13 czerwca 2019 r. w wieku 91 lat po długiej chorobie zmarł w Krakowie Józef Janiszewski, działacz opozycji antykomunistycznej w latach osiemdziesiątych ub. wieku, działacz polonijny.
Józef Janiszewski |Fot. archiwum rodziny Janiszewskich
Urodził się w roku 1928 w Sikorkach. W czasie II wojny światowej wywieziony do Niemiec, gdzie jako dziecko pomagał w gospodarstwie rolnym u bauera. Przed 1950 siedział w więzieniu w Bydgoszczy. W roku 1980 pomagał Jerzemu Hlebowiczowi przy zakładaniu wiejskich komórek Solidarności Rolniczej w gminie Gdów i gminach sąsiednich. Po wprowadzeniu stanu wojennego współpracował ze strukturami konspiracyjnymi: 1983–1989 Porozumienie Prasowe „Solidarność Zwycięży” – Marian Stachniuk i Piotr Hlebowicz; 1984–1989 Ogólnopolski Komitet Oporu Rolników – Józef Teliga, Jerzy i Piotr Hlebowiczowie; 1985–1989 Solidarność Walcząca Oddział Krakowski – Marian Stachniuk i Piotr Hlebowicz.
Uczestniczył w budowie bunkra-drukarni „Wilno” im. gen. Leopolda Okulickiego – „Niedźwiadka” pod budynkiem gospodarczym na posesji Anny i Jerzego Hlebowiczów w Zagórzanach (1983/84), gdzie drukowano prasę podziemną, m. in. „Kurierek B”, „Solidarność Zwycięży”, „Solidarność Rolników,” „Solidarność Walcząca”. Drukarnia działała bez wpadki aż do 1993 roku. Józef Janiszewski współorganizował transport papieru, farby drukarskiej, sprzętu poligraficznego oraz wydrukowanych gazet i ulotek. W awaryjnych wypadkach pomagał w procesie druku. Wielokrotnie pełnił funkcje kuriera, i kolportera.
Pogrzeb Józefa Janiszewskiego | Fot. P. Hlebowicz
Na początku lat 90. razem z Piotrem Hlebowiczem kilka razy wyjeżdżał do Kazachstanu i na Syberię, niosąc pomoc stowarzyszeniom polskim. Za zaangażowanie w pracy konspiracyjnej Prezydent Lech Kaczyński nadał Józefowi Janiszewskiemu w roku 2009 Krzyż Oficerski OOP. W 2012 r. Józef Janiszewski otrzymał od Kornela Morawieckiego Krzyż „Solidarności Walczącej”.
Pozostawił żonę, córkę i wnuczkę.
Pogrzeb Józefa Janiszewskiego odbył się 19 czerwca 2019 roku na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Zmarłego żegnali przedstawiciele Premiera RP, Solidarności Regionu Małopolska (poczet sztandarowy), Instytutu Pamięci Narodowej, Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego, działacze opozycji antykomunistycznej lat 80.
W którym kraju to spłacanie ma się zacząć, a w którym skończyć? Czy Polacy będą najpierw czekać na spłatę odszkodowań przez Niemców i Rosjan, aby uzyskać środki na wypłacenie odszkodowań np. Żydom?
Mirosław Matyja
Dyplomatyczna bańka mydlana
W Polsce mamy do czynienia z dyplomatyczną bańką mydlaną, której powodem jest uchwalenie ustawy Just Act 447 w USA. Od miesięcy czytamy w prasie i w internecie hasła tego typu: „zagrożenie dla dobra Polski”, „cios w polska suwerenność”, „okradanie Polski”, „Żydzi chcą od nas 300 mld dolarów”. Organizowane są liczne protesty i marsze, komentarze i konstrukcja czarnych scenariuszy nie ustają. Żydzi i Izrael oskarżają w odwecie Polaków o antysemityzm. W tych warunkach rodzi się nawet anty-antysemityzm. Krótko mówiąc, „mleko się wylało” – ale czy ta panika jest uzasadniona?
Spłata już była
Bezspornym faktem jest, ze Żydzi utracili znaczna część mienia w Polsce w wyniku tragicznych wydarzeń w czasie ostatniej wojny światowej. Dlatego w lipcu 1960 r. rząd Polski podpisał ze Stanami Zjednoczonymi umowę, zgodnie z którą zobowiązał się zapłacić 40 mln ówczesnych dolarów amerykańskich za całkowite uregulowanie i zaspokojenie wszystkich roszczeń obywateli USA (żydowskiego pochodzenia), zarówno osób fizycznych, jak i prawnych, z tytułu nacjonalizacji i innego rodzaju przejęcia przez Polskę mienia tychże obywateli, które nastąpiło w Polsce przed dniem podpisania i wejścia tej umowy w życie. Spłata tego zobowiązania przez Polskę następowała regularnie w rocznych ratach i została w całości zakończona w styczniu 1981 r. Po prawie 40 latach roszczenia USA pojawiają się ponownie, tym razem w postaci ustawy JUST Act 447, co powoduje zrozumiale oburzenie. To oburzenie jest tym większe, że aktualne roszczenia są nieuzasadnione i przede wszystkim skonstruowane w ramach wewnętrznego prawa amerykańskiego. Tu rodzi się pytanie: czy „era Holocaustu” obejmuje też okres po roku 1960?! Nie jest jednak tajemnicą, że żydowski lobbing w Kongresie Stanów Zjednoczonych jest mocny – a tam, gdzie grupy interesów mają coś do powiedzenia, można również wykreować odpowiednią ustawę.
JUST Act 447
Dlaczego jedna ustawa wzbudza tyle emocji? W tym akcie prawnym chodzi o wypłacenie odszkodowań dla ofiar Holocaustu i ich rodzin, które nie otrzymały dotąd odszkodowania za straty wojenne i powojenne. Ustawa jest bardzo nieścisła, bo nie definiuje dokładnie i jasno ani podmiotu, ani czasu – czyli podstawowych elementów, do których się odnosi. Generalnie termin ‘Holokaust’ należy rozumieć w odniesieniu do ludobójstwa prześladowanych grup etnicznych, narodowych i społecznych oraz więźniów politycznych w obozach koncentracyjnych.
Powszechnie pojęcie to związane jest jedynie albo przede wszystkim z ludobójstwem Żydów w czasie II wojny światowej – i to jest pojęcie zawężone. Holocaust oznacza albo powinien oznaczać zagładę ludności jakiejkolwiek narodowości, nie tylko żydowskiej.
Ustawa odnosi się czasowo do „ery Holocaustu”. Jaka to konkretnie „era”? Czy to lata 1933–45 czy też „tylko” lata 1939–1945? Czy „era Holocaustu” to również tzw. lata stalinowskie, a więc powojenne? Tych konkretów brakuje w ustawie JUST. W każdym razie ten akt prawny odnosi się do osób, które przeżyły Holocaust oraz innych ofiar nazistowskich prześladowań – a więc nie tylko Żydów. Być może Żydzi uważają się za naród wybrany, ale który naród nie ma takiego zdania o sobie?
Jesteśmy więc przy kwestii interpretacji ustawy. Dlaczego interpretuje się ten amerykański wewnętrzny akt prawny tylko w kategoriach odszkodowania dla Żydów? Przyjmijmy teoretycznie, ze „era Holokaustu” to okres II wojny światowej, choć ta czasowa definicja prowokuje dyskusje. Tu należałoby się zastanowić, ile narodowości ucierpiało w okresie wojennego Holocaustu i komu należy się odszkodowanie. Przy czym kwestia odszkodowania dotyczy nie tylko kierunku od Polski na zachód, ale również, a może przede wszystkim, od Polski na wschód. W tym kontekście ustawa wychodzi Polsce naprzeciw, bowiem także Rosja powinna uregulować kwestie odszkodowań wobec Polski. O roszczeniach Polski wobec Niemiec już nie wspominam, bowiem wiadomo, że jakikolwiek rachunek władze w Warszawie winny najpierw przesłać do Berlina, a potem – albo równolegle – do Moskwy.
Ustawa jest oczywiście tendencyjna, ale również niejasno sformułowana, więc każde państwo może praktycznie interpretować ją na swoją korzyść. Dlatego nie ma tu żadnych podstaw do jakiejkolwiek paniki.
Co ustawa JUST oznacza w praktyce prawa międzynarodowego?
Ustawa zobowiązuje sekretarza stanu USA do złożenia sprawozdania dotyczącego sytuacji prawnej i systemowej w 46 krajach, w tym w Polsce, które podpisały w 2009 roku tzw. deklarację terezińską w Czechach. Właśnie ta deklaracja jest podstawą prawno-międzynarodową do wykonania raportu, obejmującego procedury administracyjne, sądowe, w szczególności dotyczące zwrotu mienia tam, gdzie jest to możliwe, wypłaty słusznego odszkodowania tam, gdzie zwrot jest niemożliwy i wreszcie przeznaczania mienia, które nie ma spadkobierców, na cele edukacyjne i społeczne, w szczególności na pomoc ofiarom Holocaustu. Wychodzę z założenia, że chodzi tu w pierwszej linii o informacje o stanie zaspokajania roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych, bowiem ustawa JUST wchodzi w zakres wewnętrznego prawa amerykańskiego. Krótko mówiąc, Izrael nie powinien mieć żadnych podstaw roszczeniowych w stosunku do Polski.
Warto zaznaczyć, że w ustawie nie ma, bo nie może być, jakiegokolwiek przymusu zwracania mienia czy wypłaty odszkodowań przez obywateli 46 państw. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu. Ustawa, jak już wcześniej wspomniałem, jest elementem wewnętrznego prawa USA, a państwo to jest suwerenne i może uchwalać dowolne ustawy. Ale USA nie mają prawnego dyktatu nad światem ani nie uchwalają prawa uniwersalnego/globalnego, choć często odnosimy takie wrażenie. Więc pytam po raz kolejny: po co ta cała panika? Otóż media wyolbrzymiają zagrożenie dla Polski ze strony USA i Izraela (co ma Izrael do „konfliktu” polsko-amerykańskiego?). Donoszą o możliwych represjach: od nieoficjalnych nacisków przez oficjalny lobbing aż po sankcje, np. bojkot polskich produktów, cła zaporowe, odmowy udzielenia kredytu itp. Stosunkowo nowym hitem medialnym jest możliwość szantażowania Polski przez USA w sprawie instalacji tarczy antyrakietowej i całej rozbudowy potencjału obrony przeciwrakietowej na terenie naszego kraju. A że koszt tej inwestycji będzie wynosić prawdopodobnie ok. 300 mld dolarów (sic), więc media wykreowały wizję, że roszczenia żydowskie opiewają na taka sumę. Oczywiście ani w pierwszym, ani w drugim przypadku kwota ta nie ma najmniejszej racji bytu. Tak więc Polacy sami kreują nieprawdopodobne liczby, które organizacje żydowskie mogą tylko z wdzięcznością przejąć i pobłogosławić. W międzyczasie zapomniano o tarczy przeciwrakietowej i pisze się o żądaniach Izraela wobec Polski właśnie w wysokości 300 mld. Jeszcze „lepsze” jest straszenie społeczeństwa koniecznością wyprzedaży majątku narodowego, aby uzyskać środki na spłatę roszczeń. Wytworzyła się wiec paranoidalna sytuacja, do której wciągnięte zostało zupełnie niepotrzebnie państwo Izrael.
Tymczasem nie wolno obecnie spekulować na temat wielkości odszkodowań, które Polska miałaby zapłacić osobom obcych narodowości za „erę Holokaustu”, bo jakakolwiek podana kwota nie ma w tej fazie racji bytu. Faktem jest, że nie ma tak naprawdę żadnych poważnych wyliczeń. W ustawie zaś napisano, że odszkodowania mają być wypłacone zgodnie ze światowymi standardami w przypadku odszkodowań wojennych i podobnych. Chodzi tu więc o sprawiedliwe, a nie pełne odszkodowania, które zwykle są niemożliwe. Poza tym nie wiadomo jeszcze tak naprawdę, kto i komu ma płacić.
Polskie protesty powinny być skierowane raczej przeciwko deklaracji z Terezina (którą polski rząd dobrowolnie podpisał), bowiem ta deklaracja wchodzi w zakres prawa międzynarodowego. Ale jak wiadomo, żadna deklaracja nie ma charakteru wiążącego dla państwa-sygnatariusza. Natomiast na mocy ustawy JUST Act 447 żadne sankcje nie znajdują umocowania.
Suwerenność
Warunkiem koniecznym każdego państwa do jakiegokolwiek działania we własnym interesie jest jego suwerenność. Dlatego cieszmy się, że od 30 lat Polska jest ponownie suwerenna i strzeżmy tej suwerenności jak oka w głowie. Oczywiście ciągle słyszy się nie do końca przemyślane pomysły, aby w Konstytucji RP dokonać zapisu związanego z przynależnością Polski do Unii Europejskiej i do NATO i nadrzędnością prawa tych instytucji nad prawem polskim. To są jednak na pewno tylko niestosowne żarty wybranych polityków. Bo jeśli nie żarty, to co? Myślę jednak, że nikt tych „żartów” nie bierze poważnie, bowiem oznaczałoby to ograniczenie polskiej suwerenności, a tym samym oddanie części prerogatyw władczych organom ponadnarodowym, albo jeszcze lepiej – państwom, które mają ostatni głos w UE i NATO. A to byłby definitywny powrót do sytuacji z czasów PRL. Dlatego uważam spekulacje niektórych polskich polityków, igrających z ograniczeniem polskiej suwerenności na rzecz instytucji ponadnarodowych, za bardzo niebezpieczne i niesmaczne. Aktualna „wojna dyplomatyczna”, bo jak to inaczej nazwać, jest przykładem na to, jak ważna jest niezależność i niezawisłość, a wiec suwerenność Polski. Dodam tutaj, że decyzja podjęta przez Naród przy urnie wzmocniłaby i potwierdziłaby jeszcze bardziej suwerenny charakter państwa – zgodnie z art. 4 Konstytucji RP.
Rola polskiego rządu i dyplomacji
Co robi polski rząd w tej w sumie paradoksalnej sprawie? Niestety, nie wiemy, co robi i czy cokolwiek robi. Naród jest wzburzony, wytworzyła się tzw. dynamika własna w kraju i wśród Polonii. W tej sytuacji premier polskiego rządu powinien uspokoić wzburzone społeczeństwo, osobiście albo za pośrednictwem swojego rzecznika. Wypowiedzieć się na temat interesów Narodu Polskiego i raison d’être Polski. Powinien informować i przede wszystkim uspokajać społeczeństwo na bieżąco. Ważna rola przypada tutaj dyplomacji polskiej, która powinna prowadzić półoficjalne negocjacje pozakulisowe, aby bez wzburzania opinii publicznej doprowadzić ten niewypał dyplomatyczny do szczęśliwego końca. Czy polska dyplomacja potrafi prowadzić takie nieformalne rozmowy? Chodzi tu bowiem o ingerowanie w wewnętrzne sprawy USA, gdyż ustawa JUST Act 447 jest wewnętrznym prawem amerykańskim. To delikatna sprawa, ale dyplomaci są po to, aby zajmować się takimi właśnie delikatnymi kwestiami. Dyplomata, np. ambasador, to również lobbysta szukający ustawicznie kontaktów ze ośrodkami władczymi innych państw i powinien być biegły w prowadzeniu nieformalnych negocjacji.
Dyplomacja to nie zabawa dla grzecznych dzieci ani nie tylko odwiedzanie środowisk polonijnych, lecz ciężka i odpowiedzialna praca.
Pocieszam się jednak, że działania polskiego rządu i polskiej dyplomacji „idą pełną parą” zakulisowo i wkrótce doczekamy się pozytywnych efektów tych działań (?).
Czy ustawa JUST jest przemyślana?
Wróćmy jednak do ustawy JUST Act 447. Nie wymaga komentarza fakt, że ta ustawa nie jest do końca przemyślana. W grę wchodzi 46 państw mających spłacać odszkodowania ofiarom ludobójstwa (Holokaustu). W którym kraju to spłacanie ma się zacząć, a w którym skończyć? Czy Polacy będą najpierw czekać na spłatę odszkodowań przez Niemców i Rosjan, aby uzyskać środki na wypłacenie odszkodowań np. Żydom? Piszę Żydom, a nie Izraelowi, bowiem państwo izraelskie w okresie żydowskiego Holokaustu nie istniało. Ustawa jest wewnętrznym uregulowaniem prawnym w USA – jest więc moralna sugestia uregulowania tzw. „kwestii roszczeniowych” i dotyczy, jak już wspomniałem, „ery Holocaustu”. Egzekwowanie tych uregulowań leży jednak całkowicie w gestii i zależy od dobrej woli suwerennych państw.
Uchwalając ustawę JUST Act 447 Kongres USA skompromitował się. Żadne państwo nie powinno, bezpośrednio czy pośrednio, w ramach swojego wewnętrznego prawa, ingerować w sprawy innych państw. Od tego jest prawo międzynarodowe i jego instytucje – w tym wypadku ONZ. Potęga i dominacja USA w polityce światowej nie upoważniają władz amerykańskich do jakiegokolwiek sugerowania innym podmiotom międzynarodowym, jak powinny postępować. Dlatego śmieszy mnie wręcz wypowiedź ministra spraw zagranicznych USA Mike’a Pompeo, który ingeruje w wewnętrzne sprawy polskie i wzywa polskie władze, aby poczyniły postępy w zakresie kompleksowego ustawodawstwa dotyczącego restytucji mienia prywatnego dla osób, które utraciły nieruchomości w dobie Holocaustu.
Ciekawe, czy amerykański dyplomata będzie tez nawoływał władze np. Rosji i Ukrainy do podobnych „postępów”? Ustawa JUST nie jest ani spójna, ani logiczna, ale przede wszystkim nie jest „przekładalna” w praktyce międzynarodowej.
Oczywiście nikt nie neguje potrzeby prowadzenia polityki zadośćuczynienia za ludobójstwa – jednak powinno się to dziać na arenie międzynarodowej i z udziałem wszystkich zainteresowanych, i przede wszystkim dla wszystkich poszkodowanych. Nie zapominajmy, ze Polska jest dużym demokratycznym krajem, położonym w centrum Europy, niezawisłym, dumnym i przede wszystkim suwerennym. I ta świadomość powinna wystarczyć, aby Polki i Polacy mogli bez obaw i optymistycznie spoglądać w przyszłość. Rząd Polski podpisał suwerennie deklarację z Terezina i powinien ją również suwerennie intepretować i informować polskie społeczeństwo na bieżąco. Zaś dramaturgia związana z ustawą JUST Act 447 to dyplomatyczna i medialna bańka mydlana.
Mirosław Matyja – politolog, ekonomista i historyk, jest profesorem Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie (PUNO) w Londynie, gdzie pełni funkcję dyrektora Zakładu Kultury Politycznej i Badań nad Demokracją.
Artykuł Mirosława Matyi „Dyplomatyczna bańka mydlana” znajduje się na s. 9 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Mirosława Matyi „Dyplomatyczna bańka mydlana” na s. 9 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com
Piąta edycja Kupała Night w Limerick, zorganizowana przez Slavic Inspirations, odbędzie się w Arthurs Quay Park, w samym sercu grodu Limerick. O tym wydarzeniu opowiadają Anna Hurkowska i Ewa Kotuła.
Słowiańska noc Kupały na irlandzkiej ziemi, pod niebem Limerick odbędzie się po raz piąty. Początki tego wydarzenia sięgają roku 2015. 20 czerwca 2015 roku, z inicjatywy choreografki tańca Ewy Kotuły i innych polskich piękności i dzielnych wojów, słowiańskie obrzędy ukazane zostały oczom Irlandczyków po raz pierwszy.
Fot. Anna Hurkowska
Jak podkreśla Anna Hurkowska, pokazanie słowiańskiej tradycji i kultury oraz integracja społeczności miasta Limerick z zaakcentowaniem obecności Polaków, to najważniejsze cele jakie przyświecają tego organizatorom wydarzenia. Wydarzenie Kupała Night zrzesza i promuje lokalnych artystów oraz tych, którzy spragnieni są kultury dostępnej także w obrzędowości i zwyczajach Słowian oraz Celtów.
O szczegółach wydarzenia słuchaczkom i słuchaczom Radia WNET, w programie „Muzyczna Polska Tygodniówka” opowiada Anna Hurkowska.
To wszystko wydarzy się już dzisiaj, 22 czerwca 2019, w Arthurs Quay Park, w Limerick. Jednym z patronów medialnych jest Radio WNET i redakcja programu „Studio Dublin”.
Anna Hurkowska odkryła niezwykłą rzecz na przecięciu prastarych wierzeń Słowian i Celtów, właśnie w związku z dniem letniego przesilenia słonecznego, co ma swój wyraz w języku:
Interesującym łącznikiem Kupały z celtyckim językiem jest słowo Cúpla – oznaczające Couple czyli para. Mnóstwo dawnych tradycji związanych z tą nocą oscyluje wokół znalezienia tej drugiej połówki, nic więc dziwnego, że czasem nazywa się ją również słowiańskim dniem zakochanych.
Ale czym jest Kupała? Z odpowiedzią śpieszy Ewa Kotuła, choreograf, tancerka i animatorka kultury:
To święto ognia, wody, słońca i księżyca, radości i miłości. Obchody Nocy Kupały znane są również pod chrześcijańską nazwą Noc Świętojańska, Sobótką lub po prostu wiankami.
Fot. Anna Hurkowska
Noc Kupały przypada na czas przesilenia letniego 21 czerwca. Wtedy włąśnie wedle legend, w tę najkrótszą noc zakwita magiczny kwiat paproci, Może go jednak odnaleźć jedynie osoba o czystym sercu. A to kwietne, cudowne znalezisko ma przynieść szczęście, wszelką pomyślność, ale przede wszystkim miłość.
W tę noc palono i skakano przez kupalne ognie, tańczono , śpiewano, cieszono się wzajemną obecnością. Kobiety plotły wianki z ziół następnie wrzucały je do wody, aby przyszły narzeczony mógł go wyłowić. – opowiada Ewa Kotuła.
Co nas czeka podczas obchodów Kupala Night 2019 w Limerick
Wydarzenie rozpocznie się około godziny 15 w Arthurs Quay Park, w samym sercu Limerick, w malowniczym zakątku nad samą rzeką Shannon. W programie m.in. słowiańską medytacja, którą poprowadzi Anna Ras Menet, tancerka i autorka książki „Kobieta w związku z naturą”. Członkowie Drum Dance Limerick stworzą krąg bębniarski a potem zaproszą na warsztaty rytmiczne.
Z mini recitalem zaprezentuje się Julii Ann Henelly. Chris Ward uraczy zebranych odrobiną irlandzkiego akcentu muzycznego, podobnie jak Sacha Runa rodem z Ameryki Południowej. Wielu fanów tanca nie możemy się doczekać performansu przygotowywanego specjalnie na tę okazję przez Teatr Tańca Fantasmagoria, w choreografii Ewy Kotuły i Aleksandry Styki.
Ewa Kotuła. Fot. Anna Hurkowska.
W ten jeden dzień park nad Shanonn zamieni się w słowiańską wioskę, w której grupa Ulfhednar Hird Ireland przeniesie widzów w świat dawnych Celtów i Słowian, przybliżając obyczaje, tradycje i styl życia naszych wspólnych przodków.
Ale to jeszcze nie koniec atrakcji:
W tym roku po raz pierwszy odbędzie się pokaz mody słowiańskiej kolekcji Iwony Bielawskiej. Wszystko zwieńczone będzie niesamowitym pokazem ogni grupy Flow4Show, marszem ku rzece Shanonn zwieńczonym symbolicznym wrzuceniem wianków do wody.Robimy to aby choć jeden dzień mieć w Irlandii taką naszą słowiańską Polskę. – dopowiada Ewa Kotuła.
A my, jako ekipa Studia 37, podpowiemy naszym polskim słuchaczom pod niebem prastarej Hibernii, aby wzięli obowiązkowo pod rękę swoich irlandzkich przyjaciół i zaprosili ich do wspólnej zabawy.
Bądź z nami w ten pełen wrażeń , uśmiechu i cudownej energii dzień.
W piątkowym Studiu Dublin, tradycyjnie wieści zIrlandii i Wielkiej Brytanii. Obok przeglądów prasy i korespondencji, także kalendarium z dziejów Irlandii i wieści z aren irlandzkich sportów narodowych
Prowadzenie: Tomasz Wybranowski
Współprowadzenie: Tomasz Szustek (gościnnie)
Wydawca: Tomasz Wybranowski
Realizacja: Tomasz Wybranowski (Dublin) i Dariusz Kąkol (Warszawa)
Produkcja: Katarzyna Sudak i Studio 37 – Radio WNET Dublin
W piątkowy poranek w Studiu Dublin, nasze słuchaczki i słuchaczy tradycyjnie powitali Tomasz Wybranowski oraz Tomasz Szustek wraz z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE.com.
Redaktor naczelny najpopularniejszego portalu informacyjnego dla Polaków pogodowo zameldował, że w całej Irlandii, przez najbliższe 23 dni temperatury wystrzelą powyżej dwudziestu stopni i będzie nieprzyzwoicie – jak na tę część Europy – ciepło i parno:
Pierwsze oznaki letnich temperatur zaobserwujemy już dzisiaj. Weekend ma być bardzo ciepły i słoneczny. To początek, bo taka aura, utrzymać się ma, chociaż z drobnymi potknięciami przez cały miesiąc, czyli przynajmniej do 18 lipca. – donosił Bogdan Feręc.
Tomasz Wybranowski komentował z Bogdanem Feręcem słowa premiera Republiki Irlandii Leo Vardkara, który powiedział w Brukselii:
Łatwiej jest wybrać papieża niż następnych przewodniczących Parlamentu Europejskiego, Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej.
Leo Varadkar, premier rządu Republiki Irlandii. Fot. European Peoples Party (CC BY 2.0)
Nikt tak naprawdę nie wie, kto zasiądzie na fotelach Antonio Tajaniego, Jean-Claude’a Junckera i Donalda Tuska. Premier Republiki Irlandii dał także wyraźny sygnał, że „nie tylko Irlandia, ale i cała Unia Europejska, jest wrogo nastawiona do dalszych negocjacji brexitowych, ale i ustępstw wobec Wielkiej Brytanii.”
Po czwartkowym spotkaniu irlandzkiego szefa rządu Leo Varadkara z głównym negocjatorem ds. Brexitu Michelem Barnier, obaj politycy oświadczyli:
„Nie ma możliwości kontynuowania negocjacji wyjściowych ze Zjednoczonym Królewstwem, ponieważ dokument w tej materii został już omówiony i przyjęty przez wszystkie kraje unijne, które czekają teraz jedynie na ratyfikowanie umowy przez Westminster – parlament btytyjski”.
Michel Barnier dodał, iż bez zabezpieczeń i gwarancji, nie może być nowego otwarcia, więc i kolejnych rund rokowań w sprawie zmiany umowy wyjściowej.
W „Studiu Dublin” zabrzmiała także sygnałówka „Londyńskiego Wnetowego Zwiadu”. Prosto z Londynu Alex Sławiński relacjonował przebieg „politycznych podchodów” polityków Partii Konserwatywnej zabiegających o schedę po premier Teresie May, która podała się do dymisji.
Petro Poroszenko, były prezydent Ukrainy i były szef polskiego MSZ Witold Waszczykowski, w środku także były szef brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych Boris Johnson. Fot. EPA/MYKOLA LAZARENKO / POOL Dostawca: PAP/EPA.
W kolejnych rundach głosowań ponownie zwycięża były szef brytyjskiego MSZ Boris Johnson, który w fianlnej rozgrywce potykać się będzie z Jeremy’m Huntem.
Co prawda na razie głosują na kandydatów (na kandydatów) posłowie Partii Konserwatywnej, którzy w sile 313 zasiadają w ławach Izby Gmin, to ostateczną decyzję w sprawie wyboru nowego szefa tej partii podejmie w powszechnym głosowaniu listownym ponad 160 tys. członków partii.
Według kalendarza wyborczego konserwatystów odbęzie się 17 spotkań wyborczych na terenie całej Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Nowego premiera i lidera Partii Konserwatywnej poznamy najdalej 22 lipca br.
W piątkowych przeglądzie prasy wydawanej w Republice Irlandii i Irlandii Północnej Tomasz Szustek omówił artykuły z dzienników „The Irish Times” i „The Irish News”.
Głównym tematem w irlandzkich mediach w ostatnich godzinach była sprawa brutalnego czternastoletniej Any Kriegel. Irlandzki sąd uznał dwóch czternastolatków, kolegów brutalnie zamordowanej dziewczynki, za winnych jej zabójstwa. Jeden z nastoletnich bandytów został także oskarżony o napaść ofiary na tle seksualnym.
Ława przysięgłych, która obradowała około piętnastu godzin, nie miała wątpliwości co do ich winy. Wedle zebranych przez śledczych dowodów, to dwaj czternastolatkowie odpowiadają za śmierć Any Kriegel.
Na ich ubraniach znaleziono ślady krwi dziewczynk. Na paskach taśmy izolacyjnej, którą skrępowano dziewczynę, były także ich odciski.
Przypomnę, że Ana Kregiel, mieszkanka miasteczka Leixlip, zniknęła 14 maja 2018 roku. Po jedenastu dniach poszukiwań, jej kompletnie nagie zwłoki znaleziono w opuszczonej ruderze w miasteczko Lucan. Koronerzy podczas sekcji zwłok naliczyli na jej ciele i głowie prawie 50 różnego typuobrażeń. Na miejscu zbrodni detektywi śledczy zabezpieczyli betonowy blok i drewniany kij, na których była krew dziewczynki.
Obaj małoletni bandyci będą przetrzymywani w areszcie do 15 lipca. Do tego czasu sędzia ma podjąć decyzję, jakie wyroki otrzymają. Morderstwo Any wstrząsnęło całą Irlandią.
Dublin. Fot. Studio 37.
W przeglądzie prasy Tomasz Szustek i Tomasz Wybranowski powrócili także do ostatniego szczytu Unii Europejskiej w Brukseli. Wedle słów premiera Republiki Irlandii Leo Varadkara, o czym dosoni dziennika „The Irish Times”, wydarzyć musiałoby się coś nadzwyczajnego by Unia Europejska po raz kolejny przedłużyła Wielkiej Brytanii czas jej wyjścia ze struktur.
Leo Varadkar nie wierzy także w ponowne otwarcie rozmów brexitowych, gdyż jak twierdzi: „wszystko już zostało powiedziane w tej kwestii”.
Tomasz Wybranowski przytoczył natomiast prognozy irlandzkiego Instytutu Badań Społeczno-Ekonomicznych (ESRI) dotyczące wzrostu gospodarczego Szmaragdowej Wyspy. Wbrew obawom będzie on o 4% wyższy od ubiegłorocznego, zaś w roku 2020 prawdopodobnie osiągnie przyrost 3,2%. Na co warto zwrócić uwagę, to na fakt że prognozy związane są tylko z takim obrotem rzeczy, kiedy Brexit dokona się z realizacją umowy między UE a Wielką Brytanią, oraz respektowaniem tak zwanego back – stopu. W innym przypadku to tylko pobożne życzenia.
Jakub Grabiasz, sportowy ekspert Studia 37 Radia WNET. Fot. arch. własne.
W sportowej części „Studia Dublin” Kuba Grabiasz opowiadał o tym, co też słychać w sporcie irlandzkim.
Nasz sportowy ekspert opowiadał o futbolu i hurlingu irlandzkim a konkretnie o eliminacjach do tytułu Mistrza Irlandii . Kuba Grabiasz nie zapomniał o Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej Kobiet A.D. 2019, które rozgrywane są we Francji. Turniej rozpoczął się od 7 czerwca z wielki finał 7 lipca. Tytułu bronią Amerykanki.
Jutro pierwsze mecze 1/8 finału. Szlagierowo zapowiadają się szczególnie dwa mecze: Francji i Brazylii, oraz Hiszpanii i Szwecji.
Na koniec słów kilka o problemach piłkarskiej legendy – Michela Platiniego i o tym, jak środowisko LGTB puka do drzwi organizacji GAA.
Dzisiaj w „Studiu Dublin” powitaliśmy lato! A sobotnią porą (22 czerwca) słowiańska noc Kupały oczaruje irlandzkią ziemię. To widowisko pod niebem Limerick odbędzie się już po raz piąty. Początków tego wydarzenia należy szukać w roku 2015.
20 czerwca 2015 roku, z inicjatywy choreografki tańca Ewy Kotuły i polskich słowiańskich piękności, w tym gronie i naszej rozmówczyni Anny Hurkowskiej, słowiańskie obrzędy, wierzenia i tańce ukazane zostały oczom Irlandczyków po raz pierwszy, nad rzeką Shannon.
Słowiańskie piękności pod niebem Irlandii. Fot. Anna Hurkowska.
Ewa Kotuła i Anna Hurkowska opowiadały o tym, co wydarzy się w Arthurs Quay Park, w samym sercu Limerick. Park wypełniony będzie szczelnie stoiskami lokalnych artystów, rzemieślników i stoiskami gastronomicznymi.
Każdy będzie mógł upleść własny wianek, wykonać gustowny drobiazg z gliny, a także wziąść udział w rozlicznych warsztatach słowiańskich, także tych muzycznych z użyciem wielkiej ilości bębnów i bębęnków.
Słowiańską medytacje poprowadzi Anna Ras Menet, tancerka i autorka książki „Kobieta w związku z naturą”. Ale to nie wszystko:
Juliann Henelly zachwyci swoim niezwykłym głosem. Chris Ward doda irlandzkiego akcentu muzycznego, podobnie jak Sacha Runa. Brian Moloney i Harry Minogue zagrają i zaprezentują sztukę martial arts. W tym roku po raz pierwszy odbędzie się pokaz mody słowiańskiej kolekcji Iwony Bielawskiej. – powiedziała Ewa Kotuła.
Wszystko zwieńczy pokaze ogni grupy Flow4Show, wspólny marsz ku rzece Shannon i symboliczne wrzucanie wianków do wody. Podczas V. edycji Kupala Night – Summer Solstice Night zadebiutuje Teatr Tańca Fantasmagoria w choreografii Ewy Kotuły i Aleksandry Styki.
Oliwier Cromwell
W „Kalendarium Studia Dublin” Tomasz Szustek powrócił do irlandzkiej historii. 21 czerwca to ważna data, choć bardziej niż krwawa w historii tego narodu. Tego dnia, w roku Pańskim 1650 armia Oliwiera Cromwell’a rozgromiła pod Scarrifhollis (hrabstwo Donegal) katolickie wojska Ulsteru.
Tomasz Szustek uważa, że to znakomita okazja, aby przybliżyć naszym słuchaczkom i słuchaczom ten odległy epizod z kart historii Irlandii, który po dziś dzień jest wciąż bolącą raną narodu i ma cały czas wpływ na postrzeganie stosunków brytyjsko – irlandzkich.
W 1641 roku wybuchło powstanie katolików irlandzkich, którzy mieli dość panoszenia się Anglików w ich kraju. Zryw ten był częścią wojny, nazywanej w samej Anglii mianem „Wojny Trzech Królestw”. Rebelianci na kilka lat nawet odzyskali administrację nad wyspą. Anglicy wycofali się do dużych miast, zaś powstańcy, zwani konfederatami opanowali prawie całą prowincję. Anglicy jednak powrócili. Powrócili i to w wielkiej sile pod wodzą krwawego Olivera Cromwella i jego New Model Army. Co było potem? Zachęcam do posłuchania Tomasza Szustka.
Nagrodą i ukoronowaniem walki Akowców jest wolna Polska, a pomnik ma służyć młodym, ma młode pokolenia Polaków uczyć służby dla Ojczyzny, służby całym życiem, a gdy trzeba – to i ofiarą swego życia.
Marian Eders
Co roku pierwszego sierpnia starsi panowie z biało-czerwonymi opaskami na ramionach idą ulicami Krakowa na plac Grunwaldzki, by po pomnikiem Nieznanego Żołnierza złożyć kwiaty. Niektórzy idą wyprostowani, drudzy opierają się na laskach, niektórych podtrzymują krewni, harcerze lub zdrowsi towarzysze broni.
Na placu usłyszą, że Armia Krajowa była wspaniałą organizacją, że o bohaterskich jej żołnierzach pamiętamy, że są naszą dumą. Nie usłyszą tylko jednej rzeczy – że może te staruchy dadzą nam wreszcie spokój, nie będą się upierały, aby ku czci ich kolegów poległych za wolną Polskę wznieść pomnik.
Bo o ten pomnik walczą już prawie od dziesięciu lat. Mają po dziewięćdziesiąt i więcej lat i chcieliby zobaczyć go przed śmiercią, Niech poczekają. (…)
Projekt pomnika Armii Krajowej w Krakowie autorstwa Aleksandra Smagi | Fot. P. Hlebowicz
I nagle okazało się, że wielu radnych uważa, że ten pomnik nie jest potrzebny. Bo przecież w Krakowie jest już muzeum Armii Krajowej. To powinno wystarczyć. A jeśli już musi być, to w innym miejscu. Tu chodzi dużo turystów, odbywają się imprezy, na płycie pomnika będą siadali młodzi ludzie i będą się całowali (poważnie; padł taki zarzut na posiedzeniu krakowskiej rady miejskiej). A poza tym będzie zasłaniał widok na Wawel (co prawda, postawiona makieta pomnika tego nie potwierdziła, ale to nie szkodzi). Więc jeśli pomnik musi być, to lepiej zbudować go w takim miejscu, gdzie turystów nie ma i nikt go oglądać nie będzie. A może ogłosić drugi konkurs? To by odłożyło znów sprawę o kilka lat, ostatni Akowcy przejdą na Wieczną Wartę – i nie będzie problemu. Więc prezydent Krakowa ogłasza projekt powołana drogą losowania przypadkowego grona mieszkańców Krakowa, którzy maja rozstrzygnąć o losach pomnika.
Lecz Akowcy są uparci. Nie chcą się zgodzić na przeniesienia pomnika na inne miejsce. Na płycie kryjącej kamień węgielny wciąż palą światła i kładą kwiaty – pod nią złożyli ziemię zebraną z ponad trzydziestu pól bitewnych, na których ginęli ich koledzy. I chcą, by ten pomnik stał tam, gdzie spotyka się dużo młodych ludzi. Mówią, że im pomnik nie jest potrzebny – ich nagrodą i ukoronowaniem ich walki jest wolna Polska, ale pomnik ma właśnie służyć młodym, ma młode pokolenia Polaków uczyć służby dla Ojczyzny, służby całym życiem, a gdy trzeba – to i ofiarą swego życia. Tak jak i oni swym życiem Polsce służyli.
Podstawą pomnika jest wykonana z polskiego granitu płyta o kształcie granic Polski przedwojennej, otoczona wznoszącą się biało-czerwoną stalową wstęgą pamięci.
Projekt pomnika zdobył najwyższą ocenę w międzynarodowym konkursie. Jury złożone m.in. z profesorów krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych wybrało go jako najlepiej oddający ideę walki, która toczyła się w całej ówczesnej Polsce. Od Kresów po Śląsk, od Kaszub po Tatry.
Cały artykuł Mariana Edersa pt. „Niechciany pomnik” znajduje się na s. 4 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Mariana Edersa pt. „Niechciany pomnik” na s. 4 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com
Każdy jest wolny, ale widok marnego stylu życia, najczęściej ludzi młodych, zasmuca. I przeraża myśl, co z nami będzie za kilkadziesiąt lat, gdy dorosną pokolenia wychowane w kulturze grillowania.
Alina Czerniakowska
Czytanie książek to „obciach” dla „nowoczesnego Europejczyka” (statystyki podają, że blisko 80% społeczeństwa nie przeczytało w ciągu ostatniego roku ani jednej książki!), wystarczy przecież poprzeglądać wybrane strony internetowe, obejrzeć tv na youtubie, w przerwie przejść się do marketów i grillować od rana do wieczora wszędzie, gdzie się da. Ta moda spędzania wolnego czasu nie przemija, bo jest „łatwa i przyjemna”. (…)
W ciepłe wolne dni ogródki domowe, całe podmiejskie osiedla spowite są grillowym dymem i gwarem coraz bardziej nietrzeźwych biesiadników. Zagubili zapachy i widoki wiosny, nawet upojne bzy i urocze magnolie, zakwitłe w pełni z racji kwietniowych upałów, nie są w stanie przebić się przez grilla. Jonasz Kofta śpiewał przed laty w zakazanym kabarecie Pod Egidą, u Jana Pietrzaka – „Pamiętajcie o ogrodach, przecież stamtąd przyszliście…”.
Można powiedzieć: każdy jest wolny, może robić co chce, ale widok marnego stylu życia, najczęściej ludzi młodych, zasmuca. I przeraża myśl, co z nami będzie za kilkadziesiąt lat, gdy dorosną pokolenia wychowane na kulturze grillowania, zamiast, na przykład, czytania. Słowo to weszło tak głęboko w nasze życie, że przeniosło się nie tylko na salony celebryckie, ale też stało się słowem-wytrychem w mediach. Często słychać w gwarze obecnych zaciętych przeciwników prawicowego rządu, że będą grillować takiego czy innego polityka. (…)
Brakuje mediów, które podwyższają poprzeczkę odbiorcom, serwują coraz mądrzejsze filmy, reportaże, zawierające dużą porcję wiedzy z różnych dziedzin, tworzonych w oparciu o najwyższe profesjonalne standardy.
Cały felieton Aliny Czerniakowskiej pt. „Styl świętowania” znajduje się na s. 4 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Felieton Aliny Czerniakowskiej pt. „Styl świętowania” na s. 4 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com
30 lat temu w 1989 roku odbyły się niedemokratyczne wybory do Sejmu i wolne wybory do Senatu w wyniku kompromisu części Solidarności z władzą komunistyczną przy tzw. okrągłym stole.
Arkadiusz Siński
97 lat temu w 1922 – Wojsko Polskie pod dowództwem gen. Stanisława Szeptyckiego wkroczyło do Katowic, przejmując część Górnego Śląska wywalczonego w Powstaniach i plebiscycie. Oddział żołnierzy polskich witał Wojciech Korfanty. Słowa wypowiedziane przez posła Wojciecha Korfantego i gen. Stanisława Szeptyckiego przypomniał ks. Abp Marek Jędraszewski Metropolita Krakowski podczas homilii wygłoszonej 26 maja 2019 r. do męskich pielgrzymów przed bazyliką w Piekarach Śląskich. Powiedział, odnosząc się do matki – ojczyzny: „W słowo »Czcij!« z IV przykazania Dekalogu wpisana jest także miłość do Ojczyzny. Ona również jest naszą matką. Jak bardzo niełatwa jest ta nasza miłość do niej, ale i jak bardzo konieczna, świadczą trzy kolejne powstania śląskie. W tym roku przypada setna rocznica pierwszego z nich. (…)
63 lata temu w 1956 – wybuchło powstanie poznańskie robotników przeciw władzy komunistycznej, krwawo stłumione (kilkudziesięciu zabitych) przez wojsko z czołgami i milicją.
43 lata temu w 1976 –w Radomiu, Ursusie i innych miastach wybuchły masowe strajki robotników po drastycznych podwyżkach cen żywności ogłoszonych przez rząd komunistyczny. Strajki zostały stłumione przez ZOMO za pomocą tortur i „ścieżek zdrowia”. „Nieznani sprawcy” zamordowali ks. Kotlarza.
40 lat temu w 1979 – nastąpiła pierwsza pielgrzymka Papieża Polaka do Ojczyzny. Jan Paweł II wezwał Ducha Świętego do odnowy „tej ziemi”. Polacy się policzyli.
Kalendarium Arkadiusza Sińskiego pt. „Polskie czerwce” znajduje się na s. 1 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Kalendarium Arkadiusza Sińskiego pt. „Polskie czerwce” na s. 1 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com
Kwietniową uległość wobec Korfantego nie tylko Grzegorzek przypłacił więzieniem; życie straciło tysiące ludzi, i to nawet nie w samych powstaniach – wielu zostało przez Niemców zgładzonych później.
Jadwiga Chmielowska
Ślązacy na próżno czekali na obiecany w pisemnym rozkazie Wojciecha Korfantego odwołującym powstanie sygnał do wybuchu powstania, który miał nadejść do 15 maja 1919 r.
W kwietniu w ostatniej chwili Korfanty odwołał wybuch powstania ogłoszony przez Komitet Wykonawczy POW. W maju nastąpiły aresztowania.
Zatrzymano między innymi Michała Wolskiego – prezesa „Sokoła” i Śląskich Kółek Śpiewaczych. Przeprowadzane były masowo rewizje, np. u J. Bądkowskiego – byłego burmistrza Tarnowskich Gór i Józefa Michalskiego w Wodzisławiu. Żołnierze wpadali na zebrania towarzystw śpiewaczych, „Sokoła” i innych stowarzyszeń polskich. Rewizje były przeprowadzane bardzo często nocami, by zwiększyć ich uciążliwość i przestraszyć domowników.
Korfanty zgadza się na powstanie
Pod koniec maja dowiedziano się, że W. Korfanty jest w Warszawie. Natychmiast udała się tam ze Śląska delegacja. Józef Biniszkiewicz i Wiktor Rumpfeldt – działacze PPS sympatyzujący z Piłsudskim – i Adam Postrach z TG „Sokół” spotkali się z Korfantym w kawiarni na Krakowskim Przedmieściu. W spotkaniu uczestniczyli też księża z Poznańskiego: Paweł Pośpiech i Józef Kurzawski. Gdy Korfanty znowu wysłuchał o konieczności walki zbrojnej, rzekł: Nie możecie wytrzymać, to róbcie powstanie i telegrafujcie: „Ciocia chora, ksiądz zaopatrzy o godzinie… Wracając na Śląsk, delegacja zatrzymała się w Sosnowcu. Postanowili rozmawiać z Józefem Dreyzą, który po wstrzymaniu w kwietniu przez Korfantego wybuchu powstania organizowanego przez Komitet Wykonawczy POW z Bytomia, został namaszczony przez niego na odpowiedzialnego za sprawy wojskowe. Komendanci powiatowi i dowódcy baonów, nie mogąc się doczekać walki, jeździli do Sosnowca i naciskali na wydanie rozkazu rozpoczęcia powstania. (…)
Dyplomacja w Paryżu
W połowie czerwca 1919 r. dyplomaci polscy zaczęli w Paryżu ustępować pod naciskiem Anglii i Ameryki, które domagały się przeprowadzenia na Śląsku plebiscytu. Niemcy zdawali sobie sprawę z tego, że nic więcej nie wytargują. Do Paryża udała się delegacja Śląska w składzie: inż. Stanisław Grabianowski z Katowic i redaktor Edward Rybarz z Bytomia – wysłannicy podkomisariatu bytomskiego oraz Józef Rymer z Katowic – delegowany przez Naczelną Radę Ludową (NRL) z Poznania, a który reprezentował również polskie organizacje robotnicze Górnego Śląska. Grabianowski i Rybarz, przerażeni zgodą polskich dyplomatów na plebiscyt, powiedzieli Ignacemu Paderewskiemu: Górny Śląsk nie zapomni tego nigdy tym polskim mężom stanu, którzy zgodzą się na zarządzenie plebiscytu i natychmiast usłyszeli odpowiedź: Jeżeli pada deszcz i biją pioruny, to ja temu nie jestem winien. Gdy Rybarz przekonywał, że uzależnienie ekonomiczne i terror sprawiają, że na Śląsku w ostatnich tygodniach ludzie boją się już oficjalnie demonstrować polskość, Paderewski odpowiedział szczerze:
Panowie! W zagranicznych kołach dyplomatycznych często spotykamy się z zarzutem, że Polacy mają imperialistyczne dążenia i plany. Jest przesąd, przeciwko któremu, zwłaszcza w ostatnich dwóch tygodniach walczyć musieliśmy, a uczyniliśmy to wytężeniem wszystkich sił. W tym kierunku dużo udało nam się zrobić, lecz wątpię, czy to wystarczy, ażeby od Górnego Śląska odwrócić to, co wy nazywacie niebezpieczeństwem, tj. plebiscyt.
Delegaci byli zdruzgotani, wiedzieli, że mimo znacznej przewagi ludnościowej plebiscyt skończy się krzywdą dla Polski. Trochę otuchy dały im słowa Paderewskiego, które wypowiedział na pożegnanie: Teraz już musicie jechać, tu już nic nie osiągniecie. Losy będą rozstrzygnięte na miejscu. Gdy przyjedziecie na Górny Śląsk, to tam już będą walki. Wracali z ciężkim sercem, tak jak XIX-wieczni emisariusze, którzy też liczyli na pomoc europejskiej dyplomacji. Cieszyło ich jedynie to, że niektórzy członkowie polskiego przedstawicielstwa widzieli jeszcze ratunek dla Śląska w zbrojnym powstaniu.
Alfons Zgrzebniok, Józef Buła i Adam Postrach zdecydowanie domagali się rozpoczęcia walk. Dreyza, który jeszcze przed wyjazdem w Sosnowcu mówił: Ja tym chłopcom pokażę, jak się robi powstanie! Dam hasło do ruszenia, a gdy zacznę młócić, to po biodra będę brodził w krwi niemieckiej, teraz spuścił z tonu i próbował blokować entuzjazm powstańczy, krzycząc: Hola! To nie idzie tak szybko, wszystko trzeba gruntownie rozważyć! – tak wyglądała relacja z tej narady złożona przez Lampnera w Komitecie Wykonawczym POW w Bytomiu. Wtedy Lampner zabrał głos w imieniu Komitetu Wykonawczego i zarządził osobną 20-min. naradę z Dreyzą i oficerami z Poznania: Jesionkiem i Andrzejewskim. Podjęto decyzję rozpoczęcia powstania w nocy z 22 na 23 czerwca.
Korfanty wkracza do akcji
I znów Naczelna Rada Ludowa w Poznaniu zadziałała! Postanowiono za wszelką cenę nie dopuścić do powstania.
Korfanty, gdy dowiedział się o decyzji, powiedział dziekanowi wojsk powstańczych, ks. Janowi Brandysowi, który był wtedy w Poznaniu: Księże, jesteśmy wszyscy straceni, gdy Górny Śląsk ruszy, ponieważ ani oni, ani my nie mamy amunicji. Z tego powodu w tej godzinie jeszcze lecę do Sosnowca samolotem, żeby wstrzymać wybuch powstania. Jak zapowiedział, tak zrobił. To, co usłyszał Dreyza od Korfantego, nie nadaje się do cytowania. Położył uszy po sobie i odwołał powstanie.
Rozkazy jednak nie dotarły do powiatu kozielskiego, gdzie powstanie wybuchło. Walczący nie dostali wsparcia z innych powiatów. Cały Grenzschutz ruszył na nich – w popłochu uchodzili w kierunku Sosnowca, Piotrowic i Częstochowy. Niemcy otrzymali namacalny dowód istnienia zbrojnej konspiracji gotowej do walki. Zajścia w Kozielskiem były też zapoczątkowaniem dekonspiracji POW, która z tym momentem zaczęła szybko przybierać na rozmiarach – napisał w swej książce Józef Grzegorzek. Tajna policja rozpoczęła wielką obławę na członków polskiej organizacji wojskowej. Coraz częściej zdawano sobie sprawę z tego, że brak jednego sprawnego i decyzyjnego dowództwa doprowadzi do tragedii, gdyż powstanie wybuchnie spontanicznie.
„Chłopcom zachciało się wojenki” – tak często wyrażał się Korfanty, nie zastanawiał się jednak, dlaczego Ślązacy zdecydowali się walczyć. Przecież tyle razy im mówił przy świadkach, że na ich miejscu sam podejmowałby decyzje i nie pytał nikogo o zdanie. Czy tak mówił na pokaz?
Dlaczego, nie znając sytuacji na Śląsku, miał czelność już drugi raz ingerować? Nie jest żadną tajemnicą, że ludność górnośląska oczekiwała przybycia Korfantego w różnych krytycznych momentach, a ponieważ się nie zjawił, sarkała głośno i dawała wyraz swemu oburzeniu w słowach ostrych i dosadnych – wspomina Grzegorzek. Korfanty cały czas przebywał poza Śląskiem.
Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej, pt. „Wielkie oszustwa, jeszcze większe zdrady”, znajduje się na s. 19 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Jadwigi Chmielowskiej, pt. „Wielkie oszustwa, jeszcze większe zdrady” na s. 19 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com
Całe oskarżenie było oparte na kłamstwie i całe życie mu zmarnowali. Chociaż nie wiem, czy to jest właściwe słowo, bo dzisiaj jesteśmy dumne z tego, że miałyśmy takiego wspaniałego Ojca.
Jolanta Hajdasz
Wanda Nadobnik
Twój Ojciec w chwili aresztowania miał nawet immunitet poselski. W pierwszych po wojnie wyborach w 1947 r. został wybrany w okręgu w Gnieźnie, choć wówczas powszechnie fałszowano wybory i zastraszano tych, którzy chcieli głosować na PSL. Musiał się cieszyć dużym poparciem.
Na pewno tak. Ojciec zresztą dokumentował wszystkie fałszerstwa i przypadki zastraszania ludzi w Wielkopolsce i pisał o nich do przedstawicieli władz naczelnych PSL-u.
Jego immunitet został zdjęty dopiero w marcu 1951 roku, czyli osiem miesięcy siedział z immunitetem, który, jak widać, tylko teoretycznie gwarantował mu nietykalność. Dziś, jak słyszę te dyskusje o immunitetach i zakresie ich obowiązywania, to po prostu szału dostaję.
Jakie były reakcje ludzi na aresztowanie Twojego Ojca?
Ludzie oczywiście zachowywali się różnie, ale pamiętam przede wszystkim reakcje dobre, serdeczne. Na przykład na tej ulicy, na której mieszkaliśmy, był dentysta, miły, kulturalny pan. Przy jednej z wizyt zachowałam się skandalicznie, krzykiem, płaczem protestowałam, nie pozwalałam, by mógł mi cokolwiek zrobić, ani zastrzyku, ani przeglądu – nic, tylko awantura. Już po wyjściu od niego mama mi powiedziała z wyrzutem „Jak ty możesz tak się zachowywać? Przecież ten człowiek cały czas przyjmuje nas za darmo, bo wie, co się z ojcem dzieje, a ty taka niegrzeczna. Tak nie można…”.
Nie wiem skąd ludzie wiedzieli, bo przecież mama nie chodziła i nie opowiadała sąsiadom, że Ojciec siedzi w więzieniu. A jak byłam w pierwszej klasie, to na lekcji pewnego razu pani pytała dzieci „Co robi twój tatuś?” i im bliżej była mojej ławki, tym bardziej się bałam, nie wiedziałam, co mam powiedzieć, a ona, gdy tylko podeszła do mnie, od razu powiedziała, że nie muszę odpowiadać, bo „Wandziu, nie musisz odpowiadać, bo ja wiem, że twój tatuś jest chory”. I dla mnie to była wielka ulga. Takie to były czasy stalinowskie, wszyscy się bali wszystkich. (…)
Czy odwiedzałaś Ojca w więzieniu?
Tak. Bardzo wyraźnie pamiętam pierwsze widzenie w więzieniu, to było właśnie we Wronkach, bo wcześniej przez ponad 2 lata, gdy Ojciec siedział na Rakowieckiej, nawet mama nie miała widzeń. Te Wronki były koszmarne. Pamiętam olbrzymie bramy wejściowe i taką salę z kratami, bo pierwsze widzenie było przez kraty.
Stanęłam przy tych kratach, zobaczyłam więźniów w więziennych ubraniach, bo kilkunastu ich czekało na widzenia. I nie mogłam rozpoznać swojego Ojca.
Tłum kobiet z dziećmi, bo to żony jeździły przede wszystkim w odwiedziny.
W sumie Ojciec siedział w więzieniu do 1956, wyszedł w czerwcu, do domu wrócił trzy tygodnie przed Poznańskim Czerwcem. Wcześniej była amnestia i zmniejszyli mu wyrok z 13 lat do ośmiu, z uwzględnieniem tych odsiedzianych już sześciu. I przez to on do dziś – w mojej ocenie i w ocenie naszej rodziny – nigdy nie został prawdziwie zrehabilitowany, bo nikt nigdy nie stwierdził jednoznacznie, ze to śledztwo, tortury w więzieniu, wyrok, no i samo uwięzienie były niesprawiedliwe, że on nie zrobił niczego złego.
Jak to nie został zrehabilitowany? Czy możesz to wyjaśnić?
Nie jestem pewna, czy umiem dobrze to określić, ale Ojciec zawsze mówił, że te wszystkie rehabilitacje, które były przeprowadzone, to nie były prawdziwe rehabilitacje. Przecież on był niewinnie oskarżony o najcięższe przestępstwa, o zamach, o obalenie siłą ustroju, o agenturalną współpracę z konsulatem angielskim czy amerykańskim, a przecież Ojciec jako PSL-owiec wszystko robił legalnie. Ojciec był głównie zaangażowany w wybory i w referendum ludowe. W jakiejś książce IPN-owskiej przeczytałam, że nawet chcieli go zabić, bo już jechali do niego z bronią.
W 1991 roku przyszło adresowane do Ojca pismo z prokuratury, bodajże okręgowej w Warszawie, żeby przyszedł na przesłuchanie w związku z tym, że siedział w więzieniu i z prowadzonym śledztwem w sprawie zbrodni komunistycznych. Zdziwiło mnie wtedy niepomiernie, że oni nie wiedzą, że Ojciec umarł w 1981 roku. No chyba już takie dane można było sprawdzić, prawda? Poszłyśmy z Małgorzatą, moją siostrą na to wezwanie do prokuratura i okazało się, że tego pana prokuratora nie ma, ale przyjął nas jakiś człowiek i miałyśmy wyjaśniać. Ja już nie mówię, jak ten pokój wyglądał i jak ten człowiek się zachowywał. Pytał nas, czy my coś wiemy, czy mamy dowody, że wobec Ojca stosowano przemoc i tak dalej? Ja mówię: „Proszę pana jakie dowody ja mogę mieć? Ja mogę tylko opowiedzieć”. On był bardzo zdziwiony, że Ojciec nie żyje, co zakrawa na kpinę, prawda? No bo co to za śledztwo w sprawie kogoś, o kim nawet się nie wie, że od 10 lat nie żyje?! (…)
O co Cię pytano w tym śledztwie?
Prokurator Paweł Karolak mnie pytał, czy wiem, kto Ojca prześladował w więzieniu. Ja mu odpowiedziałam, że nie wiem, kto Ojca bił, bo przecież ja to znam tylko z relacji, wiem tylko, jak Ojca w tym więzieniu zniszczyli. I od razu mówiłam, że to śledztwo skończy się umorzeniem, bo przecież panowie tak długo je prowadzą, więc myślę, że czekacie, żeby już wszyscy umarli i żeby nikogo to nie obchodziło. On nie zaprzeczył…
I 31 grudnia, w sylwestra 2014 roku, umorzono to śledztwo w sprawie nie tylko mojego Ojca, ale nawet wszystkich zamordowanych, nie pamiętam nawet, ilu ich było.
I postępowanie przeciwko ich prześladowcom prokuratorzy umorzyli?
Wszystko. To znaczy stwierdzono, że to była zbrodnia komunistyczna i zbrodnia przeciwko narodowi polskiemu, ale umorzono, bo po pierwsze ci wszyscy oprawcy – i śledczy, i sędziowie, wszyscy już nie żyli. Jeśli chodzi o śledczych, to tam są wymienieni z imienia i nazwiska, ale poza trzema oni już wszyscy umarli, a tym trzem nie postawiono zarzutu, bo nie udało się znaleźć ich adresu. A jeden z nich, przesłuchiwany, powiedział, że Ojca w ogóle nie pamięta. No, to akurat rozumiem, bo co, miał powiedzieć, że go pamięta i że pamięta, jak go bił? Jak ja dostałam pismo o tym umorzeniu na początku stycznia, to się bardzo wkurzyłam. To pismo liczyło chyba ze 100 stron, a mi napisali, że mam tydzień na złożenie zażalenia. To oni prowadzą śledztwo ze 20 lat, a ja mam w ciągu 7 dni dać odpowiedź? To jest niesłychane!
Cały wywiad Jolanty Hajdasz z Wandą Nadobnik, pt. „Nigdy nie został zrehabilitowany”, znajduje się na s. 6 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Wywiad Jolanty Hajdasz z Wandą Nadobnik, pt. „Nigdy nie został zrehabilitowany” na s. 6 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com
To jest wielkie moje marzenie – móc usłyszeć od przeciętnej Polskiej rodziny, także od przeciętnej Polskiej rodziny tutaj, na Śląsku: „Proszę pana, żyje nam się lepiej niż wtedy, kiedy pan zaczynał”.
Reny z Hajduk
W zasadzie niespodziewanie dowiedziałem się, że 19 maja miasto mojego zamieszkania – Świętochłowice – odwiedza prezydent Rzeczypospolitej Andrzej Duda. (…) Przystałem na propozycję ojca, by wraz z nim wybrać się pod Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach. (…) W miarę jak zbliżaliśmy się do miejsca spotkania, ludzi przybywało. Spojrzałem w górę. Z okien okolicznych bloków wyglądały całe rodziny, niektórzy powywieszali nawet biało-czerwone flagi, wszyscy oczekiwali na przemowę prezydenta. (…)
Fot. Reny z Hajduk
Bardzo dziękuję za to ciepłe przyjęcie tutaj w Świętochłowicach, w tym tak niezwykle ważnym dla całego Górnego Śląska miejscu, tutaj, na dziedzińcu Muzeum Powstań Śląskich… pięknego muzeum, podkreślam to z całą mocą! Miałem możliwość zobaczyć je przed chwilą i cieszę się ogromnie, że tak nowoczesna ekspozycja jest tutaj i można ją zwiedzać w roku powstań śląskich, jaki ustanowił na rok 2019 Polski Sejm. W roku, w którym będziemy obchodzili stulecie wybuchu pierwszego powstania śląskiego. Czegoś, co było jednym z fundamentalnych elementów odbudowy Polski po ponad 123 latach zaborów… Czegoś, czego ludzie, tutaj na Śląsku mieszkający Polacy, bardzo pragnęli, gotowi byli stanąć do walki, a nawet oddawać życie w kolejnych śląskich powstaniach! W 1919 roku, w 1920 roku i w 1921. To były wielkie dni bohaterstwa ludu śląskiego, który chciał być mieszkańcami Rzeczypospolitej Polskiej.
Uważali się za Polaków, uważali się za Ślązaków i chcieli mieszkać tam, gdzie jest ich Ojczyzna, czyli w Polsce. Ale pod jednym warunkiem, że ich ziemia będzie częścią odradzającej się Rzeczypospolitej! Jesteśmy im za to (BRAWA) zawsze winni honory i szacunek!
Składam te podziękowania tutaj, w Świętochłowicach, na Państwa ręce, bo jesteście Państwo potomkami Powstańców Śląskich, prawnukami, wnukami, czasem dziećmi. To było wielkie dzieło! Powtarzałem to już kilka razy: jakże cenna jest ta ziemia, za którą walczono trzy razy po to, żeby ją odzyskać dla Polski. Także w sytuacjach, które wydawały się beznadziejne. Po plebiscycie, który został przecież przegrany, to właśnie w proteście wybuchło trzecie powstanie śląskie, żeby pokazać, że to jest jednak Polska, bo tu żyją i mieszkają Polacy! Powstanie, które zakończyło się zwycięstwem, jak niewiele powstań w naszej historii… Wielki szacunek dla Górnego Śląska, wielki szacunek dla Ślązaków, wielki szacunek dla tych Polaków, którzy tutaj o polski Śląsk walczyli! (BRAWA).
Fot. Reny z Hajduk
Dziękuję Wam za tę wielką tradycję: polską, śląską, którą przechowujecie w Waszych rodzinach, jej świadectwem są chociażby te przepięknie ubrane dzieci (Pan Prezydent odwraca się i wskazuje na rząd ubranych na galowo, przyozdobionych biało-czerwonymi wstęgami dzieci reprezentujących jedną ze świętochłowickich szkół podstawowych). Ale chciałem, żeby ten honor został w pełni Śląskowi Górnemu i Wam oddany i dlatego złożyłem do Laski Marszałkowskiej w Sejmie projekt ustawy, która przedłuży okres świętowania stulecia odzyskania niepodległości przez Polskę do 2022 roku, wtedy, kiedy na Śląsk wkroczyły Polskie Wojska, wtedy, kiedy Śląsk rzeczywiście stał się polski! (BRAWA). (…)
Śląsk swoją miłością do Polski ofiarował do siedziby Prezydenta Rzeczypospolitej replikę swojego proporca wojennego, a w zamian otrzymał Polski Sztandar. Niech będzie to symbol naszej jedności, niech będzie to symbol naszej wspólnoty, w której Śląsk stanowi niezwykle ważne miejsce, serce przemysłowej Polski! (BRAWA). (…)
Ja zdaję sobie sprawę z tego, że polityka jest trudna i oczywiście w polityce są spory, ale nie przejmujmy się nimi za bardzo, dlatego, że spory są naturą demokracji. Gdyby nie było sporów, nie byłoby demokracji i odwrotnie. Demokracja jest po to, żeby można było się spierać, żeby można było mieć swoje zdanie i żeby można było dyskutować i prezentować swoje poglądy, które mogą być różne na różne sprawy, bo różne wizje rozwoju mogą się spotykać w ważnych miejscach, takich jak rada miejska, ale w najważniejszych sprawach potrzebny jest konsensus i wspólne działanie. (…) Ale my, Polacy, a zwłaszcza Państwo mieszkający na Śląsku, zawsze umieliście budować, bo tak jak powiedziałem, tu jest najsilniej w Polsce obecny etos ciężkiej pracy, gotowości do wysiłku nawet przy takiej pracy, w której ryzykuje się życie. Wierzę w to, że ta odbudowa w każdym calu tu się powiedzie, że te 30 lat, w których było także i niszczenie, będzie się dalej przeradzało w kolejnych dziesięcioleciach w dobrobyt, który – jestem przekonany – dzięki mozolnemu, ale spokojnemu działaniu, ku naprawie Rzeczypospolitej i ku naprawie Śląska zostanie tutaj wprowadzony!
Cały artykuł Reny’ego z Hajdujk pt. „Prezydent Rzeczpospolitej w Świętochłowicach” znajduje się na s. 9 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Reny’ego z Hajdujk pt. „Prezydent Rzeczpospolitej w Świętochłowicach” na s. 9 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com