Zwraca uwagę niezdolność części środowisk sędziowskich do autorefleksji oraz determinacja w obronie status quo

Oświadczenie Akademickich Klubów Obywatelskich im. Prez. L. Kaczyńskiego w Poznaniu, Warszawie, Krakowie, Łodzi, Katowicach, Lublinie, Gdańsku, Olsztynie i Toruniu ws. reformy wymiaru sprawiedliwości

Oświadczenie Akademickich Klubów Obywatelskich im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu, Warszawie, Krakowie, Łodzi, Katowicach, Lublinie, Gdańsku, Olsztynie i Toruniu
w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości

Poznań–Toruń, 29.01.2020

Akademickie Kluby Obywatelskie im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego z wielkim niepokojem obserwują kolejną eskalację sporu wokół reformy wymiaru sprawiedliwości.

W naszej ocenie obiektywna potrzeba reformy polskich sądów nie podlega dyskusji.

Lista bezspornych słabości wymiaru sprawiedliwości jest długa: od niezdolności do samooczyszczenia się środowiska sędziowskiego po 1989 r., przez tolerancję i obronę sędziów, którzy sprzeniewierzyli się rocie ślubowania sędziowskiego, popełniając czyny zabronione bądź dopuszczając się podważenia swej bezstronności, aż do otwartego opowiadania się po jednej ze stron politycznych sporów. Do tego dochodzą problemy instytucjonalne polskich sądów oraz niedoskonałości procedur cywilnych, karnych i administracyjnych, co łącznie prowadzi do wyobcowania sądów ze społeczeństwa, przedmiotowego traktowania obywateli, oraz olbrzymiej – nierzadko liczonej w latach – przewlekłości postępowań.

Negatywnie oceniamy działania sędziów, także Sądu Najwyższego, którzy w prowadzonych sporach dotyczących reformy sądownictwa przekraczają granice powierzonej im odpowiedzialności za sprawowanie wymiaru sprawiedliwości i wchodzą w obszary konstytucyjnie zarezerwowane dla władzy ustawodawczej, wykonawczej oraz innych organów władzy sądowniczej i ochrony prawa (w szczególności Trybunału Konstytucyjnego oraz Krajowej Rady Sądownictwa).

W ten sposób podważają porządek konstytucyjny i destabilizują system prawny. Zwracamy uwagę na niezdolność części środowisk sędziowskich do autorefleksji oraz determinację w obronie status quo w wymiarze sprawiedliwości, czego smutnym symbolem są portrety sędziów Sądu Najwyższego z okresu stalinowskiego wciąż wiszące w gmachu Sądu w Warszawie. Zgodnie z konstytucyjną zasadą równości w dostępie do funkcji publicznych stanowiska sędziowskie oraz awanse w ramach tego środowiska muszą być dostępne dla wszystkich polskich prawników, niezależnie od światopoglądu, pochodzenia, także wywodzących się z grup społecznie, rodzinnie i środowiskowo dotychczas nieuprzywilejowanych.

Wzywamy wszystkich uczestników potrzebnej dyskusji na temat stanu i reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce do wyłączenia z tej debaty przedstawicieli innych państw oraz organizacji międzynarodowych.

Takie działania, niezależnie od przyświecających im intencji, są i będą wykorzystywane do osłabiania pozycji Polski na arenie międzynarodowej, a szczególnie w Unii Europejskiej oraz w Radzie Europy. Takie interwencje godzą w polską suwerenność oraz niszczą polską wspólnotę, której odbudowa i umacnianie jest naszym obowiązkiem i zadaniem.

Akademickie Kluby Obywatelskie im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego oczekują od Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej szybkiego podpisania przesłanego przez Sejm RP tekstu  ustawy.

Oczekujemy od władz państwowych oraz Prawa i Sprawiedliwości, że:

– dzieło naprawy polskiego wymiaru sprawiedliwości zostanie szybko doprowadzone do końca;
– zostaną precyzyjnie określone ustawowe zasady powoływania naczelnych instytucji sądowych, ich wzajemnych relacji i kompetencji;
– władze Polski odrzucą wszelkie próby pozaprawnych i pozaumownych (z UE) ingerencji w polski system prawny, godzących w suwerenność i stawiających nasze państwo w roli członka UE gorszej kategorii;
– stanowczo i kompetentnie doprowadzą do oczyszczenia polskiej kadry sądowniczej wszystkich szczebli z osób niegodnych sprawowania tej funkcji w imieniu Rzeczypospolitej, w tym nieprzestrzegających apolityczności;
– w efekcie wymienionych zmian doprowadzą do zdecydowanej poprawy funkcjonowania sądów powszechnych na wszystkich poziomach, zwłaszcza orzekania zgodnego z prawem i zasadą równego traktowaniem stron, oraz poprawy terminowości i kultury w przebiegu procesów.

Szybkie i konsekwentne uzdrowienie polskiego wymiaru sprawiedliwości jest polską racją stanu, koniecznym warunkiem zaufania Polaków do swojego państwa oraz sprawnego funkcjonowania życia publicznego, w tym gospodarczego.

W imieniu Zarządów Klubów:

prof. dr hab. Stanisław Mikołajczak – Przewodniczący AKO Poznań
prof. dr  hab. Bogusław Dopart – Przewodniczący AKO Kraków
prof. dr hab. inż. Artur Świergiel – Przewodniczący AKO Warszawa
prof. dr hab. Michał Seweryński – Przewodniczący AKO Łódź
prof. dr hab. inż. Bolesław Pochopień – Przewodniczący AKO Katowice
prof. dr hab. inż. Andrzej Stepnowski – Przewodniczący AKO Gdańsk
prof. dr hab. Waldemar Paruch – Przewodniczący AKO Lublin
prof. dr hab. Małgorzata Suświłło – Przewodnicząca AKO Olsztyn
dr hab. Jacek Piszczek -–Przewodniczący AKO Toruń

Poparcie dla Oświadczenia można wyrazić podpisem na stronie  ako.poznan.pl

Oświadczenie Akademickich Klubów Obywatelskich ws. reformy wymiaru sprawiedliwości znajduje się na s. 2 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Oświadczenie Akademickich Klubów Obywatelskich ws. reformy wymiaru sprawiedliwości na s. 2 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Francuska inspekcja pracy za wszelką cenę próbuje udowodnić, że polskie firmy działają we Francji nielegalnie

Dyskryminacyjna, antyunijna retoryka wyborcza i praktyka polityczno-prawna łączy francuską klasę polityczną – od prawicowych populistów przez neoliberalne centrum po nacjonalistyczną „lewicę”.

Stanisław Florian

Od listopada 2019 r. francuscy inspektorzy pracy dostali od rządu, któremu inspekcja we Francji podlega, polecenie: rzućcie wszystko i skupcie się na kontroli firm z Polski.

– Jak donosi niezależny francuski portal Mediapart, około dwa tysiące kontrolerów z kraju nad Sekwaną zostało zmuszonych do porzucenia innych zadań, by zająć się firmami delegującymi pracowników. Artykuł informuje, że urzędnicy zostali zobligowani przez wytyczne Ministerstwa Pracy do tego, by tylko w dwóch ostatnich miesiącach 2019 roku przeprowadzić blisko 1300 interwencji, aby zrealizować polityczne cele rządu – mówi „Rzeczpospolitej” dr Marek Benio, wiceprezes Inicjatywy Mobilności Pracy – stowarzyszenia, które skupia specjalistów zajmujących się delegowaniem pracowników w UE. (…) Co więcej – francuscy kontrahenci polskich przedsiębiorców są przez kontrolujących informowani, że współpraca z zagranicznymi firmami może być uznana za współudział w przestępstwie. (…)

Ta szowinistyczna nagonka ekonomiczna jest sprzeczna z fundamentalnymi zasadami, na których powstał projekt Unii Europejskiej: swobodnego przepływu ludzi, usług i kapitału, co zostało potwierdzone w Traktacie Unii. (…)

Jak obszernie wyjaśniała na łamach miesięcznika „Praca i Zabezpieczenie Społeczne” Agnieszka Wołoszyn, Zastępca Dyrektora Departamentu Prawa Pracy w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, o zmianę dyrektywy 96/71/WE z 16 grudnia 1996 r. dotyczącą delegowania pracowników w ramach świadczenia usług „od 2016 r. zabiegały Francja, Niemcy, Austria, Belgia, Luksemburg, Królestwo Niderlandów i Szwecja. Wystosowały one w tej sprawie wspólne pismo ze swoimi postulatami, wskazując m.in. na konieczność wprowadzenia równego wynagrodzenia za tę samą pracę w tym samym miejscu pracy. Odmienne stanowisko zajęły Polska, Bułgaria, Rumunia, Republika Czeska, Słowacja, Węgry, Litwa, Łotwa i Estonia, które także wystosowały w tej sprawie wspólne pismo. Wskazuje to na podziały, jakie problematyka ta wprowadza na arenie UE. Komisja Europejska zdecydowała się jednak przedstawić w dniu 8 marca 2016 r. projekt zmian do dyrektywy 96/71/WE. Po ponad dwuletnich negocjacjach doszło do przyjęcia dyrektywy zmieniającej dyrektywę 96/71/WE przy braku poparcia Polski, Węgier, Wielkiej Brytanii, Litwy, Łotwy i Chorwacji (pierwsze dwa państwa sprzeciwiły się jej przyjęciu, pozostałe wstrzymały się od głosu). (…)

Delegowanie pracowników w ramach świadczenia usług występuje, co do zasady, gdy przedsiębiorstwa prowadzące działalność w danym państwie członkowskim w ramach świadczenia usług poza jego granicami delegują pracowników na terytorium innego państwa członkowskiego. (…)

Pomijając szczegółowe rozważania dotyczące wprowadzonych zmian, trzeba jasno odnotować, że (…) do 30 lipca 2020 r. nic nie powinno się zmienić dla przedsiębiorstw delegujących pracowników w kontekście przyjętych zmian do dyrektywy 96/71/WE. Państwa członkowskie powinny bowiem przyjąć i opublikować regulacje implementujące dyrektywę 2018/957 do 30 lipca 2020 r. Od tej daty powinny także je stosować”.

Oznacza to ni mniej, ni więcej, że wszelkie działania prezydenta Francji, rządu francuskiego, jego minister pracy, czy też podległej jej francuskiej inspekcji pracy podejmowane wobec firm polskich działających we Francji na rynku usług na podstawie nawet i zmienionych dzięki niedemokratycznemu przeforsowaniu zmian do dyrektywy 96/71/WE – niedemokratycznemu, bo nie uwzględniającemu interesów mniejszości – przepisów prawa francuskiego, aż do 30 lipca roku bieżącego są z mocy prawa nieważne i stanowią rażący przykład łamania prawa przez jedno z państw tzw. starej Unii w stosunku do państw-członków Unii, zwłaszcza z Europy Środkowo-Wschodniej. (…)

Działania francuskich władz wymuszające zarejestrowanie przedsiębiorstwa we Francji są niezgodne nie tylko z przepisami Unii Europejskiej, ale także sprzeczne z wyrokami Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE).

Jednak fakt, że w wyniku kontroli francuskiej inspekcji nie uda się potwierdzić polskiej firmie zarzutu trwałej działalności nawet nie w Trybunale Sprawiedliwości UE, ale przed francuskim sądem czy prokuratorem – a kontrole często kończą się zawiadomieniem prokuratora, który nie nadaje sprawom dalszego biegu – nie jest żadnym pocieszeniem. Nie chodzi bowiem o to, aby polską firmę wypchnąć z francuskiego rynku, bo są one tam bardzo potrzebne, ale działania inspekcji mają na celu „skłonienie”, czy raczej wymuszenie na firmie polskiej zarejestrowania siedziby na terenie Francji, żeby tam płaciła składki ubezpieczeniowe i podatki. Mechanizm tej mafijnej akcji państwa francuskiego jest oczywisty: im trudniej będzie polskim firmom delegować pracowników do Francji, tym większa będzie wśród nich pokusa, żeby tam założyć działalność i uwolnić się od ryzyka kar. Dlatego ten rozbójniczy proceder „francyzacji” – na wzór germanizacji i rusyfikacji – polskich firm we Francji jest najbardziej dolegliwy, a dla francuskich polityków najskuteczniejszy, jeżeli odstrasza od nich francuskich kontrahentów… (…)

Wygląda na to, że niszcząc w ten sposób najgłębsze fundamenty wspólnego rynku i Unii Europejskiej – podobnie jak wtedy, gdy ogłosił „śmierć NATO” – prezydent Macron, chcąc się włączyć do neokolonialnej gry Putina o odtworzenie kwartetu mocarstw pod batutą Rosji (Niemcy przez Gazprom, Turcja – przez rakiety i gazociąg południowy, a Francja przez rolę dekompozytora Unii Europejskiej), odgrywa na skalę ogólnoeuropejską rolę – jak to określił Stalin – użytecznego idioty.

Cały artykuł Stanisława Floriana pt. „Użyteczny idiota Putina kontra polskie firmy we Francji” znajduje się na ss. 14 i 15 „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Stanisława Floriana pt. „Użyteczny idiota Putina kontra polskie firmy we Francji” na ss. 14 i 15 „Kuriera WNET”, nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Walec postępu przyśpiesza. Wiwisekcja akademickiej degrengolady / Herbert Kopiec, „Śląski Kurier WNET” nr 68/2020

Czyżby minister Gowin – w sposób świadomy (?) – wałęsizną: „jestem za, a nawet przeciw” – oswajał nas z tzw. orwellowskim dwójmyśleniem? Czyżby nie dostrzegał w tym lekceważącego stosunku do rozumu?

Herbert Kopiec

Walec postępu przyśpiesza…

Wiwisekcja akademickiej degrengolady

Po 29 latach nienagannej pracy pani profesor Ewa Budzyńska (socjolog i psycholog) z Uniwersytetu Śląskiego poinformowała, że wraz z końcem semestru (23.02. 2020) na znak protestu kończy swoją karierę zawodową na tej uczelni.

Postanowiła złożyć na ręce rektora wypowiedzenie z pracy w związku z poddaniem jej szykanom ze strony władz Uniwersytetu Śląskiego, m.in. za wykłady poświęcone propagowaniu tradycyjnego modelu rodziny. W atmosferze niewielkiego zainteresowania najbliższego środowiska (natomiast w internecie zrobiło się głośno) wywiesiła białą flagę. Poddała się w gruncie rzeczy bez walki już w pierwszej rundzie rozkręcającej się dopiero bijatyki. Narzuca się pytanie: czy postąpiła roztropnie, czy aby się zbytnio nie pośpieszyła ze swoją decyzją?

Zanim z perspektywy postawionych wątpliwości przyjrzymy się sprawie bliżej, przywołajmy spostrzeżenie natury ogólnej, które odnosi się do dość powszechnie podzielanego dziś przeświadczenia, że w ramach rozlewającej się po Europie rewolucji kulturowej mamy do czynienia z anarchizowaniem/destablizowaniem społeczeństwa poprzez banalizowanie m.in. hipokryzji i cynizmu. Oto przecież wyszło na to, że w czasach pysznie propagowanej hipertolerancji, wbrew obowiązującej (?) dyrektywie, że „nie wolno nikogo dyskryminować” – siły postępu zakorzenione w Uniwersytecie Śląskim uznały, że prof. Budzyńska wykazuje zbyt mało entuzjazmu dla cywilizacyjnego/obyczajowego postępu, pojmowanego jako powolny (póki co jeszcze bezkrwawy) proces mający doprowadzić do tzw. zmiany społecznej, czyli najogólniej rzecz biorąc, postawienia na głowie świata funkcjonującego w oparciu o tradycyjne wartości.

Trzeba przyznać, że rzeczywiście tradycyjna rodzina (składająca się z ojca, matki i dziecka) i chrześcijaństwo, w tym zwłaszcza Kościół katolicki (choć ostatnio już nie zawsze) stoi owemu postępowi na przeszkodzie. Bóg zawadza więc lewackim humanistom, którzy najwyraźniej padli ofiarą własnego histerycznego optymizmu postawienia CZŁOWIEKA w miejsce Boga.

Nie może więc specjalnie zaskakiwać, że prof. Ewa Budzyńska, która na wykładach, najogólniej rzecz ujmując, broni obecności Bożej w ludzkim życiu (tak to przynajmniej wygląda w świetle informacji pochodzących z różnych źródeł), oczekuje na rozprawę przed uniwersytecką Komisją Dyscyplinarną. Jej termin wyznaczono na 31.01.2020. Werdykt Komisji już niczego nie zmieni w życiu zawodowym Budzyńskiej, a mimo to pokibicuję kłopotom pani profesor z pozycji starszego kolegi. Mam bowiem za sobą koszmar podobnych doświadczeń, zafundowanych mi swego czasu przez siły lewackiego postępu za pośrednictwem Komisji Dyscyplinarnej ds. Nauczycieli Akademickich jednej ze śląskich uczelni.

O co poszło?

W rozmowie z redaktorem Gromadzkim w Telewizji Republika obwiniona prof. Budzyńska wyjaśniła, że w tym wszystkim, co ją spotyka ze strony uniwersyteckich humanistów, najwyraźniej chodzi o wykluczanie z uczelni tych zajęć i tych wykładowców, którzy nie utożsamiają się z lewicowymi ideologiami. Trafiła oczywiście w sedno. Ponad wszelką wątpliwość mamy do czynienia ze starą śpiewką, przećwiczoną już na Zachodzie z fatalnym skutkiem dla zachowania tradycyjnego, sensownego ładu społeczno-moralnego. „Jeśli ktoś jest radykalnym katolikiem, no to oczywiście musi też być homofobem i antysemitą (…) jeszcze zabrakło jakiegoś faszyzmu – mówi prof. Budzyńska, nie skrywając, że przeżywa z tego powodu jako nauczyciel akademicki trudny okres w swoim życiu. Jest Jej najzwyczajniej przykro, zwłaszcza że i studenci mają do niej pretensje, choć przyznaje, że są pośród nich i tacy, którzy deklarują, że są gotowi wziąć ją w obronę. Natomiast w szerzej pojętym środowisku uczelnianym (poza solidarną reakcją bezpośredniego przełożonego) zaległa, niestety, cisza.

Czym skorupka za młodu nasiąkła

Trudno się poniekąd dziwić, że ów radykalny katolicyzm i związane z nim konserwatywne, tradycjonalistyczne ciągotki prof. Budzyńskiej nie spodobały się postępowym, lewackim władzom śląskiej uczelni, zwanej ongiś „czerwonym uniwersytetem”. Obserwacje wskazują, że na uznanie w śląskiej Alma Mater mogą liczyć uczeni radykalnie lewicowi, postrzegający konserwatyzm w każdej postaci jako „coś, co już odeszło”. Dość powiedzieć, że „olbrzym polskiej pedagogiki i jej odnowiciel”, wyróżniony doktoratem honorowym UŚ prof. Zbigniew Kwieciński (promocja w 2014 r.), zapytany ostatnio o swoje związki z pedagogiką konserwatywną, wyznał (2019 r.), że nie posiada w tej dziedzinie żadnych kompetencji. „Ja się na tym nie znam” – dodał z rozbrajającą szczerością. Prof. Budzyńska „się na tym zna” i właśnie objęta została postępowaniem rzecznika dyscyplinarnego Uniwersytetu Śląskiego – prof. Wojciecha Popiołka – „w związku z podejrzeniem popełnienia czynów, które naruszają obowiązki i godność nauczyciela akademickiego”.

Trzeba przyznać, że brzmi to groźnie… Jestem jednak przekonany, że wciąż zbyt mała jest świadomość, iż na dłuższą metę znacznie groźniejsza jest wzmiankowana cisza wokół tego skandalu w najbliższym otoczeniu konserwatywnej socjolożki.

Bez ryzyka popełnienia błędu da się powiedzieć, że utytułowana społeczność uczonych w obawie o własną skórę nabrała wody w usta, udając, że nic się nie stało. Myślę, że ta postawa jest prawdziwym powodem nas wszystkich do strachu. Wszak każda wspólnota dla swojego normalnego rozwoju potrzebuje elit, które wyznaczają i chronią standardy przyzwoitego zachowania jej członków.

Cóż takiego przeskrobała pani profesor, czym naraziła się uniwersyteckim władzom? Ano prof. Budzyńska, absolwentka KUL, poniekąd sama zgotowała sobie taki los, skoro mówi, że „bardzo negatywnie ocenia ideologię gender” i podkreśla, że zawsze mówi o gender jako ideologii, czyli całkowitym przekreśleniu podstaw biologicznych naszej płciowości. „Z jednej strony – słusznie zauważa brak konsekwencji obwiniona prof. Budzyńska – uważa się, że płeć staje się sprawą do wyboru, ale z drugiej strony, jeśli przychodzi co do czego, np. do płacenia alimentów na dziecko, to nagle okazuje się, że plemnik (podarowany przez dawcę – chodzi, przypomnijmy, o związek lesbijek) ma jednak swoją płeć i w związku z tym chce się pozyskać alimenty od owego dawcy plemnika”. I trudno nie przyznać jej racji. Jakoż sprawa mocno się komplikuje w świetle zaskakującego stanowiska, jakie zajął ostatnio w analizowanej kwestii minister nauki i szkolnictwa wyższego, wicepremier Jarosław Gowin: „Położę się Rejtanem, jeżeli ktoś będzie próbował ograniczać wolność słowa zwolennikom ideologii gender (Radio Zet, 04.11. 2019).Ta sympatia ministra Gowina do zwolenników ideologii gender zaskakuje, gdyż jeszcze niespełna dwa miesiące wcześniej na pytanie, czy ideologia gender to zagrożenie dla Polski i polskich rodzin – odpowiedział: „To jest ideologia – w moim przekonaniu – sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem i też z tradycyjnymi polskimi wartościami. Natomiast wierzę, że polskie społeczeństwo jest na tyle zdrowe moralnie i przywiązane do tych tradycyjnych wartości i zdrowego rozsądku, że ta ideologia nie będzie się szerzyć”.(Radio Zet, 17.09.2019). Przykład ongiś religijnej Irlandii jakoś nie zaniepokoił (choć wydawałoby się, że powinien) i nie zmącił dobrego samopoczucia ministra rządu dobrej zmiany. Czyżby więc minister Gowin – w sposób świadomy (?) – słynną wałęsizną: „jestem za, a nawet przeciw” – oswajał nas, konserwatywnych zacofańców, z tak zwanym orwellowskim dwójmyśleniem? Czyżby minister nie dostrzegał w tym lekceważącego stosunku do rozumu?

Sięgam do intuicji konserwatywnego (bo bywają już też kapłani lewicujący) ks. prof. Tadeusza Guza (A. Ciborowska, „Nasz Dziennik”, kwiecień 2019) i aż mnie korci, żeby zapytać pana ministra, czy można sensownie żyć zgodnie z wolą Boga-Stwórcy, stojąc w rozkroku pomiędzy prawdą o tym, od kogo pochodzi wszechświat, człowiek i prawo, a zafałszowaniem tej prawdy? Czy da się żyć zgodnie z wolą Boga, stojąc pomiędzy Bogiem a siłami struktur zła, narzucającymi własną religię – tzw. humanistyczną, z jej rzekomo „zbawczą wiedzą” i z jej człowieczeństwem wypatroszonym z sumienia?

Czy można służyć Bogu, wysługując się Jego wrogom? Nie znamy odpowiedzi ministra rządu dobrej zmiany na te pytania, ale mam poczucie, że mogłem nimi pogłębić stan bezradności niejednego akademika.

Jednego wszelako można być pewnym: gdyby ów stan bezradności wyrażał się w znanym powiedzeniu „bądź mądry i pisz wiersze”, to siły postępu będą odradzać ucieczkę w poezję, zachęcą natomiast, aby zasilić ich szeregi wprzęgnięte w przeprowadzanie bezrozumnej, choć niewinnie brzmiącej zmiany społecznej. Nie dziwi też, że oberwało się pani profesor Budzyńskiej za to, że nie pochwala i nie aprobuje żłobków. Najlepszym środowiskiem dla dziecka – dowodzi konsekwentnie – jest tradycyjna rodzina: pełna i połączona trwałymi więziami. A co na to studenci?

Studenci skargę piszą…

Posłuchajmy jej dosłownego brzmienia: „Na wykładach i ćwiczeniach prof. Budzyńska wypowiadała się o osobach nieheteroseksualnych, stygmatyzując je negatywnie. Podkreślając, że normalna rodzina składa się zawsze z mężczyzny i kobiety. Jesteśmy oburzeni taką postawą. Nie zgadzamy się na żadną dyskryminację. W naszej grupie są osoby nieheteroseksualne, które poczuły się mocno dotknięte zaistniałą sytuacją. Homoseksualizm został przecież usunięty przez WHO w 1992 roku z międzynarodowej statystycznej klasyfikacji chorób i problemów zdrowotnych. Uważamy, że obowiązkiem wykładowczyń i wykładowców jest szerzenie tolerancji i akceptacji, aby wszyscy studenci czuli się bezpieczni”.

Mam poczucie, że brzmi mi to jakoś bardzo swojsko, skreślone na to samo, znane mi kopyto. I rzeczywiście. Oto mam przed sobą dwustronicowe pismo (z dnia 28.02.2011) studentów Gliwickiej Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości (GWSP) skierowane do rektora uczelni. Pismo (anonim) zachowało się w moim prywatnym archiwum. Studenci proszą w nim o „interwencję w sprawie Pana Doktora Herberta Kopiec”, (…) bo są „zszokowani poziomem nauczania, jaki tenże reprezentuje. To wstyd – piszą – że na szanującej się uczelni pracuje i naucza osoba, która jest ewidentnym homofobem i fanatykiem religijnym.(…) skandalem jest, że dla Doktora tylko chrześcijaństwo jest jedyną i pożądaną religią (…). Doktor jest osobą nietolerancyjną, ewidentnie uprzedzoną do homoseksualistów i do osób innej wiary. (…) poprzez swoje konserwatywno-chrześcijańskie poglądy, wygłaszane głośno i dobitnie rani uczucia studentów (…). Przykro tego wszystkiego słuchać, tym bardziej, że na auli pośród nas znajdują się osoby z różnym bagażem doświadczeń życiowych, różnej wiary, zapewne także różnej orientacji seksualnej”.

Niezły ze mnie gagatek, co? Mimo że studenci/autorzy pisma (przytoczyłem z niego zaledwie część zarzutów) woleli pozostać anonimowi – rektor uczelni (notabene – jak się później okazało – tajny współpracownik SB) nadał mu urzędowy bieg i status. Co istotne, owo pismo zostało wykorzystane w misternej operacji wyrzucania mnie z pracy. Dramaturgia z tym związana (uchwycona w dokumentach sądowych, np. degrengolada moralna świadków w postępowaniu sądowym itp.) zawiera sporo pouczających wątków zasługujących na to, aby o nich kiedyś opowiedzieć. Dziś poprzestańmy jedynie na odnotowaniu, że:

Gliwiccy humaniści przegrali proces!

W dokumencie pt. Wyrok w Imieniu Rzeczypospolitej Polskiej (28 marca 2014 roku) stwierdza się: „Sąd Rejonowy w Gliwicach Wydział VI Pracy i Ubezpieczeń Społecznych po rozpoznaniu sprawy z powództwa Herberta Kopca przeciwko Gliwickiej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości o przywrócenie do pracy (…) przywraca powoda do pracy u pozwanej na dotychczasowych warunkach pracy i płacy” (Sygn. akt VI P 646/12). Gdyby ktoś zapytał, po co mu tym wszystkim zawracam głowę, śpieszę z odpowiedzią: rośnie tempo ludzkiej żeglugi w stronę degrengolady, stąd nigdy za dużo przypominania, że złu trzeba się sprzeciwiać zawsze.

Antoine de Saint-Exupery pisał, że „znosić podłość jest sposobem, aby ją zniszczyć”. Słowem: Drogi Czytelniku, jeśli się (nie daj Boże!) znajdziesz na celowniku zdemoralizowanych sił postępu, nie wywieszaj zbyt pochopnie białej flagi…

Podzwonne dla Rogera Scrutona (1944–2020)

Motto:

„Błogosławieni jesteście, gdy wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was” (Mt 5,11).

Na celowniku humanistycznych sił postępu niewątpliwie znalazł się zmarły w styczniu tego roku konserwatywny filozof Roger Scruton. Był w czasach rosnącego szaleństwa znakomitym obrońcą zdrowego rozsądku. Nie muszę zapewniać, że nam, zacofanym moherowcom, będzie go bardzo brakowało, bo nikt lepiej od niego nie potrafił w kilku słowach obalać lewackich frazesów związanych z ideologicznym nonsensem i uchwycić rozległych destrukcyjnych procesów społecznych, które odczuwają konserwatyści na całym świecie.

Wśród histerycznych wrzasków, rozlegających się spod sztandarów sił postępu, stwierdził kiedyś, że „walka z mową nienawiści polega na przypisywaniu własnej nienawiści przeciwnikom politycznym”. Oczywiście nie darowano mu tego. Spotkała go za to fala oszczerstw, pośród których „mowa nienawiści” pojawiała się najczęściej. Gdy mówił i pisał o swoim przerażeniu częstym zmienianiem partnerów i zachorowalnością na AIDS przez homoseksualistów, został nazwany homofobem (J.A. Maciejewski, „Sieci” 4/2020). Gdy prezydent Andrzej Duda dekorował go (czerwiec 2019) Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi RP, w Wielkiej Brytanii trwała absurdalna nagonka na tego konserwatywnego filozofa, wywołana przez skandaliczną manipulację jego wypowiedzią w wywiadzie dla „New Statesman”. Na uroczystości dekoracji Scrutona w pałacu prezydenckim nie było brytyjskiego ambasadora. Został zaproszony. Nie przybył – gorzko wspominał o tym Scruton – gdyż był w tym samym czasie niezwykle zajęty promowaniem udziału brytyjskiej ambasady w warszawskiej paradzie równości (Ł. Warzecha, „Do Rzeczy”, nr 4, 2020).

W przedmowie do Pożytków z pesymizmu i niebezpieczeństwa fałszywej nadziei (Zysk i S-ka, 2012) Scruton pisał: „Temat zbiorowego bezrozumu ludzkości nie jest nowy i można sobie zadać pytanie, czy da się coś dodać do opublikowanego w 1852 roku znakomitego przeglądu tego zagadnienia autorstwa szkockiego poety Charlesa Mackaya pt. Niezwykle popularne złudzenia i szaleństwa tłumów. Okazuje się, że wszystkie zjadliwie opisane przez Mackaya zjawiska proroctw, zabobonów, polowań na czarownice, z głupawym idealizmem obecnym we wszystkich nurtach politycznych występują nadal z taką samą częstością i gorszymi skutkami („Do Rzeczy”, op. cit.).

Francuski filozof Henri Bergson (1859–1941) w swoim eseju z 1900 roku pt. Śmiech opisał, jak działa ZŁO: „Obniżanie prestiżu wszystkiemu, co jemu (złu) przeciwne. Rozzuchwalona, ostentacyjna przeciwnormalność. Wskazywanie rzekomo nowych rozwiązań społecznych, a w rzeczywistości krzewienie nędzy moralnej pod kostiumem pychy, władzy, zadufkostwa. Swobodne przyzwalanie na triumf nonsensu. Melancholijna zaduma nad donkiszoterią (…) urągającą rozumowi, silącą się na pozorne przekraczanie granic ludzkich możliwości. Zaciekłość wobec niedającego się ujarzmić ducha ludzkiego, który wciąż powstaje, mimo iż wciąż ponosi klęskę”.

Czyż nie jest przyzwalaniem na urąganie rozumowi argumentacja, stojąca przecież w niezgodzie z biologią, a dotycząca rzekomego istnienia 54 płci? Czyż owa zaciekłość wobec nie dającego się ujarzmić ducha ludzkiego nie jest reakcją na ewangeliczne zapewnienie bliskie sercu każdego katolika, że Kościół nie umrze, bo obiecał nam to Chrystus Pan?

PS

Prof. Budzyńska postawione jej zarzuty uznała za absurdalne. Nie przyznaje się do nich. Uważa je za „krzywdzące, niesprawiedliwe i nie mające pokrycia w rzeczywistości”. Złożyła merytoryczne wyjaśnienia, które, niestety, nie zostały przyjęte. Rzecznik dyscyplinarny uznał je za niewiarygodne i wystąpił do komisji dyscyplinarnej o karę nagany. W oburzających prof. Budzyńską stwierdzeniach pomieszczonych na końcu wniosku (który liczy 30 i pół strony) w punkcie 98 rzecznik dyscyplinarny napisał, że „wymierzenie obwinionej stosunkowo łagodnej kary nagany będzie stanowiło adekwatną dla czynu obwinionej karę, a także wyraz prewencji ogólnej i prewencji szczegółowej”. Podkreślił nadto, że „w środowisku akademickim nie mogą być akceptowane takie zachowania, jakie przypisywane są obwinionej”.

Artykuł Herberta Kopca pt. „Walec postępu przyśpiesza” znajduje się na s. 5 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Herberta Kopca pt. „Walec postępu przyśpiesza” na s. 5 „Śląskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Historia Polski jest za ciężka dla jednego człowieka / Bernard Mégeais, „Kurier WNET” nr 68, luty 2020

Jesteśmy w stanie wojny, a hasło ‘demokracja’ to pozór. Suwerenność ma przestać istnieć, płeć – zastąpić człowieczeństwo, mają zniknąć religia i rodzina, która mogłaby być przechowalnią solidarności.

Neutralnie i z dystansu

Bernard Mégeais

Witajcie, Drodzy Polscy Przyjaciele!

Moje zainteresowanie Waszym krajem zaczęło się już w rodzinnym domu. Tu opowiadało się o naszym przodku ze strony mamy, Pierze-Maurisie Glayre’em, ostatnim sekretarzu osobistym króla Augusta Poniatowskiego, który mając za cel uniknięcie rozbioru Polski, prowadził ostateczne rozmowy z Fryderykiem Wielkim i carycą Katarzyną, a następnego dnia po powrocie do Warszawy, nie chcąc oglądać dalszych, dramatycznych wydarzeń, opuścił stolicę Polski, by powrócić do Szwajcarii.

Los sprawił, że dzięki miłości i małżeństwu poznałem komunistyczną Polskę roku 1985. Ołowiane niebo, puste sklepy… Droga Krzyżowa wokół kościoła św. Stanisława Kostki, upamiętniająca księdza męczennika Jerzego Popiełuszkę. Tu poczułem dotychczas mi nieznany, przytłaczający ciężar historii i wtedy zrozumiałem słowa przyjaciółki żony: „Historia Polski jest za ciężka dla jednego człowieka”.

Po upadku dyktatury komunistycznej myśleliśmy, że wszystko się zmieni. Że wreszcie ujrzymy triumf suwerenności narodu, wolności i demokracji. Ta wiara wynikała z niezrozumienia charakteru upadłej dyktatury i, wprost, naiwności ze strony tzw. Zachodu, który wierzył, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, dotychczasowi despoci znikną.

Ale Zachód chciał też robić interesy. W stosunku do potężnych, jeszcze przed chwilą władających przemocą całymi narodami grup dyktatorów zachowywał się jakby z dziecięcą naiwnością.

Zapomniano o ambicjach i wytyczonych celach Unii Europejskiej, związku starych imperiów, które nie utraciły instynktu kolonialnego. W tym Niemiec i ich egocentryzmu oraz atawistycznego dążenia do dominacji, a także Francji, która radzi sobie z rozwojem jako „wagon niemieckiego pociągu” i współpracownik swego wschodniego sąsiada.

I tak kraje Europy Wschodniej stały się łatwym kąskiem do pożarcia dla Zachodu, który zamiast zaaplikować coś w rodzaju planu Marshalla w celu stymulacji ich samodzielnego rozwoju, wolał opanowywać banki, przedsiębiorstwa, handel i co się tylko dało, w stylu starego, dobrego kolonializmu opakowanego w antyspołeczny ultraliberalizm. Poletko doświadczalne tego, co zamierzano wprowadzić na Zachodzie. Rękami Donalda Tuska podwyższono wiek emerytalny, obniżono emerytury, prywatyzowano przedsiębiorstwa państwowe, wycofywano się ze świadczeń społecznych itp., itd. Kontynuacja właśnie odbywa się we Francji Macrona, w Grecji i we Włoszech.

Dzisiaj Francja jest nowym laboratorium testowym Unii Europejskiej, sprawdzającej granice tolerancji narodu na regresję socjalną i represje policyjne. Jeszcze nigdy nie widziano tylu Francuzów rozmyślnie poranionych (szczególnie w oczy) przez własną policję/milicję.

Jak w państwach totalitarnych – zranić, by wystraszyć innych, zniechęcić do manifestowania. Z udziałem mediów w służbie władzy, które, jak należy, zaprzeczają policyjnej przemocy.

Unia Europejska cofa się pod względem socjalnym, czemu towarzyszy prywatyzacja na bezprecedensową skalę oraz polityka neoliberalna. Jesteśmy w stanie wojny, a hasło ‘demokracja’ to pozór. Suwerenność ma przestać istnieć, płeć – zastąpić człowieczeństwo, mają zniknąć religia i rodzina, która mogłaby być przechowalnią solidarności. Dotyczy to także spuścizny historycznej i tradycji. Człowiek, czym bardziej zagubiony, tym łatwiejszy do wykorzystania, Każdy przeciwnik to populista, „suwerenista”, nacjonalista albo faszysta. UE wraz z jej mediami, atakując nie trzymających się posłusznie linii brukselskiej, korzysta ze stalinowsko-bolszewickich metod socjotechnicznych.

W 1991 r. w Norwegii, gdzie właśnie byłem, jedyną osiągalną gazetą francuskojęzyczną był „L’Express International”. Zamieszczono tam wywiad z laureatem nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, który powiedział, że demokracja jest ostatnią przeszkodą dla pełnego rozkwitu ekonomii liberalnej. Tego samego roku, już w Szwajcarii, w programie telewizyjnym kanału Arte usłyszałem stwierdzenie pewnego ekonomisty, że należy powrócić do zasad wieku XIX. Dziennikarzowi nawet nie przyszło do głowy, by spytać, czy w takim razie dzieci powinny powrócić do kopalń.

Ale – pomimo to – nie cała nadzieja stracona. Można ją odnaleźć w Polsce. W polityce premiera Morawieckiego, w powrocie do ekonomii keynesizmu (to jedna ze szkół o charakterze makroekonomicznym, propagująca interwencjonizm państwa. Zyskała ona szybki rozgłos oraz wiele pozytywnych ocen wśród wybitnych znawców dziedziny…), gdzie bogactwo nie koncentruje się w rękach jednej kasty, ale w ramach polityki społecznej jest dzielone w formie zasiłków na dzieci, rewaloryzacji emerytur oraz pensji itd. Korzysta na tym większość społeczeństwa.

Najnowsze badania makroekonomiczne wskazują, że podwyższenie siły nabywczej uboższych grup społecznych powoduje wzrost PKB o 3 do 7%, ale jeżeli pomagać najbogatszym w dalszym bogaceniu się, efekt jest zerowy. Dlatego w rezultacie stosowania ekonomii neoliberalnej kraje ubożeją.

Następnym dobrym posunięciem większości sprawującej władzę jest odmowa wejścia do strefy euro, waluty, która nie jest związana z gospodarką żadnego z krajów, w których obowiązuje. Kurs euro jest za niski dla Niemiec, co je wzbogaca, ale zbyt wysoki dla Francji i innych krajów południa, co powoduje ubożenie tych państw i ich ludności. Utrzymując własny pieniądz, Polska zachowuje niezależność monetarną, czego nie toleruje „niemiecka Unia Europejska”, która chce utrzymywać kraje członkowskie pod swoim butem. Euro stało się nową panzer division, która ma gwarantować niemiecką supremację gospodarczą.

Obecnie najniebezpieczniejszą rzeczą jest utrata suwerenności i demokracji. Ich brak umożliwia UE prowadzenie „wojny pozycyjnej”, na przykład przeciwko Szwajcarii, której wymiar sprawiedliwości, by zachować istniejące umowy handlowe, musiał podporządkować się zasadom narzuconym przez unijny Trybunał Sprawiedliwości, a ten posunął się do żądania anulowania decyzji podjętej drogą głosowania narodowego.

To już ewidentne niszczenie demokracji. TSUE jest narzędziem służącym zwalczaniu legalnej, zgodnej z własnym i międzynarodowym prawem, suwerennej polityki państw, a także potępianiu rozwiązań prospołecznych, wprowadzanych przez legalnie wybrane, demokratycznie rządy. Tenże Trybunał to instrument narzucania dyktatu na obraz i podobieństwo systemu kolonialnego. Sędzia lub komisarz europejski, pochodzący z dowolnego kraju, może narzucać jakiemuś państwu i narodowi politykę z goła odmienną od jego oczekiwań, a to już jest bardzo niebezpieczne.

Szwajcaria, należąca do grupy Schengen, musiała rozbroić członków swej armii, którzy przechowywali w domach dobrze zabezpieczoną broń i zapasy amunicji. Powierzona żołnierzom odpowiedzialność i zaufanie były ich dumą. Ten system gwarantował skuteczność i niespotykaną zdolność do szybkiej mobilizacji oraz stałą gotowość do natychmiastowej interwencji. Dzisiaj, pod presją Unii Europejskiej i Grupy Schengen, status obywatela-żołnierza uległ osłabieniu.

Moja generacja, czyli z lat 50./60., jest świadkiem erozji suwerenności kraju, która jeszcze się pogłębi za sprawą nowych traktatów, które UE zamierza wymusić na Szwajcarii pod ultymatywnymi groźbami „pogorszenia stosunków”.

Krótko po okresie rozbiorów Polska doznała jednoczesnego ataku nazistowskich Niemiec i Rosji Sowieckiej. W praktyce to okres nieprzerwanych okupacji i najazdów. Po upadku komunizmu Polacy, którzy żywili nadzieję na odzyskanie suwerenności i samostanowienia, znowu muszą zmagać się z ponadnarodową władzą Unii Europejskiej, czyli, praktycznie, z okupacją polityczną.

Z punktu widzenia Szwajcara postawa opozycji, nie akceptującej werdyktu, który zapadł przy urnach, czyli ignorującej podstawowe zasady demokracji, jest dla Polski poniżająca. Totalna opozycja, zachowująca się jak donosiciel po to, by poddawać spory w sprawach polityki wewnętrznej własnego kraju pod rozstrzygnięcia obcym państwom i sali posiedzeń plenarnych Parlamentu Europejskiego, sama okazuje swą słabość i niemożność samodzielnego myślenia. Przypomina to komunistów jeżdżących po rozkazy do Moskwy. Coś takiego nie byłoby możliwe w żadnej z demokracji zachodnich. Opozycję działającą w ten sposób natychmiast poddano by sankcjom, a jej własny naród by się jej wyrzekł.

Tu powracam do mego przodka, Pierra-Maurice’a Glayre’a, sekretarza osobistego ostatniego króla Polski, opisującego zachowanie targowiczan, zakłamanie i haniebne zaprzaństwo konfederatów radomskich w czasie rozbioru Polski. Zdumiewało go, „z jaką łatwością Polacy, dla zaspokojenia osobistych ambicji, zwracali się ku obcemu mocarstwu i jak łatwo było sąsiedniemu krajowi pozyskać tu swoich stronników”.

Mnie zdumiewa podobieństwo argumentów dzisiejszej opozycji do tych przedstawianych wówczas. Takie same przedziwne, nieodpowiedzialne oraz sprzeczne ze sobą wypowiedzi i posunięcia jak tych, których celem kiedyś było zakwestionowanie prawa do władzy i jej odebranie królowi, poświęconemu bez reszty idei uniknięcia rozbioru.

Król zlecił Pierrowi-Maurice’owi Glayre’owi jako wybitnemu i szanowanemu dyplomacie zredagowanie listu do dworów: francuskiego, angielskiego, szwedzkiego i duńskiego z prośbą o interwencję w celu zapobieżenia jednemu z najcięższych gwałtów, jakich kiedykolwiek dokonano na jednym z państw naszego kontynentu, albo co najmniej złagodzenia go. Bez skutku. Polska pozostała osamotniona, a rozbiór dokonał się przy całkowitym milczeniu, a nawet aprobacie zaprzyjaźnionych mocarstw.

Ile jeszcze razy Polska znajdzie się w takiej sytuacji?

Wśród obecnie ważnych spraw polskich wymieniłbym: przypisywanie współwiny Polakom za Holocaust, Putinowskie oskarżenia o wywołanie II wojny światowej, brak uznania oczywistego faktu, że to polski ruch oporu jako pierwszy uporczywie informował Zachód i aliantów o istnieniu niemieckich obozów eksterminacji. Tu za podstawowe źródło wiedzy uważałbym książkę Nom de code: Zegota: À la rescousse des Juifs en Pologne occupée (Code Name: Zegota: Rescuing Jews in Occupied Poland, 1942–1945), dzieło Ireny Tomaszewskiej i Teci Werbowskiej. (Nie udało mi się ustalić czy książka ukazała się w wydaniu polskim, a jeżeli tak. to kiedy. Obecnie polskiej wersji nie ma w sprzedaży – przyp. tłum.). Ta książka, o heroicznej organizacji ruchu oporu, powinna być przetłumaczona na wiele języków i dotrzeć pod wszystkie strzechy świata. Pomogłaby zwalczać karykaturalny, rewizjonistyczny obraz Polski i jej rzekomego antysemityzmu, jednocześnie oddając hołd bohaterstwu Polaków, którzy są narodem najliczniej reprezentowanym w Jad Vashem.

Tłumaczenie z francuskiego: Adam Gniewecki

Autor jest rdzennym Szwajcarem mieszkającym w swoim kraju, od dawna z uwagą obserwującym Polskę.

Artykuł Bernarda Mégeais pt. „Neutralnie i z dystansu” znajduje się na s. 1 „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, i mec. Jacka Jonaka, na s. 1 „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Trzy miesiące przed wyborami: Zwycięstwo Andrzeja Dudy (w II turze) szansą na odzyskanie przez Polskę suwerenności

Piszę o tym teraz, żebyście nie wymyślili innej koncepcji. Bo – wiem to po sobie – mózg człowieka potrafi wymyślić największą fantasmagorię, uznać ją za rzeczywistość, a potem bronić do utraty sił.

Jan A. Kowalski

Najpierw postraszmy się trochę. Andrzej Duda, pomimo uzyskania 48% głosów w I turze, przy pełnej mobilizacji opozycji przegrywa II turę. Do głosowania przeciwko niemu wzywają nie tylko KO-wcy i zwolennicy Wiosny, ale również Kosiniak-Kamysz z przybocznym Kukizem i kandydat Konfederacji, Krzysztof Bosak. Ci dwaj ostatni w imię walki z pisowskim (pamiętamy o pogardzie przy wypowiadaniu słowa?) bolszewizmem w polityce i w imię prawdziwej wolności.

Prezydentem Polski zostaje Małgorzata Kidawa-Błońska. Cieszy się nie tylko nadbudowa ideologiczna systemu Okrągłego Stołu w postaci aktualnych partii politycznych z ich napompowanymi na potrzeby telewizji liderami. Radość wraca również do ledwo dyszącego obozu patologii gospodarczej. Po 5 latach posuchy w miejsce sprawnego państwa powraca żerowisko. Państwo teoretyczne, którego ludność można bezczelnie i bezkarnie okradać za pomocą piramid finansowych, z wykorzystaniem w reklamach uśmiechu prezydenta i premiera. I premiera? Oczywiście, bo pierwszym dążeniem obozu nowego prezydenta będzie rozpisanie nowych wyborów. I wygranie ich. A nawet jeżeli to się w pełni nie uda, to uda się jedno – destabilizacja państwa. Wprowadzenie chaosu w życie polityczne, które uniemożliwi sprawne funkcjonowanie wewnętrzne aparatu państwowego i zablokuje egzekwowanie prawa. Bo reforma sądownictwa zostanie natychmiast zablokowana. Po to, żeby stara wojskowa agentura mogła być dalej uniewinniana przez swoich służbowych podwładnych w postaci tzw. sędziów. Czeka nas zatem okres kompletnej anarchii dla uciechy Niemiec i Francji, i Rosji.

Nie sposób przecież nie wywnioskować, że wspierana przez ostatnie lata przez Komisję Europejską Koalicja Obywatelska zrobi wszystko, żeby swoim europejskim przyjaciołom się odwdzięczyć. A to będzie oznaczać oddanie polskiej polityki w ręce Brukseli (= Niemcy i ciut Francji).

Zatem zahamuje rozwój koncepcji ścisłego sojuszu wojskowego z USA. I wykluczy koncepcję budowy Międzymorza pomiędzy Niemcami a Rosją jako zabezpieczenia wpływów amerykańskich w Europie i naszego bezpieczeństwa. A prezydent Kidawa-Błońska w jednym z pierwszych wystąpień przeprosi dożywotniego prezydenta Rosji za brata-bliźniaka, który przeżył, i za Macierewicza. Za bezczelne domaganie się przez pisowski rząd zwrotu polskiego samolotu, który zniszczył kawał pięknej rosyjskiej przyrody. (Czy nie powinniśmy za to zapłacić?).

Podsumowując wszystkie strachy, przegrana Andrzeja Dudy będzie oznaczać:

1)  zahamowanie możliwości uzdrowienia państwa z priorytetowym obecnie systemem sądownictwa;
2)  powrót do władzy patologii polityczno-gospodarczej, zatem brak „piniędzy” dla wszystkich, żeby starczyło dla swoich;
3)  oddanie terenu Polski na służbę Brukseli, żeby nie mogło tu powstać silne państwo – dla zabezpieczenia interesów Niemiec, Francji i Rosji.

Mam nadzieję, że wystarczająco Was przestraszyłem. Na tyle przekonująco, że nawet nie pomyślicie, żeby w II turze zagłosować przeciwko Andrzejowi Dudzie albo zostać w domu. A piszę o tym teraz, na trzy miesiące przed wyborami, żebyście w Waszych mózgach nie wymyślili jakiejś innej niedorzecznej koncepcji. Bo – wiem to po sobie – mózg człowieka potrafi wymyślić największą nawet fantasmagorię, zachwycić się nią, uznać za rzeczywistość, a potem bronić do utraty sił. I nawet zginąć niż przyznać się do błędu.

A dlaczego dla dobra Polski prezydent Duda powinien zwyciężyć dopiero w II turze? I dlaczego kandydat Konfederacji, Krzysztof Bosak, powinien uzyskać co najmniej 10% głosów w I turze? To wszystko wyjaśnię w kolejnym, marcowym „Kurierze WNET”.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Zwycięstwo Andrzeja Dudy (w II turze) szansą na odzyskanie przez Polskę suwerenności” znajduje się na s. 8 „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Zwycięstwo Andrzeja Dudy (w II turze) szansą na odzyskanie przez Polskę suwerenności” na s. 8 „Kuriera WNET”, nr 68/2020, gumroad.com

 

 

Komentarz Vytautasa Landsbergisa po sławetnej lekcji z historii ex catedra cremlina wygłoszonej przez Wołodimira Putina

Świat kapitalizmu był zły, a świat czerwonego socjalizmu z jego terrorami i „hołodomorami” lśnił w czystości niczym łza niemowlęcia. Nigdy na nikogo nie napadał, a na odwrót – wszystkich wyzwalał.

Vytautas Landsbergis

Nauczycielowi lepiej się nie przeciwstawiać, bo wystawi złą ocenę. Nie za wiedzę, tylko za sprawowanie. A czy nauczyciel może otrzymać złą notę? Może, jeżeli uczniowie dojdą do wniosku, że jest jakiś kopnięty i nie zasługuje na szacunek.

Takie myśli powstają po wysłuchaniu sławetnej lekcji z historii ex catedra cremlina.

Usłyszeliśmy w niej ważne novum. Ale były i antiqua. Na przykład, że świat kapitalizmu podstępnie osaczający Ojczyznę ludu pracującego całego świata, był zły i nie do naprawienia, pełen błędów i zbrodni, zasługujący na zgubę; natomiast świat czerwonego socjalizmu z jego terrorami i „hołodomorami” lśnił w czystości niczym łza niemowlęcia. Nigdy na nikogo nie napadał, a na odwrót – wszystkich wyzwalał. (Brunatny socjalizm na razie zostawiamy na boku). Łgarze mówią, że ZSRS i Niemcy porozumieli się, aby rozpocząć drugą wojnę światową przeciwko Finlandii, Estonii, Łotwie, Litwie i Polsce, poczynając od Polski. To nieprawda, gdyż „Prawda” ustaliła, że to Brytyjczycy z Francuzami zaatakowali swojego rywala – Niemcy, którym ZSRS sumiennie pomagał, zgodnie z zawartym pomiędzy nimi traktatem o przyjaźni. Niestety, za agresję przeciwko sąsiadom ZSRS został wyrzucony z Ligi Narodów. Widocznie Niemcy miały rację, że wcześniej (w 1933 r.) same opuściły tę burżuazyjną organizację. Niebawem agresor Hitler dokonał napadu na sprawiedliwego towarzysza Stalina, mimo że to właśnie Stalin wcześniej triumfował, podpisując traktat o rozbiorach narodów: „Naduł Gitlera!” („Oszukałem Hitlera!”).

Nawet Litwa podpisała traktat z Hitlerem – słyszymy z Kremla – oddając swój jedyny port Kłajpedę. Austria oddała całą siebie, tylko niepotrzebnie po wojnie uznano to za winę Niemiec. To wina Austrii, tak samo jak Litwy w sprawie Kłajpedy. Czechosłowacja też zawiniła, gdyż nie wpuściła wyzwalającej wszystkich i po bratersku przygarniającej Armii Czerwonej.

Szkoda, że ZSRS nie przytulił zaproponowanych przez Hitlera dwóch milionów niemieckich i austriackich Żydów. Zamiast Birobidżanu przygarnął ich Auschwitz.

A wielką wojnę zaczęła, widzicie, nieustępliwa Polska, wersalski bękart, po uprzednim odkrojeniu dla siebie kawałka sprzedanej przez innych Czechosłowacji. I cóż miał począć ojciec narodów Stalin wobec takich łajdaków? Nic, tylko napaść na „kraj trzeci” – Polskę (zgodnie z traktatem zawartym z Hitlerem), wprawdzie po utrzymaniu w tej kompozycji niewielkiej luft-pauzy (w muzycznej terminologii – pauza w oddechu). Wkrótce po zwycięstwie nad Polską, 22 września 1939 r., sojusznicy odbyli wspólną defiladę w Brześciu nad Bugiem.

Zawarcie układu moskiewskiego z 23 września 1939 r. przeciwko Polsce i reszcie ofiar dziś przedstawia się jako spryt i sukces dyplomacji sowieckiej, tyle że potępienie Stalina za ten przebiegły a podstępny czyn zbrodniarza światowego pozostaje w mocy, gdyż rezolucji Zjazdu Deputowanych Ludowych ZSRS z dnia 24 grudnia 1989 r. wciąż nie odwołano. Gdy odwołają, staną otwarcie obok towarzysza Hitlera.

Tak wygląda historia męczeństwa i ofiarności Sowietów według powtarzanej oraz nieco odnowionej kremlowskiej narracji. Podczas wojny miały miejsca wszelkie nieładne rzeczy, nawet zbrodnie wobec ludzkości, okrutne zdrady – lecz tylko nie ze strony Sowietów.

Z Katyniem dotychczas nie jest wszystko jasne; może ci wrodzy Polacy sami się zastrzelili po wzięciu do niewoli.

Tej niejasności nie rozwiewają nawet podpisy Stalina i Berii, potwierdzające, że polscy jeńcy wojenni są winni i podlegają likwidacji za antysowiecką propagandę. Czerwonoarmiści byli samym wcieleniem człowieczeństwa, zwłaszcza wobec milionów oswobodzonych niemieckich kobiet. Nawet sowieccy generałowie zachęcali do swoiście humanitarnej zemsty na niemieckich kobietach od 8. do 80. roku życia.

Wojna jest rzeczą straszną i oczyszczenie nie jest łatwe, a zatem powiedzenie wszystkiego, jak to dziś namawiają kremlowscy włodarze, byłoby słuszne. Tylko prawa międzynarodowego nie należałoby odsyłać do lamusa.

Artykuł Vytautasa Landsbergisa pt. „Wykłady z historii” znajduje się na s. 12 lutowego „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Vytautasa Landsbergisa pt. „Wykłady z historii” na s. 12 lutowego „Kuriera WNET”, nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Mediom łatwo prawdę zatuszować, przeinaczyć lub schować/ Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 68/2020

Krzywdzącymi orzeczeniami sądów wypełnić można niejeden program i niejedną gazetę. Niewiele dowiemy się o nich z najpopularniejszego w Polsce źródła informacji w internecie – Onetu. Poniżej przykład.

Jolanta Hajdasz

Media są kluczem do zrozumienia mechanizmów rządzenia współczesnym światem. Ale prawda o tym, co dookoła nas nie leży na wierzchu, często jest niewygodna, a rzadko efektowna. Bywa też skomplikowana. Mediom łatwo ją zatuszować, przeinaczyć, schować przed oczami tych, którzy nieprzygotowani do jej szukania, odpuszczą analizę treści zaraz po przeczytaniu nagłówka. Ale spróbujmy dowiedzieć się czegoś o otaczającym nas świecie raz jeszcze. Na jednym małym przykładzie.

Najpierw relacja z niemieckiego Onetu. Komornik zajął rentę po zmarłym ojcu 11-letniej dziewczynki. Zuzia miała do spłaty milion złotych długu po tacie. Komornik rentę Zuzi oddał. To cały nagłówek, taki jest lid, czyli dziennikarskie sedno sprawy. Większość internautów nie przeczyta nic więcej. Klik i już są w innym miejscu.

Ale jeszcze ciąg dalszy „informacji” z Onetu. Sprawę opisał tygodnik „Wprost”. 11-latka jest ścigana za dług ojca przez firmę windykacyjną Ultimo i chrzanowskiego komornika za dług zmarłego taty. Wszystkie zajęte pieniądze przez komornika finalnie zostały dziecku zwrócone. Zuzia dostawała 604 zł, komornik zabierał jej miesięcznie 180 zł i zostawiał 424 zł. W Krakowie w sprawie sytuacji Zuzi odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Izby Komorniczej. Zlecono kontrolę w kancelarii Marcina Musiała, komornika, który zajął rentę Zuzi. Oceniono, że Musiał popełnił błąd. – Z wyjaśnień komornika prowadzącego sprawę wynika, iż rzeczywiście wskutek omyłki pracownika i błędnego odczytania wniosku wierzyciela wyszedł poza zakres wniosku egzekucyjnego i zajął rentę rodzinną dziewczynki – mówi komornik Rafał Łyszczka, Krajowa Rada Komornicza. Komornik przeprosił matkę i dziecko za sytuację.

Tyle. To całe info na Onecie. Tymczasem w tej sprawie ogromną rolę odegrało ministerstwo sprawiedliwości i wiceminister Sebastian Kaleta, co opisał szczegółowo komunikat Polskiej Agencji Prasowej. To Ministerstwo Sprawiedliwości wystąpiło do prezesa Sądu Rejonowego w Chrzanowie, przy którym działał komornik.

To resort wskazał, że komornik popełnił karygodne błędy przy egzekucji pieniędzy, a samo wystąpienie MS spowodowało przełom w sprawie. Warto też zauważyć, iż resort sprawiedliwości zainteresował się sprawą długu 11-letniej Zuzi, zanim przedstawiły ją „Wprost”, a za nim inne media.

Ministerstwo zwróciło się także z do prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie o zbadanie prawidłowości nadania klauzuli wykonalności egzekucji długu od dziewczynki, dzięki czemu można było potwierdzić, iż zgodnie z obowiązującymi przepisami egzekucja ponad wartość odziedziczonych nieruchomości dawnej hurtowni nie będzie prowadzona. W komunikacie przesłanym do PAP-u Ministerstwo Sprawiedliwości zaznaczyło, że dziewczynka i jej mama mogą spać spokojnie, bo interesy 11-latki zostały zabezpieczone.

To długie wyjaśnienie jest istotne dla tej sprawy. Jest ważne przede wszystkim dla pokrzywdzonej przez komornika żony i córki zmarłego, bo ktoś wreszcie zinterpretował przepisy zgodnie z elementarnym poczuciem sprawiedliwości. Jest ważne też dla nas wszystkich, bo mamy prawo wiedzieć, że „sam z siebie” komornik nie naprawił swojego „błędu”, ani też jego koledzy „sami z siebie” nie zajęli się prostowaniem tej sytuacji, tak jak wcześniej nikt nie widział niczego złego w tym, że z niewielkiej renty po tacie zabiera się dziecku pieniądze i zamierza nimi spłacić milionowy dług, którego dziecko nie zaciągnęło.

Przyzwyczailiśmy się do tego typu krzywdzących dla ludzi orzeczeń sądów. Jest ich tyle, że wypełnić nimi można niejeden program i niejedną gazetę. Dziś pragnę tylko zwrócić uwagę na to, jakie są w tej sprawie fakty i jak niewiele dowiemy się o nich z najpopularniejszego w Polsce źródła informacji w internecie, jakim jest Onet, portal niemieckiego koncernu Ringier Axel Springer. Ale to podobno nie ma znaczenia.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 lutowego „Wielkopolskiego „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Latami nie poruszano publicznie tematu polskiej racji stanu/ Krzysztof Skowroński, Jacek Jonak, „Kurier WNET” 68/2020

Analogia z sytuacją z XVIII w. i targowicą jest uzasadniona nie tylko dlatego, że zasiedziałe środowisko wpływowych sędziów i profesorów prawa postawiło swój interes przed interesem Rzeczypospolitej.

Krzysztof Skowroński, Jacek Jonak

Wiemy, że dziesiątego maja odbędzie się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Zetrą się w nich dwie koncepcje wolności: wolność ku odpowiedzialności i wolność ku niewoli. Nie będę się tu rozpisywał, bo po pierwsze, czytelnicy „Kuriera WNET” wiedzą, o co chodzi, a po drugie – tym razem lepiej ode mnie zrobi to Jacek Jonak:

Koniec świata szwoleżerów AD 2020

Polecam Państwu znakomity wykład prof. Nowaka o pojęciu ‘elity’ w języku polskim. Słowo to zaistniało dopiero pod koniec XIX wieku, Norwid ani Mickiewicz go nie używali. Sędzia mówił: „Przecież są w estymie/ U ludzi, bo szanujem w nich ród, dobre imię/ Albo urząd, lecz ziemski, przyznany wyborem/ Obywatelskim, nie zaś czyimś tam faworem”.

Wbrew etymologii (‘élu’ oznacza po francusku osobę wybraną), do elity się nie wybiera. Elity dobierają sobie kolejnych, podobnych im członków.

PiS złamał umowę. Niepisaną, zawartą być może przy Okrągłym Stole lub niedługo potem, że prawniczych ani uniwersyteckich (szczególnie humanistycznych) elit ruszać nie wolno. W odpowiedzi elity te łamią jednak umowę znacznie ważniejszą, na której stoi Rzeczpospolita – umowę społeczną.

One pierwsze odważyły się na zlekceważenie demokratycznego wyboru, jawne wypowiedzenie posłuszeństwa władzy państwowej i ramię w ramię z totalną opozycją szukają poparcia dla swojego rokoszu za granicą. Robią to dzielni i prawi działacze dawnej opozycji solidarnie z dawnymi żałosnymi oportunistami. Dowód na to, że także elity rycerskie mogą zejść na pasożyty.

Za nimi idą ci, którzy w dobrej wierze (mam nadzieję) nie zgadzają się z działaniami większości parlamentarnej, inaczej rozumiejąc dobro Rzeczypospolitej. Wielu z nich, od dziesięcioleci wierząc wyblakłym dziś autorytetom, nauczyło się nienawidzić Prawa i Sprawiedliwości i jego zwolenników, i nie rozumie już, że można inaczej.

Powszechnie używana analogia z sytuacją z XVIII wieku i targowicą jest uzasadniona nie tylko dlatego, że zasiedziałe środowisko wpływowych sędziów i profesorów prawa postawiło swój interes przed interesem Rzeczypospolitej. Myślę, że jest jeszcze drugi, głębszy i ważniejszy powód: podobnie jak wtedy, tak i dziś w sferze publicznej przez lata nie istniał temat polskiej racji stanu, tak jakby przystąpienie do NATO i do Unii Europejskiej zdjęło z nas obowiązek debatowania o wspólnocie i zabezpieczeniu jej przyszłości. Nie ma więc zrozumiałej dla wszystkich miary, której można użyć, żeby właściwie oceniać słowa i czyny, aby potrafić rozpoznać, co buduje, a co niszczy nasz dom.

Wiem, że rozmowa się toczy, także na łamach „Kuriera WNET” i w Radiu WNET. Wiele jednak przed nami, aby przebiła się przez lenistwo i nieuctwo tych, co nadają ton, w elitach i mediach wszelkiego koloru.

***

Ale kropla drąży. Zachęcam państwa do lektury kolejnego numeru „Kuriera WNET”. Zanim to nastąpi, wierzących proszę o modlitwę za duszę świętej pamięci redaktora Wojciecha Piotra Kwiatka, naszego przyjaciela, miłośnika kryminałów, filmów, pasjonata kultury, zasłużonego dla Radia WNET twórcy, autora wielu książek, w tym ostatnio nadawanej jego młodzieńczej powieści kryminalnej Parszywa trzynastka.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, i mec. Jacka Jonaka, znajduje się na s. 1 lutowego „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, i mec. Jacka Jonaka, na s. 1 lutowego „Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

To, co robi policja francuska przypomina zachowanie milicji w reżimach. Saryusz-Wolski: TSUE ma złe zamiary wobec Polski

Jacek Saryusz-Wolski o wojnie informacyjnej prowadzonej wobec Polski, hipokryzji sędziów TSUE i petycji ws. brutalnych działań francuskiej policji.

Są dwa media w Polsce, których Unia Europejska używa do przecieków. Pierwszym jest RFM.FM, drugim jest „Rzeczpospolita”.

Jacek Saryusz-Wolski odnosi się do podanej przez „Rzeczpospolitą” informacji o tym, że TSUE planuje nałożyć na Polskę karę 2 mln euro za każdy dzień zwłoki we wdrożeniu unijnych zaleceń ws. zmian w sądownictwie. Stwierdza, że to fake news. Zauważa, że artykule nierozróżniane są dwa różne etapy procedury jakimi są zabezpieczenie i sankcje, lecz „łączy to w jedno, co jest dowodem, że robił to amator”.Czy są szanse, że instytucje Unii Europejskiej wpłyną na reformę sądów?

Na gruncie prawa nie, bo nie ma żadnych podstaw prawnych, aby ingerować w polski wymiar sprawiedliwości.

Europoseł podkreśla, że TSUE nie ma prawa wyrokować ws. kształtu polskiego sądownictwa, gdyż traktaty unijne nie dają UE takich kompetencji. Mówi o debacie na temat praworządności w Polsce, która odbędzie się w Parlamencie Europejskim. Sądzi, że wypowiedzi wielu polityków opozycyjnych są częścią ich wojny informacyjno-psychologicznej. Dodaje, że:

TSUE ma złe zamiary wobec Polski.

Zauważa przy tym, że unijny Trybunał Sprawiedliwości złożony jest z 27 sędziów, których wyznaczają kraje członkowskie. Tymczasem sędziowie ci, chcą walczyć z wyborem sędziów przez polityków w Polsce. Europarlamentarzysta mówi także o petycji „Zatrzymajmy przemoc władz Republiki Francuskiej wobec obywateli!”.

Przywódcy strajków studenckich z 1968 r., piszą, że to, co robi policja francuska jako żywo przypomina zachowanie milicji w reżimach totalitarnych.

Nasz gość wysłał tę petycję do wszystkich unijnych posłów. Zauważa, że akcja ta znalazła „oddźwięk we francuskich mediach społecznościowych”, a „reakcja szefa macronistów w Parlamencie Europejskim była bardzo nerwowa”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Przedwyborcze Studio Dublin 7 lutego 2020 – Paweł Winiewski, znawca biografii o. Bocheńskiego, Bogdan Feręc – Polska-IE

Wydanie Studia Dublin na dzień przed przyśpieszonymi wyborami w Republice Irlandii. Dzień przed wyborami parlamentarnymi niespodziewanie prowadzi w sondażach Sinn Féin i jej liderka Mary Lou McDonald.

W gronie gości:

Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com
Paweł Winiewski – dziennikarz, znawca biografii ojca Józefa Bocheńskiego


Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)


Powody do zadowolenia ma także liderka Sinn Fein, Mary Lou MacDonald, która na Szmaragdowej Wyspie cieszy się 41. procentową sympatią badanych wyborców. O ponad 10 procent wyprzedza ona liderów Fine Gael i Fianna Fail. 

W jutrzejszych irlandzkich wyborach powszechnych po raz pierwszy staną w szranki takie partie jak: Aontú, Irlandzka Partia Wolności, Partia Narodowa czy ugrupowanie RISE.

 

W Studiu Dublin składamy także życzenia dla Fundacji Kultury Irlandzkiej i Krzysztofa Schramma, jej założyciela  i wicekonsula honorowego Republiki Irlandii w Poznaniu. Wczoraj tej zasłużonej i zaprzyjaźnionej ze Studiem Dublin i irlandzką rozgłośnią NEAR FM organizacją „stuknęło” siedemnaście lat!

Pozdrawiamy serdecznie z Kramarskiej w szczególnym, urodzinowym nastroju:) 17 lat temu powstała Fundacja ☘💚 nie ma czasu na świętowanie bo dokładnie tak jak to było 17 lat jesteśmy w okresie gorących przygotowań do „Dni św.Patryka”:) dziękujemy wszystkim, którzy są z nami od tych 17 lat i tych, którzy dołączyli do grona naszych przyjaciół przy kolejnych imprezach. – powiedział Krzysztof Schramm.

 

Jutro (8 lutego 2020) Irlandczycy pójdą do urn wyborczych. Mieszkańcy Republiki Irlandii wybiorą nowy parlament w przyśpieszonych wyborach. Mieszkańcy Szmaragdowej Wyspy wybiorą 159 z 160 posłów do Dáil Éireann (opowiednik polskiego Sejmu).

W czerwcu 2011 zmniejszono liczbę członków izby niższej parlamentu Republiki Irlandii z 166 do 158 i zmniejszono liczbę okręgów z 43 do 40. Po kolejnych zmianach mamy teraz na Wyspie 39 okręgach wyborczych. 160 mandat automatycznie obejmie ustępujący Przewodniczący Rady – Seán Ó Fearghaíl. W Studiu Dublin przypomnieliśmy system parlamentarny i sposób głosowania. Wyborcy głosują tutaj w ordynacji proporcjonalnej, czyli pojedynczego głosu przechodniego.

 

 

 

Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, szef portalu Polska-IE.com komentowali ostatnie gorące sondaże wyborcze. Sensacyjnym liderem na ostatniej prostej kampanii w Republice Irlandii jest Sinn Féin na którą chce głosować 25 procent wyborców na Wyspie.

Sinn Féin wyprzedza wiodące partie Fianna Fail (23 procent) i Fine Gael (21 procent). Według sondażu pracowni Ipsos MRBI, na Sinn Fein chce głosować 25 proc. ankietowanych, na drugim miejscu znalazła się największa partia opozycyjna Fianna Fail z dwudziestotrzyprocentowym poparciem, a dopiero na trzecim rządząca obecnie Fine Gael premiera Leo Varadkara.

Co ciekawe, przed dwoma tygodniami odsetek zamierzających głosować na zbierające najwięcej głosów przez ostatnie dziesiątki lat dwie największe partie (Fianna Fail i Fine Gael) poszybował w dół  odpowiednio o 2 i 3 punkty procentowe. Sinn Féin zyskała 4 punkty.

 

 

Irlandczycy spodziewają się zmiany w sposobie i w stylu rządzenia krajem. Stąd nie należy się dziwić wyrazom poparcie i sympatii dla Mary Lou MacDonald i  Sinn Féin. – powiedział szef portalu Polska-ie.com Bogdan Feręc.

Mary Lou McDonald. szefowa republikańskiej Sinn Fein. Fot. Oireachtas PSI License

 

Te słowa zdaje się potwierdzać fakt, że liderka ugrupowania Mary Lou MacDonald również cieszy się największym zaufaniem irlandzkich wyborców.

Ma do niej zaufanie 41 procent respondentów. Sympatia wyborców dla urzędującego jeszcze premiera Leo Varadkara (Fine Gael) i  lidera opozycyjnej Fianna Fail – Michaela Martina kształtuje się na poziomie 31 procent.

Dodać trzeba, że liderka Sinn Féin Mary Lou McDonald nie kapituluje w sprawie  zjednoczenia Irlandii i przeprowadzenia powszechnego referendum w tej kwestii. Jak podkreśla Bogdan Feręc, Mary Lou McDonald zrywa także z terrorystyczną spuścizną partii związaną z działalnością Irlandzkiej Armii Republikańskiej. 

 

 

Gary Moore. Fot. Nymf (talk). Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0

6 lutego 2020 roku minęło dziewięc lat odkąd Gary Moore odszedł na drugą stronę luster. Irlandzki syn Belfastu był jednym z największych wirtuozów gitary, choć … niestety niedoceniany. Podkreślano w recenzjach, że

„miał ogromne wyczucie w grze wyczarowując dokładnie tyle dźwięków ile trzeba”.

Co ważne, Gary Moore nie potrzebował żadnych dodatkowych efektów, aby wzmocnić swój gitarowy przekaz. Grał w rodzaju natchnionego gitarowego wieszcza, który raz staje się nastrojowym lordem Byronem, aby za chwilę przemienić się w Oscara Wilde’a gitary. Już wtedy wykreował swój specyficzny styl. Bez znaczenia było już co w danej chwili gra, heavy metal, rock domieszką hard, eksperymentatorski fussion, czy najsmakowitszy blues. Biały blues. Zawsze było wiadomo, że to On.

W roku 1985 Gary Moore zdeklasował konkurencję albumem „Run For Cover”. Dla wielu krytyków i fanów muzyki rockowej to najdoskonalsze dzieło czarodzieja gitary z Belfastu. Trudno się dziwić. Rozmach produkcji, dobór znakomitych utworów i udział w sesji gwiazd z panteonu hard ‘n’ heavy (by wymienić tylko Phila Lynnotta, basistę Glena Hughesa – ex – Deep Purple, czy perkusistę Charlie Morgan) i znakomita produkcja przyniosły oczekiwany efekt!

Od tytułowego „Run For Cover” po kończący, z popowym sznytem i wiosną miłości w powietrzu, „Listen To Your Hearbeat” nie ma tu słabych momentów. Jednym z największych przebojów Gary Moore’a w historii (obok „Parisienne Walkways”) okazał się wydany na singlu „Out In The Fields”.

Muszę wspomnieć także „Military Man”. Piosenkę skomponował i zaśpiewał Phil Lynnott dla którego był to [niestety] łabędzi śpiew. Złowiony na złowieszczą wędkę alkoholizmu i narkotyków dla swego przyjaciela wykrzesał mnóstwo energii i siły by zajaśnieć pełną gamą na „Run For Cover”.

„Military Man” zaczyna się werblem i ciężkim, powtarzalnym i motorycznym riffem w który wtapia się mocny śpiew Lynnotta. Potem przychodzi uspokojenie, balladowy zmierzch koresponduje z przesłaniem lirycznym tekstu. Syn, który w mundurze musi walczyć, mówi matce, że kiedyś napisze dla niej najpiękniejszy miłosny list. To jeden z najtkliwszych momentów w muzyce rockowej po wieczność.

Prywatnie był bardzo skromnym człowiekiem, typem wyspiarskiego dżentelmena w każdym calu. Jak mawiał pasją Jego życia była muzyka. A muzyka była Jego życiem. Jego znakami firmowymi były (i będą na zawsze) TO charakterystyczne brzmienie, oraz długo wydobywane dźwięki, które wywołują drżenia serca i spragnionej światła duszy.

Jego gra, muzyczne dokonania i niezwykłe koncerty zawsze będą inspirować, tak gitarzystów, jak i miliony fanów na całym globie. Cała prawda o Nim – a imię Jego: GARY MOORE. Nasze wspomnienie w Studiu Dublin.

 

 

 

Rok 2020 został ogłoszony przez Senat RP rokiem ojca Józefa Marii Bocheńskiego OP. Senat postanowił uczcić 25. rocznicę śmierci tego wielkiego logika i filozofa. Po raz pierwszy prowadzący Studio Dublin zetknął się z myślą ojca Bocheńskiego za sprawą książki „Sto zabobonów”. Był rok 1987, a książka ukazała się poza normalnym obiegiem wydawniczym (tzw. drugi obieg). 

Ojciec Bocheński w sposób bezkompromisowy ganił intelektualistów kolaborujących z komunizmem (nazywał ich „zgniłkami”, przy czym jak sam podkreślał jest to stwierdzenie naukowe, oznaczające ludzi, którzy nie wierzą w prawdę oraz są produktem rozkładającego się społeczeństwa). Po roku 1989 domagał się nie tylko konsekwentnej dekomunizacji, ale również eliminacji z życia politycznego „lizusów, ludzi bez charakteru, bez kręgosłupa”.

O. Józef Maria Bocheński OP , który do końca życia używał imion zakonnych: Innocenty Maria, dożył sędziwego wieku 93 lat. Było to życie niezwykłe. Był znanym filozofem i logikiem, jednym z najwybitniejszym znawców filozofii marksizmu (i jego krytyk), jeden z najznamienitszych na świecie sowietologów, który napisał:

Marksizm-leninizm, jest prawdopodobnie najbogatszym zbiorem zabobonów, jaki kiedykolwiek utworzono. Jego wyznawcy są typową sektą z typowym guru. Ich poglądy, a mianowicie marksizm, zawierają między innymi tak zwany naukowy światopogląd, materializm dialektyczny, scjentyzm, historiozofię, ekonomizm, zabobonną teorię klas, wiarę w postęp, aby tylko te gusła wymienić.

W roku poświęconym przez polski Senat ojcu Bocheńskiego, na antenie Radia WNET przybliżamy postać tego niezwykłego myśliciela i filozofa, i gorącego polskiego patrioty. 

Przewodnikiem po pasjonującym żywocie ojca Bocheńskiego i jego myśli jest Paweł Winiewski, który jako ostatni przeprowadził wywiad z autorem „Podręcznika mądrości tego świata” i „Katastrofy pacyfizmu”

 

 

Partnerem Radia WNET i Studia Dublin

 

                                                       Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2020