Dr Bartosiak: W Europie musi nastąpić przedefiniowanie zasad. Czemu nie możemy sprostać konkurencji z Azją?

Dr Jacek Bartosiak o przedefiniowaniu świata w wyniku kryzysu, różnicy między tym, jak radzi sobie Azja, a jak Okcydent i na jakie pytanie musimy sobie w związku z tym odpowiedzieć.

Dlaczego na Zachodzie umiera więcej ludzi niż w Azji?

Dr Jacek Bartosiak zwraca uwagę na sprzeczne informacje płynące z Azji odnośnie koronawirusa. Ma na myśli nie tylko ChRL, ale także Tajwan oraz Japonię i Koreę Płd. W krajach tych śmiercionośność wirusa wydaje się być mniejsza niż Europie i Ameryce. Pojawia się w związku z obecną sytuacją „wielkie pytanie, co do zglobalizowanej gospodarki”. Ekspert ds. geopolityki przyznaje, że między Stanami a Chinami toczy się wojna w tym sensie, w jakim jest nią zgodnie z Clausewitzem dążenie do narzucenia przeciwnikowi własnej woli.

Najsilniejsi będą ci, którzy jako pierwsi wyjdą z tej epidemii.

Stwierdza, że Chińczycy „może kłamią, żeby dalej u nich zamawiać”. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych narasta presja wielkiego biznesu, by ludzie znów wrócili do pracy. Oznaczać to może odejście od przyjmowanego w ostatnich dekadach założenia, że należy usuwać wszelkie istniejące ryzyko. Teraz wobec epidemii możemy być zmuszeni do przyjęcia zasady kalkulacji ryzyka i przywrócić gospodarkę do działania ze świadomością, że iluś ludzi będzie chorować i umierać.

Co jeśli naprawdę zachód zostanie zdemolowany? Wszyscy będziemy trochę chodzić do pracy, a trochę się bać, czy dojdzie do wielkiego przesilenia cywilizacyjnego?

Współprowadzący audycji Strategy & Future porównuje zmianę, jaka może nas czekać do procesów takich jak odejście od feudalizmu czy rewolucja przemysłowa. Zwraca uwagę na analogię z II wojną światową, z której Wielka Brytania wyszła zniszczona, ze zdziesiątkowaną flotą i uzależniona od Stanów Zjednoczonych, które wyrosły na światową potęgę.

Chińczycy zawsze byli przekonani, że są lepsi. Na początku XIX w. jeszcze tak myśleli. Przez sto lat przekonywali się brutalnie, że jest inaczej.

Odpowiedzią Chińczyków na poniżenie ze strony cudzoziemców była „forsowana industrializacja Mao czy pomysły Czang Kaj-szeka”. Obecnie sytuacja się odwróciła i to Zachód musi się zadać sobie pytanie:  „Co jest nie tak z nami?”. Mamy gorszą technologię niż Azja i gorzej radzimy sobie z epidemią. Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego wskazuje na wagę edukacji dzieci. Amerykańskie pytane w szkołach kim chcą zostać, odpowiadają, że YouTuberem lub szafiarką, chińskie, że astronautą, bądź fizykiem jądrowym.

Proszę zobaczyć jak wyglądają uniwersytety w Ameryce. Fizykę, matematykę, nauki ścisłe studiują głównie Azjaci: Hindusi i Chińczycy.

Okcydent przez lata żył przeświadczeniem, że przyszłością gospodarki są usługi. Jednak, jak mówi dr Bartosiak, dzięki usługom nie polecimy na Marsa. To technologia poprawia nasz standard życia. Zmienia się świat, który dotychczas Amerykanie trzymali na swych barkach niczym mityczny Atlas.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Prywatna regionalna placówka naukowo-badawcza w Tarnowskich Górach i muzeum polskiej wojskowości i historii Śląska

Marek Wroński jako wzięty architekt za swoje zarobione pieniądze kupił zabytkową kamienicę, w której urządził ekspozycję muzealną z własną kolekcją eksponatów, wzbogaconą o dary Polonii zagranicznej.

Tadeusz Loster

Stara, zabytkowa XIX-wieczna kamienica przy ul. Ligonia 7 w centrum Tarnowskich Gór, na niej podrdzewiała już tablica Muzeum Instytutu Tarnogórskiego. Za tą nazwą kryje się niezwykła osoba – inż. architekt doktor habilitowany historii Marek Wroński, pasjonat wojskowości i historii Śląska oraz Tarnowskich Gór. Jako wzięty architekt za własne, zarobione pieniądze kupił zabytkową kamienicę, w której urządził ekspozycję muzealną. Umieścił w niej własną kolekcję eksponatów związanych z historią polskiej wojskowości XIX i XX wieku. Po kilku latach ekspozycja rozrosła się o dary przekazane przez m.in. honorowego kustosza muzeum – Piotra Madeja z Toronto, płk. Przemysława Szudka z Londynu, Michała Gałuszę z Toronto – oficera 1 Dywizji Pancernej – oraz o zbiory Zofii Proszek, żołnierza Armii Krajowej, mieszkającej w Toronto. W ten sposób w 1993 roku powstała regionalna placówka naukowo-badawcza, a od 1999 roku Instytut Tarnogórski i Muzeum.

Do chwili obecnej muzeum w swoich zbiorach zgromadziło ponad 40 tys. eksponatów, które złożyły się na dwie muzealne ekspozycje. Pierwsza z nich poświęcona jest dwóm pułkom Wojska Polskiego, które tworzyły w okresie II Rzeczpospolitej tarnogórski garnizon przygraniczny. Druga wystawa prezentuje pamiątki związane z dziejami Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.

W zbiorach, których może pozazdrościć Muzeum Wojska Polskiego, znajdują się mundury wojskowe (w tym generalskie), uzbrojenie i wyposażenie wojskowe, medale i odznaczenia, dokumenty, fotografie itp. pamiątki z okresu międzywojennego i wojny. Oprócz eksponatów militarnych Muzeum Instytutu Tarnogórskiego posiada zbiory archeologiczne, zbiory związane z historią miasta Tarnowskie Góry, regionu i zbiory etnograficzne. Organizowane są również wystawy czasowe, w głównej mierze związane z wydawaniem kolejnych publikacji Instytutu Tarnogórskiego. Dotychczas zaprezentowano 77 takich wystaw. W 2019 roku Muzeum Instytutu Tarnogórskiego zorganizowało cztery wystawy czasowe: Autografy gen. broni Władysława Andersa w zbiorach Muzeum Instytutu Tarnogórskiego w 75 rocznicę bitwy pod Monte CassinoOdznaka Pamiątkowa 11. Pułku PiechotyUłani 3. Pułku w konspiracyjnej Warszawie i Powstaniu Warszawskim (w 75 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego)Pomniki polskie pod Monte Cassino (w 75 rocznicę bitwy pod Monte Cassino). Do wydawnictw instytutu należą: dwa tytuły ciągłe „Zeszyty Tarnogórskie” oraz „Studia nad Dawnym Wojskiem, Bronią i Barwą”. Publikowane są kolejne tomy „Tarnogórskiego Rocznika Muzealnego” oraz Słownika Biograficznego Regionu Tarnogórskiego. Przy muzeum działa biblioteka i archiwum, a w ofercie muzeum znajdują się lekcje muzealne oraz turnieje wiedzy dla młodzieży. Warto zaznaczyć, że taka działalność, jak zwiedzanie wystaw, prowadzenie lekcji muzealnych czy korzystanie z biblioteki, jest bezpłatna.

11 listopada 1928 r. Marszałek Józef Piłsudski
w powozie zaprzężonym w „konie
Beselera”. Fot. ze zbiorów Muzeum Instytutu Tarnogórskiego, darowana przez Zbigniewa Prus-Niewiadomskiego

Do działalności Instytutu Tarnogórskiego należy również organizowanie sesji naukowych. W grudniu 2019 r. odbyła się XXV Tarnogórska Sesja Naukowa pt. Patriotyczne rocznice. Została ona zorganizowana w tarnogórskim ratuszu przy wydatnej pomocy i współpracy władz miejskich. Otwarcia sesji dokonał burmistrz miasta, mgr inż. Arkadiusz Czech, oraz prezes instytutu, dr hab. Marek Wroński.

Każde z wystąpień XXV Tarnogórskiej Sesji Naukowej pt. „Patriotyczne rocznice” połączone było z promocją książek wydanych przez instytut. Pierwszym wystąpieniem była promocja książki Marka Wrońskiego wydanej w roku stulecia wskrzeszenia Rzeczypospolitej, opatrzonej tytułem Odtworzenie 3. Pułku Ułanów w Warszawie w listopadzie w 1918 roku i jego wkład w odzyskanie niepodległości. Autor książki, którą przekazał Prezydentowi Rzeczypospolitej Panu Andrzejowi Dudzie, w skrócie przedstawił jej treść: „Późniejsi ułani śląscy odrodzeni w Warszawie znaleźli się w centrum wydarzeń 11 listopada 1918 roku. Oddział „Zamek” poprowadzony przez mjr. Cypriana Bystrama, od 1922 roku pierwszego tarnogórskiego dowódcę żółto-białych ułanów, zdobył siedzibę królów polskich i pojąłby Gubernatora Warszawskiego Gen. Hansa von Beselera, ale ten w stroju kobiecym salwował się ucieczką motorówką przez Wisłę. Druga grupa zajęła kompleks koszarowy w Łazienkach, inni rozbrajali Niemców i zajęli magistrat.

Łupem ułanów stała się broń, skład żywności, wódek i win, które zasiliły kasyno oficerskie oraz reprezentacyjne samochody, i słynne „konie Beselera”. Były to dwie pary – siwków i karych, zrabowane przez Niemców w 1914 roku królowi belgijskiemu Albertowi I Koburgowi.

Cztery lata później polskie służby dyplomatyczne w tej sprawie nawiązały kontakt z dworem monarszym, który pozostawił konie do dyspozycji rządowi polskiemu. Odtąd wspomniane konie chodziły w zaprzęgach, z których korzystał Marszałek Józef Piłsudski oraz kolejni prezydenci Rzeczypospolitej.

Artykuł Tadeusza Lostera pt. „Instytut Tarnogórski i Muzeum Marka Wrońskiego oraz XXV Tarnogórska Sesja Naukowa” znajduje się na s. 8 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


Od 4 kwietnia aż do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, 70 numer „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, pod adresem gumroad.com, w cenie 4,5 zł.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie naszego radia wnet.fm.

Artykuł Tadeusza Lostera pt. „Instytut Tarnogórski i Muzeum Marka Wrońskiego oraz XXV Tarnogórska Sesja Naukowa” na s. 8 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dyrekcja Muzeum Auschwitz i media głównego nurtu dzielą byłych więźniów obozu na poprawnych i niepoprawnych politycznie

Na Barbarę Wojnarowską-Gautier, byłą więźniarkę KL Auschwitz, tzw. dziecko obozowe, na której przeprowadzano eksperymenty medyczne dr. Mengele, polskie media głównego nurtu przypuściły frontalny atak.

Dariusz Brożyniak

Rafał Lemkin, wybitny polski prawnik żydowskiego pochodzenia, studiując we Lwowie poznał wiele znamienitych osobistości, szczególnie diaspory ormiańskiej, uratowanych z tureckiej rzezi. Wtedy głośna stała się sprawa zabójstwa byłego ministra spraw wewnętrznych Turcji odpowiedzialnego za rzeź Ormian, Greków i Asyryjczyków. Proces Ormianina, który dokonał tego zabójstwa, przywiódł Lemkina do wniosku, że „suwerenność nie może być rozumiana jako prawo do zabijania milionów niewinnych ludzi, […], zróżnicowanie narodów, grup religijnych, ras jest esencjonalne dla cywilizacji, ponieważ każda z tych grup ma misję do wypełnienia i zadanie do wykonania w zakresie kultury; zniszczenie tych grup jest przeciwne woli Stwórcy”.

1 200 000 ludzi zostało zabitych w Turcji tylko za to, że byli chrześcijanami. Aresztowano wprawdzie i internowano na Malcie 150 tureckich zbrodniarzy wojennych, lecz zostali wkrótce przez władze brytyjskie zwolnieni. Lemkin w 1933 roku na międzynarodowej konferencji w Madrycie pierwszy wysunął koncepcję prawnego opisu pojęcia ludobójstwa i sankcji, ujętych w oficjalnym raporcie z konferencji. Nie zapobiegło to jednak Holokaustowi, w którym zginęła cała rodzina Lemkina.

W następstwie aktów bestialstwa dokonanych w czasie II wojny światowej, o skali nie mającej precedensu w dotychczasowej historii wojen, ONZ przyjęła 9 grudnia 1948 roku projekt Konwencji autorstwa Lemkina w sprawie Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa. Dziś, po ponad 70 latach, coraz natarczywiej przychodzi jednak na myśl wyjątkowo złowrogie pytanie: GDZIE JESTEŚCIE??? Od tegoż 1948 roku na świecie dokonano i dokonuje się ciągle aktów rzezi, ostatnio znów masowo na chrześcijanach.

Powszechnie winna jest chyba najbardziej relatywizacja samej zbrodni i ta wyraźna skłonność przenosi się groźnie i niepostrzeżenie także do od 75 lat sytej i spokojnej Europy, także w sensie ocen historycznych.

Na byłą więźniarkę KL Auschwitz, tzw. dziecko obozowe, na której przeprowadzano eksperymenty medyczne doktora Mengele, polskie media głównego nurtu przypuściły frontalny atak. Inspirują je do tego, wydaje się, zaprzeczające właśnie idei Lemkina esencjonalnego dla cywilizacji różnicowania narodów i grup religijnych działania Dyrekcji Muzeum Auschwitz. W sukurs tym działaniom przychodzą warszawskie stowarzyszenia byłych więźniów. To nie pierwszy przypadek, znany także z Austrii, kiedy byli więźniowie, z obawy przed utratą opieki wspieranego przez państwo stowarzyszenia, popierają narzucaną rządową narrację.

Pani Barbara Wojnarowska-Gautier, bo to o niej mowa, jako jedna z 200 zaproszonych byłych więźniów w udzielonych wywiadach krytycznie opisała kulisy przebiegu uroczystości 75 rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz. Ta opowieść jest spójna z dotychczasowymi słowami krytyki pod adresem Dyrekcji Muzeum KL Auschwitz, z sytuacją w dużej mierze potwierdzoną przez Witolda Gadowskiego 15 sierpnia ubiegłego roku, z sytuacją „polskiego” Bloku 11 czy perypetiami Stowarzyszenia Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych (SRPOOK) o do tej pory nieuregulowanym statusie prawnym w sensie traktowania przez RP rodzin ofiar w ogóle.

Pani Barbara Wojnarowska-Gautier, upominając się o prawa do pamięci o Polakach z KL Auschwitz, od kilku lat wyraźnie i celowo jest spychana w narożnik „narodowy”, tak jak SRPOOK i podobne stowarzyszenia, a zatem, zapewne w domyśle Dyrekcji KL Auschwitz, także antysemicki. Prowokuje to tylko, oczywiście szkodliwie, rozmaite ruchy radykalne i ekstremistyczne do zainteresowania powstałym konfliktem. Być może komuś właśnie na tym zależy, szczególnie od czasu powołania w ubiegłym roku przez panią Wojnarowską-Gautier Komitetu Obchodów 14 czerwca jako Dnia Pamięci Pierwszego Transportu Polaków do KL Auschwitz, zgodnie przecież z przyjętą przez Sejm RP ustawą.

Pani Wojnarowska-Gautier w swych głęboko patriotycznych wypowiedziach nie traci jednak przecież w żadnym przypadku całego i szerokiego humanistycznego kontekstu cierpienia Auschwitz-Birkenau, starając się rzetelnie wymienić wszystkie narodowości i wszystkie konfesje, spełniając tym samym wszelkie lemkinowskie wymagania konwencji ONZ Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa.

Sytuacja wymaga zatem pilnego wsparcia mediów niezależnych od bieżącej gry politycznej. Tym bardziej, że Dyrekcja Muzeum Auschwitz, niebagatelnie ostatnio wzmocniona wysokim papieskim odznaczeniem pana Piotra Cywińskiego, jest gotowa w obliczu każdego przejawu krytyki kierować sprawy do sądu.

Cały artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Gdzie byliście i gdzie jesteście?” znajduje się na s. 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


Od 4 kwietnia aż do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, 70 numer „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, pod adresem gumroad.com, w cenie 4,5 zł.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie naszego radia wnet.fm.

Artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Gdzie byliście i gdzie jesteście?” na s. 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nobel dla autora 11 przykazania? Wystarczy przestrzegać Dekalogu. Hipokryzja mediów i autora hasła „nie bądź obojętny”

To obojętność wobec Dekalogu prowadziła krok po kroku do Auschwitz i do wcześniejszych i późniejszych ludobójstw. Nie spadły one z Nieba, lecz były konsekwencją odrzucenia tego, co z Nieba spadło.

Józef Wieczorek

Wypowiedziane przez Mariana Turskiego słowa „Auschwitz nie spadł nam z nieba” i propozycja 11 przykazania „nie bądź obojętny” poruszyły polską, a także zagraniczną opinię publiczną. Środowisko tygodnika „Polityka” rozpoczęło zbieranie podpisów pod nominacją Mariana Turskiego do pokojowej Nagrody Nobla i już wiele setek osób pod tym apelem się podpisało, nie bacząc na kontrowersyjną wymowę tych wypowiedzi człowieka, który przeszedł piekło niemieckich obozów koncentracyjnych (nie tylko KL Auschwitz), a jakby był obojętny na los ludzi przechodzących piekło nie tylko w Auschwitz, ale także w Gułagu czy w katowniach UB, tworzonych przez instalatorów systemu komunistycznego w ramach walki o szczęście i pokój całej ludzkości. Najbardziej zasłużeni dla wspierania tej walki otrzymali rozmaite odznaczenia, w tym Leninowską (wcześniej Stalinowską) Nagrodę Pokoju.

Marian Turski, który jako młody człowiek przeszedł niemieckie piekło zbrodniczego systemu nazistowskiego, przystąpił w zniewolonej przez Armię Czerwoną Polsce (na której terytorium zainstalowano PRL) do wspierania zbrodniczego systemu komunistycznego. Działał w młodzieżówce PPR, następnie w PZPR, był na froncie propagandowym w randze redaktora naczelnego (w latach 1956–1957) „Sztandaru Młodych” – komunistycznego organu prasowego ZMP (później ZMS). Pismo to zainaugurowało swoją działalność 1 maja 1950 r., zamieszczając na pierwszej stronie przemówienia wybitnych bojowników o pokój i sprawiedliwość społeczną – Bolesława Bieruta, Konstantego Rokossowskiego, Józefa Stalina. Od 1958 był publicystą tygodnika „Polityka” – tuby propagandowej PZPR; kierownikiem jego działu historycznego i jest z tym tygodnikiem związany do dnia dzisiejszego.

„Auschwitz nie spadł nagle z nieba. Auschwitz tuptał, dreptał małymi kroczkami, zbliżał się… Aż stało się to, co stało się tutaj”– mówił Marian Turski, przypominając oczywiste słowa, jakie kiedyś wygłosił prezydent Austrii Alexander Van der Bellen.

W tej „drodze do Auschwitz” nie wspomniał nawet o ludobójstwie Ormian, a znany jest argument Hitlera uzasadniający eksterminację ludności polskiej w 1939 r.: „Kto dziś pamięta o rzezi Ormian?” Czy obojętność świata wobec ludobójstwa Ormian nie stanowiła kroku (nie tylko kroczku) ku Auschwitz?

Dlaczego się tego nie przypomina, podobnie jak wcześniejszego ludobójstwa ludności Wandei podczas rewolucji francuskiej, którą to rewolucję czci się do dnia dzisiejszego, a dokonane podczas niej ludobójstwo jest tematem tabu. Skąd ta obojętność?

KL Auschwitz zaczął funkcjonować od 1940 r. jako miejsce eksterminacji Polaków, których pierwszy transport trafił tam 14 czerwca 1940 r. I to był ważny krok do stworzenia tam fabryki śmierci – miejsca eksterminacji głównie ludności żydowskiej, ale nie tylko.

O tym kroku Marian Turski w swym wystąpieniu nawet nie wspomniał. Podobnie jak o późniejszej historii KL Auschwitz, po wkroczeniu Armii Czerwonej i rozpoczęciu instalacji systemu komunistycznego na terytorium Polski.

Na stronach Centralnej Biblioteki Wojskowej zamieszczono informacje, które Marian Turski winien znać: „W lutym 1945 roku NKWD utworzyło dwa obozy na terenie byłego obozu macierzystego i w obrębie byłego KL Auschwitz II Birkenau. Pierwszy obóz funkcjonował w dawnym KL Auschwitz I przypuszczalnie do jesieni 1945 roku i przetrzymywano w nim wyłącznie jeńców niemieckich. W drugim z nich, założonym w obrębie byłego obozu KL Auschwitz II Birkenau, więziono także osoby cywilne, pochodzące z Górnego Śląska i Podbeskidzia, podejrzewane o brak lojalności wobec Polski. Obóz ten funkcjonował do marca 1946 roku. W obozach tych przebywało łącznie nie mniej niż 25 tys. osób. Były to obozy przejściowe, w których umieszczano więźniów przed ich wywiezieniem do łagrów na terenie ZSRR.

Od wiosny 1945 roku w Oświęcimiu istniał również obóz Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (UBP), utworzony niedaleko dworca kolejowego, do którego początkowo NKWD, a potem ówczesne komunistyczne władze polskie kierowały głównie osoby z okolic Bielska-Białej, Rybnika i Raciborza, pochodzenia niemieckiego, podejrzane o przynależność do NSDAP, lub Polaków nie akceptujących przejęcia władzy w Polsce przez komunistów lub oskarżanych o sympatię dla ich przeciwników”.

W tym czasie Marian Turski działał już w młodzieżówce komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej. Niestety o tych krokach do stworzenia kolejnego zbrodniczego systemu nie wspomina.

System komunistyczny nie spadł nam z nieba, został zainstalowany za pomocą sowieckich czołgów i przy pomocy marionetek Kremla, nazywających się „patriotami polskimi” i mordujących tysiące prawdziwych – nie kremlowskich – Polaków, którzy na instalację zbrodniczego systemu, zniewolenia Polski nie byli obojętni.

To, co się działo w KL Auschwitz w latach 1940–43, opisał w swych raportach inny więzień KL Auschwitz – rtm. Witold Pilecki, który tak był nieobojętny wobec doniesień o eksterminacji więźniów tego obozu, że poszedł tam na ochotnika, aby to zbadać na miejscu.

Historia pierwszych lat KL Auschwitz jest jednak jakby wymazywana z pamięci, stąd nie wszyscy wiedzą, że KL Auschwitz został założony z myślą o eksterminacji ludności polskiej.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Auschwitz nie spadł nam z nieba, komunizm też!” znajduje się na s. 9 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Auschwitz nie spadł nam z nieba, komunizm też!” na s. 9 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Bogatko: Liczba zgonów jest dużo mniejsza niż w przypadku innych epidemii. Czy rządy wiedzą coś, czego my nie wiemy?

Jan Bogatko o sytuacji w Turcji podczas epidemii, słowach kanclerz Merkel i śmiercionośności obecnej pandemii.

 

Jan Bogatko wyjątkowo nie z Niemiec, a z Turcji. W tej ostatniej życie toczy się normalnie. Ludzie chodzą do restauracji, barów i kawiarń. Problemem jest jednak brak turystów z Europy. Nasz korespondent komentuje wczorajsze wystąpienie kanclerz Niemiec:

[Angela Merkel] stwierdziła, że sytuacja w Niemczech jest najgorsza od sytuacji po II wojny światowej. A więc nie budowa muru, nie powstanie w NRD w 1953 r., nie zjednoczenie Niemiec, ale właśnie ta sytuacja z wirusem korona.

Tymczasem władze w Ankarze starają się temat raczej wyciszyć. Kwarantannie poddawani są ludzie wracający z pielgrzymki do Mekki. Bogatko zwraca uwagę, że „liczba zgonów jest dużo mniejsza niż w przypadku poprzednich pandemii”. Zastanawia się w związku z tym, czy rządy nie wiedzą czegoś więcej niż opinia publiczna, co tłumaczyłoby ich reakcję.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Zmarł Emil Karewicz. Aktor miał 97 lat

W środę nad ranem w szpitalu zmarł aktor Emil Karewicz. W ubiegłym tygodniu odtwórca roli Hermanna Brunnera skończył 97 lat. Jak informuje rodzina zmarłego, jego śmierć była nagłym przypadkiem.

Z głębokim żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Emila Karewicza. Zmarł w wieku 97 lat. Największą popularność przyniosły mu role: H. Brunnera w serialu „Stawka większa niż życie”, oficera gestapo w filmie „Jak rozpętałem drugą wojnę światową” oraz króla Jagiełły w „Krzyżakach”.

W tych słowach o śmierci urodzonego w 1923 r. w Wilnie artysty, napisało na Twitterze Ministerstwo Kultury. Emil Karewicz swoją karierę zaczynał w wileńskim Teatrze Małym. Późniejszy odtwórca roli porucznika AK „Mądrego” w „Kanałach” Andrzeja Wajdy, przebył w czasie II wojny światowej swój szlak bojowy pod gen. Karolem Świerczewskim jako żołnierz 2 Armii Wojska Polskiego. Po wojnie ukończył prowadzone przez Iwona Galla Studio Dramatyczne. Od tego czasu grywał na scenach łódzkich, a po 1962 r. warszawskich. Zagrał w wielu filmach i serialach. Wystąpił on, jak przypomina Onet.pl w aż 150 różnych filmach, a także  wielu serialach, wśród których była  „Stawka większa niż życie” z której najszerzej był znany.

A.P.

Poznań uczcił Żołnierzy Niezłomnych. Oddając im cześć, przywracamy ich do panteonu bohaterów narodowych

Płk Jan Górski, żołnierz AK: Pod symbolem PRL kryła się okupacja radziecka. To zawsze była ta sama Rosja, jak za Iwana Groźnego, za carów i jaka jest teraz. Musimy przekazywać to kolejnym pokoleniom.

Andrzej Karczmarczyk

– Władza ludowa chciała zniszczyć fizycznie i moralnie Żołnierzy Niezłomnych – powiedział w czasie poznańskich uroczystości Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych wojewoda wielkopolski Łukasz Mikołajczyk. Przywołał dramat żołnierzy doświadczonych wojenną poniewierką, których miał dobić powojenny aparat terroru.

Fot. A. Karczmarczyk

Żołnierze Niezłomni dali świadectwo, które tuszowane przez wiele lat, mogło zaświecić dopiero pół wieku po dramatycznych losach tysięcy żołnierzy, wywodzących się m.in. z Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, Ruchu Oporu AK, konspiracyjnego Wojska Polskiego czy innych formacji wojskowych – powiedział wojewoda.

Jednym z żyjących wielkopolskich żołnierzy wyklętych jest pułkownik Jan Górski, żołnierz Armii Krajowej, który nie złożył broni po maju 1945 r., za tę walkę był więziony, torturowany i ponad rok przesiedział z wyrokiem kary śmierci. Przypomniał on swoich przywódców, którzy zostali zabici – jak powiedział – radzieckimi rękoma… – Pod symbolem PRL kryła się okupacja radziecka – mówił kombatant. – To zawsze była ta sama Rosja, taka jak za Iwana Groźnego, za carów i jaka jest teraz. Nie wolno nam zapominać, musimy o tym pamiętać i przekazywać to kolejnym pokoleniom.

W czasie uroczystości przy pomniku Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej odczytano listy ministra obrony narodowej. Mariusz Błaszczak przypomniał, że niezłomni walczyli z determinacją, ale nie mieli szans na sukces. Nazwał ich następcami bohaterów wojny z 1920 roku. Pochodząca z Wielkopolski minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marlena Maląg napisała z kolei, że oddając cześć żołnierzom podziemia, przywracamy ich do panteonu narodowych bohaterów.

Artykuł Andrzeja Karczmarczyka pt. „Poznań uczcił Żołnierzy Niezłomnych” znajduje się na s. 2 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Artykuł Andrzeja Karczmarczyka pt. „Poznań uczcił Żołnierzy Niezłomnych” na s. 2 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski dla porucznika Wacława Szaconia „Czarnego”, żołnierza NOW, AK i WIN

Skazany na śmierć, powiedział do sióstr: „Dlaczego płaczecie? Przecież nikt nie będzie żył wiecznie. Tylko że ja pójdę tam za wiarę i ojczyznę, a ci, co mnie skazali, jako pachołki sowieckie”.

Jerzy Bukowski

W Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych prezydent Andrzej Duda odznaczył „za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej” Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski 94-letniego porucznika Wacława Szaconia-„Czarnego”.

Ten dzielny żołnierz Narodowej Organizacji Wojskowej i Armii Krajowej, po 1945 roku członek działających na Lubelszczyźnie w ramach Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość oddziałów antykomunistycznego podziemia zbrojnego majora Hieronima Dekutowskiego-„Zapory” oraz kapitana Zdzisława Brońskiego-„Uskoka”, był jednym z przyjaciół uznawanego za ostatniego Żołnierza Niezłomnego sierżanta Józefa Franczaka-„Lalusia”, który zginął w 1963 roku.

