Wokół poezji Zbigniewa Herberta „Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach…” – refleksje Tomasza Wybranowskiego

Nieugięta postawa Herberta i jego odrzucenie współpracy z władzami PRL sprawiły, że stał się symbolem niezłomności w walce o prawdę.

Zbigniew Herbert, którego nazywam Cesarzem Poetów, dla większości Polaków mających w sobie choć odrobinę światła prawdziwej miłości Ojczyzny, to postać legendarna i głos – dzwon niepodległościowego sumienia w czasach PRL.

Tutaj do wysłuchania pierwsza część „Radiowego Teatru Wyobraźni – Herbertorium”:

Zbigniew Herbert człowiek – tytan, który odważnie sprzeciwiał się politycznemu zniewoleniu i represjom wobec Polski po 1944 roku. Jego poezja zawarta w tomach „Pan Cogito”, „Struna światła” a zwłaszcza „Raport z oblężonego miasta”, jak i manifest „Przesłanie Pana Cogito” są świadectwem nie tylko wrażliwości literackiej, poetyckiego smaku i odwzajemnionej miłości metafor, ale i głębokiego sprzeciwu wobec opresji komunistycznych „zmieniaczy czasu i historii” oraz kłamstwa.

 

 

Tutaj do wysłuchania druga część „Radiowego Teatru Wyobraźni – Herbertorium” (wciśnij „play”):

 

W latach 70. i 80. XX wieku Zbigniew Herbert był regularnie inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa oraz ówczesne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które dążyły do zastraszenia poety i manipulowania jego wizerunkiem.

Nieugięta postawa Herberta i jego odrzucenie współpracy z władzami PRL sprawiły, że stał się symbolem niezłomności w walce o prawdę i wolność, co podkreśla w swoich wierszach. Pisał w „Raporcie z oblężonego miasta”:

„ktoś musi czuwać, by spać mógł ktoś”
– przypominając o obowiązku trwania przy prawdzie, nawet gdy grozi to prześladowaniami i osamotnieniem.

 

 

Lustracyjne manipulacje i pamięć poety

Już pierwsze lata po śmierci mistrza Zbigniewa Herberta ujawniły, jak wielu było gotowych do przeinaczeń i manipulacji jego spuścizną. Kiedy pojawiły się oskarżenia o rzekomą współpracę Herberta z SB, środowiska, które znały poetę, stanowczo zaprzeczyły tym pomówieniom. Ale wielu uwierzyło… [sic!]

Powtarzam, i jako filolog polski, ale przede wszystkim jako człowiek, że to, co dla Herberta było kwestią pryncypialną – „prawość moralna” i zasady – wyraził dobitnie w „Raporcie z oblężonego miasta”. O jakże aktualnie brzmią one w roku Pańskim 2024:

„to są zwyczajne dzieje / miasto pada powoli”,
co odczytuję jako przestrogę wobec narodowej skłonności do upadku wartości na rzecz politycznych kalkulacji i małości, tych letnich co chcą tylko prześliznąć się na kartce życia.

W moim ulubionym i najważniejszych wierszu Mistrza „Tren Fortynbrasa” widzę nie tylko poetycki rozrachunek z historią i Czesławem Miłoszem w sosie szekspirowskich reminiscencji, ale coś jeszcze innego. W tym wierszu nadzwyczajnym Zbigniew Herbert pozostawił zarówno osobistą refleksję nad Polską po wojnie. To uniwersalny uniwersalny komentarz o trudach ludzkiego losu niezłomnych.

 

 

Zbigniew Herbert o postawie wyprostowanej
– przykazanie dla współczesnych młodych Polaków…

Kto jest największym żyjącym poetą polskim? To pytanie po 28 lipca 1998 roku traci swoją poetycką moc. Nie zastanawiam się nad tym, nie pada już ono z moich ust. Ten Największy odszedł a dziś obchodzimy Jego setną rocznicę urodzin. – Tomasz Wybranowski

W roku 2006 przeżyłem dramat, czytając artykuł pewnego pana (redaktorem nie chcę go nazywać), który udowadniał, że głos niepodległościowego sumienia Polaków w czasie PRL-u, autorytet wtedy i dziś Zbigniew Herbert to osoba, która współpracowała ze służbami bezpieczeństwa.

Ów nie-redaktor to Jakub Urbański a tekst to „Donos Pana Cogito”, który został opublikowany w tygodniku „Wprost”. W artykule tym Urbański, powołując się na dokumenty IPN, sugerował, że Zbigniew Herbert był współpracownikiem SB i cennym informatorem PRL-owskiej służby bezpieczeństwa, choć równocześnie zaznaczył, że Herbert nigdy nie podpisał zobowiązania do współpracy [sic!].

Dzięki temu Urbański może poszczycić się nagrodą SDP „Hiena roku”. Sekretarz generalny SDP Stefan Truszczyński ogłaszając tytuł „Hieny Roku” podkreślił, że ma on służyć „opamiętaniu” i „zwróceniu uwagi na odpowiedzialność za słowo”.

 

https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Popiersie_Zbigniew_Herbert_ssj_20060914.jpg

Konflikt z Czesławem Miłoszem

Znaczącym wątkiem biograficznym Herberta był jego konflikt z Czesławem Miłoszem, który rozwinął się wokół podejścia do oporu wobec komunizmu, postrzegania ducha polskości i mocy narodu, ale też i poetyckich tropów.
Miłosz służący wiernie komunizmowi. W latach 1945-1951 pracował jako attaché kulturalny PRL w Nowym Jorku i Waszyngtonie, a później był sekretarzem ambasady w Paryżu. Trzeba pamiętać, że komuniści na tak odpowiedzialne placówki nie wysyłali przypadkowych ludzi.

Kiedy wybrał emigrację w 1952 roku, aby uniknąć konfrontacji z reżimem, przez długie lata krytykował postawę Herberta, który pozostawał w Polsce.
Po latach wielu przyzna, że to właśnie Herbert, pozbawiony złudzeń co do współpracy z komunistycznym aparatem, okazał się mieć rację.
W listach do Zbigniewa Herberta Miłosz w formie żartu, ale nadzwyczaj złośliwie pisał:

„Polacy są rasą niezdolną do jakiejkolwiek twórczości, polityki, handlu, przemysłu, religii, filozofii, mogą tylko uprawiać rolę i logikę matematyczną, jak też poczucie swojej podrzędności wyładowywać w biciu Żydów i Murzynów. Janka mówi, że po ostatnich pogromach robionych przez Polaków w Milwaukee przestaje przyznawać się do polskiego pochodzenia”.

 

Nie skomentuję owych słów, bo i po co… Szarą, bezwolną masę kunktatorów znajdziemy w każdym narodzie, ale gdzie miejsce u Miłosza dla „polskich diamentów czynu, ducha i sztuki”, że lekko strawestuję Cypriana Kamila Norwida z poematu „Za kulisami”???
Zbigniew Herbert był również krytyczny, ale dawał recepty tak jak w manifeście „Przesłanie Pana Cogito”.

Tutaj przypomnę ironiczne, polemiczne a odcieniem prowokacji zdanie mistrza Herberta:

„Polska jest 1000-letnim niemowlęciem […] bez rysów, bez kształtu, bez formy z jakąś tylko potencjalną metafizyką […] i doświadczeniem nieprzetrawionym”.

Polskę widział także jako „Naród poetów i ubeków” a rządzących PRLem frakcję moczarowską (lata 60. XX wieku) widział, jako „chłopsko-nacjonalistyczną, a zatem przerażającą”.
Polecam sięgnąć do książki „Z. Herbert, C. Miłosz Korespondencja” wydanych w ramach Fundacji Zeszytów Literackich [Warszawa].

 

Bez kompromisów!!!

Cesarz Poetów, dla Nobla którego oddałbym literackie szwedzkie laury Miłosza, Szymborskiej z zwłaszcza Tokarczuk, świadomie unikał kompromisów, nawet jeśli oznaczało to ostracyzm i niezrozumienie. Zbigniew Herbert wierzył bowiem w wartość wierności Polsce. W wierszu „17 września” pisał przejmująco:

„to są rzeczy wstydliwe / czas je obróci w legendę”,
co stanowi wymowne podsumowanie Jego wiary w pamięć (tożsamej z sumieniem) o prawdziwych wydarzeniach.

 

Miasto jako symbol niezłomności

„Raporcie z oblężonego miasta” Miasto symbolizuje nie tylko narodową tradycję, ale też bezkompromisowy opór, który nosił w sobie sam Herbert, niezależnie od konsekwencji:

„kto nie pamięta o twarzy tyrana / będzie przez niego rozliczony w spisie”,
gdzie tyran jawi się jako personifikacja komunistycznego reżimu.

Przesłanie wiersza pozostaje aktualne jako przestroga przed zapomnieniem o tych, którzy odważnie stawili czoła opresji. Dzisiaj niezłonymi są Ci, którzy mówią nowej władzy koalicyjnej

„wara od Instytutu Pamięci Narodowej i relatywizowania najnowszej historii Polski z wyciszaniem herosów ducha jak i komunistycznych mordów”!

Poezja pamięci i niezłomności

Jako poeta, Herbert pozostaje kronikarzem doświadczeń swojego pokolenia, zapisując w słowach wartości, które nie przemijają. Jego poezja jest swego rodzaju testamentem, który wskazuje na konieczność oporu wobec zła i zniewolenia.

Powracam jak urzeczony do wiersza „17 września”, który nie tylko upamiętnia tragiczną datę z 1939 roku, który był faktycznym rozbiorem II RP, ale również wyraźnym potępienie opresji, jaką Polska doświadczała przez dekady.

Herbert pisze o „czarnych ustach krwi” jako przypomnienie ceny walki o wolność. Herbert, niezłomny świadek i strażnik wartości, kształtuje tożsamość Polski także dziś – jego poezja nie tylko upamiętnia przeszłość, ale i wzywa do ciągłej czujności wobec tyranii i manipulacji.

Tomasz Wybranowski

 

 

Niezłomny głos wolności. Nowe spojrzenie na postać ks. Jerzego Popiełuszki w biografii Jolanty Sosnowskiej

Dzieło Jolanty Sosnowskiej to nie tylko nowe spojrzenie na postać błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki z bardzo bogatym zbiorem fotografii często wcześniej niepublikowanych.

Zapraszam do wysłuchania rozmowy z panią Jolantą Sosnowską, autorką – dla mnie osobiście – bardziej niż nadzwyczajnej książki „Męczennik za wiarę i solidarność. Biografia ilustrowana bł. ks. Jerzego Popiełuszki”. Dzieło Jolanty Sosnowskiej to nie tylko nowe spojrzenie na postać błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki z bardzo bogatym zbiorem fotografii często nie znanych i prezentowanych szerokiej rzeszy czytelników po raz pierwszy.

Książka dokładnie oddaje również stanu ducha Polski i Polaków sprzed 40 lat, którzy porównując dziś mieli w sobie więcej odwagi, także cywilnej, hartu ducha i fantazji w obronie uciśnionych i potrzebujących. Polacy mniej się bali mimo, że więcej ryzykowali niż w dobie rządów zmiennych PO – PiS. Książka pani Joanny Sosnowskiej daje nadzieję na duchowe odrodzenie Polaków i to nie tylko religijne. Świadectwa nawróceń ku Bogu i Polsce naznaczone sznytem konserwatywnego azymutu dzięki osobie ks. Jerzego nie tylko rozczulają, wzruszają, ale dobitnie wołają do człowieka – hedonisty rozkochanego w swoich „bogactwach” małych i dużych, że to nie jest prawdziwe i dane na zawsze. – Tomasz Wybranowski. 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z panią Jolantą Sosnowską:


 

Niezłomny głos wolności – także dzisiaj, gdy kapłani znów siedzą w więzieniach

W czasach bezkompromisowej, zapalczywej i bezwzględnej walki z Kościołem, gdy wartości duchowe często są marginalizowane, a wolność słowa mocno ograniczana, kiedy doskwiera nam brak odważnych kapłanów, wyrazistych w obronie katolickich wartości, postać bł. ks. Jerzego Popiełuszki jaśnieje dziś jeszcze większym i wyraźniejszym blaskiem. Jego niezłomna postawa aż po ofiarę z własnego życia, jego wiara i odwaga w obronie prawdy i sprawiedliwości stały się inspiracją dla milionów Polaków.

Ta fascynująca książka autorstwa Jolanty Sosnowskiej pt. „Męczennik za wiarę i Solidarność” (wyd. Biały Kruk), wydana z okazji 40. rocznicy męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki, to głęboko poruszająca biografia o życiu i heroicznej walce kapłana, który stał się symbolem oporu przeciwko komunistycznemu reżimowi w Polsce.

Autorka, znana m.in. z biografii papieży Jana Pawła II („Hetman Chrystusa”) oraz Benedykta XVI („Tajemnica opuszczenia Łodzi Piotrowej”), korzystając z bogatego materiału źródłowego przedstawia nam nie tylko historię życia ks. Popiełuszki, ale także kontekst historyczny, w którym działał. Podążając śladami ks. Jerzego Popiełuszki od wczesnych lat dziecięcych przez trudne wybory, które musiał podejmować jako młody kapłan, Autorka pozwala nam na chwilę stanąć u jego boku.

W ponurej rzeczywistości komunistycznej, kiedy wielu milczało ze strachu, ks. Jerzy Popiełuszko był nie tylko duchownym, ale także niezłomnym obrońcą prawdy i godności każdego człowieka. Z odwagą stawiał czoła prześladowaniom, niosąc nadzieję na lepszy świat. Swoimi kazaniami, pełnymi miłości do Ojczyzny i troski o bliźnich, niósł pokrzepienie, jednocząc Polaków wokół wspólnych wartości i celów. Jego słowa, pełne troski o człowieka i losy kraju, stawały się iskrą, która rozpalała i wciąż rozpala serca, budząc nadzieję na zwycięstwo.

Był zdecydowany. Mówił, że kapłan nie może uchylać się od pracy dla dobra Kościoła i Ojczyzny i chować głowy w piasek, gdy tylu ludzi cierpi prześladowania i siedzi w więzieniach. Mimo słabego zdrowia, częstych bólów głowy i innych dolegliwości nie zaprzestał swojej działalności” – wspominał ks. prał. Teofil Bogucki, przyjaciel i ojciec duchowy ks. Jerzego.

 

Tutaj do wysłuchania specjalny program „Radio Teatr Wyobraźni Tomasza Wybranowskiego” o męczeństwie ks. Jerzego Popiełuszki:

 

 

Ksiądz Jerzy Popiełuszko zapłacił za to najwyższą cenę. Jego biografia pióra Jolanty Sosnowskiej szczegółowo opisuje – na podstawie najnowszych badań historycznych – dramatyczne okoliczności, które doprowadziły do jego męczeńskiej śmierci.

Popiełuszko, nieustannie śledzony i prześladowany przez Służbę Bezpieczeństwa, wiedział, że jego życie jest zagrożone, ale nigdy nie zrezygnował z głoszenia prawdy.

Wieść o tym, że w październiku 1984 r. został brutalnie zamordowany, wstrząsnęła całą Polską i stała się momentem przełomowym w walce z komunistycznym reżimem.

To również – a może przede wszystkim – świadectwo męstwa i poświęcenia, które znalazło wyraz w beatyfikacji ks. Popiełuszki, jest centralnym punktem tej poruszającej, świetnie napisanej opowieści.

Książka wydana przez wydawnictwo Biały Kruk jest nie tylko hołdem dla przeszłości, ale również inspiracją dla przyszłych pokoleń, by nigdy nie rezygnować z walki o wiarę i sprawiedliwość.

Ilustrowana licznymi, wcześniej nieznanymi zdjęciami (53 fotografie Adama Bujaka oraz 92 archiwalne zdjęcia) publikacja pozwala jeszcze lepiej zrozumieć epokę oraz heroizm i świętość ks. Jerzego Popiełuszki. To obowiązkowa lektura dla wszystkich pragnących zgłębić historię życia tego niezwykłego kapłana, który stał się światłem nadziei dla narodu polskiego.

O autorce, Joannie Sosnowskiej ważnych słów kilka…

 

 

Jolanta Sosnowska (na fotografii) jest absolwentką Wydziału Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1983-1988 współpracowała jako redaktor z tygodnikami „Film” i „Stolica”, w okresie 1985-1988 pracowała jako redaktor w miesięczniku „Kino”, a od 1997 do 2000 r. była redaktorem naczelnym „Kino News”. Publikowała m.in. w „Gazecie Krakowskiej” i „Tempie”. Obecnie jest wiceprezesem wydawnictwa Biały Kruk, a także jego redaktor i autor. Ma na koncie kilkadziesiąt publikacji – własnych oraz tłumaczeń na język polski i języki obce. Laureatka wielu wyróżnień, w tym nagród Książka Miesiąca (wielokrotnie) i Książka Roku przyznawanych przez „Magazyn Literacki KSIĄŻKI”.

Jest autorką książek (wybór): „Jan Paweł II. Dzień po dniu. Ilustrowane Kalendarium Wielkiego Pontyfikatu 1978-2005” (razem z Gabrielem Turowskim), „Prawy i sprawiedliwy. Życie i męczeństwo błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki”, „Ars. Dzieje życia św. Jana Marii Vianneya” czy „ Nauczanie wolnego narodu”.

Jej opus magnum jest monumentalna, czterotomowa biografia św. Jana Pawła II „Hetman Chrystusa”. Papieżowi Polakowi poświęciła także publikację „Święty Prorok”, napisała również biografię Benedykta XVI noszącą tytuł „Tajemnica opuszczenia Łodzi Piotrowej”.

Jolanta Sosnowska: „Męczennik za wiarę i Solidarność. Biografia ilustrowana bł. ks. Jerzego Popiełuszki”, wyd. Biały Kruk, 272 str., 16,5 cm x 23,5 cm.

 

 

Dzień św. Jana Pawła II z Białym Krukiem! Program wydarzeń w Sanktuarium św. Jana Pawła II na Białych Morzach w Krakowie

Oprócz wykładów i prelekcji prowadzonych przez wybitnych ekspertów, na uczestników wydarzenia czeka szereg innych atrakcji: spotkania autorskie i prezentacja najnowszych publikacji wydawnictwa.

Wydawnictwo Biały Kruk zaprasza na wyjątkowe obchody Dnia Papieskiego, które odbędą się już w najbliższą niedzielę, 20 października 2024 roku, w Sanktuarium św. Jana Pawła II Wielkiego w Krakowie, przy ul. Totus Tuus 32 (Białe Morza).

Tegoroczne obchody poświęcone są rocznicy wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową (16 października 1978 r.) oraz inauguracji Jego pontyfikatu (22 października). To doskonała okazja, aby wspólnie uczcić pamięć św. Jana Pawła II, który swoim pontyfikatem przyczynił się do rozwoju kultury, dialogu międzyreligijnego i budowy lepszego świata.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z panią Jolantą Sosnowską (wydawnictwo Biały Kruk):

 

Dzień św. Jana Pawła II z Białym Krukiem to nie tylko pasjonujące wykłady znakomitych gości, takich jak ks. prof. Janusz Królikowski, Adam Bujak, prof. Wojciech Roszkowski i kard. Stanisław Dziwisz, ale także doskonała okazja do bezpośredniej rozmowy z wybitnymi autorami.

Oprócz wykładów i prelekcji prowadzonych przez wybitnych ekspertów, na uczestników wydarzenia czeka szereg innych atrakcji, m.in. spotkania autorskie, uroczysta prezentacja najnowszych publikacji Białego Kruka oraz wielki kiermasz książek w wyjątkowych, promocyjnych cenach. To będzie doskonały czas na zgłębienie wiedzy o życiu i nauczaniu Wielkiego Papieża, ale również na zadawanie pytań oraz odkrywanie wartościowej literatury.

Całość wydarzenia uświetni niezwykły recital poezji Karola Wojtyły w wykonaniu wybitnej aktorki Haliny Łabonarskiej, a to wszystko pod przewodnictwem wyjątkowej prowadzącej, Anny Popek.

Święty Prorok. Karol Wojtyła – Jan Paweł II” – nieznane fakty z życia Papieża Polaka w nowej książce Jolanty Sosnowskiej

Wielu z nas pamięta go jako wybitnego papieża, ale czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się nad głębszymi wymiarami jego życia? Książka „Święty Prorok. Karol Wojtyła – Jan Paweł II” autorstwa Jolanty Sosnowskiej zaprasza nas do głębszego zrozumienia tego, co czyniło Jana Pawła II wybitnym duchownym i prorokiem naszych czasów.

Autorka, znana z czterotomowej biografii Papieża Polaka „Hetman Chrystusa”, podąża za życiem Karola Wojtyły od najmłodszych lat aż do czasów, gdy sprawował urząd papieski. W fascynującej podróży odkrywamy człowieka oddanego Bogu, który mimo licznych trudności pozostał wierny swojemu powołaniu.

To spojrzenie na Jana Pawła II jako proroka otwiera zupełnie nowe perspektywy. Dawał rady i przestrogi jeszcze jako biskup i kardynał, ostrzegając m.in. przed nadejściem ostatecznej konfrontacji między Kościołem i anty-Kościołem. Wiele z tego, co głosił i przed czym z troską przestrzegał, realizuje się na naszych oczach, bo jakże niewielu poszło za jego głosem.

Nie lękajcie się! Wypłyńcie na głębię!” – wołał św. Jan Paweł II, zachęcając nas do podjęcia ryzyka. Sam nie bał się żadnych sztormów. Jeżdżąc z Dobrą Nowiną w najbardziej zapalne, niebezpieczne regiony świata, udawał się tam z bezgraniczną ufnością i pełnym oddaniem Bogu. Naznaczony zmaganiami w chwilach nawet największego cierpienia, nie wahał się mówić o rzeczach często niewygodnych dla wielu osób.

Św. Jan Paweł II prorok miał odwagę mówić o sprawach trudnych, o których współczesny, odchodzący od Boga świat nie chciał słuchać – pisze Jolanta Sosnowska. – Miał śmiałość ryzykować niepopularność i odrzucenie, by przestrzegać ludzi w imię prawdziwej wiary, której depozyt był za jego pontyfikatu z niezwykłą starannością i skrupulatnością chroniony oraz przekazywany. Papież Polak chciał sprostać Bożym planom wobec niego, wypełnić Boże wobec niego oczekiwania”.

Szczegółowy program Dnia Jana Pawła II w Łagiewnikach

 8.30-19.00 – Kiermasz książek z ponad 100 tytułami w promocyjnych cenach (rabaty nawet do 70%!)

 

12.00-19.00 – Podpisywanie książek przez Autorów Białego Kruka, a wśród nich: Adama Bujaka, ks. prof. Janusza Królikowskiego, prof. Andrzeja Nowaka, prof. Wojciecha Roszkowskiego, red. Jolantę Sosnowską

16.00-19.00 – Wystąpienia autorów:

Ks. prof. Janusz Królikowski: „Czy wszystkie religie prowadzą do Boga?”.

Adam Bujak: „Św. Jan Paweł II w moim życiu”.

Dr Jolanta Hajdasz: „Rok bp. Antoniego Baraniaka”.

Kard. Stanisław Dziwisz: „Rola św. Jana Pawła II w życiu naszego narodu”.

Red. Jolanta Sosnowska: „Ks. Jerzy Popiełuszko – męczennik za wiarę i Solidarność”.

Prof. Wojciech Roszkowski: „Nawróceni dzięki wstawiennictwu św. Jana Pawła II”.

Prof. Andrzej Nowak: „Papieska wizja Polski i Europy”.

Halina Łabonarska: Recytacja poezji Karola Wojtyły – Jana Pawła II.

To spotkanie nie tylko z literaturą, ale przede wszystkim z wartościami, które pozostawił nam Jan Paweł II – miłością, prawdą i nadzieją. Zapraszamy wszystkich, którzy chcą zgłębić Jego nauczanie, uczcić Jego pamięć, a także doświadczyć tego wyjątkowego dnia w duchowym sercu Krakowa w Łagiewnikach!

Wstęp wolny! Zapraszamy Naszych Słuchaczy do wzięcia udziału w tym nadzwyczajnym wydarzeniu w oktawie 46. rocznicy wyboru Naszego Świętego Rodaka na namiestnika Chrystusa. 

Dr Katarzyna Obłąkowska: W świetle badań coraz więcej Polaków nie czuje się Polakami. Rozmowy Tomasza Wybranowskiego

Dr Katarzyna Agnieszka Obłąkowska jest doktorem nauk społecznych w dyscyplinie nauki o polityce i administracji oraz socjologiem. Stopień doktora uzyskała w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie w 2021 roku. Jest absolwentką studiów doktoranckich w zakresie ekonomii w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie oraz studiów magisterskich w zakresie socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. Ukończyła studia podyplomowe w zakresie administracji i finansów publicznych (SGGW), zarządzania marką (SGH) i badań marketingowych (SWPS). Jest ekspertem z zakresu polityki publicznej, badań społecznych i ekonomii behawioralnej. Ma kilkunastoletnie doświadczenie badawcze, analityczne, naukowe, eksperckie, organizacyjne, zarządcze i w wystąpieniach publicznych, które zdobywała w sektorze przedsiębiorstw, edukacji i nauki oraz społecznym, a także w samorządzie terytorialnym i w Głównym Urzędzie Statystycznym. Kierowała grantem Narodowego Centrum Nauki. Jest autorką kilkudziesięciu publikacji naukowych, w tym dwóch monografii. W Instytucie Finansów jest kierownikiem Zespołu Analiz Behawioralnych i Badań Społecznych oraz członkiem Kolegium Redakcyjnego czasopisma naukowego „Studia i Analizy Instytutu Finansów”.

W ostatnim czasie podróży radiowej mam okazję rozmawiać z wieloma wspaniałymi myślicielami, naukowcami i ekspertami, którym leży na sercu los Rzeczypospolitej i przyszłych pokoleń.

 

Ale ta konkretna długa i niełatwa, zważywszy na jej ciężar gatunkowy i tematykę,  rozmowa z panią doktor Katarzyną Obłąkowską jest jedną z tych najważniejszych.

W świetle badań dr Katarzyny Obłąkowskiej refleksje nasuwają się smutne: CORAZ WIĘCEJ POLAKÓW NIE STAWIA DOBRA OJCZYZNY NA PIERWSZYM MIEJSCU!

Tutaj do wysłuchania rozmowa z dr Katarzyną Obłąkowską:

Cała historia Polski w fascynującym dziele prof. Wojciecha Polaka „Blask Rzeczypospolitej. Od X do XXI wieku”

Bez historii nie ma patriotyzmu. Uszanowanie i umiłowanie Ojczyzny wymaga uświadomienia sobie, że wyrośliśmy z pokoleń, które Polskę bu­dowały, kochały, które o Polskę walczyły.

Jako Polacy mamy nie tylko wobec współczesnych, ale i wobec naszych przodków zobowiązanie przenoszenia polskości w następne pokolenia.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z profesorem Wojciechem Polakiem:

Przekazywanie wiedzy oraz wychowanie w duchu dumy z bycia Polakiem jest naszym obowiązkiem. – podkreśla profesor Wojciech Polak.

Najnowsza książka autorstwa jednego z najwybitniejszych polskich historyków, prof. Wojciecha Polaka, pt. „Blask Rzeczypospolitej. Od X do XXI wieku” (wyd. Biały Kruk) zabiera nas w podróż przez tysiąc lat barwnych, dramatycznych i inspirujących wydarzeń, które ukształtowały nasz naród.

Prof. Polak, z pasją godną mistrza swojego fachu, przywołuje kluczowe wydarzenia, ukazując ogromne bogactwo i złożoność naszej historii. Sięgając po „Blask Rzeczypospolitej”, każdy, kto z jednej książki chciałby zapoznać się z historią Polski na przestrzeni całych jej dziejów, ma tę możliwość.

Aby ująć w jednym tomie to, co na przestrzeni jedenastu wieków działo się w Rzeczypospolitej, autor musiał postawić własne akcenty i zaprezentować osobiste preferencje. Musiał dokonać wyboru spośród olbrzymiej ilości ciekawych i ważnych wydarzeń oraz postaci. Profesor przywołuje często wypowiedzi świadków kluczowych wydarzeń, co czyni przekaz jeszcze bardziej autentycznym. Książka prof. Wojciecha Polaka zachęca do głębszego wglądu w nasze dzieje, dlatego Autor pisze we wstępie:

„Historia Polski jest wspaniała, barwna, pouczająca; warto ją poznawać, warto przekazywać wiedzę o niej naszym dzieciom. Niewątpliwie epokowym dziełem na tym polu są wielotomowe Dzieje Polski prof. Andrzeja Nowaka, od kilku lat sukcesywnie wydawane także przez Białego Kruka – niech ta moja książka będzie rodzajem zachęty do pogłębiania wiedzy o naszej Ojczyźnie”.

Autor, sam dumny z historii polskiego narodu, tłumaczy, jak postawa taka ważna jest dla całej wspólnoty. W chwili, gdy znów mamy w życiu politycznym i społecznym nawrót do haniebnej polityki wstydu, kiedy lekcje historii w szkołach mają być dramatycznie okrojone, „Blask Rzeczypospolitej” staje się obywatelskim podręcznikiem historii Polski od narodzin państwowości w X wieku po czasy najnowsze.

Ta książka to nie tylko podróż w czasie, ale również inspirujący przekaz o dumie narodowej i znaczeniu poznawania własnej przeszłości. W obliczu narastających wyzwań i prób zacierania pamięci historycznej, „Blask Rzeczypospolitej” staje się kluczowym źródłem wiedzy dla wszystkich tych, którzy pragną lepiej zrozumieć drogę, jaką przeszła Polska.

Jest to również apel do przyszłych pokoleń, by nie zapominały o korzeniach i doświadczeniach swojego narodu. Wielkim atutem książki są przepiękne, starannie dobrane ilustracje oddające dramatyzm minionych epok, które nie tylko ułatwiają zrozumienie, ale także dodają estetycznego wymiaru lekturze.

„Blask Rzeczypospolitej” to nie tylko podróż przez historię, ale także inspiracja do głębszego zrozumienia i docenienia dziedzictwa naszej Ojczyzny. Wartość tej książki przekracza granice czasu i wieków, inspirując i ucząc zarówno dzisiaj, jak i w przyszłości.

Profesor Wojciech Polak pracę doktorską Polityka Rzeczypospolitej wobec Moskwy w latach 1607–1613 obronił w 1994 r. a drukiem ukazał się rok później pod tytułem O Kreml i Smoleńszczyznę. W 2003 r. opublikował w Wydawnictwie UMK obszerną rozprawę: Czas ludzi niepokornych. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy  „Solidarność” i inne ugrupowania niezależne w Toruniu i Regionie Toruńskim (13 XII 1981–4 VI 1989).

Stała się ona podstawą jego habilitacji. Kolokwium habilitacyjne odbyło się na Wydziale Nauk Historycznych UMK 6 stycznia 2004 r.

Od listopada 2004 r. Wojciech Polak pracował w Instytucie Politologii UMK, od października 2005 r. był kierownikiem Zakładu Systemów Politycznych. W maju 2005 r. został powołany na stanowisko profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Dnia 29 lutego 2008 r. otrzymał z rąk Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego tytuł profesora nauk humanistycznych. Od listopada 2008 r. zatrudniony jest na stanowisku profesora zwyczajnego UMK na Wydziale Politologii i Studiów Międzynarodowych.

Obecnie kieruje tam Katedrą Konfliktów Politycznych. W ostatnich latach prowadzi badania dotyczące głównie dziejów PRL (stan wojenny w Polsce, działalność Służby Bezpieczeństwa, relacje państwo–Kościół, historia opozycji demokratycznej i „Solidarności”). Ich owocem jest m.in. 20 książek autorskich na ten temat, publikowanych w latach 2003–2016.

Od 2014 r. jest redaktorem naczelnym półrocznika historycznego „Fides, Ratio et Patria. Studia Toruńskie”, wydawanego w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. 

Od 1980 r. był członkiem Niezależnego Zrzeszenia Studentów Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W lutym 1981 r. został członkiem Zarządu Uczelnianego NZS UMK. Działalność podziemną w NZS prowadził także po wprowadzeniu stanu wojennego, był członkiem podziemnego Tymczasowego Zarządu Uczelnianego NZS UMK. Równocześnie przez całe lata osiemdziesiąte współpracował ze strukturami podziemnymi „Solidarności” Regionu Toruńskiego i Regionu Olsztyńskiego (m.in. drukowanie gazetek, kolportaż, działalność publicystyczna)

Od 2011 r. profesor Wojciech Polak jest współorganizatorem Marszu Rotmistrza Pileckiego w Toruniu, a także gry terenowej dla młodzieży „O szablę rotmistrza Pileckiego”. 

Dnia 31 sierpnia 2007 r. został odznaczony przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za działalność podziemną i niezależną w latach osiemdziesiątych. 

Uchwałą Senatu RP z dnia 24 czerwca 2016 r. powołany na członka Kolegium IPN.

W wyniku wyborów 26 czerwca 2018 r. został wybrany na przewodniczącego Kolegium IPN. Funkcję pełnił przez trzy kadencje, do 27 czerwca 2021 r. W wyniku wyborów 15 czerwca 2021 r. został wiceprzewodniczącym Kolegium IPN.

opracował Tomasz Wybranowski

81. rocznica Krwawej Niedzieli 1943 – T. Wybranowski & B. Feręc – „wołyńskie” programy specjalne – 11 lipca 2024

KRWAWA NIEDZIELA - APOGEUM LUDOBÓJSTWA UKRAIŃCÓW NA POLAKACH W LATACH 1939 - 1947.11 lipca 1943 rozpoczęto jednoczesny atak na trzy powiaty: horochowski, włodzimierski i kowelski. Była to bardzo dobrze zaplanowana akcja. Mordowano bezwzględnie wszystkich, bez względu na wiek i płeć (mówiono o konieczności wymordowania wszystkich Polaków do siódmego pokolenia wstecz). Niektórym Polakom udało się schronić przed rzezią w większych miastach, ale tam wpadali w ręce Niemców. Część wsi zorganizowała obronę przeciwko bojówkom UPA, lecz oddziały ukraińskie były dużo lepiej uzbrojone i miały przewagę liczebną. Każdą akcję rozpoczynano od otoczenia wsi. W pierwszym szeregu szli Ukraińcy ubrani w niemieckie i sowiecki mundury, a za nimi podążała przeważnie miejscowa ludność ukraińska, tzw. czerń, w tym również kobiety, uzbrojone w kije, noże, siekiery i widły. Uzbrojeni w broń palną stanowili około 40% grupy. Zdarzało się, że napadów dokonywała tylko ludność miejscowa przy pomocy jedynie kilku przedstawicieli UPA. Według relacji różnych świadków, podczas ataków na polskie wsie obecni byli niekiedy także Niemcy, którzy nie raz kierowali całą akcją.

11 lipca w smutnym nastroju przeżywamy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.  Ma na celu upamiętnienie ofiar Zbrodni Wołyńskiej i innych mordów dokonanych na obywatelach II Rzeczpospolitej przez ukraińskich nacjonalistów w czasie II wojny światowej.   Tutaj do wysłuchania pierwsza część programu:   W świetle prawodawstwa międzynarodowego, mordy popełnione przez Ukraińców głównie na Polakach kwalifikowane są jako ludobójstwo. Zgodnie z najnowszymi szacunkami polskich badaczy w latach […]

11 lipca w smutnym nastroju przeżywamy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.  Ma na celu upamiętnienie ofiar Zbrodni Wołyńskiej i innych mordów dokonanych na obywatelach II Rzeczpospolitej przez ukraińskich nacjonalistów w czasie II wojny światowej.

 

Tutaj do wysłuchania pierwsza część programu:

 

W świetle prawodawstwa międzynarodowego, mordy popełnione przez Ukraińców głównie na Polakach kwalifikowane są jako ludobójstwo. Zgodnie z najnowszymi szacunkami polskich badaczy w latach 1939–1947 z rąk ukraińskich nacjonalistów zginęło nawet ponad 120 tys. obywateli Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej: ok. 60 tys. na Wołyniu i co najmniej 60 tys. w Małopolsce Wschodniej (woj. lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie), na Polesiu i na Lubelszczyźnie.

Tutaj do wysłuchania druga część programu:

 

 

 

 

Kibice Legii Warszawa upominają się o pamięć ofiar Rzezi Wołyńskiej. Wieniec i znicze przy Pomniku Rzezi Wołyńskiej

11 lipca 2024 roku, w czwartkowy, burzowy, ulewny wieczór liczna delegacja kibiców Legii Warszawa złożyła wieniec przy Pomniku Rzezi Wołyńskiej oraz zapaliła znicze przy pomniku 27 Dywizji Piechoty AK na warszawskim Marymoncie.   Kibice Legii Warszawa niezłomnie, często pod prąd czują polskie sprawy zdecydowanie lepiej niż niejeden polski rząd po roku 1989. Zawsze wierni idei miłości do Ojczyzny utożsamiają ją ze słabymi i zapomnianymi, […]

11 lipca 2024 roku, w czwartkowy, burzowy, ulewny wieczór liczna delegacja kibiców Legii Warszawa złożyła wieniec przy Pomniku Rzezi Wołyńskiej oraz zapaliła znicze przy pomniku 27 Dywizji Piechoty AK na warszawskim Marymoncie.

 

Kibice Legii Warszawa pamiętają o ofiarach Rzezi Wołyńskiej. Warszawa 11 lipca 2024. Fot. Kibice Legii Warszawa

Kibice Legii Warszawa niezłomnie, często pod prąd czują polskie sprawy zdecydowanie lepiej niż niejeden polski rząd po roku 1989. Zawsze wierni idei miłości do Ojczyzny utożsamiają ją ze słabymi i zapomnianymi, tak jak ofiary bandyckich, okrutnych i nie znajdujących w Europie ostatnich dwóch wieków podobnych krwawych rzezi.

Poniżej oświadczenie kibiców Legii Warszawa w 81. rocznicę Krwawej Niedzieli. Wielki szacunek Panowie dla Was!

Tomasz Wybranowski

 

 

81 lat temu, w niedzielę 11 lipca 1943 roku Ukraińcy pod sztandarami Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Ukraińskiej Powstańczej Armii i wielu niezrzeszonych, tzw. „siekierników”, zaatakowali 99 miejscowości na terenie polskiego województwa Wołyńskiego.

Spłynęły krwią i stanęły w ogniu Poryck, Lachów, Gurów, Nowiny, a nieco wcześniej Janowa Dolina. Wymieniać można bardzo długo. Wszystkie te nazwy można przeczytać na marymonckim Pomniku Rzezi Wołyńskiej.

Ludobójstwo na Polskich mieszkańcach Wołynia było przeprowadzane ze szczególnym okrucieństwem. Rzadko kiedy ktoś ginął od broni palnej. Polacy byli masakrowani siekierami, tasakami, cięci piłami, tłuczeni młotkami, przebijani widłami. Wszyscy jak jeden – w tym kobiety i dzieci.

Porażają liczby ofiar z poszczególnych miejscowości: 70 osób, 200 osób, 410 osób, 600 osób…

 

Potem hekatomba rozlała się na Małopolskę Wschodnią. Rejony Lwowa, Tarnopola, Stanisławowa oraz na Podole… Tam miały miejsce kolejne ukraińskie akty ludobójstwa dokonywane na Polakach, których zresztą mieszkało tam znacznie więcej niż na samym Wołyniu.

W chwili obecnej strona polska jest w stanie udokumentować 120tys. zamordowanych osób, acz nasi historycy podają już ilość 130 tys. W ramach polskich akcji odwetowych Ukraińcy ponieśli mniej niż 17 tys. ofiar.

I z uwagi na powyższe nie może być tu mowy, o jakiejś forsowanej przez ukraińskich oficjeli teorii „symetrii”. „Symetrii” rzekomo wynikającej z regularnej wojny polsko-ukraińskiej. Po pierwsze 120 tys. nie równa się  17 tys. Po drugie my nie prowadziliśmy z Ukraińcami żadnej wojny. To ich formacje zbrojne po prostu napadły naszą bezbronną ludność cywilną.

Głośna była całkiem niedawno sprawa wsi Ostrówki i Wola Ostrowiecka. We wsi Ostrówki Ukraińcy zamordowali 438 osób, w tym 246 dzieci; a w Woli Ostrowieckiej 529 osób, w tym 220 dzieci… Dzieci do lat 14-stu.

Zajmujący się katalogowaniem ukraińskich zbrodni na Polakach dr Leon Popek z Instytutu Pamięci Narodowej ma namierzone miejsca pochówku zamordowanych w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej Polaków (i nie tylko). Chce ich wydobyć z bezimiennych dołów śmierci i zapewnić im miejsce godnego pochówku. Na to nie ma zgody ukraińskich władz.

 

 

Nie ma na to zgody ukraińskich władz, pomimo tego co Polacy i Państwo Polskie po 24 lutego 2022 roku, to jest po rosyjskiej inwazji na Ukrainę zrobiły dla Ukraińców i dla samej Ukrainy. I to samo dotyczy wszystkich innych ofiar przedmiotowej zbrodni, a pamiętajmy, że ostatni świadkowie tamtych wydarzeń właśnie wymierają – i niebawem nie będzie już komu wskazać miejsc, w których  wrzucono do dołów śmierci bestialsko zamordowanych Polaków.

Podkreślmy, to nie dotyczy tylko tych dwóch wsi. Nie ma zgody ukraińskich władz na żadne ekshumacje dotyczące pomordowanych Polaków, pomimo, że strona ukraińska nie wyda na nie ani jednej hrywny, jako że wszystko chce sfinansować strona polska (IPN). Za to bez przeszkód można ekshumować poległych Niemców z czasów II Wojny Światowej, ofiary NKWD z czasów sowieckich – tu nie ma problemu, i te prace mimo toczącej się wojny na Ukrainie aktualnie trwają.

A tymczasem 95% zamordowanych Polaków nie ma godnego miejsca pochówku. Często nawet nie wiemy, gdzie ich szczątki się znajdują…

Rok temu w 80. Rocznicę Krwawej Niedzieli wizytował Warszawę prezydent Ukrainy Włodzimierz Zełeński. W zamian za udzieloną pomoc czekaliśmy na jakiś gest. Ten gest nie nastąpił. Historia lubi się powtarzać. W tym tygodniu również był on w naszej Stolicy. I nie zmieniło się nic.

To jest Szanowni Państwo sytuacja całkowicie niedopuszczalna, niesłychany skandal! Wstyd i hańba!

Ale to nie jest żadna niespodzianka.  Jest dobra okazja jak stosunek Ukraińców do Polaków pokazać na przykładzie tego, co zaistniało we Lwowie, bo to jest taki symboliczny obraz przedmiotowej sprawy. Otóż w Śródmieściu Lwowa jest największa polska szkoła, słynna Dziesiątka. Mieści się ona przy ul. Hr. Sapiehy, przemianowanej przez Ukraińców na Stefana Bandery.

I o ile możemy się tu jeszcze doszukiwać przypadku, ponieważ dalej przy tej ulicy postawili sobie pomnik Bandery, to na budynku tejże polskiej szkoły Ukraińcy zamontowali tablicę poświęconą pamięci Romana Suchewycza (Tarasa Czuprynki) bezpośrednio odpowiedzialnego za wywołanie Rzezi Polaków.

To już na przypadek na pewno nie wygląda. Do tego jak ulicą Sapiehy idzie się w stronę kościoła Św. Elżbiety – mamy ulicę Dzieci Lwowskich. Ukraińcy przemianowali ją na Bohaterów UPA. I co, przypadek? Akurat tą ulicę mając do wyboru dziesiątki innych? – Odpowiedzcie sobie sami…

Jesteśmy dzisiaj w ogromnej mniejszości, jako wołający o pamięć i godny pochówek dla naszych Rodaków z Wołynia i południowo wschodniej Polski w granicach II RP.

Zatem Wieczna Pamięć niewinnym, pomordowanym Polakom!                                    I wieczna hańba ich ukraińskim oprawcom…

 

 

Kibice Legii Warszawa pamiętają o ofiarach Rzezi Wołyńskiej. Warszawa 11 lipca 2024. Fot. kibice Legii Warszawa

I jeszcze gorący apel od Kibiców Legii Warszawa:

Wszystkie Życzliwe Dusze pragnące udzielić wsparcia Naszym Lwowiakom mogą poczynić darowiznę na niżej wymieniony numer konta Fundacji Pogoń Lwów:

PKO Bank Polski S.A.

80 1020 3017 0000 2802 0521 0846 

fundacjapogonlwow.pl

fundacjapogonlwow.pl/wspieraj

pogon.lwow.net

 

P.OFMC

Refleksje o współczesnej Ukrainie – Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów

Poprawność polityczna polskich polityków zadziwia coraz bardziej. Temat Ofiar Wołynia 1943 i mordów OUN i UPA na ludności cywilnej w latach 1939 - 1947 zamiatany jest pod dywan od dziesięcioleci.... Być poprawnym i "nie urażać wrażliwości Ukraińców" dla mnie znaczy - w tej materii - zapominanie o przelanej niewinnej krwi przodków. Kto wreszcie zwróci uwagę na naszą polską wrażliwość? Tomasz Wybranowski

Zbrodnię Wołyńską zawsze wspominamy 11 lipca, w rocznicę krwawej niedzieli (11 lipca 1943 r.), punktu kulminacyjnego masowych i brutalnych eksterminacji polskiej ludności cywilnej na Wołyniu.

Zbrodnię Wołyńską zawsze wspominamy 11 lipca, w rocznicę krwawej niedzieli (11 lipca 1943 r.), która była punktem kulminacyjnym masowych i brutalnych eksterminacji polskiej ludności cywilnej na Wołyniu przez OUN, UPA, wspieranych przez lokalną ludność ukraińską. 

Co prawda, nawet na naszej antenie (sic!) o tych krwawych mordach mówi się „tragiczne wydarzenia” (sic!). Musimy jednak pamiętać i nie bać się zdecydowanie mówić, że w świetle prawodawstwa międzynarodowego, mordy popełnione przez Ukraińców głównie na Polakach kwalifikowane są jako ludobójstwo. 

Zgodnie z najnowszymi szacunkami polskich badaczy w latach 1939–1947 z rąk ukraińskich nacjonalistów zginęło przynajmniej 120 tys. obywateli Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej. Ostrożnie licząc, jedynie na Wołyniu Ukraińcy zamordowali w najprzeróżniejszy sposób 60 tys. Polaków. Co najmniej 60 – 65 tysięcy  zginęło w Małopolsce Wschodniej (głównie w województwach lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim), także na Polesiu i na Lubelszczyźnie.

Tutaj do wysłuchania jeden z moich archiwalnych programów, sprzed prawie 10 lat. Okazuje się, że z perspektywy owych lat kwestia Wołynia i ekshumacji nie znalazła w oczach Ukraińców „właściwego i stosownego czasu”. Stare czy nowe czasy – śpiewka ta sama… Choć ekshumacje niemieckich najeźdźców z emblematami SS i Wermachtu trwały w najlepsze. W tym przypadku zasadne pytanie, w jaki sposób Ukraińcy traktowali Niemców i Hitlera w latach 1939 – 1945.

Tutaj do wysłuchania program:

 

 

Rozpocznę taką refleksją. Na upokarzanie Ofiar, którymi były córki i synowie ojczyzny, nie może sobie pozwolić żadne państwo, które chce być szanowane i traktowane poważnie! Napiszę więcej, na takie upokarzanie nie może pozwolić nikt, kto nosi w sobie choć ziarenko moralności i choćby strzęp honoru. Od dziesięcioleci nasz naród ma (ergo: musi być) być świętszy od papieża i bardziej miłosierny niż sam zbawca Jezus Chrystus.

To wreszcie my Polacy mamy (musimy, jesteśmy przymuszani) godzić się z przebudową pojęć, leksykonów i słowników poświęconych II Wojnie Światowej. To my Polacy, w opinii nowych kreatorów widzenia Europy i świata sprzed 80 lat, odpowiadamy więc za „zagładę Żydów”, tak bowiem działo się według profesor Engelking. Opłacana przez polski rząd i polskich podatników pani profesor mówi bez krztyny wstydu, że „dla Żydów największe zagrożenie stanowili…Polacy.”

Nie ma już Niemców ani III Rzeszy tylko naziści. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz w rocznicę zamachu na Hitlera gloryfikuje faszystowskiego antysemitę Clausa von Stauffenberga, który w nas Polakach widział najplugawszych podludzi. Szkoda, że kanclerz Scholtz nie zacytował pewnego zdania hrabiego Stauffenberga o nas, Polakach, że „to jest naród, który z pewnością czuje się dobrze tylko pod knutem”

Polska przegrywa batalię o pamięć i godność! Polskie kolejne rządy i ekipy MSZ drepczą w miejscu nie mając recepty ani odwagi, aby skutecznie i zgodnie z faktami upominać się o uznanie prawdy i naszych historycznych racji. Tak dzieje się i teraz z ukraińskimi sojusznikami, których „mamy nie drażnić kwestią Wołynia”„nie wbijać noża w plecy Ukraińców, kiedy walczą z Rosją”.

Oczywiście piszę o ludobójstwie na Wołyniu w kontekście grzechów zaniechania naszych politycznych elit i o tym, do czego nigdy nie doszło w kontekście bolesnej 81. rocznicy Krwawej Niedzieli. Miękka niczym zroszona trawa lipcowym deszczem mowa i okrągłe słówka, które w istocie nawet nie otarły się o dramat mordowanych dziesiątek tysięcy naszych rodaczek i rodaków.

 

 

Pytam wprost, a co z naszą polską wrażliwością?! Ukraińcy mają wrażliwość, bo przeżywają traumę wojny? A my  Polacy jej nie posiadamy (ergo: nie możemy jej mieć) i wciąż musimy – JAK ZWYKLE – czekać niczym na Godota ze sztuki Samuela Becketa, aby doczekać się kilku słów ze strony władz Ukrainy na temat ludobójstwa – nie tragicznych wydarzeń – LUDOBÓJSTWA dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów?! – Tomasz Wybranowski

Ukraina niczym Kreon z tragedii „Antygona” Sofoklesa?

W tragedii Sofoklesa Kreon nie pozwala Argejczykom na pochowanie ciała Polinejkesa, brata tytułowej Antygony. Okrucieństwo wyroku tyrana a zwłaszcza sposób potraktowania przez niego ciała zmarłego to nie tylko obraźliwe wystąpienie przeciwko człowiekowi, ale i przeciwko prawom boskim. Niepogrzebanie ciała z całym ceremoniałem w świadomości starożytnych Greków określano mianem míasma.

Udzielenie pochówku zmarłemu człowiekowi miało od zawsze religijne znaczenie. Pogwałcenie tego prawa zawsze miało ściągać na człowieka nieszczęście w planie osobistym, tak jak decyzja Kreona powoduje złamanie jego rodzinnego i osobistego szczęścia. A wiemy, jak skończył Kreon…

Porzucenie zmarłego ciała na pożarcie ptakom i psom jest bezduszne, okrutne i sprzeczne z jakimikolwiek ludzkimi zasadami. To odwróceniem porządku boskiego: „Zmarłe ciało należy się bowiem bóstwom podziemnym a nie niebiańskim” – wierzyli Grecy.

Ktoś powie przecież, że „pomordowani zostali zasypani w rowach i dołach”. Ale czy polskie ofiary ukraińskiego ludobójstwa dostąpiły tego tak, jak zasługuje na niego każdy człowiek z racji jego człowieczeństwa.

Rodziny pomordowanych często nie wiedzą, gdzie doczesne szczątki ich krewnych leżą. Ale nie mogło się stać inaczej, skoro jeden z honorowanych przez współczesną Ukrainę jako jej bohater Dmytro Klaczkiwśkyj, w tajnej dyrektywie do dowódców terenowych w roku 1943 donosił:

Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Po odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat. /…/ Tej walki nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Leśne wsie oraz wioski położone obok leśnych masywów powinny zniknąć z powierzchni ziemi.”

Jeszcze bardziej szokuje specjalna instrukcja kierownictwa wołyńskiej OUN-B (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, frakcja Stepana Bandery, której zbrojnym ramieniem była UPA – przyp. autor), z jesieni 1943 roku. Zacytuję ją prawie bez skrótów:

/…/ a) zniszczyć wszystkie ściany kościołów i innych domów modlitewnych;
b) zniszczyć drzewa rosnące przy domach tak, żeby nie pozostały znaki, że kiedyś mógł tam ktoś żyć (nie niszczyć tylko drzew owocowych przy drogach);
c) zniszczyć wszelakie polskie domy, w których wcześniej żyli Polacy (jeśli w tych budynkach mieszkają Ukraińcy – należy je koniecznie rozebrać i zrobić z nich ziemianki); jeśli to nie będzie zrobione, to domy będą spalone i ludzie, którzy w nich żyją, nie będą mieć gdzie przezimować. Zwrócić uwagę jeszcze raz na to, iż jeśli ostanie się cokolwiek polskiego, to Polacy będą zgłaszali pretensje do naszych ziem. /…/”

Przypomnę przy tej okazji, że jeszcze na długo przed wybuchem II Wojny Światowej, bo w roku 1929 w „Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty” zakazywano jakiegokolwiek wahania, które byłoby przeszkodą w popełnieniu nawet największych zbrodni i mordów, jeśli – cytat dosłowny: „kiedy tego wymaga dobro sprawy”.

Mnie najbardziej szokuje inny ustęp z „Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty”, gdzie jest mowa o „przyjmowaniu wrogów narodu nienawiścią oraz podstępem.”

Ów „dekalog” wcielany był w życie przez dowództwo OUN-B (tak zwany Prowid) z całą stanowczością. Od wybuchu II Wojny Światowej obecni bohaterowie Ukrainy w blasku których wychowuje się kolejne pokolenia młodych Ukraińców aprobowali fakt „powstania” przeciw polskim mieszkańcom Wołynia i całej Galicji Wschodniej.

 

 

Wielu twierdzi, że to nieprawda i „trolowanie, bo rosyjskie onucenie” (neologizm autora tekstu). Nie jest tak jednak, bo przeczą temu fakty! Owo „powstanie” przeciw Polakom było najważniejszym przedmiotem obrad konferencji OUN-B, zwołanej pod koniec 1942 roku we Lwowie. Z naciskiem podkreślono „konieczność wysiedlenia siłą Polaków i Żydów”, z „zabiciem wszystkim opornych” włącznie.

Fakty i dokumenty przeczą narracji większości współczesnych ukraińskich historyków, którzy w nawiązaniu do ludobójczych wydarzeń z lat 1943-1947, coraz bardziej starają się wybielić rolę OUN-B (frakcję Bandery) twierdząc, że o owym czasie trwała regularna wojna polsko-ukraińska! (sic!). Czasami czytając przedruki dokumentów z tamtych lat i czytając opracowania współczesnych ukraińskich badaczy odnoszę ze wstrętem wrażenie, że czasami czytam kolejne propagandowe agitki żywcem wyjęte z postanowień OUN i UPA, z których wynika, że akcje przeciwko polskiej ludności były (ponoć!) inicjowane w ramach odwetu za popełnione zbrodnie.

Do dziś na Ukrainie nie mówi się publicznie ani o ludobójstwie, ani o rzezi na Polakach. Powszednim sformułowaniem są takie słowa jak „tragedia”, „straszliwe wypadki”, etc. 

Ukraińcy historycy w triumfalnym tonie twierdzą, że nie ma w żadnych archiwach nawet ogólnikowej dyrektywy kierownictwa politycznego OUN w kwestii mordowania ludności polskiej. Przeczą jednak temu przykłady, które zacytowałem powyżej. A co ze skalą mordów dokonywanych przez UPA? A jak podejść do rozkazów jej dowódców?

Przypomnę raz jeszcze jeden fakt. Najpóźniej na przełomie maja i czerwca 1943 roku członek Prowidu OUN. Późniejszy dowódca UPA-Północ Dmytro Klaczkiwski pseudonim Kłym Sawur rozkazał przeprowadzenie eksterminacji polskiej ludności. Wcześniej instruował dowódców terenowych, aby zabijać mężczyzn w wieku 16-60 lat.

Jeszcze jeden cytat… Tym razem Jurij Stelmaszczuk pseudonim „Rudy”. Był on dowódcą grupy UPA „Turiw” i bezpośrednio odpowiadał na rzezie na Polakach w 1943 roku. Wcześniej był twórcą i dowódcą pułk „Ozero”. Schwytany przez Rosjan zaczął współpracę z NKWD.

Stelmaszczuk wcześniej ramię w ramię z niemieckim okupantem walczył z Polakami i opozycyjną OUN(m). Pod osobistym dowództwem „Rudego” zorganizowano krwawy pułk 360 żołnierzy, którzy mordowali Polaków na wschodniej Ukrainie. Wraz ze zbliżaniem się Armii Czerwonej i frontu Jurij Stelmaszczuk był odpowiedzialny za przejście oddziałów UPA przez linię frontu sowiecko – niemieckiego. Jesienią 1944 r. „Rudy” został mianowany dowódcą zachodniej grupy wojskowej „Zawichwost” (w innych źródłach określana jako grupa nr 33), która działała zbrodniczo na terytorium obwodu wołyńskiego.

Oto kilka cytatów z przesłuchania z dnia 28 lutego 1945. Cytuję fragmenty z protokołu:

W czerwcu 1943 /…/ przekazał mi ustnie tajną dyrektywę Centralnego Prowidu OUN o powszechnej fizycznej likwidacji całej ludności polskiej, zamieszkałej na terytorium zachodnich obwodów Ukrainy. Wykonując tę dyrektywę w sierpniu 1943 roku wraz z oddziałami UPA wyrżnąłem ponad 15 tysięcy Polaków w rejonach kowelskim, siedliszczańskim, maciejowskim i lubomelskim obwodu wołyńskiego.”

Wstrząsające są szczegóły ludobójstwa na Polakach dokonywanych przez jego „gierojów”:

/…/ Robiliśmy to w następujący sposób. Po spędzeniu całej ludności polskiej w jedno miejsce, okrążaliśmy ją i rozpoczynaliśmy rzeź. Kiedy już nie pozostał ani jeden żywy człowiek, kopaliśmy wielkie doły, zrzucaliśmy tam wszystkie trupy, zasypywaliśmy ziemią oraz żeby ukryć ślady tego okropnego grobu, paliliśmy na nim wielkie ogniska i szliśmy dalej. Tak przechodziliśmy od wsi do wsi /…/. Całe bydło, wartościowe rzeczy, mienie i żywność zbieraliśmy, a budynki i inne mienie paliliśmy. /…/

Bohdan Wusenko, inny piewca „Ukrainy czystej [etnicznie] jak szklanka wody” w tekście „Ukrajińska Powstańcza Armija dije” dla pisma „Do zbroji”, w lipcu 1943, w czasie największych ludobójstw na Polakach pisał:

/…/ Naród ukraiński wstąpił na drogę zdecydowanej rozprawy zbrojnej z cudzoziemcami i nie zejdzie z niej dopóki ostatniego cudzoziemca nie przepędzi do jego kraju albo do mogiły. /…/”

Komentarz zbyteczny…

 

Dmytro Klaczkiwski pseudonim „Klym Sawur”, dla większości historyków, także i dla mnie w świetle jego słów, które cytowałem, jest jednym z najważniejszych inicjatorów ludobójstwa Polaków na Wołyniu. Współczesna Ukraina go honoruje. Przykłady?

Kilka lat od chwili powstania Ukrainy jako niezależnego państwa, 9 lipca 1995 roku w jego rodzinnym Zbarażu, tak ważnym dla polskiej historii mieście, wzniesiono jego pomnik. Kolejny stanął w Równem przy ulicy Soborni 16.

Teraz cytat z ukraińskiej Wikipedii na temat Klyma Sawura: „/…/ 24 sierpnia 2018 w imieniu Rady Koordynacyjnej ds. upamiętnienia odznaczonych Kawalerów OUN i UPA we wsi Zołota Słoboda, rejon kozowski, obwód tarnopolski, złotym Krzyżem Zasługi Bojowej UPA I klasy (nr 026) i Złotym Krzyżem Zasługi UPA (nr 025) został odznaczony Dmytro Butor, bratanek Dmytra Klaczkiwskiego „Klyma Sawura”. /…/

Ukraińska amnezja. To nie deszcz, to splunięcie…

Trzeba pamiętać, że polityka historyczna i strategia pamięci to bardzo ważny instrument stosowany w miękkiej polityki zagranicznej. Odgrywa ona także ważną rolę w kształtowaniu polityki wewnętrznej i wychowania młodych pokoleń. Na tym polu Ukraina używa wciąż mitu UPA, który jawi się jako fundament ukraińskiej państwowości. Od zawsze dziwi mnie, zastanawia i bardziej niż niepokoi fakt, że w Polsce, jednego z największych sojuszników Ukrainy i jej zaufanego powiernika wciąż brak refleksji na ten temat.

Mało tego, jeżeli już ktoś choćby zastanawiał się nad tym zagadnieniem to już jest „kremlowskim agentem”, „ruską onucą” i „wrogiem braterstwa z Ukrainą”. Ale ta refleksja, której obecnie brak w działaniach naszego rządu i elit, musi się wreszcie pojawić w związku z przyszłością tak Polski jak i Ukrainy.

Przed rokiem 2014 i lutym 2021 roku można jeszcze było zaklinać rzeczywistość. Sprawy pamięci historycznej niestety „jakoś” się nie ułożyły. Dziś wydaje mi się, że przepaść powiększa się mimo wielkiej pomocy, której Polki i Polacy, zwykli obywatele udzielają Ukraińcom.

Dlaczego? Zastanawiam się bardzo głośno teraz, czy fakt budowania wolnej Ukrainy na micie radykalnego nacjonalizmu w powiązaniu z elementami faszyzmu (o czym za chwilę), który ma łączyć Ukraińców w czasie wojny kraju na czas wojny, nie będzie elementem zapalnym w przyszłości?

Zewsząd słychać głosy, że „przecież Ukraińcy nie mają innych bohaterów niż walczący w UPA”! Spotykam się z głosami, że Ukrainie trzeba dać czas. Dodam od siebie, że ten czas trwa już ponad 30 lat, a doczesne szczątki pomordowanych ludobójczo Polaków wciąż nie są ekshumowane i pochowane z należytą czcią.

Jeden z moich znajomych, dość bliskich zapytał mnie, o co ci w ogóle chodzi? Odpowiedziałem, że martwię się o przyszłość. Bo jeśli mit założycielski ukraińskiego państwa budowany jest na UPA, a więc i na tych, którzy mordowali Polaków na dawnych Kresach RP, wymierzony jest teraz wyłącznie przeciwko Rosji, to jak będzie wyglądała przyszłość po zakończeniu wojny z Rosją? 

Broń Boże nie myślę o nowoczesnej formie „riezania Lachów”, gdyby ktoś chciał się upomnieć o Zakierzoński Kraj, mimo, że skrajni ukraińscy nacjonaliści o tym mówią. Myślę o tym, jak będzie wyglądało nastawienie Ukrainy po wojnie w kwestii polityki zagranicznej i historycznej.

Ukrainę należy wspierać, bowiem – jak najbrutalniej to nie zabrzmi – jest to bufor, który odgradza nas od Rosji. Ale podczas wojny zapominamy, że z Ukrainą Polska ma wiele interesów sprzecznych. Gdy mowa o forsowaniu swoich interesów Ukraina jest bezwzględna. Nie ma najmniejszych sentymentów, aby godzić w naszą polską politykę wewnętrzną.

Ukraina gęsto wzywała Brukselę do zniesienia zakazu eksportu jej płodów rolnych. Uzasadnienie zawsze to samo: to pomoc Kremlowi!

Polki rząd mówi wprost, że jeśli Komisja Europejska nie wydłuży po 15 września 2023 zakazu wwozu zboża z Ukrainy, to Polska sama zamknie granicę na te towary. Ale to nie tylko Polska, ministrowie wszystkich krajów przyfrontowych chcą, aby zakaz obowiązywał przynajmniej do końca roku.

Na działania, które mają uniemożliwić destabilizację rynku rolnego i przetwórczego w Polsce, najwierniejszym sojuszniku Ukrainy, Kijów serwuje takie oto słowa:

Rosja zakłóciła inicjatywę zbożową, niszcząc infrastrukturę naszych czarnomorskich portów i po raz kolejny prowokując światowy kryzys żywnościowy. W tym krytycznym czasie Polska zamierza nadal blokować eksport zboża UA do UE. To nieprzyjazne i populistyczne posunięcie, które poważnie wpłynie na globalne bezpieczeństwo żywnościowe i gospodarkę Ukrainy.” – powiedział premier Ukrainy Denys Szmyhal.

Dla mnie osobiście te słowa mają wydźwięk antypolski. Polska jest dobra i wspaniała, jeśli pomaga, natomiast gdy myśli o swoich obywatelach o dobru Rzeczpospolitej to jest już „nieprzyjazna i populistyczna”?

Nie chcę być złym prorokiem, ale już ten przykład może zwiastować kolejne iskrzenia na linii Warszawa – Kijów, jeśli polskie rządy będą zdecydowanie bronić naszych interesów.

 

Relatywizowanie symboli i historii…

 

Dla nas Polaków pamięć o ofiarach II Wojny Światowej, niemieckich obozach koncentracyjnych, łapankach i tysiącach masowych egzekucji przeprowadzonych przez niemieckich okupantów wciąż budzi grozę, ból i rozdziera rany. Zagłada odbywała się w cieniu symboli faszystowskich i nazistowskich.

Inaczej do tego podchodzą Ukraińcy. Oto już podczas trwania wojny z Rosją, którą nazywa Kreml „operacją denazyfikacyjną”, symbole SS – Galizien nie podlegają zakazowi rozpowszechniania na Ukrainie.

Nie zgadzam się z przekazem Kremla, ale Ukraińcy sami dostarczają „paliwa” propagandzie kremlowskiej. Śpieszę z przypomnieniem. Oto w grudniu 2022 roku Sąd Najwyższy Ukrainy podtrzymał decyzję Szóstego Administracyjnego Sądu Apelacyjnego (z dnia 23 września 2020 roku), który orzekł, że 

symbole SS-Galizien nie są nazistowskie, a tym samym nie podlegają zakazowi rozpowszechniania i publicznego używania.”

We wrześniu Szósty Administracyjny Sąd Apelacyjny w składzie: sędzia-sprawozdawczyni Ołena Kuźmyszyna, sędziowie Natalia Buzhak i Lyubov Kostiuk uchylił decyzję sądu pierwszej instancji, który zobowiązał Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej i jego urzędników do powstrzymania się od podejmowania działań na rzecz upowszechniania symboli dywizji grenadierów SS – Galizien. Decyzję Sądu Apelacyjnego podtrzymał Sąd Najwyższy Ukrainy:

Lew galicyjski został w końcu zalegalizowany. Pozostała w mocy decyzja Szóstego Administracyjnego Sądu Apelacyjnego z 23 września 2020 r., która potwierdziła prawo Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej do stwierdzenia, że symbole dywizji Galicja nie należą do nazistowskich, to znaczy nie są zakazana na Ukrainie” – takiej informacji udzielił cytowany przez portal novoeizdanie.com prawnik Wiaczesław Jakubenko, który reprezentował Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej.

14. Dywizja Grenadierów SS, inaczej nazywana dywizją SS-Galizien lub „Hałyczyną” została sformowana 28 kwietnia 1943 r. we Lwowie i składała się z ukraińskich ochotników.

Rozumiejąc – jak mawiają polscy politycy i liczni działacze społeczni – „wrażliwość Ukraińców”, co z naszą polską wrażliwością? Zamaist mojej refleksji oddam głos ekspertom:

Najgłośniejszą zbrodnią popełniona prawdopodobnie przez SS Galizien, w której sprawie IPN prowadzi śledztwo, był mord popełniony na Polakach w Hucie Pieniackiej. 28 lutego 1944 r. ukraińscy żołnierze 4 Galicyjskiego Ochotniczego Pułku Policji SS powiązanego z 14 Dywizją SS Galizien, oddziały UPA, nacjonaliści ukraińscy oraz ukraińscy mieszkańcy okolicznych wiosek, wkroczyli do wsi Huta Pieniacka zamieszkanej przez polską ludność. W wyniku przeprowadzonej przez napastników akcji pacyfikacyjnej, śmierć poniosło ponad 850 Polaków. Masakrę przeżyło około 160 osób. IPN prowadzi również dochodzenie w sprawie zbrodni popełnionych w miejscowościach: Iwonicz, Chodaczków Wielki, Prehoryłe i Smoligów, o które podejrzewani są żołnierze SS Galizien.”

Takich niechlubnych przykładów relatywizowania symboli, a więc i historii, jest więcej. Niestety. Na antenie Radia Went, w jednym z wydań Studia Dublin, w przeglądzie prasy zwróciłem uwagę na tekst The New York Times „Symbole nazistowskie na liniach frontu Ukrainy podkreślają drażliwe problemy historii”. O refleksje na ten temat pokusił się w tekście „Why Have So Many Neo-Nazis Rallied to Ukraine’s Cause?” profesor Alana Dershowitza. Oto fragment

/…/ niektórzy ukraińscy żołnierze zostali sfotografowani z nazistowską trupią głową lub symbolami „Totenkopf”. Wyróżnia się jeden fragment w artykule The New Yotk Times : W listopadzie, podczas spotkania z dziennikarzami „Timesa” w pobliżu linii frontu, ukraiński rzecznik prasowy miał na sobie odmianę Totenkopf firmy R3ICH (czyt. „Reich”). Powiedział, że nie wierzy, że naszywka jest powiązana z ideologią nazizmu. /…/ Inni dziennikarze prosili żołnierzy o zdjęcie tego typu naszywek przed zrobieniem zdjęć. /…/

Profesor Alan Dershowitz, który stracił krewnych podczas holokaustu, napisał jeszcze:

/…/ Dzielni ukraińscy żołnierze ryzykują życiem, aby bronić swojego narodu i swoich rodzin przed rosyjską agresją. Jest tylko jeden problem: wydaje się, że wielu walczących o dzisiejszą Ukrainę walczy również o ukraińską przeszłość, która jest haniebna. Większość Amerykanów i Europejczyków oklaskuje bohaterską armię ukraińską i ma nadzieję na jej zwycięstwo nad rosyjską agresją. Ale ci sami ludzie mogliby klaskać już o wiele ciszej, gdyby zobaczyli, ilu z tych ukraińskich i sojuszniczych „bohaterów” nosi symbole, które jednoznacznie kojarzą się z nazistowskimi Niemcami Hitlera.

Niektóre z ostatnich bitew tej wojny miały miejsce w samej Rosji, chociażby o przygraniczne miasto Biełgorod. Miasto zostało zaatakowane przez grupę ochotników, którzy tylko kompromitują rząd prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Rosyjski Korpus Ochotniczy jest kierowany przez Denisa Kapustina, który otwarcie identyfikuje się z poglądami Hitlera i grozi rozszerzeniem wojny, która może ogarnąć większą część Europy. /…/”

 

Polska nadstawia policzek raz po raz… Jak długo ma trwać ta mantra?!

Powrócę jednak w finale do kwestii Wołynia 1943. Myśl Giedroycia i „adwokatowanie” Ukrainie sprawia, że Polska (czytaj: jej władze i kolejne ekipy rządowe) po 1989 roku zapoczątkowała sama z siebie zaklinanie czasu w kwestii Wołynia. Po roku 1991, gdy Ukraina uzyskała niepodległość, Polska budując „dobre relacje” sprawiła, że w sprawie Wołynia czas nie ma już żadnego znaczenia. Stanął w miejscu, rozpłynął się w niwecz tak jak ziemska wędrówka ostatnich ofiar wyczynów banderowskich nacjonalistów śniących o „Ukrainie czystej jak szklanka wody”.

Mimo wielu zaklęć magicznych i deklaracji przed 80. rocznicą Krwawej Niedzieli nic nie wydarzyło się, co mogłoby rzucić pierwsze kamienie by zakopać przepaść bólu, tragedii i cierpień. Niestety władze Polski, z prezydentem Andrzejem Dudą wciąż, niczym w przepaść brnie, w imię złej poprawności politycznej do zaprzaństwa własnej historii, aby na ołtarzu złożyć pamięć o Wołyniu, pamięć o Kresach, by budować dobre relacje z Ukrainą, czyli – jak w felietonie dla 'Sieci” napisał Profesor Zybertowicz – „w imię przyszłości całego społeczeństwa polskiego”.

Ale jaka ma być ta przyszłość? Po co walczymy na wojnach o przetrwanie, godność, państwowość i zachowanie kultury, skoro zapominamy o rodakach, których nawet godnie nie można pochować? A może na przeszkodzie – tak się zastanawiam głośno – staje fakt, że bandy Ukraińców wymordowały głównie polskich chłopów – sąsiadów?

Smert lacham, żydam i moskowskij komuni” – tak wykrzykiwali ukraińscy nacjonaliści i fanatyczna ukraińska młodzież z OUN Bandery, współczesnego największego bohatera Ukrainy, którą od początku wojny wspiera Polska…

W finale smutne słowa. Oto niepodległa od 1991 roku Ukraina nie dość, że nie przyznaje się do zbrodni na Wołyniu i Galicji Wschodniej, to nadto wznosi gmach swojej tożsamości na rehabilitacji i wysławianiu zbrodniarzy takich jak Bandera, Szuchewycz czy Kłaczkiwśki. Dlaczego nie Bulba, pytam trochę na przekór historycznemu widzeniu świata przez Ukraińców?



Łudziłem się jak naiwne dziecko, co wierzy, że świat jest dobry, że Ukraina w miarę trwania wojny zapoczątkuje pewien przełom i zacznie odchodzić od mitologii UPA na rzecz tej nowej mitologii, chociażby karty walk z Moskalami z lat 2022 – 2024. Tak się jednak nie stało.

Winę w tej kwestii widzę jednak po stronie kolejnych polskich rządów i polskich prezydentów. Od początku wojny ukraińsko – rosyjskiej w sferze medialnej i mitycznej został zmarnotrawiony majątek naszej polskiej pamięci i martyrologii! Nigdy nie można przyrównywać polskich krzywd na przestrzeni wieków do krzywd innych, szczególnie Ukraińców, którzy mają problem z ludobójstwem na Wołyniu wymyślając słowami ich historyków jakąś bliżej nieokreśloną „wojnę polsko – ukraińską”.

Czy Izrael, który stał się strażnikiem wszystkich zamęczonych i pomordowanych Żydów, komukolwiek daje przyzwolenie, aby czynić tego typu porównania czy nawet najmniejsze aluzje? Oczywiście, że nie! Dla nich to największy skarb.

Polska, czego przykładem brak moralnego przełomu ze strony Ukrainy wobec Wołynia w 80. rocznicę ludobójstwa Polaków, czyni skrupulatnie i metodycznie wprost przeciwnie.

Nie neguję, że istnieje wyraźna potrzeba dialogu na ten temat Rzezi Wołyńskiej. Co więcej, dostrzegam wielką niemożność dalszego pogłębiania współpracy polsko-ukraińskiej w obliczu negowania tamtejszych wydarzeń:

Dzisiaj budujemy wspólną przyszłość. Natomiast, nie można budować tej przyszłości i przyjaźni na kłamstwie historycznym i negowaniu zbrodni. A na Wołyniu doszło nie do czystek etnicznych a ludobójstwa.

Trzeba napisać to wprost! Za plan ludobójstwa w latach 1939 – 1947 na Wołyniu, Małopolsce Wschodniej i Lubelszczyźnie odpowiedzialna jest ówczesna ukraińska inteligencja:

Tę zbrodnię zaplanowali ukraińscy inteligenci, a dzisiaj niektóre środowiska inteligencji ukraińskiej robią wszystko by zablokować prawdę o tej zbrodni. A polskie elity często temu ulegają i starają się nie urazić Ukraińców. Raz jeszcze pytam, gdzie miejsce na naszą POLSKĄ historyczną wrażliwość?

Zamiast mojej końcowej refleksji cytat mistrza Włodzimierza Odojewskiego z niezwykłej książki „Zasypie wszystko, zawieje…”. Cytat, który mam nadzieję zasieje ziarno sprawiedliwości dziejowej:

Na spotkanie szczęścia iść należy z czystym sumieniem i nigdy nie oglądać się za siebie, gdy wszystko zostało już zmięte i podeptane”.

Tomasz Wybranowski

 

Fotogramy w artykule wykorzystane dzięki Instytutowi Pamięci Narodowej. Tytuł tej wystawy:

Wołyń 1943. Wołają z grobów, których nie ma

Refleksje po majowych świętach. O polskiej duszy refleksja. Felieton Tomasza Wybranowskiego

Dziś będzie znowu o polskiej o duszy, w którą większość młodych nie wierzy, trochę o Unii Europejskiej i XX. rocznicy naszej integracji.

Za nami wielka i długa majówka. Ze wspomnieniem święta Józefa robotnika (i rozmyślań o klasie robotniczej, której już nie ma a wyniosła obecne polskie elity polityczne na szczyty), o Dniu Flagi i święcie Polaków poza granicami Ojczyzny. Wreszcie Konstytucji 3 Maja 1791 roku.

Dziś będzie znowu o polskiej o duszy, w którą większość młodych nie wierzy, trochę o Unii Europejskiej i XX. rocznicy naszej integracji (albo kapitulanctwa, co niektóre środowiska i grupy także akcentują) i trochę o historii. Ale…

Ale dochodzę do wniosku, że sprawy roku 1791 i majowej konstytucji, podobnie jak Dzień Flagi Narodowej (nazywany też Dniem Polonii) niewiele Polek i Polaków na Wyspach interesuje. Tak jak i w Ojczyźnie.

Dusza, polska dusza od razu kojarzy mi się z bezokolicznikiem „pękać”. I tutaj muszę przenieść się w założenia epoki Romantyzmu. Dlatego, że w jej ramach znakomicie wpisywały (i wciąż wpisują) się dylematy światłych Polaków i to nie tylko artystów, którzy poszukiwali przyczyn „pęknięcia” duszy i próbujących ze stanu zawieszenia wywieść na powierzchnię obraz początków naszej państwowości. W Dniu Flagi i Polonii przypominam, że
niewielu Polek i Polaków zastanawia się, co działo się przed mitycznym i granicznym rokiem 966.

Dla naszych przodków kwestia państwowości była priorytetowa, zważywszy na noc zaborów, faktyczny stan klęski i rozbicia narodu po stłumieniu Powstania Listopadowego, i bardziej niż dojmującej nieobecności kraju na mapie Europy. Ów stan, zdaniem romantyków, mógł doprowadzić do zapomnienia „sprawy polskiej” przez inne narody. Dlatego z tym większą determinacją poszukiwali cudownego leku, który uleczyłby ducha tłumacząc jednocześnie pasmo porażek, udręk i poniżeń.

Wynikiem wypatrywania tego „leku na całe zło” były narodziny mesjanizmu. Propagatorem tej idei był Adam Mickiewicz. W swoich znakomitych utworach („Dziady cz. III” a szczególnie w „Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego”) promował on ideę wyjątkowej roli Polski – „Chrystusa narodów”, która została posłana od Boga „z misją” odkupienia win całej Europy. Jednocześnie w ideę chrześcijańskiego cierpienia i godzenia się z losem wieszcz wplótł zagadnienia polskiego fatalizmu w historii dziejów.

 

 

Polacy, tak jak Chrystus – mesjasz, mieli cierpieć by zmyć grzechy innych narodów i otrzymać zasłużoną nagrodę w życiu przyszłym.

Wielką polemikę z koncepcją Mickiewicza, która wikłała Polskę w założenia mesjanizmu, podjął Juliusz Słowacki w dramacie „Kordian”. W opinii Słowackiego gloryfikacja motywu męczeństwa była elementem, który osłabiał wolę walki narodu z zaborcami i usypiał jego ducha, skazując go na powolne i gorzkie poddanie się wyrokom losu. W sposób zakamuflowany autor „Kordiana” zarzucał także nadmierne „zagubienie poezji w religii”.

Adam Mickiewicz akcentował pokrewieństwo pomiędzy cierpieniem Jezusa a ofiarą Polaków, którzy utracili własną państwowości

Tę ofiarę Mickiewicz podnosił do rangi uniwersum, ponieważ przedstawiała scenę powtórnego odkupienia Chrystusa. Reprezentantem takiej postawy w dramacie jest ks. Piotr, który jest zdolny „widzieć” przyszłość. Ale jak podkreśla Alina Witkowska i Ryszard Przybylski w pracy „Romantyzm”, jego proroctwa „mają charakter optymistyczny, chociaż ich treść jest bardzo nieprecyzyjna (np. liczba 44)”. Przeciwwagą dla postaci ks. Piotra jest
Konrad, który jest przekonany o własnej wyjątkowości, o czym świadczy jego duma i wielkie ego. Sylwetka Konrada związana jest z romantycznym założeniem, że poeta jest przewodnikiem ludu i ma wielką moc kreacji:

Ja czuję nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę, Cóż ty większego mogłeś zrobić – Boże? – „Dziady cz. III”.

Konrad, który empatycznie odczuwa ból całego narodu polskiego, podnosi bunt. W przejmującej „Wielkiej Improwizacji” żąda od Boga pełni władzy nad światem. Romantyczny buntownik chce urządzić go lepiej niż stwórca. W tym żądaniu kryje się jednocześnie akt oskarżenia przeciwko Bogu, który jako kreatorów wszelkiej rzeczy stworzył także zło. Konrad czuje się uprawniony do takich obrazoburczych roszczeń, gdyż

Ja i ojczyzna to jedno.
Nazywam się Milijon – bo za milijony
Kocham i cierpię katusze”
„Dziady cz. III”

Romantyzm to spojrzenie na naturę jako „żyjącą i czującą całość”, swoisty łańcuch bytów powiązanych ze sobą wzajemnie siecią pokrewieństw uchwytnych jedynie w wieloznacznych symbolach. Odczytanie owych symboli może nas przybliżyć do ukrytych sensów uniwersum.
Przeczucie Słowiańszczyzny, jej aspektu religijnego i filozoficznego, natchnęło rodzimych poetów i krytyków literatury do stawiania pytań na temat naszej przeszłości na długo przed datą oficjalnego przyjęcia przez Polskę chrztu w roku 966. Coraz częściej dostrzegano potrzebę poszukiwania owego nieuchwytnego uniwersum, do którego tak tęskni „rozbita dusza polska”.

Przypomnę słowa autora „Zamku kaniowskiego”. Seweryn Goszczyński dostrzegał wielką potrzebę wydobycia ku światłu „z kopalni zapomnienia” prastarą tradycję oraz wierzenia. W jednym ze swoich tekstów krytycznoliterackich napisał:

„trzeba przywrócić każdemu, co mu wydarte lub zaprzeczone było”.

Drodzy Czytelnicy mieszkańcy Szmaragdowej Wyspy i Polski, jak to jest z nami i kondycja naszej polskości? Wstydzimy się jej, wypieramy ją stając się Irlandczykami albo paszportowymi Europejczykami wierzącymi bardziej niż w Biblię w zielony ład i energetyczną transformację?

A może mamy wszystkiego dość i przebodźcowani internetowymi mesjaszami i znawcami wszelkich tajemnic jesteśmy zmęczeni do granic po tygodniu pracy w znienawidzonej pracy? A może za bardzo uderzamy w marzenia wierząc, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma i gdzie jest podobno normalnie?

Ale z drugiej strony, czy można silić się na tak zwaną normalność, skoro z „piątku na sobotę” nasi przodkowie wyrzekli się w w wiekach średnich wszystkiego, co stanowiło naszą siłę, dumę i tożsamość? Odpowiedź brzmi – Niestety nie!

W mojej opinii ta niemoc ustalenia własnej tożsamości jest największym, bo nieznośnym bólem egzystencjalnym nas Polaków. Skoro nie znamy siebie, to poszukujemy właściwego kostiumu i maski. Nie ma jednak pewności, że u schyłku wyścigu z czasem i Złym natrafimy na tę właściwą. Stajemy w ten oto sposób przy ścianie beznadziei.
Ale jest jeszcze nadzieja! To romantyczne przeczucie i zawierzenie „dubom smalonym”. Na ich dnie ukryta jest odpowiedź. Szukajmy… Próbujmy… Odczarowujmy obcy nam kostium i maskę…

Analizując jednak nasze XX lat w Unii – dla Nas na pięknej Irlandii – był to owocny dla polskiej kultury czas. Pisze tutaj o poszerzaniu kręgu oddziaływania na ducha innych narodów. Serca Irlandczyków podbiła polska poezja, teatr i muzyka. Wielka w tym zasługa właśnie (a może przede wszystkim) pierwszego po roku 1989 ambasadora RP w Dublinie, znakomitego poety i znawcy historii i kultury Irlandii – Ernesta Brylla, który zapoczątkował kontakty pomiędzy kulturalnoartystycznymi środowiskami obu krajów.

To Ernest Bryll tak naprawdę położył fundamenty pod naszą dojrzałą i dobrą obecność w Irlandii w ramach Unii Europejskiej.

Mimo, że do dzisiaj w Dublinie nie funkcjonuje Instytut Kultury Polskiej, choć dawny minister Gliński i kolejni ministrowie spraw zagranicznych po roku 2015 obiecywali, (mimo, że od akcesji z krajami UE minęło pełne 20 lat (!), i pomimo wielu zapowiedzi kolejnych rządów (no może z wyjątkiem obecnego premiera Tusk i ministra kultury Sienkiewicza), to znakomicie tę rolę spełniało Towarzystwo Irlandzko–Polskie i Polski Ośrodek Społeczno – Kulturalny.

Nieżyjący już prezes obu organizacji, profesor teorii śpiewu na dublińskiej Akademii Muzycznej – Maciej Smoleński w latach 90. XX wieku był krzewicielem polskiej kultury na Zielonej Wyspie. I Jego pamięci felieton ten dedykuję…

I jeszcze wiersz w finale…

KATEDRA POD WEZWANIEM ŚW. JANA CHRZCICIELA

W kropli ironii przeglądam się ostatnio

częściej i dłużej. Nie myślę o dobru ani złu.

Skupiam się na ich przejawach.

Wniosek zaskakuje wciąż ten sam. Opresyjna

obsesja każe mi stać po stronie niejednoznaczności.

Chcę ją obwołać nową muzą. Obok Klio i Uranii.

Nie wypowiada się już słów o wartościach ani miłości.

Tuziemcy wolą oglądać serialowe sny na szklanej jawie

w coraz mniejszych gołębich klatkach. Jak świece

różnokolorowe stapiają się w kałuże szarej woskowiny.

Z tej materii lepią demiurdzy chwili maleńkiej,

pyszni i zuchwałością głupi wspólnotową świadomość barykad.

Ale jest w tym jakiś zgrzyt gwoździa oksymoronu po tafli

pozornego dosytu. Ci co afirmują chaos i ponowoczesność

najokrutniej potrzebują zasad i łaski. Ci co negują Boga i prawd

wiary najbliżej są oddechu Stwórcy. I nieważna róża wiatrów.

Nawet poeci lingwiści nie potrafią wyrwać się z pęt brzmień

i sensów. Na dnie cuchnącej beczki odrealności i tak zawsze czai się

Metafizyka

Tomasz Wybranowski – jeśli chcesz wesprzeć wydanie poezji – zajrzyj tutaj – kliknij

Wielka Brytania rozpoczęła wysyłanie nielegalnych migrantów do Rwandy

Odwrócenie kierunku migracji to efekt podpisanej pomiędzy Wielką Brytanią i Rwandą umowy, w ramach Partnerstwa dla Migracji i Rozwoju Gospodarczego. Brytyjskie media już ogłosiły, że do afrykańskiego państwa zostanie skierowany pierwszy nielegalny imigrant, który nie uzyskał azylu w Zjednoczonym Królestwie.

Odwrócenie kierunku migracji to efekt podpisanej pomiędzy Wielką Brytanią i Rwandą umowy, w ramach Partnerstwa dla Migracji i Rozwoju Gospodarczego. Brytyjskie media już ogłosiły, że do afrykańskiego państwa zostanie skierowany pierwszy nielegalny imigrant, który nie uzyskał azylu w Zjednoczonym Królestwie. Fot. Nielegalni imigranci / Fot. Ggia / CC BY-SA 4.0

Rząd Wielkiej Brytanii zaczął realizację swojego planu wyhamowania nielegalnej migracji. Zamiast do Londynu przybysze zmierzający na wyspy mogą trafić do… Kigali.

Komu jeszcze opłaci się Pakt o Migracji i Rozwoju Gospodarczym?

Rząd Wielkiej Brytanii zaczął realizację swojego planu wyhamowania nielegalnej migracji. Zamiast do Londynu przybysze zmierzający na wyspy mogą trafić do… Kigali – stolicy Rwandy czyli w odwrotnym kierunku od zamierzonego.

Jak podał Independent (www.independent.co.uk/tv/news/rwanda-london-crime-andrew-mitchell) Brytyjski minister spraw zagranicznych Andrew Mitchell stwierdził niedawno, że stolica Rwandy jest bezpieczniejsza niż Londyn.

Odwrócenie kierunku migracji to efekt podpisanej pomiędzy Wielką Brytanią i Rwandą umowy, w ramach Partnerstwa dla Migracji i Rozwoju Gospodarczego. Brytyjskie media już ogłosiły, że do afrykańskiego państwa zostanie skierowany pierwszy nielegalny imigrant, który nie uzyskał azylu w Zjednoczonym Królestwie.

Pomysł jest stary i oczywisty: kto próbuje w sposób nielegalny sforsować granicę z Wielką Brytanią, ten azylu nie powinien otrzymać.

Zwłaszcza, że migrant, nawet uciekając od realnego zagrożenia, wędrując z Afryki czy Bliskiego Wschodu ma po drodze co najmniej kilka państw bezpiecznych. Jednak co innego mocne deklaracje polityków, o twardej walce z nielegalną migracją, a co innego rzeczywiste działania. Teraz może się to zmienić i to nie tylko na Wyspach Brytyjskich.

Nie tylko problemy z nielegalnymi emigrantami w Wielkiej Brytanii… 

Czy koncepcja odsyłania migrantów do państw trzecich uzyska aprobatę innych krajów? Tego jeszcze nie wiemy. Zapowiedź odsyłania nielegalnych emigrantów z Wielkiej Brytanii do Rwandy wpędza w kłopoty Republikę Irlandii.  BBC News informowało (www.bbc.com/news/uk-politics), że władze w Dublinie odnotowały

„wzrost liczby osób przekraczających granicę lądową między Irlandią Północną a Republiką, co stanowi obecnie 80 proc. całkowitej liczby osób ubiegających się o azyl”.

Wzrost ten ma wynikać z obawy, że nielegalny pobyt w Wielkiej Brytanii zakończy się deportacją do Rwandy. Wiele wskazuje na to, że rząd Rishi’ego Sunaka uruchomił w ten sposób efekt domina. Migranci zagrożeni deportacją będą bowiem próbowali przenosić się do kolejnych europejskich krajów, tych, które umowy z Rwandą nie mają.

Dlatego o współpracy w ramach Paktu dla Migracji i Rozwoju Gospodarczego myśli już Dania.

Pomysł wydaje się bliski rządzonym przez prawicę Włochom. W nieodległej przyszłości każdy kraj Unii Europejskiej powinien pomyśleć o podobnym układzie, o ile nie chce stać się głównym celem dla nielegalnych migrantów przemieszczający się nie tylko spoza Unii Europejskiej, ale także umykających od sąsiadów.

 

Źródłó: Peggy und Marco Lachmann-Anke / Pixabay.com

Rozmowy Londynu nie tylko z władzami Rwandy

Perspektywicznie myślący konserwatywny rząd Wielkiej Brytanii, z tego powodu, rozpoczął rozmowy nie tylko z Rwandą, ale i szeregiem innych państw, które mogłyby niedługo zacząć przyjmować wydalanych z Europy migrantów. Oczywiście nie za darmo. Brytyjczycy chcą, żeby współpraca z nimi się opłacała, więc w ślad za wydalonymi migrantami idą bardzo duże pieniądze. A właściwie przed nimi, bo

Rwanda otrzymała już pierwszy pakiet „pomocowy” w wysokości 220 milionów funtów, zanim pierwszy nielegalny migrant do niej zdążył przybyć. Kolejne pakiety po 120 milionów funtów mają zostać uruchomione po przybyciu migrantów odsyłanych z Wysp.

Czy Rwandzie taki układ się opłaca?

Pomińmy już fakt, że wielu komentatorów uważa, że pieniądze skierowane do Rwandy zostaną przez tamtejsze władze wydane w sposób „mało transparentny”. Oficjalne przychody tego kraju z turystyki w 2014 r. wynosiły 303 mld USD. Wygląda na to, że przyjmowanie nielegalnych migrantów z Wielkiej Brytanii może być dla Rwandy dużo bardziej intratne niż goszczenie rozkapryszonych turystów. Zwłaszcza, że jak policzyły media wydalenie jednego migranta do Afryki może kosztować brytyjskiego podatnika blisko 2 miliony funtów.

Pieniądze / Fot. geralt, CC0, Pixabay

Rozmowy o przyjmowaniu nielegalnych migrantów Wielka Brytania prowadzi także z innymi krajami.

Na liście znalazły się także Wybrzeże Kości Słoniowej, Kostaryka i Botswana oraz – co może stanowić zaskoczenie – Armenia i według doniesień części mediów – Mołdawia.

Niewykluczone, że te dwa ostatnie wschodnioeuropejskie kraje byłyby destynacją dla przybywających do Wielkiej Brytanii obywateli krajów azjatyckich. Jeśli rząd brytyjski stworzy koalicję państw deportujących migrantów (spekuluje się, że może zdecydować się na taki krok Republika Irlandii, choć premier ), to nie zabraknie ani osób do deportacji, ani środków na nią. Wówczas „krajów bezpiecznych” – jak się je nazywa – chętnych do zarabiania na relokacji z Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej nie zabraknie.

Z perspektywy krajów o niewielkiej gospodarce pieniądze oferowane dzisiaj przez Wielką Brytanię są przecież bardzo poważnymi kwotami. Jeśli zostaną pomnożone przez przyłączenie się do Paktu dla Migracji i Rozwoju Gospodarczego kolejnych europejskich państw, staną się pokusą nie do odparcia. Choć dzisiaj Erywań oficjalnie deklaruje, że nie chce prowadzić rozmów z Londynem, to nie ma wątpliwości, że dochody rzędu kilkuset milionów funtów miałyby poważny wpływ na finanse państwa.

 

Mapa oficjalnych granic Armenii i Azerbejdżanu / Fot. Golden / CC BY-SA 4.0

Szachy Paszyniana

Cały szacowany budżet Armenii na rok 2024 ma przecież wynieść 6 mld 800 mln dolarów. Rząd Nikoli Paszyniana ogromną część środków publicznych przeznacza na armię i desperacko poszukuje zachodniego uzbrojenia. Gdyby w ramach Paktu dla Migracji i Rozwoju Gospodarczego mógł otrzymywać z Wielkiej Brytanii nowoczesną broń, być może przekonałby do przyjmowania migrantów swoich wyborców. W końcu na Kaukazie cały czas tli się zarzewie konfliktu zbrojnego nie tylko na osi Armenia-Azerbejdżan.

W równie skomplikowanej sytuacji jest Mołdawia, z separatystycznym Naddniestrzem i Gaugazją oraz aspiracjami dołączenia do Unii Europejskiej. Cały przychód z eksportu Mołdawii według Banku Światowego w roku 2022 r. wyniósł 5 mld 980 milionów USD. Z kolei ubiegłoroczny budżet mołdawskiej armii wyniósł (po znaczącym zwiększeniu wydatków) ponad 82 mln euro.

Zatem kilkaset milionów funtów z Wielkiej Brytanii mogłoby pomóc dozbroić armię i załatać dziurę budżetową (według danych z 2022 r., opublikowanych przez mołdawski portal yp.md, z powodu korupcji Mołdawia traci 2,77 mln euro dziennie, co stanowi od 8 do 10 proc. PKB kraju).

W przypadku, kiedy tak znaczące pieniądze czekają na transfer z Europy Zachodniej, potrzeba tylko odrobiny kreatywności lokalnych polityków jak przekazać swoim wyborcom pomysł, by szybko je przyjąć (wraz z migrantami), zanim inne kraje same zgłoszą się do Londynu a być może i innych stolic krajów, które zdecydują się na to.

opracował /wyt/