Dzień 15. z 80/ Poranek Wnet/Jędrysek: Polska ma spór arbitrażowy z zagranicznymi firmami poszukującymi złóż miedzi

– Na zachód od Nowej Soli mamy dwie firmy zagraniczne, które zajmują się poszukiwaniami miedzi i srebra. Otrzymały one koncesje od poprzedniej ekipy rządzącej, która pewnych rzeczy nie dopilnowała.

– Gorzów Wielkopolski na północy to jest jedno z lepszych miejsc w Polsce, jeśli chodzi o geotermię i dobrej jakości strumień cieplny – powiedział Mariusz Orion Jędrysek w rozmowie w Radiu WNET, Główny Geolog Kraju. Zwrócił uwagę na fakt przebiegania przez Polskę „na ukos” granicy geologicznej między platformą zachodnioeuropejską a wschodnioeuropejską, co jest głównym powodem dostępności i bogactwa na tym terenie różnych złóż mineralnych i kopalin.[related id=28776]

– Mamy również w całej ćwiartce południowo-zachodniej Polski potężne złoża węgla brunatnego i idąc w kierunku Dolnego Śląska, chyba największe w Europie złoże „Legnica”. Dalej jeszcze są złoża nieuruchomionej jeszcze kopalni Gubin-Brody, której złoża podzielone są Nysą na pół. Po drugiej stronie Niemcy eksploatują je już i wybudowali tam potężną elektrownię Jänschwalde – powiedział  gość Poranka Wnet. Powiedział, że na temat kopalni Gubin-Brody obradował międzyresortowy komitet polityki surowcowej państwa i „ma nadzieję, że zostanie ona uruchomiona”.

Pod ziemią na terenie gmin Brody i Gubin zalega około 2 miliardów ton węgla brunatnego. Około 60 procent znajduje się na terenie gminy Brody. Wielu analityków rynku energetycznego sądzi, że realizacja kopalni Gubin-Brody i budowa olbrzymiej elektrowni o mocy 3 tys. MW przez PGE jest tam bardziej realna niż realizacja programu elektrowni jądrowej w Polsce.

– Zachód Polski to również bardzo znaczące zasoby geologiczne miedzi, srebra, pierwiastków ziem rzadkich. Czyli to, co na Dolnym Śląsku wydobywa KGHM, jest zaledwie niewielkim ułamkiem tego, co posiadamy – stwierdził prof. Jędrysek. [related id=28776]

– Na zachód od Nowej Soli mamy dwie firmy zagraniczne, które zajmują się poszukiwaniami w tamtym rejonie miedzi i srebra i otrzymały koncesje od poprzedniej ekipy, która pewnych rzeczy nie dopilnowała – powiedział gość Poranka Wnet. Ujawnił, że spory z tymi firmami trafiły do arbitrażu międzynarodowego.

Przypomnijmy, że kanadyjska firma Miedzi Copper Corp. uzyskała pozwolenie i przeprowadziła szereg odwiertów poszukiwawczych w ramach realizacji wartego 360 mln zł programu w zakresie poszukiwań i wydobycia złóż miedzi i srebra w Polsce. Celem prowadzonych w okolicach Chełmka i Lubięcina w Lubuskiem prac jest weryfikacja wielkości złóż oraz opłacalności ich eksploatacji.

– Liczę, że wreszcie się uda wyjść z tej bardzo trudnej sytuacji  – powiedział prof. Jędrysek.

– Nie chciałbym więcej mówić na ten temat, bo rząd Platformy Obywatelskiej wnioskował o utajnienie tego arbitrażu i to, że on istnieje, można ujawnić, ale o tym, czego dotyczy, już nie mogę nic więcej powiedzieć – zastrzegł. Przyznał, że roszczenia tychże firm „są znaczące”.

– Staramy się go tak rozwiązać, aby Polska z tego wiele miała, i każdy zainteresowany – powiedział gość Poranka Wnet.

– Złoże istnieje wtedy, gdy się opłaca coś wydobyć – zastrzegł geolog. Jego zdaniem, jeśli warunki geologiczne wydobycia są trudne albo cena wydobywanego surowca jest zbyt niska w stosunku do nakładów i ryzyka inwestycyjnego, to „wtedy złoża nie ma”.

– Kwestię tę rozstrzyga dokumentacja przedstawiona głównemu geologowi kraju i po wnikliwej analizie zespołów przez niego powołanych wydawana jest decyzja o zatwierdzeniu lub odrzuceniu dokumentacji – powiedział prof. Jędrysek, zauważając przy tym, że potwierdzenie istnienia złoża nie świadczy o tym, że ktokolwiek będzie je wydobywał. [related id=28737]

– Ktoś, kto poniósł wielkie nakłady, nie może zostać z niczym, a my nie możemy wydawać decyzji według swego widzimisię – zauważył główny geolog kraju, który dodał, że tego typu odwierty kosztują zazwyczaj dziesiątki tysięcy dolarów.

– Staramy się, aby interes państwa, inwestora i społeczny był zachowany – zadeklarował profesor.

– Na zachodzie Polski w okolicach Zielonej Góry mamy również dość znaczące złoża gazu – powiedział, zapytany o lubuskie surowce.

– W Polsce mamy słabo rozpoznane głębsze struktury geologiczne i dlatego chciałbym uruchomić program głębokich wierceń i utworzyć nową geologiczną mapę Polski, ponieważ tak podstawowa mapa, jak 1:50000 jest skonstruowana na danych z lat 50. ubiegłego wieku – stwierdził prof. Jędrysek, dodając, że nawet to, co było robione później, nie zostało do mapy wprowadzone. Podniósł również kwestię skoku technicznego, jaki się dokonał przez ostatnich 70 lat i dlatego uważa, że należy stworzyć tę mapę na nowo. Jego zdaniem dopiero wtedy będzie można realnie ocenić, jakimi bogactwami naturalnymi tak naprawdę Polska dysponuje.

MoRo

Chcesz posłuchać całego poranka Wnet, kliknij tutaj.

Węgry podpisały porozumienie z Gazpromem. Gazociąg przez Morze Czarne – Turecki Potok – powstanie już w 2019 roku

Minister spraw zagranicznych i handlu Węgier Peter Szijjarto podpisał w Moskwie z szefem Gazpromu Aleksiejem Millerem porozumienie dotyczące nowego szlaku dostaw gazu na Węgry.

Minister spraw zagranicznych i handlu Węgier Peter Szijjarto podpisał w środę z szefem Gazpromu Aleksiejem Millerem porozumienie dotyczące nowego szlaku dostaw gazu na Węgry – poinformował z Moskwy agencję MTI Szijjarto.

Według Szijjarto nowy szlak dostaw gazu na Węgry mógłby powstać pod koniec 2019 r.[related id=”27863″]Minister powiedział, że najbardziej realistycznym scenariuszem podłączenia się Węgier do południowego szlaku dostaw gazu jest współpraca z Gazpromem, który rozpoczął budowę Tureckiego Potoku, gdyż Rumunia w dalszym ciągu nie umożliwiła dwustronnego transportu gazu, a w Chorwacji nadal nie powstał terminal gazu skroplonego.

– Dlatego w interesie bezpieczeństwa narodowego Węgier leży to, byśmy mogli się podłączyć, by powstało połączenie z południowym szlakiem transportu gazu, byśmy mogli kupować gaz także z południa – powiedział Szijjarto.

Turecki Potok to projekt biegnącego po dnie Morza Czarnego gazociągu z Rosji do Turcji. Zakłada on budowę dwóch nitek, z których pierwszą popłynąłby do Turcji gaz na jej własne potrzeby, a druga mogłaby być przeznaczona do sprowadzania surowca przeznaczonego dla krajów na południu Europy. Budowę Tureckiego Potoku Gazprom rozpoczął 7 maja br.

Szijjarto podkreślił, że Bułgaria i Serbia już wcześniej podpisały porozumienia, na mocy których do końca tego roku należy wyjaśnić kwestie finansowania prac na ich terytoriach i do końca 2018 roku mają zostać uzyskane wszystkie niezbędne pozwolenia. Dzięki temu pod koniec 2019 roku mógłby zostać uruchomiony gazociąg od strony Serbii, którym mogłoby trafiać na Węgry 8 mld metrów sześciennych gazu.

W czerwcu Szijjarto powiedział, że w celu stworzenia połączenia z południowoeuropejskim korytarzem gazowym Węgry prowadzą m.in. intensywne rozmowy z Serbią i Rosją o modernizacji narodowych sieci gazociągowych i ich połączeniu. Jak dodał, oznaczałoby to budowę gazociągu wzdłuż trasy planowanego wcześniej rurociągu South Stream, ale o mniejszej przepustowości. Wcześniej minister mówił, że gazociąg miałby zostać zbudowany w krótkim terminie i powstać wzdłuż trasy South Stream, jednak biegłby z Rosji nie bezpośrednio do Bułgarii, tylko najpierw do Turcji.

PAP/MoRo

Dzień 8. z 80 / Piotr Naimski: Gazoport w Świnoujściu będzie rozbudowany. Zwiększą się możliwości dywersyfikacji

ŚWINOUJŚCIE /5.07 – Rosyjsko-niemieckie rury Nord Stream 1 przeszkadzają w rozbudowie portu w Świnoujściu. Największe statki nie mają możliwości dotarcia ani do Szczecina, ani do Świnoujścia.

– Zapadła decyzja o rozbudowie Gazoportu w Świnoujściu i jego możliwości sięgną 7,5 mld m³ gazu ziemnego rocznie, co oznacza, że port poprawi swoje możliwości o 50 procent – powiedział wiceminister Piotr Naimski w Poranku Wnet.[related id=”27863″]

Gazoport w Świnoujściu to jedna z najnowocześniejszych instalacji tego typu i dziś pozwala na przerób 5 mld m³ gazu ziemnego rocznie. Przypomnijmy – Terminal LNG im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu to polski port przeładunkowy i regazyfikacyjny skroplonego gazu ziemnego (LNG). Otwarty został w 2015 roku, pierwszy gazowiec wpłynął tu 11 grudnia 2015 roku. Dziś, 5 lipca 2017 roku, został rozładowany gazowiec, który właśnie stoi w gazoporcie i za chwilę odpłynie do Kataru. Jest to jeden ze statków, który zaopatruje w gaz PGNiG i kursuje wahadłowo między Polską i Katarem w ramach kontraktu długoterminowego.

 

Inwestycje  w SCV i dalsza rozbudowa gazoportu

Powstanie terminalu LNG pozwoliło na odbieranie skroplonego gazu ziemnego drogą morską praktycznie z dowolnego miejsca na świecie, co przyczyniło się do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego kraju. Decyzja o budowie gazoportu zapadła w 2006 roku i została uznana za inwestycję strategiczną dla Polski, której roczne zapotrzebowanie na gaz ziemny aktualnie sięga 16 mld m³.

– Będziemy dostawiali te grzałki, które powodują, że gaz ciekły zmienia stan skupienia na gazowy – powiedział Naimski. Ze względu na niską temperaturę Bałtyku w gazoporcie może zostać zastosowana regazyfikacja typu SCV (ang. submerged combustion vaporizer), polegająca na ogrzewaniu schłodzonego LNG dzięki spalaniu gazu. W lutym 2011 zrezygnowano jednak z budowy w pierwszym etapie systemu ogrzewania gazu poprzez pobór ciepła z wody morskiej. Ówczesny rząd podnosił, że zaoszczędzi to 250 milionów złotych na inwestycji w gazoport.

– To jest pierwsza faza rozbudowy, bo w gazoporcie jest miejsce na zbudowanie trzeciego olbrzymiego zbiornika, takiego samego jak te dwa, które już tam stoją – poinformował gość Poranka Wnet. Zwiększy to możliwości gazoportu do 10 mld m³ gazu ziemnego rocznie, co daje „możliwość elastycznego reagowania” przez państwo na potrzeby rynku gazowego i jest dodatkową zaletą inwestycji w Świnoujściu. Zwrócił uwagę, że terminal jest tylko jedną częścią tej inwestycji, która obejmuje również – może mniej imponująco wyglądające – nowoczesne urządzenia portowe i faktyczną budowę od podstaw nowego, przyjmującego jednostki dalekomorskie portu w Świnoujściu.

 

Gazociąg przez Danię do norweskich złóż w 2022 roku

– Równocześnie budujemy gazociąg, który połączy Polskę przez Danię z norweskimi złożami gazu – powiedział Naimski. Jego zdaniem pozwoli to” zaopatrzyć Polskę z północy”. Inwestycje te dadzą Polsce możliwość wyboru źródła.

– Przez ostatnich 30 lat odbieraliśmy gaz tylko i wyłącznie od rosyjskich producentów – powiedział Naimski. Jego zdaniem pierwszy etap rozbudowy gazoportu potrwa dwa lata, a w 2022 roku gotowy będzie gazociąg z Danii i Norwegii. Jego ujście na polskim brzegu będzie miało miejsce w Niechorzu, ale zostanie połączone w jeden system przesyłowy z gazoportem.

 

Nord Stream 1 blokuje możliwości Świnoujścia i Szczecina

– Rosyjsko-niemieckie rury Nord Stream 1 przeszkadzają w rozbudowie portu w Świnoujściu – powiedział minister. Największe statki, które mogą pływać po Bałtyku, nie mają możliwości dotarcia do Świnoujścia i Szczecina.

Naimski, pytany o „pomruki niezadowolenia” Kremla, powiedział, że nie trzeba się tym specjalnie przejmować. Wyjaśnił, że wynikają one z faktu, że Gazprom stara się utrzymać swoją uprzywilejowaną pozycję na rynku gazu w Europie Środkowej.

– My staramy się stworzyć warunki do liberalizacji tego rynku – powiedział Naimski.

 

Rozmowy z ekipą Trumpa o energetyce

– Po wizycie Donalda Trumpa w Polsce oczekuję klarownego znaku politycznego, że region Europy Środkowej, a Polska przede wszystkim, jest postrzegany jako istotny element w amerykańskiej polityce wobec Europy.

Minister uważa też, że Europa jest potrzebna Ameryce, tak jak Ameryka jest potrzebna Europie. Współpraca między USA i Polską ze względu na to, co się dzieje na świecie, powinna przede wszystkim obejmować kwestie obronności, ale również gospodarkę.

– Statek z amerykańskim gazem skroplonym, który przypłynął do Świnoujścia, pokazał, że jest to możliwe – powiedział Naimski, który widzi możliwość poprawy bezpieczeństwa energetycznego Polski również poprzez kontrakty na skroplony gaz amerykański.

W dzisiejszym „Pulsie Biznesu” poinformowano, że w rozmowach z przedstawicielami amerykańskiej ekipy podczas wizyty w Polsce Donalda Trumpa polską energetykę będzie reprezentować Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Gazeta przypomina, że Piotr Naimski w latach 80. spędził kilka lat w Stanach Zjednoczonych.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, KLIKNIJ TUTAJ

Czy należycie korzystamy z odkryć polskich naukowców i ze współpracy z inżynierami z Doliny Krzemowej?

Katowice / Poranek WNET / 30 czerwca – Aleksander Fiszer o polskich specjalistach w Dolinie Krzemowej, a także o upamiętnieniu Henryka Sławika, który w czasie II wojny światowej uratował 5000 Żydów.

Krzysztof Skowroński gościł w studiu w Katowicach Aleksandra Fiszera, prezesa Klubu Niezależnych Stowarzyszeń Twórczych MARCHOŁT.

Gość opowiedział o swojej działalności w stowarzyszeniu US-Polish Trade Council (USPTC) i Polsko-Amerykańskiej Radzie Współpracy w Katowicach, które zostały założone przez polskich inżynierów i naukowców pracujących w słynnej Dolinie Krzemowej. Ich mentorem jest profesor na Uniwersytecie Stanforda, Piotr Moncarz, który założył kilkanaście startupów.[related id=”27101″]

W Dolinie Krzemowej pracuje wielu ludzi z Polski lub mających polskie korzenie. Cieszy to, że coraz więcej spośród nich, nawet jeśli nie umie mówić po polsku, przyznaje się do polskiego pochodzenia.

Aleksander Fiszer mówił także o tym, jaki wpływ na gospodarkę w Polsce może mieć współpraca polskich inżynierów z inżynierami i naukowcami z Doliny Krzemowej. Podkreślił też konieczność wykorzystywania technologii i patentów polskich naukowców, np. profesora Bohdana Żakiewicza.

Inną niezmiernie ważną sprawą jest dla gościa Radia WNET należyte upamiętnienie osoby Henryka Sławika, związanego ze Śląskiem dziennikarza, który w czasie II wojny światowej organizował na Węgrzech pomoc dla polskich uchodźców i żołnierzy. Między innymi udało mu się uratować około pięć tysięcy Żydów. Pomagał też w przerzucaniu polskich żołnierzy z Węgier do Francji, gdzie tworzyła się armia polska po przegranej kampanii wrześniowej.

