Państwo ukraińskie jest zbyt wielkie, by UE mogła je, kolokwialnie rzecz ujmując, bezproblemowo wchłonąć i strawić

Polska polityka wschodnia zatacza się od ściany do ściany, bez żadnej spójnej koncepcji nakierowanej na osiągnięcie długofalowych rezultatów zgodnych z polską (nie zaś ukraińską) racją stanu.

Monika Gabriela Bartoszewicz

Jest prawdą, że Europa ma wprawę w polityce appeasementu, w udawaniu, że agresor nie jest agresorem, ofiara zaś nie ma się w sumie na co skarżyć; w odwlekaniu nieprzyjemnych decyzji politycznych, patrzeniu w drugą stronę i zasłanianiu się wygodnymi sloganami.

Szczególnie w Polsce paralele z sytuacją znaną z międzywojnia pojawiają się w różnorakich analizach konfliktu rosyjsko-ukraińskiego i nieodmiennie prowadzą do konstatacji, że w obliczu poważnych problemów Europa w zasadzie pozostaje bezradna.

Towarzyszy im zazwyczaj sugestia, iż Stary Kontynent nie zdaje jakiegoś bardzo ważnego egzaminu, i ton ponaglający do działania w imię wyższych imperatywów moralnych (skądinąd tak wyśmiewany w publikacjach na temat kryzysu migracyjnego ukazujących się w lewicowej prasie na Zachodzie). (…)

Oceniając możliwości przystąpienia Ukrainy do wspólnoty europejskiej, widzi się wyraźnie, że państwo to jest zbyt wielkie, by UE mogła je, kolokwialnie rzecz ujmując, bezproblemowo wchłonąć i strawić. Poszerzanie granic projektu „Europa” stanowi jego conditio sine qua non, ale jednocześnie w przypadku niepowstrzymywanej rozbudowy przybliży jego kres, podobnie jak miało to miejsce w przypadku imperium Aleksandra Wielkiego, imperium mongolskiego, imperium Karola Wielkiego czy bliższych nam imperiów kolonialnych budowanych przez mocarstwa europejskie.

Wikłanie się na Ukrainie byłoby znacznym osłabieniem całej Unii, także ze względu na już piętrzące się problemy wewnętrzne, z którymi Bruksela musi się uporać, jeśli chce przetrwać kolejną dekadę w charakterze europejskiego centrum sterowania, i nasiliłoby tendencje rozkładowe całej wspólnoty.

Jest jeszcze sprawa problematycznej polityki wschodniej Unii Europejskiej, zwłaszcza w odniesieniu do jej ambiwalentnego podejścia do Rosji. Obawy i lęki Ukrainy są być może podzielane w Rydze i Tbilisi, ale już niekoniecznie w Londynie czy Madrycie, co z kolei uniemożliwia jej przystąpienie do europejskiej security community, czyli europejskiego kompleksu bezpieczeństwa, którego czynnikiem konstytuującym są podzielane lęki i obawy.

Ponadto charakter Unii Europejskiej jako mocarstwa niewojskowego (civilian power), oddziałującego na środowisko międzynarodowe przede wszystkim za pomocą instrumentów ekonomicznych, politycznych oraz soft power, jest kolejnym obok polityki wschodniej czynnikiem wiążącym nieco ręce eurokratów. Bowiem gdyby nawet założyć, że są oni zainteresowani działaniami wychodzącymi poza stanowczo brzmiące zapewnienia (nie bez kozery mówi się, że gdy Rosja zajmuje Krym, Bruksela zajmuje stanowisko), brakuje im narzędzi, którymi skutecznie mogliby realizować cele polityki nakierowanej na rzeczywistą konfrontację z Rosją. (…)

Realność, czy raczej nierealność funkcjonowania państwa ukraińskiego szczególnie w jego wschodniej i południowo-wschodniej części widać także na gruncie nauki porównawczej o cywilizacjach, której jednym z ojców założycieli był Feliks Koneczny, a której syntezy z dokonaniami polskiej szkoły socjologicznej, mianowicie psychologiczno-socjologiczną teorią społeczeństwa (a zwłaszcza norm społecznych) Leona Petrażyckiego i jego ucznia Henryka Piętki dokonał Józef Kossecki. Otóż zwraca ona uwagę na związki społeczne różnokrewne, w których łącznik biologiczny, czyli wspólne pochodzenie, nie jest czynnikiem konstytuującym. Jednym z nich jest natomiast ‘narodowość’ oznaczająca wspólnotę etnograficzną (wspólny język, religia, kultura, itp.).

Narodowość nie posiada poczucia państwowego; historia zna mnóstwo przykładów narodowości podlegających różnym władcom i należących do różnych państw, nie dążących jednocześnie do posiadania własnego.

Narodowością, według terminologii przedwojennej, byli na przykład Rusini. Jest to o tyle istotne, że nie należy mylić narodowości z pojęciem ‘narodu’, które oznacza naczelny związek społeczny różnokrewny, obejmujący swoimi funkcjami całość życia społecznego.

Koneczny określił naród jako zrzeszenie cywilizacyjne posiadające ojczyznę i język ojczysty oraz mające cele wychodzące poza materialną walkę o byt. Jednak – co najważniejsze – o ile państwo jest zrzeszeniem przymusowym, opartym na prawie, o tyle naród jest zrzeszeniem dobrowolnym, opierającym się na etyce.

Wspólnota określana przez narodowość staje się narodem, kiedy zaczyna się w niej formułować własne poczucie państwowe. Świadomość narodowa, czyli świadomość własnej identyfikacji narodu, musi się wytworzyć w odpowiednio dużej części populacji.

Z kolei ‘lud’ jest to zespół narodowości stanowiący ludność jednego państwa – ale niekoniecznie się z nim identyfikujący.

Niewątpliwie na terenie państwa ukraińskiego żyje lud ukraiński, ale kto z członków tego ludu należy do narodu ukraińskiego, to się dopiero teraz klaruje (i jest to proces wcale niejednoznaczny i nieukończony). Z trudem działający aparat państwa nie jest i nie będzie w stanie poradzić sobie z tendencjami secesyjnymi, albowiem we wschodniej części Ukrainy ściera się poczucie narodowe rosyjskie z poczuciem narodowym ukraińskim, i jest to fakt, na który władze w Kijowie nie zdołają nic poradzić ani w sferze kulturowej, ani w sferze politycznej.

