Majkowska: polskie przepisy dotyczące ratowania życia ciężarnej kobiety są takie same jak w USA czy Niemczech

Musimy kłaść większy nacisk na realizowanie przez szpitale wytycznych Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego – mówi przedstawicielka Ordo Iuris.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Piotr Dmitrowicz o rocznicy drugiej pielgrzymki Jana Pawła ll w Polsce: to była pielgrzymka nadziei

Nasze kondolencje, Pani mąż jest bohaterem / Daria Hordijko, Ludmiła i Rusłan Belińscy, „Kurier WNET” nr 108/2023

Fot. Jurij Komitski, CC0, Unsplash.com

Rozmawiałam z przewoźnikami i postanowiłam, że jadę. Znalazłam ludzi, jestem im wdzięczna za to, że nas zabrali. Wiedzieli, że Rusłan jest żołnierzem, wiedzieli, że nie mamy żadnych dokumentów.

Nasze kondolencje, Pani mąż jest bohaterem

Wywiad Darii Hordijko, dziennikarki Redakcji Wschodniej Radia Wnet, z Rusłanem i Ludmiłą Belińskimi, bohaterami niezwykłej historii wojennej

Pani Ludmiło, kiedy rozmawialiśmy przed wywiadem, między innymi powiedziała Pani, że Wasza historia jest bardzo często postrzegana jako niesamowita bajka. Lecz w rzeczywistości nie jest to bajka, która zakończyła się słowami o długim i szczęśliwym życiu. Ta historia wciąż trwa, a Wy wciąż przechodzicie przez wiele prób. Porozmawiamy też o tym. Ale ta wyjątkowa historia zaczęła się prawie rok temu, kiedy poinformowano Panią, że Pani mąż Rusłan, który bronił Ukrainy w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy, zginął. Jak do tego doszło i czy wtedy Pani w to uwierzyła?

L: Zadzwonili do mnie z Wojskowej Komendy Uzupełnień i powiedzieli: proszę przyjąć nasze kondolencje, Pani mąż jest bohaterem.

Zapytałam, czy są tego pewni i u kogo innego mogę doprecyzować informację? Otrzymałam numer do jednostki. Powiedzieli, że było trzech świadków, którzy widzieli, jak upadł ranny w głowę. Nikt nie przeżyje takiego zranienia. Powiedzieli, że przywiozą go za dzień lub dwa. Cóż, czekaliśmy. Przygotowaliśmy się na najgorsze, a ciała nie przywozili i nie przywozili. Powiedzieli, że nie mogą go wywieźć z pola walki. Dopiero później zadzwonili ze szpitala, że jednak żyje.

Panie Rusłanie, co Pan pamięta albo czego się Pan dowiedział o tym, co się naprawdę wydarzyło i co się działo po tym, jak został Pan ranny?

R: Tak naprawdę nic nie pamiętam, ponieważ po zranieniu byłem nieprzytomny. Pamiętam tylko urywki, kiedy odzyskiwałem świadomość.

Pamiętam szopę, w której ludzie mnie ukrywali, opiekowali się mną, karmili i poili. Pamiętam, że rano odzyskiwałem przytomność, kiedy przynoszono mi jajka do picia lub mleko, i jakieś urywki w ciągu dnia, gdy odzyskiwałem świadomość.

Czyli na polu bitwy znaleźli Pana cywile, którzy później się Panem opiekowali?

R: Tak, po bitwie szukali rannych żołnierzy. I znaleźli mnie gdzieś w okopie pod gruzami, dokąd chłopaki mnie odciągnęli. Ludzie usłyszeli moje rzężenie. Wyciągnęli mnie, przenieśli do szopy, a potem do jakiegoś domu. Następnie próbowali mnie gdzieś wywieźć, do szpitala albo na nasze terytorium. Ale po drodze przechwycili nas Rosjanie.

Trafił Pan do rosyjskiego szpitala?

Pamiętam, że początkowo nie zawieźli mnie do szpitala. Tam były żelazne kraty i wiele strażników. To był jakiś areszt śledczy. Później obudziłem się już w szpitalu.

O ile dobrze rozumiem, Pana obrażenia były na tyle poważne, że prawie nie pamiętał Pan, gdzie i kim jest, a także nie mógł się Pan poruszać.

R: Nie rozumiałem, co się ze mną dzieje. Kiedy odzyskałem przytomność, ledwo przypomniałem sobie numer telefonu mojej żony. Zadzwoniłem do niej, powiedziałem, że żyję i jestem w szpitalu.

Pani Ludmiło, kiedy odebrała Pani telefon, dowiedziała się Pani, że mąż żyje, czy pomimo to, że nie mogła Pani z nim od razu porozmawiać, uwierzyła Pani? Co się dalej wydarzyło?

L: Oczywiście, że uwierzyłam, każdy na moim miejscu chciałby wierzyć. Później poprosiliśmy lekarzy, żeby zrobili zdjęcie i nam przesłali, żebyśmy się mogli upewnić. Lekarz powiedział, że mąż ma przed sobą bardzo skomplikowaną operację, nic nie mogą obiecać i że trzeba czekać. Następnie spędził bez świadomości trzy lub cztery doby na intensywnej terapii. Rozmawialiśmy po raz pierwszy dopiero półtora tygodnia po operacji.

R: Byłem w takim stanie, że nie mogłem ani się obrócić, ani wstać, nic nie działało. Moje nogi nadal nie działają. Prawa ręka była w ogóle bezwładna, a lewa ręka wydawało się, że żyje swoim życiem, tam, gdzie chciała, tam poruszała się w górę i w dół. Żebym mógł porozmawiać przez telefon, kładli go obok mnie na nocnym stoliku i rozmawiałem przez zestaw głośnomówiący. Długo nie mogłem mówić, teraz powiem kilka słów i nie mogę dalej, bo boli mnie głowa.

Pani Ludmiło, co działo się później? Ta historia jest tak niezwykła, że prawdopodobnie można ją porównać do jakiejś operacji wywiadowczej. Porwała Pani swojego męża, jeńca wojennego, który właściwie nie mógł się ruszyć i przebywał w szpitalu na okupowanym terytorium. Jak udało się Pani to samodzielnie zaplanować?

L: Dlaczego samodzielnie?

Mieliśmy tam swoich ludzi, naszych, Ukraińców, którzy pomagali – odwiedzali Rusłana, przynosili mu lekarstwa, jedzenie, a my przekazywaliśmy im pieniądze. Znaleźliśmy ich przez znajomych. Ciągle czytałam w internecie, jak ludzie wyjeżdżają i przyjeżdżają na okupowane terytorium.

Czytałam, że spędzają dwa lub trzy tygodnie w drodze, a czasem nawet miesiąc. Rozmawiałam z przewoźnikami i postanowiłam, że jadę. Znalazłam ludzi, jestem im wdzięczna za to, że nas zabrali. Wiedzieli, że Rusłan jest żołnierzem, wiedzieli, że nie mamy żadnych dokumentów.

Miałam tylko kopie paszportu i prawa jazdy Rusłana. Na miejscu lekarz został poproszony o wykonanie fałszywego wypisu, gdzie napisano, że jest to pourazowe uszkodzenie mózgu w wyniku wypadku samochodowego. Wystawił także inne zaświadczenie – takie, jakie powinno być – już dla naszego wojska, że była to rana od wybuchu pocisku moździerzowego. Oświadczenie, które było przeznaczone dla naszych, zostało ukryte przez kierowcę, ponieważ nie są oni sprawdzani, a fałszywe pokazywaliśmy tylko dwa lub trzy razy.

Podeszli do nas funkcjonariusze FSB, zapytali, dokąd jedziemy. Powiedzieliśmy – do Odessy. Mieliśmy szczęście, że nasi w tym czasie prowadzili ostrzał i w pobliżu były eksplozje.

R: W pobliżu były trzy trafienia i się przestraszyli. Oddali nam dokumenty i odjechali.

L: Po drodze nasz kierowca raz pokazywał dokumenty Rusłana, a raz nie. Rosjanie, którzy stoją na punktach kontrolnych, znają wszystkich kierowców, ponieważ nieraz wozili już ludzi. Niektórzy nawet się nas pytali, czy wszystko w porządku? Wieziecie tylko rzeczy osobiste? Jak tak, to jedźcie. Nikt nas nawet nie sprawdzał.

Wieczorem byliśmy na pierwszym punkcie kontrolnym, gdzie otworzyło się okno ktoś powiedział: „Dobry wieczór. Państwa dokumenty”. Wszyscy się ucieszyli, byliśmy szczęśliwi, płakaliśmy, że udało nam się wyjechać.

Panie Rusłanie, miał Pan status jeńca wojennego, ale rozumiem, że nie pilnowano Pana w szpitalu?

L: Mam wrażenie, że Rosjanie o nim zapomnieli. Na samym początku była tylko kontrola, gdzieś do maja przychodzili, obserwowali, sprawdzali, jaki stan. Leżysz? Cóż, masz szczęście, że leżysz, bo komu w takim stanie jesteś potrzebny? Ale oczywiście, że wojskowi tam byli, ponieważ nawet kiedy szłam do lekarza po wypis, to ich widziałam.

R: Tak naprawdę nie pilnowali mnie, a swoich oficerów, których także przywieziono do szpitala.

Po powrocie do domu oczywiste jest, że to szczęście dla Pana rodziny. Ale zaczęła się inna historia. Historia kolejnej walki – Pana rehabilitacja. Jeżeli czuje się Pan na siłach, aby o tym porozmawiać, proszę powiedzieć, jaki jest teraz Pana stan, przez co Pan już przeszedł i jakie są prognozy medyczne?

R: Moja diagnoza to pourazowe uszkodzenie mózgu – odłamek utkwił mi w głowie. Ponadto leżałem przez trzy dni w okopie, a potem kolejny tydzień u ludzi, którzy mnie znaleźli. Przez cały ten czas byłem bez należytej pomocy medycznej.

Część mojej czaszki zgniła. Powstał krwiak na mózgu. Nogi i ręce były bezwładne. Lekarze nie mają żadnych prognoz. Kiedy wróciłem, liczyłem na jakieś poważniejsze leczenie ze strony państwa. Ale nie było takiego. Zostałem umieszczony w sanatorium, przebywałem tam przez miesiąc i zostałem wypisany. A potem zostaliśmy sami z naszymi problemami. Sami zaczęliśmy szukać ośrodka rehabilitacyjnego.

L: Znaleźliśmy tu w Odessie centrum rehabilitacji Modus. Rehabilitują wojskowych za darmo. Jest tam dużo żołnierzy, może nawet z dwadzieścia osób.

R: Tak naprawdę nie spodziewaliśmy się, że będzie to darmowy ośrodek. Po prostu poradzono nam, że jest to dobre centrum. Zapytali, czy jestem żołnierzem? Powiedziałem, że już nie, że jestem zwolniony ze służby z powodów zdrowotnych. Otrzymałem odpowiedź – żołnierzy leczymy bezpłatnie. Więc od stycznia działamy. Przynieśli mnie tam na rękach, pracowaliśmy przez dwa miesiące i mogłem stanąć i powoli się przemieszczać przy pomocy chodzika.

Rozumiem, że jesteście razem od bardzo dawnaJakie są Wasze plany na najbliższą przyszłość?

La: W tym roku minęło dwadzieścia lat od naszego ślubu.

R: Jesteśmy razem od 1998 roku.

L: Jakie są nasze plany na przyszłość? Nie wiem. Żyć, leczyć się, chodzić.

R: Najważniejsze dla mnie jest, żebym stanął na nogi. Kiedyś miałem więcej planów, myślałem, że wszystko będzie odbywało się znacznie szybciej. W ogóle myślałem, że do maja będę już na nogach i będę mógł wrócić, że będę mógł dalej walczyć.

Przede wszystkim pragnę, aby nadszedł pokój.

Wywiad Darii Hordijko z Ludmiłą i Rusłanem Belińskimi pt. „Nasze kondolencje, Pani mąż jest bohaterem” znajduje się na s. 24 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023.


 

  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Darii Hordijko z Ludmiłą i Rusłanem Belińskimi pt. „Nasze kondolencje, Pani mąż jest   bohaterem” na s. 24 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023

 

Dariusz Perku Kąkol – muzyk, fotografik, radiowiec, a przede wszystkim Dobry Człowiek odszedł do niebios. Wspomnienia…

  Dariusz Perku Kąkol kochał muzykę i piękne krajobrazy. Pokonując słabości człowieka ukochał bieganie i przestrzeń. Miał ucho do dźwięków, ale i oko do zaklinania pięknych chwil i krajobrazów na fotograficznej kliszy naciskając spust migawki. Tak oto napisał kiedyś o tej pasji: Świat, który mnie otacza, jest piękny. Pragnę zatrzymać w obiektywie wspaniałe chwile. Jeśli uda mi się oddać na moich zdjęciach to, co widziałem i czułem, to cel został spełniony. Zafascynowany jestem krajobrazem […]

Dariusz Perku Kąkol

 

Dariusz Perku Kąkol kochał muzykę i piękne krajobrazy. Pokonując słabości człowieka ukochał bieganie i przestrzeń. Miał ucho do dźwięków, ale i oko do zaklinania pięknych chwil i krajobrazów na fotograficznej kliszy naciskając spust migawki.

Tak oto napisał kiedyś o tej pasji:

Świat, który mnie otacza, jest piękny. Pragnę zatrzymać w obiektywie wspaniałe chwile. Jeśli uda mi się oddać na moich zdjęciach to, co widziałem i czułem, to cel został spełniony. Zafascynowany jestem krajobrazem opartym na pejzażach naturalnych. Podoba mi się koncepcja fotografii Ojczystej, która akcentuje Polskość. Staram się nawiązywać do obrazów, które dominowały w czasach Józefa Chełmońskiego i Wiktora Koreckiego. Intryguje mnie różnorodność krajobrazu na całym świecie. Morza, Góry, Jeziora, Pola i Lasy prawdziwie wiążą się z historią mojego życia. – Dariusz „Perku” Kąkol.

Tutaj do wysłuchania pierwsza część radiowego hołdu dla Dariusza Perku Kąkola:

Tutaj druga część moich wspomnień o Darku:

 

Dariusz Perku Kąkol, dobry człowiek i wspaniały kolega rozkochany w radiu, muzyce i łowca dobrych chwil. Fot. archiwum rodzinne.

Dariusz Kąkol, który był powszechnie znany jako „Perku”, urodził się 18 sierpnia 1965 roku w Piasecznie. Żonaty ze swoją ukochaną Basią, dumny tata dwóch pięknych córek: Moniki i Magdaleny.

Muzyk, który ukochał perkusję. Grał  m.in. w pierwszym składzie Róż Europy (był współzałożycielem grupy). Miał na swoim koncie występy i muzyczne recitale m.in. z Kubą Sienkiewiczem (Elektryczne Gitary), Jerzym Mazzolem i ostatnio z grupą TulaMade . Jako człowiek z genem wolności w sercu i duszy był podróżnik i łowca przygód z nieodłącznym aparatem fotograficznym w dłoniach.

Jego wielką pasją było bieganie. Był utytułowanym maratończykiem. Nie każdy może pochwalić się zdobyciem „Korony Maratonów Polskich”. W latach 2009 – 2017 roku ukończył 22. maratony w Polsce i Europie. Jego najlepszy czas to 3:30:00). Startował także w ultra – maratonach górskich .

W 2016 zasiadał w zarządzie głównym  Związku Polskich Fotografów Przyrody. 2019-2021 był naszym kolegą realizatorem audycji w sieci Radia WNET. Prowadził także swoje muzyczne programy.

Kochał Irlandię i odwiedził w marcu 2020 roku Szmaragdową Wyspę i Studio 37 Dublin. Czego przykładem ten oto fotogram poniżej. O nim wspominał w rozmowie Jakub Grabiasz.

 

„Krętą drogą nad Atlantyk”. 7 marzec 2020. Irlandia, Doolough Vallay.

 

Siłą Darka była pasja życia i walki o to życie, kiedy meandry losy wyrzucały na mielizny i poza nawias zdarzeń. Dla mnie był zwycięzcą i Dobrym Człowiekiem, który tą dobrocią i szczerą skromnością kradł serca. – wspomina Tomasz Wybranowski.

Nie każdy wie, że Dariusz „Perku” Kąkol swoje przemyślenia przelewał na papier. Do metafor tworzył muzykę z Radosławem Roszkiewiczem. Jako band RADA (wraz z Romanem Vobrodtem) nagrywali niezwykłe songi, które szczerością i pasją przeżytych złych chwil wydobyć potrafią człowieka z najgłębszych kręgów desperacji i niewiary, że … warto żyć.

Darku, do zobaczenia po drugiej stronie luster! Pamiętaj, że dla mnie zawsze byłeś zwycięzcą. Dziękuję za nocne irlandzkie męskie rozmowy i zaufanie. Programy i tekst dedykuję Monice Kąkol (Ty Monia wiesz…).

Tomasz Wybranowski

 

Na zdjęciu pierwszy oficjalny skład Róż wiosną 1984. Od lewej Darek Kąkol – perkusja, Piotr Frąckiewicz – gitara, Piotr Klatt – wokal, Arek Żurek Żurowski – bass i Maciek Ochman – klawisze.

Prof. Pinkas: kluczowym problemem polskiego systemu ochrony zdrowia jest ogromny deficyt lekarzy

Chirurdzy / Fot. Pixabay

Większe pieniądze na zdrowie rozwiążą wiele problemów. Każda nowa technologia jest droższa od poprzedniej – mówi były Główny Inspektor Sanitarny.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Kaźmierczak: funkcjonujące w Polsce modele prowadzenia działalności gospodarczej nie przystają do rzeczywistości

Nie żyje Dariusz Kąkol, współzałożyciel zespołu Róże Europy. W latach 2019-2021 był realizatorem dźwięku w Radiu Wnet

Dariusz Kąkol / Fot. Facebook

Informacja o śmierci muzyka dotarła w poniedziałek rano. Dariusz Kąkol odszedł kilka tygodni przed 58 urodzinami.

Oprócz występów z Różami Europy jako perkusista, Dariusz Kąkol miał na koncie występy m.in. z Kubą Sienkiewiczem i Jerzym Mazzollem. Poza muzyką, miał też inne pasje, takie jak fotografia czy biegi maratońskie. Zdobył Koronę Maratonów Polskich, a łącznie ukończył 22 takie biegi w całej Europie. Przez ponad dwa lata realizował audycje w Radiu Wnet. Do pracy zawsze docierał punktualnie, nawet gdy samochód złapał gumę. Sumienność łączyła się w nim z niewiarygodnym poczuciem ducha. Zawsze uśmiechnięty, koleżeński i chętny do pomocy w rozwiązywaniu problemów. Darek miał żonę i dwie córki.

Chiny grają o tron światowy, a Rosję chcą uczynić jego podnóżkiem. Rozmowa Jaśminy Nowak z prof. Bogdanem Góralczykiem

CC A-S 2.0, Pixabay

Tradycja chińska mówi tak: jak jest konflikt, to nie wchodź weń, jeśli nie masz pewności, że będziesz wygrany. Obserwuj walczące strony i staraj się przewidzieć, która z nich będzie zwycięska.

Jaśmina Nowak, Bogdan Góralczyk

Władimir Putin jako przywódca nie jest zbrodniarzem dopiero od kiedy najechał Ukrainę. A przecież wciąż utrzymywaliśmy kontakty gospodarcze z Rosją. Może Władimir Putin po prostu wyczuł słabość Zachodu i dlatego pozwolił sobie na kolejny krok?

Wyczuł słabość Zachodu, czego dowodem jest jego wspólny komunikat z Xi Jinpingiem z czwartego lutego ubiegłego roku, a więc niespełna trzy tygodnie przed inwazją. Przywódca Chin i przywódca Rosji uznali, że Zachód jest w rozsypce, że się cofa, czego dowody mieli chociażby takie, jak fenomen Trumpa, Brexit, następnie takie, a nie inne wycofanie się Amerykanów z Afganistanu, a na terenie Stanów Zjednoczonych chociażby ruch Black Lives Matter i to, co propaganda chińska mówi – że mają u siebie rasizm. W tym sensie to był bardzo istotny motyw po stronie tych reżimów autorytarnych, że można uderzyć.

Źle skalkulowali, to już wiemy. Ale to było istotne. Natomiast jeśli chodzi o naszą stronę, czyli Zachód, Unia Europejska to co innego, szczególnie Niemcy, Francja, a Amerykanie co innego.

W Ameryce, i to trzeba bardzo mocno podkreślić, w minionym dziesięcioleciu dokonała się prawdziwa rewolucja, rewolucja łupkowa, i Amerykanie po raz pierwszy w całych swoich dziejach są eksporterem surowców energetycznych. Nie potrzebują ropy i gazu ani z Arabii Saudyjskiej, ani tym bardziej z Rosji. I tego niewątpliwie Putin nie wziął pod uwagę, kiedy szykował inwazję.

Natomiast zupełnie inne kalkulacje były do czasu tej agresji po stronie Europy Zachodniej, głównie Niemiec. Był Nord Stream1, potem Nord Stream2. Niezależnie od naszych polskich protestów to szło, bo Rosja była opłacalnym i tak naprawdę głównym dostawcą surowców energetycznych. Dlatego kiedy Putin zaatakował, Niemcom szczęki opadły i minęło parę ładnych miesięcy, zanim się pozbierali i kanclerz Scholz zaczął mówić o kopernikańskim zwrocie w ich polityce. Zachód Europy, może Polska też, był powiązany z Rosją gospodarczo i handlowo i dlatego przymykał oko na Czeczenię, na Gruzję i na różne inne rzeczy – bo to się opłacało. Ale kiedy Putin uderzył w Ukrainę, Amerykanie już bardzo ostro weszli, bo to jest rozgrywka geostrategiczna, geopolityczna i teraz mamy to, co mamy. (…)

W jakim kierunku może wobec tego zmierzać Unia Europejska?

Z Unią Europejską jest potężny kłopot, dlatego że to jest bardzo silny, nawet w pewnym okresie to był najsilniejszy organizm gospodarczy i handlowy na globie. Jednak tylko jej polityka handlowa jest wspólnotowa, na podstawie traktatu z Maastricht, a już polityka zagraniczna i bezpieczeństwa, polityka wewnętrzna, wymiar sprawiedliwości jest międzyrządowy i trzeba szukać konsensusu. Niejaki Robert Kagan, wielki amerykański publicysta, filozof polityczny, który wiele lat spędził w Brukseli, w 2001 roku wydał książkę Potęga i raj, gdzie już w pierwszym akapicie napisał: „My, Amerykanie jesteśmy z Marsa, liczymy na siłę, a Europejczycy są z Wenus: pogadać, pokoncyliować, pocelebrować”.

No i przyszło wyzwanie chińskie – nie rosyjskie. Nagle wyrósł Amerykanom egzystencjalny już teraz wróg, a wcześniej rywal. I oni zmienili zupełnie strategię już za administracji Trumpa, a Biden ją jeszcze bardziej podkręca, mimo że amerykańskie społeczeństwo jest nie mniej spolaryzowane niż polskie: skończyła się epoka zaangażowania, rozpoczyna się strategiczna rywalizacja.

Zaangażowanie dotyczyło Chin, dotyczyło Rosji, a agresja rosyjska zaangażowanie wsadziła do trumny i obawiam się, że absolutnie nie ma powrotu do status quo ante. Stanęliśmy oto wobec klasycznej agresji rosyjskiej na Ukrainę, w klasycznej międzyepoce; dawny porządek już nie istnieje. Został pogrzebany i z tego, jak po każdym wielkim konflikcie, narodzi się jakiś nowy ład światowy. Ale nie wiemy, kiedy i jak.

Czy to będzie znowu bipolarny duopol? Znowu demokratyczny, liberalny blok zachodni wokół Stanów Zjednoczonych i blok wschodni – nieliberalny, autokratyczny, tylko nie wokół Kremla, a wokół siedziby władz chińskich? A może – bo niedawno byłem w Indiach i tam się mówi, że świat będzie wielobiegunowy? No bo Indie nie mogą przetrawić, że liczą się tylko Chiny z Amerykanami, a Niemcy też by to wolały, a każdy się boi tej nowej zimnej wojny 2.0, którą, moim zdaniem, niestety już mamy. (…)

Jak można z perspektywy tego roku ocenić zaangażowanie Chin w wojnę na Ukrainie, a także relacje chińsko rosyjskie?

Niewątpliwie Chiny są drugą po USA siłą na świecie, a ich stanowisko bardzo mocno od początku rosyjskiej agresji ewoluowało, co nie do końca w Polsce było widać, bo się nimi mniej zajmujemy.

Kiedy Rosjanie uderzyli, to w chińskich barach i restauracjach grano czastuszki, bo Chińczycy myśleli, że druga najsilniejsza armia świata – jeszcze nie wiedzieli, że zardzewiała i źle motywowana – da bobu Zachodowi, Amerykanom i nie tylko, wygoni Zełeńskiego i osadzi swojego namiestnika.

Kiedy po dwóch mniej więcej tygodniach okazało się, że Putin jest przeciwskuteczny, że zamiast rozwalić Zachód, bezprecedensowo go zjednoczył, i to pod kuratelą amerykańską, Chińczycy zgodnie ze swoją strategiczną myślą wycofali się na wzgórza i zaczęli obserwować walczące tygrysy. Ale im dłużej tygrysy walczyły, tym bardziej byli wściekli na tego niedźwiedzia z północy, który się okazał niemrawy, czasami pijany, zardzewiały i nieskuteczny.

I doszło do tego, że Xi Jinping nie wysłał depeszy gratulacyjnej na 70. rocznicę urodzin Putina, tacy byli wściekli. To był wrzesień ubiegłego roku, a późniejszą jesienią Chińczycy dokonali analizy sytuacji i doszli do wniosku, że jeśli pozostawią Rosję samej sobie, ona może przegrać, a to nie jest w ich interesie. Oni potrzebują Rosji jako partnera, a nie pacjenta, którego trzeba reanimować; jako dostawcę surowców energetycznych, ale też partnera najważniejszego dla Chin w rozgrywce ze Stanami Zjednoczonymi o Tajwan, o prymat.

Ale takiego partnera, który jest niegroźny.

Który jest prowadzony na lejcach czy na postronku, czyli jest junior partnerem, mówiąc delikatnie, albo wasalem, mówiąc brutalnie. I to niedawna wizyta Xi Jinpinga w Moskwie naocznie nam pokazała. Do tego doszedł jeszcze jeden element, na który zwracam uwagę, ponieważ znam kulturę strategiczną Chin.

Doszło wreszcie, po długim dobijaniu się ze strony Kijowa, do rozmowy Zełenskiego z Xi Jinpingiem. A jeśli do niej doszło, to i dla mnie, i dla wykształconego Chińczyka jest oczywiste, że Chiny już nie stawiają wyłącznie na Rosję. Liczą się z tym, że Rosja może z tego konfliktu nie wyjść zwycięska.

A tradycja chińska mówi tak: jak jest konflikt, to nie wchodź weń, jeśli nie masz pewności, że będziesz wygrany. Obserwuj walczące strony i staraj się przewidzieć, która z nich będzie zwycięska. Dołącz do niej przed zwycięstwem, żeby potem skorzystać przy dzieleniu tortu, czyli uczestniczyć w odbudowie totalnie zniszczonej Ukrainy.

Zarysowałem aż cztery etapy w ciągu minionych 14 czy 15 miesięcy. I teraz spodziewamy się również tu, w Warszawie, chińskiego wysłannika specjalnego, który będzie badał teren. To jest bardzo doświadczony dyplomata, on ponad dziesięć lat był ambasadorem Chin w Rosji, czyli rozumie ten obszar. No i zobaczymy. Gra się toczy. Rozmawiamy w czasie wojny, a kiedy i jak się ona zakończy, nikt z nas nie wie.

Cały wywiad Jaśminy Nowak z prof. Bogdanem Góralczykiem pt. „Chińska gra o tron” znajduje się na s. 2, 12 i 13 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023.

 


  • Czerwcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Jaśminy Nowak z prof. Bogdanem Góralczykiem, pt. „Chińska gra o tron”, na s. 12 i 13 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023

Janusz Kowalski: nie będziemy się godzić na rasistowską politykę UE wobec imigrantów

Janusz Kowalski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Póki rządzi prawica, Polska nie pozwoli na żadne relokacje – mówi wiceminister rolnictwa.

Jan Bogatko: Czy skrajna lewica jest wyzwaniem dla społeczeństwa niemieckiego, czy też może raczej skrajna prawica?

Studio Dziki Zachód: nie musimy pomagać wszystkim migrantom docierającym do UE. Jałmużna nie może być przymusem

To nie nasza wina, że mieszkańcy Afryki mają takie, a nie inne życie. Spokojnie możemy umyć ręce. Dla UE uchodźca z Afryki jest 220 razy więcej wart niż Ukrainiec – mówi Wojciech Cejrowski.

W twoich sprawach nikt nie ma większej wiedzy, niż ty sam. Swoje dobro oceniam tylko z Bogiem.

Wojciech Cejrowski ubolewa nad próbami ograniczania wolności społeczeństwom. Zwraca uwagę, że dzieje się to pod płaszczykiem troski o pojedynczego obywatela.

Poruszony zostaje temat polityki migracyjnej UE. Jak twierdzi podróżnik:

Dla Unii Europejskiej uchodźca z Afryki jest 220 razy więcej wart niż Ukrainiec.

To nie nasza wina, że mieszkańcy Afryki mają takie, a nie inne życie. Spokojnie możemy umyć ręce.

Państwowy przymus jałmużny nie ma z chrześcijaństwem nic wspólnego.

Gospodarz „Studia Dziki Zachód” odnosi się do kwestii wyborów. Ocenia, że mają one coraz mniej wspólnego z demokracją. Uwypukla fakt, że zarówno w Unii Europejskiej, jak i w USA dochodzi do przekazywania władzom centralnym uprawnień, które im się nie należą.

Omówiony zostaje również temat działań chińskich przeciwko USA. Wojciech Cejrowski wskazuje, że to nowy rodzaj wojny.

Kto wie; może chińskie komisariaty są również w Polsce.

Wojciech Cejrowski przestrzega przed tzw. traktatem pandemicznym WHO. Wskazuje, że pozwoli on na poddawanie ludności dowolnym procedurom medycznym oraz wprowadzi cenzurę.

Dziennikarze powinni odrobić tę lekcję.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Studio Dziki Zachód: rywalizacja Trumpa z DeSantisem zwiększa szansę republikanów na wyborczy sukces

 

Dzieci ze Społecznego Przedszkola Integracyjnego Fundacji Czas Dzieciństwa w audycji Radio Aktywni

„Istniejemy po to, by Państwa dziecko miało wspaniałe przedszkole”

Dzieci z przedszkola Czas Dzieciństwa odwiedziły nas w przeddzień swojego święta w studio naszego radia. Rozmawialiśmy m.in. o przyszłosci, marzeniach i dorosłych. Reprezentację tej niezwykłej placówki stanowiły dzieci z grupy 0, czyli tzw. zerówki, pod opieką wychowawcy, Pana Marcina Dębińskiego. Zapraszamy do odsłuchu.

Nasze przedszkole istnieje na Bielanach w Warszawie od 1990 roku. Posiada dwie lokalizacje. Pierwsza znajduje się w pobliżu Lasku Bielańskiego i Lasu Lindego, czyli na osiedlu Wawrzyszew. Ma własny plac zabaw z wydzieloną częścią do hortiterapii. Drugie umiejscowione jest na osiedlu Piaski, czyli na pograniczu dzielnic Bielany i Bemowo. Niedaleko od tego miejsca rozpościerają się Rodzinne Ogrody Działkowe – duże połacie zieleni pozytywnie wpływające na jakość powietrza w okolicy.

Nasze przedszkole było pierwszym niepublicznym przedszkolem integracyjnym w Polsce i wciąż należy do grona liderów edukacji integracyjnej. SPI realizuje autorski program organizacyjny i edukacyjny opracowany przez dyrektor przedszkola Annę Florek. Jest on szczegółowo opisany w książce Dziecko w grupie. W codziennej pracy z dziećmi wykorzystuje m.in. elementy pedagogiki Montessori, Dziecięcej matematyki prof. Gruszczyk-Kolczyńskiej i Odimiennej Metody Nauki Czytania dr Ireny Majchrzak. Więcej informacji o tym znajdziecie Państwo w zakładce Metodyka.

Kadra przedszkola to zespół doświadczonych pracowników wyróżnianych i nagradzanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej oraz inne władze Rzeczpospolitej Polskiej, współpracujących z młodszymi koleżankami i kolegami. Taki zróżnicowany zespół gwarantuje łączenie doświadczenia i wypracowanych przez lata rozwiązań z nowymi pomysłami na edukację i wychowanie przedszkolaków. Dodatkowe informacje są dostępne w zakładce Kadra oraz w sekcji Wyróżnienia.

Przedszkole jest organizacją non-profit. Dzięki temu miesięczne opłaty są mniejsze od wielu innych przedszkoli niepublicznych w stolicy. Szczegółowe informacje na ten temat są do sprawdzenia w zakładce Opłaty.

Jeśli rozważacie Państwo zapisanie do nas dziecka i chcecie się dowiedzieć więcej o naszym przedszkolu, to zapraszamy do odwiedzenia nas, zadzwonienia lub wysłania wiadomości – zapraszamy do zakładki Kontakt lub Rekrutacja. W celu poszerzenia wiedzy o nas można też odwiedzić przedszkolny lub fundacyjny profil społecznościowy na FB oraz zapoznać się opiniami jakie udostępniają mapy Google.

Źródło :https://www.czasdziecinstwa.com.pl/przedszkole/