Jeśli nie będziemy autentycznymi świadkami Jezusa, nie będziemy o Nim świadczyć swoimi słowami, a przede wszystkim czynami, to „międzypokoleniowy przekaz wiary” zostanie bardzo szybko zatrzymany.
Małgorzata Szewczyk
Na początku marca został opublikowany raport Katolickiej Agencji Informacyjnej „Kościół w Polsce”. Wnioski, które z niego płyną, mówiąc dość eufemistycznie, są niepokojące. Sprawa jest jednak znacznie bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać. Na początku garść danych:
„W ciągu ostatnich 25 lat spadek deklaracji wiary w Boga u młodzieży wyniósł ok. 20 proc., a spadek praktyk religijnych aż o 50 proc. Jest to zjawisko nowe, które możemy nazwać zaburzeniem międzypokoleniowego przekazu wiary” – czytamy w raporcie, a w innym miejscu: „Według danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego procent osób deklarujących się jako głęboko wierzące wynosi jednak tylko ok. 11 proc”. „Wśród studentów za wierzących i praktykujących uważa się 30,1 proc., a za niepraktykujących – 18,5 proc. Aż 50,7 proc. studentów deklaruje, że Kościół nie jest dla nich żadnym autorytetem”. (…)
Są parafie, gdzie na kilka tysięcy mieszkańców do służby liturgicznej zapisanych jest ok. 10–15 ministrantów, a okolicznościowe Msze św. dla dzieci są likwidowane, bo po prostu nikt na nie nie przychodzi.
(…) Jeśli nie pokażemy młodym Polakom, że Ewangelia Jezusa jest aktualna, pociągająca i żywa, nie minie dekada, a polskie kościoły będą zamykane, a parafie łączone. Jeśli nie będziemy autentycznymi świadkami Jezusa, nie będziemy o Nim świadczyć swoimi słowami, a przede wszystkim czynami, to „międzypokoleniowy przekaz wiary” zostanie bardzo szybko zatrzymany. Grozi nam nieznana dotąd sekularyzacja. I nie łudźmy się: przełoży się to na coraz głośniejsze wołanie już nie tylko o prawo do aborcji, postulat zalegalizowania „małżeństw” homoseksualnych i adopcji przez nie dzieci, ale i eutanazji…
Nie ma już czasu na rozeznawanie czy rozważania, na diagnozy czy prognozy. Ci, którzy podejmują decyzje, są obarczeni odpowiedzialnością za przyszłość Polski i Kościoła. Nawet jeśli brzmi to pompatycznie.
Cały artykuł Małgorzaty Szewczyk pt. „Nie ma już czasu!” znajduje się na s. 2 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 82/2021.
Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
„Zapominają, że Ameryka jest daleko, a Rosja obok” – komentuje decyzję MSZ wiceprzewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Rady Federacji Rosyjskiej, Władimir Dżabarow.
16 kwietnia Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało o oficjalnym wydaleniu trzech pracowników Ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie. Dzień wcześniej, każdemu z trójki dyplomatów wręczono notę dyplomatyczną zawierająca informację o uznaniu za persona non grata. W dyplomacji termin ten oznacza członka personelu dyplomatycznego lub konsularnego, który otrzymuje nakaz opuszczenia terytorium kraju, w którym przebywa.
Wydalenie trójki pracownkiów rosyjskiej ambasady w Warszawie stanowi reakcję polskiego MSZ na wczorajsze postanowienia Stanów Zjednoczonych wobec Federacji Rosyjskiej. W czwartek 15 kwietnia prezydent Joe Biden podpisał nowe rozporządzenie wykonawcze w sprawie nałożonych na Rosję sankcji.
Sprawę skomentowało już polskie MSZ. W swoim oświadczeniu resort podkreśla m.in. solidarnościowy aspekt swojej decyzji:
Podstawą takiej decyzji było naruszenie przez wskazane osoby warunków statusu dyplomatycznego oraz prowadzenie działań na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej. Polska w pełni solidaryzuje się z decyzjami podjętymi w dniu 15 kwietnia 2021 r. przez Stany Zjednoczone dotyczącymi polityki wobec Rosji – informuje MSZ.
Decyzja polskiego ministerstwa spotkała się z natychmiastową reakcją ze strony Rosji. Jednym z wielu głosów ostrej krytyki rosyjskich parlamentarzystów była wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych Rady Federacji, Władimira Dżabarowa:
Zapominają, że Ameryka jest daleko, a Rosja obok. I tak będą musieli ułożyć stosunki. Bo bardzo trudno mieć takiego potężnego sąsiada i nie utrzymywać z nim żadnych gospodarczych i politycznych więzi – komentuje Dżabarow.
Jednakże, te ostre słowa nie były jedynymi, którymi podzielił się z opinią publiczną Dżabarow. Rosyjski polityk wzbogacił swoją wypowiedź o prognozę przyszłych stosunków polsko-rosyjskich i nie tylko:
Polska to wierny satelita, który przytakuje każdemu amerykańskiemu wystąpieniu. (…) Myślę, że Polacy otrzymają nie mniej surową odpowiedź. Jeśli dołączą do nich inne państwa, to one też – przekazał Agencji TASS Dżabarow.
W ramach nowych sankcji Stany Zjednoczone zakazały amerykańskim instytucjom finansowym obrotu rosyjskimi obligacjami. Ponadto, USA oficjalnie wsakzało sześć firm, które miały partnerować rosyjskim służbom w atakach hakerskich. Co więcej, wprowadzono także sankcje personalne wobec 32 osób zamieszanych w próby ingerowania w amerykańskie wybory w 2020 r. oraz wydalono z kraju 10 osób z rosyjskiej misji dyplomatycznej w Waszyngtonie, wśród których są przedstawiciele rosyjskich służb wywiadowczych.
Jeden z liderów Konfederacji komentuje opublikowany dziś przez TK wyrok w sprawie kadencji Rzecznika Praw Obywatelskich, Adama Bodnara.
W Dzienniku Ustaw opublikowano już najnowszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 15 kwietnia 2021 r. Decyzja organu dotyczy kadencji Rzecznika Praw Obywatelskich, Adama Bodnara.
Zgodnie z orzeczeniem, po upływie trzech miesięcy przepis pozwalający Adamowi Bodnarowi pełnić funkcję RPO straci swoją moc do czasu wyboru jego następcy. Jak komentuje wyrok TK jeden z liderów Konfederacji, Krzysztof Bosak:
Z jednej strony wydaje mi się, że jest w tej decyzji pewna logika prawna i instytucjonalna. Nie powinno być tak, że brak wyboru kogoś na nową kadencję bezterminowo przedłuża poprzednią – mówi w rozmowie z Onetem.
