Radio Wnet pyta wielkopolskich producentów naturalnie tłoczonych olejów i soków, co sądzą o „dobrej zmianie”

Szamotuły / Poranek WNET / 29 czerwca – Jak prosperują rodzinne przedsiębiorstwa w Wielkopolsce? Czy optymistycznie patrzą w przyszłość? O tym w rozmowie Krzysztofa Skowrońskiego. Zapraszamy.

Gośćmi Poranka WNET w Szamotułach byli dwaj przedsiębiorcy z Wielkopolski: pan Jerzy Just, zajmujący się produkcją naturalnych olejów, i pan Tomasz Rembowski, produkujący naturalnie tłoczone soki owocowe.

Obaj opowiadali o historii swoich firm i o tym, jak odbierają rządy Prawa i Sprawiedliwości, czyli tzw. dobrej zmiany.

Wiedza na temat oleju, z której korzysta Jerzy Just, to wiedza pochodząca od trzech pokoleń, ponieważ jego firma właśnie od trzech pokoleń należy do jego rodziny. Czysty olej, który można u niego nabyć, jest wytwarzany według procedury stosowanej od trzech tysięcy lat.

Jerzy Just „dobrze postrzega Dobrą Zmianę”. Daje mu ona pewność warunków produkcji, a także możliwość promocji za granicą.

Soki tłoczone w przedsiębiorstwie drugiego z rozmówców Krzysztofa Skowrońskiego, Tomasza Rembowskiego, mają oryginalny smak, gdyż od początku prowadzenia firmy nie stosował technologii nowoczesnej obróbki surowca, ale „działał, jak w duszy grało”. Dzięki temu teraz jego marka jest rozpoznawalna.

Ze strony państwa nie otrzymywał żadnej pomocy, od władzy samorządowej pomoc była natomiast symboliczna, np. w postaci pucharów. Obecnie, pomimo że na rozwój działalności musiał zaciągnąć duże zobowiązania, ma silną nadzieję, że firma nie podzieli losu 60-70% firm rodzinnych, które nie przeżywają jednego pokolenia. [related id=26868]

„Dobrą zmianę” Tomasz Rembowski zauważył – jak to określił – psychicznie, gdyż lepiej się w Polsce czuje. Poprzez Program 500+ ,swiadczy o tym, że dostrzeżeni zostali zwykli ludzie. Ponadto „dobrą zmianą” jest jego zdaniem odebranie wysokich uposażeń emerytalnych funkcjonariuszom służb minionego systemu.

Rozmowy z Jerzym Justem można wysłuchać w trzeciej części Poranka WNET, a z Tomaszem Rembowskim również w części trzeciej oraz w części ósmej.

JS

Czy obecne elity Poznania to dzieci i wnuki aparatu bezpieczeństwa PRL „rzuconego” po Czerwcu ’56 na odcinek poznański?

Szamotuły / Poranek WNET / 29 czerwca – O poznańskim Czerwcu, o tym, czy Zbigniew Brzeziński zasługuje na hagiografię oraz jak powstawała konstytucja z 1997 roku, opowiadał Jan Martini.

Gościem Poranka WNET z Szamotuł był między innymi Jan Martini, z zawodu pianista, a zarazem publicysta „Wielkopolskiego Kuriera WNET”.

Jako pianista Jan Martini przypomniał o Franciszku Ksawerym Scharwence, neoromantycznym kompozytorze pochodzącym z Szamotuł, który w Niemczech uchodzi za twórcę niemieckiego, a w Polsce – za polsko-niemieckiego. [related id=”26785″ side=”left”]Był on długoletnim dyrektorem konserwatorium w Berlinie. Jego najpopularniejszym dziełem są „Tańce polskie”, natomiast niedawno nagrane przez znanego kanadyjskiego pianistę koncerty Scharwenki wytrzymują porównanie z koncertami Rachmaninowa.

Z kolei już jako publicysta gość Poranka mówił o znaczeniu poznańskiego Czerwca ’56, który w historiografii PRL funkcjonuje często pod nazwą „wydarzeń poznańskich” lub „wypadków poznańskich”. Tymczasem, aby spacyfikować Poznań, potrzebne było 10 tysięcy wojska i 350 czołgów (z czego kilkadziesiąt zostało spalonych). Dowodził nimi generał Stanisław Popławski, który ponoć naprawdę nazywał się Siergiej Fiodorowicz Gorochow. Jeszcze w 1956 roku został on odwołany do Moskwy, gdzie spędził resztę życia, pobierając polską emeryturę, a zmarł w 1973 roku. Postać ta w czasach PRL-u była upamiętniana w różny sposób, m.in. w 1974 roku jego imię (oczywiście Stanisław Popławski, a nie Siergiej Fiodorowicz Gorochow) zostało nadane jednemu ze statków. Widać władza komunistyczna była mu wdzięczna za rozprawę z Poznaniem.

Po poznańskim Czerwcu znacząco zwiększona została obsada aparatu bezpieczeństwa w Poznaniu. Był to wyraz typowej dla władz PRL taktyki „dynamicznej alokacji” – rzucania sił i środków na odcinki, na których z jej punktu widzenia było szczególne zagrożenie. Skutki tego są zdaniem Jana Martiniego widoczne do dzisiaj w wyborach w Poznaniu i innych miastach – w Częstochowie i w Rzeszowie rządzi SLD, w Wadowicach – Ruch Palikota. W Poznaniu już przed Czerwcem obsada w służbach była duża – 700 osób – gdyż ten katolicko-endecki teren był uznawany za trudny. Po Czerwcu wzrosła do 900 osób. Z tych ludzi wywodzą się miejskie elity: dzieci, wnuki „poszły w profesory” itd.

Jan Martini wypowiedział się także na temat niedawno zmarłego Zbigniewa Brzezińskiego. Po jego śmierci prasa wszystkich odcieni rozpisywała się na jego temat w tonie „hagiograficznym”. [related id=26868]Tymczasem był on doradcą Jimmy’ego Cartera, który obok Barracka Obamy był najgorszym prezydentem USA w historii. Za jego czasów ZSRR osiągnął największą potęgę, a Brzeziński głosił teorię konwergencji, czyli wzajemnego zbliżania się i przenikania systemu komunistycznego i kapitalistycznego – mówił gość Poranka.

Rozmowa dotyczyła też obecnej konstytucji RP i konieczności jej zmiany. Jan Martini przypomniał artykuł Janiny Paradowskiej o tym, jak powstawała konstytucja. Pisało ją około 10 osób, głównie takich, jak Włodzimierz Cimoszewicz czy Marek Borowski, dziś rzekomo niezależnych polityków, którzy – pamiętać powinniśmy – byli w PZPR. Był tam też jeden polityk z Unii Wolności – Jerzy Madej – którego rola ograniczyła się do poprawek językowych, w tym przede wszystkim usuwania rusycyzmów.

Cała rozmowa z Janem Martinim w Poranku WNET w Szamotułach jest dostępna w części siódmej audycji. Zapraszamy do słuchania!

JS

Czy służby specjalne rozciągnęły parasol ochronny nad Amber Gold? Czy miało z tym związek zatrudnienie Michała Tuska?

Poranek WNET / 29 czerwca – Marcin P. zeznawał przed sejmową komisja śledczą ds. afery Amber Gold. Przebieg przesłuchania zrelacjonował Radiu WNET Tomasz Rzymkowski, członek tej komisji.

Radio WNET nadaje dziś z Szamotuł, ale nie przestaje interesować się sprawami całej Polski. Dlatego Krzysztof Skowroński rozmawiał z posłem Tomaszem Rzymkowskim z Kukiz’15 o przesłuchaniu Marcina P. które odbyło się wczoraj.

[related id=”23600″ side=”left”]Poseł powiedział, że Marcin P., pomimo tego, że przebywa w areszcie od pięciu lat, świetnie przygotował się do – jak to określił – występu. Jego wypowiedzi można podzielić na trzy kategorie. Pierwsza to te, w których odmawia odpowiedzi na zadawane przez komisję pytania. Są to raczej tematy błahe z punktu widzenia prac komisji, np. o ilość złota, którą miała spółka Amber Gold oraz rzekome zagrożenie jego życia. Druga kategoria to odpowiedzi na pytania komisji. Trzecia to wypowiedzi na na tematy poruszone przez niego z własnej inicjatywy, to jest głównie na temat rządu PO, Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Tomasz Rzymkowski jest zdania, że to wyraz prywatnej zemsty Marcina P. na Platformie Obywatelskiej, do której ma żal, że został aresztowany.

Ciekawe informacje, które pojawiły się w zeznaniach Marcina P., to ta, że Donald Tusk wiedział, że jego syn interesuje się pracą w Amber Gold, a także ta, że pracownicy tej spółki mieli dawać łapówki gdańskim urzędnikom.

Najistotniejsze wydaje się to, że nad działalnością Amber Gold rozciągnięty był parasol ochronny różnych służb. Według Tomasza Rzymkowskiego nie wynikał on z tego, że w Amber Gold pracował syn premiera, gdyż pojawił się on już pod koniec działalności spółki. [related id=26868]Tymczasem służby już od samego początku nie reagowały prawidłowo. Przykładowo – gdy ABW zaczęła interesować się Amber Gold – Marcin P. dowiedział się o tym od jednego ze swoich kontrahentów, do którego przyszli inspektorzy Agencji. Wygląda to tak, jakby ABW – wiedząc, że informacja o ich działaniach dotrze do Marcina P. – w ten sposób chcieli go ostrzec.

Przesłuchanie Marcina P. nie jest ostatnim przed wakacyjną przerwą Sejmu.

Rozmowy z posłem można posłuchać w drugiej części Poranka WNET z Szamotuł.

JS

29.06 / W 80 dni dookoła Polski / Dzień 2 / Poranek Wnet z Szamotuł: tłoczone soki, olej rydzowy, afera Amber Gold i…

Nie zobaczymy dźwigów Jana Kulczyka, który w szamotulskich lasach zaczął budowę swojej rezydencji. Nie odwiedzimy grobów tysięcy Polaków rozstrzelanych przez Wehrmacht w Lasach Kobylnickich.

Nie będziemy polować na dziki. W Poranku z Szamotuł nie zapomnimy natomiast o aferze Amber Gold. Będzie o polityce, o naturalnie tłoczonych sokach i oleju rydzowym.

 

Goście Poranka Wnet:

Waldemar Górny – „Tygodnik Gazeta Szamotulska”;

Tomasz Rzymkowski – Ruch Kukiz ‘15;

Tomasz Rembowski – właściciel Tłoczni Soków Naturalnych „Katarzyna i Tomasz Rembowscy”;

Tomasz Lisiecki – dyrektor organizacyjny VIII Festiwalu im. Philippa i Xavera Scharwenków;

Jerzy Just – właściciel SemCo SGNiP, producenta naturalnych olejów;

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz – profesor nauk teologicznych specjalizujący się w zakresie teologii moralnej, autor tekstów do „Wielkopolskiego Kuriera WNET”;

Krzysztof Romaniuk;

Tadeusz Dziuba – poseł Prawa i Sprawiedliwości;

Barbara Miczko-Malcher – szefowa Wielkopolskiego Oddziału SDP w Poznaniu;

Jan Martini – redaktor „Wielkopolskiego Kuriera WNET”;

Aleksandra Tabaczyńska – redaktor „Wielkopolskiego Kuriera WNET”;

Wojciech Bąk – prezes Stowarzyszenia „BĄK+ORDYNACJA”;

Milosz Acimovic – właściciel Kawiarni Sanguszko.


Prowadzący: Krzysztof Skowroński;

Wydawca: Lech Rustecki;

Realizator: Karol Smyk

Wydawca techniczny: Luiza Komorowska


Część pierwsza:

Waldemar Górny o preferencjach politycznych społeczności w Szamotułach i o polityce władz miasta,  a także o tym, czy Szamotuły są królestwem Platformy Obywatelskiej.

Jakub Brzeziński o „dobrej zmianie” oraz o Napoleon Cafe na szamotulskim rynku .

 

Część druga:

Tomasz Rzymkowski o wczorajszym przesłuchaniu Marcina P. przez komisję śledczą ds. afery Amber Gold.

 

Część trzecia:

Tomasz Lisiecki o VIII Festiwalu Muzycznym w Szamotułach.

Jerzy Just o olejach SemCo SGNiP.

Tomasz Rembowski o naturalnie tłoczonych sokach w tłoczni soków naturalnych „Katarzyna i Tomasz Rembowscy”.

 

Część czwarta:

Krzysztof Romaniuk o dniu na służewieckim torze wyścigowym i o wynikach gonitwy im. Gen. Andersa .

 

Część piąta:

Serwis Informacyjny Radia Warszawa.

 

Część szósta:

Poseł Tadeusz Dziuba o zbliżającym się Kongresie Prawa i Sprawiedliwości.

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz o zmianach kulturowych w Europie, odchodzącej od swych chrześcijańskich korzeni.

 

Część siódma:

Aleksandra Tabaczyńska o działalności Grodziskiej Akademii Republikańskiej.

Jan Martini o rocznicy Poznańskiego Czerwca 1956 roku i o Konstytucji RP.

Ponownie Waldemar Górny o mało znanym incydencie z udziałem pijanych żołnierzy sowieckich w pociągu na terenie Wielkopolski.

 

Część ósma:

Tomasz Rembowski o historii działalności i finansach swojej firmy tłoczącej soki.

Wojciech Bąk o książce: „Otoczenie. Wiersze” Anny Boduszyńskiej-Bąk

Milosz Acimovic, właściciel Kawiarni Sanguszko, o tym, jak inżynier został restauratorem.


Posłuchaj całego Poranka Wnet:

 

Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP zabiera głos w sprawie ukraińskiego dziennikarza aresztowanego w Moskwie

Poznań / Poranek WNET / 28 czerwca: Jolanta Hajdasz w rozmowie w Radiu Wnet o działaniach Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich podejmowanych w obronie aresztowanego dziennikarza Romana Szuszczenki.

W nadawanym sprzed Zakładów Cegielskiego Poranku WNET Krzysztof Skowroński rozmawiał z Jolantą Hajdasz, redaktor naczelną „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, a od niedawna dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Pierwsze oświadczenie Centrum Monitoringu Wolności Prasy, odkąd kieruje nim Jolanta Hajdasz, dotyczyło sprawy ukraińskiego dziennikarza Romana Szuszczenki. W jego obronie SDP już występowało wcześniej, po tym, gdy został on aresztowany w Moskwie 30 września ubiegłego roku. Teraz jego areszt został przedłużony do 30 września. W sumie będzie on przebywać w więzieniu cały rok.

Jolanta Hajdasz rozmawiała z osobami, które mają kontakt z uwięzionym dziennikarzem. Wiadomo, że ma on problemy z wysyłaniem i odbieraniem korespondencji.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy. Nagranie dostępne jest tutaj.

JS

Czerwiec’56 / Biskup Zdzisław Fortuniak: Nie dałem wiary kłamstwom ówczesnej prasy, relacjonującej procesy

POZNAŃ 28.06 / Ludzie z Poznania tego dnia wieczorem wracali pieszo – wspominał u Krzysztofa Skowrońskiego biskup Zdzisław Fortuniak pamiętne dla stolicy Wielkopolski dni sprzed 61 lat.

1956 to rok mojej matury, którą zdawałem w liceum śremskim. 28 czerwca byłem akurat w Śremie, gdy okazało się, że nie mogę normalnie wrócić do domu, bo pociągi nie kursowały – wspomina biskup Zdzisław Fortuniak. [related id=”26648″]

Początkowo docierały do niego pojedyncze informacje typu: pociągi jadą do Poznania, ale z niego nie wracają.[related id=”26785″]

– Ludzie z Poznania tego dnia wieczorem wracali pieszo – powiedział gość Poranka. I to oni byli źródłem informacji, które docierały z Poznania. Potem wiadomo było coraz więcej.

– Potem przyszedł następny etap, procesy poznańskie – wspominał biskup Fortuniak, który czytał relacje w ówczesnej prasie, gdzie komunistyczna propaganda zohydzała ludzi biorących udział w tym proteście, ale on sam wiedział, że to nie może być prawda.

– W miejscowości, w której mieszkałem, zobaczyłem już jakiś czas po tamtych dniach leżącą ulotkę, w której przeczytałem o tym, co naprawdę działo się w Poznaniu – wspomina gość Krzysztofa Skowrońskiego.

Biskup Fortuniak mówił także o relatywizmie moralnym współczesnych elit, a także zagubieniu wielu ludzi. Wspominał biskupa Antoniego Baraniaka.

MoRo

Jeśli chcesz wysłuchać Poranka WNET KLIKNIJ TUTAJ

Czerwiec ’56 / Rita Wilowska: Ojciec był twórcą transparentów niesionych przez robotników. Wolna Polska go nie doceniła

POZNAŃ 28.06. Kiedy Wałęsa doszedł do władzy, tak jak większość Polaków uwierzył mu. Dlatego tym boleśniejsze było jego rozczarowanie – wspominała artystę grafika Stanisława Nowaka jego córka.

Rankiem 28 czerwca ojciec pani Rity Wilowskiej wyszedł po papierosy na ulicę Kraszewskiego – wtedy zobaczył, co się dzieje. Jak podkreśliła Rita [related id=”26648″]Wilowska, właścicielka poznańskiej księgarni chrześcijańskiej Sursum Corda, zarówno ona, jak i jej ojciec zawsze byli wychowywani w duchu patriotycznym. Jej dziadek był powstańcem wielkopolskim.

– Ojciec zawsze pocieszał dziadka, że jeszcze doczeka wolnej Polski – mówiła pani Wilowska. Ona sama urodziła się we wrześniu pamiętnego 1956 roku. Gdy ojciec opowiadał jej o poznańskich wydarzeniach, zawsze wspominał, że w pamięci pozostał mu stukot robotniczych drewniaków na miejskim bruku. Jako że był artystą plastykiem, wiedział, że robotnicy tylko wówczas, gdy będą[related id=”26886″] mieli wypisane na transparentach swoje żądania, zostaną zauważeni. Zdawał sobie sprawę z tego, że gdy zobaczą tych ludzi ci którzy przybyli z całego świata na Targi Poznańskie, to zapewne ktoś zrobi zdjęcia i w ten sposób świat dowie się o tym, co dzieje się w Polsce.

– Pobiegł do pracowni i na zielonej tekturze wypisał hasła, pod którymi szli robotnicy Poznania w czerwcu 1956 roku – wspomina gość Poranka. Potem, w pełnej konspiracji, przekazał je robotnikom na placu Zamkowym, którzy pierwszy transparent umieścili na tramwaju.[related id=”26667″]

– To było o godzinie 9, z tego co pamiętam. Pół godziny później goście targowi szli do hal i przy okazji filmowali, robili zdjęcia, interesowało ich wszystko to, co się działo, i te plakaty – mówiła Rita Wilowska. Tego samego dnia wieczorem zdjęcia obiegły cały świat.

– Tato był przez całe życie przekonany, że to, co zrobił, było czymś bardzo ważnym, ale nigdy nie został doceniony – podkreśliła. – W momencie, kiedy Wałęsa doszedł do władzy, tak jak większość Polaków uwierzył mu, dlatego tym boleśniejsze było jego rozczarowanie.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet kliknij tutaj

Pierwszy Poranek Wnet / Raport z Zakładów Cegielskiego: robotnicy, prezesi i związkowcy wspólnym głosem (część II)

Dla nas rynek krajowy to mało – powiedział Krzysztofowi Skowrońskiemu Hubert Stępniewicz, prezes Zarządu H. Cegielski – Fabryki Pojazdów Szynowych, który gościł w Poranku WNET z Andrzejem Jasińskim.

Zastałem bardzo dobra załogę, dobre tradycje i doświadczenie, ponieważ właśnie ta fabryka była kiedyś w Polsce liderem, jeśli chodzi o budowę wagonów pasażerskich i lokomotyw – powiedział Hubert Stępniewicz, prezes Zarządu H. Cegielski – Fabryki Pojazdów Szynowych sp. z o.o. (FPS), która w 2010 roku zyskała nowego właściciela – Agencję Rozwoju Przemysłu. Zdaniem prezesa, który objął swój fotel w grudniu ubiegłego roku, sytuacja, jaką zastał w firmie, nie jest dobra, bowiem w pierwszej połowie tego roku fabryka miała tylko jeden kontrakt. Aktualnie firma bierze aktywny udział we wszelkiego typu przetargach na modernizację polskiego taboru kolejowego.[related id=”26683″]

Firma zdaje się stabilizować

– Pracujemy nad trzema innowacyjnymi produktami – pochwalił się prezes. Właśnie wczoraj Przewozy Regionalne przejęły dwa z 20 elektrycznych zespołów trakcyjnych, które zakład zmodernizował w ciągu ostatnich dwóch lat, i jest to „zupełnie nowy produkt”. W tej chwili FPS realizuje modernizację 22 wagonów dla PKP InterCity. Prezes spodziewa się, że jego firma wygra przetarg na modernizację kolejnych 90 wagonów tego przewoźnika, a gdy to się uda, sytuacja w firmie zostanie ustabilizowana.

Według związków zawodowych sytuacja w firmie „zdaje się stabilizować”. Andrzej Jasiński, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w H. Cegielski FPS stwierdził, że aktualnie firma jest przeorganizowywana.

– Prezes będzie musiał jeszcze trochę popracować, aby zwiększyćzaufanie i aby ludzie przekonali się, że ta praca jest stabilna – powiedział Jasiński. Zwrócił uwagę, że frustracja pracowników rośnie zawsze wtedy, gdy brakuje pracy.[related id=”26654″]

– Strategia zamówień PKP InterCity jeszcze cztery lata temu nie dawała szansy na zdobycie kontraktu – powiedział prezes, bowiem „firma ta całkowicie odwróciła się od klasycznego wagonu pasażerskiego”. Pochwalił się, że FPS ma najlepsze w Europie Środkowej wagony pasażerskie, które mogą jeździć z prędkością do 100 km/godz.

Musimy być jak rekin, gdy staniemy, to umrzemy

– Moim podstawowym zadaniem jest wypełnić portfel zamówień na kolejne trzy lata – powiedział prezes. Jego zdaniem, gdy tego dokona, firma będzie w stanie się rozwijać.

-Chciałbym aby osoby, które zajmują się realizacją ustawy o zamówieniach publicznych, zdawali sobie sprawę, że firmy państwowe powinny odegrać w nich kluczową rolę – powiedział prezes. Zaapelował do decydentów, aby nie kupowali zagranicznych urządzeń, a dali szansę polskim firmom, które mają możliwości i „fantastyczne technologie”.

– My w Cegielskim musimy funkcjonować jak rekin, kiedy staniemy, to umrzemy – powiedział Wojciech Więcławek, prezes Zarządu, Dyrektor Generalny H. Cegielski-Poznań SA. Jego zdaniem tylko ciągłe poszukiwania i dobre oferty na rynku zapewnią polskim fabrykom byt.

– Dla nas rynek krajowy to za mało, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której przestaniemy się rozwijać i zmieniać  – powiedział Hubert Stępniewicz, prezes FPS.

Chcesz wysłuchać całego Poranka WNET? Kliknij tutaj

Pierwszy Poranek Wnet/ Raport z Zakładów Cegielskiego: robotnicy, prezesi i związkowcy wspólnym głosem (część I)

POZNAŃ – 28.06 – Z majątku firmy została trzecia część tego co było w 2009 r. – powiedział szef Solidarności Eryk Szajbe gość Poranka WNET z uratowanych przez dobrą zmianę Zakładów Cegielskiego.

Firma przez kilkanaście poprzednich lat była szabrowana – Wojciech Więcławek prezes Zarządu, Dyrektor Generalny H. Cegielski-Poznań S.A., który zaczął prezesurę w marcu ubiegłego roku. Jego zdaniem ze względu na „atrakcyjność deweloperską” terenów, na których położone są zakłady była jedną z przyczyn popadania w coraz większą ruinę tych zakładów.

Szaber od 2009 roku

-Firma była cięta, pracownicy zwalniani – powiedział prezes Więcławek, bowiem wielu ludziom „zależało na tym, aby firmie się nie powiodło”.

-Szabrowanie to była wyprzedaż majątku, jak chociażby fabryka W4, która została najpierw wydzierżawiona, później sprzedana Volkswagenowi – powiedział Eryk Szajbe przewodniczący NSZZ „Solidarność” w H. Cegielski-Poznań S.A. Poinformowała, że w skład Cegielskiego wchodziło szereg dużych fabryk, które zostały sprzedane, a także szereg spółek zależnych do których zaliczała się między innymi fabryka silników agregatowych sprzedana libańskiemu inwestorowi, czy fabryka pojazdów szynowych sprzedana Agencji Rozwoju Przemysłu. Zwrócił uwagę, że pod młotek poszły również spółki typu Logo Centrum i Centrum Badawczo Rozwojowe zakupione przez inwestorów prywatnych. [related id=”26683″]

-Z majątku firmy została trzecia część tego co było w 2009 roku – powiedział Szajbe. Jego zdaniem to właśnie można nazwać „szabrem”.

„Cegielskiego” czeka bardzo fajny czas

-Od kiedy objęliśmy zarząd, jako zawodowcy, firma  rozwija się. mamy nowe produkty – powiedział Więcławek. Uważa, że teraz znów „Zakłady Cegielskiego czeka bardzo fajny czas”.

-Mamy wizję produkcji specjalnej, a także produkcji dla przemysłu energetycznego – powiedział Szajbe. Liczy na to, że projekty te zostaną wdrożone do produkcji już pod koniec tego roku, a już na pewno w przyszłym roku. Podkreślił, że jest to dobra wiadomość dla mieszkańców Poznania, którzy w Cegielskim znajdą zatrudnienie. Potwierdził, że zarówno zarząd firmy, jak i Solidarność chcą doprowadzić do prosperity w Cegielskim.

-Jeśli nie teraz to kiedy?- pytał retorycznie Szajbe. Podkreślił, że było dziewięć lat posuchy po upadku przemysłu stoczniowego, gdy Cegielski musiał zwijać produkcję i bazować jednie na kooperacji. „Kooperacja to tylko zapchajdziura”, a produkt to jest to na czym zakłady mogą zyskać renomę i rynki zbytu. Produkcja jaka ma ruszyć pod koniec roku lub na początku przyszłego roku będzie bardzo opłacalna dla firmy bowiem, będą to produkty wysokomarżowe.[related id=”26734″]

Rozpoznanie, planowanie, wdrożenie

-Przyjąłem strategię trzech kroków: rozpoznanie, planowanie i wdrożenie. Badaliśmy całą firmę, aby zobaczyć w czym jest problem – powiedział pytany o pierwsze swoje działania po objęciu fotela  prezesa w Cegielskim.

-Podstawowy problem jest taki, że od kilkunastu lat wyprzedawano majątek firmy i nie zainwestowano, podkreślam , ani złotówki w jakikolwiek produkt- powiedział Więcławek. Jego zdaniem,  przegapiono kluczowy dla rozwoju firmy czas, w którym skończyła się hossa na silniki okrętowe a azjatyccy producenci ze względu na tanią siłę roboczą, a także posiadania surowców mogli dyktować ceny na rynkach światowych. W takiej sytuacji, jak wyjaśniał prezes byłe zarządy Cegielskiego nie zareagowały na zmianę na rynku.

-Nie chcieliśmy być, jak Stev Jobs, który najpierw stworzył produkt, a potem chciał aby świat go za niego pokochał – powiedział Więcławek.  Tłumaczył, że swoje działania rozpoczęli od gruntownego wywiadu wśród potencjalnych odbiorców między innymi  w branżach elektrycznej, transportowej, zbrojeniowej czego poszukują.[related id=”26734″]

-Pojazdy bojowe z napędem 4×4 masa 11-20 ton- powiedział prezes. Wyjaśnił, że na „dziś” mają technologię z dwóch możliwych źródeł od tureckiego Ottokara i Czeskiej Grupy Zbrojeniowej. „Aplikujemy do MON, aby nas włączono do polskiego programu zbrojeniowego”. Do kluczowych branż dla „Cegielskiego” zaliczył również transport i energetykę.

-Robimy dźwigi stoczniowe, to jest produkt wykonany z powierzonej dokumentacji – powiedział Więcławek. Do tej pory wykonują je na zlecenie firm zagranicznych. Wyraził nadzieję, że w niedalekiej przyszłości doczekają się zamówień ze stoczni szczecińskiej.

-Państwo nie dało pieniędzy Cegielskiemu, a jedynie je zainwestowało bo uwierzyło w nas – sprostował Więcławek, którego firma będzie się specjalizowała w produkcji specjalnej, czyli pojazdy bojowe, w energetyce biogazownie i napędy elektryczne, jeśli chodzi o transport.

MoRo

Chcesz wysłuchać cały Poranek WNET? KLIKNIJ TUTAJ

Poranek Wnet / Cud „dobrej zmiany” w Zakładach Cegielskiego. Robotnicy: „A teraz się robota ruszyła i są pieniądze!”

POZNAŃ 28.06 – Dźwięk syren oznajmia, że właśnie minęła 6.00. Nasz reporter ustawił się tuż przed wejściem do Fabryki im. Hipolita Cegielskiego, aby zapytać robotników, czy coś się zmieniło.

To tu przed 61. laty rozpoczęły się krwawo stłumione wydarzenia Czerwca 56. Dziś jest ten szczególny dzień w roku dla poznaniaków.

Po syrenach wzywających „do roboty” delegacje złożyły kwiaty przed pomnikiem stojącym tuż obok zakładów. Oni pamiętają.

 

 

Teraz może się ruszy

Niebieskie drelichy robotników spieszących do pracy migają przed oczami naszego reportera. Zdecydowana większość nie chce zatrzymywać się, choćby na chwilkę, bo „spieszą się do roboty”. Wreszcie ktoś przystanął.

– Przybywa roboty, ludzie normalnie pracują i miejmy nadzieję, że to się wreszcie rozkręci – powiedział robotnik tuż przed wejściem do fabryki, zagadnięty przez redaktora Krzysztofa Skowrońskiego. On, tak jak jego koledzy z pracy, ma wreszcie  nadzieję, „że rozkręci się ta nasza firma, tak jak było kiedyś w PRL-u”.

– Może teraz będziemy prosperować jeszcze lepiej – mówił z nutą nadziei w głosie. Okres biedy w Cegielskim zaczął się „teraz ostatnio”, jak mówi.

Ostatnia dekada:  „chcieli nas pozamiatać”

– Panie, jak zaczęli tu wszystko zmieniać,  to nam zakłady pozamykali i teraz to się normalnie dopiero odtwarza – mówił z konsternacją w głosie. Ci co byli przed prezesem aktualnie zarządzającym zakładem, byli „tylko po to, żeby nas sprzedać”, „pozamiatać” i to w dodatku „dla siebie”, bo „dla nas nic z tego by nie zostało”.

– My tylko mieli na przetrwanie pieniądze, nic więcej – mówił rozżalony robotnik Cegielskiego. Cieszy się, że wreszcie „robota się ruszyła i są pieniądze na to, co jest”. Docenia, że wreszcie państwo dołożyło „te 50 milionów, żeby to wszystko ruszyło”. Przypomniał, że przez ostatnie lata tu się nic nie działo.

– Ani obrabiarki niepowymieniane, ani nic, a przecież świat nie stoi w miejscu – wyrzucał z prędkością karabinu słowa, bo wreszcie ktoś chciał go wysłuchać. Uznał, że również on ma coś do powiedzenia. Powoli nieufność ustępuje. Zatrzymują się inni spieszący do fabryki robotnicy.

– Tyle lat Warszawa brała, to teraz coś wreszcie dała – dopowiada zza pleców inny robotnik, który się zatrzymał.

– Teraz może ruszy – mówił z nadzieją w głosie, bo przecież pracuje tu już 51 lat i „różne rzeczy” widział. Jego zdaniem to, co się ostatnio tutaj działo, w ostatnich latach (gdy Polską rządziła koalicja PO-PSL) to „przechodzi ludzkie pojęcie”.

Przyszli wreszcie zaproszeni przez redaktora goście, dwóch prezesów firm prosperujących właśnie w Cegielskim. Robotnicy pożegnali się i odeszli w stronę fabrycznej bramy, spiesząc do pracy jak co dzień.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka WNET?  KLIKNIJ TUTAJ