Autorzy „polskiego raportu” o pedofilii wśród duchownych znowu wykazali, że bez manipulacji nie mogą udowodnić żadnej ze stawianych przez siebie tez. Ich nierzetelność ujawnili Ordo Iuris i CMWP SDP
Jolanta Hajdasz
Ten „raport” to typowy fake news, czyli nieprawdziwa, zmanipulowana informacja. Zanim ktokolwiek zdąży się zorientować, że jest to informacja niepełna i kłamliwa, wszyscy o niej mówią, już coś o niej słyszą i czy chcą, czy nie, coś im zostanie w pamięci, nawet jeśli jest dokładnie odwrotnie, niż się to przedstawia.
Plaga współczesnych mediów powoduje, że coraz mniej im ufamy, ale przecież od nich nie uciekniemy, bo skądś wiedzę o otaczającym nas świecie trzeba brać.
Tym razem chodzi o tak wrażliwą sprawę, jak przestępstwa seksualne osób duchownych wobec nieletnich i polski raport na ich temat. Zanim ktoś zdążył się do niego odnieść i sprostować bardzo tendencyjnie dobrane i zestawione w nim informacje, wszystkie media obiegła wiadomość o 24 hierarchach z naszego kraju, którym autorzy opracowania zarzucają m.in. ukrywanie pedofilii i podejmowanie działań mających na celu tuszowanie tego przestępstwa. Zdjęcie, jak posłanka Joanna Scheuring-Wielgus wręcza papieżowi „raport”, powielono w setkach miejsc w internecie, zanim ktokolwiek zdążył przeczytać ten skandaliczny dokument. Celowo piszę „skandaliczny”, ponieważ dotyczy tak delikatnego problemu, jakim są przestępstwa seksualne wobec nieletnich i zawiera pomówienia dotyczące wielu zacnych duchownych.
Od kilku lat przestępstwo pedofilii stało się głównym narzędziem walki z Kościołem katolickim na świecie. Dlatego konieczne jest demaskowanie fałszu i kłamstwa, jakie przy poruszaniu tego tematu pojawiają się nawet w ogólnoświatowych mediach. Autorzy „polskiego raportu” o pedofilii wśród duchownych po raz kolejny wykazali, że bez manipulacji nie mogą udowodnić żadnej ze stawianych przez siebie tez. Jednoznacznie stwierdził to instytut Ordo Iuris, a Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP zaapelowało do dziennikarzy o rzetelność i jak najdalej posuniętą ostrożność przy jego omawianiu w mediach. Oficjalny protest przeciwko zawartym w „raporcie” informacjom wyrazili także przedstawiciele archidiecezji krakowskiej, wrocławskiej, warszawskiej i warmińskiej oraz diecezji rzeszowskiej, toruńskiej i opolskiej.
Posłanka Scheuring-Wielgus nie została nagrodzona za swoje poświęcenie dla sprawy, bo prominentny przedstawiciel Koalicji Obywatelskiej zapowiedział, że nie znajdzie się dla niej miejsce na listach wyborczych do PE, gdyż „poglądy posłanki Teraz! stanowią problem, szczególnie dla PSL”.
Widać więc wyraźnie, jak wielka to była medialna wrzutka i jak bardzo naciągnięty temat. Piszemy o nim szerzej w bieżącym numerze „Kuriera WNET”. Ta sprawa znakomicie ilustruje także drugi ważny temat, który poruszamy w tym numerze naszej gazety niecodziennej – wolność słowa w krajach naszej części Europy. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich postanowiło bowiem sprawdzić w kilku krajach na miejscu, co i jak mówią o swoich mediach i ich wolności i niezależności dziennikarze, którzy nie reprezentują tylko największych mediów głównego nurtu. Przeczuwaliśmy oczywiście, że problemy z wolnością słowa zapewne istnieją i że nie są to te problemy, o których grzmi „Gazeta Wyborcza”, ale nikt nie spodziewał się usłyszeć, iż w dzisiejszych czasach są w Unii Europejskiej kraje, gdzie „nie ma mediów, które mówią głosem narodu”. Tego nie byliśmy w stanie przewidzieć.
Zachęcam do lektury naszego wstępnego podsumowania raportu o wolności słowa w mediach w państwach Europy Środkowo-Wschodniej, nie publikowanego jeszcze nigdzie poza „Kurierem WNET”.
Media otaczają dziś każdego z nas, wkroczyły bez wątpienia we wszystkie dziedziny życia, warto więc znać i rozumieć mechanizmy ich funkcjonowania, finansowania, a także zagrożenia, jakie ze sobą niosą. Choćby po to, by żaden fake news nie pokierował kiedyś naszym życiem.
Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com
Absurd jest śmieszny, dopóki nie prowadzi do więzienia. Absurd wynikający z poprawności politycznej wyrzuca z pracy, z mediów, teatru, uniwersytetów. Masz myśleć tak jak my, bo inaczej cię nie ma.
Krzysztof Skowroński
Na seminarium z filozofii dr. Jerzy Niecikowski powiedział, że aby zrozumieć dzieło, trzeba przełożyć je na język wewnętrzny, czyli z naukowego, abstrakcyjnego na swojski. Wtedy można stwierdzić, czy słowa filozofa zgadzają się naszym myśleniem, czy zmieniają coś w naszym rozumieniu świata. Sprzeciwiało się to mechanicznemu przyswajaniu pojęć. Takie niezrozumiałe pojęcia jak pijane ptaki fruwają po salonach europejskich, szczególnie tam, gdzie się mówi o wolności, tolerancji, prawach człowieka. Idąc tropem wyznaczonym przez dr. Niecikowskiego, pozwoliłem sobie na drobną parafraza fragmentu listu prezydenta Macrona do Obywateli Europy:
Towarzysze! Pozwalam sobie zwrócić się do Was bezpośrednio, bo Kraj Rad nigdy nie był tak zagrożony. Wydarzenia węgierskie są symbolem tego, do czego może doprowadzić kłamstwo i brak odpowiedzialności. Czy ktoś powiedział Węgrom prawdę o ich przyszłości, gdy opuszczą RWPG? Nacjonalistyczne zamknięcie nie proponuje niczego. Ta pułapka nacjonalizmu zagraża całej naszej wspólnocie. Są wśród nas manipulatorzy potrafiący tylko obiecywać. Nie możemy na to pozwolić! Musimy dać im odpór i powołać Agencję Ochrony Demokracji…
Wyobraźmy sobie tych agentów, którzy podczas Marszu Niepodległości robią zdjęcia i wyłapują prowodyrów nacjonalistycznej myśli albo pukają do domu wicemistrzyni olimpijskiej pani Zofii Klepackiej i prowadzą ją do aresztu za wpis na Fb. W części dotyczącej wolności słowa to jest wizja prezydenta Francji.
Może przerysowana. Ale wyobraźmy sobie Rosjan komentujących w 1918 r, w domach kolejne absurdalne przepisy wprowadzane przez bolszewików. Absurd jest śmieszny, dopóki nie prowadzi do więzienia. Dzisiaj jeszcze nie posyła do więzień niepoprawnie myślących, ale tam, gdzie zdobył dominację – wyklucza. Absurd wynikający z poprawności politycznej wyrzuca z pracy, z mediów, teatru, uniwersytetów. Masz myśleć tak jak my, bo inaczej cię nie ma. W Polsce w środowisku prawników, naukowców, aktorów, muzyków wystarczy mieć prawicowe poglądy.
Protestowi przeciwko takiemu przekazowi poświęcona była zorganizowana w Warszawie przez SDP konferencja „Wolność (słowa) kocham i rozumiem”. Dziennikarze z kilkunastu państw mówili o tym, co zakłóca wolny przepływ informacji. Wymieniali jako zagrożenia poprawność polityczną i regulacje prawne dotyczące mowy nienawiści. Red. Paweł Lisicki w swoim wystąpieniu zacytował słowa przewodniczącego parlamentu brytyjskiego, że jeśli ma wybierać między prawami homoseksualistów a wolnością słowa, wybierze to pierwsze. Brak reakcji środowiska dziennikarskiego na te słowa red. Lisicki uznał za oburzający przykład zniewolenia umysłu.
Między zniewolonym umysłem, który przyznaje sobie rolę arbitra we wszelkich sporach, a umysłem, który takiej ewolucji nie przeszedł, toczy się spór o przyszłość Europy.
Wygramy tę bitwę pod warunkiem, że posypywanie głowy popiołem w środę popielcową nie jest pustym gestem.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 marcowego „Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 1 marcowego „Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com
Historia Rzeczypospolitej to nie jedno pasmo wojen, procesów sądowych, zajazdów i hulanek. Nic bardziej mylnego. Kraj nasz w świadomości dawnych mieszkańców był krajem miłości, dobrobytu i zgody.
Marcin Niewalda
Wieniec zgody w Ostoi Dworskiej | Fot. M. Niewalda
To fakt, procesy sądowe „o gruszę na miedzy” trwały nieraz i ponad 100 lat. We Włoszech słynny proces sądowy o kilka hektarów trwa nieustannie od 1816 roku, ale i w Polsce można znaleźć podobne przykłady. Potomkowie Pułaskiego walczą o rekompensatę za ziemie nad Potomakiem już ponad 100 lat. Dominikanie pod Wiślicą powoływali się na akty procesowe sprzed 200 lat. Przy takich procesach nienawiść rosła i utrwalała się. Ale kiedy spór się zakończył, gdy doszło do pojednania, nie tylko urządzano ucztę, nie tylko dawano na Mszę św.
Bardzo ciekawym zwyczajem był ten, którego pozostałości widać do dzisiaj w Kobylance koło Szczecina. W średniowieczu statki ze Stargardu przepływały pod oknami szczecinian. Nie płacąc żadnego myta doprowadzały mieszkańców do wrzenia. Skończyło się to zawieszeniem wielkich łańcuchów w poprzek koryta Iny. Łańcuchy nie powisiały długo, bo zerwane stały się trofeum, jeszcze bardziej denerwując mieszkańców Szczecina. Kto wie, czy całość nie skończyłaby się wojną domową, gdyby nie cesarz Otton III, który w 1460 roku doprowadził do ugody, a na jej znak w połowie drogi, w Kobylance posadzono lipę. Dla przypieczętowania tej zgody kolejne lipy sadzono co 100 lat, tworząc w ten sposób wzór w kształcie koła.
Taka forma wieńca nie jest wyjątkiem w polskiej historii – choć zwyczaj uległ zapomnieniu tak bardzo, że widząc krąg starych pni, nie kojarzymy go z możliwymi przyczynami.
Najbardziej chyba spektakularny taki wieniec można dziś zobaczyć w miejscowości Leśnica niedaleko Kielc. Na terenie dawnego majątku i parku Cieśle została utworzona tam „Ostoja Dworska” – będąca pokazowym ożywionym skansenem dawnej zagrody gospodarskiej. Opiekun miejsca – Grzegorz Szymański, zapalony rekonstruktor oddziałów powstania styczniowego – chętnie prowadzi do drzewnej altany i opowiada o historii zwaśnionych i pogodzonych rodów. Potężne stare pnie wyginają się niemal wbrew prawu ciążenia, a liście szumią o przeszłości, dając w gorące lato przyjemny cień. W zimie zaś konary chronią przed wiatrem.
Kolisty układ drzew można też spotkać w innych rejonach Rzeczypospolitej. Zwany był czasem „drzewami zegarowymi” z racji dosadzania po kolei nowych drzew w odstępach czasu – tak jak to się działo w Kobylance. W XIX wieku szczególnie na Podkarpaciu rozwinął się też styl ogrodów naturalnych, gdzie umieszczano koliste struktury po prostu w formie altany. Takie niezwykłe miejsce w zarośniętym dawnym parku dworskim można znaleźć w miejscowości Jureczkowa pod Krosnem lub też w parku w Słocinie na przedmieściach Rzeszowa.
Z kolei w Oleszewiczach – między Grodnem a Lidą – w parku istniała aleja lipowa rozszerzająca się w 4 miejscach, tworząc z pni koliste altany. Miejsca takie zwane też były „drzewami stołowymi” – z racji na zasiadanie w nich do podwieczorków.
Cały artykuł Marcina Niewaldy pt. „Wieniec zgody” znajduje się na s. 19 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Marcina Niewaldy pt. „Wieniec zgody” na s. 19 lutowego „Kuriera WNET”, nr 56/2019, gumroad.com
„Mowa nienawiści” – czuję się wręcz osaczony tą etykietą. Boję się słuchać, ale jeszcze bardziej boję się mówić. Wszędzie bowiem mowa nienawiści rozbrzmiewa jak dzwon. Ogłusza swym dźwiękiem i rani.
Paweł Bortkiewicz TChr
Nie – dla „mowy nienawiści”?
Chciałbym się jej sprzeciwić. To oczywiste, bo słowo ‘nienawiść’ wskazuje na postawę, której nie mogę zaakceptować. Żeby walczyć z „mową nienawiści”, muszę ją zidentyfikować, rozróżnić w tysiącach słów, w prostych i złożonych komunikatach. W tym celu sięgam do dwóch tekstów dwojga znakomitych znawców słowa, mowy i nowomowy. Do tekstów prof. Jadwigi Puzyniny i prof. Michała Głowińskiego.
W tekście Mowa nienawiści – a etyka słowa ZES (ZES to Zespół Etyki Słowa przy Radzie Języka Polskiego) prof. Puzynina zwraca uwagę na to, że „Wyrażenie ‘mowa nienawiści’ (ang. hate speech) jest obecnie międzynarodowym terminem określającym negatywnie oceniane i zwalczane przez wiele środowisk agresywne wypowiedzi kierowane do jednostek lub zbiorowości, ale właściwie adresowane zawsze do zbiorowości, zbiorowości takich których się w zasadzie n i e w y b i e r a. Są to przede wszystkim grupy naturalne”. Dodaje jednak, że „niektórzy autorzy artykułów i książek zajmujących się mową nienawiści chcą ją widzieć także jako piętnującą osoby i grupy ludzkie o odmiennych (wybieranych przez nie) poglądach, szczególnie orientacjach politycznych”. Nietrudno dostrzec, że adresaci „mowy nienawiści” (przyjmuję tę mowę jako założenie) są zróżnicowani. Kim innym są bowiem przedstawiciele grup naturalnych (orientacji seksualnych czy ras), a kimś innym ludzie deklarujący i realizujący poglądy polityczne.
Istotnie bezpodstawne jest ocenianie w kategoriach dobra lub zła tego, że ktoś jest homoseksualistą, ale zasadne jest ocenianie na przykład promocji homoideologii przez polityka.
Oczywiście nie usprawiedliwiam w tym momencie nienawiści wobec polityka – homoideologa, ale zwracam jedynie uwagę na zasadność samej oceny etycznej jego postępowania.
Pani Profesor próbuje przybliżyć samo pojęcie ‘mowy nienawiści’: „Samo określenie ‘mowa nienawiści’ wydaje się w bardzo wielu wypadkach naruszeń etyki jako słowa przesadne. W Innym słowniku języka polskiego PWN czasownik ‘nienawidzić’ opatrzony jest następującą, trafną definicją: »Jeśli ktoś nienawidzi jakiejś osoby, to czuje do niej bardzo silną niechęć lub wrogość i jest zdolny życzyć jej nieszczęścia lub cieszyć się jej nieszczęściem«. Nienawiść jest w tym słowniku określona jako »uczucie, jakie żywimy wobec kogoś, kogo nienawidzimy«”. Nienawiść jest tutaj wyraźnie określona jako uczucie. Mowa nienawiści jest zatem ekspresją uczuć. Oczywiście mowa podlega ocenie etycznej podobnie jak czyn (w przestrzeni religijnej mówimy – „zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem”). Niemniej mowa – raz jeszcze to podkreślę – dotyczy sfery uczucia, sfery, która naznaczona jest dość dużym subiektywizmem. O ile zatem spoliczkowanie kogoś jest czynem jednoznacznym, o tyle wypowiedziane emocjonalne słowo takiej jednoznaczności mieć nie musi. Chyba dlatego prof. Puzynina stwierdza: „Hejty, zwłaszcza dotyczące osób niepełnosprawnych, innych seksualnie czy też kobiet bywają raczej pogardliwe, poniżające, obraźliwe, ale nie aż nienawistne”.
Tutaj docieram do pierwszego ważnego dla mnie wniosku – nie wszystkie negatywne, krytyczne, nawet pogardliwe oceny i opinie stanowią mowę nienawiści.
Zatem czy na przykład krytyczne, nawet posunięte do ostrego określenia oceny działań polityka, który usiłuje dokonać – jak sam to określa – rozdzielenia sfery kościelnej i miejskiej poprzez wyrzucenie z herbu stanowiącego nową wizualizację miasta elementów religijnych – krzyża i kluczy Piotrowych – jest wyrazem nienawiści czy krytyki działań? Czy przywoływanie afer finansowych lub w najbardziej łagodnej wersji – niejasności finansowych związanych z posiadaniem kilku kont bankowych, kilku mieszkań, niejasnym udziałem w jednej z największych afer finansowych – jest wyrazem nienawiści czy po prostu demaskacji? Czy nazywanie dążenia osób homoseksualnych do legalizacji ich związków pod nazwą ‘małżeństwa’, które to pojęcie posiada jednoznaczną konotację – nazwanie tych działań ‘roszczeniami’, a nie ‘prawami’ – jest wyrazem nienawiści? Czy przykładem nienawiści jest określanie niektórych mediów znajdujących się w rękach obcego kapitału i realizujących nie polskie interesy, ale interesy właściciela, „mediami polskojęzycznymi”, a nie polskimi?
W żadnym z tych określeń nie ma w gruncie rzeczy wrogości czy życzenia nieszczęścia bądź cieszenia się nieszczęściem. To, że ktoś jest obcy mi światopoglądowo, nie oznacza, że jest wrogiem. Jest po prostu obcym. Nie jest z ojczyzny mojej. To, że ktoś jest demaskowany jako pospolity, choć niebanalny oszust, jeśli nawet kryje w sobie wolę ukarania – to jako oczekiwanie sprawiedliwości, a nie żądzę odwetu i sprowadzenie nieszczęścia.
Jeśli pomyli się kategorie obcości i wrogości, sprawiedliwości i odwetu, zasadnej kary i nieszczęścia, rujnuje się podstawy cywilizacji.
Na ten problem rozróżnienia zwraca uwagę prof. Michał Głowiński w swoim tekście z 2007 roku. Pisze, proponując przeciwstawienie retoryce nienawiści – retorykę empatii: „W rozróżnieniu retoryki nienawiści i retoryki empatii, choć nie jest to przeciwstawienie ogarniające całość zjawisk, podstawowym kryterium jest stosunek do tego, przeciw komu dyskurs jest skierowany. (…) W retoryce nienawiści jest on pojmowany jako wróg, a więc ktoś wyzbyty wszelkich racji, ktoś, kogo w życiu publicznym trzeba wszelkimi dostępnymi środkami zdezawuować, unieszkodliwić czy wręcz zniszczyć. W retoryce niewykluczającej choćby minimalnego udziału empatii ten, z którym podmiot polemizuje, przeciw któremu kieruje swą wypowiedź, traktowany jest jednak nie jako wróg, ale przeciwnik”. Profesor przyznaje, że trudno jest precyzyjnie przeprowadzić między tymi kategoriami rozróżnienie semantyczne, ale przyznaje, że najbardziej istotne w tym rozróżnieniu byłoby uznanie, że o ile w walce z wrogiem stosować można środki wszelkiego rodzaju, o tyle z przeciwnikiem takich środków nie godzi się stosować – i to jest uznane i przyjęte przez oponentów.
Pani Profesor zwraca wreszcie w swoim tekście uwagę na sprawę pryncypialną: „Do istotnych praw człowieka zaliczamy przy tym również prawo odbiorców do p r a w d y w komunikacji”. I wyjaśnia: „chodzi zarówno o prawdę w opisywaniu rzeczywistości, zależną od autentycznej wiedzy na temat tego, o czym się mówi (o tzw. prawdę epistemiczną; z tym wiąże się wymaganie posiadania takiej wiedzy od głoszących ją nadawców), jak też o prawdę stanowiącą przeciwieństwo kłamstwa (tj. mówienia tego, czego samemu nie uważa się za prawdziwe)”.
Ta sprawa ma znaczenie absolutnie centralne i zasadnicze. Niestety w całej obecnej dyskusji wokół tzw. mowy nienawiści nie liczy się zupełnie pojęcie prawdy i kłamstwa. Zupełnie nie ma znaczenia horyzont obiektywizmu. To niewątpliwie element kultury postmodernistycznej, która cierpi na alergię wobec pewników, wobec kategorii jednoznacznie definiowanych. To dlatego nie ma już normy i patologii, dobra i zła, prawdy i kłamstwa, mądrości i głupoty. Jednoznaczne określenie patologii, zła, kłamstwa czy głupoty działania spotyka się z naruszeniem neutralności światopoglądowej obowiązującej w pluralizmie aksjologicznym, dyktacie poprawności politycznej.
Inaczej mówiąc – propozycja jest taka: albo zgodzę się żyć w świecie, w którym zło jest dobrem inaczej, patologia – normą inaczej, kłamstwo formą użytecznego przekazu, kompromisu, a głupota staje się słowem zakazanym, albo – mogę się zamknąć w jakiejś niszy własnych poglądów, nie mając prawa wyrażania ich publicznie w przestrzeni świata wolności – równości i tolerancji.
W tym miejscu przywołują się same bezcenne słowa Orwella, dziwne, że nie podjęte przez żadnego ze znakomitych profesorów analizujących ‘mowę nienawiści’: „Im dalej społeczeństwo dryfuje od prawdy, tym bardziej nienawidzi tych, co ją głoszą. Prawda jest nową mową nienawiści. Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem”.
Intrygujące jest określenie przez prof. Głowińskiego wyróżników retoryki nienawiści. Syntetycznie ujmując, można je tak oto przedstawić:
„Jest to retoryka racji bezwzględnych. Są one zawsze po naszej stronie, bezdyskusyjnie nam przysługują”.
„Retoryka nienawiści w istocie nie zwraca się do tych, którzy stali się jej przedmiotem. O nich mówi, ich oskarża, budzi do nich właśnie nienawiść, ale do nich się nie zwraca”.
„Niezbywalnym elementem retoryki nienawiści są podziały dychotomiczne. [..] Podziały dychotomiczne łączą się bezpośrednio z aksjologią”.
„Podziały dychotomiczne łączą się zwykle ze spiskowym widzeniem świata”.
Określanie konkretnych osób i czasem ich grup – „wartościowanie jest całkowicie jednoznaczne i jednorodne: wszystko, co można o nich powiedzieć, ma świadczyć przeciw nim i je kompromitować”.
„Swoistość występującego w niej [retoryce nienawiści] podmiotu. […] Podmiot mówiący wypowiada prawdy uznawane za ostateczne i bezdyskusyjne, formułuje swoje twierdzenia w sposób skrajnie apodyktyczny. Legitymizacja znajduje się bowiem nie w mówiącym, ale w ideologii, którą reprezentuje, w słuszności tego, co mówi itp.
Nie sposób w tym miejscu podejmować szerszej analizy tych wyróżników. Jeśli nawet wydają się one oczywiste i zasadne, to poczucie to może ulec zachwianiu, gdy doczyta się ilustracje tych wyróżników podane przez prof. Głowińskiego – są nimi artykuł Marka Nowakowskiego pod „Oskarżam!” („Dziennik” z 9 stycznia 2007 r.), publicystyka Jerzego Roberta Nowaka („Z narodem czy z dworem?”, „Nasz Dziennik” z 20 marca 2007 r.), fragment wypowiedzi radiowej ówczesnego premiera: „Polskie państwo było do tej pory jakimś gigantycznym skandalem”(cyt. za „Gazetą Wyborczą” nr 80 (5388) z 4 kwietnia 2007 r.).
Pani prof. Puzynina deklaruje tymczasem w imieniu Zespołu Etyki Języka: „Łączy się z tym zdecydowana ponadpolityczność wszelkich naszych wypowiedzi, czym różnimy się od części narracji przeciwników mowy nienawiści”. I w tym miejscu stawiam sobie pytanie o ową „ponadpolityczność” analiz prof. Głowińskiego. Jest ona taką w świecie, w którym jest alergia na tych, co mają tak za tak, nie za nie, bez światłocienia, ale nie jest to postawa ponadpolityczna w świecie tych, co tęsknią za owym światem bez światłocienia. W tym miejscu przypomina się znów inny ciekawy cytat na temat „mowy nienawiści” – „obecnie walka z mową nienawiści polega na przypisywaniu własnej nienawiści politycznym przeciwnikom” (prof. Roger Scruton).
Cały ten wywód miał być w zamierzeniu moim osobistym wyznaniem stanowczego i jednoznacznego potępienia mowy nienawiści. Może nie wyszło to przekonująco, ale dlatego, że wciąż nie wiem, czym ona w swej istocie jest. Nie wiem i nie chcę jej poznawać. Deklaruję jednoznacznie – zdecydowane NIE mowie nienawiści. Natomiast jednoznaczne TAK, absolutnie bezwzględne TAK mowie sprzeciwu! Mowie sprzeciwu wobec patologii, zła, kłamstwa, głupoty. Nawet, jeśli to będzie wyrazem mniejszości poglądów. To nie może przerażać.
Bo jak pisał mądry Orwell: „Należenie do mniejszości, nawet jednoosobowej, nie czyni nikogo szaleńcem. Istnieje prawda i istnieje fałsz, lecz dopóki ktoś upiera się przy prawdzie, nawet wbrew całemu światu, pozostaje normalny. Normalność nie jest kwestią statystyki”.
Wierzymy w możliwość dochodzenia w wielu wypadkach w spokojnych rozmowach do porozumienia lub przynajmniej życzliwego rozumienia inności poglądów i przekonań rozmówcy, które my inaczej niż on pojmujemy i oceniamy. Warto przypomnieć wypowiedź Michała Głowińskiego z cytowanego wyżej artykułu Retoryka nienawiści: „Jako przeciwstawienie retoryki nienawiści traktować można retorykę empatii. A ona, nawet gdy powołana do celów polemicznych wobec osób, instytucji, wysoce krytyczna, wykazuje dla drugiej strony pewne zrozumienie, uznaje, że to, co mówią jej przedstawiciele, co reprezentują i do czego zmierzają, nie jest po prostu wynikiem złej woli, bandyckich zamierzeń, podłych i potępienia godnych gier. […] W interesujących nas przypadkach empatyczność retoryki polega przede wszystkim na tym, że mówca, publicysta, komentator jest w stanie choćby w stopniu minimalnym zrozumieć racje tego, z którym polemizuje lub którego oskarża. Innymi słowy, nienawiść i pogarda nie stają się czynnikami bezwzględnie dominującymi w wypowiedzi”.
Łączy się z tym zdecydowana ponadpolityczność wszelkich naszych wypowiedzi, czym różnimy się od części narracji przeciwników mowy nienawiści.
Artykuł Pawła Bortkiewicza TChr pt. „Nie – dla »mowy nienawiści«?” znajduje się na s. 7 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Pawła Bortkiewicza TChr pt. „Nie – dla »mowy nienawiści«?” na s. 7 lutowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com
W piątkowe przedpołudnie w Radiu WNET, jak zwykle wieści z Irlandii i Wielkiej Brytanii. Rozmowy, analizy, przeglądy prasy, a także korespondencje i muzyka irlandzka. Już 17 marca dzień św. Patryka.
Prowadzenie: Tomasz Wybranowski i Tomasz Szustek (gościnnie)
Wydawca: Tomasz Wybranowski
Realizacja: Tomasz Wybranowski (Dublin)
Realizacja: Paweł Chodyna (Warszawa)
Produkcja: Studio 37 Dublin
Tradycyjnie pierwszą pozycją piątkowego Studia Dublin był przegląd prasy.
Tomasz Szustek i Tomasz Wybranowski omawiali artykuły i relacje dziennikarzy „The Irish Times” i „Irish Independent”.
Mowa była m.in. o zmianie preferencji wyborczych i oceny mieszkańców Irlandii Północnej rządu premier Teresy May.
Czarne chmury zbierają się także nad głową szefowej DUP, Arlene Foster. Powodem tego stanu rzeczy jest brak konkretów związanych z finalnymi postanowieniami w sprawie Brexitu.
Leo Varadkar, premier rządu Republiki Irlandii. Fot. European Peoples Party (CC BY 2.0)
Także premier Republiki Irlandii nie ma powodów do zadowolenia. Jak wynika bowiem z najnowszego sondażu dla dziennika „Irish Times”, premier Leo Varadkar stracił w ostatnim czasie aż 8 procent poparcia, które jeszcze w październiku ubiegłego roku wynosiło 51%. Pozytywnie ocenie pracę szefa irlandzkiego rządu 43% procent ankietowanych.
Jak donosi portal www.polska-ie.com , jeszcze gorzej wynik wygląda w porównaniu do początków kariery na tym stanowisku, bo tuż po objęciu sterów państwa, Leo Varadkar otrzymał wysokie poparcie społeczne i było to 60%.
Leo Varadkar wówczas miał być „najlepszym lekiem” na wszystkie bolączki kraju i zastępując nie cieszącego się zbyt dużą popularnością wtedy Endę Kenny’ego, wprowadzić Republikę Irlandii do gospodarczego raju.
W Studiu Dublin Tomasz Wybranowski i szefem portalu Polska-IE, Bogdan Feręc raz jeszcze powrócili do wydarzeń z wtorku. Tego dnia trzy bomby, które podłożone zostały w Londynie, zakłóciły spokój stolicy Zjednoczonego Królestwa i zmroziły krew w żyłach jej mieszkańców, którzy przypomnieli sobie czasy „Troubles”.
Śledczy z wydziałów antyterrorystycznych Wielkiej Brytanii i Republiki Irlandii uznali, że listy – pułapki podłożyli republikańscy dysydenci mający powiązania z Nową IRA. Przynajmniej dwie z bomb wysłane zostały z Dublina.
Na koperty naklejono znaczki pocztowe An Post (irlandzka poczta), z walentynkowymi serduszkami i widniały na nich stemple pocztowe jednego ze stołecznych urzędów pocztowych.
An Garda Siochána (irlandzka policja) zidentyfikowała w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy pięćdziesięciu aktywistów i ponad dwustu sympatyków Nowej IRA.
Irlandzcy policjanci donoszą także, że część z członków Nowej IRA zdobywali umiejętności, szkoląc się w Czechach i na Słowacji.
W Studiu Dublin powracamy do publikacji dziennika „Irish Times” (największego irlandzkiego dziennika), która skupia się na historii II Wojny Światowej i relacjach polsko – żydowskich, także w kontekście tych ostatnich wydarzeń związanych ze szczytem Grupy Wyszehradzkiej w Jerozolimie i słowach izraelskiego ministra spraw zagranicznych.
Oto smakowity tytuł artykułu Dereka Scally:
„Muzeum żydowskie stawia Polakom trudne pytania i kończy się to kłótnią o politykę historyczną.”
Na początku artykułu, który omawia Tomasz Szustek, Derek Scally przedstawia krótko historię powstania muzeum Żydów Polskich – Polin i wspomina o Polakach, którzy „są najliczniej reprezentowaną narodowością pośród uhonorowanych orderem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata”.
Wskazuje również, że muzeum pokazuje bardziej złożony i skomplikowany obraz trudnych wzajemnych polsko-żydowskich stosunków w czasie okupacji. Ubiegłoroczna książka wydana przez muzeum Polin, podkreślała, że
„wielu spośród 250 tys. Żydów, którzy ukrywali się na terenach okupowanej Polski została wydana i zdradzona przez zwykłych Polaków.”
W następnej pozycji naukowej, bazującej na aktach sądowych, przedstawiono podobne wnioski. Jako przyczynę, szeroko zakrojonej kolaboracji, naukowcy wskazują, jak konkluduje Derek Scally
„głęboko zakorzenioną w Polsce tradycję antysemityzmu, który współgrał z oficjalną doktryną nazistów” – to cytat z artykułu „Irish Times”
I pisze dalej Derek Scally- Takie opinie są wyzwaniem dla obecnej polskiej narracji historycznej widzącej tylko bohaterów i ofiary. Wywołało to emocjonalną debatę i ostrą odpowiedź partii rządzącej.
Autor artykułu niestety nie wspomina, że tylko w Polsce, jako jedynym kraju w Europie, za ukrywanie i nie wydanie Żydów obowiązywała kara śmierci dla winnych i ich rodzin. Ani słowa o tym, że część Polaków wskazywała miejsca, w których ukrywali się Żydzi, się z pistoletem przy własnej skroni lub przy skroni swojej najbliższej rodziny. To jest dylemat przed którym nie stawali inni obywatele podbitej Europy.
Tomasz Wybranowski przypomniał serię artykułów w irlandzkiej prasie sprzed roku, kiedy to wspomniany korespondent Derek Scally relacjonował batalię wokół nowelizacji ustawy o IPN. Przypomniał także, że w lutym 2018 roku o portal dziennika „Irish Independent” napisał:
„Polskie Centrum Badań nad Zagładą Żydów w Warszawie szacuje, że z rąk Polaków zabito około 180 do 200 tys. Żydów, bądź Polacy oddali ich Niemcom”.
Portal dziennika „Irish Independent” i jego dziennikarka Vanessa Gera podali te dane w oparciu o informacje i publikacje Centrum Badań nad Zagładą Żydów przy Instytut Filozofii i Socjologii PAN w Warszawie. Na dowód tego poniżej zamieszczamy twitt z konta Irish Independent z 5 lutego 2018 roku.
Niestety na publikacje sprzed roku, jak i artykuł Dereka Scally nie doczekaliśmy się jakiejkolwiek reakcji ze strony polskiej ambasady w Dublinie, ani oficjeli z MSZ. Śledząc irlandzkie portale i pisma, oraz portale i konta społecznościowe naszej ambasady, dziennikarze i redaktorzy Radia WNET w Dublinie nie natrafili na choćby najmniejszą wzmiankę na ten temat.
Dodać należy, że Polska wciąż nie ma ambasadora w Republice Irlandii, co Polonia określa mianem skandalu w przededniu Brexitu.
Dużymi krokami zbliża się dzień św. Patryka – święto narodowe Irlandii. Jak wyglądają przygotowania do parad w tym roku, co kulturalnie dzieje się po zachodniej stronie Wyspy i jaki jest stan ducha Polonii pod niebem Hibernii? O to zapytaliśmy prezesa Stowarzyszenia Come2gether, Aleksandra Puzika.
Aleksander Puzik, prezes stowarzyszenia Come2Gether.
Jak zwykle Tomasz Szustek przygotował kalendarium Studia Dublin. Oto 8 marca 1966 roku, w Dublinie wysadzono w powietrze znienawidzoną kolumnę Nelsona. Gdy Irlandia była pod brytyjską okupacją, Brytyjczycy wystawili swojemu bohaterowi narodowemu – admirałowi Horatio Nelsonowi okazały pomnik w samym centrum Dublina.
fot. National Library of Ireland (1,2), Studio37(3)
Horatio Nelson żył w XVIII wieku, wsławił się m.in. tym, że dwukrotnie pokonał flotę Napoleona. Ale nie miał prawie żadnych koneksji z Irlandią i był postrzegany przez Irlandczyków jako obcy bohater i irytował swoją obecnością.
Kolumna była wysoka na ponad 40 metrów, a na szczycie górował posąg admirała. Można było wejść do wnętrza kolumny i schodami wejść na sam szczyt na małą galerię. Warto posłuchać tej pasjonującej gawędy w Studiu Dublin.
W finale Studia Dublin „Londyński WNETowy Zwiad” i gorąca korespondencja Aleksandra Słotwińskiego.
Alex Sławiński, Radio WNET Londyn. Fot. archiwum Alexa Sławińskiego.
Szef naszego londyńskiego studia tym razem nie tylko opowiadał o coraz większym chaosie informacyjnym przed zbliżającycm się Brexitem, oraz marazmie mieszkańców Wielkiej Brytanii, którzy już są zmęczeni brakiem konkretów, w przededniu 29 marca (data wyjścia UK ze struktur Unii Europejskiej).
Korespondent Radia WNET opowiedział także o pladze przemocy i morderstw w Londynie. Statystyki są alarmujące. W opinii angielskich służb mundurowych w Londynie dochodzi do większej liczby morderstw niż w owianych złą sławą nowojorskim Bronxie.
Tomasz Wybranowski – Studio 37 Dublin – Radio WNET
Dlatego publicznie składam tutaj propozycję zastosowania naszej technologii likwidującej emisję wszystkich szkodliwych substancji już w kotle domowym. Metoda jest tania w zastosowaniu i skuteczna.
Marek Adamczyk
Oto dane, które mnie, walczącego ze smogiem od kilku lat, przeraziły najbardziej. W dniu 19.01.2019 roku o godz. 21:00 w miejscowości Skała (obok znajduje się zamek w Pieskowej Skale) czujniki zanotowały przekroczenie norm emisji pyłów PM 10 o 3187% (osiągając poziom zanieczyszczeń – 1594 µg/m³), pyłów PM 2,5 o 2192% (z poziomem zanieczyszczeń – 548 µg/m³). Skalę zagrożeń utraty zdrowia możemy dostrzec przy wiedzy, że obowiązujące normy dla mikropyłów PM10 ustalone są w Polsce (w oparciu o średnią dobową) na 3 poziomach:
poziom dopuszczalny 50 µg/m3,
poziom informowania 200 µg/m3,
poziom alarmowy 300 µg/m3.
(…) W dniu 20.01.2019 roku o godz. 05:00 w Wieliczce (ul. Adama Asnyka) czujniki zanotowały przekroczenie norm emisji pyłów PM 10 o 1359% (osiągając poziom zanieczyszczeń – 679 µg/m³) – został przekroczony ponad trzynastokrotnie. Poziom emisji pyłów PM 2,5 wyniósł 1362% (340 µg/m³). Ta sytuacja nie rzutuje dobrze na wizerunek miasta z kopalnią soli „Wieliczka” wpisaną w 1978 roku na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. W 2015 roku kopalnię odwiedziło ponad 1390 tysięcy turystów z całego świata.
Na miejscu burmistrza i radnych zrobiłbym wszystko (nawet stanął na uszach), aby ten problem szybko rozwiązać. To leży w interesie nie tylko miasta, ale i całej Polski.
Dlatego publicznie składam w tym miejscu propozycję zastosowania naszej technologii likwidującej emisję wszystkich szkodliwych substancji już w kotle domowym, na etapie wspólnego spalania z sorbentem ER1 paliw stałych w obecności tzw. „kierownicy spalin”.
Metoda jest tania w zastosowaniu i niesamowicie skuteczna, dająca jednocześnie możliwość oszczędności paliw do 30%. Najwyższy czas podjąć skuteczne działania w celu ostatecznego rozwiązania tego problemu. Zachęcam wszystkich decydentów do działania.
Sprawdźcie nas na miejscu, dajcie sobie i mieszkańcom, a także i turystom odwiedzającym Wasze piękne miasto szansę zdrowego życia.
Cały artykuł Marka Adamczyka pt. „Smog nadal panoszy się w Polsce” znajduje się na s. 1 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Marka Adamczyka pt. „Smog nadal panoszy się w Polsce” na s. 1 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com
Niepowtarzalność oraz walory muzeum zostały docenione przez Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego. We wrześniu 2009 roku zostało ono wpisane do Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego.
Tadeusz Loster
Kiedy pod koniec lat 60. ubiegłego wieku zaczęto likwidować polskie kopalnie rud żelaza, nikt nie protestował, nie było strajków, prasa milczała na ten temat. (…) Kończył się okres 600-letniej tradycji i historii górniczo-hutniczej wydobycia i przerobu polskich syderytowych rud żelaza. (…) Już w latach 60. „częstochowskie środowisko górnicze doszło […] do przekonania, że zachodzi konieczność, by w regionie głównego skupiska górnictwa rud żelaza zorganizować muzeum, które z jednej strony zajęłoby się gromadzeniem i ochroną zabytków, a z drugiej umożliwiłoby społeczeństwu bliższe poznanie górniczej przeszłości ziemi częstochowskiej”. Rok później padła propozycja zlokalizowania Muzeum w Parku im. Ks. Stanisława Staszica w pobliżu Jasnej Góry, w dwóch pawilonach na terenie dawnej Wystawy Przemysłu i Rolnictwa. (…)
Widok z hałdy na nadszybie kopalni „Szczekaczka”, 1971 r. | Fot. Muzeum Górnictwa Rud Żelaza
Pod koniec lat 70. w związku z likwidacją górnictwa rud żelaza ówczesne władze postanowiły przeznaczyć jedną z zamykanych kopalń na kopalnię zabytkową. Wybór padł na kopalnię „Szczekaczka” w Brzezinach Wielkich blisko Częstochowy. Nazwa zabytkowej kopalni miała brzmieć „Muzeum Górnictwa Rud Żelaza im. Stanisława Staszica”. Istniejące muzeum w parku w pobliżu Jasnej Góry uznano za zbędne i zamknięto je dla zwiedzających. W 1980 roku eksponaty zgromadzone w muzeum zaczęto przekazywać do kopalni „Szczekaczka”, która miała spełniać nie tylko funkcję „żywego” muzeum, ale także stać się obiektem na takim poziomie, aby dorównał sławą wielickim żupom solnym. Oficjalne otwarcie zabytkowej kopalni-muzeum w Brzezinach nastąpiło 3 grudnia 1980 r., a dla zwiedzających – 4 grudnia, na Barbórkę. Zwiedzanie kopalni odbywało się codziennie oprócz poniedziałków.
Zwiedzający, ubrani w hełmy i ubrania robocze, w 15-osobowych grupach pokonywali trasę podziemną długości 2,5 km w przeciągu dwóch godzin. (…)
Muzeum Górnictwa Rud Żelaza pod patronatem Muzeum Częstochowskiego było czynne do 1996 roku. Na początku tego roku w związku z remontem pawilonu wystawowego zamurowano wejście do części podziemnej. Brak ogrzewania i przewietrzania pomieszczeń oraz zalewanie wodą podziemia spowodowało, że ekspozycja nie przypominała skansenu otwartego w 1989 roku: „Na wagonach kurz, ze stropów kapie woda, drewniane wzmocnienia ścian pokrył grzyb. Czuć stęchliznę”.
W latach 2001–2002 rozpoczął się remont obiektów. Wykonano osobne wejście do skansenu z lekkiej konstrukcji stalowej; miało ono stanowić także wyjście awaryjne. Jednak dopiero 2004 roku władze miasta zdecydowały się na kompleksowy remont z wykonaniem nowej obudowy wejścia. Wykonano wyjście ewakuacyjne w pawilonie wystawowym oraz uszczelnienie stropów części podziemnej muzeum. W październiku 2007 roku obiekt był gotowy do użytku. Scenariusz nowej ekspozycji muzealnej opracował autor niniejszego tekstu, wówczas starszy kustosz Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu. Wyznaczono również termin ponownego otwarcia muzeum na początek 2008 roku. 15 maja 2008 roku nastąpiło otwarcie Muzeum Górnictwa Rud Żelaza ze stałą ekspozycją „Dzieje górnictwa rud żelaza”. Niepowtarzalność oraz walory muzeum zostały docenione przez Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego. We wrześniu 2009 roku zostało ono wpisane do Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego.
Po burzliwym okresie powstawania muzeum, staraniach władz miejskich i częstochowskiego muzeum, byłych górników – pasjonatów historii górnictwa zlikwidowanych kopalń rudnych, zrzeszonych w miejscowym SiTG – nastąpił 10-letni okres „stabilizacji”.
Dnia 20 grudnia 2018 roku w Sali Reprezentacyjnej częstochowskiego Ratusza miała miejsce uroczystość związana z obchodami 50-lecia Muzeum Górnictwa Rud Żelaza. Na uroczystości, której gospodarzami byli dyrektor i pracownicy Muzeum Częstochowskiego, nie zabrakło wśród zaproszonych gości Prezydenta Miasta Krzysztofa Matyjaszczyka, przedstawicieli władz miejskich oraz dużej grupy seniorów – dawnych górników zlikwidowanych instytucji i kopalń rud żelaza. Ta „Stara Szczecha”, ubrana w górnicze galowe mundury, pobrzękiwała medalami przyznanymi jej za zasługi jeszcze za czasów PRL-u.
Cały artykuł Tadeusza Lostera pt. „50 lat Muzeum Górnictwa Rud Żelaza” znajduje się na s. 12 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Tadeusza Lostera pt. „50 lat Muzeum Górnictwa Rud Żelaza” na s. 12 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com
Odległe terminy wizyt prowokują do umawiania się na wszelki wypadek ze coraz to nowymi specjalistami. Bo kiedy rzeczywiście lekarz będzie potrzebny, trzeba będzie czekać rok albo dwa.
Jadwiga Chmielowska
Obsesja planowania
Przede wszystkim trzeba zaplanować chorobę. Pacjent to musi zrobić najlepiej na kilka lat naprzód. Jak za głębokiej komuny – grunt to plan pięcioletni. Wtedy na pewno dostanie się do odpowiedniego specjalisty i zdąży wykonać badania. Lekarz zaś musi zaplanować, ilu zgłosi się pacjentów z określonymi jednostkami chorobowymi. Takie ilości muszą być zakontraktowane w NFZ. Może się zdarzyć, że zakontraktowano za dużo wyrostków robaczkowych, a za mało przepuklin. Czyżby pacjent był narażony na pakiet promocyjny? Zoperujemy przepuklinę, ale najpierw wytniemy wyrostek!
Obsesja limitowania usług
Jak stworzyć roczne kolejki do specjalistów, nie trzeba było długo myśleć. Wprowadzono skierowania i zapisy do lekarza. Długo utrzymywała się normalność u okulistów i dermatologów. Zgodnie z logiką pacjent nie musiał biec do lekarza rodzinnego, aby dostać skierowanie. Nawet dziecko wie, gdzie ma oko i do czego służy. Tak samo pacjenci potrafią zlokalizować skórę. Nie było zapisów – i nie było kolejek. Do superspecjalisty w dziedzinie uporczywych egzem czekało się na Śląsku 2 tygodnie. Trafiali do niego pacjenci, z których przypadłościami nie mogli sobie poradzić inni lekarze.
Okazuje się, że to NFZ określa, ilu pacjentów dziennie/miesięcznie/rocznie może przyjąć dany specjalista. Należy postawić pytanie, czy chodzi mu o wypchnięcie pacjentów z publicznej służby zdrowia do prywatnej, czy o obniżenie średniej długości życia obywateli? Limitowanie usług sprawia, że chorzy rezerwują termin co 3, 4 miesiące, aby mieć pewność, że w razie potrzeby trafią do lekarza. (…)
Obsesja oszczędności
Lekarz specjalista może skierować na droższe badanie, np. tomograf czy określone parametry krwi, a lekarz pierwszego kontaktu nie. To zwiększa niepotrzebnie kolejki do specjalistów (raz po skierowanie na badanie, drugi raz z wynikiem). Jeszcze drożej kosztuje pobyt w szpitalu na badaniu. Leży się co najmniej 3 dni, aby NFZ zapłacił za pacjenta. Byłoby szybciej, taniej i bez kłopotów, gdyby lekarz rodzinny mógł diagnozować i dopiero później kierować do odpowiedniego specjalisty. Jednak nie opłaca mu się to, bo koszty badań pokrywane są z jego budżetu. (…)
Obsesja kopiuj-wklej
Lekarze nie mają czasu na papierkową robotę. Przeklejają więc do historii choroby opisy od innych pacjentów. I tak ze zdziwieniem możemy znaleźć choroby, których nie mamy. Pozbyć się takich diagnoz jest bardzo trudno. Spotkałam pacjentkę, której zamiast jaskry wpisano zaćmę, nie miała cukrzycy, a wpisano, że ma. Mnie wpisano miażdżycę zrostową kończyn i pomimo, że w szpitalu rehabilitacyjnym stwierdzono, że jej nie mam i przeprowadzono badania, które potwierdziły dobry stan tętnic, to aby ten zapis zniknął, muszę powtórzyć badania w przychodni chirurgii naczyń i chodzić z tymi wynikami do kolejnych lekarzy. (…)
Na koniec parę uwag na temat sposobu uzdrowienia służby zdrowia:
Zlikwidować umawianie się do lekarzy specjalistów. Człowiek jest chory, źle się czuje – idzie do lekarza. Dobrze się czuje – nie zawraca głowy lekarzowi i nie zabiera czasu tym, którym choroba się zaostrzyła.
Wprowadzić pierwszą wizytę u specjalisty obowiązkowo z kompletem badań przeprowadzonych na zlecenie lekarza rodzinnego, uzasadniającym skierowanie.
Zwiększyć dostępność/ilość punktów badań specjalistycznych, aby ograniczyć pobyty w szpitalu w celu przeprowadzenia badań. Doba w szpitalu kosztuje dodatkowo.
Wprowadzić bon studencki dla lekarzy i pielęgniarek, aby odpracowali studia w kraju albo – wyjeżdżając z Polski do pracy za granicą – zwracali koszt nauki.
W programie studiów medycznych położyć nacisk na kojarzenie faktów i nieograniczanie się tylko do swojej specjalności.
Zmniejszyć do 25% ilość urzędników w NFZ (w II RP Kasa Chorych w województwie śląskim liczyła kilkunastu pracowników). Pieniądze przeznaczyć na sprzęt diagnostyczny i wynagrodzenia dla lekarzy i pielęgniarek.
Referat Jadwigi Chmielowskiej został przygotowany na konferencję „Kim jest pacjent”, zorganizowaną przez Krajowe Duszpasterstwo Służby Zdrowia i Fundację Razem w Chorobie, 16 stycznia 2019 r. w Akademiku Praskim w Warszawie.
Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Pacjent w machinie służby zdrowia” znajduje się na s. 4 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Pacjent w machinie służby zdrowia” na s. 4 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com
Jak bardzo chwytliwy stał się patent na dodatkowy podatek ekologiczny od CO2, nie trzeba wiele mówić. Wystarczy zauważyć, jak wiele rządów bezkrytycznie go kupiło i wprowadziło w swoich krajach.
Jacek Musiał
Aby społeczeństwo zbiorowo nie zbuntowało się przeciwko podatkom, musi swoje podatki akceptować. (…) Jeśli przyjąć globalne ocieplenie jako skutek działalności antropogenicznej, to obok szkodliwych odpadów produkcyjnych, oprócz zniszczenia przyrody i krajobrazu, obok hałasu i innych uciążliwości można przyjąć, że wzrost temperatury naszej planety jest rodzajem „zanieczyszczenia” środowiska. Jest faktem, że ludzkość coraz intensywniej eksploatuje i zanieczyszcza środowisko. Na potęgę są też zużywane zasoby naturalne, w końcu – ograniczone. Od połowy ubiegłego wieku problem środowiska zaczął być zauważalny przez coraz większą część społeczeństwa.
Przekonujące powody dają dużą szansę, że już nawet niewielkimi zabiegami psychologicznymi uda się społeczeństwo przekonać, że zanieczyszczenie środowiska powinno być opodatkowane.
(…) W tym artykule poruszymy te aspekty opodatkowania, które przekładać się mogą na globalne ocieplenie. Co da się opodatkować? Oto rodzaje działalności człowieka, na które teoretycznie można nałożyć podatki ekologiczne z uwagi na możliwy wpływ na antropogeniczne globalne ocieplenie (AGW):
Emisja CO2;
Każda energia: a) wytworzona technicznie lub importowana (w tym w szczególności elektryczna, chemiczna (np. paliwa węglowe i węglopochodne oraz wodór), jądrowa, mechaniczna, np. wodna, wiatrowa, słoneczna) lub, alternatywnie; b) każda energia zużyta przez ostatecznego konsumenta;
Uwolnienie wolnej wody w trakcie uzyskiwania energii;
Wydobycie/produkcja metanu jako osobny problem poza metanem jako paliwem;
Spalanie wodoru;
Emisja innych szkodliwych gazów, substancji niegazowych, w tym pyłów mogących mieć wpływ na ocieplenie klimatu;
Ubytek tlenu;
Ubytek terenów leśnych;
Wzrost powierzchni terenów pozbawionych roślinności;
Ścieki;
Ogniska, grille;
Pożary (?);
Kombinacje powyższych.
Część z wymienionych rodzajów działalności jest już od dawna obciążona daninami, które obowiązują także w Polsce (i/lub w Unii Europejskiej). Jak bardzo chwytliwy z wyżej wymienionych stał się patent na dodatkowy podatek ekologiczny od CO2, nie trzeba wiele mówić. Wystarczy zauważyć, jak wiele rządów bezkrytycznie go kupiło i wprowadziło w swoich krajach (choć niektóre zrezygnowały lub nawet się wycofały). Bezkrytycznie, bo trudno od polityków wymagać wiedzy z fizyki, chemii, meteorologii…
Fiskalizm jest tak pożądanym towarem dla rządzących, że kupując patent, zawsze mogą podeprzeć się wiedzą o efekcie cieplarnianym, podawaną na tacy w mediach, bądź znaleźć ekspertów, którzy potwierdzą oczekiwaną tezę.
Czy w świetle ponoszonych kosztów utrzymania systemu, ale przede wszystkim kosztów społecznych i gospodarczych kraju, jest to opłacalne? Niewielu jest tak odważnych polityków jak Donald Trump, aby przeciwstawić się opiniom raportów IPCC (International Panel no Climate Change). Widocznie korzystał z opinii własnych ekspertów – naukowców mających odmienne zdanie. Co ciekawe, polscy pogromcy mitów – studenci AGH, dokonując własnych wyliczeń, zgadzają się z opinią amerykańskiego prezydenta.
Cały artykuł Jacka Musiała pt. „Sprzedam patent na podatek” znajduje się na s. 1 i 5 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Jacka Musiała pt. „Sprzedam patent na podatek” na s. 1 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com
Czekamy na zainicjowanie przez Pana Premiera zmian w PAN, a w szczególności w instytutach PAN; zmian, które byłyby przed ich wprowadzeniem skonsultowane z „szarymi” pracownikami naukowymi.
Włodzimierz Klonowski
Polską Akademię Nauk utworzono w 1951 roku na wzór Radzieckiej Akademii Nauk, równocześnie likwidując Polską Akademię Umiejętności i Towarzystwo Naukowe Warszawskie. Stworzenie PAN miało ułatwić władzom PRL kontrolę nad środowiskiem naukowym. (…)
Obecnie PAN to ogromna struktura biurokratyczno-organizacyjna – Prezydium i Kancelaria PAN, pięć wydziałów grupujących poszczególne dyscypliny nauk, dziewięć oddziałów regionalnych, kilkadziesiąt komitetów naukowych, problemowych i narodowych, stacje naukowe za granicą i inne jednostki organizacyjne, a także powstała w 2010 r. Akademia Młodych Uczonych. Oraz 69 jednostek naukowych – instytutów PAN (IPAN), zatrudniających w sumie około 8000 pracowników, w tym prawie 4000 pracowników naukowych, i kształcących ok. dwóch tysięcy doktorantów. Tam, gdzie w oficjalnych dokumentach mowa jest o finansowaniu Polskiej Akademii Nauk, nie dotyczy to IPAN. I tu „zaczynają się schody”.
Po transformacji ustrojowej, ostatecznie na podstawie Ustawy o PAN z 2010 roku, instytuty PAN uzyskały autonomię. „Jestem naukowcem i żaden polityk czy urzędnik nie będzie mi mówił, jakie badania naukowe mam prowadzić, a jakich nie”. W rezultacie obecnie każdy instytut PAN jest autonomiczny. Komu zatem podlega? Okazuje się, że formalnie podlega bynajmniej nie Prezydium PAN, tylko bezpośrednio Premierowi RP. (…)
Komu zatem „PANtonomia” służy? Autonomia IPAN służy dyrektorom i związanemu z nimi wąskiemu układowi osób. To oni decydują o wynagrodzeniach, premiach, nagrodach, to oni tworzą struktury organizacyjne, wybierają i są wybierani do przeróżnych komisji i komitetów.
Jak pokazała kontrola NIK w 2017 roku, czynią to właściwie bez jakiejkolwiek regularnej kontroli, bo to oni decydują o podziale środków finansowych.
Oczywiście w IPAN istnieją rady naukowe. Formalnie rada naukowa opiniuje kandydata na stanowisko dyrektora, ale to Prezes PAN nominuje dyrektora na stanowisko. A dyrektor dobiera sobie radę naukową. Jeśli jakaś decyzja dyrekcji mogłaby zostać zakwestionowana, to taka rada naukowa na pewno decyzję „przyklepie” w tajnym głosowaniu. Nazywam to „syndromem KC” – Komitet Centralny PZPR zatwierdzał wszelkie decyzje 1. Sekretarza i Biura Politycznego. (…)
Coraz więcej spraw w PAN to są sprawy „tajne przez poufne”. Chociaż mamy przecież do czynienia z finansami publicznymi i ewentualnymi naruszeniami dyscypliny tych finansów. Prowadzi to wprost do „naukowej korupcji”, bo korupcja nie musi polegać na wyłudzaniu VAT czy wręczaniu kopert – wysokie nagrody finansowe w zamian za odpowiednie poparcie to także korupcja. Zresztą chodzi tu nie tylko o finanse. Różne informacje wpływające do IPAN rzadko docierają do pracowników. Tylko ci z układu informowani są, co, gdzie i kiedy, nawet jeśli dotyczy to ich macierzystego instytutu, i mogą na tym skorzystać.
Czu muszą wymrzeć dwa pokolenia naukowców, żeby coś się w Polskiej Akademii Nauk naprawdę zmieniło?
Cały artykuł Włodzimierza Klonowskiego pt. „PANtonomia i uwagi do ustawy o Polskiej Akademii Nauk” znajduje się na s. 17 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Włodzimierza Klonowskiego pt. „PANtonomia i uwagi do ustawy o Polskiej Akademii Nauk” na s. 17 lutowego „Kuriera WNET”, nr 56/2019, gumroad.com