Zapraszamy do słuchania Poranka WNET, w którym można usłyszeć Aleksandra Fiszera w części drugiej i piątej.

JS

Tchórzewski: w 2010 roku gdy rozstrzygały się losy polskiego górnictwa nikt z Polski nie pojawił się na obradach KE

Śląsk zaczyna się pokazywać jako miejsce do dużych inwestycji – powiedział minister energetyki w Poranku Wnet w rozmowie z Witoldem Gadowskim. Tchórzewski także o kulisach nieudanego przejęcia JSW.

Wraz z upływem lat kopalnie będą zamykane, ale muszą być budowane nowe – powiedział Krzysztof Tchórzewski, dodając przy tym, że „po prostu polskie kopalnie się sczerpują”. Jako przykład podał kopalnię Budrych, gdzie wyrobiska są na poziomie 1200 metrów, a temperatura ścian korytarzy przekracza często 40 stopni Celsjusza i praca odbywa się często w bardzo wysokiej temperaturze 35 stopni C. Jego zdaniem, olbrzymie koszty budowy wentylacji i klimatyzacji w takich miejscach sprawiają, że wydobycie przestaje być opłacalne.

-W ciągu ostatnich ośmiu lat rządów PO-PSL z górnictwa węgla kamiennego wyprowadzono olbrzymie pieniądze – powiedział Tchórzewski. Podał tu przykład Jastrzębskiej Spółki Węglowej, której drenaż doprowadził w pierwszym kwartale ubiegłego roku do olbrzymiego spadku na rynku akcji do tego stopnia, że różnica księgowa z lutego ubiegłego roku i czerwca tego roku to aż 7 miliardów złotych (w lutym 2016 cena akcji JSW spadła niżej niż 10 zł za akcję w czerwcu br. to ponad 70 zł za akcję). Jego zdaniem w okresie prosperity w górnictwie wypłacano zawyżone dywidendy, jak chociażby z kompanii węglowej, gdzie wypłacono w sumie 3 miliardy złotych.[related id=”26471″]

-Dlatego dzisiaj stoimy pod ścianą, bo jednej strony jeśli nie ograniczymy liczby kopalń do tych rentownych, to nie będziemy mogli konkurować na rynku – powiedział Tchórzewski. Kolejnym problemem w przemyśle wydobywczym są nowe ściany wydobywcze, których eksploatacja dopiero się rozpocznie, wymagające olbrzymich nakładów (na 30 funkcjonujących, aż 17 z nich dopiero zostanie uruchomiona) . Aby zobrazować ogrom inwestycji podał, że Polska Grupa Górnicza do 2018 roku będzie musiała wydać ponad 3 miliardy złotych na tego typu inwestycje. Dodał, że można było tego uniknąć i nadal wspomagać górnictwo z funduszy państwowych, gdyby nie totalna inercja władz polskich w 2010 roku, kiedy to rozstrzygano kwestie związane z górnictwem i na spotkaniu organu władnego zadecydować w tej sprawie nie pojawił się żaden przedstawiciel Polski. [related id=”9564″]

-Miał tam być ówczesny minister finansów Jacek Rostowski, ale się nie pojawił – powiedział minister Tchórzewski. Przypomniał, że w 2006 roku sam wynegocjował z Komisją Europejską 40 procentową pomoc publiczną przy budowie nowych ścian wydobywczych w górnictwie na okres 2007-2010. Rządy PO-PSL doprowadziły do sytuacji, w której państwo mogło dotować jedynie zamykanie kopalń, gdy regulacje pozostawione jeszcze przez rząd Kaczyńskiego dopuszczały możliwość współfinansowania nowych ścian wydobywczych, czy rekultywacji i usuwanie szkód górniczych po zamknięciu kopalni finansowanych tylko przez państwo.

-Notyfikowaliśmy rozszerzenie państwowej pomocy z Komisją Europejską na urlopy górnicze i rekultywacje terenów pokopalnianych – powiedział gość Witolda Gadowskiego w Poranku Wnet. Podkreślił, że Śląsk coraz częściej jawi się jako miejsce z doskonałą infrastrukturą do zakładania nowych przedsiębiorstw produkcyjnych.[related id=”9072″]

Pochwalił się, że zdecydowane działania rządu uniemożliwiły wykupienie za bezcen przez Niemców kopalni Krupiński, które uzbrojenie i wyposażenie za 300 milionów złotych aktualnie jest przenoszone do innych kopalń JSW. Zaznaczył , że JSW nadal posiada wydzieloną koncesję na wydobycie ze złoża węgla koksującego.

Spadek wartości akcji JSW doprowadził do tego, że znalazło się trzech zagranicznych inwestorów, którzy zaczęli masowo skupować akcje na początku 2016 roku przypomniał Tchórzewski. Minister zasugerował, że mogła to być ustawiona próba przejęcia, ale to się nie  udało tym inwestorom. Wówczas spółka była warta kilkaset milionów złotych, dziś to ponad 7 miliardów złotych.[related id=”9018″]

-Teraz spółka jest kontrolowana przez Skarb Państwa i to jest najważniejsze – powiedział gość Witolda Gadowskiego. Warto w tym miejscu dodać, że aktualnie JSW jest w szczególnie korzystnej sytuacji, bowiem jest producentem, węgla koksującego, którego cena na giełdach światowych w  kwietnia wzrosła o ponad 100 procent. Ze względu na wzmożone zapotrzebowanie z Chin i problemy Australijczyków ze względu zniszczenia sieci kolejowej (co spowodowało znaczne problemy w eksporcie surowca) spowodowane cyklonem Debbie, JSW odnotowała rekordowe wpływy.

W audycji Witolda Gadowskiego minister energetyki Krzysztof Tchórzewski również o gazie z Rosji i wydobyciu gazu łupkowego w Polsce. Zapraszamy do wysłuchania audycji.

MoRo

 

 

Minister Jan Szyszko: Ekolodzy będą musieli zapłacić za szkody w Puszczy Białowieskiej, jakie spowoduje ich działalności

W 2014 roku rząd PO-PSL bezprawnie wpisał Puszczę Białowieską na listę światowego dziedzictwa przyrodniczego. Sprawa trafi do prokuratury – poinformował w Sejmie minister środowiska Jan Szyszko.

Jutro do Białowieży przyjadą ambasadorzy z 12 krajów, aby na miejscu ocenić sytuację w Puszczy Białowieskiej, której dotyczy trwający od kilkunastu miesięcy spór miedzy rządem a częścią opozycji wspieranej przez organizacje ekologiczne. Minister środowiska osobiście przedstawi zebranym ambasadorom swój plan ratowania puszczy. Jutrzejsza wizyta dyplomatów jest jednym z elementów przygotowywania gruntu pod zmianę kwalifikacji w księdze dziedzictwa UNESCO, a która ma dotyczyć Puszczy Białowieskiej. Lasy białowieskie są obecnie traktowane jako dziedzictwo przyrodnicze, co nie pozwala na aktywną ochronę przyrody.

Ministerstwo podkreśla, że decyzja o wpisaniu Puszczy Białowieskiej na listę dziedzictwa była nielegalna, ponieważ nie odbyły się konsultacje społeczne oraz nie dopełniono innych formalności. Dlatego teraz rząd będzie starał się o zmianę kwalifikacji z dziedzictwa przyrodniczego na dziedzictwo przyrodniczo-kulturowe.

Profesor Jan Szyszko podkreśla, że lasy białowieskie od wieków były wykorzystywane i „uprawiane” przez człowieka. – Puszcza Białowieska to jeden z najlepiej udokumentowanych przypadków gospodarowania lasami. To jest las, który był użytkowany przez ludzi od stuleci. Najpierw mamy dokumentację na podstawie map tzw. wchodu dla okolicznych mieszkańców. Następnie mamy zdjęcia pokazujące, jak puszczę wykorzystywał człowiek w okresie międzywojennym, kiedy dochodziło do rabunkowej gospodarki leśnej na tych terenach.

Cała polska część Puszczy Białowieskiej wchodzi w skład regionów chronionych przez unijny pogram Natura 2000, w ramach dyrektyw ptasiej i siedliskowej, ze względu na unikalne warunki przyrodnicze, które obecnie są niszczone przez gradację kornika czy podnoszenie się wód gruntowych i bagiennienie niektórych rejonów Puszczy. Zdaniem ministerstwa środowiska decyzja poprzednich rządów o radykalnym zmniejszeniu liczby etatów na terenie nadleśnictw Białowieża, Hajnówka i Browsk oraz ograniczeniu prac leśnych doprowadziła do sytuacji, kiedy chronione środowiska i gatunki zaczynają znikać z terenów puszczy.

– W 2011 roku rozpoczęto proces wpisywania Puszczy Białowieskiej na listę światowego dziedzictwa UNESCO jako dziedzictwo przyrodnicze nietknięte ręką człowieka, co oznacza, że [na jej terenach] nie można prowadzić żadnych prac leśnych. Obecnie z jednej strony Komisja Europejska grozi Polsce karami za zanikanie obszarów chronionych w ramach dyrektyw ptasiej i siedliskowej, co jest spowodowane zaprzestaniem prac leśnych, a z drugiej UNSECO mówi, że nie wolno w ogóle prowadzić żadnych prac ochrony aktywnej – podkreślał w rozmowie z Radiem Wnet minister środowiska.

Profesor Szyszko wskazywał, że Lasy Państwowe, ogromnym nakładem środków, przeprowadziły pełną inwentaryzację Puszczy Białowieskiej. W ramach badań utworzono rejony badawcze o wymiarach 200 na 200 metrów na terenie całej puszczy, na których badano występowanie 1200 wybranych gatunków fauny i flory. Na podstawie pełnej inwentaryzacji mają być prowadzone dalsze badania – jak gospodarka leśna wpływa na stan środowiska i stanowisk chronionych w programie Natura 2000.

– Postanowiliśmy, że na 2/3 powierzchni trzech nadleśnictw składających się na gospodarską część Puszczy Białowieskiej będą przeprowadzane prace leśne mające na celu ratowanie siedlisk wyznaczonych w ramach programu Natura 2000, a reszta, czyli 1/3 terenów, zostanie pozostawiona sama sobie, tak jak tego chce część opozycji i środowiska ekologiczne. Sytuacja będzie monitorowana i będzie pokazywane, jakie wyniki przyniesie zaniechanie działań człowieka. Od teraz te osoby, które żądają wstrzymania prac leśnych, będą odpowiedzialne za zniszczenia powstałe wskutek wstrzymania prac ochronnych – podkreślił minister Jan Szyszko.

Jak podkreślił minister środowiska jego celem jest „rozwiązanie skargi Komisji Europejskiej w sprawie działań leśników w Puszczy Białowieskiej, którzy prowadzą pracę leśne w celu uratowania obszarów objętych unijnymi dyrektywami ptasią i siedliskową, przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości”. – Dążę do tego, by stanąć przed sądem z Komisją Europejską, aby bronić koncepcji ochrony przyrody w ramach programu Natura 2000. […] W tej chwili leżą 4 miliony metrów sześciennych drewna, giną gatunki, a miejscowa ludność nie ma czym napalić w kominku.

Wątpliwości budzi brak planu alternatywnego ze strony ministerstwa w wypadku gdyby rząd przegrał proces z Komisją Europejską przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, co skutkowałoby dotkliwymi karami dla Polski. Niepewne jest również powodzenie zmiany kwalifikacji w księdze dziedzictwa UNESCO, do czego próby były już bezskutecznie wykonywane w zeszłym roku.

Odważne decyzje ministra Szyszki mogą cieszyć leśników, ale jeśli Ministerstwo Środowiska będzie równie skuteczne w sporze z Brukselą, jak w przypadku reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 sprzed kilku miesięcy, to sprawa Puszczy Białowieskiej może stać się bardzo kosztownym problemem dla rządu.

ŁAJ

 

Szef Solidarności KGHM: Zyski KGHM to wynik lepszej koniunktury. Podatek od kopalin musi zniknąć jeśli mamy się rozwijać

Podatek od kopalin niszczy nasze możliwości rozwoju przez nadmierną presję podatkową – powiedział gość Poranka Wnet Józef Czeczerski szef NSZZ Solidarność KGHM w audycji Krzysztofa Skowrońskiego.

1,4 miliarda-1,6 miliarda złotych KGHM podatku od kopalin płaci rocznie, poza innymi podatkami, do budżetu państwa – powiedział Józef Czeczerski szef Solidarności w KGHM SA. Jego zdaniem nadmierna presja podatkowa sprawia, że konkurencja ma się znacznie lepiej.

-Podatek od kopalin niszczy nasze możliwości rozwoju przez nadmierną presję podatkową – powiedział gość Poranka Wnet. Przypomnijmy zniesienie podatku od kopalin wprowadzonego przez rząd PO-PSL, który płaci gigant z Lubina, było ważnym tematem kampanii wyborczej PiS. Zarówno premier Beata Szydło, jak i prezydent Andrzej Duda w trakcie kampanii zapowiadali jego zniesienie.

-Politycy zapomnieli o swoich obietnicach z kampanii wyborczej – mówił Czeczerski. Dlatego, jego zdaniem pracownicy KGHM przez pryzmat tego co dzieje się z ich firmą mają problem z dostrzeżeniem niewątpliwych sukcesów polityki PiS, jakim są program 500+ oraz reforma wymiaru sprawiedliwości w Polsce.

KGHM to jedna z największych polskich spółek skarbu państwa, a zarazem jeden z czołowych producentów miedzi i srebra rafinowanego na świecie. Według danych podawanych przez spółkę KGHM jest szóstym producentem miedzi elektrolitycznej oraz pierwszym co do wielkości wytwórcą srebra na świecie. W mniejszych ilościach KGHM produkuje także złoto, koncentrat palladu i platyny, ołów i inne metale. Ostatnio było głośno o przynoszącej straty  inwestycji KGHM w Chile.

W audycji Krzysztofa Skowrońskiego Józef Czerski mówi także o zwołanym na dziś Zwyczajnym Walnym Zgromadzeniu akcjonariuszy KGHM, o nadzwyczajnym zainteresowaniu polityków tą spółką, a także polityce krajowej.

MoRo

Piotr Naimski: Po 2022 roku nie będziemy importować gazu z Rosji. Umowę z Rosją zastąpi kontrakt z Norwegią i gaz LNG

Pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej we wtorek przedstawił plany polskiej polityki energetycznej na najbliższe lata, ze szczególnym uwzględnieniem budowy Baltic Pipe.

Na posiedzeniu sejmowego zespołu Piotr Naimski przedstawił plany rządu mające na celu uzyskanie przez Polskę niezależności energetycznej. – Długoterminowe kontrakty są realizowane. Kontrakt jamalski kończy się w 2022. Jego zapisy są tak sformułowane, że o jego przyszłości musimy zadecydować do końca 2019 roku. Nasza strategia opiera się na przekonaniu, że do 2022 roku dostawy ze wschodu będą zastąpione innymi źródłami.

[related id=17356]

W 2016 roku zużycie gazu w Polsce kształtowało się na poziomie 16 mld metrów sześciennych gazu. Polska otrzymuje z kontraktu jamalskiego obecnie około 10 mld metrów sześciennych ze złóż rosyjskich. Produkcja własna to kolejne 4,5 mld metrów sześciennych gazu. W ramach europejskiej sieci gazowej Polska zakupiliła kolejne 2,5 mld metrów sześciennych, ale to jest ciągle gaz rosyjski. Do tego dochodzi niewielki import z Czech. Łącznie do Polski wpłynęło około 18 mld metrów sześciennych gazu, z czego niecały miliard został sprzedany na Ukrainę.

– Realizujemy dwa projekty strategiczne. Pierwszym jest terminal LNG w Świnoujściu, który zostanie rozbudowany, w tym jego moce regazyfikacyjne o 50 procent, do 7,5 mld metrów sześciennych gazu rocznie. To nie jest duża inwestycja. Tej rozbudowy nie należy wiązać z budową trzeciego zbiornika – powiedział minister Naimski przedstawiając priorytety polskiej polityki energetycznej. Zwrócił uwagę, że inwestycja ta spowoduje zwiększenie mocy regazyfikacyjnych i zwiększenie częstotliwości przyjmowania statków. Jeżeli zdecydujemy, że budujemy trzeci zbiornik LNG w Świnoujściu, wówczas będziemy mogli przyjmować nawet 10 mld metrów sześciennych gazu. Drugim projektem jest budowa połączenia gazociągowego z szelfem norweskim przez Danię do Polski.

[related id=15595 side=left]

– Gazociąg jamalski ma szczególny status w Polsce, ponieważ na mocy porozumienia międzyrządowego z 2010 roku dochód spółki polsko-rosyjskiej EuRoPol GAZ, czyli właściciela naszej części gazociągu Jamal, jest ograniczony do 21 miliardów złotych. To jest suma niemalże zerowa w porównaniu z ilościami przepompowanego gazu. Polska nie straci dochodów z tranzytu Jamalem, bo ich porostu nie ma- powiedział Naimski, który nie ma wątpliwości co do tego, że kontrakt z Rosją nie przynosi polskiej gospodarce odpowiednich korzyści.  Przypomniał, że mamy możliwość odbioru gazu z Jamalu teoretycznie w ilości ponad 8 mld metrów sześciennych gazu, ale z tylko z 3 mld metrów sześciennych gazu z tego gazociągu pochodzi z kontraktu jamalskiego, reszta jest realizowana przez inne, mniejsze gazociągi z Białorusi i Ukrainy. Więc kontrakt jamalski, a gazociąg jamalski to dwie różne rzeczy.

– Z Ukrainą chcemy rozbudować przejście w Hermanowicach do 5,8 mld metrów sześciennych i to jest dla nas kwestia strategiczna mówił pełnomocnik rządu ds. infrastruktury energetycznej, zapowiadając wzmocnienie współpracy z Kijowem w zakresie energetyki.  Poinformował, że toczą się rozmowy między Gaz-Systemem a Trans-Gazem, co jego zdanie powinno zakończyć się podjęciem współpracy. W zeszłym roku Ukraina nie kupiła ani jednego metra sześciennego gazu z Rosji. Kijów, w sensie kontraktowym bardzo szybko przestał być uzależniony od Rosji, z jednej strony radykalnie redukując zużycie gazu, a z drugiej szukając innych możliwości dostaw.

[related id=19102]

Minister powiedział, że dla rządu w ramach rozwoju Bramy Północnej istotne będzie utworzenie dostępu do rynków państw Europy Środkowej. – Obecnie realizujemy również inwestycję połączenia polskiej sieci ze Słowacją interkolektorem, który będzie mógł przesyłać ponad 5 mld metrów sześciennych gazu. Dodał, że system przesyłu gazu na Słowacji jest połączony z Węgrami interkolektorem, który nie jest wykorzystywany i tworzy możliwości połączenia w jeden system całego regionu.

– Połączenie z Litwą jest aktualnie realizowane, ale to jest trudny kontrakt z powodu jego długości i dużych kosztów budowy przy niewielkiej przepustowości – zaznaczył Piotr Naimski.

Wszystkie projekty interkolektorowe z sąsiednimi państwami są skoordynowane z budową gazociągu Baltic Pipe. Interkolektory będą oddawane do użytku między 2021 a 2022 rokiem. Chcemy to zrobić tak, aby wszystkie interkolektory, były gotowe, kiedy popłynie gaz z Norwegii – powiedział pełnomocnik rządu ds. infrastruktury energetycznej.

Minister Naimski mówił również o polskich możliwościach magazynowania surowca oraz o europejskim programie przyjętym na wypadek kryzysu energetycznego. Polska jest w stanie zmagazynować ponad 3 miliardy metrów sześciennych gazu . Magazyny to jest pewien bufor, który pozwala sezonowo koordynować działania sieci gazowej. Drugą funkcją magazynów jest zapewnienie bezpieczeństwa kryzysowego.

-Rozporządzanie SOS, które udało się przyjąć, jest dla polski sukcesem – powiedział Naimski. Zdradził, że poprzedzona była długimi negocjacjami z Komisją Europejską. Ponoć szczególnie kłopotliwe było osiągnięcia porozumienia z Niemcami. Berlin chciał, aby w sytuacji kryzysowej najpierw był, jak do tej pory, napełniany duży zbiornik po stronie niemieckiej, a dopiero potem gaz miał być przekazywany do Polski.

– Obecne rozporządzanie jest realizacją pomysłu, który proponowaliśmy jako rząd w 2006 roku. Wtedy chcieliśmy podpisać porozumienie dla zainteresowanych krajów w Europie. Wówczas politycy w Europie mówili, że nie wiadomo, kto za to zapłaci, a poza tym dostawy gazu to kwestia ekonomiczna i politycy nie powinni się w to mieszać. Minęło 10 lat i teraz udało się powołać mechanizm SOS – podkreślił Naimski.

– Baltic Pipe, historycznie rzecz biorąc, miał być interpolatorem łączącym Danię z Polską po dnie Bałtyku – powiedział pełnomocnik.  Projekt łączy szelf norweski z polską infrastrukturą. Na całość przedsięwzięcia składa się gazociąg między Norwegią a Danią (duński system przesyłu gazu musi być rozbudowany, a tłocznie mocy dopiero powstaną). Projekt został zatwierdzony, a jego realizację gwarantuje umowa podpisana 1 czerwca przez operatorów narodowych.

[related id= 18392 side=left]

Wyceniono go na 1,7 miliarda euro. Polski Gaz-System  sfinansuje zapłaci trochę więcej niż połowę. Odcinek pod Bałtykiem konstrukcyjnie jest najłatwiejszy. Najważniejsze są pozwolenia i kwestie regulacyjne. Pierwszy gaz z szelfu norweskiego popłynie 1 października 2022 roku.

ŁAJ

Naimski: Polska coraz bliżej uniezależnienia się od rosyjskiego gazu. Wchodzą w życie projekty dywersyfikacyjne [VIDEO]

KE popiera pod tym względem Rosję; dąży do dostosowania do niej prawa unijnego. Przyjęła stanowisko, że gazociąg Nord Stream 2 nie będzie podlegał bezpośrednio prawu europejskiemu – twierdzi minister.

Gościem Aleksandra Wierzejskiego w „Poranku Wnet” był sekretarz stanu w KPRM i pełnomocnik rządu do spraw Strategicznej Infrastruktury Energetycznej.

Minister powiedział, że we wtorek został ogłoszony Open Season (procedura badania rynku, która zwołuje użytkowników planowanego gazociągu), który dotyczy projektu Baltic Pipe, naszego połączenia z Norwegią przez Danię. Została już podpisana umowa o współpracy między Gaz-System a energinet.dk. To jest kamień milowy do urzeczywistnienia tej inwestycji. Ponadto w zeszłym tygodniu w gazoporcie im. Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu Polska przyjęła pierwszy statek ze skroplonym gazem amerykańskim.

– To jest znak, że amerykański skroplony gaz LNG może dopłynąć do Europy i do Polski, co może być opłacalne zarówno dla amerykańskich firm, jak i dla polskiego PGNiG – twierdzi Piotr Naimski.

Oprócz tego, jak dodał polityk, w Katowicach zostało otwarte specjalne centrum, które będzie zajmowało się opracowaniem technologii wydobywania takiego samego gazu z pokładów węgla, co dla naszego kraju bardzo dobrze rokuje. – Metanu jest dużo w kopalniach węgla na Śląsku i trzeba się go pozbywać, chociażby ze względu na bezpieczeństwo, ale równocześnie można go wykorzystywać.

Nasz gość odniósł się do stanowiska Komisji Europejskiej, które zakłada, że Nord Stream 2 nie będzie podlegał bezpośrednio prawu europejskiemu. Zapewnił, że Polska z tą propozycją się nie zgadza – KE jest wyznaczona do tego, żeby pilnować prawa europejskiego, a tu okazuje się, że chce to prawo zmienić dla konkretnego partnera, w tym wypadku Rosji. KE projekty traktuje bardzo wybiórczo. (…) Trzeba pamiętać, że Rosja traktuje swoje surowce energetyczne jako narzędzie do uprawiania polityki zagranicznej.

Dodatkowo w Trybunale Europejskim PGiNG wytoczyło sprawę Komisji Europejskiej, ponieważ w sposób faworyzujący potraktowała inną inwestycję, tj. gazociąg OPAL, który de facto jest przedłużeniem trasy rosyjsko-niemieckiej po stronie Niemiec. – Okazuje się, że po stronie KE w sposób formalny zgłosił się Gazprom – poinformował minister.
W rozmowie były poruszone także tematy współpracy tzw. Trójmorza, polsko-ukraińśkich relacji gospodarczych, Władysława Frasyniuka i obchodów miesięcznicy smoleńskiej.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

LK

 

 

Obejrzyj wywiad z Piotrem Naimskim również na YouTube:

Do portu w Świnoujściu wpłynął pierwszy statek z gazem LNG z USA. Beata Szydło: Takie dni przechodzą do historii

Gazoport łączy w sobie dwa priorytety polskiego rządu: bezpieczeństwo i rozwój – mówiła premier Beata Szydło podczas symbolicznego powitania pierwszego transportu LNG z USA w terminalu w Świnoujściu.

Beata Szydło powiedziała, że ten pierwszy transport gazu z USA do Polski na pewno będzie w przyszłości odnotowywany w podręcznikach historii. Ten dzień jest takim symbolicznym dniem, który pokazuje, że Polska rzeczywiście realizuje idee bezpiecznego kraju.

[related id=”17520″]

Beata Szydło pogratulowała wszystkim, „którzy przyczynili się do tego, aby dzisiaj można było ten dzień świętować”. Z kolei partnerów z USA zachęcała do „dalszej i bardziej efektywnej współpracy”. Szefowa rządu przypominała, że to premier Jarosław Kaczyński podjął decyzję, żeby przeznaczyć środki budżetowe na tę inwestycję, mimo, że „byli tacy, którzy wątpili w jej konieczność”.

„To śp. prezydent Lech Kaczyński i pan premier Jarosław Kaczyński są tymi, których rolę powinniśmy podkreślać i dziękować im za to, że dzisiaj Polska może mówić, iż jest państwem bezpiecznym i suwerennym. Również dlatego, że mamy tak wspaniałą inwestycję, jaką jest gazoport” – mówiła Szydło.

Mierzący 289 m długości i 46 m szerokości gazowiec wypłynął 22 maja br. z terminala Sabine Pass w amerykańskiej Luizjanie. Do Świnoujścia dotarł w środę. Premier Szydło oceniła, że takie dostawy powinny stać się rutyną. „Myślę, że to jest już przesądzone” – dodała.

Skroplony gaz zostanie poddany procesowi tzw. regazyfikacji, czyli przywrócenia – przez ogrzanie – do postaci gazowej. Odbywa się to w specjalnych instalacjach – tzw. odparowalnikach. Po zakończeniu regazyfikacji paliwo trafi do polskiej sieci gazowej.

Ładunek na rynku spot kupiło PGNiG, które do terminala sprowadza również skroplony gaz z Kataru. Wiceprezes PGNiG ds. handlowych Maciej Woźniak mówił wcześniej dziennikarzom, że to nie ostatnia dostawa LNG z USA. Przypomniał, że do terminala wkrótce dotrze kolejny transport z innej transakcji sportowej. PGNiG nie ujawnia sprzedawcy. Oprócz tego – jak mówił Woźniak – „do października jeszcze jakiś spot się przydarzy”. Wiceprezes PGNiG powtórzył, że nie widzi zagrożeń dla dostaw w ramach kontraktu katarskiego z powodu sytuacji międzynarodowej wokół Kataru.

PAP/JN