– To niezwykle wzruszająca chwila: móc zobaczyć, dotknąć bohaterów, prawdziwych niezłomnych, którzy nie dali się złamać i zniszczyć w najtrudniejszych czasach; którzy w najtrudniejszych czasach walczyli o prawdziwie niepodległą, suwerenną i wolną Polskę; którzy nie byli koniunkturalistami, oportunistami, nie szukali dla siebie okazji do wygodnego życia. Wręcz przeciwnie, poświęcili się dla innych, by wszyscy mogli żyć w wolnym i suwerennym państwie – powiedział w trakcie uroczystości Prezydent RP.

Wychowany w tradycjach religijnych i narodowych Wacław Szacoń kierował się nimi we wszystkim, co robił w życiu.

Aresztowany w 1949 roku przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, został skazany czterokrotnie na karę śmierci, zamienioną następnie na dożywocie. Z więzienia wyszedł dopiero w grudniu 1956 roku.

Gdy siostry, którym pozwolono na odwiedziny w więzieniu skazanego na śmierć brata, szlochały, powiedział do nich: „Dlaczego płaczecie? Przecież nikt nie będzie żył wiecznie. Tylko że ja pójdę tam za wiarę i ojczyznę, a ci, co mnie skazali, jako pachołki sowieckie”.

Mimo że zawsze związany był z ruchem narodowym, nie zawahał się w czasach PRL przyjąć propozycji przywódcy krakowskich piłsudczyków, pułkownika Józefa Herzoga, do wzięcia udziału – jako ślusarz artystyczny – w przywróceniu przedwojennego wyglądu zaniedbanej wawelskiej krypcie pod wieżą Srebrnych Dzwonów – miejscu wiecznego spoczynku Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego.

Mimo sędziwego wieku, por. Wacław Szacoń chętnie i często bierze udział w spotkaniach z młodzieżą, opowiadając jej o swojej wieloletniej żołnierskiej służbie i o współtowarzyszach konspiracji. Jest też bohaterem filmu dokumentalnego Dariusza Walusiaka pt. Mój przyjaciel „Laluś”.

„Czarny”, którego mam zaszczyt i przyjemność od dawna znać osobiście, jest bardzo skromnym człowiekiem, co przejawia się m.in. konsekwentnym odmawianiem przezeń przyjmowania dalszych awansów oficerskich.

– Jako żołnierz byłem podoficerem. Niektórzy z moich rówieśników są już teraz podpułkownikami. A ja uważam, że wystarczy mi stopień porucznika w stanie spoczynku – powiedział mi podczas jednego ze spotkań patriotycznych pod kopcem Józefa Piłsudskiego na krakowskim Sowińcu.

Teraz „Czarny” jest komandorem.

Artykuł Jerzego Bukowskiego pt. „Komandor »Czarny«” znajduje się na s. 5 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Artykuł Jerzego Bukowskiego pt. „Komandor »Czarny«” na s. 5 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jedna z wielu polskich historii. Tragiczne dzieje trzech braci – „wyklętych” na sposób niemiecki, sowiecki i peerelowski

W dziejach narodów duże znaczenie mają postawy poszczególnych ludzi, zwłaszcza jeśli można było ich poznać osobiście lub byli krewnymi, o których się słyszało chwalebne, choć tragiczne opowieści.

Paweł Milla

W artykule tym nie koncentruję się tylko na Żołnierzach Wyklętych w PRL, którzy odzyskali przez ostatnich kilka lat pamięć narodową. Podczas II wojny światowej i po niej było u nas więcej różnych WYKLĘTYCH i więcej Katyniów, o których należy wiedzieć i pamiętać. (…) Wybrałem kilka znanych mi historii, by z perspektywy mojej rodziny spojrzeć na Rozstrzelaną i Wyklętą Polskę przez jej zewnętrznych i wewnętrznych wrogów.

WŁADYSŁAW MILA VEL MILLA – Polski Katyń. Żołnierz WYKLĘTY, po polsku

Władysław Mila vel Milla | Fot. archiwum rodzinne autoa

Pisma wysyłane przez rodzinę ze Sławska Wielkiego na Kujawach w latach 1945–46 do lubelskich władz lokalnych, sądów i UB pozostawały najczęściej bez odpowiedzi. Nie było też informacji od przyjaciół i znajomych Władysława, którzy podobnie jak on poznikali w różnych aresztach i więzieniach Polski lubelskiej. Chcąc coś więcej ustalić, należało jeździć na drugi koniec Polski, lecz było to często niemożliwe ze względu na powojenną biedę i zniszczoną infrastrukturę. Ktoś poinformował tylko, że pozostały na Lubelszczyźnie Władysław został aresztowany pod koniec 1944 r. Po dwóch latach braku informacji o nim, ostatnią nadzieją na pomoc w poszukiwaniu wydawała się instancja najwyższych władz. 28 II 1947 r. 84-letni Wawrzyniec Mila ze Sławska Wielkiego napisał list do ówczesnego prezydenta Bieruta z prośbą, by pomógł ustalić, co się dzieje z jego synem Władysławem. Z zachowanego pisma cytuję fragmenty, zachowując oryginalną pisownię: „o synu mam słabą wiadomość o którą staram się przeszło rok. Zwracam się z gorącą prośbą do Pana Prezydenta Bieruta o wpłynięcie na Sąd Wojskowy w Lublinie, gdzie po długich staraniach dowiedziałem się, że akta oskarżenia jego znajdują się tamże. (…) Nie otrzymałem odpowiedzi, za co ukarano go i gdzie się znajduje. (…) Jestem ojcem tego syna i nie chce mi się wierzyć, aby przekroczył on jakiekolwiek prawo przeciw Polsce.(…) Przeto jeszcze raz bardzo proszę pana Prezydenta Biruta o wpłynięcie na powyższy Sąd Wojskowy w Lublinie aby ujawnił mnie stroskanemu, gdzie się znajduje syn mój i czy jeszcze zobaczyć się mógłbym o co bardzo bardzo proszę”.

Tym razem odpowiedź na list nie tylko nadeszła, ale wprost nadjechała. Do Sławska Wielkiego przyjechali jacyś funkcjonariusze UB i oznajmili rodzinie treść jakiegoś pisma, które informowało, że „Wasz syn był bandytą działającym przeciw Polsce Ludowej, został pozbawiony wszelkich praw i został rozstrzelany na początku 1945 r.”.

Dodali od siebie, że nie wolno o nim z nikim rozmawiać, bo konsekwencje będą surowe. Wawrzyniec stracił definitywnie nadzieję, że może chociaż trzeci syn przeżył wojnę. Wszyscy zginęli za Polskę. (…)

Ironią polskiej historii jest fakt, iż 23-letni por. Władysław Milla był przesłuchiwany przez takich oficerów śledczych na najważniejszych stanowiskach w Wojsku Polskim w IV oddziale Zarządu Informacji, jak kpt. Komissarow, kpt. Czerniawski, ppłk Łobanow, a prośbę o ułaskawienie negatywnie opiniował bolszewik polskiego pochodzenia, naczelny szef Sądownictwa Wojennego, gen. brygady Aleksander Tarnowski. Uwzględniając tę opinię, decyzję o odrzuceniu możliwości ułaskawienia i zatwierdzeniu wyroku śmierci podjął Naczelny Dowódca Wojska Polskiego gen. broni Michał Łyżwiński, zwany Rola-Żymierski, od wielu lat przed wojną tajny agent sowiecki, zdrajca i degenerat polskiego pochodzenia. Po kilku latach ciężkiej pracy i wyszkoleniu fachowców z polskich kadr czekistów, wielu z tych utrwalaczy PRL-u wyjechało z powrotem do ZSRR oraz do powstałego kilka lat później pewnego państwa w Palestynie. Nikt z tych antypolskich zbrodniarzy w Lubelskiem nie tylko nie został skazany, ale nawet pociągnięty do odpowiedzialności za te haniebne śledztwa.

Po wyrokach z 13 lutego Władysław Milla i koledzy z procesu zostali przewiezieni do więzienia na Zamku w Lublinie. Jeden z nich, Tadeusz Jost, w sierpniu 1945 r. zbiegł z więzienia razem ze strażnikiem i szczęśliwie ukrywał się do odwilży w 1956 r. Historyk i znawca spraw antykomunistycznego podziemia na Lubelszczyźnie L. Pietrzak napisał, iż „więzienie na Zamku, które w czasach hitlerowskiej okupacji było miejscem martyrologii Polaków walczących z okupantem, po wojnie stało się miejscem jeszcze bardziej przejmującej martyrologii walczących z komunistyczną władzą żołnierzy wyklętych. Choć Zamek miał opinię więzienia, z którego nie można uciec, w nocy z 18 na 19 lutego 1945 r. doszło do słynnej ucieczki 11 więźniów, z którymi zbiegło 12 wartowników. Inicjatorem ucieczki był Leon Majchrzak, ps. Dzięcioł. Udało mu się potem wrócić do działalności podziemnej, ale w grudniu 1953 r., okrążony przez UB, popełnił samobójstwo”. Władysława przewieziono do więzienia 13 lutego, a tydzień później miała miejsce największa ucieczka 11 AK-owców. Por. Władysław Milla był wówczas zamknięty w celi śmierci. Co musiało czuć w swoich sercach, jeśli w ogóle dowiedziało się lub coś usłyszało, ponad tysiąc uwięzionych polskich patriotów pozostałych na Zamku?

Z dokumentów w IPN wynika, że Władysław miał jednak w tym całym nieszczęściu proces sądowy, choć tajny i skandaliczny, oraz przyjął sakrament Ostatniego Namaszczenia (przy rozstrzelaniu zezwolono na obecność księdza).

Wielu Żołnierzy Wyklętych takiego przywileju nie miało – zostali zabici przez komunistów w różny sposób i bez żadnych śladów, również potajemnie zakopani. Porucznik Władysław Milla został rozstrzelany 4 marca i pochowany w tajemnicy w do dziś nieodnalezionej bezimiennej mogile na cmentarzu przy ul. Unickiej w Lublinie. (…)

Stanisław Milla | Fot. rodzinne autora

Stanisław Mila, brat Władysława – niemiecki Katyń, WYKLĘTY po niemiecku

Najstarszy syn Wawrzyńca, brat Władysława Stanisław, gospodarzył na roli w Sławsku, był zastępcą sołtysa, miał żonę i czwórkę dzieci. Tuż przed I wojną światową służył w wojsku pruskim. W dwudziestoleciu międzywojennym aktywnie działał w polskich organizacjach społeczno-narodowych i katolickich. W Sławsku Wielkim nie było Żydów, za to była mniejszość niemiecka. Gdy we wrześniu 1939 r. po napaści Niemców i Rosjo-sowietów ustawał polski opór wojskowy w całym podbitym kraju, obaj okupanci mogli robić, co chcieli. Przystąpili nie tylko do tradycyjnej dla nich denacjonalizacji naszego podbitego państwa i narodu, ale po raz pierwszy – do zaplanowanej eksterminacji ludności polskiej. Znaczącą rolę odegrali tu nasi dotychczasowi sąsiedzi, żyjący obok nas i stanowiący mniejszość niemiecką, żydowską i ukraińską. Pierwsze w tej wojnie utajnione ludobójstwo, połączone z wyklęciem zamordowanych Polaków, zostało dokonane przez Niemców.

Na naszych ziemiach Pomorza i Wielkopolski powstały we wrześniu 1939 r. paramilitarne formacje złożone z przedstawicieli niemieckiej mniejszości narodowej, tzw. Volksdeutscher Selbstschutz. To oni głównie przygotowali listy proskrypcyjne mieszkających na tych terenach Polaków, przeznaczonych w pierwszej kolejności do zabicia. Wicesołtys ze Sławska Wielkiego Stanisław Mila bez podania powodu został aresztowany i po kilku dniach, 4 X 1939 r., rozstrzelany bez sądu w masowej egzekucji. Wina zamordowanych polegała na tym, iż byli elitą polskiego narodu.

Na Pomorzu i Kujawach, włączonych natychmiast do III Rzeszy, to ludobójstwo nazwano Intelligenzaktion, a na pozostałych terenach utworzonego Generalnego Gubernatorstwa – Akcją AB. Zamordowano w kilka miesięcy bez sądów ponad 50 tys. osób – wyselekcjonowaną elitę polskiego narodu, a drugie tyle wysłano do obozów zagłady, gdzie prawie wszyscy zginęli.

Ciało Stanisława wydobyto z masowego grobu kaźni w Rożniatach i pochowano na cmentarzu w Sławsku Wielkim dopiero w 1945 r. W ten sposób tylko jeden z trzech braci Milów ma grób w Sławsku Wielkim. Drugi brat Władysława, Kazimierz, był wojskowym i najprawdopodobniej zginął w bitwie nad Bzurą, ale do dziś nie wiadomo, kiedy i gdzie.

List Antoniego Milli z Kazachstanu

Antoni Milla z Dobrego – Katyń Bis, WYKLĘTY po rosyjsku

(…) Brat mojego dziadka Władysława, Antoni Milla, który przed I wojną światową służył w carskim wojsku, napisał list do rodziny w Dobrem pod koniec 1956 r., że przebywa z rodziną w Kazachstanie i prosi o przesłanie jego polskiej metryki. To był pierwszy i ostatni ich list. Jeden z wujków należał do partii i napisał do nich, że będzie na jakimś kongresie naukowym w Moskwie, postara się do nich wybrać i przywiezie metrykę Antoniego. Nie miał pojęcia, że po Rosjo-sowietach nie można było podróżować bez specjalnych zezwoleń, a tym bardziej do obozów pracy, tzw. gułagów. Otrzymał zwrot listu z adnotacją, że taki adres nie istnieje! Uznał, że to pomyłka. Rodzina pisała do ich „Czerwonego Krzyża”, ale odpowiedź zawsze brzmiała, że tacy nie istnieją i takiego adresu nie ma. Po upadku komuny napisaliśmy do kazachskiego „Półksiężyca” i przyszło potwierdzenie, że te 4 osoby przebywały w obozie do 1956 r. Do dziś nie wiadomo jednak, jakie były ich dalsze losy.

Cały artykuł Pawła Milli pt. „Wyklęci w czasie wojny i po wojnie” znajduje się na s. 4 i 5 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Artykuł Pawła Milli pt. „Wyklęci w czasie wojny i po wojnie” na s. 4 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Pamięci Żołnierza Wyklętego Zdzisława Badochy „Żelaznego”. Ważne, by takim jak on bohaterom przywracać należną cześć

IPN poświęcił „Żelaznemu” zeszyt V komiksowego cyklu Wilcze tropy – „Żelazny” – Zdzisław Badocha i książkę Łukasza Borkowskiego „Żelazny” od „Łupaszki”. Ppor. Zdzisław Badocha (1925–1946).

Arkadiusz Siński

Fot. IPN Katowice

Z okazji obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych 1 marca 2020 roku w Dąbrowie Górniczej odsłonięto w Bazylice pw. Najświętszej Marii Panny Anielskiej tablicę upamiętniającą ppor. Zdzisława Badochę „Żelaznego” (1925–1946), urodzonego w Dąbrowie Górniczej żołnierza Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej, oficera 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. (…)

Pochodził z rodziny patriotycznej o wojskowych tradycjach. Jego ojciec był żołnierzem Korpusu Ochrony Pogranicza i w związku z jego służbą w 1937 roku cała rodzina zamieszkała na Wileńszczyźnie. Lata sowieckiej okupacji rozpoczęły się dla „Żelaznego” dwukrotnym aresztowaniem. Po zwolnieniu z obozu pracy w 1942 roku wstąpił do Armii Krajowej i przyjął pseudonim „Żelazny”, rozpoczynając tym samym działalność w konspiracji. Na początku 1943 roku jako pracownik stacji kolejowej Nowe Święciany otrzymał przydział do 23. Ośrodka Dywersyjnego Ignalino-Nowe Święciany, gdzie pełnił funkcję zastępcy dowódcy 9. patrolu, a zajmował się dywersją i sabotażem na szlakach kolejowych.

Okładka książki Łukasza Borkowskiego o „Żelaznym | Fot. IPN Katowice

W marcu 1944 roku w związku z dekonspiracją został przeniesiony do V Wileńskiej Brygady AK, dowodzonej przez mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”. Po wyzwoleniu Wilna razem ze swoim oddziałem przedostał się w okolice Białegostoku. Tam został wcielony do LWP, z którego zdezerterował. Kiedy Brygada Wileńska wznowiła walkę z sowieckim okupantem, jako dowódca patrolu bojowego był postrachem komunistycznej bezpieki na obszarach Borów Tucholskich, Pomorza i Powiśla, bo niezwykle skutecznie paraliżował tam działalność administracji, służb bezpieczeństwa oraz wojska. Największym sukcesem oddziału „Żelaznego” była akcja z 19 maja 1946 roku, kiedy w ówczesnych powiatach starogardzkim i kościerzyńskim rozbrojono siedem posterunków milicji, zlikwidowano dwie placówki UB i zdobyto ponad dwadzieścia sztuk broni oraz kilka tysięcy sztuk amunicji.

W Dąbrowie Górniczej w dniach 24 X – 1 XI 1945 roku spotkał się po raz ostatni z rodziną. 28 czerwca 1946 roku grupa operacyjna złożona z MO i KBW otoczyła Żelaznego. Próbował wyrwać się z okrążenia, ale zginął, trafiony odłamkiem granatu. Miał 21 lat. Mimo poszukiwań prowadzonych przez gdański oddział Instytutu Pamięci Narodowej, do dziś nie wiadomo, gdzie został pochowany. Rodzina dopiero w latach sześćdziesiątych poznała okoliczności jego śmierci.

Cały artykuł Arkadiusza Sińskiego pt. „Pamięci Żołnierza Wyklętego Zdzisława Badochy »Żelaznego«” znajduje się na s. 2 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Artykuł Arkadiusza Sińskiego pt. „Pamięci Żołnierza Wyklętego Zdzisława Badochy »Żelaznego«” na s. 2 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego