w pełnym wymiarze” ze strony Zachodu. (…)

Na czym miałoby to polegać?

Po prostu na wkroczeniu wojska rosyjskiego do tzw. Republiki Ługańskiej i Donieckiej. Bo oczywiście w tej sprawie nikt na Zachodzie palcem nie kiwnie, jeśli Rosja to zrobi.

(…) Tego rodzaju sukces, myślę, jest jednym z bardzo możliwych wariantów zagrania, które Putin może wykonać. Ta wielka gra, wielkie szachy będą trwały i myślę, że najważniejszym celem tej rozgrywki w najbliższych kilkunastu miesiącach, może trochę dłużej, jest doprowadzenie do sytuacji rozdzielającej definitywnie Europę od Ameryki, Europę starych imperiów, czyli Europę karolińsko-francusko-niemiecką od Ameryki. To stary projekt, który trwa co najmniej od pomysłu Breżniewa zwołania Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. O to chodziło w tym manewrze.

Marzenia o Europie od Władywostoku do Atlantyku, ta wizja, która jest na Kremlu, w Berlinie i w Paryżu od wielu lat obecna, może się ziścić.

Tak, ale warto odczytać ją prawidłowo. Europa od Władywostoku do Atlantyku, a nie od Atlantyku do Władywostoku. To znaczy – zjednoczycielem jest Rosja, a nie biedny generał de Gaulle, który leży już na cmentarzyku w swoim Colombey-les-Deux-Églises od lat ponad pięćdziesięciu, a Rosja realizuje ten plan nie dla Francji, tylko wyłącznie po to, żeby sfinlandyzować Europę, zneutralizować ją w decydującym konflikcie z atlantyckim potworem, czyli ze Stanami Zjednoczonymi; w konflikcie, który Rosja rozgrywa, oczywiście tymczasowo, w bardzo ciekawy sposób wspólnie z Chinami.

To jest też ważne pytanie o to, co zrobią Chiny w ciągu najbliższych dni i najbliższych lat. A Chiny mierzą swoją politykę nie w skali dni, ale lat i stuleci.

Geopolityczny pesymizm możemy sami w sobie wyzwolić, obserwując świat. A teraz oczekuję od Pana Profesora słów optymistycznych – nadziei.

Nadzieja jest taka, że na pewno nie jest Panem historii ani prezydent czy przewodniczący, czy cesarz Chin – wszystko jedno, jak go nazwiemy; ani, tym bardziej, troszeczkę manewrowany przez niego Władimir Putin, ani też amerykański prezydent. Pan historii jest gdzie indziej, znacznie wyżej, tam, gdzie John Lennon zakładał, że nie ma nikogo i próbował przekonać o tym – i przekonał, niestety, razem z kulturą hipisowską – miliony młodych ludzi i to pokolenie, które dzisiaj rządzi Europą Zachodnią.

Rządzenie Europą Zachodnią czy światem zachodnim przez nihilistyczne elity dziadków z ʾ68 roku, ich dzieci i już może nawet wnuki oznacza, że ci ludzie, którzy rządzą dzisiaj Zachodem, prowadzą go do samobójstwa – to mnie najbardziej obchodzi, najbardziej martwi, nie manewry Putina, nie manewry prezydenta Chin; to są wszystko rzeczy wtórne.

Najważniejsze jest to, żeby Zachód uratował się przed samobójstwem. Otóż to zależy nie tylko od tych samobójców, którzy rządzą dzisiaj Brukselą, Strasburgiem, którzy skupiają się dzisiaj głównie na tym, jak upokorzyć Polskę, którzy traktują kwestie Rosji, Chin jako drugo- czy trzeciorzędne w tej zacietrzewionej, ideologicznej walce o likwidację ostatnich czołgów czy ostatnich pozostałości starej Europy, Europy tradycji, Europy ojczyzn, Europy kultury po prostu.

Ta wielka walka, najważniejsza dla mnie walka, która toczy się w tej chwili w moim świecie, w świecie zachodnim, w świecie europejskim, nie rozstrzygnie się tylko w oparciu o plany ideologiczne tych właśnie, którzy dzisiaj rządzą Europą, ale Pan historii jest ponad nami i myślę, że ta perspektywa powinna nam przywracać nadzieję. Zło nie ma zagwarantowanego zwycięstwa w historii.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Zło nie ma zagwarantowanego zwycięstwa w historii” znajduje się na s. 9 marcowego „Kuriera WNET” nr 93/2022.

 


  • Marcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Zło nie ma zagwarantowanego zwycięstwa w historii” na s. 9 marcowego „Kuriera WNET” nr 93/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego