Powrót po 60. latach Sergiusza Piaseckiego do Ojczyzny – relacja z uroczystości pogrzebowych w Warszawie

Pogrzeb Sergiusza Piaseckiego fot. Redakcja Wnet

29 września 2025 r. w Warszawie odbyły się uroczystości pogrzebowe Sergiusza Piaseckiego – żołnierza wojny polsko-bolszewickiej, oficera wywiadu, żołnierza Armii Krajowej i wybitnego pisarza

Powrót Sergiusza Piaseckiego do Ojczyzny – uroczystości pogrzebowe w Warszawie

29 września 2025 roku w Warszawie odbyły się uroczystości pogrzebowe Sergiusza Piaseckiego – żołnierza, szpiega, żołnierza Armii Krajowej, a przede wszystkim wybitnego pisarza, którego losy odzwierciedlają dramatyczne dzieje Polski XX wieku. Ceremonia, zorganizowana przez Instytut Pamięci Narodowej, rozpoczęła się mszą świętą w Katedrze Polowej Wojska Polskiego, której przewodniczył biskup polowy Wiesław Lechowicz.

Podczas homilii przywołał on słowa Piaseckiego:

„Przez 32 lata jestem wrogiem bolszewizmu. Walczyłem przeciw niemu jako partyzant, żołnierz, szpieg, konspirator i wreszcie jako pisarz.”

Hierarcha podkreślał, że autor Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy przeszedł duchową przemianę podczas pobytu w więzieniu na Świętym Krzyżu, gdzie zetknął się z literaturą i Pismem Świętym.

Hołd młodego pokolenia

W uroczystościach wzięli udział nie tylko przedstawiciele władz i rodzina, lecz także miłośnicy powieści Piaseckiego. Jeden z obecnych na pogrzebie studentów powiedział:

„Sergiusz Piasecki jest jednym z moich ulubionych pisarzy, ale także bohaterem narodowym. Jego powrót to symboliczny hołd oddany wszystkim imiennym i bezimiennym bohaterom polskiego podziemia.”

Prezydent RP Karol Nawrocki o pisarzu i żołnierzu

W czasie pochówku na Wojskowych Powązkach przemawiał prezydent RP Karol Nawrocki. Zwracając uwagę na wyjątkową drogę Piaseckiego, mówił:

„Z więzienia wyszedł, stał się na dwa lata częścią artystycznej socjety II Rzeczypospolitej. Ale to nie sprawiło, że gdy przyszło bronić ojczyzny, Sergiusz Piasecki nie stanął tam, gdzie być powinien.”

Podkreślił również znaczenie twórczości autora Zapisków oficera Armii Czerwonej:

„Dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy i życiorysu, i literatury Sergiusza Piaseckiego, aby mówić prawdę o bolszewizmie i o systemie komunistycznym.”

Wspomnienia i świadectwo życia

Historyk dr Krzysztof Jabłonka ocenił uroczystość jako bardzo podniosłą:

„Ojczyzna pamięta. Wczoraj przyszły tysiące, podczas gdy w 1964 roku, gdy umierał w brytyjskim Hastings, na pogrzebie było zaledwie kilkanaście osób.”

Wysłuchaliśmy też fragmentu wywiadu z 2024 roku przeprowadzonego przez Karola Nawrockiego z synem pisarza, prof. Władysławem Tomaszewiczem, który wspominał, że dopiero po latach odkrył, iż „babcia Stefania”, nadawczyni paczek i listów z Anglii, była w istocie jego ojcem.

„Mimo trudnego życia i różnych perypetii, uważam go za dobrego człowieka, który całe życie pamiętał o mnie i mojej mamie. Jestem dumny, że miałem takiego ojca.”

Powrót do Polski

Po 60 latach od śmierci w Wielkiej Brytanii doczesne szczątki Sergiusza Piaseckiego spoczęły na warszawskich Powązkach, obok innych bohaterów polskiej wolności. To symboliczne domknięcie losu autora, który – jak mówił sam o sobie – był Polakiem z wyboru, a całe życie poświęcił walce o niepodległość i mówieniu prawdy o komunizmie.

Przeczytaj także:

Sergiusz Piasecki powraca do ojczyzny – dr hab. Tomasz Balbus o bohaterze i pisarzu

Lipiec w cieniu Wołynia – felieton Jacka Wanzka

Wołyń 1939 fot. Nawolyniu.pl

Nastał lipiec. Wokół pachnie dojrzewającym zbożem, gęstym od ciepła powietrzem i słodką nostalgią polskiego lata. Ale dla mnie lipiec od zawsze miał jeszcze jeden zapach – zapach popiołu…

… spalonego drewna, płaczu niesionego wiatrem przez pola. Lipiec pachnie Wołyniem.

Dla mnie ludobójstwo na Kresach i w Małopolsce Wschodniej to nie tylko bolesna karta polskiej historii. To część mojej tożsamości i rodzinnej tragedii. To depozyt, który otrzymałem od dziadka – człowieka, który cudem uniknął losu dziesiątek, a może i setek tysięcy Polaków pomordowanych w bestialski sposób tylko za to, że byli Polakami.

Wielokrotnie słuchałem jego historii, wypowiadanych półgłosem, często z zaszklonymi od łez oczami. Dziadek opowiadał o Wołyniu jak o krainie rodem z poetyckiego krajobrazu – malował słowem falujące łany zbóż, cerkwie na wzgórzach i dzieci beztrosko bawiące się nad rzeką Horyń. Wspominał bezkresne pola, po których niosły się zmieszane echa ludowych pieśni – polskich i ukraińskich – śpiewanych przez miejscowe kobiety. Opowiadał o baśniowym świecie – o szeptuchach, dziwach i płanetnikach. Siadałem wtedy przy kaflowym piecu i chłonąłem, wrastałem w ten świat pełen magii i folkloru.

Opowieść ta jednak nie ma szczęśliwego zakończenia. Urywa się nagle. Tak jak głos dziadka, który ją snuł.

Jak mawiał: „Złe” wyszło na świat i jak za dotknięciem różdżki ucichły radosne śpiewy na polach, ludzie zaczęli spoglądać na siebie podejrzliwie, a Horyń wkrótce miał spłynąć krwią.

Nastał czas grozy

Co jakiś czas słyszano wprawdzie, że ten czy tamten zaginął, ale tłumaczono to sobie jako efekt prywatnych porachunków. Do czasu. Coraz częściej docierały informacje o pomordowanych polskich wsiach. Na polnych drogach można było spotkać uciekających niedobitków a letnie, nocne niebo wypełniały łuny płonących nieopodal miejscowości.

Na Polaków padł strach. Nie spano już w domach, bo nie wiadomo było kiedy nastąpi kolejny atak. Chowano się po stodołach, na polach – gdzie kto mógł. Banderowcy, często przy wsparciu ukraińskiej czerni, zazwyczaj przychodzili nocą. Otaczali miejscowość, mordowali Polaków, po czym podpalali domy, nieraz całe wsie.

Piękne lipcowe noce zaczął przedzierać nieludzki krzyk mordowanych bestialsko ofiar, ryk płonącego bydła i błagalne prośby o oszczędzenie życia.

To nie był konflikt. To nie była wojna polsko-ukraińska. To było Genocidum Atrox-ludobójstwo dokonane z niezwykłym okrucieństwem.

Za pomocą siekier, wideł i innych narzędzi gospodarskich rżnięto polskie kobiety, starców i dzieci. Bez wyjątku. Bez litości.

Należy jednak pamiętać o wielu Sprawiedliwych Ukraińcach, którzy ryzykując własne życie ostrzegali swoich polskich sąsiadów i udzielali im schronienia. To oni są prawdziwymi bohaterami Ukrainy, nie rezuni spod znaku OUN-UPA.

Dziś, ponad osiemdziesiąt lat po tych wydarzeniach oddajemy hołd naszym zamęczonym Rodakom. Każda z ofiar miała swoją twarz: czyjegoś ukochanego dziecka, matki, ojca… Każda z tych osób miała swoją historię. Większość z nich nigdy nie zostanie opowiedziana. Zabrano je do bezimiennych mogił – rozrzuconych po lasach, studniach i polach, gdzie od ponad ośmiu dekad czekają na godny pochówek, którego im się odmawia.

Dlatego Wołyń i Kresy to nie tylko miejsca na mapie. To rana. Niezabliźniona. Dziedziczona z pokolenia na pokolenie. Wołyń to trauma, którą niesie się w genach-czasem nieświadomie jak niepokój bez przyczyny, jak tęsknota za czymś, czego nigdy się nie znało.

Jednak ten krzyk niesiony przez lipcowy wiatr nie umilkł. Po prostu zmienił ton i stał się szeptem przekazywanym z pokolenia na pokolenie. Ja go słyszę. I nie pozwolę mu zamilknąć.

Jacek Wanzek 

11 lipca 2025

Zamordowane były kobiety, staruszkowie i dzieci – Krzesimir Dębski o rzezi wołyńskiej w 82. rocznicę ludobójstwa

Krzesimir Dębski, fot. Anna Jaroszewicz/Wikimedia Commons CC BY-SA 4.0

Rodzice Krzesimira Dębskiego cudem przeżyli zbrodnię wołyńską. Jego dziadkowie nie mieli już takiego szczęścia, zostali porwani i zamordowani. Lata później nasz gość patrzył w oczy ich mordercy.

Relacje jego bliskich oraz innych świadków tych wydarzeń, w tym Ukraińców, Krzesimir Dębski opisał w książce „Wołyń. Nic nie jest w porządku”. Wokół tej publikacji toczy się rozmowa z Konradem Mędrzeckim.

Na początku nasz gość patrzy wstecz i szuka pierwszych zalążków konfliktów polsko ukraińskich:

Kresy się polonizowały. Można powiedzieć, w XIX wieku, no i wcześniej też oczywiście, ponieważ, przepraszam, że to jest, nie chcę obrazić w ogóle narodu ukraińskiego, ani historii ukraińskiej, ale tak się stało, że przez katolicyzm Polacy, którzy byli katolikami w większości, stali się ludźmi nowocześniejszymi niż na przykład prawosławni, niż rusini, niż mieszkańcy, wywodzący się ze wschodu bardziej.

I kontynuuje wątek:

Był opór taki i tak, przed nowościami, przed wynalazkiem. Prawosławie troszeczkę ma w sobie taką konserwatywność, prawda? I na przykład wielkim był konfliktem, Sławoj Skłatkowski, który Sławojki wprowadzał. (…) I to było wszystko przyjmowane z wielkimi oporami, a szczególnie właśnie wśród Rusinów, wśród Ukraińców, którzy uważali, że to się niszczy w ten sposób, przepraszam, ale zapaleni nacjonaliści, tacy ukraińscy działacze, pisali, że to godzi w substancję prawdziwą kulturową ruskiego. Ukraińskiego chłopa, człowieka.

Potem przywołuje zdarzenia Krwawej Niedzieli:

Stało się tak, że po prostu zaatakowano w jedną niedzielę, 11 lipca i potem też były późniejsze, co niedzielę, prawda, kiedy były Polacy chodzili do kościołów. Ze wsi do Kościoła. Tak, bo trzeba wiedzieć, że to był teren pusty też już wtedy, po I wojnie światowej. Front I wojny światowej stał właśnie na Wołyniu, od Północy, od Dźwiny do Karpaty. I to trwało lata. Żadne zaopatrzenie, żadna pomoc, tylko żołdactwo jeszcze do tego jacyś i z jednej strony, z drugiej, z trzeciej strony i plus anarchiści jacyś czerwoni i no, rewolucja październikowa też to wszystko spowodowała.

Redaktor Mędrzecki zauważa, że te fakty stały się pożywką dla nacjonalizmu, a Krzesimir Dębski odpowiada tak:

Dla wszystkiego, dla odrodzenia się złego. Zła w absolutnej postaci. W czasie pierwszej wojny światowej to ludzie już bardzo chyba stali się obojętni na śmierć, na pomaganie, na jakieś ratowanie się, na solidarność międzyludzką. Straszliwe takie czasy. No i ten bakcyl zła, zbrodni już był na tamtych terenach. I wcześniej, i w czasie wojny, i potem właśnie ten krótki czas Polski przedwojennej.

Krzesimir Dębski, dotyka też wątku ekshumacji:

Ukraińcy twierdzą, że ekshumacje nie mogą się odbyć, no bo to obie strony były winne. No niestety to nie jest prawda, ponieważ sytuacja była taka na Wołyniu w tym właśnie 1943 roku, a już w 1939 roku się zaczęło, że mężczyźni młodzi powołani byli do wojska polskiego. W tym też Ukraińcy, którzy byli często po porządku, będąc w wojsku. Potem inni Ukraińcy dobijali rannych z polskiego wojska. Czasami też Ukraińców, którzy byli w tej armii. (…) W zasadzie nie było w ogóle mężczyzn w związku z tym.

Odnosi się też do wyników nielicznych ekshumacji, które jak dotąd przeprowadzono:

Zamordowane były kobiety, staruszkowie i dzieci. Nie ma, jak to środowiska nacjonalistyczne ukraińskie mówią, że to była symetryczna wojna, symetryczna wymiana. Nie. Nie było mężczyzn, więc nie mogło być żadnej wojny. Były nieliczne punkty oporu typu przebraże, czyli samoobrona, gdzie się Polacy, uciekając przed mordami, gdzie się zgromadzili w większej ilości. Ale tak, niestety, okazuje się, że te wszystkie ekshumacje, które były już, pokazują jasno. Było to ludobójstwo na bezdomnych ludziach, na resztkach Polaków, którzy tam jeszcze zostali.

Z niepokojem też patrzy na obecność nacjonalistycznej narracji w ukraińskiej edukacji:

Ta nieprawda, która się konserwuje w ukraińskim społeczeństwie, no ciągle jest coraz większa, bo przez ostatnie lata oświatą zarządzały na Ukrainie najmniejsze partie, najmniejsze ugrupowania polityczne. Wiadomo, jak rząd koalicyjny, ty to, ty to, a wy to dostaniecie historię. No i to okazuje się, że to byli nacjonaliści, którzy czad swój straszny, ten nacjonalistyczny, wpłaczają dzieciom w szkole podstawowej, w szkołach pierwszego stopnia tych nauczania, wszyscy tam dostają i to narrację niestety nacjonalistyczną. No taka narracja, która w żadnym kraju nie ma prawa bytu. Nie wiem, to kraj nacjonalistyczny jakiś, to kapuje, że to jest niezdrowe, prawda? Ukraińcy tego nie chcą zrozumieć, niestety.

Zauważa też, że duża część ukraińskiego społeczeństwa nie ma skąd dowiedzieć się prawdy:

Mnóstwo już książek polskich jest napisane na te tematy. Właściwie ukraińskich takich naprawdę to nie ma. Opisują jakieś tam kwestie, ale to zawsze niedopowiedzenia (…) Tu nie można nawet usłyszeć prawdy, no, czy Ukraińcy piszą o udziale ich jednostek niestety nacjonalistycznych, strasznych w powstaniu warszawskim? To tematy, które w ogóle nie nawet ruszone przez Ukraińców. Ja nie spotkałem jeszcze Ukraińca, młodego, starszego, którzy w Polsce, który by przeczytał Banderę. Jakieś pisma, manifesty, czy te wszystkie jego historie. No, więc oni wielbią kogoś, kogo w ogóle nie znają.

Kontynuując ten wątek, Krzesimir Dębski odnosi się do słów prof. Osadczuka:

To jest wstyd i hańba i jak się otworzy to, co napisał, co Bandera pisał i inni. Że to rzeczy, które trzeba było, żeby nie było złych konotacji z niemieckimi paleniami książek, że to trzeba byłoby natychmiast zniszczyć, schować, bo to jest wstyd dla narodu ukraińskiego. To jest wstyd intelektualny, wstyd moralny i wstyd w ogóle, który powinien być najczęściej opracowany, wskazany, że to była głupota i natychmiast przede wszystkim elementy tego myślenia natychmiast wycofać ze szkolnictwa. Z życia publicznego.

Dostrzega też inny problem:

Nawet jak teraz mamy telewizji obrazki z pogrzebów młodych Ukraińców, czy zginęli, prawda, na wojnie i uchowani na cmentarzu łyczakowskim. No i tam powiewa las czarno-czerwonych flag, czyli nacjonalistycznych. Nie ukraińskich. Nie ma tam. Bardzo mało się widzi. To jest… Już ci młodzi wszyscy ludzi i po prostu zaczadzeni tym nacjonalizmem. I to jest bardzo, niekorzystne dla narodu ukraińskiego, bo to właśnie propaganda putinowska wykorzystuje te fakty, że to przecież nacjonaliści, to faszyści, bo w rosyjsku faszysta to jest najgorszy już, jaki może być faszyści.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

 

Pierwsza rocznica odsłonięcia pomnika „Rzeź Wołyńska – Memoriał Ofiar Ludobójstwa na Kresach Wschodnich”

Domostawa (pow. niżański, gm. Jarocin), 14.07.2024. Uroczystość odsłonięcia Pomnika Rzezi Wołyńskiej we wsi Domostawa, 14 lipca 2024 roku. Pomnik stoi w pobliżu drogi S19 na liczącej ok. hektara działce, na której w przyszłości zostanie wzniesiona Ściana Pamiięci z nazwami wszystkich miejscowości na Kresach, w których doszło do masowych zbrodni na Polakach. Pomnik został wykonany przez nieżyjącego już rzeźbiarza Andrzeja Pityńskiego na zamówienie Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce. Inicjatorem jego umieszczenia w Domostawie jest Społeczny Komitet Budowy Pomnika Rzezi Wołyńskiej kierowany przez byłego wójta gminy Jarocin Zbigniewa Walczaka. (jm) PAP/Darek Delmanowicz

Pomnik upamiętniający Polaków pomordowanych przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej – „Rzeź Wołyńska” – został odsłonięty w niedzielę, 14 lipca 2024, w Domostawie.

Testament autora mistrza Andrzeja Pityńskiego spełnił się.

Oto relacja z uroczystości odsłonięcia.

 

Niepogrzebani krzyczą! Bestialstwo pod niebem Ukrainy zinstytucjonalizowane – 82 lata po Krwawej Niedzieli… I nic…

Fragment muralu upamiętniającego ludobójstwo na Wołyniu /Warszawa ul Młynarska/ autor: Mikołaj Ostaszewski

Dzisiaj przypada 82. rocznica Krwawej Niedzieli – kulminacyjnego punktu ludobójstwa Polaków dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.

Wspomnienie tych wydarzeń boli tym bardziej, że ofiary wciąż czekają na pogrzeb. I że znów zagrano z nami w grę na czas.

Tutaj do wysłuchania jeden z programów wspomnieniowych Tomasza Wybranowskiego:

Polska – kraj bez prawa do pamięci?

Zacznijmy od gorzkiej refleksji: żadne poważne państwo nie może pozwolić sobie na upokarzanie własnych Ofiar. Nikt, kto ma w sobie cień moralności, nie powinien się na to godzić. A jednak od dziesięcioleci wymaga się od nas, Polaków, byśmy byli świętsi od papieża, milsi od Chrystusa.

W nowej, wygodnej dla Zachodu narracji to Polacy są współwinni Holokaustu. To nie Niemcy tylko jacyś „naziści”. Były kanclerz Scholz podczas rocznicy zamachu na Hitlera gloryfikuje von Stauffenberga – człowieka, który gardził Polakami i nazywał nas narodem „czującym się dobrze tylko pod knutem”.

Friedrich Merz, nowy kanclerz Niemiec, już pierwszego dnia urzędowania w Warszawie kpiąco zamknął temat wojennych reparacji, mówiąc przy Tusku:

Prawne dyskusje na temat potencjalnych reparacji są zamknięte”.

Obok Merza Donald Tusk bez wahania przytaknął, oznajmiając, że „Polska nie ma żadnych roszczeń” i że „nie będziemy ich stawiać”. W jednej chwili pokoleń cierpienia – od ponad sześciu milionów ofiar niemieckiej okupacji – zostało symbolicznym ruchem ręki przekreślonych. Polska godność została oddana za grzeczne gesty i wzajemne obietnice „wspólnych projektów”.

W tym samym czasie nasi rządzący nie potrafią (albo nie chcą) skutecznie walczyć o pamięć Wołynia. Bo przecież „nie można drażnić Ukraińców”, „nie wolno wbijać noża w plecy sojusznika walczącego z Rosją”.

Gładkie słowa, mowa trwa i pozorowane działania

Podczas 80. rocznicy Krwawej Niedzieli usłyszeliśmy kilka miękkich, okrągłych zdań. Wysłano delegacje, zapalono znicze. Ale zabrakło prawdy. Zabrakło oficjalnego uznania ludobójstwa. Zabrakło realnych kroków – chociażby ekshumacji ofiar.

Czy my, Polacy, nie mamy prawa do wrażliwości? Czy nasz ból się nie liczy? Ukraina przeżywa traumę Buczy – i słusznie. Ale dlaczego my mamy milczeć o Ostrówkach, o Gaju, o Parośli?

Marsz z okazji 110. urodzin Bandery / Fot. Paweł Bobołowicz

Kreoni XXI wieku? Ukraina i prawo do pochówku

W tragedii Sofoklesa Kreon zabronił pochówku ciała Polinejkesa. To był bunt nie tylko przeciw człowiekowi, ale i przeciw prawom boskim. Dziś Ukraina, niczym Kreon opisany przez wielkiego tragika, nie pozwala pochować naszych Ofiar. Nie pozwala na ekshumacje. Nie pozwala postawić krzyży.

Zwłoki dziesiątek tysięcy Polaków wciąż leżą w bezimiennych dołach. Ich rodziny nie wiedzą, gdzie zapalić znicz. A przecież nawet w starożytnej Grecji wiedziano, że bez pochówku dusza nie zazna spokoju.

„Zniszczyć wszystko, co polskie” – rozkazy z piekła rodem

W 1943 roku Dmytro Klaczkiwśkyj pseudonim „Kłym Sawur”, w tajnej dyrektywie napisał:

zlikwidować całą ludność męską w wieku od 16 do 60 lat”.

Jeszcze bardziej przerażają instrukcje wołyńskiej OUN-B: burzyć domy, niszczyć drzewa, zacierać ślady polskości. To nie były spontaniczne odruchy tłumu – to była zaplanowana eksterminacja.

OUN-B i jej zbrojne ramię UPA działali według „dekalogu ukraińskiego nacjonalisty”. Punkt dziesiąty wzywał do „nienawiści i podstępu wobec wrogów narodu”. Takich instrukcji nie wymyślili „ruscy”. One naprawdę istniały – i były realizowane z przerażającą konsekwencją.

 

Nie wojna – ludobójstwo

Wbrew ukraińskiej narracji – to nie była żadna „wojna polsko-ukraińska”. To było ludobójstwo. Fakty, dokumenty, rozkazy i relacje – wszystko to potwierdza: celem było fizyczne unicestwienie Polaków. Mordy nie były przypadkiem. Były polityką.

Świadczy o tym choćby przesłuchanie Jurija Stelmaszczuka „Rudego”, dowódcy UPA, który sam przyznał, że latem 1943 r. wyrżnął ponad 15 tysięcy Polaków. Cytuję: „Po spędzeniu całej ludności w jedno miejsce rozpoczynaliśmy rzeź. Zwłoki zrzucaliśmy do dołów, zasypywaliśmy ziemią i paliliśmy ogniska”.

fot. Wikipedia
ofiary OUN-UPA w Lipnikach marzec 1943 roku

Mit założycielski zbudowany na zbrodni

Ukraina czci „Kłyma Sawura” jako bohatera. Stawia mu pomniki. Odznacza jego krewnych. Gloryfikuje UPA, zamiast zmierzyć się z prawdą. I to nie przez przypadek – mit UPA to fundament współczesnej ukraińskiej tożsamości narodowej.

W Polsce mówić o tym, to jak być „ruską onucą”. Ale czy naprawdę jesteśmy tak naiwni, że nie widzimy, jak fałszywy mit podbity gloryfikowaniem faszystowskich dywizji i bohaterów – rezunów niszczy prawdziwe braterstwo?

 

Czas, który się kończy

Ukraińcy powtarzają jak mantrę (sami w to nie wierząc): „dajcie nam czas”. Ale ten czas trwa już ponad trzy dekady. W tym czasie Polska pomagała Ukrainie jak nikt inny. A szczątki naszych rodaków dalej gniją pod ziemią w dołach śmierci. Bez imienia, bez krzyża.

Czy naprawdę chcemy wierzyć, że po wojnie Ukraina porzuci mit UPA i czczenie pamiątek z nazistowskimi symbolami Waffen SS Galizien? Skoro dziś, w czasie największej zależności od Polski, nie potrafi nawet zgodzić się na ekshumację naszych rodaków?

Przychylam się do opinii polityków i części historyków, że bez rozwiązania tej sprawy Ukraina NIE MOŻE liczyć na szacunek narodów Europy i świata!

 

Epilog: 82 lata po rzezi – i dalej bez grobów

Dzisiaj kolejna rocznica Krwawej Niedzieli – 82. Milczenie ukraińskich władz, zapowiedzi bez pokrycia, kolejne odsuwanie ekshumacji – to już nie deszcz. To splunięcie.

Polska musi odzyskać godność. Musi jasno powiedzieć, że pamięć o Wołyniu nie jest atakiem na Ukrainę, lecz elementarnym obowiązkiem wobec własnych Ofiar.

Bo jeśli nie teraz – to kiedy? Jeśli nie my – to kto?

Tomasz Wybranowski

 

Fot. Fragment plakatu filmu „Wołyń”

Dr Leon Popek: Mam nadzieję, że ta ustawa przyśpieszy poszukiwania, ekshumacje i godne pochówki

Figura Maryi i krzyż w miejscu, gdzie stał kościół w zniszczonej polskiej wsi Ostrówki | Fot. Piotr Mateusz Bobołowicz

Wczoraj sejm uchwalił ustawę o ustanowieniu 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci o Polakach – Ofiarach Ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej

4 czerwca br. sejm uchwalił ustawę o ustanowieniu 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci o Polakach – Ofiarach Ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej. Ustawa została podjęta przez 435 posłów z 436 biorących udział w głosowaniu. 

W rozmowie z doktorem Leonem Popkiem z Instytutu Pamięci Narodowej rozmawialiśmy o znaczeniu tej ustawy.

Tak na dobrą sprawę od kwietnia powinniśmy być już tam w terenie i szukać, i kilka ekip jednocześnie powinno szukać tych miejsc. Spotykamy się naprawdę z bardzo trudnym tematem. Jak odnaleźć te dziesiątki, setki, tysiące domów śmierci? Czy je odnajdziemy? Problem w tym, że my jeszcze w tym roku nie szukaliśmy. – powiedział historyk

Do ustawy odniosło się Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy:

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy ocenia uchwałę Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej o ustanowieniu 11 lipca Dniem Pamięci Ofiar tzw. „ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na wschodnich terenach II Rzeczypospolitej Polskiej” jako sprzeczną z duchem dobrosąsiedzkich stosunków między Ukrainą a Polską.

Takie jednostronne działania nie sprzyjają osiągnięciu wzajemnego zrozumienia i pojednania, nad którymi od lat pracują nasze kraje, zwłaszcza w ramach Wspólnej Ukraińsko-Polskiej Grupy ds. Dialogu Historycznego, działającej z udziałem ministerstw kultury oraz instytutów pamięci narodowej obu państw.

Ukraina niezmiennie opowiada się za naukowym, bezstronnym badaniem trudnych kart wspólnej historii. Jesteśmy przekonani, że droga do prawdziwego pojednania prowadzi przez dialog, wzajemny szacunek i wspólną pracę historyków, a nie przez polityczne, jednostronne oceny.

Wzywamy stronę polską do powstrzymania się od działań, które mogą prowadzić do wzrostu napięcia w stosunkach dwustronnych oraz podważać osiągnięcia wypracowane dzięki konstruktywnemu dialogowi i współpracy między Ukrainą a Polską.

Pomimo stronniczości i politycznego kontekstu uchwały Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, Ukraina kontynuuje realizację działań w zakresie prac poszukiwawczo-ekshumacyjnych na terytorium Ukrainy i Polski. Posiadamy już konkretne wyniki tych działań, które powinny być rozwijane także w przyszłości.

Po raz kolejny przypominamy, że nie należy Polakom szukać wrogów wśród Ukraińców, a Ukraińcom nie należy szukać wrogów wśród Polaków. Nasz wróg jest wspólny — to Rosja.

Dla wspólnej siły, wolności i bezpieczeństwa naszych dwóch zaprzyjaźnionych krajów musimy wspólnie rozwiązywać trudne kwestie, a nie je zaostrzać.

Prof. Grzegorz Motyka: sprawa ekshumacji na Wołyniu musi być uregulowana umową międzynarodową

Cała historia Polski w fascynującym dziele prof. Wojciecha Polaka „Blask Rzeczypospolitej. Od X do XXI wieku”

Bez historii nie ma patriotyzmu. Uszanowanie i umiłowanie Ojczyzny wymaga uświadomienia sobie, że wyrośliśmy z pokoleń, które Polskę bu­dowały, kochały, które o Polskę walczyły.

Jako Polacy mamy nie tylko wobec współczesnych, ale i wobec naszych przodków zobowiązanie przenoszenia polskości w następne pokolenia.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z profesorem Wojciechem Polakiem:

Przekazywanie wiedzy oraz wychowanie w duchu dumy z bycia Polakiem jest naszym obowiązkiem. – podkreśla profesor Wojciech Polak.

Najnowsza książka autorstwa jednego z najwybitniejszych polskich historyków, prof. Wojciecha Polaka, pt. „Blask Rzeczypospolitej. Od X do XXI wieku” (wyd. Biały Kruk) zabiera nas w podróż przez tysiąc lat barwnych, dramatycznych i inspirujących wydarzeń, które ukształtowały nasz naród.

Prof. Polak, z pasją godną mistrza swojego fachu, przywołuje kluczowe wydarzenia, ukazując ogromne bogactwo i złożoność naszej historii. Sięgając po „Blask Rzeczypospolitej”, każdy, kto z jednej książki chciałby zapoznać się z historią Polski na przestrzeni całych jej dziejów, ma tę możliwość.

Aby ująć w jednym tomie to, co na przestrzeni jedenastu wieków działo się w Rzeczypospolitej, autor musiał postawić własne akcenty i zaprezentować osobiste preferencje. Musiał dokonać wyboru spośród olbrzymiej ilości ciekawych i ważnych wydarzeń oraz postaci. Profesor przywołuje często wypowiedzi świadków kluczowych wydarzeń, co czyni przekaz jeszcze bardziej autentycznym. Książka prof. Wojciecha Polaka zachęca do głębszego wglądu w nasze dzieje, dlatego Autor pisze we wstępie:

„Historia Polski jest wspaniała, barwna, pouczająca; warto ją poznawać, warto przekazywać wiedzę o niej naszym dzieciom. Niewątpliwie epokowym dziełem na tym polu są wielotomowe Dzieje Polski prof. Andrzeja Nowaka, od kilku lat sukcesywnie wydawane także przez Białego Kruka – niech ta moja książka będzie rodzajem zachęty do pogłębiania wiedzy o naszej Ojczyźnie”.

Autor, sam dumny z historii polskiego narodu, tłumaczy, jak postawa taka ważna jest dla całej wspólnoty. W chwili, gdy znów mamy w życiu politycznym i społecznym nawrót do haniebnej polityki wstydu, kiedy lekcje historii w szkołach mają być dramatycznie okrojone, „Blask Rzeczypospolitej” staje się obywatelskim podręcznikiem historii Polski od narodzin państwowości w X wieku po czasy najnowsze.

Ta książka to nie tylko podróż w czasie, ale również inspirujący przekaz o dumie narodowej i znaczeniu poznawania własnej przeszłości. W obliczu narastających wyzwań i prób zacierania pamięci historycznej, „Blask Rzeczypospolitej” staje się kluczowym źródłem wiedzy dla wszystkich tych, którzy pragną lepiej zrozumieć drogę, jaką przeszła Polska.

Jest to również apel do przyszłych pokoleń, by nie zapominały o korzeniach i doświadczeniach swojego narodu. Wielkim atutem książki są przepiękne, starannie dobrane ilustracje oddające dramatyzm minionych epok, które nie tylko ułatwiają zrozumienie, ale także dodają estetycznego wymiaru lekturze.

„Blask Rzeczypospolitej” to nie tylko podróż przez historię, ale także inspiracja do głębszego zrozumienia i docenienia dziedzictwa naszej Ojczyzny. Wartość tej książki przekracza granice czasu i wieków, inspirując i ucząc zarówno dzisiaj, jak i w przyszłości.

Profesor Wojciech Polak pracę doktorską Polityka Rzeczypospolitej wobec Moskwy w latach 1607–1613 obronił w 1994 r. a drukiem ukazał się rok później pod tytułem O Kreml i Smoleńszczyznę. W 2003 r. opublikował w Wydawnictwie UMK obszerną rozprawę: Czas ludzi niepokornych. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy  „Solidarność” i inne ugrupowania niezależne w Toruniu i Regionie Toruńskim (13 XII 1981–4 VI 1989).

Stała się ona podstawą jego habilitacji. Kolokwium habilitacyjne odbyło się na Wydziale Nauk Historycznych UMK 6 stycznia 2004 r.

Od listopada 2004 r. Wojciech Polak pracował w Instytucie Politologii UMK, od października 2005 r. był kierownikiem Zakładu Systemów Politycznych. W maju 2005 r. został powołany na stanowisko profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Dnia 29 lutego 2008 r. otrzymał z rąk Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego tytuł profesora nauk humanistycznych. Od listopada 2008 r. zatrudniony jest na stanowisku profesora zwyczajnego UMK na Wydziale Politologii i Studiów Międzynarodowych.

Obecnie kieruje tam Katedrą Konfliktów Politycznych. W ostatnich latach prowadzi badania dotyczące głównie dziejów PRL (stan wojenny w Polsce, działalność Służby Bezpieczeństwa, relacje państwo–Kościół, historia opozycji demokratycznej i „Solidarności”). Ich owocem jest m.in. 20 książek autorskich na ten temat, publikowanych w latach 2003–2016.

Od 2014 r. jest redaktorem naczelnym półrocznika historycznego „Fides, Ratio et Patria. Studia Toruńskie”, wydawanego w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. 

Od 1980 r. był członkiem Niezależnego Zrzeszenia Studentów Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W lutym 1981 r. został członkiem Zarządu Uczelnianego NZS UMK. Działalność podziemną w NZS prowadził także po wprowadzeniu stanu wojennego, był członkiem podziemnego Tymczasowego Zarządu Uczelnianego NZS UMK. Równocześnie przez całe lata osiemdziesiąte współpracował ze strukturami podziemnymi „Solidarności” Regionu Toruńskiego i Regionu Olsztyńskiego (m.in. drukowanie gazetek, kolportaż, działalność publicystyczna)

Od 2011 r. profesor Wojciech Polak jest współorganizatorem Marszu Rotmistrza Pileckiego w Toruniu, a także gry terenowej dla młodzieży „O szablę rotmistrza Pileckiego”. 

Dnia 31 sierpnia 2007 r. został odznaczony przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za działalność podziemną i niezależną w latach osiemdziesiątych. 

Uchwałą Senatu RP z dnia 24 czerwca 2016 r. powołany na członka Kolegium IPN.

W wyniku wyborów 26 czerwca 2018 r. został wybrany na przewodniczącego Kolegium IPN. Funkcję pełnił przez trzy kadencje, do 27 czerwca 2021 r. W wyniku wyborów 15 czerwca 2021 r. został wiceprzewodniczącym Kolegium IPN.

opracował Tomasz Wybranowski

Łukasz Warzecha: ekshumacja w Puźnikach została wstrzymana przez decyzje i obstrukcję ze strony ukraińskiej.

Featured Video Play Icon

Łukasz Warzecha / Fot, Album prywatny

„Zbyt ważny dla Ukrainy jest mit UPA i Bandery” – mówi Łukasz Warzecha, dziennikarz i publicysta tygodnika Do Rzeczy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

Piotr Gursztyn: porażka PiS w wyborach prezydenckich bynajmniej nie jest dziś przesądzona

Dr Leon Popek: od 30 lat słyszymy, że to nie jest dobry czas, aby żądać od Ukraińców ekshumacji

Figura Maryi i krzyż w miejscu, gdzie stał kościół w zniszczonej polskiej wsi Ostrówki | Fot. Piotr Mateusz Bobołowicz

„Od 2015 roku praktycznie nic nie dzieje się w temacie ekshumacji.” – mówi dr Leon Popek, zastępca dyrektora Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

W sumie mówimy o ofiarach w liczbie około 120-130 tysięcy, ale ta lista nie jest zamknięta – ciągle odkrywamy nowe dokumenty, nowe miejscowości.

Na Wołyniu zaledwie 5% pomordowanych zostało pochowanych na cmentarzach katolickich. Natomiast 95% zamordowanych nadal leży w dołach śmierci.

Nikt nas nie zwalnia z obowiązku pochówku ofiar rzezi wołyńskiej. Byli Polakami i ginęli za to, że byli Polakami.

Zobacz także:

GRH Przysposobienia Wojskowego Kobiet: Naszą misją jest, żeby każdy wiedział czym było to stowarzyszenie

 

Refleksje o współczesnej Ukrainie – Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów

Poprawność polityczna polskich polityków zadziwia coraz bardziej. Temat Ofiar Wołynia 1943 i mordów OUN i UPA na ludności cywilnej w latach 1939 - 1947 zamiatany jest pod dywan od dziesięcioleci.... Być poprawnym i "nie urażać wrażliwości Ukraińców" dla mnie znaczy - w tej materii - zapominanie o przelanej niewinnej krwi przodków. Kto wreszcie zwróci uwagę na naszą polską wrażliwość? Tomasz Wybranowski

Zbrodnię Wołyńską zawsze wspominamy 11 lipca, w rocznicę krwawej niedzieli (11 lipca 1943 r.), punktu kulminacyjnego masowych i brutalnych eksterminacji polskiej ludności cywilnej na Wołyniu.

Zbrodnię Wołyńską zawsze wspominamy 11 lipca, w rocznicę krwawej niedzieli (11 lipca 1943 r.), która była punktem kulminacyjnym masowych i brutalnych eksterminacji polskiej ludności cywilnej na Wołyniu przez OUN, UPA, wspieranych przez lokalną ludność ukraińską. 

Co prawda, nawet na naszej antenie (sic!) o tych krwawych mordach mówi się „tragiczne wydarzenia” (sic!). Musimy jednak pamiętać i nie bać się zdecydowanie mówić, że w świetle prawodawstwa międzynarodowego, mordy popełnione przez Ukraińców głównie na Polakach kwalifikowane są jako ludobójstwo. 

Zgodnie z najnowszymi szacunkami polskich badaczy w latach 1939–1947 z rąk ukraińskich nacjonalistów zginęło przynajmniej 120 tys. obywateli Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej. Ostrożnie licząc, jedynie na Wołyniu Ukraińcy zamordowali w najprzeróżniejszy sposób 60 tys. Polaków. Co najmniej 60 – 65 tysięcy  zginęło w Małopolsce Wschodniej (głównie w województwach lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim), także na Polesiu i na Lubelszczyźnie.

Tutaj do wysłuchania jeden z moich archiwalnych programów, sprzed prawie 10 lat. Okazuje się, że z perspektywy owych lat kwestia Wołynia i ekshumacji nie znalazła w oczach Ukraińców „właściwego i stosownego czasu”. Stare czy nowe czasy – śpiewka ta sama… Choć ekshumacje niemieckich najeźdźców z emblematami SS i Wermachtu trwały w najlepsze. W tym przypadku zasadne pytanie, w jaki sposób Ukraińcy traktowali Niemców i Hitlera w latach 1939 – 1945.

Tutaj do wysłuchania program:

 

 

Rozpocznę taką refleksją. Na upokarzanie Ofiar, którymi były córki i synowie ojczyzny, nie może sobie pozwolić żadne państwo, które chce być szanowane i traktowane poważnie! Napiszę więcej, na takie upokarzanie nie może pozwolić nikt, kto nosi w sobie choć ziarenko moralności i choćby strzęp honoru. Od dziesięcioleci nasz naród ma (ergo: musi być) być świętszy od papieża i bardziej miłosierny niż sam zbawca Jezus Chrystus.

To wreszcie my Polacy mamy (musimy, jesteśmy przymuszani) godzić się z przebudową pojęć, leksykonów i słowników poświęconych II Wojnie Światowej. To my Polacy, w opinii nowych kreatorów widzenia Europy i świata sprzed 80 lat, odpowiadamy więc za „zagładę Żydów”, tak bowiem działo się według profesor Engelking. Opłacana przez polski rząd i polskich podatników pani profesor mówi bez krztyny wstydu, że „dla Żydów największe zagrożenie stanowili…Polacy.”

Nie ma już Niemców ani III Rzeszy tylko naziści. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz w rocznicę zamachu na Hitlera gloryfikuje faszystowskiego antysemitę Clausa von Stauffenberga, który w nas Polakach widział najplugawszych podludzi. Szkoda, że kanclerz Scholtz nie zacytował pewnego zdania hrabiego Stauffenberga o nas, Polakach, że „to jest naród, który z pewnością czuje się dobrze tylko pod knutem”

Polska przegrywa batalię o pamięć i godność! Polskie kolejne rządy i ekipy MSZ drepczą w miejscu nie mając recepty ani odwagi, aby skutecznie i zgodnie z faktami upominać się o uznanie prawdy i naszych historycznych racji. Tak dzieje się i teraz z ukraińskimi sojusznikami, których „mamy nie drażnić kwestią Wołynia”„nie wbijać noża w plecy Ukraińców, kiedy walczą z Rosją”.

Oczywiście piszę o ludobójstwie na Wołyniu w kontekście grzechów zaniechania naszych politycznych elit i o tym, do czego nigdy nie doszło w kontekście bolesnej 81. rocznicy Krwawej Niedzieli. Miękka niczym zroszona trawa lipcowym deszczem mowa i okrągłe słówka, które w istocie nawet nie otarły się o dramat mordowanych dziesiątek tysięcy naszych rodaczek i rodaków.

 

 

Pytam wprost, a co z naszą polską wrażliwością?! Ukraińcy mają wrażliwość, bo przeżywają traumę wojny? A my  Polacy jej nie posiadamy (ergo: nie możemy jej mieć) i wciąż musimy – JAK ZWYKLE – czekać niczym na Godota ze sztuki Samuela Becketa, aby doczekać się kilku słów ze strony władz Ukrainy na temat ludobójstwa – nie tragicznych wydarzeń – LUDOBÓJSTWA dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów?! – Tomasz Wybranowski

Ukraina niczym Kreon z tragedii „Antygona” Sofoklesa?

W tragedii Sofoklesa Kreon nie pozwala Argejczykom na pochowanie ciała Polinejkesa, brata tytułowej Antygony. Okrucieństwo wyroku tyrana a zwłaszcza sposób potraktowania przez niego ciała zmarłego to nie tylko obraźliwe wystąpienie przeciwko człowiekowi, ale i przeciwko prawom boskim. Niepogrzebanie ciała z całym ceremoniałem w świadomości starożytnych Greków określano mianem míasma.

Udzielenie pochówku zmarłemu człowiekowi miało od zawsze religijne znaczenie. Pogwałcenie tego prawa zawsze miało ściągać na człowieka nieszczęście w planie osobistym, tak jak decyzja Kreona powoduje złamanie jego rodzinnego i osobistego szczęścia. A wiemy, jak skończył Kreon…

Porzucenie zmarłego ciała na pożarcie ptakom i psom jest bezduszne, okrutne i sprzeczne z jakimikolwiek ludzkimi zasadami. To odwróceniem porządku boskiego: „Zmarłe ciało należy się bowiem bóstwom podziemnym a nie niebiańskim” – wierzyli Grecy.

Ktoś powie przecież, że „pomordowani zostali zasypani w rowach i dołach”. Ale czy polskie ofiary ukraińskiego ludobójstwa dostąpiły tego tak, jak zasługuje na niego każdy człowiek z racji jego człowieczeństwa.

Rodziny pomordowanych często nie wiedzą, gdzie doczesne szczątki ich krewnych leżą. Ale nie mogło się stać inaczej, skoro jeden z honorowanych przez współczesną Ukrainę jako jej bohater Dmytro Klaczkiwśkyj, w tajnej dyrektywie do dowódców terenowych w roku 1943 donosił:

Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Po odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat. /…/ Tej walki nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Leśne wsie oraz wioski położone obok leśnych masywów powinny zniknąć z powierzchni ziemi.”

Jeszcze bardziej szokuje specjalna instrukcja kierownictwa wołyńskiej OUN-B (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, frakcja Stepana Bandery, której zbrojnym ramieniem była UPA – przyp. autor), z jesieni 1943 roku. Zacytuję ją prawie bez skrótów:

/…/ a) zniszczyć wszystkie ściany kościołów i innych domów modlitewnych;
b) zniszczyć drzewa rosnące przy domach tak, żeby nie pozostały znaki, że kiedyś mógł tam ktoś żyć (nie niszczyć tylko drzew owocowych przy drogach);
c) zniszczyć wszelakie polskie domy, w których wcześniej żyli Polacy (jeśli w tych budynkach mieszkają Ukraińcy – należy je koniecznie rozebrać i zrobić z nich ziemianki); jeśli to nie będzie zrobione, to domy będą spalone i ludzie, którzy w nich żyją, nie będą mieć gdzie przezimować. Zwrócić uwagę jeszcze raz na to, iż jeśli ostanie się cokolwiek polskiego, to Polacy będą zgłaszali pretensje do naszych ziem. /…/”

Przypomnę przy tej okazji, że jeszcze na długo przed wybuchem II Wojny Światowej, bo w roku 1929 w „Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty” zakazywano jakiegokolwiek wahania, które byłoby przeszkodą w popełnieniu nawet największych zbrodni i mordów, jeśli – cytat dosłowny: „kiedy tego wymaga dobro sprawy”.

Mnie najbardziej szokuje inny ustęp z „Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty”, gdzie jest mowa o „przyjmowaniu wrogów narodu nienawiścią oraz podstępem.”

Ów „dekalog” wcielany był w życie przez dowództwo OUN-B (tak zwany Prowid) z całą stanowczością. Od wybuchu II Wojny Światowej obecni bohaterowie Ukrainy w blasku których wychowuje się kolejne pokolenia młodych Ukraińców aprobowali fakt „powstania” przeciw polskim mieszkańcom Wołynia i całej Galicji Wschodniej.

 

 

Wielu twierdzi, że to nieprawda i „trolowanie, bo rosyjskie onucenie” (neologizm autora tekstu). Nie jest tak jednak, bo przeczą temu fakty! Owo „powstanie” przeciw Polakom było najważniejszym przedmiotem obrad konferencji OUN-B, zwołanej pod koniec 1942 roku we Lwowie. Z naciskiem podkreślono „konieczność wysiedlenia siłą Polaków i Żydów”, z „zabiciem wszystkim opornych” włącznie.

Fakty i dokumenty przeczą narracji większości współczesnych ukraińskich historyków, którzy w nawiązaniu do ludobójczych wydarzeń z lat 1943-1947, coraz bardziej starają się wybielić rolę OUN-B (frakcję Bandery) twierdząc, że o owym czasie trwała regularna wojna polsko-ukraińska! (sic!). Czasami czytając przedruki dokumentów z tamtych lat i czytając opracowania współczesnych ukraińskich badaczy odnoszę ze wstrętem wrażenie, że czasami czytam kolejne propagandowe agitki żywcem wyjęte z postanowień OUN i UPA, z których wynika, że akcje przeciwko polskiej ludności były (ponoć!) inicjowane w ramach odwetu za popełnione zbrodnie.

Do dziś na Ukrainie nie mówi się publicznie ani o ludobójstwie, ani o rzezi na Polakach. Powszednim sformułowaniem są takie słowa jak „tragedia”, „straszliwe wypadki”, etc. 

Ukraińcy historycy w triumfalnym tonie twierdzą, że nie ma w żadnych archiwach nawet ogólnikowej dyrektywy kierownictwa politycznego OUN w kwestii mordowania ludności polskiej. Przeczą jednak temu przykłady, które zacytowałem powyżej. A co ze skalą mordów dokonywanych przez UPA? A jak podejść do rozkazów jej dowódców?

Przypomnę raz jeszcze jeden fakt. Najpóźniej na przełomie maja i czerwca 1943 roku członek Prowidu OUN. Późniejszy dowódca UPA-Północ Dmytro Klaczkiwski pseudonim Kłym Sawur rozkazał przeprowadzenie eksterminacji polskiej ludności. Wcześniej instruował dowódców terenowych, aby zabijać mężczyzn w wieku 16-60 lat.

Jeszcze jeden cytat… Tym razem Jurij Stelmaszczuk pseudonim „Rudy”. Był on dowódcą grupy UPA „Turiw” i bezpośrednio odpowiadał na rzezie na Polakach w 1943 roku. Wcześniej był twórcą i dowódcą pułk „Ozero”. Schwytany przez Rosjan zaczął współpracę z NKWD.

Stelmaszczuk wcześniej ramię w ramię z niemieckim okupantem walczył z Polakami i opozycyjną OUN(m). Pod osobistym dowództwem „Rudego” zorganizowano krwawy pułk 360 żołnierzy, którzy mordowali Polaków na wschodniej Ukrainie. Wraz ze zbliżaniem się Armii Czerwonej i frontu Jurij Stelmaszczuk był odpowiedzialny za przejście oddziałów UPA przez linię frontu sowiecko – niemieckiego. Jesienią 1944 r. „Rudy” został mianowany dowódcą zachodniej grupy wojskowej „Zawichwost” (w innych źródłach określana jako grupa nr 33), która działała zbrodniczo na terytorium obwodu wołyńskiego.

Oto kilka cytatów z przesłuchania z dnia 28 lutego 1945. Cytuję fragmenty z protokołu:

W czerwcu 1943 /…/ przekazał mi ustnie tajną dyrektywę Centralnego Prowidu OUN o powszechnej fizycznej likwidacji całej ludności polskiej, zamieszkałej na terytorium zachodnich obwodów Ukrainy. Wykonując tę dyrektywę w sierpniu 1943 roku wraz z oddziałami UPA wyrżnąłem ponad 15 tysięcy Polaków w rejonach kowelskim, siedliszczańskim, maciejowskim i lubomelskim obwodu wołyńskiego.”

Wstrząsające są szczegóły ludobójstwa na Polakach dokonywanych przez jego „gierojów”:

/…/ Robiliśmy to w następujący sposób. Po spędzeniu całej ludności polskiej w jedno miejsce, okrążaliśmy ją i rozpoczynaliśmy rzeź. Kiedy już nie pozostał ani jeden żywy człowiek, kopaliśmy wielkie doły, zrzucaliśmy tam wszystkie trupy, zasypywaliśmy ziemią oraz żeby ukryć ślady tego okropnego grobu, paliliśmy na nim wielkie ogniska i szliśmy dalej. Tak przechodziliśmy od wsi do wsi /…/. Całe bydło, wartościowe rzeczy, mienie i żywność zbieraliśmy, a budynki i inne mienie paliliśmy. /…/

Bohdan Wusenko, inny piewca „Ukrainy czystej [etnicznie] jak szklanka wody” w tekście „Ukrajińska Powstańcza Armija dije” dla pisma „Do zbroji”, w lipcu 1943, w czasie największych ludobójstw na Polakach pisał:

/…/ Naród ukraiński wstąpił na drogę zdecydowanej rozprawy zbrojnej z cudzoziemcami i nie zejdzie z niej dopóki ostatniego cudzoziemca nie przepędzi do jego kraju albo do mogiły. /…/”

Komentarz zbyteczny…

 

Dmytro Klaczkiwski pseudonim „Klym Sawur”, dla większości historyków, także i dla mnie w świetle jego słów, które cytowałem, jest jednym z najważniejszych inicjatorów ludobójstwa Polaków na Wołyniu. Współczesna Ukraina go honoruje. Przykłady?

Kilka lat od chwili powstania Ukrainy jako niezależnego państwa, 9 lipca 1995 roku w jego rodzinnym Zbarażu, tak ważnym dla polskiej historii mieście, wzniesiono jego pomnik. Kolejny stanął w Równem przy ulicy Soborni 16.

Teraz cytat z ukraińskiej Wikipedii na temat Klyma Sawura: „/…/ 24 sierpnia 2018 w imieniu Rady Koordynacyjnej ds. upamiętnienia odznaczonych Kawalerów OUN i UPA we wsi Zołota Słoboda, rejon kozowski, obwód tarnopolski, złotym Krzyżem Zasługi Bojowej UPA I klasy (nr 026) i Złotym Krzyżem Zasługi UPA (nr 025) został odznaczony Dmytro Butor, bratanek Dmytra Klaczkiwskiego „Klyma Sawura”. /…/

Ukraińska amnezja. To nie deszcz, to splunięcie…

Trzeba pamiętać, że polityka historyczna i strategia pamięci to bardzo ważny instrument stosowany w miękkiej polityki zagranicznej. Odgrywa ona także ważną rolę w kształtowaniu polityki wewnętrznej i wychowania młodych pokoleń. Na tym polu Ukraina używa wciąż mitu UPA, który jawi się jako fundament ukraińskiej państwowości. Od zawsze dziwi mnie, zastanawia i bardziej niż niepokoi fakt, że w Polsce, jednego z największych sojuszników Ukrainy i jej zaufanego powiernika wciąż brak refleksji na ten temat.

Mało tego, jeżeli już ktoś choćby zastanawiał się nad tym zagadnieniem to już jest „kremlowskim agentem”, „ruską onucą” i „wrogiem braterstwa z Ukrainą”. Ale ta refleksja, której obecnie brak w działaniach naszego rządu i elit, musi się wreszcie pojawić w związku z przyszłością tak Polski jak i Ukrainy.

Przed rokiem 2014 i lutym 2021 roku można jeszcze było zaklinać rzeczywistość. Sprawy pamięci historycznej niestety „jakoś” się nie ułożyły. Dziś wydaje mi się, że przepaść powiększa się mimo wielkiej pomocy, której Polki i Polacy, zwykli obywatele udzielają Ukraińcom.

Dlaczego? Zastanawiam się bardzo głośno teraz, czy fakt budowania wolnej Ukrainy na micie radykalnego nacjonalizmu w powiązaniu z elementami faszyzmu (o czym za chwilę), który ma łączyć Ukraińców w czasie wojny kraju na czas wojny, nie będzie elementem zapalnym w przyszłości?

Zewsząd słychać głosy, że „przecież Ukraińcy nie mają innych bohaterów niż walczący w UPA”! Spotykam się z głosami, że Ukrainie trzeba dać czas. Dodam od siebie, że ten czas trwa już ponad 30 lat, a doczesne szczątki pomordowanych ludobójczo Polaków wciąż nie są ekshumowane i pochowane z należytą czcią.

Jeden z moich znajomych, dość bliskich zapytał mnie, o co ci w ogóle chodzi? Odpowiedziałem, że martwię się o przyszłość. Bo jeśli mit założycielski ukraińskiego państwa budowany jest na UPA, a więc i na tych, którzy mordowali Polaków na dawnych Kresach RP, wymierzony jest teraz wyłącznie przeciwko Rosji, to jak będzie wyglądała przyszłość po zakończeniu wojny z Rosją? 

Broń Boże nie myślę o nowoczesnej formie „riezania Lachów”, gdyby ktoś chciał się upomnieć o Zakierzoński Kraj, mimo, że skrajni ukraińscy nacjonaliści o tym mówią. Myślę o tym, jak będzie wyglądało nastawienie Ukrainy po wojnie w kwestii polityki zagranicznej i historycznej.

Ukrainę należy wspierać, bowiem – jak najbrutalniej to nie zabrzmi – jest to bufor, który odgradza nas od Rosji. Ale podczas wojny zapominamy, że z Ukrainą Polska ma wiele interesów sprzecznych. Gdy mowa o forsowaniu swoich interesów Ukraina jest bezwzględna. Nie ma najmniejszych sentymentów, aby godzić w naszą polską politykę wewnętrzną.

Ukraina gęsto wzywała Brukselę do zniesienia zakazu eksportu jej płodów rolnych. Uzasadnienie zawsze to samo: to pomoc Kremlowi!

Polki rząd mówi wprost, że jeśli Komisja Europejska nie wydłuży po 15 września 2023 zakazu wwozu zboża z Ukrainy, to Polska sama zamknie granicę na te towary. Ale to nie tylko Polska, ministrowie wszystkich krajów przyfrontowych chcą, aby zakaz obowiązywał przynajmniej do końca roku.

Na działania, które mają uniemożliwić destabilizację rynku rolnego i przetwórczego w Polsce, najwierniejszym sojuszniku Ukrainy, Kijów serwuje takie oto słowa:

Rosja zakłóciła inicjatywę zbożową, niszcząc infrastrukturę naszych czarnomorskich portów i po raz kolejny prowokując światowy kryzys żywnościowy. W tym krytycznym czasie Polska zamierza nadal blokować eksport zboża UA do UE. To nieprzyjazne i populistyczne posunięcie, które poważnie wpłynie na globalne bezpieczeństwo żywnościowe i gospodarkę Ukrainy.” – powiedział premier Ukrainy Denys Szmyhal.

Dla mnie osobiście te słowa mają wydźwięk antypolski. Polska jest dobra i wspaniała, jeśli pomaga, natomiast gdy myśli o swoich obywatelach o dobru Rzeczpospolitej to jest już „nieprzyjazna i populistyczna”?

Nie chcę być złym prorokiem, ale już ten przykład może zwiastować kolejne iskrzenia na linii Warszawa – Kijów, jeśli polskie rządy będą zdecydowanie bronić naszych interesów.

 

Relatywizowanie symboli i historii…

 

Dla nas Polaków pamięć o ofiarach II Wojny Światowej, niemieckich obozach koncentracyjnych, łapankach i tysiącach masowych egzekucji przeprowadzonych przez niemieckich okupantów wciąż budzi grozę, ból i rozdziera rany. Zagłada odbywała się w cieniu symboli faszystowskich i nazistowskich.

Inaczej do tego podchodzą Ukraińcy. Oto już podczas trwania wojny z Rosją, którą nazywa Kreml „operacją denazyfikacyjną”, symbole SS – Galizien nie podlegają zakazowi rozpowszechniania na Ukrainie.

Nie zgadzam się z przekazem Kremla, ale Ukraińcy sami dostarczają „paliwa” propagandzie kremlowskiej. Śpieszę z przypomnieniem. Oto w grudniu 2022 roku Sąd Najwyższy Ukrainy podtrzymał decyzję Szóstego Administracyjnego Sądu Apelacyjnego (z dnia 23 września 2020 roku), który orzekł, że 

symbole SS-Galizien nie są nazistowskie, a tym samym nie podlegają zakazowi rozpowszechniania i publicznego używania.”

We wrześniu Szósty Administracyjny Sąd Apelacyjny w składzie: sędzia-sprawozdawczyni Ołena Kuźmyszyna, sędziowie Natalia Buzhak i Lyubov Kostiuk uchylił decyzję sądu pierwszej instancji, który zobowiązał Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej i jego urzędników do powstrzymania się od podejmowania działań na rzecz upowszechniania symboli dywizji grenadierów SS – Galizien. Decyzję Sądu Apelacyjnego podtrzymał Sąd Najwyższy Ukrainy:

Lew galicyjski został w końcu zalegalizowany. Pozostała w mocy decyzja Szóstego Administracyjnego Sądu Apelacyjnego z 23 września 2020 r., która potwierdziła prawo Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej do stwierdzenia, że symbole dywizji Galicja nie należą do nazistowskich, to znaczy nie są zakazana na Ukrainie” – takiej informacji udzielił cytowany przez portal novoeizdanie.com prawnik Wiaczesław Jakubenko, który reprezentował Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej.

14. Dywizja Grenadierów SS, inaczej nazywana dywizją SS-Galizien lub „Hałyczyną” została sformowana 28 kwietnia 1943 r. we Lwowie i składała się z ukraińskich ochotników.

Rozumiejąc – jak mawiają polscy politycy i liczni działacze społeczni – „wrażliwość Ukraińców”, co z naszą polską wrażliwością? Zamaist mojej refleksji oddam głos ekspertom:

Najgłośniejszą zbrodnią popełniona prawdopodobnie przez SS Galizien, w której sprawie IPN prowadzi śledztwo, był mord popełniony na Polakach w Hucie Pieniackiej. 28 lutego 1944 r. ukraińscy żołnierze 4 Galicyjskiego Ochotniczego Pułku Policji SS powiązanego z 14 Dywizją SS Galizien, oddziały UPA, nacjonaliści ukraińscy oraz ukraińscy mieszkańcy okolicznych wiosek, wkroczyli do wsi Huta Pieniacka zamieszkanej przez polską ludność. W wyniku przeprowadzonej przez napastników akcji pacyfikacyjnej, śmierć poniosło ponad 850 Polaków. Masakrę przeżyło około 160 osób. IPN prowadzi również dochodzenie w sprawie zbrodni popełnionych w miejscowościach: Iwonicz, Chodaczków Wielki, Prehoryłe i Smoligów, o które podejrzewani są żołnierze SS Galizien.”

Takich niechlubnych przykładów relatywizowania symboli, a więc i historii, jest więcej. Niestety. Na antenie Radia Went, w jednym z wydań Studia Dublin, w przeglądzie prasy zwróciłem uwagę na tekst The New York Times „Symbole nazistowskie na liniach frontu Ukrainy podkreślają drażliwe problemy historii”. O refleksje na ten temat pokusił się w tekście „Why Have So Many Neo-Nazis Rallied to Ukraine’s Cause?” profesor Alana Dershowitza. Oto fragment

/…/ niektórzy ukraińscy żołnierze zostali sfotografowani z nazistowską trupią głową lub symbolami „Totenkopf”. Wyróżnia się jeden fragment w artykule The New Yotk Times : W listopadzie, podczas spotkania z dziennikarzami „Timesa” w pobliżu linii frontu, ukraiński rzecznik prasowy miał na sobie odmianę Totenkopf firmy R3ICH (czyt. „Reich”). Powiedział, że nie wierzy, że naszywka jest powiązana z ideologią nazizmu. /…/ Inni dziennikarze prosili żołnierzy o zdjęcie tego typu naszywek przed zrobieniem zdjęć. /…/

Profesor Alan Dershowitz, który stracił krewnych podczas holokaustu, napisał jeszcze:

/…/ Dzielni ukraińscy żołnierze ryzykują życiem, aby bronić swojego narodu i swoich rodzin przed rosyjską agresją. Jest tylko jeden problem: wydaje się, że wielu walczących o dzisiejszą Ukrainę walczy również o ukraińską przeszłość, która jest haniebna. Większość Amerykanów i Europejczyków oklaskuje bohaterską armię ukraińską i ma nadzieję na jej zwycięstwo nad rosyjską agresją. Ale ci sami ludzie mogliby klaskać już o wiele ciszej, gdyby zobaczyli, ilu z tych ukraińskich i sojuszniczych „bohaterów” nosi symbole, które jednoznacznie kojarzą się z nazistowskimi Niemcami Hitlera.

Niektóre z ostatnich bitew tej wojny miały miejsce w samej Rosji, chociażby o przygraniczne miasto Biełgorod. Miasto zostało zaatakowane przez grupę ochotników, którzy tylko kompromitują rząd prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Rosyjski Korpus Ochotniczy jest kierowany przez Denisa Kapustina, który otwarcie identyfikuje się z poglądami Hitlera i grozi rozszerzeniem wojny, która może ogarnąć większą część Europy. /…/”

 

Polska nadstawia policzek raz po raz… Jak długo ma trwać ta mantra?!

Powrócę jednak w finale do kwestii Wołynia 1943. Myśl Giedroycia i „adwokatowanie” Ukrainie sprawia, że Polska (czytaj: jej władze i kolejne ekipy rządowe) po 1989 roku zapoczątkowała sama z siebie zaklinanie czasu w kwestii Wołynia. Po roku 1991, gdy Ukraina uzyskała niepodległość, Polska budując „dobre relacje” sprawiła, że w sprawie Wołynia czas nie ma już żadnego znaczenia. Stanął w miejscu, rozpłynął się w niwecz tak jak ziemska wędrówka ostatnich ofiar wyczynów banderowskich nacjonalistów śniących o „Ukrainie czystej jak szklanka wody”.

Mimo wielu zaklęć magicznych i deklaracji przed 80. rocznicą Krwawej Niedzieli nic nie wydarzyło się, co mogłoby rzucić pierwsze kamienie by zakopać przepaść bólu, tragedii i cierpień. Niestety władze Polski, z prezydentem Andrzejem Dudą wciąż, niczym w przepaść brnie, w imię złej poprawności politycznej do zaprzaństwa własnej historii, aby na ołtarzu złożyć pamięć o Wołyniu, pamięć o Kresach, by budować dobre relacje z Ukrainą, czyli – jak w felietonie dla 'Sieci” napisał Profesor Zybertowicz – „w imię przyszłości całego społeczeństwa polskiego”.

Ale jaka ma być ta przyszłość? Po co walczymy na wojnach o przetrwanie, godność, państwowość i zachowanie kultury, skoro zapominamy o rodakach, których nawet godnie nie można pochować? A może na przeszkodzie – tak się zastanawiam głośno – staje fakt, że bandy Ukraińców wymordowały głównie polskich chłopów – sąsiadów?

Smert lacham, żydam i moskowskij komuni” – tak wykrzykiwali ukraińscy nacjonaliści i fanatyczna ukraińska młodzież z OUN Bandery, współczesnego największego bohatera Ukrainy, którą od początku wojny wspiera Polska…

W finale smutne słowa. Oto niepodległa od 1991 roku Ukraina nie dość, że nie przyznaje się do zbrodni na Wołyniu i Galicji Wschodniej, to nadto wznosi gmach swojej tożsamości na rehabilitacji i wysławianiu zbrodniarzy takich jak Bandera, Szuchewycz czy Kłaczkiwśki. Dlaczego nie Bulba, pytam trochę na przekór historycznemu widzeniu świata przez Ukraińców?



Łudziłem się jak naiwne dziecko, co wierzy, że świat jest dobry, że Ukraina w miarę trwania wojny zapoczątkuje pewien przełom i zacznie odchodzić od mitologii UPA na rzecz tej nowej mitologii, chociażby karty walk z Moskalami z lat 2022 – 2024. Tak się jednak nie stało.

Winę w tej kwestii widzę jednak po stronie kolejnych polskich rządów i polskich prezydentów. Od początku wojny ukraińsko – rosyjskiej w sferze medialnej i mitycznej został zmarnotrawiony majątek naszej polskiej pamięci i martyrologii! Nigdy nie można przyrównywać polskich krzywd na przestrzeni wieków do krzywd innych, szczególnie Ukraińców, którzy mają problem z ludobójstwem na Wołyniu wymyślając słowami ich historyków jakąś bliżej nieokreśloną „wojnę polsko – ukraińską”.

Czy Izrael, który stał się strażnikiem wszystkich zamęczonych i pomordowanych Żydów, komukolwiek daje przyzwolenie, aby czynić tego typu porównania czy nawet najmniejsze aluzje? Oczywiście, że nie! Dla nich to największy skarb.

Polska, czego przykładem brak moralnego przełomu ze strony Ukrainy wobec Wołynia w 80. rocznicę ludobójstwa Polaków, czyni skrupulatnie i metodycznie wprost przeciwnie.

Nie neguję, że istnieje wyraźna potrzeba dialogu na ten temat Rzezi Wołyńskiej. Co więcej, dostrzegam wielką niemożność dalszego pogłębiania współpracy polsko-ukraińskiej w obliczu negowania tamtejszych wydarzeń:

Dzisiaj budujemy wspólną przyszłość. Natomiast, nie można budować tej przyszłości i przyjaźni na kłamstwie historycznym i negowaniu zbrodni. A na Wołyniu doszło nie do czystek etnicznych a ludobójstwa.

Trzeba napisać to wprost! Za plan ludobójstwa w latach 1939 – 1947 na Wołyniu, Małopolsce Wschodniej i Lubelszczyźnie odpowiedzialna jest ówczesna ukraińska inteligencja:

Tę zbrodnię zaplanowali ukraińscy inteligenci, a dzisiaj niektóre środowiska inteligencji ukraińskiej robią wszystko by zablokować prawdę o tej zbrodni. A polskie elity często temu ulegają i starają się nie urazić Ukraińców. Raz jeszcze pytam, gdzie miejsce na naszą POLSKĄ historyczną wrażliwość?

Zamiast mojej końcowej refleksji cytat mistrza Włodzimierza Odojewskiego z niezwykłej książki „Zasypie wszystko, zawieje…”. Cytat, który mam nadzieję zasieje ziarno sprawiedliwości dziejowej:

Na spotkanie szczęścia iść należy z czystym sumieniem i nigdy nie oglądać się za siebie, gdy wszystko zostało już zmięte i podeptane”.

Tomasz Wybranowski

 

Fotogramy w artykule wykorzystane dzięki Instytutowi Pamięci Narodowej. Tytuł tej wystawy:

Wołyń 1943. Wołają z grobów, których nie ma