Eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości zwraca uwagę na konieczność całkowitego odejścia od koncepcji eurofederalizmu. Krytykuje koncepcję utworzenia rządu światowego oraz działania polskiej opozycji.
Witold Waszczykowski mówi o przyszłych konsekwencjach epidemii koronawirusa. Pesymistycznie prognozuje, że ludzkość szybko wróci do złych nawyków, ponieważ działo się tak po wszystkich dotyczasowych wstrząsach cywilizacyjnych. Przypomina, że poprzedni kryzys nie zniechęcił rządów i społeczeństw do życia na kredyt.
Ileż to razy zapowiadano, jak to się świat zmieni. Po 11 września 2001 roku wszystko miało być nie do poznania. Niestety, natura ludzka jest niezmienna. Rywalizacja o pieniądze i prestiż będzie trwać nadal.
Gość „Popołudnia WNET” prognozuje, że powszechny w dobie pandemii model pracy zdalnej może szerzej przyjąć się także po jej ustaniu.
Były minister spraw zagranicznych analizuje postawę Unii Europejskiej wobec pandemii. Stwierdza, że UE „siedzi pod miotłą”. Jak zwraca uwagę, instytucje unijne nie wahają się ingerować w systemy prawne państw członkowskich w sposób nieprzewidziany przez traktaty, a w przypadku realnego zagrożenia nie potrafi działać.
Jesteśmy zdziwieni: dlaczego Unia nawet nie nie próbuje pomagać państwom. Mimo to, niektórzy nadal głoszą postulaty stworzenia silnej władzy centralnej w UE. Fakty są takie, że nie ma ona instrumentów do ingerowania we wszystkie sfery życia społecznego.
Europoseł PiS porusza również kwestię Nowego Zielonego Ładu. Przewiduje, że unijni ideologowie nie zrezygnują z wdrażania tego programu, pomimo iż udział Europy w zanieczyszczaniu środowiska jest stosunkowo niewielki. Zdaniem rozmówcy Łukasza Jankowskiego złagodzenie rygorów unijnej polityki klimatycznej jest w obliczu nadchodzącego kryzysu absolutnie konieczne.
Zamiast narzucać Europie gorsety klimatyczne, przestańmy wycinać dżunglę i uprzątnijmy oceany. Mam nadzieję, że życie pokaże, iż „zielony deal” nie ma racji bytu.
Witold Waszczykowski ubolewa nad tym, że część przywódców UE zamiast pracować na rzecz dobra obywateli wdaje się w jałowe spory m.in. z prezydentem USA Donaldem Trumpem.
Odejdźmy od koncepcji budowy armii europejskiej. Uposażmy NATO, żeby mogło skupić się na tych kwestiach.
Jak przypomina Witold Waszczykowski, epidemie i klęski żywiołowe towarzyszą ludzkości od zawsze, dlatego trudno zrozumieć, dlaczego UE nie ma planu przeciwdziałania skutkom pandemii.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego odnosi się również do postulatu byłego premiera Wielkiej Brytanii Gordona Browna, który zaproponował stworzenie rządu światowego na czas pandemii koronawirusa:
Proszę mi pokazać, według jakich kryteriów demokratycznych mielibyśmy powołać taki rząd. Żeby wybrać światową władzę, musielibyśmy się cofnąć do czasów oświeconego feudalizmu.
Gość „Popołudnia WNET” komentuje debatę parlamentarną nad „tarczą antykryzysową”. Mówi o „wściekłym ataku sfrustrowanej opozycji, która kompletnie nie wie co robić”.
Opozycja nie przedstawia żadnych konstruktywnych rozwiązań. Ona chce, żeby tego rządu nie było.
Sabina to bardziej niż odważna dziewczyna, który pochodzi z Odolanowa. Losy rzuciły ją na Wyspy Owcze, które uchodzą za magiczny koniec świata. Jest mamą, pedagogiem, właścicielką firmy i pisarką.
Sabina Poulsen ze swoimi „małymi wikingami”, jak pieszczotliwie nazywa swoje pociechy. Fot. zbiory własne.
Sabina Poulsen mieszka Søldarfjørður i wychowuje dwójkę dzieci. Życie na archipelagu na Morzu Norweskim uważa za spełnienie swoich marzeń, których jeszcze nie przeczuwała kiedy pora pierwszy postawiła stopę na jednej z Wysp Owczych. Teraz nie wyobraża sobie życia poza tym skrawkiem ładu na wzburzonym i zimnym morzu.
Prowadzi Fjordcottage, pensjonat na Wyspach Owczych. Z wielką pasją i humorem oprowadza turystów po malowniczych zakątkach archipelagu.
Bez problemu wspina się po górach i klifach, na których lubi przesiadywać. Prowadzi warsztaty tradycyjnej kuchni farerskiej i jest ambasadorką Wysp Owczych na międzynarodowych targach i festiwalach kulturalnych. Współprowadzi także serwis internetowy owcze.com
Sabina Poulsen prowadzi także swoje biuro podróży, uczy farerskie dzieci, propaguje piękno Wysp Owczych. Ale to nie wszystko. Za kilka tygodni ukaże się jej pierwsza książka, którą wspolnie napisała z Segiuszem Pinkwartem. Jej tytuł „Wyspy Owcze. Z pierwszej ręki”.
Gdy to wszystko minie będzie ją można zakupić on – line już pod koniec kwietnia. – dopowiada.
Sabina Poulsen w Studiu 37 opowiedziała nam o życiu w tym pięknym zakątku globu w cieniu zarazy koronawirusa. Okazuje się, że Covid – 19 dotarł i tam.
Elżbieta Ruman opowiada o tym, jak przetrwać w trwałym zdrowiu i ciała, i ducha epidemią korzystając z mądrości św. Hildegardy z Bingen, która mawiała: Boskość tętni we wszechświecie.
Zanieczyszczenie wód? Alkoholizm, góry cuchnących odpadów, palące się wysypiska? Katastrofy ekologicznie powodowane przez wielką chemię? Ulatniające się toksyczne produkty rozpadu tworzyw sztucznych?
Jacek Musiał, Michał Musiał, Karol Musiał
Ideologia CO2 przykrywką dla poważniejszych problemów?
Na świecie, poza Unią Europejską można znaleźć coraz więcej prac demaskujących luki w CO2-centrycznej teorii globalnego ocieplenia. Czemu służyła i jakim celom gdzieniegdzie jeszcze służy katastroficzna mistyfikacja szkodliwości CO2?
Beneficjenci ideologii CO2
Lista beneficjentów jest już w dużej mierze znana.
Rządy zbierają nieuczciwy podatek, będący formą okradania zindoktrynowanych tą teorią społeczeństw przy ich przyzwoleniu, a nawet na własną prośbę, w poczuciu misji, że płacąc podatek od CO2, ratują świat.
Animatorzy IPCC dzięki straszeniu (starą) hipotezą CO2-centryczną mają zapewnione synekury.
Rzesze urzędników znajdują zatrudnienie przy przeliczaniu wszelkich aktywności ludzkich na „emisje CO2”.
Przez 40 lat mistyfikacja pozwalała rosyjskim instytutom naukowym, zatrudniającym kilka tysięcy naukowców, maskować faktyczne badania z fizyki atmosfery dla budowy potęgi militarnej ZSRR (zachowanie rakiet w atmosferze, propagacja fal elektromagnetycznych, systemów namierzania i rozpoznania, radarów, lidarów, laserów bojowych, a prawdopodobnie i możliwości prowadzenia ze światem kapitalistycznym wojny klimatycznej. Kusząca była też perspektywa przystosowania terenów północnych ZSRR tak, aby klimat stał się tam bardziej przyjazny dla rolnictwa, co wcześniej przyświecało idei Arrheniusa, głoszącego na przełomie XIX i XX w. swoje hipotezy o możliwym korzystnym wpływie dwutlenku węgla na klimat). Szersze informacje na ten temat można znaleźć w artykule Spowiedź naukowca, „Kurier WNET” z maja 2019 roku.
Wielka Brytania, a konkretnie Margaret Thatcher, rzekomą szkodliwość dwutlenku węgla pochodzącego z węgla wykorzystała do zdławienia strajków górniczych zainspirowanych tam przez ówczesne kraje bloku komunistycznego oraz Libię. Mogła zaryzykować 5 miliardów funtów strat, gdyż Wielka Brytania posiadała własne złoża ropy naftowej i gazu ziemnego.
Deindustrializacja dekarbonizacyjna Europy była i jest na rękę Chinom i Rosji, które same nie traktują poważnie hipotezy CO2-centrycznej, najpewniej dlatego, że posiadają naukowców własnych uniwersytetów, które w rankingach światowych mieszczą się w pierwszej dwusetce wyższych uczelni, a może dlatego, że dla ich naukowców nie stanowi problemu budowanie własnych laserów molekularnych CO2, co rzuca nowe spojrzenie na cały problem.
Następuje obniżenie wartości zasobów węgla (aktywów) polskich, czeskich i rumuńskich, co zachęca te państwa do wyprzedaży ich za bezcen.
Propaganda skutkuje wymuszeniem obniżenia cen rynkowych cennego surowca, jakim jest dwutlenek węgla, a nawet zmuszeniem jego producentów („emitentów”) do sprzedawania go po cenie ujemnej, czyli dopłacając jego odbiorcom, „ponieważ szkodził klimatowi”.
CO2 to najbezpieczniejszy, niemający sobie równych konserwant żywności, szczególnie napojów. Roczne jego zużycie (oszacowanie Michała i Karola Musiałów z 2017 roku) tylko do napojów typu cola wyniosło ponad 4 miliony ton. Napojów gazowanych, do których jako konserwantu dodaje się CO2, jest na świecie około 50 razy więcej.Ważniejszym jednak odbiorcą ogromnych ilości dwutlenku węgla, i to takiego, który nie wymaga szczególnych certyfikatów, jest przemysł naftowy.
Metoda znana jest pod nazwą Enhanced Oil Recovery. Firmę, która wdrażała w Stanach Zjednoczonych tę technologię – Glori Oil Ltd w Teksasie – założył Rajendra Kumar Pachauri (1940–2020) Kim był ten człowiek? Przede wszystkim to przyjaciel Ala Gore’a. Z wykształcenia inżynier kolejnictwa, który awansował na przewodniczącego IPCC (Międzynarodowego Zespołu do Zmian Klimatu, opisanego we wcześniejszych artykułach). Był współzałożycielem (m.in. z Alem Gore’em) pierwszej w świecie giełdy prowadzącej spekulacyjny handel świadectwami emisyjnymi CO2: Chicago Climate Exchance PLC. Współpracował m.in. z Deutsche Bank. Odszedł przed upływem kadencji z zajmowanych stanowisk w związku z innymi aferami. Czy, gdyby się potwierdziło, że Al Gore i Rajendra Kumar Pachauri świadomie rozpowszechniali kłamstwo ekologiczne o decydującej roli CO2 w globalnym ociepleniu, to ich przypadek stałby się dowodem na to, że za popularyzowanie kłamstwa można dostać Nagrodę Nobla? Czy możliwe, że Komitet Noblowski został oszukany?Nawiasem mówiąc, zbiornikowce LNG mogą w jedną stronę transportować gaz ziemny, a z powrotem, do pól gazo- i roponośnych – dwutlenek węgla.
9. Lobby francuskiej energetyki jądrowej, chcące wymusić na innych krajach kupno takich elektrowni.
10. Lobby rosyjskiego gazu ziemnego (w kłamliwej, lansowanej teorii gaz miałby mieć mniejszy potencjał ocieplenia klimatu; jak jednak wykazano we wcześniejszych artykułach, dzieje się dokładnie odwrotnie).
11. Lobby chińskich paneli fotowoltaicznych i chińskich turbin dla elektrowni wiatrowych.
12. Lobby handlu narkotykami; ideologia anty-CO2 odwraca uwagę społeczeństw od postępującej narkomanii w świecie.
13. Lobby międzynarodowego handlu bronią. Temat zastępczy CO2 jest świetną przykrywką dla najbardziej odrażającego (po handlu narkotykami) „biznesu”. Nawiasem mówiąc, liderem w międzynarodowym handlu bronią w przeliczeniu na jednego mieszkańca jest ojczyzna celebrytki Grety Thunberg – Szwecja.
14. Lobby produkcji i handlu alkoholem. Słabnie zainteresowanie społeczeństw narastającym problemem alkoholizmu.
15. Straszenie dwutlenkiem węgla pozwala ukryć inne problemy, w tym społeczne, zdrowotne, neokolonialne zniewalanie innych narodów czy permanentne wojny. Czy sztuczna histeria CO2 nie jest także przykrywką dla ukrycia faktycznych problemów i katastrof ekologicznych II połowy XX wieku? Zanieczyszczenia gleby środkami ochrony roślin? Zanieczyszczenia wód śródlądowych, mórz i oceanów? (Statki, które oficjalnie woziły odpady do Chin, w rzeczywistości opróżniały ładownie wcześniej, na oceanie). Rosnące góry cuchnących odpadów, palące się wysypiska? Katastrofy ekologicznie powodowane przez tzw. wielką chemię? Tworzywa sztuczne: ulatniające się toksyczne dla przyrody i klimatu półprodukty, a później produkty ich rozpadu?
Światowy alkoholizm
Według raportu WHO Global status report on alcohol and health 2018, nadmierne spożycie alkoholu na świecie przyczynia się do 3 milionów zgonów rocznie, czyli do 1 zgonu co 10 sekund, i jest przyczyną co 20 zgonu. W grupie wiekowej 20–39 lat to już co ósmy zgon. W aspekcie długoterminowym alkoholizm powoduje katastrofalne szkody zdrowotne i społeczne, choć, jak się wydaje, nadużywający alkoholu lub uwikłani w biznes alkoholowy politycy potrafią przewrotnie twierdzić, że to nie alkohol, lecz instytucja rodziny jest przyczyną wszelkiego zła na świecie.
Do spożywania alkoholu przyznaje się 2,3 mld ludzi, przy czym ich średnia dzienna porcja wynosi 33 g czystego alkoholu. Prym wiedzie Europa. Warto zauważyć, że w Europie jest też największa indoktrynacja dwutlenkowęglowym ociepleniem.
Wspomniany raport przeszedł praktycznie bez echa. W codziennym rozsiewaniu pseudonaukowych, katastroficznych wizji przodują, jak się wydaje, media najbardziej przychylne Rosji i Chinom. Niczym Wernyhora straszą internautów dwutlenkiem węgla, do rzadkości zaś należą artykuły o alkoholu, a jeśli, to zamieszczane materiały sprawiają wrażenie kryptoreklam.
W całej mistyfikacji CO2-centrycznej teorii globalnego ocieplenia pomijany jest czynnik produkcji i metabolizmu alkoholu. Wylicza się hipotetyczny wpływ hodowli zwierząt na ilość gazów cieplarnianych, ale nikt nie tyka lobby alkoholowego. W 2017 roku Michał i Karol Musiałowie w konkursie „Fizyka da się lubić” oszacowali, że tylko w samej reakcji powstawania alkoholu z glukozy powstaje na świecie rocznie 20 milionów ton dwutlenku węgla. Gdyby wziąć pod uwagę, że po jego spożyciu (spaleniu w organizmie) powstaje drugie tyle, a także uwzględnić wszystkie etapy produkcji i dystrybucji alkoholu (nie licząc skutków społecznych), to okazuje się, że alkohol odpowiada za ponad 100 milionów ton dwutlenku węgla. W tym miejscu aż się prosi, by osoby odpowiedzialne za energię oraz tzw. zielony ład w organach Unii Europejskiej zachowały trzeźwość spojrzenia.
Spalarnie odpadów
Dyskutując o najważniejszych problemach, czy wręcz katastrofach ekologicznych, trzeba wspomnieć o odpadach. Poniższe informacje zostały opracowane na podstawie danych The World Bank, IBRD-IDA, What A Waste 2.0. A Global Snapshot of Solid Waste Management to 2050, Trends in Solid Waste Management.
Średnia dzienna produkcji odpadów wynosi 0,74 kg/osobę, ze zmiennością od 0,11 kg w krajach biedniejszych do 4,54 kg w bogatych. 16% tej bogatszej populacji odpowiada za generowanie 34% odpadów. Światowa produkcja odpadów wynosi ponad 2 mld ton rocznie. Do 2050 r. spodziewany jest dalszy wzrost ilości odpadów, szczególnie w krajach, które do tej pory produkowały ich mniej, do co najmniej 3,4 miliarda ton w stosunku rocznym. Blisko 50% odpadów jest pochodzenia spożywczego i roślinnego. Około 17% to papier i opakowania. 12% stanowią tworzywa sztuczne. Kolejne to szkło, metal, guma i skóra, drewno oraz aż 14% to inne – nieokreślone. Wartość energetyczna odpadów to około 10 GJ/t
Ze spalenia 2 mld ton można by uzyskać aż 20 mld GJ energii. Nie jest to ani proste, ani szczególnie opłacalne. O wiele korzystniejsze jest odsortowanie poszczególnych składowych. Część nada się do recyklingu, część do kompostowania i nawożenia, i tylko 20–30% faktycznie do spalenia, co jednak wiąże się z wieloma problemami natury środowiskowej.
Polacy pod względem produkcji odpadów plasują się około średniej światowej na poziomie 0,8 kg dziennie na mieszkańca. Cała Polska produkuje rocznie ok. 12 mln ton odpadów komunalnych. Może pojawić się pokusa, aby wszystko spalić i zamienić na energię, co po przeliczeniu (korzystając z danych KOBIZE 2018) pozwoliłoby uniknąć spalenia 4,8 mln ton węgla.
Najważniejszym problemem jest oddziaływanie spalarni odpadów na środowisko. Pierwsze próby zastosowania spalarni miały miejsce w Wielkiej Brytanii w latach 70. XIX wieku. Jak na tamte czasy, Polska nie odbiegała od europejskich trendów. W 1912 roku powstała spalarnia w Warszawie, ze zdolnością utylizacji 60 tys. ton odpadów rocznie. Działała do zniszczenia wojennego w 1944 roku. Druga w Polsce spalarnia istniała w Poznaniu od 1927 roku, ze zdolnością utylizacji 25 tys. ton rocznie. Poznań, podobnie jak Warszawa, został poważnie zniszczony w czasie II wojny światowej (Poznań 1945 i dziś, red. A. Olejnik, Wyd. Poznańskie, Poznań 1985). Po 1945 roku próbowano spalarnię w Naramowicach pod Poznaniem odbudować i w sposób ograniczony pracowała jeszcze do 1954 roku. W artykule Jana Szulca Nie ma rzeczy bezużytecznych w czasopiśmie kulturalno-społecznym „Tęcza” z 11 stycznia 1930 roku (skąd zaczerpnięto ilustracje autorstwa Mieczysława Bilażewskiego do niniejszego tekstu), opisano proces sortowania śmieci, urozmaicając go ciekawostkami dotyczącymi różnych przypadkowych znalezisk. Przy spalarni działała elektrownia, która 30% energii zużywała do celów własnych, pozostałe 70% sprzedawała elektrowni miejskiej. Żużel ze spalarni zużywano do produkcji betonu wykorzystywanego do wykonywania nawierzchni dróg oraz płyt chodnikowych. W artykule podkreślony został aspekt antyepidemiczny spalarni.
Co się stało, że po zniszczeniu tamtych spalarni musiało upłynąć 50 lat, zanim w Polsce zaczęły powstawać nowe?
Do lat 60. XX wieku nie zdawano sobie sprawy z oddziaływania spalarni na środowisko, a w szczególności z wpływu gazowych produktów spalania na zanieczyszczenia atmosfery – na środowisko i zdrowie.
Jak można przeczytać w artykule dr inż. Grzegorza Wielgosińskiego (Politechnika Łódzka): Oddziaływanie na środowisko spalarni odpadów, NowaEnergia.com.pl z 24.10. 2008, pomimo spalania odpadów w wysokiej temperaturze, w spalinach stwierdza się ponad 350 różnych związków organicznych w stężeniach ponad 5ug/m3, w tym węglowodory C1, C2, akrylonitryl, acetonitryl, benzen, toluen, etylobenzen 1,2- oraz 1,4-dichlorobenzen, 1,2,4-trichlorobenzen, hexachlorobenzen, fenol, 2,4-dinitrofenol, 2,4-dichlorofenol, 2,4,5-trichlorofenol, pentachlorofenol, chlorometan, chloroform, chlorek metylenu, 1,1- oraz 1,2-dichloroetan, 1,1,1- oraz 1,1,2-trichloroetan, 1,1,2,2-tetrachloroetan, czterochlorek węgla, 1,1-dichloroetylen, trichloroetylen, tetrachloroetylen, formaldehyd, aldehyd octowy, aceton, metyloetyloketon, chlorek winylu, ftalan dietylu, kwas mrówkowy, kwas octowy i wiele innych. Do tego dochodzi cały szereg związków o udowodnionym działaniu rakotwórczym i teratogennym, zwanych wielopierścieniowymi węglowodorami aromatycznymi WWA. Należą do nich (wg opracowania Grzegorza Wielgosińskiego): np. benzo(a)piren, benzo(a)antracen, benzo(k)fluoranten, dibenzo(a,h)antracen, indeno(1,2,3-c,d)piren. Kolejną grupą związków chemicznych są dioksyny i związki dioksynopodobne, powstające podczas spalania odpadów zawierających chlor (np. PCV), kojarzone najczęściej z chorobą byłego prezydenta Ukrainy – Wiktora Juszczenki, choć działania tych związków na zdrowie mogą być wielokierunkowe. W spalinach pochodzących ze spalarni wykazywane bywają nieobojętne dla środowiska i zdrowia pary wielu metali, część z nich występuje w pyłach oraz żużlu. Dlatego w ostatnich dwóch dekadach ubiegłego wieku naukowcy mozolnie opracowywali technologie pozwalające usuwać ze spalin poszczególne substancje toksyczne. Współczesna spalarnia powinna przypominać fabrykę chemiczną.
Dzięki wstrzymaniu się w Polsce przez 50 lat z budową spalarni odpadów, z pewnością udało się uchronić wielu Polaków przed chorobami związanymi z toksycznym wpływem zanieczyszczeń atmosfery.
W ostatniej dekadzie radni kolejnych miast decydują o budowie spalarni odpadów. Są to już z pewnością nieporównanie nowocześniejsze obiekty aniżeli te, które funkcjonowały w Europie jeszcze w końcu ubiegłego wieku. Niestety są to obiekty i technologie kosztowne. Radni nie zawsze zdają sobie sprawę, jakie są pełne koszty eksploatacji. Status i zasady funkcjonowania reguluje w Polsce szereg aktów prawnych, począwszy od Ustawy o odpadach, poprzez rozporządzenia ministrów środowiska, budownictwa i zdrowia, a wszystkie są dostosowywane do odpowiednich dyrektyw Unii Europejskiej.
Czy obecnie budowane spalarnie są już bezpieczne? Specjalista gospodarki odpadami ze Stowarzyszenia „Zero Waste”, mgr Paweł Głuszyński uważa, że w dalszym ciągu bezpieczniej jest odpady składować niż spalać.
Głównym argumentem jest niedoskonałość procesów oczyszczania spalin, szczególnie w odniesieniu do – chyba najgroźniejszych – WWA, a kolejnymi – przepisy, które wobec niektórych składników wymagają kontroli zaledwie kilka razy w roku, a także możliwość pracy spalarni w trybie awaryjnym. Składować pewnie łatwo, pod warunkiem, że drogą sortowania uda się zredukować do 20% ilość odpadów ostatecznych, już niepodlegających recyklingowi. Nie wyklucza to możliwości spalenia ich w przyszłości, gdy technologie spalania ulegną dalszemu udoskonaleniu. Ewentualne spalanie lub współspalanie odpadów jest oczywiście uwarunkowane jednoczesnym wykorzystaniem energii. Z kolei zwolennicy spalarni argumentują, że spaliny ze spalarni są czystsze aniżeli samochodowe, a porównywalne do spalin z mniejszych kotłowni gazowych (większe, profesjonalne, mają lepsze systemy oczyszczania). W latach 90. ubiegłego wieku do spalarni przylgnęła opinia, że najbardziej szkodliwy jest ten dym, którego nie widać. Jak to jest obecnie?
Cdn.
Artykuł Jacka, Michała i Karola Musiałów pt. „Ideologia CO2 przykrywką dla poważniejszych problemów?” znajduje się na s. 3 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.
Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku.
Artykuł Jacka, Michała i Karola Musiałów pt. „Ideologia CO2 przykrywką dla poważniejszych problemów?” na s. 3 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com
Prof. Michał Kleiber o kryzysie migracyjnym, zielonej polityce energetycznej, rozwoju energetyki jądrowej, innowacyjności i koronawirusie.
Jesteśmy skazani na to, że ludzie z krajów biednych, rządzących często autorytarnie będą chcieli się dostać do krajów o lepszym standardzie życia.
Prof. Michał Kleiber mówi, że kampania wyborcza powinna skupić się na polityce energetycznej i migracyjnej, ponieważ są to najistotniejsze kwestie dla naszego kraju. Odnośnie kryzysu migracyjnego zaznacza, że
Z satysfakcją trzeba powiedzieć, że Polska konsekwentnie zajmowała stanowisko […] przyjmowane teraz w Unii.
Były prezes PAN zauważa, że „nierówności na świecie zawsze istniały, ale nie były tak oczywiste dla ludzi” jak teraz. Odnosi się do problemy polityki klimatycznej. Krytykuje nawoływania do zbyt szybkich i gwałtownych zmian w tej mierze oceniając je jako naiwne.
Mam wrażenie, że to wpływ tego biednego dziecka Grety Thunberg, które nawołuje do takich raptownych działań. […] To ma jedno dobrą stronę. Pokazuje, że mamy problem, ale sugeruje rozwiązania szkodliwe i nieprzemyślane.
Nasz gość chciałby, aby rząd miał przygotowane kilka scenariuszów prowadzenia polityki energetycznej. Mówiąc o energetyce jądrowej trzeba odpowiedzieć na pytanie: „energetyka jądrowa, ale jaka”. Technologia ta bowiem dynamicznie się rozwija. Podkreśla, że powinniśmy stawiać na innowacyjność. Zwraca uwagę na problem realizacji długoterminowych obietnic złożonych przez polityków. Tych ostatnich zajmują bowiem aktualne wyzwania odwracające ich uwagę od projektów, których efekty będzie widać dopiero po latach. Tymczasem te ostatnie są potrzebne.
Prof. Kleiber sądzi, że epidemia COVID-19 nie będzie zastraszająco wielka, ale wpłynie na konsensów na niwie polityki prozdrowotnej.
Paweł Sałek o tym, jak koronawirus wpłynie na kampanię prezydencką, dymisji Jacka Kurskiego i zielonej polityce Unii Europejskiej.
Paweł Sałek o wpływie COVID-19 na kampanię wyborczą prezydenta Andrzeja Dudy. Nie przestanie on krążyć po kraju Dudabusem:
Pan prezydent zawsze stawiał na bezpośrednie spotkania z Polakami […] Nie ucieka ze spotkań w związku z koronawirusem. To świadectwo, że w takiej sytuacji trzeba zachowywać się rozsądnie, czyli nie panikować […] Dopóki nie będzie bardzo konkretnych wytycznych związanych z epidemią, kampania będzie w taki sposób kontynuowana.
Doradca prezydenta Andrzeja Dudy odnosi się do dymisji prezesa TVP. Omawia sytuację w regionalnych stacjach telewizji publicznej. Ponadto Sałek komentuje politykę klimatyczną naszego kraju w związku z celem Unii Europejskiej redukcji emisji dwutlenku węgla do zera. Zwraca uwagę, że obecne założenia są ambitniejsze od tych przyjętych przez państwa członkowskie UE w 2014 r. Zauważa, że
Komisja będzie chciała na podstawie aktów delegowanych narzucać poszczególne cele redukcyjne.
Nasz gość omawia także pracę naukową ś.p. prof. Jana Szyszki poświęconą lasowi i jego wpływowi na ekosystem. Opiera się ona na czterdziestoletnich obserwacjach, jakie poczynił w czasie swych badań prof. Szyszko.
Gospodynie domowe znają nieprzyjemny tłusty osad na liściach. Co osadza się na skórze, w drogach oddechowych kucharek i co wchłania się do ich organizmów – nie wiadomo (skóra to też narząd oddechowy).
Ciemna strona gazu ziemnego
Jacek Musiał, Karol Musiał
Za jaką część epidemii nowotworów we współczesnym świecie odpowiadają propan-butan i gaz ziemny w instalacjach domowych?
Przyśpieszona gazyfikacja
Jeszcze 20 lat temu wydawało się, że gazyfikacja będzie lekarstwem dla środowiska. W Polsce dominowały wtedy prymitywne węglowe kotły centralnego ogrzewania, nierzadko konstruowane metodą chałupniczą, oraz piece budowane przez domorosłych zdunów.
Do dziś powszechnie popełniany jest błąd – niedopasowanie mocy kotła do kubatury i parametrów energetycznych budynków, najczęściej przewymiarowanie. Musiało to skutkować tzw. niską emisją – popularnym smogiem.
Przyspieszoną gazyfikację ułatwiło wprowadzenie technologii rur polietylenowych PE, umożliwiających tanie i szybkie doprowadzenie gazu do odbiorców. Kolejnymi czynnikami motywującymi była nadpodaż gazu na rynku światowym, z wieloletnią tendencją spadkową cen, oraz polityka pierwszych rządów III RP, bezrefleksyjnie zamykających polskie kopalnie, obciążając je wygórowanymi daninami i czyniąc je deficytowymi (jak wiele innych zakładów przemysłowych przeznaczanych wtedy do prywatyzacji), uzależniając tym samym polską energetykę od importu surowców energetycznych.
Bogactwa naturalne to zasoby naturalne występujące na określonym obszarze, mające wartość dla człowieka, które powinny dawać poczucie majętności ich posiadaczom. Są też przedmiotem pożądania koncernów i źródłem dochodów rządów udzielających koncesji na ich wydobycie. W historii wielokrotnie państwa oddawały swoje złoża do szybkiej eksploatacji za mierne zyski własne, pozostając po wyczerpaniu złóż z problemami ekologicznymi. Nie ma chyba bogactwa naturalnego, którego eksploatacja nie wiązałaby się ze skutkami środowiskowymi.
Gaz ziemny/metan jest surowcem, który względnie łatwo jest wydobyć i przesyłać gazociągami. Dawniej traktowany był jako odpad przy wydobyciu ropy naftowej i węgla. Usuwano go bezpośrednio do atmosfery lub spalano na miejscu. W pierwszych latach hutnictwa i koksownictwa podobny był los gazu wielkopiecowego i koksowniczego. Dzisiejsi entuzjaści wyolbrzymionej roli gazów tzw. cieplarnianych w obserwowanym globalnym ociepleniu wiedzą, że metanowi przypisano wielokrotnie silniejszy od dwutlenku węgla wpływ na klimat, o czym wspomniano np. w 62 numerze „Kuriera WNET”. W ostatnich latach, w związku z zaobserwowanym pewnym ociepleniem przygruntowej warstwy troposfery półkuli północnej, gaz ziemny coraz łatwiej, samoistnie uwalnia się z naturalnych zbiorników do atmosfery, co mobilizuje właścicieli terenów gazonośnych i koncerny wydobywcze, aby zdążyć z jego wydobyciem i sprzedażą z zyskiem.
Fot. Jacek Musiał jr
Szkody środowiskowe powodowane przez gaz ziemny/metan:
– Podobnie jak spalany w profesjonalnych elektrowniach węgiel, jest mniej szkodliwy dla środowiska aniżeli spalany w milionach indywidualnych gospodarstw domowych. – Ku zaskoczeniu wielu domorosłych ekologów, jest istotnym elementem smogu (o czym szerzej będzie w jednym z przyszłych artykułów). – W hipotezie CO2-centrycznej globalnego ocieplenia, metanowi przypisuje się od 20 do ponad 100 razy silniejszy wpływ na efekt cieplarniany niż CO2. – Wpływa negatywnie na wegetację wielu roślin. – Wpływa negatywnie na zdrowie człowieka.
Wpływ metanu na rośliny
Paleoklimatolodzy przypuszczają, że w okresach geologicznych karbonu i permu (360–250 mln lat temu) stężenie dwutlenku węgla kształtowało się na poziomie trzykrotnie wyższym od współczesnego. Niewiele wiadomo na temat ówczesnych stężeń metanu atmosferycznego. Niewykluczone, że były wielokrotnie wyższe niż obecnie, a roślinność dobrze sobie radziła z metanem lub nawet włączała go w swój metabolizm.
W przedstawionej kalkulacji współczesnych źródeł metanu atmosferycznego („Kurier WNET” nr 62 z sierpnia 2019, Hipoteza „Wrocław”) nie zostało ujęte jedno ze źródeł naturalnych, jakim są drzewa tropikalnych terenów podmokłych. O możliwości wydzielania metanu przez rośliny wiadomo było od 1907 roku, gdy brytyjski naukowiec odkrył wydzielanie w pewnych warunkach tego gazu przez łodygi bawełny. W 2014 roku brytyjska naukowiec Sunitha Pangala ogłosiła o odkryciu swojego zespołu, które pozwoliło wyjaśnić przyczynę obserwowanych przez satelity nad lasami tropikalnymi większych stężeń metanu. Na razie nie wiadomo, jak wygląda cykl metanowy na tych terenach podmokłych, czy drzewa są tylko kanałami przenoszącymi metan z podłoża do atmosfery, czy występuje symbioza pomiędzy drobnoustrojami uwalniającymi w wodzie metan a drzewami? Tym bardziej nic nie wiemy, jak to wyglądało 300 mln lat temu. Przypuszcza się, że wcześniejsze niedoszacowanie może wynosić nawet 10%.
Ponieważ metan jest silnym gazem cieplarnianym, należy wyrazić nadzieję, że w atmosferze globalnej histerii ociepleniowej nie powstanie presja na wycięcie lasów tropikalnych, aby o 10% zmniejszyć emisję metanu.
Dla części roślin metan może być szkodliwy, pośrednio – zabójczy. Najlepiej wiedzą to panie domów, które próbowały upiększyć swoje pomieszczenia kuchenne kwiatami doniczkowymi. Ponosiły klęskę, gdy wybierały rośliny nie nadające się do kuchni z gazem. W kuchennym środowisku występuje nadmiar pary, wahania temperatury, ale także wyziewy gazowe (metan z własnymi domieszkami i zanieczyszczeniami, mogącymi stanowić 15% zawartości, lub propan-butan z domieszkami i zanieczyszczeniami), produkty spalania gazu i odorantów. Gospodynie domowe znają nieprzyjemny tłusty osad na liściach. Co osadza się na skórze i w drogach oddechowych kucharek i co wchłania się do ich organizmów – nie wiadomo (skóra to też narząd oddechowy). W latach 70. ubiegłego wieku Spencer H. Davis w artykule: Wpływ gazu naturalnego na drzewa i inne warzywa, „Arboriculture” 3(8), 08.1977, przeanalizował przyczyny szkodliwości gazu ziemnego na rośliny nietolerujące go. Czynnikiem szkodliwym może być sam metan, ale też inne naturalnie występujące w gazie ziemnym składniki, np. śladowe ilości etylenu i cyjanu. Do tego obecnie dołączają się substancje nawaniające. Kolejnym mechanizmem uszkadzającym rośliny jest wysuszanie podłoża oraz podziemne wycieki metanu, które pozbawiają korzenie tlenu – metan dzięki bakteriom glebowym reaguje z tlenem do dwutlenku węgla.
Zwierzęce i ludzkie naturalne źródła metanu
Metan powstaje w przewodach pokarmowych zwierząt i człowieka jako produkt przemian beztlenowych w procesach trawienia, dzięki obecnym tam bakteriom. Szczególnym jego źródłem są przeżuwacze – bydło. Krowa wytwarza podobno do 500 l metanu dziennie, choć ta ilość wydaje się nieścisła, gdyż metan to tylko część gazów wydalanych przez zwierzęta (obok wydalanego wtórnie połykanego azotu i tlenu, powietrza, wodoru, dwutlenku węgla, dwutlenku siarki, siarkowodoru). Niektóre źródła szacują, że zwierzęta hodowlane mogą być źródłem 14% wszystkich emisji gazów tzw. cieplarnianych, w rolnictwie zaś 1/3 emisji gazów cieplarnianych (za tlenkami azotu i dwutlenkiem węgla). W związku z obecną światową paniką na tle gazów cieplarnianych, w Nowej Zelandii prowadzone są badania nad sposobami redukcji ilości wydalania tych gazów przez bydło. Im więcej bydło spożywa błonnika, tym więcej produkuje metanu. Istnieje grupa naukowców związanych z IPCC, która martwi się, że z powodu rozmiarów światowej hodowli zwierząt nastąpi globalne ocieplenie. Jeśli faktycznie to gazy cieplarniane miałyby pełnić decydującą rolę w globalnym ociepleniu, a to ocieplenie miałoby negatywny wpływ na nasze życie (choć autor samej hipotezy – Arrhenius twierdził, że będzie to korzystne dla planety, dopóki Kondratiew i Al Gore, z powodów wyjaśnionych we wcześniejszych artykułach, nie przedstawili tej kwestii w odwrotny sposób), to amatorzy befsztyków i sera mogliby mieć wyrzuty sumienia.
Niektórzy wegetarianie z dumą mówią, że nie jedząc mięsa, ratują świat przed gazami cieplarnianymi, które wydaliłyby zwierzęta. Jednak, paradoksalnie, jarosze, z uwagi na większą ilość spożywanego błonnika oraz wybranych roślin, zawierających m.in. tzw. aminokwasy niezbędne, sami kompensacyjnie stają się źródłem zwiększonego wydalania gazów jelitowych, cieplarnianych.
Nawiasem mówiąc, „gazy” składające się z metanu są podstawowym gazem wydalanym u ludzi przez końcowy odcinek przewodu pokarmowego. Metan nie ma zapachu. Nieprzyjemny zapach gazów powodowany jest przez zawartość związków siarki w wyniku przyjmowania pokarmów zawierających siarkę. Zwiększone oddawanie gazów ma najczęściej związek z dietą wegetariańską.
Wpływ paliw gazowych na zwierzęta i na zdrowie człowieka
Metan, oprócz gazu ziemnego, występuje na polach naftowych i gazowych, w kopalniach, elektrowniach, wysypiskach śmieci, zbiornikach z odpadami zwierzęcymi, zwałach kopalnianych, w spalinach samochodowych i najczęściej towarzyszą mu inne węglowodory. Wchłania się do organizmu, jednak uważa się, że nie wykazuje bezpośredniej toksyczności i traktowany jest głównie jako gaz duszący, gdy w większym stężeniu wypiera tlen z powietrza oddechowego. W pojedynczym badaniu laboratoryjnym pokazano, że mieszaninę oddechową, w której azot zastąpiono metanem, króliki przez dłuższy czas tolerują dobrze. U ciężarnych myszy natomiast, przy stężeniu LPG zaledwie 5–8% przez godzinę w ósmym dniu ciąży, stwierdzano wady rozwojowe centralnego układu nerwowego u płodów. Takie stężenia w warunkach ludzkich są mało prawdopodobne, gdyż w tej proporcji gaz LPG tworzy w powietrzu mieszaninę wybuchową. Jednakże ciąża człowieka trwa 14 razy dłużej od mysiej, więc nie można wykluczyć, że nawet znacznie mniejsze stężenia, przy tak długotrwałym narażeniu, mogłyby okazać się teratogenne (Patty’s Toxicology, Sixth Edition, 2012, Viley). Użytkownicy zwykłego gazu ziemnego są w lepszej sytuacji, gdyż ten zawiera 85% mniej szkodliwego metanu. Używana jednak powszechnie w kuchniach mieszanina propanu-butanu ma większy potencjał szkodliwości od gazu ziemnego.
Zatrucie ostre
Wdychanie metanu może prowadzić do osłabienia, zaburzeń koncentracji i koordynacji, przyspieszonego oddechu, bólu i zawrotów głowy, nudności, wymiotów, utraty przytomności i zgonu. Masowe zatrucie, gdzie obserwowano powyższe objawy, miało miejsce w 2015 r. podczas wycieku gazu ze zbiornika podziemnego z Porter Ranch w Kalifornii. Nawiasem mówiąc, był to gaz nawaniany. Przypuszczalnie był to największy wyciek gazu ze zbiornika podziemnego na kontynencie amerykańskim. Wyeksponował i uświadomił możliwość toksyczności metanu dla ludzi. Inne zagrożenia występują w razie kontaktu ze skroplonym – lodowatym – metanem: odmrożenia, uszkodzenia oczu.
Toksyczność produktów spalania gazu ziemnego
W jednej z reklam gaz ziemny to „błękitne paliwo”, którego produktami spalania miałyby być wyłącznie woda i dwutlenek węgla. Niestety to niecała prawda. Rzeczywiste spalanie rzadko jest całkowite, a jego produkty są zdecydowanie groźniejsze od samego gazu ziemnego.
Podczas spalania niecałkowitego powstaje m.in. trujący tlenek węgla, wyższe węglowodory nienasycone alifatyczne oraz – co wiadomo od niedawna – WWA. W świetnej monografii sprzed 20 lat: Molenda J., Steczko K., Ochrona środowiska w gazownictwie i wykorzystaniu gazu, WNT, W-wa 2000, liczącej 450 stron, problemowi WWA poświęcono zaledwie pół strony. Książka powstała na fali euforii gazyfikacji Berlina Zachodniego oraz porównania stosowanych wówczas w Polsce jeszcze zapóźnionych, dość brudnych technologii węglowych z zachodnimi, już nowoczesnymi i do tego gazowymi.
WWA to wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (w literaturze oznaczane też PAH, PNAs, POM). Ta miła dla ucha nazwa obejmuje kilkadziesiąt związków chemicznych, z których wiele ma udowodnione działanie rakotwórcze. Starsza literatura nie uwzględnia metanu jako źródła policyklicznych węglowodorów; dopiero w minionym dwudziestoleciu ukazał się szereg prac uwzględniających fakt, że groźne WWA mogą łatwo powstawać podczas spalania gazu ziemnego. Szczególne obawy mogą mieć ciężarne kobiety przebywające w kuchni (jak przy większości czynników teratogennych, ryzyko dotyczy pierwszego i drugiego trymestru ciąży), ale także pozostali domownicy, w tym dzieci, jeśli podczas używania gazu ziemnego wentylacja nie jest skuteczna. Szeroko ostatnio reklamowane kuchnie gazowe bezpłomieniowe, pomimo pewnej estetyki, nie są pozbawione tej wady. Wykaz Substancji Rakotwórczych i Mutagennych w Środowisku Pracy, opublikowany przez Instytut Medycyny Pracy w Łodzi w 2018 roku, obejmuje około 1000 substancji, z których lwia część to pochodne węglowodorów, w tym pochodne metanu, który jest głównym składnikiem gazu ziemnego.
Propan-butan
Ciekły gaz, LPG, gazol – to mieszanina propanu i butanu oraz mniejszych ilości innych węglowodorów. Jest otrzymywany jako cięższa frakcja z oczyszczania gazu ziemnego lub podczas destylacji ropy naftowej. Z butli z propanem-butanem korzysta w Polsce około 40% gospodarstw domowych. LPG jest stosowany jako paliwo domowe, samochodowe, w aerozolach, zapalniczkach, jako czynnik chłodzący w lodówkach. W procesie spalania ma zdecydowanie większy potencjał do tworzenia WWA oraz innych toksycznych gazów aniżeli czysty metan, który jest głównym składnikiem gazu ziemnego. Jednym z zanieczyszczeń gazu płynnego może być butadien – związek silnie rakotwórczy i mutagenny. Nadużywanie w ciąży mieszaniny propanu-butanu celem euforyzacji wiąże się z urodzeniami dzieci z uszkodzonym ośrodkowym układem nerwowym.
Odoranty
To środki nawaniające gaz ziemny.
W Polsce dochodzi rocznie do ok. 100 wypadków związanych z wybuchami przestrzennymi gazu, z czego ponad połowa dotyczy instalacji propan-butan.
W związku z ryzykiem eksplozji gazu ziemnego na całym świecie wprowadzono nawanianie gazu ziemnego, z wyjątkiem gazu przeznaczonego do niektórych procesów technologicznych w zakładach chemicznych. Nawaniania dokonuje się związkami siarkowymi albo bezsiarkowymi, łatwo wyczuwalnymi (już przy niewielkich stężeniach gazu w pomieszczeniu). Na świecie produkuje się ponad 200 000 ton tetrahydrotiofenu (THT). Przyjmując przesyłowe i magazynowe straty gazu ziemnego dochodzące do 8%, 16 000 ton THT mogłoby ulatniać się w powietrze. To wielkość porównywalna z emisjami freonu CFC-11 w 2012 roku. Pary THT również spełniają kryteria gazu cieplarnianego. Pozostała większość THT ulega spaleniu do tlenków siarki, także o nieprzyjemnym zapachu. W Europie związek THT stanowi ok. 70% nawaniaczy. W Polsce stosowany jest prawie wyłącznie THT, w stężeniu 25mg/m3 gazu ziemnego, które jest jednym z najwyższych w Europie. Być może to jest przyczyną, że przyjeżdżający z innych krajów, gdzie stosuje się bezsiarkowy odorant, w Polsce wyczuwają charakterystyczny siarkowy, nieprzyjemny zapach. THT nie ulega biodegradacji. Nierozcieńczony wykazuje toksyczność ostrą wdechową, skórną lub doustną. Biologicznie ma wpływ na aminotransferazę GABA (neuroprzekaźnika), szczególnie w obecności metanu.
Odoranty bezsiarkowe to przede wszystkim akrylan metylu i akrylan etylu (95%) + alkidowe pochodne pirazyny (5%) – propionaldehyd lub butylaldehyd i acetofenon. Mimo że doświadczenie z ich stosowaniem nie jest tak długie jak z klasycznym THT, już wiadomo, że akrylany powodują alergie. Akrylan metylu działa drażniąco na skórę, oczy i drogi oddechowe. Według Chem Distribution. Chem International Group, przy przewlekłym narażeniu obniża ciśnienie tętnicze. Łatwo wchłania się przez skórę i drogi oddechowe. Może uszkadzać wątrobę i nerki, zmieniać niektóre parametry krwi. 8th Report on Carcinogens 1998 Summary U.S. Dept of Health and Human Services, Public Health Service, National Toxicology Program wymienił akrylan etylu R-5-119 jako prawdopodobny ludzki czynnik rakotwórczy. W 2018 roku w uznanym czasopiśmie medycznym „The Lancet” przytoczono fakt zakwalifikowania akrylanu metylu i akrylanu etylu do substancji rakotwórczych. Wymienione odoranty bezsiarkowe też mają właściwości gazów cieplarnianych.
Para wodna
Nie zawsze uświadamiany wpływ pary wodnej pochodzącej ze spalania węglowodorów na klimat został przedstawiony w numerze 66 „Kuriera WNET” z ubiegłego roku. Teraz poruszamy kolejny negatywny, lokalny aspekt spalania węglowodorów. Jednym z produktów spalania metanu jest para wodna. Gdy w starszych domach wymieniono okna na szczelniejsze, uzyskano poprawę parametrów energetycznych, lecz lokatorzy miewają kłopot z wilgocią. Podobny problem występuje w nowych budynkach ze szczelnymi oknami, lecz nieprawidłową wentylacją. Znaczna wilgotność występuje w kuchni, gdzie ze spalania gazu ziemnego powstaje nadmiar pary wodnej, do czego dodaje się para wodna z garnków i czajników.
Wilgoć osiadająca na ścianach staje się środowiskiem dla pleśni. Pleśnie zaś są częstą przyczyną alergii (astma, nieżyt nosa, zapalenie spojówek), reakcji toksycznych, zapaleń grzybiczych zatok i płuc; są podejrzewane o stymulację chorób nowotworowych i autoimmunologicznych.
W przypadku niezamykania drzwi kuchennych podczas gotowania, pleśnie mogą rozwijać się i w pozostałych pomieszczeniach.
Literatura medyczna, w Polsce np. „Medycyna praktyczna”, w przypadku zaparowania i pleśni w mieszkaniu zaleca pewne środki zaradcze:
– Właściwe zasady wietrzenia (np. inne zimą, inne latem);
– Właściwe ogrzewanie (temperatura według zasad komfortu cieplnego, lepiej przy dolnej granicy temperatury, nieosłanianie grzejnika, optymalizacja ekonomiczna);
– Kontrola nawilżania (szczytem marzeń byłoby monitorowanie wilgotności i wyciąganie poprawnych wniosków; wskazany może być nawilżacz, w innych przypadkach – osuszacz);
– Do rozważenia filtr powietrza eliminujący także zarodniki grzybów;
– Środki odgrzybiające są toksyczne, dlatego odgrzybianie, jeśli konieczne, przeprowadzać podczas wyjazdu na urlop;
– Nawiewniki okienne;
– Ewentualny montaż wentylatorków w wywietrznikach (w blokach może być zabronione);
– Unikanie zaparowania kuchni i całego mieszkania (pokrywki na garnki, krótkie gotowanie, automatyka, czajnik elektryczny, usuwanie na zewnątrz pary wodnej).
Gaz ziemny w Berlinie Zachodnim
Berlin Zachodni przypadkowo był w przeszłości oazą czystego powietrza. Miasto, dwukrotnie większe od Warszawy, dzięki sprawnemu metru było zatruwane przez mniejszą liczbę samochodów niż Warszawa. Największą rolę odegrały dwie blokady Berlina. W trakcie krytycznej, pierwszej blokady Berlina w 1948 roku, przez rok Amerykanie i Brytyjczycy dostarczyli tam drogą powietrzną (operacja Vittles/Plainfare) ok.1,5 mln ton węgla i stanowiło to ponad połowę całego lotniczego zaopatrzenia. Gaz miejski był w malejących ilościach wytwarzany w gazowniach z węgla oraz ropy naftowej. Z tego powodu powszechnym wyposażeniem większości berlińskich mieszkań stały się czyste kuchnie elektryczne. Zaopatrzeniem w gaz zajmowała się GasAG, przez lata praktycznie oscylująca na granicy deficytu.
Po odwilży politycznej w 1985 roku zachodnioberlińska sieć gazowa została przyłączona poprzez Czechosłowację i NRD do dostaw syberyjskiego gazu ziemnego, co ekonomicznie było z pewnością korzystne. Jednakże część zachodnioberlińskich kobiet prawdopodobnie odniosła wcześniej niebagatelne korzyści zdrowotne z powodu nieobecności gazu w kuchniach.
Czy możliwa jest elektryfikacja polskich kuchni?
Gaz ziemny i gaz LPG są obecnie relatywnie tanimi źródłami energii. Przyczyny zdrowotne i bezpieczeństwo, szczególnie kobiet w wieku rozrodczym, powinny motywować do rezygnacji z tych paliw w kuchni. Bezpiecznym, komfortowym, lecz obecnie trochę droższym rozwiązaniem są kuchnie elektryczne (indukcyjne lub oporowe). Niestety w starszych blokach mieszkalnych zbyt słabe w większości instalacje elektryczne nie pozwalają na kompleksową wymianę kuchenek.
Pytanie, które w świetle obecnej wiedzy medycznej pozostaje bez odpowiedzi: za jaką część epidemii nowotworów we współczesnym świecie odpowiadają propan-butan i gaz ziemny w instalacjach domowych?
Cały artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Ciemna strona gazu ziemnego” znajduje się na s. 3 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!
Artykuł Jacka Musiała i Karola Musiała pt. „Ciemna strona gazu ziemnego” na s. 3 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com
Ochrona klimatu wyłącznie przez eliminację cywilizacji europejskiej. Poprawa klimatu przy odrzuceniu heteroseksualności. Działania na rzecz natury po rozpadzie chrześcijaństwa. Brzmi ekstremistycznie?
Iga Stępień
To tylko hasła jednej z najpopularniejszych globalnych grup klimatycznych, która zyskuje coraz więcej zwolenników wśród młodzieży, i nie tylko. (…)
O Extinction Rebellion piszą najbardziej poczytne media zarówno za granicą, jak i w Polsce. Mamy nawet swój rodzimy oddział radykalnego ugrupowania. I być może jego członkowie i organizatorzy protestów mają świadomość, jakie hasła głoszą ich „bracia” z Wielkiej Brytanii. Ale jaki procent młodych osób dołączających do grupy zdaje sobie sprawę, jakie cele oprócz „ochrony klimatu” mają założyciele Extinction Rebellion? W większości ludzie jak najbardziej chcą zadbać o planetę i walczyć z jej bezmyślnym zanieczyszczaniem, co jest przecież godne pochwały i powinno być jak najbardziej promowane.
Poza popularną Gretą Thunberg są również inni, mniej znani, zaangażowani w próby rozwiązania kryzysu klimatycznego. Jednym z nich jest Boyan Slat, holenderski wynalazca i założyciel fundacji The Ocean Clean-Up, która „opracowuje technologie do wydobywania plastikowych zanieczyszczeń z oceanów”. Slat daje świetny przykład, że można działać w sposób kreatywny, realistyczny i wcale niewymagający zniszczenia cywilizacji Europy. W przeciwieństwie do Extinction Rebellion, 25-latek wierzy w szansę ocalenia planety i aktywnie wciela działania ku temu w życie.
Natomiast popularna grupa klimatyczna nie może poszczycić się podobnym podejściem (oczywiście jeśli w aktywizm klimatyczny nie wliczymy zakłócania porządku społecznego, takiego jak przyklejanie się do pociągów).
Extinction Rebellion powszechnie opisywana jest jako globalny, radykalny ruch wymagający od władz państw natychmiastowych działań na rzecz naprawy klimatu. Oficjalnie nazywają się apolitycznym, demokratycznym ruchem, ale nie można ukryć, że ich postulaty od samego początku nie brzmiały zbyt… apolitycznie. Jeden ze współzałożycieli i pomysłodawców tego ruchu, Stuart Basden, w artykule w serwisie Medium pisze wprost, że w Extinction Rebellion nie chodzi wyłącznie o klimat. Aktywista już na początku tekstu ujawnia swoje stanowisko wobec kryzysu i mówi wprost: „już tego nie naprawimy”. (…)
Basden za wszystko wini „toksyczny system” cywilizacji europejskiej. O ile aktywiści z Extinction Rebellion posługują się argumentami naukowymi w kwestii zmian klimatycznych, to wskazane przez nich sedno problemu jest wynikiem całkowicie subiektywnej perspektywy, niepopartej badaniami ani wnioskami naukowców. Europa jako źródło wszelkich nieszczęść, cierpień świata (i być może wkrótce wyginięcia gatunku ludzkiego) to wyłącznie opinia Basdena i innych, którzy zamiast miłości do świata i życia zdają się propagować apokaliptyczną rezygnację i otwartą nienawiść do „winnych (ich zdaniem) kryzysu”. Dla Basdena wszystkiemu winni są biali ludzie, głównie chrześcijanie, których obwinia o ludobójstwa, wojny, niewolnictwo, kolonializm, okrucieństwo i przemoc. Ale główny problem stanowi dla niego próba usprawiedliwiania tych czynów kulturowymi mitami i złudzeniami co do swojej wyższości.
Basden obwinia patriarchat, który dyskryminuje kobiety, przekonanie o „normalności” heteroseksualizmu oraz hierarchię klas społecznych. Według aktywisty są to złudzenia, które są nam wpajane od małego, a brak rozpoznania ich jako przyczyny kryzysu klimatycznego to forma zaprzeczenia, oparta na rasizmie i seksizmie. Zadaniem Extinction Rebellion jest rozwianie tych iluzji.
To całkiem zabawne, że założyciele ruchu nawet nie kryją swoich motywacji i celów, lecz piszą o nich wprost. Ewidentnie ochrona klimatu schodzi na drugi plan (bo to już przegrana sprawa). Aktywiści nie przedstawiają żadnych alternatywnych rozwiązań. Po prostu chcą wyleczyć przyczynę infekcji, którą zdiagnozowali… sami. Basden wyraźnie podkreśla, że Extinction Rebellion to nie jest ruch klimatyczny, lecz ruch buntu przeciwko szaleństwu, które prowadzi do naszego wymarcia. To może tak naprawdę należałoby wymazać w ogóle kwestię kryzysu klimatycznego i skupić się na tym, co Basden chce tak naprawdę zburzyć: obecny system i ład społeczny?
Cały artykuł Igi Stępień pt. „»Ja« a bunt przeciwko wyginięciu” znajduje się na s. 20 „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!
Artykuł Igi Stępień pt. „»Ja« a bunt przeciwko wyginięciu” na s. 20 „Kuriera WNET”, nr 68/2020, gumroad.com
Prof. Grzegorz Łęcicki o encyklice „Redemptor hominis”, wadze treści w niej wyrażonych, świadectwie życia św. Jana Pawła II i tym, w jaki sposób można ludziom przybliżać jego osobę i nauczanie.
Prof. Grzegorz Łęcicki opowiada o pierwszej encykliki Jana Pawła II „Redemptor hominis”. Ogłoszona ją 4 marca 1979 r. W środę obchodziliśmy 41. rocznicę jej publikacji. Nasz gość stwierdza, że jest to „manifest pontyfikatu”, który wyraża „podstawowe orędzie chrześcijańskie” o tym, że Jezus Chrystus jest odkupicielem nie ludzkości jako zbiorowości, ale konkretnego człowieka.
Ojciec Święty wyraźnie pokazuje, że Pan Jezus przyszedł by nawet dla jednej osoby. Traktujemy czasem chrześcijaństwo tylko jako system wartości. […] To jest relacja wobec żywego Zbawiciela- to jest clou Ewangelii.
Teolog zauważa, że w encyklice pojawiają się wątki, które dzisiaj określilibyśmy jako ekologiczne, pokazujące „jaka powinna być relacja człowieka wobec stworzonego świata”. Podejmuje ona także temat nierówności społecznych i związanych z nią problemów. Prof. Łęcicki podkreśla gorliwość papieża w jego posłudze: odbył on ponad sto pielgrzymek zagranicznych i 300 w samych Włoszech. Zauważa, że ważnych świadectwem papieża były ostatnie chwile jego życia, które ocenia jako „przywrócenie śmierci jako aktu, który pokazuje godność człowieka”. Poruszyły one nawet ludzi odległych od Kościoła, niewierzących.
Jan Paweł II to dla młodych ludzi już postać bardzo historyczna.
Dyrektor Instytutu Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa UKSW mówi jak przybliżyć nauczanie papieża-Polaka i jego osobę tym, którzy nie mają osobistych przeżyć z nim związanych. Dobrym rozwiązaniem byłoby jego zdaniem wydanie antologii złotych myśli św. Jana Pawła II na temat różnych kwestii, jakie podejmował.
Z okazji zbliżającej się wiosny i porządków domowo-ogrodniczych może by warto pomyśleć o uprawie roślin pochodzących z Ameryki Łacińskiej? Są one dostępne w Polsce, a ich uprawa nie jest skomplikowana
Zbliża się wiosna, a wraz z nią również intensywne prace w naszych ogródkach. I tych przydomowych i tych działkowych ale i tych na balkonach. Z pewnością sporo czasu zajmą prace porządkowe związane ze sprzątaniem, nawożeniem roślin oraz ich ochroną przed rozmaitymi szkodnikami.
A może warto jednak rozejrzeć się za nowymi gatunkami roślin? Również i tymi, które przywiezione zostały z Nowego Świata. Wbrew pozorom w sklepach ogrodniczych dostępnych jest wiele gatunków roślin pochodzenia latynoamerykańskiego, które od wielu lat zdobią polskie ogródki. Inne z kolei zamówić można przez internet. Wiele z tych gatunków ozdobi nasze ogródki od wiosny do późnej jesieni, a po odpowiednim ich przechowaniu na okres zimowy, mogą one służyć przez kolejne lata.
O tym, jakie to rośliny i jak je uprawiać opowie nasz dzisiejszy gość – Mayra Martínez Mota. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasz gość przedstawi, jakie rośliny pochodzące z Ameryki Łacińskiej warto mieć w swoich przydomowych ogródkach, na działkach, a które z nich ozdobią nasze balkony, tarasy, czy mieszkania. Opowiemy również o pielęgnacji tych roślin, aby jak najdłużej mieć z nich pożytek. Nasz gość wspomni również o tym, które z roślin z naszej strefy klimatycznej miałyby szansę podbić jej rodzinny Meksyk.
Na polsko – latynoskie rozmowy o roślinach zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 2-go marca, jak zwykle o 21H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku!
¡República Latina – na zielono!
Resumen en castellano: la primavera está llegando y están llegando las obras relacionadas con nuestros jardines y huertitos. Tal relacionados con limpieza, como con cuidar nuestras plantas. Y porque no pensar de plantar nuevas especies de plantas del origen latinoamericano? Unas de ellas podemos ya comprar en las tiendas en Polonia. Otras podemos importar por internet. Muchas de las plantas van a florecer hasta el otoño. Las plantas va a presentar nuestra amiga mexicana Mayra Martínez Mota. Vams a presentar las plantas, que se puede plantar en los jardines, huertos, per también en las terrazas, o nuestros departamentos. Vamos tambien a platicar de las plantas de origen centroeuropeoo, que se puede cultivar en América Latina. Les invitamos para escucharnos el lunes 2 de marzo, como siempre a las 21H00UTC+1! Vamos a hablar polaco y castellano!