To, co możemy zaobserwować na Ukrainie, to swoisty sprawdzian z tego, na ile ukraińskie poczucie narodowe (a nie tylko narodowościowe) jest utrwalone w granicach obecnego państwa ukraińskiego. Innymi słowy, ilu z członków ludu Ukrainy, czyli obywateli państwa ukraińskiego, to są Ukraińcy w rozumieniu narodu, a ilu ma tylko narodowość ukraińską bądź też inną.

Cały artykuł Moniki Gabrieli Bartoszewicz pt. „Ukraina dla początkujących” znajduje się na s. 6 styczniowego „Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Moniki Gabrieli Bartoszewicz pt. „Ukraina dla początkujących” na s. 6 styczniowego „Kuriera WNET”, nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Polityczna weryfikacja kadr w latach 80. XX wieku doprowadziła do akademickiej luki pokoleniowej u zarania III RP

O czystce roku 1968 „pamiętają” ci, których jeszcze nie było na świecie lub chodzili wówczas w krótkich spodenkach, a nie bada się strat na froncie akademickim podczas wojny jaruzelsko-polskiej.

Józef Wieczorek

Przeminął rok, w którym rozpoczęto wdrażanie w życie innowacyjnej Konstytucji dla nauki. Nad ustawą debatowano wiele, ale nie podjęto nawet próby odpowiedzi na pytanie, skąd się wzięły obecne kadry akademickie, koncentrując się na tym, aby tym obecnym kadrom było lepiej, niż jest.

Nie ma żadnych dowodów, że te kadry są najlepsze, jakie możemy mieć – jakkolwiek tak się je traktuje, nie tylko w ustawach, a wiele wskazuje na to, że te kadry są znacznie słabsze od polskich możliwości.

Nie bez przyczyny, skoro kadry akademickie przez lata komunizmu formowano w warunkach negatywnej selekcji i ten sposób wiele się nie zmienił w III RP. W PRL-u zarządzający nauką na wyższych szczeblach podlegali nomenklaturze, a na szczeblach niższych preferowano spolegliwych wobec systemu, eliminując tych, którzy stanowili zagrożenie – rzeczywiste czy urojone – dla przewodniej siły narodu. Trzeba też pamiętać, że ok. 1/3 polskiego potencjału akademickiego znajduje się poza granicami kraju i dla nauki uprawianej w Polsce ten potencjał jest wykorzystywany w znikomym stopniu.

W roku 2018 minęło 50 lat od znamiennego roku 1968, kiedy z systemu akademickiego odeszło wielu naukowców pochodzenia żydowskiego. Ta pozamerytoryczna czystka jest nadal znana w przestrzeni publicznej i nawet eksponowana na wysokich szczeblach. (…) Fakt, że wielu naukowców, i to utytułowanych, odeszło wówczas z polskich uczelni, ale wielu z nich na tych uczelniach nie powinno być zatrudnionych ze względu na swoje poczynania u zarania instalacji systemu komunistycznego w Polsce, ze względu na współpracę z aparatem terroru (jak np. czołowe postaci tych „wypędzonych” – Zygmunt Bauman czy Włodzimierz Brus), w tym udział w czystkach akademickich okresu stalinowskiego. (…)

Wśród opozycji antykomunistycznej nieraz mówi się o braku oczyszczenia kadr akademickich u zarania III RP, ale niemal nie mówi się o oczyszczeniu kadr akademickich u schyłku PRL-u, pod batutą SB-PZPR, przez nomenklaturowe władze uczelni!

Oczyszczenia z elementu niewygodnego, wrogo czy choćby krytycznie nastawionego do systemu komunistycznego; z elementu stanowiącego zagrożenie dla „przewodniej siły narodu” i dla komunistycznego systemu wychowywania młodzieży akademickiej. Nad tą czystką rozciągnięto zasłonę milczenia i nie ma woli żadnej opcji, aby poznać jej zakres, przebieg i skutki.

Nie bada się strat wojennych na froncie akademickim podczas wojny jaruzelsko-polskiej, mimo że te straty doprowadziły do akademickiej luki pokoleniowej u zarania III RP. System opuściło wtedy wielokrotnie więcej ludzi nauki i studentów, niż w znamiennym roku ’68, i to tych, którzy nie mieli grzechów kolaboracji z systemem komunistycznym, tylko często stawiali opór antykomunistyczny. W wyniku tej lustracji/weryfikacji nie usuwano tych, którzy byli/współpracowali z tajnymi/jawnymi współpracownikami systemu komunistycznego, tylko tych, którzy nie byli/współpracować nie chcieli z budowniczymi systemu komunistycznego i do budowy tego systemu się nie nadawali! Nie respektowali wartości/etyki na opak tego przestępczego (także dla nauki i edukacji) systemu. (…)

Ustawa o szkolnictwie wyższym wprowadzona w 1982 r., przygotowana przy pewnym udziale sił solidarnościowych, ale wprowadzana w życie w warunkach terroru, bynajmniej nie uchroniła niepokornych kadr akademickich od strat. Usunięto wówczas ze stanowisk wielu rektorów, prorektorów, dziekanów pochodzących z wyborów roku 1981. Wielu młodszych pracowników pozbawiano etatów na uczelniach. Łukasz Kamiński w 2001 r („Rzeczpospolita”) nazwał to wielką czystką, bo „wnioski kadrowe” podjęto wobec 11% nauczycieli akademickich!

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Zapomniana wielka czystka akademicka” znajduje się na s. 11 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Zapomniana wielka czystka akademicka” na s. 11 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wyborcy łatwo dają się zmanipulować; nie doceniając etyki w życiu prywatnym, bagatelizują ją także w życiu politycznym

W porównaniu z ilością osób posiadających prawa wyborcze partie są małe liczebne i uzależnione od swoich przywódców. Ich członkowie angażują się dla posad rozdawanych hojnie przez liderów po wyborach.

Mariusz Patey

Tezy tu stawiane dotyczą czterech obszarów ważnych dla poprawy kondycji polskiego republikanizmu:

  • Wzmocnienie fundamentu wartości cywilizacji łacińskiej, patriotyzmu, aktywności obywatelskiej.
  • Dostęp do rzetelnej informacji o kandydatach, komitetach wyborczych, partiach i ich programach, propozycjach dla społeczności lokalnych, dla całej Polski.
  • Jakość polityki wymuszona przez konkurencję na rynku polityki.
  • Uproszczenie systemu liczenia głosów.

Wartości i etos obywatelski

Silny fundament wartości cywilizacji łacińskiej, który kształtował nasz naród przez setki lat, był też fundamentem polskiej wersji etosu obywatelskiego, polskiego republikanizmu, najpierw szlacheckiego, potem angażującego wszystkie warstwy polskiego społeczeństwa. Zabory, okupacje, a przede wszystkim eksperymenty społeczne, jakim zostaliśmy poddani w okresie rządów komunistów, podważyły wiele z tych wartości, nie dając niczego w zamian. Częściowa demoralizacja ujawniła się z całą siłą w okresie upadku komunizmu. Zasada nomenklatury partyjnej w czasach realnego socjalizmu, która miała wynosić na ważne stanowiska w państwie i gospodarce tzw. awangardę narodu – komunistów – i zapobiegać awansowaniu elementów wrogich systemowi sprowadziła się do promowania karier ludzi miałkich moralnie, oportunistów, miernych, biernych, ale wiernych. W okresie transformacji zasada ta jakże często została zastąpiona kolesiostwem i nepotyzmem. A przecież już teraz sami wybieramy swoich przedstawicieli. Nikt nam nie narzuca, na kogo mamy głosować. Tymczasem zbyt rzadko padają pytania o merytoryczne przygotowanie kandydatów, nie analizuje się proponowanych przez ich komitety wyborcze i partie rozwiązań dla Polski czy społeczności lokalnych.

Poddanie ocenie społecznej wybieralnych przedstawicieli winno wymuszać na nich ciężką pracę, najwyższe standardy etyczne, zaangażowanie i profesjonalizm. Skąd zatem casus prezydenta Gorzowa Wielkopolskiego – aresztowanego, podejrzanego o przestępstwa korupcyjne, którego postawa bynajmniej nie zniechęciła wyborców do wybrania go w 2006 r. na następną kadencję? Dlaczego w ostatnich wyborach samorządowych wójt Daszyna (woj. łódzkie), oskarżony o oszustwa i wyłudzenia, uzyskał miażdżące poparcie, a prezydent Łodzi, oskarżona o sfałszowanie podpisu, bez problemu została wybrana na kolejną kadencję?

Związane z wyborami skandale, nad którymi przechodzimy do porządku dziennego, dowodzą obojętności na wartości etosu obywatelskiego wśród części społeczeństwa, które – zatomizowane, wycofane w prywatność – stanowi łatwy łup dla politycznych graczy.

Erozja wartości, rysy w spoistości kulturowej zapoczątkowane sowiecką okupacją, narzuceniem obcych norm, pogłębiają się. Próbowano amputować nam tę część polskości, której komponentem był republikanizm i przywiązanie do fundamentu wartości cywilizacji łacińskiej. Nie do końca się to udało, ale szkody pozostały.

Aktywność przejawiająca się podejmowaniem racjonalnych zbiorowych wyborów nie jest możliwa bez mocnego fundamentu moralnego. To podstawa silnej republiki. Nie mając wyraźnych wzorców moralnych i autorytetów, wyborcy łatwo dają się zmanipulować, a nie doceniając roli etyki w życiu prywatnym, również i życiu politycznym bagatelizują jej znaczenie.

Wszelkie prawne zabezpieczenia będą na nic, jeśli ludziom nie przeszkadza wątpliwa moralnie postawa ich przedstawicieli.

Czas rozpocząć poważną dyskusję o wychowaniu młodych pokoleń Polaków dla ojczyzny. Państwo, realizując swoją misję pomocniczości, powinno wesprzeć rodziców w tym ważnym dla naszej przyszłości obszarze. Przypomnijmy, że w I Rzeczpospolitej kręgosłup polskiego republikanizmu budowany był podczas praktycznej nauki postaw obywatelskich, kształtowała go także sieć szkół zakonnych, a potem szkoły Komisji Edukacji Narodowej.

Stan naszego szkolnictwa publicznego w kontekście misji wychowawczej jest daleki od doskonałości. Przez lata upowszechniania modelu szkoły neutralnej światopoglądowo zagubiono ważne pierwiastki składające się na naszą polską tożsamość, na to, co stanowi o wrażliwości na dobro i składa się na na nasze polskie imponderabilia. Bez wspólnego systemu wartości, bez osadzonego w nich wychowania obywatelskiego trudno mieć nadzieję, że nasza demokracja okrzepnie.

Musi dojść do zmiany paradygmatu szkoły publicznej, która nie tylko powinna uczyć, ale i wychowywać przyszłe pokolenia Polaków świadomych swych obowiązków jako obywateli i patriotów. Nie wystarczą lekcje wychowania obywatelskiego sprowadzone do suchego wykładu o organizacji państwa, nie wystarczy fasadowy samorząd szkolny. Młodzież musi uczyć się praktyki obywatelskiej. Niestety szkoła publiczna niedostatecznie wywiązuje się z tego zadania. Bez inicjatyw oddolnych, wciągających rodziny, młodzież w krąg działań uczących patriotyzmu, odpowiedzialnych postaw, pracy dla dobra wspólnego, pracy w grupie, w organizacjach, bez działań promujących i utrwalających wartości etyczne naszego kręgu cywilizacji łacińskiej należy obawiać się o przyszłość Polski.

Istnieje potrzeba odrodzenia prawdziwie patriotycznego harcerstwa, zwracającego się ku swoim korzeniom; różnych organizacji młodzieżowych, jakich mieliśmy wiele w okresie międzywojennym. Rolą państwa jest pomocniczość w rozwijaniu inicjatyw społecznych w tym obszarze.

Skupianie się na zarabianiu i konsumpcji nie wystarczy, by republika dobrze działała. Etos republikański, odpowiedzialność za wspólnotę kształtuje się poprzez rodzinę, kulturę, edukację, media, środowisko, kościół. Ten etos obywatelski był dezawuowany przez propagandę państw zaborczych i w czasach komunizmu. Dziś wymaga przywrócenia należnego mu miejsca w świadomości społecznej.

Innym problemem jest przejęcie kultury przez środowiska często wrogie polskości, wyszydzające naszą historię i nasze wartości w imię mglistych ideologii wyrosłych z postmodernistycznych poszukiwań.

Nie jestem jednak pesymistą. Przeszłości nie zmienimy, ale powinniśmy zawalczyć o przyszłość. Optymistyczne jest to, że w Polsce pozostały tysiące patriotów gotowych do pracy dla kraju. (…)

Cały artykuł Mariusza Pateya pt. „Etos obywatelski i polityka” znajduje się na s. 4 styczniowego „Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Mariusza Pateya pt. „Etos obywatelski i polityka” na s. 4 styczniowego „Kuriera WNET”, nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa w Poznaniu, który mógłby nieład mentalny uporządkować, wciąż czeka na odbudowę

Ciągle łapię się na tym, jakie zdziwienie i niedowierzanie wywołuję u mnie torpedowanie wszelkich idei patriotycznych mających na celu upamiętnienie historii ojczyzny i bohaterskich postaw Polaków.

Aleksandra Tabaczyńska

Imponuje mi determinacja Polaków, którzy w latach dwudziestych rozebrali sobór św. Aleksandra w Warszawie. Kiedy tylko Polska odzyskała niepodległość, symbol zaborczej rosyjskiej władzy został usunięty z pejzażu miasta. Zapewne i wtedy nie obyło się bez protestów. Jestem pewna, że padały argumenty o wartości kulturalnej obiektu, jego wrośnięciu w krajobraz albo braku tolerancji, a może i szowinizmie etc. Szkoda, że straciliśmy ten impet z lat dwudziestych w pozbywaniu się symboli nie tylko ucisku i niszczenia narodu polskiego, ale panowania okupantów w naszej Ojczyźnie. (…)

Nie wiem, jak mam sobie wytłumaczyć, dlaczego nie ziściło się moje marzenie, a właściwie więcej, bo nadzieja, a nawet oczekiwanie dotyczące powrotu Pomnika Wdzięczności do Poznania. Byłam pewna, że w jubileuszowym roku 2018 pomnik będzie zdobił panoramę miasta. To wotum Wielkopolan za odzyskanie niepodległości, a także architektoniczny synonim umiłowania i prawdziwego kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa zniszczyli nam Niemcy, i to najszybciej jak się dało – zaraz po napaści i wkroczeniu do Poznania w 1939 roku. Jak to jest możliwe, że są ludzie, którzy wręcz walczą by decyzję niemieckiego najeźdźcy nadal utrzymać w mocy?

Czas pracy, a więc zabiegów i wysiłków Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika, liczy się już w latach. A ostatnie wyniki wyborów samorządowych uświadomiły mi, że przyjdzie poznaniakom poczekać pewnie kolejne pięć lat. I nie zmieniają tu nic zorganizowane z dużym rozmachem dwa wydarzenia, które bardzo skutecznie, moim zdaniem, przypomniały rodakom po raz kolejny przesłanie poznańskiego wotum wdzięczności oraz ideę jego odbudowy. Mam tu na myśli majową konferencję prasową w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, która to w roku jubileuszu odzyskania niepodległości miała wydźwięk ogólnopolski. Podobnie jak modlitewno-patriotyczne spotkanie zorganizowane przez Komitet na poznańskiej Malcie w 21 rocznicę pobytu Jana Pawła II w Poznaniu.

I tak zamknął się jubileuszowy rok 2018. Wybór na kolejną kadencję Jacka Jaśkowiaka jest niewątpliwie kłodą rzuconą pod nogi Komitetu. A prezydentura Rafała Trzaskowskiego to niemal gwarancja, że warszawski Pałac Kultury trwać będzie w najlepsze i nie odzyskamy centrum stolicy przez kolejnych pięć lat. Niestety i Jan Pietrzak się zawiedzie, bo myślę, że idea budowy Łuku Triumfalnego, której osobiście bardzo kibicuję, też nie ma większych szans realizacji. Jednak dzieła ważne rodzą się w dużym trudzie. Mimo opóźnienia i lekceważenia oczekiwań dużej grupy Wielkopolan, myślę, że pomnik powróci, i to w wielkiej chwale. A może ta zwłoka spowoduje, że stanie na swoim dawnym, a tym samym należnym mu miejscu?

Cały komentarz Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Nowy rok, nowe nadzieje…” znajduje się na s. 2 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Komentarz Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Nowy rok, nowe nadzieje…” na s. 2 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Poznaniacy mogą pomarzyć o nowoczesnej hali widowiskowo-sportowej na wzór innych wielkich i mniejszych miast Polski

Czy stolicy Wielkopolski nie stać na obiekt sportowo-kulturalny na miarę XXI wieku? W tego typu budowle zainwestowały mniejsze i uboższe miasta. Szkoda, że włodarze kwestionują potrzebę budowy hali.

Małgorzata Szewczyk

Oczywiście można powiedzieć, że hala widowiskowo-sportowa nie jest najpilniejszym i najbardziej niezbędnym obiektem w mieście, ale Atlas Arena, Ergo Arena, Wrocław Orbita, Tauron Arena, Arena Gliwice, Azoty Arena, Orlen Arena mają światowej klasy ofertę kulturalną, a co się z tym wiąże, świętują też sukcesy biznesowe, promocyjne i rozwijają usługi. Koncerty najpopularniejszych artystów organizowane w tych miejscach przyciągają rzesze słuchaczy, a przy tym obiekty te zarabiają na siebie rzeczywiście niemałe pieniądze, choć owszem, powstały za naprawdę duże sumy. Warto podkreślić, że hale te zostały wybudowane przez władze samorządowe. To najważniejsze centra kulturalne oraz sportowe w Polsce. Są nowoczesne, wielofunkcyjne, a przede wszystkim każda z nich może pomieścić kilkanaście tysięcy osób. (…)

Trwa dyskusja na temat przyszłości poznańskiej Areny, nad którą zarząd pełnią obecnie MTP. W mediach pojawiły się informacje, że koszty remontu obiektu mogą wynieść nawet 70 mln zł. Miasto ustami swoich urzędników deklaruje, że remont legendarnego obiektu jest optymalnym rozwiązaniem, bo Poznania na budowę nowego nie stać. Dzięki modernizacji Arena miałaby się zmienić w nowoczesne i atrakcyjne miejsce. Przypomnijmy, że może ona pomieścić dziś 5100 tysięcy osób (z dodatkowymi), co plasuje ją na ostatnim miejscu wśród tych najpopularniejszych w Polsce. W dzisiejszych realiach miasta dyskusyjne pozostaje jej umiejscowienie, możliwości dojazdu, zaplecze parkingowo-usługowe itp. No chyba że ktoś wychodzi z założenia, że zawsze można podjechać tam rowerem, a to, że wokół obiektu nie powstały jeszcze czerwone pasy ścieżek rowerowych, jest tylko chwilowym przeoczeniem.

Cały komentarz Małgorzaty Szewczyk pt. „Poznaniakom wolno marzyć” znajduje się na s. 2 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Komentarz Małgorzaty Szewczyk pt. „Poznaniakom wolno marzyć” na s. 2 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Polscy naukowcy z londyńskiego PUNO przyjęli ambitny cel badania efektywności rządzenia w demokratycznych państwach

Na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie w Londynie (PUNO) powstał Zakład Kultury Politycznej i Badań nad Demokracją. Będzie analizował funkcjonalność i dysfunkcjonalność form demokracji na świecie.

Mirosław Matyja

Demokracja, jak się wielu może wydaje, nie jest ustrojem panującym nad innymi ustrojami, czymś nadanym z góry i stabilnym. Świadczy o tym fakt, że mamy kilka podstawowych form demokratycznego sprawowania władzy i trudno jest określić, która z nich jest najbardziej funkcjonalna i skuteczna.

Wielu politologów uważa, że najlepszym ustrojem demokratycznym jest demokracja bezpośrednia w wydaniu szwajcarskim. Ale i ona nie jest pozbawiona cech dysfunkcjonalnych. Poza tym sukcesy polityczne czy ekonomiczne w danym państwie nie świadczą wcale o funkcjonalności albo dysfunkcjonalności panującego tam sposobu rządzenia. Niemniej jednak najbardziej efektywną formą demokracji – z tym zgodzą się wszyscy – jest sposób zarządzania państwem, który jest najbliższy obywatelom i wciąga ich w proces decyzyjny zarówno na szczeblu ogólnokrajowym, jak i lokalnym. Nie ma jednak na świecie idealnej demokracji – każda z jej form wymaga ustawicznych korekt.

Demokracja jest systemem niepewnym, który musi ciągle się bronić w obliczu narastających zagrożeń oraz alternatyw ponowoczesnego świata. Na pewno nie jest ona „ustrojem ponad ustrojami”.

Na przykład system prezydencki w USA pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak prezydencko-premierowski sposób rządzenia we Francji, kanclerski w Niemczech albo bezpośrednio-demokratyczny w Szwajcarii itd. (…)

Teoretyczna i praktyczna korzyść z prac Zakładu jest nie do podważenia, szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy funkcjonalność sprawdzonych przez lata form demokracji stawiana jest często pod znakiem zapytania. Ważna pozycja uniwersytetu w Londynie sprawia, że Zakład znajduje się w dość uprzywilejowanej sytuacji już na początku swojej działalności. Uniwersytet jest polski, mimo to oddalony od ojczyzny na tyle, aby na politykę Rzeczypospolitej spoglądać z dystansu. Wielka Brytania ma doświadczenia członkostwa Unii Europejskiej, ale również usamodzielnienia się od tego ugrupowania politycznego.

Uniwersytet nie ulega wpływom np. macronizmu ani hasłom typu «America first again», nie ciąży nad nim też komunistyczny miecz Damoklesa.

Ta doza obiektywizmu jest potrzebna, aby skupić się na niezależnych, bezstronnych badaniach różnych form współczesnych demokracji, analizować ich cechy funkcjonalne i dysfunkcjonalne. Demokracja nie jest bowiem czymś niezmiennym i nie ma jedynie aspektu politycznego. Nie wolno zapominać, że demokracja to również ludzie, obywatele tworzący społeczeństwo, które powinno funkcjonować optymalnie w określonych strukturach państwowych. (…)

Mirosław Matyja – politolog, ekonomista i historyk. Absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i Uniwersytetu w Bazylei. Doktorat w dziedzinie nauk ekonomicznych na Université de Fribourg w Szwajcarii w 1998 r., w dziedzinie nauk humanistycznych na Polskim Uniwersytecie Na Obczyźnie PUNO w Londynie w 2012 r. oraz w dziedzinie nauk społecznych na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie w 2016 r. Profesor PUNO, gdzie pełni funkcję dyrektora Zakładu Kultury Politycznej i Badań nad Demokracją. Autor i współautor 13 monografii i ponad 150 artykułów naukowych i popularnonaukowych w języku polskim, niemieckim i angielskim. Autor książki Szwajcarska demokracja szansą dla Polski, wydanej w kwietniu 2018 r. przez wydawnictwo PAFERE. Z zamiłowania alpinista i himalaista oraz badacz najnowszej historii Polski. Mieszka i pracuje w Szwajcarii, żonaty, ma dwóch bliźniaczych synów.

Cały artykuł Mirosława Matyi pt. „Polskie badania nad demokracją w Londynie” znajduje się na s. 15 styczniowego „Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Mirosława Matyi pt. „Polskie badania nad demokracją w Londynie” na s. 15 styczniowego „Kuriera WNET”, nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Kryzys demokracji w Polsce: referenda na wzór szwajcarski lekarstwem na brak konstruktywnego dialogu obywatelskiego

Weto ludowe mogłoby zaistnieć w Polsce na żądanie 250–300 tys. obywateli. Następstwem weta byłoby referendum na zasadzie TAK albo NIE, najlepiej bez progu procentowego, którego decyzja byłaby wiążąca.

Mirosław Matyja

Wszyscy mówią o uzdrowieniu polskiej gospodarki i polityki – brakuje jednak wizji dalekosiężnych celów. Szybko nie zrobimy z Polski ani Japonii, ani Irlandii, ani Szwajcarii. Możliwa wydaje się jednak ewolucja polskiego systemu politycznego przez uświadomienie obywatelom, że są suwerenem państwa, w którym istnieje obstrukcja poważnego ich traktowania przez wybranych do parlamentu przedstawicieli.

Warto przypomnieć, że proces współdecydowania jest rezultatem praktykowania i utrwalania instytucji oraz wartości społeczeństwa demokratycznego, opartego na poczuciu obywatelskości. Obywatelskość postrzegana jest z kolei jako aktywne uczestnictwo w rozwoju społecznym i politycznym państwa, czyli w procesie polityczno-decyzyjnym, jest zakorzeniona w procesie rozwoju państwowości i kształtowana w praktyce na przestrzeni historii.

Wizja społeczeństwa obywatelskiego to wizja społeczeństwa, które chce jak największy obszar życia wyjąć spod władzy i kontroli polityków i administracyjnej biurokracji.

Czyli społeczeństwo chce podejmować decyzje dotyczące spraw z nim związanych. Rodzi się pytanie: jak to zrobić? (…) Szukając nowych rozwiązań systemowych, zauważamy wspomniany kierunek wprowadzenia rozwiązań bezpośrednio-demokratycznych. Oczywiście na wzór szwajcarski, bo innego praktycznie nie ma. (…) Oczywiście rozwiązania szwajcarskie są rozwiązaniami wzorcowymi. Chodzi jednak o to, aby je przełożyć na polskie warunki. Protestów i idei w polskim świecie politycznym nie brakuje. Tzw. praca od podstaw pozostawia jednak sporo do życzenia. I tu jest pies pogrzebany. (…)

Duopol partyjny PiS-PO nie jest zainteresowany problemami społeczeństwa, lecz własnymi konfliktami i walką o władzę. W konsekwencji w społeczeństwie wzrasta niechęć do politycznego zaangażowania się w sprawy publiczne. Nie dziwi więc fakt, że aktualnie dialog obywatelski w Polsce w większym stopniu jest przestrzenią walki niż rzetelnej debaty publicznej. Liczne przykłady obecnych w nim konfliktów, manipulacji, pozorowania działań demokratycznych, które w rzeczywistości mają wymiar semidemokratyczny, służą osiąganiu partykularnych korzyści przez partnerów dialogu. Społeczeństwo nie ma nań wpływu – media głównego obiegu są zmonopolizowane przez wielkie ośrodki partyjne. (…)

Wszyscy zgadzają się z tym, że referendum jest narzędziem kontroli władz, kształtowania ustroju i wyrazem woli społeczeństwa.

Art. 125 konstytucji z 1997 r. przewiduje co prawda przeprowadzenie referendum, lecz nie na wniosek obywateli, co byłoby na wskroś normalne, lecz sejmu bądź prezydenta za zgodą senatu. Jest to więc klasyczne błędne koło, bowiem tego rodzaju referendum nie ma nic wspólnego z demokracją oddolną, wywodzącą się od obywateli, a więc faktycznego suwerena polskiego państwa.

Inicjatywa referendum winna wyjść od społeczeństwa, które zna najlepiej swoje problemy i bolączki, a głosowanie ogólnopaństwowe – doprowadzić do zmiany danej ustawy bądź zapisu w konstytucji. Jeśli chodzi o zmianę ustawy, bodźcem do przeprowadzenia referendum na wzór szwajcarski powinno być weto ludowe, a więc pewna forma protestu wobec istniejącej już ustawy lub chęć wprowadzenia nowej.

W Szwajcarii weto obywatelskie – jako instrument, który ma na celu wprowadzenie nowej ustawy bądź odrzucenie ustawy już istniejącej – dochodzi do skutku na żądanie 50 tys. obywateli. Porównywalnie liczbowo ze Szwajcarią, takie weto ludowe mogłoby zaistnieć w Polsce na żądanie 250-300 tys. obywateli. Należałoby ustalić okres na zebranie podpisów, np. 100 dni. Następstwem weta byłoby referendum na zasadzie tak albo nie, najlepiej bez progu procentowego, którego decyzja byłaby wiążąca. Dlaczego bez progu procentowego? Bowiem próg procentowy to bariera, a każda bariera jest zaprzeczeniem demokracji.

Nikt nikomu nie zabrania brać udziału w referendum. Kto nie idzie do urny, głosuje również, ale pasywnie, akceptując biernie wynik referendum.

Podobnie jest z inicjatywą obywatelską, która w Szwajcarii ma charakter inicjujący zmianę zapisu w konstytucji lub wprowadzenie do niej nowego zapisu. Ten instrument demokratyczny, podobnie jak weto obywatelskie, generowałby referendum, w którym obywatele mogliby się wypowiedzieć również na zasadzie za albo przeciw.

Cały artykuł Mirosława Matyi pt. „Ewolucja – bez rewolucji” znajduje się na s. 15 styczniowego „Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Mirosława Matyi pt. „Ewolucja – bez rewolucji” na s. 14 styczniowego „Kuriera WNET”, nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

My, niezależni uczestnicy spotkania, mieliśmy nadać temu partyjniacko-lobbystycznemu wydarzeniu znamion wiarygodności

Jak wyglądał „początek historii światowej polityki klimatycznej” – tak określił konferencję klimatyczną w Katowicach jej prezydent Michał Kurtyka – w relacji niezależnego uczestnika COP24?

Stanisław Florian

Wiceminister środowiska, prezydent 24. Konferencji Klimatycznej ONZ w Katowicach Michał Kurtyka uważa, że „w Pakiecie katowickim uwzględnione zostały interesy wszystkich Stron. Ale co ważniejsze, jego wpływ na świat będzie pozytywny. Dzięki niemu uczynimy wielki krok w kierunku realizacji ambicji zapisanych w porozumieniu paryskim. Ambicji, które sprawią, że nasze dzieci spojrzą kiedyś wstecz na nasze dziedzictwo i uznają, że ich rodzice podjęli właściwe decyzje w ważnym dziejowym momencie. (…) Stworzyliśmy pewien podręcznik reguł. Teraz, wracając do domu, wszystkie państwa będą mogły określić, w jaki sposób będą podejmowały swoje zobowiązania – to określenie jest zgodne z zasadą suwerenności państw i to jest jedna z fundamentalnych zasad ONZ. Nie można suwerennemu państwu coś nakazać, natomiast można zbudować system, w którym suwerenne państwa zobowiązują się w sposób regularny przekazywać sobie kontrybucje, jakie zamierzają wnieść do tej solidarnej, globalnej polityki klimatycznej, a następnie w sposób transparentny, przejrzysty, informować się o uzyskanych postępach. To jest sedno Katowic, absolutnie fundamentalny system” – podsumował prezydent COP24. Niesiony falą entuzjazmu powiedział nawet, że „w Katowicach zaczyna się historia światowej polityki klimatycznej”. (…)

W ocenie jednego uczestników warsztatów „Zielona wizja Śląska”, największą słabością tego szczytu i wszystkich kolejnych jest, a niestety wygląda na to, że nadal będzie, brak woli porozumienia między tzw. aktywistami ekologicznymi, którzy w imię partyjniackich ideologii chcą narzucić przy okazji takich szczytów doktrynerskie rozwiązania typu „dekarbonizacja Polski”.