Jednocześnie poseł wskazuje, że decyzja Trybunału ma potencjał konfliktotwórczy w kontekście debaty publicznej:
Z drugiej strony oczywiście ta decyzja podniesie poziom konfliktu politycznego i otworzy drogę do podporządkowania RPO rządowi – komentuje poseł Konfederacji.
Polityk Konfederacji podkreśla, że PiS nie jest zainteresowane wyborem na stanowisko RPO kandydata niezwiązanego z ugrupowaniem:
Byli tacy kandydaci, ale PiS nie był nimi zainteresowany. Sam przedstawiał jako kandydatów czynnych polityków obozu rządzącego. Nam zależy, żeby rzecznik został wybrany w normalny sposób – przekonuje Krzysztof Bosak.
Jak wskazuje Krzysztof Bosak – partia rządząca może być zainteresowana nowelizacją ustawy o RPO. Polityk zapewnia także, że nie zamierza poprzeć ewentualnych kandydatów PiS na urząd Rzecznika:
Zobaczymy, jaka będzie propozycja. Na pewno będziemy przeciw obsadzeniu funkcji RPO działaczem PiS-u. Jeżeli będzie jakakolwiek ustawa, która umożliwiałaby obsadzenie funkcji rzecznika bez prawidłowego wyboru działaczem partyjnym PiS-u, to na pewno nigdy czegoś takiego nie poprzemy – podsumowuje Bosak.
W najnowszym „Poranku WNET” gościł europoseł z ramienia PO, Andrzej Halicki, który mówił m.in o bieżącej sytuacji na Ukrainie i możliwej reakcji Europarlamentu.
W dzisiejszym „Poranku WNET” Andrzej Halicki przybliżał słuchaczom temat zagrożonej atakiem ze strony rosyjskiej Ukrainy:
Jest ogromnie ważne, by Parlament Europejski zareagował w tej sprawie. Powinna być to reakcja szybka, bardzo ostra i zdecydowana. (…) Już w tej chwili Rosjanie nie wywiązują się ze swoich międzynarodowych zobowiązań. M.in. kontynuują okupację Krymu oraz Donbasu – w tym sensie jest to terytorium okupowane, bo integralność Ukrainy była i jest gwarantowana – komentuje europoseł.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego podkreśla, że współodpowiedzialność za losy Ukrainy ponosi cała społeczność międzynarodowa. Europoseł kładzie także akcent na głęboką potrzebę solidarności – nie tylko europejskiej, ale i światowej:
Gwarancja integralności terytorialnej Ukrainy leży w gestii całej społeczności międzynarodowej, nie tylko wspólnoty europejskiej.
Co więcej, przedstawiciel Platformy Europejskiej w Europarlamencie wskazuje również na konkretne organy, które mogłyby zareagować w przypadku przekroczenia przez Rosję granic międzynarodowych porozumień:
To musiałoby być zdecydowanie szersze działanie, zatem z udziałem instytucji takich jak OBWE, Stany Zjednoczone – myślę tutaj o pełnej gotowości NATO, także z udziałem Turcji, która potwierdziła w tej kwestii swoją deklarację szybkiego reagowania – zaznacza poseł.
Andrzej Halicki, zapytany o konkretne możliwe posunięcia Parlamentu Europejskiego, sugeruje, że w tym przypadku unijny organ nie planuje być jedynie bezstronnym rozjemcą:
Jeżeli chodzi o głos europejskiej wspólnoty, jest on w tej sprawie zdecydowany. Mam nadzieję, że również zdecydowanie szybki będzie głos Komisji Europejskiej i tutaj niestety mamy doświadczenie złej wizyty, bo tak też trzeba ją nazwać. Chodzi o wizytę wysokiego przedstawiciela w Moskwie.
Europoseł odnosi się także do sposobu prowadzenia negocjacji ze stroną rosyjską, który różni się od kultury politycznej przyjętej Unii Europejskiej:
Z Rosją można rozmawiać tylko z pozycji siły. To jest także nasze doświadczenie. Dobrze, że minister Rau był na Ukrainie z wizytą, bo dzięki temu stanowisko Polski także zostało odnotowane. I myślę, że gdyby Polska, mówiąc wprost, miała lepszą pozycję w Radzie Europejskiej, to mogłaby dużo skuteczniej wpływać na kształt unijnej polityki wschodniej. I tego mi trochę brakuje – dodaje Andrzej Halicki.
Mec. Krzysztof Kitajgrodzki: Pan Li jest obecnie stuprocentowo bezpieczny tylko u nas w Polsce. W innych krajach władze Chin mogą wystąpić o jego ekstradycję i cała procedura rozpocznie się od nowa.
Agnieszka Iwaszkiewicz
Po dwóch latach spędzonych w polskim areszcie, 4 marca został wypuszczony na wolność Li Zhihui, Chińczyk ze szwedzkim obywatelstwem, którego ekstradycji domagała się Chińska Republika Ludowa. Sąd Apelacyjny w Warszawie po ponownym rozpoznaniu sprawy postanowił, że mężczyzna nie może zostać wydany stronie chińskiej, gdzie za postawiony mu zarzut przestępstwa gospodarczego, które rzekomo miał popełnić, groziła mu kara dożywotniego więzienia, a według obrony nawet śmierć.
Wolność
– Dzisiaj Sąd Apelacyjny około godziny 14 wydał postanowienie o prawnej niedopuszczalności wydania pana Li Zhihui władzom chińskim i nakazał jego natychmiastowe zwolnienie. To oznacza, że procedura jego ekstradycji została zamknięta w sposób dla niego pozytywny – oświadczył w czwartek 4 marca w rozmowie z „The Epoch Times” mecenas Krzysztof Kitajgrodzki, obrońca pana Li, na niespełna godzinę przed opuszczeniem przez jego klienta aresztu na warszawskiej Białołęce.
– Jest wysoce prawdopodobne, że od tej decyzji nie będzie odwołania nadzwyczajnego, czyli kasacji do Sądu Najwyższego, ponieważ zarówno Rzecznik Praw Obywatelskich, jak i tym razem Prokuratura, wnosili zgodnie o to, żeby go nie wydawać, więc prawdopodobieństwo zaskarżenia tego postanowienia poprzez środki nadzwyczajne jest nikłe. Zatem można powiedzieć, że sprawa jest zamknięta.
Sąd dziś wydał prawomocną decyzję o niedopuszczalności wydania pana Li do Chin. Pan Li czekał na tę chwilę aż dwa lata, które były dla niego bardzo trudne – powiedział adwokat i dodał: – W mojej ocenie pan Li jest obecnie stuprocentowo bezpieczny tylko u nas w Polsce. W innych krajach władze Chin mogą znów wystąpić o jego ekstradycję i cała procedura rozpocznie się od nowa.
Mecenas poinformował, że pan Li „na razie będzie przebywał na terenie Polski. Zatrzyma się w wynajętym mieszkaniu. W przyszłym tygodniu nawiążemy kontakt z Ambasadą Królestwa Szwecji. Na miejscu współpracujemy ze szwedzkim adwokatem. Zbadamy, jaki będzie ewentualny status pana Li w jego kraju ojczystym, czyli w Szwecji. W zależności od tego, co zostanie ustalone, podejmiemy dalsze decyzje”.
Ciesząc się z postanowienia sądu pomyślnego dla klienta, Krzysztof Kitajgrodzki podziękował wszystkim osobom i mediom, które zaangażowały się w sprawę pana Li, i podkreślił, że jest to wspólny sukces w uratowaniu życia tego człowieka.
Dwa lata
Polska nie ma podpisanej umowy ekstradycyjnej z Chińską Republiką Ludową.
Po tym, jak w sierpniu 2020 roku sąd II instancji utrzymał orzeczenie I instancji o dopuszczalności ekstradycji do Chin obywatela Szwecji Li Zhihui, Rzecznik Praw Obywatelskich podzielił pogląd obrony, że wydanie mężczyzny władzom ChRL zagraża jego życiu i złożył kasację. 15 stycznia br. Sąd Najwyższy uchylił postanowienie sądu II instancji i skierował sprawę do ponownego rozpoznania. Miał on zbadać, jakie prawa przysługują osobie ściganej po odesłaniu jej do Państwa Środka oraz wyjaśnić, czy ekstradycja nie narazi ściganego na tortury lub utratę życia.
Od 9 marca 2019 roku Li Zhihui przebywał w areszcie na Białołęce, gdzie został osadzony po zatrzymaniu w trakcie rutynowej kontroli pasażerów na lotnisku Chopina, dokonanej na podstawie chińskiego wpisu do bazy danych Międzynarodowej Organizacji Policji Kryminalnej. Wtedy po raz pierwszy dowiedział się, że jest o coś podejrzany, bo mimo że miał zarejestrowaną działalność gospodarczą w Szwecji, a jego szwedzki adres zamieszkania widniał w liście gończym, nikt go wcześniej o tym nie powiadomił.
Sprawę pana Li Zhihui opisywaliśmy w styczniu 2021 roku. W udzielonym nam wówczas wywiadzie mecenas Krzysztof Kitajgodzki ocenił, że zarzut przedstawiony przez Chińską Republikę Ludową jest bardzo zawile sformułowany, jego przełożenie na polski język prawniczy sprawiało trudności. Jak podał, w uproszczeniu miało rzekomo dojść na przełomie 2011 i 2012 roku do transakcji zakupu tekstyliów, których jakoby pan Li nie wydał, pomimo otrzymania płatności za towar o wartości ok. 1,5 mln euro. Mec. Kitajgrodzki zwrócił uwagę, że od wielu lat Li prowadził w Chinach dobrze prosperującą firmę tekstylną. 28 listopada 2012 roku wyjechał do Szwecji, by zawrzeć związek małżeński z wcześniej poznaną obywatelką tego kraju. Przeniósł tam część interesów, jednak nadal w Chinach funkcjonowała jego fabryka.
Z wniosku o ekstradycję wynikało, że przestępstwo zostało jakoby popełnione „w okresie od 1 października 2011 roku do 31 stycznia 2012 roku”. Jednak chińskie organy ścigania wszczęły postępowanie w sprawie dopiero 4 czerwca 2014 roku, a zarzut w stosunku do pana Li pojawił się prawie trzy lata po jego wyjeździe z Chin, to jest w sierpniu 2015 roku. Z kolei w 2017 roku wpisano go na listę ściganych przez Międzynarodową Organizację Policji Kryminalnej.
Od początku Li Zhihui mówił, że jest niewinny i że opisywana przez stronę chińską sytuacja nie miała miejsca. Nie znał też ani nazwy rzekomo poszkodowanej firmy, ani nazwiska osoby rzekomo ukaranej już w tej sprawie, będącej jakoby jego współpracownikiem.
Na Zachodzie
Mecenas podkreślił, że pan Li po przyjeździe do Szwecji zrezygnował z członkostwa w Komunistycznej Partii Chin. Zauważył, że wobec osób, które sprzeciwiają się w jakikolwiek sposób reżimowi chińskiemu bądź ośmielają się go krytykować, władze stosują różne rodzaje represji, w tym fałszywe oskarżenia.
Przez cały czas toczącego się postępowania Li Zhihui i jego adwokat utrzymywali, że w Szwecji pan Li angażował się w niektóre wydarzenia wspólnoty Falun Gong. Miał też namówić ujgurskiego biznesmena na zamieszczenie reklamy w „The Epoch Times” oraz brał udział w forach biznesowych organizowanych przez „The Epoch Times” w Szwecji. Jak podał Kitajgrodzki, pan Li miał zostać nieoficjalnie ostrzeżony, że nie powinien w tym uczestniczyć. Prawdopodobnie zrobiły to osoby z chińskiej ambasady, ale nie wiadomo, kto to był.
Artykuł pierwotnie został opublikowany 9.03 br. w polskiej edycji „The Epoch Times”.
Cały artykuł Agnieszki Iwaszkiewicz pt. „Ekstradycja odrzucona przez polski sąd” znajduje się na s. 14 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021.
Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Katastrofa smoleńska to największa narodowa tragedia w powojennej historii Polski. Zraniła wiele rodzin oraz naszą ojczyznę – napisał dziś na Facebooku Premier Mateusz Morawiecki.
Dziś 11 rocznica katastrofy smoleńskiej – tragedii, która bardzo silnie utrwaliła się w pamięci i świadomości wielu Polaków. Jak komentował dziś na Facebooku szef rządu, Mateusz Morawiecki:
Każdy z nas zapewne pamięta ten straszny sobotni poranek sprzed 11 lat. Każdy miał na ten dzień jakieś plany, ale jak tu żyć codziennymi sprawami, gdy dzieje się coś tak trudnego do wyobrażenia. I tak tragicznego”.
W swoim wpisie premier podkreśla jak dużą i wielopłaszczyznową stratą dla Polaków była tragedia smoleńska, w wyniku której zginęło aż 96 osób, w tym para prezydencka:
Katastrofa smoleńska zraniła naszą Ojczyznę, bo odebrała Jej ludzi najwybitniejszych i najbardziej Jej potrzebnych. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i Jego Małżonkę Marię, prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, ministrów, parlamentarzystów, generałów, szefów najważniejszych instytucji i wielu świetnych urzędników” – pisze Mateusz Morawiecki.
Jak podkreśla szef rządu, nie sposób zastąpić osoby o tak wielkim etosie i doświadczeniu, jakimi były ofiary tragedii samolotu Tu-154 w Smoleńsku. Swój wpis szef rządu kończy swoistym apelem do Polaków:
Każdego dnia staramy się sprostać temu wielkiemu zadaniu – to nasz najważniejszy obowiązek. Zawsze będziemy o Nich pamiętać.
Zdaniem Prezydenta Lecha Kaczyńskiego sprawa Katynia była fundamentalna dla Polski: „Tak jak kłamstwo katyńskie było fundamentem PRL, tak prawda o Katyniu jest kamieniem węgielnym wolnej Polski”.
Pamiętam dokładnie ten dzień. Już wtedy wiedziałem, że 10 kwietnia 2010 roku na bardzo długo zaważy na naszych polsko-polskich drogach i stanie się jedną z ważniejszych dat w historii Polski. Pamiętam łzy, wielkie rozchwianie i niemoc przejścia nad smoleńskim dramatem do porządku. Do normalności.
Cień Katynia znowu przesłonił kontur Polski. Przeklęta „ziemia niegodziwości i mordu” raz jeszcze zabrała Polki i Polaków za eschatologiczny horyzont zdarzeń.
Z perspektywy 11 lat coraz smutniej patrzę na kondycję polskiej duszy i dążenia do wielkiego archetypu „polskiej wspólnoty i gniazdowości”. Spójrzmy prawdzie w oczy! Polacy traktują swoich rodaków, jeśli „tamci” różnią się światopoglądem, wyznawaną religią i przekonaniami politycznymi, jako przeciwników totalnych. Jako tych, których trzeba wdeptać w ziemię, spacyfikować, zniszczyć i wykluczyć z horyzontu polskich zdarzeń.
Czy wobec tego, patrząc na skrajne emocje związane z tragedią smoleńską sprzed jedenastu lat i wielką niemoc naszego państwa by w sposób ostateczny wyjaśnić wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku, ZASŁUGUJEMY NA NIEPODLEGŁOŚĆ I WOLNY BYT PAŃSTWA? PRZECIEŻ PAŃSTWO TO OBYWATELE I MYŚLENIE O PRZYSZŁOŚCI.
A kto teraz z polityków myśli o przyszłości i jedności w perspektywie nie kolejnych wyborów i podziałów synekur, ale następnych 25, 30 czy 50 lat?!…
Tydzień po katastrofie w Smoleńsku pod murem okalającym rezydencję Ambasady Polskiej w Dublinie wciąż płonęły znicze i leżały kwiaty. Fot. Tomasz Szustek
Tych dokonanych, tych nieodwracalnych. Na pokładzie rządowego Tupolewa-154 śmierć dosięgła przedstawicieli wszystkich partii politycznych, Kancelarii Prezydenta RP i rządu, instytucji i organizacji społecznych.
Prezydent Lech Kaczyński: „Moi Rodacy muszą się zastanowić, czy być tu dalej, czy wracać. Jednocześnie dziękuję irlandzkim władzom za przychylność wobec Polaków”. Dublin, 18 lutego 2007. Fot. Tomasz Szustek
Historia matką narodów, gdy wyciąga się wnioski
Śp. Prezydent Lech Kaczyński był patriotą i piewcą Polski wolnej, solidarnej i przyjaznej jej obywatelom. Jako dziennikarz i publicysta nie we wszystkim zawsze zgadzałem się z założeniami Jego polityki, ale ceniłem podejście do spraw historii, które cechowało wielkie wyczucie, komponowanie nowej jakości w polityce zagranicznej i budzenie w Polakach szacunku. Przede wszystkim do samych siebie, z przeświadczeniem, że nie jesteśmy gorsi, zaściankowi, czy nienowocześni.
Ceniłem Jego bezkompromisowość, gdy mówił o wolności, poszanowaniu decyzji każdego narodu do samostanowienia i głoszeniu prawdy.
Lech Kaczyński twierdził stanowczo, że niepodległość naszego kraju jest oparta na polityce wschodniej. Konsekwentnie pracował nad tą, moim zdaniem, najważniejszą z polskich myśli. Bezpieczeństwo Polski wiązał z istnieniem silnych narodów pomiędzy Polską a Rosją. Tym samym wpisywał się koncepcje polityczne, które mają korzenie jeszcze u schyłku XIX wieku. Podobnie myślał marszałek Józef Piłsudski.
I jeszcze jedna ważna glosa. Zdaniem Prezydenta Lecha Kaczyńskiego sprawa Katynia miała kolosalne znaczenie dla fundamentów wolnej Polski. Bardzo często mawiał:
„Tak jak kłamstwo katyńskie było fundamentem PRL, tak prawda o Katyniu jest kamieniem węgielnym wolnej Polski”.
Bolesny widok pustych krzeseł
W katastrofie Tu-154 zginęli politycy, wysokiej rangi oficerowie, duchowni, artyści, działacze i specjaliści. W gronie zabranych przedwcześnie jest Paweł Wypych, moim zdaniem najlepszy w historii prezes ZUS, który miał szansę zreformować tę instytucję dla dobra wszystkich obywateli. Nie ma z nami od siedmiu lat Pawła Skrzypka, prezesa Narodowego Banku Polskiego. Był nie tylko znakomitym managerem, ale i państwowcem, który bezkompromisowo przeciwstawiał się próbom zamachu na NBP i blokował przepływy środków z Banku Centralnego.
Zginął także Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, który jeszcze w marcu 2007 roku gościł w Dublinie. W murach Polskiego Duszpasterstwa radził z nami na temat efektywnej pomocy dla Polonii. Nie ma też pośród nas Janusza Kurtyki, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, który postawił sobie za cel odkłamanie historii najnowszej Polski. Śledztwa IPN wywoływały palpitację serca wielu wpływowych polityków nad Wisłą. W kilku przypadkach mówiono o zamachu na „ikony polskiej polityki”. A On mówił krótko: „nie myli się ten tylko, kto nic nie robi, a sprawiedliwość należy się ofiarom komunistycznego reżymu”.
Odeszła na zawsze Anna Walentynowicz, robotnica Stoczni Gdańskiej i działaczka Wolnych Związków Zawodowych. To postać historyczna, bowiem gdy zwolniono ją dyscyplinarnie z pracy w sierpniu 1980 r., Stocznia zawrzała gniewem. W obronie Anny Walentynowicz 14 sierpnia wybuchł strajk generalny. Historyczny strajk… Podczas jego trwania powstał NSZZ „Solidarność” i to Ona była jej perłą i ozdobą.
Odszedł także ostatni Prezydent RP na uchodźstwie, Ryszard Kaczorowski. Jego życie było metaforą najnowszych losów Polski. Tuż po wybuchu wojny był więziony przez NKWD. Wyrok śmierci „łaskawie” zamieniono na 10 lat pobytu w łagrach. Trafił do „piekła na ziemi”, jak pisał mistrz Gustaw Herling-Grudziński, na Kołymę. Po zawarciu układu Sikorski-Majski trafił do formującej się armii gen. Władysława Andersa.
