Zbigniew Kuźmiuk: Polityka klimatyczna stała się globalną religią i niestety musimy się z tym pogodzić [VIDEO]

Unijna polityka klimatyczna to zupełne wariactwo. Wyznaczają limity emisji, niezależnie od stanu rozwoju gospodarczego poszczególnych państw – podkreśla w Poranku WNET europoseł PiS


Podpisanie porozumienia w Katowicach było głównym tematem rozmowy Krzysztofa Skowrońskiego z posłem do Parlamentu Europejskiego dr. Zbigniewem Kuźmiukiem. – Ustalenia COP24 to swoista mapa droga do tego, co ustalono w ramach porozumień paryskich. Kierunek polityki klimatycznej również jest dla mnie dyskusyjny, ale to już stała się swoista globalna religia i chyba trzeba się z tym pogodzić. Mimo wszystko to, co ustalono na poziomie globalnym, jest i tak lepsze niż to, co obecnie realizuje Unii Europejska – mówi gość Poranka WNET.

Gość naszej rozgłośni wskazuje na różnice między globalną polityka klimatyczną realizowaną w ramach ONZ a wytycznymi ustalanymi w Brukseli. – Unijna polityka klimatyczna jest zupełnie wariacja, wyznaczając limity emisji, nie zależnie od stanu rozwoju gospodarczego poszczególnych państw. Mam nadzieję, że zapisy przyjęte w pakiecie klimatycznym zostaną teraz przełożone na grunt europejski – mówi.

Polityk PiS odnosi się również do strony finansowej ustaleń przyjętych w Katowicach. – Nie zostało określone kto, w jakim zakresie będzie partycypował w kosztach transformacji gospodarczej. Zasadnicza część funduszu będzie pochodziła z handlu prawami do emisji CO2 – mówi.

Tematem rozmowy jest także obecna sytuacja polityczna w Brukseli.

Wygląda na to, że struktura Parlamentu Europejskiego ulegnie strukturalnym przemianom. Wydaje się, że nie będzie powtórki z koalicji Chadecji z Socjalistami. Partie establishmentu liczyły, że uda się powiększyć koalicję o liberałów wprowadzonych przez prezydenta Macrona, ale jego partia ma coraz mniejsze poparcie – podkreśla dr Zbigniew Kuźmiuk, poseł PiS do Parlamentu Europejskiego.

„Dobro kraju jest najważniejsze. Nie zgadzam się na dyktat klimatystów!”. Czy takie słowa padną z ust naszych polityków?

Polska nie ma mężów stanu takich jak Donald Trump, który potrafił w imię ochrony gospodarki amerykańskiej powiedzieć w 2017 roku na szczycie G7 zdecydowane NIE dla polityki klimatycznej świata.

Marek Adamczyk

W dniach od 3 do 14 grudnia 2018 roku po raz trzeci na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat odbędzie się w Polsce międzynarodowy Szczyt Klimatyczny Ziemi – COP24. Organizator zakłada, że uczestniczyć w nim będzie ok. 30 tys. osób z całego świata. (…)

Trzeci szczyt będzie rekordowy, jeśli idzie o koszty i ilość uczestników, o czym napisałem powyżej. Rekordowe zapewne będą też żądania uczestników co do dalszego ograniczenia stosowania paliw kopalnych, w tym przede wszystkim węgla kamiennego i brunatnego, w sektorze wytwarzania energii oraz dalszego zwiększenia udziału OZE w produkcji tzw. zielonej energii. Pojawią się również naciski na dalsze wzrosty opłat za emisję dwutlenku węgla, mające na celu doprowadzenie elektrowni węglowych do bankructwa. W Polsce, według szacunków ekspertów, dodatkowe koszty związane z wypełnieniem nakazów zawartych w europejskich dyrektywach klimatycznych mogą sięgnąć kwoty od 700 do 1000 miliardów złotych do 2030 roku. To doprowadzi nasz przemysł do ruiny!

Co robią nasi politycy w tym zakresie? Przecież widzą nadciągającą katastrofę. Oni z pietyzmem implementują, czyli wdrażają polecenia płynące z Brukseli, choć prywatnie mają co do tego (teorii globalnego ocieplenia) wiele wątpliwości.

(…) Wbrew faktom, robimy swoje – likwidujemy kopalnie węgla kamiennego, zarzynamy energetykę na nim opartą i osłabiamy swoje bezpieczeństwo energetyczne. Jak zwykle, za kilka lat obudzimy się z ręką w nocniku i powiemy, że tego nie dało się przewidzieć. Kto za to zapłaci? Nie politycy z górnej półki obecnie nami rządzący, a bierny dzisiaj naród.

Cały artykuł Marka Adamczyka pt. „Taki mamy klimat…” znajduje się na s. 2 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 54/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Marka Adamczyka pt. „Taki mamy klimat…” na s. 2 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 54/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Szyszko: Unijna polityka klimatyczna nie ma żadnego przełożenia na globalną walkę z klimatem. To czyste hobby [VIDEO]

Porozumienie wypracowane na poziomie Narodów Zjednoczonych w 2015 w Paryżu roku to powrót do normalności w polityce klimatycznej, w odróżnieniu od polityki unijnej – mówi były minister środowiska.