Ów brak woli ujawnił się podczas warsztatów SmartLab „Zielone Laboratorium Idei”, realizowanych jako wydarzenie towarzyszące COP24 5 i 6 grudnia 2018 r. w ramach projektu Sieć Regionalnych Obserwatoriów Specjalistycznych w Procesie Przedsiębiorczego Odkrywania, finansowanego z Działania 1.3 Profesjonalizacja IOB Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego na lata 2014–2020. Ich organizatorem był Park Naukowo-Technologicznego EURO-Centrum w Katowicach.

Partnerami owego „Zielonego Laboratorium Idei” było Stowarzyszenie BOMiasto, które podczas wyborów samorządowych w Katowicach wprowadziło kilku swoich członków do Rady Miasta, oraz Heinrich Böll Stiftung, niemiecka fundacja, która – jak można przeczytać na jej oficjalnej, polskiej stronie internetowej – jako część politycznego ruchu Zielonych działa międzynarodowo na rzecz „zrównoważonego rozwoju, demokracji płci, ponadkulturowego porozumienia i wspierania edukacji obywatelskiej”. Jak można było zauważyć na podstawie roll-upów, które były ustawione na Sali, oraz bezpłatnych wydawnictw, które leżały an stolikach – całe „Zielone Laboratorium Idei” było w jakimś stopniu sponsorowane przez ten Stiftung.

Wszystkie dostępne podczas warsztatów bezpłatnie wydawnictwa: Śląsk kobiet – tradycja, aktywność i ekologia (zeszyt 17 „Studia i analizy Colegium Civitas”), Polityka klimatyczna – fakty i mity oraz 37 numer Magazynu Nieuziemionego „Kontakt” były sponsorowane przez tę niemiecką fundację… (…)

Mój rozmówca, jako współorganizator i uczestnik działań protestacyjnych przeciw wycince 4,5 ha i 1464 drzew w lesie na Górze Hugona w Świętochłowicach (1.02–30.04.2018 r.) oraz groźbie wycinki ok. 15 ha drzew na terenie MTK w obrębie Parku Śląskiego w Chorzowie (poł. października – pocz. grudnia 2018 r.), chciał zwrócić uwagę uczestników szczytu na zagrożenia wynikające z działań mafii samorządowo-deweloperskiej w centrum Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. (…) jedna z działaczek Zielonych głośno oświadczyła, że tu się nie będzie dyskutowało o drzewach, tylko o alarmie smogowym i dekarbonizacji. (…)

Kiedy jednak zaczęło się układanie haseł do manifestu „Zielona przyszłość Śląska”, odezwała się aktywistka Zielonych, która już wcześniej próbowała narzucić, że warsztat ma być o smogu i dekarbonizacji, i zażądała, że musi być do niego wpisana dekarbonizacja. Kiedy mój rozmówca zaproponował, aby ogólnie wpisać konieczność odchodzenia od paliw kopalnych, co poparło jeszcze kilku uczestników warsztatu, ponowiła żądanie. Mój rozmówca oświadczył, że się na to nie zgadza. „Zielona” zażądała głosowania, ale przypomniał moderatorowi, że nie taka była formuła spotkania i jeśli złamie reguły – wyjdzie i nagłośni manipulacje podczas warsztatów. Kiedy „Zielona” dalej atakowała, zażądał, aby ujawniła, kto każe, aby wpis o dekarbonizacji znalazł się w manifeście. Gdy po tym pytaniu zamilkła, wpisujący hasła do manifestu aktywista z Katowic ominął zapis o dekarbonizacji, wprowadzając frazę: „węgiel, który kiedyś był skarbem Śląska, dziś jest przekleństwem”… Wobec ostrej wymiany zdań moderator zaczął naciskać na zakończenie warsztatu ze względu na brak czasu, ale sygnalizując, że w takiej atmosferze nie widzi możliwości uzgodnienia manifestu. Kiedy uczestnicy zaczęli się rozchodzić, „Zielona” od dekarbonizacji próbowała nadal naciskać na wprowadzającego hasła do manifestu, a mój rozmówca poinformował moderatora, że jeśli zapis pojawi się, mimo że przy żadnym stoliku nie został wyartykułowany – on postara się, aby kulisy manipulacji wyszły na jaw…

Właśnie takie naciski niektórych aktywistów Zielonych podczas COP24 można odczytywać jako efekt lobbingu czy to niemieckiej fundacji, czy niewidocznych sponsorów z GAZPROMU lub niemieckiej centrali redystrybucji jego gazu w UE.

Próby przedefiniowania hasła warsztatu „Zielona wizja Śląska” można było natomiast rozumieć w sensie iście partyjniackim: jako wizji Śląska według działaczek partii Zieloni. – My, niezależni uczestnicy spotkania, mieliśmy nadać temu partyjniacko-lobbystycznemu wydarzeniu znamion wiarygodności – konkluduje mój rozmówca.

Można jednak odnieść wrażenie, że stanowcza postawa „spontanicznych” uczestników warsztatów odniosła częściowy skutek: w manifeście „Zielona przyszłość Śląska” przekazanym uczestnikom szczytu, w tym ministrowi środowiska, nie znalazło się hasło dekarbonizacji, podkreślono też potrzebę zwiększania obszarów zieleni w naszych miastach.

Cały artykuł Stanisława Floriana pt. „Szczyt klimatyczny ważnym wydarzeniem był…” znajduje się na s. 1 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Stanisława Floriana pt. „Szczyt klimatyczny ważnym wydarzeniem był…” na s. 4 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Skandal na COP24. Nie polskie władze, ale niemiecka minister środowiska stanęła w obronie honoru polskich górników

Należało natychmiast zwołać konferencję prasową i wyjaśnić „drogim” gościom, co dla nas znaczy słowo „nazista” i jak odbiera je nie tylko górnik, ale każdy Polak! Należało również zażądać przeprosin!

Marek Adamczyk

Czy sukcesem można nazwać szczyt, którego ranga, poprzez nieobecność przywódców krajów najbardziej emitujących CO2 do atmosfery, została zdegradowana z ekstraklasy do 2 ligi? Przypomnę tylko, że na COP24 nie przyjechali (lista wg wielkości emisji CO2 do atmosfery): prezydent Chin, prezydent Stanów Zjednoczonych, prezydent Indii, prezydent Rosji, premier Japonii, kanclerz Niemiec, prezydent Francji – itd.

Czy sukcesem można nazwać wizję płacenia przez Polskę po 2020 roku corocznych ogromnych składek na rzecz Zielonego Funduszu Ziemi, w sytuacji gdy sami musimy ponieść kilkusetmiliardowe nakłady na rzecz dostosowania się naszego systemu energetycznego do dyrektyw klimatycznych UE? Czy sukcesem można nazwać bierność władz wobec incydentów, które miały miejsce w czasie szczytu klimatycznego Ziemi?

O czym mówię? O ataku aktywistów Greenpeace na komin elektrowni w Bełchatowie oraz o skandalicznych wypowiedziach niektórych działaczy klimatycznych na temat górników wydobywających w Polsce węgiel! Tamci, będąc w amoku „religii klimatycznej”, na spotkaniach w Katowicach krzyczeli i wznosili hasła: „Górnicy to NAZIŚCI!”.

Dziwne, że nie wywołało to natychmiastowej reakcji organizatorów na te ohydne i obraźliwe dla nas słowa. Nasuwają się kolejne pytania. Gdzie byli reprezentanci rządu polskiego na szczyt klimatyczny Ziemi? Czy delegaci NSZZ Solidarność obecni na COP24 słyszeli coś o tej sprawie?

Najlepiej schować głowę w piasek i udawać, że nic się nie widzi i nic się nie słyszy. Należało wtedy natychmiast zwołać konferencję prasową i wyjaśnić „drogim” gościom, co dla nas znaczy słowo „nazista” i jak odbiera je nie tylko górnik, ale każdy Polak! Należało również zażądać przeprosin! (…)

Za polskimi górnikami wstawiła się niemiecka minister środowiska Pani Svenja Schulze, która w wystąpieniu na COP24 powiedziała m.in.: „Naprawdę nie można mówić, że jeżeli ktoś jest górnikiem, to znaczy, że jest nazistą. A takie hasła się pojawiają. To jest niedopuszczalne, nie możemy w ten sposób dyskutować”.

Cały artykuł Marka Adamczyka pt. „COP24. Nie wolno nazywać górnika nazistą!” znajduje się na s. 1 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marka Adamczyka pt. „COP24. Nie wolno nazywać górnika nazistą!” na s. 1 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W XX wieku wystarczyło trochę chęci i każdy mógł zostać górnikiem, i zarabiać trochę lepiej aniżeli w innych zawodach

Także dziś, kiedy zarobki górnicze są dalekie od wyobrażeń tych, którzy w sieci plują na nielicznych już górników, internauci, zamiast bezproduktywnie ich obrażać, mogą podjąć pracę w górnictwie.

Jacek Musiał

Jakież proste było zlikwidowanie przemysłu w porównaniu z wizją mozolnej i kosztownej jego modernizacji! Odbyło się to w atmosferze przekonania społeczeństwa, że to dla jego dobra i dla ochrony świata przed efektem cieplarnianym powodowanym przez polski (!) CO2. Można było odnieść wrażenie, że powtarzana w mediach mantra o szkodliwości węgla i CO2 oraz zafałszowana interpretacja efektu cieplarnianego (który jest faktem, ale raczej w innym mechanizmie) jakby zostały przygotowane przez socjotechników pracujących dla lobby paliw płynnych i energetyki jądrowej.

Oglądając debaty telewizyjne na temat węgla i górników, spoglądając w niektóre gazety i przeglądając portale internetowe, dochodziło się do wniosku, że węgiel jest zły, że górnictwo jest złe, że przemysł jest zły, a górnicy to ludzie zasługujący na szczególne piętnowanie.

Węgiel, który kiedyś określano mianem czarnego złota, od tej pory zaczął być wpisywany w społeczne emocje jako najgorsze zło, i to wraz z górnictwem, przemysłem i Śląskiem. Największe odium spadło na górników. Na tych emerytowanych i tych obecnie ciężko pracujących. Prestiżowy, szanowany i niebezpieczny zawód, który kiedyś był powodem niezwykłej dumy, stał się teraz w Polsce obiektem zmasowanego ataku w mediach, a szczególnie na funkcjonujących w sieci forach. Pod każdym tendencyjnym artykułem na temat efektu cieplarnianego, w sieci pojawiały się setki wpisów na temat polskiego górnictwa i górników, gdzie „wszystkowiedzący” internauci ubliżali górnikom. Media ewidentnie przyzwalały im na wylewanie swojej zawiści i zazdrości z powodu przywilejów i zarobków… jakie górnicy zasłużenie mieli w minionym wieku. Ale przecież w ubiegłym wieku nie było w Polsce bezrobocia i wystarczyło tylko trochę chęci, a każdy mógł zostać górnikiem i zarabiać trochę lepiej aniżeli w innych zawodach. Także dziś, kiedy realia zarobków górniczych są dalekie od wyobrażeń tych, którzy w sieci plują nadal na nielicznych już górników, ci obecnie zawistni internauci, zamiast bezproduktywnie obrażać, też mogą podjąć pracę w górnictwie. Nikt przecie tego nie bronił wtedy, nie broni i teraz. (…)

Dla przeciętnego Kowalskiego nie ma też wielkiej różnicy pomiędzy smogiem i CO2 utożsamianym z węglem. Smog może powstawać w sprzyjających warunkach hydrometeorologicznych podczas spalania węgla (ale i ropy, i gazu) w wadliwie wykonanych instalacjach (piecach, kotłach). Nie występuje podczas spalania we współczesnych elektrociepłowniach.

Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że w Paryżu nie spala się węgla, a smog paryski jest gorszy od polskiego.

CO2 to zaś gaz nietrujący, niezbędny dla życia roślin, gaz, który w latach 80. ubiegłego wieku został obwiniony jako domniemany główny sprawca globalnego ocieplenia. Kolejną sprawą jest wiarygodność istotności wpływu dwutlenku węgla na globalne ocieplenie. Jeszcze do ok. 2004 roku było to przyjmowane za dogmat. Polscy pogromcy mitów – studenci AGH – podważyli tę tezę. Ale do dziś obowiązuje ona jako pretekst do nakładania przez państwa podatków.

Cały artykuł Jacka Musiała pt. „Śląsk, Zagłębie i polski górnik ofiarami kłamstwa ekologicznego?” znajduje się na s. 12 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka Musiała pt. „Śląsk, Zagłębie i polski górnik ofiarami kłamstwa ekologicznego?” na s. 12 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego