Barbara Nowak: Nie można ufać władzy; ma różne możliwości manipulowania wyborami. Konieczny jest silny Ruch Kontroli!

Przeciętny obywatel nie ma pojęcia, jak wiele sposobów istnieje w systemie wyborczym w Polsce (oczywiście nie tylko w Polsce), aby przekręcić głosowanie na stronę tego, który ma dostęp do gromadzenia i przesyłania danych, do algorytmów. - mówi Barbara Nowak. Fot. Leszek Sosnowski

Półgodzinna rozmowa z Barbarą Nowak na kanale YouTube „Biały Kruk” otwiera oczy na możliwości manipulacyjne, jakie niesie co prawda tradycyjne liczenie głosów, ale digitalne ich gromadzenie

Mając złą wolę władza znajdzie wiele możliwości, aby zmanipulować wybory na różnych etapach liczenia głosów. Już przy zliczaniu w poszczególnych komisjach lokalnych ktoś może przecież „omyłkowo” wpisać złą liczbę albo zdarzy się tzw. czeski błąd. Albo gdzieś między komisją lokalną a centralą nie zadziała algorytm, ktoś może go zdalnie „zmodyfikować”…

W centralnej bazie gromadzącej głosy z całego kraju też możliwe są manipulacje – to poważne ostrzeżenia przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi w maju tego roku. – mówi o tym Barbara Nowak, koordynator Ruchu Kontroli Wyborów z ramienia PiS-u.

Półgodzinna rozmowa z Barbarą Nowak na kanale YouTube „Biały Kruk” otwiera oczy na możliwości manipulacyjne, jakie niesie co prawda tradycyjne liczenie głosów, ale nowoczesne, digitalne ich gromadzenie i przekazywanie.

Przeciętny obywatel nie ma pojęcia, jak wiele sposobów istnieje w systemie wyborczym w Polsce (oczywiście nie tylko w Polsce), aby przekręcić głosowanie na stronę tego, który ma dostęp do gromadzenia i przesyłania danych, do algorytmów.

Elon Musk stwierdził przed wyborami w USA, że jeżeli system elekcji przejmą systemy informatyczne, to o uczciwych wyborach już nie może być mowy. Kto jak kto, ale ten gość wie, co mówi. W podobnym tonie wypowiada się Barbara Nowak. – Podstawowe pytanie brzmi, do kogo należą serwery obsługujące polskie wybory?

Przypomnijmy, że kilka lat temu istniała obawa, że znajdują się one poza granicami kraju i to w Rosji… Stąd kolejne pytanie, jak ta baza informatyczna jest zabezpieczona? Nie mamy możliwości, żeby to skontrolować, żaden obywatel tego nie ma. Ale możemy zrobić coś innego: stworzyć system kontroli na każdym etapie, poczynając od komisji lokalnej. Ruch Kontroli Wyborów, tworzony w całej Polsce, będzie skrupulatnie liczył głosy we wszystkich komisjach.

Liczenie będzie zatem podwójne. Z jednej strony oficjalny przekaz władzy, a ponadto liczenie głosów w całej Polsce w drugim obiegu przez nas. Jeżeli będą rozbieżności to będziemy mieli dowód na manipulacje wyborcze – tłumaczy Barbara Nowak. – Trzeba patrzeć władzy na ręce, tej władzy w szczególności, i spróbować zagwarantować uczciwe wybory. Do tego potrzeba tysiące ludzi. W samym Krakowie chodzi o grono 1 500 osób.

Ale przecież nie brakuje w Polsce osób uczciwych i zarazem zatroskanych losem kraju. Bardzo proszę ochotników o kontakt mailowy z nami na adres krakowskiruchkontroliwyborow@gmail.com – dodaje Barbara Nowak, koordynator Ruchu Kontroli Wyborów.

Całą rozmowę warto posłuchać i zobaczyć na kanale YouTube Biały Kruk. Wiele można się z tej rozmowy dowiedzieć, np. dlaczego liczenie głosów nie jest nagrywane kamerą.

A niestety nie jest! Albo jak członkowie komisji chowają się z kartami wyborczymi i długopisami w toaletach oraz – przede wszystkim – co zrobić, jeżeli wybory rzeczywiście zostaną sfałszowane:

 

Wyciszanie rzezi wołyńskiej to nie polityka, to zdrada polskiej pamięci. – ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski. Wspomnienie

"Nie jestem święty, ale staram się, żeby mój krzyż codzienności nie był pusty. Szykanowanie ludzi, którzy mówią prawdę, nigdy nie przynosi dobrych owoców." - mówił na antenie naszego Radia ksiądz Tadeusz. Tadeusz Isakowicz-Zaleski / Fot. Jan Brewczyński, Radio Wnet

Ksiądz Tadeusz Isakowicz – Zaleski był dla mnie jedynym kapłanem, który walczył o Prawdę Historyczną niewinnie Pomordowanych na Wołyniu, ich ekshumacje i godny pochówek.

 Był wsparciem dla mnie, gdy mowa o poszanowaniu pamięci i procesie beatyfikacyjnym mojego wielkiego wuja ks. Błażeja Nowosada, zamordowanego przez ukraińskich bandytów z UPA i OUN w 1943 roku w Górnym Potoku.

Ksiądz Tadek mawiał poetycko o sobie w wierszu „Dzieciństwo”:

„otrzymałem w spadku ormiańską duszę / lwowski akcent / kresowy patriotyzm / ukraińską tęsknotę za Bogiem”.

Był jednym z najwspanialszych i prawdziwych polskich duchownym katolickim, ale także działaczem społecznym, historykiem Kościoła, publicystą i poetą. Gdyby nie On i garstka ludzi skupiona wokół Niego nie powstałaby w 1987 roku Fundacja im. Brata Alberta.

Fundacja obecnie prowadzi na terenie całego kraju 36 placówek. Od końca lat 70. XX wieku był związany z opozycją. W latach 1985-1989 był kapelanem Solidarności w Nowej Hucie, współpracownikiem ks. Kazimierza Jancarza.

Tutaj do wysłuchania program poświęcony pamięci ks. Tadeusz Isakowicza – Zaleskiego:

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski był znanym duchownym i działaczem społecznym, który aktywnie upominał się o pamięć ofiar rzezi wołyńskiej. Jego stanowcze wypowiedzi na ten temat niejednokrotnie spotykały się z krytyką ze strony przedstawicieli władz.

W lipcu 2023 roku ks. Isakowicz-Zaleski skrytykował prezydenta Andrzeja Dudę za jego wypowiedź, w której prezydent stwierdził, że Polska nie prowadzi „polityki biegania z widłami” w kwestii zbrodni wołyńskiej.

Duchowny określił tę wypowiedź jako „prostacką” i wyraził opinię, że prezydent w ten sposób lekceważy pamięć polskich chłopów, którzy stanowili znaczną część ofiar ludobójstwa na Wołyniu.

„Nie ma zgody na fałszowanie historii w imię poprawności politycznej.”

Ks. Isakowicz-Zaleski wielokrotnie krytykował próby przemilczania ludobójstwa na Wołyniu w relacjach polsko-ukraińskich. Podkreślał, że pamięć o ofiarach nie może być podporządkowana bieżącej polityce.

Ofiary wołyńskie to nie są tylko liczby – to imiona i nazwiska naszych przodków, którzy zginęli w męczarniach. My mamy obowiązek mówić o nich głośno.

 

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

W związku z 80. rocznicą rzezi wołyńskiej ks. Isakowicz-Zaleski odmówił udziału w oficjalnych obchodach kościelnych, wyrażając swoje niezadowolenie z braku odpowiedniego upamiętnienia ofiar. Zamiast tego zapowiedział, że będzie protestował przed katedrą z transparentem, domagając się godnego uczczenia pamięci pomordowanych.

Ksiądz Isakowicz-Zaleski zmarł 9 stycznia 2024 roku. Prezydent Andrzej Duda oraz jego małżonka pożegnali duchownego, podkreślając jego zasługi jako kapłana oddanego służbie Bogu i Ojczyźnie, a także jego działalność na rzecz upamiętnienia ludobójstwa Polaków na Wołyniu.

Mój komentarz: prezydent Andrzej Duda, gorzkie rozczarowanie wielu jego wyborców, zreflektował się rychło w czas… Wtedy, kiedy ksiądz Tadeusz zmarł. 

Aby lepiej zrozumieć stanowisko ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego w kwestii rzezi wołyńskiej i jego relacje z prezydentem Andrzejem Dudą, warto obejrzeć poniższy wywiad:

 

 

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski był postacią wyjątkową na polskiej scenie religijnej, historycznej i społecznej. Jego życie i działalność charakteryzowały odwaga, konsekwencja w dążeniu do prawdy oraz troska o osoby najbardziej potrzebujące. Pokrótce wypunktuję tylko te największe kamienie milowe Jego pracy i działam na rzecz drugiego człowieka. Pamiętam Jego niezwykłe słowa o nas, katolikach:

„Chrześcijaństwo nie polega na wygodnym siadaniu w ławkach w niedzielę, ale na codziennej walce o godność drugiego człowieka.”

 

Działalność opozycyjna i represje

W latach 70. ks. Isakowicz-Zaleski zaangażował się w działalność opozycyjną przeciwko władzom komunistycznym. Był związany z ruchem opozycji demokratycznej, w tym z „Solidarnością”. Jako młody kleryk wstąpił do konspiracyjnych struktur, które działały na rzecz praw człowieka i wolności religijnej. Za swoją działalność niejednokrotnie doświadczał szykan ze strony Służby Bezpieczeństwa (SB).

W 1985 roku, w czasie stanu wojennego, został brutalnie pobity przez funkcjonariuszy SB. Atak był próbą zastraszenia go oraz zmuszenia do zaniechania działalności opozycyjnej. Pomimo tych represji, ks. Isakowicz-Zaleski kontynuował walkę o prawa człowieka i sprawiedliwość, wspierając osoby prześladowane przez system komunistyczny, zarówno świeckie, jak i duchowne.

Zaangażowanie w ujawnianie prawdy historycznej

Po 1989 roku, ks. Isakowicz-Zaleski zajął się badaniem i dokumentowaniem współpracy duchowieństwa z komunistyczną bezpieką. Jego działalność w tym obszarze była kontrowersyjna, ale jednocześnie przełomowa – przyczynił się do ujawnienia wielu trudnych faktów z historii Kościoła katolickiego w Polsce. Publikował liczne książki i artykuły, w których wzywał do otwartego rozliczenia się z przeszłością.

W kontekście swojej książki „Księża wobec bezpieki” ks. Isakowicz-Zaleski podkreślał, że otwarte rozliczenie z przeszłością jest konieczne dla odnowy Kościoła.

Kościół, jak każda instytucja, ma swoją ciemną stronę, którą musi oczyścić, jeśli ma być wiarygodny. Nie jestem przeciwnikiem Kościoła, jestem przeciwnikiem kłamstwa.

 

O Rzezi Wołyńskiej

Jednak największą uwagę w jego pracy historycznej przyciągała kwestia ludobójstwa na Wołyniu i Kresach Wschodnich. Ks. Isakowicz-Zaleski nieustannie przypominał o tragicznych wydarzeniach lat 1943–1945, w których zginęło dziesiątki tysięcy Polaków, głównie cywilów.

Jego zaangażowanie w upamiętnianie ofiar rzezi wołyńskiej spotykało się zarówno z uznaniem, jak i z krytyką ze strony niektórych środowisk politycznych.

Nie ma zgody na fałszowanie historii w imię poprawności politycznej.

Ks. Isakowicz-Zaleski wielokrotnie krytykował próby przemilczania ludobójstwa na Wołyniu w relacjach polsko-ukraińskich, narażając się kierownictwu politycznemu Prawa i Sprawiedliwości a w szczególności prezydentowi Andrzejowi Dudzie.  Podkreślał, że pamięć o ofiarach nie może być podporządkowana bieżącej polityce.

„Ofiary wołyńskie to nie są tylko liczby – to imiona i nazwiska naszych przodków, którzy zginęli w męczarniach. My mamy obowiązek mówić o nich głośno.” – te słowa wypowiedział podczas obchodów rocznicowych, apelując o budowę pomnika upamiętniającego ofiary rzezi. – „Próba wyciszenia rzezi wołyńskiej to nie polityka, to zdrada polskiej pamięci.”

W ostrych słowach odnosił się do polityków, którzy unikali poruszania tematu Wołynia, by nie zaszkodzić relacjom z Ukrainą.

Tutaj migawka, kiedy prezydent Andrzej Duda strofuje i NAKAZUJE (!) „ważyć słowa” księdzu Tadeuszowi. Wstyd panie prezydencie! Wstyd!

 

Praca na rzecz osób z niepełnosprawnościami

Jednym z najważniejszych aspektów życia ks. Isakowicza-Zaleskiego była jego działalność na rzecz osób z niepełnosprawnościami i ułomnościami. Od 1987 roku związany był z Fundacją im. Brata Alberta, którą współtworzył. Organizacja ta powstała w Radwanowicach pod Krakowem i stała się jednym z największych ośrodków wsparcia dla osób z różnymi rodzajami niepełnosprawności intelektualnej i fizycznej w Polsce.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski poświęcił wiele energii na rozwój fundacji, tworzenie domów stałego pobytu, warsztatów terapii zajęciowej i świetlic integracyjnych. Dla wielu podopiecznych był nie tylko opiekunem duchowym, ale także przyjacielem i obrońcą ich godności. Jego podejście do osób z niepełnosprawnościami było pełne miłości i szacunku, co odzwierciedlało głębokie wartości chrześcijańskie.

O swojej misji życia mawiał:

„Moja droga to służba na rzecz tych, którzy sami bronić się nie mogą: niepełnosprawnych, prześladowanych, zapomnianych przez historię. /…/ Nie jestem święty, ale staram się, żeby mój krzyż codzienności nie był pusty.”

Ksiądz Tadek: opozycjonista, społecznik i nieustraszony strażnik pamięci

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski pozostawił po sobie ogromne dziedzictwo jako kapłan, opozycjonista i społecznik. Jego życie było świadectwem nieustępliwej walki o prawdę, sprawiedliwość i godność człowieka. Pomimo licznych przeciwności losu, szykan, a nawet fizycznych ataków, pozostawał wierny swoim ideałom i wartościom chrześcijańskim.

wspomina Tomasz Wybranowski

 

Jacy Polacy, taka Polska – smutne refleksje o bierności w cieniu galopującej autorytarnej „demokracji walczącej”

Ostatnio, w niedzielę popołudniu, przeczytałem w mediach społecznościowych (na rozmówniku „Rozmowy spod pokładu” platformie dla dobrodziejek i patronów Radia Wnet) zapis pewnego, hipotetycznego eksperymentu myślowego, który zaproponował do szerszych przemyśleń dla nas pan Bartek. Wyobraźmy sobie hipotetyczne działanie rządu, który z niedzieli na poniedziałek nacjonalizuje (czyli przejmuje) połowę oszczędności i wszelkiego majątku każdej Polki i Polaka. Ktoś powie, że to „skrajność i fantazyjne bredzenie”. Ale pan Bartek trafnie ilustruje model, […]

Ostatnio, w niedzielę popołudniu, przeczytałem w mediach społecznościowych (na rozmówniku „Rozmowy spod pokładu” platformie dla dobrodziejek i patronów Radia Wnet) zapis pewnego, hipotetycznego eksperymentu myślowego, który zaproponował do szerszych przemyśleń dla nas pan Bartek.

Wyobraźmy sobie hipotetyczne działanie rządu, który z niedzieli na poniedziałek nacjonalizuje (czyli przejmuje) połowę oszczędności i wszelkiego majątku każdej Polki i Polaka.

Ktoś powie, że to „skrajność i fantazyjne bredzenie”. Ale pan Bartek trafnie ilustruje model, w jaki sposób system polityczny, który oplątał nieszczęśliwie Rzeczpospolitą i wycofane, ba! zahukane społeczeństwo w którym każdy rząd może czuć się bezpiecznie wykluczając ponad wszelką miarę niezadowolenia narodu. Ta świadomość pchać może ów rząd do dowolnych działań, przy których naginanie Konstytucji czy zarządzanie przez rozporządzenia i uchwały to betka! Ale owe działania i konkretne decyzje jeszcze drastyczniej mogą wpływać na życie i przyszłość obywateli.

Otóż załóżmy, że dzisiaj – poniedziałek 16 grudnia, w 43. rocznicę pacyfikacji kopalni Wujek, rząd ogłasza decyzję o znacjonalizowaniu połowy oszczędności i majątku każdego obywatela Rzeczpospolitej, którego dochód w rocznym zeznaniu PIT nie przekroczył 500 tys. zł. – tak napisał pan Bartek.

Pytanie brzmi: czy takie działanie rządu wywoła masową reakcję polskiego społeczeństwa w postaci demonstracji, protestów, a być może nawet zamieszek?

Odpowiedź moja brzmi – tak jak w przypadku diagnozy pana Bartka: absolutnie nie! Dlaczego? Opiszę to jednak szerzej niż wspomniany nasz Patron w czterech mini rozdziałach.

 

1. Polskie społeczeństwo jest totalnie zadłużone i zastraszone pętlą kredytową

Strach o utratę tego, co nawet nie jest własnością (bowiem jest na kredyt) jest powszechne! W moim odczuciu Polacy zignorowaliby nawet takie drastyczne posunięcie rządu. Zaległości w spłacie zobowiązań w Polsce osiągnęły rekordowy poziom 86,5 miliarda złotych, co stanowi alarmujący sygnał o problemach finansowych części społeczeństwa.

Owe 86,5 miliarda złotych stanowi około 3,77% polskiego PKB w 2023 roku. Statystyka to taka dziedzina, która służy do odkrywania i komunikowania prawdy o społeczeństwie i państwie. I statystyki co prawda mówią, że

liczba niesolidnych płatników nieco maleje, to ich obecność wciąż jest zdominowana przez duży odsetek osób, które mają trudności z terminowym regulowaniem swoich zobowiązań. Dziś takich Polaków jest już 2,6 miliona.

Jak to oblec w przykład, co przemówi do wyobraźni? Oznacza to, że w Polsce mamy prawie tyle osób z opóźnieniami spłat, ile wynosi łączna populacja takich miast jak stołeczna Warszawa i mój ulubiony Wrocław łącznie (bez dzieci i młodzieży do 18 roku życia).

Skala problemu – dane i liczby

Z danych opublikowanych przez BIG InfoMonitor oraz BIK wynika, że w okresie roku (od 1 września 2023 roku do 1 września 2024 roku) zaległości w płatnościach wzrosły o 2,9 miliarda złotych, co stanowi wzrost o 3,5% w porównaniu do roku poprzedniego. Rekordowy poziom 86,5 miliarda złotych stanowi wyraźny znak, że coraz więcej Polaków boryka się z problemami finansowymi. Dług ten dotyczy nie tylko kredytów, ale także comiesięcznych innych zobowiązań. Mnoży się lista osób z niezapłaconymi rachunkami za media, telefony czy usługi.

Problem jest i taki, że przybywa bezrobotnych. Koalicja z Donaldem Tuskiem na czele, która rządzi od 13 grudnia 2023 odziedziczyła po poprzednikach stopę bezrobocia w Polsce ma poziomie 2,7 %. (dane według Eurostatu). Według Eurostatu wyrównana sezonowo stopa bezrobocia w Polsce wyniosła 3,1% w październiku 2024 r. Ale gdy mowa o danych GUS stopa bezrobocia zarejestrowanego wyniosła 4,9%.

Średnia wysokość zadłużenia

Średnie zadłużenie osoby, która nie reguluje swoich płatności na czas, wynosi obecnie około 33,5 tysiąca złotych. To uśredniona wartość, która uwzględnia zarówno niewielkie zaległości, jak i duże długi, które mogą sięgać setek tysięcy złotych. A jak wyglądają historie kredytowe Polaków w bankach?

Polacy zaciągają kredyty nie tylko na mieszkania, ale również na codzienne potrzeby. Przeciętny Polak, pan Kowalski – pani Nowak, ma około 28 tysięcy złotych długu w różnych formach zobowiązań (kredyty gotówkowe, karty kredytowe i te najgorsze – chwilówki).
Wystarczy wyobrazić sobie, że rodzina czteroosobowa, złożona z dwojga dorosłych i dwójki dzieci, ma do spłaty kwotę przekraczającą 112 tysięcy złotych. Co może martwić bardzo często polskie rodziny nie mają żadnych oszczędności.

Coraz wyższa staje się liczba gospodarstw domowych, które nie są w stanie terminowo płacić rachunków za prąd, gaz czy płacąc czynsz.

Co do czynszów to czas najwyższy na rewolucję w Polsce w tej kwestii! Kwestia czynszów za mieszkania własnościowe w Polsce jest unikalna, kontrowersyjna, że aż śmieszna i bardzo często budzi zdziwienie wśród moich zaprzyjaźnionych Irlandczyków.

W Polsce, mimo posiadania pełnej własności mieszkania, właściciele mieszkań w budynkach wielorodzinnych (blokach, kamienicach) są zobowiązani do opłacania tzw. czynszu do wspólnoty lub spółdzielni mieszkaniowej. Czynsz ten obejmuje przede wszystkim koszty utrzymania części wspólnych budynku i terenu wokół niego, fundusz remontowy, a także media dostarczane do budynku (np. woda, centralne ogrzewanie).

Polska specyfika czynszów wynika z historycznego modelu zarządzania nieruchomościami, który wywodzi się z czasów komunistycznego PRL-u. W okresie powojennym większość budynków mieszkalnych była zarządzana przez państwowe spółdzielnie. Mimo zmian ustrojowych, sposób zarządzania nieruchomościami w dużej mierze pozostał niezmieniony, co skutkuje koniecznością wnoszenia opłat przez właścicieli mieszkań.
Wielu właścicieli mieszkań w Polsce uważa obowiązek płacenia czynszu za niesprawiedliwy.

Argumentują, że skoro mieszkanie jest ich własnością, nie powinni być obciążani dodatkowymi opłatami. Dla porównania, właściciele domów jednorodzinnych ponoszą jedynie koszty związane z utrzymaniem własnej nieruchomości i podatki lokalne.

Zmiana modelu zarządzania nieruchomościami w Polsce wymagałaby reformy prawa oraz sposobu funkcjonowania wspólnot i spółdzielni. Można by wprowadzić bardziej elastyczne mechanizmy finansowania remontów i utrzymania budynków, np. na wzór niemiecki czy amerykański. Ale rządzący boją się – i ci z KO, jak i bali się co z PiS, że wprowadzenie takich zmian spotkałoby się z oporem ze strony zarządców nieruchomości, którzy mają znaczący wpływ na wysokość czynszów. I znowu warstwa – kasta wyższa ma lepiej niż zwykły obywatel (sic!)

Ale wróćmy do kwestii zadłużenia Polaków. Zaległości wobec sektora mieszkaniowego i energetycznego w 2023 roku przekroczyły 10 miliardów złotych. Przykładowo, łączne zadłużenie za czynsz w Polsce można porównać do wybudowania ponad 200 szkół średnich w dużych miastach.
Wielu Polaków decyduje się na leasing lub kredyt samochodowy. Statystyki pokazują, że co trzecie auto na polskich drogach formalnie nie jest własnością kierowcy, lecz banku lub firmy leasingowej. W przypadku utraty pracy lub kryzysu gospodarczego, ogromna liczba ludzi może stracić środki transportu, które są kluczowe, zwłaszcza dla osób dojeżdżających do pracy.

Zadłużenie w parabankach rośnie, nieszczęśników przybywa a państwo polskie i rządy kolejne jak gdyby nigdy nic spokojnie to tolerują!

Parabanki i firmy oferujące chwilówki wciąż cieszą się popularnością, szczególnie wśród osób o niższych dochodach. Szacuje się, że około 20% dłużników w Polsce korzysta z takich usług, często wpadając w spiralę zadłużenia, z oprocentowaniem sięgającym nawet kilkuset a nawet kilku tysięcy procent rocznie.

Depresja i problemy psychiczne

Strach o przyszłość i brak stabilizacji finansowej to czynniki prowadzące do licznych problemów zdrowotnych, w tym depresji. W badaniach wskazano, że co piąta osoba mająca problem z długami cierpi na poważne zaburzenia psychiczne. Organizacje pozarządowe zajmujące się pomocą osobom zadłużonym (m.in. stowarzyszenia anty – windykacyjne) wskazują, że około 10–15% przypadków samobójstw może być związanych z problemami finansowymi.

W 2022 roku w Polsce odnotowano 5 245 samobójstw zakończonych śmiercią, czytamy w danych Komendy Głównej Policji. Przy takich założeniach, można oszacować, że w 2022 roku 500–800 osób w Polsce mogło odebrać sobie życie z powodu trudności ekonomicznych, takich jak niewypłacalność, groźby komornicze, czy utrata majątku.

Kredyty hipoteczne, konsumpcyjne i inne zobowiązania finansowe to życie codzienne Polaków.

Rodzi się więc pytanie, kto pójdzie słusznie protestować przeciwko reglamentowanej obecnie „demokracji walczącej” (przyznają Państwo, że cudny oksymoron) i jednoosobowemu zarządzaniu Rzeczpospolitą (czyżby powoli rodził się nowy kult jednostki?), skoro dla większości Polaków „byt, który określa świadomość” jest najważniejszy, czyli utrzymanie płynności finansowej i unikanie utraty nieruchomości, samochodu, czy innych dóbr obciążonych kredytami.

W obliczu pewnych represji związanych z protestami, których za rządów Zjednoczonej Prawicy nie było (nawet nie potrafili rozliczyć poprzedników zwłaszcza za sprzedaż polskich firm i w wielu wypadkach doprowadzenie do agonii) Polacy obawiają się o swoją zdolność kredytową i bezpieczeństwo materialne.

W sytuacji, gdy krajowy system bankowy w pełni współpracuje z rządem, a instytucje finansowe i ściągające podatki są w stanie skontrolować przepływ pieniędzy, jakakolwiek próba zorganizowania masowego protestu mogłaby skończyć się poważnymi reperkusjami, w tym bankructwem uczestników protestów. Nałożona kredytowa uprząż pęta ducha i swobodę Polaków. Smutne, ale prawdziwe. Ci, co mają kredyty do spłaty, nie będą mieli odwagi wyjść na ulicę, bo dla nich najważniejszym priorytetem jest utrzymanie stabilności finansowej, a nie walka z systemem, który i tak ich powoli pożera…

 

Kibice reprezentacji Polski na meczu z Chorwacją / Fot. Szymon Dąbrowski

Bolączka nr 2. Polak zna się na wszystkim. Rzecz o ignorancji, braku zrozumienia i kłótliwości

1. Ignorancja jako bariera społecznego zaangażowania

Jednym z kardynalnych czynników tłumaczących brak społecznej reakcji na istotne wydarzenia polityczne i ekonomiczne w Polsce ostatnich miesięcy jest ignorancja znacznej części społeczeństwa. Owa podstępna, choć przymilna dama sprawia, że mamy do czynienia z kilku nakładającymi się na siebie przyczynami. Czytelnicy portalu Wnet.fm wybaczą, bowiem nie dotyczą Ich, ale niech pozwolą, że je wypunktuję:

a. ograniczony dostęp do rzetelnych informacji,
b. lenistwo intelektualne, i wreszcie
c. brak JAKIEGOKOLWIEK zainteresowania tematami, które nie wydają się bezpośrednio dotyczyć codziennego życia.

Badania z roku na rok coraz bardziej alarmują, że w Polsce nadal PRZEWAŻAJĄCA część społeczeństwa pozyskuje informacje wyłącznie z mediów głównego nurtu, które często mają charakter stronniczy lub powierzchowny. Z raportu CBOS z 2023 roku wynika, że 67% Polaków ogląda wiadomości w telewizji, głównie w stacjach takich jak TVN, Polsat czy TVP.

Te media od stycznia 2024 roku niewiele różnią się w przekazie politycznym i bardzo rzadko dostarczają szczegółowych analiz zjawisk nie tylko ekonomicznych i politycznych, ale i społecznych. Owe telewizje skupiają się raczej na emocjonalnych aspektach wydarzeń, podkręcaniu atmosfery podziałów politycznych i strachu (chociażby „nieuniknioną wojną”) niż na rzetelnych danych i przedstawianiu faktów.

Polacy bez umiejętności i narzędzi do analizy informacji. Cyfrowy wtórny analfabetyzm

Nasi rodacy często nie mają wystarczających narzędzi, aby krytycznie analizować dostępne informacje. Smutno mi i wstyd, ale muszę przytoczyć te dane …

Według badań OECD podanych w grudniu 2024 roku, a dotyczących umiejętności czytania ze zrozumieniem i analizy tekstów informacyjnych (PIAAC), aż 39% dorosłych Polaków osiąga wyniki poniżej podstawowego poziomu w zakresie rozumienia złożonych informacji. W praktyce oznacza to, że dla 4 na 10 dorosłych Polaków – odbiorców teksty zawierające dane statystyczne, wykresy czy argumentację logiczną mogą być zbyt trudne do pełnego zrozumienia. 38% miało problemy z prostymi zadaniami z matematyki, zaś a 48% z rozwiązywaniem problemów.

To wyniki znacznie gorsze niż te osiągane w innych dawnych „demoludach”. Kto pomyśli o tym, aby zainwestować w edukację dorosłych czy wspierać grupy o niskich kompetencjach, szczególnie osoby z niższym wykształceniem?  Efektem tego jest powierzchowne rozumienie rzeczywistości, co prowadzi do wypracowania stereotypowego myślenia i oporu wobec głębszych analiz. Łatwiej telewizyjnie i partyjnie jest zapanować nad umysłami Polaków.

W społecznym przekonaniu , często okraszonym niczym niepopartą dumą „Polak zna się na wszystkim” – polityce, medycynie, ekonomii . A to – jak widzimy – często skutkuje głoszeniem uproszczonych opinii, niepopartych wiedzą i w czasie dyskusji włączaniem się tak zwanego „agresora swojości”.

Polityka jako temat tabu lub źródło konfliktu

Wiele osób w Polsce unika angażowania się w sprawy polityczne, ponieważ polityka kojarzy im się z czymś konfliktowym i nieprzyjemnym. Według raportu Pew Research Center z 2022 roku, tylko 32% Polaków deklaruje zainteresowanie polityką na poziomie wyższym niż przeciętne, co jest wynikiem niższym niż w większości krajów europejskich.

Ponadto, w polskim społeczeństwie silnie zakorzenione jest przekonanie (mimo rozbuchanego domowego politykierstwa) , że „polityka jest dla elit”. To postrzeganie skutkuje izolowaniem się obywateli od życia publicznego, które często sprowadzają do stwierdzeń typu „to nie dotyczy mnie” lub „i tak nic nie zmienię”.

Tymczasem brak zaangażowania w politykę sprawia, że decydenci mają większą swobodę w podejmowaniu decyzji, które mogą bezpośrednio wpływać na życie obywateli. Dla zilustrowania wielkiej skali ignorancji przytoczę tylko rok 2022 i wprowadzanie w życie „Polskiego Ładu”. Ów „polski ład” był szeroko krytykowany przez ekspertów i media, ale wiele osób nie zdawało sobie sprawy z jego konsekwencji. Dopiero gdy zmiany zaczęły wpływać na wysokość wypłat netto, część społeczeństwa zorientowała się, jak bardzo dotknęły ich reformy.

To pokazało, że ignorowanie złożoności polityki fiskalnej prowadzi do nieświadomości realnych zagrożeń dla własnej sytuacji finansowej.
Kolejne klocki ignorancji – domina: kłótliwość i rozdrobnienie społeczne. My Polacy często nie angażujemy się w politykę lub sprawy publiczne w sposób konstruktywny, ale mamy – czasem nawet ja! przyznaję – tendencję do kłótni i personalizacji sporów.

Zamiast prowadzić merytoryczne dyskusje oparte na faktach i analizach, rozmowy Kowalskich z Nowakami zamieniają się w wymianę wzajemnych oskarżeń. Przykładem tego są debaty polityczne w mediach społecznościowych i okładanie łajnem na forach internetowych. W 95 % to jałowe spory z buzującymi emocjami, gdzie brak miejsca (sic!) na argumenty. Traktowanie drugiego Polaka – rozmówcę jako potencjalnego osobnika do anihilacji to kolejny kamyczek do ogródka budowania wspólnoty obywatelskiej i skutecznego ruchu społecznego. A stąd już tylko krok do dużego punktu nr 3.

 

3. Struktura społeczna – „bezmózgi lud” i „motłoch”

Pan Bartek, który zainspirował mnie wpisem na naszym chacie „Rozmowy spod pokładu”, był łaskaw skazać analizę (myślowej) struktury społecznej w Polsce przez Janusza Korwina – Mikkego. Uwaga, będzie po bandzie i niepoprawnie do granic!

W swojej koncepcji pan Janusz Korwin-Mikke wyróżnił dwa zasadnicze segmenty społeczeństwa: „jednostki myślące” oraz „tak zwany bezmózgi lud”. Terminologia w dobie hiperpoprawności zdecydowanie kontrowersyjna i pejoratywna, ale wskazuje na bardzo istotne różnice w poziomie zaangażowania obywatelskiego i zdolności do krytycznego myślenia Polaków.

„Bezmózgi lud” to grupa, która charakteryzuje się biernością, podatnością na manipulację. a także brakiem zainteresowania zgłębianiem głębszej mechaniki polityki i spraw społecznych. To ludzie, którzy konsumują informacje bez ich krytycznej analizy, bazując przede wszystkim na przekazie mediów głównego nurtu i prostych haseł populistycznych. Z obu stron politycznej barykady.

„Jednostki myślące” to w Polsce zdecydowana mniejszość społeczeństwa, która jest w stanie analizować rzeczywistość i krytycznie oceniać działania władzy (tamtej czy tej). Ta grupa, z racji swojej niezależności intelektualnej, często staje się celem niewybrednych ataków, zarówno ze strony rządzących, jak i zmanipulowanej większości, która postrzega ich jako zagrożenie dla stabilności swojego światopoglądu. W czasach, kiedy rządził PiS raziło mnie hasło prezesa Jarosława o „wykształciuchach” itp.

Poziom zaufania do władzy i manipulacja medialna

Porażający jest brak zaangażowania obywatelskiego Polaków. Czy wiecie, że tylko 18% z nas uczestniczy regularnie w wyborach samorządowych i parlamentarnych. To świadczy tylko o zatrważającym poziomie bierności społecznej.
Jesteśmy także narodem podatnym na manipulację. Raport Fundacji Panoptykon z 2022 roku wskazuje, że Polacy są szczególnie narażeni na manipulację medialną, z powodu niskiego poziomu edukacji medialnej i wysokiego wskaźnika konsumpcji informacji poprzez emocjonalne, uproszczone przekazy.

 

Czy rządzi PiS czy Platforma Obywatelska pod płaszczem KO jest tak samo

Podobnie jak w czasach późniejszych rządów Prawa i Sprawiedliwości, struktura społeczna w okresie obecnych rządów PO (i partii przystawek – sałatek) była podzielona na aktywną mniejszość i bierną większość. Mechanizmy bierności społecznej i wpływu mediów także odgrywały kluczową rolę.

W latach 2007–2015 rządy PO wdrażały szereg działań, które miały negatywny wpływ na część społeczeństwa. Przeżyliśmy podniesienie wieku emerytalnego, niewystarczające wsparcie dla osób najuboższych, liberalizację rynku pracy czy sprzedaż firm o strategicznym znaczeniu dla gospodarki i sektora bankowego, ale mimo to reakcja społeczna była minimalna.

Reforma zakładająca stopniowe wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat spotkała się z ograniczonymi protestami, mimo że dotykała milionów Polaków. Większość społeczeństwa zaakceptowała zmiany, co można tłumaczyć biernością wynikającą z braku zrozumienia konsekwencji długoterminowych oraz brakiem alternatyw politycznych.

Aktywnie przeciwko reformom emerytalnym protestowały związki zawodowe, takie jak na przykład NSZZ Solidarność. Jednocześnie, krytyczna mniejszość społeczeństwa wskazywała na problem narastającej prekaryzacji zatrudnienia i pogłębiających się nierówności społecznych.

Wpływ mediów i propagandy za rządów PO

Za rządów PO również istniała silna polaryzacja medialna (i wciąż istnieje teraz), która miała wpływ na postrzeganie rzeczywistości przez społeczeństwo. Telewizja i prasa liberalna, takie jak TVN czy „Gazeta Wyborcza”, wspierały i wciąż wspierają narrację Platformy jako ugrupowania europejskiego i proreformatorskiego. Informacje negatywne dotyczące polityki rządu, takie jak wyciek afery taśmowej w 2014 roku, były często minimalizowane lub przedstawiane w kontekście ataku politycznego. W tych mediach brak był jakiejkolwiek reakcji na kryzys demograficzny w Polsce i emigrację zarobkową.

Polacy pozostali w dużej mierze bierni. Wynikało to z zaufania do mediów liberalnych oraz przekonania, że brak realnej alternatywy politycznej czyni PO i Tuska „mniejszym złem”.

W kontekście powrotu Donalda Tuska do władzy w 2023 roku, można zauważyć podobne mechanizmy bierności społecznej i podziałów. Wielu wyborców Platformy, nawet tych niezadowolonych z działań partii, wskazuje w sondażach, że „głosują na PO z obawy przed powrotem PiS do władzy”.

A programy? A rozwój Ojczyzny? Przyszłość wnuków? Nieważne! Jarosław prezes nie rządzi i już „świat jest piękniejszy” (sic!) Społeczeństwo było i jest podzielone, ale duża jego część jest jeszcze bardziej zrezygnowana i bierna, bo „wszystkie partie są takie same” i „nie warto angażować się w życie publiczne”.

Część obywateli krytykuje rządy PO za niedostateczne wsparcie dla służby zdrowia i szkodliwą kontynuację neoliberalnego modelu gospodarczego z kultem paryskiego „klimatyzmu„. Ale bez efektów!

Krytyka, która dotknęła Donalda Tuska za brak zdecydowania w sprawę reparacji wojennych od Niemiec była głośno podnoszona przez prawicowe media, ale – jak zwykle – nie wywołała szerszego oburzenia w społeczeństwie.

PiS wykorzystywał media publiczne do promowania swojej narracji. Społeczeństwo było dzielone na „patriotów” (zwolenników PiS) i „elytę” (przeciwników rządu). Podobnie było za rządów PO, kiedy dominujące media (TVN czy „Gazeta Wyborcza”) budowały obraz Tuska jako „człowieka Zachodu” i „ratunku przed autorytaryzmem PiS”, marginalizując krytyków polityki neoliberalnej, środowiska patriotyczne i ruchy lewicowe.

Struktura społeczna w Polsce, zarówno za rządów PO, jak i PiS, cechuje się znaczącą biernością większości społeczeństwa i podziałem na niewielką, aktywną mniejszość oraz łatwą do manipulacji większość. Mechanizmy te, wspierane przez propagandę medialną, są wykorzystywane przez każdą władzę do utrzymania status quo.
Podsumowując, struktura społeczna Polski opiera się na dwóch wyraźnych segmentach: myślącej mniejszościbiernej większości, co jest źródłem problemów w budowaniu świadomego, aktywnego społeczeństwa obywatelskiego.

 

Sąd Okręgowy w Warszawie/fot. WNET

4. Lęk przed władzą sądowniczą i służbami, czyli mija czas i nic

Pan Bartek napisał: „Podobne mechanizmy obserwujemy w kontekście władzy sądowniczej, służb specjalnych oraz ogólnie pojętego bezpieczeństwa. Choć nacjonalizacja oszczędności obywateli jest skrajnie nierealistyczna, to w rzeczywistości takie analogiczne „nacjonalizacje” zachodzą w innych obszarach życia społecznego i politycznego.”

Zasadny punkt do rozmyślań, bowiem po przejęciu władzy przez Donalda Tuska i jego egzotykę koalicyjną 13 grudnia 2023 roku, kwestie dotyczące władzy sądowniczej, służb specjalnych i bezpieczeństwa stały się jednym z kluczowych obszarów zapalnych. Platforma Obywatelska i jej partnerzy podjęli działania mające na celu odwrócenie reform z czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości (PiS), co spotkało się z różnymi reakcjami społecznymi i politycznymi. Warto pamiętać, kto zaczął tę „wojenkę”.

Warto przypomnieć, że w 2015 roku, pod koniec swojej kadencji, rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego podjął kontrowersyjne działania związane z Trybunałem Konstytucyjnym.

Platforma Obywatelska uchwaliła przepisy pozwalające na wybór pięciu nowych sędziów Trybunału, z czego trzech miało zastąpić sędziów kończących kadencję już po wyborach parlamentarnych, co wywołało oburzenie i było szeroko krytykowane jako działanie sprzeczne z konstytucją.
Najpierw była Ustawa z czerwca 2015 roku, w której Rząd PO-PSL wprowadził zmiany w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym, umożliwiające wybór wszystkich pięciu sędziów na jednym posiedzeniu Sejmu, co dotyczyło również sędziów kończących kadencję dopiero po zmianie władzy.

W październiku 2015 roku, tuż przed wyborami planowanymi na dzień 25 tego miesiąca, Sejm VII kadencji wybrał pięciu sędziów Trybunału, co wzbudziło wątpliwości konstytucyjne. Trybunał Konstytucyjny orzekł później, że wybór dwóch z tych sędziów był prawidłowy, ale trzech pozostałych powinno być dokonanych przez nowy Sejm, co wskazywało na częściową niekonstytucyjność działań PO.

Działania te były wykorzystywane przez PiS jako koronny argument na rzecz dokonywania własnych reform sądownictwa, co doprowadziło do dalszej eskalacji konfliktu politycznego wokół Trybunału i podziału społeczeństwa. Warto zauważyć, że te wydarzenia stały się początkiem długotrwałego kryzysu konstytucyjnego w Polsce, którego skutki są odczuwalne do dziś.

A co mamy dzisiaj?! Rząd Tuska zapowiedział stopniową depolityzację sądownictwa oraz przywrócenie standardów zgodnych z wartościami europejskimi. Wśród priorytetów wymieniono min. cofnięcie reformy sądownictwa wprowadzonej przez PiS, która była przedmiotem krytyki Unii Europejskiej, szczególnie w kwestii upolitycznienia Krajowej Rady Sądownictwa i Trybunału Konstytucyjnego.

Założono także stopniowe przywrócenie sędziów odsuniętych od pracy w wyniku reformy PiS. Jednak plany te wzbudzają obawy w środowiskach opozycyjnych i wielu komentatorów. Krytycy obawiają się, że zmiany te mogą być wprowadzane z nadmierną koncentracją władzy, co wywołuje pytania o możliwość nowych form upolitycznienia wymiaru sprawiedliwości, ale przez inne ugrupowania polityczne.
Z kolei w przypadku służb specjalnych oraz struktur bezpieczeństwa kluczowym problemem jest nadmierna polityczna kontrola nad służbami, która była zarzewiem konfliktu zarówno w czasach rządów PiS, jak i teraz.

Podobnie jak w przypadku innych obszarów polityki, reakcje społeczne na zmiany w sądownictwie i służbach są ograniczone. Społeczeństwo w dużej mierze pozostaje bierne, co wynika z kilku czynników.

Po pierwsze, braku świadomości. Dla wielu Polek i Polaków kwestie takie jak niezależność sądów czy reforma służb są zbyt abstrakcyjne, by uznać je za istotne dla ich codziennego życia (patrz wielkie rozdziały 2 i 3 powyżej).

Po drugie, to strach przed represjami blokuje Polaków. Osoby krytykujące władzę obawiają się negatywnych konsekwencji swojej aktywności.

Po trzecie, panosząca się polaryzacja społeczeństwa. Wysokie mury podziałów politycznych sprawiają, że znacząca część społeczeństwa polskiego jest gotowa zaakceptować nawet kontrowersyjne działania swojego obozu politycznego​ („ciepła woda” ergo „czysta woda” i „wszystko byle nie PiS”.

Tusk demokrata niczego nie zmienia! Koalicja Obywatelska pod dyktando Platformy Obywatelskiej dostała się na wielkie pastwisko posad, urzędów i spółek skarbu państwa. Robi to, co poprzednicy – obsadza kluczowe stanowiska w administracji publicznej przez osoby lojalne wobec niego i partii. Donald Tusk powołując się na nieistniejącą definicję: demokracji walczącej” wywiera presję na niezależne instytucje, takie jak media publiczne czy służby audytowe, co oczywiście ogranicza ich obiektywizm.

Zmiany te są postrzegane różnie w zależności od poglądów politycznych. Zwolennicy rządu Tuska widzą w nich szansę na „przywrócenie standardów europejskich”, podczas gdy przeciwnicy obawiają się o „dalsze upolitycznienie kluczowych instytucji”.

Reakcje społeczne na te zmiany są podobne do opisanych wcześniej mechanizmów: brak zrozumienia, strach przed represjami, bierność wobec zmian. Dla 71% społeczeństwa, które jest nieświadome pełnej skali ingerencji władzy w życie publiczne, te zmiany są „nieistotne” lub „normalne”, ponieważ „nie dotykają bezpośrednio ich życia codziennego”.

 

Fot. 139904 (CC0, Pixabay)

Zamiast podsumowania – pełna zgoda z panem Bartkiem – patronem

W takim eksperymencie myślowym, który wymyślił pan Bartek, w którym rząd [na razie w wyimaginowanej rzeczywistości] przeprowadza drastyczne zmiany znacjonalizowania oszczędności, odpowiedzią społeczną będzie (= jest) brak reakcji.

Społeczeństwo polskie, z jednej strony zadłużone i zastraszone, z drugiej zaś wielce ignorujące i bierne wobec zmian, nie protestuje, bo nie rozumie pełnej wagi tych działań lub nie jest w stanie podjąć skutecznej walki z władzą.

Tylko niewielki odsetek osób, które dostrzegają te nieprawidłowości i mają odwagę działać, choć otrzymają etykietę „wrogów ludu”. To pokazuje, jak skutecznie władza manipuluje przestraszonym społeczeństwem, by realizować swoje interesy, gdy większość obywateli w stanie obojętności powiela „chocholi taniec” z kart dramatu Stanisława Wyspiańskiego.

napisał po smutnych przemyśleniach i lekturach Tomasz Wybranowski

Kto zostanie Patriotą Roku? Już 8 grudnia jubileuszowy – X Dzień Patrioty. Patronat Radia Wnet

8 grudnia (niedziela) w historycznej sali „Sokoła” w Krakowie przy ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 27 odbędzie się X jubileuszowa edycja Dnia Patrioty – wielka, uroczysta gala z najwybitniejszymi twórcami polskiego życia kulturalnego, artystycznego, społecznego i religijnego. W tegorocznej uroczystości udział wezmą m.in. prof. Andrzej Nowak, prof. Wojciech Roszkowski, Antoni Macierewicz, prof. Wojciech Polak, Jakub Maciejewski, Halina Łabonarska. Spotkanie prowadzi red. Anna Popek. Laudacje na rzecz Patrioty Roku wygłosi: prof. Janusz Kawecki

W tegorocznej uroczystości udział wezmą m.in.pof. Andrzej Nowak, prof. Wojciech Roszkowski, prof. Wojciech Polak, prof. Przemysław Czarnek, Antoni Macierewicz, Jakub Maciejewski, prof. Janusz Kawecki,

Już w najbliższą niedzielę, 8 grudnia, w historycznej sali „Sokoła” w Krakowie przy ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 27 odbędzie się X jubileuszowa edycja Dnia Patrioty – wielka, uroczysta gala z najwybitniejszymi twórcami polskiego życia kulturalnego, artystycznego, społecznego i religijnego.

W tegorocznej uroczystości udział wezmą prof. Andrzej Nowak, prof. Wojciech Roszkowski, prof. Wojciech Polak, prof. Przemysław Czarnek, Antoni Macierewicz, Jakub Maciejewski, prof. Janusz Kawecki, Wojciech ReszczyńskiHalina Łabonarska. Spotkanie prowadzi red. Anna Popek.

Wydarzenie to, zainicjowane przez Leszka Sosnowskiego – prezesa wydawnictwa Biały Kruk, już na stałe wpisało się w pejzaż polskiej kultury.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z panią Jolantą Sosnowską, jedną z opok wydarzenia i wydawnictwa Białego Kruka:

 

Punktem kulminacyjnym każdego spotkania jest wręczenie nagrody „Patriota Roku” im. Kazimierza Odnowiciela. W poprzedniej, IX edycji nagrodą tą uhonorowany został wybitny historyk, ekonomista i autor wielu książek prof. Wojciech Roszkowski. Kto otrzyma statuetkę za rok 2024? Tego uczestnicy X Dnia Patrioty dowiedzą się w pierwszej kolejności!

Historyczna sala krakowskiego „Sokoła” z pewnością jak co roku wypełni się po brzegi. Uroczystościom towarzyszyć będzie coroczny przedświąteczny kiermasz pięknie wydanych, bogato ilustrowanych książek Białego Kruka, który rozpocznie się już o godz. 14.00 i potrwa aż do godz. 20.30.

W szerokiej ofercie krakowskiej oficyny, znanej z krzewienia polskości i wiary, zaprezentowane zostanie kilkaset tytułów w rabatowych cenach NAWET DO 80%, w tym kilka najnowszych premier:

„Historia cenzury. Od starożytności do XXI wieku” Jakuba Maciejewskiego, „Naród niepokonany. Przełomowe momenty polskiej historii” prof. Andrzeja Nowaka, „Opresja. Ilustrowana historia PRL” prof. Wojciecha Polaka czy „Potęga nawrócenia” prof. Wojciecha Roszkowskiego.

Nie zabraknie również wartościowych książek skierowanych do najmłodszych czytelników oraz elegancko wydanych kalendarzy na 2025 rok.

Będzie to wyjątkowa okazja nie tylko do udanych zakupów w promocyjnych cenach, ale także czas na krótkie, inspirujące rozmowy z wybitnymi autorami Białego Kruka. Książki podpisywać będą między innymi mistrz fotografii Adam Bujak, profesorowie Andrzej Nowak, Wojciech Roszkowski i Wojciech Polak, redaktorzy Jakub Maciejewski, Wojciech Reszczyński i Jolanta Sosnowska. Spotkanie jak zwykle ubogaci wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych poprowadzone przez wybitnego śpiewaka operowego Jana Kowalczyka (bas-baryton).

 

 

Co dokładnie czeka nas już 8 grudnia?

Oto plan X Dnia Patrioty, który odbędzie się w Krakowie, w hali TG „Sokół” przy ul. J. Piłsudskiego 27:

O godz. 14.00 rozpocznie się kiermasz książek (ok. 200 tytułów!) w rabatowych cenach, trwający do godz. 20.30 (RABATY NAWET DO 80%!).

Od godz. 16.00  trwać będzie część wykładowo-artystyczna, którą poprowadzi Anna Popek. Poszczególne wystąpienia potrwają ok. 15 minut.

Program wykładów (od godz. 17):

Red. Wojciech Reszczyński
Między Wschodem a Zachodem

Prof. Wojciech Polak
Dlaczego polityka historyczna jest konieczna

Antoni Macierewicz
Katolicyzm fundamentem polskiej niepodległości

 

Wydarzenie to, zainicjowane przez Leszka Sosnowskiego – prezesa wydawnictwa Biały Kruk, już na stałe wpisało się w pejzaż polskiej kultury. Punktem kulminacyjnym każdego spotkania jest wręczenie nagrody „Patriota Roku” im. Kazimierza Odnowiciela. W poprzedniej IX edycji nagrodą tą uhonorowany został wybitny historyk, ekonomista i autor wielu książek prof. Wojciech Roszkowski. Kto nim zostanie tym razem?

Prof. Wojciech Roszkowski
Kogo bym dziś chciał nawrócić

Red. Jakub Maciejewski
Rozkwit cenzury

R E C Y T A C J A

Halina Łabonarska Polsko, ojczyzno moja, prof. Andrzej Nowak Patriotyzm wczoraj i dziś, prof. Janusz Kawecki Laudacja oraz  prof. Przemysław Czarnek Co to znaczy być prezydentem Polski. W finale Jan Kowalczyk (bas-baryton) z akompaniamentem Ziemowita Pawlisza zaprezentują Rotę i trzy pieśni patriotyczne. 

Zapraszamy serdecznie! Wstęp wolny!

Relacje na żywo z wydarzenia będzie można obejrzeć na kanale WydawnictwoBialyKruk:  https://www.youtube.com/live/W85wJ0WylpQ

 

24.11.2024 r. – 106. rocznica jednego z najbardziej symbolicznych wydarzeń w historii Polski – obrony Lwowa

W nocy z 31 października na 1 listopada 1918 r. siły ukraińskie niespodziewanie opanowały Lwów i ogłosiły powstanie państwa ukraińskiego. Miasto, zamieszkane w większości przez Polaków, będące silnym ośrodkiem polskiej kultury, nauki i życia politycznego, miało stać się teraz stolicą Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej i siedzibą jej rządu. W ten sposób u schyłku I wojny światowej w tym wieloetnicznym mieście doszło do bolesnego zderzenia polskich i ukraińskich aspiracji niepodległościowych.

Wydarzenia te rozegrały się w kontekście końca I wojny światowej i rozpadu monarchii austro-węgierskiej.

W listopadzie 1918 roku, wraz z odrodzeniem niepodległej Polski, Polacy i Ukraińcy walczyli o prawo do panowania nad Lwowem i Galicją Wschodnią.

Konflikt ten, znany jako wojna polsko-ukraińska, rozpoczął się w momencie, gdy Ukraińcy ogłosili utworzenie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (ZURL) z Lwowem jako stolicą. Polacy, nie godząc się na utratę swojego ukochanego miasta, rozpoczęli spontaniczną obronę.

Tutaj do wysłuchania program nadzwyczajny Tomasza Wybranowskiego:

 

Zanim o obronie Lwowa 1918 muszę przypomnieć wielkiego Poetę Zbigniewa Herbarta – syna tego miasta

 

W lipcu 1985 roku Herbert powiedział:

Ci, którzy przeżyli okupację sowiecką 1939-41 we Lwowie czy Wilnie, mieli po prostu pojęcie o systemie sowieckim… Tacy jak ja uważali, że rok 1945 to nie jest żadne wyzwolenie tylko po prostu najazd, dalsza, dłuższa, znacznie trudniejsza do przeżycia moralnego okupacja. Ja miałem doświadczenie lwowskie. Była to lekcja poglądowa, po której nie pozostały właściwie żadne wątpliwości co do zamiarów, koloru władzy i jej intencji… Ja jestem tym Polakiem prawobrzeżnym, wschodnim Polakiem, który właściwie wiedział o tym systemie wszystko w tydzień od wkroczenia armii-wyzwolicielki do Lwowa… – te słowa odnajdą państwo w ważnej książce – świadectwie profesora Jacka Trznadla “Hańba domowa”.

W trakcie tej długiej rozmowy z prof. Jackiem Trznadlem Cesarz Poetów Zbigniew Herbert oświadczył także:

„Ja chyba umrę nie pogodzony ze światem, tak właśnie chciałbym umrzeć.”

To życzenie się spełniło. Herbert nie był pogodzony z III RP, nie uznawał porozumień „okrągłego stołu” I stanowczo, jak nikt z kasty ludzi pióra, domagał się lustracji i dekomunizacji.

Tutaj do wysłuchania II część specjalnego programu “Teatr Wyobraźni” pamięci Zbigniewa Herberta:

Obrona Lwowa – kluczowe momenty

Walki rozpoczęły się 1 listopada 1918 roku, kiedy ukraińskie oddziały wojskowe przejęły kluczowe punkty we Lwowie. Polacy, choć zaskoczeni, szybko podjęli działania. Obroną miasta kierowali m.in. Czesław Mączyński oraz major Tadeusz Jordan-Rozwadowski, późniejszy jeden z dowódców wojny polsko-bolszewickiej. Szczególną rolę odegrała młodzież, która włączyła się do walk z niezwykłym zapałem i determinacją.

22 listopada 1918 roku jest datą symboliczną – tego dnia Polacy wyparli siły ukraińskie z centrum miasta, a Lwów został uratowany, choć walki trwały jeszcze kilka miesięcy. Wysiłek obrony zyskał nie tylko znaczenie strategiczne, ale także głęboki wymiar emocjonalny, stając się symbolem miłości do ojczyzny i walki o polskość.

 

„Orlęta Lwowskie” płótno Wojciecha Kossaka.

 

Orlęta Lwowskie – młodzież na pierwszej linii

 

Ich ofiara, choć tragiczna, ukazała siłę ducha narodowego. To właśnie na ich cześć powstał monumentalny Cmentarz Orląt Lwowskich, który do dziś pozostaje miejscem pamięci i hołdu.

 

Orlątko Lwowskie Antoś Petrykiewicz

Młodzież i dzieci, zwane później Orlętami Lwowskimi, odegrały szczególną rolę w obronie miasta. Najmłodsi obrońcy, często mający zaledwie 12–16 lat, z bronią w ręku stawiali czoła przeważającym siłom ukraińskim. Ich bohaterstwo stało się legendą. Z grona ponad 1 400 niezłomnych dzieci i młodzieniaszków wymienię tylko dwa: Antosia Petrykiewicza, który miał zaledwie 13 lat, a za swoją odwagę został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Virtuti Militari i Jurka Bitschana,14-letni gimnazjalista, który zginął podczas walk o cmentarz Łyczakowski.

 

Kolejny Bohater – Orlątko Lwowskie Jurek Bitschan

 

Obrona Lwowa nie obyła się bez tragedii. W walkach zginęło wielu cywilów, a miasto poniosło ogromne straty materialne. Strona ukraińska niejednokrotnie stosowała brutalne metody, co potęgowało cierpienia mieszkańców. Dochodziło do licznych ostrzałów budynków cywilnych, gwałtów i zwykłych złodziejskich rabunków, co jeszcze bardziej mobilizowało Polaków do obrony.

 

Kornel Makuszyński – literacki opiekun Orląt

Szczególną rolę w popularyzacji pamięci o Orlętach Lwowskich odegrał pisarz Kornel Makuszyński. Jego książki, takie jak „O słonecznym uśmiechu” czy „Pieśń o Orlętach”, nie tylko przypominały o bohaterach walk, ale także budowały mit młodzieży walczącej za Polskę. Makuszyński podkreślał wartość poświęcenia, odwagi i miłości do ojczyzny, wychowując kolejne pokolenia Polaków w duchu patriotyzmu.

Obrona Lwowa była jednym z pierwszych zwycięstw w procesie odzyskiwania polskiej państwowości. Utrzymanie miasta miało kluczowe znaczenie dla moralnego ducha Polaków i przyczyniło się do późniejszego sukcesu w wojnie polsko-ukraińskiej. Wysiłek obrońców został doceniony, a Lwów, jako „miasto zawsze wierne” – „Semper Fidelis”, otrzymał order Virtuti Militari.

Dziedzictwo Orląt Lwowskich

Pamięć o Orlętach Lwowskich pozostaje żywa. Bohaterstwo młodych obrońców inspiruje kolejne pokolenia Polaków. 22 listopada jest szczególną okazją, by przypomnieć sobie, jak wielką cenę zapłacono za niepodległość i jak ważne jest pielęgnowanie narodowej pamięci. Ich dziedzictwo to nie tylko historia, ale także przesłanie o sile wspólnoty, wartości patriotyzmu i odwadze w obliczu największych wyzwań.

 

Cmentarz Orląt Lwowskich na Łyczakowie we Lwowie. Fot. ze zbiorów Muzeum Lwowa

 

Cmentarz Obrońców Lwowa, potocznie nazywany często Cmentarzem Orląt Lwowskich to, obok cmentarza na Monte Cassino czy wojskowego cmentarza na Rossie w Wilnie, jeden z najważniejszych polskich cmentarzy znajdujących się poza granicami. We Lwowie pochowano obrońców miasta w bitwie o Lwów oraz uczestników walk w Małopolsce Wschodniej podczas konfliktu Polsko-Ukraińskiego. Pochowanych tam jest prawie 3 000 żołnierzy.

W walkach uczestniczyło wielu uczniów szkół, którzy często nie mieli skończonych nawet 16 lat. Dlatego obrońców nazywany Orlętami Lwowskimi. Sam cmentarz Orląt Lwowskich stanowi część cmentarza Łyczakowskiego, przez wiele lat był zdewastowany, a jego renowacja blokowana była z przyczyn politycznych.

Po włączeniu Lwowa do ZSRR w 1945 groby w katakumbach zostały splądrowane w końcu lat 40. XX wieku. 25 sierpnia 1971 roku na cmentarz, wjechały sowieckie czołgi i maszyny budowlane którym władze poleciły jego likwidację. Prace restauracyjne zostały podjęte w 1989 roku. Inicjatywę przejęły polskie władze, które przez lata negocjowały możliwość odnowienia cmentarza, który ostatecznie ponownie otwarty został w 2005 roku. 

 

 

Wydawało się już, że wieloletnie spory Polaków i Ukraińców o cmentarz Orląt we Lwowie zostały rozstrzygnięte. Niestety lipcowe obchody mordów Polaków na Wołyniu w roku 2013 obudziły znów na Ukrainie tych, którym pojednanie dzisiejszych Polaków i Ukraińców jest co najmniej zdradą własnego narodu.

W odpowiedzi na polskie żądania nazwania ludobójstwem mordów na Wołyniu ukraińscy nacjonaliści ze Lwowa zażądali zlikwidowania symbolicznego miecza na płycie cmentarza Orląt. Według nich jest to symbol tryumfu Polaków nad Ukraińcami. Internowano nawet symboliczne lwy w … drewnianych pudełkach… 

 

Przebieg zdarzeń, gdy we Lwowie wykuwała się po latach niewoli wolna Polska

 

Oddział por. Schleygena na pozycji w Ogrodzie Jezuickim podczas Obrony Lwowa.

W nocy z 31 października na 1 listopada 1918 r. siły ukraińskie niespodziewanie opanowały Lwów i ogłosiły powstanie państwa ukraińskiego. Miasto, zamieszkane w większości przez Polaków, będące silnym ośrodkiem polskiej kultury, nauki i życia politycznego, miało stać się teraz stolicą Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej i siedzibą jej rządu.

W ten sposób u schyłku I wojny światowej w tym wieloetnicznym mieście doszło do bolesnego zderzenia polskich i ukraińskich aspiracji niepodległościowych.

Po początkowym zaskoczeniu ukraińską akcją lwowscy Polacy rozpoczęli przeciwdziałanie. Do obrony spontanicznie przystąpili nieliczni wojskowi, młodzież, rzemieślnicy, studenci, lwowscy batiarzy, a nawet dzieci.

Powstawały punkty oporu, zdobywano kolejne ważne obiekty, organizowano dowództwo i łączność. Jako że brakowało broni, to trzeba ją było zdobywać na nieprzyjacielu. Odwagę Orląt Lwowskich, bo tak nazwano młodych obrońców, wspomagał spryt i świetna znajomość terenu.

Do walki stanęło niewielu zawodowych żołnierzy. Powtórzę to raz jeszcze!!! Na apel polskiego Lwowa i Polski, co budziła się, stanęło 1 374 uczniów szkół powszechnych i średnich oraz studentów. Najmłodszy obrońca miał zaledwie 9 lat. 13-letni Antoś Petrykiewicz, poległy od zadanych mu ran, został najmłodszym kawalerem Orderu Virtuti Militari. Śmiercionośna kula dopadła 14-letniego harcerza Jurka Bitschana. Nieraz ginęły całe rodzeństwa, jak Tadeusz (21 lat), Jan (18) i Helena (15) Grabscy…

Z myślą o ratunku dla broniącego się miasta w pozostałych częściach Polski rozpoczęto organizowanie wojskowej odsieczy. Wyruszyła ona koleją z Krakowa i po zdobyciu Przemyśla dotarła do Lwowa. Tam, wspólnie z siłami obrońców, doprowadziła do wyparcia Ukraińców z miasta. Lwów był wolny! „Pierwszy etap walk o Lwów został zakończony. Podkreślić trzeba nie tylko niezwykłą waleczność ochotniczych obrońców miasta, ale także fantastyczną improwizację odsieczy, która ruszyła na pomoc w ciągu paru dni. Ze względu na charakter walk typu partyzantki miejskiej, były one niezwykle krwawe.

 

Po stronie polskiej zginęło w ciągu trzech pierwszych tygodni zmagań 439 osób, w tym 12 kobiet. Ponad 120 poległych było małoletnimi, a 76 – studentami. 412 ofiar polskich było wyznania rzymskokatolickiego, 6 – greckokatolickiego, a 6 – mojżeszowego. Ofiarą walk padło też 120 osób cywilnych. Wśród poległych obrońców Lwowa szczególne wzruszenie budziła zawsze ofiara krwi najmłodszych uczestników walk, często dzieci 13–16 letnich” – opowiada prof. Wojciech Roszkowski, autor „Orląt Lwowskich”.

Był to jednak tylko początek zmagań o kresowe miasto. Ukraińskie oddziały wycofały się ze Lwowa, ale otoczyły go od zewnątrz i zablokowały. Walka trwała dalej i była nie mniej dramatyczna niż starcia z listopada 1918 r. Lwów potrzebował kolejnej odsieczy, a jego losy wcale niebyły pewne. Na początku 1919 r. zmagania o miasto przerodziły się w polsko-ukraińską wojnę o Galicję Wschodnią. Przebieg tego – dziś nieco zapomnianego konfliktu – przybliża prof. Roszkowski w swojej książce. A była to wojna na sporą na oba młode państwa skalę – obydwie strony przeprowadzały wielotysięczne ofensywy i kontrofensywy, ściągały posiłki, oblegały miejscowości i przecinały linie komunikacyjne przeciwnika. Zwycięstwo stronie polskiej – na początku walki wcale nie takie oczywiste – dało dopiero wejście do działań przybyłej z Francji licznej i dobrze wyposażonej armii gen. Józefa Hallera.

O tym wszystkim na prawie 200 stronach „Orląt Lwowskich” pisze ciekawie prof. Wojciech Roszkowski. Opowieść o polsko-ukraińskich zmaganiach o miasto nad Pełtwią i Galicję Wschodnią rozpoczyna szkicem przedstawiającym rolę Lwowa w historii Polski w ciągu wieków, a zamyka rozdziałem opisującym sposoby uczczenia bohaterskich obrońców miasta, czyli budową Cmentarza Orląt Lwowskich i złożeniem zwłok jednego z nich w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie.

W setną rocznicę tych wydarzeń znany i ceniony historyk prof. Wojciech Roszkowski prezentuje książkę poświęconą polsko-ukraińskim zmaganiom o Lwów w latach 1918-1919. „Orlęta Lwowskie” (wyd. Biały Kruk 2019) opowiadają o bohaterskiej obronie miasta prowadzoną u zarania niepodległości przez jego polskich mieszkańców, która stała się przykładem poświęcenia Polaków dla Ojczyzny i przeszła do narodowej legendy, żywej jest do dziś. I warto ją przypominać, żeby nie poszła w zapomnienie…

 

 

Kibice Legii Warszawa – zawsze wierni Bohaterskim Obrońcom Lwowa

W mroźny piątkowy wieczór, 22 listopada, z okazji 106. rocznicy bohaterskiej Obrony Lwowa podjętej przez polską ludność cywilną, głównie młodzież i dzieci, przeciwko regularnym wojskom ukraińskim – delegacja kibiców Legii Warszawa tradycyjnie zapaliła znicze przy Grobie Nieznanego Żołnierza.

Obrona Lwowa, zwana również w okresie międzywojennym Powstaniem Lwowskim, była pierwszym spontanicznym, zwycięskim zrywem Polaków przeciwko wrogom naszej Ojczyzny, poprzedzającym Powstanie Wielkopolskie.

 

Warto pamiętać, że jest to również 104. rocznica innego doniosłego wydarzenia w dziejach tego arcypolskiego miasta. Otóż 22 listopada 1920 roku Lwów jako pierwsze i jedyne miasto w II RP został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Virtuti Militari. Uroczystej dekoracji dokonał osobiście marszałek Józef Piłsudski.

 

Na okoliczność obchodzonego niedawno Święta Niepodległości należy pokreślić bezdyskusyjny fakt, że odzyskana po rozbiorach Polski niepodległość wykuwała się w znacznej mierze właśnie we Lwowie, który w ramach swobód płynących z autonomii galicyjskiej pełnił rolę nieformalnej stolicy RP, będąc centrum jej życia politycznego, naukowego i kulturalnego.

Miejsce skąd prochy Nieznanego Żołnierza przeniesiono do podcieni Pałacu Saskiego w Warszawie wizytowaliśmy w trakcie sierpniowych spacerów po wojennym Lwowie.

Cześć i chwała Bohaterom! Niech żyje Polska! Niech żyje Lwów!  – Old Fashion Man Club

opracował Tomasz Wybranowski

 

Wokół poezji Zbigniewa Herberta „Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach…” – refleksje Tomasza Wybranowskiego

Nieugięta postawa Herberta i jego odrzucenie współpracy z władzami PRL sprawiły, że stał się symbolem niezłomności w walce o prawdę.

Zbigniew Herbert, którego nazywam Cesarzem Poetów, dla większości Polaków mających w sobie choć odrobinę światła prawdziwej miłości Ojczyzny, to postać legendarna i głos – dzwon niepodległościowego sumienia w czasach PRL.

Tutaj do wysłuchania pierwsza część „Radiowego Teatru Wyobraźni – Herbertorium”:

Zbigniew Herbert człowiek – tytan, który odważnie sprzeciwiał się politycznemu zniewoleniu i represjom wobec Polski po 1944 roku. Jego poezja zawarta w tomach „Pan Cogito”, „Struna światła” a zwłaszcza „Raport z oblężonego miasta”, jak i manifest „Przesłanie Pana Cogito” są świadectwem nie tylko wrażliwości literackiej, poetyckiego smaku i odwzajemnionej miłości metafor, ale i głębokiego sprzeciwu wobec opresji komunistycznych „zmieniaczy czasu i historii” oraz kłamstwa.

 

 

Tutaj do wysłuchania druga część „Radiowego Teatru Wyobraźni – Herbertorium” (wciśnij „play”):

 

W latach 70. i 80. XX wieku Zbigniew Herbert był regularnie inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa oraz ówczesne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które dążyły do zastraszenia poety i manipulowania jego wizerunkiem.

Nieugięta postawa Herberta i jego odrzucenie współpracy z władzami PRL sprawiły, że stał się symbolem niezłomności w walce o prawdę i wolność, co podkreśla w swoich wierszach. Pisał w „Raporcie z oblężonego miasta”:

„ktoś musi czuwać, by spać mógł ktoś”
– przypominając o obowiązku trwania przy prawdzie, nawet gdy grozi to prześladowaniami i osamotnieniem.

 

 

Lustracyjne manipulacje i pamięć poety

Już pierwsze lata po śmierci mistrza Zbigniewa Herberta ujawniły, jak wielu było gotowych do przeinaczeń i manipulacji jego spuścizną. Kiedy pojawiły się oskarżenia o rzekomą współpracę Herberta z SB, środowiska, które znały poetę, stanowczo zaprzeczyły tym pomówieniom. Ale wielu uwierzyło… [sic!]

Powtarzam, i jako filolog polski, ale przede wszystkim jako człowiek, że to, co dla Herberta było kwestią pryncypialną – „prawość moralna” i zasady – wyraził dobitnie w „Raporcie z oblężonego miasta”. O jakże aktualnie brzmią one w roku Pańskim 2024:

„to są zwyczajne dzieje / miasto pada powoli”,
co odczytuję jako przestrogę wobec narodowej skłonności do upadku wartości na rzecz politycznych kalkulacji i małości, tych letnich co chcą tylko prześliznąć się na kartce życia.

W moim ulubionym i najważniejszych wierszu Mistrza „Tren Fortynbrasa” widzę nie tylko poetycki rozrachunek z historią i Czesławem Miłoszem w sosie szekspirowskich reminiscencji, ale coś jeszcze innego. W tym wierszu nadzwyczajnym Zbigniew Herbert pozostawił zarówno osobistą refleksję nad Polską po wojnie. To uniwersalny uniwersalny komentarz o trudach ludzkiego losu niezłomnych.

 

 

Zbigniew Herbert o postawie wyprostowanej
– przykazanie dla współczesnych młodych Polaków…

Kto jest największym żyjącym poetą polskim? To pytanie po 28 lipca 1998 roku traci swoją poetycką moc. Nie zastanawiam się nad tym, nie pada już ono z moich ust. Ten Największy odszedł a dziś obchodzimy Jego setną rocznicę urodzin. – Tomasz Wybranowski

W roku 2006 przeżyłem dramat, czytając artykuł pewnego pana (redaktorem nie chcę go nazywać), który udowadniał, że głos niepodległościowego sumienia Polaków w czasie PRL-u, autorytet wtedy i dziś Zbigniew Herbert to osoba, która współpracowała ze służbami bezpieczeństwa.

Ów nie-redaktor to Jakub Urbański a tekst to „Donos Pana Cogito”, który został opublikowany w tygodniku „Wprost”. W artykule tym Urbański, powołując się na dokumenty IPN, sugerował, że Zbigniew Herbert był współpracownikiem SB i cennym informatorem PRL-owskiej służby bezpieczeństwa, choć równocześnie zaznaczył, że Herbert nigdy nie podpisał zobowiązania do współpracy [sic!].

Dzięki temu Urbański może poszczycić się nagrodą SDP „Hiena roku”. Sekretarz generalny SDP Stefan Truszczyński ogłaszając tytuł „Hieny Roku” podkreślił, że ma on służyć „opamiętaniu” i „zwróceniu uwagi na odpowiedzialność za słowo”.

 

https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Popiersie_Zbigniew_Herbert_ssj_20060914.jpg

Konflikt z Czesławem Miłoszem

Znaczącym wątkiem biograficznym Herberta był jego konflikt z Czesławem Miłoszem, który rozwinął się wokół podejścia do oporu wobec komunizmu, postrzegania ducha polskości i mocy narodu, ale też i poetyckich tropów.
Miłosz służący wiernie komunizmowi. W latach 1945-1951 pracował jako attaché kulturalny PRL w Nowym Jorku i Waszyngtonie, a później był sekretarzem ambasady w Paryżu. Trzeba pamiętać, że komuniści na tak odpowiedzialne placówki nie wysyłali przypadkowych ludzi.

Kiedy wybrał emigrację w 1952 roku, aby uniknąć konfrontacji z reżimem, przez długie lata krytykował postawę Herberta, który pozostawał w Polsce.
Po latach wielu przyzna, że to właśnie Herbert, pozbawiony złudzeń co do współpracy z komunistycznym aparatem, okazał się mieć rację.
W listach do Zbigniewa Herberta Miłosz w formie żartu, ale nadzwyczaj złośliwie pisał:

„Polacy są rasą niezdolną do jakiejkolwiek twórczości, polityki, handlu, przemysłu, religii, filozofii, mogą tylko uprawiać rolę i logikę matematyczną, jak też poczucie swojej podrzędności wyładowywać w biciu Żydów i Murzynów. Janka mówi, że po ostatnich pogromach robionych przez Polaków w Milwaukee przestaje przyznawać się do polskiego pochodzenia”.

 

Nie skomentuję owych słów, bo i po co… Szarą, bezwolną masę kunktatorów znajdziemy w każdym narodzie, ale gdzie miejsce u Miłosza dla „polskich diamentów czynu, ducha i sztuki”, że lekko strawestuję Cypriana Kamila Norwida z poematu „Za kulisami”???
Zbigniew Herbert był również krytyczny, ale dawał recepty tak jak w manifeście „Przesłanie Pana Cogito”.

Tutaj przypomnę ironiczne, polemiczne a odcieniem prowokacji zdanie mistrza Herberta:

„Polska jest 1000-letnim niemowlęciem […] bez rysów, bez kształtu, bez formy z jakąś tylko potencjalną metafizyką […] i doświadczeniem nieprzetrawionym”.

Polskę widział także jako „Naród poetów i ubeków” a rządzących PRLem frakcję moczarowską (lata 60. XX wieku) widział, jako „chłopsko-nacjonalistyczną, a zatem przerażającą”.
Polecam sięgnąć do książki „Z. Herbert, C. Miłosz Korespondencja” wydanych w ramach Fundacji Zeszytów Literackich [Warszawa].

 

Bez kompromisów!!!

Cesarz Poetów, dla Nobla którego oddałbym literackie szwedzkie laury Miłosza, Szymborskiej z zwłaszcza Tokarczuk, świadomie unikał kompromisów, nawet jeśli oznaczało to ostracyzm i niezrozumienie. Zbigniew Herbert wierzył bowiem w wartość wierności Polsce. W wierszu „17 września” pisał przejmująco:

„to są rzeczy wstydliwe / czas je obróci w legendę”,
co stanowi wymowne podsumowanie Jego wiary w pamięć (tożsamej z sumieniem) o prawdziwych wydarzeniach.

 

Miasto jako symbol niezłomności

„Raporcie z oblężonego miasta” Miasto symbolizuje nie tylko narodową tradycję, ale też bezkompromisowy opór, który nosił w sobie sam Herbert, niezależnie od konsekwencji:

„kto nie pamięta o twarzy tyrana / będzie przez niego rozliczony w spisie”,
gdzie tyran jawi się jako personifikacja komunistycznego reżimu.

Przesłanie wiersza pozostaje aktualne jako przestroga przed zapomnieniem o tych, którzy odważnie stawili czoła opresji. Dzisiaj niezłonymi są Ci, którzy mówią nowej władzy koalicyjnej

„wara od Instytutu Pamięci Narodowej i relatywizowania najnowszej historii Polski z wyciszaniem herosów ducha jak i komunistycznych mordów”!

Poezja pamięci i niezłomności

Jako poeta, Herbert pozostaje kronikarzem doświadczeń swojego pokolenia, zapisując w słowach wartości, które nie przemijają. Jego poezja jest swego rodzaju testamentem, który wskazuje na konieczność oporu wobec zła i zniewolenia.

Powracam jak urzeczony do wiersza „17 września”, który nie tylko upamiętnia tragiczną datę z 1939 roku, który był faktycznym rozbiorem II RP, ale również wyraźnym potępienie opresji, jaką Polska doświadczała przez dekady.

Herbert pisze o „czarnych ustach krwi” jako przypomnienie ceny walki o wolność. Herbert, niezłomny świadek i strażnik wartości, kształtuje tożsamość Polski także dziś – jego poezja nie tylko upamiętnia przeszłość, ale i wzywa do ciągłej czujności wobec tyranii i manipulacji.

Tomasz Wybranowski

 

 

Dr Katarzyna Obłąkowska: W świetle badań coraz więcej Polaków nie czuje się Polakami. Rozmowy Tomasza Wybranowskiego

Dr Katarzyna Agnieszka Obłąkowska jest doktorem nauk społecznych w dyscyplinie nauki o polityce i administracji oraz socjologiem. Stopień doktora uzyskała w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie w 2021 roku. Jest absolwentką studiów doktoranckich w zakresie ekonomii w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie oraz studiów magisterskich w zakresie socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. Ukończyła studia podyplomowe w zakresie administracji i finansów publicznych (SGGW), zarządzania marką (SGH) i badań marketingowych (SWPS). Jest ekspertem z zakresu polityki publicznej, badań społecznych i ekonomii behawioralnej. Ma kilkunastoletnie doświadczenie badawcze, analityczne, naukowe, eksperckie, organizacyjne, zarządcze i w wystąpieniach publicznych, które zdobywała w sektorze przedsiębiorstw, edukacji i nauki oraz społecznym, a także w samorządzie terytorialnym i w Głównym Urzędzie Statystycznym. Kierowała grantem Narodowego Centrum Nauki. Jest autorką kilkudziesięciu publikacji naukowych, w tym dwóch monografii. W Instytucie Finansów jest kierownikiem Zespołu Analiz Behawioralnych i Badań Społecznych oraz członkiem Kolegium Redakcyjnego czasopisma naukowego „Studia i Analizy Instytutu Finansów”.

W ostatnim czasie podróży radiowej mam okazję rozmawiać z wieloma wspaniałymi myślicielami, naukowcami i ekspertami, którym leży na sercu los Rzeczypospolitej i przyszłych pokoleń.

 

Ale ta konkretna długa i niełatwa, zważywszy na jej ciężar gatunkowy i tematykę,  rozmowa z panią doktor Katarzyną Obłąkowską jest jedną z tych najważniejszych.

W świetle badań dr Katarzyny Obłąkowskiej refleksje nasuwają się smutne: CORAZ WIĘCEJ POLAKÓW NIE STAWIA DOBRA OJCZYZNY NA PIERWSZYM MIEJSCU!

Tutaj do wysłuchania rozmowa z dr Katarzyną Obłąkowską:

Cała historia Polski w fascynującym dziele prof. Wojciecha Polaka „Blask Rzeczypospolitej. Od X do XXI wieku”

Bez historii nie ma patriotyzmu. Uszanowanie i umiłowanie Ojczyzny wymaga uświadomienia sobie, że wyrośliśmy z pokoleń, które Polskę bu­dowały, kochały, które o Polskę walczyły.

Jako Polacy mamy nie tylko wobec współczesnych, ale i wobec naszych przodków zobowiązanie przenoszenia polskości w następne pokolenia.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z profesorem Wojciechem Polakiem:

Przekazywanie wiedzy oraz wychowanie w duchu dumy z bycia Polakiem jest naszym obowiązkiem. – podkreśla profesor Wojciech Polak.

Najnowsza książka autorstwa jednego z najwybitniejszych polskich historyków, prof. Wojciecha Polaka, pt. „Blask Rzeczypospolitej. Od X do XXI wieku” (wyd. Biały Kruk) zabiera nas w podróż przez tysiąc lat barwnych, dramatycznych i inspirujących wydarzeń, które ukształtowały nasz naród.

Prof. Polak, z pasją godną mistrza swojego fachu, przywołuje kluczowe wydarzenia, ukazując ogromne bogactwo i złożoność naszej historii. Sięgając po „Blask Rzeczypospolitej”, każdy, kto z jednej książki chciałby zapoznać się z historią Polski na przestrzeni całych jej dziejów, ma tę możliwość.

Aby ująć w jednym tomie to, co na przestrzeni jedenastu wieków działo się w Rzeczypospolitej, autor musiał postawić własne akcenty i zaprezentować osobiste preferencje. Musiał dokonać wyboru spośród olbrzymiej ilości ciekawych i ważnych wydarzeń oraz postaci. Profesor przywołuje często wypowiedzi świadków kluczowych wydarzeń, co czyni przekaz jeszcze bardziej autentycznym. Książka prof. Wojciecha Polaka zachęca do głębszego wglądu w nasze dzieje, dlatego Autor pisze we wstępie:

„Historia Polski jest wspaniała, barwna, pouczająca; warto ją poznawać, warto przekazywać wiedzę o niej naszym dzieciom. Niewątpliwie epokowym dziełem na tym polu są wielotomowe Dzieje Polski prof. Andrzeja Nowaka, od kilku lat sukcesywnie wydawane także przez Białego Kruka – niech ta moja książka będzie rodzajem zachęty do pogłębiania wiedzy o naszej Ojczyźnie”.

Autor, sam dumny z historii polskiego narodu, tłumaczy, jak postawa taka ważna jest dla całej wspólnoty. W chwili, gdy znów mamy w życiu politycznym i społecznym nawrót do haniebnej polityki wstydu, kiedy lekcje historii w szkołach mają być dramatycznie okrojone, „Blask Rzeczypospolitej” staje się obywatelskim podręcznikiem historii Polski od narodzin państwowości w X wieku po czasy najnowsze.

Ta książka to nie tylko podróż w czasie, ale również inspirujący przekaz o dumie narodowej i znaczeniu poznawania własnej przeszłości. W obliczu narastających wyzwań i prób zacierania pamięci historycznej, „Blask Rzeczypospolitej” staje się kluczowym źródłem wiedzy dla wszystkich tych, którzy pragną lepiej zrozumieć drogę, jaką przeszła Polska.

Jest to również apel do przyszłych pokoleń, by nie zapominały o korzeniach i doświadczeniach swojego narodu. Wielkim atutem książki są przepiękne, starannie dobrane ilustracje oddające dramatyzm minionych epok, które nie tylko ułatwiają zrozumienie, ale także dodają estetycznego wymiaru lekturze.

„Blask Rzeczypospolitej” to nie tylko podróż przez historię, ale także inspiracja do głębszego zrozumienia i docenienia dziedzictwa naszej Ojczyzny. Wartość tej książki przekracza granice czasu i wieków, inspirując i ucząc zarówno dzisiaj, jak i w przyszłości.

Profesor Wojciech Polak pracę doktorską Polityka Rzeczypospolitej wobec Moskwy w latach 1607–1613 obronił w 1994 r. a drukiem ukazał się rok później pod tytułem O Kreml i Smoleńszczyznę. W 2003 r. opublikował w Wydawnictwie UMK obszerną rozprawę: Czas ludzi niepokornych. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy  „Solidarność” i inne ugrupowania niezależne w Toruniu i Regionie Toruńskim (13 XII 1981–4 VI 1989).

Stała się ona podstawą jego habilitacji. Kolokwium habilitacyjne odbyło się na Wydziale Nauk Historycznych UMK 6 stycznia 2004 r.

Od listopada 2004 r. Wojciech Polak pracował w Instytucie Politologii UMK, od października 2005 r. był kierownikiem Zakładu Systemów Politycznych. W maju 2005 r. został powołany na stanowisko profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Dnia 29 lutego 2008 r. otrzymał z rąk Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego tytuł profesora nauk humanistycznych. Od listopada 2008 r. zatrudniony jest na stanowisku profesora zwyczajnego UMK na Wydziale Politologii i Studiów Międzynarodowych.

Obecnie kieruje tam Katedrą Konfliktów Politycznych. W ostatnich latach prowadzi badania dotyczące głównie dziejów PRL (stan wojenny w Polsce, działalność Służby Bezpieczeństwa, relacje państwo–Kościół, historia opozycji demokratycznej i „Solidarności”). Ich owocem jest m.in. 20 książek autorskich na ten temat, publikowanych w latach 2003–2016.

Od 2014 r. jest redaktorem naczelnym półrocznika historycznego „Fides, Ratio et Patria. Studia Toruńskie”, wydawanego w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. 

Od 1980 r. był członkiem Niezależnego Zrzeszenia Studentów Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W lutym 1981 r. został członkiem Zarządu Uczelnianego NZS UMK. Działalność podziemną w NZS prowadził także po wprowadzeniu stanu wojennego, był członkiem podziemnego Tymczasowego Zarządu Uczelnianego NZS UMK. Równocześnie przez całe lata osiemdziesiąte współpracował ze strukturami podziemnymi „Solidarności” Regionu Toruńskiego i Regionu Olsztyńskiego (m.in. drukowanie gazetek, kolportaż, działalność publicystyczna)

Od 2011 r. profesor Wojciech Polak jest współorganizatorem Marszu Rotmistrza Pileckiego w Toruniu, a także gry terenowej dla młodzieży „O szablę rotmistrza Pileckiego”. 

Dnia 31 sierpnia 2007 r. został odznaczony przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za działalność podziemną i niezależną w latach osiemdziesiątych. 

Uchwałą Senatu RP z dnia 24 czerwca 2016 r. powołany na członka Kolegium IPN.

W wyniku wyborów 26 czerwca 2018 r. został wybrany na przewodniczącego Kolegium IPN. Funkcję pełnił przez trzy kadencje, do 27 czerwca 2021 r. W wyniku wyborów 15 czerwca 2021 r. został wiceprzewodniczącym Kolegium IPN.

opracował Tomasz Wybranowski

81. rocznica Krwawej Niedzieli 1943 – T. Wybranowski & B. Feręc – „wołyńskie” programy specjalne – 11 lipca 2024

KRWAWA NIEDZIELA - APOGEUM LUDOBÓJSTWA UKRAIŃCÓW NA POLAKACH W LATACH 1939 - 1947.11 lipca 1943 rozpoczęto jednoczesny atak na trzy powiaty: horochowski, włodzimierski i kowelski. Była to bardzo dobrze zaplanowana akcja. Mordowano bezwzględnie wszystkich, bez względu na wiek i płeć (mówiono o konieczności wymordowania wszystkich Polaków do siódmego pokolenia wstecz). Niektórym Polakom udało się schronić przed rzezią w większych miastach, ale tam wpadali w ręce Niemców. Część wsi zorganizowała obronę przeciwko bojówkom UPA, lecz oddziały ukraińskie były dużo lepiej uzbrojone i miały przewagę liczebną. Każdą akcję rozpoczynano od otoczenia wsi. W pierwszym szeregu szli Ukraińcy ubrani w niemieckie i sowiecki mundury, a za nimi podążała przeważnie miejscowa ludność ukraińska, tzw. czerń, w tym również kobiety, uzbrojone w kije, noże, siekiery i widły. Uzbrojeni w broń palną stanowili około 40% grupy. Zdarzało się, że napadów dokonywała tylko ludność miejscowa przy pomocy jedynie kilku przedstawicieli UPA. Według relacji różnych świadków, podczas ataków na polskie wsie obecni byli niekiedy także Niemcy, którzy nie raz kierowali całą akcją.

11 lipca w smutnym nastroju przeżywamy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.  Ma na celu upamiętnienie ofiar Zbrodni Wołyńskiej i innych mordów dokonanych na obywatelach II Rzeczpospolitej przez ukraińskich nacjonalistów w czasie II wojny światowej.   Tutaj do wysłuchania pierwsza część programu:   W świetle prawodawstwa międzynarodowego, mordy popełnione przez Ukraińców głównie na Polakach kwalifikowane są jako ludobójstwo. Zgodnie z najnowszymi szacunkami polskich badaczy w latach […]

11 lipca w smutnym nastroju przeżywamy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.  Ma na celu upamiętnienie ofiar Zbrodni Wołyńskiej i innych mordów dokonanych na obywatelach II Rzeczpospolitej przez ukraińskich nacjonalistów w czasie II wojny światowej.

 

Tutaj do wysłuchania pierwsza część programu:

 

W świetle prawodawstwa międzynarodowego, mordy popełnione przez Ukraińców głównie na Polakach kwalifikowane są jako ludobójstwo. Zgodnie z najnowszymi szacunkami polskich badaczy w latach 1939–1947 z rąk ukraińskich nacjonalistów zginęło nawet ponad 120 tys. obywateli Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej: ok. 60 tys. na Wołyniu i co najmniej 60 tys. w Małopolsce Wschodniej (woj. lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie), na Polesiu i na Lubelszczyźnie.

Tutaj do wysłuchania druga część programu:

 

 

 

 

Kibice Legii Warszawa upominają się o pamięć ofiar Rzezi Wołyńskiej. Wieniec i znicze przy Pomniku Rzezi Wołyńskiej

11 lipca 2024 roku, w czwartkowy, burzowy, ulewny wieczór liczna delegacja kibiców Legii Warszawa złożyła wieniec przy Pomniku Rzezi Wołyńskiej oraz zapaliła znicze przy pomniku 27 Dywizji Piechoty AK na warszawskim Marymoncie.   Kibice Legii Warszawa niezłomnie, często pod prąd czują polskie sprawy zdecydowanie lepiej niż niejeden polski rząd po roku 1989. Zawsze wierni idei miłości do Ojczyzny utożsamiają ją ze słabymi i zapomnianymi, […]

11 lipca 2024 roku, w czwartkowy, burzowy, ulewny wieczór liczna delegacja kibiców Legii Warszawa złożyła wieniec przy Pomniku Rzezi Wołyńskiej oraz zapaliła znicze przy pomniku 27 Dywizji Piechoty AK na warszawskim Marymoncie.

 

Kibice Legii Warszawa pamiętają o ofiarach Rzezi Wołyńskiej. Warszawa 11 lipca 2024. Fot. Kibice Legii Warszawa

Kibice Legii Warszawa niezłomnie, często pod prąd czują polskie sprawy zdecydowanie lepiej niż niejeden polski rząd po roku 1989. Zawsze wierni idei miłości do Ojczyzny utożsamiają ją ze słabymi i zapomnianymi, tak jak ofiary bandyckich, okrutnych i nie znajdujących w Europie ostatnich dwóch wieków podobnych krwawych rzezi.

Poniżej oświadczenie kibiców Legii Warszawa w 81. rocznicę Krwawej Niedzieli. Wielki szacunek Panowie dla Was!

Tomasz Wybranowski

 

 

81 lat temu, w niedzielę 11 lipca 1943 roku Ukraińcy pod sztandarami Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Ukraińskiej Powstańczej Armii i wielu niezrzeszonych, tzw. „siekierników”, zaatakowali 99 miejscowości na terenie polskiego województwa Wołyńskiego.

Spłynęły krwią i stanęły w ogniu Poryck, Lachów, Gurów, Nowiny, a nieco wcześniej Janowa Dolina. Wymieniać można bardzo długo. Wszystkie te nazwy można przeczytać na marymonckim Pomniku Rzezi Wołyńskiej.

Ludobójstwo na Polskich mieszkańcach Wołynia było przeprowadzane ze szczególnym okrucieństwem. Rzadko kiedy ktoś ginął od broni palnej. Polacy byli masakrowani siekierami, tasakami, cięci piłami, tłuczeni młotkami, przebijani widłami. Wszyscy jak jeden – w tym kobiety i dzieci.

Porażają liczby ofiar z poszczególnych miejscowości: 70 osób, 200 osób, 410 osób, 600 osób…

 

Potem hekatomba rozlała się na Małopolskę Wschodnią. Rejony Lwowa, Tarnopola, Stanisławowa oraz na Podole… Tam miały miejsce kolejne ukraińskie akty ludobójstwa dokonywane na Polakach, których zresztą mieszkało tam znacznie więcej niż na samym Wołyniu.

W chwili obecnej strona polska jest w stanie udokumentować 120tys. zamordowanych osób, acz nasi historycy podają już ilość 130 tys. W ramach polskich akcji odwetowych Ukraińcy ponieśli mniej niż 17 tys. ofiar.

I z uwagi na powyższe nie może być tu mowy, o jakiejś forsowanej przez ukraińskich oficjeli teorii „symetrii”. „Symetrii” rzekomo wynikającej z regularnej wojny polsko-ukraińskiej. Po pierwsze 120 tys. nie równa się  17 tys. Po drugie my nie prowadziliśmy z Ukraińcami żadnej wojny. To ich formacje zbrojne po prostu napadły naszą bezbronną ludność cywilną.

Głośna była całkiem niedawno sprawa wsi Ostrówki i Wola Ostrowiecka. We wsi Ostrówki Ukraińcy zamordowali 438 osób, w tym 246 dzieci; a w Woli Ostrowieckiej 529 osób, w tym 220 dzieci… Dzieci do lat 14-stu.

Zajmujący się katalogowaniem ukraińskich zbrodni na Polakach dr Leon Popek z Instytutu Pamięci Narodowej ma namierzone miejsca pochówku zamordowanych w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej Polaków (i nie tylko). Chce ich wydobyć z bezimiennych dołów śmierci i zapewnić im miejsce godnego pochówku. Na to nie ma zgody ukraińskich władz.

 

 

Nie ma na to zgody ukraińskich władz, pomimo tego co Polacy i Państwo Polskie po 24 lutego 2022 roku, to jest po rosyjskiej inwazji na Ukrainę zrobiły dla Ukraińców i dla samej Ukrainy. I to samo dotyczy wszystkich innych ofiar przedmiotowej zbrodni, a pamiętajmy, że ostatni świadkowie tamtych wydarzeń właśnie wymierają – i niebawem nie będzie już komu wskazać miejsc, w których  wrzucono do dołów śmierci bestialsko zamordowanych Polaków.

Podkreślmy, to nie dotyczy tylko tych dwóch wsi. Nie ma zgody ukraińskich władz na żadne ekshumacje dotyczące pomordowanych Polaków, pomimo, że strona ukraińska nie wyda na nie ani jednej hrywny, jako że wszystko chce sfinansować strona polska (IPN). Za to bez przeszkód można ekshumować poległych Niemców z czasów II Wojny Światowej, ofiary NKWD z czasów sowieckich – tu nie ma problemu, i te prace mimo toczącej się wojny na Ukrainie aktualnie trwają.

A tymczasem 95% zamordowanych Polaków nie ma godnego miejsca pochówku. Często nawet nie wiemy, gdzie ich szczątki się znajdują…

Rok temu w 80. Rocznicę Krwawej Niedzieli wizytował Warszawę prezydent Ukrainy Włodzimierz Zełeński. W zamian za udzieloną pomoc czekaliśmy na jakiś gest. Ten gest nie nastąpił. Historia lubi się powtarzać. W tym tygodniu również był on w naszej Stolicy. I nie zmieniło się nic.

To jest Szanowni Państwo sytuacja całkowicie niedopuszczalna, niesłychany skandal! Wstyd i hańba!

Ale to nie jest żadna niespodzianka.  Jest dobra okazja jak stosunek Ukraińców do Polaków pokazać na przykładzie tego, co zaistniało we Lwowie, bo to jest taki symboliczny obraz przedmiotowej sprawy. Otóż w Śródmieściu Lwowa jest największa polska szkoła, słynna Dziesiątka. Mieści się ona przy ul. Hr. Sapiehy, przemianowanej przez Ukraińców na Stefana Bandery.

I o ile możemy się tu jeszcze doszukiwać przypadku, ponieważ dalej przy tej ulicy postawili sobie pomnik Bandery, to na budynku tejże polskiej szkoły Ukraińcy zamontowali tablicę poświęconą pamięci Romana Suchewycza (Tarasa Czuprynki) bezpośrednio odpowiedzialnego za wywołanie Rzezi Polaków.

To już na przypadek na pewno nie wygląda. Do tego jak ulicą Sapiehy idzie się w stronę kościoła Św. Elżbiety – mamy ulicę Dzieci Lwowskich. Ukraińcy przemianowali ją na Bohaterów UPA. I co, przypadek? Akurat tą ulicę mając do wyboru dziesiątki innych? – Odpowiedzcie sobie sami…

Jesteśmy dzisiaj w ogromnej mniejszości, jako wołający o pamięć i godny pochówek dla naszych Rodaków z Wołynia i południowo wschodniej Polski w granicach II RP.

Zatem Wieczna Pamięć niewinnym, pomordowanym Polakom!                                    I wieczna hańba ich ukraińskim oprawcom…

 

 

Kibice Legii Warszawa pamiętają o ofiarach Rzezi Wołyńskiej. Warszawa 11 lipca 2024. Fot. kibice Legii Warszawa

I jeszcze gorący apel od Kibiców Legii Warszawa:

Wszystkie Życzliwe Dusze pragnące udzielić wsparcia Naszym Lwowiakom mogą poczynić darowiznę na niżej wymieniony numer konta Fundacji Pogoń Lwów:

PKO Bank Polski S.A.

80 1020 3017 0000 2802 0521 0846 

fundacjapogonlwow.pl

fundacjapogonlwow.pl/wspieraj

pogon.lwow.net

 

P.OFMC