Podróżnicza Muzyczna Polska Tygodniówka – Po Kopalni Złota w Złotym Stoku oprowadza nas Elżbieta Szumska

Elżbieta Szumska zna Kopalnię Złota w Złotym Stoku od podszewki. Po raz pierwszy odwiedziła ją w 1995 r., gdy sama zwiedzała wszystkie wyrobiska. Dzisiaj swoją miłością do tego miejsca zaraża innych.

 

 

W 1961 r. Kopalnia Złota w Złotym Stoku została zamknięta i skazana na postępujące niszczenie. Fakt ten nie przeszkodził jednak Elżbiecie Szumskiej, obecnej właścicielce obiektu, w samodzielnym zwiedzaniu składających się na kopalnię wyrobisk. Miejsce to zostało odkryte na nowo dopiero ćwierć wieku później, kiedy to ówczesny burmistrz Złotego Stoku postanowił na nowo otworzyć kopalnię, a w niej wyznaczyć trasę turystyczną. Elżbieta Szumska nie traciła czasu – od razu zdecydowała się zostać przewodniczką po tym niesamowitym obiekcie.

Elżbieta Szumska / Fot. Jan Dudziński, Radio WNET

W Kopalni Złota w Złotym Stoku znajduje się ponad 300 km podziemnych chodników. Żaden ich fragment nie ma dla Elżbiety Szumskiej tajemnic. Chętnie zdradza je również zwiedzającym, jednak za każdym razem zaskakując ich czymś nowym. Co roku obiekt bowiem zmienia się, stając się bogatszym o kolejne atrakcje. W tym roku właścicielka kopalni otworzyła przed barem taras, na którym w spokoju można napić się… kawy z jadalnym złotem.

Elżbieta Szumska nie zamęcza turystów datami, stawiając raczej na ciekawostki. I tak dzięki niej dowiedzieć się można, że udziałowcem kopalni był sam Wit Stwosz, a Krzysztof Kolumb otrzymał pochodzącą z tego miejsca sztabę złota. To stąd także pochodził arszenik, którym na Wyspie Św. Heleny podtruwany był Napoleon Bonaparte.

Kopalnia Złota w Złotym Stoku / Fot. Jan Dudziński, Radio WNET

Kopania Złota pod rządami Elżbiety Szumskiej kwitnie – świadczy o tym chociażby wyróżnienie dla przedsiębiorstwa usług turystycznych Kopalnia Złota Sp. z o. o w ogólnopolskim konkursie na najciekawsze wydarzenie muzealne roku 1996. Podobne nagrody obiekt uzyskał również w latach 2003, 2008 i 2015. Tego rodzaju osiągnięcia nie były jednak na początku czymś oczywistym – na skutek powodzi z 1997 r. kopalni wieszczono rychły upadek, a zainteresowanie nią znacznie spadło. Jednak obecna właścicielka obiektu – jakby na przekór wszystkiemu – postanowiła w niego zainwestować.

„Ja czytałam wtedy już biografię Disneya i wiedziałam, jak on walczył z uporem. Ja sobie powiedziałam, że skoro on wydeptał te pieniądze na zrealizowanie swoich marzeń, to ja też nie odpuszczę. Podejrzewam, że gdyby nawet w tym którymś kolejnym banku mi odmówiono, to bym dreptała dalej, do skutku”.

Kopalnia Złota w Złotym Stoku / Fot. Jan Dudziński, Radio WNET

Elżbieta Szumska serdecznie zaprasza wszystkich do odwiedzenia kopalni! Więcej szczegółów na temat tego niezwykłego obiektu znajduje się na jego stronie internetowej.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

A.K.

Stanisław Kot: Początkowo w Hucie Miedzi Głogów pracowali wszyscy prócz hutników. Dziś załogą można się chwalić wszędzie

– Huta Miedzi Głogów to fenomen. Z niczego utworzono załogę ekspertów, a huta z jednego z największych polskich trucicieli stała się jedną z najczystszych na świecie – mówi Stanisław Kot.

 

 

Stanisław Kot, były wiceprezes KGHM Polska Miedź S.A., opowiada o unikalności obiektu, w którym wcześniej pracował. Jest to największa huta surowcowa w Europie, produkująca ponad 450 tysięcy ton miedzi elektrolitycznej rocznie. Drugim produktem, którego wydobyciem zajmuje się spółka, jest srebro. Kolejną cechą wyróżniającą zakład na tle innych obiektów tego rodzaju jest unikalna technologia, która poza oddziałem KGHM Polska Miedź S.A. w Głogowie funkcjonuje tylko w dwóch miejscach na świecie – w Australii i w Zambii.

Ponadto sama Huta Miedzi Głogów jest największym jednostkowym pracodawcą w tym mieście. Gość Poranka zakład ten określa mianem fenomenu. Jak mówi, w 1971 r., kiedy to huta została oddana do użytku, pracowali w niej wszyscy prócz hutników. Obecnie na terenie obiektu pracują eksperci, którymi zakład może chwalić się wszędzie. Huta uczyniła również olbrzymie postępy w dziedzinie ochrony środowiska. O ile w latach 80. zakład znajdował się na liście 80 największych trucicieli w Polsce, o tyle obecnie, po wdrożeniu inwestycji wartych miliardy złotych, huta stała się jedną z najczystszych na świecie.

Stanisław Kot mówi także o tym, jak rozpoczęła się jego kariera w KGHM Polska Miedź S.A.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Starzecki: Huta Miedzi i Wydział Metali Szlachetnych — to przede wszystkim cechuje miasto Głogów

Aleksander Starzecki, zastępca kierownika wydziału ds. produkcji w Wydziale Metali Szlachetnych Huty Miedzi Głogów opisuje historię, jaką przebyło miasto od czasów jego młodości.

 

Huta Miedzi Głogów jest jednym z oddziałów KGHM Polska Miedź S.A. To zakład hutniczy, do którego trafia, wzbogacony przez ZWR, koncentrat rudy:

To tu produkujemy srebro najlepszej jakości, tak zwane cztero-dziewiątkowe w ilości 1375 ton. Warto podkreślić, że w produkcji srebra, Huta Miedzi „Głogów” była liderem światowym przez trzy sezony.

Oprócz tego zakładu funkcjonują jeszcze dwie huty: Huta Miedzi „Cedynia” i „Legnica”. W Głogowie i Legnicy produkują przede wszystkim miedź elektrolityczną.

Huta Miedzi Głogów może nie jest dla mnie najważniejszym miejscem. Pierwsze miejsce zajmuje dla mnie dom rodzinny, a tuż po tym jest moje miejsce pracy – mówi Aleksander Starzecki. Jak dodaje gość „Poranka WNET” , w Hucie pracuje od 17 lat.

Huta Miedzi „Głogów” oprócz miedzi produkuje również inne pierwiastki takie jak: srebro metaliczne i złoto metaliczne.

Huta Miedzi i Wydział Metali Szlachetnych to przede wszystkim cechuje miasto Głogów — zaznacza rozmówca „Poranka WNET” oraz przybliża drogę, jaką pokonało miasto, aby znaleźć się w czołówce produkcji pierwiastków.

M.N.

Czesław Dominik: W hutnictwie zachwyciła mnie siarka. Gdy jechałem na wczasy, musiałem kupować zapałki, zapalać i wąchać

– Gdy pracowałem na wyciągach szybowych i pojechałem na wczasy, musiałem zapalać i wąchać zapałki, bo po tygodniu kręciło mi się w głowie z braku dwutlenku siarki – mówi Czesław Dominik.

 

 

Czesław Dominik, były pracownik Huty Miedzi Głogów (mistrz Huty Miedzi Głogów I, mistrz Huty Miedzi Głogów II, dyspozytor Huty), opowiada o swojej karierze w tym miejscu. Rozpoczęła się ona w technikum elektroenergetycznym. Dobre stopnie z przedmiotów ścisłych sprawiły, że zaproponowano mu przeniesienie się do znajdującego się w tym samym budynku technikum hutniczego. Po trzech miesiącach nauki w nowym miejscu Czesław Dominik poczuł, że to z hutnictwem chce związać swoje życie. Przekonały go do tego urządzenia, gorąca stal i… zapach siarki.

„Proszę sobie wyobrazić, że jak pracowałem na (wyciągach – przyp. red.) szybowych i pojechałem z rodziną na wczasy, ja musiałem kupować zapałki, zapalać i wąchać, bo po tygodniu czasu mi się kręciło w głowie przez to, że nie miałem w organizmie odpowiedniej ilości dwutlenku siarki”.

Po znalezieniu się w Hucie Miedzi Głogów gość Poranka szybko osiągał sukcesy. W 1973 r., mając 22 lata, otrzymał angaż mistrza. Co ciekawe, był on wtedy najmłodszym pracownikiem brygady. Następnie awansował na starszego mistrza, by w końcu stał się dyspozytorem huty, czyli de facto jej zarządcą.

Za rok Czesław Dominik związany będzie ze swoim miejscem pracy aż 50 lat i nie zamierza przechodzić na emeryturę.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Gaz ziemny w sytuacji ocieplenia klimatu – w odróżnieniu od węgla – nie może być przechowywany, bo się ulatnia

Ryba na dawnym targu rybnym była sprzedawana coraz szybciej, za coraz niższą cenę, jako „gorący” towar. Taki wyścig, w związku z globalnym ociepleniem, obserwujemy współcześnie na rynku gazu ziemnego.

Jacek Musiał, Michał Musiał

Wiele wskazuje na to, ze przełom XX i XXI wieku to czas wieloczynnikowego wzrostu temperatury powierzchni naszej planety z towarzyszącym mu spektakularnym wzrostem uwalniania i dwutlenku węgla z oceanów, i potężnych zasobów gazu ziemnego uwięzionego przez setki i tysiące lat w zbiornikach pod chłodną pokrywą na średnich i wysokich szerokościach geograficznych oraz z klatratów. Wymienione zasoby są wyjątkowo wrażliwe na zmianę średniej temperatury nawet o ułamek stopnia Kelvina. Widocznym tego dowodem jest powstawanie na Syberii setek potężnych dziur w ziemi i zjawisko falującego wskutek podchodzenia metanu gruntu.

Jeśli obserwowana tendencja wzrostowa utrzyma się jeszcze przez 20–30 lat, to istotna część płytszych zasobów naturalnych gazu ziemnego/metanu po prostu się ulotni, czyli bogactwa naturalne kilku krajów znikną bezpowrotnie. Dla świata biznesu to niepowetowana strata wielu miliardów metrów sześciennych gazu, który mógłby zostać sprzedany. Strata nieporównanie większa od tej, jaką gospodarka światowa poniosła w ubiegłym wieku, gdy budowała potężne kopalnie odkrywkowe węgla bez wcześniejszego pozyskania gazu ziemnego. Gaz jest tym zasobem, który – w sytuacji naturalnego bądź antropogennego ocieplenia klimatu – w odróżnieniu od węgla nie może zostać przechowany na później, bo się ulatnia. Podobnie jak ryba na dawnym targu rybnym, gdy słońce wychodziło wyżej i robiło się ciepło, sprzedawana była coraz szybciej, za coraz niższą cenę, jako „gorący” towar. Taki wyścig, w związku z globalnym ociepleniem, obserwujemy współcześnie na rynku gazu ziemnego.

Przy nadpodaży gazu ziemnego, utrzymanie nieadekwatnie wysokiej ceny wobec kosztów pozyskania i transportu prawdopodobnie stało się jedną z przyczyn rozpowszechnienia kłamstwa ekologicznego, jakoby to dwutlenek węgla (skutek, a nie przyczyna) stał za globalnym ociepleniem.

Nawet Stany Zjednoczone, gdzie przez 40 lat obowiązywał zakaz eksportu własnego gazu ziemnego, od roku 2015 otwarły się na eksport, gdyż dziś jeszcze swój gaz mogą dobrze sprzedać… A za kilka lat zasoby płytkie mogą wyparować samoistnie.

Tylko od roku 1980 sprzedaż gazu ziemnego na świecie wzrosła o ponad 100%!, osiągając w 2017 roku poziom 3680 mld m³ (za PB Statistical Review of World Energy, 2018). To najlepiej obrazuje pośpiech jego producentów i eksporterów. Świat stanął w obliczu nadpodaży gazu ziemnego na rynku energii.

Nadprodukcja wiąże się z tworzeniem podziemnych magazynów gazu ziemnego. Ocenia się, iż od odwiertu do spalania straty metanu są rzędu 20%! Jeśli dodamy do tego naturalne uwalnianie metanu związane z globalnym ociepleniem, nie powinien nikogo dziwić fakt, że krzywa względnego wzrostu stężenia metanu w atmosferze w okresie minionych 200 lat znacznie przewyższa podobną krzywą dla dwutlenku węgla.

Abstrahujemy w tej chwili od prawdziwości efektu cieplarnianego powodowanego przez dwutlenek węgla, wobec którego metan ma mieć działanie dwadzieścia do ponad stu razy silniejsze. Jeśli faktycznie tendencja wzrostu temperatury (obojętnie z jakiej przyczyny) została zidentyfikowana pod koniec lat 70. XX wieku i producenci gazu ziemnego już wtedy zdali sobie sprawę z możliwych z tego tytułu naturalnych strat gazu (gorącości towaru) lub zysków – to na przeszkodzie wzrostowi popytu w Europie stały wtedy silna niemiecka energetyka jądrowa i węglowa. Sprzymierzeńcami mogli za to stać się Zieloni, prezydent Schröder i być może STASI. Przeprowadzona indoktrynacja społeczeństw, i to od najmniejszych dzieci, kłamstwem ekologicznym o globalnym ociepleniu pochodzącym od węgla, mało gdzie natrafiła na tak łatwowierny grunt jak w Europie.

Cały artykuł Jacka Musiała i Michała Musiała pt. „Gaz ziemny – gorący towar” znajduje się na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka Musiała i Michała Musiała pt. „Gaz ziemny – gorący towar” na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Szokujący list przewodniczącego FZZ Jedność do Jarosława Kaczyńskiego / Wiesław Wójtowicz, „Śląski Kurier WNET” 61/2019

Nadal stosuje się takie same metody wyprowadzania pieniędzy, pomimo dronów, monitoringu, wszystkich innowacji, specjalistycznie wyszkolonych psów tropiąco-bojowych i Bóg raczy wiedzieć czego jeszcze.

Wiesław Wójtowicz

List otwarty do Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

Czy nastąpiła reaktywacja „mafii węglowej”, a może jest inne dno?… 

Pierwsze dno

Dokładnie poznałem je w 2007 roku, kiedy to jako członek Rady Nadzorczej skontrolowałem zasady przetargów i realizacje umów w mini PRL-u, jakim wówczas była kopalnia „Budryk” SA. Po mojej kontroli na ławie oskarżonych zasiadło kilkadziesiąt osób, w tym właściciele prywatnych firm i osoby z kierownictwa kopalni. Były szybkie zatrzymania na lotniskach, było wyprowadzanie władz kopalni w kajdankach, były niespodziewane naloty służb i zabezpieczanie dokumentów. W celu rozbicia złodziejskiej mafii była pełna i zdeterminowana praca całej Rady Nadzorczej, była moja praktycznie codzienna praca z oficerami służb w celu wykazania zasad złodziejskiego procederu.

W 2007 r. też rządził PiS, było kluczowe wsparcie wiceprezesa JSW SA Daniela Ozona, który w owym czasie odpowiadał za przyłączenie kopalni „Budryk” do JSW, było bardzo mocne wsparcie ministra i szybkie, precyzyjne śledztwo CBA. Po tych działaniach część przestępców przyznała się do winy i zgodziła się dobrowolnie poddać karze, przed procesem w Sądzie Okręgowym w Katowicach.

Proceder okradania wówczas był prymitywny, ale miał charakter zorganizowany: wystawianie firmom faktur za rzekome prace, które kilka lat wcześniej wykonała kopalnia (np. tamy izolacyjne), zapisywanie w umowach prac, które nigdy nie zostały wykonane, przekraczanie wartości umów, nagminne aneksowanie umów bez przetargów itd.

Stałym procederem było i jak się okazuje, ma się dobrze po dziś dzień, zawyżanie w umowach cen jednostkowych i faktycznych ilości kamienia względem wyprodukowanego węgla.

Każda kopalnia w wydobytym urobku wraz z węglem otrzymuje zmieszany kamień, który trzeba oddzielić i ulokować na zwałowiskach na powierzchni. Np. hipotetycznie: na dobę z wydobytego urobku oddziela się np. ok. 2500 ton kamienia, który prywatna firma zwałuje i zagęszcza ten kamień na zwałowiskach, za co kopalnia płaci jej dotychczas, zgodnie z ceną rynkową, np. 2,5 zł/tonę, a wartość umowy na trzy lata to np. ok. 5 mln. zł. Wówczas nagle pojawia się projekt nowej umowy, gdzie bez jakichkolwiek podstaw przyjmuje się, że wydobycie będzie fikcyjnie zawyżone aż o 12 tys. ton kamienia na dobę i będziemy płacić za zwałowanie jednej tony niemalże dwukrotnie więcej, a wartość umowy wzrasta do ok. 45 milionów zł. Każdy zorientuje się, że ktoś chce wyprowadzić z kopalń prawie 40 milionów złotych. Tak prymitywne złodziejstwo możliwe jest tylko przy porozumieniu dających i biorczych. Oczywiście, ta prywatna firma pilnuje, aby sama sobie wykonała fikcyjne pomiary stopnia zagęszczania kamienia tak, aby na zwałowisku objętościowo wszystko „pasiło’’ (firmy prywatne, kierowane przez Przewodniczących Związków Zawodowych, robią „interesy” z JSW SA w zbliżonym obszarze). Tak było w 2007 r., a jak jest teraz, w 2017–2019 roku?

Drugie dno

Dziesięć lat później okazuje się, że nadal stosuje się takie same prymitywne metody wyprowadzania pieniędzy, pomimo dronów, monitoringu, wszystkich innowacji, zakupywanych samochodów terenowych typu pickup dla nowo tworzonych spółek ochroniarskich, specjalistycznie wyszkolonych psów tropiąco-bojowych, paliwa wodorowego i Bóg raczy wiedzieć czego jeszcze. Z ogólnie dostępnych źródeł informacji wiemy, że Pan Adam Milewski, przypomnijmy – były już Dyrektor Biura Audytu i Kontroli JSW SA – przeprowadził kontrole w JSW, których wyniki powaliły wszystkich. Takie same metody wyprowadzania pieniędzy z JSW, jak wyżej, tylko oczywiście skala 100 razy większa, bo to nie jedna kopalnia. Audyty zatwierdzone przez Zarząd, Radę Nadzorczą, zawiadomienia do Prokuratury – i co dalej? Zdawałoby się, że polecą głowy, rozpocznie się pilne śledztwo, w sprawę włączy się minister, związki zawodowe zażądają pełnej, niezależnej kontroli tych przestępstw przez organy ścigania. Jak się okazuje, nic z tych rzeczy! Właściciel nic nie może, bo rządzą związkowi baronowie, którzy wszystkich straszą, co to oni nie zrobią jak ktoś coś ruszy, a że co chwilę wybory, najlepszą polityczną strategią jest czekać dla świętego spokoju.

My czekamy, a dziesiątki, a nawet setki milionów ciężko wypracowanych przez załogę pieniędzy leją się strumieniami. Rada Nadzorcza też już nic nie może, bo jest okupowana przez działaczy związkowych, którzy pielgrzymują do ministra K. Tchórzewskiego, żeby przejąć za nią władzę.

Za to prężnie „działają” posłowie, których dzieci, rodziny i znajomi zostali zatrudnieni na eksponowanych stanowiskach w JSW… Obudzony mini-PRL za pośrednictwem TW „Kwiatka”, zatrudnionego w spółce na najważniejszym stanowisku, wprowadza ubeckie metody pomawiania, zastraszania, zwalniania każdego, kto odważy się ten cichy „zamknięty układ” przerwać.

Na dyrektora A. Milewskiego, wykazującego nieprawidłowości, nagle w sposób zorganizowany wylano falę hejtu i pomówień, że niby stosował kiedyś wobec swoich podwładnych mobbing; oczywiście na byłych podwładnych TW „Kwiatka”, który pociąga za wszystkie sznurki. Następnie po tym, jak A. Milewski został mężem zaufania M. Sękowskiego w wyborach na członka zarządu, został natychmiastowo zwolniony dyscyplinarnie, wbrew woli i bez zgody Rady Nadzorczej, której podlegał, za to, że wstąpił do związku zawodowego. Marek Sękowski, kandydat na członka zarządu z wyboru załogi – jak wystraszyli się, że kolejne wybory może wygrać ktoś niezależny i sprawdzić ich – w celu zastraszenia innych został zwolniony dyscyplinarnie za kampanię wyborczą prowadzoną podczas własnego urlopu. Zgodnie z ubeckimi metodami, podczas kampanii za kandydatem załogi Markiem Sękowskim, wbrew jego woli, chodził krok w krok ochroniarz z bronią. Upublicznienie tego faktu rzekomo spowodowało spadek kursu akcji JSW (???) i było podstawą zwolnienia dyscyplinarnego M. Sękowskiego. Tak obecnie wyglądają demokratyczne wybory w spółce Skarbu Państwa.

Jakie zatem są różnice pomiędzy tamtym czasem – 2007 r. – i obecnym? Wówczas rządził PiS i teraz rządzi PiS. Wówczas we władzach JSW zasiadał Daniel Ozon i teraz również. Wówczas CBA nadzorował A. Kamiński, teraz jest jeszcze wyżej, ale ponoć pracuje dla niego sam TW „Kwiatek”, który tak twierdzi. Ubecką przeszłość TW „Kwiatka” zbadał znany dziennikarz śledczy i poruszający materiał ma zostać wyemitowany jeszcze w tym miesiącu, a ilość donosów, wyrządzonych krzywd i ludzkich tragedii spowodowanych do dzisiaj działalnością TW „Kwiatka” jest porażająca. Również obecne metody zwalniania ludzi za fikcyjne zarzuty w celu zastraszania pozostałych zostały przeniesione z ubeckich doświadczeń. Na stronie zzjedność.pl przedstawię jego odręcznie napisane zobowiązania do współpracy z SB. Dzisiaj „Kwiatek” obsadza wskazanymi przez siebie osobami kolejne stanowiska i zakulisowo ma wpływ na wszystko.

Dzisiaj oskarżonych z 2007 r. podczas trwania procesu awansuje się na stanowiska dyrektorskie na tej samej kopalni, z której pochodzi oskarżenie, podczas gdy zeznawać mają świadkowie z tej kopalni, a JSW nie wie nawet, że jest oskarżycielem posiłkowym w tym procesie. Wówczas nie zatrudniano byłych oficerów policji czy byłych pracowników służb do operacji specjalnych. Np. były funkcjonariusz o ps. „Krawat” jest prawą ręką konfidenta PRL-owskiej esbecji TW „Kwiatka”.

Za poprzednich rządów PiS CBA działało natychmiast, a teraz od kontroli i zatwierdzonych audytów mija rok i towarzystwo jak się bawiło, tak się dobrze bawi dalej. Jak się okazuje, zawiadomienia przekazywane są z Prokuratury Okręgowej z Gliwic do Rejonowej w Jastrzębiu jak gorący kartofel. Wówczas było pełne wsparcie wszystkich związków zawodowych broniących Spółki i interesu załogi, teraz, jak się okazuje, bronią jak niepodległości jedynie cichego zamkniętego układu związkowego, równolegle obsadzając stanowiska we władzach fundacji razem z prezesami Grupy Kapitałowej JSW, czy też zatrudniając swoich pociotków. Ówczesny zarząd nie budował tak gwałtownie takiego drogiego parasola ochronnego nad swoimi stanowiskami, zarówno politycznego, jak i ekonomicznego, związkowego i kadrowego. To jest prawdziwa przyczyna sparaliżowania posiedzenia RN w siedzibie JSW po wpuszczeniu na nie kilkudziesięciu działaczy związkowych w styczniu br., kiedy to Rada Nadzorcza podejmowała decyzje o odwołaniu osób odpowiedzialnych za złe zarządzanie Spółką. Wówczas, w 2007 r., żaden z podejrzanych tworzących złodziejskie umowy nie mógł powiedzieć, że ktoś z wysoko umocowanych przyjaciół pracuje na 1-go Maja w Katowicach. Nawet ślepy i głuchy zorientuje się że coś tu śmierdzi!

Trzecie dno

Jak by to zrobili dzisiaj twórcy afery FOZZ czy operacji „Żelazo”? Zawyżanie ilości kamienia to tylko „kropla drążąca skałę”, chwilowy środek służący do zaspokojenia większych apetytów. Skoro coś się zawyża w sposób tak banalny, to jedynie po to, by zatuszować brak czegoś innego. Wiadomo, że chodzi o węgiel.

Finalnie w dokumentach faktyczna ilość urobku się zgadza, jedynie proporcje końcowe kamienia do węgla budzą ogromne wątpliwości. Czy prawdą jest, że podczas jednej z kontroli wykryto ok. 120 000 ton zgromadzonego, nigdzie niezarejestrowanego węgla?! Taka ilość przy obecnych cenach daje ok. 100 mln zł możliwych do wyprowadzenia ze Spółki Skarbu Państwa! A jest to tylko ilość wykryta w konkretnym czasie w trakcie konkretnej kontroli. W tym przypadku można jedynie przypuszczać, co dzieje się z samochodami, które powinny przewozić węgiel niby w celach uszlachetnienia z jednego zakładu na drugi.

W dokumentach ewidencyjnych różnica pomiędzy wyjazdem z jednego zakładu pełnego samochodu załadowanego węglem a przyjazdem tego samochodu na drugi zakład, oddalony kilkadziesiąt kilometrów, to raptem 2 minuty! Czasami zdarzało się, że samochód ten wcale nie trafiał na żaden z zakładów i słuch o nim, a przede wszystkim o przewożonym węglu, ginął na dobre. Kiedy jednak trafił i z ewidencji i czasu przejazdu wynika, że tak rzeczywiście mogło być, nikt tak naprawdę nie był w stanie sprawdzić ile cennego „czarnego złota” wywiózł faktycznie np. z KWK „Zofiówka” i przywiózł na inny zakład. Jak zazwyczaj w takich sytuacjach, jest tajemnicą poliszynela, że waga samochodowa na KWK „Zofiówka” od kilku lat była zepsuta. Prywatna firma, ta sama, która zajmuje się lokowaniem kamienia na zwałach i transportem węgla, sama sobie, bez żadnej kontroli zapisywała „podobno” przez siebie zważoną (własną, prywatną wagą) ilość węgla na blankiety wyjazdowe. Nikt, dziwnym trafem, wcześniej się tym nie zainteresował, może dlatego, że wycina się tych, którzy próbują to robić.

Gdyby ktoś złapał wątek z kamieniem, a nie miałby właściwej końcówki o węglu, najlepszym zmyleniem tropu byłoby powielenie, np. po 3 miesiącach, tego samego zamiaru, ale z ceną wyższą, np. 7 zł za tonę, co spowodowałoby oczywiście szum, ale po to, aby Rada Nadzorcza szła za kamieniem, a węgiel zostawiła w spokoju. Również postępowanie prokuratury zostałoby umorzone; gdyby chodziło tylko o kamień, wystarczyłoby zastosować starą ubecką metodę w zawiadamianiu, czyli tylko „zamiar przyjęcia korzyści materialnych przez osoby nieustalone” – umorzenie będzie jak w banku.

Oczywiście to tylko hipotezy. Zaskakująca jest jednak przy tym nagła zmiana właścicieli prywatnych firm: NOVARA, ELEMENTA CRITICA, FORKEZAN – na członków rodzin niezwiązanych z Zarządem JSW SA.

Czy kierowanie jako Prezes Daniel Ozon swoją prywatną firmą z równoległym kierowaniem jako Prezes JSW SA do 2018 r. to dzisiejszy standard w zarządzaniu, czy też ewidentne złamanie prawa?

Jaka jest przyczyna tego, że dzisiaj kilku „pożytecznych związkowych idiotów” biega bez sensu z racami pod mieszkaniami członków Rady Nadzorczej? Czy to właśnie o takich standardach chcą rozmawiać działacze związkowi domagający się ciągłych przyjęć u ministra K. Tchórzewskiego? Tak wygląda obecny mini-PRL, czyli Jastrzębska Spółka Związkowa, utrzymywana przez lokalny układ zamknięty, który za chwilę uwłaszczy się na spółce Skarbu Państwa, przy braku jakiejkolwiek reakcji. Czy to nie czasem z ww. przyczyn były podejmowane próby odwołania obecnego jej prezesa, skutecznie obronionego przez lokalnych działaczy?! W tym miesiącu muszą zostać rozstrzygnięte wybory na nową kadencję zarządu JSW SA. Nieustające wycieczki lokalnych watażków do rządzących odbywają się po to, żeby było tak jak było.

My, pracownicy, możemy sobie na to wszystko co najwyżej potupać, chyba że parasole zostaną zwinięte.

Nie można wiecznie wszystkiego przekładać na „po wyborach”; tutaj trzeba wybrać pomiędzy dobrem a złem, o co w imieniu wielu bardzo Pana proszę, bowiem wszelkie pisma kierowane do rządzących są zamiatane pod dywan.

Dlatego musi Pan coś z tym zrobić, nie wiem co, ale musi Pan, bo kto najlepiej przypilnuje swoich, jak nie Pan.

Wiesław Wójtowicz, Przewodniczący Federacji Związków Zawodowych „Jedność”

PS W związku z podejrzeniem fałszowania wyników pomiarów stopnia zagęszczenia zwałowanego kamienia, natychmiast powinny zostać dokonane niezależne pomiary przez niezależne służby i podjęte decyzje, bo może to grozić katastrofą budowlaną, a gdy dojdzie do tragedii, to kogo wskaże się jako winnego?

List został również wysłany do Prezydenta RP Andrzeja Dudy oraz Premiera Mateusza Morawieckiego.

List otwarty Wiesława Wójtowicza, Przewodniczącego Federacji Związków Zawodowych „Jedność”, do Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego znajduje się na s. 1 i 2 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

List otwarty Wiesława Wójtowicza, Przewodniczącego Federacji Związków Zawodowych „Jedność”, do Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego na s. 1 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Leszczyńska: Siarkopol jest ewenementem na światowym rynku producentów siarki

Agnieszka Leszczyńska, wicedyrektor Siarkopolu o tym, czym Siarkopol różni się od innych firm z branży, jak obecnie się wydobywa siarkę i planach budowy nowych kopalni.

Gościem „Radiowej Kroniki Budowy” jest Agnieszka Leszczyńska z firmy Siarkopol, która opowiada o tym, jak wygląda sam proces wydobycia siarki, oraz opisuje, jakie rodzaje siarki produkowane są w jej firmie.

Jesteśmy jedynym na świecie producentem kopalnianej siarki, którą wydobywamy w kopalni siarki „Osiek”. Siarkę nierozpuszczalną, mieloną i świadczymy także innego rodzaju usługi, głównie w oparciu o naszą infrastrukturą kolejową, bo jesteśmy właścicielami szerokiego toru.

Siarkopol, jako firma działająca na terenie Rzeczypospolitej, jest ewenementem na światowym rynku siarki. W dzisiejszych czasach siarkę pozyskuje się bowiem głównie przy procesie rafinacji ropy naftowej, uzyskuje się ją także z gazu i z innych surowców naturalnych, w tak zwanym procesie Klausa.

Historycznie Polska była największym producentem siarki, a w szczególności eksport liczono w milionach ton. Dzisiaj została tylko kopalnia „Osiek”.

Obecnie nasz kraj stanowi 0,5% światowej produkcji siarki. Jak mówi wicedyrektor Siarkopolu, firma połowę eksportuje, co jest poważnym źródłem dochodu dla niej. Stwierdza, że obecnie nie są oni w stanie zaspokoić zapotrzebowania polskiego rynku na siarkę. Poza Siarkopolem działają w Polsce firmy pozyskujące siarkę w sposób sztuczny.

Bardzo nam zależy na tym, żeby wybudować kolejną kopalnię, tym bardziej że mamy do tego kompetencje, wiedzę. Wiemy jak to zrobić z poszanowaniem środowiska, w sposób ekologiczny.

Siarkopol znalazł dwa miejsca, w których można by postawić nowe kopalnie. Są to miejscowości Okrągła i Rudniki w gminie Połaniec, niedaleko obecnej kopani oraz gmina Baranów Sandomierski. Leszczyńska podkreśla, że wbrew obawom niektórych, w tym części samorządowców, wydobycie siarki ich metodą nie stanowi zagrożenia dla środowiska. Dziś siarczek nie jest w Polsce wydobywany standardową na świecie metodą odkrywkową, a metodą podziemnego wytopu, gdzie stosowany jest zamknięty obieg wód. To powoduje, że te konsekwencje dla środowiska są minimalne. Firma prowadzi także proces rekultywacji na wszystkich terenach poeksploatacyjnych i nie ma żadnych ograniczeń po zakończeniu eksploatacji do tego, żeby te tereny wykorzystywać w innym celu, nawet inwestycyjnym.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

Kupczak: Nowy Sącz chce zainwestować w elektrownię geotermalną, naszym celem jest dywersyfikacja źródeł energii

Paweł Kupczak opowiada o rządowym programie „Czyste powietrze”, planach modernizacji przedsiębiorstwa oraz istotnej roli węgla w energetyce.

Paweł Kupczak, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Nowym Sączu, mówi o rządowym programie czyste powietrze, który jest odpowiedzią na dyrektywy unijne, które nakazują jak największą eliminację węgla po przez ograniczanie emisji CO2.

Paweł Kupczak podkreśla również, że do Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej wciąż przyłączają się nowe firmy:

Przedsiębiorcy chcą mieć ten komfort ogrzewania związany z możliwością wykorzystania ciepła syntetycznego.

Gość „Poranka WNET „odnosi się także do zapowiedzi Platformy Obywatelskiej, która do 2035 roku chce zupełnie odejść od węgla. Jak mówi, aby do tego doprowadzić, musi mieć odpowiednie narzędzia, a na to jest zwyczajnie za wcześnie, a sama zmiana byłaby bardzo kosztowna:

Ciepłownictwa nie stać samego z siebie, żeby zrobić tak dużą metamorfozę, żeby przejść w 100% z węgla w inne obszary, to są bardzo kosztowne rzeczy.

Aktualnie Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej realizuje inwestycje w kocioł biomasowy, który zaspokoi 20% potrzeb. Sama inwestycja opiewa na kwotę 11,5 mln złotych i powstaje we wsparciu z Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, z dotacją  na poziomie 38%.

Paweł Kupczak, jako ekspert zaznacza również, że całkowita eliminacja węgla nie jest dobrym rozwiązaniem i konieczny jest „zdrowy” podział:

Podstawą jest, żeby było to zdywersyfikowane. Taki jest nasz cel.

Gość poranka opowiada także o planach modernizacji. Już niedługo na terenie przedsiębiorstwa, oprócz kotła węglowego, powstanie kocioł na biomasę. Firma wykonawcza ma czas do końca przyszłego roku na zrealizowanie projektu.

Paweł Kupczak odnosi się również do energii geotermalnej, która jest wykorzystywana szczególnie na Podhalu, ale również w Gorlicach, jednak zaznacza, że jest to kolejna bardzo kosztowna inwestycja i wymaga przeprowadzenia odpowiednich badań, by Nowy Sącz mógł się nią zainteresować.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./M.K.

Szczypiński: W Europie rośnie cena gazu, a Grupa Azoty stawia na tworzywa sztuczne

Witold Szczypiński — wiceprezes, dyr. gen. Grupy Azoty, o tym, co się dzieje na europejskim rynku gazu, przyszłości branży nawozów sztucznych i planach Grupy Azoty na przyszłość.

Witold Szczypiński mówi o ciężkim okresie dla polskiej chemii związanym z wysokimi cenami energii, które z kolei są wynikiem europejskiej polityki odnośnie do ochrony środowiska.

Gaz zawsze ma zmienną cenę, my opieramy się o ceny europejskie gazu. […] Jeżeli chodzi w ogóle o chemię, to ciężka chemia w Europie ma i będzie miała okres trudny. Wynika to z normalnej polityki, środowiska przede wszystkim, co skutkuje wysokimi cenami energii. My musimy w ciągu najbliższych kilku lat się do tego dostosować.

Grupa Azoty jest największym odbiorcą gazu w Polsce. Kupuje go ona od PGNiG po cenach zbliżonych do cen europejskich. Te ostatnie zaś związane są regulacjami unijnymi, do których również Polska musi się dostosować. Dążenie do zmniejszenia emisji CO2 wiąże się, jak mówi wiceprezes Grupy Azoty, ze zwiększonym zapotrzebowaniem na gaz.

To nie jest tylko kwestia dostępu, ale i ceny. Dla nas się liczy marża pomiędzy ceną nawozów a ceną gazu. Naszym głównym konkurentem na rynku nawozów jest wschód, który cenę gazu ma o połowę mniejszą.

Mimo tego, że dla firm spoza Unii dostęp do jej rynku może być utrudniony, to nie neutralizuje to przewagi, jaką daje niższa cena gazu. Z tego powodu głównym konkurentem dla Azotów są rosyjscy producenci nawozów.

Zdecydowaliśmy się na taki krok. Bardzo istotny, bo on powinien zmienić tę strukturę wytwarzania. W tej chwili tę naszą wrażliwość na branżę nawozową powinien obniżyć. Zakładamy, że ta struktura przychodu zmieni się tak, by z nawozu mieć mniej niż 45% przychodu, w tej chwili to jest 55-60.

Jak zaznacza Szczypiński, Grupa Azoty jest największym producentem chemii w Polsce, głównie nawozów. Aż 25% ich produkcji przeznaczona jest na eksport. Jednak zgodnie z przewidywaniami ekspertów, wraz ze zwiększaniem się specjalizacji europejskiego rolnictwa spadać będzie zapotrzebowanie na nawozy. Odpowiedzią Grupy na to ma być z jednej strony produkcja nawozów specjalistycznych (takich, jakie produkuje wykupiona niedawno przez Azoty niemiecka firma Compo expert), a z drugiej przerzucenie się na tworzywa sztuczne.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

Rzepecki: Polska potrzebuje programu małej i wielkiej retencji wody [WIDEO]

O dawnych, drewnianych wodociągach w Tarnowie i tych współczesnych oraz o sytuacji wodnej Polski opowiada Tadeusz Rzepecki.

Tadeusz Rzepecki, Prezes Tarnowskie Wodociągi sp. z o.o., opowiada o historii wodociągów w Tarnowie, które pojawiły się w tym mieście już od XV wieku.

Polska jest bardzo uboga w wodę, która może być dostępna dla zaopatrzenia w wodę ludności. Tarnów jest w dobrej sytuacji, bo ma obok siebie rzekę bardzo wydajną – Dunajec.

Jak stwierdza, Polska jest uboga w wodę, ale zaopatrzenie w wodę nie jest w skali kraju problemem, choć lokalnie występują susze i powodzie. Podkreśla, że o wodę należy  dbać i trzeba ją oszczędzać poprzez racjonalne korzystanie z tego zasobu.

Generalnie wodociągi przeszły w ostatnich latach ogromną metamorfozę. Zainwestowano ponad sto miliardów złotych we wszystkie instalacje, wszystkie ujęcia wody, stacje uzdatniania sieci, a także w oczyszczalnie ścieków.

Prezes Tarnowskich Wodociągów podkreśla, że współpracują z sąsiednimi wodociągami, a ich sieć kanalizacyjna obejmuje 10 gmin. Dr Rzepecki  ma nadzieję, że w najbliższym czasie zostanie wprowadzony dobry program małej retencji, w ramach którego w całym kraju powstaną setki zbiorników retencyjnych, których zadaniem jest zatrzymywanie wody. Podkreśla on, że system zamkniętego obiegu, w którym cała woda jest odzyskiwana, na razie jest stosowany, tylko w kosmosie, ale należy dążyć w tym kierunku. Jak dodaje, wraz z rozwojem technologii będzie można odzyskiwać więcej energii z odpadów ściekowych, niż dzisiaj jest to możliwe.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.