Zachwyt niemieckiej lewicy wobec napływu do Niemiec uchodźców nie miał sobie równych. Teraz ustępuje bolesnemu kacowi

Krytyka Warszawy za odmowę uczestnictwa w tym szaleństwie królowała na pierwszych stronach gazet. Teraz po balu przyszedł kac. Ten i ów woli nie wspominać tamtych dni, a jeśli już, to niechętnie.

Jan Bogatko

Ci lepiej wykształceni osadnicy odpłynęli na zachód, do Berlina i jeszcze dalej, tam, gdzie mieli oczekujących na nich krewnych czy znajomych. Ci bez wykształcenia, których Bruksela przewidziała do eksportu na wschód celem ubogacenia zacofanych, katolickich plemion, niewpuszczeni do Polski dalej niż do supermarketów w Zgorzelcu, musieli pozostać w niemieckiej części Zgorzelca, wzbogacając przede wszystkim kroniki kryminalne (o ile, rzecz jasna, nie mieli krewnych w Berlinie, Kolonii, Monachium czy w Hamburgu). Albo w Rüsselsheim.

Rüsselsheim, ostatni weekend kwietnia, centrum miasta, noc z piątku na sobotę. Około czwartej nad ranem zaniepokojona mieszkanka dzwoni na policję. Wydaje się jej, że słyszy strzały. To nie omamy – strzały padają realnie. Policjanci udają się na Europaplatz (a jakże!), z którego właśnie na jej widok czmycha grupa kilkunastu osób. Najmłodsza z zatrzymanych przez stróżów prawa to 13-latek. W języku urzędowym określa się ich jako „Niemców o tle imigranckim” – eufemizm ten określa głównie mahometan z Azji Mniejszej z niemieckim paszportem w kieszeni. Niektórzy z nich są już policyjnie notowani. Akcja poszukiwawcza trwała wiele godzin. Broni nie znaleziono. Mieszkanki nie odwieziono na psychiatrię ani nie aresztowano za islamofobię, bo po strzałach pozostały realne ślady – w murach i futrynach okiennych.

„BILD-Zeitung” pisał o wojnie rodzin. Ale szybko wycofał się – policja mówi tylko o „rodzinach”. „Wojna” brzmi bardzo nieładnie. Rodziny określa się mianem „klan“, a definiuje jako wielkie rodziny o szczególnym systemie wartości i powiązaniach o charakterze zorganizowanej przestępczości. Te grupy „oderwały się od codziennych realiów, jakie znamy” – przekonywał minister sprawiedliwości w sąsiedzkiej Nadrenii Północnej i Westfalii, Peter Biesenbach.

Kiedy tak mówił o tym zjawisku w polskim Sejmie Jarosław Kaczyński, nazwano go tu faszystą. Ale czasy się zmieniają. Epitety jednak pozostają.

Wspólne operacje przeciwko klanom policji, urzędów porządkowych oraz innych służb (a jest nich w Niemczech bez liku!) w barach shisa czy w biurach zakładów „sportowych”, wywołały wprawdzie surową krytykę organizacji islamskich i lewackich, ale przyniosły pożądany skutek: pokazały one przestępcom czerwoną linię, jakiej nie mogą (jak się chwilowo wydaje) na razie przekraczać bez spuchniętych łap. A obywatele – zwłaszcza przed wyborami do Parlamentu Europejskiego – mogą odnieść wrażenie, że Niemcy na razie zawiesiły samolikwidację, o której pisze Thilo Sarrazin w swej poczytnej książce, wydanej 9 lat temu.

Obudził się także z politycznego letargu Federalny Urząd Kryminalny i postanowił zbadać przyjacielskie relacje między tutejszymi muzułmańskimi gangami a ich odpowiednikami w innych kalifatach w Europie, jak w Szwecji czy w Danii. Zaskoczona policja musiała przyznać, jak mało zna te zakonspirowane struktury (łatwiej jej przecież ścigać „groźnych” neonazistów, w których władzach zasiadają agenci policji politycznej RFN, czyli Urzędu Ochrony Konstytucji, niż organizacje przestępcze z prawdziwego zdarzenia). Niemcy padają tym samym ofiarą własnej perfekcji i własnej definicji demokracji.

Problem jest znany w Niemczech od lat. Znany był zarówno politykom, którzy nie mogli o nim mówić wprost, bojąc się oskarżeń o rasizm, jak i dziennikarzom, którzy nie mogli o nim pisać z uwagi na obowiązującą cenzurę poprawności politycznej. Tym samym przez wiele lat wokół przestępczości imigrantów w Niemczech panowała korzystna dla gangsterów zmowa milczenia (może kiedyś dowiemy się, że nie była ona całkiem bezinteresowna). Latami nie dziwiły nikogo luksusowe samochody, prowadzone przez młodocianych, ledwie pełnoletnich facetów w swych dzielnicach, do których państwo nie mało dostępu (jak czytam teraz we „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, przypominając sobie ataki na PiS, kiedy w toku sejmowej debaty w 2015 roku politycy tej partii utrzymywali to samo).

Teraz szczegóły „multikulturowości” wychodzą na jaw: w tych dzielnicach nie obowiązuje niemieckie prawo! Tamtejsi „sędziowie” sami rozstrzygają spory, a nawet wyrokują o zbrodniach między klanami! A teraz, jak gdyby nigdy nic, czytam w niemieckiej prasie: „Polityka (?), a po części i wymiar sprawiedliwości latami zamykali oczy i zawiedli w zakresie ścigania. Ze strachu przed zarzutem dyskryminacji mniejszości etnicznych przyglądali się jedynie ich działaniom”. Te śmieją się z nich w kułak. (…)

Gwiżdżą one na porządek prawny, z jakiego są dumni tubylcy. On ich nie interesuje, drwią z niego publicznie. To „państwo prawa” wychodzi im naprzeciw, zgadzając się posiłkowo na stosowanie prawa szariatu w sprawach rodzinnych dotyczących muzułmanów.

Kryminalistom ułatwia to działanie liberalne (czyli durne) społeczeństwo: policja może tylko w wielkich formacjach interweniować przeciwko sprawcom wchodzącym w skład klanów; w innym wypadku dziesiątki krewniaków przepędzą ich tam, gdzie pieprz rośnie. Trudno uwierzyć w to, że klany nie mają w policji swych agentów, kryjących działalność islamskich rodzinnych przedsiębiorstw, parających się zorganizowaną przestępczością, od dzieci i młodzieży po bandy najcięższego formatu.

Cały felieton Jana Bogatki pt. „Kochani bandyci, czyli świat równoległy” – jak co miesiąc, na stronie 3 „Wolna Europa” „Kuriera WNET”, nr majowy 59/2019, gumroad.com.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia  na gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Bogatki pt. „Kochani bandyci, czyli świat równoległy” na s. 3 „Wolna Europa” majowego „Kuriera WNET”, nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Tajwan zalegalizował małżeństwa homoseksualne mimo sprzeciwu 70% społeczeństwa

Hanna Shen o uchwaleniu w piątek przez tajwański parlament ustawy legalizującej małżeństwa homoseksualnych. Nowe prawo wejdzie w życie 24 maja.

Zwolennicy tej ustawy podkreślają, że Tajwan jest pierwszym krajem w Azji, gdzie osoby tej samej płci mogą rejestrować swoje związki jako małżeństwa. Korespondenta twierdzi, że uchwalenie ustawy jest efektem działania homolobby z Zachodu:

To było wykonanie wyroku sądu tajwańskiego sprzed dwóch lat. […] Jest to zwycięstwo bardzo mocnej kampanii homolobby. Byli zaangażowani także zachodni dyplomaci, przedstawiciele z zachodu, organizowane były marsze poparcia, w których uczestniczyły osoby z placówek z Niemiec, Holandii czy Szwecji. To była ostra kampania nakierowana na młodych ludzi […] młodzież to kupiła i była główną częścią społeczeństwa, która brała udział w manifestacjach.

Jak wspomina Shen, o dziwo większość Tajwańczyków nie popiera legalizacji takiego rodzaju związków, o czym świadczyć ma ostatnie listopadowe referendum:

Większość, prawie 70% opowiedziało się przeciwko takim związkom. Nie było to wiążące referendum i mimo braku poparcia w społeczeństwie, ustawa została przepchnięta, szczególnie przez obecną prezydent Tajwanu Tsai Ing-wen. To ona zleciła prace nad prawem, które pozwoli na zawieranie, czy raczej rejestrację związków homoseksualnych.

Dziennikarka podejmuje także temat skutków zakończenia współpracy Google z Huawei. Dekret Donalda Trumpa, wedle którego amerykańskie przedsiębiorstwa nie będą mogły kooperować z niektórymi firmami zagranicznymi będącymi zagrożeniem dla bezpieczeństwa USA, niesie większe bolączki dla Huawei niż zakończenie współpracy z Google. Albowiem wiele nieamerykańskich przedsiębiorstw już zrywa przyjazne stosunki z chińskim gigantem telekomunikacyjnym:

Ta wojna bardzo się nasila. Dzisiaj Tajwan ogłosił, że dwóch głównych operatorów Tajwańskich sieci zrezygnowało ze sprzedaży telefonów marki Huawei. To jest krok, który podjęło już wielu operatorów sieci komórkowych na świecie jak np. Brytyjski Vodafone, Japońskie NTT docomo czy SoftBank.

Posłuchaj całej wypowiedzi już teraz!

 

K.T. / A.M.K.

Bernaciak: Konwencja stambulska pod pozorem „walki z przemocą wobec kobiet” uderza w wartości chrześcijańskie… [VIDEO]

Nikodem Bernaciak opowiada o akcji „Chrońmy dzieci”, gdzie Ordo Iuris walczy z konwencją Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.

Jak zaznacza Bernaciak, sama konwencja jest niezgodna z polską konstytucją. Informacje ze strony zatrzymajgender.pl, na której znajduje się PETYCJA przeciwko temu dokumentowi:

„Mając na uwadze fakt, że Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej to najwyższy w Polsce akt ustrojowy, zwracam się z apelem o niezwłoczne zaskarżenie niezgodnej z polskim prawem konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej do Trybunału Konstytucyjnego. Z Państwa strony wystarczy podpis pod gotowym wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego, który załączam do mojego pisma. Jak pokazują liczne analizy i opinie prawników, konwencja stambulska pod pozorem „walki z przemocą wobec kobiet” uderza w wartości chrześcijańskie, zagraża polskim rodzinom i podważa ich tożsamość, co oznacza, że jest niezgodna z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej. W Rozdziale 1 Art. 18, wyraźnie czytamy, że małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. Tymczasem konwencja Rady Europy promuje błędne pojęcie płci, kłamliwie wskazuje na różnice płciowe jako na rzekome źródło przemocy, a także nazywa małżeństwem związki jednopłciowe, na co nie ma mojej zgody”

Gość poranka WNET odniósł się także bezpośrednio do deklaracji LGBT+ podpisanej przez prezydenta Trzaskowskiego, która zdaniem Bernaciaka niesie za sobą poważne zagrożenie:

Było to nawiązanie do standardów Światowej Organizacji Zdrowia, że taka edukacja, […] indoktrynacja w tym duchu LGBT+ ma odbywać się praktycznie od wieku przedszkolnego, aż do 15 roku życia, żeby uformować takich właśnie ludzi, którzy już z chęcią już bez większych zachęt pójdą na marsz pod tęczowymi flagami.

Bernaciak wyraża zmartwienie co do potencjalnych skutków społecznych, które może przynieść taki sposób wychowania dzieci i jakie są dalsze etapy ich indoktrynacji:

Obawiam się skutków tego typu ofert edukacyjnych skierowanych do przedszkoli. Wiceprezydent Paweł Rabiej w wywiadach zapowiadał, że będzie podążał taką ścieżką. Jak stwierdził, na początku lepiej nie mówiąc o adopcji. Należy zacząć od tematu związków partnerskich, potem małżeństw i na koniec adopcji dzieci przez związki jednopłciowe.

Posłuchaj całej audycji już teraz!


K.T. / A.M.K.

Wildstein: W przeciwieństwie do zachodu Europy Polska ma szczęście posiadać konserwatywną prawicę w postaci PiS [VIDEO]

– W Europie Zachodniej prawica od lewicy niczym się już nie różni. Polska ma szczęście, bo przetrwała u nas klasyczna polityczna orientacja konserwatywna w postaci PiS-u – mówi Bronisław Wildstein.


Bronisław Wildstein, dziennikarz związany z tygodnikiem „Do rzeczy”, mówi o postępach w pisaniu swojej książki pt. „Bunt i afirmacja”. W publikacji konfrontuje się on z myślicielami kwestionującymi stałość natury świata i człowieka. Gość Poranka wyjaśnia, że tytułowa afirmacja, rozumiana jako uwielbienie dla otaczającej rzeczywistości, jest niezbędna dla jej poznania i zrozumienia. Publicysta krytykuje przy tym postawę buntowniczą.

„Istnieje w tej nowoczesności taka pokusa, która zdominowała nowoczesność – wyobrażenie, że my stwarzamy siebie i świat. Jesteśmy w stanie stworzyć siebie i świat, a świat jest właściwie taką materią pierwotną do kształtowania w sposób dowolny. To jest ten bunt przeciwko swojej naturze, przeciwko porządkowi świata, i on zdominował współczesną kulturę”.

Wildstein zaznacza, że tego rodzaju nastawienie obecne było w kulturze zachodniej od dawna, lecz dotychczas stanowiło ono margines. Jako przykład omawianego rodzaju rozumienia buntu we współczesnej polityce podaje sposób funkcjonowania Unii Europejskiej.

„Unia Europejska stała się wehikułem tej nowej ideologii. Jeżeli byśmy patrzyli na historię integracji europejskiej, to ona się – wbrew temu, co oni (politycy unijni – przyp. red.) sami mówią – zasadniczo zmieniła. Oni nawiązują niby do ojców założycieli, to bardzo charakterystyczne. Na czele stojąca polityk listy francuskiej La République en marche Macrona właśnie mówi, nawiązuje do Schumanna, do De Gasperi, do Adenauera, ale to jest nieprawda. Oni nie nawiązują, oni zaprzeczają im. Ta integracja zmieniła radykalnie kształt, zwłaszcza od (traktatu z – przyp. red.) Maastricht i później  stała się narzędziem ideologii, która jest narzucana poprzez prawo”.

Konsekwencją krytykowanej postawy jest fakt, że obecnie w Europie Zachodniej prawica niemal nie różni się od lewicy. Gość Poranka podkreśla w tym miejscu wyjątkowość Polski. Ta bowiem posiada przedstawiciela klasycznej politycznej orientacji konserwatywnej w postaci Prawa i Sprawiedliwości.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Witt: Najważniejszym wydarzeniem kulturalnym we Francji jest obecnie Ramadan

Piotr Witt, korespondent Radia WNET we Francji o współczesnym Paryżu, gdzie czarni i Arabowie coraz głośniej wyrażają pogardę dla francuskiej tradycji i kultury.

Korespondent Radia Wnet wymienia wobec tego szereg skandalicznych przypadków z serca Francji, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu byłyby nie do pomyślenia. Piotr Witt zauważa, że najważniejszym wydarzeniem kulturalnym we Francji jest obecnie Ramadan oraz podaje szereg przykładów łamania europejskich wartości przez imigrantów:

„W ubiegłym tygodniu kierowca nie pozwolił wejść do autobusu kobiecie, ponieważ ta miała na sobie spódnicę”. Jak dodaje redaktor Piotr Witt, niecodzienna paryska afera utonęłaby w morzu innych podobnych wydarzeń, gdyby owa pasażerka była osobą anonimową. Tymczasem jej ojciec to znany algierski pisarz, który opisał jej przygodę na swoim Facebooku i wybuchł skandal”.

Pożar katedry Notre Dame wstrząsnął światem chrześcijańskim, ale nie wszystkimi europejczykami. Jako kolejny przykład skandalicznego zachowania części mieszkańców Francji Piotr Witt przytacza wypowiedź Hafsy Askar, przewodniczącej Krajowej Unii Studentów Francuskich, która napisała na swoim profilu na Twitterze:

„Mam gdzieś pożar Katedry Notre Dame. Jak długo będziecie jeszcze rozpaczać nad kawałkiem drewna. Wy za bardzo lubicie waszą tożsamość narodową, chociaż ogólnie ją się pieprzy. To jest wasze delirium, Was, małych białych”.

Piotr Witt przytacza jeszcze wiele innych skandalicznych przykładów łamania wartości chrześcijańskich oraz europejskich we Francji. Zapraszam do wysłuchania całej korespondencji.

JN

 

 

 

 

Czarnecki: Polska nie będzie płacić żadnych roszczeń w związku z ustawą 447. To nam należy się odszkodowanie od Niemiec

Ryszard Czarnecki, europoseł PiS komentuje zbliżające się wybory do PE, kontrowersyjne przemówienie Leszka Jażdżewskiego, oraz tzw. ustawę 447 dotyczącą bezspadkowego mienia żydowskiego.


Ryszard Czarnecki ironicznie komentuje diagram, który został umieszczony w nowej książce Tomasza Piątka „Morawiecki i jego tajemnice”, który przedstawia siatkę osób powiązanych z Kremlem oraz GRU. Wśród nich możemy znaleźć m.in. Mateusza Morawieckiego oraz innych polityków PiS (m.in. Antoniego Macierewicza, Ryszarda Czarneckiego, Bartosz Kownacki czy Michała Dworczyka):

-Pozwoli Pan, że skupię się na analizie tego niesłychanie ciekawego dzieła dzień po wyborach- skomentował gość Poranka Wnet.

Ponadto polityk komentuje najnowsze wydarzenia dziejące się w sercu Unii Europejskiej, czyli Brukseli. Prezydenci szeregu państw wystosowali apel do obywateli Unii Europejskiej, aby zachęcić ludzi do wzięcia udziału w wyborach. „To Wy, Obywatele Europy decydujecie, którą ścieżką ma podążać Unia Europejska” – możemy przeczytać we fragmencie apelu 21 prezydentów państw Unii Europejskiej.

Jak podkreśla eurodeputowany : To będą najważniejsze wybory w historii Parlamentu Europejskiego. W tym roku obchodzimy 40. rocznicę wyborów bezpośrednich. Co ciekawe, po raz pierwszy nie wiadomo kto uzyska większość- czy grupa euro-realistów, takich jak PiS, eurosceptycy i konserwatyści czy grupa lewaków- liberałów, komunistów, socjalistów i zielonych.

Zdaniem Ryszarda Czarneckiego: Unia Europejska jest dziś paskiem transmisyjnym Francji i Niemiec, brak jej silnych instytucji, a te, które są, prowadzą wojnę z państwami członkowskimi, a co gorsza, walczą same ze sobą. Jako przykład takiej polityk, gość Poranka Wnet wskazał na próbę powiązania funduszy unijnych z praworządnością.

[related id=”71255″]Gość Poranka Wnet wyraża również opinię na temat ostrego przemówienia Leszka Jażdżewskiego i zatrzymania Elżbiety Podleśnej – kobiety, która sprofanowała wizerunek obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Następnie eurodeputowany mówi o ustosunkowaniu się Prawa i Sprawiedliwości do amerykańskiej ustawy 447 (JUST):

-To nam należą się pieniądze od Niemiec, tzw. roszczenia odszkodowawcze, natomiast Polska żadnych pieniędzy nikomu z tytułu II wojny światowej dawać nie będzie, bo to my byliśmy pierwszą ofiarą II wojny światowej. To my zapłaciliśmy najwyższą cenę.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy.

JN

 

 

 

 

 

 

 

Doktryna hegemonii kulturowej Gramsciego – geneza, teoria i praktyka / Zbigniew Berent, „Kurier WNET” nr 58/2019

Dorobek Gramsciego łatwiej obserwować nie przez bezpośrednie odniesienie do jego nauki, ale przez cywilizacyjne skutki spustoszenia społecznego, politycznego, obyczajowego i religijnego.

Zbigniew Berent

Doktryna hegemonii kulturowej Gramsciego

Rodzime siły lewactwa i destrukcji, licząc na wywołanie zamętu i histerii w społeczeństwie, postanowiły sięgnąć do doktryny hegemonii kulturowej Antonia Gramsciego, miazmatów wychowawczych „szkoły frankfurckiej” i politycznej poprawności jako ideowej pandemii obecnej na Zachodzie od lat co najmniej pięćdziesięciu. Skierowały najcięższe działa na dziedzinę obyczajowości. Nie oddajmy im tego pola i nie pozwólmy, aby przejęły na własność umysły naszych dzieci, o które toczy się walka na śmierć i życie! W Polsce od niedawna, a na świecie od prawie 100 lat.

Twórcą dominującej dziś w naszej cywilizacji lewackiej doktryny hegemonii kulturowej był Antonio Gramsci. Urodził się 23 I 1891 r. w Ales na Sardynii, zmarł 27 IV 1937 r. w Rzymie. Był włoskim działaczem komunistycznym, filozofem i publicystą, teoretykiem i popularyzatorem marksizmu. W 1924 r. został wybrany do parlamentu włoskiego. W 1926 r. aresztowany przez faszystów, w 1928 r. został skazany na 20 lat więzienia i spędził resztę życia w odosobnieniu. W więzieniu powstały jego podstawowe prace (32 tzw. Zeszyty więzienne), wydane dopiero w latach 1947–60 w 10 tomach pt. Opere di Antonio Gramsci. Zawierają zarys filozofii marksistowskiej.

Przyszłość ruchu marksistowskiego Gramsci widział w masowej wierze, której podstawą byłaby nowa, rewolucyjna moralność. Jej zwycięstwo było według niego istotą rewolucji, oznaczało „moralną i intelektualną reformę” oraz „stworzenie nowej, zintegrowanej kultury”.

Podstawy doktryny hegemonii kulturowej trafnie zobrazował Krzysztof Wyszkowski w krótkim eseju zamieszczonym w internecie. Otóż na początku XX wieku klasa robotnicza nie spełniła nadziei, jakie pokładali w niej przywódcy światowego ruchu komunistycznego. Wbrew sowieckiej propagandzie rosyjscy robotnicy nie wsparli masowo rewolucji bolszewickiej. Bolszewicy musieli utrzymywać władzę, stosując terror. Polscy robotnicy nie przyłączyli się do Armii Czerwonej, bronili swej kapitalistycznej ojczyzny przed sowieckimi komunistami. Podobnie robotnicy francuscy, angielscy czy niemieccy byli mało zainteresowani rewolucją socjalistyczną.

Gramsci zadał więc trafne pytanie: Dlaczego masy pracujące nie poparły partii, która miała im przynieść wyzwolenie z ucisku? I odpowiedział sobie: ponieważ miały fałszywą świadomość – burżuazyjną. Przyczyny tej świadomości stały się źródłem jego dociekań. Zdaniem Gramsciego robotnicy nie mogli rozpoznać swojego prawdziwego interesu klasowego, ponieważ ich dusze były przesiąknięte ideami chrześcijaństwa. Na Zachodzie, odwrotnie jak w Rosji, państwo nie było wszechmocne, gdyż istniała „mocna struktura społeczeństwa obywatelskiego”. Dlatego w społeczeństwach zachodnich należało – zdaniem tego ideologa – wybrać inną strategię: nastawić się na „długi marsz przez instytucje”, czyli przejmowanie i przekształcanie szkół, uczelni, czasopism, gazet, teatrów, kin, sztuki. Konieczne było opanowanie ośrodków opiniotwórczych (owych „nowożytnych areopagów”, używając określenia Jana Pawła II), aby zmienić dominującą kulturę, a przede wszystkim wyrugować z niej wpływy chrześcijaństwa. Uformowany przez nową kulturę człowiek przyszłości, wyzwolony od fetyszy religii, miał dobrowolnie, bez przymusu państwa przyjąć komunistyczne postulaty jako swoje. Pierwszoplanowym zadaniem lewicy nie jest zatem zdobycie władzy i zmiana ustroju. Przy panującej na Zachodzie mentalności i strukturze społecznej nie ma ona szans dłużej się utrzymać. Głównym celem była i jest zmiana świadomości zbiorowej w ten sposób, aby władza sama dostała się w ręce lewicy.

Projekt Gramsciego był oczywiście długofalowy, rozpisany na dziesiątki lat. Stanowił także odwrócenie strategii Lenina, który – używając żargonu marksistowskiego – twierdził, że najpierw trzeba zdobyć „bazę” (czyli środki produkcji), a potem dokonywać zmian w „nadbudowie” (czyli w kulturze).

Pierwsza wojna światowa wzmogła proces uprzemysłowienia Włoch – masowo zatrudniano nowych pracowników. Turyński gigant FIAT zatrudniał w 1914 r. 4300 robotników, a w 1918 – już ponad 40 tysięcy. Na wsi miały miejsce demonstracje przeciwko poborowi do wojska, rekwirowaniu żywności i brakom w zaopatrzeniu. Żołnierze w listach z frontu często zachęcali do protestów. Ludzkie koszty wojny były ogromne. Włochy zmobilizowały 5 milionów 250 tys. żołnierzy. Co najmniej 615 tys. zginęło. Po wojnie Włochy ogarnęła fala strajków i okupacji fabryk, nazwana „biennio rosso” (czerwonym dwuleciem). Strajki ogarniały nie tylko centra przemysłowe – na wsi strajkowało ponad milion chłopów. Gramsci w 1911 roku przybył do Turynu i wstąpił do Włoskiej Partii Socjalistycznej (PSI). PSI – jedyna zachodnioeuropejska partia socjaldemokratyczna, która przeciwstawiła się pierwszej wojnie światowej – wzrosła wówczas liczebnie niemal dziesięciokrotnie (od 23 tys. członków w 1918 r. to 200 tys. w 1920), a największy związek zawodowy CGL – z 250 tys. do dwóch milionów członków. W kwietniu 1919 r. Gramsci i jego towarzysze partyjni założyli gazetę „L’Ordine Nuovo” (Nowy Porządek), która nadawała polityczny kierunek walce robotników. Gazeta zajmowała się głównie tworzeniem we Włoszech rad robotniczych.

Najważniejszy okres aktywności Gramsciego przypada na początek lat 20., kiedy to liczono jeszcze na zwycięski pochód rewolucji. W 1920 roku Gramsci współorganizował i opracował teoretycznie tzw. turyńskie rady fabryczne, które miały stać się zaczynem bolszewickiej rewolucji: „Dzisiaj komitety te ograniczają się do władzy kapitalisty w fabryce i pełnią funkcje arbitrażowe i dyscyplinarne. Rozszerzone i wzbogacone, staną się jutro organami władzy proletariackiej i zastąpią kapitalistę we wszystkich jego użytecznych funkcjach kierowania i zarządzania przedsiębiorstwem”. Walka o hegemonię miała dwojaki cel: wyzwolenie pracowników od idei łączących ich z istniejącym systemem oraz jednoczenie innych klas niższych (np. chłopów, niższej klasy średniej) z pracownikami. Gramsci podzielał leninowski cel polityczny – budowę „robotniczego raju”. Miał jednak własny, oryginalny pomysł na jego realizację.

Dobrze zaznajomiony ze specyfiką włoskiej obyczajowości i kultury uważał, że chrześcijaństwo jest siłą wiążąca społeczeństwo: chłopów, robotników, arystokrację, duchowieństwo w jednorodną całość. Na tej podstawie polemizował z leninowską tezą, że masy mogą powstać i obalić rządzącą nadbudowę. Nie pozwoli im na to ich chrześcijańska wiara.

Klasa rządząca dąży do ustanowienia moralnego i ideologicznego przywództwa, hegemonii nad społeczeństwem poprzez zakorzenienie w nim własnych wartości. Wypływa stąd, zdaniem Gramsciego, wniosek, że ruch rewolucyjny nie może się ograniczać wyłącznie do obalenia państwa, musi odnieść zwycięstwo także w dziedzinie wartości, łamiąc intelektualną i kulturalną dominację klasy rządzącej. Ruch rewolucyjny musi stworzyć kontrhegemonię. Dokonanie podziału wspólnych wartości na stare, kapitalistyczne, i nowe, z nowymi celami, miało pomóc ruchowi socjalistycznemu w stworzeniu nowych, trwałych instytucji. W odróżnieniu od „wojny manewrowej” (która udała się w Rosji ze względu na słabość caratu), w sytuacji, gdy klasa rządząca ma mocną pozycję, należy wszcząć „wojnę pozycyjną” o społeczeństwo.

Marksizm dla Gramsciego był teorią klasy pracowniczej, której walka może doprowadzić do zjednoczenia i wyzwolenia ludzkości. Jego poglądy są przeciwieństwem przekonań tych marksistów, którzy uważają, że trzeba odgórnie „uświadamiać” pracowników. Według niego w klasie pracowniczej już istnieją elementy nowej koncepcji świata, które powinny być wyłuskane z wielu sprzecznych pojęć. Elementy świadomego kierownictwa istnieją w każdej spontanicznej walce. Muszą się one połączyć. Dla Gramsciego dowodem słuszności teorii była praktyka. Twierdził, że „wyzwolenie się od częściowych i błędnych ideologii” jest „tożsame z walką o kulturowe zjednoczenie ludzkiej rasy”. Walka o ideologiczną hegemonię jest także walką o tworzenie rewolucyjnej partii. Co ciekawe, nazwał tę partię „nowoczesnym księciem” (aluzja do Księcia XVI-wiecznego filozofa politycznego Machiavellego).

Z tych założeń Gramsci wywiódł wskazania dla każdego ruchu kulturalnego, który chciałby zastąpić ogólnie przyjęte poglądy [światopogląd chrześcijański] i dawne koncepcje świata:

1. Niezmordowanie powtarzać własne argumenty. „Powtarzanie jest bowiem środkiem dydaktycznym, działającym najskuteczniej na umysłowość ludu.

Nasza doktryna nie jest doktryną zbuntowanych niewolników, jest to doktryna władców, którzy w codziennym trudzie przygotowują broń, by zapanować nad światem”.

2. O zakresie wpływów nie decyduje wyłącznie władza polityczna, ale także, a nawet bardziej, instytucje społeczne, kulturalne, religijne. Zwycięstwo w tych obszarach zapewnia również władzę polityczną. Potrzebny jest „długi marsz przez instytucje”. Ale samo przejęcie instytucji nie zapewni hegemonii. Potrzebne jest zniszczenie fundamentów obyczajowych, religijnych, moralnych, na których opiera się stare społeczeństwo: szacunku dla władzy, poszanowania religii, przywiązania do instytucji rodziny.

3. Współczesna rodzina burżuazyjna opiera się na kapitale, na dorobku prywatnym. Całkowicie rozwinięta istnieje tylko dla burżuazji; jej uzupełnieniem jest przymusowy brak rodziny u proletariuszy oraz prostytucja publiczna. Rodzina burżuazyjna zaniknie naturalnie wraz z zanikiem tego swego uzupełnienia. Komuniści nie mają potrzeby wprowadzać wspólności żon, istniała ona niemal zawsze. Nie tylko brat i siostra byli niegdyś mężem i żoną – u wielu ludów dziś jeszcze dozwolone są stosunki płciowe pomiędzy rodzicami i dziećmi.

„Nowy typ człowieka, jakiego wymaga racjonalizacja produkcji i pracy, nie może się rozwinąć, dopóki życie płciowe nie zostanie odpowiednio uregulowane, dopóki i to także nie będzie zracjonalizowane”.

4. Zasada bezpośredniego i pośredniego przymusu w dziedzinie organizacji produkcji i pracy wymaga modyfikacji.

Środki zastosowane w Rosji Sowieckiej – zmilitaryzowanie pracowników – były niewłaściwe. O wiele lepsze rezultaty osiągano w amerykańskich przedsiębiorstwach Forda, „który stanowi największy po dziś dzień zbiorowy wysiłek zmierzający do wytworzenia – w niesłychanym tempie i z nigdy dotychczas niespotykaną świadomością celu – nowego typu pracownika i człowieka”.

Gramsci był zafascynowany metodami kontroli pracowników w zakładach FORDA w USA. Podejmowano tam próby wglądania, za pomocą kadry inspektorów, w życie prywatne podwładnych i kontrolowanie, na co wydają zarobki i jak żyją. Badano np. moralność robotników, spożycie alkoholu, ich życie rodzinne i seksualne i wpływ tych czynników na wydajność robotników. Włoski ideolog z uznaniem stwierdzał, że „walka z alkoholizmem, tym najgroźniejszym czynnikiem destrukcji sił robotniczych, staje się funkcją państwa”. To samo dotyczyło życia płciowego, bo „nadużywanie i nieregularność funkcji płciowych jest najgroźniejszym po alkoholizmie wrogiem energii nerwowej”. W systemie amerykańskim Gramsci upatrywał pozytywnych pionierskich tendencji. Miał nadzieję na przekształcenie tych metod w ideologię państwową w nowym państwie komunistycznym.

5. Wychowanie i kształcenie nowych pokoleń musi stać się z prywatnej funkcją publiczną. „Równolegle ze szkołą jednolitą będzie się przypuszczalnie rozwijać sieć przedszkoli i innych pokrewnych instytucji, w których jeszcze przed osiągnięciem wieku szkolnego dzieci będą wdrażane do pewnej dyscypliny (…) Szkoła jednolita (…) winna kultywować życie zbiorowe w dzień i w nocy”.

W procesie budowy społeczeństwa nowego typu instytucja rodziny z jej funkcją wychowawczą miała ulec destrukcji. Nowy ład miał być oparty na przymusie, a ten wykluczał podmiotowość człowieka i rodziny. Wraz z przejściem środków produkcji na własność społeczną pojedyncza rodzina przestaje być gospodarczą jednostką społeczeństwa. Prywatne gospodarstwo domowe przekształca się w część organizacji społecznej. Opieka nad dziećmi i ich wychowanie stanie się także sprawą społeczną: państwo będzie się opiekować wszystkimi dziećmi jednakowo…

6. Małżeństwo monogamiczne jest wyrazem ujarzmienia jednej płci przez drugą, proklamowaniem wrogości płci. Pierwszy ucisk klasowy w historii to ucisk żeńskiej płci przez męską w małżeństwie monogamicznym.

Tezy Gramsciego przyjęli za własne w sposób najbardziej widoczny liberalni działacze na rzecz konwergencji kultur w USA. Doktryna „marszu przez instytucje” pojawiła się na amerykańskim rynku politycznym na przełomie lat 50. i 60. XX w. za sprawą amerykańskiego Instytutu Studiów Politycznych. Oto wypowiedź dra Scotta Powella, dyrektora Instytutu Myśli Katolickiej w Kolorado, obserwatora poczynań Instytutu Studiów Politycznych, z 1988 roku:

„Inspiracja i kierunek działalności IPS pochodzi od Antonia Gramsciego, włoskiego komunisty-teoretyka, który postawił Marksa na głowie, argumentując, że kulturalna nadbudowa determinuje polityczną i ekonomiczną bazę. Podobnie jak Gramsci, członkowie IPS przyjęli imperatyw »długiego marszu przez instytucje« – media, uniwersytety, instytucje publiczne, religijne i kulturalne, w wyniku czego wartości kulturalne zostaną zmienione, a moralność osłabiona, przygotowując warunki do przejścia władzy politycznej i ekonomicznej w ręce radykalnej lewicy. Publikacje IPS-u, filmy i inne prace odnoszą się do wartości humanistycznych, ale umieszczają te wartości w krzywym zwierciadle rzeczywistości. Fakt, że IPS jest zazwyczaj określany jako organizacja liberalna wskazuje, że Instytut z powodzeniem maskuje swój radykalny charakter przed tradycyjnymi liberałami lub że znaczenie słowa ‘liberalizm’ zostało radykalnie zmienione”.

Doktryna Gramsciego ma do tej pory ogromny wpływ na lewicowe kręgi amerykańskie.

W przeciwieństwie do innych wielkich doktrynerów komunistycznego świata: Marksa, Lenina, Mao, Trockiego, Che Guevary, uznanie dla jego nazwiska nie wiąże się z otwartym, powszechnym kultem. Jego twarz nie pojawia się na transparentach i plakatach. Nauki Gramsciego są tylko dla wybranych.

Ideowy dorobek Gramsciego łatwiej obserwować nie przez bezpośrednie odniesienie do jego nauki, ale poprzez cywilizacyjne skutki spustoszenia społecznego, politycznego, obyczajowego i religijnego, jakie na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat dokonało się w Stanach Zjednoczonych.

W 2016 roku, gdy wybory prezydenckie wygrał Donald Trump, przeciążeniu uległa kanadyjska strona z informacjami na temat imigracji do tego kraju. Także polscy lewacy grozili, że jeśli naród się pomyli w ostatnich wyborach i nie wybierze ich protegowanych, będą masowo emigrować. Adam Michnik obiecywał wyjazd do Izraela, a córka ówczesnej pani premier Ewy Kopacz zamierzała podobno uciec do Kanady. Niestety nie dotrzymali słowa i zostali, podobnie jak ich amerykańscy odpowiednicy. Fala zapowiedzi emigracji z powodu obrażenia się na wyniki demokratycznych wyborów nawiedziła też, po referendum w sprawie Brexitu, Wielką Brytanię. Ostrzegano wtedy, że Anglicy będą masowo uciekać do Francji. Nic takiego nie nastąpiło; nadal przenoszą się głównie do Hiszpanii, i to nie z powodów politycznych, tylko cieplejszej pogody.

Współczesny podział, którego osią jest polaryzacja na liberalną lewicę i nurt konserwatywny, wynika z wizji świata, jaką próbuje nam narzucić lewica. W tej wizji nie ma miejsca na państwa narodowe (zgodnie z tezami Spinellego i jego dwóch towarzyszy z Manifestu z 1941 roku), wspólnoty, dobro i piękno. Jedyną właściwą wizją przyszłości jest świat liberalny z człowiekiem w roli Boga w centrum – jak u Marksa. Barbara Stanisławczyk, autorka książki: Kto się boi prawdy? Walka z cywilizacją chrześcijańską w Polsce zauważa, że świat współczesny – wedle wzorca liberalnej lewicy – ma być tak zwanym rojowiskiem, pełnym pojedynczych, zagubionych ludzi. To, co w totalitaryzmach – takich jak hitleryzm czy bolszewizm – było zwartym szeregiem ludzi kierowanych przez wodzów, w dzisiejszym świecie liberalnej demokracji przeradza się w „rój”, „rojowisko”, które też jest formą zniewolenia.

Człowiek, któremu liberalna lewica podarowała absolutną wolność, jest dzisiaj tak naprawdę niewolnikiem jedynego dobra, jakie mu dano, mianowicie nadmiaru ofert. Może sobie kupić wszystko, może wszystko zdobyć, jak mu powiedziano, tylko że z tym „wszystkim” nie umie sobie poradzić.

Gramsci pisał do końca swego życia, a wierni wyznawcy i ideowi spadkobiercy zadbali, żeby jego hasło „marszu poprzez instytucje” i „kontrhegemonii” zostały wcielone w życie. Owocem twórczości Gramsciego jest nie tylko eurokomunizm. Jego poglądy realizował Mao w Chinach. Dokonaniami włoskiego myśliciela interesowali się radzieccy stratedzy przygotowujący pierestrojkę w Związku Sowieckim. Żarliwymi wyznawcami doktryny Gramsciego były i są wszelkie grupy i lewackie lobby na całym świecie, rzadko wskazując wprost na swoje pochodzenie. Metody ich działania są ciągle ulepszane dzięki możliwościom, jakie daje współczesna technologia, a sposobem realizacji doktryny: wojny informacyjne, promocja mowy nienawiści i agresji, medialna indoktrynacja w obszarze stylu życia, pandemia politycznej poprawności, ataki trolli internetowych, wojny hybrydowe, itd.

(Cytaty niepodpisane pochodzą z pism A. Gramsciego – przyp. red.)

Zbigniew Berent, ur. w Brodnicy w 1959 r., absolwent prawa na UMK, do niedawna przedsiębiorca, trener biznesu, dyrektor Instytutu Doskonalenia Kadr „SENEKA”, publicysta, autor książek. Publikacja opracowana na podstawie książki autora: Kulturkampf XXI wieku. Walka cywilizacji o człowieka.

Artykuł Zbigniewa Berenta pt. „Doktryna hegemonii kulturowej Gramsciego” znajduje się na s. 10 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zbigniewa Berenta pt. „Doktryna hegemonii kulturowej Gramsciego” na s. 10 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wójcik [euroislam.pl]: Służby Sri Lanki mogły wiedzieć wcześniej o planowanych zamachach [VIDEO]

Jan Wójcik o sytuacji polityczno-religijnej na Sri Lance, gdzie w niedzielę doszło do serii zamachów terrorystycznych na tle wyznaniowym.

Jan Wójcik, Prezes Stowarzyszenia Europa Przyszłości, porównuje ostatnie zamachy do tych, które miały miejsce w Bombaju:

Te zamachy przypominają zamachy w Bombaju […] były po prostu zamachami skoordynowanymi na wiele miejsc, to rzadko zdarza się w państwie islamskim. No możemy tutaj mówić jedynie o Paryżu z 2015 roku. Jedna z ostatnich postawionych hipotez jest taka, że to jest zamach po prostu w odwecie za atak na Chris Church, dlatego dokonał zamachu na chrześcijan w trakcie mszy Wielkanocnej.

Rozmówca Poranka WNET powiedział także, dlaczego akurat Sri Lanka była celem ataku:

Państwo Islamskie, dżihadyści, po upadku w Syrii, szukają nowych terenów, gdzie mogli by rozwinąć swoje działania i wzniecić konflikt, bo mogą tutaj liczyć na przykład na ostre reakcje tłumu podpuszczonego przez buddyjskich nacjonalistów. […] Sri Lanka jest to kraj zdominowany przez buddystów – 70% mieszkańców tego kraju wyznaje buddyzm, prawie 13% to hinduiści, 10% stanowią muzułmanie i  7,5% chrześcijanie.

Wójcik wspomniał również o napiętej sytuacji politycznej na Sri Lance, gdzie dwie największe partie szykują się do tegorocznych wyborów prezydenckich, idąc niejako „łeb w łeb”. Opowiada także o niewydolnym działaniu służb, które o zamachu mogły wiedzieć wcześniej:

W styczniu 2019 roku znaleziono w odległym rejonie Sri Lanki coś, co nazwano obozem, gdzie znaleziono materiały wybuchowe. Zaleziono również miejsce, gdzie szkolono zradykalizowane dzieci. Te materiały wybuchowe musiały być dostarczone z zewnątrz, natomiast służby wierzyły, że to nie służy zamachu na praktykujących, tylko tak jak wcześniej, wysadzeniu jakiś buddyjskich zabytków itd.

Słuchaj całej wypowiedzi już teraz!


A. Kowarzyk

Cejrowski: Clintonowie powinni otworzyć w Sopocie dom publiczny. Do tego nadaje się była głowa USA

– W Gdańsku obchody 4 czerwca 1989 r. miał uświetnić Barack Obama, jednak okazał się on za drogi. Wspieranie lokalnych polityków przez zagranicznych powinno być zakazane – mówi Wojciech Cejrowski.

W poniedziałkowej audycji „Studio Dziki Zachód” Wojciech Cejrowski odnosi się do ogłoszonego 24 marca raportu prokuratora specjalnego Roberta Muellera. W dokumencie tym stwierdzono, że sztab wyborczy Donalda Trumpa nie działał w zmowie z Kremlem w celu wygrania wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych w 2017 r. Tekst publikacji nie zostanie udostępniony w całości. Jego obszerniejsze fragmenty przekazane zostały do publicznej wiadomości we wtorek. Z raportu wynika m.in., że to główna kontrkandydatka Donalda Trumpa z kampanii prezydenckiej Hilary Clinton współpracowała z Rosjanami, a nie jej rywal.

 

[related id=72336] Podróżnik odnosi się również do informacji, według których obchody rocznicowe w Gdańsku pierwszych częściowo wolnych wyborów przypadających na 4 czerwca 1989 r. miał w tym roku uświetnić były prezydent USA Barack Obama. Udział czarnoskórego polityka w tym przedsięwzięciu miał okazać się jednak zbyt kosztowny, w związku z czym rzekomo podjęto próby zaproszenia na wydarzenie Billa i Hilary Clintonów. Cejrowski sceptycznie odnosi się do tego pomysłu stwierdzając, że udzielane poparcia politykom lokalnym przez tych zagranicznych powinno być zakazane. W działaniu tym upatruje śladów ingerencji zewnętrznej w politykę krajową. Ponadto wprost oznajmia, że była para prezydencka powinna otwierać w Sopocie dom publiczny, ponieważ znany z seksskandali Bill zdaniem podróżnika nadaje się do tego znakomicie.

Prowadzący „Studio Dziki Zachód” komentuje także książkę Tuckera Carlsona pt. „Ship of Fools: How a Selfish Ruling Class Is Bringing America to the Brink of Revolution”, w której autor pisze m.in. o źródłach kryzysu męskości w Stanach Zjednoczonych.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

A.K.

Szkoła w Berlinie nie przyjęła uczennicy, bo jest córką polityka AfD. Agresja marksizmu kulturowego wchodzi w nową fazę

Co przeciętny Niemiec, pożeracz gazet czy konsument radia lub telewizji na zachód od Odry rozumie pod pojęciem „prawica”? Otóż prawica to nazizm, czasem zwany po stalinowsku faszyzmem.

Jan Bogatko

Szkoła, która wywołała medialną burzę, o której pisały wszystkie mniej lub bardziej poważne niemieckie gazety (lewicowe, bo innych już nie ma; ‘gleichschalten’ to niemieckie słowo, ‘zglajchszaltować’ to germanizm tak obcy polskiej tradycji kulturowej, że nie mamy własnego odpowiednika, ‘urawniłowka’ to z kolei rusycyzm, więc tutejsze media piszą czy mówią na jedno kopyto); a zatem rzeczona szkoła mieści się w (byłej) stolicy Rzeszy, aczkolwiek nie brak i takich, którzy i dziś mówią tu Reichshauptstadt czyli stolica Rzeszy, w dzielnicy Treptow, ponad ćwierć miliona mieszkańców. (…)

Berlin, Treptow, Freie Waldorfschule Berlin-Südost, ulica Bruno Burgel Weg 9. Jedna z wielu szkół prowadzonych według antropozoficznych kanonów twórcy tych pedagogicznych placówek, Rudolfa Steinera. Jedni uważają te szkoły za ideał nowoczesnej oświaty, inni za przybytki sekty. Znam zarówno najzagorzalszych zwolenników tej pedagogiki, jak i jej przeciwników. Najwidoczniej rodzice dziewczynki, której to szkoła zatrzasnęła drzwi przez nosem, należeli do tej pierwszej grupy. Musieli być zachwyceni, skoro oddali swe dziecko najpierw do przedszkola Waldorf, afiliowanego przy owej szkole w Treptow, a teraz swą 6-letnią córeczkę chcieli powierzyć dalszej opiece nauczycieli Freie Waldorfschule Berlin-Südost. Okazało się jednak, że rodzice ci nie zdali egzaminu wstępnego do tej jakże postępowej placówki edukacyjnej.

Kierownik szkoły, Peter Lange, opowiadał w mediach, kiedy sprawa stała się głośna, że uczniowie i rodzice łącznie stanowią kolektyw szkolny, mający przetrwać dwanaście czy trzynaście lat. Dlatego przeprowadzono z posłem AfD do berlińskiego parlamentu miasta-landu oraz z jego małżonką, jako rodzicami przyszłej uczennicy, dłuższą rozmowę z udziałem grona pedagogicznego „na temat ogólnych kwestii politycznych, między innymi o ich postawie wobec jednopłciowych małżeństw”. Egzamin z sumienia wypadł dla kandydatów niepomyślnie.

Niemieckie „liberalne” media usprawiedliwiają decyzję szkoły tym, że jest to w końcu prywatna placówka oświatowa (lecz o państwowym cenzusie) i ma ona prawo kierować się własnymi zasadami. Niby pięknie. Ale w Niemczech obowiązuje ustawa o równym traktowaniu, zatem można sobie wyobrazić, że jakiś organ kontrolny mógłby, powołując się na ten akt prawny, oszczędzić dziecku stresu. Teoretycznie tak, mogę tylko powiedzieć. Teoretycznie, bowiem berliński wydział oświaty przyznał w sporze o równe traktowanie rację Freie Waldorfschule Berlin-Südost, ulica Bruno Burgel Weg 9. Urzędnicy tegoż, najwidoczniej inspirowani ideologią rewolucji ʼ68, doszli do wniosku, że odrzucenie sześcioletniej dziewczynki za poglądy rodziców było zgodne z prawem! Że nie naruszono przepisów antydyskryminacyjnych ani – uwaga – Ustawy o Równouprawnieniu (AGG). I na tym polega właściwy skandal w Berlinie. Waldorfschule na zewnątrz podkreśla, jakimi to demokratycznymi zasadami kieruje się w swej pracy. Otóż miano zgoła urządzić wiec dla rodziców pod hasłem „Co zrobimy, jak do szkoły zgłasza się dziecko polityka AfD”.

Postępowa jest szkoła Freie Waldorfschule Berlin-Südost, ulica Bruno Burgel Weg 9. Kolektyw tam decyduje.

Spróbujmy sobie przez chwilę wyobrazić sytuację: co działoby się w Niemczech, gdyby na przykład do katolickiej szkoły (a jest tu takich wiele) nie przyjęto dziecka ateisty. Albo muzułmanina. Media huczałyby aż do skutku, czyli usunięcia dyrektora lub zamknięcia wstecznej placówki oświatowej.

Znam te szkoły z autopsji, bo moje córki chodziły do takich w Bonn. Chrześcijańska tolerancja to nie sekciarska segregacja. Ani śladu apartheidu. Żadnych kolektywów, lecz profesjonalne zarządzanie. Walny udział rodziców. Oświata bez ideologii. Ale przecież o to nie chodzi orędownikom rewolucyjnej pedagogiki. Ona wyprodukować ma Nowego Człowieka. Nie udał się Człowiek Sowiecki, to może się uda Człowiek Europejski. A te wszystkie ustawy o równouprawnieniu służą roszczeniowym postawom New Religion, właśnie w celu jego wykorzenienia. Demokracja? Już była. A czy kiedyś znów będzie? Nie wiem. O przyszłych pokoleniach decyduje szkoła. To, co pokazał Berlin, napawa mnie lękiem.

Cały felieton Jana Bogatki pt. „Liberalny zamordyzm” – jak co miesiąc, na stronie 3 „Wolna Europa” „Kuriera WNET”, nr kwietniowy 58/2019, gumroad.com.

 


Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia  na gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Jana Bogatki pt. „Liberalny zamordyzm” na s. 3 „Wolna Europa” kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego