Minister środowiska Jan Szyszko: Postępowanie przed TSUE to jakieś wielkie nieporozumienie. Chronimy Puszczę Białowieską

Dzień 76. z 80/ Warszawa / Za nami ok. 500 km Wisły / KE, działając dosyć wybiórczo, przekazała TSUE dane, które nieco mijają się z prawdą, bo nakazano nam działalność ochronną, a my taką prowadzimy.

[related id=37827]Dzisiaj w Luksemburgu odbędzie się posiedzenie Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie tymczasowych środków zakazujących Polsce wycinki w Puszczy Białowieskiej. Polskę reprezentują szef Lasów Państwowych Konrad Tomaszewski oraz minister środowiska Jan Szyszko, który tuż przed wylotem udzielił nam wywiadu.

– Mam stanąć przed obliczem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu – powiedział minister środowiska Jana Szyszko. – Chcę powiedzieć TSUE, że zaszło jakieś ogromne nieporozumienie, a mianowicie Trybunał żąda, abyśmy nie niszczyli Puszczy Białowieskiej, a my działamy wręcz odwrotnie. Ratujemy to, co było wyznaczone w roku 2007 w ramach tworzenia sieci Natura 2000.

[related id=37847]Przypomnijmy: Trybunał UE pod koniec lipca nakazał wstrzymanie aktywnych działań gospodarki leśnej na wybranych siedliskach Natura 2000 oraz zakazał usuwania ponadstuletnich martwych świerków z Puszczy Białowieskiej na terenie Nadleśnictwa Białowieża, z wyjątkiem sytuacji zagrażających bezpieczeństwu publicznemu. Decyzja Trybunału to, jak podkreślają niezorientowani w temacie, środek tymczasowy, o który wnioskowała Komisja Europejska. Polska argumentuje, że cięcia są niezbędne, by chronić siedliska i zapewnić bezpieczeństwo publiczne.

Puszcza Białowieska została wyznaczona przez UE jako obiekt, który powinien wejść do sieci europejskiej Natura 2000, z czym zgadza się minister, bowiem to „obiekt unikatowy”.

– Niestety, Komisja Europejska, zupełnie chyba nie rozumiejąc, o co chodzi, zaczęła nam zabraniać podejmowania prac ochronnych zgodnie z naszą wiedzą i w związku z tym na terenie Puszczy Białowieskiej zaczęły od kilku lat ginąć gatunki ważne właśnie z punktu widzenia UE – powiedział min. Szyszko, który zapowiada, że chce to wyjaśnić. Doszło bowiem do paradoksalnej sytuacji, bo TSUE wezwał Polskę do nieniszczenia Puszczy, którą działania podejmowane przez Lasy Państwowe właśnie chronią.

[related id=32404]Zdaniem ministra Szyszki TSUE w dniu dzisiejszym jedynie wysłucha stron postępowania, a decyzję podejmie po przeanalizowaniu wszystkich dostarczonych dokumentów i ekspertyz.

– Sądzimy, że KE, działając dosyć wybiórczo, przekazała do TSUE dane, które co nieco mijają się z prawdą, bo nakazano nam działalność ochronną, a my taką działalność prowadzimy  – podkreślił minister ochrony środowiska. Pytany, co będzie, gdyby TSUE wydał wyrok nie po naszej myśli, stwierdził, że wierzy w rozsądek sędziów zasiadających w Trybunale Sprawiedliwości.

– Polska działa zgodnie z prawem i w dodatku jest liderem w UE w zakresie ochrony zasobów przyrodniczych – powiedział minister. Przypomniał, że świat wiele zawdzięcza polskiej nauce zajmującej się ochroną przyrody i gospodarką leśną. – To Polska powinna świecić przykładem i mówić, w jaki sposób chronić siedliska i gatunki, a nie przedstawiciele państw, które dawno zniszczyły to, co miały.

Przypomniał, że Polska zachowała 100 procent swojej fauny i flory, a zdecydowana większość państw UE zaledwie 40 procent rodzimych gatunków roślin i zwierząt. W dodatku przedstawiciele tychże usiłują pouczać Polaków w tej kwestii, co jest kuriozum, bowiem sytuacja wygląda tak, że właśnie oni mogliby się wiele od Polaków nauczyć.

– To nie oni mają nas pouczać, ale my świecić przykładem. Chcemy to w sposób bardzo merytoryczny wyjaśnić – ocenił polski minister środowiska. Jego zdaniem doskonałym narzędziem do ratowania europejskiej przyrody jest system Natura 2000, tylko do tego potrzebne jest „zrozumienie, wiedza i dobra wola”.

Podkreślił znaczenie dziedzictwa kulturowo-przyrodniczego Puszczy Białowieskiej, która wiele zawdzięcza miejscowej ludności, a aktualnie jeden z odłamów ruchu ekologicznego chciałby ją wypędzić z puszczy.

– Część grup, nazwijmy je ekocentrystami, stwierdziła, że ta puszcza nie była tknięta ręką człowieka i w związku z tym trzeba ją chronić przed człowiekiem, wyrzucić go i najwyższy czas po temu, aby poddać ją naturalnym procesom – wyjaśnił Szyszko. Przyznał, że przez jakiś czas właśnie taka polityka była prowadzona. – To się skończyło tym, że wybuchła gradacja kornika drukarza. Zaczęły ginąć siedliska, a wraz z siedliskami zaczęły ginąć gatunki, które w tego typu siedliskach występują.

[related id=37678]- Na razie nie wiem, jakie zarzuty sformułuje Komisja Europejska – powiedział min. Szyszko. Na razie wiadomo, że przedstawiciel KE będzie występował około 20 minut, a następnie strona polska będzie udzielała odpowiedzi.

W wywiadzie również na temat Wisły – królowej polskich rzek – „która tętni bioróżnorodnością”, oraz o huraganie Irma, który zaatakował Florydę.

MoRo

Tutaj możesz wysłuchać całego Poranka WNET

Wywiad z ministrem ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa Janem Szyszko w części pierwszej Poranka WNET

Czytaj również: Minister środowiska Jan Szyszko stawi się na posiedzeniu Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie Puszczy Białowieskiej

Minister środowiska Jan Szyszko stawi się na posiedzeniu Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie Puszczy Białowieskiej

„Jeśli Bóg pozwoli, to stanę przed europejskim Trybunałem Sprawiedliwości i bardzo się z tego cieszę, muszę powiedzieć” – oświadczył w czwartek w Astanie dziennikarzom minister.

Posiedzenie Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie Puszczy Białowieskiej odbędzie się w poniedziałek. Wcześniej polski rząd wnioskował do TSUE o zmianę terminu posiedzenia. W tej chwili min. Szyszko przebywa w Kazachstanie, gdzie od środy towarzyszy prezydentowi Andrzejowi Dudzie podczas oficjalnej wizyty.

W poniedziałek szef resortu środowiska planował wziąć udział w odbywającej się w Chinach 13. Sesji Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zwalczania pustynnienia. Było to jednym z powodów, dla których polski rząd zwrócił się do TSUE o zmianę terminu posiedzenia. We wniosku rząd proponował, by z uwagi na pilność sprawy posiedzenie odbyło się wcześniej. Trybunał nie uwzględnił wniosku Polski.

„Polska reprezentuje tylko i wyłącznie prawo i przestrzega dwóch dyrektyw: dyrektywy ptasiej i dyrektywy habitatowej, i postępujemy idealnie zgodnie z prawem. Wydaje mi się, że te nieporozumienia zostaną wyjaśnione w poniedziałek” – uspokajał minister.

Trybunał podjął pod koniec lipca decyzję o natychmiastowym nakazie wstrzymania wycinki Puszczy Białowieskiej na obszarach chronionych. To środek tymczasowy, o który wnioskowała KE.

Ministerstwo Środowiska w odpowiedzi do Trybunału Sprawiedliwości UE napisało na początku sierpnia, że wstrzymanie wycinki w Puszczy Białowieskiej, czego chce Komisja Europejska, spowoduje szkody w środowisku o szacowanej wartości 3,2 mld złotych. Według resortu środowiska jego działania są zgodne z przepisami dyrektyw ptasiej i siedliskowej, a nawet niezbędne dla ochrony przyrody.

Przeciwnego zdania jest KE, która rozpoczęła procedurę o naruszenie prawa unijnego w Polsce, twierdząc, że te regulacje nie są przestrzegane. Obie dyrektywy są podstawą europejskiego programu Natura 2000.

Podczas wizyty w Astanie minister Szyszko podpisał Kartę Partnerstwa „Zielony Most”. Ten pomysł Kazachstanu ma na celu współpracę pomiędzy krajami Azji Środkowej, Europy i Pacyfiku na rzecz „zielonej gospodarki”. Karta Partnerstwa, która dotychczas została podpisana przez 15 państw, przewiduje dalsze prace na rzecz rozwoju mechanizmów współpracy, w tym powołanie Międzynarodowego Stowarzyszenia i Instytutu Zielonego Mostu.

PAP/LK

Czy fermy norek to naprawdę cierpienie dla zwierząt i zanieczyszczenie dla środowiska, czy to tylko propaganda ekologów?

Dzień 63. z 80/ Szczecin / Poranek WNET – Często informacje, które rozpowszechniają organizacje ekologiczne, są informacjami nieprawdziwymi albo bardzo, bardzo naciągniętymi – mówi dr Lidia Błaszczyk.

W Poranku ze Szczecina telefonicznie połączyliśmy się z zoologiem dr Lidią Błaszczyk, pracującą w Zakładzie Anatomii Zwierząt na Wydziale Biotechnologii i Hodowli Zwierząt Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologii w Szczecinie. Aleksander Wierzejski zapytał o fermy norek oraz o próby ograniczenia tych hodowli za pomocą ustaw.

O fermach norek mówi się, że to cierpienie dla zwierząt i duże zanieczyszczenia dla środowiska. Takie informacje wzbudzają wiele emocji, jednak często są one po prostu nieprawdziwe.

Lidia Błaszczyk podkreśliła, że fermy zwierząt hodowlanych w Polsce spełniają zgodne z prawem standardy, że „działają doskonale” – są nowoczesne i dobrze zorganizowane. Gdyby zwierzęta cierpiały, tak jak o tym mówią organizacje ekologiczne, produkt końcowy, jakim jest futro, byłby bardzo słabej jakości.

– W zależności od jakości futra uzyskujemy cenę za nie. Kupcy żądają tylko i wyłącznie futer dobrej jakości – podkreślił nasz gość. Gdy dobrostan na fermie jest zakłócony, futra nie sprzedają się.

W województwie zachodniopomorskim działają fermy, które są jednymi z największych i najlepiej zorganizowanych ferm tego typu w Europie. W większości są to firmy całkowicie polskie, a produkt – futro – jest eksportowany w prawie 100 procentach. Zapewniają tysiące miejsc zatrudnienia w rejonach popegeerowskich, gdzie pracy brakuje. Zyski dla państwa uzyskiwane ze sprzedaży futer wynoszą 4% ogólnej produkcji rolnej. Są to ogromne kwoty.

Fermy norek „to miejsce, w którym utylizuje się odpady z hodowli innych zwierząt, z produkcji drobiu, ryb. Norki karmione są odpadami, które inaczej zatrułyby środowisko”.

[related id=35752]Utylizacja tych odpadów na fermach norek jest więc możliwa, inaczej kosztami byłyby obciążone fermy drobiu i firmy przetwórstwa rybnego, a tak naprawdę – ponieważ przełożyłoby się to na ceny tych produktów – konsumenci. – O tym, ile kosztuje utylizacja takich środków, organizacje ekologiczne nie mówią.

Aleksander Wierzejski zapytał, kto jest największym konkurentem Polski na rynku futer. Duńczycy są największym producentem norek na świecie. Drugie miejsce zajmują Chiny, na trzecim jest Polska.

– Organizacje ekologiczne mówią często, że to kraje Trzeciego Świata hodują zwierzęta futerkowe. To jest nieprawda – powiedziała Lidia Błaszczyk, podkreślając, że nie możemy Danii nazwać krajem Trzeciego Świata.

Na koniec rozmowy nasza rozmówczyni stwierdziła, że konkurenci Polski bardzo ucieszyliby się z zamknięcia polskich hodowli. Oznaczałoby to dla nich większy zysk.

Całej audycji można posłuchać tutaj. Wywiad z dr Lidią Błaszczyk w części drugiej.

MW

Waldemar Bonkowski: Środowiska sędziowskie mają postkomunę w psychice, w głowie. Nie można z nimi rozmawiać

Dzień 57. z 80 / Lipusz / Poranek WNET – O tragedii w gminie Lipusz i projekcie pomocy, o ekoterrorystach w Puszczy Białowieskiej oraz o najważniejszych ustawach, które powinny powstać po wakacjach.

W Nadleśnictwie Lipusz gościł senator Prawa i Sprawiedliwości Waldemar Bonkowski.

W gminie Lipusz, gdzie lasy zajmowały 70% powierzchni, najbardziej ucierpieli prywatni właściciele lasów, którzy stracili źródło dochodów. Ucierpieli podwójnie, ponieważ nawałnica zniszczyła im las, a koszty pozyskania drewna będą większe niż przychód z jego sprzedaży. Rząd w celu przeciwdziałania spadkowi cen drewna zamierza wprowadzić zakaz wyrębu drzew z lasów, aby umożliwić sprzedaż drewna uprzątniętego po kataklizmie.

Prywatyzacja lasów państwowych została zablokowana, dzięki czemu przy takiej tragedii poszczególne jednostki lasów mogą sobie nawzajem pomagać. Gdyby lasy były prywatne, najprawdopodobniej nikogo nie byłoby stać na usunięcie skutków katastrofy.

Drugim tematem była Puszcza Białowieska i ludzie tam protestujący.

– To są ekoterroryści. Z tego, co wiem, ci ludzie są po prostu opłacani, biorą po kilkaset złotych za to, że się dadzą uwiązać czy powiesić na drzewie.

Gdy nie ma w pobliżu mediów, tam jest cisza i spokój, jednak gdy tylko pojawiają się dziennikarze, statyści robią tam wrzawę i szum. Podobnie było kilka lat temu w dolinie Rospudy. Ludzie przykuwali się do drzew, a gdy się wszystko skończyło, zostawili pełno śmieci i pojechali do domu. To są właśnie ekoterroryści.

Na koniec rozmowy z Waldemarem Bonkowskim Aleksander Wierzejski zapytał, czy po wakacjach możemy spodziewać się nowych ustaw dotyczących sądownictwa. W odpowiedzi usłyszał, że ustawy prezydenta raczej nie powstaną w terminie. Gdyby pan prezydent nanosił tylko poprawki na istniejące ustawy, byłoby to możliwe.

Senator wyraził swoje zdumienie zapowiedzią prezydenta konsultacji ze środowiskiem sędziowskim. Jego zdaniem z tym środowiskiem w ogóle nie powinno się dyskutować, bo „oni mają tę postkomunę w psychice, w głowie”. [related id=35319]

– Nie odnoszę tego do wszystkich sędziów, ale jak można dyskutować z przestępcą?

Ustawy raczej nie będzie do końca roku. Senator, który jest zwolennikiem „ostrych cięć” i „konkretnego działania”, obawia się, że nowa ustawa „nie będzie tak głęboka, jak była w pierwotnej wersji”.

– Nie wyobrażam sobie, żebyśmy robili kolejny „okrągły stół”. Z tymi ludźmi nie robi się „okrągłego stołu”.

Kolejna ważna sprawa to ustawa o dekoncentracji mediów. W innych krajach Europy ustawowo jest postanowione, że np. 80% mediów musi być narodowych, własnych. W Polsce mamy odwrotną proporcję. Polskich mediów nie ma, są media polskojęzyczne, które zamiast pokazywać rzeczywistość, kreują ją. Zdaniem senatora wystarczyłoby prześledzić ustawy krajów sąsiedzkich i wprowadzić wierną kopię np. ustawy niemieckiej, żeby powstrzymać „ataki totalnej patologii obywatelskiej”.

Całej audycji możesz posłuchać tutaj. Wywiad z senatorem Waldemarem Bonkowskim jest w części drugiej.

MW

Relacja Radia WNET z Lipusza – terenów najbardziej zniszczonych nawałnicą. „Przeszedł tędy dziesięciokilometrowy walec”

Dzień 57. z 80 / Lipusz / Poranek WNET / Nie było dotąd takiej nawałnicy. Przeczuły ją tylko zwierzęta leśne. „Na razie wszystko mamy, tu sobie pomagamy”. Na Kaszubach nikt nie jest sam.

Pięćdziesiątego siódmego dnia podróży po Polsce Radio WNET nadawało z Lipusza. To tutejsze tereny najbardziej ucierpiały w czasie nawałnicy z 11 na 12 sierpnia 2017 roku. Goście Poranka WNET, pracownicy nadleśnictwa, miejscowy proboszcz, poseł, wójt, strażak, a także mieszkańcy i turyści opowiadali o przebiegu nawałnicy i o pracy przy usuwaniu jej skutków, a także o szkodach, które spowodowała.

Rozmiary szkód i wrażenia po katastrofie

Rafał Piątek, odwiedzający Kaszuby z rodziną, opowiedział o swoich wrażeniach po katastrofie. Teren jego zdaniem wygląda, jakby przetoczył się po nim dziesięciokilometrowy walec. „To, czego nie złamał, to powyrywał”. Straty są ogromne, również w lasach prywatnych. Prawdopodobnie zebranie i wywiezienie drewna z powalonych drzew kosztować będzie więcej niż ewentualne zyski z jego sprzedaży. Zadziwiające, że większość budynków oparła się żywiołowi.

Rzecznik prasowy Nadleśnictwa Lipusz, Arkadiusz Bronk, na co dzień leśnik inżynier nadzoru, przedstawił rozmiar szkód katastrofy. Szacuje się, że 95% wszystkich szkód w lasach dotyczy Nadleśnictwa Lipusz. Rozmiar strat będzie teraz obliczany na podstawie zdjęć robionych z samolotów. Na razie zniszczenia zostały oszacowane bardzo pobieżnie, ponieważ wejście na teren lasów jest bardzo niebezpieczne.

Obecnie trwają prace mające w pierwszej kolejności na celu oczyszczenie dróg dojazdowych do domostw, a następnie – w związku z zagrożeniem pożarowym – porządkowanie dróg przeciwpożarowych. Większość (90%) uszkodzonych drzewostanów to drzewostany sosnowe. Zagrożenie pożarowe będzie rosło ze względu na sosnowe olejki eteryczne uwalniające się przy wysokich temperaturach.

Fot. Radio Wnet

Nadleśnictwo Lipusz to 22 tysiące hektarów lasów państwowych. Lasów prywatnych jest dziewięć tysięcy hektarów. Tam sytuacja jest inna. Jeśli kilkunasto- czy kilkudziesięciohektarowa działka leśna prywatnego właściciela znalazła się na „na drodze” nawałnicy, to jego szkoda wyniosła 100 procent.

Rozmawialiśmy z tak poszkodowaną właścicielką Teresą Sadowską. Należący do niej 10-hektarowy las, który sama sadziła kilkadziesiąt lat temu, w całości uległ zniszczeniu. Drogi zostały już oczyszczone, ale zostało jeszcze dużo pracy. Będzie to bardzo duży wysiłek i koszty. Większość drewna jest sosnowa, więc może szybko zgnić. Drewno dębowe lub bukowe mogłoby dłużej poleżeć.

Usuwanie skutków nawałnicy

Radio WNET dowiedziało się, że obecnie cena usunięcia metra sześciennego drewna ze zniszczonych w katastrofie lasów równa jest mniej więcej cenie, którą można uzyskać z jego sprzedaży. Potwierdził to Arkadiusz Bronk. Pozyskiwanie drewna w takich warunkach jest bardzo niebezpieczne i bardzo obciążające sprzęt, który przy forsownej pracy ulega awariom.

Skutków nawałnicy dotyczyła też rozmowa z senatorem Waldemarem Bonkowskim, który zwrócił uwagę, że w gminie Lipusz szczególnie ucierpieli prywatni właściciele lasów. Lasy zajmowały tutaj 70 procent całego terenu. Wielu ludzi pozostało teraz bez środków do życia. Wielu też nie będzie stać na usunięcie skutków nawałnicy. Bardzo wzrosła cena usług pozyskania drewna, a w związku ze zwiększeniem się jego podaży, spadnie teraz jego cena. Koszty pozyskania drewna będą więc prawdopodobnie większe niż przychód możliwy do osiągnięcia z jego sprzedaży.

Senator powiedział, że rząd zamierza przeciwdziałać spadkowi ceny drewna. W tym celu ma być zakazany wyrąb drewna z lasów, aby w pierwszej kolejności możliwa była sprzedaż drewna sprzątanego po nawałnicy.

Waldemar Bonkowski stwierdził też, że dobrze się stało, że nie doszło do prywatyzacji Lasów Państwowych. Dzięki temu różne jednostki lasów mogą sobie pomagać w czasie katastrofy. Gdyby na przykład wszystkie lasy w gminie Lipusz były prywatne, to – według senatora – nie byłoby możliwe usunięcie skutków katastrofy, gdyż nikogo nie byłoby na to stać.

Aleksander Wierzejski rozmawiał również z Mateuszem Karpińskim, naczelnikiem  Ochotniczej Straży Pożarnej w Lipuszu, który uczestniczył w usuwaniu skutków nawałnicy już w pierwszych chwilach po jej ustaniu. Akcja początkowo była spontaniczna, bez komunikacji telefonicznej, gdyż telefony nie miały zasięgu. Brali w niej udział też okoliczni mieszkańcy. Działania były bardzo intensywne. Dwa samochody miejscowej straży uległy poważnym uszkodzeniom, jeden nadaje się do kasacji, a drugi do naprawy. Brakuje też innego sprzętu potrzebnego do dalszych prac.

Fot. Radio Wnet

Pomoc poszkodowanym

Ksiądz prałat Jan Ostrowski, proboszcz parafii Świętego Michała Archanioła w Lipuszu, opowiedział o tym, jak przebiega pomoc osobom poszkodowanym w katastrofie. Kaszubi bardzo się wzajemnie wspierają, pomocy z zewnątrz nie potrzebują, bo pomagają sobie sami. Na Kaszubach – jak mówi – nikt nie jest sam. W pierwszej kolejności pomocy udziela się w rodzinie, a następnie pomiędzy sąsiadami. Kaszubi w odpowiedzi na pytania o to, jak można im pomóc, mówią – „Na razie wszystko mamy, tu sobie pomagamy”. Nikt nie skarży się, że jest pozostawiony sam sobie.

Nie znaczy to, oczywiście, że pomoc z zewnątrz nie jest potrzebna.

Ksiądz wezwał do pokory przy komentowaniu katastrofy i ocenianiu, czy można było się na nią lepiej przygotować lub skuteczniej działać po jej zakończeniu. Jeżeli taka nawałnica nigdy nie miała miejsca w krainie kaszubskiej, to nie można było jej przewidzieć. Człowiek wobec takiego żywiołu jest bezsilny.

Szacunek strat

Anna Kukier, pracownik Nadleśnictwa Lipusz, przedstawiła szacunki szkód na jego terenie. Nadleśnictwu podlega blisko 23 tysiące hektarów. Katastrofą dotknięte zostało około ośmiu tysięcy hektarów. Okazuje się, że pomimo że większość tutejszych lasów jest sosnowa, to w dużej mierze ucierpiały lasy mieszane i liściaste. Nie można więc mówić, że przyczyną podatności lasów na szkody są monokultury sosnowe. Długość korzeni drzew też nie miała zasadniczego wpływu na odporność na łamanie w czasie nawałnicy. Łamały się zarówno gatunki o długich korzeniach, takie jak buki i sosny, jak i świerki, które mają krótkie korzenie.

Fot. Radio Wnet

Ciekawostką jest to, że nadejście nawałnicy przewidziały dzikie zwierzęta. Już godzinę przed nawałnicą skupiały się w mieszanych grupach (jelenie, dziki, sarny) na polach, z dala od lasu. Na pewno jednak nie wszystkie zdołały uciec.

Wójt Lipusza Jan Ebertowski opowiedział o stratach w gminie, którą zarządza. 70 procent jej powierzchni stanowiły lasy. Obecnie jest to jedynie około 30 procent. Obalona przez wiatr została między innymi prawdopodobnie największa sosna w kraju, Tuszkowska Matka. Zniszczone zostały nawet bardzo dorodne lasy, 80-, 100-letnie.

Zapraszamy do wysłuchania całego Poranka WNET. W w nim także rozmowa z ministrem środowiska Janem Szyszką.

Rozmowa z rzecznikiem prasowym Nadleśnictwa Lipusz Arkadiuszem Bronkiem jest w części pierwszej Poranka, z senatorem Waldemarem Bonkowskim i z naczelnikiem OSP Lipusz, Mateuszem Karpińskim – w części drugiej, z księdzem prałatem Janem Ostrowskim – w części czwartej, z Anną Kukier i wójtem Janem Ebertowskim – w części piątej.

JS

 

 

Kornik jest efektem błędnych decyzji w przeszłości, kiedy wielogatunkowe lasy zastąpiono sztucznymi monokulturami

Dzień 45. z 80 / Zakopane / Poranek WNET – O tym, jak kornik drukarz stał się „zwierzęciem politycznym”, oraz o tym, czy i jak należy go zwalczać – w Radiu WNET w rozmowie z tatrzańskimi leśnikami.

W ostatniej części Poranka WNET w Zakopanem Witold Gadowski rozmawiał z Jan Krzeptowskim-Sabałą i Tomaszem Krzyżanowskim, leśnikami z Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Ich zdaniem w dyskusji, czy wolno w Polsce zwalczać kornika drukarza, jest więcej polityki niż merytorycznych argumentów. Kornik drukarz jest elementem ekosystemów w Polsce. Jest szkodnikiem, powoduje duże straty. Metodą jego zwalczania jest bieżąca kontrola lasu, wycinanie zainfekowanych drzew i korowanie ich. W ten sposób hamuje się ekspansję kornika, gdyż z jednego zarażonego drzewa może wylecieć kilka tysięcy korników i zarazić około trzydziestu drzew. Ekspansja kornika jest bardzo dynamiczna, taki proces może powtarzać się kilkakrotnie w ciągu sezonu.

Na zwalczanie kornika ma wpływ wiele kwestii, między innymi struktura własności lasów i struktura gospodarczo-użytkowa. W obszarach ochrony ścisłej kornika się nie zwalcza, gdyż jest tam traktowany jako element ekosystemu. Rezerwat ścisły „nie znajduje się na księżycu”. W niewielkiej odległości od niego są lasy gospodarcze, w których kornika się zwalcza. Jest to sytuacja „trochę nienormalna” –  „w jednych miejscach kornika zwalczamy, w innych pozwalamy mu się rozmnażać”.

Tak też jest w Puszczy Białowieskiej, gdzie 9700 ha to park narodowy, a ponad 70 000 ha to lasy gospodarcze. Poprzedni wiceminister środowiska za namową organizacji ekologicznych („którym się wydaje, że zjadły wszystkie rozumy”) podjął „błędne decyzje, czterokrotnie obniżając etat rębny.

Istotny jest też kontekst historyczny lasów. Większość regla dolnego są to lasy przekształcone. Kiedyś były to lasy głównie bukowe. „Tam kornik nie za bardzo miał co robić”. W XIX wieku na potrzeby przemysłu buki zostały wyrąbane, a w jego miejsce posadzono świerki. Kornik jest więc efektem błędnych decyzji w przeszłości, kiedy bogate wielogatunkowe lasy zastąpiono sztucznymi tzw. monokulturami. Stworzona została w ten sposób „stołówka dla kornika”. Odkąd powstał park narodowy, prowadzony jest program stopniowej przebudowy lasów, sadzi się buki, jodły, jawory, stopniowo usuwa świerki.  [related id=34243]

Coraz więcej połaci lasów w Tatrach to lasy wyschnięte. Są to lasy prywatne, gdzie nie prowadzi się wyrębu i rozmnaża się kornik. Widoczne jest to nawet z centrum Zakopanego, skąd można zobaczyć stoki Gubałówki, „które powoli coraz bardziej stają się nie zielone, a rude lub brązowe”. Na pewno są to zaniedbania prywatnych właścicieli i publicznego nadzoru – starostwa lub nadleśnictwa.

Kornik rozwija się też w działkach leśnych, nawet niewielkich, które mają kilku prywatnych właścicieli. Często nie mogą oni porozumieć się co do wykonania niezbędnych prac. Kornik rozmnożony na takim terenie przenosi się na sąsiednie.

W tej całej sytuacji rodzi się kornik jako „zwierzę polityczne”. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, co chcemy osiągnąć i jakimi metodami się przy tym posługiwać. Mogą to być metody naturalne – czyli takie, jakie wytworzyła natura. Przy tym jednak przyjąć należy, że nie zależy nam na produkcji leśnej („Niech się dzieje, co chce, niech się wszystko wyrówna”). Musimy wtedy jednak wiedzieć, że obecnie są inne realia niż były np. w XIII czy XIV wieku. Są różnego rodzaju zagrożenia, które wytworzyła cywilizacja ludzka (np. wspomniane monokultury leśne).

Jeśli decydujemy się, że dany las jest lasem gospodarczym, to musimy przyjąć metody naukowe. Przy takim założeniu działalność Ministerstwa Środowiska i Lasów Państwowych jest jak najbardziej słuszna. Tylko pozostaje żal, że z Puszczy Białowieskiej stworzono pole bitwy politycznej.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy z Janem Sabałą-Krzeptowskim i z Tomaszem Krzyżanowskim w ostatniej, piątej części Poranka WNET.

JS

Polska do Trybunału Sprawiedliwości UE: Wstrzymanie wycinki w Puszczy Białowieskiej to szkody o wartości 3,2 mld zł

Wstrzymanie wycinki w Puszczy Białowieskiej, tak jak chce tego KE, spowoduje szkody w środowisku o szacowanej wartości 3,2 mld zł – napisał do Trybunału Sprawiedliwości UE polski resort środowiska.

[related id=”32358″]Trybunał podjął 28 lipca decyzję o natychmiastowym nakazie wstrzymania wycinki na obszarach chronionych Puszczy Białowieskiej. To środek tymczasowy, o który wnioskowała KE. Polska dostała czas do piątku, by przesłać swoją odpowiedź w tej sprawie.

Z informacji uzyskanych przez PAP wynika, że resort środowiska podkreśla w piśmie, iż jego działania są zgodne z przepisami dyrektywy ptasiej i siedliskowej, a nawet niezbędne dla ochrony przyrody.

Przeciwnego zdania jest Komisja Europejska, która właśnie za nieprzestrzeganie tych regulacji rozpoczęła procedurę o naruszenie prawa unijnego w Polsce. Obie dyrektywy są podstawą europejskiego programu Natura 2000.

Ministerstwo Środowiska argumentuje, że wniosek Komisji Europejskiej dotyczący zastosowania przez Trybunał środka tymczasowego, czyli nakazu natychmiastowego wstrzymania wycinki, nie spełnia odpowiednich przesłanek, by go zastosować.

W odpowiedzi Polski wskazano, że już na pierwszy rzut oka nie jest oczywiste, iż żądania KE są uzasadnione, bo – jak przekonuje ministerstwo – jej stanowisko w znacznej mierze opiera się na hipotezach.

Resort ministra Jana Szyszki przekonuje również, że nie można mówić o tym, że uzasadnieniem działań Trybunału jest pilność sprawy, bo Komisja na wcześniejszych etapach nie spieszyła się z działaniami, które miałyby położyć kres ewentualnemu naruszeniu prawa.

Pierwsze informacje o kontaktach Brukseli z Warszawą w sprawie puszczy pojawiły się w marcu 2016 roku. Kilka tygodni później podano, że prowadzone jest w tej sprawie wstępne postępowanie, które następnie zostało przekształcone w procedurę o naruszenie prawa unijnego.

Komisja nie wykazała powstania poważnych i nieodwracalnych szkód w puszczy
Ministerstwo jest zdania, że Komisja nie wykazała w wystarczający sposób prawdopodobieństwa powstania poważnych i nieodwracalnych szkód na skutek interwencji na obszarach chronionych puszczy.

W piśmie do Trybunału resort przekonuje, że to właśnie realizacja środka tymczasowego, o który wnioskowała KE, spowodowałaby zniszczenie siedlisk przyrodniczych i spowodować nieodwracalne szkody, których wysokość została oszacowana na 3,24 mld złotych.

Spór dotyczący prowadzenia wycinki w Puszczy Białowieskiej przybrał na sile, gdy w ubiegłym tygodniu Trybunał Sprawiedliwości w swojej wstępnej decyzji przychylił się do wniosku KE o zastosowanie środka tymczasowego i nakazał wstrzymanie wycinki drzew.

Resort środowiska zapowiedział w poniedziałek, że będzie nadal prowadził działania w puszczy. W środę rzeczniczka KE Mina Andreeva powiedziała, że „Komisja śledzi sytuację z wielkim zaniepokojeniem”. „Jeśli zostanie potwierdzone, że wycinka ma dalej miejsce w Puszczy Białowieskiej, sprawa zostanie wzięta pod uwagę w prowadzonej procedurze praworządności dotyczącej Polski” – zapowiedziała.

Ministerstwo Środowiska w czwartkowym komunikacie podkreśliło, że na terenie puszczy są prowadzone tylko działania mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa publicznego, tym samym są one zgodne z postanowieniem Trybunału Sprawiedliwości UE.

Z informacji otrzymanych przez PAP z Trybunału wynika, że postępowanie w sprawie środków tymczasowych jest w toku. Nadal obowiązuje postanowienie wiceprezesa Trybunału z 27 lipca o wstrzymaniu wycinki. „Wydaje się, że postępowanie w sprawie środków tymczasowych może zakończyć się we wrześniu” – podało PAP źródło w Trybunale.

PAP/MoRo

Komisja Europejska chce łączyć sprawę wycinki w Białowieży z procedurą praworządności

KE zapowiedziała, że jeśli potwierdzone zostanie, że wycinka w Puszczy Białowieskiej nie została wstrzymana, to włączy tę kwestię do prowadzonej wobec Polski procedury ochrony praworządności.

[related id=”33245″]”Komisja śledzi sytuację z wielkim zaniepokojeniem. Dotychczas widzieliśmy doniesienia prasowe w tej sprawie, ale jeśli zostanie potwierdzone, że wycinka ma dalej miejsce w Puszczy Białowieskiej, sprawa zostanie wzięta pod uwagę w prowadzonej procedurze praworządności dotyczącej Polski” – powiedziała na środowej konferencji prasowej rzeczniczka KE Mina Andreewa. Bruksela zamierza zbierać dowody przeciwko Polsce.

Jak tłumaczyła, „wypełnianie decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE jest integralną częścią europejskiego prawa, na którym opiera się Unia”. „Polska będzie musiała wyjaśnić swoje stanowisko przed sądem” – zaznaczyła rzeczniczka.

„Trybunał Sprawiedliwości UE jest po to, by utrzymywać w mocy unijne prawo. To instancja, która upewnia się, że zasady, co do których kraje członkowskie się zgodziły, jednomyślnie są przestrzegane” – dodała.

Andreewa odparła przy tym sugestie, że to mieszanie dwóch spraw (procedury ochrony praworządności i procedury o naruszenie prawa UE dotyczącej wycinki na chronionym obszarze). „Nie sądzę, że mieszamy dwie kwestie, gdy jeden z krajów członkowskich odmawia wykonania decyzji naszej najwyższej instancji – Trybunału Sprawiedliwości. Tu chodzi o porządek, porządek prawny, którego muszą przestrzegać wszystkie kraje członkowskie” – podkreśliła rzeczniczka. Jak argumentowała, jest to w bardzo jasny sposób połączone z praworządnością, na jakiej opiera się UE.

Pytana o następne kroki, odparła, że KE w jasny sposób oczekuje, iż polskie władze podporządkują się ubiegłotygodniowej decyzji unijnego sądu. „To pozostaje naszym głównym stanowiskiem” – wskazała rzeczniczka.

Jak wyjaśniała, z prawnego punktu widzenia procedura przewiduje, że polskie władze będą miały możliwość przedstawienia swojego stanowiska przed sądem.

Wprawdzie Komisja nie planuje (przynajmniej na razie) wysyłać do Polski swoich przedstawicieli, by ci potwierdzili, że wycinka dalej ma miejsce, ale jak wynika z wypowiedzi rzeczniczki, zamierza w inny sposób zbierać informacje w tej sprawie.