Prezydent Ryszard Kaczorowski w otoczeniu harcerzy. Fotografia z archiwum Związku Harcerstwa Polskiego Chorągwi Dolnośląskiej, Hufca im. Szarych Szeregów w Świdnicy
Po wyprowadzeniu wojsk na Bliski Wschód walczył na froncie włoskim. Jako główny telegrafista podczas walk pod Monte Cassino, pierwszy obwieścił światu, że „klasztor zdobyli Polacy”.
Świadomie zdecydował się pozostać na emigracji, aby w grudniu 1990 roku przekazać insygnia władzy prezydenckiej Lechowi Wałęsie…
Moje dziennikarsko – radiowe wspomnienia
W mojej, wtedy prawie osiemnastoletniej dziennikarskiej pracy zawodowej spotkałem się z prawie połową osób, które zginęły pod Smoleńskiem. Wymienię jednak tylko jedno nazwisko, ale jakże ważne dla świata Polonii.
Marszałek Maciej Płażyński, jako prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, znał irlandzką Polonię. Był w Dublinie podczas przekazania kościoła pod wezwaniem św. Audeona polskiej społeczności przez dublińską kurię. Fot. Tomasz Szustek
To Maciej Płażyński, marszałek Sejmu w latach 1997-2001. Był założycielem Platformy Obywatelskiej, z której odszedł, gdy uświadomił sobie, że partia dryfuje w stronę zimnego i bezdusznego neoliberalizmu. W ostatnim czasie był prezesem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, które wspiera działania pomocowe na rzecz Polonii w Irlandii i na całym świecie. W moich publikacjach dla Polonusów z Wysp, w przewodnikach i niezbędnikach widniało logo „Wspólnoty Polskiej”.
W 2007 roku, tuż przed spotkaniem w Domu Polskim w Dublinie, serdecznie uściskaliśmy się.
Widzę, że redaktor Wybranowski wciąż z mikrofonem i teczką – uśmiechnął się Maciej Płażyński.
Ja odpowiedziałem, że „Maciej Płażyński wciąż uśmiechnięty i pełen wigoru, i zawsze blisko spraw Polonii i Polaków poza Macierzą.”
W maju 2010 roku byliśmy już umówieni na kolejne spotkanie, tym razem w Warszawie, aby porozmawiać o wizji stworzenia jednego, wspólnego portalu dla Polonii całego świata. Nie zdążyłem…
Pikiety pod ambasadą Rosji w Dublinie
W gronie setek tysięcy Polaków pod niebem Wysp, choć nieliczni, to są jednak tacy, którym „nie jest wszystko jedno”. Do takich zaliczam znakomitego dziennikarza i publicystę, kronikarza Polonii irlandzkiej – Piotra Słotwińskiego. Dwukrotnie brał udział w protestach pod siedzibą ambasady w Dublinie. Czy wiecie, że mieści się ona przy ulicy George’a Orwella, autora powieści „Rok 1984” i „Folwark zwierzęcy”?
12 kwietnia 2014 r. Protest przed rosyjską ambasadą w Dublinie zorganizowany przez Klub Gazety Polskiej. Na zdjęciu (od lewej) Piotr Słotwiński i Eryk Kozieł. For. Z archiwum P. Słotwińskiego.
Pierwszy z nich odbył się w 2014 roku. Pikietę zorganizował Klub Gazety Polskiej w Dublinie. W komunikacie prasowym organizatorzy napisali wówczas:
„W 1940 roku ponad 20 tysięcy polskich oficerów zostało zabitych na rozkaz Józefa Stalina dla prostego powodu bycia częścią elity naszego kraju. Współczesna Rosja kontynuuje tradycję agresywnego stosunku do swoich sąsiadów. /…/ W 2008 r. Gruzja została zaatakowana przez wojska rosyjskie i tylko cudem uniknęła konfliktu na pełną skalę. W dniu 10 kwietnia 2010 samolot z polskim prezydentem i innymi przedstawicielami państwa polskiego rozbił się w Smoleńsku, w okolicznościach, które w najlepszym przypadku można określić, jako podejrzane i niejasne!”
Podobny protest odbył się w 2015 roku, tym razem przygotowany przez Narodowy Front Emigrantów.
– Pomimo upływu lat, wcale nie jesteśmy bliżej prawdy niż w ten dzień, w którym z odbiornika telewizyjnego po raz pierwszy usłyszałem mnóstwo dezinformacji. Dlatego przyjechałem z Cork, aby pojawić się pod ambasadą Rosji i pytać o PRAWDĘ – powiedział Piotr Słotwiński.
Niespełna dwadzieścia osób protestowało pod hasłem „Żądamy prawdy o Smoleńsku”:
„Żądamy, aby rząd III RP ujawnił prawdę nt. katastrofy prezydenckiego Tu-154 w Smoleńsku, zwrotu wraku prezydenckiego samolotu, czarnych skrzynek oraz powołania międzynarodowej komisji śledczej. Żądamy prawdy!”
Prezydent Lech Kaczyński podczas konferencji prasowej z dziennikarzami mediów polonijnych w Áras an Uachtaráin – oficjalnej rezydencji prezydenta Irlandii. Fot. Tomasz Szustek
Tylko cisza…
Pozostała przejmująca pustka, trwoga i żal, że życie nasze tak kruche i tak niewiele znaczy. I bezsilna złość, że państwo Polska nie umie zdać egzaminu z podstawowych powinności. Pamiętam słowa pewnego emigranta, gdzieś spod Brzozowa nad Podlasiu, który powiedział gorzkie słowa:
– Jeżeli nie umie nasz kraj zadbać o bezpieczeństwo i życie samego prezydenta, to ile znaczymy my? Ile znaczą tacy zwyczajni ludzie?
To pytanie wciąż pozostaje otwarte. To pytanie wciąż wyczekuje tej dramatycznej, prostej, ale potrzebnej odpowiedzi, nie tylko w kwestii sprawy Smoleńska AD 2010, ale także w kwestii przyszłości naszego kraju.
Smutkiem napawa fakt, że zaborcy od roku 1772 roku wciąż czynią spustoszenie w sercach i umysłach Polaków, dla których uprzykrzenie życia rodakom weszło w krew.
Słowa o jedności, solidarności narodowej i budowaniu wspólnek przyszłości są – z perspektywy 10 kwietnia 2021 roku – li tylko zagrywką pijarową i słowami, z których nikt i nikogo nie rozlicza.
PiS sugeruje, że odrzucenie tzw. Funduszu Odbudowy może skutkować rozpadem obozu władzy i przyspieszonymi wyborami. Trwają też negocjacje Nowogrodzkiej z mającym czterech posłów Kukizem.
Trwa walka PiS o ratowanie kruchej sejmowej większości. Jak podaje Onet.pl właśnie ruszył kolejny etap negocjacji PiS z Kukizem. Wczoraj do Kancelarii Premiera przyjechał bliski współpracownik Pawła Kukiza, Jarosław Sachajko, który prowadzi w imieniu muzyka rozmowy z Łukaszem Schreiberem, szefem komitetu stałego Rady Ministrów.
Co ciekawe, jednocześnie szef Kukiz ‘15 deklaruje, że nie ma mowy o żadnej formalnej umowie między jego klubem a Prawem i Sprawiedliwością:
Nie będę z nikim podpisywał żadnych formalnych porozumień. Rozmawiamy na temat współpracy dotyczącej konkretnych projektów ustaw. I tylko tyle. Nie zawrę żadnych koalicji. Ja już podpisywałem umowę z PSL i wiemy, jak to się skończyło – przekazał Onetowi Paweł Kukiz.
Po długim okresie wewnątrzkoalicyjnych spięć Jarosław Kaczyński nie jest pewien, czy dysponuje jeszcze w Sejmie większością. Za to, za byłym liderem zespołu „Piersi” do wzięcia jest czterech posłów. Problem polega na tym, że Kukiz prowadził jednocześnie negocjacje z Jarosławem Gowinem.
13 marca wicerzecznik Porozumienia Jan Strzeżek oświadczył, że w kwestii umowy z Kukiz’15 sprawa jest bliska rozstrzygnięcia w postaci podpisanego porozumienia programowego. Na przeszkodzie stanął jednakże stan zdrowia szefa „Porozumienia”, który z powodu zakażenia koronawirusem trafił wówczas do szpitala.
Całą sprawę rozstrzygnąć ma decydujące głosowanie w sprawie tzw. Funduszu Odbudowy. Jak podkreśla Jarosław Kaczyński:
Głosowanie w sprawie środków europejskich jest w interesie wszystkich sił politycznych w naszym parlamencie. Liczę na rozsądek i opamiętanie nawet totalnej opozycji w tej sprawie. (…) Obawiam się, że jeśli chodzi o Solidarną Polskę, to te nadzieje mogą okazać się płonne – mówił prezes PiS w wywiadzie dla „Gazety Polskiej Codziennie”.
W zbliżającym się głosowaniu każdy głos jest na wagę złota. Prawdopodobnie stąd negocjacje Prawa i Sprawiedliwości z Pawłem Kukizem. Jednak nie tylko Kaczyński i Gowin rozmawiali niedawno z liderem Kukiz’15. Wiadomo, że były muzyk spotkał się jakiś czas temu także ze Zbigniewem Ziobrą. Mimo mnogości opcji, stanowisko Pawła Kukiza w sprawie Funduszu Odbudowy wydaje się być jasne:
Nie mam problemu z poparciem tego funduszu. Będę musiał oczywiście przekonać do tego swoich posłów, ale moim zdaniem nie ma innego wyjścia niż głosowanie za – komentuje lider Kukiz’15 w rozmowie z Onet.pl.
W obliczu skomplikowanej sytuacji PiS może mieć nadzieję, że Fundusz zostanie poparty przez polityków opozycji. Zważając jednak na silną polaryzację między opozycją a obozem rządzącym, Jarosław Kaczyński niczego nie może być pewien.
Co do tego, że pandemia jest wykorzystywana do ograniczenia wolności przez rządy światowe, nie mam wątpliwości. To trend antycywilizacyjny, w którym rządy są narzędziem gigantycznych korporacji.
Fatalizm jest nieroztropny
W Poranku WNET 24 marca Krzysztof Skowroński rozmawia profesorem Andrzejem Nowakiem o demokracji, pandemii i obronie przed demagogią. Wywiadu można posłuchać na portalu wnet.fm.
Krzysztof Skowroński: Czego znakiem jest aresztowanie Andżeliki Borys?
Prof. Andrzej Nowak: Znakiem kłopotów osoby, która jest aresztowana, ale także w oczywisty sposób znakiem kłopotów osoby, a raczej sytemu politycznego, dokonującego tego aresztowania.
Szef organizacji, którą możemy nazwać państwem białoruskim, niewątpliwie przeżywa trudne chwile. Stara się zyskać kontrolę nad swoimi poddanymi, kontrolę nad tymi, którzy już poddanymi się nie czują, ale chcą czuć się obywatelami.
Z drugiej strony ten rosnący nacisk Rosji, a konkretnie Władimira Putina, na jednoznaczne podporządkowanie Łukaszenki Moskwie sprawia, że próbuje on pokazać metodami, które znamy z setek lub nawet tysięcy innych przypadków, że trzyma mocno cugle władzy w swoim kraju i nie da się zepchnąć ze sceny.
Nie po raz pierwszy wykorzystuje do tego retorykę antypolską. Sam fakt, że chce ustanowić 17 września świętem państwowym, pokazuje, że Łukaszenka wykorzystuje stary sowiecki sposób budowania ideologicznej pozycji w państwie. Widocznie jest on jeszcze skuteczny wobec jakiejś części społeczeństwa białoruskiego, choć już na pewno nie jest to większość, co pokazały ostatnie protesty. Łukaszenka nie odwołuje się do zasad demokratycznych, tylko do grupy, która będzie mogła poprzeć go w kolejnych trudnych dla jego władzy miesiącach.
Propaganda Aleksandra Łukaszenki mówi, że Polska to hiena Europy. To czarny PR, ale nasz kraj podlega także naciskom ze strony Unii Europejskiej, gdzie mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem. Czemu to zawdzięczamy?
Polska pod obecnymi rządami stoi w poprzek planom ideologicznym grupy posiadającej władzę w Parlamencie Europejskim. Trzeba powiedzieć, że sposób trzymania tej władzy przez ową grupę, czyli działających ręka w rękę frakcji, które mają około ¾ głosów w PE, jest sprzeczny z zasadami, które jednocześnie głosi.
To grupa, w której główną rolę odgrywa frakcja nazywająca się chrześcijańsko-demokratyczną, na czele z byłym premierem Polski Donaldem Tuskiem. Są tam też socjaliści i liberałowie. Powołuje się ona na prawa mniejszości, na wysłuchiwanie głosu słabszych, a w istocie całkowicie pozbawia tego głosu mniejszości w PE. Odbywa się to hasłem pod znanym z bolszewickiej interpretacji Oświecenia, jaką nadał tamtej epoce Wolter: „Nie ma wolności dla wrogów wolności”. Jeżeli ktoś myśli inaczej, niż chce tego ta ideologiczna rewolucja w Brukseli, ten nie ma prawa głosu.
Unia Europejska przeżywa kłopoty w pewnym sensie podobne do kłopotów prezydenta Białorusi, czyli ma bardzo słabą legitymację demokratyczną dla tej rewolucji. Niewątpliwie sprawa walki o prawa dla 56, czy 57 płci nie plasuje się na szczycie listy potrzeb i zagadnień, którymi żyją społeczeństwa europejskie, a więc nie jest to program wynikający z woli tych społeczeństw. To próba odgórnej rewolucji ideologicznej wbrew fundamentalnym zasadom, które powołały UE do życia. Łamane jest prawo, łamana jest zasada demokracji, łamane są zasady zdrowego rozsądku, który jest potrzebny w ideologicznym szaleństwie wylewającym się z tego centrum rewolucji, jakim jest Parlament Europejski.
Wezwanie Komisji Europejskiej, by natychmiast wprowadzić sprzeczny z prawem element warunkowania wypłaty funduszy europejskich ideologiczną poprawnością, jest przejawem rewolucyjnej furii.
Powód tego posunięcia został nawet oficjalnie podany. Polska odwołała się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, by orzekł, czy owo żądanie wiązania z ideologią pomocy gospodarczej w UE jest prawne czy bezprawne. To powoduje, że rewolucja przyspiesza, bo okazuje się, że król demokracji jest obrzydliwe nagi.
Kilka lat temu rozmawialiśmy na temat polskiej racji stanu. Wtedy powiedział Pan, że ważne jest reformowanie Unii Europejskiej w duchu Europy Ojczyzn i że Polska powinna się rozwijać w ramach UE. Czy podtrzymuje Pan swoje zdanie?
Położenie geopolityczne Polski się nie zmieniło w ciągu tych lat i w ciągu najbliższych lat też prawdopodobnie się nie zmieni, choć scena światowa jest tak dynamiczna, jak nie była od ponad stu lat. Nadal mamy na wschodzie sąsiada, którego polityczną twarzą jest Władimir Putin, a na zachodzie – sąsiada, którego twarzą od dawna jest bardzo wpływowe lobby przemysłowe, które chce traktować Polskę jak kraj zapasowy, w którym realizuje się pewne niemieckie interesy. Jest to niestety nadal fakt historyczny, że duża część elit niemieckich – zarówno gospodarczych, jak i politycznych – nie może sobie wyobrazić Polski suwerennej w swoich decyzjach gospodarczych, związanych z realizowaniem właśnie polskiej racji stanu.
Unia Europejska do pewnego stopnia daje jednak możliwości powściągania imperialnych ambicji krajów, które chcą traktować Europę jako swój folwark. Myślę, że trzeba przypominać te zasady, które nadal jeszcze są w UE i nie należy przyjmować założenia, że rewolucja ideologiczna, o jakiej mówiliśmy, jest nie do zatrzymania.
Taki fatalizm wydaje się nieroztropny, bo zakłada, że nie zatrzymamy tej rewolucji w Europie i będzie to możliwe jedynie, gdy z niej wystąpimy. To nierealistyczne, bo Polska nie może stanąć poza Europą, znajdując się między Niemcami i Rosją i będąc w tym miejscu rozwoju gospodarczego, kiedy jest połączona z Europą tyloma więziami. Wydaje mi się, że scenariusz Polski poza Europą jest więc nierealistyczny.
Scenariusz zmiany Europy ze stanowczym głosem Polski, wetującym i organizującym mniejszość blokującą, budującym sojusze, jest bardziej realistyczny, choć też niepewny i obarczony pewnym ryzykiem. Widzimy jednak, że trwają rozmowy na temat budowania silniejszej frakcji w PE z udziałem wyrzuconych przez Donalda Tuska z Europejskiej Partii Ludowej Węgrów i z udziałem stosunkowo silnej frakcji włoskich eurorealistów. Takie przesunięcia mogą się dokonywać i im bardziej szaleństwa rewolucji ideologicznej staną się jawne, tym większa szansa, że będą partnerzy do współpracy na rzecz ich zatrzymania.
Co Pan sądzi o lockdownie? Kto na tym zyskuje, a kto traci? W jakim miejscu znalazła się cywilizacja zachodnia?
Nadal spotyka się głosy, że pandemia jest fikcją, że jej nie ma. Brzmią one niewiarygodnie. Każdy ma w kręgu swoich znajomych, czasem przyjaciół czy rodziny, osoby, które stały się ofiarami pandemii, niestety także śmiertelnymi. To jest w kręgu naszego osobistego doświadczenia. Mówienie, że mamy do czynienia z sezonową grypą, która jest wykorzystywana przez rządy do zabrania nam wolności, w jednej części jest na pewno nieprawdziwe – nie jest to zwykła grypa.
Działania, które ograniczają skutki rozprzestrzeniania się tego wirusa, są konieczne. Można krytykować poszczególne rozwiązania czy kalendarz ich wprowadzania, ale wszystko się we mnie burzy, gdy widzę, ile jest demagogii w tych, którzy porównują Polskę ze Szwecją, wskazując, że tam ograniczenia nie są tak stanowcze, a liczba zmarłych jest mniejsza niż w Polsce.
Na czym polega ta demagogia? Na wyjmowaniu kawałka rzeczywistości z kontekstu i przedstawianiu go jako retorycznego cepa do uderzenia w tych, którzy tę rzeczywistość obserwują. Trzeba porównać Szwecję z Danią, Norwegią czy Finlandią i wtedy widzimy, jaka przepaść dzieli te kraje o podobnej dyscyplinie społecznej i podobnej gęstości zaludnienia. Wtedy widzimy, jak słabo Szwecja lokuje się w tym rankingu krajów skandynawskich, bo nie przyjęła dostatecznie silnych środków zapobiegawczych.
Nie odczuwam w takim stopniu skutków pandemii, jak prywatni przedsiębiorcy, dlatego nie mogę powiedzieć, że rozumiem w pełni ich irytację. Mogę tylko wyrazić przekonanie, że ta dolegliwość dla przedstawicieli poszczególnych branż, które cierpią najbardziej na ograniczeniach związanych z pandemią, to bardzo poważna sprawa i rząd powinien zrobić, ile może, by pomagać tym niszczonym przez pandemię sektorom. Wydaje mi się, że niemało już w tym zakresie zrobił.
Opozycja w Polsce bije rekordy w nieuczciwości, nierzetelności i histerii. Wykorzystuje z wyjątkową demagogią obecny stan pandemii, by niezależnie od tego co rząd robi, przedstawić to jako fundamentalny błąd. Ubolewam nad tym, że część moich współobywateli daje się temu uwieść.
Myślę, że proces szczepień, który Polska realizuje stosunkowo szybko na tle innych krajów europejskich, może pomóc wyjść z tego stanu częściowego paraliżu naszego życia i naszej gospodarki i w drugiej połowie tego roku będziemy mogli ocenić, gdzie Polska plasuje się wśród innych krajów w odniesieniu do szkód wywołanych przez pandemię.
A co do tego, że pandemia jest wykorzystywana do ograniczenia wolności przez rządy światowe – nie mam wątpliwości, że tak jest. To szerszy trend antycywilizacyjny, w którym już nie rządy odgrywają główną rolę, ale stają się one narzędziem gigantycznych korporacji, które pokazały swoją siłę, wyłączając wtedy urzędującego jeszcze prezydenta USA ze świata wirtualnego, nad który panują. Chcą one, by świat wirtualny zastąpił rzeczywisty. To chyba najważniejszy front współczesnej walki.
Musimy bronić rzeczywistości przed nierzeczywistością. Pandemia jest wykorzystywana do tego, żebyśmy pozostali w świecie nierzeczywistym. Częścią tego jest obraz, któremu ulegają antyszczepionkowcy.
Niezależnie od tego, że spiski są i tendencja walki z ludzką wolnością się nasila, musimy najpierw wyjść z pandemii, używając takich środków, jakie mamy, i zająć się odbudową gospodarki i demokracji, która na pewno nie w Polsce jest najbardziej zagrożona. Ten problem dzielimy z całym światem.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prof. Andrzejem Nowakiem pt. „Fatalizm jest nieroztropny” znajduje się na s. 7 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021.
Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
W najnowszym „Programie Wschodnim” Paweł Bobołowicz wraz z zaproszonymi gośćmi dotykają tematyki zbliżających się Świąt Wielkiej Nocy, które odmiennie obchodzone są na wschodzie i zachodzie Europy.
Prowadzący: Paweł Bobołowicz;
Realizacja: Michał Mioduszewski, Wiktor Timochin
Goście:
Ks. Stanisław Swórka – duchowny z parafii Matki Bożej z Góry Karmel w Tomaszpolu
Robert Czyżewski – dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie
Ojciec Siergiej Dimitriejew – kapelan 30. Brygady z Nowogrodu Wołyńskiego
W dzisiejszym „Programie Wschodnim” ks. Stanisław Swórka mówi m.in. o współczesnej społeczności rzymskokatolickiej w Tomaszpolu na Ukrainie (Podole):
Są to ziemie, tkwiące głęboko w sercu narodu polskiego, są to przecież ziemie sienkiewiczowskie. (…) Nasza parafia jest dosyć przeciętna, jak na ukraińskie możliwości. W czasach przedpandemicznych do kościoła w niedzielę przychodziło ok. 300 osób, przy czym mogłoby ich być nawet dwukrotnie więcej. W tej chwili jest ich trochę mniej – relacjonuje ks. Stanisław.
Rozmówca Pawła Bobołowicza opowiada również o tym, jak wygląda życie duchowe tomaszpolskiej parafii w dobie pandemii koronawirusa. Duchowny zwraca uwagę, że w tym trudnym okresie ludzie szczególnie potrzebują obcowania z bożą łaską i w zw. z tym nadal nadal pojawiają się w kościele:
Widzę, że w trudnych czasach pandemii ludzie naprawdę otwierają się na bożą łaskę, na łaskę uświęcającą. Na bycie w kościele spowiedź świętą, przyjmowanie komunii. Taką zachętą dla parafian była podczas odpustu wizyta biskupa z Kamieńca Podolskiego. Biskup zachęcał byśmy do wspólnego bycia w kościele podchodzili z rozwagą i odpowiedzialnością, ale by otwartość na te boże łaski pomagała nam być w tych kościołach.
Ks. Stanisław porusza też temat tradycji polskich na Podolu, które mimo zawirowań historii przetrwały po dziś dzień:
Tutaj w Tomaszpolu tradycje wiary katolickiej i polskości trwają długi czas. (…) O polskich korzeniach parafii mówią przede wszystkim nazwiska. W naszej okolicy mieszkają Kamińscy, Krakowscy, Dłanowscy, Łozińscy, Lewiccy, Ciechowscy, Mazurowie. Również pojawiają się czysto polskie imiona: Kazimiera, Karol, Wanda, Tadeusz.
W kolejnej części programu Robert Czyżewski opowiada m.in. o ideowej genezie wydanych niedawno przez Instytut Polski w Kijowie wielkanocnych kartek z reprodukcją obrazu Jerzego Nowosielskiego:
Myślę, że jest tu istotnych kilka aspektów. Po pierwsze jako Polacy zastanawiamy się nad tym, jak żyje nam się w kraju, w którym większość społeczeństwa obchodzi święta w innym momencie albo jak się żyje naszym rodakom w krajach zachodnich, gdzie Wielkanoc została zamieniona na święto wiosny.
Dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie podkreśla fakt, że w większości państw, w których obchodzi się Wielkanoc związana ze świętem tradycyjna symbolika religijna została zamieniona na rzecz symboli świeckich:
To, że na kartach wielkanocnych powinien się pojawić Chrystus, a nie króliczki czy oznaki wiosny, to sprawa bardzo delikatna, bo zachód Europy jest obecnie multikulturowy. Jednak, jeżeli chcemy pamiętać Wielkanoc to może jest to prawda niewygodna z punktu widzenia ludzi niewierzących czy wyznawców innych religii.
Gość „Programu Wschodniego” wyraża swoją potrzebę konsekwencji względem wytworów kultury inspirowanych Świętem Wielkiej Nocy:
Wielkanoc to upamiętnienie wydarzenia chrześcijańskiego, więc albo odrzućmy to wydarzenie w całości, a jeśli pamiętamy to zróbmy to w sposób spójny z religią. Dlatego karta ta musiała mieć charakter religijny – komentuje rozmówca Pawła Bobołowicza.
Robert Czyżewski mówi też dlaczego Instytut Polski w Kijowie do swoich kartek zdecydował się wykorzystać akurat sztukę Jerzego Nowosielskiego:
Myślę, że na Ukrainie świadomość twórczości Jerzego Nowosielskiego jest zbyt mała, a wg mnie on powinien się stać swoistą wizytówką polskiej sztuki współczesnej na Ukrainie. Nowosielski w fenomenalny sposób łączy nowoczesne prądy artystyczne z zakorzenieniem w tradycji – podkreśla dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie.
W kolejnej części programu ojciec Siergiej Dimitriejew przybliżał słuchaczom min. temat podwójnych świąt wielkanocnych na Ukrainie, gdzie obchodzone są one w dwóch datach osobnych dla dwóch odłamów chrześcijaństwa:
Chrześcijaństwo jest taką religią dla ludzi. Jeżeli moi przyjaciele nie poszczą, to ja będę obchodzić tę Wielkanoc z nimi i codziennie będę mówił ludziom, że Chrystus zmartwychwstał. I właśnie dlatego, że Chrystus zmartwychwstał dwa tysiące lat temu, każda niedziela to taka mała Wielkanoc.