Gościem „Poranka Wnet” jest Adam Gniewecki – publicysta „Kuriera WNET”, który mówi o globalnym ociepleniu. Zdaniem publicysty, wymaga się w tej sprawie od ludzi zbyt daleko idących poświęceń.
Publicysta „Kuriera WNET” Adam Gniewecki stwierdza, że nie ma żadnych dowodów na antropogeniczny charakter globalnego ocieplenia. Zauważa też, że działania ruchów i organizacji na rzecz walki ze wspomnianym ociepleniem zdają się rozrastać do niezdrowych rozmiarów.
To się staje dogmatem – w tej chwili już nie mówi się czy w ogóle ma ono miejsce, tylko używa się tego terminu jako zjawiska, której jest oczywiste.
Zdaniem gościa „Poranka Wnet” nie ma żadnych dowodów na to, że to działalność ludzka jest źródłem globalnego ocieplenia. Świat naukowy wydaje się wspierać rozwój takiej narracji, choć nie można mieć co do tego całkowitej pewności.
Nie jesteśmy pewni jakie są proporcje miedzy naukowcami, lecz wiemy na pewno, że promowani są ci, którzy twierdzą, że winien jest człowiek.
Publicysta jest przekonany, że zespoły powołane do badań nad istnieniem tego zjawiska – w tym ten ONZ-owski – robią błędy i naginają prawdę, działając pod uzyskanie konkretnego, zamówionego wyniku. Adam Gniewecki wspomina poglądy naukowca Zbigniewa Jaworowskiego, który twierdził, że niepoparte wystarczającymi dowodami hipotezy na temat globalnego ocieplenia są brutalnym uderzeniem w podstawowe źródła energii współczesnej cywilizacji, która jego zdaniem nie miała żadnych szans wpływania na klimat.
Mamy cywilizację – ten najwyższy wykwit miliardów lat ewolucji. Mamy to wszystko poświęcić na ołtarzu ekologii?
Gość „Poranka Wnet” zaznacza, że poszukiwanie nowych źródeł energii jest dobrym kierunkiem, lecz bez wyciągania konsekwencji wobec dotychczasowych.
Działalność ludzka powinna iść w kierunku poszukiwania innych źródeł, a nie eliminacji węgla.
Zauważa również, że jeśli odrzuci się Stany Zjednoczone i podda analizie samą Europę Zachodnią, która jest najbardziej o zanieczyszczanie klimatu obwiniana, to wydziela ona do atmosfery jedynie 6.4% dwutlentku węgla.
Ktoś musi mieć w tym interes finansowy i polityczny.
Małgorzata Smołkowska o tym, czy dziś polskie kobiety myślą o zabezpieczeniu finansowym, i o tym czy mają do tego warunki? A także o zbliżającej się konferencji „Bezpieczeństwo finansowe kobiet”
Małgorzata Smołkowska z zarządu PFR Portal PPK o wciąż istniejących dysproporcjach w w wynagrodzeniach pomiędzy mężczyznami i kobietami. I o tym czy Polki potrafią oszczędzać. Zachęca do korzystania nowoczesnych produktów finansowych, które pomagają korzystać z ulg finansowych. Opowiada o Konferencji „Bezpieczeństwo finansowe kobiet”, która odbędzie się 6 października 2021 r.
To, że pełnimy rolę matek ma wpływ na nasze finanse, to ma wpływ na naszą karierę zawodową. Wystarczy, że na rok wypadnie dana kobieta z trybów swoich wykonywanych zadań i już trudniej jest jej po pierwsze wrócić do pracy, po drugie nadgonić lukę ekonomiczną.
Małgorzata Smołkowska mówi o wyzwaniach przed którymi stają kobiety, które łączą obowiązki domowe i zawodowe. I o tym, gdzie powinny szukać pomocy i rady. Jest lepiej, ale wciąż jest dużo do zrobienia.
Kobiety powinny zastanowić się i rozejrzeć się, sięgnąć po te produkty, które są dostępne tu i teraz, które nie będą angażowały niepotrzebnie ich czasu ani nie wymagały specjalnej wiedzy. Takim produktem są na przykład Pracownicze Plany Kapitałowe, które mogą służyć jako koło ratunkowe w sytuacjach, gdy trzeba sięgnąć po gotówkę.
Konferencja „Bezpieczeństwo finansowe kobiet” zostanie przeprowadzona w formie hybrydowej: stacjonarnie w Centrum Giełdowym w Warszawie oraz poprzez transmisję internetową.
Organizatorem konferencji jest PFR Portal PPK sp. z o.o. Konferencja skierowana jest do kobiet, a jej celem jest zwiększenie świadomości finansowej kobiet.
Podczas konferencji porozmawiamy o oszczędzaniu, emeryturze, planowaniu budżetu oraz oszczędzaniu od najmłodszych lat. Dlaczego właśnie ta konferencja? To nie tylko teoria, ale przede wszystkim praktyka przekazana uczestniczkom podczas warsztatów.
Do udziału zaproszone zostały nie tylko uznane autorytety z dziedziny finansów, inwestowania i oszczędzania, ale również osoby, które na co dzień prowadzą działania edukacyjne, skierowane do kobiet – w tym blogerki i edukatorki.
Udział w konferencji jest bezpłatny, ale wymagana jest rejestracja. Liczba miejsc ograniczona, decyduje kolejność zgłoszeń. Wypełnij formularz zgłoszeniowy na stronie mojeppk.pl i już dziś zapisz się na konferencję!
Konferencja „Bezpieczeństwo finansowe kobiet” odbędzie się 6 października 2021 r. W formie hybrydowej: stacjonarnie w Centrum Giełdowym w Warszawie oraz poprzez transmisję internetową.
Organizatorem konferencji jest PFR Portal PPK sp. z o.o. Konferencja skierowana jest do kobiet, a jej celem jest zwiększenie świadomości finansowej kobiet.
Zastanawiasz się, jak zadbać o swój domowy budżet? Czujesz, że nie masz kontroli nad swoimi wydatkami? To nie tylko Twoje dylematy. Jeśli chcesz się nauczyć sposobów zarządzania swoimi pieniędzmi i precyzyjnego planowania wydatków, weź udział w wyjątkowej konferencji „Bezpieczeństwo finansowe kobiet”. Odzyskaj panowanie nad portfelem oraz zobacz, jak odkładać na przyszłość swoją i swojej rodziny.
Podczas konferencji porozmawiamy o oszczędzaniu, emeryturze, planowaniu budżetu oraz oszczędzaniu od najmłodszych lat. Dlaczego właśnie ta konferencja? To nie tylko teoria, ale przede wszystkim praktyka przekazana uczestniczkom podczas warsztatów.
Do udziału zaproszone zostały nie tylko uznane autorytety z dziedziny finansów, inwestowania i oszczędzania, ale również osoby, które na co dzień prowadzą działania edukacyjne, skierowane do kobiet – w tym blogerki i edukatorki finansowe.
Udział w konferencji jest bezpłatny, ale wymagana jest rejestracja. Liczba miejsc ograniczona, decyduje kolejność zgłoszeń. Wypełnij formularz zgłoszeniowy na stronie mojeppk.pl i już dziś zapisz się na konferencję!
Salwador stał się pierwszym krajem, który uznał BitCoiny za legalny środek płatniczy.
Wczoraj wieczorem prezydent Salwadoru, Nayib Bukele, opublikował tweet, w którym ogłosił, że BitCoin od 07.09 będzie w świetle obowiązującego w Salwadorze prawa legalnym środkiem płatniczym:
Ponadto, jak donosi portal bitcoin.pl, Salwador stał się pierwszym krajem na świecie, który zdecydował się zakupić tę kryptowalutę; prezydent Nayib Bukele poinformował na tweeterze o kupnie 200 BitCoinów i planie zakupu kolejnych:
El Salvador has just bought it’s first 200 coins.
Our brokers will be buying a lot more as the deadline approaches.#BitcoinDay#BTC🇸🇻
Polacy ratowali Żydów nawet za cenę własnego życia. Teraz okazuje się, że to za tanio. Nie zyskaliśmy wdzięczności. Goście, których tak hojnie podejmowaliśmy, kolejny raz okazali się niewdzięcznikami.
Andrzej Jarczewski
Przez dyfamację do kasy
Polska – w przeciwieństwie do Szwajcarii – nigdy nie była rajem bankowym, gdzie by przywożono pieniądze, ukrywane przed organami podatkowymi innych krajów. W II Rzeczypospolitej nie było też znaczących inwestycji zagranicznych. Cały polski majątek – i ten zniszczony, i ten ukradziony przez Niemców czy Rosjan, i ten, który pozostał po wojnie – cały majątek wypracowali obywatele polscy wielu wyznań i narodowości zgodnie z polskim prawem.
Szwajcaria – jak wiemy – wypłaciła na odczepnego pewną kwotę żydowskim syndykatom roszczeniowym. Podobnie postąpiły niektóre korporacje, np. współpracujący z Hitlerem IBM. Ale to nie jest precedens, który mógłby być skutecznie wykorzystany przeciwko Polsce. Inny bowiem jest status genetyczny i ontologiczny depozytów na szwajcarskich kontach, a inny dobytku polskiego.
Różnica polega na tym, że do Szwajcarii przez pokolenia napływały pieniądze z zewnątrz, a w Polsce obcych pieniędzy nigdy nie było. W Szwajcarii pozostały cudze walory, a w Polsce własne… ruiny i groby. Szwajcarzy cudzymi pieniędzmi obracali, pomnażając je wielokrotnie. Polacy nie mieli ani cudzych pieniędzy, ani nawet swoich. Wszystko w wielkim trudzie musieliśmy sami niemal od zera wypracować i z gruzów odbudować. A teraz ktoś po to wyciąga rękę, dyktuje nam ustawy i oczernia Polskę przy każdej okazji.
Polskie prawo wielokrotnie musiało przyjąć do wiadomości skutki bezprawia, panującego pod władzą obcych nauczycieli praworządności i ich zbrodniczych ideologii. Pod względem prawnym sytuacja jest jasna. Wysuwane są jednak roszczenia o charakterze paramoralnym: zbrodniarz nie powinien korzystać ze skutków zbrodni. By więc Polsce coś jeszcze zabrać, trzeba z Polaków zrobić zbrodniarzy. I to się od lat robi różnymi antypolskimi działaniami dyfamacyjnymi, wspieranymi, wręcz indukowanymi przez naszą własną Targowicę.
Autor tego artykułu w roku 2003 tworzył muzeum w Radiostacji Gliwice, tej właśnie, która przeszła do historii 31 sierpnia 1939. Wtedy to – by Polaków obciążyć winą, by zrobić z nas zbrodniarzy – wykonano dziwną operację dyfamacyjną, zwaną ‘prowokacją gliwicką’. Opowiem o tym, by pokazać, jak wzorzec antypolskiej, dyfamacyjnej działalności Hitlera jest kopiowany po wielu latach.
Banki kradną milcząc
Co ma począć szwajcarski bankier, jeżeli właściciel depozytu nie żyje i nie ma spadkobierców? Prawo bankowe oczywiście wie, co począć, ale jak to jest z moralnego punktu widzenia? Otóż należy najpierw ustalić, skąd pochodzi kapitał. Jeżeli wpłacił obywatel szwajcarski – sprawa prosta. Majątek przejmuje państwo, gmina lub kanton, w zależności od rodzaju walorów i przyjętych w danym miejscu zasad. Jeżeli jednak pieniądze przyszły z zagranicy – należy oddać je zagranicy. Ale „zagranica” to duży kraj. Sprawa nieprosta.
Ulubione przez bankierów rozwiązanie polega na cichym zawłaszczeniu cudzego majątku, o którym wiadomo, że nikt się o niego nie upomni. Zgłosiły się jednak organizacje żydowskie, pojawiły się jakieś dokumenty i problem załatwiono ku zadowoleniu stron. A co z zapomnianymi pieniędzmi, wpłacanymi przez sto lat przez klientów innej narodowości, innego wyznania, innej rasy czy klasy?
Kto pierwszy do kasy? Kto ma pierwszeństwo w dostępie do Sezamu własności niczyjej?
Kryteria mogą być różne: nacjonalistyczne (naród przez kogoś do czegoś wybrany), rodowe (wspólnota krwi), klanowe, religijne, rasowe, klasowe, hałasowe (kto głośniej krzyknie, ten bierze) itd. Nie rozwiązuję tu problemów szwajcarskich bankierów.
Dla nas ważne jest to, że w Polsce nie ma żadnych pieniędzy, które by przed wojną przypłynęły z zewnątrz i były niegodnie wykorzystywane przez państwo polskie.
Mówię o większych kwotach, bo różne drobne nieprawidłowości spotykamy na każdym kroku zarówno w Polsce, jak i w Izraelu, i wszędzie.
Pieniądze zanosimy do banku w jednym celu: na tymczasowe przechowanie. Ale ostateczne podarowanie pieniędzy bankowi nigdy nie jest celem klienta banku! Bywa tylko skutkiem różnych przyczyn i przyczyną bogactwa bankierskich klanów.
Wzorzec dyfamacji
Mamy sierpień 2021.
Przypomnijmy więc sobie sierpień 1939. Wtedy to Hitler kazał przeprowadzić całą serię napaści na obiekty należące do mniejszości niemieckiej na terenie Polski. Edmund Osmańczyk dotarł do materiałów dokumentujących przygotowania do zniszczenia 223 obiektów (po obydwu stronach granicy).
Były tam zdjęcia celów, tzn. domów czy pomników, mapki i instrukcje. Po wojnie potwierdzono, że kilkadziesiąt takich samonapadów rzeczywiście Niemcy przeprowadzili. Wcześniej nie wiedzieliśmy, że była to wielka, centralnie zaplanowana operacja, bo pod koniec sierpnia 1939 r. nikt nie miał głowy do tego, by wiązać ze sobą incydenty rozgrywające się od Cieszyna do Gdańska i Prus Wschodnich. Prześledźmy jedną taką akcję, by zastanowić się nad celem działań Hitlera.
Niemiecki napad na niemiecką radiostację Gleiwitz z 31 sierpnia 1939 r. przeszedł do historii jako ‘prowokacja gliwicka’. Wyniki badań nad tym wydarzeniem (i jego błędną nazwą) były przedmiotem wielu moich publikacji po roku 2002, kiedy to miasto Gliwice odkupiło niedostępny wcześniej obiekt, pełniący w latach pięćdziesiątych zaszczytną funkcję zagłuszarki Wolnej Europy, Radia Watykan i innych wrażych rozgłośni. Ale dziś już nie wystarczy sam opis. Pora odpowiedzieć na pytanie o sens tej operacji. A to może wymagać nowej perspektywy badawczej.
Dotarłem do wielu źródeł, przeprowadziłem – jako pierwszy badacz – szczegółowe śledztwo w Radiostacji, zrekonstruowałem napad sekunda po sekundzie, przeszedłem centymetr po centymetrze. Codziennie konfrontowałem swoje odkrycia z przybyszami z całego świata. Po kilkunastu latach zajmowania się tym punktem historii i geografii Europy mogę sformułować wniosek następujący: awantura gliwicka z 31 sierpnia była potrzebna Hitlerowi jako argument do przemówienia z 1 września 1939 r.! Ta mowa miała jednak cel dalszy, dyfamacyjny. Z kolei celem dyfamacji…
Cel dyfamacji jest zawsze taki sam: obwinić niewinnego w oczach świata. Bo – w razie takiej czy innej napaści – nikt nie będzie bronił „winowajcy”!
Perspektywa eventowa
Nad (lub pod) wielkimi celami politycznymi mogło być coś jeszcze.
Ze wspomnianego przemówienia Hitlera cytuje się zwykle dwa zdania, ale czytelnicy „Kuriera WNET” znają cały tekst (polskie tłumaczenie dał nam Jan Bogatko w numerze 63/2019). To jest ważne źródło wiedzy, bo dopiero znając wszystkie wykrzyczane wtedy słowa, można zrozumieć prowadzące do tych słów czyny. Ot, choćby… dlaczego Niemcy nie wypowiedziały Polsce wojny.
Czyżby to wynikało z lekceważenia III konwencji haskiej z roku 1907? Otóż nie. W przemówieniu, wygłoszonym nie w budynku Reichstagu, ale w pobliskiej operze Krolla, nie można było „akcji porządkowej” w Polsce nazwać… ‘wojną’!
Wiemy, że Hitler był miłośnikiem oper Wagnera. Gardził operetką, stąd też miewał ambiwalentny stosunek do Mussoliniego z jego operetkowym faszyzmem. Nazizm to już teatr wielki, opera. I typowy motyw sztuki: zdrada, dyfamacja, kłamstwo, morderstwo. Hitler chciał występować na scenie teatralnej, więc nie pozwalał odbudowywać spalonego Reichstagu. Pragnął odgrywać role sławnych wodzów, umiał przemawiać, a sala operowa zachęcała go do popisu. Orkiestrację zapewniały media, zwłaszcza kino i radio, które dopowiadało to, czego nie mógł głosić przywódca państwa.
Hitler nie czytał. Improwizował, ale improwizacja wtedy jest udana, gdy się ją dobrze przygotuje. Badanie tej mowy pozwala stwierdzić, że jest to tekst – w swej wiecowej konwencji i ze względu na cel, jakiemu miał służyć – znakomity. Powiedziano to, co trzeba, tak, jak trzeba. Ten tekst powstawał w głowie Hitlera zapewne od początku sierpnia 1939. Wtedy autor zauważył pewne braki w argumentacji i kazał przygotować materiał do wypełnienia ważniejszych luk. Konkretnie: 8 sierpnia Reinhard Heydrich otrzymał kierunkowe wytyczne i zaczął realizować plan wykonawczy: zrobić coś tak, żeby Polacy byli „winni”.
Potęga propagandy
By rzucić boczne światło na tezę o wielopiętrowym celu napadu gliwickiego, zadam pytanie pomocnicze: czym w roku 1934 był zjazd partii nazistowskiej, genialnie sfilmowany przez Leni Riefenstahl? Od razu odpowiadam. Owóż ów słynny Reichsparteitag nie został wcale sfilmowany. VI Zjazd NSDAP był… aktorem! Zagrał w filmie Triumf woli, zrealizowanym według precyzyjnego scenariusza, bez liczenia się z kosztami wielodniowych prób i niewygód setek tysięcy statystów. Zjazd był tam aktorem najważniejszym, ale jednym z wielu. Inni aktorzy to m.in. samolot Hitlera, Rudolf Hess, sam Hitler, namioty obozu młodzieżowego czy łódź na rzece. Leni Riefenstahl nie kręciła reportażu, lecz fabułę! Wysłała tę łódkę tam, gdzie mogła być sfilmowana przez „przypadkowo” (skąd my to znamy?) ustawioną profesjonalną kamerę. A Zjazd? Czy coś ważnego to zgromadzenie uchwaliło? Otóż nie. Było tylko aktorem. Realizowało scenariusz!
A czy 18 maja 1935 r. Hitler poszedł do berlińskiej katedry św. Jadwigi na mszę żałobną, by uczcić Józefa Piłsudskiego, którego pogrzeb odbywał się tego dnia na Wawelu? Też nie. Hitler kazał tak przygotować uroczystości, raczej event, by mieć dobrze ustawione zdjęcie dla celów politycznych.
To samo realizuje m.in. kronika filmowa z triumfalnego wjazdu Hitlera do Wiednia (1938). Podobną rolę w ZSRR odegrały filmy Siergieja Eisensteina, te same cele przyświecają choreografii totalnej w Korei Północnej, to samo obserwujemy w wielu krajach i korporacjach: propaganda jako podstawa, jako codzienna legitymizacja władzy absolutnej, a w końcu – jako usprawiedliwienie przemocy.
Dla eventu
Taktyka otoczenia Hitlera stanowiła swoistą prefigurację działalności branży eventowej XXI wieku. Jeszcze tak tego nie nazywano, nie było teorii ani wyspecjalizowanych firm. Hitler nadrabiał to talentem Goebbelsa (i swoim własnym, którego nie możemy mu w tej materii odmówić), korzystał z usług oddanych realizatorów i nie żałował pieniędzy na te cele.
W aspekcie przygotowań do wojny ważnym wydarzeniem było – często cytowane – przemówienie Hitlera do generalicji w Berghofie. Mamy 22 sierpnia 1939, Ribbentrop wkrótce wyląduje w Moskwie, by jawnie podpisać wynegocjowany tajnie rozbiór Europy, a najważniejsi niemieccy dowódcy jadą lub lecą setki kilometrów aż nad niedawno zniesioną granicę z Austrią, by wziąć udział w czymś, co ich zaskoczy. Dziś takie wydarzenie motywacyjne nazwalibyśmy ‘incentive event’. Sztabowcy, którzy od kilku miesięcy realizują przygotowania do wojny, zbierają się w jednym miejscu i otrzymują bezcenne wtajemniczenie w plany swojego Führera, w tym o szykowaniu akcji dyfamacyjnej w Gliwicach, choć oczywiście nazwa miasta nie pada. Nie ulega wątpliwości, że po takim „wow” generałowie będą lepiej… pracować.
Hitler odczuwał dojmującą potrzebę wielkiego spektaklu. Potrzebę wojny. Był zawiedziony kapitulacją Anglii i Francji w sprawie Czechosłowacji i tak eskalował żądania wobec Polski, by ta upragniona wojna już mu się nie wymsknęła.
Nie bardzo jest pewne, czy Hitler prowadził wojnę – prymarnie, pierwszoplanowo – w celach politycznych, czy też wymyślał różne pośrednie cele po to, żeby w końcu zrealizować TEN wielki spektakl: wojnę. Historia kryminalistyki zna mnóstwo zbrodni, popełnionych tylko „dla eventu”.
Murowany dowód
Budynki Radiostacji Gliwice zachowały się w znakomitym stanie aż do roku 2002. Wtedy to miasto Gliwice odkupiło od TP SA całą 3-hektarową posesję wraz ze 111-metrową modrzewiową wieżą antenową i niektórymi urządzeniami, by udostępnić to historyczne miejsce zwiedzającym. Powierzono mi funkcję kierownika projektu i wkrótce – po rozbiórce różnych dobudówek i uprzątnięciu maszyn powojennych – mogłem przystąpić do badań szczegółowych. Szybko się okazało, że cała wcześniejsza literatura na temat Radiostacji Gliwice jest bezwartościowa. Żaden historyk nie odwiedził tego specjalnie chronionego obiektu, więc konfabulowano – powiedzielibyśmy dziś – samopowielające się fake newsy.
Źródłem rzetelnej wiedzy będzie za to książka Henryka Berezowskiego pod roboczym tytułem Radiostacja Gliwice. Inżynier Berezowski przez wiele lat pracował w radiostacjach podobnego typu i jest jednym z ostatnich specjalistów potrafiących na ten temat pisać kompetentnie i ciekawie. Jego wielką zasługą jest odnalezienie w Muzeum Techniki w Warszawie najważniejszego elementu naszej radiostacji – nadajnika Lorenz.
Henryk Berezowski walnie przyczynił się do przekazania tego bezcennego zabytku Gliwicom w roku 2012, a następnie kierował renowacją nadajnika. Obecnie czekamy na wydanie jego książki, w której (mogę już to zapowiedzieć) autor opisał m.in. staranne badania urządzeń nadawczych i niemieckiej dokumentacji, by w końcu obalić wszystkie wcześniejsze tezy w najważniejszym dla sprawy aspekcie radiotechnicznym.
Historia od nowa
Niektóre nazwy niemieckie – np. ‘kampania wrześniowa’ – są poręczniejsze od polskich, ale ich użycie wypacza obraz. Taki termin zakłamuje historię. Dla nas była to polska wojna obronna 1939 roku. Nie jest obojętne, z którą armią idziemy i czyim systemem pojęć opowiadamy własne dzieje.
By historię zrozumieć, każde pokolenie musi ją pisać na nowo swoim językiem. Gdyby ta nowa polityka historyczna miała za zadanie przysłonić niewygodne fakty lub zakłamać przeszłość, byłoby to nadużycie, naukowy błąd czy oszustwo. Pisał o tym Orwell, a licznych przykładów dostarczała praktyka wydawnicza w Związku Radzieckim. Z kolei w wieku XXI czyni to totalnie załgana narracja o „polskich” obozach śmierci. Mówią: ‘Oświęcim’, a przecież gdy tam Niemcy i Austriacy masowo mordowali ludzi, obóz nazywał się ‘Auschwitz’.
Jeżeli jednak oficjalna historiografia już jest zafałszowana (jak niegdyś w sprawie Katynia) lub wypełniona zmyśleniami (np. w kwestii gliwickiej) – obowiązkiem kolejnych badaczy jest dotarcie do prawdy i publikacja wyników.
Utrwalone kłamstwo historyczne nie jest bezinteresowne. Zbrodniarze zyskują usprawiedliwienie, a ofiary tracą dobre imię. Nawet drobny fałsz terminologiczny po przejściu przez różne cywilizacje może całkowicie wypaczyć obraz. Z ofiary zrobi oprawcę, a z kata niewiniątko.
Wnioski z Historii
Niewykluczone, że wkrótce pojawią się roszczenia różnych osób, rodzin i narodów, mieszkających niegdyś na ziemiach dzisiejszego państwa Izrael, a następnie stamtąd usuniętych. Oni już są liczni, a mogą być silni. Wartość spornych nieruchomości rośnie z roku na rok. Idea nieprzemijających roszczeń i pretensji obróci się wtedy przeciw jej wynalazcom, co zresztą już zaczyna być dyskontowane przez Indian w Kanadzie i USA.
Polacy też powoli zaczynają wyciągać wnioski. Przez wieki dawaliśmy gościnę Żydom, prześladowanym w całej Europie. W Polsce Żydzi mieli najlepsze warunki bezpiecznego życia i prowadzenia interesów, więc nasz kraj wybierali nogami. W dodatku, gdy Niemcy masowo mordowali Żydów w czasie II wojny, Polacy ratowali Żydów nawet za cenę własnego życia. Teraz okazuje się, że to za tanio. Bo życie Polaka się nie liczy. Ofiarnością, a nawet bohaterstwem nie zyskaliśmy wdzięczności. Przeciwnie. Goście, których tak hojnie podejmowaliśmy, kolejny raz okazali się niewdzięcznikami.
Kolaborowali z zaborcami w XIX wieku, służyli komunizmowi i z ideologicznym zacietrzewieniem – jako kierownictwo bezpieki i sędziowie – mordowali najlepszych synów i córki narodu polskiego, a później zdradzali nas jako polscy dziennikarze, politycy i dyplomaci. Teraz przebrali miarę.
Prowadzą antypolską kampanię dyfamacyjną w czysto grabieżczych, finansowych celach. Niech więc się nie dziwią, że Polacy już nie chcą obcokrajowców na stałe na własnym terytorium, co dotyczy również islamistów i reprezentantów różnych skrajności, podających się za importowane religie czy ideologie. To nie jest ksenofobia. To nie jest antysemityzm ani antyislamizm. To jest nauczka i ostrożność. Takie – sprzeczne z polską tradycją – wnioski wyciągamy dziś z Historii. Ktoś te wnioski sprowokował.
Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Przez dyfamację do kasy” znajduje się na s. 5 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 86/2021.
Sierpniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Gościem „Kuriera w samo południe” jest Robert Zapotoczny – prezes zarządu PFR Portal PPK, który mówi o mechanizmach oszczędzania i inwestowania.
Bezpieczniejszą formą zabezpieczenia się na przyszłość jest oszczędzanie. Część zaoszczędzonej kwoty można potem zainwestować. Robert Zapotoczny radzi by w inwestowaniu kierować się tzw. dywersyfikacją, czyli podziałem tego, gdzie lokujemy swoje środki. Oszczędności w kruszcu mogą pozwolić przetrwać trudne czasy.
Często mówi się o tym, żeby nie pakować wszystkich swoich oszczędności, wszystkich jajek do jednego koszyka, ponieważ gdyby doszło do jakiś turbulencji na rynkach bądź zmieniają się trendy rynkowe bądź gospodarcze, wszystkie nasze oszczędności mogą ucierpieć – mówi Robert Zapotoczny.
W czasach pokoju dobrym pomysłem może być inwestycja w surowce. Zakupu surowców takich jak: pszenica lub mleko można dokonać poprzez Giełdę Towarów lub giełdę Papierów Wartościowych. Obecnie w niepewnych czasach pandemii najlepiej inwestować w wiedzę. Dobrym rozwiązaniem są kursy lub rozwijanie umiejętności językowych.
Największy zwrot z inwestycji z tego, że mamy zwrot zainwestowanego kapitału, daje nam inwestycja w wiedzę. Jeżeli mamy taką możliwość, możemy podnieść swoje kwalifikacje, to to na pewno jest jedna z lepszych inwestycji. Zwłaszcza jeżeli to jest taka wiedza na którą jest popyt na rynku – informuje prezes zarządu PFR Portal PPK.
Pandemia i wywołane przez nią zamknięcia, spowodowały spadek gospodarczy. Wzrósł popyt na dobra które wcześniej nie należały do popularnych jak np. samochody kempingowe. Z drugiej strony obostrzenia spowodowały uszczerbek w konsumpcji w lokalach gastronomicznych. Przez zmiany związane z pandemią często pojawiały się oszczędności, co wraz z niezaspokojonym popytem doprowadziły do wzrostu cen.
Ten wzrost cen, który obserwujemy jest pokłosiem wielowątkowych czynników. Po pierwsze niezaspokojonego popytu, po drugie wzrostu wartości pracy, wzrostu cen surowców, wzrostu cen paliw na rynkach. Każdy gdzieś tam podświadomie (…) poza tym stopy procentowe, które możemy w tej chwili zaobserwować w bankach, też nie są na takim poziomie, który wydaje nam się być adekwatny do zaspokojenia potencjalnej straty wartości pieniądza – mówi gość „Kuriera w samo południe”.
Zapotoczny poleca inwestycje w ziemie i budynki mieszkalne. Wpłata na IKZE, czyli indywidualne konto zabezpieczenia emerytalnego, pozwala odliczyć od przychodu do 6 300 złotych. Przy prowadzonej działalności gospodarczej nawet do 9 300 złotych i ta wpłata odliczana od dochodu, powoduje uzyskanie ulgi podatkowej bądź zwrotu z podatku nawet do 32%. Ludzie są jeszcze ciągle nieufni w stosunku do PPK, czyli pracowniczych planów kapitałowych. Jak zaznacza prezes zaufanie to, utracone głównie przez decyzją rządu Donalda Tuska o przekształceniu OFE, będzie trzeba odbudować ciężką pracą i przykładem. PPK planuje przygotowanie w prosty sposób możliwości zalogowania się uczestnika do portalu, gdzie będzie mógł sprawdzić wysokość swoich oszczędności. W 2023 roku będzie możliwość ponownego zapisu do PPK wszystkich.
[related id=136121 side=right]
J.L.
Sprawcy przestępstw i wykroczeń drogowych zapłacą wyższe grzywny. Mniej za OC zapłacą kierowcy jeżdżący bezpiecznie. To tylko niektóre zmiany które wejdą w życie od grudnia tego roku.
Rada Ministrów przyjęła dziś w trybie obiegowym, projekt nowelizacji ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw. Zmiany obejmą m.in. wyższe mandaty za przekroczenie prędkości i wzrost stawek ubezpieczenia OC w zależności od ilości punktów karnych i rodzaju popełnionych wykroczeń. Zmiany dotyczyć będą też Kodeksu wykroczeń, wysokość grzywny dla sprawców wykroczeń ma wzrosnąć nawet do 30 tys. zł. Jeśli sprawca zapłaci mandat podczas kontroli, kwota będzie o 10% niższa. Minimalna wysokość grzywny za uszkodzenie mienia lub spowodowanie uszczerbku na zdrowiu wyniesie 1,5 tys. zł.
Statystki drogowe nie kłamią, wciąż na naszych drogach ginie zbyt dużo osób, każdego dnia przybywa rannych. Wypadki drogowe to nie tylko trauma poszkodowanych i ich bliskich, lecz także koszty dla gospodarki – powiedział Andrzej Adamczyk.
Limit punktów karnych nie ulegnie zmianie. Natomiast za niektóre wykroczenia będzie groziło ich więcej, nawet do 15. Będą się kasowały dopiero po 2 latach lub od dnia zapłacenia grzywny. Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk zaznaczył, że wypadki drogowe stanowią istotny problem. Nie tylko społeczny lecz także gospodarczy.
Straty dla budżetu państwa z tytułu zdarzeń drogowych są szacowane na ponad 56 mld zł rocznie – poinformował Andrzej Adamczyk.
Nowelizacja zakłada, że wpływy do budżetu państwa pochodzące z grzywien, będą przeznaczane na rozbudowę dróg krajowych oraz na inwestycje związane z poprawą bezpieczeństwa na drogach. Prawo jazdy na 3 miesiące stracą fałszujący wskazania tachografu. Pieniądze ze zwrotu podatku Urząd Skarbowy będzie mógł zatrzymać na poczet niezapłaconych mandatów. Nowe przepisy mają również ułatwić otrzymanie renty najbliższym zmarłego w wypadku, gdy doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci. Ustawa wejdzie w życie już 1 grudnia 2021 roku.
Adrian Kowarzyk przedstawia to, czego się jak dotąd dowiedział o Polskim Ładzie w „Kurierze Ekonomicznym”.
W piątkowym „Poranku Wnet” redaktor Adrian Kowarzyk opowiada o nowym programie na antenie Radia Wnet. Jak zaznacza rozmówca Tomasza Wybranowskiego, audycja poświęcona jest zagadnieniom ekonomicznym, a jej ostatnie odsłony skupiały się wokół programu Polskiego Ładu:
Od poniedziałku do piątku po 12.30 na antenie Radia Wnet prowadzę „Kurier Ekonomiczny”. Tam, aktualnie rozbijamy na części pierwsze program Polski Ład. To 130 stronnicowy dokument, który roztacza wizję działań rządu w najbliższym czasie – tłumaczy dziennikarz.
Adrian Kowarzyk wspomina pierwsze programy „Kuriera Ekonomicznego”. Przytacza m.in. szeroko komentowaną później w mediach rozmowę z Piotrem Patkowskim, w czasie której polityk stwierdził, że klasa średnia zaczyna się od pensji powyżej 4 tys. zł brutto:
Autorzy projektu przy snuciu planów rozwoju gospodarki i poprawy jakości życia mieszkańców odnoszą się często do określenia klasy średniej. (…) W „Kurierze Ekonomicznym” zapytałem m.in. wiceministra finansów Piotra Patkowskiego czym jest ta mityczna klasa średnia – komentuje Adrian Kowarzyk.
Gość porannej audycji opisuje także medialną burzę, która wywiązała się po wspomnianej rozmowie. Ministrowi zarzucano m.in., że 2900 zł netto, które z tej pensji wychodzi to mniej niż płaca minimalna w krajach Zachodu:
Ta wypowiedź była cytowana w każdym dużym medium w kraju, spowodowała też lawinę komentarzy – redaktor.
W najnowszym „Programie Wschodnim” z Lublina Paweł Bobołowicz wraz z ekspertami Instytutu Europy Środkowej komentują niedawny Samorządowy Kongres Gospodarczy II Forum Regionów Trójmorza.
Prowadzący: Paweł Bobołowicz
Realizacja: Eldar Pedorenko
Goście:
Dr Jakub Olchowski – ekspert Instytutu Europy Środkowej
Dr Łukasz Lewkowicz – ekspert Instytutu Europy Środkowej
Marlena Gołębiowska – ekspert Instytutu Europy Środkowej
Wojciech Pokora – redaktor naczelny „Kuriera Lubelskiego”
Dr Andrzej Szabaciuk – politolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, ekspert Instytutu Europy Środkowej
W Lublinie czerwca 29 i 30 odbył się Samorządowy Kongres Gospodarczy II Forum Regionów Trójmorza, nazywane potocznie „Kongresem Trójmorza”. Dr Łukasz Lewkowicz opowiada o głównych tematach, które zostały poruszone w trakcie kongresu:
Przez te dwa dni, podczas osiemnastu paneli poruszono tematy dotyczące sektorów kluczowych dla polskiej czy środkowoeuropejskiej gospodarki. Mówiono m.in. o energetyce, finansach, innowacjach, rolnictwie, transporcie, transformacji cyfrowej, turystyce, współpracy regionalnej – wymienia ekspert.
Co więcej, jak podkreśla dr Łukasz Lewkowicz, podczas II Forum Regionów Trójmorza doszło do podpisania dwóch istotnych umów. Dotyczą one współpracy w zakresie gospodarczym oraz cyfryzacji:
Udało się także podpisać dwie umowy, czyli deklarację gospodarczą sieci regionów Trójmorza oraz deklarację w zakresie współpracy w obszarze cyfryzacji – dodaje dr Łukasz Lewkowicz.
Z kolei Marlena Gołębiowska mówi o podpisanej przez regiony czterech krajów Trójmorza i pięć polskich województw, Deklaracji Lubelskiej:
Na ten moment Deklaracja Lubelska, którą udało nam się podpisać, została podpisana przez pięć województw i regiony z czterech państw Trójmorza: Litwy, Rumunii, Słowacji i Węgier – zaznacza Marlena Gołębiowska.
Ekspertka mówi również o znaczeniu Deklaracji Lubelskiej. Umowa ta ma rozpocząć zwiększoną współpracę gospodarczą państw Trójmorza poprzez utworzenie wspólnej sieci gospodarczej:
Ta deklaracja zapowiada powstanie gospodarczej sieci Trójmorza. Ta sieć ma obejmować właśnie regiony, które mają ze sobą na różnych polach współpracować – podkreśla Marlena Gołębiowska.
Jak zaznacza rozmówczyni Pawła Bobołowicza, idea tego projektu pochodzi od prezydentów państw regionu. Z początku pomysł ten opierał się jedynie na współpracy gospodarczej, by następnie rozszerzyć się na inne aspekty:
Musimy tutaj przypomnieć, że sama inicjatywa Trójmorza jest inicjatywą prezydencką. Jest takim formatem współpracy, który rozpoczął się od głów państw. Następnie zaczął rozszerzać się na inne pola. Mieliśmy m.in. w Estonii w czerwcu tego roku chociażby spotkanie na poziomie parlamentarnym – przytacza Marlena Gołębiowska.
W ubiegłym roku, podczas wizyty na Ukrainie, prezydent Andrzej Duda mówił, że będzie namawiał państwa Trójmorza by nadać Ukrainie status obserwatora na szczytach tej grupy. Mimo to, jak stwierdza dr Łukasz Lewkowicz, sprawa ta nie doczekała się wyraźniej kontynuacji:
Na razie są to raczej rozmowy. Trzeba oczywiście partnerów przekonać do tego żeby to się udało. Natomiast niewątpliwie, gdyby jacyś przedstawiciele strony ukraińskiej wzięli udział w szczytach Trójmorza to byłoby dobre – zaznacza dr Łukasz Lewkowicz.
Jak podsumowuje ekspert IEŚ, póki co, to Polska i Ukraina są głównymi zainteresowanymi pogłębiania współpracy na linii Trójmorze-Ukraina. Jeżeli plany te mają być zrealizowane należałoby przekonać inne państwa Trójmorza:
Widać, że to zainteresowanie po stronie polskiej i po ukraińskiej jest. Teraz trzeba przekonać innych partnerów Trójmorza – podkreśla dr Łukasz Lewkowicz.
Zapraszamy do wysłuchania całej audycji w formie podcastu!
Główny analityk portalu Bankier.pl o Wielkim Resecie, likwidacji gotówki, przyczynach rosnących nierówności społecznych i o tym, czemu nie mamy już kapitalizmu.
Krzysztof Kolany wskazuje, że w Stanach Zjednoczonych, czy Azji lockdownów już dawno nie ma, a gospodarka tych krajów „od dawna pędzi”. Wskazuje, że zamknięcie krajów przyśpieszyło zmiany takie jak digitalizacja, czy przenoszenie działalności do sieci.
Ustrój gospodarczy, który mamy teraz ma niewiele wspólnego z kapitalizmem.
Główny analityk portalu Bankier.pl wskazuje na ingerencję banków centralnych i rządów w rynek. Przyznaje, że nierówności majątkowe rosną. Ocenia, że jest to efekt polityków banków centralnych po kryzysie 2008 r.
Banki centralne poprzez politykę zerowych stóp procentowych i tego, jak to się mówi, drukowania pieniędzy, czyli ilościowego poluzowania, sprawiają, że ceny akcji nieruchomości idą w górę. To zwiększa wycenę majątku tych najbogatszych. Natomiast rynek pracy pozostawał przez lata w kiepskiej formie. Dochody najmniej zarabiających rosły słabo. Rosła zaś inflacja, przez co ich dochody były jeszcze mniej warte. Kolany wyjaśnia, że mówiąc o rosnącym rozwarstwieniu społecznym trzeba brać pod uwagę system monetarny. Nierówności majątkowe zaczęły rosnąć po upadku systemu Breton Woods w latach 70. Richard Nixon postanowił o odejściu od powiązania dolarów ze złotem.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego odnosi się do Wielkiego Resetu. Jak mówi, w ciągu ostatniego roku przekonał się do poglądu, że
To będzie reset stronę systemu znacznie mniej liberalnego, znacznie mniej wolnościowego. Mówiąc wprost, w kierunku rządów bardziej totalitarnych.
Nathan Mayer Rothschild powiedział, że kontrolę ma „ten, kto kontroluje pieniądz”. Z tego powodu
Od lat trwa celowa walka z gotówką.
Chodzi o to, aby zlikwidować możliwość runu na bank. Gość Popołudnia WNET zauważa, że są kraje, w których nie ma żadnych limitów dla transakcji gotówkowych. W Polsce są ograniczenia dla osób prawnych.