„W momencie gdy uruchamiamy procedurę o naruszenie prawa i prosimy o środki tymczasowe (wstrzymanie wycinki – PAP), dostarczamy dowody takie jak zdjęcia satelitarne itd. Jest sposób, aby zebrać dowody, i to jest coś, co będziemy się starać robić, opierając się na różnych źródłach” – poinformowała Andreewa.

Choć decyzja Trybunału Sprawiedliwości jest wstępna (ostateczne rozstrzygnięcie sporu między Polską i Komisją to kwestia co najmniej miesięcy), to zgodnie z unijnym prawem Warszawa ma obowiązek się do niej dostosować.

Jeśli Polska nie będzie respektować postanowienia o nakazie wstrzymania wycinki, Komisja będzie mogła rozpocząć kolejną procedurę o naruszenie prawa UE przeciwko naszemu krajowi. Potem sprawa może trafić do Trybunału i w ostatecznym rozrachunku grożą Polsce kary finansowe.

Andreewa mówiła, że jest cały arsenał przepisów prawnych dotyczących procedury o naruszenie prawa UE i różnych sytuacji, jakie się z nią wiążą.

Trybunał Sprawiedliwości UE podjął w piątek decyzję o nakazie natychmiastowego wstrzymania wycinki Puszczy Białowieskiej na obszarach chronionych. Jest to też środek tymczasowy, o który wnioskowała KE. Polski resort środowiska zapowiedział w poniedziałek, że będzie nadal prowadził działania w Puszczy Białowieskiej. Minister Jan Szyszko poinformował, że do 4 sierpnia polska strona prześle swoją odpowiedź na zarzuty KE na działania wykonywane w Puszczy.

Włączenie kwestii odmowy wykonania przez Polskę decyzji Trybunału Sprawiedliwości w sprawie wstrzymania wycinki w Puszczy Białowieskiej może być kolejnym argumentem dla Komisji, aby uruchomić art. 7 traktatu UE wobec naszego kraju.

Wiceszef KE Frans Timmermans, który prowadzi procedurę praworządności, ostrzegał w ubiegłym tygodniu, że Komisja może uruchomić art 7., jeśli polskie władze podjęłyby działania, które doprowadziłyby do odwołania sędziów Sądu Najwyższego lub przeniesienia ich w stan spoczynku. Taki scenariusz po zawetowaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy o SN jest jednak obecnie mało realny.

Unijne prawo przewiduje, że o uruchomienie art. 7 może się zwrócić Komisja Europejska, Parlament Europejski lub jedna trzecia państw członkowskich. Kraje UE większością czterech piątych po uzyskaniu zgody PE mogą wówczas stwierdzić „istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia” przez dany kraj wartości unijnych. Dopiero w kolejnym kroku Rada Europejska, czyli szefowie państw i rządów, może jednomyślnie otworzyć drogę do sankcji.

PAP/MoRo

Poseł Dariusz Piontkowski: Opadły już emocje po zapowiedzi weta, spokojnie czekamy na propozycje prezydenta

Dzień 34. z 80 / Supraśl / Poranek WNET – O emocjach w obozie PiS po podwójnym wecie oraz o odpowiedzialności, jaką wziął na siebie prezydent, zapowiadając przygotowanie nowych projektów ustaw.

W rozmowie prowadzonej w przez Wojciecha Jankowskiego w Poranku WNET w Supraślu podlaski poseł PiS Dariusz Piontkowski skomentował sytuację w partii Prawo i Sprawiedliwość i pośród jej wyborców, powstałą po zawetowaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę dwóch spośród trzech ustaw, za pomocą których koalicja rządząca zamierzała zreformować wymiar sprawiedliwości w Polsce.

Poseł powiedział, że po ogłoszeniu informacji o tym, że prezydent nie podpisze ustaw o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa, emocje osiągnęły bardzo wysoki poziom. Wielu sympatyków rządu, polityków i wyborców PiS ta decyzja zaskoczyła, poczuli się oszukani, a nawet zdradzeni. Pojawiła się też niepewność, co będzie dalej z reformą sądownictwa.

Gość Poranka zaznaczył przy tym, że prezydent, zgodnie z konstytucją, oczywiście miał prawo do zawetowania ustaw. Wydawało się jednak, że nie ma znaczących różnic programowych między nim a resztą obozu rządzącego. Nie wiemy też przy tym, jakie były dokładnie powody weta i dlaczego jedną z trzech ustaw (ustawę o ustroju sądów powszechnych) prezydent zdecydował się podpisać.

Zdaniem Dariusza Piontkowskiego prezydent – biorąc na siebie ciężar przygotowania nowych projektów ustaw reformujących sądownictwo – wziął na siebie bardzo dużą odpowiedzialność z jednej strony wobec tych, którzy protestowali przeciwko planom PiS wobec wymiaru sprawiedliwości, z drugiej – wobec jego własnego elektoratu, który oczekuje realizacji programu wyborczego, a więc między innymi głębokiej reformy wymiaru sprawiedliwości. [related id=32622]

Wojciech Jankowski zauważył, że prawa strona, w tym sympatyzujący z nią komentatorzy i publicyści, podzieliła się w ocenach działania prezydenta. Przykładowo – z jednej strony Jerzy Targalski i Witold Gadowski decyzję prezydenta zdecydowanie krytykują, a Rafał Ziemkiewicz i Łukasz Warzecha ją popierają. Poseł odparł na to, że dziennikarze zawsze byli podzieleni, a ci dwaj to nie są „twardzi zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości” i zawsze byli mocno krytyczni wobec PiS.

Dariusz Piontkowski zwrócił uwagę na to, że Jarosław Kaczyński poprosił o stonowanie nastrojów i spokojne czekanie na propozycje prezydenta.

Gość uważa, że ostatnie wydarzenia nie spowodują straty poparcia Andrzeja Dudy w tzw. twardym elektoracie PiS. I tak będzie on głosować na niego, jednak trudniej będzie go zmobilizować w kampanii wyborczej.

W drugiej części rozmowy poseł wypowiedział się na temat decyzji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który nakazał natychmiastowe wstrzymanie prowadzenia wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej (jest to tymczasowe rozstrzygnięcie do czasu wydania wyroku w tej sprawie). Jego zdaniem polityka dominuje w sporze o zasadność działań podejmowanych w Puszczy przez ministra Jana Szyszkę i podległe mu służby, a brakuje merytorycznej dyskusji na temat tego, czy są to właściwe działania.

Zapraszamy do wysłuchania całego Poranka WNET z Supraśla. Rozmowa z posłem Dariuszem Piontkowskim jest w części piątej.

JS

Wstępna decyzja Trybunału Sprawiedliwości UE o natychmiastowym nakazie wstrzymania wycinki w Puszczy Białowieskiej

Trybunał Sprawiedliwości UE podjął w piątek wstępną decyzję o natychmiastowym nakazie wstrzymania wycinki Puszczy Białowieskiej – poinformowała PAP rzeczniczka Trybunału Holly Gallagher.

Trybunał Sprawiedliwości UE podjął w piątek wstępną decyzję o natychmiastowym nakazie wstrzymania wycinki Puszczy Białowieskiej – poinformowała PAP rzeczniczka Trybunału Holly Gallagher. Dodała, że jest to środek tymczasowy.
Rzecznik Ministerstwa Środowiska Aleksander Brzózka powiedział, że do resortu nie wpłynął żaden oficjalny dokument w tej sprawie. „Jak tylko taki dokument otrzymamy, to oczywiście odniesiemy się do niego” – napisał w oświadczeniu.

Z kolei, polski dyplomata w Brukseli powiedział PAP, że decyzja Trybunału Sprawiedliwości UE oznacza, że jeśli Polska nie wstrzyma wycinki w Puszczy Białowieskiej, to grożą nam kary. Źródło dodało, że jak dotąd stałe przedstawicielstwo RP w Brukseli nie otrzymało oficjalnej decyzji Trybunału.

„Z prawnego punktu widzenia, w momencie odebrania decyzji musimy natychmiast wstrzymać wycinkę. W uproszczeniu mówiąc, jeśli tego nie zrobimy, grożą nam kary finansowe: Komisja Europejska może uruchomić wtedy procedurę o naruszenie prawa unijnego, potem sprawa może trafić do Trybunału i w ostatecznym rozrachunku grożą nam kary finansowe” – powiedziało źródło.

Polska ma do 4 sierpnia czas na reakcję na zarzuty Komisji Europejskiej
Źródło PAP przypomniało, że zgodnie z wcześniejszą decyzją Trybunału, Polska ma do 4 sierpnia czas na reakcję na zarzuty Komisji Europejskiej wobec wycinki. „Dziś Trybunał wydał tymczasową decyzję o natychmiastowym nakazie wstrzymania wycinki, a po otrzymaniu odpowiedzi Polski, Trybunał podejmie decyzję, czy podtrzymuje swoją dzisiejszą decyzję, czy też nie” – podało źródło.

Trybunał Sprawiedliwości UE dał Polsce czas do 4 sierpnia na odpowiedź w sprawie wycinki w Puszczy Białowieskiej po tym, gdy Komisja Europejska złożyła wniosek, by podjął decyzję o zablokowaniu wycinania drzew. Ministerstwo Środowiska zapewniło we wtorek, że prześle odpowiedź w terminie.

„Jesteśmy gotowi do tego, by przedstawić nasze argumenty przed Trybunałem. Działania w puszczy prowadzone przez resort, a także Lasy Państwowe wynikają z prawa krajowego, europejskiego oraz wiedzy i ponad 100-letniego dorobku polskich leśników. Polska jako państwo członkowskie UE zobowiązało się do przestrzegania prawa i prowadzenia obszarów Natura 2000. Dlatego musimy o nie dbać; należy także powstrzymać proces ich zanikania” – powiedział we wtorek Brzózka.

KE:  środki tymczasowe są wykorzystywane przez Trybunał jedynie w wyjątkowych przypadkach
KE poinformowała również we wtorek PAP, że środki tymczasowe są wykorzystywane przez Trybunał jedynie w wyjątkowo nagłych i poważnych przypadkach. „Zmuszają one państwo członkowskie do powstrzymania się od działań powodujących poważne i nieodwracalne szkody przed wydaniem orzeczenia. Komisja uważa, że pilność tej sytuacji wymaga takich wyjątkowych środków. Wycinka trwa w Puszczy Białowieskiej, a w momencie naszej rozmowy dokonywane są tam nieodwracalne zniszczenia przy użyciu ciężkich maszyn” – powiedział we wtorek PAP rzecznik KE Enrico Brivio.

KE pod koniec kwietnia podjęła decyzję o przejściu do drugiego etapu prowadzonej od ubiegłego roku procedury przeciwko Polsce. Bruksela skierowała do Warszawy wezwanie do usunięcia uchybienia, domagając się przestrzegania unijnych przepisów z dyrektywy ptasiej i siedliskowej. Polska dostała krótszy niż zazwyczaj czas na odpowiedź; wynosił on miesiąc, a nie dwa, jak zwykle. Przedstawiciele KE tłumaczyli, że wynika to z tego, że sytuacja jest pilna.

Polska odpowiedziała na kwietniowe wezwanie Komisji 26 maja. Resort środowiska zapewniał, że działania prowadzone w Puszczy Białowieskiej wynikają z prawa krajowego i europejskiego – w tym m.in. z przepisów dyrektyw siedliskowej i ptasiej, które mają na celu powstrzymanie utraty siedlisk i gatunków cennych dla UE.

KE zarzuca Polsce naruszenie niektórych przepisów dyrektywy siedliskowej (w sprawie ochrony siedlisk przyrodniczych i dzikiej flory i fauny) oraz dyrektywy ptasiej (w sprawie ochrony dzikiego ptactwa); obie dyrektywy są podstawą europejskiego programu Natura 2000.

„Ponieważ wyrąb w puszczy jest już obecnie prowadzony i obejmuje usuwanie stuletnich i starszych drzew oraz działania w siedliskach, które powinny być ściśle chronione zgodnie z planem zadań ochronnych dla obszaru Natura 2000, Komisja przekazuje obecnie ostateczne ostrzeżenie” – podkreślono w kwietniowym komunikacie KE.

PAP/MoRo