Wicenaczelny portalu Energetyka24.pl mówi o wznowieniu prac przy budowie gazociągu. Nie przewiduje, by Stany Zjednoczone zmieniły nastawienie do tej inwestycji.
Jakub Wiech mówi o owianym tajemnicą wznowieniu budowy gazociągu Nord Stream 2.
Nie mamy informacji o tym, co dzieje się w kontekście tej inwestycji. Wiemy jedynie, że statki są w pobliżu brakującego odcinka.
Mimo prób ominięcia amerykańskich sankcji, stają się ona coraz ostrzejsze. Dodatkowo, pod koniec roku moc straci pozwolenie na prowadzenie prac budowlanych na niemieckich wodach terytorialnych.
Pierścień sankcji się zacieśnia, nie wiadomo czy Rosjanom uda się znaleźć luki w tym gorsecie, by kontynuować budowę gazociągu.
Gość „Kuriera w samo południe” komentuje wypowiedź Heiko Maasa, który usiłował pokazać, że niemieckie stanowisko nt. amerykańskich sankcji odzwierciedla podejście całej UE. Ocenia, że jest to ze strony szefa niemieckiego MSZ „sprytny wybieg” mający rozciągnąć interesy Niemiec na płaszczyznę paneuropejską, jednak:
Grono państw unijnych wyrażających swój sprzeciw wobec Nord Stream 2 jest dość spore. Niemcy usiłują stworzyć iluzję jedności.
Jakub Wiech przestrzega, że realizacja Nord Stream 2 otworzyłaby Kremlowi drogę do całkowitego opanowania Ukrainy, co byłoby zagrożeniem dla całego regionu Europy Środkowej i Wschodniej.
W opinii eksperta amerykańska polityka wobec niemiecko-rosyjskiego gazociągu nie zmieni się po zmianie w Białym Domu. Do zakończenia inwestycji zostało 160 km.
Joe Biden zapowiedział, że będzie przeciwnikiem Nord Stream 2. Wszystko wskazuje, że również Kongres będzie antyrosyjski.
Kursu Waszyngtonu nie złagodziły, jak mówi Jakub Wiech „niemieckie próby gazowego przekupstwa”. W dalszej kolejności można się spodziewać restrykcji skierowanych przeciwko nabywcom gazu przesyłanego przez Nord Stream 2.
To inwestycja uruchomiona w 2014 roku. Projekt jest przedsięwzięciem Joint Venture w którym to polska firma ma 55% udziałów.
Zakładamy, że w ciągu najbliższych kilku lat Sierra Gorda będzie stawała się samodzielna, jeśli chodzi o finansowanie działalności i kolejnym krokiem będzie stopniowe spłacanie zadłużenia wobec podmiotów niepowiązanych ze spółką, a kolejny to będzie spłata pożyczek wobec właścicieli.
Powiedziała wiceprezes KGHM Polska Miedź ds. finansowych Katarzyna Kreczmańska-Gigol. Wcześniej, ze względu na spadek cen miedzi wywołany koronawirusem KGHM zdecydował, że udzieli Sierra Gorda 55 mln dolarów dodatkowego dofinansowania.
Sierra Gorda, kopalnia złoża miedzi i molibdenu jest położona jest w Chile, na pustyni Atacama w regionie Antofagasta, na wysokości około 1700 m n.p.m. Obecnie prowadzona jest eksploatacja obszaru Catabela z docelową głębokością eksploatacji do około 1000 m.
Sam KGHM ma powody do radości, spółka przedstawiła swoje wyniki za III kwartał i poinformowała o wyniku grupy i wzroście EBITDA o 306 mln PLN do rekordowego poziomu 4 418 mln PLN. Z kolei jej notowania na GPW przebiły ostatnio 150 zł za akcje, co jest wynikiem najwyższym od 7 lat.
W piątkowy poranek przenosimy się do bardzo chłodnej dziś Irlandii. W Studiu Dublin tradycyjnie informacje, komentarze, analizy i korespondencje. Zaczniemy od wizyty w Belfaście i brexitowych wieści.
W gronie gości:
Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu,
Edyta Odrzywołek – logopeda, twórczyni Akademii Troskliwego Rodzica w Dublinie,
Teresa Buczkowska – przedstawicielka Immigrant Council of Ireland,
Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin.
Prowadzący: Tomasz Wybranowski
Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski
Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc
Wydawca techniczny: Andrzej Karaś
Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)
W Studiu Dublin rozpoczniemy tym razem od wizyty w Belfaście. Na posterunku oczy, serce i głos Radia WNET w Irlandii Północnej – Agnieszka Białek. W zestawie gorących i najświeższych informacji wieści związane z Brexitem, koronawirusowe obostrzenia i przegląd prasy z Belfastu i Londynu.
Nasza korespondentka Agnieszka Białek przytacza najnowsze dane i statystyki związane z koronawirusem w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Okazuje się, że opracowana przez firmy Pfizer i BioNTech szczepionka przeciw Covid-19
Może być dopuszczona do użytku w Wielkiej Brytanii nawet w ciągu najbliższych siedmiu dni – podał 26 listopada późnym wieczorem dziennik „Daily Telegraph”.
To może oznaczać, że Wielka Brytania stanie się pierwszym państwem na świecie, w którym zacznie ona być stosowana.
Agnieszka Białek, głos Radia WNET z Belfastu. Fot. arch. własne.
Minister zdrowia Matt Hancock poinformował, że brytyjski rząd formalnie zwrócił się do Agencji ds. Regulacji Leków i Produktów Zdrowotnych (MHRA) o ocenę, czy stworzona przez firmy Pfizer i BioNTech szczepionka może być dopuszczona do użytku.
Tymczasem prognozy dla Wielkiej Brytanii u schyłku roku 2020 są bardziej niż minorowe. Brytyjski PKB skurczy się w tym roku o 11,3 proc., co będzie największym spadkiem od ponad 300 lat. W taki kategoryczny sposób wypowiedział się wczoraj (26 listopada) minister finansów Rishi Sunak, ostrzegając, że pandemia koronawirusa będzie miała długotrwały wpływ na brytyjską gospodarkę.
Nasza kryzysowa sytuacja zdrowotna jeszcze się nie skończyła. A nasza kryzysowa sytuacja ekonomiczna dopiero się zaczęła – powiedział minister finansów Rishi Sunak w Izbie Gmin.
Ze względu na pandemię koronawirusa i niepewność sytuacji w kraju, która zmienia się jak w kalejdoskopie zważywszy na nadciągający Brexit, zamiast budżetu na rok finansowy 2021/2022 Rishi Sunak przedstawił jedynie ogólny plan wydatków. Wypowiedź ministra finansów Wielkiej Brytanii zwiastuje tylko jedno: dramatycznie niski wzrost PKB i wysokie bezrobocie na Wyspach Brytyjskich.
Tutaj do wysłuchania korespondencja Agnieszki Białek:
Kolejnym gościem Studia Dublin jest Edyta Odrzywołek, która mieszka i pracuje w Irlandii od czterech lat. Edyta Odrzywołek jest magistrem logopedii, pedagogiki przedszkolnej oraz nauczycielem edukacji wczesnoszkolnej. Ukończyła studia magisterskie na Uczelni Korczaka w Warszawie. Mój gość jest nie tylko logopedą, ale również pasjonatką tej dyscypliny i rozwoju mowy dzieci a szczególnie maluszków wielojęzycznych.
Edyta Odrzywołek. Fot. arch. własne.
Obecnie przgotowuję się do studiów podyplomowych „speach therapy” w Irlandii oraz studiuję (online) logopedię na WSNS w Lublinie, już jako osobny kierunek po to tylko, aby być na bieżąco z metodologią. Chcę zrobić kwalifikacje terapeuty miofunkcjonalnego oraz neurologopedy – chwilowo pandemia uniemożliwia mi podróże do Polski, a zatem praktyki w polskich szpitalach na oddziałach klinicznych a tego wymaga studiowanie neurologopedii.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Edytą Odrzywołek:
Pełną godzinę programu witamy z Bogdanem Feręcem. Szef najpoczytniejszego portalu dla Polaków na Szmaragdowej Wyspie – Polska-IE.com i Tomasz Wybranowski, szef Studia Dublin przedstawią najświeższe informacje. Tym razem u progu Adwentu w serwisie tylko dobre informacje.
Bogdan Feręc, portal Polska-IE – Radio WNET Irlandia
Oto w ciężkim czasie koronawirusowej próby pani senator Partii Pracy Moynihan walczy o zakaz eksmisji dla wszystkich. Senator uznała, że sytuacja w kraju jest zła, więc potrzebne są nadzwyczajne środki pomocy mieszkańcom kraju, którzy nie powinni obawiać się utraty mieszkania.
Oświadczenie senator i jednocześnie rzeczniczki Labour Party ds. mieszkaniowych, samorządu lokalnego, dziedzictwa oraz pracowników, pojawiło się w chwili, kiedy rząd zadecydował, że zakaz eksmisji, po zakończeniu trwającego, obejmie wyłącznie osoby zalegające z czynszem.
Zakaz eksmisji obowiązywać będzie okresie od stycznia do kwietnia, ale senator Moynihan uznała, że nie będzie to system sprawiedliwy.
W Irlandii znika zasada oddalania od domu na odległość przekraczającą 5 km, ale w grudniu, wizyty domowe, nadal mogą być obłożone zakazem, czyli wciąż, nie będzie można odwiedzać rodzin oraz znajomych w ich domach.
Irlandia świątecznie
Zakaz odwiedzin zniknie w tygodniu świątecznym, jednak rząd nadal zalecać będzie ich ograniczenie, by utrzymać wirus w ryzach.
Nie będzie także w okresie świąt Bożego Narodzenia ograniczeń dotyczących ilości osób, więc rodziny będą mogły spotykać się w większym gronie, chociaż i tutaj gabinet premiera Martina planuje podpowiadać, aby nie nadużywać tej możliwości.
Do 20 lub 21 grudnia obowiązywać będzie prawdopodobnie zakaz opuszczania hrabstwa, w którym się mieszka, a po jego zniesieniu, również wydane zostanie zalecenie, by rozważyć dalsze podróże. Zakaz podróżowania po kraju może powrócić tuż po świętach.
W samolotach australijskiej linii Quantas chcą certyfikatów szczepień, zaś w Ryanair bez szczepionki polecimy… przynajmniej na kontynencie europejskim. Jeden z szefów Ryanair Eddie Wilson powiedział, że wymóg szczepienia przed lotem, raczej nie będzie dotyczył lotów, jakie realizuje Ryanair.
W sprawie chodzi o to, że IATA może zalecić szczepienia wyłącznie w lotach międzykontynentalnych, a Ryanair, realizuje loty krótkie, głównie w Europie, więc raczej nie będzie wymagał od swoich pasażerów świadectwa szczepienia przeciwko koronawirusowi.
Tytaj do wysłuchania korespondencja Bogdana Feręca, szefa portalu Polska-IE.com:
W sportowym okienku Studia Dublin o irlandzkim sporcie przez pryzmat drugiego zamknięcia Republiki Irlandii (lockdown’u) i o implikacjach z tym związanych. Z Jakubem Grabiaszem przyglądamy się wczorajszym meczom piłkarskich jedynaków Polski i Republiki Irlandii w Lidze Europu UEFA. I Lech Poznań i Dundalk FC zgodnie przegrali swoje mecze.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Jakubem Grabiaszem:
Teresa Buczkowska, nasza rodaczka w Immigrant Council of Ireland. Fot. arch. własne.
Ostatnim gościem Studia Dublin jest Teresa Buczkowska, która przedstawia sytuację imigrantów na Szmaragdowej Wyspie w obliczu brexitu. Popularniejsze stają się hasłą antyemigracyjne.
Przedstawicielka Immigrant Council of Ireland wskazuje na antyimigranckie hasła głoszone przez irlandzkich polityków chociaby w ostatnich kampaniach do Parlamentu Europejskiego, czy parlamentarnych na Szmaragdowej Wyspie.
Teresa Buczkowska przypomniaa także o wpływie, jaki mają obywatele i rezydenci Irlandii na swoich polityków, dla których są ich pracodawcami.
Teresa Buczkowska jest polską imigrantką, która mieszka w Irlandii od 2005 roku. Do Immigrant Council of Ireland dołączyła w 2013 roku, początkowo jako stażystka integracyjna, aby w 2015 roku zostać koordynatorką zespołu do spraw integracji. Teresa posiada tytuł magistra etnografii i antropologii społecznej krakowskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Teresa Buczkowska jest także wykwalifikowanym trenerem w dzidzinach różnorodności i kompetencji międzykulturowych, oraz walki z rasizmem. W 2019 roku otrzymała stypendium Irlandzkiej Komisji Praw Człowieka i Równości na studia dyplomowe w zakresie praw człowieka i równości w Instytucie Administracji Publicznej.
W grudniu 2019 roku Teresa została powołana do zarządu Arts Council / Rady Artystycznej.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Teresą Buczkowską:
opracowanie: Alekasander Popielarz i Tomasz Wybranowski
Współpraca: Katarzyna Sudak & Bogdan Feręc – Polska-IE.com
Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek
Partner Radia WNET
Partner Studia 37 Dublin
Produkcja: Studio 37 Dublin Radio WNET – listopad 2020 (C)
Bank centralny, posiadający więcej złota, będzie miał więcej atutów w ręku. To jakby dobieranie kart w grze. Ekspozycja na złoto utrzymuje się raz większa, raz mniejsza, ale nigdy nie spada do zera.
Łukasz Jankowski, Krzysztof Kolany
Co można wywróżyć ze złota?
O surowcu, który przez tysiąclecia był synonimem bogactwa i jego miernikiem, czyli o złocie, z Krzysztofem Kolanym, naczelnym analitykiem portalu Bankier.pl, rozmawia Łukasz Jankowski.
Jak złoto, ten odwieczny miernik bogactwa, a także wartości danej waluty, zachowuje się w czasie koronakryzysu?
Złoto jest po prostu pieniądzem. Jest nim od jakichś pięciu tysięcy lat i gdy na rynkach trwoga, inwestorzy lecą do złota – które jako jedyne nie generuje ryzyka kredytowego, które po prostu nie może zbankrutować w przeciwieństwie do całej reszty. Jeśli chodzi o ceny, to rok temu mieliśmy złoto mniej więcej po półtora tysiąca dolarów, czyli poniżej sześciu tysięcy złotych za uncję. Później nastąpił pierwszy rajd, bo w tym szalonym roku już w styczniu mieliśmy mieć wojnę z Iranem, więc złoto drożało. Znów zaczęło drożeć, gdy koronakryzys zaczął się wylewać poza Chiny.
W marcu, w czasie największego załamania na rynkach finansowych, kursy kontraktów terminowych na złoto bardzo mocno spadły. Ale nie dlatego, że ludzie nie chcieli złota, bo bardzo chcieli, tylko nie mogli kupić w sklepach, u dilerów, bo go nie było; ale dlatego, że wyprzedawano kontrakty terminowe na złoto, ponieważ inwestorzy na Wall Street potrzebowali płynności, aby pospłacać swoje kredyty. Złoto spadło, ale bardzo szybko się odbiło. Drugi rajd mieliśmy w lipcu; dolarowe notowania złota wzrosły do przeszło 2000 $ dolarów za uncję i w ten sposób został pobity nominalny rekord wszechczasów z 2011 roku. Potem mieliśmy korektę, a od miesiąca na rynku złota praktycznie nic się nie dzieje – cena się stabilizuje wokół 1900 $ dolarów za uncję przy stosunkowo niewielkiej zmienności. Mamy ciszę i spokój od kilku tygodni.
Przeciętny konsument nie myśli o swoim złotym pierścionku czy obrączce jako o pieniądzu. A decydenci, prezesi wielkich banków – czy uznają złoto za ostateczną, prawdziwą walutę?
Rzeczywiście od pół wieku złoto jakby wykluczono z systemu finansowego. Od 50 lat po raz pierwszy w historii system monetarny obywa się bez złota sensu stricto, ale ono wciąż jest. Wciąż w skarbcach banków centralnych kurzy się te bodajże 30 000 ton złota i w ostatniej dekadzie banki centralne się z nim przeprosiły.
To znaczy, banki centralne z Zachodu przestały złoto wyprzedawać, a banki centralne, powiedzmy, z szeroko pojętego Wschodu, zaczęły to złoto kupować. Rekordowy pod tym względem był zeszły rok. Między innymi Polska praktycznie podwoiła swoje rezerwy, kupując jakieś sto dwadzieścia parę ton złota. Ale od trzech, czterech miesięcy banki centralne przestały skupować i sprzedawać złoto.
W jakim celu robiono te zakupy i kto kupował najwięcej złota w ostatnich latach?
W ostatnich latach prym wiedli pod tym względem, oczywiście, Chińczycy. Przy czym nikt rozsądny nie ufa chińskim statystykom, bo Chiny potrafią powiedzieć: tak przy okazji; właśnie zwiększyliśmy nasze rezerwy o kilkaset ton złota. To nieprawda, że to stało się nagle; oni je kupowali latami i raptem to ujawnili. Tak więc przede wszystkim Chiny, Rosja, Turcja, w Europie Polska. Oczywiście Polska to zupełnie inna liga niż Chiny, ale w relacji do wielkości naszych rezerw to były znaczne zakupy.
W ostatnim czasie złoto kupują przede wszystkim inwestorzy, przy czym nie w postaci małych sztabek i monet bulionowych, czyli wielkości uncji. Wielkie fundusze ETF od początku tego roku kupiły ponad tysiąc ton złota. To jest absolutny rekord, już teraz prawie dwukrotne przekroczono rekordy z lat 2008 czy 2016. Inwestorzy z Zachodu, także ci detaliczni, skoro nie mogli kupić, przynajmniej w marcu, tych złotych monet u dilera, bo ich po prostu nie było, to kupili sobie wirtualnie, przez rachunek maklerski jednostkę ETF-a, a taki ETF kupił sobie za to wielką, trzydziestodwukilową sztabę, taką London Good Delivery. Tak więc jest potężne ssanie na złoto ze strony inwestorów z Zachodu.
Czy prywatni inwestorzy kupują realny kruszec, czy papier? Jak wygląda fizyczny obrót złotem? Sztabki przepływają przez oceany z jednego do drugiego banku, czy zmieniają się tylko zapisy księgowe?
Inwestorzy kupują zarówno złoto fizyczne, jak i tzw. złoto papierowe.
Kupno złota fizycznego to jedna z najprostszych operacji na rynku finansowym. Po prostu idzie się do dilera, powiedzmy do sklepu ze złotem inwestycyjnym, wykłada na stół gotówkę, chowa monetę do kieszeni, gotówka zostaje w kasie sprzedającego. Inwestor może sobie to złoto schować gdzieś w domu, w sejfie, gdzie chce.
Natomiast na rynku finansowym złoto kupują, jak już wspomniałem, wielkie fundusze inwestycyjne exchange traded fund, czyli pasywne fundusze, które za wpłacone pieniądze kupują złoto i nic więcej. W ich przypadku to są inne sztaby – wielkie, takie, jak na filmach historycznych – i to złoto sobie leży w jakimś skarbcu w Nowym Jorku, Londynie czy Zurychu i jest tylko przeksięgowywane, że sztaba zmieniła właściciela. Ona sobie dalej spoczywa w skarbcu, ale na papierze, a właściwie w pamięci komputera zapisane jest, że taki a taki fundusz jest właścicielem tej sztabki, a z kolei udziały, czy też jednostki tego funduszu posiadają inne fundusze czy inwestorzy indywidualni.
Fundusze w ostatnich latach najlepiej zarabiały na nietypowych opcjach finansowych, na nietypowych ofertach na giełdach, na zakładach, na różnego typu mechanizmach. Teraz przynajmniej część tych funduszy uznała, że jednak złoto jest najlepszym towarem.
Myślę, że finansiści nie rozumują w ten sposób. Oni po prostu doszli do wniosku, że warto zwiększyć alokację w złocie – jeżeli alokacja w złocie była zero, to, powiedzmy, weszli za jeden, dwa procent. Nie pomyśleli nagle: olaboga, wszystko się zawali, to ja kupuję za wszystko złoto! Duże fundusze zwiększyły zaangażowanie właśnie w złoto nie z powodu obaw, że zawali się system finansowy, chociaż może u niektórych zarządzających takie myśli się pojawiły, ale raczej dlatego, że prawdopodobnie w ciągu najbliższych kilku lat polityka monetarna banków centralnych będzie bardzo sprzyjała wzrostom cen złota.
Czy to znaczy, że banki centralne będą drukować pieniądze?
W dużym uproszeniu tak. Jedna rzecz to tzw. ilościowe poluzowanie, czyli te wszystkie programy, mówiąc potocznie, dodruku pieniądza. Jednak w tej chwili liczy się, moim zdaniem, najbardziej perspektywa utrzymania realnie ujemnych długoterminowych stóp procentowych przez lata. Przyzwyczailiśmy się na Zachodzie, że główna stopa procentowa wynosi zero lub nawet poniżej zera, ale takiego poziomu zeszły rentowności dziesięcioletnich obligacji skarbowych. Do niedawna w Stanach Zjednoczone realne i nominalne oprocentowanie obligacji dziesięcioletnich było rzędu jednego, dwóch, trzech procent.
W marcu zeszło do poniżej 1%, a inflacja wyniosła koło 2%. W związku z tym właściciel takich obligacji ma niemalże gwarantowaną stratę w ujęciu realnym w dniu wykupu, więc może stwierdzić: po co mi ta obligacja? Kupię sztabkę złota, która też mi, co prawda, odsetek nie przyniesie, ale jest szansa, że za dziesięć lat będzie ona warta więcej niż teraz.
Kto jest bardziej aktywny na rynku złota, kto więcej kupuje: banki centralne Chin, Turcji, Rosji i innych państw, czy wielkie, prywatne fundusze?
Dane za lipiec i sierpień świadczą, że banki centralne wycofały się z rynku złota. Ale już od dziesięciu lat rola banków centralnych na rynku złota nie jest decydująca. Od roku 2011 banki centralne kupowały między 400–600; w poprzednim roku 670 ton złota, podczas gdy rynek złota fizycznego w skali świata to jest 4,5–5 tys. ton złota. Natomiast tylko w tym roku ETF-y kupiły już ponad 1000 ton, więc mniej więcej tyle, ile banki centralne przez ostatnie dwa lata. A więc zdecydowanie większa jest aktywność po stronie inwestorów prywatnych, ale nie zapominajmy o dominującym, przynajmniej współcześnie, komponencie popytu na złoto, czyli popycie na wyroby jubilerskie, który w pierwszej połowie roku się po prostu załamał, spadając o 46% względem tego samego okresu roku poprzedniego.
Wygląda więc na to, że fundusze weszły na miejsce ludzi, którzy normalnie kupowali złoto, ale z powodu lockdownu nie mogli tego zrobić, bo raz, że było zamknięte, a dwa – często nie mieli za co.
Podobno Chiny w ostatnim czasie skokowo kupują złoto, chociaż raportują to w we właściwy sobie sposób i trudno tym informacjom do końca wierzyć…
To jest tak zwana uczciwość z chińską specyfiką.
Są głosy, że ruchy Chin na rynku złota mają windować chińską walutę na światowym rynku walutowym i przygotować jej niezależność od dolara opartą na własnych, solidnych, dużych rezerwach złota.
Takie głosy się pojawiają tak naprawdę od wielu lat. Ostatnio wręcz trochę przycichły, ponieważ Chiny od połowy ubiegłego roku w ogóle nie raportują przyrostu cen złota. Ja uważam, że władze Chin przygotowują się do bardzo poważnej rozgrywki pod tytułem „reset światowego systemu finansowego”. Mało kto z finansistów to przyzna otwarcie, ale narasta przekonanie, że system petrodolara, który tak naprawdę jest – w dużym uproszczeniu – dolarem wymienialnym na ropę naftową, dotarł do ściany i w ramach jakiegoś poważniejszego kryzysu trzeba go będzie zreformować; raczej szybciej niż później. Może w ramach nowego ładu monetarnego złoto wróci do systemu i będzie budowało zaufanie do nowego pieniądza; np. w postaci jakichś globalnych jednostek rozrachunkowych. I bank centralny, posiadający więcej złota, będzie miał więcej atutów w ręku. To jakby dobieranie kart w grze, w ramach resetu systemu, który nam nieszczęśliwie panuje.
Czy na podstawie sygnałów, które wysyła złoto, można przewidzieć przyszłość gospodarczą? Czy małym i średnim inwestorom pomogą one poruszać się na rynku?
Kurs złota można by przyrównać do magicznej kuli, ale ja bym tej złotej kuli nie zawierzał. Kiedy kurs złota rośnie, pokazuje, że coś jest nie tak, ale co – okazuje się dopiero później. Portfel, którym obraca inwestor, powinien być po prostu przygotowany na każde warunki. Ekspozycja na złoto utrzymuje się raz większa, raz mniejsza, ale nigdy nie spada do zera. Jednak absolutnie nie namawiam do tego, żeby wszystko sprzedać i zamienić na złoto. Byłoby to bardzo ryzykowne także dlatego, że uniemożliwiłoby zarabianie na czymkolwiek innym. Uważam, że rozsądny inwestor trzyma w złocie pewną część swojego portfela, a całą resztę ma zainwestowaną jednak w tak zwany papier.
Wywiad Łukasza Jankowskiego z Krzysztofem Kolanym, naczelnym analitykiem portalu Bankier.pl, pt. „Co można wywróżyć ze złota?”, znajduje się na s. 6 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.
Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Wywiad Łukasza Jankowskiego z z Krzysztofem Kolanym, naczelnym analitykiem portalu Bankier.pl, pt. „Co można wywróżyć ze złota?”, na s. 6 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020
W 2020 r. ceny miedzi odnotowały najniższe poziomy od 4 lat i najwyższe od 2018 r. Załamanie cen miedzi oraz wzrost jej zapasów przyniosło zamknięcie gospodarki w pierwszych dwóch kwartałach.
Z tej sytuacji obronną ręką wyszła jedna z największych polskich spółek skarbu państwa – KGHM. To szósty producent miedzi elektrolitycznej oraz pierwszy co do wielkości wytwórca srebra na świecie. Spółka przedstawiła swoje wyniki za III kwartał i poinformowała o wyniku grupy i wzroście EBITDA o 306 mln PLN do rekordowego poziomu 4 418 mln PLN:
Zważywszy na okoliczności – pandemię koronawirusa – ostatnie 9 miesięcy było bardzo dobre dla KGHM.
Powiedział na konferencji prezes spółki Marcin Chludziński i dodał, że dobry wynik jest przede wszystkim efektem utrzymania zdolności operacyjnej i ciągłości działania zarówno w kraju jak i za granicą. KGHM-owi pomógł wysoki popyt na miedź, szczególnie w drugiej połowie roku a także wysoka cena miedzi:
Zwiększa się popyt na miedź w Chinach; rodzi się optymizm związany ze szczepionkami i tym, że sytuacja ekonomiczna może się w dłuższej perspektywie ustabilizować – powiedział Chludziński.
Jak dodał, Chiny i Stany Zjednoczone podążają w stronę zielonej energii, co wpływać ma na optymizm w branży miedziowej zarówno w krótkiej, jak i długiej perspektywie.
Polski węgiel jest obłożony tzw. haraczem emisyjnym, co sprawia, że jest droższy np. od węgla rosyjskiego, australijskiego czy kolumbijskiego. M.in. dlatego energetyka nie odbierała polskiego węgla.
Stanisław Florian, Dariusz Czech
Czym była spowodowana kapitulacyjna postawa central górniczych dominujących w Międzyzwiązkowym Komitecie Protestacyjno-Strajkowym podczas wrześniowych negocjacji z przedstawicielami strony rządowej?
Od kilku miesięcy jako strona społeczna sygnalizowaliśmy rządowi problemy w sektorze górnictwa węgla kamiennego, a w szczególności produkującego węgiel kamienny do energetyki zawodowej (PGG, Tauron Wydobycie). Sytuacja tego sektora pogarsza się drastycznie z dnia na dzień, co jest w jakimś stopniu spowodowane wyhamowaniem gospodarczym związanym z COVID-19. Wiąże się to z mniejszym zapotrzebowaniem na energię elektryczną. Od kilku lat w Polsce zmieniły się również warunki atmosferyczne – brak mroźnych zim, co wpływa na zmniejszenie zapotrzebowania na węgiel, czego konsekwencją jest fakt, że energetyka nie odebrała zakontraktowanego węgla. Ponadto polski węgiel jest obłożony tzw. haraczem emisyjnym, co sprawia, że jest droższy np. od węgla rosyjskiego, australijskiego czy kolumbijskiego. Poniekąd dlatego energetyka nie odbierała polskiego węgla, importując niby tańszy węgiel ze wspomnianych kierunków.
Jak kapitulacja związków górniczych w sprawie likwidacji górnictwa, czyli suwerenności energetycznej Polski, jest oceniana przez górników pracujących w kopalniach?
Brak wcześniejszych reakcji ze strony rządowej na sygnalizowane przez stronę społeczną, nawarstwiające się problemy widma upadłości największej firmy w Europie produkującej węgiel energetyczny, czyli Polskiej Grupy Górniczej, wpłynął na eskalację niezadowolenia społecznego, czego konsekwencją było reaktywowanie Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego. Fiaskiem zakończyły się kilkutygodniowe rozmowy prowadzone z wicepremierem i ministrem aktywów państwowych Jackiem Sasinem. W głównej mierze było to spowodowane prezentacją 10 września br. w Warszawie dwóch dokumentów. Mowa o Planie na rzecz energii i klimatu na lata 2021-2030 oraz o Polityce energetycznej Polski do 2040 r., w których zaprezentowano rozwiązania zmierzające do drastycznego odejścia od węgla, co skutkowałoby szybką likwidacją kopalń.
Po uzyskaniu tych informacji wyznaczyliśmy Panu Premierowi RP Mateuszowi Morawieckiemu ostateczny termin podjęcia rozmów z nami na temat polskiego górnictwa, w nieprzekraczalnym terminie do 21 września br. Niestety do podanego terminu nie uzyskaliśmy żadnej informacji o podjęciu chęci przeprowadzenia z nami rozmów. W momencie przekazania planów rządu załogom kopalń 21 września, część górników podjęła sama spontaniczną decyzję o pozostaniu na dole w ramach sprzeciwu wobec braku reakcji ze strony rządu. W związku z podjętymi 22 września br. działaniami górników dostaliśmy informację o przyjeździe delegacji, której przewodniczył wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń, będący jednocześnie pełnomocnikiem rządu ds. transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego. W składzie delegacji znaleźli się także szef gabinetu politycznego Prezesa Rady Ministrów Krzysztof Kubów i wiceminister klimatu Piotr Dziadzio, którzy mieli pełnomocnictwa Premiera RP do podejmowania wszelkich decyzji odnośnie do górnictwa.
Czy po porażce związków zawodowych w obronie górnictwa nie ma kryzysu w strukturach związkowych? Czy ludzie na kopalniach nie odchodzą ze związków?
W trosce o bezpieczeństwo, zdrowie i życie załóg górniczych, które podjęły spontaniczną akcję protestacyjną pozostania na dole, 22 września rozpoczęliśmy rozmowy z przedstawicielami Premiera RP. Po kilku dniach i nocach intensywnych rozmów wypracowano projekt porozumienia, który w późniejszym czasie został podpisany. Jest on wstępem do stworzenia umowy społecznej do dnia 15 grudnia tego roku, w której trzy strony, czyli rząd, strona społeczna i samorządy ustalą działania zmierzające do tzw. modelu niemieckiego, czyli długofalowego odchodzenia od produkcji energii z węgla kamiennego z zachowaniem gwarancji dopracowania przez wszystkich zatrudnionych w górnictwie do emerytury lub też ewentualnego skorzystania z pakietu osłon, stworzenia równorzędnych miejsc pracy – czyli tzw. szerokiego programu transformacji dla Śląska i Małopolski Zachodniej.
Cały wywiad Stanisława Floriana z Dariuszem Czechem, Przewodniczącym Zarządu Regionu Śląskiego NSZZ Solidarność 80, pt. „Likwidacja górnictwa i covidowy kryzys związków zawodowych”, znajduje się na s. 1 i 2 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.
Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Wywiad Stanisława Floriana z Dariuszem Czechem, Przewodniczącym Zarządu Regionu Śląskiego NSZZ Solidarność 80, pt. „Likwidacja górnictwa i covidowy kryzys związków zawodowych”, na s. 1 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020
Kreml może użyć patriotycznie pobudzonych „prawosławnych turystów”, zaopatrzonych w „prywatne” czołgi i systemy artyleryjskie. Wielu Rosjan posiada także „prywatne” statki powietrzne…
Mariusz Patey
W 1917 r., kiedy to powstała Federacja Zakaukaska, składająca się z Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu, były nadzieje na trwałe oderwanie się tego obszaru od Imperium Rosyjskiego. Konflikty między Gruzinami, Ormianami i Azerami doprowadziły do wyodrębnienia się niezależnych krajów: Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu. Każdy z tych starożytnych narodów, uciskanych przez wiele lat, snuł wizje odtworzenia swojego państwa w granicach historycznych o jak największym zasięgu. I tak Ormianie marzyli o wielkiej Armenii, Azerowie o wielkim Azerbejdżanie, a Gruzini o wielkiej Gruzji. W związku z tym wybuchły konflikty między tymi trzema krajami. Wykorzystała to w kemalistowska nacjonalistyczna Turcja, niemal zajmując Armenię. Z kolei Ormianie zajęli część terytorium Azerbejdżanu. Wszystkich pogodziła Armia Czerwona, która do 1922 r. ostatecznie złamała opór poszczególnych państw kaukaskich.
Rejon Górskiego Karabachu został przez aliantów przyznany po I wojnie światowej Azerbejdżanowi, a bolszewicy w 1920 r. potwierdzili to nadanie i pozostał on w Azerskiej SSR.
Należy tu wspomnieć, że związana umową kończącą wojnę z Turcją bolszewicka Rosja przekazała Azerbejdżanowi rejon, który z racji geograficznych powinien należeć do Armenii (dziś nazywa się on Nachiczewańska Republika Autonomiczna). Teren jest obecnie eksklawą Azerbejdżanu i został zupełnie zablokowany przez Armenię. Linie komunikacyjne łączące go z resztą Azerbejdżanu biegną przez Turcję lub Iran. Armenia graniczy od południowego zachodu z NRA, a z północnego wschodu z obszarem Górskiego Karabachu, formalnie należącym do Azerbejdżanu.
Górski Karabach, w 1991 r. zamieszkały w 76% przez Ormian, został zajęty w wyniku operacji wojskowej przez siły armeńskie i de facto pozostaje poza jurysdykcją Baku. Obie strony dopuściły się przy tym czystek etnicznych i związku z tym wielu Ormian musiało opuścić Azerbejdżan, a Azerów – Górski Karabach.
Azerbejdżan nigdy nie zrezygnował z odzyskania swojego terytorium. Trzeba tu zaznaczyć, że istnieje duża presja społeczna na władze, by drogą dyplomatyczną bądź militarną przywróciły suwerenność enklawy.
Do dużych protestów społecznych na tym tle doszło w lipcu 2020 r. w Baku. Azerbejdżan, zasobny w surowce energetyczne, wydaje się stać na lepszej pozycji niż biedna i mniej liczna Armenia. Jednak Armenia ma ważnego sojusznika – Federację Rosyjską; stąd dotychczasowe próby przywrócenia zwierzchności nad Górskim Karabachem przez Baku kończyły się niepowodzeniem.
Należy nadmienić, że 15 km od linii rozgraniczenia biegnie ważna infrastruktura przesyłu surowców energetycznych do Turcji i gruzińskich terminali nad Morzem Czarnym, omijająca FR. W interesie Rosji byłoby zatem nie tylko utrzymanie kontroli Armenii nad Górskim Karabachem, ale rozszerzenie tego terytorium, a co za tym idzie – objęcie kontroli nad tymi ważnymi korytarzami transportowymi. (…)
Rosja ma oficjalnie związane ręce, póki gra toczy się o terytorium formalnie należące do Azerbejdżanu. No chyba, że się pojawi zagrożenie humanitarne… Wtedy będzie mogła wyprowadzić wojska ze swojej bazy usytuowanej w Armenii. Jest jeden problem: Turcja, która otwarcie wsparła Baku i ma ku temu argumenty prawne. Przecież Górny Karabach jest w rękach separatystów, nielegalnych formacji zbrojnych. Wiemy jednak, że Kreml, kiedy podejmie decyzję, może użyć patriotycznie pobudzonych „prawosławnych turystów”, zaopatrzonych w „prywatne” czołgi i systemy artyleryjskie. Wielu Rosjan posiada także „prywatne” statki powietrzne…
Sytuacja jest zatem bardzo niepewna, rozwojowa i przypomina scenariusz, jaki szykowało KGB na Litwie dla Polski, wychodzącej właśnie spod wpływu ZSRR, wykorzystując patriotyczne uniesienie Polaków.
Starano się mianowicie utworzyć Polski Kraj Narodowo-Terytorialny. Połknięcie tej przynęty mogłoby mieć katastrofalne skutki dla 38 mln Polaków. Trwały konflikt z Litwą, przypominający to, co było przed II wojną światową, zablokowałby nasze starania o członkostwo w UE i NATO. Członkostwo Krajów Nadbałtyckich także stanęłoby pod znakiem zapytania. Dobrze, że Warszawa oparła się pokusie i zajęła stanowisko uznania granicznego status quo.
Bogactwo materialne i kulturowe narodu nie jest już zależne, jak w minionych wiekach, od wielkości terytorium, ale od stopnia wykorzystania kapitału ludzkiego. Gospodarka oparta na wiedzy daje szansę rozwoju nawet bardzo małym terytorialnie państwom. Los rodaków mieszkających poza naszymi wschodnimi granicami i kwestia pomocy Polski dla nich to temat na inny artykuł.
Z tej dygresji wynika, jak ważna jest dojrzałość elit. Na Kaukazie – trzeba ze smutkiem skonstatować – nie potrafiły one udźwignąć ciężaru obowiązków wobec swoich narodów. Sytuacja jest tam obecnie bardzo trudna i mamy na nią niewielki wpływ.
Pokój i stabilność na Kaukazie, a także bezpieczeństwo korytarzy transportu ropy i gazu, jest kluczowe dla nas, jeśli chcielibyśmy kiedyś szerzej skorzystać z zasobów Morza Kaspijskiego jako komponentu w naszym planie dywersyfikacji kierunków dostaw ropy i gazu.
Cały artykuł Mariusza Pateya pt. „Górski Karabach. O co toczy się gra?” znajduje się na s. 16 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.
Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Prezes Instytutu Globalnych Innowacji, Ekonomii i Logistyki mówi o korupcji w rodzinie Bidenów, agresji amerykańskiej Antify, Sądzie Najwyższym i kondycji służby zdrowia w USA.
Profesor AdamProkopowicz komentuje sytuację w przedwyborczą w USA:
Społeczeństwo jest podzielone 50 na 50. Języczkiem u wagi będą zapewne afery wokół Huntera Bidena oraz „cicha większość”, która wyszła na ulicę, by zamanifestować poparcie dla prezydenta Trumpa i sprzeciw wobec fałszerstw wyborczych>
Gość Radia WNET relacjonuje akty przemocy działaczy Antify skierowane w stronę czarnoskórych zwolenników Donalda Trumpa:
Dochodzi do tego, że ludzie muszą strzelać w obronie własnej. Mają dość zarzucania im rasizmu i seksizmu. Sprzeciwiają się postulatom wpuszczania do kraju wszystkich imigrantów.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego omawia również aferę wokół syna Joe Bidena, Huntera i zarzuty korupcyjne wobec byłego wiceprezydenta:
Bagno waszyngtońskie nie chce zająć się tą sprawą, bo doprowadziłoby to do ogromnego skandalu i konieczności zwolnienia 70% urzędników. Trump jest niesłychanie zdenerwowany tym, co się dzieje w państwie. Jednoznacznie zapowiedział, że po zwycięstwie wyborczym odwoła szefów FBI, CIA i Pentagonu.
Prof. Prokopowicz zarzuca Partii Demokratycznej próby zniszczenia podstaw ustroju USA, w związku z coraz bardziej prawdopodobną nominacją Amy Coney Barett do Sądu Najwyższego jej przeciwnicy dążą do zmniejszenia liczby członków Sądu i wprowadzenia kadencyjności:
Te działania służą jedynie do przejęcia władzy w państwie.
Gość Radia WNET negatywnie ocenia tych polityków europejskich, którzy sprzeciwiają się żądaniom zwiększenia wydatków na zbrojenia, formułowanym przez amerykańskiego prezydenta:
Nie może być tak, że ktoś zza Atlantyku będzie jedynym podmiotem broniącym Europy. Musi być jakaś ekonomiczna sprawiedliwość.
Prezes Instytutu Globalnych Innowacji, Ekonomii i Logistyki podkreśla, że od początku kadencji prezydent Trump wygasza, tam gdzie to możliwe, konflikty zbrojne, w które zaangażowały kraj poprzednie administracje
Jak zwraca uwagę rozmówca Łukasza Jankowskiego, polityka obecnego prezydenta doprowadziła Stany Zjednoczone do niezależności energetycznej:
Jakakolwiek dyskusja z Joe Bidenem, który chce zaprzestać wydobywania ropy naftowej w USA, jest bezpodstawna. Odnosząc to do Polski: nie można szantażować naszego kraju karami za wydobycie węgla, skoro natura sprawiła, że jest on naszym głównym źródłem energii.
Profesor Prokopowicz stwierdza, że:
Obecnie odbywa się walka o przyszłość USA jako miernika rozwoju demokracji i systemu kapitalistycznego. Ten system trzeba poprawiać, bo korporacje dążą do centralizmu ekonomicznego.
Ekspert omawia spór o przyszłość amerykańskiego systemu opieki zdrowotnej. Partia Republikańska opowiada się za utrzymaniem dominacji ubezpieczeń prywatnych, podczas gdy w Partii Demokratycznej przeważają entuzjaści publicznej służby zdrowia:
Demokraci zapowiadali reformę amerykańskiej opieki społecznej, nic z tego nie wyszło. Służba zdrowia dla biedniejszych Amerykanów się nie poprawiła, a każdy musiał na nią płacić, nawet jeżeli posiadał ubezpieczenie prywatne.
Profesor Prokopowicz chwali rozsądną, jak mówi, politykę imigracyjną prezydenta Trumpa:
Elementem państwa są granice, każda władza ma prawo do decydowania o tym, co się dzieje na jej terenie.
Poruszony zostaje również temat roszczeń żydowskich w stosunku do Polski:
Mam bardzo proste rozwiązanie: Jeżeli mamy coś oddawać, to na zasadzie analizy finansowej. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że państwo polskie przez wiele lat utrzymywało te budynki, to może się okazać, że należy się nam dopłata.
Prezes Instytutu Jagiellońskiego mówi o polskim projekcie atomowym, prawdopodobnych podwyżkach energii i „zielonym zwrocie” w strategii PKN Orlen.
Marcin Roszkowski mówi o polskim projekcie atomowym. w związku z podpisaniem umowy z USA.
Elektrownię atomową budujemy od 1973 r. Ten element w polskim miksie energetycznym bardzo by się przydał.
Ekspert wyjaśnia, że sektor węglowy jest sam w sobie nierentowny. Dodatkowo, w ciągu ostatnich pięciu lat nastąpił wielki postęp technologiczny. Koszty wytwarzania energii z innych źródeł bardzo spadły.
Epoka kamienia łupanego nie skończyła się dlatego, że skończyły się kamienie – wskazuje prezes Instytutu Jagiellońskiego. Sektor węglowy od 30 lat się zwija, i nie jest to wina rządu. Coraz trudniej pozyskać ten surowiec w konkurencyjny sposób.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego przyznaje, że obecna rewolucja energetyczna jest sterowana, zwłaszcza w dziedzinie energetyki wodorowej. Zaznacza, że obecnie energetyka wodorowa nie potrzebuje dotowania, a energia węglowa owszem. Prezes Instytutu Jagiellońskiego wskazuje, że ceny energii wzrosną, ale jest limit wzrostu energii cen.
Wszelkie przesłanki do zielonego zwrotu istniały już od dawna. Dobrze, że polski rząd to zrozumiał, choć z opóźnieniem.
Gospodarz „Studia Dziki Zachód” postuluje rozszerzenie zakazu aborcji. Przestrzega przed gwałtowną transformacją energetyczną. Zapowiada, że wybory prezydenckie w USA rozstrzygnie cicha większość
Wojciech Cejrowski krytykuje plany transformacji energetycznej Polski
Płacenie ludziom za to, żeby nie pracowali i nazywanie polskich zasobów węgla balastem jest szaleństwem. Prawdziwy balastem jest paryskie porozumienie klimatyczne, z którego Donald Trump już się słusznie wycofał.
Podróżnik podkreśla, że przemysł powinien być całkowicie prywatny. Podważa pogląd, zgodnie z którym energia atomowa jest ekologiczna.
Unia Europejska ze swoimi koncepcjami jest domem wariatów.
Gospodarz „Studia Dziki Zachód” komentuje zatrzymanie Romana Giertycha. Wspomina, że ta rodzina od dawna wydawała mu się „dziwna”.
Roman Giertych to adwokat mafii.
Wojciech Cejrowski zwraca uwagę na radykalną zmianę poglądów Romana Giertycha na przestrzeni lat. Ocenia, że ta ewolucja nie dokonała się w sposób naturalny. Zdaniem rozmówcy Krzysztofa Skowrońskiego jedną z głównych przyczyn panującego w Polsce bezprawia jest zaniechanie lustracji w latach 90.:
Dla dobra narodowego, zasoby IPN powinny być szeroko otwarte dla wszystkich.
Gospodarz „Studia Dziki Zachód” mówi o dziwnej przemianie, jaka zaszła w Prawie i Sprawiedliwości w kwestii tzw. piątki dla zwierząt:
Zastanawiam się, co dostali w zamian za zwrot w kierunku Zielonych.
22 października Trybunał Konstytucyjny wyda wyrok ws. aborcji eugenicznej. Dla Wojciecha Cejrowskiego sprawa jest oczywista:
Z konstytucji wynika, że nie wolno dyskryminować dzieci ze względu na stan zdrowia, a dzieckiem się jest od poczęcia. Mówimy o zbrodni, która przynosi 1000 ofiar rocznie, i ta liczba cały czas rośnie. Najpierw traktujmy humanitarnie chorych ludzi, o zwierzętach pomyślimy później.
Wojciech Cejrowski polemizuje z publicystami chwalącymi kandydata Partii Demokratycznej na prezydenta USA:
Joe Biden nie ma wiele wspólnego ze szlachetnością. To okropna wydzielina amerykańskiego systemu.
Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego ubolewa nad odwołaniem drugiej debaty Trump-Biden:
Reżim zwany sanitarnym odebrał Amerykanom prawdziwą debatę. Mieliśmy dwa równoległe wystąpienia, lepiej wypadł moim zdaniem wypadł Trump. Byłe energiczny i mówił z pamięci.
Zdaniem gospodarza „Studia Dziki Zachód” Amerykanie nie poprą kandydata, który popiera ograniczenie wolności:
Wynik wyborów rozstrzygnie cicha większość.
Wojciech Cejrowski sceptycznie podchodzi do prognoz wyborczych, zgodnie z którymi w znacznej części stanów wybory są rozstrzygnięte.