Felieton Wybrana: Kto czym wojuje… Czy Jerzy Owsiak pamięta hasło „Robta co chceta” ???

Joachim Gauck, Jerzy Owsiak i Bronisław Komorowski | Fot. R. Lotys (CC A-S 3.0, Wikipedia)

W ostatnich dniach Jerzy Owsiak, założyciel Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (WOŚP), zdecydował się upublicznić wstrząsające treści telefonicznych pogróżek, które dotarły do fundacji.

. Poruszające nagrania, w których słychać groźby i agresję, to dowód na to, jak daleko posunięta jest dzisiejsza spirala nienawiści w przestrzeni publicznej. Owsiak, jako lider organizacji charytatywnej, od lat odważnie konfrontuje się z krytyką, ale ten epizod pokazuje, że granica między krytyką a przemocą została przekroczona.

Jednakże… kij ma dwa końce, jak głosi stare porzekadło. I choć groźby pod adresem kogokolwiek są haniebne i absolutnie nieakceptowalne, warto przyjrzeć się samemu problemowi głębiej. Czyż nie przypomina nam to pewnej innej maksymy: „kto czym wojuje, od tego ginie”? Owsiak przez lata kreował swój wizerunek jako człowieka szczerego do bólu, gotowego na konfrontację, czasem na ostrzu noża. Ale czy takie podejście nie generuje równie mocnych reakcji?

Tomasz Wybranowski

 

„Róbta, co chceta” – ale z głową

WOŚP stała się jedną z największych organizacji charytatywnych w Polsce, ale z ogromnym sukcesem zawsze idzie w parze równie ogromna odpowiedzialność. Krytycy Owsiaka, w tym wielu jego dawnych sympatyków (w tym także i ja), zarzucają mu, że zatracił neutralność, którą powinien cechować się lider organizacji działającej dla dobra wspólnego.

Wchodząc w polityczne spory, Owsiak – świadomie lub nie – dokładał cegiełkę do podziałów, które teraz odbijają się echem. 

 

Niektórzy przypominają jego słynne słowa o „sepsie” – określeniu, którym miał rzekomo lub celowo (właściwe podkreśl) obrazić elektorat Prawa i Sprawiedliwości (afera bilbordów, które kosztowały . Te słowa zostały zapamiętane przez wielu jako moment, w którym WOŚP przestała być postrzegana jako neutralna, a stała się narzędziem politycznego sporu. I choć sam Owsiak zapewne nie spodziewał się, jak daleko zaprowadzą go te emocje, dziś znajduje się w sytuacji, w której każda jego reakcja jest interpretowana przez pryzmat polityki.

Fundacja poinformowała, że koszty tej kampanii zostały pokryte z funduszy zebranych podczas publicznych zbiórek, co jest zgodne z przepisami ustawy o zbiórkach publicznych. Wydatki na kampanię stanowią nieco ponad 1% zebranych środków. Dzięki uzyskanym rabatom od właścicieli powierzchni reklamowych, fundacja mogła zrealizować kampanię po obniżonych kosztach.

Według danych z 31. Finału WOŚP, fundacja zebrała 243 259 387,25 zł. Oznacza to, że na kampanię billboardową przeznaczono nieco ponad 2,4 mln zł, co stanowi nieco ponad 1% zebranych środków.

Czy pytania są atakiem?

To, co wzbudza dodatkowe kontrowersje, to zarzuty dotyczące transparentności finansowej WOŚP. Fundacja, która od lat cieszyła się ogromnym społecznym zaufaniem, coraz częściej musi mierzyć się z pytaniami o szczegóły rozliczeń –

od zarobków członków zarządu, przez wydatki na zewnętrzne usługi, po działania takich spółek jak „Złoty Melon” czy „Mrówka Cała”.

W świecie, w którym każda złotówka publiczna powinna być przejrzysta jak kropla wody, pytania dziennikarzy są naturalnym elementem kontroli społecznej.

Ale czy Jerzy Owsiak rzeczywiście unika odpowiedzi? Czy może to media niekiedy celowo stawiają go pod pręgierzem, sugerując niejasności? Ale z innej strony! Warto pamiętać, że pytania nie są „szczuciem”, a odpowiedzi nie powinny być odbierane jako słabość. Gdyby lider WOŚP bardziej otwarcie podchodził do kwestii finansowych, wiele kontrowersji mogłoby zostać wyciszonych.

Wielki człowiek czy wielki biznes?

Na tle tej debaty pojawiają się porównania z innymi postaciami działającymi na polu charytatywnym. Wspomnę wielkiego się Marka Kotańskiego – człowieka, który bez rozgłosu, za to z ogromnym oddaniem, pomagał najbardziej potrzebującym.

Zawsze także zestawiam WOŚP z Caritasem, który zbiera dwa razy więcej pieniędzy i rozdziela je skuteczniej, pozostając w cieniu mediów. W tych porównaniach Owsiak wypada różnie – jedni widzą w nim wizjonera, inni zarzucają mu zbytni rozmach, a czasem i brak pokory.

Jerzy Owsiak ma jednak jedną przewagę nad innymi organizacjami charytatywnymi: jest (znowu) pupilem mediów i przez lata cieszył się niemal nieograniczonym wsparciem spółek Skarbu Państwa (z wyjątkiem okresów rządów PiS, które mocno ograniczyły takie dotacje).

To rodzi pytania o proporcje – ile środków publicznych rzeczywiście trafia do fundacji, a ile przeznaczane jest na jej organizację i promowanie wizerunku?

Jerzy Owsiak, choć od lat cieszy się ogromnym społecznym poparciem, zmagał się także z odejściem kilku kluczowych współpracowników, którzy mieli wyrażać niezadowolenie z kierunku działań Fundacji WOŚP. Wśród zarzutów pojawiały się kwestie dotyczące transparentności finansowej, stylu zarządzania oraz zatrudniania najbliższej rodziny.

Szczególnie często podkreślano rolę żony Owsiaka, Lidii Niedźwiedzkiej-Owsiak, która od lat pełni istotne funkcje w strukturach fundacji. Lidia, z wykształcenia pedagog i wieloletnia współpracowniczka męża, była związana z zarządzaniem spółką „Mrówka Cała”, budząc kontrowersje związane z przepływami finansowymi między organizacjami kierowanymi przez rodzinę Owsiaków.

Krytycy wskazywali, że rodzinne powiązania mogą rzutować na wizerunek organizacji i osłabiać zaufanie społeczne.

Kiedy polityka wchodzi w grę…

Największym problemem Owsiaka wydaje się jednak jego otwarte zaangażowanie w polityczne spory. Wejście na scenę, na której roi się od obelg, kłamstw i manipulacji, jest równoznaczne z wchodzeniem w bagno. A z bagna trudno wyjść suchą nogą.

Krytycy mówią wprost: gdyby Owsiak trzymał się z dala od polityki, dziś mógłby cieszyć się „świętym spokojem”. Może coś w tym jest? A może prawda leży gdzieś pośrodku – między transparentnością a publicznym wizerunkiem?

Jedno jest pewne: Jerzy Owsiak, jako osoba, która od lat działa na rzecz innych, nie zasługuje jak każdy człowiek na groźby i nienawiść. Jednak każda publiczna osoba, szczególnie tak rozpoznawalna jak on, musi pamiętać, że „co zasiejesz, to zbierzesz”.

I być może nadszedł czas, aby zastanowić się, czy droga konfrontacji, którą wybrał Jerzy Owsiak, była tą właściwą.

Kultura, polityka i przyszłość artystów w Polsce – suma roku 2024: rozmowa z Wojciechem Konikiewiczem

Wojciech Konikiewicz, jako muzyk, kompozytor i założyciel i reaktywator Związku Zawodowego Muzyków RP, często podkreśla, że artyści są niezbędni nie tylko dla samej kultury, ale i dla społeczeństwa oraz państwa. Z kolei w kontekście współczesnej polityki, Konikiewicz zauważa, że artyści są często niedoceniani przez instytucje rządowe, a ich status zawodowy i społeczny pozostaje marginalizowany. W związku z tym, potrzebują wsparcia ze strony państwa – nie tylko w kwestiach finansowych, ale także w kwestiach gwarantujących im stabilność socjalną i prawo do godziwego życia z twórczości.

Kultura i edukacja w Polsce od lat 90. są traktowane przez kolejne rządy w sposób kontrowersyjny i, niestety, często marginalizujący.

 Po zmianach politycznych w 2015 roku, kiedy do władzy doszła ekipa Prawa i Sprawiedliwości, było wiele nadziei szczególnie w kontekście mecenatu państwa i dostrzeżenia artystów, jako ważnej, bo opiniotwórczej grupy, a nie tylko kontestatorów.

Kultura i sztuka w Polsce z jednej strony cieszą się dużym wsparciem finansowym, zwłaszcza w zakresie projektów związanych z tożsamością narodową i patriotyczną, z drugiej zaś często spotykają się z trudnościami, które nie ułatwiają artystom życia. W 2019 roku pojawił się pomysł ustawy o statusie artysty zawodowego. Już od początku był on niejasny, zagmatwany, kontrowersyjny i prowadzący do kolejnej biurokratycznej instytucji mającej decydować o tym kto jest, a kto artystą nie jest.

Ostatecznie projekt ten w formie ustawy nie ujrzał światła dziennego i zawisł gdzieś w niebycie.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Wojciechem Konikiewiczem:

 

Politycy sobie, a życie sobie. Tysiące artystów wciąż zmaga się z wieloma negatywnymi dla nich przepisami, piętrzącymi się przeciwnościami, co sprawia, że wielu z nich nadal nie ma dostępu do podstawowych świadczeń zdrowotnych czy emerytalnych.

Występują również poważne problemy z edukacją kulturalną. Przemiany w szkolnictwie wyższym, takie jak likwidowanie kierunków artystycznych czy cięcia budżetowe na instytucje kulturalne, wpływają na kondycję kultury narodowej. Wiele osób z branży zwraca uwagę na to, że edukacja artystyczna, zamiast być rozwojowa i twórcza, staje się coraz bardziej komercyjna, z dominacją rynku nad wartościami artystycznymi. 

Zanim przejdziemy do rozmowy z Wojciechem Konikiewiczem, kompozytorem, muzykiem, komentatorem polskiej polityki (nie tylko kulturalnej), założycielem i reaktywatorem Związku Zawodowego Muzyków RP, warto przypomnieć kilka faktów. Podczas gdy rząd wspiera niektóre inicjatywy artystyczne, to w kontekście niezależnych twórców pojawia się pytanie, jakim sposobem państwo wspiera tych, którzy nie wpisują się w polityczny główny nurt i rządowi Donalda Tuska „nie biją” czy Mateusza Morawickiego „nie bili braw”.

Wojciech Konikiewicz, który od lat angażuje się w działalność muzyczną, jednocześnie bacznie obserwuje i komentuje sytuację polityczną w Polsce, zauważa, że polityka kulturalna nie służy do końca artystom, którzy pragną zachować niezależność twórczą.

Wojciech Konikiewicz, w licznych wywiadach i to nie tylko na antenie Radia Wnet, często podkreśla znaczenie wolności twórczej i krytykuje sposób, w jaki rząd (rządy) traktuje (traktują) artystów. Jako osoba związana z branżą muzyczną, dobrze zna realia, w jakich funkcjonują twórcy.

Według Wojciecha Konikiewicza bardzo niepokojącym zjawiskiem jest „wykluczanie twórców niezależnych” z przestrzeni publicznej i instytucjonalnej.

Pamiętajmy, że w 2020 roku pojawiły się kontrowersje wokół próby ustawodawcze dotyczące ubezpieczeń społecznych dla artystów. Plan wprowadzenia systemu, który miał na celu zapewnienie minimalnych świadczeń emerytalnych i zdrowotnych dla twórców, w ich opinii, nie był – nawet na papierze – rozwiązaniem problemów. Zamiast uproszczenia procedur w projekcie pojawiły się nowe trudności administracyjne. Ponadto wielu artystów zauważyło, że system w takiej formie byłby skomplikowany i nie dostosowany do ich rzeczywistości zawodowej.

Tego typu zjawiska stają się doskonałym punktem wyjścia do rozmowy z Wojciechem Konikiewiczem o tym, jak obecna sytuacja polityczna i kulturalna w Polsce wpływa na artystów, jakie mają oni wyzwania w dzisiejszym świecie sztuki oraz jak wygląda sytuacja twórców muzycznych, którzy nie podporządkowują się politycznym narracjom bez względu na wektor.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Wojciechem Konikiewiczem „komu w Polsce potrzebni są artyści”:

 

Badanie „Policzone i Policzeni 2024” wykazało, że w Polsce jest 62 423 artystów, z czego 69% ma dochody poniżej średniej krajowej, a 51% zarabia z umów-zleceń i o dzieło. Ponadto, wielu artystów nie ma ubezpieczenia zdrowotnego i nie może korzystać ze świadczeń socjalnych.

Tomasz Wybranowski

Wiara, Muzyka i Przemiany: rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Zygmuntem Staszczykiem, Liderem T.Love”

Wiara, Muzyka i Przemiany: rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Zygmuntem Staszczykiem, Liderem T.Love”

Muniek Staszczyk / Fot. Jacek Poremba, dzięki uprzejmości Agora Muzyka

Wywiad z Zygmuntem Staszczykiem to fascynująca podróż przez dekady muzycznej rewolucji.

 Lider zespołu T.Love, od 42 lat ikona polskiej sceny muzycznej, opowiada szczerze o cenzurze, autocenzurze, przemianach społecznych Polski i Europy, koncertach na emigracji oraz o tym, co łączy Polskę z Irlandią.

Wywiad publikujemy 6 stycznia, w Święto Objawienia Pańskiego – Epifanii, dniu, który z jednej strony przypomina o odkryciu Bożej obecności w świecie, z drugiej zaś stanowi symboliczne tło rozmowy o wartościach, które kształtują życie artysty.

Tutaj do wysłuchania wywiad z Zygmuntem Muńkiem Staszczykiem:

 

W rozmowie z Zygmuntem Staszczykiem nie tylko przyglądamy się muzyce, ale także dotykamy kwestii tożsamości, wartości oraz przemian społecznych, które kształtują nasze społeczeństwo. Artysta podkreśla, jak ważna jest wolność, autentyczność i wiara, które wciąż stanowią fundament jego życia i twórczości.

Muniek i T Love na Stadionie Narodowym, Warszawa 29 stycznia 2012. Dzięki uprzejmości witryny t-love.pl. Fot. Jerzy Kośnik

Zygmunt Staszczyk nie boi się mówić o swojej wierze, nawet w dzisiejszym świecie, który często unika tematów religijnych. Jego słowa dotyczą nie tylko jego osobistego doświadczenia, ale także refleksji nad współczesnym podejściem do religii i duchowości. Artysta podkreśla, że wiara to nie tylko przekonanie, ale także siła do pokonywania trudności, a wartości takie jak miłość, prawda i odpowiedzialność za innych są niezmiernie istotne.

Na zakończenie Staszczyk mówi o wpływie Kościoła na jego światopogląd. Spotkania z zakonnikami i kapłanami, którzy nauczyli go, jak ważna jest troska o drugiego człowieka, mają dla niego ogromne znaczenie. Wspomina też papieża Franciszka, który nawołuje, by kapłan był blisko ludzi i ich problemów, co stanowi inspirację do refleksji nad własną wiarą i relacją z innymi.

 

Oto fragment wywiadu. Całość do wysłuchania pod wstępem:

Chciałbym zapytać o Pana relację z wiarą i Bogiem, bo w dzisiejszych czasach, szczególnie w mediach, wiele osób boi się mówić o wierze publicznie. Jak Pan to widzi?
– Jestem osobą wierzącą. Moja wiara nie jest może idealna, ale jest. Wychowałem się w tradycyjnej rodzinie katolickiej, a w latach 90-tych przeżyłem nawrócenie. Nigdy nie było to coś narzuconego, zawsze wynikało z moich przemyśleń i przeżyć. Teraz nie boję się mówić o Bogu, o moich wartościach, bo to część mojego życia. W dzisiejszych czasach łatwo zapomnieć o tym, co naprawdę ważne. Wiara daje mi poczucie bezpieczeństwa i pewności. Uważam, że wiara w Boga to fundament, który pozwala człowiekowi pokonywać trudności.

Czy w Pana opinii mówienie o wierze publicznie spotyka się z niezrozumieniem?
– Niestety tak. Dziś ktoś, kto otwarcie mówi o Bogu, często traktowany jest z podejrzliwością. Od razu próbuje się go zakwalifikować albo ignorować, uznając za osobę dziwną. To bardzo smutne, bo współczesny świat stawia na sceptycyzm i materializm, zapominając o tym, co głębsze. Prawdziwa miłość i radość przychodzą z czegoś więcej niż tylko z wygodnego życia.

Co skłoniło Pana do głębszej refleksji nad wiarą?
– Na początku lat 90. podjąłem świadomą decyzję o nawróceniu. Wcześniej nie byłem szczególnie religijny, ale poczułem potrzebę bycia bliżej Boga. To była moja wewnętrzna decyzja, niezależna od zewnętrznych wpływów. Przeczytałem wtedy wywiad z Grzegorzem Rosowiczem, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jego świadectwo o walce z depresją i sile wiary miało duże znaczenie – pokazało mi, czym naprawdę jest wiara.

 

Jakie wartości uważa Pan za kluczowe w obecnych czasach?
– Dzisiaj wiele osób odrzuca wiarę jako przeżytek, ale ja uważam, że chrześcijaństwo to fundament naszej cywilizacji. Jako muzyk często spotykam się z pytaniami o moją religijność. Nie ukrywam swojej wiary, bo jest ona częścią mnie. Wartości takie jak miłość, prawda czy odpowiedzialność za innych są niezwykle istotne, a wiara pomaga w ich realizacji.

Czy Pana doświadczenia z Kościołem miały wpływ na ten światopogląd?
– Oczywiście. Spotkałem wielu wspaniałych zakonników i kapłanów, którzy pokazali, jak ważna jest troska o ludzi i ich potrzeby. Kościół zawsze zmagał się z kryzysami, ale to dzięki niemu mamy mocne fundamenty kulturowe i duchowe. Jak mówi papież Franciszek, kapłan powinien być jak szpital polowy – blisko ludzi i ich problemów. To inspirujące podejście, które powinno nas wszystkich skłaniać do refleksji nad własną wiarą i relacją z drugim człowiekiem.

Z T.Love zyskał popularność, wydając płyty takie jak „Pocisk miłości” i „King”. Zespół zdobył ogromny sukces komercyjny w 1997 roku dzięki albumowi „Chłopaki nie płaczą”. Staszczyk kontynuował także działalność solową (wydał trzy albumu w tym m.in. album „Syn miasta”) i w innych projektach muzycznych. Jego teksty często komentują rzeczywistość polityczną i społeczną.

Zawsze chciałem, żeby nasza muzyka była jak szczepionka: żeby była nieprzyjemna, ale żeby na końcu była skuteczna.” – mawia Zygmunt Muniek Staszczyk

Tomasz Wybranowski

50 najlepszych polskich albumów roku 2024, bez względu na style i gatunki: Czwarta Dziesiątka według Radia Wnet

Jacy Polacy, taka Polska – smutne refleksje o bierności w cieniu galopującej autorytarnej „demokracji walczącej”

Ostatnio, w niedzielę popołudniu, przeczytałem w mediach społecznościowych (na rozmówniku „Rozmowy spod pokładu” platformie dla dobrodziejek i patronów Radia Wnet) zapis pewnego, hipotetycznego eksperymentu myślowego, który zaproponował do szerszych przemyśleń dla nas pan Bartek. Wyobraźmy sobie hipotetyczne działanie rządu, który z niedzieli na poniedziałek nacjonalizuje (czyli przejmuje) połowę oszczędności i wszelkiego majątku każdej Polki i Polaka. Ktoś powie, że to „skrajność i fantazyjne bredzenie”. Ale pan Bartek trafnie ilustruje model, […]

Ostatnio, w niedzielę popołudniu, przeczytałem w mediach społecznościowych (na rozmówniku „Rozmowy spod pokładu” platformie dla dobrodziejek i patronów Radia Wnet) zapis pewnego, hipotetycznego eksperymentu myślowego, który zaproponował do szerszych przemyśleń dla nas pan Bartek.

Wyobraźmy sobie hipotetyczne działanie rządu, który z niedzieli na poniedziałek nacjonalizuje (czyli przejmuje) połowę oszczędności i wszelkiego majątku każdej Polki i Polaka.

Ktoś powie, że to „skrajność i fantazyjne bredzenie”. Ale pan Bartek trafnie ilustruje model, w jaki sposób system polityczny, który oplątał nieszczęśliwie Rzeczpospolitą i wycofane, ba! zahukane społeczeństwo w którym każdy rząd może czuć się bezpiecznie wykluczając ponad wszelką miarę niezadowolenia narodu. Ta świadomość pchać może ów rząd do dowolnych działań, przy których naginanie Konstytucji czy zarządzanie przez rozporządzenia i uchwały to betka! Ale owe działania i konkretne decyzje jeszcze drastyczniej mogą wpływać na życie i przyszłość obywateli.

Otóż załóżmy, że dzisiaj – poniedziałek 16 grudnia, w 43. rocznicę pacyfikacji kopalni Wujek, rząd ogłasza decyzję o znacjonalizowaniu połowy oszczędności i majątku każdego obywatela Rzeczpospolitej, którego dochód w rocznym zeznaniu PIT nie przekroczył 500 tys. zł. – tak napisał pan Bartek.

Pytanie brzmi: czy takie działanie rządu wywoła masową reakcję polskiego społeczeństwa w postaci demonstracji, protestów, a być może nawet zamieszek?

Odpowiedź moja brzmi – tak jak w przypadku diagnozy pana Bartka: absolutnie nie! Dlaczego? Opiszę to jednak szerzej niż wspomniany nasz Patron w czterech mini rozdziałach.

 

1. Polskie społeczeństwo jest totalnie zadłużone i zastraszone pętlą kredytową

Strach o utratę tego, co nawet nie jest własnością (bowiem jest na kredyt) jest powszechne! W moim odczuciu Polacy zignorowaliby nawet takie drastyczne posunięcie rządu. Zaległości w spłacie zobowiązań w Polsce osiągnęły rekordowy poziom 86,5 miliarda złotych, co stanowi alarmujący sygnał o problemach finansowych części społeczeństwa.

Owe 86,5 miliarda złotych stanowi około 3,77% polskiego PKB w 2023 roku. Statystyka to taka dziedzina, która służy do odkrywania i komunikowania prawdy o społeczeństwie i państwie. I statystyki co prawda mówią, że

liczba niesolidnych płatników nieco maleje, to ich obecność wciąż jest zdominowana przez duży odsetek osób, które mają trudności z terminowym regulowaniem swoich zobowiązań. Dziś takich Polaków jest już 2,6 miliona.

Jak to oblec w przykład, co przemówi do wyobraźni? Oznacza to, że w Polsce mamy prawie tyle osób z opóźnieniami spłat, ile wynosi łączna populacja takich miast jak stołeczna Warszawa i mój ulubiony Wrocław łącznie (bez dzieci i młodzieży do 18 roku życia).

Skala problemu – dane i liczby

Z danych opublikowanych przez BIG InfoMonitor oraz BIK wynika, że w okresie roku (od 1 września 2023 roku do 1 września 2024 roku) zaległości w płatnościach wzrosły o 2,9 miliarda złotych, co stanowi wzrost o 3,5% w porównaniu do roku poprzedniego. Rekordowy poziom 86,5 miliarda złotych stanowi wyraźny znak, że coraz więcej Polaków boryka się z problemami finansowymi. Dług ten dotyczy nie tylko kredytów, ale także comiesięcznych innych zobowiązań. Mnoży się lista osób z niezapłaconymi rachunkami za media, telefony czy usługi.

Problem jest i taki, że przybywa bezrobotnych. Koalicja z Donaldem Tuskiem na czele, która rządzi od 13 grudnia 2023 odziedziczyła po poprzednikach stopę bezrobocia w Polsce ma poziomie 2,7 %. (dane według Eurostatu). Według Eurostatu wyrównana sezonowo stopa bezrobocia w Polsce wyniosła 3,1% w październiku 2024 r. Ale gdy mowa o danych GUS stopa bezrobocia zarejestrowanego wyniosła 4,9%.

Średnia wysokość zadłużenia

Średnie zadłużenie osoby, która nie reguluje swoich płatności na czas, wynosi obecnie około 33,5 tysiąca złotych. To uśredniona wartość, która uwzględnia zarówno niewielkie zaległości, jak i duże długi, które mogą sięgać setek tysięcy złotych. A jak wyglądają historie kredytowe Polaków w bankach?

Polacy zaciągają kredyty nie tylko na mieszkania, ale również na codzienne potrzeby. Przeciętny Polak, pan Kowalski – pani Nowak, ma około 28 tysięcy złotych długu w różnych formach zobowiązań (kredyty gotówkowe, karty kredytowe i te najgorsze – chwilówki).
Wystarczy wyobrazić sobie, że rodzina czteroosobowa, złożona z dwojga dorosłych i dwójki dzieci, ma do spłaty kwotę przekraczającą 112 tysięcy złotych. Co może martwić bardzo często polskie rodziny nie mają żadnych oszczędności.

Coraz wyższa staje się liczba gospodarstw domowych, które nie są w stanie terminowo płacić rachunków za prąd, gaz czy płacąc czynsz.

Co do czynszów to czas najwyższy na rewolucję w Polsce w tej kwestii! Kwestia czynszów za mieszkania własnościowe w Polsce jest unikalna, kontrowersyjna, że aż śmieszna i bardzo często budzi zdziwienie wśród moich zaprzyjaźnionych Irlandczyków.

W Polsce, mimo posiadania pełnej własności mieszkania, właściciele mieszkań w budynkach wielorodzinnych (blokach, kamienicach) są zobowiązani do opłacania tzw. czynszu do wspólnoty lub spółdzielni mieszkaniowej. Czynsz ten obejmuje przede wszystkim koszty utrzymania części wspólnych budynku i terenu wokół niego, fundusz remontowy, a także media dostarczane do budynku (np. woda, centralne ogrzewanie).

Polska specyfika czynszów wynika z historycznego modelu zarządzania nieruchomościami, który wywodzi się z czasów komunistycznego PRL-u. W okresie powojennym większość budynków mieszkalnych była zarządzana przez państwowe spółdzielnie. Mimo zmian ustrojowych, sposób zarządzania nieruchomościami w dużej mierze pozostał niezmieniony, co skutkuje koniecznością wnoszenia opłat przez właścicieli mieszkań.
Wielu właścicieli mieszkań w Polsce uważa obowiązek płacenia czynszu za niesprawiedliwy.

Argumentują, że skoro mieszkanie jest ich własnością, nie powinni być obciążani dodatkowymi opłatami. Dla porównania, właściciele domów jednorodzinnych ponoszą jedynie koszty związane z utrzymaniem własnej nieruchomości i podatki lokalne.

Zmiana modelu zarządzania nieruchomościami w Polsce wymagałaby reformy prawa oraz sposobu funkcjonowania wspólnot i spółdzielni. Można by wprowadzić bardziej elastyczne mechanizmy finansowania remontów i utrzymania budynków, np. na wzór niemiecki czy amerykański. Ale rządzący boją się – i ci z KO, jak i bali się co z PiS, że wprowadzenie takich zmian spotkałoby się z oporem ze strony zarządców nieruchomości, którzy mają znaczący wpływ na wysokość czynszów. I znowu warstwa – kasta wyższa ma lepiej niż zwykły obywatel (sic!)

Ale wróćmy do kwestii zadłużenia Polaków. Zaległości wobec sektora mieszkaniowego i energetycznego w 2023 roku przekroczyły 10 miliardów złotych. Przykładowo, łączne zadłużenie za czynsz w Polsce można porównać do wybudowania ponad 200 szkół średnich w dużych miastach.
Wielu Polaków decyduje się na leasing lub kredyt samochodowy. Statystyki pokazują, że co trzecie auto na polskich drogach formalnie nie jest własnością kierowcy, lecz banku lub firmy leasingowej. W przypadku utraty pracy lub kryzysu gospodarczego, ogromna liczba ludzi może stracić środki transportu, które są kluczowe, zwłaszcza dla osób dojeżdżających do pracy.

Zadłużenie w parabankach rośnie, nieszczęśników przybywa a państwo polskie i rządy kolejne jak gdyby nigdy nic spokojnie to tolerują!

Parabanki i firmy oferujące chwilówki wciąż cieszą się popularnością, szczególnie wśród osób o niższych dochodach. Szacuje się, że około 20% dłużników w Polsce korzysta z takich usług, często wpadając w spiralę zadłużenia, z oprocentowaniem sięgającym nawet kilkuset a nawet kilku tysięcy procent rocznie.

Depresja i problemy psychiczne

Strach o przyszłość i brak stabilizacji finansowej to czynniki prowadzące do licznych problemów zdrowotnych, w tym depresji. W badaniach wskazano, że co piąta osoba mająca problem z długami cierpi na poważne zaburzenia psychiczne. Organizacje pozarządowe zajmujące się pomocą osobom zadłużonym (m.in. stowarzyszenia anty – windykacyjne) wskazują, że około 10–15% przypadków samobójstw może być związanych z problemami finansowymi.

W 2022 roku w Polsce odnotowano 5 245 samobójstw zakończonych śmiercią, czytamy w danych Komendy Głównej Policji. Przy takich założeniach, można oszacować, że w 2022 roku 500–800 osób w Polsce mogło odebrać sobie życie z powodu trudności ekonomicznych, takich jak niewypłacalność, groźby komornicze, czy utrata majątku.

Kredyty hipoteczne, konsumpcyjne i inne zobowiązania finansowe to życie codzienne Polaków.

Rodzi się więc pytanie, kto pójdzie słusznie protestować przeciwko reglamentowanej obecnie „demokracji walczącej” (przyznają Państwo, że cudny oksymoron) i jednoosobowemu zarządzaniu Rzeczpospolitą (czyżby powoli rodził się nowy kult jednostki?), skoro dla większości Polaków „byt, który określa świadomość” jest najważniejszy, czyli utrzymanie płynności finansowej i unikanie utraty nieruchomości, samochodu, czy innych dóbr obciążonych kredytami.

W obliczu pewnych represji związanych z protestami, których za rządów Zjednoczonej Prawicy nie było (nawet nie potrafili rozliczyć poprzedników zwłaszcza za sprzedaż polskich firm i w wielu wypadkach doprowadzenie do agonii) Polacy obawiają się o swoją zdolność kredytową i bezpieczeństwo materialne.

W sytuacji, gdy krajowy system bankowy w pełni współpracuje z rządem, a instytucje finansowe i ściągające podatki są w stanie skontrolować przepływ pieniędzy, jakakolwiek próba zorganizowania masowego protestu mogłaby skończyć się poważnymi reperkusjami, w tym bankructwem uczestników protestów. Nałożona kredytowa uprząż pęta ducha i swobodę Polaków. Smutne, ale prawdziwe. Ci, co mają kredyty do spłaty, nie będą mieli odwagi wyjść na ulicę, bo dla nich najważniejszym priorytetem jest utrzymanie stabilności finansowej, a nie walka z systemem, który i tak ich powoli pożera…

 

Kibice reprezentacji Polski na meczu z Chorwacją / Fot. Szymon Dąbrowski

Bolączka nr 2. Polak zna się na wszystkim. Rzecz o ignorancji, braku zrozumienia i kłótliwości

1. Ignorancja jako bariera społecznego zaangażowania

Jednym z kardynalnych czynników tłumaczących brak społecznej reakcji na istotne wydarzenia polityczne i ekonomiczne w Polsce ostatnich miesięcy jest ignorancja znacznej części społeczeństwa. Owa podstępna, choć przymilna dama sprawia, że mamy do czynienia z kilku nakładającymi się na siebie przyczynami. Czytelnicy portalu Wnet.fm wybaczą, bowiem nie dotyczą Ich, ale niech pozwolą, że je wypunktuję:

a. ograniczony dostęp do rzetelnych informacji,
b. lenistwo intelektualne, i wreszcie
c. brak JAKIEGOKOLWIEK zainteresowania tematami, które nie wydają się bezpośrednio dotyczyć codziennego życia.

Badania z roku na rok coraz bardziej alarmują, że w Polsce nadal PRZEWAŻAJĄCA część społeczeństwa pozyskuje informacje wyłącznie z mediów głównego nurtu, które często mają charakter stronniczy lub powierzchowny. Z raportu CBOS z 2023 roku wynika, że 67% Polaków ogląda wiadomości w telewizji, głównie w stacjach takich jak TVN, Polsat czy TVP.

Te media od stycznia 2024 roku niewiele różnią się w przekazie politycznym i bardzo rzadko dostarczają szczegółowych analiz zjawisk nie tylko ekonomicznych i politycznych, ale i społecznych. Owe telewizje skupiają się raczej na emocjonalnych aspektach wydarzeń, podkręcaniu atmosfery podziałów politycznych i strachu (chociażby „nieuniknioną wojną”) niż na rzetelnych danych i przedstawianiu faktów.

Polacy bez umiejętności i narzędzi do analizy informacji. Cyfrowy wtórny analfabetyzm

Nasi rodacy często nie mają wystarczających narzędzi, aby krytycznie analizować dostępne informacje. Smutno mi i wstyd, ale muszę przytoczyć te dane …

Według badań OECD podanych w grudniu 2024 roku, a dotyczących umiejętności czytania ze zrozumieniem i analizy tekstów informacyjnych (PIAAC), aż 39% dorosłych Polaków osiąga wyniki poniżej podstawowego poziomu w zakresie rozumienia złożonych informacji. W praktyce oznacza to, że dla 4 na 10 dorosłych Polaków – odbiorców teksty zawierające dane statystyczne, wykresy czy argumentację logiczną mogą być zbyt trudne do pełnego zrozumienia. 38% miało problemy z prostymi zadaniami z matematyki, zaś a 48% z rozwiązywaniem problemów.

To wyniki znacznie gorsze niż te osiągane w innych dawnych „demoludach”. Kto pomyśli o tym, aby zainwestować w edukację dorosłych czy wspierać grupy o niskich kompetencjach, szczególnie osoby z niższym wykształceniem?  Efektem tego jest powierzchowne rozumienie rzeczywistości, co prowadzi do wypracowania stereotypowego myślenia i oporu wobec głębszych analiz. Łatwiej telewizyjnie i partyjnie jest zapanować nad umysłami Polaków.

W społecznym przekonaniu , często okraszonym niczym niepopartą dumą „Polak zna się na wszystkim” – polityce, medycynie, ekonomii . A to – jak widzimy – często skutkuje głoszeniem uproszczonych opinii, niepopartych wiedzą i w czasie dyskusji włączaniem się tak zwanego „agresora swojości”.

Polityka jako temat tabu lub źródło konfliktu

Wiele osób w Polsce unika angażowania się w sprawy polityczne, ponieważ polityka kojarzy im się z czymś konfliktowym i nieprzyjemnym. Według raportu Pew Research Center z 2022 roku, tylko 32% Polaków deklaruje zainteresowanie polityką na poziomie wyższym niż przeciętne, co jest wynikiem niższym niż w większości krajów europejskich.

Ponadto, w polskim społeczeństwie silnie zakorzenione jest przekonanie (mimo rozbuchanego domowego politykierstwa) , że „polityka jest dla elit”. To postrzeganie skutkuje izolowaniem się obywateli od życia publicznego, które często sprowadzają do stwierdzeń typu „to nie dotyczy mnie” lub „i tak nic nie zmienię”.

Tymczasem brak zaangażowania w politykę sprawia, że decydenci mają większą swobodę w podejmowaniu decyzji, które mogą bezpośrednio wpływać na życie obywateli. Dla zilustrowania wielkiej skali ignorancji przytoczę tylko rok 2022 i wprowadzanie w życie „Polskiego Ładu”. Ów „polski ład” był szeroko krytykowany przez ekspertów i media, ale wiele osób nie zdawało sobie sprawy z jego konsekwencji. Dopiero gdy zmiany zaczęły wpływać na wysokość wypłat netto, część społeczeństwa zorientowała się, jak bardzo dotknęły ich reformy.

To pokazało, że ignorowanie złożoności polityki fiskalnej prowadzi do nieświadomości realnych zagrożeń dla własnej sytuacji finansowej.
Kolejne klocki ignorancji – domina: kłótliwość i rozdrobnienie społeczne. My Polacy często nie angażujemy się w politykę lub sprawy publiczne w sposób konstruktywny, ale mamy – czasem nawet ja! przyznaję – tendencję do kłótni i personalizacji sporów.

Zamiast prowadzić merytoryczne dyskusje oparte na faktach i analizach, rozmowy Kowalskich z Nowakami zamieniają się w wymianę wzajemnych oskarżeń. Przykładem tego są debaty polityczne w mediach społecznościowych i okładanie łajnem na forach internetowych. W 95 % to jałowe spory z buzującymi emocjami, gdzie brak miejsca (sic!) na argumenty. Traktowanie drugiego Polaka – rozmówcę jako potencjalnego osobnika do anihilacji to kolejny kamyczek do ogródka budowania wspólnoty obywatelskiej i skutecznego ruchu społecznego. A stąd już tylko krok do dużego punktu nr 3.

 

3. Struktura społeczna – „bezmózgi lud” i „motłoch”

Pan Bartek, który zainspirował mnie wpisem na naszym chacie „Rozmowy spod pokładu”, był łaskaw skazać analizę (myślowej) struktury społecznej w Polsce przez Janusza Korwina – Mikkego. Uwaga, będzie po bandzie i niepoprawnie do granic!

W swojej koncepcji pan Janusz Korwin-Mikke wyróżnił dwa zasadnicze segmenty społeczeństwa: „jednostki myślące” oraz „tak zwany bezmózgi lud”. Terminologia w dobie hiperpoprawności zdecydowanie kontrowersyjna i pejoratywna, ale wskazuje na bardzo istotne różnice w poziomie zaangażowania obywatelskiego i zdolności do krytycznego myślenia Polaków.

„Bezmózgi lud” to grupa, która charakteryzuje się biernością, podatnością na manipulację. a także brakiem zainteresowania zgłębianiem głębszej mechaniki polityki i spraw społecznych. To ludzie, którzy konsumują informacje bez ich krytycznej analizy, bazując przede wszystkim na przekazie mediów głównego nurtu i prostych haseł populistycznych. Z obu stron politycznej barykady.

„Jednostki myślące” to w Polsce zdecydowana mniejszość społeczeństwa, która jest w stanie analizować rzeczywistość i krytycznie oceniać działania władzy (tamtej czy tej). Ta grupa, z racji swojej niezależności intelektualnej, często staje się celem niewybrednych ataków, zarówno ze strony rządzących, jak i zmanipulowanej większości, która postrzega ich jako zagrożenie dla stabilności swojego światopoglądu. W czasach, kiedy rządził PiS raziło mnie hasło prezesa Jarosława o „wykształciuchach” itp.

Poziom zaufania do władzy i manipulacja medialna

Porażający jest brak zaangażowania obywatelskiego Polaków. Czy wiecie, że tylko 18% z nas uczestniczy regularnie w wyborach samorządowych i parlamentarnych. To świadczy tylko o zatrważającym poziomie bierności społecznej.
Jesteśmy także narodem podatnym na manipulację. Raport Fundacji Panoptykon z 2022 roku wskazuje, że Polacy są szczególnie narażeni na manipulację medialną, z powodu niskiego poziomu edukacji medialnej i wysokiego wskaźnika konsumpcji informacji poprzez emocjonalne, uproszczone przekazy.

 

Czy rządzi PiS czy Platforma Obywatelska pod płaszczem KO jest tak samo

Podobnie jak w czasach późniejszych rządów Prawa i Sprawiedliwości, struktura społeczna w okresie obecnych rządów PO (i partii przystawek – sałatek) była podzielona na aktywną mniejszość i bierną większość. Mechanizmy bierności społecznej i wpływu mediów także odgrywały kluczową rolę.

W latach 2007–2015 rządy PO wdrażały szereg działań, które miały negatywny wpływ na część społeczeństwa. Przeżyliśmy podniesienie wieku emerytalnego, niewystarczające wsparcie dla osób najuboższych, liberalizację rynku pracy czy sprzedaż firm o strategicznym znaczeniu dla gospodarki i sektora bankowego, ale mimo to reakcja społeczna była minimalna.

Reforma zakładająca stopniowe wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat spotkała się z ograniczonymi protestami, mimo że dotykała milionów Polaków. Większość społeczeństwa zaakceptowała zmiany, co można tłumaczyć biernością wynikającą z braku zrozumienia konsekwencji długoterminowych oraz brakiem alternatyw politycznych.

Aktywnie przeciwko reformom emerytalnym protestowały związki zawodowe, takie jak na przykład NSZZ Solidarność. Jednocześnie, krytyczna mniejszość społeczeństwa wskazywała na problem narastającej prekaryzacji zatrudnienia i pogłębiających się nierówności społecznych.

Wpływ mediów i propagandy za rządów PO

Za rządów PO również istniała silna polaryzacja medialna (i wciąż istnieje teraz), która miała wpływ na postrzeganie rzeczywistości przez społeczeństwo. Telewizja i prasa liberalna, takie jak TVN czy „Gazeta Wyborcza”, wspierały i wciąż wspierają narrację Platformy jako ugrupowania europejskiego i proreformatorskiego. Informacje negatywne dotyczące polityki rządu, takie jak wyciek afery taśmowej w 2014 roku, były często minimalizowane lub przedstawiane w kontekście ataku politycznego. W tych mediach brak był jakiejkolwiek reakcji na kryzys demograficzny w Polsce i emigrację zarobkową.

Polacy pozostali w dużej mierze bierni. Wynikało to z zaufania do mediów liberalnych oraz przekonania, że brak realnej alternatywy politycznej czyni PO i Tuska „mniejszym złem”.

W kontekście powrotu Donalda Tuska do władzy w 2023 roku, można zauważyć podobne mechanizmy bierności społecznej i podziałów. Wielu wyborców Platformy, nawet tych niezadowolonych z działań partii, wskazuje w sondażach, że „głosują na PO z obawy przed powrotem PiS do władzy”.

A programy? A rozwój Ojczyzny? Przyszłość wnuków? Nieważne! Jarosław prezes nie rządzi i już „świat jest piękniejszy” (sic!) Społeczeństwo było i jest podzielone, ale duża jego część jest jeszcze bardziej zrezygnowana i bierna, bo „wszystkie partie są takie same” i „nie warto angażować się w życie publiczne”.

Część obywateli krytykuje rządy PO za niedostateczne wsparcie dla służby zdrowia i szkodliwą kontynuację neoliberalnego modelu gospodarczego z kultem paryskiego „klimatyzmu„. Ale bez efektów!

Krytyka, która dotknęła Donalda Tuska za brak zdecydowania w sprawę reparacji wojennych od Niemiec była głośno podnoszona przez prawicowe media, ale – jak zwykle – nie wywołała szerszego oburzenia w społeczeństwie.

PiS wykorzystywał media publiczne do promowania swojej narracji. Społeczeństwo było dzielone na „patriotów” (zwolenników PiS) i „elytę” (przeciwników rządu). Podobnie było za rządów PO, kiedy dominujące media (TVN czy „Gazeta Wyborcza”) budowały obraz Tuska jako „człowieka Zachodu” i „ratunku przed autorytaryzmem PiS”, marginalizując krytyków polityki neoliberalnej, środowiska patriotyczne i ruchy lewicowe.

Struktura społeczna w Polsce, zarówno za rządów PO, jak i PiS, cechuje się znaczącą biernością większości społeczeństwa i podziałem na niewielką, aktywną mniejszość oraz łatwą do manipulacji większość. Mechanizmy te, wspierane przez propagandę medialną, są wykorzystywane przez każdą władzę do utrzymania status quo.
Podsumowując, struktura społeczna Polski opiera się na dwóch wyraźnych segmentach: myślącej mniejszościbiernej większości, co jest źródłem problemów w budowaniu świadomego, aktywnego społeczeństwa obywatelskiego.

 

Sąd Okręgowy w Warszawie/fot. WNET

4. Lęk przed władzą sądowniczą i służbami, czyli mija czas i nic

Pan Bartek napisał: „Podobne mechanizmy obserwujemy w kontekście władzy sądowniczej, służb specjalnych oraz ogólnie pojętego bezpieczeństwa. Choć nacjonalizacja oszczędności obywateli jest skrajnie nierealistyczna, to w rzeczywistości takie analogiczne „nacjonalizacje” zachodzą w innych obszarach życia społecznego i politycznego.”

Zasadny punkt do rozmyślań, bowiem po przejęciu władzy przez Donalda Tuska i jego egzotykę koalicyjną 13 grudnia 2023 roku, kwestie dotyczące władzy sądowniczej, służb specjalnych i bezpieczeństwa stały się jednym z kluczowych obszarów zapalnych. Platforma Obywatelska i jej partnerzy podjęli działania mające na celu odwrócenie reform z czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości (PiS), co spotkało się z różnymi reakcjami społecznymi i politycznymi. Warto pamiętać, kto zaczął tę „wojenkę”.

Warto przypomnieć, że w 2015 roku, pod koniec swojej kadencji, rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego podjął kontrowersyjne działania związane z Trybunałem Konstytucyjnym.

Platforma Obywatelska uchwaliła przepisy pozwalające na wybór pięciu nowych sędziów Trybunału, z czego trzech miało zastąpić sędziów kończących kadencję już po wyborach parlamentarnych, co wywołało oburzenie i było szeroko krytykowane jako działanie sprzeczne z konstytucją.
Najpierw była Ustawa z czerwca 2015 roku, w której Rząd PO-PSL wprowadził zmiany w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym, umożliwiające wybór wszystkich pięciu sędziów na jednym posiedzeniu Sejmu, co dotyczyło również sędziów kończących kadencję dopiero po zmianie władzy.

W październiku 2015 roku, tuż przed wyborami planowanymi na dzień 25 tego miesiąca, Sejm VII kadencji wybrał pięciu sędziów Trybunału, co wzbudziło wątpliwości konstytucyjne. Trybunał Konstytucyjny orzekł później, że wybór dwóch z tych sędziów był prawidłowy, ale trzech pozostałych powinno być dokonanych przez nowy Sejm, co wskazywało na częściową niekonstytucyjność działań PO.

Działania te były wykorzystywane przez PiS jako koronny argument na rzecz dokonywania własnych reform sądownictwa, co doprowadziło do dalszej eskalacji konfliktu politycznego wokół Trybunału i podziału społeczeństwa. Warto zauważyć, że te wydarzenia stały się początkiem długotrwałego kryzysu konstytucyjnego w Polsce, którego skutki są odczuwalne do dziś.

A co mamy dzisiaj?! Rząd Tuska zapowiedział stopniową depolityzację sądownictwa oraz przywrócenie standardów zgodnych z wartościami europejskimi. Wśród priorytetów wymieniono min. cofnięcie reformy sądownictwa wprowadzonej przez PiS, która była przedmiotem krytyki Unii Europejskiej, szczególnie w kwestii upolitycznienia Krajowej Rady Sądownictwa i Trybunału Konstytucyjnego.

Założono także stopniowe przywrócenie sędziów odsuniętych od pracy w wyniku reformy PiS. Jednak plany te wzbudzają obawy w środowiskach opozycyjnych i wielu komentatorów. Krytycy obawiają się, że zmiany te mogą być wprowadzane z nadmierną koncentracją władzy, co wywołuje pytania o możliwość nowych form upolitycznienia wymiaru sprawiedliwości, ale przez inne ugrupowania polityczne.
Z kolei w przypadku służb specjalnych oraz struktur bezpieczeństwa kluczowym problemem jest nadmierna polityczna kontrola nad służbami, która była zarzewiem konfliktu zarówno w czasach rządów PiS, jak i teraz.

Podobnie jak w przypadku innych obszarów polityki, reakcje społeczne na zmiany w sądownictwie i służbach są ograniczone. Społeczeństwo w dużej mierze pozostaje bierne, co wynika z kilku czynników.

Po pierwsze, braku świadomości. Dla wielu Polek i Polaków kwestie takie jak niezależność sądów czy reforma służb są zbyt abstrakcyjne, by uznać je za istotne dla ich codziennego życia (patrz wielkie rozdziały 2 i 3 powyżej).

Po drugie, to strach przed represjami blokuje Polaków. Osoby krytykujące władzę obawiają się negatywnych konsekwencji swojej aktywności.

Po trzecie, panosząca się polaryzacja społeczeństwa. Wysokie mury podziałów politycznych sprawiają, że znacząca część społeczeństwa polskiego jest gotowa zaakceptować nawet kontrowersyjne działania swojego obozu politycznego​ („ciepła woda” ergo „czysta woda” i „wszystko byle nie PiS”.

Tusk demokrata niczego nie zmienia! Koalicja Obywatelska pod dyktando Platformy Obywatelskiej dostała się na wielkie pastwisko posad, urzędów i spółek skarbu państwa. Robi to, co poprzednicy – obsadza kluczowe stanowiska w administracji publicznej przez osoby lojalne wobec niego i partii. Donald Tusk powołując się na nieistniejącą definicję: demokracji walczącej” wywiera presję na niezależne instytucje, takie jak media publiczne czy służby audytowe, co oczywiście ogranicza ich obiektywizm.

Zmiany te są postrzegane różnie w zależności od poglądów politycznych. Zwolennicy rządu Tuska widzą w nich szansę na „przywrócenie standardów europejskich”, podczas gdy przeciwnicy obawiają się o „dalsze upolitycznienie kluczowych instytucji”.

Reakcje społeczne na te zmiany są podobne do opisanych wcześniej mechanizmów: brak zrozumienia, strach przed represjami, bierność wobec zmian. Dla 71% społeczeństwa, które jest nieświadome pełnej skali ingerencji władzy w życie publiczne, te zmiany są „nieistotne” lub „normalne”, ponieważ „nie dotykają bezpośrednio ich życia codziennego”.

 

Fot. 139904 (CC0, Pixabay)

Zamiast podsumowania – pełna zgoda z panem Bartkiem – patronem

W takim eksperymencie myślowym, który wymyślił pan Bartek, w którym rząd [na razie w wyimaginowanej rzeczywistości] przeprowadza drastyczne zmiany znacjonalizowania oszczędności, odpowiedzią społeczną będzie (= jest) brak reakcji.

Społeczeństwo polskie, z jednej strony zadłużone i zastraszone, z drugiej zaś wielce ignorujące i bierne wobec zmian, nie protestuje, bo nie rozumie pełnej wagi tych działań lub nie jest w stanie podjąć skutecznej walki z władzą.

Tylko niewielki odsetek osób, które dostrzegają te nieprawidłowości i mają odwagę działać, choć otrzymają etykietę „wrogów ludu”. To pokazuje, jak skutecznie władza manipuluje przestraszonym społeczeństwem, by realizować swoje interesy, gdy większość obywateli w stanie obojętności powiela „chocholi taniec” z kart dramatu Stanisława Wyspiańskiego.

napisał po smutnych przemyśleniach i lekturach Tomasz Wybranowski

Kto zostanie Patriotą Roku? Już 8 grudnia jubileuszowy – X Dzień Patrioty. Patronat Radia Wnet

8 grudnia (niedziela) w historycznej sali „Sokoła” w Krakowie przy ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 27 odbędzie się X jubileuszowa edycja Dnia Patrioty – wielka, uroczysta gala z najwybitniejszymi twórcami polskiego życia kulturalnego, artystycznego, społecznego i religijnego. W tegorocznej uroczystości udział wezmą m.in. prof. Andrzej Nowak, prof. Wojciech Roszkowski, Antoni Macierewicz, prof. Wojciech Polak, Jakub Maciejewski, Halina Łabonarska. Spotkanie prowadzi red. Anna Popek. Laudacje na rzecz Patrioty Roku wygłosi: prof. Janusz Kawecki

W tegorocznej uroczystości udział wezmą m.in.pof. Andrzej Nowak, prof. Wojciech Roszkowski, prof. Wojciech Polak, prof. Przemysław Czarnek, Antoni Macierewicz, Jakub Maciejewski, prof. Janusz Kawecki,

Już w najbliższą niedzielę, 8 grudnia, w historycznej sali „Sokoła” w Krakowie przy ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 27 odbędzie się X jubileuszowa edycja Dnia Patrioty – wielka, uroczysta gala z najwybitniejszymi twórcami polskiego życia kulturalnego, artystycznego, społecznego i religijnego.

W tegorocznej uroczystości udział wezmą prof. Andrzej Nowak, prof. Wojciech Roszkowski, prof. Wojciech Polak, prof. Przemysław Czarnek, Antoni Macierewicz, Jakub Maciejewski, prof. Janusz Kawecki, Wojciech ReszczyńskiHalina Łabonarska. Spotkanie prowadzi red. Anna Popek.

Wydarzenie to, zainicjowane przez Leszka Sosnowskiego – prezesa wydawnictwa Biały Kruk, już na stałe wpisało się w pejzaż polskiej kultury.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z panią Jolantą Sosnowską, jedną z opok wydarzenia i wydawnictwa Białego Kruka:

 

Punktem kulminacyjnym każdego spotkania jest wręczenie nagrody „Patriota Roku” im. Kazimierza Odnowiciela. W poprzedniej, IX edycji nagrodą tą uhonorowany został wybitny historyk, ekonomista i autor wielu książek prof. Wojciech Roszkowski. Kto otrzyma statuetkę za rok 2024? Tego uczestnicy X Dnia Patrioty dowiedzą się w pierwszej kolejności!

Historyczna sala krakowskiego „Sokoła” z pewnością jak co roku wypełni się po brzegi. Uroczystościom towarzyszyć będzie coroczny przedświąteczny kiermasz pięknie wydanych, bogato ilustrowanych książek Białego Kruka, który rozpocznie się już o godz. 14.00 i potrwa aż do godz. 20.30.

W szerokiej ofercie krakowskiej oficyny, znanej z krzewienia polskości i wiary, zaprezentowane zostanie kilkaset tytułów w rabatowych cenach NAWET DO 80%, w tym kilka najnowszych premier:

„Historia cenzury. Od starożytności do XXI wieku” Jakuba Maciejewskiego, „Naród niepokonany. Przełomowe momenty polskiej historii” prof. Andrzeja Nowaka, „Opresja. Ilustrowana historia PRL” prof. Wojciecha Polaka czy „Potęga nawrócenia” prof. Wojciecha Roszkowskiego.

Nie zabraknie również wartościowych książek skierowanych do najmłodszych czytelników oraz elegancko wydanych kalendarzy na 2025 rok.

Będzie to wyjątkowa okazja nie tylko do udanych zakupów w promocyjnych cenach, ale także czas na krótkie, inspirujące rozmowy z wybitnymi autorami Białego Kruka. Książki podpisywać będą między innymi mistrz fotografii Adam Bujak, profesorowie Andrzej Nowak, Wojciech Roszkowski i Wojciech Polak, redaktorzy Jakub Maciejewski, Wojciech Reszczyński i Jolanta Sosnowska. Spotkanie jak zwykle ubogaci wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych poprowadzone przez wybitnego śpiewaka operowego Jana Kowalczyka (bas-baryton).

 

 

Co dokładnie czeka nas już 8 grudnia?

Oto plan X Dnia Patrioty, który odbędzie się w Krakowie, w hali TG „Sokół” przy ul. J. Piłsudskiego 27:

O godz. 14.00 rozpocznie się kiermasz książek (ok. 200 tytułów!) w rabatowych cenach, trwający do godz. 20.30 (RABATY NAWET DO 80%!).

Od godz. 16.00  trwać będzie część wykładowo-artystyczna, którą poprowadzi Anna Popek. Poszczególne wystąpienia potrwają ok. 15 minut.

Program wykładów (od godz. 17):

Red. Wojciech Reszczyński
Między Wschodem a Zachodem

Prof. Wojciech Polak
Dlaczego polityka historyczna jest konieczna

Antoni Macierewicz
Katolicyzm fundamentem polskiej niepodległości

 

Wydarzenie to, zainicjowane przez Leszka Sosnowskiego – prezesa wydawnictwa Biały Kruk, już na stałe wpisało się w pejzaż polskiej kultury. Punktem kulminacyjnym każdego spotkania jest wręczenie nagrody „Patriota Roku” im. Kazimierza Odnowiciela. W poprzedniej IX edycji nagrodą tą uhonorowany został wybitny historyk, ekonomista i autor wielu książek prof. Wojciech Roszkowski. Kto nim zostanie tym razem?

Prof. Wojciech Roszkowski
Kogo bym dziś chciał nawrócić

Red. Jakub Maciejewski
Rozkwit cenzury

R E C Y T A C J A

Halina Łabonarska Polsko, ojczyzno moja, prof. Andrzej Nowak Patriotyzm wczoraj i dziś, prof. Janusz Kawecki Laudacja oraz  prof. Przemysław Czarnek Co to znaczy być prezydentem Polski. W finale Jan Kowalczyk (bas-baryton) z akompaniamentem Ziemowita Pawlisza zaprezentują Rotę i trzy pieśni patriotyczne. 

Zapraszamy serdecznie! Wstęp wolny!

Relacje na żywo z wydarzenia będzie można obejrzeć na kanale WydawnictwoBialyKruk:  https://www.youtube.com/live/W85wJ0WylpQ

 

Paweł Winiewski & Tomasz Wybranowski: Niech myśl ojca Bocheńskiego przywróci blask Polsce i Polakom odrzucając zabobony!

Ojciec Józef Maria Bocheński był filozofem, którego myśli, często wyrażane w formie celnych maksym, dotykały problemów racjonalności, wiary, wolności i krytyki ideologii. O racjonalności napisał: „Filozofia nie jest wiedzą o wszystkim, ale jest umiejętnością myślenia o wszystkim.” O współczesnych mitach mawiał, że są „Największym zagrożeniem dla współczesnego człowieka są zabobony – te małe, intelektualne i wielkie, ideologiczne.”

Przesłaniem kolejnego cyklu programów z myślą wielkiego ojca Bocheńskiego jest teza: „Trzeba słuchać ojca Bocheńskiego, bo ma w swoich myślach lek na polską niemoc i zgniliznę moralną!”

 

Powracam w swoich programach do wielkiej myśli ojca Bocheńskiego. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wiedza i światło wiedzy Pawła Winiewskiego.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Pawłem Winiewskim:

 

Paweł Winiewski rozkochany w swoim Krakowie jest dziennikarzem i filozofem, który jako ostatni przeprowadził wywiad z ojcem Józefem Marią Innocentym Bocheńskim, dominikaninem, jednym z najwybitniejszych polskich filozofów XX wieku i najbardziej znanych Polaków poza granicami Ojczyzny.

Wywiad ten odbył się we Fryburgu, gdzie o. Bocheński mieszkał i pracował do końca swojego życia. Rozmowa dotyczyła kluczowych zagadnień filozoficznych, takich jak sens życia, racjonalność wiary i krytyka współczesnych ideologii.

 

W wywiadzie Bocheński podkreślał znaczenie życia teraźniejszością (carpe diem) oraz mądrości polegającej na dążeniu do harmonii w swoim życiu. Był przekonany, że racjonalność nie wyklucza wiary, a światopoglądy naukowe są iluzją, gdyż nauka nie operuje na poziomie metafizyki.

Ostatnia rozmowa ojca Bocheńskiego była nie tylko refleksją nad jego filozoficznym dorobkiem, ale także cennym świadectwem jego duchowej dojrzałości – mówi Paweł Winiewski. ​

Józef Maria Bocheński był wybitnym logikiem, filozofem i sowietologiem. Urodził się w 1902 roku i przez całe życie zajmował się kwestiami związanymi z logiką oraz filozofią analityczną. Był autorem licznych dzieł, w tym klasycznych opracowań historii logiki i krytyki współczesnej kultury intelektualnej​

Dzięki wywiadowi Pawła Winiewskiego, który został przeprowadzony niedługo przed śmiercią dominikanina w 1995 roku, zachowano cenny zapis jego ostatnich przemyśleń. Winiewski zachował status świadka końcowej refleksji jednego z najważniejszych myślicieli chrześcijańskich XX wieku.

 

Ojciec Józef Innocnety Maria Bocheński. Fot. ze

Ojciec Józef Maria Bocheński (1902–1995) – filozof, dominikanin i patriota. Urodził się jako Józef Franciszek Emanuel Bocheński. Jego imiona imię zakonne Innocenty to Maria O.P. (30 VIII 1902 – 8 II 1995).

Używał i publikował pod wielona pseudonimami: Bogusław Prawdota, Emil Majerski, Józef Ursyn, Józef Miche, Giuseppe Miche, dr K. Fred, Fred czy P. Banks

 

Wczesne życie i edukacja

Józef Maria Bocheński urodził się 30 sierpnia 1902 roku w Czuszowie w Małopolsce, w szlacheckiej rodzinie o patriotycznych tradycjach. Już od najmłodszych lat był związany z wartościami wolnościowymi, wyniesionymi z domu. Ukończył szkołę średnią w Krakowie, a następnie rozpoczął studia na Uniwersytecie Lwowskim.

Początkowo studiował prawo, ale szybko zainteresował się filozofią, co zdeterminowało jego dalsze życie intelektualne i duchowe. W 1920 roku, jako ochotnik, wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej, walcząc w obronie odradzającej się Polski.

 

Działalność w obronie Polski podczas II wojny światowej

Wybuch II wojny światowej zastał Bocheńskiego już jako dominikanina i naukowca. W 1937 roku przyjął święcenia kapłańskie. Gdy Niemcy zaatakowali Polskę w 1939 roku, o. Bocheński włączył się w działalność wojenną. Służył w kampanii wrześniowej jako kapelan wojskowy. Po klęsce wrześniowej udało mu się przedostać na Zachód, gdzie dołączył do polskich jednostek wojskowych we Francji, a później w Wielkiej Brytanii.

Jako żołnierz i kapelan II Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa przeszedł szlak bojowy, w tym kampanię włoską i bitwę o Monte Cassino. Oprócz posługi duchowej dla żołnierzy prowadził także działalność intelektualną, organizując wykłady z filozofii i logiki dla polskich żołnierzy, aby podtrzymać ich morale i rozwijać intelektualnie w trudnych warunkach wojennych​

Po wojnie – sowietolog i obrońca wolności

Po wojnie o. Bocheński nie mógł wrócić do Polski z powodu przejęcia władzy przez komunistów. Osiedlił się we Fryburgu w Szwajcarii, gdzie stał się profesorem na tamtejszym uniwersytecie. Specjalizował się w logice, epistemologii oraz filozofii analitycznej. Jego badania nad marksizmem i systemem sowieckim przyczyniły się do rozwoju sowietologii jako nauki.

Józef Maria Bocheński był zagorzałym krytykiem komunizmu i jednym z czołowych ekspertów w analizie ideologii marksistowskiej. Jego dzieła, takie jak „Zarys logiki” oraz „Marksizm – Leninism: An Analysis”, stały się kluczowymi pracami w zrozumieniu totalitarnej filozofii sowieckiej.

Zasługi dla Polski i świata

Choć działał poza granicami kraju, bowiem do Ojczyzny pod butem sowietów nie mógł wrócić, o. Bocheński zawsze podkreślał swoją przynależność do Polski. Uczestniczył w życiu polskiej emigracji, wspierał rodaków na Zachodzie i działał na rzecz wolności Polski na arenie międzynarodowej.

Jego analizy ideologiczne oraz krytyka komunizmu miały znaczący wpływ na zachodnią opinię publiczną, pomagając kształtować postawy wobec bloku wschodniego w okresie zimnej wojny​.

 

Dziedzictwo

O. Józef Maria Bocheński zmarł 8 lutego 1995 roku we Fryburgu. Pozostawił po sobie bogaty dorobek naukowy i duchowy, który do dziś inspiruje filozofów, teologów i osoby zaangażowane w życie społeczne. Jego życie to przykład głębokiego połączenia służby intelektualnej, duchowej i patriotycznej.

Jako żołnierz, kapłan i myśliciel stał się symbolem nieustannej walki o prawdę i wolność.

Nie ma swojego grobu, bowiem w testamencie zapisał swoje ciało “nauce”…

Ciąg dalszy nastąpi…

Tomasz Wybranowski

Więcej moich rozmów i programów w zaułku Mixcloud (kliknij poniżej): www.mixcloud.com/tomaszwybranowski

 

Prof. Andrzej Nowak prostuje: nie jestem przewodniczącym Komitetu Obywatelskiego, choć popieram dr. Karola Nawrockiego

O istnieniu Komitetu i liście nazwisk na niej dowiedziałem się wieczorem w sobotę. Listę dostałem do ręki od premiera Glińskiego bezpośrednio przed spotkaniem w Sokole. Organizował ja premier Gliński z marszałkiem Kuchcińskim. Nie jestem żadnym przewodniczącym owego Komitetu, a tylko jego członkiem, którego premier Gliński poprosił o wystąpienie. Teraz zgłaszają się do mnie zasłużeni ludzie, którzy na pierwotnej liście się nie znaleźli. Zadzwoniłem więc do premiera Glińskiego z prośbą, by wskazał osobę, która będzie miała moc dopisywania kolejnych nazwisk do listy. Podał mi nazwisko swego asystenta, pana Burzyńskiego. - profesor Andrzej Nowak

O istnieniu Komitetu i liście nazwisk na niej dowiedziałem się wieczorem w sobotę. Listę dostałem do ręki od premiera Glińskiego bezpośrednio przed spotkaniem w Sokole. Organizował ja premier Gliński z marszałkiem Kuchcińskim. Nie jestem żadnym przewodniczącym owego Komitetu, a tylko jego członkiem, którego premier Gliński poprosił o wystąpienie. Teraz zgłaszają się do mnie zasłużeni ludzie, którzy na pierwotnej liście się nie znaleźli. Zadzwoniłem więc do premiera Glińskiego z prośbą, by wskazał osobę, która będzie miała moc dopisywania kolejnych nazwisk do listy. Podał mi nazwisko swego asystenta, pana Burzyńskiego. - profesor Andrzej Nowak

W trakcie sobotniego spotkania w krakowskiej, zabytkowej Sali Sokoła podano uroczyście do wiadomości nie tylko to, kto będzie kandydatem na prezydenta popieranym przez Prawo i Sprawiedliwość.

Poinformowano także o istnieniu Komitetu Obywatelskiego rekomendującego dr. Karola Nawrockiego na najwyższy urząd w państwie. Wiadomość tę przekazały liczne publikatory wraz z listą nazwisk.

I tu konieczne jest sprostowanie. Otóż wszystkie media podały, że przewodniczącym tego komitetu został prof. Andrzej Nowak.
Sam zainteresowany jednak tego nie potwierdza, wprost przeciwnie. Podaje następującą informację:

„O istnieniu Komitetu i liście nazwisk na niej dowiedziałem się wieczorem w sobotę. Listę dostałem do ręki od premiera Glińskiego bezpośrednio przed spotkaniem w Sokole. Organizował ja premier Gliński z marszałkiem Kuchcińskim. Nie jestem żadnym przewodniczącym owego Komitetu, a tylko jego członkiem, którego premier Gliński poprosił o wystąpienie. Teraz zgłaszają się do mnie zasłużeni ludzie, którzy na pierwotnej liście się nie znaleźli. Zadzwoniłem więc do premiera Glińskiego z prośbą, by wskazał osobę, która będzie miała moc dopisywania kolejnych nazwisk do listy. Podał mi nazwisko swego asystenta, pana Burzyńskiego.”

Jak wszyscy wiedzą, PiS nie wystawił swego kandydata na prezydenta i ogłoszona w Sokole kandydatura być może nie jest rozstrzygnięciem raz na zawsze, bo przecież do ostatecznego terminu zgłaszania kandydatów jeszcze dużo czasu i wiele może się wydarzyć. Ale póki co, komitet obywatelski powinien być taki nie tylko z nazwy.

 

Profesor oczywiście, broń Boże!, nie odżegnuje się od Karola Nawrockiego, wprost przeciwnie, ma o nim jak najbardziej pozytywne zdanie i jest przekonany, że może on zwyciężyć. Wiemy jak dzielnie walczył jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, czy potem jako szef Instytutu Pamięci Narodowej, gdzie był i jest wystawiony na nieustające, brutalne ataki lewej strony naszej sceny politycznej i związanych z nią bardzo licznych mediów.

Żeby jednak zwyciężyć, to nie trzeba działać gorączkowo. Trzeba się przyłożyć organizacyjnie i wyłożyć trochę środków na funkcjonowanie komitetu obywatelskiego (de facto wyborczego). Jak się okazuje w takim komitecie obywatelskim chciałoby się znaleźć wielu zacnych ludzi, prawdziwych patriotów zatroskanych tym, w jakim kierunku zmierza dziś Polska. Ludzie ci jednak nie zostali uwzględnieni na liście i wyrażają teraz swoje mniejsze lub większe oburzenie.

Robią to rzecz jasna na ręce prof. Andrzeja Nowaka – jako niby przewodniczącego – a jak do niego nie mogą się dodzwonić czy dotrzeć mailowo, to docierają do ludzi blisko z nim związanych, jak na przykład do niżej podpisanego.

Zainteresowanie komitetem obywatelskim jest olbrzymie, co napawa radością, dumą i dowodzi istnienia realnych szans na pełny sukces kandydata prawicowego. Jego zwycięstwo wpisze się zresztą w trend światowy; konserwatyści nie tylko w Ameryce odzyskują mocną pozycję. Na przykład w ostatnich dniach dowiodły tego wybory w Austrii oraz w Rumunii. Rozumiem zatem, że lista po pierwsze nie jest zamknięta; im ona większa, tym pewniejszy sukces wyborczy. I po drugie, że będzie ona jednak prawdziwie obywatelska. Chodzi o to, by nie zmarnować olbrzymiego potencjału polskiego obozu patriotycznego.

Leszek Sosnowski

Wydawnictwo Biały Kruk i książkowe szaleństwo zakupowe !!! Black Weeks: 10.000 egzemplarzy wybitnych książek po 5 zł!

25 listopada wydawnictwa Biały Kruk rusza z wielką ogólnopolską akcją promującą czytelnictwo polskich książek patriotycznych, historycznych i religijnych. o

 Inicjatywa ta ma na celu podkreślenie roli rodzimej literatury popularnonaukowej i artystycznej w budowaniu narodowej tożsamości, kultywowaniu tradycji i wzmacnianiu wartości chrześcijańskich.

Przez cały tydzień (tzw. Black Week) będzie okazja, aby nabyć za jedyne 5 (!) zł książki wybitnych autorów np. prof. Andrzeja Nowaka, prof. Wojciecha Roszkowskiego czy Adama Bujaka! I to książki stojące na najwyższym poziomie edytorskim, w twardych oprawach, na świetnym papierze, bogato ilustrowane.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z fotografikiem – artystą św. Jana Pawła II Adamem Bujakiem:

 

Akcja trwa dokładnie tydzień i w tym czasie czytelnicy będą mieć szansę kupić nie jakieś buble, ale prawdziwie bestsellerowe tytuły Białego Kruka. Organizatorzy przeznaczyli na ten cel w sumie aż 10.000 egzemplarzy! Mamy więc idealną okazję na zdobycie cennych lektur dla siebie, ale także na zakup za jedyne 5 zł wartościowego prezentu dla rodziny czy przyjaciół. To prezenty, które pozostaną w domach przez długie lata, służyć mogą następnym pokoleniom.

Organizatorzy stawiają na różnorodność, dlatego na miłośników dobrej polskiej książki codziennie czeka inny wartościowy tytuł. Jaki dokładnie? Są to wszystko wybitne dzieła, w tym nawet pierwszy tom słynnych „Dziejów Polski” Andrzeja Nowaka (cena detaliczna 89 zł), czy przepiękny album Adama Bujaka „Święta Rodzina” (cena detaliczna 99 zł) wprowadzający w atmosferę Świąt Bożego Narodzenia. Trzeba wejść na stronę www.bialykruk.pl i zapoznać się z całą listą oraz regulaminem zakupów.

 

Przy okazji tej akcji można kupić także inne książki z dużymi rabatami (do 50 proc.), co może skutkować dodatkowo gratisową wysyłką. Pytamy dyrektora wydawnictwa dr. Adama Sosnowskiego:

Jak to możliwe, że w tych bardzo trudnych dla rynku księgarskiego czasach, decydujecie się na taką akcję? Nie poniesiecie strat?

Mamy nadzieję, że nie, choć robimy taką akcję po raz pierwszy. Posiadamy jednak takie doświadczenie, że zdecydowana większość osób, które nabędą któreś z naszych książek, pozostaje przy nas już na bardzo długo. A to jest bardzo cenne. Poza tym od samego początku w politykę wydawniczą Białego Kruka wpisana jest promocja nie tylko naszych produktów, ale także wartości, które te produkty niosą.

A nie będzie czasem tak, że już pierwszego dnia zniknie cały zapas książek? Są bardzo atrakcyjne…

Chyba nie, ponieważ regulamin przewiduje możliwość zakupu przez jedną osobę tylko jednej książki. Każdego dnia będzie oferowany inny tytuł – odpowiada Adam Sosnowski. – Mamy oczywiście też więcej rabatów, można się z nimi zapoznać na naszej stronie internetowej, ale oferta po 5 zł obowiązuje tylko i wyłącznie podczas Black Weeks.

Wydawnictwo zapowiada jednak, że jeśli akcja „chwyci”, to zorganizuje podobną jeszcze przed Bożym Narodzeniem. To byłby kapitalny prezent świąteczny dla Polaków od zasłużonej krakowskiej oficyny, działającej z wielkimi sukcesami na polskim i europejskim rynku książki od 30 lat.

Regulamin i szczegóły dotyczące akcji na stronie: https://bialykruk.pl/wydarzenia/10-000-wybitnych-ksiazek-po-5-zl-black-week-z-wydawnictwem-bialy-kruk

W poniedziałek, 25 listopada Książką Dnia jest… I tom Dziejów Polski” prof. Andrzeja Nowaka. https://bialykruk.pl/ksiegarnia/ksiazki/dzieje-polski-tom-1-skad-nasz-rod

Prof. Andrzej Nowak: Swoistym budzikiem dla Polaków może być dewastacja gospodarki i państwa prawa przez obecny rząd

Powrót nad rzekę życia. Ks. Roman Sikoń pod niebem Amazonii. Rozmowy Tomasza Wybranowskiego

Ksiądz Roman Sikoń, salezjanin i dokumentalista, duszpasterz rozgłośni, współpracuje z naszym Radiem Wnet, gdzie prowadzi autorską audycję „Riksza Miłosierdzia”.

Zapraszam na spotkanie z księdzem Romanem Sikoniem, pochodzącym z powiatu limanowskiego salezjaninem, misjonarzem, reżyserem i dokumentalistą, oraz prowadzącym program na antenie Radia Wnet „Riksza miłosierdzia”. Znany jest przede wszystkim ze swojej pracy filmowej, w której ukazuje problemy i historie z najodleglejszych zakątków świata.

W 2021 roku zdobył prestiżową Nagrodę im. Kazimierza Dziewanowskiego za film „Rzeka życia”. Ten nadzwyczajny dokument opowiadający o życiu w Amazonii zdobył powszechne uznanie i serca widzów. Film dokumentuje życie plemion Yanomami oraz wpływ misji salezjańskich na tamtejsze społeczności, na przykład w edukacji i rolnictwie. Ksiądz Romek wrócił pod niebo Amazonii i o życiu tam nasza rozmowa. W tekścieznajdziecie piękne Słuchaczki i zacni Dobrodzieje Radia Wnet fotogramy ojca Romka. 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z księdzem Romanem Sikoniem:

 

Ks. Roman Sikoń (przez ten profil możecie się z Nim kontaktować: MisjaArt.43) swoją przygodę z misjami rozpoczął dwadzieścia lat temu jako młody wolontariusz w Afryce (na zdjęciu). Odnalazł swoje powołanie po studiach historycznych, nauczaniu dzieci w szkole i misyjnych pierwszych krokach właśnie w Afryce.

Jego ambonami dodatkowymi stały się antena radiowa (program „Riksza miłosierdzia” na antenie Radia Wnet) i kamera filmowa i język dokumentu.

 

 

Jego filmy często dotykają trudnych tematów, takich jak cierpienie, wojny i prześladowania, przy jednoczesnym ukazaniu siły wiary i wartości pracy misjonarzy w regionach takich jak Republika Środkowoafrykańska czy Uganda.

Jego dzieła filmowe łączą w sobie głębię refleksji teologicznej z empatycznym zrozumieniem problemów społecznych, a także promuje charyzmat św. ks. Jana Bosko, którego misją była pomoc potrzebującym poprzez edukację i ewangelizację.

Ks. Roman Sikoń znany jest również z zaangażowania w edukację i produkcję filmów dokumentalnych, które promują dialog międzykulturowy oraz podkreślają wartość misji humanitarnych i ewangelizacyjnych w świecie. 

 

 

Roman Sikoń, czyli…?

Ksiądz Roman Sikoń, salezjanin i dokumentalista, duszpasterz rozgłośni, współpracuje z naszym Radiem Wnet, gdzie prowadzi autorską audycję „Riksza Miłosierdzia”. Program ten koncentruje się na prezentowaniu pracy misjonarzy oraz dokumentowaniu historii Polaków bezpośrednio zaangażowanych w działalność ewangelizacyjną, szczególnie w Afryce a także Azji i Ameryce Południowej.

Jednym z głównych tematów były także pasjonujące relacje z Liberii, gdzie ks. Sikoń działał jako misjonarz, ukazując wyzwania i sukcesy pracy misyjnej w kontekście lokalnych społeczności.

 

 

Audycja „Riksza Miłosierdzia” ma charakter edukacyjny i inspirujący. Romek bardzo często opowiada o duchowym i praktycznym wymiarze pomocy niesionej przez misjonarzy, gdzie nie tylko brewiarz i stuła, ale często łopata, młotek i ciężarówka są symbolami miyjnej działalności dla drugiego człowieka.

Dzięki swoim reportażom ks. Sikoń promuje idee miłosierdzia i zaangażowania na rzecz potrzebujących, podkreślając wartości salezjańskiego charyzmatu w działaniu.

Działalność ta wpisuje się w szerszą misję Radia Wnet, które stara się przybliżać słuchaczom różnorodne aspekty życia duchowego i społecznego poprzez rozmowy, reportaże i świadectwa. Audycje prowadzone przez ks. Romana Sikonia są dostępne w formie podcastów. 

 

 

Ale powrócę do filmu „Rzeka życia” zrealizowanego w 2021 roku. Film ukazuje życie mieszkańców Amazonii, oraz działalność misyjną prowadzoną w tych odległych i trudnodostępnych terenach przez ojców salezjanów.

Film przedstawia dwóch braci – księdza Sławomira Drapiewskiego i księdza Piotra Drapiewskiego, którzy odwiedzając ukryte przed oczami świata wioski plemienia Yanomami płyną rzeką Rio Negro, rzeką Maravilla aż do jej źródeł. W tym samym czasie zastanawiają się nad swoim życiem i nad swoim powołaniem.

 

 

Film dokumentuje codzienne życie rdzennych mieszkańców Amazonii, przedstawiając zarówno piękno ich kultury, jak i trudności, z jakimi muszą się mierzyć w kontekście zmieniającego się świata. Obraz koncentruje się na problemach związanych z niszczeniem środowiska naturalnego, wpływem globalizacji oraz wyzwaniami, jakie napotykają misjonarze w niesieniu pomocy duchowej i materialnej.

Misje salezjańskie w regionie odegrały kluczową rolę w edukacji, ochronie zdrowia oraz promowaniu zrównoważonego rolnictwa wśród lokalnych społeczności. Ks. Sikoń ukazuje, jak ich działania wpływają na poprawę jakości życia mieszkańców, jednocześnie szanując ich tradycje i kulturę.

 

 

Film zdobył uznanie krytyków i publiczności, otrzymując Nagrodę im. Kazimierza Dziewanowskiego przyznawaną przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich za najlepszy reportaż o tematyce międzynarodowej. Jury doceniło autentyczność przekazu, walory wizualne i emocjonalny charakter filmu, który łączy głęboki humanizm z duchowym przesłaniem.

Ale „Rzeka życia” to nie tylko dokument o Amazonii, ale także refleksja nad uniwersalnymi wartościami, takimi jak solidarność, wiara i odpowiedzialność za świat, który zamieszkujemy.

Film jest świadectwem zaangażowania salezjanów w życie ludzi, których losy często są marginalizowane przez bogate i syte społeczeństwa, które od tych prostych ludzi wiele mogliby się nauczyć. 

 

 

Filmy księdza Romana Sikonia są głosem w obronie natury i ludzkiej godności. To również szczere i poruszające świadectwa pracy misyjnej ukazanej z pełnym szacunkiem i zrozumieniem dla kultur, wśród których odbywa się ewangelizacja i nauka Chrystusa. 

opracował Tomasz Wybranowski

 

 

 

24.11.2024 r. – 106. rocznica jednego z najbardziej symbolicznych wydarzeń w historii Polski – obrony Lwowa

W nocy z 31 października na 1 listopada 1918 r. siły ukraińskie niespodziewanie opanowały Lwów i ogłosiły powstanie państwa ukraińskiego. Miasto, zamieszkane w większości przez Polaków, będące silnym ośrodkiem polskiej kultury, nauki i życia politycznego, miało stać się teraz stolicą Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej i siedzibą jej rządu. W ten sposób u schyłku I wojny światowej w tym wieloetnicznym mieście doszło do bolesnego zderzenia polskich i ukraińskich aspiracji niepodległościowych.

Wydarzenia te rozegrały się w kontekście końca I wojny światowej i rozpadu monarchii austro-węgierskiej.

W listopadzie 1918 roku, wraz z odrodzeniem niepodległej Polski, Polacy i Ukraińcy walczyli o prawo do panowania nad Lwowem i Galicją Wschodnią.

Konflikt ten, znany jako wojna polsko-ukraińska, rozpoczął się w momencie, gdy Ukraińcy ogłosili utworzenie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (ZURL) z Lwowem jako stolicą. Polacy, nie godząc się na utratę swojego ukochanego miasta, rozpoczęli spontaniczną obronę.

Tutaj do wysłuchania program nadzwyczajny Tomasza Wybranowskiego:

 

Zanim o obronie Lwowa 1918 muszę przypomnieć wielkiego Poetę Zbigniewa Herbarta – syna tego miasta

 

W lipcu 1985 roku Herbert powiedział:

Ci, którzy przeżyli okupację sowiecką 1939-41 we Lwowie czy Wilnie, mieli po prostu pojęcie o systemie sowieckim… Tacy jak ja uważali, że rok 1945 to nie jest żadne wyzwolenie tylko po prostu najazd, dalsza, dłuższa, znacznie trudniejsza do przeżycia moralnego okupacja. Ja miałem doświadczenie lwowskie. Była to lekcja poglądowa, po której nie pozostały właściwie żadne wątpliwości co do zamiarów, koloru władzy i jej intencji… Ja jestem tym Polakiem prawobrzeżnym, wschodnim Polakiem, który właściwie wiedział o tym systemie wszystko w tydzień od wkroczenia armii-wyzwolicielki do Lwowa… – te słowa odnajdą państwo w ważnej książce – świadectwie profesora Jacka Trznadla “Hańba domowa”.

W trakcie tej długiej rozmowy z prof. Jackiem Trznadlem Cesarz Poetów Zbigniew Herbert oświadczył także:

„Ja chyba umrę nie pogodzony ze światem, tak właśnie chciałbym umrzeć.”

To życzenie się spełniło. Herbert nie był pogodzony z III RP, nie uznawał porozumień „okrągłego stołu” I stanowczo, jak nikt z kasty ludzi pióra, domagał się lustracji i dekomunizacji.

Tutaj do wysłuchania II część specjalnego programu “Teatr Wyobraźni” pamięci Zbigniewa Herberta:

Obrona Lwowa – kluczowe momenty

Walki rozpoczęły się 1 listopada 1918 roku, kiedy ukraińskie oddziały wojskowe przejęły kluczowe punkty we Lwowie. Polacy, choć zaskoczeni, szybko podjęli działania. Obroną miasta kierowali m.in. Czesław Mączyński oraz major Tadeusz Jordan-Rozwadowski, późniejszy jeden z dowódców wojny polsko-bolszewickiej. Szczególną rolę odegrała młodzież, która włączyła się do walk z niezwykłym zapałem i determinacją.

22 listopada 1918 roku jest datą symboliczną – tego dnia Polacy wyparli siły ukraińskie z centrum miasta, a Lwów został uratowany, choć walki trwały jeszcze kilka miesięcy. Wysiłek obrony zyskał nie tylko znaczenie strategiczne, ale także głęboki wymiar emocjonalny, stając się symbolem miłości do ojczyzny i walki o polskość.

 

„Orlęta Lwowskie” płótno Wojciecha Kossaka.

 

Orlęta Lwowskie – młodzież na pierwszej linii

 

Ich ofiara, choć tragiczna, ukazała siłę ducha narodowego. To właśnie na ich cześć powstał monumentalny Cmentarz Orląt Lwowskich, który do dziś pozostaje miejscem pamięci i hołdu.

 

Orlątko Lwowskie Antoś Petrykiewicz

Młodzież i dzieci, zwane później Orlętami Lwowskimi, odegrały szczególną rolę w obronie miasta. Najmłodsi obrońcy, często mający zaledwie 12–16 lat, z bronią w ręku stawiali czoła przeważającym siłom ukraińskim. Ich bohaterstwo stało się legendą. Z grona ponad 1 400 niezłomnych dzieci i młodzieniaszków wymienię tylko dwa: Antosia Petrykiewicza, który miał zaledwie 13 lat, a za swoją odwagę został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Virtuti Militari i Jurka Bitschana,14-letni gimnazjalista, który zginął podczas walk o cmentarz Łyczakowski.

 

Kolejny Bohater – Orlątko Lwowskie Jurek Bitschan

 

Obrona Lwowa nie obyła się bez tragedii. W walkach zginęło wielu cywilów, a miasto poniosło ogromne straty materialne. Strona ukraińska niejednokrotnie stosowała brutalne metody, co potęgowało cierpienia mieszkańców. Dochodziło do licznych ostrzałów budynków cywilnych, gwałtów i zwykłych złodziejskich rabunków, co jeszcze bardziej mobilizowało Polaków do obrony.

 

Kornel Makuszyński – literacki opiekun Orląt

Szczególną rolę w popularyzacji pamięci o Orlętach Lwowskich odegrał pisarz Kornel Makuszyński. Jego książki, takie jak „O słonecznym uśmiechu” czy „Pieśń o Orlętach”, nie tylko przypominały o bohaterach walk, ale także budowały mit młodzieży walczącej za Polskę. Makuszyński podkreślał wartość poświęcenia, odwagi i miłości do ojczyzny, wychowując kolejne pokolenia Polaków w duchu patriotyzmu.

Obrona Lwowa była jednym z pierwszych zwycięstw w procesie odzyskiwania polskiej państwowości. Utrzymanie miasta miało kluczowe znaczenie dla moralnego ducha Polaków i przyczyniło się do późniejszego sukcesu w wojnie polsko-ukraińskiej. Wysiłek obrońców został doceniony, a Lwów, jako „miasto zawsze wierne” – „Semper Fidelis”, otrzymał order Virtuti Militari.

Dziedzictwo Orląt Lwowskich

Pamięć o Orlętach Lwowskich pozostaje żywa. Bohaterstwo młodych obrońców inspiruje kolejne pokolenia Polaków. 22 listopada jest szczególną okazją, by przypomnieć sobie, jak wielką cenę zapłacono za niepodległość i jak ważne jest pielęgnowanie narodowej pamięci. Ich dziedzictwo to nie tylko historia, ale także przesłanie o sile wspólnoty, wartości patriotyzmu i odwadze w obliczu największych wyzwań.

 

Cmentarz Orląt Lwowskich na Łyczakowie we Lwowie. Fot. ze zbiorów Muzeum Lwowa

 

Cmentarz Obrońców Lwowa, potocznie nazywany często Cmentarzem Orląt Lwowskich to, obok cmentarza na Monte Cassino czy wojskowego cmentarza na Rossie w Wilnie, jeden z najważniejszych polskich cmentarzy znajdujących się poza granicami. We Lwowie pochowano obrońców miasta w bitwie o Lwów oraz uczestników walk w Małopolsce Wschodniej podczas konfliktu Polsko-Ukraińskiego. Pochowanych tam jest prawie 3 000 żołnierzy.

W walkach uczestniczyło wielu uczniów szkół, którzy często nie mieli skończonych nawet 16 lat. Dlatego obrońców nazywany Orlętami Lwowskimi. Sam cmentarz Orląt Lwowskich stanowi część cmentarza Łyczakowskiego, przez wiele lat był zdewastowany, a jego renowacja blokowana była z przyczyn politycznych.

Po włączeniu Lwowa do ZSRR w 1945 groby w katakumbach zostały splądrowane w końcu lat 40. XX wieku. 25 sierpnia 1971 roku na cmentarz, wjechały sowieckie czołgi i maszyny budowlane którym władze poleciły jego likwidację. Prace restauracyjne zostały podjęte w 1989 roku. Inicjatywę przejęły polskie władze, które przez lata negocjowały możliwość odnowienia cmentarza, który ostatecznie ponownie otwarty został w 2005 roku. 

 

 

Wydawało się już, że wieloletnie spory Polaków i Ukraińców o cmentarz Orląt we Lwowie zostały rozstrzygnięte. Niestety lipcowe obchody mordów Polaków na Wołyniu w roku 2013 obudziły znów na Ukrainie tych, którym pojednanie dzisiejszych Polaków i Ukraińców jest co najmniej zdradą własnego narodu.

W odpowiedzi na polskie żądania nazwania ludobójstwem mordów na Wołyniu ukraińscy nacjonaliści ze Lwowa zażądali zlikwidowania symbolicznego miecza na płycie cmentarza Orląt. Według nich jest to symbol tryumfu Polaków nad Ukraińcami. Internowano nawet symboliczne lwy w … drewnianych pudełkach… 

 

Przebieg zdarzeń, gdy we Lwowie wykuwała się po latach niewoli wolna Polska

 

Oddział por. Schleygena na pozycji w Ogrodzie Jezuickim podczas Obrony Lwowa.

W nocy z 31 października na 1 listopada 1918 r. siły ukraińskie niespodziewanie opanowały Lwów i ogłosiły powstanie państwa ukraińskiego. Miasto, zamieszkane w większości przez Polaków, będące silnym ośrodkiem polskiej kultury, nauki i życia politycznego, miało stać się teraz stolicą Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej i siedzibą jej rządu.

W ten sposób u schyłku I wojny światowej w tym wieloetnicznym mieście doszło do bolesnego zderzenia polskich i ukraińskich aspiracji niepodległościowych.

Po początkowym zaskoczeniu ukraińską akcją lwowscy Polacy rozpoczęli przeciwdziałanie. Do obrony spontanicznie przystąpili nieliczni wojskowi, młodzież, rzemieślnicy, studenci, lwowscy batiarzy, a nawet dzieci.

Powstawały punkty oporu, zdobywano kolejne ważne obiekty, organizowano dowództwo i łączność. Jako że brakowało broni, to trzeba ją było zdobywać na nieprzyjacielu. Odwagę Orląt Lwowskich, bo tak nazwano młodych obrońców, wspomagał spryt i świetna znajomość terenu.

Do walki stanęło niewielu zawodowych żołnierzy. Powtórzę to raz jeszcze!!! Na apel polskiego Lwowa i Polski, co budziła się, stanęło 1 374 uczniów szkół powszechnych i średnich oraz studentów. Najmłodszy obrońca miał zaledwie 9 lat. 13-letni Antoś Petrykiewicz, poległy od zadanych mu ran, został najmłodszym kawalerem Orderu Virtuti Militari. Śmiercionośna kula dopadła 14-letniego harcerza Jurka Bitschana. Nieraz ginęły całe rodzeństwa, jak Tadeusz (21 lat), Jan (18) i Helena (15) Grabscy…

Z myślą o ratunku dla broniącego się miasta w pozostałych częściach Polski rozpoczęto organizowanie wojskowej odsieczy. Wyruszyła ona koleją z Krakowa i po zdobyciu Przemyśla dotarła do Lwowa. Tam, wspólnie z siłami obrońców, doprowadziła do wyparcia Ukraińców z miasta. Lwów był wolny! „Pierwszy etap walk o Lwów został zakończony. Podkreślić trzeba nie tylko niezwykłą waleczność ochotniczych obrońców miasta, ale także fantastyczną improwizację odsieczy, która ruszyła na pomoc w ciągu paru dni. Ze względu na charakter walk typu partyzantki miejskiej, były one niezwykle krwawe.

 

Po stronie polskiej zginęło w ciągu trzech pierwszych tygodni zmagań 439 osób, w tym 12 kobiet. Ponad 120 poległych było małoletnimi, a 76 – studentami. 412 ofiar polskich było wyznania rzymskokatolickiego, 6 – greckokatolickiego, a 6 – mojżeszowego. Ofiarą walk padło też 120 osób cywilnych. Wśród poległych obrońców Lwowa szczególne wzruszenie budziła zawsze ofiara krwi najmłodszych uczestników walk, często dzieci 13–16 letnich” – opowiada prof. Wojciech Roszkowski, autor „Orląt Lwowskich”.

Był to jednak tylko początek zmagań o kresowe miasto. Ukraińskie oddziały wycofały się ze Lwowa, ale otoczyły go od zewnątrz i zablokowały. Walka trwała dalej i była nie mniej dramatyczna niż starcia z listopada 1918 r. Lwów potrzebował kolejnej odsieczy, a jego losy wcale niebyły pewne. Na początku 1919 r. zmagania o miasto przerodziły się w polsko-ukraińską wojnę o Galicję Wschodnią. Przebieg tego – dziś nieco zapomnianego konfliktu – przybliża prof. Roszkowski w swojej książce. A była to wojna na sporą na oba młode państwa skalę – obydwie strony przeprowadzały wielotysięczne ofensywy i kontrofensywy, ściągały posiłki, oblegały miejscowości i przecinały linie komunikacyjne przeciwnika. Zwycięstwo stronie polskiej – na początku walki wcale nie takie oczywiste – dało dopiero wejście do działań przybyłej z Francji licznej i dobrze wyposażonej armii gen. Józefa Hallera.

O tym wszystkim na prawie 200 stronach „Orląt Lwowskich” pisze ciekawie prof. Wojciech Roszkowski. Opowieść o polsko-ukraińskich zmaganiach o miasto nad Pełtwią i Galicję Wschodnią rozpoczyna szkicem przedstawiającym rolę Lwowa w historii Polski w ciągu wieków, a zamyka rozdziałem opisującym sposoby uczczenia bohaterskich obrońców miasta, czyli budową Cmentarza Orląt Lwowskich i złożeniem zwłok jednego z nich w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie.

W setną rocznicę tych wydarzeń znany i ceniony historyk prof. Wojciech Roszkowski prezentuje książkę poświęconą polsko-ukraińskim zmaganiom o Lwów w latach 1918-1919. „Orlęta Lwowskie” (wyd. Biały Kruk 2019) opowiadają o bohaterskiej obronie miasta prowadzoną u zarania niepodległości przez jego polskich mieszkańców, która stała się przykładem poświęcenia Polaków dla Ojczyzny i przeszła do narodowej legendy, żywej jest do dziś. I warto ją przypominać, żeby nie poszła w zapomnienie…

 

 

Kibice Legii Warszawa – zawsze wierni Bohaterskim Obrońcom Lwowa

W mroźny piątkowy wieczór, 22 listopada, z okazji 106. rocznicy bohaterskiej Obrony Lwowa podjętej przez polską ludność cywilną, głównie młodzież i dzieci, przeciwko regularnym wojskom ukraińskim – delegacja kibiców Legii Warszawa tradycyjnie zapaliła znicze przy Grobie Nieznanego Żołnierza.

Obrona Lwowa, zwana również w okresie międzywojennym Powstaniem Lwowskim, była pierwszym spontanicznym, zwycięskim zrywem Polaków przeciwko wrogom naszej Ojczyzny, poprzedzającym Powstanie Wielkopolskie.

 

Warto pamiętać, że jest to również 104. rocznica innego doniosłego wydarzenia w dziejach tego arcypolskiego miasta. Otóż 22 listopada 1920 roku Lwów jako pierwsze i jedyne miasto w II RP został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Virtuti Militari. Uroczystej dekoracji dokonał osobiście marszałek Józef Piłsudski.

 

Na okoliczność obchodzonego niedawno Święta Niepodległości należy pokreślić bezdyskusyjny fakt, że odzyskana po rozbiorach Polski niepodległość wykuwała się w znacznej mierze właśnie we Lwowie, który w ramach swobód płynących z autonomii galicyjskiej pełnił rolę nieformalnej stolicy RP, będąc centrum jej życia politycznego, naukowego i kulturalnego.

Miejsce skąd prochy Nieznanego Żołnierza przeniesiono do podcieni Pałacu Saskiego w Warszawie wizytowaliśmy w trakcie sierpniowych spacerów po wojennym Lwowie.

Cześć i chwała Bohaterom! Niech żyje Polska! Niech żyje Lwów!  – Old Fashion Man Club

opracował Tomasz Wybranowski