Czy grozi nam spowolnienie i czemu niekoniecznie? Pod jakim względem administracja Polski Ludowej była lepsza od obecnej? Jaka jest polska gospodarka i co można w niej zmienić? Odpowiada Marek Wróbel.
Marek Wróbel mówi, iż polska gospodarka uniezależnia się od wpływu rynku niemieckiego. Udział wymiany z Niemcami w naszym bilansie handlowym stopniowo spada. Z ponad 30% zmalał on do 27. Podkreśla, że niekoniecznie spowolnienie gospodarcze w Niemczech przełoży się na spowolnienie u nas. Może ono bowiem oznaczać, że wobec słabości niemieckiej gospodarki Niemcy będą więcej produkować u nas. Wciąż bowiem, z czego nasz gość nie jest szczególnie zachwycony, jesteśmy zapleczem produkcyjnym Niemiec. Mówi o zmianach jakich potrzebuje nasza gospodarka.
Podnoszenie płacy minimalnej przy jej egzekucji będzie skutkować niekoniecznie zmniejszaniem miejsc pracy i wygaszaniem przedsiębiorstw co zmuszaniem do inwestowania w różne innowacyjne metody, np. w robotyzację.
Potrzebne są skuteczne mechanizmy wsparcia eksportu i innowacji. Prezes Fundacji Republikańskiej zwraca uwagę na aktywność spółek Skarbu Państwa, którą ocenia pozytywnie. Szczególnie chwali PKN Orlen. rozbudowywana jest infrastruktura.
Projekt CPK, to nie jest lotnisko, tylko sieć połączeń spinająca cały kraj.
Nastąpił, jak mówi, duży postęp jeśli chodzi o budowę dróg ekspresowych. Strukturę polskiej gospodarki Wróbel ocenia jako dobrą. Problemem jest za to sterowalność administracji publicznej. Obecnie podzielona jest ona na swoiste silosy, podległe poszczególnym ministrom. Pod tym względem lepsze już były czasy słusznie minione.
Rada Ministrów jest czymś w rodzaju federacji silosów, tak jest i tak było zawsze. W PRL-u było paradoksalnie lepiej, bo wszystko spinał Komitet Centralny w swojej strukturze. […] Jeśli chodzi o władność to w PRL-u może było trochę lepiej.
Obecnie braki w strukturze zarządzania nadrabiane są silnym przywództwem. Nie wystarczy ono jednak w sytuacji, kiedy zarówno pod ministrem, jak i obok ministra jest wiele autonomicznych struktur, które jak biurokraci czy „nadzywczajne kasty” zawodowe, do których zaliczają się nie tylko sędziowie, są niechętne zmianie swej sytuacji.
Dr Cezary Mech o błędach popełnionych w czasie reformy Balcerowicza i ich dalekosiężnych skutkach, o słabości polskiej giełdy i naszych problemach demograficznych oraz konfliktach globalnych w 2019 r.
Dr Cezary Mech o wadach reformy gospodarczej Leszka Balcerowicza w związku z 30. rocznicą jej wprowadzenia:
Tylko bałagan, który wówczas panował w Polsce, uratował nas od kompletnej zapaści.
Podkreśla, że reforma Balcerowicza spowodowała ogromne straty dla naszego kraju. Już w 1994 r. napisał dwie analizy na ten temat, które nie straciły od tego czasu na aktualności. Jednym z błędów, do którego przyznał się po latach sam architekt reformy, było wprowadzenie popiwku. Podatek ten bowiem „dotykał wszystkie te podmioty, które byłyby najbardziej efektywne”. Zwolnione z niego były firmy zagraniczne, a także sprywatyzowane. Jako antykonstytucyjne i anty-prawne ekonomista ocenia zmienienie umów kredytowych, gdzie oprocentowanie zostało powiązane z inflacją.
Następnie mówi, dlaczego eksperci oceniają, że polska gospodarka w 2020 r. będzie w niespecjalnej kondycji, kiedy inne kraje mogą liczyć na prosperity. Przedstawia również wyzwania dla naszego państwa. Jednym z nich jest szybkie starzenie się społeczeństwa.
Tak naprawdę jesteśmy społeczeństwem 25-milionowym z 12-milionowym garbem starszych ludzi.
Dr Mech zauważa „mamy dzietność gorszą niż w Chinach, choć nie mieliśmy polityki jednego dziecka”. Podkreśla, że „musimy przyśpieszyć proces konwergencji”, jednak nie przez ściąganie imigrantów, tylko przez wzrost wynagrodzeń Polaków. Mówi także o sytuacji na świecie w zeszłym roku.
Cały rok związany był z dwoma konfliktami globalnymi: gospodarczym z Chinami i militarnym na Bliskim Wschodzie.
Oba te konflikty zostały odsunięte przez prezydenta Donalda Trumpa na czas po wyborach. 15 stycznia podpisana ma być umowa handlowa między USA a Chinami wyciszająca dotychczasowy konflikt gospodarczy. Nasz gość mówi także o słabości polskiej giełdy:
Za rządów „dobrej zmiany” powstało porozumienie „oszczędnościowe”: za cenę czasowego zawieszenia wypłaty niektórych świadczeń górnikom udało się uratować JSW, a potem doprowadzić do powołania PGG.
Spór zbiorowy i okupacja siedziby zarządu Polskiej Grupy Górniczej
opr. Stanisław Florian
Trwa spór zbiorowy w Polskiej Grupie Górniczej. W piątek 29 listopada 2019 r. zakończyła się trzydniowa „okupacja” siedziby Polskiej Grupy Górniczej przez przedstawicieli 9 spośród 13 reprezentatywnych związków zawodowych działających w tej spółce górniczej. Był to kolejny etap sporu płacowego, który trwa od września tego roku.
Wówczas – po złożeniu 1 sierpnia do zarządu spółki czterech postulatów w sprawie płac w czwartym kwartale 2019 i w 2020 roku – związki zawodowe działające w PGG przystąpiły do rozmów płacowych z władzami spółki. W ich trakcie domagały się m.in. przedłużenia zapisów porozumienia z kwietnia 2018 r. w sprawie dopłat do dniówek w wysokości od 18 do 32 zł oraz wypłacenia górnikom rekompensaty za tegoroczne listopad i grudzień, gdy jest mniej dni roboczych. Na podstawie porozumienia zawartego 23 września zarząd PGG zagwarantował, że 10 grudnia pracownicy Spółki otrzymają średnio po 860 zł brutto jednorazowej premii (w sumie ok. 44 mln zł), a także, że w przyszłym roku górnicy utrzymają przysługujące im obecnie dopłaty do przepracowanych dniówek w wysokości od 18 do 32 zł. Natomiast w sprawie postulatu wzrostu płac w roku 2020 o 12% ustalono, że będzie dyskutowany po analizie wyników spółki za trzy kwartały mijającego roku. Również po tej analizie miał być negocjowany postulat włączenia dopłat do dniówek do podstawy naliczania wysokości nagrody barbórkowej i tzw. czternastej pensji.
Rozmowy w tym zakresie strony podjęły 20 listopada br. Ponieważ zarząd PGG nie przedstawił związkowcom żadnych konkretnych propozycji płacowych, a strona związkowa podtrzymała dwa nieuzgodnione we wrześniu postulaty – rozmowy nie doprowadziły do porozumienia. Po ich zakończeniu związkowcy przekazali Zarządowi PGG następujące pismo: „Na podstawie ustawy z dnia 23 maja 1991 roku o rozwiązywaniu sporów zbiorowych Związki Zawodowe działające w Polskiej Grupie Górniczej SA domagają się zrealizowania w terminie do 26 listopada 2019 r. następujących żądań: 1. Włączenia dodatku gwarantowanego wypłacanego na podstawie Porozumienia z dnia 23 kwietnia 2018 r. do podstawy naliczania Barbórki i 14. pensji za rok 2019. 2. Podwyżki wynagrodzenia na 2020 rok w wysokości 12%”. Zarząd PGG po tych rozmowach wydał oświadczenie: „Spełnienie postulatów strony społecznej oznaczałoby wzrost kosztów stałych spółki o ok. 610 mln zł w skali roku. Zarząd PGG uważa, że znacznie bezpieczniejszym rozwiązaniem jest negocjowanie podziału środków po wypracowaniu zysku, tak jak dotychczas to się działo. Spółka jest otwarta na rozmowy, jednak powinny one uwzględniać realia ekonomiczne i trudne otoczenie rynkowe”. W oświadczeniu podkreślono, że Zarząd koncentruje się na zapewnieniu bezpieczeństwa funkcjonowania kopalń i zapewnieniu środków na niezbędne inwestycje, ponieważ „takie działanie jest konieczne dla prawidłowego funkcjonowania Polskiej Grupy Górniczej”.
Jak po rozmowach nieoficjalnie przekazali związkowcy, zysk spółki za 2019 r. przekroczy wprawdzie 100 mln zł, ale maksymalnie może to być ok. 190 mln zł, podczas gdy w 2018 r. osiągnięto 493 mln zł zysku netto. Zwrócił na to uwagę przewodniczący górniczej Solidarności Bogusław Hutek: – „Przy porównywalnych z ubiegłym rokiem cenach węgla oraz wielkości wydobycia i sprzedaży, tegoroczny zysk ma być mniejszy o ok. 300–400 mln zł. Nie wiemy dlaczego. Niepokojące jest także to, że wciąż nieznany jest plan techniczno-ekonomiczny na przyszły rok”. Według niego biznesplan PGG na 2019 r. zakładał zysk na poziomie 800 mln zł. „Nie ja zrobiłem propagandę sukcesu, że za tamten rok było 490 mln zł zysku, a w tym roku będzie 800 mln. Politycy poszli dzisiaj do Parlamentu Europejskiego [np. ówczesny sekretarz stanu-pełnomocnik rządu do spraw restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego Grzegorz Tobiszowski – S. F.] i okazało się, że jest zonk – zostawili syf we wszystkich spółkach”.
B. Hutek tak opisał mechanizmy „zarządzania” w PGG:
„Politycy utrzymywali swoich dyrektorów. Chcieliśmy ich odwołać, sygnalizowaliśmy, że to się źle skończy. Skończyło się tak, że niektóre kopalnie nie wydobyły nawet 800 tys. ton węgla w tym roku – i to są braki finansowe w Polskiej Grupie Górniczej. Skoro politycy, posłowie utrzymywali ich sobie jako dyrektorów, to niech teraz ponoszą odpowiedzialność za to”.
Również inni związkowcy wskazywali na niewłaściwe zarządzanie kopalniami w Spółce. Przewodniczący Zarządu Regionu Śląskiego NSZZ Solidarność ʼ80, Dariusz Czech w rozmowie z Radiem WNET zwrócił uwagę, że Zarząd jednego dnia przekonywał związkowców, że nie ma zapowiadanych we wrześniu analiz, a następnego dnia już takie analizy przedstawił, i to bardzo szczegółowo.
Również przewodniczący WZZ Sierpień ʼ80, Bogusław Ziętek, mówił, że od początku roku PGG nie wykonuje planów produkcyjnych, żadna kopalnia nie zrealizuje harmonogramu w zakresie robót przygotowawczych i dlatego bardzo negatywnie ocenia „wiceprezesa do spraw produkcji Piotra Bojarskiego, który kompletnie nie radzi sobie ze swoją funkcją”…
Znaczące dla dalszego rozwoju wydarzeń były słowa wiceministra aktywów państwowych, pełnomocnika rządu do spraw restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego, Adama Gawędy, który w Polskim Radiu Katowice już 22 listopada powiedział, odnosząc się do postulatów związkowych, że „Zawsze odpowiedzialnie dzieliliśmy się zyskiem z załogą i tak powinno również być w tym przypadku”.
Kierownictwo PGG w następnych dniach udzielało się aktywnie podczas konferencji „Górnictwo 2019” w katowickim Międzynarodowym Centrum Kongresowym (m.in. prezes zarządu PGG Tomasz Rogala głosił, że „posiadanie własnego źródła energii, nad którym mamy władzę – ten element powinien być dla państwa kluczowy”), więc gdy we wtorek 26 listopada minął termin, w którym związkowcy oczekiwali realizacji postulatów, a rzecznik PGG Tomasz Głogowski zamiast odpowiedzi na postulaty zakomunikował im termin wznowienia rozmów po Barbórce, 5 grudnia – spór zbiorowy wszedł w fazę aktywną: w środę 27 listopada przedstawiciele reprezentatywnych związków zawodowych przyszli do siedziby zarządu PGG i zażądali natychmiastowego podjęcia rozmów płacowych. Rzecznik T. Głogowski przypomniał, że zarząd zaprosił związkowców na rozmowy 5 grudnia i termin ten jest cały czas aktualny i nie chciał oceniać, czy możliwe jest ich podjęcie już w tym dniu.
Związkowcy zapowiedzieli, że będą do skutku czekać w siedzibie spółki na rozpoczęcie rozmów. Pojawiły się pytania, czy zamierzają ją okupować. Jednak przedstawiciele związków wyraźnie podkreślali, że nie prowadzą okupacji, bo pozwalają wszystkim w siedzibie PGG pracować, ale zajmują salę, w której zwykle odbywały się narady z zarządem, do czasu, gdy zarząd będzie gotowy z nimi rozmawiać. Problem polegał na tym, że przedstawiciele zarządu na rozmowy się nie zjawiali, a jeden ze związkowców stwierdził wprost, że i tak nie mogliby niczego obiecać, bo decyzje zapadają ponad nimi, w radzie nadzorczej i ministerstwie. Dlatego sporą wagę miała wypowiedź wicepremiera – ministra aktywów państwowych Jacka Sasina z 26 listopada, że w zarządach koordynowanych przez jego ministerstwo spółek państwowych „nie będzie żadnej karuzeli. Będą pewnie normalne i naturalne zmiany, bo kończą się chociażby kadencje zarządów i będą konkursy. W tych konkursach może się wszystko zdarzyć. Ja nie mogę zakładać, że wygrają konkursy ci, którzy dotychczas tymi spółkami zarządzają”…
Około pięćdziesięciu związkowców nocowało w siedzibie zarządu PGG i do następnego dnia w cudowny sposób przedstawicielom pracodawcy udało się przygotować oczekiwane przez stronę społeczną od września analizy techniczno-ekonomiczne. W tym czasie od czwartku rano na kopalniach trwały akcje ulotkowe i tzw. masówki związkowców z górnikami pod hasłem „albo podwyżki, albo protesty”.
Mimo włączenia się do rozmów wiceministra A. Gawędy – również czwartkowe negocjacje nie przyniosły przełomu.
Podczas gdy „Solidarność ʼ80” organizowała dla swoich przedstawicieli obiady i kanapki, przewodniczący jej Zarządu Regionu Śląskiego, D. Czech mówił w Radiu WNET, że jednym z powodów, dla których protest się radykalizuje, jest próba choćby częściowego zniwelowania różnic płacowych między górnikami w PGG a ich znacznie lepiej zarabiającymi kolegami z Jastrzębskiej Spółki Węglowej (wydobywającymi węgiel koksujący).
W trakcie rozmów przedstawiciele PGG przedstawili proponowane zmiany strukturalne w spółce. Mają one polegać m.in. na połączeniu w kopalnię zespoloną dawnych kopalń Katowickiego Holdingu Węglowego oraz na połączeniu kopalń „Ruda” w Rudzie Śląskiej i „Sośnica” w Gliwicach. Według zarządu powinno to przynieść oszczędności, które można by przeznaczyć m.in. na podwyżki wynagrodzeń. Związkowcy nie zgodzili się na uzależnianie wzrostu płac od zmian organizacyjnych. Zwracali uwagę, że w ostatnich latach nie przeszkadzali w budowaniu spółki. Jednak obecnie, przy rosnącej inflacji i płacy minimalnej, zarobki górników największej w Europie spółki węglowej stoją w miejscu.
W piątek 29 listopada, po uwzględnieniu części postulatów związkowych, strony podpisały „Protokół rozbieżności w zakresie rokowań dotyczących sporu zbiorowego wszczętego w dniu 20 listopada 2019 r. przez Organizacje Związków Zawodowych działających w Polskiej Grupie Górniczej SA”. Zarząd PGG zaakceptował w nim „włączenie dodatku do przepracowanej dniówki roboczej wypłacanego zgodnie z Porozumieniem zawartym w dniu 23.04.2018 r. do podstawy wymiaru dodatkowej nagrody rocznej za rok 2019, tzw. 14 pensji. W związku z tym, że ten wydatek nie był wcześniej planowany, zarząd PGG SA musi go uwzględnić w Planie Techniczno-Ekonomicznym oraz aktualizacji Biznesplanu”. Jednocześnie – „uwzględniając obecną sytuację finansową Spółki, Zarząd nie może zgodzić się na realizację pozostałych postulatów”, tj.: włączenia dodatku do przepracowanej dniówki roboczej, wypłacanego zgodnie z Porozumieniem zawartym w dniu 23. 04. 2018 r., do podstawy naliczenia Barbórki, a zwłaszcza – podwyżki wynagrodzeń na rok 2020 o 12%. W tej sytuacji „Organizacje Związków Zawodowych zaakceptowały stanowisko Zarządu przedstawione w pkt. 1. Spór zbiorowy trwa dalej”. Protokół zakończyło stwierdzenie, że „strony sporu zbiorowego niezwłocznie wyznaczą przedstawicieli w celu ustalenia osoby mediatora, który poprowadzi dalszą mediację”. Zarząd PGG zobowiązał się do przedstawienia swoich propozycji płacowych około 10 grudnia br. W rozmowie z Radiem WNET przewodniczący Zarządu Regionu Śląskiego NSZZ „Solidarność ʼ80” D. Czech przyznał, że w razie niepowodzenia mediacji spór prawdopodobnie zakończy się strajkiem.
Protokół rozbieżności kończący tzw. okupację siedziby PGG podpisali m.in. działacze związkowi górniczej Solidarności, Związku Zawodowego Górników w Polsce, NSZZ Solidarność ʼ80, Wolnego Związku Zawodowego Sierpień ʼ80 Konfederacja, Związku Zawodowego Pracowników Dołowych, ZZ Kadra Górnictwo, ZZ Ratowników Górniczych w Polsce, ZZ Kontra, ZZ Pracowników Zakładów Przeróbki Mechanicznej Węgla w Polsce, ZZ Jedności Górniczej, czy ZZ Maszynistów Wyciągowych Kopalń w Polsce.
Polska Grupa Górnicza powstała 1 lipca 2016 r. jako spółka celowa dla przejęcia majątku i zobowiązań bankrutującej Kompanii Węglowej w ramach realizacji planu restrukturyzacji górnictwa węglowego przez pierwszy rząd Zjednoczonej Prawicy. Rozpoczęła realizację modelu zespolonego kopalń. W wyniku połączenia z 11 kopalń węgla kamiennego powstało 5, a z dniem 1 kwietnia 2017 r. do Spółki dołączyły kopalnie należące wcześniej do Katowickiego Holdingu Węglowego SA.
Był to końcowy etap walk górników z lat 2014/2015 o uratowanie polskiego górnictwa przed likwidacją pod rządami PO-PSL, sterowanymi z Unii Europejskiej i Niemiec. Warto pamiętać, że 29 kwietnia 2014 r. w Katowicach kilkanaście tysięcy górników ze wszystkich spółek regionu protestowało przeciwko nieudolnemu, partyjniackiemu zarządzaniu kopalniami, czego efektem było to, że zarządy spółek węglowych nie radziły sobie ani z wydobyciem, ani ze sprzedażą węgla (rosnące zwały).
Protestujący domagali się m.in. przeciwdziałania nadmiernemu importowi węgla spoza Unii, zwłaszcza z Rosji, rozpoczęcia negocjacji w sprawie uzgodnienia nowej strategii funkcjonowania górnictwa węgla kamiennego oraz opracowania długoterminowej strategii dla całego sektora paliwowo-energetycznego, która zapewniłaby bezpieczeństwo energetyczne Polski w oparciu o węgiel.
Następnie 24 września 2014 r. górnicy zorganizowali blokadę torów w Braniewie przy granicy polsko-rosyjskiej, gdzie wjeżdżały do Polski miliony ton węgla importowanego z Rosji. Tydzień później górnicy pojawili się przed Sejmem, gdy exposé wygłaszała premier Ewa Kopacz. W praktyce działania jej rządu niczego nie wniosło powołanie Wojciecha Kowalczyka na nowego pełnomocnika do spraw restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego i jeszcze tej samej jesieni doszło do okupacji siedziby Kompanii Węglowej, gdy zaistniało poważne zagrożenie, że jej pracownicy nie dostaną wypłat. Już 7 stycznia 2015 r. premier Kopacz ogłosiła „plan naprawczy dla Kompanii Węglowej”, czyli… zamknięcie czterech jej kopalń: KWK „Bobrek-Centrum”, KWK „Brzeszcze”, KWK „Pokój” i KWK „Sośnica-Makoszowy”. Doprowadziło to do największego od lat strajku w górnictwie, a górników wspierali mieszkańcy śląskich miast. Kilkunastotysięczne manifestacje przeszły ulicami Bytomia, Gliwic, Rudy Śląskiej i Zabrza oraz w Brzeszczach. Po dziesięciu dniach, 17 stycznia 2015 r. podpisano porozumienie, które cofało decyzję o likwidacji kopalń, a kilka dni później rozpoczął się strajk pracowników Jastrzębskiej Spółki Węglowej, dzięki któremu udało się odsunąć od władzy jej prezesa, który doprowadził JSW na skraj bankructwa. Jednak gdyby nie zmiana rządu, wszystkie te działania związkowców i załóg niczego by na trwałe nie zmieniły. Bardzo prawdopodobne, że upadłaby Kompania Węglowa, JSW i Katowicki Holding Węglowy, a ich majątek zostałby wyprzedany za bezcen, bo taka była „strategia” poprzedniej władzy.
Pod rządami Zjednoczonej Prawicy elementami batalii o dalsze funkcjonowanie górnictwa były trudne negocjacje tzw. porozumień oszczędnościowych: za cenę czasowego zawieszenia wypłaty niektórych świadczeń górnikom udało się uratować JSW, a potem doprowadzić do powołania PGG.
Trzeba pamiętać, że to determinacja i ofiarność pracowników uratowała polskie górnictwo w latach 2014–2016. Obecny spór zbiorowy w PGG jest tylko próbą uzyskania dla nich należnego zadośćuczynienia za minione lata poświęceń.
Artykuł Stanisława Floriana pt. „Spór zbiorowy i okupacja siedziby Zarządu Polskiej Grupy Górniczej” znajduje się na s. 3 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!
Artykuł Stanisława Floriana pt. „Spór zbiorowy i okupacja siedziby Zarządu Polskiej Grupy Górniczej” na s. 3 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com
Wojna ta dotyczy w szczególności deficytu handlowego USA z Chinami, który według amerykańskiego urzędu statystycznego osiągnął poziom 152,2 mld dolarów. Ale tak naprawdę chodzi o wiele więcej.
Peter Zhang
Chińska kradzież amerykańskiej własności intelektualnej kosztuje obecnie od 225 do 600 mld dolarów rocznie. (…) Co więcej, dziesięciolecia zachodnich wysiłków na rzecz demokratyzacji komunistycznego Państwa Środka – przyznanie mu statusu stałych, normalnych stosunków handlowych, umożliwienie wejścia do Światowej Organizacji Handlu oraz pełnej integracji Pekinu z rynkiem globalnym – okazały się próżnym trudem. Niezrównoważony handel z Chinami jest tylko objawem drapieżnego charakteru chińskiego reżimu. Stany Zjednoczone, opowiadając się za wolnym i uczciwym handlem z Chinami, muszą posłużyć się inną bronią. (…)
Należy pamiętać, że Chiny, które mają 1,3 mld mieszkańców, a Komunistyczna Partia Chin (KPCh), licząca zaledwie 80 mln członków, to nie to samo. KPCh zaimportowała komunizm w latach dwudziestych XX w. i od 1949 roku narzuciła go całemu narodowi. (…)
Politolodzy na ogół zgadzają się, że wszystkie zamknięte społeczeństwa, aby przetrwać, bazują na trzech kluczowych warunkach: 1. kontrolowaniu informacji – w tym rozpowszechnianiu dezinformacji, 2. stosowaniu przemocy w celu utrzymania władzy, a także 3. zmuszaniu mas do zaakceptowania ideologii sprzyjającej władcom. Te trzy warunki okazują się kluczowe dla przetrwania KPCh. (…)
600 mln chińskich internautów żyje wewnątrz internetu sztucznie kontrolowanego chińskim „Wielkim Firewallem”. KPCh wydaje miliardy dolarów na wzmocnienie technologii nadzoru, w tym na skradzione z Ameryki know-how do rozpoznawania twarzy i głosu. Teraz Pekin zmusza Apple Inc. do budowy centrum danych w chmurze w Chinach, aby reżim miał dostęp do informacji o użytkownikach. (…)
W niedawnym zeznaniu przed Senatem USA były urzędnik Departamentu Stanu Ely Ratner zaproponował, aby „Kongres zapewnił środki i nakazał Departamentowi Obrony opracowanie narzędzi umożliwiających obejście chińskiego Wielkiego Firewalla i ułatwienie chińskim obywatelom dostępu do globalnego internetu”. (…) Tego najbardziej obawia się KPCh, ponieważ wolność informacji oznaczać będzie koniec zamkniętego społeczeństwa. (…)
Amerykańska ustawa Magnitskiego z 2016 roku, która zezwala na zastosowanie sankcji wobec obywateli innych krajów, którzy łamali prawa człowieka, także daje Waszyngtonowi pewną przewagę.
Tajemnicą poliszynela jest fakt, że wielu urzędników KPCh przeniosło zarówno swoje aktywa, jak i członków rodziny za granicę, zwłaszcza do Stanów Zjednoczonych.
Wiadomo również, że wielu z tych urzędników KPCh bezpośrednio lub pośrednio uczestniczyło w łamaniu praw człowieka wobec podziemnych wspólnot chrześcijańskich, wobec praktykujących Falun Gong, Tybetańczyków, prawników broniących praw człowieka oraz znanych intelektualistów. Odmawianie tym osobom wjazdu do Ameryki i zamrożenie ich aktywów w Stanach Zjednoczonych za ich zbrodnie byłoby nie tylko rozsądne; byłoby również słuszne w myśl ustawy Magnitskiego. (…)
Być może bardziej skuteczną strategią byłoby ukierunkowanie się na najsłabsze punkty KPCh: strach przed uświadomieniem obywateli poprzez nieocenzurowany internet i sprawiedliwa kara za łamanie praw człowieka zgodnie z amerykańską ustawą Magnitskiego, obejmującą cały świat. W końcu nie chodzi tu o potyczkę z KPCh z powodu samego handlu, lecz o wojnę, która ma zakończyć ustawiczne zdradzanie ludzkości.
Cały artykuł Petera Zhanga pt. „Oswajanie Czerwonego Smoka” można przeczytać na s. 9 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 19 grudnia.
Artykuł Petera Zhanga pt. „Oswajanie Czerwonego Smoka” na s. 9 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com
Młode pokolenie Hongkończyków zainicjowało dyskusję o swojej przyszłości po 2047 roku. Poczucie odrębności i wspólny los to czynniki narodotwórcze. Czy na naszych oczach tworzy się nowy naród?
Mariusz Patey
31 marca 2019 r. w Hongkongu rozpoczęły się protesty i demonstracje przeciwko stopniowemu ograniczeniu autonomii tej enklawy przez rządy w Pekinie. Zaburzyło to europejską perspektywę postrzegania Chin jako w miarę jednorodnego kulturowo i politycznie państwa. (…)
Policjant stosuje miotacz gazu pieprzowego wobec demonstranta | Fot. W. Dobrowolski
Polska i cała społeczność Zachodu musi uważnie przyglądać się polityce chińskiej wobec Hongkongu, zachęcając Pekin nie tylko do symetrycznego otwarcia swojej gospodarki na produkty, usługi i kapitały z zewnątrz, ale i do stosowania standardów państwa prawa, ochrony własności prywatnej, w tym intelektualnej. Zgoda Polski na chińskie reguły w obrocie gospodarczym spowoduje wysokie deficyty w handlu z Chinami, a rozbudowa szlaków komunikacyjnych będzie głównie ułatwieniem dla chińskiego eksportu, uderzając w polskie firmy produkcyjne. Polska, pomna swojej przeszłości, nie może być bierna wobec łamania praw obywatelskich w Chinach, w tym swobody praktyk religijnych. W relacjach z ChRL, z uwagi na olbrzymią dysproporcję między potencjałem Polski i Chin, Polska powinna współpracować ze swoimi sojusznikami i partnerami z UE i USA. (…)
Kiedy w 1998 r. Chiny przejęły tę byłą brytyjską kolonię, zadeklarowały politykę w myśl zasady „jeden kraj, dwa systemy”. (…) Choć Chiny zobowiązały się do utrzymywania niezależności Hongkongu do 2047 r., to część społeczeństwa Hongkongu już dziś obawia się o przyszłość enklawy i jej, choć ułomnej, to jednak demokracji. (Hongkong jest zarządzany jak korporacja, z ograniczonym udziałem obywateli).
Pierwsze oznaki zmian na gorsze pojawiły się z początkiem XXI w. Próby ograniczenia praw i wolności Hongkończyków wywołały protesty 1 VII 2003 i 1 VII 2004 r. Władze chińskie zdecydowały się wówczas na wycofanie z najbardziej kontrowersyjnych propozycji, co dowodzi, że strona chińska podchodzi pragmatycznie do polityki.
Chińskie postulaty są formułowane z uwzględnieniem rozwiązań kompromisowych. To może być wskazówką dla naszej strategii prowadzenia negocjacji z chińskimi komunistami. Istotne przy tym jest sformułowanie jednolitej linii wszystkich państw Zachodu.
Zaczęto wciągać w struktury policyjne Hongkongu osoby z interioru. Wobec dużego poczucia odrębności Hongkończyków, wywołało to frustrację i niechęć, zwłaszcza przedstawicieli młodego pokolenia, w tym wielu studentów, a nawet licealistów.
Rozbudowa infrastruktury transportowej między ośrodkami miejskimi położonymi w Chinach Ludowych wzbudza w mieszkańcach enklawy obawę przed utratą odrębności i rozpłynięciem się w chińskim społeczeństwie. Kwestionowane są koszty i sens angażowania kapitału z Hongkongu.
Także napływ osób z Chin kontynentalnych budzi sprzeciw. Według nie do końca sprawdzonych informacji na teren Hongkongu przybywa dziennie 150 nowych migrantów. Ma to, zdaniem wielu rdzennych Hongkończyków, negatywny wpływ na wysokość pensji i wzmacnia politycznie partie prochińskie.
Demonstranci na barykadach | Fot. W. Dobrowolski
Kolejnym krokiem miała być umowa o ekstradycji osób oskarżonych o przestępstwa przeciwko prawu ChRL. I właśnie decyzja o tej umowie stała się bezpośrednią przyczyną protestów. Co tydzień w soboty i niedziele młodzież spotyka się w różnych miejscach, artykułując swoje żądania. Strona chińska, nie zastanawiając się nad przyczynami protestów wynikających z potrzeb Hongkończyków, uwarunkowanych specyfiką rozwoju tej enklawy, obwinia o inspirację – wręcz płacenie za udział w protestach – zagraniczne ośrodki dywersji. (…)
Po próbach pacyfikacji protestów z udziałem chuliganów i prawdopodobnie chińskich służb, demonstracje przybrały charakter tzw. flash mob. Demonstranci nie tworzą jednolitej struktury. W organizowaniu zgromadzeń posługują się komunikatorami. Ma to jednak i tę słabą stronę, że policja może z łatwością wprowadzić w tłum prowokatorów i pokierować wydarzeniami w sposób niekorzystny dla wizerunku protestujących.
Szansą dla Hongkongu mogłaby być aktywna kontestacja społeczeństwa w Chinach kontynentalnych. Prawdopodobieństwo takiego rozwoju wydarzeń jest jednak nieduże ze względu na sukcesy gospodarcze Pekinu oraz sprawnie działającą propagandę rządową.
Wobec poniesionych przez ChRL dużych inwestycji na politykę „soft power” istnieje szansa na skłonienie Pekinu do kompromisowych rozwiązań i rezygnację z użycia siły. Czynnikiem powstrzymującym Pekin od bardziej radykalnych kroków wobec Hongkongu jest także nadzieja na pokojowe przejęcie Tajwanu, gdzie wkrótce odbędą się wybory prezydenckie. A dużą szansę na zwycięstwo ma przedstawiciel Kuomintangu – partii nacjonalistycznej pozytywnie nastawionej do idei zjednoczenia.
Cały artykuł Mariusza Pateya pt. „Protesty społeczne w Hongkongu” można przeczytać na s. 12 listopadowego „Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 19 grudnia.
Artykuł Mariusza Pateya pt. „Protesty społeczne w Hongkongu” na s. 12 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 65/2019, gumroad.com
Parlament Europejski ogłasza klimatyczny stan wyjątkowy. Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapowiada, iż chce zwiększać europejski cel redukcji emisji CO2 z 43% na 55%.
Paweł Sałek, doradca prezydenta Andrzeja Dudy ds. środowiska i klimatu komentuje przyjęcie przez Parlament Europejski rezolucji w sprawie ogłoszenia klimatycznego stanu wyjątkowego (climate emergency):
Parlament chciał z racji COP-u 25, chciał dołączyć się i wezwać do tego, ażeby w 2050 roku doszło do neutralności klimatycznej […] jest ona definiowana jako dekarbonizacja.
Motywem przewodnim dzisiejszej madryckiej debaty jest ponowne uruchomienie handlu uprawnieniami do emisji CO2 w układzie globalnym:
Chodzi o mechanizmy, które mają przyciągnąć do ochrony klimatu i przeciwdziałaniu zmian klimatycznych pieniądze, czyli mówiąc wprost biznes. Chodzi o uruchiomienie pewnych procesów biznesowych i ekonomicznych, które pozwolą na wtłoczenie w tej trudny problem pieniędzy rządowych, publicznych, prywatnych, ubezpieczeniowych, bankowych.
W 2015 roku 195 krajów podpisało tzw. porozumienie paryskie, w ramach którego określono ogólnoświatowy plan działania, który ma uchronić planetę przed zmianami klimatu:
Daje ono swobodę wyboru poszczególnym państwom indywidualnej ścieżki rozwoju zgodnie z zasadą zrównoważonego rozwoju.
Przechodząc do tematu pieniędzy i tego, kto konkretnie zapłaci za walkę z globalnym ociepleniem w ramach klimatycznego stanu wyjątkowego, gość „Poranka WNET” mówi:
Dzisiaj polityka klimatyczna to jest wielki biznes, który opiera się w głównej mierze na rozwoju nowych technologi związanych z odnawialnymi źródłami energii […] cały czas jest tendencja wypierania paliw kopalnianych […] tendencje, które są w Unii Europejskiej, są bardzo radykalne.
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła, iż będzie dążyć do tego, aby zmienić europejski cel redukcji emisji CO2:
Cel wynosi dla całej unii 43% […] Ursula von der Leyen będzie dążyć ku temu, ażeby cel europejski został zwiększony na 55%, a to operacyjnie będzie realizował Frans Timmermans.
Resort Tadeusza Kościńskiego pracuje nad przepisami zmniejszającymi próg obrotu bezgotówkowego.
Ministerstwo Finansów przygotowuje projekt ustawy obniżającej próg obrotu bezgotówkowego z 15 do 8 tys. zł. Celem obniżenia limitu ma być m.in. uszczelnienie podatkowe i intensyfikacja walki z szarą strefą (wydatki opłacone gotówką powyżej 15 tys. zł nie mogą być zaliczone do kosztów uzyskania przychodów, co ma chronić przed fikcyjnymi fakturami na duże kwoty). Skutkiem tej zmiany ma być również obniżenie kosztów generowanych przez „gotówkę” ( produkcja i zabezpieczenie banknotów oraz spadek wartości pieniądza), które obecnie sięgają 20 mld zł.
Dyskusja na temat obniżenia progu obrotu bezgotówkowego ma charakter ogólnoeuropejski, a dynamika zmian jest tak duża, że nawet w stosunkowo nowych oficjalnych opracowaniach limity obowiązujące w poszczególnych państwach są już nieaktualne.
Ukazały się wynik badań sprawdzających zachowania kobiet i mężczyzn w obliczu niekomfortowych sytuacji związanych z ich sytuacja ekonomiczną.
Biuro Informacji Gospodarczej Infomonitor opublikowało wyniki badań, z których wynika, że kobiety lepiej potrafią sobie radzić z problemami finansowymi, oraz wstydliwymi sytuacjami dotyczącymi pieniędzy i innych środków płatniczych. Firma Quality Watch sprawdziła reakcje Polaków na następujące zdarzenia: brak pieniędzy na karcie podczas płacenia za zakupy, niskie zarobki, odmowa udzielenia kredytu w banku, brak pracy, znalezienie się w rejestrze dłużników, ogłoszenie upadłości konsumenckiej oraz niepłacenie alimentów. Okazało się, że w konsekwencji takich zdarzeń silniejszy i bardziej długotrwały wstyd odczuwają mężczyźni. Rezultat badań skomentował Roman Pomianowski, kierujący Stowarzyszeniem Program Wsparcia Zadłużonych:
Silny i długotrwały wstyd bardziej skłania mężczyzn do ukrywania się lub ucieczki przed problemem, niż poszukiwania konstruktywnych rozwiązań i pomocy. Widzę to na co dzień. Po rady i wsparcie do naszego stowarzyszenia zgłasza się zdecydowanie więcej kobiet i to zwykle na wcześniejszym etapie problemów finansowych […]
Zdarzają się jednak sytuacje, w których silniejszy od mężczyzn wstyd odczuwają kobiety – np. blokada płatności kartą z powodu braku dostatecznych środków na koncie, oraz wpis do rejestru dłużników.
Wśród ogółu ankietowanych, bez podziału na płeć, najwięcej osób za najbardziej wstydliwe uważa właśnie te dwie sytuacje – ujęcie w rejestrze dłużników (43 proc. badanych), oraz brak środków na karcie ujawniony podczas opłaty za zakupy (43 proc.).
Kolejne sytuacje budzące najsilniejszy wstyd to: niepłacenie alimentów na dzieci (38 proc.), brak pracy (16 proc.), ogłoszenie upadłości konsumenckiej (13 proc.), a także odmowa udzielenia kredytu ze względu na zaległe zobowiązania (11 proc.).
Najmniejsza liczba badanych za stosunkowo najbardziej wstydliwe uznały niskie zarobki (10 proc.).
Były poseł PiS prognozuje dobrą sytuację gospodarczą Polski w okresie światowego spowolnienia. Przedstawia recepty na poradzenie sobie z kryzysem.
Janusz Szewczak polemizuje z zapowiedziami części ekonomistów o zbliżającym się do Polski wielkim kryzysie:
To wszystko są [..] bajki z mchu i paproci. Wzrost powyżej 4% PKB to jest czołówka europejska […]
Były parlamentarzysta dostrzega gorsze wskaźniki m.in. produkcji budowlanej, stwierdza jednak, że to normalny etap cyklu gospodarczego. Popiera plany wspierania innowacyjności przez rząd. Mówi o pozytywnym wpływie programów socjalnych Zjednoczonej Prawicy na polską gospodarkę.
Janusz Szewczak mówi o potrzebie zwiększenia poziomu inwestycji, wskazuje wyzwania w tym zakresie na nadchodzący rok; wymienia Centralny Port Komunikacyjny, przekop Mierzei Wiślanej i modernizację sieci kolejowej.
Gość „Poranka WNET” odnotowuje, że część beneficjentów programu 500+ zaczęli oszczędzać część środków wypłacanych im przez państwo. Twierdzi, że bardziej zagrożone zapaścią ekonomiczną są Niemcy, Włochy i Francja:
Jeśliby prezydent Trump zdecydował się na sankcje handlowe, cła na niemieckie samochody, to będzie to miało natychmiastowe znaczenie dla Niemiec.
Janusz Szewczak stwierdza, że kryzys w Polsce byłby na rękę politykom zwalczającym rząd Zjednoczonej Prawicy:
[…], niektórzy się modlą, z tej totalnej opozycji, żeby wywołać jakieś zjawiska kryzysowe.
Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego szansy dla Polski na ominięcie kryzysu upatruje w ponownym uprzemysłowieniu kraju. Postuluje budowę fabryki leków i utworzenie polskiego holdingu spożywczego. Mówi również o potrzebie zachęcenia Polaków żyjących na emigracji do powrotu do kraju. Wskazuje na potrzebę wyważenia ochrony interesu przedsiębiorców przy jednoczesnym, znacznym podwyższeniu płac.
Janusz Szewczak odnotowuje pojednawczy wobec opozycji ton obozu rządzącego, mimo skrajnie niekonstruktywnych działań tej drugiej. Podkreśla negatywną rolę części mediów w tej kwestii:
Najsilniejszą opozycją […] była opozycja z Wiertniczej i Czerskiej.
Profesor Zbigniew Krysiak ocenia przesunięcie likwidacji OFE. Chwali sposób sprawowania władzy przez PiS. Postuluje również działania na rzecz popularyzacji wiedzy ekonomicznej wśród obywateli.
Profesor Zbigniew Krysiak komentuje decyzję o przesunięciu likwidacji OFE o pół roku: „Nie przywiązywałbym dużej wagi do tego opóźnienia, najważniejsza jest decyzja sprywatyzowania tych środków”. Ekonomista upatruje w tej decyzji element budowy nowego systemu ubezpieczeń społecznych.
Potrzebny jest czas na uświadomienie społeczeństwu, że te środki naprawdę są prywatne, nie tak jak było poprzednio.
Prof. Krysiak przypomina, że Polacy zostali oszukani w tej sprawie przez rząd PO-PSL. Gość „Kuriera WNET” chwali rządzących za to, że dali społeczeństwu wybór w kwestii OFE, w przeciwieństwie do poprzedniej władzy, która chciała zmusić Polaków, by pracowali dłużej. Prof. Krysiak stwierdza, że obecna władza traktuje Polaków po partnersku.
Rozmówca Jana Olendzkiego nie zgadza się z interpretowaniem decyzji o przesunięciu likwidacji OFE jako elementu kampanii prezydenckiej, gdyż, jak mówi prof. Krysiak, projekt ten został ogłoszony już dawno. Na koniec rozmowy, ekonomista podkreśla wagę edukacji ekonomicznej społeczeństwa.