Bartosz Marczuk / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet
Mamy ogromny problem, jeżeli chodzi o tworzenie trwałych związków przez ludzi urodzonych w latach 80. później. Bez relacji, bez związków nie będzie dzieci – mówi b. wiceminister rodziny.
Bartosz Marczuk w rozmowie z Wiktorem Świetlikiem stwierdza, że obecnie nie da się wymyśleć żadnego nowego programu społecznego na wzór Rodzina 800+, który dałby szybki efekt w postaci wzrostu liczby rodzących się w Polsce dzieci.
Były wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej jest współautorem, obok b. dyrektora Instytutu Pokolenia Michała Kota, książki „Jak uniknąć demograficznej katastrofy”. W rozmowie krytykuje bierność państwa polskiego wobec licznej polskiej diaspory, brak dbałości o nauczanie języka polskiego na świecie, oraz szereg innych zaniedbań burzących narodową wspólnotę.
Druga część opowieści ks. biskupa Michała Janochy o pierwszym soborze powszechnym, który odbył się w Nicei (dzisiejszym Izniku) z inicjatywy cesarza Konstantyna w 325 roku.
Pierwsza część opowieści ks. biskupa Michała Janochy o pierwszym soborze powszechnym, który odbył się w Nicei (dzisiejszym Izniku) z inicjatywy cesarza Konstantyna w 325 roku.
Pan Szczepan Falkowski, słuchacz Radia Wnet, opowiada o starcie rakiety Starship w Teksasie.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Trzecia z rzędu nieudana próba lotu rakiety Starship stawia pod znakiem zapytania program Artemis, mający na celu ponowne wysłanie człowieka na księżyc.
Pierwsza część słuchowiska poświęconego powstaniu państwa Izrael. Opowiada prof. Artur Patek, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
W pierwszej części słuchowiska z serii „W drodze do ziemi obiecanej”, prof. Artur Patek opowiada o dążeniach działaczy syjonistycznych z przełomu XIX i XX wieku, aby stworzyć dla Żydów nową siedzibę narodową. Idea państwa żydowskiego została sformułowana przez Theodora Herzla, dziennikarza i pisarza, twórcę syjonizmu politycznego. Nieustające zabiegi innych działaczy syjonistycznych na początku XX wieku w kontekście narastających napięć poprzedzających wybuch I wojny światowej, doprowadziły do powstania w 1917 roku tzw. deklaracji Balfoura – dokumentu, który przez wielu uznawany jest za jeden z fundamentów współczesnego państwa Izrael.
Transformacja Unii Europejskiej nie jest już jedynie abstrakcyjnym, teoretycznym scenariuszem! To rzeczywisty, nieubłagany proces, który rozgrywa się na naszych oczach. Coraz większa centralizacja władzy, silniejsze dążenie do ograniczenia konkurencyjności, eliminowanie niezależnych mediów i wzmacnianie aparatu kontroli społecznej to nie kalki wspomnień z komunistycznego Związku Radzieckiego i zza dawnej "żelaznej kurtyny" czy wizje przyszłości, ale mechanizmy, które są już wdrażane. Przemiany te, choć na pozór subtelne, prowadzą nas w stronę erozji fundamentów, na których opierała się zjednoczona Europa na judeo -chrześcijańskich korzeniach.
Transformacja Unii Europejskiej to nie teoretyczny scenariusz, ale realny proces.
Stopniowe załamanie kontraktu społecznego i konieczność stosowania narzędzi przymusu doprowadzą do całkowitego podporządkowania obywateli. Jeśli nie zaczniemy działać, to powiemy…Żegnaj, Polsko!
Ciekawe, kiedy dojrzeje w nas świadomość, że aż w ciągu ostatnich lat zdarzyło się aż pięć bardziej niż krytycznych okoliczności, które doprowadziły do obecnego zatrważającego i tragicznego stanu systemu prawnego w Polsce. To dzieje się w całej Unii Europejskiej, ale Polska obrywa najwięcej…
W polskiej debacie publicznej, na forum parlamentu czy mediów nikt nie zastanawia się i nie dyskutuje na temat w jaki sposób doszło do tego, że prawo zamiast być pewnym fundamentem sprawiedliwości, stało się narzędziem do ochrony układów i betonowania wpływów kosztem maluczkich obywateli?!
Tomasz Wybranowski
Pierwsza teza powinna już zatrważać – polski system sądowniczo-prawny po 1989 roku pozostał całkowicie nietknięty.
Nie był to przypadek, ale świadoma gwarancja dla post-PRL-owskich sitw, od tajnych służb po aktywistów, polityków i ich zstępnych po polskim okrągłym stole stała się faktem! W ten sposób zabetonowano systemowe pasożytowanie na państwowym majątku i publicznych pieniądzach, czerpiąc zyski z szemranych układów, prywatyzacji podsycanych “opiniami zagranicznych fachowców i audytorów”, kombinacji, oszustw i matactw w świetle reflektorów aż po tragifarsę trzymania Polski na krótkiej smyczy zagranicznych interesów.
Profesor Antoni Dudek w swojej książce „Reglamentowana rewolucja” opisuje, jak to elity PRL, zamiast ponieść odpowiedzialność za swoją działalność, płynnie przeszły do III RP, zabezpieczając swoje wpływy. Profesor Dudek podkreśla również, że komunistyczne elity skutecznie wykorzystały swoją przewagę organizacyjną i ekonomiczną:
„Dzięki wcześniejszemu przygotowaniu i dostępowi do zasobów państwowych nomenklatura PRL była w stanie przejąć kontrolę nad kluczowymi sektorami gospodarki, przekształcając się w nową elitę biznesową.”
Powtórzę z naciskiem, że okrągły stół stał się narzędziem, które umożliwiło niesprawiedliwą transformację:
„Porozumienia Okrągłego Stołu stworzyły podwaliny pod system, w którym dotychczasowi funkcjonariusze państwa komunistycznego mogli nie tylko uniknąć rozliczeń, ale również odnaleźć się w nowych realiach, często na kluczowych pozycjach.”
Zgadza się z tym prof. Andrzej Zybertowicz, który od ponad 30 lat pisze I mawia, że
„Nie było dekomunizacji, była ciągłość państwa”,
Andrzej Zybertowicz zwraca uwagę, że brak rozliczenia PRL-owskich kadr spowodował, iż „nowa” Polska wciąż tkwi w starych układach”. W 1992 roku podczas próby lustracji wybuchła tzw. “noc teczek”, co pokazało, jak bardzo wpływowe grupy dążyły do ukrycia swoich powiązań z systemem komunistycznym.
W nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku rząd premiera Jana Olszewskiego został odwołany po ujawnieniu przez ministra spraw wewnętrznych, Antoniego Macierewicza listy osób publicznych zarejestrowanych jako tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa. W trakcie narady u prezydenta Lecha Wałęsy, mającej na celu ustalenie strategii odwołania rządu, Donald Tusk, ówczesny lider Kongresu Liberalno-Demokratycznego, zwrócił się do zebranych słowami: „Panowie, policzmy głosy”.
Scena ta została uwieczniona w filmie dokumentalnym „Nocna zmiana” z 1994 roku, który przedstawia kulisy tych wydarzeń. Film zawiera materiały archiwalne, w tym wspomnianą naradę, podczas której zapadła decyzja o odwołaniu rządu Jana Olszewskiego.
Poniżej fragment filmu „Nocna zmiana”, ukazujący moment, w którym Donald Tusk wypowiada słowa: „Panowie, policzmy głosy”.
“Nie rozliczono przeszłości, więc nie można było budować przyszłości na zdrowych zasadach” – dr hab. Sławomir Cenckiewicz.
„Polska transformacja była sterowana tak, aby władza realna pozostała w tych samych rękach” – prof. Wojciech Roszkowski.
Sądownictwo w całej Europie stało się narzędziem władzy, a nie jej kontrolą.
Po II wojnie światowej w wielu europejskich krajach establishment sędziowski znalazł sposób na przejmowanie coraz większych obszarów decyzyjności, niezależnie od wyborów i demokratycznych procedur. Politycy, nawet kiedy chcieli, to nie mieli szans, bowiem z każdym rokiem sądokracja uzależniała ich od swoich decyzji, tworząc właściwy rząd w cieniu, na pozornie quasi apolitycznym polu, a faktycznie decydującym o wszystkim.
Lord Jonathan Sumption, brytyjski sędzia i historyk, wielokrotnie ostrzegał przed zjawiskiem „sądokracji / judicial overreach”, wskazując, że sędziowie coraz częściej przekraczają swoje kompetencje i zamiast ograniczać się do interpretacji prawa, faktycznie je tworzą.
W swoich wystąpieniach i publikacjach podkreślał, że taka sytuacja prowadzi do osłabienia demokratycznej kontroli nad władzą sądowniczą oraz ograniczenia roli parlamentów jako organów stanowiących prawo. W serii słynnych wykładów zebranych pod zbiorczym tytułem „Reith Lectures”, lord Sumption argumentował, że
„prawo stało się substytutem polityki” oraz, że „nadmierna rola sądów w kształtowaniu polityki publicznej prowadzi do erozji demokracji”.
Wskazał jednoznacznie, że w systemie demokratycznym decyzje o charakterze politycznym powinny pozostawać w gestii wybranych przedstawicieli społeczeństwa, a nie sędziów, którzy
nie ponoszą odpowiedzialności przed wyborcami. (!!!)
Sumption wielokrotnie krytykował także orzeczenia brytyjskiego Sądu Najwyższego, które – wedle jego oceny – rażąco przekraczały tradycyjne granice władzy sądowniczej. Przykładem kardynalnym był wyrok w sprawie prorogacji parlamentu przez premiera Borisa Johnsona w 2019 roku, kiedy to sąd uznał działanie rządu za niezgodne z prawem. Lord Sumption argumentował, że była to decyzja polityczna, a nie prawna, i że sąd nie powinien wkraczać w ten obszar.
Podobne zarzuty dotyczące sądokracji pojawiają się coraz liczniej także w kontekście Unii Europejskiej. W 2019 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) wydał orzeczenie dotyczące niezależności sądów w Polsce, które – według krytyków – stanowiło próbę ingerencji w suwerenność polskiego systemu prawnego.
źródło: domena publiczna
Przypomnę, że ten wyrok odnosił się do reformy sądownictwa w Polsce, a TSUE (siedziba na zdjęciu powyżej) orzekł, że
„krajowe przepisy dotyczące systemu dyscyplinarnego sędziów muszą być zgodne ze standardami unijnymi”. Decyzja ta została odebrana przez polski rząd jako próba podporządkowania polskiego wymiaru sprawiedliwości organom unijnym i ograniczenia możliwości kształtowania krajowej polityki sądowej.
Podobne napięcia między TSUE a państwami członkowskimi pojawiały się już wcześniej, co skwapliwie i solidarnie media liberalnolewicowe zamiatało nie tyle z gracją, co „na chama” i bezwstydnie pod dywan.
Oto w 2020 roku w Niemczech, tamtejszy Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe wydał wyrok kwestionujący orzeczenie TSUE dotyczące programu skupu obligacji przez Europejski Bank Centralny (EBC). Niemieccy sędziowie uznali, że TSUE przekroczył swoje kompetencje. To tylko jeden z przykładów pokazujący, że spór o granice władzy sądowniczej w Europie nie dotyczy jedynie Polski.
Ale co wolno Niemcom, to Polakom nawet nie wolno o tym pomyśleć!
Lord Sumption wskazuje na konkretnych przykładach, że nadmierna jurydyzacja polityki może prowadzić do alienacji obywateli, którzy tracą wpływ na kluczowe decyzje dotyczące ich życia.
Ową jurydyzację powinniśmy rozumieć, jako rozrost władzy sądowniczej, ergo: sądową ingerencję w politykę i przewagę prawa nad polityką. Mamy więc do czynienia z karygodnym naruszeniem Monteskiuszowskiej zasady trójpodziału władzy. I w kontekście jurydyzacji polega ono na tym, że władza sądownicza zaczyna przejmować i zawłaszczać kompetencje władzy ustawodawczej i wykonawczej.
Zamiast jedynie interpretować prawo, sędziowie podejmują decyzje o charakterze politycznym, które powinny należeć do demokratycznie wybranych organów.
Przejawy tego zjawiska obejmują:
tworzenie prawa przez sądy, zamiast jego interpretacji.
podważanie decyzji parlamentów i rządów na podstawie szerokiej interpretacji norm prawnych.
rozszerzanie kompetencji organów sądowych, np. poprzez orzeczenia, które zmieniają ustalony porządek prawny.
podporządkowanie władzy ustawodawczej i wykonawczej sądom międzynarodowym (np. TSUE), co może ograniczać suwerenność państwową.
Krytycy, tacy jak Lord Sumption, wskazują, że taki proces prowadzi do osłabienia demokracji, ponieważ obywatele tracą wpływ na decyzje podejmowane przez niekontrolowaną przez nich władzę sądowniczą. Wzywa do przywrócenia równowagi między władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, aby demokracja mogła funkcjonować w sposób właściwy.
Zarówno krytyka lorda Sumptiona, oraz kontrowersje wokół orzeczeń TSUE wskazują na szerszy problem rosnącej roli sądów w kształtowaniu polityki oraz na napięcia między suwerennością państw narodowych a kompetencjami organów unijnych.
Trzeba tutaj przywołać nieżyjącegoprof. Piotra Winczorka (1943 – 2015), prawnika i profesora Uniwersytetu Warszawskiego, który przez całą swoją karierę naukową wskazywał na istotny dylemat w systemach demokratycznych:
jak zapewnić niezawisłość sędziów, nie odbierając im jednak odpowiedzialności przed społeczeństwem.
ProfesorWinczorek podkreślał, że sądownictwo w demokratycznym państwie nie może być absolutnie oderwane od społeczeństwa, ponieważ
sędziowie, choć muszą być niezawiśli, to jednak pełnią swoją rolę w ramach systemu sprawiedliwości, który służy obywatelom.
Niezawisłość sędziów oznaczać ma ich niezależność od wpływów politycznych i innych nacisków, ale nie powinna oznaczać całkowitej niezależności od społeczeństwa, czyli powinni być odpowiedzialni za swoje decyzje przed obywatelami. Oznacza to, że istnieje potrzeba kontroli społecznej nad funkcjonowaniem wymiaru sprawiedliwości, by unikać sytuacji, w których władza sądownicza staje się niekontrolowana i nieodpowiedzialna.
Kontrola społeczna nad sądownictwem nie oznacza ingerencji w orzeczenia sędziów, ale nadzór nad procesami wyboru sędziów, ich oceną i odpowiedzialnością za działania. W tym kontekście profesor Piotr Winczorek podkreślał rolę polskiego parlamentu, który
ma prawo uchwalać przepisy prawne i ustanawiać procedury, a takżeorganów samorządu sędziowskiego, które powinny dbać o niezależność sędziów, ale również o transparentność i sprawiedliwość w całym systemie.
Zasada trójpodziału władzy
Władza sądownicza, mimo swojej niezawisłości, działa w ramach – i trzeba głośno o tym pisać, mówić i krzyczeć we współczesnej Polsce! – JEDNAK (!!!) trójpodziału władzy, który ma na celu wzajemne hamowanie się i kontrolowanie władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej.
Jeśli władza sądownicza jest całkowicie odcięta od jakiejkolwiek formy kontroli społecznej, może to prowadzić do nadużyć władzy, braku transparentności oraz oddalenia sędziów od oczekiwań i potrzeb społeczeństwa.
Ważnym elementem kontroli społecznej nad sądownictwem jest rola i aktywność medióworazopinii publicznej, które mogą ścigać nieprawidłowości, ujawniać przypadki niewłaściwego zachowania sędziów i wszelkie niezgodności z prawem.
Piotr Winczorek zaznaczał, że społeczeństwo nie powinno pozostać bierne wobec działań wymiaru sprawiedliwości, ale także podkreślał, że takie działania muszą odbywać się w ramach poszanowania zasad niezawisłości i uczciwości sądów.
Przykłady kontroli społecznej nad sądownictwem czy jej zaprzeczenie
Co z wyborem sędziów?
W Polsce, przed reformami sądownictwa wprowadzonymi w ostatnich latach przez PiS i Zjednoczoną Prawicę, to środowisko sędziowskie samo wybierało swoich przedstawicieli do Krajowej Rady Sądownictwa, co (rzekomo – mój dopisek) „zapewniało większą autonomię sądownictwa i nadzór społeczny”.
Procedury oceny sędziów
W wielu krajach sędziowie są poddawani ocenie efektywności pracy (dla przykładu przez samorządy sędziowskie, organizacje prawnicze), co pozwala zapewnić, że sądy działają zgodnie z oczekiwaniami społecznymi.
Warto pójść dalej i zmieniając fundamenty ustrojowe prawne Polski umożliwić obywatelom wybrać sędziów i prokuratorów!
Prof. Piotr Winczorek wskazywał, że w systemach demokratycznych niezawisłość sądów powinna być równoważona przez szeroką kontrolę społeczną, aby uniknąć odcięcia wymiaru sprawiedliwości od realiów i oczekiwań obywateli.
Chociaż sędziowie muszą być chronieni przed naciskami zewnętrznymi, to jednak zdecydowanie powinni działać w ramach zasady przejrzystości, a ich działania powinny być monitorowane przez społeczeństwo i odpowiednie instytucje, by zapewnić sprawiedliwość i zgodność z normami społecznymi.
W finale tego podrozdziału dwa cytaty:
“Sądy muszą działać w ramach prawa stanowionego, a nie ponad nim”, to słowa Alana Dershowitza. Przytoczę jeszcze wypowiedź Antonina Scalii, zmarłego w 2016 jednego z najważniejszych sędziów w historii sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych: “Nie ma większego zagrożenia dla demokracji niż sądy, które stają się władzą ustawodawczą”.
Lewicowy marsz przez instytucje – czysta metoda destrukcji
Współczesna XXI – wieczna lewicowość coraz bardziej odchodzi od tradycyjnej i dobrze nam znanej ze szkół (starych i dobrych) definicji skupienia się na ekonomii i klasie społecznej, przesuwając środek ciężkości w stronę progresywnych postulatów dotyczących spraw społecznych i kulturowych.
Lewica XXI wieku mówi o sobie z dumą, że walczy “o równość, inkluzywność i ochronę praw jednostki przed opresją struktur społecznych”. Ja twierdzę, że wymazuje każdy segment starego porządku świata i wartości niezmiennych.
Lewicowy marsz przez instytucje to strategia, która z powodzeniem realizuje swoje cele od ponad już pięciu dekad, a dziś jest bardziej skuteczna niż kiedykolwiek. Współczesny marksizm nie potrzebuje już rewolucji ulicznych, barykad i dramatycznych przewrotów. Wystarczy konsekwentne przejmowanie kluczowych instytucji: sądownictwa, mediów, edukacji oraz korporacji.
Pod hasłami walki z faszyzmem, tak zwaną „mową nienawiści” i obrony praw człowieka dokonuje się dramatyczna rewolucja kulturowa, której celem nie jest równość czy sprawiedliwość, ale całkowita przebudowa społeczeństwa według utopijnych, a zarazem totalitarnych wzorców.
Przemiany te są często przedstawiane jako konieczne i nieuniknione – wszakże sprzeciw wobec nich oznacza etykietę „wroga postępu”.
To właśnie dzięki tym mechanizmom społeczeństwa zmuszane są do akceptowania kolejnych absurdów – od uznawania kilkudziesięciu płci po promocję ideologii gender w szkołach czy seksualizację dzieci. Donald Trump jest wrogiem, bowiem powiedział temu stanowcze nie!
Jednym z najbardziej niebezpiecznych narzędzi tej strategii jest system sprawiedliwości. Sądy, zamiast bronić obywateli przed naruszeniami praw i wolności, coraz częściej służą jako narzędzie ideologicznej inżynierii społecznej.
Przykłady? Liczne procesy, które odwołują się do pokazowych z czasów komunizmu, przeciwko osobom sprzeciwiającym się ideologii LGBT, cenzura niepoprawnych poglądów pod pretekstem walki z „mową nienawiści” czy spektakularne wyroki wymierzone w tych, którzy ośmielili się publicznie powiedzieć, że mężczyzna nie może być kobietą.
Media, te dumne media niegdyś uznawane za czwartą władzę, które strzegły interesy obywateli, stały się tubą propagandową nowej ideologii. Szerzenie jedynej słusznej narracji, niszczenie oponentów społecznych, eliminowanie z przestrzeni publicznej niewygodnych myślicieli – oto metody, które nie mają nic wspólnego z wolnością słowa czy pluralizmem poglądów. Każdy, kto się sprzeciwia, jest momentalnie dehumanizowany, nazywany jest bez pojęcia i śladu historycznej faktografii „faszystą” lub „skrajną prawicą”, a następnie poddawany medialnemu linczowi.
Jeszcze skuteczniej przebiega ofensywa na froncie edukacyjnym. Przejęcie programów nauczania przez aktywistów lewicowych – przykład minister Nowackiej jest jak najbardziej wzorcowy – sprawia, że młode pokolenia nie są już uczone krytycznego myślenia, ale otrzymują gotowe zestawy jedynie słusznych poglądów.
Wmówienie młodzieży, że nauka matematyki może być „rasistowska”, a biologia jest „społecznym konstruktem”, to nic innego jak systematyczna dezinformacja i oszustwa prowadzące do tworzenia pokoleń ludzi odciętych od rzeczywistości i racjonalnych podstaw wiedzy,
Korporacje, kiedyś skupione tylko na pomnażaniu zysków, dzisiaj dołączyły do tego marszu, stając się głównymi sponsorami ideologii progresywnej. Wymuszana poprawność polityczna, obowiązkowe szkolenia z „białego przywileju”, promowanie ideologii gender wśród pracowników, poprawianie historii i dzieł literatury to tylko niektóre z narzędzi stosowanych przez wielki biznes.
Warto też zauważyć, że te same korporacje, które tak chętnie angażują się w „tęczowe” kampanie na Zachodzie, w krajach takich jak Chiny, Iran, Nigeria czy Arabia Saudyjska zdają się tracić zapał do promocji progresywnych idei.
Ostateczny cel tej strategii jest jasny. To całkowite przeobrażenie społeczeństwa, wymazanie tradycyjnych wartości i stworzenie nowego człowieka: bez korzeni, bez tożsamości, bez możliwości buntu i bezsilnego w swojej głupocie rozumienia i pojmowania.
Lewicowy marsz przez instytucje to metoda destrukcji, która nie niszczy budynków, ale fundamenty cywilizacji. A współczesne sądy temu sprzyjają!
Wpływ ideologii na współczesne instytucje i edukację
Współczesne zmiany w sferze edukacji, polityki i kultury pokazują, jak ideologie kształtują rzeczywistość, często w sposób, który budzi kontrowersje i sprzeciw zdecydowanej większości społeczeństwa, ale biernego i milczącego ku swojej zagładzie (niestety).
Dostrzec to można zarówno w teorii, jak i w praktycznych decyzjach podejmowanych przez rządy, szczególnie europejskie, oraz instytucje. Przyjrzyjmy się kilku głównym koncepcjom oraz ich autorom, którzy wpłynęli na ten stan rzeczy.
Herbert Marcuse i jego „Represyjna tolerancja”
Herbert Marcuse, filozof i socjolog związany z marksistowską Szkołą Frankfurcką, w swoim eseju „Represyjna tolerancja” stwierdził, że
lewica powinna wykorzystywać instytucje do uciszania konserwatywnych i prawicowych głosów.
Jego zdaniem prawdziwa wolność i równość mogą zostać osiągnięte tylko wtedy, kiedy „dominujące, reakcyjne narracje zostaną zdławione”. Te słowa brzmią niczym credo Feliksa Dzierżyńskiego!
W praktyce możemy to obserwować dziś w wielu krajach, gdzie instytucje akademickie, media oraz korporacje ograniczają debatę publiczną poprzez cenzurę i nakładanie wędzidła stygmatu „mowa nienawiści” na pewne treści oraz eliminację dyskusji na kontrowersyjne tematy.
Znakomitym przykładem uprawiania tego typu polityki może być decyzja duńskich władz z 2021 roku o usunięciu ze szkół podręczników podkreślających binarność płci. To przejaw wpływu ideologii na edukację i prawodawstwo.
Usuwanie tradycyjnych koncepcji płciowych na rzecz nowoczesnych teorii to jeden z przejawów zmian zachodzących na Zachodzie, gdzie idee różnorodności i inkluzywności są wykorzystywane do przekształcenia systemu edukacyjnego.
Antonio Gramsci i podstępna strategia infiltracji
Teraz Antonio Gramsci i jego „rewelacje”. Ten włoski filozof marksistowski, tak ukochany przez elity Unii Europejskiej i brukselskiej „śmietanki” uważał, że
„najlepszym sposobem przejęcia władzy nie jest rewolucja, ale infiltracja”.
Jego teoria hegemonii kulturowej zakładała, że kontrola nad społeczeństwem może być osiągnięta poprzez stopniowe przejmowanie instytucji kulturowych: mediów, szkół i uniwersytetów, muzeów i wydawnictw literackich. Ta strategia, stosowana przez dekady, doprowadziła do sytuacji, w której wiele współczesnych instytucji promuje tylko idee „nowe” i skutecznie marginalizuje te konserwatywne i „stare”.
Jordan Peterson, psycholog i publicysta, w swoich analizach wskazuje na zmiany w mechanizmach kontroli społecznej. Twierdzi, że
„dawniej tyrani kontrolowali ludzi siłą, dziś robią to za pomocą ideologii”.
Peterson wskazuje na niebezpieczeństwo narzucania jednolitej narracji przez dominujące instytucje, co prowadzi do ograniczenia wolności myślenia i debaty publicznej.
Na koniec tego rozdziału smutne memento Douglasa Murraya, brytyjskiego pisarza i dziennikarza, który od dawna ostrzega przed stopniowym przejmowaniem zachodnich instytucji przez ideologie lewicowe. Twierdzi, że
„marksizm kulturowy przejmuje Zachód metodą salami – po kawałku”.
Oznacza to, że zmiany nie zachodzą nagle, lecz są wprowadzane stopniowo, co utrudnia opór i pozwala na głębokie przeobrażenie struktur społecznych i kulturowych.
Zebrane przeze mnie cytaty wskazują, że współczesne zmiany w polityce, edukacji i mediach nie są przypadkowe, ale wynikają z długofalowych strategii ideologicznych. Debata na temat ich wpływu jest kluczowa, ponieważ dotyczy podstawowych wartości, takich jak wolność słowa, edukacja i kształtowanie przyszłych pokoleń.
Czy mamy do czynienia z naturalnym rozwojem społecznym, czy też z kontrolowaną transformacją – to pytanie pozostaje otwarte. – Tomasz Wybranowski.
Unia Europejska i zaplanowana centralizacja władzy
Transformacja Unii Europejskiej, która zmierza w kierunku centralizacji władzy nie jest przypadkowym procesem, ale wynikiem świadomego projektu, który opiera się na przekonaniu, że scentralizowana, biurokratyczna machina powinna zarządzać wszystkimi aspektami życia, eliminując rolę państw narodowych. Realizacja tego celu odbywa się poprzez wprowadzanie mechanizmów takich jak chaos prawny, kontrola sądowa oraz narzędzia finansowego, prawnego i medialnego nacisku. W efekcie społeczeństwa mogą nie dostrzegać, jak stopniowo tracą wpływ na swoje państwa.
Orędownikiem głębszej integracji był Jean-Claude Juncker, były przewodniczący Komisji Europejskiej (2014–2019). W swoim orędziu o stanie Unii z roku 2018 roku mówił o „godzinie europejskiej suwerenności”, sugerując, że państwa członkowskie powinny działać bardziej wspólnie, aby sprostać globalnym wyzwaniom.
Juncker argumentował, że tylko zjednoczona Europa może skutecznie stawić czoła takim mocarstwom jak Chiny czy Stany Zjednoczone. To Juncker był autorem „mechanizmu praworządności”.
Mechanizm praworządności – gilotyna kontroli nad państwami członkowskimi
Wprowadzenie mechanizmu praworządności w UE trzeba wprost postrzegać jako sposób na podporządkowanie państw niezgadzających się z ideologią Brukseli i jej wolą. Mechanizm ten pozwala na monitorowanie i ocenę – niestety dowolną – przestrzegania zasad praworządności w państwach członkowskich, a w skrajnych przypadkach na zastosowanie sankcji finansowych. Krytycy, których na szczęście przybywa, uważają, że jest to narzędzie wywierania presji na rządy, które nie podążają za głównym nurtem polityki unijnej.
Nigel Farage, brytyjski polityk i jeden z głównych architektów Brexitu, wielokrotnie krytykował biurokrację UE. Podkreślał, co denerwowało salony brukselskie, że
eurokraci nie są wybierani, a rządzą!
Farage wskazuje na deficyt demokratyczny w strukturach unijnych! Oto bowiem niewybrani przez obywateli urzędnicy mają zbyt dużą władzę, co prowadzi do alienacji społeczeństw od procesów decyzyjnych w UE.
Jednym z najgłośniejszych krytyków centralizacji Unii jest Viktor Orbán, premier Węgier. Twierdzi, że
Unia Europejska zmienia się w imperium, które chce podporządkować sobie państwa członkowskie.
Orbán ostrzega przed utratą suwerenności narodowej na rzecz ponadnarodowych struktur, twierdząc stanowczo, że decyzje dotyczące poszczególnych krajów powinny być podejmowane przez ich obywateli, a nie przez brukselskich biurokratów.
Unieważnianie państwa narodowego na przykładzie Polsce – rzecz o zrewoltowanych sędziach…
Czy to naprawdę przypadek, że to właśnie w Polsce toczy się najbardziej brutalna bitwa o niezależność sądownictwa? A może jest w tym coś znacznie głębszego, coś, co ma na celu osłabienie suwerenności Polski, zmniejszanie wpływu obywateli na kształtowanie własnego państwa i tego, co się z nim dzieje!?
Sędziowie, którzy powinni być strażnikami prawa, a także znakomitą i szanowaną częścią politycznych elit, odgrywają niestety kluczową rolę w rozmontowywaniu fundamentów polskiej państwowości. Ich działania zdają się prowadzić nas na smycz Brukseli i globalnych interesów, odcinając Polskę i jej obywateli od jej narodowej tożsamości, kodu kulturowego, ale przede wszystkim decyzyjności.
Nie jest przypadkiem, że to w Polsce, będącej jednym z ostatnich bastionów oporu wobec unijnego centralizmu, toczy się totalna wojna o sądownictwo. Tylko w Polsce wymiar sprawiedliwości stał się polem walki o przyszłość nie tylko państwa, ale i całego narodu.
W tym kontekście nie możemy zapominać o kluczowej roli, jaką odgrywają unijne instytucje, w tym Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej – TSUE. W 2021 roku TSUE nałożył na Polskę gigantyczne kary finansowe za przeprowadzone reformy sądownictwa. To kara, która nie tylko obciążyła polski budżet, ale także pokazała, jak sądy unijne mogą być wykorzystywane jako narzędzie nie nacisku, ale UCISKU politycznego, a nie organ sprawiedliwości. Polska, mimo suwerenności, jest zależna od decyzji zagranicznych ciał i dworów.
„Prawo nie jest już wyrazem woli narodu, ale bronią w rękach globalnych elit”, powiedział kiedyś cytowany już Victor Orbán. I trudno się z nim nie zgodzić skoro prawo jest już narzędziem globalnej dominacji, a nie zabezpieczeniem interesów obywateli danego państwa.
Polski system prawny, zamiast być tworzony przez Polaków i dla Polaków, staje się coraz bardziej poddany obcym wpływom i interpretacjom.
Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości, przestrzegał, że „Polska nie może pozwolić sobie na to, by o jej prawie decydowali urzędnicy z zagranicy”. Jego słowa mają szczególne znaczenie w kontekście rosnącego wpływu Brukseli i międzynarodowych organizacji na polski system prawny. A przecież to w polskiej tradycji prawnej, sądy powinny być nie tylko niezależne, ale także ściśle związane z interesami narodowymi i z wolą społeczną.
„Sędziowie w Polsce walczą nie o niezależność, ale o zachowanie swoich przywilejów” – te słowa Marka Jana Chodakiewicza trafnie ujmują całą istotę sporu.
Zamiast dążyć do usprawnienia systemu i jego rzeczywistej niezależności, część środowiska sędziowskiego koncentruje się na utrzymaniu swojego statusu, przywilejów i wpływów. Gdyby sędziowie naprawdę walczyli o niezależność, powinni zrezygnować z roli politycznych marionetek, które manipulują systemem prawnym na korzyść globalnych interesów. Zamiast tego, opór wobec reform, które miały na celu usprawnienie polskiego wymiaru sprawiedliwości, staje się polem do walki o osobiste przywileje i polityczne wpływy.
Bez realnej reakcji i czynnego oporu Polska może stać się jedynie wspomnieniem w podręcznikach historii. Kiesy zaś władza sądownicza zostaje całkowicie podporządkowana obcym interesom, wtedy wola narodu polskiego zostaje zignorowana.
Polacy tracą nie tylko kontrolę nad swoim systemem prawnym, ale także nad swoją przyszłością. Jeżeli nie zaczniemy działać, to nie tylko system sądowniczy, ale cała polska państwowość może zostać zapisana na stronicach historii. Bo jeżeli nie będziemy w stanie walczyć o nasze prawa, o naszą tożsamość i suwerenność, to powiemy chóralnie „ŻEGNAJ, POLSKO!”
Model polityczny, do którego zmierza transformacja Unii Europejskiej, w istocie opiera się na wdrażaniu narzędzi realnego przymusu i kontroli społecznej. Sami widzimy, że to prowadzi do opresyjnych mechanizmów wobec obywateli. Z owym narastającym zagrożeniem autorytarnych tendencji w zarządzaniu społeczeństwami Bruksela depcze demokrację i za nic ma obywateli.
Zwiększająca się centralizacja władzy politycznej i gospodarczej, w połączeniu z celowym osłabianiem konkurencyjności stwarza ryzyko załamania podstawowych filarów kontraktu społecznego. Osłabia konkurencyjność?! – ktoś wyśmieje mnie wskazując fundamenty i powody dla których powstała UE. A jak inaczej nazwać unijne regulacje, uprawianie polityki klimatycznej, która jest pozbawiona sensu (bo niewykonalna i wpędzająca w biedę) z niekorzystną polityką fiskalną?!
Zaczyna to rodzić niepokój oraz zaczyny oporu! Społeczeństwa, które mają poczucie, że ich interesy nie są reprezentowane – jak pokazuje historia – popadają w stan dezorientacji i niezadowolenia.
I właśnie dlatego, aby uniknąć destabilizacji władzy, jej kontestowania oraz poważnych konsekwencji społecznych, Unia Europejska wdraża rozbudowany aparat kontroli z przyzwoleniem na coraz wyraźniejszą ingerencję systemu sprawiedliwości w kwestie polityczne z coraz większym dążeniem do ograniczenia wolności obywatelskich. Jak nie pandemie, to wojna! Straszak zawsze się znajdzie na obywateli, którzy bojąc się oddadzą resztki wolnościowej godności.
To poletko (i nasze głowy) uprawiają teraz większość mediów w Polsce strasząc wojną. Tą samą rzeką płynie premier Donald Tusk z ministerialnymi przyległościami i „poselską policją polityczną”, która każe zamykać pod byle pretekstem opozycyjnych parlamentarzystów.
Presja na przestrzeń publiczną i indywidualną wolność jednostki wzrasta, ale mniemam, że to dopiero (niestety!) początek!
Centralizacja władzy i eliminacja suwerenności państw członkowskich
Unia Europejska podejmuje szereg działań, które mają na celu osłabienie autonomii krajów członkowskich, co przekłada się na dalszą centralizację władzy. Mechanizm warunkowości funduszy unijnych staje się narzędziem politycznego nacisku, wprowadzającym elementy przymusu w relacjach między instytucjami unijnymi a państwami członkowskimi.
Próby ograniczenia prawa weta, szczególnie w kontekście polityki zagranicznej czy kwestii obronności, mogą prowadzić do sytuacji, w której decyzje podejmowane na poziomie unijnym będą naruszać interesy narodowe poszczególnych państw. Na przykład, wprowadzenie unijnych podatków, coraz większa presja na powołanie wspólnej unijnej armii czy próby wdrażania wspólnej polityki fiskalnej to kroki w stronę unii politycznej, której efekt może być odwrotny do zamierzeń. Jak na dłoni widać, że to prowadzi do podziałów między krajami o różnych tradycjach gospodarczych i politycznych.
Rozbudowa mechanizmów kontroli społecznej
Polityka ESG i polityka klimatyczna stają się narzędziami, które w coraz większym stopniu kontrolują gospodarki państw członkowskich. Przykładem jest system unijnych certyfikatów energetycznych (CBAM) oraz ambitny plan Fit for 55, które narzucają standardy, mające na celu walkę ze zmianami klimatycznymi.
Ale efektem ubocznym takich działań jest wykluczenie małych i średnich przedsiębiorstw z rynku, które nie są w stanie sprostać wymaganiom ekologicznym, podczas gdy korporacje o globalnym zasięgu, powiązane z centralnym aparatem władzy, zyskują na konkurencyjności. Przemiany te mogą prowadzić do zmniejszenia innowacyjności i dynamizmu gospodarki.
A nadto rozwój cyfrowych walut banków centralnych, takich jak planowane cyfrowe euro, daje instytucjom centralnym możliwość pełnej kontroli nad transakcjami finansowymi obywateli. Przewiduje się już – i to jest groźne! – wprowadzenie mechanizmów, które mogą blokować wydatki na „niepożądane” cele, co rodzi obawy o ograniczanie osobistej swobody i prywatności obywateli.
Upolitycznienie systemu sprawiedliwości i cenzura
W wielu krajach UE, takich jak Niemcy, Francja czy Hiszpania, obserwujemy coraz silniejszą ingerencję sądownictwa w sprawy polityczne. W niektórych przypadkach dochodzi do eliminowania opozycji pod pretekstem naruszenia demokratycznych norm, co może skutkować dalszym osłabieniem pluralizmu politycznego. Zjawisko to przyczynia się do erozji demokratycznych wartości, w których władza sądownicza staje się narzędziem politycznym.
W kontekście mediów i przestrzeni publicznej, unijny „Akt o Usługach Cyfrowych (DSA)” stanowi próbę walki z tak zwaną dezinformacją. Ale ów akt również prowadzi do coraz większej cenzury i ograniczania wolności słowa. Niewygodne opinie, które nie pasują do narracji przyjętej przez instytucje unijne, mogą być już wykluczane z debaty publicznej, co zagraża podstawowym wolnościom obywatelskich.
Rozszerzanie uprawnień instytucji siłowych
Zwiększenie inwigilacji obywateli poprzez regulacje dotyczące dostępu do prywatnych wiadomości, takie jak planowana kontrola zaszyfrowanych komunikatorów przez UE, to kolejny kroki w stronę totalnej kontroli, zaś wprowadzenie regulacji dotyczących „zagrożenia wewnętrznego”stworzyć może liczne preteksty do użycia sił porządkowych przeciwko protestującym obywatelom, co w praktyce może prowadzić do brutalnego tłumienia sprzeciwu.
Przykładem tego rodzaju działań były brutalnie tłumione protesty rolników w Holandii, które pokazały, jak łatwo państwo używa siły w obronie politycznych decyzji a nie racji i dobra swoich obywateli.
Przemiany, które zachodzą w ramach Unii Europejskiej, zmierzają w stronę coraz bardziej scentralizowanego modelu politycznego, gospodarczego i jednej konkretnej idei, który prowadzi do osłabienia podstawowych praw obywatelskich. Wzrost mechanizmów kontroli społecznej, upolitycznienie sądownictwa oraz rozszerzanie uprawnień siłowych to tendencje, które tworzą opresyjny system.
Ale jak znaleźć równowagę między silną władzą centralną a wolnością jednostki, aby uniknąć kryzysu społecznego, politycznych napięć i protestów, których Europa nie widziała od stu prawie lat. Ktoś pamięta jeszcze Wiosnę Ludów?
Transformacja Unii Europejskiej nie jest już jedynie abstrakcyjnym, teoretycznym scenariuszem! To rzeczywisty, nieubłagany proces, który rozgrywa się na naszych oczach. Coraz większa centralizacja władzy, silniejsze dążenie do ograniczenia konkurencyjności, eliminowanie niezależnych mediów i wzmacnianie aparatu kontroli społecznej to nie kalki wspomnień z komunistycznego Związku Radzieckiego czy wizje przyszłości, ale mechanizmy, które są już wdrażane. Przemiany te, choć na pozór subtelne, prowadzą nas w stronę erozji fundamentów, na których opierała się zjednoczona Europa na Chrześcijańskich korzeniach opartych na Ewangelii i nauce Kościoła.
Skutek tej transformacji będzie opłakany! Bruksela nieuchronne prze ku załamaniu (a potem całkowitemu) zburzeniu tradycyjnego kontraktu społecznego, który łączył obywateli z instytucjami, a także zaufania.
Jeśli te mechanizmy będą kontynuowane, to Unia Europejska może znaleźć się na krawędzi swojego przetrwania. Wtedy Bruksela zmuszona będzie do sięgnięcia po narzędzia przymusu i krwawej represji, aby utrzymać swoje status quo w rękach niewielkiej, wąskiej grupy decydentów.
Wtedy już nie będzie mowy o zjednoczeniu, lecz o brutalnej dyktaturze elit, które będą grały na czas, nie licząc się z obywatelami. To jest cena, jaką zapłacimy za tę nieodwracalną przemianę, która w końcu zdegraduje naszą wspólnotę do narzędzia w rękach nielicznych.
Jeden z ostatnich aktów tej walki i przeciągania liny dzieje się w Polsce.
W audycji Radio Aktywni porozmawialiśmy z dr. Fayezem Afaną, Palestyńczykiem od lat mieszkającym w Polsce. Było o języku arabskim, migracji, wieloletnim konflikcie Palestyny z Izraelem i o byciu ojcem niepełnosprawnego dziecka. Zapraszamy do odsłuchu. Radio Aktywni.
W czwartkowy wieczór (15 sierpnia 2024) doszło do próby morderstwa z użyciem noża. Nastoletni bandyta kilkukrotnie ugodził nożem 52-letniego kapelana księdza Petera Murphy’ego.
Do zdarzenia doszło w Galway (Republika Irlandii) przy bramie prowadzącej do koszar Renmore Barracks i najbliższym sąsiedztwie kościółka garnizonowego St Patrick’s Garrison Church.
Zatrzymano 16-latka, który wykrzyczał żołnierzom, którzy obezwładnili go, że powodem ataku na księdza jest zaangażowanie Republiki Irlandii w misję pokojową na Bliskim Wschodzie i afrykańskim Mali.
W sobotę popołudniu 16 – letniemu nożownikowi postawiono zarzuty. Doprowadzono go przed oblicze Sądu Rejonowego w Galway (Republika Irlandii).
Irlandia z powietrza, napis EIRE, Bray kolo Dublina fot. Garda Air Support Unit
An Gharda Síochána (irlandzka policja) od chwili rozpoczęcia śledztwa odmawia podania tożsamości zatrzymanego ani nie podaje do publicznej wiadomości miejsca urodzenia napastnika, który kilkukrotnie dźgnął nożem kapelana wojskowego księdza Paula Murphy’ego. Policjanci jak zwykle w takich sytuacjach zasłaniają się ustawą o osobach młodocianych.
W takim przypadku nie można podawać do publicznej wiadomości personaliów ani publikować wizerunku podejrzanego.
Do zdarzenia doszło w czwartek około godziny 22:45 przed koszarami w dzielnicy Renmore w Galway. 52-letniemu kapelanowi nastoletni bandyta zadał kilka ciosów nożem. Kiedy spostrzegli to żołnierze z bazy, która znajduje się tuż przy malutkim kościółku sąsiadującym z koszarami, ruszyli z pomocą.
Tutaj do wysłuchania korespondencja red. Bogdana Feręca Polska-IE.com:
Żołnierze oddali kilka strzałów (niestety – dopisek autorów tekstu) w powietrze a później obezwładnili nożownika przyciskając do ziemi. Na miejsce wezwano elitarny oddział Gardy, który dokonał oficjalnego aresztowania 16-latka.
Ksiądz Paul Murphy natychmiast został przewieziono do Szpitala Uniwersyteckiego w Galway, gdzie zajęli się nim lekarze. Kapelan Sił Obronnych Republiki Irlandii przeszedł dwie operacje i obecnie jego stan jest stabilny, choć nadal ciężki. W sobotę popołudniu powiedział, że czuje się dobrze i powtórzył słowa lekarzy, że
nie ma już bezpośredniego zagrożenia życia, choć stan jest nadal poważny.
Ks. Paul F. Murphy (1972), pochodzi z Waterford. Studiował w swoim rodzinnym mieście w St John’s College i został wyświęcony w Katedrze Najświętszej Trójcy w 1996 roku. Żołnierze z koszar Renmore Barracks opisują go jako „wyjątkowego kapłana, który jest wielce szanowany przez nas wszystkich”. Kapelanem wojskowym został w styczniu 2014 roku. Od tego czasu udziela posługi kapłańskiej w kościele garnizonowym St Patrick’s Garrison Church w Renmore Barracks, w 1. Batalionie Piechoty.
Wszyscy pytani o ojca Murphy’ego odpowiadają entuzjastycznie. To najbardziej znany i popularny duchowny w siłach zbrojnych Republiki Irlandii.
To ksiądz z powołania i bardzo praktyczny i rzeczowy, jeśli chodzi o pracę z żołnierzami w każdym aspekcie ich życia. W posłudze w armii chodzi o to, aby być tam od świtu do ostatniej chwili w nocy z żołnierzami. Nieważne czy to na szkoleniu, czy na zrzędliwych i nudnych odprawach z podstarzałymi podoficerami! To nie ma znaczenia, bo po prostu kapelan ma być tą osobą, do której mogą się zwrócić. A ojciec Paul Murphy jest przez nich absolutnie szanowany i uwielbiany! – mówi główny kapelan irlandzkich sił zbrojnych ojciec Paschal Hanrahan.
Ksiądz Paul Murphy odbył także wiele podróży zagranicznych, w tym do Syrii i Libanu, aby odwiedzić irlandzkich żołnierzy . To także główna postać w organizacji corocznych międzynarodowych wojskowych pielgrzymek do Lourdes.
Garda – irlandzka policja – w specjalnym oświadczeniu podała, że śledztwo jest wielowątkowe a także
sprawdzany jest wątek o podłożu terrorystycznym.
W opinii irlandzkich śledczych, ataku nie można na razie wiązać z szerszym spiskiem lub jakąś większą grupą, która planowała atak na katolickiego księdza kapelana.
Swoje oświadczenie wydały też Siły Obronne Republiki Irlandii. Ich służby medialne potwierdziły, że doszło do incydentu w koszarach Renmore w Galway. Podziękowania otrzymali żołnierze, którzy powstrzymali przez mordem bandytę – nożownika, a rzecznik sztabu generalnego dodał , że wszystko odbyło się
„w zgodzie z protokołami ochrony Sił Zbrojnych Republiki Irlandii w sytuacji, kiedy jeden z jej członków został zaatakowany przez nastoletniego cywila”.
A oto pełne oświadczenie generał – porucznika Seána Clancy:
Dobrostan naszego personelu jest dla nas najwyższym priorytetem i będziemy go nadal wspierać w tym czasie. Szybka i zdecydowana odpowiedź naszego personelu wczoraj wieczorem była wzorowa i zgodna z najwyższymi standardami Sił Obronnych i naszymi wartościami. Ich profesjonalizm zapewnił, że niebezpieczna sytuacja została szybko opanowana, chroniąc życie innych osób w pobliżu. Nie ma wątpliwości, że ich działania były kluczowe by zapobiec większemu uszczerbkowi zdrowia a nawet utracie życia.
Jesteśmy wdzięczni An Gharda Síochána za szybką reakcję i stałą pomoc w śledztwie. Będziemy nadal w pełni współpracować z nimi, aby doprowadzić tę sprawę do gruntownego i sprawiedliwego zakończenia.
Miejsce ataku poddane było badaniu śledczych z jednostki Garda Divisional Site of Crime. Zabezpieczono wszelkie możliwe ślady, również te związane z użyciem broni palnej przez żołnierzy, ale i samego zatrzymania nożownika.”
W sprawie 16-latka, który pod koszarami w Galway zaatakował księdza Paula Murphy’ego, pojawia się coraz więcej informacji, a obecnie wiemy, że młodociany przestępca znany był tutejszej policji. Garda już wcześniej interesowała się chłopakiem i pojawił się pewien szczegół, który może
wskazywać, iż jego wcześniejsze postępowanie było w pewien sposób zagrażające bezpieczeństwu mieszkańców Republiki Irlandii.
O policji (nie tylko irlandzkiej) słów kilka
Nie jest jednak tajemnicą, że na całym kontynencie z powodu wszechogarniającej „poprawnościowej polityki względem mieszkańców Europy o innym kolorze skórze” policja często ma związane ręce, aby nie podpaść tropicielom rasizmu. Ta praktyka jest bowiem powszechnie znana.
Co może szokować to opieszałość policji. Dlaczego? Irlandzka policja bowiem zainteresowała się już wcześniej nastolatkiem, gdyż jego zachowania w internecie detektywi zakwalifikowali jako radykalne. Chodziło o treści, jakie publikował w swoich wpisach w mediach społecznościowych i na forach internetowych oraz ich styl. Dlatego Garda zaczęła baczniej przyglądać się wszelkim działaniom przyszłego nożownika. Jak widać niestety NIESKUTECZNIE!
Post factum Garda przyznaje, że oczywiście wiedziała, że publikacje 16-latka są jaskrawo nacechowane terroryzmem i radykalizmem, ale detektywi nie uznali za stosowne, aby wcześniej zareagować.
16-letni nożownik z Galway rozpowszechniał i uprawiał także propagandę islamistycznych organizacji terrorystycznych.
Jego wpisy w internecie kategorycznie i zdecydowanie nawoływały do stosowania przemocy, jak i łączenia się w radykalizujące grupy, które mogłyby dokonywać ataków na osoby spoza nurtu islamu i jego religijno – kulturowego tygla.
Fora internetowe w Republice Irlandii przekroczyły już temperaturę wrzenia! Znakomitą większość wpisów można spuentować tak:
Niedoszły nastoletni zabójca w Irlandii mógł bez żadnego skrępowania publikować treści o charakterze terrorystycznym w sieci i stosowne służy nic z tym nie zrobiły!
16-letni bandyta, który poważnie ranił księdza Paula Murphy’ego, powiedział podczas przesłuchania, że ma wielki żal, że irlandzcy żołnierze przebywają w Mali.
Należy pamiętać, że Mali, Burkina Faso i Niger to kraje, gdzie dochodziło do najpoważniejszych ataków organizacji islamistycznych w ostatnich latach. Republika Irlandii, obok innych partnerów z Unii Europejskiej, także wspiera misję Unii Europejskiej w ogarniętym wojną Mali.
Rząd Republiki Irlandii wysłał 34 żołnierzy do Mali, którzy biorą udział w dwóch misjach: szkoleniowej (nazwanej EUTM Mali) i misji pokojowej ONZ.
Misja EUTM obejmuje 20 irlandzkich żołnierzy zaangażowanych w szkolenie żołnierzy malijskich, którzy następnie walczą w bitwach na północy kraju z ekstremistami islamskimi. Co ciekawe w Mali i Nigrze operują także siły rosyjskie. Wojska francuskie wycofały się już z Mali, zaś Niemcy zmniejszyli znacznie swój kontyngent.
Nasz komentarz:
Po pierwsze, to kolejny atak nożownika.
Po drugie, wszystkie poszlaki wskazują, że katolickiego irlandzkiego księdza usiłował zamordować urodzony w rodzinie uchodźców z Afryki bądź Bliskiego Wschodu zradykalizowany nastolatek – bandyta.
Po trzecie, irlandzka policja wiedząc o radykalnym odchyle nastolatka nie zapobiegła jego działaniom.
Po czwarte, ofiara radykalnego i kochającego dżihad młodocianego bandyty – katolicki ksiądz – kapelan Peter Murphy – nie była przypadkowa. Czy nam się to podoba czy nie trwa od dawna cicha i prawie niezauważalna wojna cywilizacji [Europa – reszta świata] i religii [islam – reszta świata]. I nawet największe zaklęcia przewodników wiodących do Europy „multi – kulti żyjącej w pokoju i szacunku” tego po prostu nie zmienią.
Po piąte, Brytyjczycy, Francuzi, Flamandowie a nawet Niemcy (poczytajcie proszę ich fora dyskusyjne) powoli zaczynają się z Polski śmiać, że z państwa, które myślało we właściwych kategoriach o polityce migracyjnej Europy i ochronie swoich obywateli przed niebezpieczeństwami, zostaje powoli tylko wspomnienie.
Po szóste, premier Donald Tusk uroczyście unieważnił referendum w sprawie paktu migracyjnego.
Po siódme, nie każdy uchodźca jest potencjalnym bandytą, terrorystą i naciągaczem systemu socjalnego, ale – skoro służby działają na oślep, bo nie znają prawdziwych danych i historii życia ubiegających się o „międzynarodową pomoc i opiekę”, to jak oddzielić przysłowiowe ziarno od plew?
„Wpatrz się głęboko, głęboko w przyrodę, a wtedy wszystko lepiej zrozumiesz”. Albert Einstein
„Dzięcioł stuka w korniki”
W Międzynarodowy Dzień Ochrony Środowiska zastanowiliśmy się co możemy zrobić dla dobra natury i nas samych. Wiecie co to jest dendroterapia? Czy drzewa mają swój język? Czy dbają o siebie nawzajem? Zapraszamy do odsłuchu audycji z dn. 5 czerwca 2024.
Henryk Siemiradzki, Pochodnie Nerona (fr.) | Fot. domena publiczna
Gwałtowny i krwawy rozwój chrześcijaństwa nie był wynikiem militarnych zwycięstw chrześcijan. To krew męczenników – jak pisał już na początku III wieku Tertulian – była nasieniem chrześcijaństwa.
Zbigniew Kopczyński
Boże Narodzenie
Koniecznie karp, prezenty pod choinkę, jeszcze opłatek, odpalić kolędy i już można świętować. No właśnie – co? Czym jest Boże Narodzenie? Wiadomo, święta rodzinne, może jedyny w ciągu roku czas, który możemy poświęcić rodzinie, a kontynuując tradycję pozostawiania pustego nakrycia i dzielenia się opłatkiem, może również pomyślimy o tych, których nie stać na tak wystawne święta. Dlaczego jednak świętujemy, pozbawiając gospodarkę narodową dwóch, a właściwie trzech dni roboczych?
Dla chrześcijan odpowiedź jest prosta. Boże Narodzenie, jak wskazuje nazwa, jest świętem upamiętniającym ziemskie narodziny Boga, który przyjął postać Jezusa Chrystusa, aby swym życiem i śmiercią dać nam wszystkim szansę zbawienia.
To chrześcijanie. Dlaczego jednak nie idą do pracy niewierzący lub wyznający inne religie? Chęć uzyskania dodatkowych dni wolnych i uprzejmość wobec chrześcijan to dwie narzucające się w sposób oczywisty odpowiedzi. Czy jest jednak jakiś powód, aby niechrześcijanin świętował Boże Narodzenie? Oczywiście jest. Zwykle jednak nie wiemy lub nie chcemy o tym wiedzieć.
Jezus z Nazaretu, od urodzin którego liczymy nasze lata, był założycielem chrześcijaństwa, religii, która stworzyła naszą europejską cywilizację, zwaną do niedawna chrześcijańską. Cywilizację niespotykaną w dziejach ludzkości.
Żyjąc w tej cywilizacji na co dzień, doświadczamy jej wad, od których, jak każdy twór ludzki, nie jest wolna. Jeśli jednak oderwiemy się od spraw bieżących i, korzystając ze świątecznego czasu wolnego, spojrzymy z dystansem na chrześcijaństwo na tle innych religii i cywilizacji, zobaczymy jego wyjątkowość.
To była niewyobrażalna rewolucja w ówczesnym świecie. Gwałtowny i krwawy rozwój chrześcijaństwa nie był wynikiem militarnych zwycięstw chrześcijan. To krew męczenników – jak pisał już na początku III wieku Tertulian – była nasieniem chrześcijaństwa.
W starożytnym Rzymie, gdzie pomimo całej jego wysublimowanej kultury, obowiązywała zasada vae victim – biada zwyciężonym, a ulubioną rozrywką tłumów było oglądanie pożerania skazańców przez dzikie zwierzęta lub walk gladiatorów na śmierć i życie, gdzie stosowane dziś rękawice bokserskie lub kostiumy szermierzy, by nie zrobić zbytniej krzywdy przeciwnikowi, po prostu nie mieściły się w głowach, pojawili się ludzie idący spokojnie i bez oporu na śmierć, modlący się za swoich oprawców i przebaczający im. W świecie, gdzie zemsta uważana była za rozkosz bogów.
W miejsce kilku tuzinów bogów na każdą okazję, chrześcijaństwo wprowadziło pojęcie jedynego Boga – stwórcy wszechświata. Takiego Boga znali już Żydzi, lecz chrześcijaństwo w przeciwieństwie do judaizmu – religii plemiennej, jest uniwersalne.
W świecie, gdzie niewolnika traktowano jak sprzęt domowy, chrześcijanie głosili, że zarówno niewolnik, jak i jego właściciel są takimi samymi dziećmi bożymi. Co więcej, Żyd stawał się równy Rzymianinowi, barbarzyńca Grekowi, a kobieta mężczyźnie. Władca nie był już bogiem, panem życia i śmierci poddanych, a jedynie pomazańcem bożym, który, tak jak i inni, miał określone prawa i obowiązki w życiu społecznym.
Modne ostatnio prawa człowieka nie są więc wynalazkiem „sił postępu”, a wprowadzane w konstytucje państw przez socjalistów przeróżnych odmian, często są tych praw zaprzeczeniem. „Siły postępu” zwykle nadają lub zapewniają obywatelom prawa, lecz wiadomo: kto daje, może też i zabrać. Co już nieraz bywało.
W cywilizacji chrześcijańskiej władza nie daje obywatelom czy poddanym żadnych praw. Pochodzą one bowiem od Boga. Władza natomiast, bez względu na jej rodzaj, ma psi obowiązek praw tych strzec.
O cywilizacyjnej sile chrześcijaństwa świadczy przykład Europy Środkowej. To właśnie barbarzyńskie plemiona Germanów, Słowian, Bałtów i innych dzikusów, napadające na siebie nawzajem, rabujące i mordujące bezlitośnie pokonanych, a kobiety traktujące jak łup na równi z bydłem i trzodą chlewną, w krótkim czasie po przyjęciu chrześcijaństwa zbudowały społeczeństwa feudalne z ideałem rycerza gotowego bić się i ginąć w obronie czci swojej damy. Rycerz nie zabijał bezbronnych, nie dobijał rannych, nie znęcał się nad zwłokami. Bezbronny czy ranny przeciwnik przestawał być wrogiem, a stawał się bliźnim, któremu należało pomóc.
Oczywiście różnie bywało z realizacją tych pięknych zasad. Chodzi jednak o wzory, do których dążyć nakazuje chrześcijaństwo i do których, pomimo całych swych ułomności, jego wyznawcy lepiej lub gorzej jednak dążyli.
Trudno znaleźć inną religię, dla której spoiwem życia społecznego jest miłość bliźniego, nawet tego, który wyrządza nam krzywdę; w której ludzie są absolutnie równi, zarówno władca, jak i niewolnik, święty i grzesznik.
Dziś świat zapomina o przykazaniach bożych, a egzaltuje się prawami człowieka, co chwila dopisując do nich, co komu do głowy przyjdzie. Jest to kontynuacja działalności uzurpatorów, którzy w czasach przed rewolucją francuską spisali uniwersalne zasady etyki, mające obowiązywać całą ludzkość. Nie przyszło im do głowy, że etyka i prawo wynikają z wyznawanych wartości, inaczej mówiąc: z wyznawanej religii.
Mówić o wolności, równości i braterstwie i być zrozumiałymi mogli jedynie wśród cywilizacji chrześcijańskiej. Gdzie, poza światem chrześcijańskim, można było zrozumieć, że każdy człowiek jest bratem, bez względu na pozycję społeczną, pochodzenie etniczne czy wyznawaną religię?
Gdzie było tyle wolności wyboru, poglądów, sposobu życia? A o równości, nawet w wielkich cywilizacjach Azji, Afryki, czy przedkolumbijskiej Ameryki, możemy w ogóle zapomnieć. Da się oczywiście przytoczyć wiele przykładów ograniczania u nas wolności i równości, porównajmy to jednak z innymi.
Jeśli dodamy do tego fakt, że teologia chrześcijańska jest nauką, a jej studiowanie nie polega – jak w innych religiach – na wkuwaniu formułek, lecz na rozumowym dowodzeniu, stosując żelazne zasady logiki, łącząc to z gromadzeniem i przekazywaniem, głównie przez zakonników, dorobku wcześniejszych pokoleń oraz niespotykaną w innych cywilizacjach zdolność wykorzystywania osiągnięć nauki do ułatwiania życia codziennego, czyli rozwoju techniki, otrzymamy obraz fundamentów, na których opiera się nasz dzisiejszy świat.
To wśród średniowiecznych scholastyków, nieodróżniających wtedy teologii od filozofii, stworzone zostały zasady naukowego dyskursu, logicznego dowodzenia twierdzeń, dyskutowania o meritum, krytycznej oceny hipotez i wykluczenia argumentów personalnych. Bez tego nie byłoby późniejszego rozkwitu nauk ścisłych, również społecznych.
Niestety ostatnio, wraz z dechrystianizacją społeczeństw, obserwujemy odejście od tych zasad. Dzieje się to szczególnie w naukach społecznych, gdzie pojawiają się wydumane teorie, budowane na a priori przyjętych założeniach, przyjmowanych najczęściej bezrefleksyjnie, pochodzących z autorytetów ich głosicieli. A już św. Tomasz uważał dowód z autorytetu za najsłabszy.
Zaczęło się to już w oświeceniu, a wybuchło wraz z marksizmem, który sam uznał się za teorię naukową i tylko taki związek z nauką mu pozostał. Na jego bazie wystrzeliły kolejne klony niszczące nasze życie społeczne i dorobek pokoleń, obrażające logikę i zdrowy rozsądek, z najkrzykliwszą i najbardziej destrukcyjną, określaną wciąż rosnącym ciągiem liter.
Na naszych oczach upada wspaniała budowla naszej cywilizacji, zbudowanej na nauczaniu Chrystusa. Niszczony jest dorobek pokoleń poszukiwaczy prawdy.
Zalewa nas potop barbarzyńskiej dziczy. Nie tylko z zewnątrz. My sami dziczejemy. Ilu z nas czyta klasyków? A ilu za autorytety uważa głupkowatych influencerów, gwiazdy estrady czy sportu?
Jeśli nie chcemy ostatecznego upadku, musimy wrócić do źródeł, do nauki Chrystusa i tego, co na niej zbudowały pokolenia naszych przodków. Nie dotyczy to tylko wierzących. Dotyczy też tych, którzy nie doznali łaski wiary, czują się jednak chrześcijanami w sensie kulturowym. Walczmy z uleganiem instynktom, modom i fałszywym prorokom, czyli z głupotą. Kierujmy się logiką, krytycznym osądem rzeczywistości, również nas samych, i korzystajmy z tego, czego dokonały poprzedzające nas pokolenia.
Feliks Koneczny określił cywilizację łacińską – tę część cywilizacji chrześcijańskiej, gdzie dominuje katolicyzm – jako najbardziej rozwiniętą. Uzasadnił to tym, że cywilizacja ta najwięcej wymaga od swoich członków. Miłość bliźniego nie pozwala na myślenie tylko o sobie, uleganiu tylko swoim zachciankom i popędom.
Cywilizacja wyższa, jak twierdzi Koneczny na podstawie wieloletnich studiów nad cywilizacjami, w zderzeniu cywilizacji ulega niższej. Dziś widzimy zderzenie z neopogańską cywilizacją negacji wszystkiego, na czym opiera się nasza cywilizacja, a z drugiej napiera cywilizacja islamu.
Jeśli nie obronimy naszej cywilizacji, obudzimy się w Europie kryzysu i chaosu, gdzie nie będą obowiązywać żadne prawa, prócz prawa silniejszego. W najlepszym wypadku chaos zostanie uporządkowany przez prawo szariatu.
Śpiewając przy choince kolędy o narodzinach Zbawiciela – Boże Narodzenie jest przecież świętem religijnym – pomyślmy czasami, jak żylibyśmy dzisiaj, gdyby dwa tysiące lat temu nie narodził się Jezus z Nazaretu.
Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Boże Narodzenie” znajduje się na s. 15 świątecznego, styczniowego „Kuriera WNET” nr 115/2023.
Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.