Były minister rolnictwa zaprasza na kolejną edycję Welconomy Forum. Mówi o wyzwaniach gospodarczych dla Polski i Europy oraz konieczności współpracy państw Starego Kontynentu.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z doktorem Jackiem Janiszewskim:
Dr Jacek Janiszewski był gościem Tomasza Wybranowskiego w programie Studia 37 Dublin. Były minister rolnictwa w rządach Jerzego Buzka i Hanny Suchockiej mówił o potencjalnym wpływie Nowego Zielonego Ładu na ekonomię, gospodarkę i życie społeczne. Zapowiada tym samym początek epoki wodoru:
Trzeba będzie się z tym jakoś zmierzyć.
Były minister rolnictwa przyznaje, że gospodarka polska nie jest jeszcze gotowa na pełne odejście od węgla. Ocenia, że wprowadzenie neatralności klimatycznej w Unii Europejskiej nie będzie w stanie wpłynąć na stan środowiska na całym świecie.
Te i inne zagadnienia będą poruszone podczas XXVIII edycji, Welconomy Forum, zaplanowanej na 31 maja i 1 czerwca 2021 roku.
Zawsze chcieliśmy, by nasze forum było ciepłym spotkaniem ludzi różnie patrzących na świat.
Gość Tomasza Wybranowskiego wskazuje ponadto na niekonsekwentną politykę rolną UE. Jak jednak dodaje, Zjednoczone Królestwo wkrótce pożałuje brexitu:
Jeżeli jako Europa nie będziemy zjednoczeni, globalnie zostaniemy jedynie karzełkiem.
Welconomy Forum in Toruń to kongres społeczno-ekonomiczny. Wydarzenie jest organizowane od 1994 roku, a od 2008 roku w Toruniu. Pomysłodawcą i głównym organizatorem jest dr Jacek Janiszewski, były Minister Rolnictwa rządzie Jerzego Buzka.
Welconomy Forum in Toruń jest jedym z najważniejszych wydarzeń społeczno-gospodarczych w Polsce. Wiosenny termin sprawia, że otwiera ono corocznych spotkań biznesmenów. Organizatorem XXVIII Welconomy Forum in Toruń jest Stowarzyszenie „Integracja i Współpraca”.
Wykorzystano pandemię do wprowadzania pełnej kontroli nad człowiekiem. Komunizm z najgorszych koszmarów jest już gotowy do opanowania świata. Pamiętajmy, że mamy wciąż wolną wolę daną nam przez Boga.
Jadwiga Chmielowska
Luty pyta o dobre buty. W tym porzekadle ludowym jest ważny przekaz klimatyczny –zarówno obfitości śniegu, ujemnych temperatur, jak i możliwych roztopów. Wyznawcy religii klimatycznej muszą być zaskoczeni śnieżycami w Hiszpanii, na południu Europy, a nawet w Afryce. Ale wierzą nadal w objawienia kilkunastoletniej Grety Thunberg.
Europę ogarnęło pseudoekologiczne szaleństwo, które dotarło do Ameryki. Zdawało się, że Trump je powstrzyma, ale zmowa sił destrukcji była silniejsza. Ocenzurowała i powstrzymała Trumpa. Biden, na zasadzie negacji, wstrzymał działania proekologiczne swego poprzednika. Zrezygnował z gazociągu do Kanady. Będzie gaz wożony cysternami samochodowymi, kolejowymi. Po wyborach Amerykanie są w szoku. Wierzyli w niezależne sądy. Te odrzucały pozwy o fałszerstwa wyborcze. Okazało się, że po prostu oddalały je z powodów proceduralnych. Marsz lewactwa przez amerykańskie instytucje trwa już od lat 30. XX w.
USA wracają też do porozumienia klimatycznego z Paryża. Nikt z propagatorów energii odnawialnej nie mówi, jak i jakim kosztem utylizować zużyte fotowoltaiki i skrzydła wiatraków. Ich żywotność to maximum 15 lat. „Zielony ład” pięknie brzmi. Dorośli zaczynają wierzyć w bajki, bo tak wypada. Toczą się poważne dyskusje nad 50 płciami…
Wszystko to służy, moim zdaniem, do siania zamętu i odwracania uwagi od spraw istotnych. Wielokrotnie pisałam, że od 2007 r. toczy się wojna. Nie miecze, karabiny, czołgi, samoloty poszły w ruch, a zniszczenia zaczynają być większe. To wojna hybrydowa. Ma ona elementy kinetyczne, czyli tradycyjne strzelanie do wroga, ale skuteczniejsza jest dezinformacja i pełna kontrola nad człowiekiem. Chodzi o panowanie nad całym światem. Oś Berlin–Moskwa–Pekin działa.
Aby całkowicie kontrolować człowieka, należy go wyizolować z otoczenia i straszyć. Do tego właśnie służy epidemia koronawirusa. Odnoszę wrażenie, że ten manewr był planowany już w 2009 r. z udziałem wirusa H1N1. Wtedy uznano, że za wcześnie. W styczniu 2010 r. Niemiec Wolfgang Wodarg, przewodniczący ówczesnej komisji zdrowia w Radzie Europy, twierdził, że duże firmy zorganizowały „kampanię paniki”, aby WHO ogłosiła „fałszywą pandemię” w celu sprzedaży szczepionek. Według niego kampania WHO o fałszywej pandemii grypy była „jednym z największych skandali medycznych stulecia i że WHO „we współpracy z niektórymi dużymi firmami farmaceutycznymi i ich naukowcami ponownie zdefiniowała pandemię”, usuwając stwierdzenie „ogromna liczba ludzi zaraziła się chorobą lub zmarła” z istniejącej definicji i zastępując je stwierdzeniem, że musi istnieć wirus, który przekracza granice państw i na który ludzie nie są odporni. Od lipca 2017 r. dyrektorem generalnym WHO jest dr Tedros Ghebreyesus, lewicowy polityk, mianowany z poparciem Chin. Jako minister zdrowia Etiopii nawiązał bliskie stosunki z Billem Clintonem, Fundacją Clintona i Fundacją Gatesów.
Wyścig szczurów po szczepionki dowodzi, że inżynieria społeczna jest skuteczna. Lekarze boją się wyrażać swoje opinie na temat szczepionek. Nawet Kościół dał się zastraszyć. Wirus jest. Kilku moich znajomych umarło, ale bardzo dużo, w różnym wieku, wyzdrowiało.
Stopień śmiertelności nie tłumaczy takich restrykcji w gospodarce na całym świecie. A może rządy wszystkich krajów boją się o czymś mówić? Korzyść odnosi Pekin. Wygląda mi to na wojnę biologiczną prowadzoną przez Chiny.
Wykorzystano pandemię do wprowadzania pełnej kontroli nad człowiekiem. Do tego służą aplikacje śledzące i jakoby chroniące przed zarażeniem, jest nawet pomysł eliminowania z obiegu tradycyjnego pieniądza itp. Zainteresowanych odsyłam do informacji z Chin. Komunizm, o którym nie śniło się nam w najgorszych koszmarach, jest już gotowy do opanowania świata. Pamiętajmy, że mamy wciąż wolną wolę daną nam przez Boga.
Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 80/2021.
Lutowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Politolog z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego komentuje pierwsze decyzje nowego prezydenta USA.
Dr Tomasz Smura omawia znaczenie pierwszych decyzji nowego prezydenta USA Joe Bidena. Zapowiada się ocieplenie stosunków z Meksykiem na tle imigracji z tego kraju , poprzez rezygnację z budowy muru granicznego. Przywódca zapowiedział ponadto powrót do paryskiego porozumienia klimatycznego.
Nie stało się nic, czego prezydent Biden nie zapowiedział wcześniej. Dominują kwestie środowiskowe i i ideologiczne.
Wprowadzony został obowiązek noszenia maseczek w budynkach administracji federalnej. Kwestia zwalczania pandemii COVID-19 jest głównym, obok ekologii i imigracji, priorytetem polityki nowego rządu.
Ekspert omawia ponadto przemiany społeczne w USA oraz fakt, iż nowa administracja budowana jest w oparciu o kryterium różnorodności.
Spoglądanie w stronę różnego rodzaju mniejszości leży w naturze Partii Demokratycznej.
Wskazuje, że radykalizacja nastrojów społeczeństwa amerykańskiego ma źródła znacznie wcześniejsze, niż kadencja Donalda Trumpa.
Ostatnim skutkiem tego zaostrzenia był atak na budynek Kongresu w Waszyngtonie. Joe Biden deklaruje, że chce by jego prezydentura była czasem pojednania. Można mieć wątpliwości, czy jego pierwsze działania wpisują się w ten dyskurs.
W opinii politologa przewaga mniejszości etnicznych nad „białymi Amerykanami” powoduje, iż Partia Republikańska w przyszłości będzie miała problemy z odzyskaniem władzy w kraju.
Dziennikarz „Gazety Polskiej” ocenia, że założenia polityki energetycznej nowego przywódcy USA są potencjalnie groźne dla tamtejszej gospodarki. Mówi również o powyborczej kondycji Republikanów.
Maciej Kożuszek mówi o początkach prezydentury Joe Bidena. Negatywnie ocenia nacechowane ideologicznie koncepcje na polu energetyki, grożące pogorszeniem sytuacji gospodarczej.
Zablokowanie rurociągu Keystone ( miał transportować kanadyjską ropę do amerykańskich rafinerii – przyp. red. ) odbije się Bidenowi czkawką.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego punktuje sprzeciw nowego prezydenta wobec wydobywania gazu z łupków.
Dlatego to jest dla mnie negatywny sygnał, że Joe Biden w pierwszych krokach zabiera się za energetykę. ideologia kroczy tutaj przed realizmem, a w tym przypadku także przed upadkiem. Myślę, ze entuzjazm z dnia inauguracji szybko przeminie.
Dziennikarz przestrzega również przed konsekwencjami zapowiadanych zmian w polityce imigracyjnej. Wskazuje, że mogą one utrudnić walkę z pandemią koronawirusa m.in. w Kalifornii.
.@bekartsmekart w #PopołudnieWNET: Pytanie – jak Amerykanie będą reagować widząc, że ci imigranci, często nielegalni, nie tylko będą mogli znaleźć miejsca w szpitalach, ale często nie zostaną przebadani na COVID, zwiększając zagrożenie epidemiczne? #RadioWNET
Gość „Popołudnia WNET” przewiduje że Partię Republikańską czekają w najbliższym czasie spore trudności z odzyskaniem zaufania wyborców. W opinii Macieja Kożuszka Demokraci zdecydowanie wyolbrzymiają zagrożenie związane z „białym supremacjonizmem” w USA.
.@bekartsmekart w #PopołudnieWNET: Słyszeliśmy jednak to, że problemem jest to że ludzie wierzą w fałsz, że dają się okłamywać, że są białymi suprematystami.#RadioWNET
Niektórzy republikańscy kongresmeni, którzy zagłosowali za impeachmentem Trumpa, znaleźli się na skraju zakończenia kariery politycznej. Będą mieli poważny problem, z wygraniem kolejnych wyborów.
Poniedziałkowe, zimowe poranki bywają trudne – zwłaszcza, gdy poza mrozem mieszkańcom wielu miast Polski dokucza dodatkowo smog.
Zanieczyszczenie powietrza jest źródłem wielu poważnych chorób związanych z układem oddechowym i krążeniowym.
W Polsce rokrocznie na choroby, których główną przyczyną jest smog umiera około 40 tys. osób.
Dziś, po raz pierwszy od dłuższego czasu, w dziedzinie zanieczyszczenia powietrza stolica wyprzedziła nawet Kraków, który pod względem smogu był dotychczasowym krajowym przodownikiem.
W poniedziałkowy poranek, w centrum Warszawy normy pyłów PM10 zostały przekroczone aż o 500 procent, a PM2,5 o 600 lub więcej procent.
Dla porównania stężenie pyłów PM10 w Krakowie stanowi dziś ponad 200 procent normy – tak samo w przypadku stężenia PM2,5.
W związku z zaistniałą sytuacją zalecane jest aby warszawiacy, a szczególnie dzieci, osoby starsze, kobiety w ciąży i osoby cierpiące na choroby układu oddechowego – w miarę możliwości powinny pozostały dziś w domach.
Federalna Agencja Morska i Hydrograficzna (BSH) wydała zgodę na kontynuację budowy gazociągu Nord Stream 2 w niemieckiej części Bałtyku.
Prace nad budową gazociągu ustały w grudniu 2019. Mimo, że jest decyzja – klamka jeszcze nie zapadła. Od zgody BSH w sprawie natychmiastowego wznowienia budowy gazociągu mogą odwołać się jeszcze organizacje zajmujące się ochroną środowiska.
Uprzednio obowiązujące zezwolenie zatwierdzało możliwość kontynuacji budowy od maja, lecz jedynie w obszarze wyłączonej strefy ekonomicznej Niemiec. Wydanie nowej decyzji przez BSH było konieczne, zwłaszcza po groźbie sankcji ze strony USA – w wyniku której z udziału w projekcie zrezygnowało szwajcarskie AllSeas.
Po wycofaniu się AllSeas, firmy posiadającej kluczowe w budowie specjalne siatki do układania rur – spółka AllSeas Nord Strea 2 AG musiała zatwierdzić inny typ statku, co było tematem nowowydanej decyzji.
Plan budowy gazociągu zakłada, że w przyszłości z Rosji do Niemiec ma trafiać aż 55 mld gazu ziemnego rocznie. Ma się to odbywać za pośrednictwem dwóch nitek Nord Stream-u 2, z których każda osiągnęłaby długość 1,2 tys.km. Budowa Nord Stream-u 2 jest obecnie wyceniana na 9,5 mld euro. Projekt Nord Stream-u 2 jest gotowy w 94%, a do całkowitego ukończenia pozostała jeszcze budowa 150 z 2460 km gazociągu, z czego 120 km na wodach duńskich i 30 km na niemieckich.
Wicenaczelny portalu Energetyka24.pl mówi o negocjacjach polskiego rządu ze związkami zawodowymi górników, próbach dokończenia budowy gazociągu Nord Stream 2 i o potrzebie walki ze zmianami klimatu.
v Jakub Wiech relacjonuje stan negocjacji rządu z przedstawicielami związków górniczych. Jak mówi:
Wszystko wskazuje, że dotychczasowe ustalenia są dla górników nie do zaakceptowania i w najbliższych dniach przedstawią oni własny projekt umowy.
Poprawki związkowców mają dotyczyć wysokości rekompensat dla górników. W opinii eksperta realizacja tych postulatów doprowadzi do nadmiernego uprzywilejowania tej grupy zawodowej.
Omówiona zostaje również sytuacja wokół budowy gazociągu Nord Stream 2. Niemcy i Rosja prawdopodobnie podejmą kolejną próbę ominięcia amerykańskich sankcji, powołując fundację prowadzoną przez rząd landu Meklemburgia-Pomorze Przednie. Berlin liczy, że Waszyngton nie wprowadzi sankcji przeciwko organowi władzy państwa sojuszniczego. Gość „Popołudnia WNET” wskazuje, że zablokowanie tej inwestycji ma strategiczne znaczenie również dla Polski.
Nadziei dla Nord Stream 2 na pewno nie niesie zmiana w Białym Domu. Demokraci, tak samo jak Republikanie, są przeciwnikami tego projektu.
Jakub Wiech mówi ponadto o ociepleniu klimatu. Wskazuje, że nigdy wcześniej to zjawisko nie miało charakteru globalnego.
Chwilowe, gwałtowne ochłodzenie w Hiszpanii jest anomalią i nie m0że służyć za dowód na to, że globalnego ocieplenia nie ma. Średnia temperatura na Ziemi wciąż rośnie.
Rok 2020 był dla Europy najcieplejszym rokiem w historii pomiarów. Rozmówca Łukasza Jankowskiego zapewnia, że wzrost średniej temperatury na świecie jest konsekwencją działań człowieka.
Przerażające jest to, że wolności kobiet i prawie do aborcji wrzeszczały nastolatki – reprezentantki pokolenia dopiero wkraczającego w dorosłe życie – wychowane na Youtubie, Netfliksie, Facebooku itd.
Małgorzata Szewczyk
To, co wydawało się niemożliwe w Polsce – kraju katolickim, w którym kościoły, może już dziś niepełne, ale i nie puste, gdzie krzyże wciąż stawia się w miejscu, gdzie wydarzył się jakiś wypadek, gdzie w szkołach nadal jednym z przedmiotów jest religia, i gdzie wciąż pamięta się o św. Janie Pawle II – po prostu się stało.
Kiedy piszę te słowa, po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej wciąż trwają barbarzyńskie ataki na świątynie, pomniki papieża Polaka i symbole pamięci i kultury, wulgaryzmy, wyzwiska i znieważanie księży, policjantów i obrońców obiektów sakralnych. W Poznaniu niestety też. A już „szczytem” poznańskiej wrażliwości i solidarności był listopadowy przejazd kolumny samochodów, oznajmiających swoją obecność za pomocą klaksonów, świateł i z obowiązkowym emblematem błyskawicy – symbolu niezadowolonych – z parkingu przed galerią na Franowie przy… szpitalu przy ul. Szwajcarskiej, wypełnionym pacjentami chorymi na covid-19. (Nie wiem, czy wśród walczących o życie chorych choć jeden był zainteresowany tym, co myśli o aborcji i władzy „oświecona” część mieszkańców stolicy Wielkopolski).
Aby móc się porozumieć lub osiągnąć jakiś kompromis, potrzebna jest rozmowa poparta argumentami. Obserwując ulice, zwłaszcza większych polskich miast, trudno niestety dostrzec wolę rozmowy. Protestującym, z reguły młodym ludziom, nie chodzi o dialog, ale o zaistnienie, wykrzyczenie swojego niezadowolenia i pragnienie zmiany władzy. Przerażające jest to, że o wolności kobiet i prawie do aborcji wrzeszczały 17–20-letnie dziewczyny. To reprezentantki pokolenia, które dopiero wkracza w dorosłe życie, wychowane na Youtubie, Netfliksie, Facebooku i Instagramie. Wystarczy wejść raz na jeden z portali społecznościowych, by się przekonać, że nie ma tam żadnego tabu. Wszystkie sprawy są na sprzedaż, skoro można na nich zarobić. To pokolenie, dla którego autorytetem są celebrytki, aktorki bez dyplomu szkół aktorskich, artystki i artyści znani z jednej piosenki czy występu.
To pokolenie przywykłe do otrzymywania wszystkiego, co chce, i to natychmiast. Dlaczego więc miałoby mieć jakiekolwiek ograniczenia? „Kobieta ma mieć wybór”, i tyle.
W jakimkolwiek dyskursie ze zwolennikami aborcji trudno znaleźć wspólną płaszczyznę, ponieważ różnice wynikają już z samej nomenklatury. Dla tej grupy osób dziecko w łonie matki to „płód, zlepek komórek”, a więc coś bezkształtnego, z czym można zrobić, co się chce. Kościół uczy, że człowiek jest człowiekiem od samego poczęcia.
Niespójność w głoszeniu proaborcyjnych „prawd” można zauważyć zwłaszcza wśród celebrytek, utożsamiających się hasłami związanymi z prawami kobiet. Wiele z nich dzieliło się w mediach przykrym doświadczeniem poronienia. Z tych rozlicznych wspomnień wybrzmiewał nieudawany ból po stracie dziecka. Kiedy jednak któraś z nich przyznawała się do dokonania aborcji, sięgała po argumentację wolnego wyboru kobiety, która z płodem może zrobić, co chce.
Niezależnie od tego, jak bardzo zwolennicy aborcji będą przekonywać, że to dobre rozwiązanie, aborcja pozostanie morderstwem. I decyzji o jej dokonaniu nie można sprowadzić do wolnej woli człowieka, bo jest to po prostu przestępstwo.
I na koniec jeszcze jeden obraz. Znany performer internetowy i dziennikarz Mikołaj „Jaok” Janusz opublikował na Twitterze film, na którym kobiety, niektóre z dziećmi w wózkach, chętnie podpisują fikcyjną petycję w sprawie ochrony skrzeku żab, a odmawiają – w sprawie ochrony życia od chwili poczęcia.
Wobec takiego stanu rzeczy trudno będzie zakończyć uliczne spory. Chyba że zmieni się władza… Na tę „właściwą”.
Cały artykuł Małgorzaty Szewczyk pt. „Skrzek żab kontra dziecko” znajduje się na s. 2 grudniowo-styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.
Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Sztuczne zbiorniki wpłynęły negatywnie na warunki życia – najskromniej licząc – pół miliarda ludzi na terenach poniżej zapór, poprzez jałowienie gleb i postępujące zasolenie gleb wskutek nawadniania.
Jacek Musiał, Karol Musiał, Michał Musiał
Hipoteza Harsprånget cz. II
Czy zapory wodne i hydroelektrownie zmieniają klimat?
W drugiej części artykułu kontynuujemy temat dramatycznego wpływu sztucznych zbiorników wodnych na klimat i globalne ocieplenie. Wpływ ten jest nieporównanie większy aniżeli wpływ antropogenicznego dwutlenku węgla. Niestety niezwykle trudno nam bronić CO2, gdyż społeczeństwo zostało zindoktrynowana teorią CO2-centryczną globalnego ocieplenia.
Zbiorniki wodne a parowanie
Można przypuszczać, że tworzenie sztucznych zbiorników i nawadnianie odpowiada za antropogeniczne odparowanie rzędu 5 tys. km3 wody rocznie. We wcześniejszych artykułach o spalaniu gazu ziemnego i chłodniach kominowych, z sierpnia i grudnia 2019 oraz ze stycznia 2020 roku, obliczyliśmy, że mogą one dostarczać nawet 1e11 (1011 ) ton pary wodnej rocznie, co odpowiada 100 km3 wody. Spróbowaliśmy oszacować wpływ tej uwolnionej pary wodnej na klimat, i okazał się on druzgocący w porównaniu z dwutlenkiem węgla.
W przedstawionej tym razem „Hipotezie HARSPRÅNGET” z antropogenicznym parowaniem wszystkich sztucznych zbiorników wodnych na poziomie 5000 km3 wody rocznie, czyli 5000% większym od przemysłowego i bytowego, już nie zamieszczamy diagramów porównujących wpływ CO2 i antropogenicznej pary wodnej na globalne ocieplenie, gdyż dwutlenek węgla pozostawiłby tylko niewidoczny punkt na wykresie.
Badania naukowe zmian klimatu związanych z budową zbiorników wodnych
Przez blisko 100 lat od budowy pierwszej hydroelektrowni albo wcale nie było badań, albo były szczątkowe. Jeśli prowadzono obserwacje, to najczęściej dopiero po fakcie. Dostępne dane cechuje brak pełnego opracowania miejscowego klimatu sprzed inwestycji. Jeśli wcześniej zostały zbadane temperatura, opady i ewentualnie siła wiatru, to najczęściej są to dane z krótkiego okresu, niewiele mówiące o klimacie (wymagane minimum 30 lat obserwacji). Prawie zawsze brakuje danych o wilgotności względnej i bezwzględnej sprzed inwestycji, jak i długotrwałych danych o nasłonecznieniu. Brakuje danych o temperaturze wody w rzece za przyszłą zaporą przed i po jej instalacji. Zaledwie od kilkunastu lat badane i szacowane są skutki parowania zbiorników.
Sztuczne zbiorniki wodne a opady deszczu
Dopiero w ostatniej dekadzie naukowcy zajęli się problematyką zmian klimatu i opadami powiązanymi z budową rezerwuarów wodnych (Degu A.M., Hossain F., Niyogi D. et al., The influence of large dams on surrounding climate and precipitation patterns, Advance Earth and Space Science, Geographical Research Letters, Hydrology and Land Surface Studies, 2011 oraz: Pizarro R., Valdes-Pineda R., Garcia-Chevesich P., et al., Latitudinal Analysis of Rainfall Intensity and Mean Annual Precipitation in Chile, „Chilean Journal of Agricultural Research”, 2012). Prawdopodobnie zostali zmotywowani obserwacją, że wielkości opadów wynikające z wcześniejszych obserwacji, a przyjmowane do projektowania zapór, po ich zbudowaniu okazały się znacząco wyższe, stając się przyczyną zagrożenia oraz prawdopodobną przyczyną kilku katastrof. Za najbardziej prawdopodobną przyjęto początkowo sam fakt parowania przez sztuczne zbiorniki. Okazało się jednak, że przyrost intensywności tych opadów potrafi przekraczać spodziewane wartości wynikające z parowania zbiornika. Obszar oddziaływania dużego zbiornika sięga ponad 100 km od niego, czyli najczęściej na jego własną zlewnię.
Prawdopodobnie lustro wody nowego zbiornika oddziałuje w pewien sposób na cyrkulację powietrza i wody, ściągając – podkradając – wodę z chmur; można przedstawić kilka hipotez mechanizmu tego zjawiska, co wykracza poza ten artykuł.
Bryza nad sztucznymi zbiornikami
Nad rozległymi sztucznymi zbiornikami wodnymi występuje znane znad morza zjawisko bryzy. Ma ona znaczący wpływ na parowanie wody i transport pary wodnej. W naturalny sposób wilgotność powietrza jest największa nisko nad poziomem morza i wynika to nie tylko z sąsiedztwa akwenu. Wilgotność naturalna gwałtownie spada wraz z wysokością. Człowiek emituje parę wodną ze spalania gazu ziemnego, z chłodni kominowych (w tym także elektrowni atomowych), a przede wszystkim ze sztucznych zbiorników wodnych. Działalność człowieka przyczyniła się do tworzenia zbiorników wodnych nawet setki metrów n.p.m.; inne antropogeniczne źródła pary wodnej też nierzadko zlokalizowane są wysoko. Panująca tam naturalna niska wilgotność umożliwia przyjmowanie znacznych ilości pary wodnej przez suchą atmosferę. Sprzyja temu cyrkulacja powietrza, naturalnie tam występująca bądź wywołana obecnością sztucznego zbiornika wodnego.
Parowanie wody znad dużych zbiorników jest zwykle łatwiejsze aniżeli z terenów zurbanizowanych, gdyż nad samą powierzchnią otwartych akwenów wiatr może osiągać większe prędkości, „zdmuchując” cząsteczki wody posiadające nieco większą energię kinetyczną i pokonujące napięcie powierzchniowe tuż nad samą powierzchnią wody i zmniejszając ciśnienie parcjalne pary wodnej w najbliższym sąsiedztwie powierzchni parującej. Podobnie jak jedno dmuchnięcie nad łyżeczką z herbatą powoduje szybkie jej ostudzenie. Nad niektórymi zbiornikami wodnymi, np. nad Zaporą Trzech Przełomów, obserwowane jest obniżenie temperatury przypowierzchniowej. Przyczyna jest bardziej złożona niż prosta wymiana ciepła pomiędzy powierzchnią wody a atmosferą. Mechanizm nieco przypomina działanie klimatyzatora ewaporacyjnego. Spadek temperatury nad powierzchnią akwenu nie jest chłodzeniem klimatu, gdyż zdmuchnięta przez wiatr para wodna transportowana jest dalej i gdzieś tam oddaje swoje ciepło podczas skraplania. W odróżnieniu od gładkiej powierzchni lustra wody zbiorników, na terenach z obecnością wielopiętrowych budynków lub wyższych drzew niski wiatr nie może się wystarczająco rozpędzić i ciepło zostaje na miejscu (jeden z czynników miejskiej wyspy ciepła).
Ślad wodny
Woda dostarczana roślinom (pomijając straty) podlega wchłanianiu przez glebę i roślinę, część zaś od razu rozpraszana jest w atmosferze. Gleba i roślina oddają dużą część otrzymanej wody w postaci parowania fizycznego (ewaporacja) i czynnego parowania przez naziemne części roślin (transpiracja), które jest procesem fizjologicznym roślin (za Kulig B., Uniwersytet Rolniczy, Kraków, http://matrix.ur.krakow.pl/~bkulig/eto.pdf.). Łącznie obydwa zjawiska określa się mianem ewapotranspiracji i jej wielkość wyrażona w wysokości słupa wody waha się od 300 do 2000 mm w okresie wegetacji. Przez potrzeby wodne roślin rozumiemy ilość litrów wody potrzebnej do wyprodukowania 1 kg suchej masy rośliny. Nazywane to jest współczynnikiem transpiracji. Zależy od nasłonecznienia, temperatury, wilgotności powietrza, siły wiatru, składu gleby i oczywiście rodzaju rośliny. Potrzeby wodne wielu roślin zawierają się w przedziale 150–800 l/kg suchej masy. Dla wyprodukowania jednostki masy konkretnego produktu spożywczego, np. ziarna kukurydzy, pszenicy czy bulw ziemniaka itp., a nie rośliny w całości, używa się wskaźnika wody wirtualnej – w m3 zużytej do wyprodukowania jednostki masy produktu w tonach.
Przykładowo do wyprodukowania tony ryżu łuskanego trzeba zużyć 2975 m3 wody – jest to 2 razy tyle, co dla wyprodukowania tej samej ilości pszenicy lub 3 razy tyle, co dla wyprodukowania tejże ilości kukurydzy. Dla wyprodukowania kilograma wieprzowiny trzeba zużyć ponad dwa razy tyle wody, co dla wyprodukowania kilograma ryżu.
(Wirtualna woda, tabela: Zawartość wirtualnej wody w wybranych produktach, Wikipedia 2020 oraz Burszta-Adamiak E., Racjonalizacja wykorzystania zasobów wodnych na terenach zurbanizowanych – Poradnik dla gmin. Możliwości zastosowania wskaźnika śladu wodnego w praktyce, Kraków 2019). W okolicznościach, gdy teoria CO2-centryczna staje się coraz mniej wiarygodna, a wprowadzenie spekulacyjnego podatku pod nazwą świadectw emisyjnych CO2 pod pretekstem globalnego ocieplenia nabiera coraz bardziej cechy perfidnego oszustwa, może warto rozważyć innego rodzaju podatek ekologiczny – od śladu wodnego. Na przykład od zbóż (w tym ryżu) importowanych z krajów, gdzie do irygacji pól wykorzystuje się sztuczne rezerwuary powodujące globalne ocieplenie, jak również śladu wodnego powstającego w procesach produkcji wyrobów energochłonnych powstających z wykorzystaniem energii z hydroelektrowni powiązanych z antropogenicznymi zbiornikami wodnymi.
Zasolenie i jałowienie gleb nawadnianych
Intensywne nawadnianie pól w cieplejszym klimacie wiąże się z intensywniejszym parowaniem gleb i transpiracji roślin uprawnych. Pomimo, że nawadniania prowadzi się wodami słodkimi, śladowa zawartość w nich rozpuszczonych soli prowadzi do jej wytrącania, a następnie kumulacji, tym większej, im mniej opadów atmosferycznych mogących ją wymywać z pól.
Nadmierne nawadnianie prowadzi do szybszej kumulacji soli. Gleby zasolone stają się mniej przydatne do upraw i ostatecznie są porzucane przez rolników.
To nie globalne ocieplenie jest przyczyną porzucania pól, lecz wieloletnie intensywne, a może zbyt intensywne ich nawadnianie z antropogenicznych zbiorników wodnych. Sztuczne zapory w ciepłej strefie klimatycznej przyniosły rolnikom obfitość wody, obfitość plonów… lecz na krótko.
Biedni stają się jeszcze biedniejsi
Budowa dużych sztucznych zbiorników wodnych zawsze odbywa się pod hasłem poprawy warunków życia społeczeństwa i w biedniejszych krajach – na kredyt. Inwestycje już na etapie budowy średnio przekroczyły planowane wcześniej koszty o 56%, a nierzadko o ponad 100% (dane World Commision on Dams), przez co państwa stały się zakładnikami banków udzielających kredyty. Po ukończeniu inwestycji koszty eksploatacji okazały się wielokrotnie wyższe od przewidywanych. Państwa biedne, które zainwestowały w duże hydroelektrownie, pozostały biednymi. Oczekiwane zyski nie zostały przeznaczone dla rozwoju społecznego i ekonomicznego.
Sztuczne zbiorniki wodne a poważne choroby infekcyjne
Wody stagnujące, jako skrajny rodzaj sztucznych zbiorników wodnych, to wody o małej ruchliwości lub wymianie, o zmniejszonej zawartości tlenu, o szczególnym, zwykle ubogim życiu biologicznym, ale mogą być źródłem niebezpiecznych dla życia patogenów bakteryjnych i pasożytniczych.
Sztuczne zbiorniki wodne są doskonałym siedliskiem dla komarów i innych muchówek. Największym chyba problemem strefy subtropikalnej jest malaria.
Jest to choroba pasożytnicza m.in. człowieka, roznoszona przez komary. Warunkiem rozwoju gatunków roznoszących malarię jest obecność stojącej wody, podniesiona wilgotność powietrza i odpowiednia temperatura, które to warunki doskonale zapewniają sztuczne zbiorniki, szczególnie w klimacie cieplejszym. Inne choroby roznoszone przez komary w ciepłym klimacie to żółta febra, denga, tularemia, filarioza, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Znaną muchówką roznoszącą chorobę pasożytniczą o nazwie śpiączka afrykańska jest także mucha tse-tse (malarię też zresztą może roznosić).
Schistosomatoza, poważna choroba powodowana przez przywry i ściśle związana ze środowiskiem wodnym, dotyka już ponad 200 milionów ludzi na świecie, przy czym np. w Ghanie w pobliżu zbiornika Wolta (8500 km2) choruje 90% ludności.
Znane Polakom kleszcze, roznoszące m.in. boreliozę, też preferują tereny o zwiększonej wilgotności i prawdopodobnie antropogeniczne emisje pary wodnej są przyczyną obserwowanego wzrostu populacji tego pajęczaka.
W niektórych krajach stosuje się otwarte opryski insektycydami lub dodawanie ich do zbiorników wodnych, za wiadomą cenę szkód środowiskowych.
Choroby zakaźne, nieznane dotąd w Europie, wchodzą do niej właśnie wielkimi krokami. Przyczyną nie są imigranci. Nie jest to też skutkiem prostego wzrostu średniej temperatury kontynentu o ułamek stopnia Celsjusza, lecz przede wszystkim powstaniem niezliczonych sztucznych zbiorników wodnych, zwiększonej wilgotności spowodowanej spalaniem gazu ziemnego, emisjami chłodni kominowych elektrowni atomowych i parowaniem powierzchni sztucznych zbiorników oraz kilkustopniowym lokalnym wzrostem średniej temperatury w licznych miejskich wyspach ciepła. Jesteśmy świadkami, jak w ten oto sposób powstają wspaniałe warunki dla rozwoju muchówek – wektora przenoszenia tych infekcji.
Eksmisje ludności spowodowane budową zapór wodnych
Według danych International Rivers, budowa sztucznych zbiorników wodnych spowodowała przemieszczenie przynajmniej 40–80 milionów ludzi. Sztuczne zbiorniki wpłynęły negatywnie na warunki życia – najskromniej licząc – pół miliarda ludzi zamieszkujących tereny poniżej zapór, poprzez jałowienie gleb i postępujące zasolenie gleb wskutek nawadniania. Stały się drugą przyczyną masowych emigracji (poza wojnami).
Zbrodnie związane z budową zapór wodnych
Budowa sztucznych zbiorników często wiązała się z pogwałceniem praw człowieka. Podczas największej masakry przy budowie zapory w Gwatemali zginęło przynajmniej 440 rdzennych mieszkańców. Lista osób, których śmierć została powiązana z działalnością na rzecz ochrony środowiska, jest bardzo długa. Global Witness podaje, że przykładowo w 2015 roku znanych jest 185 przypadków, choć liczba ta obejmuje tych, co oddali swoje życie w obronie naturalnych rzek (ponad 100) i innych środowisk naturalnych lub sprzeciwili się deweloperom. Są kraje, skąd informacje o zbrodniach nawet nie miały szans się przedostać do organizacji praw człowieka lub udało się upozorować samobójstwa lub śmierć z innych przyczyn.
Wpływ zapór na bioróżnorodność i masowe wymieranie gatunków
77% rzek w Ameryce Północnej, Europie i na obszarze byłego ZSRR jest dotkniętych skutkami postawionych zapór wodnych. Organizmy zamieszkujące rzeki ewoluowały do środowiska każdej z nich przez miliony lat.
Nagle, z dnia na dzień człowiek przegrodził możliwość naturalnych migracji w ich obszarze. Zmienił temperaturę wody, jej skład chemiczny i natlenowanie. Odgrodzone zostały miejsca tarła i miejsca żerowania wielu gatunków. Spowodowało to ginięcie licznych gatunków organizmów na masową skalę.
Zapory zmniejszyły populacje organizmów o ¾. Za to mikroklimat w otoczeniu zapór wodnych, wynikający ze zwiększenia wilgotności powietrza, zmniejszenia wahań temperatury i średniego, zwykle (bo niekoniecznie, co ma związek z lokalizacją zbiornika i zjawiskami fizyki) nieznacznego podniesienia temperatury, może prowadzić do wzrostu plonów. Sztuczne zbiorniki wodne przyczyniają się jednak do zwiększenia populacji muchówek, o czym w części dotyczącej chorób. Zwierzęta, głównie ryby, które przechodzą wraz z wodą przez turbiny hydroelektrowni, w ponad 95% giną. Do gatunków, które bezpowrotnie wyginęły z powodu antropogenicznych zapór, należy np. wiosłonos chiński. Kilkadziesiąt razy zmniejszyła się w blokowanych amerykańskich rzekach liczba łososi, a w Jeziorze Kaspijskim – jesiotra. Liczba gatunków w przekształconej ludzką ręką rzece Missisipi jest 3 razy mniejsza niż w rzece Mekong. Czy wiele pomoże, że na temat organizmów w Missisipi napisano kilkanaście tysięcy prac naukowych?
Ciąg dalszy w kolejnym „Kurierze WNET”.
W opracowaniu programu Aquastat (Kohli A., Frenken K., Evaporation from artificial lakes and reservoirs, Aquastat Reports, FAO of UN, 2015) wzięto pod uwagę 14200 większych akwenów o całkowitej objętości ok. 6700 km3, chociaż i tak nie wszystkie dane były dla autorów dostępne. W kalkulacjach użyto i wzorów, i współczynników empirycznych. Przeprowadzona analiza pozwoliła zgrubnie oszacować parowanie tych zbiorników na 346 km3 do 865 km3 rocznie. Jest to mniej niż objętość wody użytej do nawadniania pól w ilości 3,5 tys. km3, z której na polach i tak większa część wyparuje. Gdyby uwzględnić mniejsze zbiorniki i te zbudowane już po ogłoszeniu rzeczonego opracowania, które składają się na 800 tys. sztucznych zbiorników wodnych, prawdopodobne parowanie wszystkich jest przynajmniej dwukrotnie większe, czyli od 0,7 do 1,7 tys. km3. W innej pracy: Sadek M.,F., Shahin M., M., Stigter C.J., Evaporation from the reservoir of the High Aswan Dam, Egypt: A new comparison of relevant methods with limited data, Theor Appl Climatol 56, 57–66 (1997), autorzy obliczyli, że roczne parowanie ze zbiornika asuańskiego o powierzchni 5250 km2 i pojemności 157 km3, a stanowiącego zaledwie ok. 1% powierzchni i 2% objętości wszystkich sztucznych akwenów, zawiera się w zakresie pomiędzy 8,9 i 15 km3, co uwiarygadnia także nasze szacunki.
Artykuł Jacka, Karola i Michała Musiałów pt. „Hipoteza Harsprånget (II). Czy zapory wodne i hydroelektrownie zmieniają klimat?” znajduje się na s. 3 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.
Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Jacka, Karola i Michała Musiałów pt. „Hipoteza Harsprånget (II). Czy zapory wodne i hydroelektrownie zmieniają klimat?” na s. 3 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 77/2020
Najczęściej COVID-19 jest śmiertelny w przypadku tzw. chorób współistniejących. Warto w grupach wyższego ryzyka uwzględnić szczególnie ludzi zawodowo zagrożonych czynnikami kancero- i mutagennymi.
Roman Adler
W dobie pandemii COVID-19, gdy w zakładach pracy wprowadza się specjalne procedury mające zapobiegać lub przynajmniej ograniczać możliwość zachorowań – warto pamiętać, że w miejscach pracy występują również choroby od lat zdiagnozowane. Ich rozpowszechnianiu mają służyć systemowo opracowane i wprowadzone w życie regulacje o zasięgu ogólnopolskim lub nawet unijnym. Choroby te są powodowane m.in. zagrożeniem czynnikami kancero- i mutagennymi występującymi w środowisku pracy człowieka.
Jednym z czynników, który najpoważniej zagraża ludziom w miejscu pracy, jest azbest.
(…) Rozporządzeniem CLP Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1272/2008 azbest został zaklasyfikowany do substancji rakotwórczych kategorii 1A. Ponieważ w Polsce jest realizowany rządowy Program Oczyszczania Kraju z Azbestu do 2032 r., obecnie zagrożenie azbestem występuje głównie w zakładach pracy demontujących materiały budowlane i urządzenia, które zawierają azbest, lub zajmujących się jego utylizacją.
Do Centralnego rejestru danych o narażeniu na substancje chemiczne, ich mieszaniny, czynniki lub procesy technologiczne o działaniu rakotwórczym lub mutagennym (…) zgłaszano znaczne zagrożenia w środowisku pracy benzo[a]pirenem.
(…) Benzo[a]piren jest strukturalnie najprostszym wielopierścieniowym węglowodorem aromatycznym (WWA). (…) Większość WWA jest wszechobecna w powietrzu tworzącym środowisko pracy i życia człowieka w formie par i aerozoli. Z badań epidemiologicznych wynika, że praca w narażeniu na WWA zwiększa liczbę zachorowań na nowotwory. (…)
Kolejną substancją powodującą nowotworowe zagrożenia zawodowe jest benzen.
(…) Benzen jest najprostszym węglowodorem aromatycznym, który stanowi zanieczyszczenie benzyn paliwowych oraz benzyny ekstrakcyjnej, toluenu technicznego oraz rozcieńczalników do farb i wielu lakierów. Jest produktem przemysłu petrochemicznego i koksowniczego. (…)
Również związki chromu (VI) powodują znaczne zagrożenia kancero- lub mutagenne na Śląsku.
(…) Związki chromu sześciowartościowego, czyli atomy chromu na +6 stopniu utleniania, są silnymi utleniaczami stosowanymi głównie do powlekania metali (chromowania), procesów trawienia powierzchni, produkcji barwników, inhibitorów korozji, środków konserwacji drewna i w procesach impregnacji. Są też szeroko stosowane w laboratoriach przemysłowych, inspekcjach, laboratoriach instytutów naukowo-badawczych i wyższych uczelni. Długotrwałe narażenie zawodowe na te związki zwiększa ryzyko raka płuc, nosa i zatok. (…)
Ponadto zagrożenie zawodowe powoduje tlenek toluenu – bezbarwny gaz o słodkawym zapachu przypominającym eter. Produkowany na skalę przemysłową jest wykorzystywany w procesach chemicznych.
(…) Stwierdzono, że jest on odpowiedzialny za wzrost częstości takich nowotworów, jak międzybłoniak otrzewnej, glejak mózgu, rak płuc, żołądka oraz białaczki. W woj. śląskim w latach 2012–2017 narażenie na ten czynnik zgłaszało od 18 do 25 zakładów pracy, co dotyczyło od 163 do 590 osób. (…)
Mówiąc o zagrożeniach COVID-19 warto pamiętać, że najczęściej wirus ten jest śmiertelny w przypadku tzw. chorób współistniejących. Warto zatem wśród grup podwyższonego ryzyka zachorowań na ten nowy wirus uwzględnić szczególnie ludzi zawodowo zagrożonych czynnikami kancero- i mutagennymi.
W środowiskach ich pracy należałoby doprecyzować i skorelować z już stosowanymi procedury anty-COVID. Jest to zadanie tyleż trudne, co konieczne.
Cały artykuł Romana Adlera pt. „Nie tylko koronawirus”, znajduje się na s. 12 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 76/2020.
Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.