W Republice Irlandii gorączkowe przygotowania do referendum w sprawie 'Ósmej Poprawki”, nazywanego także „referendum aborcyjnym”. Polonia rozpoczyna Polska-Eire Festival i czeka na wizytę Marszałka RP
W „Studiu Dublin”, jak zwykle wieści ze Szmaragdowej Wyspy, ze szczególnym uwzględnieniem życia Polonii. W ostatnim programie mówiliśmy m.in.:
o niepokojach w Killkenny i proteście przeciwko budowie kompleksu muzułmańskiego w tym mieście.
grantach dla Polonii dzielonych przez Senat RP.
W zestawie innych tematów:
o nierównym traktowaniu dzieci polonijnych z SPKów i szkół społecznych,
krajobrazie po ostatnim „Studiu Dublin” z Galway i planach stworzenia Domu Kultury w Galway,
utworzeniu wirtualnej platformy handlowej, która łączy Polskę i Irlandię.
W programie „Studio Dublin” także:
Magdalena Graszk, współpracownik Radia WNET z hrabstwa Kerry.
przegląd prasy przygotowany przez Magdalenę Graszk,
Bogdan Feręc, twórca portalu Polska-Ie.com , najważniejszy portal Polonii w Irlandii.
Gość Programu: Bogdan Feręc, twórca portalu Polska-Ie.com – partnera Radia WNET
Zapraszam Tomasz Wybranowski. Tutaj do wysłuchania rozmowy z gośćmi programu „Studio Dublin”:
Szef Krajowej Administracji Skarbowej podkreślił, że dzięki połączeniu wszystkich służb skarbowych, państwo może wyprzedzać działa grup przestępczych wyłudzających podatki.
Gościem Poranka Wnet był Marian Banaś, wiceminister finansów oraz szef Krajowej Administracji Skarbowej, pomysłodawca połączenia wszystkich służb skarbowych w jeden orgiazm administracyjny: W poprzednim rządzie służby skarbowe nie były sprawne. Teraz mamy zupełnie inną sytuację. Po utworzeniu KAS budżet państwa zyskały z tytułu podatków 42,5 miliarda złotych. Z podatku VAT to było prawie 30 miliardów. To świadczy o tym, że to jest jeden ze sposobów pokazania, że można zupełnie inaczej działa i bronić budżetu państwa.
Kiedy połączyliśmy wszystkie trzy struktury, nagle się okazało, że informacje płyną szybciej i to sprawia, że działamy z wyprzedzeniem. Po poprzednim okresie nim ta informacja przepłynęła z jednego do drugiego urzędu, mijały tygodnie, tymczasem zorganizowane grupy przestępcze były w stanie w krótkim czasie zorganizować spółkę wyłudzić pieniądze z budżetu – podkreślił Marian Banaś.
Zdaniem gościa Poranka Wnet kontrolę Krajowej Administracji Skarbowej, są znacznie lepiej kierowane, niż przed reformą: Dzisiaj w skomasowaliśmy w jednym miejscu wszystkie informacje. Utworzyliśmy Departament Analiz Ekonomicznych, który właśnie na podstawie analizy ekonomicznej i kalkulowania ryzyka, dopiero wydaje decyzję o kontroli. Nie idziemy na kontrolę tam, gdzie właściwie nie ma podejrzenia, że prowadzone są jakieś działania, które mogą iść w kierunku wyłudzenia podatku z budżetu państwa.
Jak zaznaczył w rozmowie z Radiem Wnet Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, proponowana reforma emerytalna znacząco różni się od OFE, ponieważ nie narusza środków publicznych ubezpieczeń.
Program Pracowniczych Planów Kapitałowych nie jest reformą systemu publicznego, to też nie jest konkurencja dla systemu ZUS-owskiego, tylko jego dopełnieniem. PPK to jest zaproponowanie Polakom systemu gromadzenia kapitału, w mojej ocenie, na bardzo atrakcyjnych warunkach – podkreślił w Poranku Wnet Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
16 kwietnia odbyła się pierwsza konwencja uzgodnieniowa nad projektem ustawy o Pracowniczych Planach Kapitałowych, na której przedstawiciele ponad 50 instytucji i stowarzyszeń razem ze stroną rządową dyskutowali nad konkretnymi rozwiązaniami nowej formy budowy kapitału. Najwięcej zastrzeżeń i dotyczących również fundamentalnych założeń zgłosiły: Narodowy Bank Polski i Komisja Nadzoru Finansowego.
[related id=51767]
Program zakłada wprowadzenie comiesięcznego transferu środków odliczanych od uposażenia uczestnika w wysokości 3,5 procent pensji na specjalny fundusz oszczędnościowy prowadzony przez prywatne Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych.
Zdaniem Pawła Borys, wprowadzenie dodatkowego programu ubezpieczeń jest konieczne dla uzupełnienia coraz niższy emerytur z ZUS-u: Pierwszy filar emerytalny, ten powszechny realizowany przez ZUS będzie w przyszłości pod presją niekorzystnych zmian demograficznych. W tej chwili cztery osoby pracujące przypadają na jednego emeryta. W przyszłości będzie to jeden do jednego. W przyszłości wysokość emerytury spadnie to do około 30% ostatniego wynagrodzenia. Więc mamy przed sobą bardzo poważne wyzwanie, jeżeli chodzi o przyszłe niskie emerytury.
Prezes PFR nie zgadza się ze stwierdzeniami, że środki gromadzone przez emerytów mogą być zagrożone poprzez nagłą utratę wartości lub niesumienne zarządzanie przez TFI: Komisja Nadzoru Finansowego podkreśla, że system Pracowniczych Planów Kapitałowych spełnia najwyższe standardy, jeżeli chodzi o konstrukcję takich programów na świecie. Podobny system wdrożyła niedawno Wielka Brytania.
Wśród uwag podnoszonych przez NBP oraz część polityków PiS, wskazuje, że przy zapisach ustawy o automatycznym zapisie powtarzanym co dwa lata, nie można mówić o dobrowolności systemu, na co wskazują przedstawiciele rządu. Stanowiska o dobrowolności na antenie Radia Wnet bronił Paweł Borys: System jest absolutnie prywatny i dobrowolny. Program rzeczywiście bazuje na tak zwanym automatycznym zapisie, czyli każdy pracodawca, który tworzy ten system, automatycznie zapisuje wszystkich pracowników, natomiast w ciągu trzech miesięcy, każdy pracownik może złożyć deklaracje, że po prostu nie chce w tym uczestniczyć. Do tego pracownik może praktycznie bez żadnych kosztów wyjść z tego systemu w dowolnym momencie. Dlatego uważam, że absolutnie jest to system dobrowolny.
Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, jednoznacznie podkreślił, że PPK działają na zdecydowanie innych zasadach niż prowadzona przez rząd Buzka reforma emerytalna: Nie jestem zwolennikiem OFE, z uwagi na to, że to był zupełnie innym systemem, niż Pracownicze Plany Kapitałowe. Przypomnijmy po pierwsze, że to nie były prywatne środki, bo w ustawie było wpisane, że OFE są częścią publicznego systemu zabezpieczeń społecznych. Po drugie tam nie mieliśmy do czynienia z żadnymi dodatkowymi oszczędnościami. Po prostu podzielono składkę do ZUS-u, następnie nie było z czego pokryć luki w FUS i wtedy powstał dług. W 2013 r. system został zdemontowany, więc de facto nie ma tego filara kapitałowego i ja się zgadzam, że dzisiaj OFE nie mają żadnego sensu.
Paweł Borys w czasie rozmowy odniósł się do szeregu uwag pod adresem projektu m.in. do problemu ograniczenia konsumpcji oraz osłabienia kondycji firm poprzez przekazanie części wynagrodzeń z rynku na oszczędności: Obecnie wynagrodzenia rosną w tempie 5 c do 7 procent rocznie i półtora procent, które przedsiębiorstwa będą musiały odprowadzić do PPK naprawdę nie powinno być dla nich wyzwaniem. (…) Potrzebujemy, aby wzrósł poziom oszczędności w gospodarce. To jest bardzo w tej chwili potrzebne, bo jak wiadomo, od wielu lat za dużo kapitału importujemy z zagranicy i problemem strukturalnym polskiej gospodarki i gospodarstw domowych jest niski poziom kapitału. Polskie gospodarstwa domowe mają jeden z najniższych w Unii Europejskiej poziomów aktywów finansowych i teraz Pracownicze Plany Kapitałowe mają te trendy odwrócić, tak żebyśmy zaczęli budować lokalny kapitał – powiedział prezes PFR, chociaż przyznał, że w krótkim terminie może nastąpić spowolnienie dynamiki wzrostu konsumpcji.
Mówimy o tym, że to jest to system gromadzenia kapitału, to będą nasze pieniądze, nasze oszczędności. Ustawa przewiduje pewne bodźce i zachęty do tego, żeby te środki służyły nam dłużej, właśnie w okresie emerytalnym. Ustawa daje możliwość wykupu na przykład doświadczenia dożywotniego. Użytkownicy mogą w banku zdefiniować odpowiedni program, że co miesiąc bank będzie wypłacał stosowną kwotę – podkreślił szef Polskiego Funduszu Rozwoju.
Paweł Borys zarysował również pole ewentualnych zmian w projekcie: Jest silny postulat, który też wyraził pan Piotr Duda przewodniczący Solidarność, aby poprawić atrakcyjność tego programu dla osób najniżej zarabiających. W tej chwili poprawia się sytuacja gospodarstw domowych i zdecydowana większość ma pewne nadwyżki finansowe, które umożliwiają oszczędzanie. Natomiast jest oczywiście około 10 do 15 procent pracowników, których budżet domowy się nie domyka i nie mogą oszczędzać. Chcemy tutaj wspólnie z partnerami społecznymi wypracować odpowiednie rozwiązanie. Drugim elementem zmian jest wzmocnienie nadzoru nad tym programem przez Komisję Nadzoru Finansowego.
Polską wartość dodaną tworzą polscy obywatele oraz przedsiębiorcy z kapitałem polskim, w kraju i za granicą. Polska wartość dodana, a zarazem kapitał polski, tworzą: PNB, a zarazem polską część – PKB.
Jan Parczewski
Panujący obecnie stan nazewnictwa można przedstawić za pomocą mapy pojęć gospodarczych. Mapa ta ukazuje liczne niekonsekwencje, jeśli nie wręcz sprzeczności, tkwiące w obecnej doktrynie nazewniczej. Dotyczą one używania określeń „narodowy”, „polski” oraz „krajowy”, a także „nasz” (sic!) w obrębie ujęcia terytorialnego opartego na PKB oraz obywatelskiego, opartego na PNB (tabela poniżej):
Mapa pojęć gospodarczych – stan obecny nazewnictwa. Opracowanie autora
Współcześnie, celem obliczenia wskaźnika PKB lub PNB, w określonym modelu gospodarki stosuje się szereg metod, w tym metodę wartości dodanej, najważniejszej z punktu widzenia kooperujących rynkowo producentów. Metoda ta pozwala ująć w kalkulacji nie tylko dobra finalne, lecz również dobra pośrednie, nakazując szacować produkt brutto jako sumę wartości dodanej, wygenerowanej przez wszystkie podmioty działające w danym ujęciu/modelu gospodarki.
Wartość dodaną należy tu rozumieć jako różnicę między wartością rynkową dóbr finalnych a wartością zużytych przy ich tworzeniu dóbr pośrednich.
Jeśli ostateczny nabywca kupuje finalne określone dobro na rynku, cena za to dobro obejmuje całą wartość dodaną, wytworzoną we wszystkich cząstkowych procesach biznesowych, tj. w całości łańcucha wartości dodanej – w jego fazie przedprodukcyjnej, produkcyjnej oraz poprodukcyjnej łącznie.
Polska wartość dodana, definiowana niniejszym, tworzona jest przez polskich obywateli oraz przedsiębiorców z kapitałem polskim, w kraju i za granicą. Polska wartość dodana, a zarazem kapitał polski, tworzą: PNB, a zarazem polską część – PKB. PNB oraz PKB mają część wspólną, określaną przez nas jako PWB (produkt własny brutto), tworzoną przez polską wartość dodaną na terenie kraju – por. artykuł „Nie strzelać do pianisty” opublikowany w 44 numerze „Kuriera WNET”.
Na bazie polskiej wartości dodanej można przedstawić w sposób czytelny pojęcia polskiego produktu, polskiego łańcucha wartości dodanej, a także polskiego patriotyzmu gospodarczego. Wykracza to to jednakże poza rozmiar niniejszego artykułu i będzie przedmiotem następnego.
Jan Parczewski jest ekspertem Rady Gospodarczej Strefy Wolnego Słowa, http://radagospodarcza-sws.pl.
Cały artykuł Jana Parczewskiego pt. „Nie strzelać do pianisty II. Definicje w gospodarce” znajduje się na s. 6 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Jana Parczewskiego pt. „Nie strzelać do pianisty II. Definicje w gospodarce” na s. 6 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl
Nowi prokuratorzy mogą nareszcie oskarżać systemowych przestępców, ale systemowi sędziowie nadal mogą ich uniewinniać. Problemu nie uda się szybko załatwić przez walkę wręcz, dlatego należy go obejść.
Jan Kowalski
Konstytucja dla Biznesu, a może Biznes dla Konstytucji?
Po roku cierpienia i ogryzania paznokci nareszcie ją mamy. Żaden urzędnik wespół z kolegami ze starej WSI nie zniszczy już mi firmy, nie przejmie jej za grosze, a mnie nie wrzuci do lochu, żebym skruszał. Zarządca państwa polskiego z ramienia zwycięskiej części warstwy polityczno-urzędniczej zapewnił o tym uroczyście. Cieszę się niezmiernie z tego, że mnie i innych przedsiębiorców zaczęły chronić prawa przysługujące innym obywatelom: pracownikom fizycznym i umysłowym, emerytom, rencistom i bezrobotnym. Cieszę się, bo jest się z czego cieszyć. Niespełna 30 lat po obaleniu komuny odchodzi z tego świata postkomuna, rzeczywisty dysponent władzy politycznej, gospodarczej i wszelakiej. Wieko trumny zamknęło się nad nią niedługo po tym, jak zamknęło się nad jej duchowym i fizycznym ojcem, generałem Kiszczakiem.
Trzeba zapytać o to wprost, dlaczego przez blisko 30 lat ja, Jan Kowalski, drobny polski przedsiębiorca, nieuwłaszczony nawet na najmniejszym kawałku PGR-u lub POM-u, byłem człowiekiem pozbawionym pełni praw obywatelskich?
I dla zrozumienia istoty III RP należy na to pytanie wprost i natychmiast odpowiedzieć. Otóż komuniści odebrali w roku 1947 pieniądze wszystkim Polakom, żeby zrobić z nich swoich posłusznych niewolników. Gdy 30, 35 lat później okazało się, że ich system jest kompletnie niewydolny, postanowili przebudować go tak, aby zachować pełnię władzy przy zachowaniu pozorów pełnego wyzwolenia niewolników.
Wolny rynek został zatem wprowadzony w roku 1989, ale pod całkowitą kontrolą generała Kiszczaka i jego ludzi, osadzonych w newralgicznych węzłach zarządzania Polską. Podwójne finansowanie było podstawą długoletniej lojalności funkcjonariuszy tego systemu. Po pierwsze, dzieci Kiszczaka były finansowane poprzez wysokie pensje i legalne działania koncesyjne we współpracy z państwem. Po drugie, poprzez nielegalne działania finansowe i gospodarcze, typowo mafijne, na przykład przejmowanie dochodowych firm przedsiębiorców spoza systemu. Systemu, a nie układu, ponieważ rzecz działa się nie w jakimś jednym mieście czy powiecie, ale w całym państwie i była zorganizowana całościowo. A uczestniczyli w nim ludzie WSI, prokuratorzy i sędziowie oraz naczelnicy urzędów skarbowych, czyli ich TW. Czyli: macie kasy jak lodu, a jak chcielibyście dorobić na boku, to proszę bardzo, może Amber Gold? Bo my jesteśmy trzy małpki: niczego nie widzimy, niczego nie słyszymy, o niczym nie wiemy.
Ta machina samofinansowania się systemu Okrągłego Stołu stanęła na jesieni roku 2017. Odcięcie od dotychczasowych, darmowych źródeł, i co tu ukrywać – śmierć Generała – wstrząsnęła jej fundamentami. Pozostał ostatni element, wymiar (nie)sprawiedliwości, czyli prawny parasol nad bezprawiem Systemu. Bo nowi prokuratorzy mogą, co prawda, nareszcie oskarżać systemowych przestępców, ale systemowi sędziowie w dalszym ciągu mogą ich natychmiast uniewinniać. Tego problemu nie uda się szybko załatwić poprzez walkę wręcz, dlatego należy go szybko obejść. Takie szybkie obejście pozwoli ominąć kluczową rolę sądownictwa – parasola bezpieczeństwa nad systemem III RP i pozwoli zaistnieć tworzącemu się właśnie Nowemu Państwu.
Dokonaliśmy jako naród pierwszego kroku w tę stronę. Konstytucja dla Biznesu, przywracająca przedsiębiorcom pełnię praw obywatelskich, jest wytrąceniem skutecznego dotychczas narzędzia terroru (Ostatni znany mi przypadek przejęcia wysoko dochodowej firmy przez ludzi starych służb miał miejsce w roku 2014).
Zatem my, prawdziwi przedsiębiorcy, nie musimy się już bać wrogiego przejęcia lub zniszczenia firmy i nas samych. I podobnie jak inni obywatele, możemy podlegać konstytucyjnym prawom i obowiązkom. Zamiast, jak dotychczas, nieformalnemu systemowi władzy, na bieżąco oceniającemu potencjał zysku lub zagrożenia z naszej strony. Po 30 latach formalnej wolności gospodarczej (liczę od ministra Wilczka) możemy się przestać bać.
Nie wiem, czy na drugi krok, który pozwoliłby w pełni obejść stary system, jesteśmy już gotowi. Może najpierw musimy nasycić się pełnią praw obywatelskich i oswoić z brakiem porcji codziennego lęku. Bo drugi krok to skorzystanie z przysługujących nam, już jako obywatelom, praw politycznych. Będąc grupą społeczną wytwarzającą 50% PKB Polski i zatrudniającą 75% wszystkich pracujących Polaków, chyba powinniśmy zabrać głos na temat sposobu zarządzania naszym wspólnym państwem?
A zatem, może to my – Biznes – napiszemy Konstytucję dla Polski, z określeniem w niej roli polityków. W końcu są nimi za nasze wspólne, przedsiębiorców i pracowników, pieniądze.
Artykuł Jana Kowalskiego pt. „Konstytucja dla Biznesu, a może biznes dla Konstytucji?” znajduje się na s. 6 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Jana Kowalskiego pt. „Konstytucja dla Biznesu, a może biznes dla Konstytucji?” na s. 6 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl
Według szacunków prawie 90 procent firm spotyka się z zatorami płatniczymi. Po latach nieudanych prób w zwalczaniu tego zjawiska ministerstwo zapowiada nową ustawę ograniczającą opóźnienia.
Problem jest istotny i nie ma prostego rozwiązania. Dlatego nie wychodzimy od projektu ustawy, ale od zdefiniowania puli problemów, które przyszły projekt ustawy powinien rozwiązać – podkreślił minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz.
Polska jest w niechlubnej czołówce europejskich państw dotkniętych zjawiskiem zatorów płatniczych. Według szacunków ministerstwa około 90 procent przedsiębiorców zostało dotkniętych zjawiskiem opóźnień w płatnościach. W tej grupie jedna czwarta firm ma następnie problemy z regulacją własnych zobowiązań oraz ogranicza z tego powodu inwestycje. Co dziesiąta firma z powodu opóźnień w płatnościach miała problem z wprowadzeniem produktu na rynek, a 7,5 procent obniżała zatrudnienie lub zmniejszała pensje pracownikom.
Charakter problemu przedstawiła minister przedsiębiorczości: Zatory to jest zahamowanie całego ruch gospodarczego. Ponad 90 procent przedsiębiorców, podkreśla, że problem realnie istnieje i ich dotyka. Na zatory płatnicze składają się dwa rodzaje zjawisk. Po pierwsze to jest nieterminowe spłacanie zobowiązań przez kontrahentów. Drugim typem działań hamujących przelewy płatności jest wyznaczanie długich terminów płatności. Ustalane terminów płatności, które dochodzą nawet do 180 dni.
Z badań przeprowadzonych w ramach Zielonej Księgi zatorów płatniczych w Polsce, opóźnienia rodzą konkretne konsekwencje w działalności firm, pierwsze opóźniają swoje płatności, a następne odłożenie działań w realizacji inwestycji i utrzymania zatrudnienia oraz wypłaty pensji. Skala blokad płatniczych negatywnie wpływają na kooperację polskich firm z zagranicznymi kontrahentami.
Co prawda rządy już wcześniej próbowały walczyć z zatorami płatniczymi. Już istnieje ustawa z 2013 roku, regulująca zatory płatnicze, która ogranicza termin płatności do 60 dni między firmami oraz 30 z podmiotami publicznymi.
Nowa legislacja będzie szła w kierunku ograniczenia terminów realizacji umów oraz pomocy dla małych i średnich przedsiębiorców. Ministerstwo rozważa również wprowadzenia kar dla firm zalegających z płatnościami.
Jak podkreślił wiceminister przedsiębiorczości Mariusz Haładyj: Ministerstwo planuje szerokie konsulacie w ramach przygotowywania nowej legislacji. Nie mamy przygotowanego projektu, który pokażemy po konsultacjach, tylko realnie prowadzimy rozmowy ze środowiskiem.
Nie ma też jednego rozwiązania i nie ma szans zlikwidować tych zatorów. Dotykamy sfery relacji między firmami i chcemy się dowiedzieć od biznesu, jak daleko idące zapisy ma zawierać przygotowywana regulacja – podkreślił wiceminister Haładyj.
Jak wskazali przedstawiciele rządu, prace legislacyjne toczą się w czterech zasadniczych kierunkach. Jak ograniczyć wydłużanie terminów umownych, w jaki sposób skłaniać kontrahentów do zapłaty w terminie. Rząd myśli również o wprowadzeniu wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorstw, które borykają się z zatorami płatniczymi oraz nad sankcjami dla firm notorycznie używających swojej przewagi rynkowej dla wydłużania terminów umownych.
Jak podkreśliła minister Emilewicz projekt powinien być gotowy przed wakacjami, a ustawa wejdzie w życie na początku przyszłego roku.
Zdaniem posła PiS, śledczy powinni rozpocząć pracę od pokazania najważniejszego problemu. Nie iść od nitki do kłębka, ale od razu pokazać kulisy jednego z ważnych procederów wyłudzania podatku VAT.
Zdaniem Janusza Szewczaka przed komisją powinni się stawić wszyscy politycy Platformy Obywatelskiej odpowiedzialni za politykę finansową: Pani poseł Leszczyna, pan Rostowski oraz minister Szczurek powinni być świadkami. Jednak w tym przypadki potrzebna jest całościowa wizja pracy, bo to nie jest zwykła komisja śledcza, chociażby jak Amber Gold, to jest wielka operacja logistyczna, trzeba dobrać bardzo dobrych ekspertów od prawa podatkowego oraz informatyków. Uchwała powołująca komisję śledczą ds. wyłudzeń podatku VAT zostanie uchwalona na początku maja.
Poseł odniósł się do słów byłej wiceminister finansów w rządzie Ewy Kopacz, która podkreśliła, że wszystkie ustawy uszczelniające zostały przygotowane przez rządy PO-PSL: Pani poseł Leszczyna ma fantastyczne poczucie humoru, bo jeśli były projekty ustaw uszczelniających system podatkowy, to była to szafa pancerna i to głęboko ukryta, ale to są kompletne brednie, bo wiemy, jak Platforma przeszkadzała we wprowadzaniu tych ustaw. Jak podkreślali, że uszczelnienie podatków nic nie da.
Jest faktem, że za czasów zarządzania PO w ministerstwie finansów, również pani poseł Leszczyny, ponad 250 miliardów wyparowało nam z podatku VAT w postaci oszustw i wyłudzeń – podkreślił Janusz Szewczak.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości wskazał, że prace komisji trzeba prowadzić inaczej, niż tradycyjne komisje śledcze od razu rozwiązując najważniejsze problemy: Trzeba zacząć od wielkiej bomby, czyli od uderzenia w sedno jakiego procederu, pokazania konkretnego przykładu działań i manipulacji i zaniechań legislacyjnych oraz pokazania kto na tym skorzystał i gdzie pieniędzy poszły, to wtedy to będzie klarowne dla opinii publicznej. W tej komisji trzeba działać odwrotnie niż w komisji Amber Gold. Tutaj trzeba zacząć od razu od najważniejszych problemów, a nie zaczynać od nici i iść do kłębka.
Zdaniem Janusza Szewczaka rząd powinien aktywniej działać w kwestii przyspieszenia wzrosty wynagrodzeń Polaków: W sytuacji koniunktury Polacy będą oczekiwać wzrostu wynagrodzeń i nic by się złego nie stało, gdyby Polacy zarabiali o tysiąc złotych więcej. To byłoby to z korzyścią dla gospodarki. Rząd może ponosić płacę minimalną, gdyby ona wynosiła nie 2 100 złotych, tylko 2 600 to już byłoby lepiej, ale to też jest kwestia wysokości świadczeń emerytalnych.
Minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński zaprezentował priorytety państwowego programu migracyjnego. W założeniach rządu imigracja ma być lekarstwem na ubytek rąk do pracy w polskiej gospodarce.
W tej chwili pracujemy nad nową polityka migracyjną dla Polski. Chcemy ją zacząć realizować już w tym roku. Pełny zapis strategii ma być ogłoszony do czerwcu 2018 roku. Teraz pracuje nad jej zapisami specjalna grupa robocza, utworzona na poziomie wiceministrów — mówili na specjalnej konferencji prasowej, minister Jerzy Kwieciński minister inwestycji i rozwoju oraz wiceminister inwestycji Paweł Chorąży.
Nowy program ma być realizacją założeń polityki migracyjnej zapisanej w Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, wychodzić naprzeciw zapotrzebowaniom polskiej gospodarki oraz priorytetom nowego unijnego budżetu, którego kształt zaczyna się wyłaniać w ramach dyskusji między krajami członkowskimi a Komisją Europejską.
W założeniach rządu nowa polityka będzie dostosowana do potrzeb polskiego rynku pracy. Od kilkunastu miesięcy pracodawcy masowo zgłaszają brak odpowiednich specjalistów na rynku pracy. Problem obserwowany od kilku lat w niektórych branżach, według ekspertów i samych przedsiębiorców, staje się pierwszorzędny dla całej gospodarki, a kwestie braków kadrowych, stały się jedną z największych barier w rozwoju polskich firm.
Naprzeciw takim głosom wychodzi rządowy program migracji, który pomocą imigracji pracowników, chce uzupełnić luki na krajowym rynku pracy. W myśl przedstawicieli władzy, program ma szczególnie pomóc w znalezieniu pracowników w tych zawodach, gdzie występują „braki kompetencyjne”, jak w przypadku lekarzy czy wykwalifikowanych robotników z wykształceniem zawodowym.
Ministerstwo od razu uspokaja, że skala imigracji zakładana przez rząd nie odbije się negatywnie na sytuacji rodzimych pracowników: Ta polityka musi odpowiadać na potrzeby naszego rynku pracy, ale nie może naruszać praw osób już na nim obecnych – zaznaczył minister inwestycji Jerzy Kwieciński, podkreślając, że założenia rządowej strategii będą obejmować również problem repatriacji oraz ułatwiania powrotu tych Polaków, którzy wyjechali za pracą do państwa Europy Zachodniej.
Jak zaznaczył minister Kwieciński, rząd będzie zachęcał do wiązania swojej aktywności z Ojczyzną osoby, które wyemigrowały za pracą w pierwszych lata obecności Polski w Unii Europejskiej: To będzie też program skierowany do naszych emigrantów, ale jeżeli ktoś już odniósł sukces na emigracji, to my nie oczekujemy, że z dnia na dzień się spakuje i razem z rodziną wróci do Polski, ale będziemy promowali przenoszenie części działalności do kraju ojczystego, np. jeśli ktoś ma firmę na Wyspach Brytyjskich, to niech otworzy jej filię w Polsce – zaznaczali przedstawiciele rządu.
Polityka imigracyjna będzie skierowana do osób przyjeżdżających do Polski, ale też do tych, którzy będą chcieli wrócić do Ojczyzny z emigracji czy też przenieść cześć swojej firmy. (…) Natomiast wobec osób, ze wschodu jesteśmy winni taką pomoc, szczególnie dla osób pochodzenia polskiego— podkreślił minister Kwieciński.
Jednak główny nacisk nowej strategii, przynajmniej tak można wnioskować po akcentach rozłożonych przez ministra w czasie konferencji prasowej, został położony na przyciąganie osób z zagranicy, szczególnie spoza Unii Europejskiej. Założenia rządowej polityki migracyjnej mówią o aktywnej roli państwa w przyciąganiu nowych pracowników na polski rynek. Jednym z elementów mają być specjalne punkty informacyjne dla cudzoziemców, które do tej pory nie funkcjonowały. Chcemy wprowadzić narzędzie aktywnego przyciągania pracowników z zagranicy na nasz rynek pracy. Stworzymy system pomocy przedsiębiorcom, którzy będą chcieli zatrudniać w swoich firmach pracowników z zagranicy. Chciałbym przypomnieć, że masowa obecność cudzoziemców na polskim rynku pracy to już jest fakt, ponieważ znaczna liczba firm już obecnie zatrudnia obcokrajowców. Chcemy stworzyć system, który będzie informował przedsiębiorców o możliwości legalnego zatrudnienia pracownika spoza Unii Europejskiej – mówił minister Jerzy Kwieciński.
Zdaniem przedstawicieli rządu trudno mówić o kosztach w ramach realizacji strategii migracyjnej, ponieważ wiele jej elementów już funkcjonuje, a część jak centrum monitorowania migracji, które będzie musiało powstać, powinno mieć każde poważne pastwo. Zyski dla polskiej gospodarki zdaniem rządu będą fundamentalne i bezpośrednio przełożą się na tempo wzrostu gospodarczego, ale także na stan finansów publicznych. Wpływ zatrudniania obcokrajowców na uczciwych warunkach szczególnie odczuł ZUS, który ma najlepsze wyniki finansowe od lat. Na dobrą kondycję Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wpływa większa liczba składek odprowadzanych przez pracowników z Ukrainy.
Do tej pory polski system zatrudniania cudzoziemców promował podejmowanie pracy w charakterze tymczasowych pozwoleń na pracę, teraz ta strategia ma się zmienić: Zamierzamy stworzyć system zachęt do osiedlania się obcokrajowców w naszym kraju na stałe – podkreślił minister Kwieciński. Działania rządu będą skierowane do tych osób, które obecnie przyjeżdżają do Polski tylko na kilka tygodni w roku. Minister jednocześnie wskazał, że system zachęt będzie tak skrojony, aby mógł go udźwignąć polski budżet.
W nowej strategii bardzo silny nacisk zostanie położony na kwestie sprawnej integracji imigrantów ze społeczeństwem. Jednym z postulatów jest większe otwarcie się polskich uczelni na studentów z zagranicy, szczególnie w kluczowych dla polskiej gospodarki branżach. Takiemu otwarciu ma pomagać projekt Narodowej Agencja Wymiany Akademickiej, który przy współfinansowany przez Unię Europejską, będzie promował wśród obcokrajowców studiowanie w Polsce.
Rządowa strategia zakłada również finansowanie kursów językowych oraz kulturowych dla osób przyjeżdżających do Polski: Powstanie system integracji dla cudzoziemców w Polsce, tak żeby mogli się łatwiej integrować z naszym społeczeństwem. System będzie oferował pomoc w znalezieniu mieszkania czy możliwość kształcenia w szkołach – podkreślił minister Jerzy Kwieciński.
Szef resortu inwestycji i rozwoju podkreślił, że poziom „spontanicznej” imigracji z Ukrainy i Białorusi powoli będzie się kończył, a polski rynek cały czas wykazuje brak rąk do pracy: Szczyt imigracji osób z Ukrainy to będzie trochę ponad dwa miliony osób, więc niewiele więcej, niż już obecnie już przebywa w Polsce. Nasz kraj cały czas potrzebuje rąk do pracy, a gospodarka szybko się rozwija. Nie ukrywajmy, że ci imigranci, którzy do nas przychodzą ze wschodu, są znacznie bardziej pożądani niż imigranci z południa czy w Azji Wschodniej. (…) Zaczęła się nawet konkrecja o imigrantów ze wschodniej Europy, ponieważ nasi zachodni partnerzy z UE zauważyli, że są to osoby szybciej integrujące się ze społeczeństwem i lepiej odnajdujące się na europejskim rynku pracy – podkreślił minister Kwieciński.
Minister inwestycji zwrócił również uwagę na europejski wymiar rządowej strategii imigracji: Polityka migracyjna będzie jednym z nowych ważnych priorytetów w nowej perspektywie finansowanej. My w tej polityce uczestniczymy, ale mamy inny punkt widzenia, ponieważ na zachodzie Europy migracja kojarzona jest z napływem ludności z południa, a nie ma prawie w ogóle wiedzy o skali imigracji ze wschodni. Trzeba pamiętać, że do Polski rocznie napływa taka sama ilość osób, jaką przyjmują Niemcy.
Nie ma niebezpieczeństwa, że napływ imigrantów wpłynie na zastopowanie wzrostu zarobków. Obecnie notujemy wzrost na poziomie 7 procent rocznie, co jest optymalnym tempem, ponieważ nie jest oderwane od wzrostu wydajności pracy – podkreślił minister Jerzy Kwieciński. Rząd wskazują również na prorozwojowe impulsy płynące z obecnej sytuacja niedoboru pracowników. Sytuacja na rynku pracy będzie wymagać od przedsiębiorców większej robotyzacji i wzrostu innowacyjności. Na taki trend liczymy, na co również liczy rząd, ponieważ będzie to zwiększać konkurencyjność polskiej gospodarki, która odejdzie od wzrostu opartego na taniej sile roboczej, na rzecz większej innowacyjności i konkurencyjności.
Gazprom stosuje wobec Ukrainy „mongolskie” zasady biznesowe, to odbije się na wiarygodności rosyjskiego koncernu na zachodzie Europy – mówił w Poranki Wnet redaktor naczelny portalu BiznesAlert.
Od 2 marca trwa kryzys energetyczny na Ukaranie to tym jak Naftohaz, ukraińska państwowa firma wygrała przed sądem arbitrażowym w Sztokholmie spor z rosyjskim Gazpromem o tranzyt gazu. Naftohazowi przyznane zostało odszkodowanie w wysokości 4,63 miliarda dol. za to, że Gazprom nie dostarczył uzgodnionej ilości gazu do tranzytu. Napisano w oświadczeniu przesłanym przez rzeczniczkę ukraińskiej firmy.
Po ogłoszeniu wyroku doszło do ograniczenia dostaw błękitnego paliwa ze strony Rosji. Zamiast przewidzianego kontraktem ciśnienia gazu na poziomie 60-65 atmosfer, około południa notowano 50 atmosfer. Ukrtransgaz w trybie pilnym poinformował Komisję Europejską o nieodpowiedzialnym zachowaniu Gazpromu w ostatnich dniach. Zdaniem ukraińskiej spółki zachowanie Rosjan wprowadziło poważne ryzyko dla zapewnienia stabilnego i bezpiecznego przesyłu gazu do odbiorców krajowych i europejskich.
Kulisy kryzysu energetycznego komentował w Poranku Wnet Wojciech Jakubik, redaktor naczelny portalu BiznesAlert: Polska tłoczy gaz na Ukrainę już prawie od dwóch lat. Od 1 marca, mimo wyroku sądu, Gazprom nie chce tłoczyć gazu nad Dniepr, dlatego zwiększyły się dostawy z krajów UE, w tym z Polski. Skorzystało na tym PGNiG, sprzedając ok 600 mln m3 gazu, które zostaną dostarczone w marcu. Całe zamówienie zostanie realizowane w ramach aktualnie obowiązującego kontraktu.
Gość Poranka Wnet wskazał, że działania rosyjskiego koncernu wobec Naftohazu, może mieć realne konsekwencje dla polskich spółek: Fakt, że Gazprom nie chce się podporządkować legalnemu wyrokowi sądu, bardzo źle świadczy o tym dostawcy. Warto pamiętać, że polskie PGNiG, również ma spór arbitrażowy w sądzie z Gazpromem. Pozostaje pytanie, jeżeli wyrok będzie dla Rosjan nieprzychylny, to czy rosyjski koncern również nie uzna wyroku? To wszystko składa się na negatywny sygnał o działaniach Gazpromu, dla całej Europy Zachodniej.
Według Kommiersanta, zachowanie Rosjan, ma być elementem negocjowania warunków kompromisu z Ukrainą. Wojciech Jakubik wskazywał, że dla cywilizacji zachodniej, jest to zachowanie trudne do zrozumienia. Chociaż działania Gazpromu mogą mieć również podłoże polityczne. Kreml podkopując wiarygodności Ukrainy, będzie wskazywał na budowę gazociągu Nord Stream IIm jako bezpiecznej drogi dostaw.
Redaktor naczelny portalu BiznesAlert podkreślił, że cała awantura z Kijowem, może odbić się na wizerunku Gazpromu jako przewidywalnego partnera dostarczającego tanie i ekologiczne paliwo, został w Zachodniej Europie podważonych. „Mongolska” szkoła prowadzenia działalności może doprowadzić do osłabienia pozycji biznesowej rosyjskiego koncernu.
To może być hybrydowa wojna gazowa, czyli Gazprom kluczy, cały czas stara się utrzymać swoje działania w ramach prawnych, a jednoczenie cały czas obniżać bezpieczeństwo energetyczne Ukrainy, z użyciem Gazpromu, co może się odbyć na kondycji tej spółki – mówił gość Poranka Wnet.
Zdaniem Wojciecha Jakubika cała wojna energetyczna między Moskwą a Kijowem, to szansa dla naszych firm: Polska może sprzedać gaz Ukrainie z obopólną korzyścią. Możemy również wejść kapitałowo na ukraiński rynek, co rozważa m.in. PGNiG. To możemy być nasze „Soft Power”, realizowane poprzez inwestycje przedsiębiorstw, czy finansowanie stypendiów.
Od pierwszego marca wchodzi w życie ustawa o wolnych niedzielach w handlu. Pierwsza niedziela, w którą sklepy zostaną zamknięte, przypada 11 marca. Rząd zapowiada wzmożone kontrole Inspekcji pracy.
Ustawa o wolnych niedzielach staje się faktem. W tym roku tylko w pierwszą i ostatnią niedzielę każdego miesiąca będzie możliwe prowadzenie handlu, a w pozostałe będą wolne od handlu. Od przyszłego roku już tylko ostania niedziela miesiąca będzie handlowa. Pełny zakaz handlu w niedzielę wejdzie od 2020 roku, z wyjątkami zapisanymi w ustawie, jak ostatnią niedzielę stycznia, kwietnia, czerwca i sierpnia oraz dwie niedzielę przed świętami bożego narodzenia, oraz jedna przed świętami Wielkiejnocy. Ustawa zakłada również ograniczenie handlu w wigilię Bożego Narodzenia oraz w Wielką Sobotę do godziny 14.
Zależało nam, aby ta ustawa wchodziła w życie w porozumieniu między stronami, której to najbardziej dotyka, czyli stroną związkową i pracodawców, nie zapominać o interesach klientów. Myślę, że etapowy system wprowadzania przepisów, jest dobrym kompromisem – zaznaczył Stanisław Szwed wiceminister Rodziny Pracy i Polityki Społecznej.
Zdaniem ministra Szweda pewne kontrowersyjne wyjątki były nie do uniknięcia: Wyjątków od ustawy jest faktycznie dosyć dużo, ale one wynikają z tego, że chcieliśmy umożliwić zakupy drobnych rzeczy, których nie udało się kupić w tygodniu, ale też rzeczy niezbędnych, jak na stacjach benzynowych czy aptekach. Te wyjątki wynikają z takiego właśnie założenia.
Zależy nam, aby duch ustawy był zachowanych, czyli ogólny zakaz handlu w niedzielę we wszystkich placówkach z pewnymi wyjątkami oraz w sytuacji, kiedy sam właściciel prowadzi handel – podkreślił Stanisław Szwed.
Rząd zapowiada, że po wprowadzaniu nowej regulacji będą prowadzone kontrole prowadzone przez Państwową Inspekcję Pracy, której urzędnicy będą mogli nakładać kary finansowe od 1 do 5 tysięcy złotych. Możliwe będzie również skierowanie sprawy do sądu, który będzie mógł zasądzić do 100 tysięcy grzywny lub nawet karę więzienia: Doszliśmy do porozumienia z Państwowa Inspekcją Pracy, żeby na wszelkie wątpliwości w kwestii tej ustawy odpowiadać wspólnie. Najważniejsza jest informacja, że interpretacja przepisów z państwową inspekcją będzie wspólna. Nie będzie dwugłosu.
Już w pierwszą niedzielę wolną od handlu rozpoczął się kontrolę Państwowej Inspekcji Pracy, ale zakładamy, że jeżeli w małym sklepie dojdzie do naruszenia ustawy, to pierwsza kontrola powinna zakończyć się upomnieniem. To nie dotyczy dużych sieci handlowych i hipermarketów, gdzie sprawa będzie oczywista – zaznaczył wiceminister Rodziny Pracy i Polityki Społecznej.
W mediach od początku pracy nad ustawą pojawiają się informacje o możliwości obchodzenia ustawy, poprzez zmianę klasyfikacji sklepów na stacje benzynowe lub korzystania z usytuowania na dworcach kolejowych. Pojawiły się również informacje o planach wielkich sieci handlowych prowadzania handlu do późna w nocy w sobotę i otwierania sklepów tuż po północny w poniedziałek. Do informacji prasowych odniósł się wiceminister Szwed: Mam nadzieję, że nie będzie dochodziło do prób obchodzenia zapisów tej ustawy, ale żeby dochodziło do zawarcia porozumienia między stroną społeczną a pracodawcami.
Również poseł Janusz Śniadek, który kierował pracami sejmowymi nad ustawą, zapowiedział, że większość rządowa jest gotowa do twardej walki z próbami obejścia ustawy: Zapowiadamy wszystkim, że jeżeli stwierdzimy przypadki obchodzenia zakazu handlu, to bardzo szybko tę ustawę znowelizujemy. Więc jeżeli ktoś planuje jakieś duże inwestycje, służące omijaniu przepisów, będą niewelowe.
Jednym z częstszych pomysłów na ominięcie zakazu handlu w niedzielę jest rozbudowywanie stacji benzynowych, które będą prowadzić handel spożywczy w niedziele. Wobec takiej praktyki, wiceminister rodziny Stanisław Szwed założył, że możliwy jest powrót do propozycji społecznych o prowadzeniu zapisy do dopuszczalnej powierzchni stacji benzynowej, które będą mogły pracować w niedzielę.
Janusz Śniadek zaznaczył, że wyjątki, które mogą się stać furtką dla nieuczciwych przedsiębiorców, są elementem porozumienia strony związkowej, pracodawców oraz potrzeb konsumentów: To jest naprawdę dobry kompromis. Ta ustawa ma służyć ludziom, a nie być przeciw komukolwiek, skąd właśnie się bierze tak duże liczba wyjątków od zakazu handlu. Niepodobnością jest, aby nie można było kupić w czasie podróży paliwa w niedzielę, czy czegoś zjeść na dworcu – zaznaczył Janusz Śniadek.