Minister Jan Szyszko: Ekolodzy będą musieli zapłacić za szkody w Puszczy Białowieskiej, jakie spowoduje ich działalności

W 2014 roku rząd PO-PSL bezprawnie wpisał Puszczę Białowieską na listę światowego dziedzictwa przyrodniczego. Sprawa trafi do prokuratury – poinformował w Sejmie minister środowiska Jan Szyszko.

Jutro do Białowieży przyjadą ambasadorzy z 12 krajów, aby na miejscu ocenić sytuację w Puszczy Białowieskiej, której dotyczy trwający od kilkunastu miesięcy spór miedzy rządem a częścią opozycji wspieranej przez organizacje ekologiczne. Minister środowiska osobiście przedstawi zebranym ambasadorom swój plan ratowania puszczy. Jutrzejsza wizyta dyplomatów jest jednym z elementów przygotowywania gruntu pod zmianę kwalifikacji w księdze dziedzictwa UNESCO, a która ma dotyczyć Puszczy Białowieskiej. Lasy białowieskie są obecnie traktowane jako dziedzictwo przyrodnicze, co nie pozwala na aktywną ochronę przyrody.

Ministerstwo podkreśla, że decyzja o wpisaniu Puszczy Białowieskiej na listę dziedzictwa była nielegalna, ponieważ nie odbyły się konsultacje społeczne oraz nie dopełniono innych formalności. Dlatego teraz rząd będzie starał się o zmianę kwalifikacji z dziedzictwa przyrodniczego na dziedzictwo przyrodniczo-kulturowe.

Profesor Jan Szyszko podkreśla, że lasy białowieskie od wieków były wykorzystywane i „uprawiane” przez człowieka. – Puszcza Białowieska to jeden z najlepiej udokumentowanych przypadków gospodarowania lasami. To jest las, który był użytkowany przez ludzi od stuleci. Najpierw mamy dokumentację na podstawie map tzw. wchodu dla okolicznych mieszkańców. Następnie mamy zdjęcia pokazujące, jak puszczę wykorzystywał człowiek w okresie międzywojennym, kiedy dochodziło do rabunkowej gospodarki leśnej na tych terenach.

Cała polska część Puszczy Białowieskiej wchodzi w skład regionów chronionych przez unijny pogram Natura 2000, w ramach dyrektyw ptasiej i siedliskowej, ze względu na unikalne warunki przyrodnicze, które obecnie są niszczone przez gradację kornika czy podnoszenie się wód gruntowych i bagiennienie niektórych rejonów Puszczy. Zdaniem ministerstwa środowiska decyzja poprzednich rządów o radykalnym zmniejszeniu liczby etatów na terenie nadleśnictw Białowieża, Hajnówka i Browsk oraz ograniczeniu prac leśnych doprowadziła do sytuacji, kiedy chronione środowiska i gatunki zaczynają znikać z terenów puszczy.

– W 2011 roku rozpoczęto proces wpisywania Puszczy Białowieskiej na listę światowego dziedzictwa UNESCO jako dziedzictwo przyrodnicze nietknięte ręką człowieka, co oznacza, że [na jej terenach] nie można prowadzić żadnych prac leśnych. Obecnie z jednej strony Komisja Europejska grozi Polsce karami za zanikanie obszarów chronionych w ramach dyrektyw ptasiej i siedliskowej, co jest spowodowane zaprzestaniem prac leśnych, a z drugiej UNSECO mówi, że nie wolno w ogóle prowadzić żadnych prac ochrony aktywnej – podkreślał w rozmowie z Radiem Wnet minister środowiska.

Profesor Szyszko wskazywał, że Lasy Państwowe, ogromnym nakładem środków, przeprowadziły pełną inwentaryzację Puszczy Białowieskiej. W ramach badań utworzono rejony badawcze o wymiarach 200 na 200 metrów na terenie całej puszczy, na których badano występowanie 1200 wybranych gatunków fauny i flory. Na podstawie pełnej inwentaryzacji mają być prowadzone dalsze badania – jak gospodarka leśna wpływa na stan środowiska i stanowisk chronionych w programie Natura 2000.

– Postanowiliśmy, że na 2/3 powierzchni trzech nadleśnictw składających się na gospodarską część Puszczy Białowieskiej będą przeprowadzane prace leśne mające na celu ratowanie siedlisk wyznaczonych w ramach programu Natura 2000, a reszta, czyli 1/3 terenów, zostanie pozostawiona sama sobie, tak jak tego chce część opozycji i środowiska ekologiczne. Sytuacja będzie monitorowana i będzie pokazywane, jakie wyniki przyniesie zaniechanie działań człowieka. Od teraz te osoby, które żądają wstrzymania prac leśnych, będą odpowiedzialne za zniszczenia powstałe wskutek wstrzymania prac ochronnych – podkreślił minister Jan Szyszko.

Jak podkreślił minister środowiska jego celem jest „rozwiązanie skargi Komisji Europejskiej w sprawie działań leśników w Puszczy Białowieskiej, którzy prowadzą pracę leśne w celu uratowania obszarów objętych unijnymi dyrektywami ptasią i siedliskową, przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości”. – Dążę do tego, by stanąć przed sądem z Komisją Europejską, aby bronić koncepcji ochrony przyrody w ramach programu Natura 2000. […] W tej chwili leżą 4 miliony metrów sześciennych drewna, giną gatunki, a miejscowa ludność nie ma czym napalić w kominku.

Wątpliwości budzi brak planu alternatywnego ze strony ministerstwa w wypadku gdyby rząd przegrał proces z Komisją Europejską przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, co skutkowałoby dotkliwymi karami dla Polski. Niepewne jest również powodzenie zmiany kwalifikacji w księdze dziedzictwa UNESCO, do czego próby były już bezskutecznie wykonywane w zeszłym roku.

Odważne decyzje ministra Szyszki mogą cieszyć leśników, ale jeśli Ministerstwo Środowiska będzie równie skuteczne w sporze z Brukselą, jak w przypadku reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 sprzed kilku miesięcy, to sprawa Puszczy Białowieskiej może stać się bardzo kosztownym problemem dla rządu.

ŁAJ

 

Minister Jan Szyszko: wycofanie się USA z porozumienia paryskiego niczego nie zmieniło, ono nadal obowiązuje [VIDEO]

Polacy więcej drzew sadzą niż wycinają, a w Polsce nadal mamy pełną, stuprocentową gamę zwierząt, które w 45-60 procentach wyginęły w krajach tak gościnnej UE – powiedział profesor Jan Szyszko.

– Donald Trump nie wypowiedział konwencji klimatycznej, a porozumienie paryskie to jedynie załącznik do niej  – powiedział minister ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa profesor Jan Szyszko w „Poranku Wnet” w rozmowie z redaktorem Witoldem Gadowskim. Zwrócił uwagę, że porozumienie paryskie jest jedynie częścią konwencji klimatycznej. W dodatku konwencja wiedeńska warunkuje wypowiedzenie porozumienia czteroletnim okresem przejściowym, obowiązują odpowiednie procedury, co będzie trwało jeszcze około czterech lat.

-Nie ma co załamywać rąk. Porozumienie paryskie wchodzi w życie, ono przywraca ducha konwencji klimatycznej – powiedział minister ochrony środowiska. Jego zdaniem Polska odegrała dużą rolę w działaniach na rzecz doprowadzenia do zawarcia porozumienia, które jasno mówi, że należy doprowadzić do zahamowania tempa wzrostu koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze jak najszybciej, jak najefektywniej i jak najtaniej.

Przypomniał, że ma ono na celu nie tylko zapobieżenie zmianom klimatycznym, w czym ma pomóc wychwytywanie dwutlenku węgla z atmosfery, ale również ochronę bioróżnorodności. Ma także sprawić, aby gatunki zwierząt powracały na swoje dawne miejsca, zwłaszcza w Europie Zachodniej, gdzie środowisko zostało zniszczone.

– Jestem zdziwiony tym, co się dzieje w związku z decyzją Trumpa, bowiem niczego to nie zmienia – powiedział Szyszko. Przypomniał, że porozumienie paryskie podpisało i ratyfikowało do dziś aż 147 państw na 195, które podpisały konwencję klimatyczną. Wytwarzają one 83 procent globalnej emisji CO2. USA to jedynie 18 procent globalnej emisji, a z zapisów porozumienia wynika, że będzie ono obowiązywało, gdy podpiszą je państwa mające ogółem nie mniej niż 55 procent globalnej emisji. Jego zdaniem Trump jest przewidywalnym politykiem i realizuje swoje obietnice wyborcze.

– W Polsce więcej drzew się sadzi niż wycina, nasza lesistość rośnie – powiedział minister ochrony środowiska, odpowiadając na zarzuty maistreamowych mediów, jakoby był „mordercą drzew”. Przypomniał, że od 1945 roku mamy stały przyrost dobrostanu drzew, kiedy to było „900 milionów metrów sześciennych drewna na pile, w tej chwili mamy 2,5 miliarda metrów sześciennych drewna na pile”.

Podkreślił, że jest to naturalna kolej rzeczy: jeśli ktoś sadzi drzewa, to robi to w jakimś konkretnym celu, a więc po to,  aby było ono ozdobą albo po to, aby zrobić z tego drewna ławkę czy po prostu napalić w kominku.

– W Polsce nadal mamy pełną, stuprocentową gamę rodzimych gatunków zwierząt, które w 45-60 procentach wyginęły w krajach tak gościnnej UE – powiedział profesor Szyszko. Zwrócił uwagę, że gatunki migrujące, jak chociażby bociany, które kiedyś były pospolite w wielu krajach Unii Europejskiej, dziś tylko przelatują nad nimi, a do Polski przylatują nadal.

O konwencji klimatycznej, a także dlaczego polscy myśliwi obrazili się na byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, o aferze w handlu emisjami dwutlenku węgla, w którą jest zamieszany biznesmen z Torunia Jarosław K., skazany w Paryżu, i o innych kwestiach rozmawia minister ochrony środowiska profesor Jan Szyszko w audycji Witolda Gadowskiego.

MoRo

 

Obejrzyj również wywiad na YouTube Radia Wnet:

Jan Szyszko: Po oświadczeniu Donalda Trumpa pozostałe państwa muszą zdecydować o przyszłości porozumień klimatycznych

Porozumienie paryskie może nie przetrwać, jeśli Stany Zjednoczone pozostaną przy postanowieniu wycofania się z niego. Decyzja USA nie będzie jednak miała natychmiastowych konsekwencji dla klimatu.

W czwartek 1 czerwca Prezydent USA Donald Trump ogłosił, że USA wycofa się z paryskiego porozumienia klimatycznego z 2015 roku, co jest spełnieniem jego obietnicy, że będzie przedkładał interesy amerykańskich pracowników i konsumentów nad inne. – Poczynając od dzisiaj USA zaprzestaną implementacji porozumień paryskich – powiedział.

[related id=22508]

Prezydent USA stwierdził też, że amerykańscy pracownicy, których kocha, płacą cenę za postanowienia traktatu. Tą ceną jest między innymi utrata miejsc pracy i ograniczenia produkcji w niektórych sektorach gospodarki. Redukcji emisji gazów cieplarnianych, wynikająca z paryskich ustaleń, byłaby jego zdaniem zbyt kosztowna dla USA.

O konsekwencjach decyzji prezydenta USA  rozmawialiśmy w „Poranku Wnet” z prof. Janem Szyszką, ministrem środowiska. – W tej chwili rozpoczęła się procedura wychodzenia [USA z porozumień klimatycznych podjętych w Paryżu w 2015 roku – ŁAJ] i trzeba tę sytuację dokładanie przeanalizować. Amerykanie to ludzie, którzy zawsze twardo chodzili po ziemi, w związku z tym analizują, czy wyjście z porozumienia paryskiego, które jest częścią globalnego paktu klimatycznego, będzie dla nich korzystne. Jednak proces wychodzenia z ustaleń, o ile naprawdę nastąpi, będzie trwał parę lat – powiedział minister.

Prof. Szyszko uważa, że decyzja Donalda Trumpa nie będzie miała natychmiastowych konsekwencji dla klimatu i z punktu widzenia prezydenta USA jest logiczna. – Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Amerykanie bardzo mocno patrzą na rozwój gospodarczy. Trzeba również pamiętać, że pan prezydent Trump miał swój program wyborczy, dzięki któremu wygrał, i teraz musi zrealizować swoje zobowiązania. Musimy na tę decyzję spojrzeć spokojnie. Ameryka jest odpowiedzialnym państwem z punktu widzenia rozwoju gospodarczego.

Minister jest zdania, że porozumienie z Paryża zawiera dobre mechanizmy walki z problemami degradacji środowiska. – Polityka klimatyczna wytyczona w porozumieniu paryskim, stwarza możliwości rozwiązania wielkich problemów świata, takich jak brak dobrej wody, na co cierpi jedna trzecia ludności, czy brak żywności oraz głód, który jest spowodowany degradacją gleb i procesem pustynnienia. Porozumienie paryskie miało szanse rozwiązać te kwestie.

Porozumienie ma wejść w życie dopiero po 2020 roku. Są więc jeszcze trzy lata na dyskusję. Tyle samo czasu mają Stany Zjednoczone, aby ewentualnie wyjść z porozumienia. Minister nie przesądził jednak, czy na pewno porozumienie przetrwa w sytuacji, gdy USA przestaną go przestrzegać. Zależeć to będzie od decyzji pozostałych państw, od tego, czy dalej będą chciały przestrzegać paktu.

ŁAJ/PAP

Prezydent podpisał nowelizację ustawy dotyczącej wycinki drzew. Minister ma pół roku na wydanie odnośnych rozporządzeń

Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelę ustawy o ochronie przyrody, która zaostrza obowiązujące od początku roku liberalne prawo dotyczące wycinki drzew na prywatnych gruntach.

Zgodnie z nowelizacją nie trzeba będzie zgłaszać wycinki do gminy, jeśli obwód pnia na wysokości 5 cm nie będzie przekraczał: 80 cm – w przypadku topoli, wierzb, klonu jesionolistnego oraz klonu srebrzystego; 65 cm – w przypadku kasztanowca zwyczajnego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego; 50 cm – w przypadku pozostałych gatunków drzew.

Jeżeli drzewa będą miały większy obwód, planowaną wycinkę trzeba będzie zgłosić w gminie. Kiedy dokona się takiego zgłoszenia, urzędnik będzie musiał w ciągu 21 dni przeprowadzić oględziny drzewa, które miałoby zostać usunięte. Następnie samorząd będzie miał 14 dni na wydanie ewentualnego zakazu. Jeśli samorząd nie zgłosi zastrzeżeń (tzw. milcząca zgoda), wówczas będzie można dokonać wycinki.

Zgodnie z prawem urząd będzie mógł nie zgodzić się na wycinkę m.in. na nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków, na terenie przeznaczonym w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego na zieleń lub chronionym innymi zapisami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, bądź jeśli drzewo będzie nosiło znamiona drzewa pomnikowego.

Nowe przepisy nakładają na ministra środowiska obowiązek wydania w ciągu pół roku od wejścia w życie przepisów obowiązek wydania rozporządzenia, w którym zostaną określone kryteria uznawania tworów przyrody żywej i nieożywionej za pomniki przyrody.

Nowelizacja zakłada ponadto, że jeśli przed upływem pięciu lat od dokonania oględzin przez urzędnika gminnego właściciel wystąpi o pozwolenie na budowę związaną z prowadzeniem działalności gospodarczej i będzie ona realizowana na części nieruchomości, gdzie rosły usunięte drzewa, będzie musiał uiścić opłatę za wycinkę tych drzew.

Zgodnie z ustawą, minister środowiska będzie miał miesiąc od czasu wejścia noweli w życie na przygotowanie rozporządzenia dotyczącego opłat za wycięcie drzew. Do czasu ich ustalenia będą obowiązywać te maksymalne, czyli 500 zł za centymetr drzewa.

Nowelizacja przywraca też konieczność uzgodnienia z regionalnym dyrektorem ochrony środowiska zezwolenia na usunięcie drzew w pasie przydrożnym. Wyjątek będą stanowić niektóre gatunki topoli.

Ustawa wejdzie w życie po 14 dniach od dnia ogłoszenia. Wyjątek dotyczy zapisów, które dotyczą możliwości wydania zakazu wycinki, jeśli drzewo będzie miało znamiona pomnika przyrody. Ten przepis wejdzie w życie w momencie wydania stosownego rozporządzenia.

Od początku roku obowiązują przepisy, zgodnie z którymi właściciel nieruchomości może bez zezwolenia wyciąć drzewo na swojej działce, bez względu na jego obwód, jeśli nie jest to związane z działalnością gospodarczą. Przepisy te wzbudziły społeczne protesty.

PAP/WJB

Paweł Mucha: Min. Szyszko został prezydentem szczytu klimatycznego COP24, którego Polska będzie gospodarzem w 2018 r.

Minister środowiska Jan Szyszko został wybrany na prezydenta COP24 – poinformował w czwartek Polską Agencję Prasową rzecznik Ministerstwa Środowiska Paweł Mucha. To już trzecia prezydentura Polski.

Paweł Mucha poinformował we czwartek, że minister środowiska Jan Szyszko będzie zarządzał prezydencją i organizacją szczytu klimatycznego, która się odbędzie w 2018 roku w Polsce. Rzecznik ministerstwa zaznaczył, że decyzję w tej sprawie podjęła konwencja klimatyczna ONZ.

[related id=”15262″]

Na szczycie będą „podejmowane ważne z punktu widzenia polskiej gospodarki decyzje” – powiedział. Dodał, że od 2020 roku wchodzi w życie Porozumienie Paryski, które, „dzięki zabiegom ministra środowiska prof. Jana Szyszko podczas konferencji paryskiej”, obejmują m.in. kwestie lasów pochłanianiających dwutlenek węgla i w związku z tym pełniących niezwykle istotną – z punktu widzenia problemu nadmiernej koncentracji tego związku chemicznego w atmosferze – rolę w środowisku.

Rzecznik wyjaśnił, że postanowienia szczytu klimatycznego w Polsce będą uszczegóławiały ustalenia porozumienia klimatycznego z Paryża z grudnia 2015 roku.

– Polska jest liderem, jeśli chodzi o zajmowaną przez lasy powierzchnię kraju. Blisko jedna trzecia terenu Polski to lasy. Mamy więc ogromny potencjał. Możemy zatem uzyskać postulowaną przez Porozumienie Paryskie neutralność klimatyczną, czyli wyrównanie poziomu emisji z ilością dwutlenku węgla pochłoniętą przez lasy – podkreślił Mucha.

W komunikacie na stronie internetowej Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych ws. zmian klimatu podano, że Polska po raz trzeci będzie przewodniczyć konferencji, a minister Szyszko po raz drugi obejmie funkcję prezydenta COP.

W ramach przyszłorocznego szczytu odbędą się: 24. Konferencja Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (COP24), 14. Spotkanie Stron Protokołu z Kioto (CMP 14) i konferencja sygnatariuszy Porozumienia Paryskiego (CMA 1). W szczycie weźmie udział kilkanaście tysięcy osób z ponad 190 krajów – politycy, a także reprezentanci organizacji pozarządowych, środowisk naukowych i biznesu.

PAP/JN

Wiceminister środowiska Mariusz Gajda: Chińczycy i tak dotrą do Europy. W naszym interesie jest to wykorzystać

„Możemy zarobić na oczyszczaniu chińskiej wody” – powiedział gość Poranka Wnet Mariusz Gajda po powrocie z Pekinu, gdzie brał udział w Forum Pasa i Szlaku w delegacji rządowej z premier Beatą Szydło.

Skutkiem jego wizyty było m.in. podpisanie w imieniu rządu RP dokumentu o współpracy nad zasobami wodnymi z Ministerstwem zasobów wodnych Chin: „Ta współpraca nie jest związana z porozumieniem finansowym. Bardziej chodzi o wymianę doświadczeń, rozwiązywanie problemów.”

Zwrócił uwagę na to, że w Chinach zasoby wodne są bardzo zanieczyszczone ściekami przemysłowymi oraz ściekami komunalnymi. Poinformował, że podczas rozmów „Chiny zadeklarowały teraz, że chcą zająć się tym problemem”.

Jak powiedział wiceminister środowiska, jest w tym duży potencjał biznesowy dla Polski: „Możemy zarobić na oczyszczaniu chińskiej wody”. Podkreślił, że Polska ma bardzo dobrze rozwiniętą technologię związaną z oczyszczalniami ścieków, ogólnie z  gospodarką wodno-ściekową.”Co ważne, te systemy są trudne do podrobienia przez inne państwa”.

Mariusz Gajda mówił również o Forum Pasa i Szlaku. Podkreślił, że Chińczycy dążą do tego, aby stać się gospodarczym liderem azjatyckim.

– Oni i tak  dotrą do Europy – i to w naszym interesie jest, aby to wykorzystać. Jeżeli Polska nie będzie chciała w handlu, to skorzystają na tym Węgrzy czy Słowacy.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji Witolda Gadowskiego.

JN

Bogatko: Niemcy uzyskują energię przede wszystkim z węgla. Odnawialne źródła energii były sprawą czysto lobbystyczną

Wbrew temu, co się mówi, że w Polsce są przestarzałe elektrownie zanieczyszczające środowisko, to właśnie w Niemczech największą część energii – aż 40 % – uzyskuje się z węgla brunatnego i kamiennego.

Jednym z gości Poranka Wnet z Pragi był Jan Bogatko. Nasz korespondent przedstawił krótko sytuację energetyczną w Niemczech.

– Niemcy mają energię przede wszystkim z węgla, wbrew temu, co się mówi, że w Polsce są straszne elektrownie i zanieczyszczanie środowiska, to jednak największa część energii elektrycznej w Niemczech, bo 40 procent, wytwarzana jest z węgla brunatnego i kamiennego. Prawdopodobnie to dlatego Niemcy obok Polski głosowali przeciwko decyzjom gremiów Unii Europejskiej, nakładających ostre wymogi dotyczące emisji zanieczyszczeń przez elektrownie na bazie węgla w Europie, które są tak bardzo szkodliwe – stwierdził korespondent Radia Wnet.

Następnie przypomniał sprawę odnawialnych źródeł energii w Niemczech. Jego zdaniem była to kwestia czysto lobbistyczna, ponieważ „firmy należące do członków Partii Zielonych musiały się z czegoś utrzymać”

Jan Bogatko wspomniał o stronie internetowej w Niemczech o nazwie „Obłęd wiatrowy”, która śledzi wszystkie historie dotyczące wiatraków, które nie tylko zaśmieciły krajobraz północnych Niemiec: Zbudowano wiele wiatraków. W godzinach szczytu produkowały one niesamowite ilości energii, której nie można było przesłać, bo nie było czym.

LK

Stany Zjednoczone, dzięki nowej technologii wydobywania ropy naftowej, są znowu graczem numer jeden na rynku

Stany Zjednoczone rozwinęły technologię wydobywania ropy naftowej z niekonwencjonalnych źródeł, przez co na rynku pojawiła się duża ilość tego surowca. W konsekwencji cena ropy naftowej bardzo spadła.

Gościem wyjazdowego Poranka Wnet był Wojciech Potocki, ekspert od rynku ropy naftowej i autor książki „Ropa naftowa a wzrost gospodarczy”. W rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim wyjaśniał, na czym polegają pewne mechanizmy, funkcjonujące na rynku tego surowca.

Wojciech Potocki stwierdził, że obecna stabilizacja cen na niskim poziomie nie będzie trwała wiecznie. Jednak na podstawie danych rynkowych przetwarzanych przez znane i uznane ośrodki analityczne, takie jak Amerykańska Agencja Energetyczna czy Międzynarodowa Agencja Energetyczna, jak również dane OPEC, można wywnioskować, że cena na aktualnym poziomie, tzn. pomiędzy 40 a 55 dolarów za baryłkę – utrzyma się w przewidywalnej przyszłości. Za przewidywalną przyszłość uznaje się okres, na jaki zawierane są kontakty na dostawy ropy naftowej. Z dużym prawdopodobieństwem ten okres wyniesie od 3-5 lat.

Według naszego rozmówcy, czynniki polityczne mają na cenę ropy wpływ drugorzędny bądź nawet trzeciorzędny. Fundamentalny wpływ na cenę mają popyt i podaż.

Spadek cen ropy gość Poranka uzasadnił tym, że po roku 2010 nastąpił intensywny rozwój dostaw ropy naftowej z tzw. źródeł niekonwencjonalnych w Stanach Zjednoczonych na skutek przełomowych technologii wydobywania tego surowca. To spowodowało nagłe i nieprzewidywalne pojawienie się na rynku olbrzymich ilości ropy, które konkurowały i wypierały tzw. konwencjonalną ropę, dostarczaną przez kraje OPEC. W sytuacji, kiedy pojawiła się nadwyżka ropy, musiała też spaść jej cena .

Wojciech Potocki przyznał, że naturalnie niskie ceny ropy zmieniły geopolitykę. – Do gry wróciły Stany Zjednoczone, ponieważ są największym dostawcą ropy naftowej i dysponują technologią, która pozwala wydobywać ją po niskich kosztach.

Według eksperta Polska jest bezpieczna energetycznie w zakresie dostaw ropy naftowej, jak również gazu. Posiada łańcuch możliwości ciągłych dostaw surowców, które nie tylko są uzależnione od możliwości logistycznych czy  technicznych, ale też handlowych.

– Aczkolwiek trzeba znać ryzyko, wiedzieć o zmieniających się sytuacjach i reagować odpowiedni o szybko – zaznacza specjalista.

LK

Premier Beata Szydło: sytuacja pogodowa się stabilizuje, nie ma zagrożenia dla mieszkańców, ale służby są w pogotowiu

Cały czas służby są w pogotowiu, dlatego że wiadomo, iż sytuacja może ulec w każdej chwili zmianie. W tym momencie wszystkie informacje, które do nas spłynęły, pokazują, że sytuacja się stabilizuje…

„Cały czas służby są w pogotowiu, dlatego że wiadomo, iż sytuacja może ulec w każdej chwili zmianie. W tym momencie wszystkie informacje, które do nas spłynęły, pokazują, że sytuacja się stabilizuje” – powiedziała premier. Zapewniła, że sytuacja jest na bieżąco monitorowana, a na miejscu jest wystarczająca ilość sprzętu i ludzi. Polacy mogą czuć się bezpiecznie” – oceniła szefowa rządu.

Szefowa rządu oraz minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak uczestniczyli w wideokonferencji z wojewodami i komendantami wojewódzkimi PSP. Tematem spotkania była sytuacja hydrologiczna oraz zagrożenie powodziowe na południu Polski.

„Wydaje się, że w tej chwili stany zagrożenia na rzekach zaczynają się stabilizować. Oczywiście cały czas sytuacja jest monitorowana. Działają sztaby, działają służby. Wszystko jest pod kontrolą, jest monitorowane” – powiedziała premier na briefingu.

Szef MSWiA Mariusz Błaszczak oświadczył, że prognozy pogody są dobre i wszystko wskazuje na to, że ilość opadów będzie się zmniejszała. „Ale rzeczywiście sytuacja wymaga postawienia w stan gotowości służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo – i tak jest” – zapewnił.

Zwrócił uwagę, że z meldunków wojewodów i komendantów Państwowej Straży Pożarnej wynika, że najtrudniejsza sytuacja jest w województwach opolskim i śląskim. Wojewodowie z tych regionów – poinformował Błaszczak – bezpośrednio po wideokonferencji udają w najbardziej zagrożone miejsca.

„Ale chciałbym podkreślić bardzo mocno, że sytuacja jest pod kontrolą, że służby są zmobilizowane do tego, żeby zapewnić bezpieczeństwo” – powiedział Błaszczak.

Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej, gen. Leszek Suski zapewnił, że strażacy są przygotowani do działań przeciwpowodziowych. „Strażacy Państwowej Straży Pożarnej oraz druhowie ochotniczych straży pożarnych są przygotowani do działań przeciwpowodziowych w ramach Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego (KSRG). Mamy 32 tys. strażaków oraz pracowników cywilnych w Państwowej Straży Pożarnej, 140 tys. druhów w ochotniczej straży pożarnej, włączonych do KSRG w 4 tys. 308 jednostkach OSP” – powiedział w piątek gen. Suski. Dodał, że KSRG wspomaga 250 tys. druhów OSP.

Zwrócił uwagę, że w służbie jest obecnie 5 tys. 200 strażaków. „W ciągu trzech godzin jesteśmy w stanie do naszych jednostek ratowniczo-gaśniczych włączyć pozostałych strażaków. Wtedy byłoby nas 10 tys.” – zaznaczył komendant.[related id=”15295″ side=”left”]

Gen. Suski przypomniał, że straż dysponuje 1700 samochodami, które mogą brać udział w akcjach przeciwpowodziowych oraz 3 tys. 700 samochodami specjalistycznymi. „Mamy 800 łodzi, które mogą również być użyte. W naszych magazynach jest 1 milion worków do piasku, 120 tys. rolek włókniny. Jedna rolka to 100 m kwadratowych” – wyjaśniał.

„Dysponujemy sprzętem, jesteśmy przygotowani. Od wczorajszego dnia dokonywaliśmy przeglądu naszych sił i środków. Gotowi jesteśmy do udzielania pomocy na terenie całego kraju, a w szczególności w woj. południowych” – dodał.

Instytut Meteorologii i Gospodarki Morskiej wydał ostrzeżenia hydrologiczne dla siedmiu województw: śląskiego, małopolskiego, opolskiego, łódzkiego, świętokrzyskiego, mazowieckiego i dolnośląskiego. Stan wód w niektórych rzekach tych regionów przekroczy alarmowy.

Trzy ostrzeżenia hydrologiczne to ostrzeżenia najwyższego, trzeciego stopnia (dotyczą woj. śląskiego, łódzkiego i opolskiego), a cztery – drugiego stopnia (dla woj. dolnośląskiego, mazowieckiego, świętokrzyskiego i małopolskiego).

Źródła: PAP

lk

W Brukseli zaostrzono normy emisji dla elektrowni, mimo sprzeciwu m.in. Polski; może nas to kosztować 10 mld zł 

Dla polskiego przemysłu, elektrowni węglowych oraz z tzw. dużych obiektów wysokiej emisji spalania, nowe rozwiązania oznaczają konieczność ograniczenia emisji i kolejne wydatki.

Przedstawiciele państw członkowskich przegłosowali w piątek nowe standardy zaostrzające normy emisji dla przemysłu, w tym elektrowni węglowych. Polska i kilka innych państw były temu przeciwne. Według resortu środowiska może nas to kosztować 10 mld zł.

W Brukseli odbyło się głosowanie w sprawie nowych wymagań środowiskowych dla zakładów energetycznych. Przyjęte konkluzje wprowadzają m.in. bardziej restrykcyjne wymogi dla takich zanieczyszczeń, jak: SO2 (dwutlenek siarki) , NOx (tlenki azotu) i pyłu, niż przewiduje to dyrektywa o emisjach przemysłowych (dyrektywa IED).[related id=”3140″]

Dostosowanie się do nowych przepisów emisyjnych może kosztować polskie przedsiębiorstwa ok. 10 mld zł. Nie zgadzamy się na takie podejście – powiedział Paweł Sałek, wiceminister środowiska, pełnomocnik rządu ds. polityki klimatycznej.

Niemcy, Polska, Czechy, Bułgaria, Rumunia, Węgry, Słowacja i Finlandia głosowały przeciw konkluzji ws. najlepszych dostępnych technik dla dużych obiektów spalania. Polska zaproponowała system głosowania nicejski, ale Komisja przyjęła jednak system głosowania lizboński, bardziej korzystny dla ludniejszych panstw Unii,  w tym Niemiec, a mniej dla Polski.

Jest rzeczą zaskakującą, że państwa, które nie mają węgla brunatnego, decydują o tym, jak inne państwa członkowskie, posiadające te zasoby, mają je wykorzystywać – powiedział PAP rzecznik ministerstwa środowisk,a Paweł Mucha. – Nasz głos, jak również państw wspomnianych wyżej, został pominięty – dodał.

Źródło: PAP

lk