Dzioba: Macron chce sprzedać Polsce energetykę jądrową. Najwięcej co możemy osiągnąć to poprawa stosunków z Francją

Tomasz Dzioba o celach wizyty prezydenta Macrona w Polsce, relacjach między Polską i Francją i o francuskim protekcjonizmie.

Cel jest zdecydowanie gospodarczy, świadczy o tym chociażby skład delegacji francuskiej . Przyjeżdża Bruno Le Maire , minister gospodarki, minister sił zbrojnych, minister transformacji energetycznej.

Tomasz Dzioba mówi o znaczeniu wizyty prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Wiąże się ona z budżetem unijnym na lata 2021-27. Jak mówi nasz gość:

Francja chce jak najwięcej na budżecie skorzystać, a Polska może jej w tym pomóc.

W obliczu brexitu prezydent Francji chce przywrócić znaczenie Trójkątowi Weimarskiemu.  Polska bowiem po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii  stała się w niej „piątym pod względem ludności krajem, pod względem PKB szóstym”.

Bez energetyki jądrowej energetyka francuska nie istnieje. Macron będzie próbował tego typu technologię do Polski sprzedawać.

Macron zrozumiał, zdaniem Tomasza Dzioby, że konfrontacyjna postawa wobec  Polski niekoniecznie się Francji opłaca. Francuzi liczą, że uda się sprzedać Polsce łodzie podwodne. Interesuje ich także możliwość sprzedania nam technologii jądrowej, na której, jak zauważa rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego, zasadza się energetyka francuska. Tym co Polska może zyskać dzięki wizycie francuskiego prezydenta jest poprawa stosunków z jego krajem. Stosunki Polski z Francją są bowiem fatalne. Francuzi wylali na Polskę sporo żółci po tym, jak nie doszło do zakupu Caracali. Polski nie zachęcało do współpracy z Francją pełne wyższości wypowiedzi jej przedstawicieli.

Najwięcej co Polska może osiągnąć to poprawa stosunków z Francją i odnowienie Trójkąta Weimarskiego.

Prezes Stowarzyszenia Polonii Francuskiej zauważa, że firmy polonijne nie spotykają się z dyskryminacją we Francji, ale polskie już tak.  Jak mówi, nad Sekwaną „kapitał ma narodowość bardzo silnie francuską”.  Francuską żywność przedstawia się jako dobrą i ekologiczną, a polską wręcz przeciwnie. Dzioba stwierdza, że to „obraz tworzony na użytek francuskiej opinii publicznej”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

Voigt: Swoimi obawami na temat Rafinerii Gdańskiej podzieliłem się z Konstantym Miodowiczem. Wylądowałem w areszcie

Jak zaczęła się jego 19-letnia „przygoda” z sądami? Czemu po latach pracy dla Skarbu Państwa trafił do jednej celi z bandytami? Co z tym wspólnego mają Jan Kulczyk i Lukoil? Odpowiada Andrzej Voigt.

Andrzej Voigt mówi o swoich przygodach z sądami, które trwają od 2001 r.  Dziesięć lat wcześniej rozpoczął pracę w administracji rządowej, kiedy premierem był Jan Olszewski. Przez pięć lat zajmował się „bardzo trudnymi przypadkami prywatyzacji i restrukturyzacji upadających przedsiębiorstw państwowych”. Stwierdził jednak, że nie chce spędzić całego życia w polityce.

Wziąłem sprawy w swoje ręce […]  Pracowałem w banku […] założyłem firmę.

Gość „Poranka WNET” zajmował się przygotowywaniem wniosków kredytowych. Jako grupa bankowa wspierał rafinerię gdańską, której sytuacja była wtedy tragiczna. Baryłka ropy kosztowała bowiem wtedy tylko 12-14 dol., podczas gdy dzisiaj jest to ok. 60 dol. Przeznaczyli 500 mln $ na podwojenie  jej mocy produkcyjnej. W wyniku tego został członkiem zarządu Rafinerii Gdańskiej:

Byłem wspólnym kandydatem Nafty Polskiej i grupy banku.

Wykorzystał to, żeby sprawdzić skąd rafineria bierze ropę naftową. Powołana została komisja, która miała to ustalić. Jak mówi:

Byłem zszokowany jako szef tej komisji, że spółka JNS, mająca kapitał zakładowy chyba 500 tys. zł, kontroluje 90 % dostaw ropy naftowej.

Czterostronicowy kontrakt dotyczył dostaw wartych setki miliardy dolarów. Nasz gość podkreśla, że rafineria była zupełnie niezabezpieczona na przerwanie dostaw. Przypomina, że Ciech w niewyjaśnionych okolicznościach przestał być dostawcą ropy do rafinerii. Zauważa, że nie powołano go na drugą kadencję, sugerując mu „żeby nie zajmował się tak poważnie restrukturyzacją”. W reakcji powołał złożone z 17 firm konsorcjum paliwowe. Ich doradcą finansowym był bank Pekao SA. Chcieli uczestniczyć w prywatyzacji Rafinerii, jednak nagle ogłoszono, że nie dojdzie ona do skutku.

Swoimi obawami podzieliłem się z Konstantym Miodowiczem, posłem i szefem podkomisji do służb specjalnych. […] Pod drugim spotkaniu, siedem dni później wylądowałem w areszcie.

Voigt mówi następnie, dlaczego wylądował w areszcie, mimo że przez lata działał na rzecz ochrony interesów Skarbu Państwa. Podkreśla jaki było dla niego szokiem to, że trafił do aresztu, gdzie siedział w jednej celi z członkami gangu mokotowskiego, który ludźmi, którzy „rabowali  i mordowali ludzi”.

Kilka dni później odbyła się narada w Kancelarii Prezydenta, pana Kulczyka. Jego otoczenie zastanawiało się jak sprywatyzować sektor naftowy.

Jak się później dowiedział mowa była na nich także o rosyjskiej firmie Lukoil.

Kolejne sądy nie podejmowały się rozpoczęcia procesu. […] Proces rozpoczynał się, potem sędzia zachorował, przewodniczący gdzieś poszedł.

W drugiej części rozmowy Andrzej Voigt opowiada o swoich dalszych losach, kiedy już wyszedł z aresztu. Spędził w nim półtorej roku zanim w ogóle otrzymał akt oskarżenia. Wówczas zaczęła się jego długotrwała batalia z sądami. Mówi, że praktyki wobec niego stosowane opisują „książki szkoleniowe dla służb z czasów carskich, o tym jak zwalczać opozycję”. Musiał on ponosić koszty jeżdżenia na kolejne rozprawy, które nie były w miejscu jego zamieszkania, ryzykując odroczenie sprawy jeśli się spóźni choć pięć minut. Stwierdza, że były to „straszne szykany”.

Skaza oskarżonego wykluczała mnie z życia publicznego. W 2009 r. złożyłem wniosek do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu o złamanie prawa do wyroku sądu w rozsądnym czasie, rząd polski wypłacił mi drobne odszkodowanie tytułem zwrotu kosztów.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego dodaje, że trzy lata zajęło mu wyjście na zero pod względem majątkowym. Jest przekonany, że jego sprawa nie miała nic wspólnego z jakąkolwiek transakcją. Zaznacza, że:

Gdybym nie był osobą znaną, to pewnie by mnie zabili.

Wspomina, że jak raz w czasie pobytu w areszcie wyszedł na spacer to zaatakowało go „siedmiu bandytów” przed którymi musiał się bronić w czasie, gdy „strażnik stał na drzwiami”.

W ‘89 roku chciałem innej Polski.

Były działacz NZS z Gdańska dzieli się swym uczuciem bezsilności jakie czuł jako przedsiębiorca wobec systemu, który określa jako „z gruntu niesprawiedliwy i nepotyczny”. Kiedy razem ze wspólnikiem i z inwestorami z Włoch zbudował stosującą najnowsze technologie fabrykę zajmującą się produkcją biokomponentów. Jednak wkrótce po jej postawieniu:

Raptem pojawia się w sądzie szybko ktoś, kto wykazuje się długiem 200 tys. zł. […] Na I posiedzeniu sądu w Poznaniu sędzia podejmuje decyzję bez przesłuchania jakiegokolwiek świadka o upadłości likwidacyjnej.

Skutkiem tego „od trzech lat supernowoczesna fabryka stoi” w której harcują myszy. Włosi, którzy zainwestowali w nią 25 mln nie chcą nawet słyszeć o Polsce, twierdząc, że „takich rzeczy nie ma nawet we Włoszech”.  Jak dodaje przedsiębiorca, sędziom , który wówczas wydał wyrok w jego sprawie:

To jest ten sam sędzia, który do tej pory jest przewodniczącym sądu ds. upadłościowych restrukturyzacyjnych w Poznaniu, dziennikarze z telewizji polskiej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T/A.P.

 

Najwyższa Izba Kontroli kontroluje: w 2020 r. sprawdzi SOP, NFZ, NBP, TVP i Siły Zbrojne RP

Czy Siły Zbrojne RP są przygotowane na nowe wyzwania? Czy nasze państwo jest gotowe na koronawirusa? Czy NBP właściwie zarządza finansami? Czy rząd działa na rzecz rozwoju OZE? Te pytania stawia NIK.

W związku z pojawieniem się w Europie koronawirusa Prezes NIK Marian Banaś podjął decyzję o natychmiastowym rozpoczęciu kontroli rozpoznawczej. NIK sprawdzi jak przygotowane jest państwo do działania w obliczu realnego zagrożenia epidemią.

Koronawirus, który pojawił się w Wuhan w chińskiej prowincji Hubei zabił już w Chinach ponad 130 osób. Wśród 60 przypadków zarażonych poza ChRL nie ma przypadków śmiertelnych. Wirus pojawił się m.in. w nieodległej od Polski Bawarii. W związku z tym polscy wojewodowie i Ministerstwo Zdrowia mają być sprawdzeni przez Najwyższą Izbę Kontroli pod kątem koordynacji działań kryzysowych. Jak czytamy w opublikowanym na stronie NIK komunikacie:

Kontrola obejmie wszystkie kluczowe elementy systemu ochrony przed tego rodzaju zagrożeniami a przeprowadzona zostanie w wytypowanych szpitalach, na lotniskach, w portach morskich, w jednostkach ratownictwa medycznego i stacjach SANEPIDU.

Sprawdzeniu bezpieczeństwa obywateli RP służyć ma także, jak podaje NIK, kontrola funkcjonowania Sił Zbrojnych i Służby Ochrony Państwa. Kolejną dziedziną w której prześwietlone zostaną instytucje publiczne są finanse. Na celowniku kierowanej przez Mariana Banasia Izby są Narodowy Bank Polski- analizie zostanie poddany jego sposób zarządzania finansami w latach 2015-2020. Jak podaje NIK:

Wokół pensji niektórych pracowników NBP były kontrowersje. Temat kontroli obejmuje więc okres szerszy. Pozwoli przyjrzeć się funkcjonowaniu gospodarki finansowej naszego banku centralnego w perspektywie kilkuletniej.

NBP zostanie też rozliczony z realizacji założeń Rady Polityki Pieniężnej  na ubiegły rok. Poza finansami NIK sprawdzić chce jak rząd działa na rzecz środowiska. w tym  jak wygląda bilans energetyczny i gospodarka surowcowa:

Kontrolerzy zbadają, czy bariery w rozwoju systemu wykorzystywania OZE są skutecznie likwidowane. Izba przyjrzy się też systemowi gospodarowania odpadami komunalnymi i transgranicznemu przemieszczaniu odpadów.

Jak zauważył w Radiu WNET poseł Marek Sawicki, w Polsce panuje susza, której skutki dla rolnictwa są widoczne. W związku z problemem pustynnienia naszego kraju NIK planuję kontrolę  „efektywności działań mających zapobiegać niedoborom wody w rolnictwie”.

A.P.

Dr Naimski: Wszelkie działania suwerenne Polski są wbrew interesom Rosji. Putin stosuje metody sprzed pół wieku [VIDEO]

Dr Piotr Naimski o rosyjskim rewizjonizmie historycznym i reakcji nań innych państw, motywacjach Putina, uniezależnianiu się energetycznym Polski oraz o technologii 5G i ryzyku z nią związanym.

Stosuje metody sprzed pół wieku. To ten sam Putin, który stwierdził, że największą klęską Rosji to upadek ZSRR.

Dr Piotr Naimski o polityce historycznej Władimira Putina. Polacy, zdaniem naszego gościa, muszą cały czas przedstawiać prawdziwą historię, aby kraje Zachodu nie uległy rosyjskiej propagandzie, jak miało to już miejsce w XX wieku. Po II wś. Stalin chciał przekonać Anglosasów, że „Polacy to kolaboranci i faszyści, których nie warto wspierać”. Dr Naimski sądzi, że Putin ze swą ostatnią fałszywą narracją przesadził, przez co Zachód nie uwierzył w jego bezecne słowa. Komentuje „hucpiarską imprezę” rosyjskiego oligarchy Wiaczesława Kantora w Jad Waszem, stwierdzając, że:

To jest smutne, że pamięć o tragedii Holocaustu jest zinstrumentalizowana w taki właśnie sposób.

Podkreśla, że decyzja prezydenta Polski o niewzcięciu udziału w uroczystościach „została dobrze odebrana w samym Izraelu” . Wiele wskazuje, że ostrą politykę wobec Polski prezydent Rosji realizują w związku z energetycznymi projektami Prawa i Sprawiedliwości:

Wszelkie działania suwerenne Polski są wbrew interesom Rosji.

Polska po dekadach funkcjonowania pod dominacją Rosji w XX, a wcześniej w czasach Królestwa Kongresowego wychodzi na niezależność energetyczną dzięki, jak mówi dr Naimski, projektom realizowanym przez rząd. Jednym z tych projektów jest Baltic Pipe. Został podpisany już kontrakt na zakup i położenie rur. Gaz-System zawarł 9 stycznia b.r. umowę na dostawę ponad 23 tys. rur. Dostarczy je niemiecka firma Europipe GmbH. Innym natomiast projektem jest rozbudowa terminali LNG w Świnoujściu. Dr Naimski podkreśla, że budowa idzie w dobrym kierunku. W „Poranku WNET” podejmuje temat energii atomowej na terenie Polski. Informuje, że pierwszy reaktor powinien zdatny do użytku w 2033 r.

Nie chcę żeby chińscy komuniści pukali do naszych domów.

Ponadto omawia kwestie związane z siecią 5G. Zauważa, że technologia ta wiąże się zarówno z nowymi możliwościami, jaki i z nowymi zagrożeniami. Podkreśla, że Chińczycy obecnie dzięki zastosowaniu nowoczesnych technologii „realizują marzenie bolszewików sprzed stu lat” jakim była totalna kontrola nad człowiekiem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Jakub Wiech o funduszu transformacji energetycznej UE: Chętnych do podziału tego finansowego tortu jest sporo

Na czym ma polegać system rekompensat cen energii? Czy kwota przeznaczona przez UE na wspieranie transformacji energetycznej jest wystarczająca? Jak interpretować politykę energetyczną Niemiec?

 

 

Zastępca redaktora naczelnego portalu Energetyka24.pl Jakub Wiech mówi o podwyżkach cen energii oraz o zapowiadanych przez wicepremiera Jacka Sasina rządowych rekompensatach. Rekompensaty te będą przeznaczone dla tych odbiorców, którzy mieszczą się w pierwszym progu podatkowym ( wynosi on 7127 zł brutto miesięcznie):

Jest to pochodna nowej sytuacji na rynku energii oraz realizacja wcześniejszych słów ministra Sasina, które wskazywały, że rząd może wprowadzić rekompensaty w pewnym zakresie.

Jak wskazuje Jakub Wiech, nie ma w tym roku mowy o sztucznym zamrażaniu cen prądu, na które zdecydował się rząd w roku ubiegłym.  Koszty rekompensat podwyżek cen energii w roku 2020 są na razie trudne do oszacowania.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego ocenia, że wzrost cen energii nie wpłynie na rentowność spółek energetycznych, ponieważ znacznie większe znaczenie dla ich płynności finansowej będzie miało zwiększenie opłat za pozwolenia do emisji CO2, cena węgla oraz koszty operacyjne związane z utrzymaniem parku jednostek wytwórczych.

Ekspert ocenia, że wdrożenie Nowego Zielonego Ładu w Unii Europejskiej spowoduje, że polski sektor energetyczny, oparty na surowcach niemile widzianych przez UE będzie musiał mocno walczyć o swoją rentowność.  Informuje, że zgodnie z zapowiedziami Komisji Europejskiej przeznaczy około 100 mld euro na  fundusz sprawiedliwej transformacji energetycznej przeznaczony dla państw, których gospodarka opiera się w największym stopniu na węglu. Polski rząd ocenia koszty ograniczenia wykorzystania węgla do roku 2040 na 400 mld zł, czyli na równowartość funduszu.  Z tego wynika, że kwota wygospodarowana przez KE niemal na pewno okaże się nie wystarczająca, ponieważ, jak mówi Jakub Wiech:

Chętnych do podziału tego finansowego tortu jest sporo.

Gość „Poranka WNET” wśród państw najbardziej zainteresowanych funduszem wymienia Niemcy, Czechy i Grecję:

Pytanie, jaki strumień środków popłynie z tego tytułu do Polski.

Redaktor Wiech komentuje również niedawną wizytę kanclerz Niemiec Angeli Merkel na Kremlu:

Postępowanie Niemiec zwłaszcza w  zakresie energii jest lekcją dla każdego, kto chce dobrze odnaleźć się w polityce. Z tego co robi i co mówi Angela Merkel można nauczyć się dwójmyślenia.

Jak wskazuje rozmówca Łukasza Jankowskiego, Niemcy krytykują amerykańskie sankcje na Rosję, podczas gdy same obłożyły Federację Rosyjską restrykcjami w  związku aneksją Krymu. „Wierutną bzdurą” nazywa twierdzenia kanclerz Merkel, że gazociąg Nord Stream 2 przyczyni się do dywersyfikacji energetycznej UE. Rola Rosji dzięki temu projektowi będzie jeszcze większa niż do tej pory.  Będzie on opłacalny głownie dla Niemiec, które będą miały szansę zarobić na tranzycie rosyjskiego gazu.

Na koniec rozmowy, Jakub Wiech komentuje decyzję Europejskiego Banku Inwestycyjnego, który postanowił wycofać się z dalszego wspierania inwestycji gazowych. Ocenia ją jako bardzo niekorzystną dla państw wychodzących energetyki węglowej. Republiki Federalnej Niemiec dotknie ona w niewielkim stopniu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T / A.W.K.

Jakie związki chemiczne i surowce odpowiadają w rzeczywistości za zagrożenia ekologiczne w ostatnich 40 latach?

Może to strach przed ostracyzmem ze strony kolegów lub zwykła autocenzura dla zachowania tzw. poprawności naukowej nie pozwala wielu naukowcom sprzeciwić się zawężaniu nauki przez polityków do CO2?

Jacek Musiał, Karol Musiał

Gdy obserwacje przeczą uzgodnionym teoriom. Kontynuacja artykułu „Hipoteza Wrocław”

W artykule Hipoteza Wrocław. Metan i gaz ziemny przyczyną największej nowożytnej klęski ekologicznej, opublikowanym w numerze 62 „Kuriera WNET” z sierpnia 2019 roku, została zasygnalizowana szokująca hipoteza, zgodnie z którą to gaz ziemny odpowiada za globalne ocieplenie. Przywołany wykres zmian temperatury w reprezentatywnych europejskich miastach, przypominający „kij hokejowy”, na który tak chętnie powołują się akolici IPCC i interesu giełdy*) spekulującej emisjami CO2, jednak wcale nie pasuje do wykresu historii spalania węgla jako paliwa stałego, lecz wręcz wpisuje się w krzywą wzrostu spalania gazu ziemnego. Artykuł został zakończony pytaniem, czy to w ogóle jest możliwe?

Czy możliwe jest, aby to faktycznie gaz ziemny, zwany niewinnie błękitnym paliwem, a w szczególności zawarty w nim metan, był główną przyczyną klęski ekologicznej obserwowanej w ostatnich 40 latach?

Sam tylko metan ma kilka kluczowych oddziaływań na środowisko. Po pierwsze jest gazem cieplarnianym. Po drugie – wraz z innymi paliwami węglowodorowymi podczas spalania jest źródłem wody – najważniejszego gazu cieplarnianego. Po trzecie, ku zaskoczeniu wielu tych, którym wydaje się, że podczas spalania gazu ziemnego powstaje tylko „zwykła woda”, okazuje się, że gaz ziemny jest niedocenianym, cichym i podstępnym źródłem smogu, o czym będzie w osobnym artykule.

Efekt cieplarniany

O efekcie zwanym cieplarnianym napisano już ponad 10 tysięcy prac naukowych. Odpowiadać mają za niego gazy o cząsteczkach ponaddwuatomowych, co związane jest z możliwością przechwytywania przez nie promieniowania podczerwonego Ziemi i przez to opóźniać ustaloną szybkość oddawania przez Ziemię w Kosmos promieniowania, jakie Ziemia w szerszym spektrum przyjmuje od Słońca w ciągu dnia. Jakieś pół wieku temu przypisano gazom pewne współczynniki, mające charakteryzować ich zdolność do podnoszenia temperatury na Ziemi. Poprawność wyznaczenia tych współczynników budzi współcześnie wiele wątpliwości, przyjmowane są jednak wciąż bezkrytycznie za twarde dane wyjściowe do tworzenia modeli klimatycznych i na tej bazie powstały setki, jeśli nie tysiące lepszych lub gorszych prac uważanych za naukowe. Ta opinia nie dotyczy baz danych HITRAN i podobnych, które służą za dobre i coraz lepsze źródło informacji dla ludzi zajmujących się spektroskopią. Jako gazy cieplarniane wymieniane są tam w kolejności: para wodna z chmurami, dwutlenek węgla, a metan dopiero na trzecim miejscu.

O niedoskonałościach tak powstałych modeli globalnego ocieplenia będzie obszerniej w osobnym artykule.

W drugiej części przywołanego na wstępie artykułu o CO2 zostały podane suche dane statystyczne, uzmysławiające, że spalanie paliw węglowodorowych przyczynia się na świecie do emisji o 40% więcej dwutlenku węgla niż spalanie węgli stałych (w dwóch miejscach we wspomnianym artykule wkradł się błąd podający Gt zamiast Mt, co jednak nie ma wpływu na końcowe wyniki i wnioski).

A może to nie CO2, lecz woda jest winowajcą globalnego ocieplenia?

Czy woda jest niewinna?

Wielu klimatologów zdaje sobie sprawę ze złożoności zjawisk termodynamicznych globu ziemskiego, a także z ogromu naszej niewiedzy w tej dziedzinie. Dla wygodnickiego uproszczenia, jakim posłużył się kiedyś Arrhenius, przyjmują, że w bilansie energetycznym wyłącznie promieniowanie gruntu z zakresu podczerwieni (a nie przewodnictwo i konwekcja ani promieniowanie atmosfery) miałoby pełnić decydującą rolę w chłodzeniu Ziemi. W swoich pracach często przytaczają teorie dotyczące CO2 pochodzące sprzed 100 lat, bagatelizując problem wpływu pary wodnej na efekt cieplarniany, wykręcając się dyplomatycznie, w stylu „wpływ pary wodnej jest bardzo złożony i trudny do pełnej interpretacji”. Czyż nie jest to ucieczka od odpowiedzialności przed przyszłymi pokoleniami, dla których spekulanci CO2 w swojej chciwości szykują deindustrializację dekarbonizacyjną w krajach, które można wyeliminować z konkurencji, lub wprost „oskubać”? Może to strach przed ostracyzmem ze strony kolegów lub zwykła autocenzura dla zachowania tzw. poprawności naukowej nie pozwala wielu naukowcom sprzeciwić się zawężaniu nauki przez polityków do CO2?

O wodzie

Opisanie właściwości wody na łamach czasopisma jest niewykonalne. O wielu ciekawostkach dotyczących wody można dowiedzieć się z fascynującej, wydanej w 2018 r. popularnonaukowej Książki o wodzie, napisanej przez zawsze uśmiechniętą polską naukowiec, dr n.fiz. Aleksandrę Kardaś. Książka ta powinna zostać przedstawiona w postaci filmowej w stylu „Galileo” lub „National Geografic”. Trudno zgodzić się z jednym tylko jej fragmentem, powołującym się na starą teorię dwutlenkowego efektu cieplarnianego i globalnego ocieplenia, z marginalizacją pary wodnej. Szkoda, bo w ten sposób świetna autorka książki swoim autorytetem poparła celebrytów, sprawiających wrażenie, jakby dostali udziały giełdy handlującej emisjami CO2. Precyzja obserwacji świata i dociekliwość naukowa pozwoliłoby Autorce na własne, lepsze hipotezy, gdyż stara, choć zgrabnie skonstruowana teoria globalnego ocieplenia, wyolbrzymiająca udział CO2, adresowana jest głównie do gimnazjalistów i polityków. W miarę zgłębiania wiedzy stara hipoteza powinna budzić coraz większe wątpliwości. W jednym z przyszłych artykułów spróbujemy wykazać nieścisłości w teorii globalnego ocieplenia od CO2 (prawdopodobnie wywodzące się z ośrodka Kondratiewa, ZSRR) i powołamy się na cytat właśnie z Książki o wodzie.

Amatorzy sensacji (ostrzegamy widzów nieodpornych na pseudonaukowe fake newsy) obejrzeć mogą film Woda – wielka tajemnica. To rosyjska produkcja z 2006 roku, którą można nazwać naukowopodobną, zbudowaną na podstawie sensacyjnych doniesień naukowych przeplatanych z informacjami prawdziwymi, hipotezami i przeinaczeniami, pochodzącymi głównie od rosyjskich uczonych, a dla wzmocnienia wiarygodności podpartą kilkoma zagranicznymi tzw. autorytetami. Film do złudzenia przypomina sensacje o globalnym ociepleniu, jakie kiedyś z radzieckich wojskowych instytutów wyciekły na Zachód.

Czy woda może szkodzić?

Woda –jako podstawowy i niezbędny składnik życia i jego środowiska – na pozór wydaje się być przyjaznym, a przynajmniej obojętnym związkiem chemicznym. Człowiek dorosły w naszym klimacie wypija przeciętnie 2,5 l wody na dobę. Jej niedobór dla organizmu może być tragiczny w skutkach. Okazuje się, że jej nadmiar czasem także.

Szwajcarsko-austriacko-niemiecki przyrodnik i lekarz – Filip Paracelsus (1493–1541) zapisał się w historii między innymi sentencją: „Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka decyduje, czy dana substancja nią jest, czy nie jest”.

Gdy organizm jest zdrowy, sam reguluje ilość przyjmowanych i wydalanych płynów. Przewodnienie wiąże się z konkretnymi stanami chorobowymi, jako skutek, ale i jako przyczyna. Powiązane tematy to: nadmierne, patologiczne przyjmowanie płynów – polidypsja, zaburzenia elektrolitowe, nieprawidłowe przesunięcie płynów ustrojowych pomiędzy tkankami i narządami, zaburzenia wydalania płynów, zatrucie wodne. Do przewodnienia może doprowadzić ktoś z zewnątrz, jeśli ingeruje w organizm człowieka, np. podając nieadekwatną do potrzeb ilość płynów w kroplówce. W skrajnych przypadkach zaburzenia płynowe mogą być śmiertelne.

Potraktujmy naszą planetę jako organizm. Przez kilka miliardów lat ustalał się w biosferze poziom równowagi wieloczynnikowej, dotyczący składu chemicznego, parametrów fizycznych, otoczenia biologicznego, a ten znany nam – ludzkości – kształtował się w ostatnich kilkudziesięciu tysiącach lat. Skład i funkcjonowanie istot żywych odzwierciedla ziemskie środowiska, w tym np. ewolucyjne (świetne dostosowanie ras człowieka do klimatów, w jakich się rozwinęły). Biorąc pod uwagę różnorodność środowisk życia człowieka, ten optymalny stan mieści się we względnie szerokich granicach. Liczne mechanizmy stabilizujące, zwane ogólnie buforami (nie tylko o te chemiczne tu chodzi), zapewniają niewielkie tylko odchylenia od stanów średnich. Do najważniejszych czynników należy woda ze swoimi szczególnymi właściwościami fizycznymi i chemicznymi. Co się jednak może stać, jeśli w jakimś przedziale ziemskich zbiorników nastąpi przesunięcie istotnych mas wody? Nie przypadkiem wcześniej została wymieniona podobna sytuacja w organizmie człowieka.

Ile wody może dostarczać spalanie paliw węglowodorowych?

W artykule Dwutlenek węgla po ludzku cz.I („Kurier WNET” nr 64, październik 2019) zostało wykazane, ile podczas spalania paliw węglowodorowych zużywa się tlenu, ile powstaje CO2, i zostało to porównane do spalania węgli stałych, z wnioskiem, że w skali globalnej za większą część emisji dwutlenku węgla odpowiada spalanie paliw węglowodorowych.

W numerze 62 „Kuriera WNET” (Hipoteza Wrocław) została przedstawiona zależność czasowa i ilościowa tendencji wzrostowej temperatury przygruntowej warstwy troposfery i wielkości wydobycia gazu ziemnego. Pytanie: jak to jest możliwe? Wiarygodnym wytłumaczeniem takiego stanu rzeczy wydaje się przypisanie decydującej roli pary wodnej powstającej podczas spalania paliw węglowodorowych. To nie jedyny spośród kilku negatywnych skutków uwalniania gazu ziemnego. W tym miejscu zwolennicy zwiększenia obciążeń społeczeństw spekulacjami emisjami CO2 mogliby odtańczyć taniec zwycięstwa pod hasłem np. „wreszcie złapaliśmy autorów tej serii artykułów na niekompetencji, bo nie wiedzą, że zwiększanie ilości gazów cieplarnianych wpływa na efekt cieplarniany w sposób logarytmiczny; nie znają równania Clapeyrona”. Podobne, mało dociekliwe są np. argumenty na poziomie bloga Skeptical.

Skoro jednak obserwacje przeczą starej, „CO2-centrycznej” teorii, to nie można tego faktu zbywać odpowiedziami ludzi zanadto pewnych siebie, lecz trzeba pilnie znaleźć wyjaśnienie!

Może zjawisk znanych ze spektroskopii nie można wprost transponować na atmosferę, jak spekulował swojego czasu Arrhenius? Może to wszystko działa jeszcze inaczej? Szerzej na ten temat postaramy się napisać w przyszłości.

Globalne ocieplenie – water impact

Poniżej przedstawione są wyliczenia, które mogą się wydać spekulacjami, jednak zapewniamy, że luki zawarte w tym ciągu rozumowania nie są większe od luk, jakie można wykazać w popularnej wciąż jeszcze w Starym Świecie teorii globalnego ocieplenia od CO2.

Przyjmujemy, że ze spalania trzech grup paliw powstaje (na podst. KOBIZE: Wartości Opałowe i Wskaźniki Emisji CO2 do raportowania w ramach Systemu Handlu Uprawnieniami do Emisji za rok 2018) odpowiednio: z ropy naftowej 72kg/GJ, z gazu ziemnego 56 kg/GJ i z węgla (około) 100 kg/GJ. Na podstawie danych BP z 2019 roku za rok 2018, ropa naftowa dostarczyła 1,95x1020J energii, gaz ziemny 1,39x1020J i węgiel 1,58x1020J. Przyjmując, że ze spalania wymienionych grup paliw, wody H2O dostarczają odpowiednio: ropa naftowa 0,03 kg/MJ, gaz ziemny 0,038kg/MJ i węgiel 0,003 kg/MJ (pomijamy w tym miejscu, na razie, uwalnianie pary wodnej w chłodniach kominowych). Wyliczone ilości CO2 wynoszą odpowiednio: z ropy naftowej 1,4x1010t, z gazu ziemnego 0,8x1010t i z węgla 1,6x1010t, oraz H2O: z ropy naftowej 6x109t, z gazu ziemnego 6x109t i z węgla 0,6x109t. Nie wchodzimy w szczegóły nowoczesnych instalacji kondensacyjnych. Okazuje się, że spalanie tych trzech grup paliw dostarcza odpowiednio (za 2018 rok) 54% objętościowych CO2 i 46% objętościowych pary wodnej, co zostało przedstawione na diagramie kołowym „Objętości gazów cieplarnianych: CO2 i H2O powstających podczas spalania 3 głównych paliw (gaz ziemny, ropa naftowa, węgiel)”.

Ten wykres nie robi wielkiego wrażenia, bo i tak nieco więcej powstaje CO2 niż H2O. Ale po raz pierwszy uzmysławia to, że „nie tylko CO2”. Wyliczenia dostarczają też informacji, że spalanie paliw węglowodorowych odpowiada za emisję 95% wody powstającej ze spalania wszystkich paliw kopalnych. Już obecnie ilość powstających cząsteczek H2O ze spalania wszystkich trzech grup paliw jest zbliżona do CO2, a ze względu na rosnące zużycie gazu ziemnego te proporcje wkrótce mogą się okazać jeszcze mniej korzystne dla klimatu. Jak to się przekłada na efekt cieplarniany?

Na próżno szukać jednoznacznej odpowiedzi na pytanie „o ile silniejszy jest efekt cieplarniany H2O niż CO2?”. Można tylko szacować, w zależności od przyjętych kryteriów.

Można powoływać się na wartości podawane przez różnych autorów i oprzeć się na „eminence based science”. Tak jest z porównaniami efektu cieplarnianego powodowanego przez metan wobec dwutlenku węgla, gdzie w literaturze można znaleźć wartości od 20x do ponad 120x. Nie znajdzie się też takiej odpowiedzi w bazach typu HITRAN. Można bardzo zgrubnie próbować szacować, biorąc z tych baz dane pomocne w technice spektroskopowej lub w projektowaniu laserów gazowych, warto wszakże zauważyć, że np. dopiero od niedawna można znaleźć tam informacje o wpływie na pasma pochłaniania innych, „towarzyszących” gazów (i to zaledwie kilku). A gilotyna podatkowa już dawno, na podstawie fałszywych oskarżeń, skazała dwutlenek węgla na karę śmierci. Może tylko zasygnalizujemy, że na tzw. poszerzenie pasm absorpcyjnych mają wpływ masa optyczna (w uproszczeniu – ilość badanego gazu), ciśnienie gazu, obecność pól wektorowych, np. elektrycznego i magnetycznego, obecność innych gazów (towarzystwo), jonizacja, pH, obecność izotopów. Wpływ wymienionych czynników próbuje się opisywać równaniami półempirycznymi (prekursorem był genialny fizyk holenderski Henryk Lorentz, 1853–1928) z odpowiednimi współczynnikami, które same obowiązują tylko w określonych, ograniczonych, zwykle dość wąskich warunkach, lecz są bardzo pomocne w zastosowaniach laboratoryjnych i technicznych. Nie są to jednak wystarczające dane pozwalające na wiarygodne porównanie head-to-head tzw. wymuszenia radiacyjnego różnych gazów cieplarnianych w jakże złożonej atmosferze ziemskiej (vide wymieniony powyżej metan i 500% niepewności współczynnika od 20 do 120). Nie jest to jedyny powód, dla którego nie można doświadczeń spektroskopowch wprost, bezrefleksyjnie ekstrapolować na atmosferę, chociażby z uwagi na przemiany fazowe wody i obecność chmur.

Przyjmujemy hipotetyczne współczynniki dla pary wodnej – scenariusze: a. para wodna tylko 2,5x silniejsza od CO2; b. para wodna tylko 5x silniejsza od CO2 i c. para wodna 20x silniejsza od CO2. Przez skromność powstrzymamy się od zastosowania wyższych współczynników.

Obliczony w ten sposób wpływ spalania 3 głównych paliw został przedstawiony na trzech kolejnych diagramach kołowych, gdzie tym razem uderzający jest nieporównanie większy efekt cieplarniany powodowany przez spalanie paliw węglowodorowych.

 

Bardzo ważne jest jeszcze kolejne, bezpośrednie porównanie gazu ziemnego i węgla. Gaz ziemny obecnie dostarcza już tylko 12% mniej energii niż węgiel. Wkrótce te wielkości się odwrócą. Tabela przedstawia wyliczenia zsumowanego efektu cieplarnianego dla gazu ziemnego i węgla w przypadku trzech scenariuszy (współczynników).

 

Kolejne diagramy słupkowe przedstawiają, o ile mniejszy jest efekt cieplarniany powodowany przez spalanie węgla w porównaniu do spalania gazu ziemnego w tychże scenariuszach. Czy to wystarczająco wyjaśnia przedstawioną w hipotezie Wrocław niezgodność dotychczas obowiązującej, „CO2-centrycznej” teorii z obserwacjami?

Jeśli emisja gazów cieplarnianych, a teraz, jak się okazuje – głównie pary wodnej, ma faktycznie istotny wpływ na zmianę klimatu i jeśli ta zmiana miałaby być tak straszna, jak to w swoim czarnowidztwie przedstawiają animatorzy IPCC oraz spekulanci świadectwami emisyjnymi (i przy okazji gazem ziemnym), to jaka jest perspektywa dla świata? W nr. 60 „Kuriera WNET” z czerwca 2019, w artykule Dobrobyt a energia przedstawiliśmy implikacje i powiązania. Na świecie nie ma chętnych do cofnięcia się z poziomem życia do najbiedniejszych krajów z konsumpcją energii sprzed 2000 lat.

Co więcej, obserwowane ocieplenie klimatu powoduje, że gaz ziemny z rejonów podbiegunowych zaczyna się ulatniać i albo ulegnie on bezpowrotnej, samoistnej stracie do atmosfery, albo państwa, dla których ten gaz ziemny jest potencjalnym źródłem dochodu, zdążą go jeszcze dobrze sprzedać, zanim się ulotni lub zanim jego ceny krytycznie spadną (Gaz ziemny gorący towar, „Kurier WNET” nr 61, lipiec 2019 ). Długo nie da się ukrywać, jak poważnym gazem cieplarnianym jest para wodna i jakie zagrożenia dla klimatu (w istniejącej narracji, że globalne ocieplenie miałoby być katastrofą) niesie wydobycie i spalanie gazu ziemnego.

Cykl hydrologiczny

W tym miejscu trzeba przytoczyć pewne liczby, aby Czytelnik miał wyobrażenie o problemie. Masa atmosfery to 5×1015 ton. Ilość wody na Ziemi to 1,4×1018 ton. Z tego w atmosferze jest 1,4×1013 ton, czyli 10-5, czyli 0,0001% całkowitej wody. Ten niewielki odsetek wody pełni kluczową rolę w cyklu hydrologicznym i w kształtowaniu klimatu. Tylko spalanie paliw kopalnych dostarcza do atmosfery rocznie 1,3×1010 ton wody, czyli 0,1% wody zawartej w atmosferze. Na pozór – mało. Czy mało? – będzie opisane w jednym z kolejnych artykułów poświęconym właśnie cyklowi hydrologicznemu.

To nie ostateczny argument

Być może przedstawiona hipoteza zawiera pewne luki. Niektóre są pozorne i mogą od Czytelnika wymagać głębszych przemyśleń. Dokładniejsze wyjaśnienia nie mieszczą się w ramach tego miesięcznika. Nieścisłości te jednak są mniejszego kalibru aniżeli te, które można wykazać w wyolbrzymionej kondratiewowskiej teorii globalnego ocieplenia od dwutlenku węgla. Przedstawiona hipoteza Wrocław wydaje się o wiele lepiej odzwierciedlać rzeczywistość.

Czy faktycznie to gazy cieplarniane z wodą na czele odpowiadają za obserwowany wzrost temperatury na podobieństwo „kija hokejowego”, tak jak to zostało przedstawione w Hipotezie Wrocław, czy to tylko koincydencja innych przyczyn – zamierzamy opisać w kolejnych, może mocniejszych nawet hipotezach, konkurencyjnych dla hipotezy „CO2-centrycznej”.

W międzyczasie jeszcze będą poruszone nieopisane dotychczas, negatywne oddziaływania gazu ziemnego na środowisko i nasze zdrowie oraz uzupełnione informacje o CO2 i groźnych pomysłach animatorów IPCC zatapiania tego gazu w oceanach.

Czy w świetle przedstawionych faktów uczciwe są działania polityków (lobbystów?), którzy próbują narzucić niesprawiedliwe ciężary społeczne w postaci horrendalnych podatków za prawo emisji CO2? Należy przypomnieć, że koszty obciążające fabryki i elektrownie w rozrachunku i tak są przerzucane na ostatecznych konsumentów („Kurier WNET” nr 56 i 57, luty, marzec 2019). To może być i śmieszne, i tragiczne.

Czy to jest element nowoczesnej, hybrydowej wojny gospodarczej na wyniszczenie przeciwnika, z włączeniem machiny propagandowej i paranauki? Czy chciwi macherzy od handlu emisjami doraźny, potężny zysk, budowany na półprawdach ekologicznych cenią ponad dobro i zrównoważony rozwój miliardów tych, których powinni traktować jako swoich bliźnich?

*) W Unii Europejskiej, po sprowokowaniu Wielkiej Brytanii do Brexitu i praktycznej marginalizacji londyńskiej giełdy ICE, dominującą giełdą handlującą uprawnieniami do emisji CO2 staje się Giełda EEX w Lipsku (dawne NRD) – European Energy Exchange AG. Giełda ta, poza dotychczasowym, bardzo pożytecznym i niezbędnym zakresem handlu energią elektryczną i gazem ziemnym, przejmuje właśnie handel emisjami CO2, co w perspektywie kilku lat daje możliwość astronomicznego wzrostu obrotów świadectwami z kilkunastu miliardów € do rzędu bilionów € oraz potencjalnej możliwości eliminacji z rynku tych rodzajów energii lub surowców energetycznych, którymi sama aktualnie nie handluje, np. węgla lub ropy naftowej.

Artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Gdy obserwacje przeczą uzgodnionym teoriom” znajduje się na s. 9 i 11 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Gdy obserwacje przeczą uzgodnionym teoriom” na s. 9 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wróbel: Rada Ministrów to coś w rodzaju federacji silosów. W PRL-u wszystko spinał Komitet Centralny

Czy grozi nam spowolnienie i czemu niekoniecznie? Pod jakim względem administracja Polski Ludowej była lepsza od obecnej? Jaka jest polska gospodarka i co można w niej zmienić? Odpowiada Marek Wróbel.

Marek Wróbel mówi, iż polska gospodarka uniezależnia się od wpływu rynku niemieckiego.  Udział wymiany z Niemcami  w naszym bilansie handlowym stopniowo spada. Z ponad 30% zmalał on do 27. Podkreśla, że niekoniecznie spowolnienie gospodarcze w Niemczech przełoży się na spowolnienie u nas. Może ono bowiem oznaczać, że wobec słabości niemieckiej gospodarki Niemcy będą więcej produkować u nas. Wciąż bowiem, z czego nasz gość nie jest szczególnie zachwycony, jesteśmy zapleczem produkcyjnym Niemiec. Mówi o zmianach jakich potrzebuje nasza gospodarka.

Podnoszenie płacy minimalnej przy jej egzekucji będzie skutkować niekoniecznie zmniejszaniem miejsc pracy i wygaszaniem przedsiębiorstw co zmuszaniem do inwestowania w różne innowacyjne metody, np. w robotyzację.

Potrzebne są skuteczne mechanizmy wsparcia eksportu i innowacji. Prezes Fundacji Republikańskiej zwraca uwagę na aktywność spółek Skarbu Państwa, którą ocenia pozytywnie. Szczególnie chwali PKN Orlen. rozbudowywana jest infrastruktura.

Projekt CPK, to nie jest lotnisko, tylko sieć połączeń spinająca cały kraj.

Nastąpił, jak mówi, duży postęp jeśli chodzi o budowę dróg ekspresowych. Strukturę polskiej gospodarki Wróbel ocenia jako dobrą. Problemem jest za to sterowalność administracji publicznej. Obecnie podzielona jest ona na swoiste silosy, podległe poszczególnym ministrom. Pod tym względem lepsze już były czasy słusznie minione.

Rada Ministrów jest czymś w rodzaju federacji silosów, tak jest i tak było zawsze. W PRL-u było paradoksalnie lepiej, bo wszystko spinał Komitet Centralny w swojej strukturze. […] Jeśli chodzi o władność to w PRL-u może było trochę lepiej.

Obecnie braki w strukturze zarządzania nadrabiane są silnym przywództwem. Nie wystarczy ono jednak w sytuacji, kiedy zarówno pod ministrem, jak i obok ministra jest wiele autonomicznych struktur, które jak biurokraci czy „nadzywczajne kasty” zawodowe, do których zaliczają się nie tylko sędziowie, są niechętne zmianie swej sytuacji.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Jakóbik: Ciągle czekamy na strategię energetyczną. Ustawa o cenach energii z 2019 r. przedłużyła konanie niskich cen

Wojciech Jakóbik o braku aktualnej strategii energetycznej Polski i czym to skutkuje, czemu wzrosną i jak bardzo ceny prądu i jaki jest problem nowych projektów energetycznych.

Wojciech Jakóbik o ocenie byłego Ministerstwa Energii i podległych mu spółek wytwórczych przez Najwyższej Izbie Kontroli po przeprowadzonej kontroli (dotyczącej lat 2012-2018). NIK wystawił byłemu resortowi fatalną ocenę. Jakóbik przedstawia również najważniejsze punkty polskiej polityki energetycznej w 2019 r.

Ciągle czekamy na strategię energetyczną.

Nasz gość zwraca uwagę, że w przekazanym Komisji Europejskiej, krajowym planie na rzecz energii i klimatu, jest zastrzeżenie, że może on wkrótce ulec zmianie. Bowiem od 2009 r. nie zaktualizowano strategii energetycznej Polski. W związku z tym „polscy energetycy nie wiedzą co mają budować”. Jakóbik stwierdza, że według polskich sieci energetycznych nasz kraj potrzebuje nawet 28 gigawatów energii więcej, czyli prawie drugie tyle, co zużywamy obecnie. Realizowane są nowe projekty energetyczne, ale są one opóźnione ze względu na zbyt śmiałe założenia, które nie uwzględniają wszystkich możliwych problemów.

Ustawa o cenach energii z 2019 r. przedłużyła konanie niskich cen. One i tak będą wyższe.

Redaktor naczelny Biznes Alert stwierdza, że „ceny muszą wzrosnąć, tak jak się to dzieje w Niemczech i we Francji”. Urealnienie taryf za energię elektryczną może oznaczać podwyżki o kilka lub kilkanaście procent. Oznacza to, że poza samą energią zdrożeją również towary, do których wytworzenia potrzeba energii. Gość „Poranka WNET” stwierdza, że:

To wina kilkudziesięciu lat zaniedbań. Polska wychodziła nieskutecznie z węgla.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

 

Spór zbiorowy w PGG: górnicy żądają zadośćuczynienia za lata poświęceń/ Stanisław Florian, „Śląski Kurier WNET” 66/2019

Za rządów „dobrej zmiany” powstało porozumienie „oszczędnościowe”: za cenę czasowego zawieszenia wypłaty niektórych świadczeń górnikom udało się uratować JSW, a potem doprowadzić do powołania PGG.

Spór zbiorowy i okupacja siedziby zarządu Polskiej Grupy Górniczej

opr. Stanisław Florian

Trwa spór zbiorowy w Polskiej Grupie Górniczej. W piątek 29 listopada 2019 r. zakończyła się trzydniowa „okupacja” siedziby Polskiej Grupy Górniczej przez przedstawicieli 9 spośród 13 reprezentatywnych związków zawodowych działających w tej spółce górniczej. Był to kolejny etap sporu płacowego, który trwa od września tego roku.

Wówczas – po złożeniu 1 sierpnia do zarządu spółki czterech postulatów w sprawie płac w czwartym kwartale 2019 i w 2020 roku – związki zawodowe działające w PGG przystąpiły do rozmów płacowych z władzami spółki. W ich trakcie domagały się m.in. przedłużenia zapisów porozumienia z kwietnia 2018 r. w sprawie dopłat do dniówek w wysokości od 18 do 32 zł oraz wypłacenia górnikom rekompensaty za tegoroczne listopad i grudzień, gdy jest mniej dni roboczych. Na podstawie porozumienia zawartego 23 września zarząd PGG zagwarantował, że 10 grudnia pracownicy Spółki otrzymają średnio po 860 zł brutto jednorazowej premii (w sumie ok. 44 mln zł), a także, że w przyszłym roku górnicy utrzymają przysługujące im obecnie dopłaty do przepracowanych dniówek w wysokości od 18 do 32 zł. Natomiast w sprawie postulatu wzrostu płac w roku 2020 o 12% ustalono, że będzie dyskutowany po analizie wyników spółki za trzy kwartały mijającego roku. Również po tej analizie miał być negocjowany postulat włączenia dopłat do dniówek do podstawy naliczania wysokości nagrody barbórkowej i tzw. czternastej pensji.

Rozmowy w tym zakresie strony podjęły 20 listopada br. Ponieważ zarząd PGG nie przedstawił związkowcom żadnych konkretnych propozycji płacowych, a strona związkowa podtrzymała dwa nieuzgodnione we wrześniu postulaty – rozmowy nie doprowadziły do porozumienia. Po ich zakończeniu związkowcy przekazali Zarządowi PGG następujące pismo: „Na podstawie ustawy z dnia 23 maja 1991 roku o rozwiązywaniu sporów zbiorowych Związki Zawodowe działające w Polskiej Grupie Górniczej SA domagają się zrealizowania w terminie do 26 listopada 2019 r. następujących żądań: 1. Włączenia dodatku gwarantowanego wypłacanego na podstawie Porozumienia z dnia 23 kwietnia 2018 r. do podstawy naliczania Barbórki i 14. pensji za rok 2019. 2. Podwyżki wynagrodzenia na 2020 rok w wysokości 12%”. Zarząd PGG po tych rozmowach wydał oświadczenie: „Spełnienie postulatów strony społecznej oznaczałoby wzrost kosztów stałych spółki o ok. 610 mln zł w skali roku. Zarząd PGG uważa, że znacznie bezpieczniejszym rozwiązaniem jest negocjowanie podziału środków po wypracowaniu zysku, tak jak dotychczas to się działo. Spółka jest otwarta na rozmowy, jednak powinny one uwzględniać realia ekonomiczne i trudne otoczenie rynkowe”. W oświadczeniu podkreślono, że Zarząd koncentruje się na zapewnieniu bezpieczeństwa funkcjonowania kopalń i zapewnieniu środków na niezbędne inwestycje, ponieważ „takie działanie jest konieczne dla prawidłowego funkcjonowania Polskiej Grupy Górniczej”.

Jak po rozmowach nieoficjalnie przekazali związkowcy, zysk spółki za 2019 r. przekroczy wprawdzie 100 mln zł, ale maksymalnie może to być ok. 190 mln zł, podczas gdy w 2018 r. osiągnięto 493 mln zł zysku netto. Zwrócił na to uwagę przewodniczący górniczej Solidarności Bogusław Hutek: – „Przy porównywalnych z ubiegłym rokiem cenach węgla oraz wielkości wydobycia i sprzedaży, tegoroczny zysk ma być mniejszy o ok. 300–400 mln zł. Nie wiemy dlaczego. Niepokojące jest także to, że wciąż nieznany jest plan techniczno-ekonomiczny na przyszły rok”. Według niego biznesplan PGG na 2019 r. zakładał zysk na poziomie 800 mln zł. „Nie ja zrobiłem propagandę sukcesu, że za tamten rok było 490 mln zł zysku, a w tym roku będzie 800 mln. Politycy poszli dzisiaj do Parlamentu Europejskiego [np. ówczesny sekretarz stanu-pełnomocnik rządu do spraw restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego Grzegorz Tobiszowski – S. F.] i okazało się, że jest zonk – zostawili syf we wszystkich spółkach”.

B. Hutek tak opisał mechanizmy „zarządzania” w PGG:

„Politycy utrzymywali swoich dyrektorów. Chcieliśmy ich odwołać, sygnalizowaliśmy, że to się źle skończy. Skończyło się tak, że niektóre kopalnie nie wydobyły nawet 800 tys. ton węgla w tym roku – i to są braki finansowe w Polskiej Grupie Górniczej. Skoro politycy, posłowie utrzymywali ich sobie jako dyrektorów, to niech teraz ponoszą odpowiedzialność za to”.

Również inni związkowcy wskazywali na niewłaściwe zarządzanie kopalniami w Spółce. Przewodniczący Zarządu Regionu Śląskiego NSZZ Solidarność ʼ80, Dariusz Czech w rozmowie z Radiem WNET zwrócił uwagę, że Zarząd jednego dnia przekonywał związkowców, że nie ma zapowiadanych we wrześniu analiz, a następnego dnia już takie analizy przedstawił, i to bardzo szczegółowo.

Również przewodniczący WZZ Sierpień ʼ80, Bogusław Ziętek, mówił, że od początku roku PGG nie wykonuje planów produkcyjnych, żadna kopalnia nie zrealizuje harmonogramu w zakresie robót przygotowawczych i dlatego bardzo negatywnie ocenia „wiceprezesa do spraw produkcji Piotra Bojarskiego, który kompletnie nie radzi sobie ze swoją funkcją”…

Znaczące dla dalszego rozwoju wydarzeń były słowa wiceministra aktywów państwowych, pełnomocnika rządu do spraw restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego, Adama Gawędy, który w Polskim Radiu Katowice już 22 listopada powiedział, odnosząc się do postulatów związkowych, że „Zawsze odpowiedzialnie dzieliliśmy się zyskiem z załogą i tak powinno również być w tym przypadku”.

Kierownictwo PGG w następnych dniach udzielało się aktywnie podczas konferencji „Górnictwo 2019” w katowickim Międzynarodowym Centrum Kongresowym (m.in. prezes zarządu PGG Tomasz Rogala głosił, że „posiadanie własnego źródła energii, nad którym mamy władzę – ten element powinien być dla państwa kluczowy”), więc gdy we wtorek 26 listopada minął termin, w którym związkowcy oczekiwali realizacji postulatów, a rzecznik PGG Tomasz Głogowski zamiast odpowiedzi na postulaty zakomunikował im termin wznowienia rozmów po Barbórce, 5 grudnia – spór zbiorowy wszedł w fazę aktywną: w środę 27 listopada przedstawiciele reprezentatywnych związków zawodowych przyszli do siedziby zarządu PGG i zażądali natychmiastowego podjęcia rozmów płacowych. Rzecznik T. Głogowski przypomniał, że zarząd zaprosił związkowców na rozmowy 5 grudnia i termin ten jest cały czas aktualny i nie chciał oceniać, czy możliwe jest ich podjęcie już w tym dniu.

Związkowcy zapowiedzieli, że będą do skutku czekać w siedzibie spółki na rozpoczęcie rozmów. Pojawiły się pytania, czy zamierzają ją okupować. Jednak przedstawiciele związków wyraźnie podkreślali, że nie prowadzą okupacji, bo pozwalają wszystkim w siedzibie PGG pracować, ale zajmują salę, w której zwykle odbywały się narady z zarządem, do czasu, gdy zarząd będzie gotowy z nimi rozmawiać. Problem polegał na tym, że przedstawiciele zarządu na rozmowy się nie zjawiali, a jeden ze związkowców stwierdził wprost, że i tak nie mogliby niczego obiecać, bo decyzje zapadają ponad nimi, w radzie nadzorczej i ministerstwie. Dlatego sporą wagę miała wypowiedź wicepremiera – ministra aktywów państwowych Jacka Sasina z 26 listopada, że w zarządach koordynowanych przez jego ministerstwo spółek państwowych „nie będzie żadnej karuzeli. Będą pewnie normalne i naturalne zmiany, bo kończą się chociażby kadencje zarządów i będą konkursy. W tych konkursach może się wszystko zdarzyć. Ja nie mogę zakładać, że wygrają konkursy ci, którzy dotychczas tymi spółkami zarządzają”…

Około pięćdziesięciu związkowców nocowało w siedzibie zarządu PGG i do następnego dnia w cudowny sposób przedstawicielom pracodawcy udało się przygotować oczekiwane przez stronę społeczną od września analizy techniczno-ekonomiczne. W tym czasie od czwartku rano na kopalniach trwały akcje ulotkowe i tzw. masówki związkowców z górnikami pod hasłem „albo podwyżki, albo protesty”.

Mimo włączenia się do rozmów wiceministra A. Gawędy – również czwartkowe negocjacje nie przyniosły przełomu.

Podczas gdy „Solidarność ʼ80” organizowała dla swoich przedstawicieli obiady i kanapki, przewodniczący jej Zarządu Regionu Śląskiego, D. Czech mówił w Radiu WNET, że jednym z powodów, dla których protest się radykalizuje, jest próba choćby częściowego zniwelowania różnic płacowych między górnikami w PGG a ich znacznie lepiej zarabiającymi kolegami z Jastrzębskiej Spółki Węglowej (wydobywającymi węgiel koksujący).

W trakcie rozmów przedstawiciele PGG przedstawili proponowane zmiany strukturalne w spółce. Mają one polegać m.in. na połączeniu w kopalnię zespoloną dawnych kopalń Katowickiego Holdingu Węglowego oraz na połączeniu kopalń „Ruda” w Rudzie Śląskiej i „Sośnica” w Gliwicach. Według zarządu powinno to przynieść oszczędności, które można by przeznaczyć m.in. na podwyżki wynagrodzeń. Związkowcy nie zgodzili się na uzależnianie wzrostu płac od zmian organizacyjnych. Zwracali uwagę, że w ostatnich latach nie przeszkadzali w budowaniu spółki. Jednak obecnie, przy rosnącej inflacji i płacy minimalnej, zarobki górników największej w Europie spółki węglowej stoją w miejscu.

W piątek 29 listopada, po uwzględnieniu części postulatów związkowych, strony podpisały „Protokół rozbieżności w zakresie rokowań dotyczących sporu zbiorowego wszczętego w dniu 20 listopada 2019 r. przez Organizacje Związków Zawodowych działających w Polskiej Grupie Górniczej SA”. Zarząd PGG zaakceptował w nim „włączenie dodatku do przepracowanej dniówki roboczej wypłacanego zgodnie z Porozumieniem zawartym w dniu 23.04.2018 r. do podstawy wymiaru dodatkowej nagrody rocznej za rok 2019, tzw. 14 pensji. W związku z tym, że ten wydatek nie był wcześniej planowany, zarząd PGG SA musi go uwzględnić w Planie Techniczno-Ekonomicznym oraz aktualizacji Biznesplanu”. Jednocześnie – „uwzględniając obecną sytuację finansową Spółki, Zarząd nie może zgodzić się na realizację pozostałych postulatów”, tj.: włączenia dodatku do przepracowanej dniówki roboczej, wypłacanego zgodnie z Porozumieniem zawartym w dniu 23. 04. 2018 r., do podstawy naliczenia Barbórki, a zwłaszcza – podwyżki wynagrodzeń na rok 2020 o 12%. W tej sytuacji „Organizacje Związków Zawodowych zaakceptowały stanowisko Zarządu przedstawione w pkt. 1. Spór zbiorowy trwa dalej”. Protokół zakończyło stwierdzenie, że „strony sporu zbiorowego niezwłocznie wyznaczą przedstawicieli w celu ustalenia osoby mediatora, który poprowadzi dalszą mediację”. Zarząd PGG zobowiązał się do przedstawienia swoich propozycji płacowych około 10 grudnia br. W rozmowie z Radiem WNET przewodniczący Zarządu Regionu Śląskiego NSZZ „Solidarność ʼ80” D. Czech przyznał, że w razie niepowodzenia mediacji spór prawdopodobnie zakończy się strajkiem.

Protokół rozbieżności kończący tzw. okupację siedziby PGG podpisali m.in. działacze związkowi górniczej Solidarności, Związku Zawodowego Górników w Polsce, NSZZ Solidarność ʼ80, Wolnego Związku Zawodowego Sierpień ʼ80 Konfederacja, Związku Zawodowego Pracowników Dołowych, ZZ Kadra Górnictwo, ZZ Ratowników Górniczych w Polsce, ZZ Kontra, ZZ Pracowników Zakładów Przeróbki Mechanicznej Węgla w Polsce, ZZ Jedności Górniczej, czy ZZ Maszynistów Wyciągowych Kopalń w Polsce.

Polska Grupa Górnicza powstała 1 lipca 2016 r. jako spółka celowa dla przejęcia majątku i zobowiązań bankrutującej Kompanii Węglowej w ramach realizacji planu restrukturyzacji górnictwa węglowego przez pierwszy rząd Zjednoczonej Prawicy. Rozpoczęła realizację modelu zespolonego kopalń. W wyniku połączenia z 11 kopalń węgla kamiennego powstało 5, a z dniem 1 kwietnia 2017 r. do Spółki dołączyły kopalnie należące wcześniej do Katowickiego Holdingu Węglowego SA.

Był to końcowy etap walk górników z lat 2014/2015 o uratowanie polskiego górnictwa przed likwidacją pod rządami PO-PSL, sterowanymi z Unii Europejskiej i Niemiec. Warto pamiętać, że 29 kwietnia 2014 r. w Katowicach kilkanaście tysięcy górników ze wszystkich spółek regionu protestowało przeciwko nieudolnemu, partyjniackiemu zarządzaniu kopalniami, czego efektem było to, że zarządy spółek węglowych nie radziły sobie ani z wydobyciem, ani ze sprzedażą węgla (rosnące zwały).

Protestujący domagali się m.in. przeciwdziałania nadmiernemu importowi węgla spoza Unii, zwłaszcza z Rosji, rozpoczęcia negocjacji w sprawie uzgodnienia nowej strategii funkcjonowania górnictwa węgla kamiennego oraz opracowania długoterminowej strategii dla całego sektora paliwowo-energetycznego, która zapewniłaby bezpieczeństwo energetyczne Polski w oparciu o węgiel.

Następnie 24 września 2014 r. górnicy zorganizowali blokadę torów w Braniewie przy granicy polsko-rosyjskiej, gdzie wjeżdżały do Polski miliony ton węgla importowanego z Rosji. Tydzień później górnicy pojawili się przed Sejmem, gdy exposé wygłaszała premier Ewa Kopacz. W praktyce działania jej rządu niczego nie wniosło powołanie Wojciecha Kowalczyka na nowego pełnomocnika do spraw restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego i jeszcze tej samej jesieni doszło do okupacji siedziby Kompanii Węglowej, gdy zaistniało poważne zagrożenie, że jej pracownicy nie dostaną wypłat. Już 7 stycznia 2015 r. premier Kopacz ogłosiła „plan naprawczy dla Kompanii Węglowej”, czyli… zamknięcie czterech jej kopalń: KWK „Bobrek-Centrum”, KWK „Brzeszcze”, KWK „Pokój” i KWK „Sośnica-Makoszowy”. Doprowadziło to do największego od lat strajku w górnictwie, a górników wspierali mieszkańcy śląskich miast. Kilkunastotysięczne manifestacje przeszły ulicami Bytomia, Gliwic, Rudy Śląskiej i Zabrza oraz w Brzeszczach. Po dziesięciu dniach, 17 stycznia 2015 r. podpisano porozumienie, które cofało decyzję o likwidacji kopalń, a kilka dni później rozpoczął się strajk pracowników Jastrzębskiej Spółki Węglowej, dzięki któremu udało się odsunąć od władzy jej prezesa, który doprowadził JSW na skraj bankructwa. Jednak gdyby nie zmiana rządu, wszystkie te działania związkowców i załóg niczego by na trwałe nie zmieniły. Bardzo prawdopodobne, że upadłaby Kompania Węglowa, JSW i Katowicki Holding Węglowy, a ich majątek zostałby wyprzedany za bezcen, bo taka była „strategia” poprzedniej władzy.

Pod rządami Zjednoczonej Prawicy elementami batalii o dalsze funkcjonowanie górnictwa były trudne negocjacje tzw. porozumień oszczędnościowych: za cenę czasowego zawieszenia wypłaty niektórych świadczeń górnikom udało się uratować JSW, a potem doprowadzić do powołania PGG.

Trzeba pamiętać, że to determinacja i ofiarność pracowników uratowała polskie górnictwo w latach 2014–2016. Obecny spór zbiorowy w PGG jest tylko próbą uzyskania dla nich należnego zadośćuczynienia za minione lata poświęceń.

Artykuł Stanisława Floriana pt. „Spór zbiorowy i okupacja siedziby Zarządu Polskiej Grupy Górniczej” znajduje się na s. 3 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Stanisława Floriana pt. „Spór zbiorowy i okupacja siedziby Zarządu Polskiej Grupy Górniczej” na s. 3 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dr Kuźmiuk: KE będzie musiała zrezygnować z ataków na Polskę. Nie wyłączyliśmy się z ograniczenia emisji CO2

Dr Zbigniew Kuźmiuk o znaczeniu podwójnej wygranej Zjednoczonej Prawicy, polityce klimatycznej UE i „ekologicznej religii” oraz o różnicy energetycznej między Polska a Niemcami.


Dr Zbigniew Kuźmiuk podsumowuje unijny rok polityczny. Podkreśla wpływ na Unię Europejską podwójnej wygranej Prawa i Sprawiedliwości w wyborach w 2019 r.  Potwierdziły one mandat PiS-u do sprawowania władzy,wbrew opozycji, która próbowała podważyć go przy pomocy „ulicy i zagranicy”. Obecnie eurodeputowani muszą zdać sobie sprawę, że obecne władze Polski nie doszły do rządów przez przypadek. W związku z tym:

Komisja będzie musiała zrezygnować z ataków na Polskę.

Eurodeputowany uważa, że sytuacje takie jak list wiceprzewodniczącej KE Věry Jourovej, do polskiego premiera i prezydenta ws. zmian w sądownictwie nie powinny się powtarzać. Krytykuje także prace nad Nowym Ładem nowej Komisji Europejskiej. Stwierdza, że przedstawiony przez Komisję dokument, mimo, że obszerny, to jest jednocześnie ogólnikowy, tak, że nie wiadomo, jak zakładane cele osiągnąć i z czego je finansować.

Mam nadzieję, że na biurokratów brukselskich przyjdzie pewne otrzeźwienie.

Dr Kuźmiuk ma nadzieję, że zaciekle walczący o środowisko politycy Unii Europejskiej otrzeźwieją z „ekologicznej religii”. Podkreśla, że cały świat powinien zainteresować się zmniejszeniem emisji dwutlenku węgla, a nie jedynie Europa, która jest odpowiedzialna li tylko za 10 proc. emisji CO2:

Jeśli te działania będą robione w wymiarze globalnym, to rzeczywiście ma to sens i jest w porządku.

Poza Stanami Zjednoczonymi, które wystąpiły z porozumień paktu paryskiego, by realizować własną drogę ograniczenia emisji, najbardziej za emisję dwutlenku węgla odpowiadają Chiny, Indie i Rosja. Pekin zaś zapowiedział, że dopiero po 2030 r. podejmie działania na rzecz ograniczenia emisji.

Nie wyłączyliśmy się z ograniczenia emisji CO2, tylko chcemy dojść do niego we własnym tempie.

Europoseł podkreśla, iż węgiel w polskim miksie energetycznym wynosi 80%, podczas gdy w niemieckim 35. Polska nie może więc iść niemiecką drogą, gdyż w ten sposób „zamordujemy własną gospodarkę”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

 

K.T./A.P.