W niedzielę w Katowicach rozpoczęła się konferencja klimatyczna Narodów Zjednoczonych COP24, która zakończy się 14 grudnia. Pierwsze dni konferencji na antenie Radia WNET komentuje były minister środowiska i poseł Prawa i Sprawiedliwości prof. Jan Szyszko – Obecnie na szczycie klimatycznym COP24 realizujemy zapisy ustalone w Paryżu w 2015 roku. W Kratownicach mamy wypracować mechanizmy wdrożenia dla porozumienia paryskiego. W czasie konferencji w Paryżu w zakresie globalnej polityki klimatycznej doszliśmy do normalności, a to nie podoba się niektórym państwom – podkreśla gość Poranka Wnet. Porozumienia paryskie zawierały zapisy o neutralności klimatycznej i realizowania polityki klimatycznej nie tylko poprzez redukcję emisji gazów cieplarnianych, ale również poprzez pochłanianie m.in. poprzez lasy.

Prof. Szyszko wyraźnie podkreŝla różnice między polityką klimatyczną realizowaną na poziomie Narodów Zjednoczonych, a programami unijnymi, których realizacja przekłada się na obecny znaczący wzrost cen energii. – Cena emisji jednej tony CO2 wynosi 25 euro, co przenosi się na ceny energii dla obywateli, przed czym państwa się bardzo mocno bronią. Za ceny praw do emisji muszą zapłacić przemysł, w tym energetyka i tę cenę – zaznacza poseł PiS.

Zdaniem gościa Poranka Wnet europejska polityka klimatyczna ma czysto urzędniczy charakter. Brakuje naukowej analizy skutków i korzyść dla globalnego klimatu, które mają przynieść unijne wytyczne. Prof. Jan Szyszko wskazuje na prezydenta Francji, jako jednego z największych obecnie promotorów unijnej polityki skrajnej redukcji emisji CO2.

Macron był ortodoksyjnymi zwolennikiem polityki klimatycznej. Z tego, co wiem, to on domagał się, aby doszło do zmian w resorcie środowiska w Polsce, ponieważ jemu nie podobała się polityka racjonalna, działającą zgodnie z założeniami konwencji klimatycznej. Unijna polityka klimatyczna, którą forsował prezydent Macron, zakładała tylko ograniczenia emisji – mówi w Poranku Wnet prof. Szyszko.

Polityk partii rządzącej chwali wystąpienie prezydenta RP na rozpoczęciu szczytu: Prezydent Andrzej Duda idzie w kierunku tego, co zostało zapisane w porozumieniu w Paryżu, gdzie zapisaliśmy zasadę neutralności emisji. Czyli możemy tyle wyemitować CO2 ile będziemy zdolni zaabsorbować poprzez, chociażby lasy.

Jednym z trzech priorytetów polskiego rządu na obecnym szczycie jest uchwalenie specjalnego modelu finansowania prowadzenia polityki klimatycznej o charakterze globalnym w postaci funduszu solidarnościowej transformacji systemów energetycznych. Zdaniem byłego ministra środowiska ta propozycja polskiego rząd jest bardzo potrzebna: – Fundusz solidarności transformacji energetycznej jest potrzebny, ale chyba nikt poważny nie rozważa, żeby takim funduszem zarządzał Greenpeace. W Katowicach powinniśmy wynegocjować jak skutecznie zarządzać tym nowym funduszem solidarnościowym – podkreŝla.

Gość Poranka Wnet krytycznie odnosi się do rządowych planów budowy elektrowni jądrowych w Polsce: Technologie dotyczące elektrowni jądrowych, które chce sprowadzić obecnie rząd, są przestarzałe, o charakterze militarnym, wypracowane przed 50 laty. Obecnie jest znaczący postęp, w ramach budowy reaktorów. Powinniśmy czerpać energię z tych źródeł, które są dostępne w Polsce.

ŁAJ

„Ekspert nie musi myśleć – ekspert po prostu wie”. Taka opinia może być brzemienna w skutki dla zbyt ufnych w ich wiedzę

Politycy, podejmując decyzje, od których często zależy nasze zdrowie, opierają się na opiniach ekspertów. A opinie eksperckie nie są wolne od błędów, a nawet od świadomie popełnianych grzechów.

Włodzimierz Klonowski

Pięć głównych grzechów ekspertów to:

  1. Brak skromności, przekonanie, że wiedzą lepiej od obywateli, co obywatele potrzebują;
  2. Jednostronność opinii, brak spojrzenia interdyscyplinarnego;
  3.  Świadome, a czasem nieświadome działanie na korzyść wielkich firm, twierdzenie, że jeśli nie wprowadzimy, i to szybko, pewnych technologii, to będziemy „ograniczeni cywilizacyjnie”;
  4. Niebranie pod uwagę długoterminowych efektów proponowanych działań;
  5. Twierdzenie, że dane, które nie zgadzają się z ich wywodami, są nienaukowe.

(…) Wkrótce mają wejść do użytku, także w Polsce, sieci „piątej generacji”, tzw. 5G, które używają fal o częstotliwości nawet 30-krotnie wyższej od sieci obecnie stosowanych, takich jak LTE i które wymagają mniejszych, ale znacznie gęściej porozmieszczanych stacji bazowych w celu „pokrycia terenu”.

W USA i Europie Zachodniej coraz głośniejsze są protesty przeciwko wdrażaniu technologii 5G, ponieważ w dłuższym okresie może ona poważnie zagrozić zdrowiu praktycznie całej populacji, w szczególności dzieci.

Tymczasem polscy eksperci w dokumencie Raport z pilotażowych badań i analiz dotyczących dopuszczalnych poziomów pól elektromagnetycznych, ogłoszonym w marcu 2017 r. przez Ministerstwo Cyfryzacji, stwierdzają na przykład: „Brak jest dowodów, które by potwierdzały tezy o negatywnym wpływie promieniowania elektromagnetycznego (PEM) na ludzkie zdrowie”, czy „Jedynym jednoznacznie potwierdzonym efektem działania RF EMF na układ biologiczny jest podniesienie temperatury układu”. Autorytatywne głoszenie takich nieprawdziwych tez stanowi poważne naruszenie zasad etyki naukowej. (…)

Wrażliwość na pola elektromagnetyczne jest cechą osobniczą, ale najbardziej wrażliwe są dzieci. Nawet 15% populacji może wykazywać nadwrażliwość na fale elektromagnetyczne (ang. electromagnetic hypersensitivity, EHS) czyli reakcję alergiczną na promieniowanie RF EMF, podobną do alergii na środki chemiczne. Osoby cierpiące na tę ciężką chorobę, wśród których są także dzieci, nazywane są Przez autorów Raportu „osobami samookreślającymi się jako nadwrażliwe”. Autorzy sugerują, że „w przypadku nadwrażliwości elektromagnetycznej przeważają raczej czynniki psychologiczne”.

Tymczasem w najnowszych wskazaniach dotyczących dopuszczalnych poziomów pól elektromagnetycznych wyraźnie wskazano w oparciu o analizę prac naukowych, że normy dopuszczalnej mocy pola dla częstotliwości używanych w telekomunikacji powinny być stokrotnie niższe, co odpowiada normom dla mierzalnych natężeń pól dziesięciokrotnie niższym niż dla populacji niewykazującej nadwrażliwości.

Te same źródła zalecają obniżone normy ekspozycji nocnej w porównaniu z dzienną, a więc szczególnie w domach mieszkalnych; odpowiednio dziesięciokrotnie niższą moc i trzykrotnie niższe natężenie pól, nawet dla populacji nie wykazującej nadwrażliwości. Ponadto nadwrażliwość na RF EMF często ujawnia się dopiero po wielu latach ekspozycji.

Cały artykuł Włodzimierza Klonowskiego pt. „5 Grzechów ekspertów” znajduje się na s. 6 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Włodzimierza Klonowskiego pt. „5 Grzechów ekspertów” na s. 6 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Arco Minero del Orinoco: kiedy raj staje się piekłem / Arco Minero del Orinoco: cuando el paraíso se vuelve al infierno

Środowisko naturalne Wenezueli znjduje się w coraz bardziej opłakanym stanie. Duży wpływ na nie miał projekt Arco Minero del Orinoco, o którego skutkach opowiemy w dzisiejszej audycji

Wenezuela niegdyś należała do miejsc przyjaznych człowiekowi i środowisku naturalnemu. Jednak z biegiem lat z miejsca znanego niemalże jako raj na ziemi (choć oczywiście nie dla wszystkich jego obywateli) kraj stał się niemalże synonimem piekła na ziemi. Tym razem jednak dla niemalże wszystkich jego obywateli. Co gorsza również i środowisko naturalne na tym cierpi. Przykładem takiej katastrofy biologicznej jest Arco Minero del Orinoco.

Arco Minero del Orinoco jest projektem chavistowskiego rządu Nicolása Maduro. Jego założeniem jest eksploatacja złóż minerałów które miały stanowić substytut handlowy nisko stojącej na rynkach ropy naftowej. Minerały te znajdują się na terytorium południowo-wenezuelskiego stanu Bolivar. Powierzchnia, jaką zajmuje Arco Minero del Orinoco wynosi prawie 112 tysięcy km², czyli 12% terytorium całego kraju.

Tyle teorii. Praktyka jest jednak znacznie bardziej okrutna. Celem, jaki przyświecał tworzeniu Arco Minero del Orinoko jest eksploatacja i pozyskiwanie surowców mineralnych, w jakie obfituje ta część Wenezueli. Wymienić tu należy m.in. złoto, diamenty, koltan, boksyty, miedź, czy żelazo. Jednak prawdziwe oblicze Arco Minero del Orinoco ukazało się światu dopiero całkiem niedawno. Sami Wenezuelczycy mówią o tym fenomenie używając trzech słów: crimen, corrupción, cianuro (przestępczość, korupcja, cyjanek). Okazuje się bowiem, że wydobycie surowców mineralnych, służy w zasadzie tylko dwóm grupom: firmom wydobywczym oraz władzom państwowym.

Tymczasem rabunkowa działalność wydobywcza zdążyła już spowodować nieodwracalne zniszczenia w środowisku naturalnym tej części Wenezueli. Ciężkie metale oraz środki chemiczne zdążyły w międzyczasie zanieczyścić wodę, powietrze i glebę na wiele kolejnych lat. Miejscowa ludność indiańska również stała się ofiarą: została wywłaszczona ze swoich ziem. Wielu z nich zresztą szukając zajęcia zostało zaprzęgniętych do prac wydobywczych w niemalże niewolniczych warunkach. Nie można też zapomnieć o rosnącej przestępczości na tych terenach.

Rząd Nicolása Maduro nie wydaje się jednak być zainteresowany krytyką. Wszelkie działania opozycyjne wobec Arco Minero del Orinoco nazywa zresztą przestępczymi i stara się je natychmiast uciszyć. Dlatego też poza Wenezuelę wydostaje się bardzo niewiele informacji o skażeniach środowiska naturalnego i przyrody Wenezueli. W dzisiejszej audycji przybliżymy jednak ten problem. Naszymi przewodnikami po Arco Minero del Orinoco oraz innych skażonych tereneach będą  Beatriz Blanco oraz Roberto Saavedra. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasi goście opowiedzą o tym straszliwym problemie, o którym niestety jednak, oficjalnie praktycznie się nie mówi.

Na rozmowę o zanieczyszczeniu środowiska naturalnego Wenezueli zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 3-go grudnia, jak zwykle o 20H00!

Jednocześnie wszystkich słuchaczy zapraszamy na przedświąteczny event wenezuelski! Już w najbliższą niedzielę 9-go grudnia od godz. 16H00 można będzie zapoznać się z wenezuelskimi tradycjami bożonarodzeniowymi, spróbować przysmaków wenezuelskiej kuchni oraz charytatywnie wspomóc potrzebujących Wenezuelczyków! Szczegóły akcji tutaj

¡República Latina – czysta energia latynoska!

Resumen en castellano:

Hace muchos años Venezuela fue tratada como casi un paraíso en la tierra: tal para la gente, como para el medio ambiente. Hoy del paraíso pueden hablar sólo los chavistas. El país se ha vuelto en un infierno en la tierra: tal para la gente, como para la naturaleza. Uno de los ehemplos de esta catástrofe es el Arco Minero del Orinoco.

La iniciativa del gobierno chavista tiene como su fin la exploatación minera de los recursos minerales de esta tierra. Hablamos acá de: oro, diamantes, coltán, bauxita, cobre, hierro etc. Sin embargo la auténtica cara del proyecto se aparaeció al mundo solo hace poco tiempo. Los Venezolanos mismos llaman a este fenómeno usando tres palabras: crimen, corrupción y cianuro. Los únicos beneficiarios de esta explotación son solo el gobierno chavista y los dueños de las empresas mineras.

La economía de expoliación de las tierras del Estado de Bolívar ya ha causado los cambios irreversibles del medio ambiente. Los productos químicos de extración ya han contaminado la tierra, el agua y el aire. La gente indígena fue expropiada de sus tierras: muchos de ellos tenían que comenzar a trabajar en las minas, casi como los exclavos. Hay también que recordar del aumento del crimen en estas tierras.

Más detalles de este feómeno triste nos van a contact nuestros invitados venezolanos: Beatriz Blanco y Roberto Saavendra. Nuestros invitados van a enseñarnos el problema casi no oído por la comunidad internacional.

Les invitamos para escucharnos el lunes, 3 de diciembre, como siempre a las 20H00 UTC+1

Les queremos invitar también para nuestro evento caritatívo prenavideño. El domingo 9 de diciembre van a poder escuchar sobre los costumbres navideños de los Venezolanos, probar la cociena venezolana y ayudar la acción para  los Venezolanos en necesidad. Más detalles pueden encontrar bajo del enlace.

Henryk Kowalczyk dla Radia Wnet: Konferencja klimatyczna to próba połączenia wody z ogniem

Z jednej strony mamy bogate kraje, które chcą przyjęcia ambitnych planów redukcji emisji CO2, a z drugiej kraje rozwijające się, których nie stać na realizację żądań bogatych – mówi Henryk Kowalczyk.

 

Minister Środowiska Henryk Kowalczyk w rozmowie z Radiem Wnet podkreśla, że negocjacje na Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu to będzie próba pogodzenia wody z ogniem. Ponieważ istnieją dwa bloki państwa, które zasadniczo różnie postrzegają możliwości zapobiegania ocieplaniu się klimatu. Bogate kraje, szczególnie z Europy Zachodniej chcą sinej redukcji emisji gazów cieplarniach, która będzie bardzo kosztowna. Na przeciwległym biegunie znajdują się kraje rozwijające się, które dopiero wchodzą na ścieżkę industrializacji i nie są w stanie ponosić kosztów transformacji swoich gospodarek do wymagań bogatych krajów.

Minister Środowiska Henryk Kowalczyk zaznaczył, że widzi nadzieję na sukces, ponieważ z jednej strony – kraje rozwijające się zdają sobie sprawę z tego, że skutki ocieplenia klimatu mogą być dla nich szczególnie bolesne. Z drugiej strony kraje rozwijające się oczekują wsparcia finansowego, słusznie podkreślając, że bogaci emitowali dwutlenek węgla do atmosfery przez dziesiątki lat, kiedy trwał ich silny rozwój, a teraz wszyscy będą redukować emisję. Jak podkreślił minister dyskusja na szczycie na pewno nie będzie łatwa.

Jak podkreślił minister środowiska Polska dalej będzie promowała element pochłaniania CO2 poprzez sadzenie lasów, co jednak napotyka na opór ze strony krajów o mniejszym stopniu lesistości. Polska jako gospodarz konferencji klimatycznej będzie dążyła do podpisana trzech zasadniczych deklaracji. Po pierwsze będzie to deklaracja leśna, zakładająca rozwój pochłaniania dwutlenku węgla poprzez sadzenie lasów. Polska prezydencja zaproponuje również deklaracje w zakresie elektromobilności, ale również dokument zawierający zasady sprawiedliwej transformacji, czyli pokazanie solidarności międzynarodowej w ramach podziału kosztów walki ze zmianami klimatu.

Minister Kowalczyk zaznaczył, że zasady wsparcia krajów uboższych w polityce klimatycznej w ramach zielonego funduszu transformacji, który powinien liczyć ok. 100 mld dolarów rocznie, będą jedną z najważniejszych spraw negocjowanych przez uczestników konferencji klimatycznej ONZ w Katowicach.

Tematem rozmowy z ministrem środowiska był również udział przedstawicieli Stanów Zjednoczonych na szycie, po deklaracji prezydenta USA, o wystąpieniu jego kraju z porozumień paryskich – Chciałem powiedzieć, że delegacja amerykańska przyjeżdża na konferencję klimatyczną do Katowic, więc chce powiedzieć, że USA nie odcinają się od działań dotyczących ochrony klimatu. Chociaż jak zaznaczył Henryk Kowalczyk deklaracja prezydenta Trumpa o wystąpieniu z porozumienia paryskiego, zmienia nastawienie i zakres udziału w negocjacjach przedstawicieli Stanów, niż gdyby Waszyngton ogłosił, że jest za redukcją emisji.

W Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu w Katowicach, która rozpocznie się 2 grudnia wezmą udział przedstawiciele niemal 200 państw i delegaci Unii Europejskiej.

ŁAJ

Prof. Jan Szyszko: Polska może pełnić rolę animatora globalnej polityki klimatycznej do końca XXI w. [VIDEO]

Porozumienie Paryskie to był wielki sukces rządu Beaty Szydło, a europejska polityka klimatyczna, to wypadkowa interesów państw zachodnich – mówi w poranku Wnet prof. Jan Szyszko.

Już za tydzień rozpocznie się szczyt klimatyczny ONZ COP24 w Katowicach, gdzie ma zostać wypracowana umowa klimatyczna, zawierająca wytyczne do umowy z Paryża z 2015 roku. Jak podkreśla gość Poranka Wnet prof. Jan Szyszko, Polska powinna spełnić swoją funkcję, jako animator całej polityki klimatycznej do końca XXI wieku. Były minister środowiska wskazał również na fakt, że Polska jako niezawisły kraj ma prawo prowadzić własną politykę energetyczną i klimatyczną.

Jesteśmy związani prawem ONZ i konwencji klimatycznej, którą ratyfikowaliśmy jako suwerenne państwo i wierzę, że uda się wypracować w Katowicach porozumienie wdrażające konwencję z Paryża – podkreśla prof. Jan Szyszko.

W rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim były minister środowiska wskazuje, że Porozumienie Paryskie będzie działać niezależnie od tego, czy USA chce w nim uczestniczyć. Prof. Szyszko podkreśla, że konwencja klimatyczna i porozumienie podpisane w Paryżu tym różnią się od unijnych wytycznych, że wskazuje na dwie strategie, i obok redukcja emisji gazów cieplarnianych zakłada również promowanie absorpcji dwutlenku węgla, na przykład poprzez sadzenie lasów, aby spełnić przyjęte cele.

Gość Poranka Wnet przyznał, że nie do końca rozumie działania obecnego rządu w zakresie polityki klimatycznej: Kiedy byłem ministrem w rządzie Beaty Szydło, to negocjowaliśmy porozumienia paryskie z poszanowaniem interesów Polski i osiągnęliśmy wielki sukces, ale w ramach porozumień unijny to Austria broni własnych interesów, Niemcy swoich, a obecnie rząd nie wiem czyich interesów broni obecni przedstawiciele polskiego rządu.

ŁAJ

Dwie sporne koncepcje zagospodarowania polskich zasobów wodnych – punkt widzenia rządu i skrajnie ekologiczny

Gdyby siły i talenty organizacyjne i umysłowe skierować na współpracę i budowę, zamiast na bezproduktywny spór, możemy doprowadzić w Polsce do dużych przekształceń, niekoniecznie niszcząc środowisko.

Antoni Opaliński
Piotr Kowalczak

Czy – przepraszam, to będzie pytanie bardzo laickie – wody w Warcie jest za mało, za dużo?

Największe problemy były z tym, że kiedyś Polska była krajem mocno zabagnionym, pełnym lasów i w pewnym momencie zabrakło nam terenów pod rolnictwo. Dlatego już od średniowiecza zaczęły się wyręby lasów, a potem zmieniające się sytuacje związane z naszą niepodległością czy jej brakiem powodowały różną intensywność w gospodarowaniu zasobami wody.

Na przykład likwidacja pańszczyzny w Wielkopolsce wywołała natychmiastowe parcie wolnych mas chłopskich na zagospodarowywanie coraz większych terenów pod rolnictwo, co z kolei spowodowało masowe wyręby lasów, a co za tym idzie – przekształcenia reżimu wodnego. Potem były okresy zaborów, kiedy sprzedano większość lasów państwowych prywatnym posiadaczom, a ci, zgodnie z własnym interesem, wycięli to, co mogli.

Potem sprawy odwodnień… Chyba najbardziej intensywne w całej Polsce procesy tego typu odbywały się właśnie w dorzeczu Warty. Rzeką najbardziej, brzydko powiem poharataną wskutek tego, jest Noteć, na której przeprowadzono masowe odwodnienia w celu pozyskania terenów pod rolnictwo, a także w celu unormowania spraw związanych z żeglugą. Tam między innymi wykonano połączenie Odry z Wisłą poprzez budowę Kanału Bydgoskiego, tam również wykonano prace regulacyjne dla potrzeb żeglugi i rolnictwa na obszarze Górnej Noteci, która bardzo mocno ucierpiała z tego powodu. Nie wzięto bowiem pod uwagę, że tereny bagienne, duże ilości torfu będą całkowicie inaczej reagować na odwodnienie, niż normalna gleba. Nastąpiła degradacja torfu i teren wokół kanałów, rzeczek opadał o trzy metry, w niektórych miejscach jeszcze więcej. Mówi się, że ówczesny system żeglugowy – dziś trudno nazwać go żeglugowym – jest zawieszony w tej chwili w powietrzu i nie ma kontaktu z wodą tak jak kiedyś.

Jaki sposób postępowania preferuje dziś nauka, hydrologia wobec takich rzek, jak Warta? Czy należy dalej je regulować, czy też starać się przywracać stan naturalny, o ile to w ogóle jeszcze jest możliwe?

Zadał Pan pytanie niebezpieczne dla hydrologa, bo już widzę tłumy protestujące pod moim domem, różne obraźliwe hasła wiszące na płocie… Musimy jednak podjąć wreszcie jakieś decyzje związane z zagospodarowaniem naszych rzek. W tej dziedzinie istnieją dwa nurty. Jeden nurt, typowo „zielony”, ekologiczny, propaguje pogląd, że należałoby rzeki zostawić same sobie, niech płyną tak, jak płynęły w przeszłości i wszystko będzie OK, stosunki wodne będą się rozwijać zgodnie z potrzebami przyrody.

Nasze potrzeby jako narodu wzrastają, jeżeli chodzi o wykorzystanie zasobów wodnych. Wymaga to zwiększenia ilości zasobów, jakie pozostawałyby do naszej dyspozycji. Polska jest krajem, który posiada najmniejsze albo jedne z najmniejszych zasobów wodnych w Europie; porównuje się je, niesłusznie zresztą, z Egiptem. A jednocześnie całą wodę, jaką mamy na naszym terenie, spuszczamy bezproduktywnie do morza. Jako jeden z nielicznych krajów europejskich nie mamy możliwości sterowania tym odpływem.

W związku z tym powstaje druga koncepcja zagospodarowania wód. To jest związane z nowym planem rządu, który chce rzeki kanalizować, aby udostępnić je żegludze i oczywiście, jeżeli tej wody będzie dużo i zostanie podpiętrzona, to wzrosną możliwości przeznaczenia jej na potrzeby różnych użytkowników – w szczególności rolnictwa, zaopatrzenia w wodę ludności itd.

Te sprawy będą stanowiły przedmiot wielkiego sporu, ale dobrze by było, żeby nie był to spór typu politycznego, jak to dzieje się tradycyjnie we wszystkich sporach w Polsce, i żeby został on zwieńczony przyjęciem jakiegoś konkretnego planu działania. Ja tutaj widzę bardzo duży potencjał.

Gdybyśmy wykorzystali wielkie zasoby intelektualne tak zwanych wodziarzy. którzy się opowiadają za bardziej gospodarczym wykorzystaniem zasobów wodnych, a także wiedzę ekologów i przyrodników… I gdyby siły, talenty organizacyjne i umysłowe tych trzech środowisk były skierowane na współpracę i budowę czegoś nowego, zamiast na bezproduktywny spór, jest duża szansa, że możemy doprowadzić w Polsce do dużych przekształceń, niekoniecznie niszcząc środowisko.

Cały wywiad Antoniego Opalińskiego z Piotrem Kowalczakiem, zastępcą dyrektora Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej ds. Badawczych, pt. „Spór o wodę”, znajduje się na s. 12 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Antoniego Opalińskiego z Piotrem Kowalczakiem pt. „Spór o wodę” na stronie 12 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czy możemy dopuścić, żeby resztki bujnego zielonego terenu, bezcennego dla zdrowia warszawiaków, zniknęły bezpowrotnie?

Wizja trawnika, a nawet kilku drzew w otulinie Jeziorka Czerniakowskiego, w porównaniu z naturalną zielenią, która teraz wymienia powietrze Warszawy w tej strefie, jest raczej smutna niż śmieszna.

Bogna Podbielska

Jeziorko Czerniakowskie wraz z rezerwatem przyrody i jego otuliną stanowią korytarz napowietrzający oraz obszar zieleni o wysokim współczynniku wymiany powietrza. Takie tereny podnoszą jakość naszego życia. Londyńskie Wetland Center to ptasi rezerwat, który mógł stać się osiedlem mieszkaniowym. Na szczęście do tego nie doszło. Bloki czy przyroda? Wszystko wskazuje na to, że w niedługim czasie to bloki wygrają batalię o otulinę Jeziorka Czerniakowskiego. (…)

Jeziorko Czerniakowskie jest starorzeczem Wisły, tworzącym unikalny układ wodny na tarasie zalewowym Wisły. Na terenie rezerwatu występuje 46 gatunków drzew i 27 – krzewów, wiele gatunków ptaków, m.in. perkoz dwuczuby, kuropatwa, pliszka żółta, tracz nurogęś, czajka, słowik i czapla siwa. Niektóre odbywają tu lęgi. Obszar ten jest dla lokalnej awifauny miejscem rozrodu, odpoczynku i schronienia. Nie bez powodu stał się jednym z czternastu stołecznych rezerwatów.

Otuliny rezerwatów nie zostały wymyślone „sobie a muzom”, choć ich nazwa brzmi bardzo poetycko. Pojęcie to sformułowali biolodzy, by opisać rzeczywistość konieczną dla istnienia ekosystemu chronionego, jakim jest rezerwat.

Dlaczego cywilizacja, w tym urbanistyka, nie korzysta z osiągnięć nauki i bierze pod uwagę jej osiągnięcia w bardzo wybiórczy sposób? Kilka otulin rezerwatów zostało już w Warszawie zabudowanych. Otuliny został pozbawiony m.in. Las Kabacki, Las Bielański, Skarpa Ursynowska.

Zdaniem ekologów zabudowa mieszkaniowa jest też przyczyną obniżania się poziomu wody w Jeziorku Czerniakowskim. Wysychanie jeziorka widać gołym okiem, jest łatwe do udowodnienia m.in na podstawie zdjęć lotniczych. Jednak wg zespołu, który stworzył plan, podobno na podstawie tzw. studium, zabudowa ma powstrzymać wysychanie.

Nie trzeba być naukowcem, żeby zauważyć, że wtargnięcie w ekosystem z obecnym planem zabudowy jest zamianą obszaru spontanicznie rozwijającej się przyrody na obszar brutalnie uregulowany ręką ludzką, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Czy nie warto tej brutalności zamienić na łagodność, skoro jakiś rodzaj regulacji jest koniecznością? (…)

Czy nie lepiej podjąć inwestycję, która przekształci ten teren w strefę rekreacji, zamiast za kilka lat płacić Unii Europejskiej olbrzymie kary za przekroczenie norm w jednej z najbardziej zanieczyszczonych stolic w Europie? Kto będzie odpowiadać za zanieczyszczenie smogiem i kolejne kary Trybunału Europejskiego?

Teren aktywny biologicznie

Na zebraniu w sprawie konsultacji społecznych planu zabudowy Czerniakowa Południowego projektanci oświadczyli, że uwzględnia on w pełni prawa dla otuliny rezerwatu, czyli obowiązek zachowanie 60% tzw. terenu aktywnego biologicznie (TAB). Wg prawa budowlanego, TAB to teren z nawierzchnią ziemną urządzoną w sposób zapewniający naturalną wegetację. Do pojemnej definicji TAB wchodzą też, o dziwo, „brutto drogi”.

Można mniemać, że ustalającym prawo chodziło o to, żeby przy budynkach powstawały trawniki i skwery. Ale TAB to również ziemia pokryta tzw. eko kratką czy płytami betonowymi z otworami.

Tak nieprecyzyjny zapis o terenie aktywnym biologicznie to dla deweloperów podwójny zysk: zielony teren i jednocześnie parking czy droga. Jak wygląda taki „trawnik”, można zobaczyć na dowolnym osiedlu czy pod niektórymi centrami handlowymi. Urocze eko kratki z wystającymi z nich mizernymi roślinami lub wypełnione „estetycznymi” białymi kamyczkami, to bardzo realna wizja dla 60% TAB.

Na całym terenie zakłada się 5 tys. osób, które będą potrzebować chodników. Co najmniej co piąty mieszkaniec będzie miał samochód albo dwa… Konieczne będą odpowiednio szerokie dojazdy dla karetek pogotowia i straży pożarnej, samochodów dostawczych, miejsca parkingowe dla mieszkańców i ich gości. Całej ww. infrastruktury do zielonej raczej nie można zaliczyć. Wszystko to w żaden sposób nie koresponduje z rezerwatem ani jego otuliną.

Czy definicja 60% terenu aktywnego biologicznie nie jest rodzajem zgrabnej fikcji? Doskonale wiemy, jak polskie prawo łatwo ulega nagięciom i interpretacjom. Można przewidzieć, który rodzaj interpretacji zostanie przyjęty, choćby dlatego, że wymaga mniej pracy i jest korzystniejszy dla dewelopera.

Na wspominanym zebraniu jako przykład dbałości o zieleń przytoczono uwzględniony w planie zabudowy plac zieleni i rekreacji. Jego wielkość to „aż” 0,41 ha. Na jego powierzchnię ma przypadać 80% TAB. Wizja trawnika, a nawet kilku drzew na działce o wymiarach ok. 64 x 64 m, w porównaniu z intensywnością przyrody, która teraz wymienia powietrze Warszawy (za darmo) w strefie otuliny i pasa zieleni przy Trasie Siekierkowskiej – jest dużo bardziej smutna niż śmieszna. (…)

Zabudowa wewnątrz korytarza

Z wypowiedzi planistów wynika, że korytarz napowietrzający ma być zachowany, ponieważ niższe budynki mają być dopuszczone bliżej jeziorka, a wyższe bliżej ulicy Becka. Określenie „wyższe i niższe budynki” wg projektantów jest bardzo pojemne. „Wyższe budynki” mają się znaleźć przy Trasie Siekierkowskiej poza otuliną, jednak wewnątrz korytarza napowietrzającego i będą wysokie na 17, 20 i 24 metrów. Natomiast te wewnątrz otuliny i korytarza zarazem, zwane przez planistów niższymi (!) mogą osiągać wysokość: 17, 19 i 20 metrów.

Działki z wysoką zabudową zajmą ok.1/3 otuliny i głęboko wejdą do wnętrza korytarza powietrznego. Budynki zablokują przepływ dwóch mas powietrza – znad Wisły i ze strony Wilanowa. Znajdą się dokładnie na styku obydwu, gdzie korzystne byłoby ich zlanie się w jeden szeroki klin.

Co w tym kontekście znaczy zdanie projektantów: „korytarz napowietrzający został utrzymany”? Jakim cudem poprawi się przepływ i wymiana powietrza w Warszawie (z uczestnictwem roślinności), jeśli pojawi się w tym miejscu gęsta i częściowo wysoka zabudowa?

Przedstawiciel dewelopera planującego postawienie budynków wzdłuż Trasy Siekierkowskiej z wielką energią zadał na zebraniu pytanie o możliwość budowy sześciu kondygnacji na działkach wzdłuż zewnętrznego pasa Trasy Siekierkowskiej. Ewidentnie zależało mu na maksymalnym wykorzystaniu możliwości prawnych.

Niejasny status klinów napowietrzających

Czy kliny mają uregulowany status prawny i dokładną definicję uzgodnioną przez naukowców? Jakiej wysokości budynki dopuszcza prawo budowlane na terenie klina napowietrzającego?

Te pytania zdają się nie mieć dokładnych odpowiedzi. Samo studium nie precyzuje, czego nie można robić w klinach. Nie zabrania wprost budowy, ale ustanawia „zakaz lokalizacji przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko”.

Powołam się więc na wypowiedź zespołu urbanistów: „kliny te są wciąż badane” oraz „są wzięte pod uwagę”. Skoro kliny są badane, to znaczy że nie została podjęta ostateczna decyzja. Nie ma też żadnych wytycznych budowlanych – jak więc mogą być wzięte pod uwagę wytyczne, które nie istnieją?

Czy ten plan zabudowy może więc być legalny, skoro opiera się na dopiero prowadzonych badaniach, z których wniosków jeszcze nie ma? Coś, co nie jest uregulowane, nie może stanowić bazy dla podjęcia wynikającej z tego decyzji prawnej. (…)

Istnieje wyrok sądu, który odpowiada na te pytania.

Zakłóceniu uległ klin napowietrzający mokotowski, m.in. przez powstanie osiedli Eko-Park oraz Marina Mokotów. W jego obronie powstało Mokotowskie Towarzystwo Zachowania Klina Nawietrzającego Warszawę. Towarzystwo to wygrało proces w obronie tego klina. Niestety proces trwał tak długo, że wybudowano osiedle, które wg wyroku sądu nie powinno powstać.

Unia Europejska ukarała Polskę za stan powietrza na Mokotowie. Smog w dzielnicy, gdzie stężenie pyłu PM10 przekracza wszelkie normy, przyczynił się do ogólnej oceny naszego miasta i kraju. Wymienione osiedla przyczyniły się do zablokowania klina napowietrzającego i kary 4 mld zł, które musi zapłacić polski podatnik. (…)

Cały artykuł Bogny Podbielskiej pt. „Galanteria betonowa” znajduje się na s. 6 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Bogny Podbielskiej pt. „Galanteria betonowa” na stronie 6 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego