Hasło „My chcemy Boga” postulatem politycznym? / Krzysztof Bosak w Radiu WNET o tegorocznym haśle Marszu Niepodległości

– Chcemy, żeby prawo w Polsce było oparte na Dekalogu, a nie laickich koncepcjach praw człowieka, interpretowanych przez Amnesty International lub ONZ – powiedział jeden z liderów Ruchu Narodowego.


Krzysztof Bosak, polityk i działacz Ruchu Narodowego, w Poranku WNET mówił o tym, co stoi za wyborem takiego, a nie innego hasła Marszu Niepodległości oraz czy Polska zmieniła się w ciągu dwóch lat rządów Prawa i Sprawiedliwości. Zapraszamy do obejrzenia i wysłuchania całej rozmowy!

 

Imigracja islamska jest „kanałem przerzutowym” dla V kolumny / Jacek Pałkiewicz w Poranku WNET

„Nie mogę tolerować tego, że muzułmanie przyjeżdżają do mojego domu, zapuszczają korzenie i narzucają swoje obyczaje, swojego boga, swoje zasady życia. Do tego nie mogę dopuścić i to krytykuję”.

Słynny podróżnik i pisarz Jacek Pałkiewicz opowiedział dziś w Poranku WNET o Dubaju, na temat którego napisał książkę pod tytułem „Dubaj. Prawdziwe oblicze”. Za opisanie w niej ciemnych stron Dubaju stał się persona non grata, a nawet został skazany zaocznym wyrokiem sądowym. [related id=28191]

Dubaj, jak mówił gość Poranka, to nie tylko złoto, przepych, luksus, wieżowce i awangardowa architektura, czyli to, co robi wrażenie na każdym turyście. Oprócz tego jest to, czego tak łatwo nie można zobaczyć – setki tysięcy robotników z Azji budujących Dubaj. Żyją oni i pracują w warunkach trudnych nawet do opowiedzenia. Ich praca trwa po kilkanaście godzin dziennie w ponad 40-stopniowym upale, przy tym nie zawsze mają nawet wystarczającą ilość wody do picia. Muszą pracować 20 miesięcy, żeby odpracować wynagrodzenie „agenta”, który „załatwił” im pracę w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Kobiety, zwłaszcza Filipinki, są bardzo źle traktowane – „są do wszystkiego, też do seksu”. Nie mają się komu poskarżyć ze względu na prawo szariatu. Zgodnie z nim same mogą być oskarżone o nielegalne stosunki pozamałżeńskie. Poza tym, żeby wykazać swoje racje, potrzebują zeznań trzech mężczyzn, muzułmanów, co jest niemożliwe.

– Jak jestem w państwie islamskim, chodzę na palcach, żeby nikogo nie urazić. Nie mogę tolerować tego, że muzułmanie przyjeżdżają do mojego domu, zapuszczają korzenie i narzucają swoje obyczaje, swojego boga, swoje zasady życia. Do tego nie mogę dopuścić i to krytykuję – powiedział w Poranku WNET Jacek Pałkiewicz, znany od lat z krytyki islamu. W związku z tym otrzymywał nawet pogróżki od Al-Kaidy, a jego synów próbowano porwać. Zastrzegł jednak, że nigdy nie mówił, iż nie lubi islamu.

Imigracja islamska jest jego zdaniem „kanałem przerzutowym” dla V kolumny, która za naszymi plecami będzie przygotowywać „złą robotę”. Ponadto przy tych rozmiarach emigracji jest kwestią niewielu dziesiątków lat, żebyśmy stali się gośćmi w naszym domu.

Obecnie podróżnik pracuje nad projektem „Nowy Jedwabny Szlak”, który ma być promocją Polski w związku z chińskimi planami budowy infrastruktury transportowej łączącej Chiny z Europą.

JS

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części szóstej Poranka WNET.

„Za daleki Bliski Wschód”. Książka polskiego jezuity o losach Kościoła w Syrii i o dramacie bliskowschodniej wojny

Jeżeli chcemy pomagać, to musimy przede wszystkim nauczyć się słuchać. Nasza obecna wiedza jest jakimś konstruktem opartym na wybiórczych informacjach medialnych – mówi ksiądz Zygmunt Kwiatkowski.

 

Jeżeli obecnie chce się szczerze pomagać Syryjczykom lub jakiejkolwiek innej społeczności bliskowschodniej, to przede wszystkim należy usunąć przyczyny wojny. Została ona wywołana jako świadoma misja zaprowadzenia na świecie „nowego porządku” (…) Ważnym etapem była też tzw. arabska wiosna, która zyskała poparcie opinii światowej i zmieniła się w straszliwy wojenny chaos – pisze ksiądz Zygmunt Kwiatkowski, jezuita, który przez trzydzieści lat pracował na Bliskim Wschodzie.

 Ojciec Zygmunt Kwiatkowski, który był gościem Witolda Gadowskiego w Poranku Wnet, jest autorem książki „Za daleki Bliski Wschód”. Książka pokazuje wciąż zbyt mało znaną w Polsce rzeczywistość Kościoła w Syrii, Libanie, Egipcie – czyli tam, gdzie chrześcijaństwo istnieje od czasów apostolskich. Jest to właściwie reportaż pokazujący wyznaniową mozaikę Bliskiego Wschodu. W pierwszej części autor opisuje względną wolność, jaką cieszyli się tam chrześcijanie przed inwazją na Irak i przed powstaniem Państwa Islamskiego.[related id=41518]

Druga część książki pokazuje dramatyczną sytuację, która panuje obecnie w tamtym rejonie – od symbolicznego początku, czyli wojny w Iraku, poprzez arabską wiosnę, aż po wojnę w Syrii. Jezuita nazywa ją najgorszą od pierwszych lat trwania chrześcijan na tych ziemiach. Możemy śmiało stwierdzić, że mamy do czynienia z ludobójstwem i wielkim exodusem chrześcijaństwa z jego macierzystych stron. Grozi niebezpieczeństwo, że Kościół całkiem zniknie z ziem, które stanowiły jego kolebkę.

Misjonarz stawia tezę, że Zachód ponosi dużą współodpowiedzialność za to, co się dzieje na Bliskim Wschodzie.

– Dla mnie to obowiązek moralny, żeby o tym mówić – deklaruje o. Zygmunt Kwiatkowski. – To są konkretni ludzie, wobec których mam obowiązek być tutaj świadkiem.

Autor publikacji zwraca uwagę na to, że nieznajomość człowieka, jego kultury i regionu stanowi przeszkodę w skutecznej pomocy ofiarom wojny w Syrii. – Jesteśmy pod presją tego, że tam dzieje się źle i że trzeba szybko reagować. Jednak bez poznania tamtej kultury nasze wychodzenie im naprzeciw nie jest wychodzeniem naprzeciw. Jest raczej mijaniem się.

Wypowiedzi ojca Zygmunta Kwiatkowskiego wysłuchaliśmy podczas konferencji prasowej zorganizowanej przez Katolicką Agencję Informacyjną.


Książka księdza Zygmunta Kwiatkowskiego SJ Za daleki Bliski Wschódjest kolejną publikacją w serii reportaży wydawanych przez poznańskie wydawnictwo Święty Wojciech.

Galopująca laicyzacja we Francji w myśl zasady: „Schowajcie mi ten krzyż, żebym go tu więcej nie widział!”

Niewielu Francuzów ma świadomość, że zalecenia przychodzą z góry i dechrystianizacja jest prowadzona w sposób planowy. Rządy republikańskie uczyniły w ostatnim czasie z laicyzacji wyznanie wiary.

Powołaniem nas, dziennikarzy, jest dostarczanie nowin o tym, co się dzieje na świecie. Przyznam się, przychodzi mi to z coraz większym trudem. Każdy dzień przynosi ze sobą wiadomości o kolejnych wypadkach, zmianach w ministerstwach, rządzie, wyborach…, ale w sferze idei politycznych wciąż tylko afery sprzed lat przedstawiane w coraz to nowych odsłonach (scoop).

Przysłowie francuskie mówi, że każdego dnia rodzi się nowy jeleń. Może dla „owego jelenia” są to sensacje zapierające dech w piersiach, ale takimi już nie są dla tych, co już co nieco przeżyli…

To prawda, że pojawiły się na francuskiej scenie politycznej nowe postaci w pierwszoplanowych rolach: Macron, Mélenchon…, ale odnosi się wrażenie, jakby to była ta sama sztuka grana w nowej obsadzie. Znamy oś dramatyczną, możemy kwestie chórem wypowiadać wraz z aktorami. (…) Nieraz nam się zdarza nawet westchnąć z nostalgią za starymi gwiazdami. Ach, Ségolène Royal niezastąpiona w roli pierwszej naiwnej; ach, Mitterrand jako ojciec dzieciom z różnych matek; a zwłaszcza nieodżałowany Jean-Marie Le Pen dublowany nieudolnie przez wrzaskliwą córkę.

Na temat dechrystianizacji Francji mógłbym bez żadnych zmian powiedzieć to, co napisałem w moich „Kronikach paryskich” z okazji zakazania plakatu, na którym widniało „trefne” słowo „chrześcijaństwo”. Wówczas chodziło o reklamujących się śpiewających księży. Obecnie zakaz przeniósł się na jogurt.

Osądźcie sami, aby lepiej sprzedać greckie produkty spożywcze, powszechnie cenione, wielcy dystrybutorzy od Lidla do Carrefour’a przez Nestle zadecydowali umieścić piękną fotografię kościoła na greckiej wyspie Santorini i wybuchł skandal. Dziennikarze źle usposobieni do zagadnień konsumpcji odkryli, że krzyże wieńczące kopuły kościoła zostały starannie wyretuszowane. Konsumenci nienadążający za nowoczesnym stylem „przeszłości ślad dłoń nasza zmiata” wyrazili przejęcie i oburzenie. Odpowiedź dystrybutorów: chodzi o to, aby nie urazić pewnych grup wyznaniowych i wyeliminować wszystko to, co by mogło wywołać polemikę, w imię wspólnego życia – oczywiście – i poszanowania różnic – ma się rozumieć.

Opakowanie jogurtu zostało wytknięte palcem i wielcy dystrybutorzy, chcąc nie chcąc, krzyże przywrócili na ilustrację, a w innych wypadkach dechrystianizacja przychodzi cichutko i na palcach, w sposób omal niezauważalny.

Na szczegółowych mapach topograficznych kościoły zaznaczane są wszędzie umownym znakiem krzyżyka, w większości aktualnych map i planów nie znajdziecie tego znaku, jakby kościołów nie było.

Niedawno dyrekcja pewnej prywatnej szkoły w północnej Francji sama z siebie zdjęła krzyże ze ścian. „Schowajcie mi ten krzyż, żebym go tu więcej nie widział” – powiedział zapewne dyrektor tejże szkoły katolickiej, podobnie jak dyrektor dystrybucji greckiego jogurtu.

Razić mogą również niektóre zwyczaje ludowe. Animator telewizji potępił niedawno francuskie święto świni, znane również w Polsce pod nazwą świniobicia, jako „przynoszące szkodę wspólnotom wyznaniowym muzułmanów i żydów”. W imię nieurażania wrażliwości współobywateli wyszedł naprzeciw wspólnotom wyznaniowym, które go o nic nie prosiły. Warto zauważyć, że nikt, o ile mi wiadomo, nie występował przeciwko podrzynaniu gardła barankom, obowiązkowemu w każdej rodzinie muzułmańskiej z okazji zakończenia ramadanu.

Niewielu Francuzów ma świadomość, że zalecenia przychodzą z góry i dechrystianizacja prowadzona jest w sposób planowy. Rządy republikańskie uczyniły w ostatnim czasie z laicyzacji wyznanie wiary. Przed prezydenturą Jacques’a Chiraca temat laicyzacji był nieobecny w dyskusjach republiki. Nawet Mitterrand, wyniesiony do władzy głosami socjalistów i komunistów, podchodził do problemu z całą ostrożnością, chociaż projekt ustanowienia komisji obserwatorium ds. laicyzacji bywał czasami wspominany. Dopiero Chirac w przemówieniu z 17.12.2003 r. jasno zapowiedział utworzenie komisji, która została powołana dopiero cztery lata później, za prezydentury Sarkozy’ego, bez konsekwencji również, gdyż do końca mandatu nie mianował on jej członków. Dopiero za Hollande’a w 2013 r. członkowie komisji zostali mianowani (…)

[related id=39751]Głównym zadaniem komisji jest laicyzacja, a mówiąc wprost – dechrystianizacja. Wśród katolików powołanie komisji ani kandydatura jej przewodniczącego nie obudziły większych sprzeciwów. Za to działacze rozmaitych organizacji islamskich gwałtownie zaatakowali Bianco za nie dość stanowcze sprzeciwianie się islamofobii. (…) „Obecnie Francja nie należy już do chrześcijaństwa” – napisała Chantalle del Sol, profesor filozofii (…). „obecnie instytucja kościelna nie nadaje już tonu etyce ogólnej, nie inspiruje ustaw, nie kieruje sumieniami”. Profesor Del Sol nie wyjaśniła jednak, czym instytucja kościelna została zastąpiona w swych funkcjach, a jeśli tak, to przez kogo.

Piotr Witt z Paryża

Oprac. MoRo

Poranek WNET 

Termin ‘społeczeństwo otwarte’ nie znaczy nic konkretnego, służy tylko dowartościowaniu jednych i piętnowaniu drugich

Autorzy niefortunnej nazwy ‘społeczeństwo otwarte’ nie pisali o otwarciu granic europejskich i wcale nie chodziło im o otwarcie społeczeństwa zachodniego na wpływy islamu. O tym w ogóle nie było mowy.

Andrzej Jarczewski

‘Otwarte społeczeństwo’, ‘otwarta Europa’, ‘otwarty dialog’ – to częste terminy w nowszym obrocie medialnym. Należą do kategorii pojęć niejasno zdefiniowanych, które zmieniają swe znaczenie w zależności od doraźnych potrzeb, a w końcu przekształcają się w symulakry, czyli w nazwy bytów mniemanych. Na naszych oczach dzieje się to z ‘otwartym dialogiem’. Ta nazwa nie ma już nic wspólnego z dialogiem. Stała się synonimem monologu i hejtu.

Gdy filozofowie definiowali pojęcie nowoczesnego ‘społeczeństwa otwartego’ w kontraście do ‘społeczeństwa plemiennego, magicznego’, mieli na myśli szlachetną utopię, w której syn robotnika może zostać profesorem, córka chłopa – sędzią, a każdy ma prawo do osobistych decyzji. Tworzyli koncepcję społeczeństwa drożnego, czyli takiego, w którym wewnętrzne ścieżki awansu są otwarte dla każdego. W tym również otwarte są drogi do najwyższych urzędów politycznych. (…)

Zauważmy, że coś takiego, jak „społeczeństwo otwarte” w przyrodzie nie występuje. Ale istnieje coś, co można nazwać „społeczeństwem zamkniętym”. Wystarczy uznać np., że ‘rozum’ jest sprzeczny z katolicyzmem, ‘wolność’ z przyzwoitością, a ‘braterstwo’ z rodziną, i już ideologia gotowa. Trzeba tylko zebrać, ukraść lub wyspekulować kasę na jej wdrażanie. Oczywiście – żadne „społeczeństwo otwarte” z tego się nie urodzi. Będzie nowy totalitaryzm, ale za to… jak ładnie nazwany! Serce Europy już jest otwarte. Teraz szamani ostrzą noże i szykują mocną operację. (…)

[W]yraźnie odróżniamy dobrze rozpoznane pojęcie politologiczne: ‘społeczeństwo obywatelskie’, a także np. ‘społeczeństwo cywilne’ od mydelniczki z napisem ‘społeczeństwo otwarte’. Bo ta ostatnia nazwa to typowe symulakrum, wyraz, który udaje nazwę czegoś rzeczywistego. Ów termin symuluje rzeczywistość i zakrywa nieistnienie nazywanych przez siebie faktów! Wprowadzenie w życie – oczywiście po trupach opornych – wizji „społeczeństwa otwartego” w istocie wytworzy europejskie społeczeństwo niedrożne, czyli takie, w którym nieposłuszne osoby i nieposłuszne narody będą wykluczane i karane za trwanie przy własnych wartościach. A w tak ogromnej i tak zróżnicowanej społeczności, jaka zamieszkiwać będzie Stany Zjednoczone Europy, utrzymywanie posłuszeństwa możliwe będzie tylko za pomocą terroru!

Cały artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Operacje na otwartym” znajduje się na s. 3 wrześniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Operacje na otwartym” na s. 3. wrześniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

PE chce konwencji antyprzemocowej, która ochronę życia poczętego (zakaz aborcji) uważa za formę przemocy wobec kobiet

PE wzywa kraje UE do ratyfikacji konwencji stambulskiej o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet, zapowiada również wprowadzenie szkoleń i procedur pozwalających wdrożyć koncepcję gender.

W przyjętym sprawozdaniu PE wzywa państwa członkowskie, które nie ratyfikowały konwencji stambulskiej, do przyspieszenia działań w tym zakresie.

 Jednocześnie wymaga od członków UE przeznaczenia odpowiednich sum pieniędzy na realizację genderowej polityki. Sprawozdanie zapowiada wprowadzenie również systematycznych szkoleń i procedur pozwalających w pełni wdrożyć koncepcję gender based violence. W raporcie zapowiedziano zwalczanie seksizmu i stereotypowych ról genderowych oraz forsowanie w mediach języka „neutralnego genderowo”, czyli wyrażającego założenia i aspiracje ideologii gender. Jedną z najbardziej niepokojących przyjętych deklaracji jest postulat uznania ochrony prawnej dziecka przed urodzeniem (zakaz aborcji) za formę przemocy wobec kobiet i dziewcząt. (por. art. 4).

Parlament Europejski uchwalił tę decyzję we wtorek na sesji w Strasburgu. Przystąpienie UE do konwencji zostało poparte przez 489 europosłów przy 114 głosach przeciwnych i 69 wstrzymujących się.

Komisarz UE ds. sprawiedliwości, konsumentów i równouprawnienia Vera Jourova podpisała dokument w imieniu UE w czerwcu. Wcześniej w maju Rada UE, czyli państwa członkowskie, zatwierdziły przystąpienie UE do tzw. konwencji stambulskiej. O takie posunięcie zabiegała Komisja Europejska, która przekonywała, że przyjęcie regulacji na poziomie unijnym przyniesie wiele korzyści.

– Konwencja stambulska w swej istocie to niestety ideologiczny łom, który pod pozorem wspierania ofiar przemocy sprawia, że stosunki społeczne padają ofiarą ideologii gender i radykalnego feminizmu. Czy głosujący europosłowie naprawdę chcą podpisać się pod stwierdzeniem, że przemoc wobec kobiet jest utrwalonym elementem struktury europejskiego społeczeństwa? Taki jest właśnie jej sens – przekonywała deputowana PiS Jadwiga Wiśniewska, która uważa, że przemoc wobec kobiet jest patologią, z którą trzeba walczyć, jednak konwencja stambulska nie stanowi recepty na rozwiązanie tego problemu. Jej zdaniem przystąpienie do niej będzie kolejną tragiczną pomyłką UE, dlatego podczas debaty poprzedzającej głosowanie apelowała o jej odrzucenie.

Warto w tym miejscu dodać, że aktualnie w PE środowiska lewicowe zdominowały Komisję Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE) oraz Komisję Praw Kobiet i Równouprawnienia (FEMM). Przez wprowadzenie rozwiązań, które przeforsowały w wymienionych już komisjach, zamierzają narzucić państwom członkowskim akceptację radykalnych rozwiązań polityki genderowej.

Zabójstwo prenatalne to według konwencji stambulskiej wyraz troski o zdrowie kobiet, a stoi to w jaskrawej sprzeczności z wiedzą medyczną, co podkreślają specjaliści z zakresu ginekologii i położnictwa z całego świata podpisani pod tzw. Deklaracją Dublińską, która wyjaśnia, że zakaz aborcji nie ogranicza w żaden sposób dostępu kobiet do niezbędnej im opieki.

W uchwalonym dokumencie europosłowie wezwali państwa członkowskie do przyspieszenia ratyfikacji i wdrożenia konwencji. PE chce też opracowania całościowej strategii UE dotyczącej zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy ze względu na płeć, a także do stworzenia dyrektywy antyprzemocowej, która jako prawo UE miałaby moc wiążącą.

[related id=37606]Dokument ten zobowiązuje też kraje członkowskie do zwiększenia ochrony ofiar przemocy i do karania sprawców. Przemoc wobec kobiet, w tym przemoc psychiczna, fizyczna i seksualna, gwałt, stalking, okaleczanie żeńskich organów płciowych (FGM), zmuszanie do małżeństwa, aborcji i sterylizacji – uznawane są za przestępstwa kryminalne i w Polsce takimi są, podobnie jak w krajach UE, chociaż wiele z nich ma problem z przestrzeganiem tychże przepisów, zwłaszcza w miejscach, które de facto stały się eksterytorialne i przestrzegane jest tam jedynie prawo szariatu.

Po raz pierwszy konwencja stambulska zaprezentowana została w 2011 roku. Trzy lata później weszła w życie. W Polsce od samego początku wywoływała stanowcze protesty wśród organizacji prolife ze względu na fakt traktowania przez konwencję aborcji jako prawa kobiet, a jej odmowę jako przemoc stosowaną w stosunku do kobiety. Dlatego też jest niezgodna z polską konstytucją.

Polska mimo to podpisała konwencję w grudniu 2012 r., gdy premierem był Donald Tusk. Ustawa o ratyfikacji została uchwalona na początku 2015 r., prezydent Bronisław Komorowski podpisał ją w marcu, a ratyfikował tuż przed wyborami prezydenckimi 13 kwietnia 2015 roku.

Monika Rotulska

Nowa mentalność narodów Europy staje się faktem. Mentalność okupowanych narodów!!!(VIDEO)

UE nauczyła imigrantów, że są uprzywilejowani i więcej im uchodzi płazem niż odwiecznym mieszkańcom kraju, który ich przyjął. Pozycja „świętej krowy” sprawia, że coraz śmielej sobie poczynają.

[related id=37535] Ostatnio polską opinią publiczną wstrząsnął przypadek młodego małżeństwa, które na wakacjach zapragnęło udać się na nocny spacer po plaży w jednym z włoskich kurortów w Rimini. To co mnie uderzyło tuż po nagłośnieniu tej napaści i gwałtu, to ton w jakim wypowiadał się jeden z Włochów dla TVP. W pewnym momencie stwierdził on: „po co oni tam chodzili, przecież to jasne, że w nocy na plaży jest niebezpiecznie”. Jak widać ludzie w państwach UE już zmienili mentalność na okupacyjną. Dlaczego okupacyjną, bo podobne wypowiedzi można znaleźć jedynie we wspomnieniach Polaków z czasów okupacji niemieckiej w stosunku do ofiar pobić czy gwałtów. Tam również padają pytania, po co wychodziła po godzinie policyjnej.

O tym, że poprawność polityczna sięgnęła w państwach tak zwanej starej Unii granicy absurdu, świadczy chociażby poniższy film.

Bez wątpienia można tu mówić o naruszaniu nietykalności funkcjonariuszki. W dodatku, jak widać na filmie musi to być już swego rodzaju norma, norma w której obłapianie policjantki, przytrzymywanie jej w celu demonstracji ruchów frykcyjnych z ocieraniem się o nią!!! (to podpada z kolei co najmniej pod molestowanie, nie mówiąc o znieważeniu na służbie). Kolega z patrolu, jak gdyby nigdy nic zajmował się nadal zdejmowaniem kamizelki, a policjantka, której zleciał w trakcie tych „końskich zalotów” kapelusz podniosła go … i również nie wydawała się być zaskoczona takim traktowaniem. Być może właśnie takie ignorowanie ostentacyjnych, chamskich i obrzydliwych zachowań tylko dlatego, że ich sprawcą nie jest biały, daje wielu imigrantom  poczucie totalnej bezkarności i swobody, na którą nie mogą sobie pozwolić u siebie w kraju.

O stopniu deprawacji wielu z tych ludzi mogła się przekonać pewna Szwedka w styczniu tego roku, kiedy to kilkugodzinny gwałt trzej zwyrodnialcy streamowali  na swoim facebooku dla grona zaproszonych, lajkujących ich gości.

[related id=35724]Co więcej, przez następny tydzień Facebook nie zablokował tego konta i nie usunął feralnego streamingu. W dodatku w tamtym okresie w mediach społecznościowych zaroiło się od podobnych filmików i zdjęć, w których młodzi imigranci chwalili się tego typu wyczynami, bo była na to moda w tej społeczności. Zresztą powyższy filmik to kolejny przejaw tejże mody, bo nie ulega wątpliwości, że ów imigrant o ciemnej karnacji skóry właśnie pozuje. Tego typu „uchodźcy” grasują sobie po państwach UE i za ciężko zarobione pieniądze podatników państw członkowskich, m.in. owej Szwedki, mogą sobie robić „zdjątka” i filmiki, bo przecież do uczciwej pracy się nie wezmą, bo im kuriozalnie wysoki socjal zabiorą.

Warto tutaj dodać, że działo się to wszystko w domu owej Szwedki, do której ci zboczeńcy się włamali. W czasie, gdy jeden z imigrantów gwałcił krzyczącą z bólu kobietę, pozostali robili sobie na tym tle radosne selfie. W dodatku, gdy policja przerwała tę „zabawę”, jak było widać w transmisji na żywo, byli bardzo zdziwieni i zaskoczeni tym faktem.

fot. https://twitter.com/onlinemagazin

Nie jest przecież tajemnicą, że wiele spraw mających kontekst seksualny z udziałem imigrantów w roli głównej jest zamiatanych pod dywan. W dodatku w wielu państwach jest oficjalny zakaz podawania wyznania i narodowości gwałcicieli i sprawców wszelkich przestępstw. Finał w sądzie jest często dla ofiar gwałtów kolejnym upokorzeniem, bowiem sprawcy często dostają bardzo niskie wyroki. A wszystko to ze względu na to, że są z innej kultury – jak często tłumaczą to sędziowie w uzasadnieniu – gdzie stosunek do kobiet kształtuje Koran. Warto w tym miejscu zacytować świętą księgę muzułmanów. Koran mówi 2:223 „Kobiety są waszymi polami uprawnymi; idźcie więc na wasze pola według waszego upodobania”.

W kulturze islamu kobieta nie jest w pełni człowiekiem, bo jest nim tylko mężczyzna. Mówi o tym wiele działaczek, które wyszły z muzułmańskiego koszmaru, jak same to określają.[related id=37126] Jest to specyficzny krąg kulturowy, w którym gwałt, oblewanie kwasem solnym to częste narzędzia karania kobiet za ich nieposłuszeństwo, a tak zwane honorowe zabójstwa to „konieczność” dla rodziny i zdarzająca się nie tylko w dalekim Afganistanie, ale również w Europie.

Zdjęcia Jaydy Fransen zastępcy lidera Britain First w sławetnej manifestacji, gdy weszła z krzyżami do dzielnicy muzułmańskiej Luton obiegły cały świat. Tam jeden ze sklepikarzy powiedział otwartym tekstem, że oni tu są, bo podbijają ten kraj i to jest już ich kraj. Niejeden historyk wojskowości, a nawet praktycy wojskowi dzisiaj (do czego najczęściej się nie przyznają) wiedzą, że elementem zastraszania, a także upokarzania podbijanego terytorium są gwałty na kobietach.

Europa dzisiaj przeżywa najazd dzikich hord z południa i zamiast odpierać te ataki usiłuje tych niechcianych, rozwydrzonych gości przyjąć, a nam sprezentować nadwyżkę – najgorszy sort. W dodatku jej elity tkwiąc w jakiejś obłąkańczej wizji poprawności politycznej sprawiły, że ludność w ich krajach zaczyna żyć pod dyktando innowierców, gdzie chociażby nie można kupić piwa, bo na kasie siedzi wyznawca Mahometa i nie obsłuży klienta chcącego dokonać tego typu zakupu.

[related id=31692]Na szczęście rząd Beaty Szydło stawia przede wszystkim na bezpieczeństwo Polaków i słusznie. Od tego przecież jest. Tego zdają się nie rozumieć władze, chociażby takich Włoch. Zdrowy rozsądek przejawia również w tej kwestii prezydent Czech Milosz Zeman, który stwierdził po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie relokacji uchodźców: „Powiem coś, co się nie spodoba, ale gdyby doszło do najgorszego, zawsze lepiej jest zrezygnować z europejskich dotacji, niż wpuścić migrantów”. No właśnie!

Monika Rotulska

Zobacz również:Miriam Shaded: Europa powinna zakazać islamu jako ideologii nienawiści albo ściśle kontrolować jego wyznawców i imamów

„Wielkopolski Kurier Wnet” 38/2017, ks. Dariusz Oko: Bogiem ateisty staje się jego niezwykle silna żądza seksualna

Człowiek zdominowany przez seksualność łatwo dzieli ludzi na obiekty pożądania, ludzi mu obojętnych, bo nieatrakcyjnych seksualnie, i przeciwników – przeszkadzających mu w realizacji jego dążeń.

Dariusz Oko

Dzieło rozumu ateistycznego

Gender to kolejna utopijna ideologia ateistów, tym razem przeznaczona dla tych, dla których bogiem stał się seks. Każde życie wymaga bowiem jakiegoś uzasadnienia, jakiegoś światopoglądu. Także życie kogoś, kto popadł w nałóg seksu, jak wiele współcześnie żyjących osób. Nawrócenie z mocnego, zakorzenionego nałogu jest bardzo trudne, dlatego wielu zamiast tego wybiera drogę racjonalizacji. W filozofii i psychologii znane są dziesiątki mechanizmów racjonalizacji. Jej współczesną odmianą, stosowaną przez ludzi zdominowanych przez seksualność, jest właśnie teoria gender.

Samookłamywanie, pozorne rozumowe tłumaczenie i uzasadnianie swojego postępowania jest oczywiście o wiele łatwiejsze niż walka z nałogiem, przynosi chwilową ulgę jako znieczulenie rozumu i sumienia. Według reguły: „Jeśli nie żyjesz, jak myślisz, to będziesz myślał jak żyjesz”.

Z teorią Marksa w tle

Teoria gender to głównie dzieło rozumu ateistycznego, gdyż to przede wszystkimi ateiści są jej prekursorami, twórcami oraz propagatorami. Widać to również w Polsce, gdzie najbardziej przekonani, walczący genderyści są zarazem najbardziej przekonanymi, walczącymi ateistami – jak profesorowie filozofii Jan Hartman i Magdalena Środa, prawnik Magdalena Fuszara oraz polityk Janusz Palikot.

Jest to zgodne z samą naturą ideologii gender, opartej głównie na myśli takich walczących ateistów, jak Fryderyk Nietzsche, Karol Marks, Jean-Paul Sartre, Antoni Gramsci, Herbert Marcuse, Michael Foucault czy Judith Butler. To dlatego ci, którzy jeszcze wczoraj głosili ateizm marksistowski, dzisiaj swobodnie przechodzą do głoszenia ateizmu genderowego – jak Zygmunt Bauman czy inni neomarksiści, postmoderniści i genderyści w jednej osobie.

Ateizm nie jest jednak dobrym punktem wyjścia w refleksji nad rzeczywistością. Z punktu widzenia teistycznego można przedstawić to tak, jakby nienarodzone jeszcze dziecko mówiło, że jego matka nie istnieje, bo jej nie widzi, albo jakby ogrodnicy mówili, że doskonale poradzą sobie bez słońca, bo wystarczy im księżyc. Teistyczny punkt widzenia był i jest dominujący, był i jest również najlepiej uzasadniony – rozumowo i liczbowo. Z naukowego punktu widzenia można powiedzieć, że jest on hipotezą najbardziej prawdopodobną, wiarą najbardziej racjonalną. To dlatego zdecydowana większość ludzi, w tym także zdecydowana większość naukowców oraz filozofów, była i jest teistami.

Ateizm był i pozostaje poglądem mniejszości (a nawet zjawiskiem marginalnym), czymś w granicach jednej z wielu możliwych umysłowych aberracji. W naszych czasach rozprzestrzenia się jedną z dwóch bardzo złych dróg. Pierwsza to narzucanie go poprzez krwawy terror i liczone w milionach ofiar masowe ludobójstwa – jak w Związku Radzieckim, Chinach, Kambodży czy Korei Północnej. Druga to otępienie przejedzonych, przesyconych społeczeństw bogatego Zachodu, gdzie coraz więcej ludzi skupia swoje zainteresowania jedynie na konsumpcji i trawieniu, a nie samym życiu i jego sensie.

Nie tylko rozum

Każdy światopogląd, filozofia czy ideologia są w dużej mierze wiarą w szerokim sensie, czyli zbiorem przekonań, których nie jesteśmy w stanie wystarczająco, do końca uzasadnić według racjonalnych kryteriów naszych czasów. Przekonań, które przyjmujemy zatem na zasadzie zaufania do ich głosicieli. Rozum i wiara są wobec tego nierozerwalne i nierozłączne. Występują razem wszędzie, w każdej nauce, w każdej filozofii i w każdym światopoglądzie – tylko w różnych proporcjach.

Dlatego ateizm również jest jedynie swego rodzaju wiarą, tyle że szczególnie słabo uzasadnioną i wybitnie prymitywną. Można powiedzieć, że jest w istocie wiarą najbardziej nieracjonalną. Ateiści bowiem wierzą w to, że istnieje jedynie materia, czyli coś nierozumnego, nieświadomego siebie, niezdolnego do podejmowania decyzji, do miłości i tworzenia kultury, a jednocześnie przez swoją działalność usiłują zaprzeczyć własnej wierze.

Pomimo tego poszczególni ateiści mogą okazać się osobami, które swoimi zaletami intelektualnymi i moralnymi przewyższają wielu teistów. Święta Edyta Stein, która długie lata przeżyła jako szlachetna ateistyczna filozof, po swoim nawróceniu mówiła, że kto szczerze szuka prawdy, ostatecznie szuka Boga.

Człowiek jest istotą bardzo skomplikowaną, złożoną, wielopoziomową, która często nie panuje nad samą sobą, nie jest do końca konsekwentna ani intelektualnie, ani moralnie, ani też egzystencjalnie. W przypadku irracjonalnych poglądów jest to akurat korzystne. Stąd na szczęście nie wszystkie absurdy, które nosimy w głowie, przekładają się na absurdy życia.

Istnieje także pewna fortunna niekonsekwencja – także ateistyczna niekonsekwencja. Ateiści zwykle nie są do końca konsekwentni w swojej ateistycznej wierze. Uznają na przykład w sobie te cechy czy zdolności – chociażby pragnienie duchowej miłości – których nie ma w materii, do której ich wiara redukuje całą rzeczywistość.

Jednak średnia statystyczna wskazuje, że ateiści wiodą gorsze życie, gorzej wypadają szczególnie na polu moralnym. Potwierdza to historia, badania socjologiczne i osobiste doświadczenie. Porównanie życia chrześcijan i ateistów zachodniego kręgu kulturowego wykazało, iż ci pierwsi żyją o wiele bardziej etycznie, są o wiele bardziej gotowi do pomocy i służby bliźnim. To, co w życiu najważniejsze – małżeństwo i rodzina – udaje się im najlepiej ze wszystkich, ich związki są trwalsze i szczęśliwsze, a dzieci zostają najlepiej ze wszystkich wychowane.

Źródło krzywdy i nędzy

Nieprzypadkowo w skali całego globu krajem największej ludzkiej krzywdy i nędzy, największego upodlenia człowieka jest Korea Północna. Kraj od siedemdziesięciu lat całkowicie poddany rządom ateistów, w którym zrealizowali oni wszystkie swoje plany. Doprowadziło to do urządzenia państwa na kształt wielkiego obozu koncentracyjnego. Nieprzypadkowo też najbiedniejszym krajem w Europie jest Albania, którą na drodze inżynierii społecznej i bezwzględnego terroru usiłowano przekształcić w państwo całkowicie ateistyczne.[related id=26119]

Największa – bo ateistyczna – nędza duchowa prowadzi też do największej nędzy materialnej. Nieprzypadkowo zbrodnie przeciw ludzkości motywowane ideologią – pochłaniające nieporównywalną z niczym ilość ofiar – popełnili właśnie ateiści. Ofiary komunizmu ocenia się na ponad 100 milionów osób. Jest to 17 razy więcej niż Holocaust Izraelitów dokonany przez nazistów, którzy także często byli ateistami (przynajmniej praktycznymi) albo okultystami, śmiertelnymi wrogami Boga i chrześcijaństwa.

Czerwoni Khmerzy w Kambodży w ciągu trzech i pół roku rządów pozbawili życia jedną czwartą swoich rodaków – około dwa miliony osób. Szacuje się, że wielki, sprowokowany przez komunistów głód na Ukrainie pochłonął przynajmniej 6 milionów ludzi; wszystkie zbrodnie komunistyczne dokonane w ZSRR szacowane są na 20 milionów ofiar, w Chinach zaś liczba ta zbliża się do 65 milionów (!). Do piekła Gułagu sowieckiego trafiło około 29 milionów osób.

Te największe zbrodnie dziejów popełniono w imię ideologii komunistycznej, która miała być najbardziej prawdziwą i najbardziej naukową teorią naszych czasów. Teorią nieomylną i absolutną, szczytowym wytworem ludzkiego umysłu – trzeba dodać: umysłu ateistycznego. Ateiści nigdy nie przeprosili za te zbrodnie i nigdy dostatecznie poważnie nie przemyśleli, dlaczego do nich doszło oraz co zrobić, żeby historia się nie powtórzyła. Te doświadczenia historyczne każą z najwyższą ostrożnością, krytycyzmem i podejrzliwością patrzeć na teorie będące dziełem myśli ateistycznej, które przypisują sobie cechy boskie, tj. nieomylność i absolutność.

Genderyści na ogół jednak nie są w stanie albo nie chcą dostrzec, że podobną krytykę, jaką stosują wobec innych, można i należy zastosować wobec nich samych. Studiując ich najbardziej reprezentacyjne dzieła, można dostrzec, że są to prace będące w dużym stopniu rezultatem następującej, dziesięcioetapowej dialektyki myślenia ateistycznego i ateistycznej egzystencji, warunkujących i napędzających się wzajemnie.

Dialektyka gender:

Po pierwsze: Jeżeli Bóg istnieje, co filozoficznie jest twierdzeniem najlepiej uzasadnionym, to ateizm jest fundamentalnym błędem początku, absurdem założycielskim, niejako grzechem pierworodnym myślenia, który nieuchronnie musi prowadzić do następnych błędów i absurdów na kolejnych etapach myślenia i egzystencji – podobnie jak poważny błąd na początku łańcucha równań matematycznych.

Po drugie: Jednym z pierwszych takich absurdów jest postawienie siebie ponad Boga. Dla ateisty bowiem Bóg jest jedynie błędną, pustą ideą, nieporównywalną z ateistą, czyli z żywą istotą o umyśle pełnym idei najbardziej słusznych i nieomylnych. Jak uczy historia, stawianie siebie ponad Boga łatwo prowadzi do czynów strasznych, wprost demonicznych.

Po trzecie: Ateista – zgodnie ze swoją wiarą w to, że istnieje tylko materia – uważa zazwyczaj samego siebie za jedynie przypadkowy produkt ewolucji, za trochę tylko bardziej inteligentne zwierzę. Ma dlatego nieuchronną tendencję do przeceniania w sobie tego, co zwierzęce, a niedoceniania tego, co duchowe. Nawet do odrzucania całej sfery duchowej. Chętnie tłumaczy zatem to, co człowiecze, poprzez to, co zwierzęce; to, co duchowe, poprzez to, co biologiczne, fizjologiczne. Niekiedy nawet redukuje pierwsze do drugiego, wyższe do niższego, przez co cofa się w ewolucji.

Nieraz argumentacja ateistyczna sprowadza się do nakazu: „Czyńmy tak, bo tak zachowują się zwierzęta”. Jest to tym bardziej nieunikniony punkt dojścia, że odrzucając Boga, ateista odrzuca to, co jest najwyższe, najbardziej duchowe w całym istnieniu, ale też i w nim samym. Neguje Byt absolutny, ale też neguje najlepszą, najwyższą część samego siebie, która jest przeznaczona do bycia miejscem poznania tego Bytu. Nie może tej sfery zupełnie zniszczyć, ale może ją wypierać ze swej świadomości i tym samym jakby „usypiać”. Tak doprowadza do okaleczenia i atrofii całą najwyższą i najbardziej centralną część swojego ducha.

Po czwarte: Prowadzi to jednak do fundamentalnej sprzeczności pomiędzy przypisywaniem sobie roli boskiej, a zarazem tendencją do redukowania siebie do zwierzęcości. Ateista usiłuje rozwiązać tę sprzeczność poprzez poszukiwanie boga zastępczego, na którego tak czy inaczej jest skazany. Jego ludzka natura, stworzona do bycia-z-Bogiem, domaga się jakiejś namiastki, jakiegoś zastępcy Boga odrzuconego. Każdy przecież potrzebuje jakiejś wartości centralnej i najwyższej, ześrodkowującej oraz organizującej całe jego życie (albo zespołu takich wartości).

Bezwzględność tej potrzeby widać szczególnie wyraźnie w totalitarnych państwach ateistycznych, które natychmiast, równolegle do eksterminacji religii i praktykujących wiernych, wprowadzają nowe formy quasi-religijne, w których cześć boską oddaje się najczęściej partii oraz jej liderom.

Taką namiastką Boga może stać się wiele rzeczy. Można jednak zauważyć pewne preferencje związane z ateistycznym przecenianiem siebie, a zarazem z redukowaniem siebie do fizyczności. Szczególnie uprzywilejowane są tutaj władza, bogactwo i zaspokajanie potrzeb zmysłowych, które mamy wspólne ze zwierzętami. Pozostaje to w zgodzie z powiedzeniem, że ateista to taki człowiek, który nie uznaje absolutnie żadnego Boga poza jednym wyjątkiem – siebie samego.

Dlatego też szczególnie często typowymi „bogami” ateisty staje się on sam i jego niezwykle silna żądza, czyli żądza seksualna. Widać to wyraźnie w życiu takich protagonistów genderyzmu, jak Markiz de Sade, Aleksandra Kołłątaj, Magnus Hirschfeld, Wilhelm Reich czy Alfred Kinsey. Ci ludzie rzeczywiście żyli tak, jakby seks był ich jedynym bogiem, dającym jedyne możliwe „zbawienie”. Konsekwentnie degradowali się, aż do gorzkiego końca, jako gorliwi wyznawcy takiego „boga”.

Butler, niejako Karol Marks współczesnego genderyzmu, czyni z przyjemności seksualnej centralną wartość swojego i społecznego życia, której muszą być podporządkowane inne wartości, w tym szczególnie małżeńskie i rodzinne. W publikacjach wielokrotnie eksponowała główny cel i sens swojej egzystencji, za które uważa maksymalizację przyjemności seksualnej. Tak jakby seks był bogiem, któremu cześć oddaje się całą sobą.

Po piąte: Funkcjonowanie jako czciciel bożka seksu musi jednak prowadzić do głębokiej destrukcji osobowości. Taka postawa życiowa rodzi złowrogie, zatrute owoce. Wówczas bowiem pewien rodzaj przyjemności zmysłowej stawia się ponad wszystko, także ponad to, co najwyższe i najpiękniejsze, najbardziej duchowe w człowieku i bycie. Ponad osobę i Boga, ponad duchowość i miłość, ponad rozum, wolność i uczucia. Rezultatem takiej postawy są nieopanowane dążenia, nienawistne słowa i okrutne czyny w konsekwencji prowadzące do zniszczenia całego życia.

Wyjaśnienie i uzasadnienie

Między innymi z tego właśnie względu w 2015 roku opinia publiczna w Polsce została wstrząśnięta słowami Jana Hartmana, najbardziej przekonanego i walczącego ateisty-genderysty, który stwierdził, że być może piękna miłość brata i siostry jest czymś wyższym niż najwznioślejszy romans niespokrewnionych ze sobą ludzi? oraz: Jeśli udaje się powiązać harmonijnie miłość macierzyńską albo bratersko-siostrzaną z miłością erotyczną, to osiąga się nową, wyższą jakość miłości i związku. Dodał także: Wygląda na to, że upada najsilniejsze tabu ziemskiego globu, jakim jest zakaz kazirodztwa. (…) Co właściwie może dziś służyć za usprawiedliwienie zakazu kazirodztwa? Ze względu na odniesienie do matki, można tę wypowiedź rozumieć jako pochwałę nie tylko kazirodztwa, ale także pedofilii kazirodczej. W podobnym duchu o kazirodztwie wypowiadały się dwie inne walczące ateistki-genderystki, „profesorki” Magdalena Środa i Małgorzata Fuszara.

Nie jest to przypadek. Duński genderysta, profesor prawa Vagn Greve stwierdził: Jeśli dwie dorosłe osoby, w tym na przykład ojciec i córka, chcą być ze sobą razem, to nie widzę problemu. (…) Nie widzę absolutnie żadnej różnicy między legalizacją związków homoseksualnych a dopuszczeniem związków kazirodczych.

Podobnie wypowiedział się sędzia Garry Nielson z Australii: Sąd może nie widzieć niczego niewłaściwego w zbliżaniu się brata do siostry, jeżeli tylko jest ona dojrzała seksualnie, utrzymuje relacje seksualne z innymi mężczyznami i jest akurat ‘dostępna’, bo nie ma partnera seksualnego. (…) Gdybyśmy mieli 1950 rok, to kolegium 12 sędziów uznałoby niezawodnie, że dla mężczyzny jest rzeczą nienaturalną zainteresowanie innym mężczyzną lub chłopcem. Te rzeczy się zmieniły.

W tym punkcie genderyści mają rację. Przecież dokładnie te same argumenty, których użyto do legalizacji związków homoseksualnych, przemawiają również za legalizacją kazirodztwa. Jeśli ktoś da się przekonać do pierwszego, musi dać się przekonać i do drugiego. Dlatego w ramach optyki genderowej jest czymś oczywistym, że po legalizacji homoseksualizmu musi nastąpić legalizacja kazirodztwa. Hartman wypowiedział zatem tylko pewną genderową oczywistość. W Danii, Niemczech, Szwajcarii i Australii toczona już jest walka o legalizację kazirodztwa. W Niemczech walczy o to najbardziej genderowa partia kraju: Partia Zielonych. Według młodzieżówki tej partii: zakaz kazirodztwa w rozumieniu paragrafu 173 kodeksu karnego dotyczy także przypadków prawdziwej miłości. Tutaj nie ma żadnej ofiary, która musiałaby być chroniona przed sprawcami.

To należy przecież do istoty genderyzmu, w którym bogiem jest seks, a genderystom chodzi przede wszystkim o to, żeby w seksie możliwie wszystko było dopuszczalne – w tym także kazirodztwo. Jak widać, umysły zniszczone nadmiarem seksu nie cofną się przed niczym.

Kilka słów o pedofilii

Nie cofną się także przed pedofilią. Ta sama genderowa Partia Zielonych przez dziesięciolecia z niesamowitą determinacją walczyła o legalizację pedofilii. Odpowiedni projekt został wniesiony do Bundestagu i spoczywa w jego archiwach, czekając na „lepsze czasy”. Völker Beck, jeden z czołowych polityków tej partii, szef frakcji parlamentarnej, jako walczący gej przyjeżdżał do Polski na „parady równości”, aby wspierać gejów polskich w ich wojnie z normalnością.

Ten sam gej w Niemczech fanatycznie walczył o legalizację pedofilii, argumentując, że powinno się ją zaakceptować tak samo jak homoseksualizm. Wówczas każde dziecko w Niemczech mogłyby być bezkarnie molestowane i gwałcone. Jürgen Trittin, szef partii, pytany dlaczego „Zieloni” prowadzili taką walkę, odpowiedział, że działo się to na żądanie związków homoseksualistów, pod ich stałym naciskiem. Podobnie było w Holandii i Stanach Zjednoczonych. Za staraniami o legalizację pedofilii zawsze stali geje.

Dokładnie według tych samych genderowych zasad, tak jak zwolennicy kazirodztwa, swoich praw domagają się także zoofile. Na przykład w Szwecji zakaz zachowań zoofilnych został zniesiony w 1944 roku – razem z zakazem zachowań homoseksualnych. Na razie europejskim centrum zoofilii stała się Dania, do której w związku z tym są już organizowane wycieczki zoofilów, przede wszystkim z Holandii, Norwegii, Szwecji i Niemiec.

Podobnie jak w przypadku kazirodztwa, genderyści również tutaj mają gotowe uzasadnienie. Czołowy etyk myślący według ich zasad, Peter Singer z Australii, stwierdza, że „małżeństwa zoofilskie”, nazywane przez niego „związkami transgatunkowymi”, są jak najbardziej etyczne oraz godne polecenia i legalizacji. Jako uzasadnienie wskazuje na analogiczną legalizację związków homoseksualnych.

Jeśli nie chcemy tego uznać, to tylko dlatego, że według niego jesteśmy winni zbrodni „szowinizmu transgatunkowego” podobnie wielkiej, jak zbrodnia „homofobii”. Inni genderyści z dumą przyznają się do swojej własnej, osobistej zoofilii i w swoim redukcjonistycznym podejściu usiłują sprowadzić człowieka do zwierzęcia, zasadniczo przez zwierzęcość tłumaczyć swoje człowieczeństwo.

Gender i prostytucja

Przeforsowanie ideologii gender przynosi znaczne profity sutenerom i klientom prostytutek. Po pełnej legalizacji prostytucji w Niemczech buduje się tam największe domy publiczne świata. Sprowadza się do nich setki tysięcy kobiet z biedniejszych i najbiedniejszych krajów, także z Polski, aby służyły w nich jako seksualne niewolnice. W skali Europy są to już miliony najbardziej poniżonych i pozbawianych godności kobiet, przeżywających najgorsze cierpienia. Trudno o większe upodlenie kobiety niż prostytucja.

W Niemczech, w myśl skrajnie lewicowych ideologii, zalegalizowano prostytucję jako zawód jak każdy inny. Partia Zielonych domagała się nawet uznania jej za zawód, którego można nauczać. Miało to pomóc prostytutkom, ale w rzeczywistości ułatwiło tylko życie mafii, która wykorzystuje kobiety jak niewolnice w najbardziej okrutny sposób. Niemcy stały się dzięki temu rajem handlarzy kobietami.

Podobne doświadczenia płyną z wyników legalizacji nierządu w Holandii. Teraz, poniewczasie, przyznaje to nawet czołowa niemiecka feministka Alice Schwarzer. Niestety, realizując żądania ideologów, można się tak bardzo pomylić. Genderystom to jednak nie przeszkadza, bo maksymalizacja przyjemności seksualnej jest sensem i aksjomatem ich życia.

Dlatego też z całą stanowczością popierają również pornografię i poliamorię – posiadanie równocześnie wielu kochanków różnej płci. Przed bożkiem seksu trzeba złożyć wszystko w ofierze – najpierw rozum i godność, potem człowieka. Seks staje się jak Moloch, któremu rzuca się na ofiarę ludzi, przede wszystkim kobiety i dzieci.

Taka fundamentalna postawa życiowa prowadzi również do pogardy i nienawiści. Człowiek zdominowany przez własną seksualność patrzy na innych przedmiotowo, a nie podmiotowo, przede wszystkim jak na obiekty seksualne, jak na rzeczy przeznaczone do używania i wyrzucania. Takie postawy są charakterystyczne dla głównych apologetów genderyzmu.

Dominique Strauss Kahn, szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego i „stuprocentowy” kandydat socjalistów-genderystów na prezydenta Francji, miał bez trudu wygrać wybory i jako „francuski Zapatero” wprowadzać dyktaturę gender. Nie doszło jednak do tego, ponieważ wcześniej nie mógł się powstrzymać od zgwałcenia pokojówki w amerykańskim hotelu. Niezależnie od tej sprawy grozi mu obecnie kara wieloletniego więzienia za wcześniejsze gwałty, stręczycielstwo i wykorzystywanie nieletnich prostytutek na terenie Francji. Właśnie ten człowiek, dopuszczający się tak niegodnych czynów, był czołowym reprezentantem francuskich genderystów, „najlepszym” kandydatem, jakiego byli w stanie wyłonić ze swoich szeregów.

Były prezydent Francji François Hollande, pełniący aktualnie rolę „francuskiego Zapatero”, miał zwyczaj jeżdżenia na skuterze ze swojego pałacu do mieszkania jednej z wielu kochanek. Kiedy jego aktualna konkubina zaprotestowała, wyrzucił ją jak niepotrzebny przedmiot. W charakterze swoistej odpłaty ośmieszyła go w oskarżycielskiej książce.

Złość tej kobiety można zrozumieć. Można zrozumieć wszystkie kobiety ateistki traktowane w ten sposób przez swoich partnerów ateistów-genderystów. Można również zrozumieć nienawiść, z jaką ateistyczne feministki mówią niejednokrotnie o mężczyznach. Wypowiadają się one nieraz jak kobiety ze znanego filmu „Seksmisja” w reżyserii Juliusza Machulskiego, które starały się pozbawić życia ostatnich mężczyzn żyjących jeszcze w ich matriarchalnym społeczeństwie. Walczące feministki mają przecież z reguły kontakty jedynie z ateistami-genderystami, którzy zazwyczaj traktują je przedmiotowo i z pogardą. Nie znają innych mężczyzn, a po złych doświadczeniach narasta w nich nienawiść do całego rodzaju męskiego, przejawiająca się w słowach i czynach.

Skąd to się wzięło?

Kiedy studiuje się dzieła genderystów, nieraz ma się wrażenie przebywania w świecie jakiegoś neomarksistowskiego bełkotu, zanurzenia się w duchowej pustce ukrytej za intertekstualną maską pustosłowia. Swoim poziomem treściowym i logicznym bardzo przypominają one właśnie teksty marksistowskie, a zasadnicza różnica polega na obecnej w nich obsceniczności.

Czytelnik zastanawia się pewnie, jak mogło dojść do aż tak głębokiej degradacji myśli oraz myślących w taki sposób ludzi? Jak można aż tak ubogo postrzegać człowieka i jego egzystencję? Jak można człowieczeństwo sprowadzać do biologii, do fizjologii, do seksu – nawet najbardziej prymitywnego i wulgarnego? Jak w końcu można wyznawać aż tak fałszywą antropologię? Jak można głosić pochwałę kazirodztwa, pedofilii, prostytucji i zoofilii? Kiedy jednak mamy świadomość, że piszą to ateiści, którzy z seksu uczynili swojego boga, ich teksty stają się o wiele bardziej zrozumiałe. To założenie okazuje się kluczem hermeneutycznym znakomicie otwierającym świat ich myśli i czynów.

Gender zatem jest po prostu w dużym stopniu racjonalizacją życia ludzi, dla których centralną wartością stały się seksualne żądze i ich realizacja. Kto jednak okłamuje samego siebie, nieuchronnie próbuje też okłamywać innych. Podtrzymywanie jednego, wielkiego kłamstwa zawsze wymaga całej serii innych kłamstw, które nieuchronnie łączą się z nienawiścią do innych ludzi.

Człowiek zdominowany przez seksualność łatwo dzieli ludzi na trzy grupy – ludzi jako obiekty pożądania, ludzi zupełnie mu obojętnych (bo nieatrakcyjnych seksualnie) i przeciwników, którzy przeszkadzają mu w realizacji jego dążeń, choćby poprzez sankcje prawne albo też poprzez samo przypominanie zasad etycznych. Tych pierwszych używa, tych ostatnich nienawidzi całą duszą jako tych, którzy utrudniają mu zaspokojenie centralnej żądzy jego jestestwa.

Jest to zapewne jedna z głębokich przyczyn niesamowitej agresji i nienawiści, którae cechują wypowiedzi i zachowania genderystów w sferze publicznej i prywatnej. Trzeba jednak pamiętać, że człowiek opanowany żądzą, nienawiścią i pogardą jest zdolny do każdej niegodziwości, do każdego kłamstwa i każdej manipulacji. Z tego powodu w mediach służących genderystom dochodzi do tak wielu przekłamań i manipulacji. Dlatego na przykład Janusz Palikot, wykształcony filozof i zarazem polityk najbardziej propagujący zarówno ateizm, jak i genderyzm, osiągnął szczyty nienawiści. Wyrażał on już między innymi niesamowitą radość z tragicznej śmierci całej grupy swoich konkurentów politycznych oraz nawoływał do mordu na kolejnym z nich. Tak połączył diapazon ateizmu, genderyzmu i nienawiści – jest to efekt swoistej dynamiki jego ateistycznego myślenia.

Jeśli ludzie są tylko bardziej inteligentnymi zwierzętami, można ich traktować na równi z nimi. Kierowanie się jako główną zasadą postępowania żądzą, a nie rozumem, ciałem, a nie duchowością owocuje z reguły dążeniem do władzy niepodzielnej, nie znającej tolerancji – do władzy absolutnej. Tylko taka władza zapewnia bowiem konieczne środki i bezkarność w realizacji swoich rozpasanych dążeń. Pozwala ona narzucać wielu ludziom swoją głęboko wypaczoną wizję świata, co przynosi chwilową ulgę w wyrzutach sumienia.

Im większej grupie osób narzuci się swoje poglądy, tym bardziej mogą wydawać się one prawdziwe. Zgodnie z koncepcją Antoniego Gramsciego odbywa się to z jednej strony jako tzw. marsz poprzez instytucje, z drugiej natomiast poprzez „marsz po dzieciach”.

Rola mediów

Współcześnie instytucje opanowuje się najlepiej poprzez kontrolę mediów (a także kultury). Mają one zmienić świadomość społeczną na genderową tak, aby obywatele wybierali genderowych polityków, którzy ustanowią genderowe prawa jeszcze bardziej wzmacniające panowanie tychże genderowych mediów i polityków. Taki trójkąt media–polityka–prawo powinien dać władzę, która może zniewolić każdego i na zawsze – bez żadnej tolerancji. W ten sposób droga genderystów prowadzi od głoszenia tolerancji do ustanowienia totalitaryzmu, w którym tolerancji nie będzie już dla nikogo – poza samymi wyznawcami ideologii i ich czynami. Nieskończone trwanie tej władzy ma zapewnić wytworzenie nowego, genderowo zdegenerowanego człowieka. Dokonuje się to poprzez opanowanie przedszkoli i szkół, aby bez ograniczeń deprawować dzieci i młodzież. Dzieje się tak zgodnie ze strategią opracowana przez Reicha, która polega na tym, żeby nie atakować Boga, Kościoła i duchowych wartości wprost, tylko seksualizować młodzież, a reszta przyjdzie sama. Rzeczywiście, dawać dzieciom i młodzieży każdy seks bez ograniczeń, to tak, jakby bez ograniczeń dawać im alkohol i narkotyki. To jest sprzeczne z ich naturą, biologicznym i psychicznym rozwojem, które w konsekwencji mogą zostać zaburzone, co jest równią pochyłą ku zniszczeniu ich człowieczeństwa.

Taką degenerację należy traktować jako coś najgorszego, ponieważ jest to niszczenie jednego z najważniejszych dla człowieka procesu – wychowania i kształtowania osobowości. Innymi słowy, jest to niszczenie najwyższej wartości, tj. człowieka. Dlatego wszelkie dążenia tego rodzaju powinny być traktowane jako najcięższe przestępstwo i zbrodnia, ale taka zbrodnia, która jest jednak narzędziem politycznym. Tak ukształtowanymi ludźmi łatwo jest manipulować i kierować, łatwo jest ich zdominować.

Człowiek „wyzwolony seksualnie”, czyli „wyzwolony z rozumu, wartości i etyki”, jest w istocie człowiekiem zniewolonym przez swoje żądze. Jest jak zaprzęg, w którym konie są mocniejsze niż woźnica, żądze mocniejsze niż rozum. W takiej sytuacji rozmowa z woźnicą czy przekonywanie go nie ma sensu. Wystarczy manipulować koniem, kusić go choćby cukrem, a woźnica-rozum zostanie powieziony tam, gdzie pociągnie go mocniejszy od niego koń-pożądanie.

Tacy ludzie nie będą zbyt wiele myśleć, ich zmysł krytyczny zostanie stępiony, nie będą nauczeni stawiania władzy trudnych pytań. Ludźmi zdominowanymi przez żądze łatwo się steruje i równie łatwo się nad nimi dominuje – wystarczy choć częściowo zaspokajać ich żądze, nie zaś ducha czy rozum.

Nadzieja

Ostatnim etapem dialektyki takiego ateizmu, w którym seks stał się bogiem, jest samozniszczenie, samozagłada albo też przeciwnie – nawrócenie. Kto żyje w absurdzie, ginie pod jego ciężarem albo nawraca się, aby żyć. Człowiek zniewolony seksem może takim pozostać do końca życia i umierać jako jego niewolnik, strasznie cierpiący na skutek swego poddaństwa. Tak może umierać niedługo nasza zachodnia cywilizacja, niszczona przez demograficzną katastrofę. Powszechny brak dzieci pogłębia narzucanie ideologii gender, bo im bardziej ludzie są opętani seksem, tym bardziej dzieci stają się dla nich jedynie nieznośną przeszkodą w nieustannej zabawie. Te zaś nieliczne dzieci, które jeszcze się rodzą, mają zostać zdemoralizowane przez genderową edukację.

Charakterystyczne i godne uwagi jest, iż genderyści szczególnie chętnie swoje własne dzieci abortują, za to na cudzych wypróbowują deprawującą „edukację”.

Możliwe jest jednak nawrócenie i życie. Tak, przynajmniej częściowo, nawracali się bolszewicy, kiedy Włodzimierz Lenin zaraz po rewolucji październikowej jako jej konsekwencję wprowadził rewolucję seksualną, przyzwalając niemal na wszytko. To była pierwsza realizacja programu gender. Musiano się jednak szybko z niej wycofać, bo taki seksualny przewrót natychmiast doprowadził do epidemii chorób wenerycznych oraz do nieprzewidywalnego wzrostu odsetka samotnych matek i bezdomnych dzieci. Były to zjawiska tak masowe, że zagrażały samemu bytowi bolszewickiego państwa. Komisarze ludowi szybko zaczęli naśladować kapłanów i nawoływali do wierności, stabilności i duchowej miłości. Główną promotorkę seksualnej rewolucji, Aleksandrę Kołłontaj, usunięto z sowieckiego rządu i wysłano jako ambasadora poza granice ZSRR.

Takim obrotem spraw szczególnie zawiedziony i oburzony był Reich, który seksualną rewolucję zarzuconą przez bolszewików na Wschodzie postanowił zrealizować na Zachodzie, twórczo łącząc Marksa z Freudem. Niestety jemu oraz jego następcom o wiele bardziej się to powiodło. Nadzieję budzi jednak fakt, że człowiek zdolny jest do głębokiej przemiany duchowej i intelektualnej, nawet jeśli bardzo się myli, jeśli jest wyznawcą ateizmu. Wspaniałym przykładem jest tutaj Leszek Kołakowski, który z fanatycznego marksisty stał się jednym z największych i najbardziej znaczących krytyków myśli Marksa. Dla człowieka dostatecznie inteligentnego, krytycznego i uczciwego taka przemiana jest możliwa, przeżyło ją już wielu marksistów-ateistów.

Zakończenie

Pozostaje życzyć wszystkim genderystom, czyli współczesnym neomarksistom, aby udało im się przeżyć coś podobnego, żeby przed ostatecznym końcem swojego ziemskiego życia dane im było doświadczyć końca tej ideologii – przynajmniej w ich umyśle, w ich duchu. Wówczas wyrwaliby się z dialektyki ateistycznego myślenia i nieudanego życia. Wtedy dekonstrukcja własnego myślenia byłaby dla nich jak najbardziej zbawienna. Uchroniłaby ich od zgniecenia przez rozpadającą się konstrukcję genderowej utopii, od śmierci pod jej gruzami.

Powyższy tekst to drugi fragment eseju ks. Dariusza Oko z książki „Gender – spojrzenie krytyczne. Monografia wieloautorska pod red. naukową ks. Jarosława Jagiełły i ks. Dariusza Oko”, Uniwersytet Papieski Jana Pawła II, Kielce 2016. W numerze 36/2017 „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” zamieściliśmy część 1. artykułu. Skróty i śródtytuły pochodzą od Redakcji.

Cały artykuł ks. Dariusza Oko pt. „Dzieło rozumu ateistycznego” znajduje się na ss. 6 i 7 sierpniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł ks. Dariusza Oko pt. „Dzieło rozumu ateistycznego” na ss. 6 i 7 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

Ateista nie uznaje Boga poza sobą. Jego typowym bogiem staje się on sam i jego niezwykle silna żądza seksualna

Człowiek „wyzwolony seksualnie”, czyli „wyzwolony z rozumu, wartości i etyki”, jest w istocie zniewolony przez swoje żądze. Jest jak zaprzęg, w którym konie są mocniejsze niż woźnica.

Ks. Dariusz Oko

Gender to kolejna utopijna ideologia ateistów, tym razem przeznaczona dla tych, dla których bogiem stał się seks. Każde życie wymaga bowiem jakiegoś uzasadnienia, jakiegoś światopoglądu. Także życie kogoś, kto popadł w nałóg seksu, jak wiele współcześnie żyjących osób.

Nawrócenie z mocnego, zakorzenionego nałogu jest bardzo trudne, dlatego wielu zamiast tego wybiera drogę racjonalizacji. W filozofii i psychologii znane są dziesiątki mechanizmów racjonalizacji. Jej współczesną odmianą, stosowaną przez ludzi zdominowanych przez seksualność, jest właśnie teoria gender.

Samookłamywanie, pozorne rozumowe tłumaczenie i uzasadnianie swojego postępowania jest oczywiście o wiele łatwiejsze niż walka z nałogiem, przynosi chwilową ulgę jako znieczulenie rozumu i sumienia. Według reguły: „Jeśli nie żyjesz, jak myślisz, to będziesz myślał, jak żyjesz”.

Teoria gender to głównie dzieło rozumu ateistycznego, gdyż to przede wszystkimi ateiści są jej prekursorami, twórcami oraz propagatorami. Widać to również w Polsce, gdzie najbardziej przekonani, walczący genderyści są zarazem najbardziej przekonanymi, walczącymi ateistami – jak profesorowie filozofii Jan Hartman i Magdalena Środa, prawnik Magdalena Fuszara oraz polityk Janusz Palikot. (…)

Ateizm był i pozostaje poglądem mniejszości (a nawet zjawiskiem marginalnym), czymś w granicach jednej z wielu możliwych umysłowych aberracji. W naszych czasach rozprzestrzenia się jedną z dwóch bardzo złych dróg. Pierwsza to narzucanie go poprzez krwawy terror i liczone w milionach ofiar masowe ludobójstwa – jak w Związku Radzieckim, Chinach, Kambodży czy Korei Północnej. Druga to otępienie przejedzonych, przesyconych społeczeństw bogatego Zachodu, gdzie coraz więcej ludzi skupia swoje zainteresowania jedynie na konsumpcji i trawieniu, a nie samym życiu i jego sensie. (…)

Ateizm również jest jedynie swego rodzaju wiarą, tyle że szczególnie słabo uzasadnioną i wybitnie prymitywną. Można powiedzieć, że jest w istocie wiarą najbardziej nieracjonalną. (…)

Pomimo tego poszczególni ateiści mogą okazać się osobami, które swoimi zaletami intelektualnymi i moralnymi przewyższają wielu teistów. Święta Edyta Stein, która długie lata przeżyła jako szlachetna ateistyczna filozof, po swoim nawróceniu mówiła, że kto szczerze szuka prawdy, ostatecznie szuka Boga. (…)

Ateista – zgodnie ze swoją wiarą w to, że istnieje tylko materia – uważa zazwyczaj samego siebie za jedynie przypadkowy produkt ewolucji, za trochę tylko bardziej inteligentne zwierzę. Ma dlatego nieuchronną tendencję do przeceniania w sobie tego, co zwierzęce, a niedoceniania tego, co duchowe. Nawet do odrzucania całej sfery duchowej.

Chętnie tłumaczy zatem to, co człowiecze, poprzez to, co zwierzęce; to, co duchowe, poprzez to, co biologiczne, fizjologiczne. Niekiedy nawet redukuje pierwsze do drugiego, wyższe do niższego, przez co cofa się w ewolucji. Nieraz argumentacja ateistyczna sprowadza się do nakazu: „Czyńmy tak, bo tak zachowują się zwierzęta”.

Każdy potrzebuje jakiejś wartości centralnej i najwyższej, ześrodkowującej oraz organizującej całe jego życie (albo zespołu takich wartości). Bezwzględność tej potrzeby widać szczególnie wyraźnie w totalitarnych państwach ateistycznych, które natychmiast, równolegle do eksterminacji religii i praktykujących wiernych, wprowadzają nowe formy quasi-religijne, w których cześć boską oddaje się najczęściej partii oraz jej liderom.

Taką namiastką Boga może stać się wiele rzeczy. Można jednak zauważyć pewne preferencje związane z ateistycznym przecenianiem siebie, a zarazem z redukowaniem siebie do fizyczności. Szczególnie uprzywilejowane są tutaj władza, bogactwo i zaspokajanie potrzeb zmysłowych, które mamy wspólne ze zwierzętami.

Cały artykuł ks. Dariusza Oko pt. „Dzieło rozumu ateistycznego” znajduje się na ss. 6 i 7 sierpniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł ks. Dariusza Oko pt. „Dzieło rozumu ateistycznego” na ss. 6 i 7 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

Wasza Eminencjo, w Poranku Wnet usłyszałam o powołaniu komisji Episkopatu ds. walki ze „szlachecką tradycją pijaństwa”

Szkoda, że przy Episkopacie nie ma komisji do walki z neomarksizmem, który niszczy tożsamość człowieka, wypiera Boga z dusz, rozbija rodzinę, marginalizuje i szykanuje ludzi sprzeciwiających się temu.

Bożena Ratter

(…) Czemu Episkopat nie walczy z mafią, która ustawicznie, pod patronatem „Gazety Wyborczej”, w pismach psychologicznych, socjologicznych, kosmetycznych, młodzieżowych, w działalności teatralnej, kinowej, telewizyjnej itp. niszczy tożsamość człowieka, wyśmiewa Boga, kulturę łacińską, oczernia relacje rodzinne, tradycję, miłosierdzie i miłość do człowieka wyznania rzymskokatolickiego?

Czemu nie podaje do publicznej wiadomości faktu, iż w Londynie powstało 490 meczetów, a zamknięto 500 kościołów? Bo wszak nie o likwidację religii chodzi, ale likwidację chrześcijaństwa (islam, buddyzm, wiara we wróżki, gusła, talizmany promowane są przez kulturotwórcze środowiska „Gazety Wyborczej”, środowiska LGBT, w prasie, mediach, kinach, teatrach), byśmy – odczłowieczeni – dali się manipulować twórcom nowoczesnej odmiany doktryny marksizmu (starej, w postaci stalinizmu, nie udało się człowieka zniszczyć).

Marksizm kulturowy skutecznie wychowuje kolejne pokolenie wrogów Boga, a wielu przedstawicieli Kościoła udaje, że tego nie widzi (zwłaszcza w Warszawie, która wpływa na świadomość Polaków również spoza Warszawy).(…)

Dlaczego przy Episkopacie nie powstała Komisja, która pomagałaby powstrzymać (leczyć) wchodzenie w związki partnerskie (hetero i homo) księży? Ten fakt bulwersuje parafian, zwłaszcza na prowincji, gdzie jest to bardziej widoczne. Fakt ten przyczynia się do odchodzenia wiernych z Kościoła, obniża jego prestiż w oczach tych, których trwanie przy Kościele i tak już nadwyrężała marksistowska ideologia przez 70 lat.

Dlaczego nie ma Komisji, która ustawiczne dopingowałaby księży, by właśnie teraz, w okresie niszczenia Kościoła przez środowiska LGTB, dołożyli wszelkich starań, by zatrzymywać wiernych swoją bezwzględną wiarą dekalogowi, erudycją, autorytetem, zaangażowaniem i osobistym udziałem w aktywności wspólnoty?

Dlaczego księża tacy, jak ks. Tadeusz Isakowicz Zaleski czy ks. Sławomir Żarski, którzy podobnie jak ks. Jarosław są wspaniałymi gospodarzami, niestrudzoną działalnością okazują miłość Bogu i wiernym, wspierają najbardziej potrzebujących, mają wiedzę, kulturę – nie są promowani jako wzór przez metropolitę warszawskiego, który nie sprzeciwia się ostro wojnie wypowiedzianej kulturze łacińskiej i religii chrześcijańskiej, a raczej wspiera działania przeciwne, w neomarksistowskim Tygodniku Powszechnym?

Cały list od słuchaczki Radia WNET Bożeny Ratter pt. „Gdzie ta Komisja?” znajduje się na s. 18 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

List Bożeny Ratter pt. „Gdzie ta Komisja?” na s. 18 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl