Polska na Rozdrożu: jak Unia Europejska przeobraża naszą przyszłość. Prawny chaos w Polsce, gdy sędziowie tworzą prawo!

Transformacja Unii Europejskiej nie jest już jedynie abstrakcyjnym, teoretycznym scenariuszem! To rzeczywisty, nieubłagany proces, który rozgrywa się na naszych oczach. Coraz większa centralizacja władzy, silniejsze dążenie do ograniczenia konkurencyjności, eliminowanie niezależnych mediów i wzmacnianie aparatu kontroli społecznej to nie kalki wspomnień z komunistycznego Związku Radzieckiego i zza dawnej "żelaznej kurtyny" czy wizje przyszłości, ale mechanizmy, które są już wdrażane. Przemiany te, choć na pozór subtelne, prowadzą nas w stronę erozji fundamentów, na których opierała się zjednoczona Europa na judeo -chrześcijańskich korzeniach.

Transformacja Unii Europejskiej to nie teoretyczny scenariusz, ale realny proces.

 Stopniowe załamanie kontraktu społecznego i konieczność stosowania narzędzi przymusu doprowadzą do całkowitego podporządkowania obywateli. Jeśli nie zaczniemy działać, to powiemy… Żegnaj, Polsko!

Ciekawe, kiedy dojrzeje w nas świadomość, że aż w ciągu ostatnich lat zdarzyło się aż pięć bardziej niż krytycznych okoliczności, które doprowadziły do obecnego zatrważającego i tragicznego stanu systemu prawnego w Polsce. To dzieje się w całej Unii Europejskiej, ale Polska obrywa najwięcej…

W polskiej debacie publicznej, na forum parlamentu czy mediów nikt nie zastanawia się i nie dyskutuje na temat w jaki sposób doszło do tego, że prawo zamiast być pewnym fundamentem sprawiedliwości, stało się narzędziem do ochrony układów i betonowania wpływów kosztem maluczkich obywateli?!

Tomasz Wybranowski



 

Pierwsza teza powinna już zatrważać – polski system sądowniczo-prawny po 1989 roku pozostał całkowicie nietknięty.

Nie był to przypadek, ale świadoma gwarancja dla post-PRL-owskich sitw, od tajnych służb po aktywistów, polityków i ich zstępnych po polskim okrągłym stole stała się faktem! W ten sposób zabetonowano systemowe pasożytowanie na państwowym majątku i publicznych pieniądzach, czerpiąc zyski z szemranych układów, prywatyzacji podsycanych “opiniami zagranicznych fachowców i audytorów”, kombinacji, oszustw i matactw w świetle reflektorów aż po tragifarsę trzymania Polski na krótkiej smyczy zagranicznych interesów.

Profesor Antoni Dudek w swojej książce „Reglamentowana rewolucja” opisuje, jak to elity PRL, zamiast ponieść odpowiedzialność za swoją działalność, płynnie przeszły do III RP, zabezpieczając swoje wpływy. Profesor Dudek podkreśla również, że komunistyczne elity skutecznie wykorzystały swoją przewagę organizacyjną i ekonomiczną:

Dzięki wcześniejszemu przygotowaniu i dostępowi do zasobów państwowych nomenklatura PRL była w stanie przejąć kontrolę nad kluczowymi sektorami gospodarki, przekształcając się w nową elitę biznesową.”

Powtórzę z naciskiem, że okrągły stół stał się narzędziem, które umożliwiło niesprawiedliwą transformację:

„Porozumienia Okrągłego Stołu stworzyły podwaliny pod system, w którym dotychczasowi funkcjonariusze państwa komunistycznego mogli nie tylko uniknąć rozliczeń, ale również odnaleźć się w nowych realiach, często na kluczowych pozycjach.”

Zgadza się z tym prof. Andrzej Zybertowicz, który od ponad 30 lat pisze I mawia, że 

Nie było dekomunizacji, była ciągłość państwa”,

Andrzej Zybertowicz zwraca uwagę, że brak rozliczenia PRL-owskich kadr spowodował, iż „nowa” Polska wciąż tkwi w starych układach”. W 1992 roku podczas próby lustracji wybuchła tzw. “noc teczek”, co pokazało, jak bardzo wpływowe grupy dążyły do ukrycia swoich powiązań z systemem komunistycznym.

W nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku rząd premiera Jana Olszewskiego został odwołany po ujawnieniu przez ministra spraw wewnętrznych, Antoniego Macierewicza listy osób publicznych zarejestrowanych jako tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa. W trakcie narady u prezydenta Lecha Wałęsy, mającej na celu ustalenie strategii odwołania rządu, Donald Tusk, ówczesny lider Kongresu Liberalno-Demokratycznego, zwrócił się do zebranych słowami: „Panowie, policzmy głosy”.

Scena ta została uwieczniona w filmie dokumentalnym „Nocna zmiana” z 1994 roku, który przedstawia kulisy tych wydarzeń. Film zawiera materiały archiwalne, w tym wspomnianą naradę, podczas której zapadła decyzja o odwołaniu rządu Jana Olszewskiego.

Poniżej fragment filmu „Nocna zmiana”, ukazujący moment, w którym Donald Tusk wypowiada słowa: „Panowie, policzmy głosy”.

 

 

Nie rozliczono przeszłości, więc nie można było budować przyszłości na zdrowych zasadach” – dr hab. Sławomir Cenckiewicz.

Polska transformacja była sterowana tak, aby władza realna pozostała w tych samych rękach” – prof. Wojciech Roszkowski.

 

Sądownictwo w całej Europie stało się narzędziem władzy, a nie jej kontrolą.

Po II wojnie światowej w wielu europejskich krajach establishment sędziowski znalazł sposób na przejmowanie coraz większych obszarów decyzyjności, niezależnie od wyborów i demokratycznych procedur. Politycy, nawet kiedy chcieli, to nie mieli szans, bowiem z każdym rokiem sądokracja uzależniała ich od swoich decyzji, tworząc właściwy rząd w cieniu, na pozornie quasi apolitycznym polu, a faktycznie decydującym o wszystkim.

Lord Jonathan Sumption, brytyjski sędzia i historyk, wielokrotnie ostrzegał przed zjawiskiem „sądokracji / judicial overreach”, wskazując, że sędziowie coraz częściej przekraczają swoje kompetencje i zamiast ograniczać się do interpretacji prawa, faktycznie je tworzą.

W swoich wystąpieniach i publikacjach podkreślał, że taka sytuacja prowadzi do osłabienia demokratycznej kontroli nad władzą sądowniczą oraz ograniczenia roli parlamentów jako organów stanowiących prawo. W serii słynnych wykładów zebranych pod zbiorczym tytułem „Reith Lectures”, lord Sumption argumentował, że 

prawo stało się substytutem polityki” oraz, że „nadmierna rola sądów w kształtowaniu polityki publicznej prowadzi do erozji demokracji”.

Wskazał jednoznacznie, że w systemie demokratycznym decyzje o charakterze politycznym powinny pozostawać w gestii wybranych przedstawicieli społeczeństwa, a nie sędziów, którzy 

nie ponoszą odpowiedzialności przed wyborcami. (!!!)

Sumption wielokrotnie krytykował także orzeczenia brytyjskiego Sądu Najwyższego, które – wedle jego oceny – rażąco przekraczały tradycyjne granice władzy sądowniczej. Przykładem kardynalnym był wyrok w sprawie prorogacji parlamentu przez premiera Borisa Johnsona w 2019 roku, kiedy to sąd uznał działanie rządu za niezgodne z prawem. Lord Sumption argumentował, że była to decyzja polityczna, a nie prawna, i że sąd nie powinien wkraczać w ten obszar.

Podobne zarzuty dotyczące sądokracji pojawiają się coraz liczniej także w kontekście Unii Europejskiej. W 2019 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) wydał orzeczenie dotyczące niezależności sądów w Polsce, które – według krytyków – stanowiło próbę ingerencji w suwerenność polskiego systemu prawnego.

 

źródło: domena publiczna

Przypomnę, że ten wyrok odnosił się do reformy sądownictwa w Polsce, a TSUE (siedziba na zdjęciu powyżej) orzekł, że 

„krajowe przepisy dotyczące systemu dyscyplinarnego sędziów muszą być zgodne ze standardami unijnymi”. Decyzja ta została odebrana przez polski rząd jako próba podporządkowania polskiego wymiaru sprawiedliwości organom unijnym i ograniczenia możliwości kształtowania krajowej polityki sądowej.

Podobne napięcia między TSUE a państwami członkowskimi pojawiały się już wcześniej, co skwapliwie i solidarnie media liberalnolewicowe zamiatało nie tyle z gracją, co „na chama” i bezwstydnie pod dywan.

Oto w 2020 roku w Niemczech, tamtejszy Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe wydał wyrok kwestionujący orzeczenie TSUE dotyczące programu skupu obligacji przez Europejski Bank Centralny (EBC). Niemieccy sędziowie uznali, że TSUE przekroczył swoje kompetencje. To tylko jeden z przykładów pokazujący, że spór o granice władzy sądowniczej w Europie nie dotyczy jedynie Polski.

Ale co wolno Niemcom, to Polakom nawet nie wolno o tym pomyśleć!

Lord Sumption wskazuje na konkretnych przykładach, że nadmierna jurydyzacja polityki może prowadzić do alienacji obywateli, którzy tracą wpływ na kluczowe decyzje dotyczące ich życia.

Ową jurydyzację powinniśmy rozumieć, jako rozrost władzy sądowniczej, ergo: sądową ingerencję w politykę i przewagę prawa nad polityką. Mamy więc do czynienia z karygodnym naruszeniem Monteskiuszowskiej zasady trójpodziału władzy. I w kontekście jurydyzacji polega ono na tym, że władza sądownicza zaczyna przejmować i zawłaszczać kompetencje władzy ustawodawczej i wykonawczej.

Zamiast jedynie interpretować prawo, sędziowie podejmują decyzje o charakterze politycznym, które powinny należeć do demokratycznie wybranych organów.

Przejawy tego zjawiska obejmują:

  • tworzenie prawa przez sądy, zamiast jego interpretacji.

  • podważanie decyzji parlamentów i rządów na podstawie szerokiej interpretacji norm prawnych.

  • rozszerzanie kompetencji organów sądowych, np. poprzez orzeczenia, które zmieniają ustalony porządek prawny.

  • podporządkowanie władzy ustawodawczej i wykonawczej sądom międzynarodowym (np. TSUE), co może ograniczać suwerenność państwową.

Krytycy, tacy jak Lord Sumption, wskazują, że taki proces prowadzi do osłabienia demokracji, ponieważ obywatele tracą wpływ na decyzje podejmowane przez niekontrolowaną przez nich władzę sądowniczą. Wzywa do przywrócenia równowagi między władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, aby demokracja mogła funkcjonować w sposób właściwy.

Zarówno krytyka lorda Sumptiona, oraz kontrowersje wokół orzeczeń TSUE wskazują na szerszy problem rosnącej roli sądów w kształtowaniu polityki oraz na napięcia między suwerennością państw narodowych a kompetencjami organów unijnych.

Trzeba tutaj przywołać nieżyjącego prof. Piotra Winczorka (1943 – 2015), prawnika i profesora Uniwersytetu Warszawskiego, który przez całą swoją karierę naukową wskazywał na istotny dylemat w systemach demokratycznych:

jak zapewnić niezawisłość sędziów, nie odbierając im jednak odpowiedzialności przed społeczeństwem.

Profesor Winczorek podkreślał, że sądownictwo w demokratycznym państwie nie może być absolutnie oderwane od społeczeństwa, ponieważ

sędziowie, choć muszą być niezawiśli, to jednak pełnią swoją rolę w ramach systemu sprawiedliwości, który służy obywatelom.

Niezawisłość sędziów oznaczać ma ich niezależność od wpływów politycznych i innych nacisków, ale nie powinna oznaczać całkowitej niezależności od społeczeństwa, czyli powinni być odpowiedzialni za swoje decyzje przed obywatelami. Oznacza to, że istnieje potrzeba kontroli społecznej nad funkcjonowaniem wymiaru sprawiedliwości, by unikać sytuacji, w których władza sądownicza staje się niekontrolowana i nieodpowiedzialna.

Kontrola społeczna nad sądownictwem nie oznacza ingerencji w orzeczenia sędziów, ale nadzór nad procesami wyboru sędziów, ich oceną i odpowiedzialnością za działania. W tym kontekście profesor Piotr Winczorek podkreślał rolę polskiego parlamentu, który 

ma prawo uchwalać przepisy prawne i ustanawiać procedury, a także organów samorządu sędziowskiego, które powinny dbać o niezależność sędziów, ale również o transparentność i sprawiedliwość w całym systemie.

 

Zasada trójpodziału władzy

Władza sądownicza, mimo swojej niezawisłości, działa w ramach – i trzeba głośno o tym pisać, mówić i krzyczeć we współczesnej Polsce! – JEDNAK (!!!) trójpodziału władzy, który ma na celu wzajemne hamowanie się i kontrolowanie władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej.

Jeśli władza sądownicza jest całkowicie odcięta od jakiejkolwiek formy kontroli społecznej, może to prowadzić do nadużyć władzy, braku transparentności oraz oddalenia sędziów od oczekiwań i potrzeb społeczeństwa.

Ważnym elementem kontroli społecznej nad sądownictwem jest rola i aktywność mediów oraz opinii publicznej, które mogą ścigać nieprawidłowości, ujawniać przypadki niewłaściwego zachowania sędziów i wszelkie niezgodności z prawem.

Piotr Winczorek zaznaczał, że społeczeństwo nie powinno pozostać bierne wobec działań wymiaru sprawiedliwości, ale także podkreślał, że takie działania muszą odbywać się w ramach poszanowania zasad niezawisłości i uczciwości sądów.

 

Przykłady kontroli społecznej nad sądownictwem czy jej zaprzeczenie

Co z wyborem sędziów?

W Polsce, przed reformami sądownictwa wprowadzonymi w ostatnich latach przez PiS i Zjednoczoną Prawicę, to środowisko sędziowskie samo wybierało swoich przedstawicieli do Krajowej Rady Sądownictwa, co (rzekomo – mój dopisek) „zapewniało większą autonomię sądownictwanadzór społeczny”.

Procedury oceny sędziów

W wielu krajach sędziowie są poddawani ocenie efektywności pracy (dla przykładu przez samorządy sędziowskie, organizacje prawnicze), co pozwala zapewnić, że sądy działają zgodnie z oczekiwaniami społecznymi.

Warto pójść dalej i zmieniając fundamenty ustrojowe prawne Polski umożliwić obywatelom wybrać sędziów i prokuratorów!

Prof. Piotr Winczorek wskazywał, że w systemach demokratycznych niezawisłość sądów powinna być równoważona przez szeroką kontrolę społeczną, aby uniknąć odcięcia wymiaru sprawiedliwości od realiów i oczekiwań obywateli.

Chociaż sędziowie muszą być chronieni przed naciskami zewnętrznymi, to jednak zdecydowanie powinni działać w ramach zasady przejrzystości, a ich działania powinny być monitorowane przez społeczeństwo i odpowiednie instytucje, by zapewnić sprawiedliwość i zgodność z normami społecznymi.

W finale tego podrozdziału dwa cytaty:

Sądy muszą działać w ramach prawa stanowionego, a nie ponad nim”, to słowa Alana Dershowitza. Przytoczę jeszcze wypowiedź Antonina Scalii, zmarłego w 2016 jednego z najważniejszych sędziów w historii sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych: Nie ma większego zagrożenia dla demokracji niż sądy, które stają się władzą ustawodawczą”.

Lewicowy marsz przez instytucje – czysta metoda destrukcji

Współczesna XXI – wieczna lewicowość coraz bardziej odchodzi od tradycyjnej i dobrze nam znanej ze szkół (starych i dobrych) definicji skupienia się na ekonomii i klasie społecznej, przesuwając środek ciężkości w stronę progresywnych postulatów dotyczących spraw społecznych i kulturowych.

Lewica XXI wieku mówi o sobie z dumą, że walczy “o równość, inkluzywność i ochronę praw jednostki przed opresją struktur społecznych”. Ja twierdzę, że wymazuje każdy segment starego porządku świata i wartości niezmiennych.

Lewicowy marsz przez instytucje to strategia, która z powodzeniem realizuje swoje cele od ponad już pięciu dekad, a dziś jest bardziej skuteczna niż kiedykolwiek. Współczesny marksizm nie potrzebuje już rewolucji ulicznych, barykad i dramatycznych przewrotów. Wystarczy konsekwentne przejmowanie kluczowych instytucji: sądownictwa, mediów, edukacji oraz korporacji.

Pod hasłami walki z faszyzmem, tak zwaną „mową nienawiści” i obrony praw człowieka dokonuje się dramatyczna rewolucja kulturowa, której celem nie jest równość czy sprawiedliwość, ale całkowita przebudowa społeczeństwa według utopijnych, a zarazem totalitarnych wzorców.

Przemiany te są często przedstawiane jako konieczne i nieuniknione – wszakże sprzeciw wobec nich oznacza etykietę „wroga postępu”.

To właśnie dzięki tym mechanizmom społeczeństwa zmuszane są do akceptowania kolejnych absurdów – od uznawania kilkudziesięciu płci po promocję ideologii gender w szkołach czy seksualizację dzieci. Donald Trump jest wrogiem, bowiem powiedział temu stanowcze nie!

Jednym z najbardziej niebezpiecznych narzędzi tej strategii jest system sprawiedliwości. Sądy, zamiast bronić obywateli przed naruszeniami praw i wolności, coraz częściej służą jako narzędzie ideologicznej inżynierii społecznej.

Przykłady? Liczne procesy, które odwołują się do pokazowych z czasów komunizmu, przeciwko osobom sprzeciwiającym się ideologii LGBT, cenzura niepoprawnych poglądów pod pretekstem walki z „mową nienawiści” czy spektakularne wyroki wymierzone w tych, którzy ośmielili się publicznie powiedzieć, że mężczyzna nie może być kobietą.

Media, te dumne media niegdyś uznawane za czwartą władzę, które strzegły interesy obywateli, stały się tubą propagandową nowej ideologii. Szerzenie jedynej słusznej narracji, niszczenie oponentów społecznych, eliminowanie z przestrzeni publicznej niewygodnych myślicieli – oto metody, które nie mają nic wspólnego z wolnością słowa czy pluralizmem poglądów. Każdy, kto się sprzeciwia, jest momentalnie dehumanizowany, nazywany jest bez pojęcia i śladu historycznej faktografii „faszystą” lub „skrajną prawicą”, a następnie poddawany medialnemu linczowi.

Jeszcze skuteczniej przebiega ofensywa na froncie edukacyjnym. Przejęcie programów nauczania przez aktywistów lewicowych – przykład minister Nowackiej jest jak najbardziej wzorcowy – sprawia, że młode pokolenia nie są już uczone krytycznego myślenia, ale otrzymują gotowe zestawy jedynie słusznych poglądów.

Wmówienie młodzieży, że nauka matematyki może być „rasistowska”, a biologia jest „społecznym konstruktem”, to nic innego jak systematyczna dezinformacja i oszustwa prowadzące do tworzenia pokoleń ludzi odciętych od rzeczywistości i racjonalnych podstaw wiedzy,

Korporacje, kiedyś skupione tylko na pomnażaniu zysków, dzisiaj dołączyły do tego marszu, stając się głównymi sponsorami ideologii progresywnej. Wymuszana poprawność polityczna, obowiązkowe szkolenia z „białego przywileju”, promowanie ideologii gender wśród pracowników, poprawianie historii i dzieł literatury to tylko niektóre z narzędzi stosowanych przez wielki biznes.

Warto też zauważyć, że te same korporacje, które tak chętnie angażują się w „tęczowe” kampanie na Zachodzie, w krajach takich jak Chiny, Iran, Nigeria czy Arabia Saudyjska zdają się tracić zapał do promocji progresywnych idei.

Ostateczny cel tej strategii jest jasny. To całkowite przeobrażenie społeczeństwa, wymazanie tradycyjnych wartości i stworzenie nowego człowieka: bez korzeni, bez tożsamości, bez możliwości buntu i bezsilnego w swojej głupocie rozumienia i pojmowania.

Lewicowy marsz przez instytucje to metoda destrukcji, która nie niszczy budynków, ale fundamenty cywilizacji. A współczesne sądy temu sprzyjają!

 

Wpływ ideologii na współczesne instytucje i edukację

Współczesne zmiany w sferze edukacji, polityki i kultury pokazują, jak ideologie kształtują rzeczywistość, często w sposób, który budzi kontrowersje i sprzeciw zdecydowanej większości społeczeństwa, ale biernego i milczącego ku swojej zagładzie (niestety).

Dostrzec to można zarówno w teorii, jak i w praktycznych decyzjach podejmowanych przez rządy, szczególnie europejskie, oraz instytucje. Przyjrzyjmy się kilku głównym koncepcjom oraz ich autorom, którzy wpłynęli na ten stan rzeczy.

 

Herbert Marcuse i jego „Represyjna tolerancja”

Herbert Marcuse, filozof i socjolog związany z marksistowską Szkołą Frankfurcką, w swoim eseju „Represyjna tolerancja” stwierdził, że 

lewica powinna wykorzystywać instytucje do uciszania konserwatywnych i prawicowych głosów.

Jego zdaniem prawdziwa wolność i równość mogą zostać osiągnięte tylko wtedy, kiedy „dominujące, reakcyjne narracje zostaną zdławione”. Te słowa brzmią niczym credo Feliksa Dzierżyńskiego!

W praktyce możemy to obserwować dziś w wielu krajach, gdzie instytucje akademickie, media oraz korporacje ograniczają debatę publiczną poprzez cenzurę i nakładanie wędzidła stygmatu „mowa nienawiści” na pewne treści oraz eliminację dyskusji na kontrowersyjne tematy.

Znakomitym przykładem uprawiania tego typu polityki może być decyzja duńskich władz z 2021 roku o usunięciu ze szkół podręczników podkreślających binarność płci. To przejaw wpływu ideologii na edukację i prawodawstwo.

Usuwanie tradycyjnych koncepcji płciowych na rzecz nowoczesnych teorii to jeden z przejawów zmian zachodzących na Zachodzie, gdzie idee różnorodności i inkluzywności są wykorzystywane do przekształcenia systemu edukacyjnego.

Antonio Gramsci i podstępna strategia infiltracji

 

Teraz Antonio Gramsci i jego „rewelacje”. Ten włoski filozof marksistowski, tak ukochany przez elity Unii Europejskiej i brukselskiej „śmietanki” uważał, że 

najlepszym sposobem przejęcia władzy nie jest rewolucja, ale infiltracja”.

Jego teoria hegemonii kulturowej zakładała, że kontrola nad społeczeństwem może być osiągnięta poprzez stopniowe przejmowanie instytucji kulturowych: mediów, szkół i uniwersytetów, muzeów i wydawnictw literackich. Ta strategia, stosowana przez dekady, doprowadziła do sytuacji, w której wiele współczesnych instytucji promuje tylko idee „nowe” i skutecznie marginalizuje te konserwatywne i „stare”.

Jordan Peterson, psycholog i publicysta, w swoich analizach wskazuje na zmiany w mechanizmach kontroli społecznej. Twierdzi, że 

dawniej tyrani kontrolowali ludzi siłą, dziś robią to za pomocą ideologii”.

Peterson wskazuje na niebezpieczeństwo narzucania jednolitej narracji przez dominujące instytucje, co prowadzi do ograniczenia wolności myślenia i debaty publicznej.

Na koniec tego rozdziału smutne memento Douglasa Murraya, brytyjskiego pisarza i dziennikarza, który od dawna ostrzega przed stopniowym przejmowaniem zachodnich instytucji przez ideologie lewicowe. Twierdzi, że 

marksizm kulturowy przejmuje Zachód metodą salami – po kawałku”.

Oznacza to, że zmiany nie zachodzą nagle, lecz są wprowadzane stopniowo, co utrudnia opór i pozwala na głębokie przeobrażenie struktur społecznych i kulturowych.

Zebrane przeze mnie cytaty wskazują, że współczesne zmiany w polityce, edukacji i mediach nie są przypadkowe, ale wynikają z długofalowych strategii ideologicznych. Debata na temat ich wpływu jest kluczowa, ponieważ dotyczy podstawowych wartości, takich jak wolność słowa, edukacja i kształtowanie przyszłych pokoleń.

Czy mamy do czynienia z naturalnym rozwojem społecznym, czy też z kontrolowaną transformacją – to pytanie pozostaje otwarte. – Tomasz Wybranowski.

 

Unia Europejska i zaplanowana centralizacja władzy

Transformacja Unii Europejskiej, która zmierza w kierunku centralizacji władzy nie jest przypadkowym procesem, ale wynikiem świadomego projektu, który opiera się na przekonaniu, że scentralizowana, biurokratyczna machina powinna zarządzać wszystkimi aspektami życia, eliminując rolę państw narodowych.  Realizacja tego celu odbywa się poprzez wprowadzanie mechanizmów takich jak chaos prawny, kontrola sądowa oraz narzędzia finansowego, prawnego i medialnego nacisku. W efekcie społeczeństwa mogą nie dostrzegać, jak stopniowo tracą wpływ na swoje państwa.

Orędownikiem głębszej integracji był Jean-Claude Juncker, były przewodniczący Komisji Europejskiej (2014–2019). W swoim orędziu o stanie Unii z roku 2018 roku mówił o „godzinie europejskiej suwerenności”, sugerując, że państwa członkowskie powinny działać bardziej wspólnie, aby sprostać globalnym wyzwaniom.

Juncker argumentował, że tylko zjednoczona Europa może skutecznie stawić czoła takim mocarstwom jak Chiny czy Stany Zjednoczone. To Juncker był autorem „mechanizmu praworządności”.

 

Mechanizm praworządności – gilotyna kontroli nad państwami członkowskimi

Wprowadzenie mechanizmu praworządności w UE trzeba wprost postrzegać jako sposób na podporządkowanie państw niezgadzających się z ideologią Brukseli i jej wolą. Mechanizm ten pozwala na monitorowanie i ocenę – niestety dowolną – przestrzegania zasad praworządności w państwach członkowskich, a w skrajnych przypadkach na zastosowanie sankcji finansowych. Krytycy, których na szczęście przybywa, uważają, że jest to narzędzie wywierania presji na rządy, które nie podążają za głównym nurtem polityki unijnej.

Nigel Farage, brytyjski polityk i jeden z głównych architektów Brexitu, wielokrotnie krytykował biurokrację UE. Podkreślał, co denerwowało salony brukselskie, że 

eurokraci nie są wybierani, a rządzą!

Farage wskazuje na deficyt demokratyczny w strukturach unijnych! Oto bowiem niewybrani przez obywateli urzędnicy mają zbyt dużą władzę, co prowadzi do alienacji społeczeństw od procesów decyzyjnych w UE.

Jednym z najgłośniejszych krytyków centralizacji Unii jest Viktor Orbán, premier Węgier. Twierdzi, że 

Unia Europejska zmienia się w imperium, które chce podporządkować sobie państwa członkowskie.

Orbán ostrzega przed utratą suwerenności narodowej na rzecz ponadnarodowych struktur, twierdząc stanowczo, że decyzje dotyczące poszczególnych krajów powinny być podejmowane przez ich obywateli, a nie przez brukselskich biurokratów.

 

Unieważnianie państwa narodowego na przykładzie Polsce – rzecz o zrewoltowanych sędziach…

 

Czy to naprawdę przypadek, że to właśnie w Polsce toczy się najbardziej brutalna bitwa o niezależność sądownictwa? A może jest w tym coś znacznie głębszego, coś, co ma na celu osłabienie suwerenności Polski, zmniejszanie wpływu obywateli na kształtowanie własnego państwa i tego, co się z nim dzieje!?

Sędziowie, którzy powinni być strażnikami prawa, a także znakomitą i szanowaną częścią politycznych elit, odgrywają niestety kluczową rolę w rozmontowywaniu fundamentów polskiej państwowości. Ich działania zdają się prowadzić nas na smycz Brukseli i globalnych interesów, odcinając Polskę i jej obywateli od jej narodowej tożsamości, kodu kulturowego, ale przede wszystkim decyzyjności.

Nie jest przypadkiem, że to w Polsce, będącej jednym z ostatnich bastionów oporu wobec unijnego centralizmu, toczy się totalna wojna o sądownictwo. Tylko w Polsce wymiar sprawiedliwości stał się polem walki o przyszłość nie tylko państwa, ale i całego narodu.

W tym kontekście nie możemy zapominać o kluczowej roli, jaką odgrywają unijne instytucje, w tym Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej – TSUE. W 2021 roku TSUE nałożył na Polskę gigantyczne kary finansowe za przeprowadzone reformy sądownictwa. To kara, która nie tylko obciążyła polski budżet, ale także pokazała, jak sądy unijne mogą być wykorzystywane jako narzędzie nie nacisku, ale UCISKU politycznego, a nie organ sprawiedliwości. Polska, mimo suwerenności, jest zależna od decyzji zagranicznych ciał i dworów.

Prawo nie jest już wyrazem woli narodu, ale bronią w rękach globalnych elit”, powiedział kiedyś cytowany już Victor Orbán. I trudno się z nim nie zgodzić skoro prawo jest już narzędziem globalnej dominacji, a nie zabezpieczeniem interesów obywateli danego państwa.

Polski system prawny, zamiast być tworzony przez Polaków i dla Polaków, staje się coraz bardziej poddany obcym wpływom i interpretacjom.

Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości, przestrzegał, że „Polska nie może pozwolić sobie na to, by o jej prawie decydowali urzędnicy z zagranicy”. Jego słowa mają szczególne znaczenie w kontekście rosnącego wpływu Brukseli i międzynarodowych organizacji na polski system prawny. A przecież to w polskiej tradycji prawnej, sądy powinny być nie tylko niezależne, ale także ściśle związane z interesami narodowymi i z wolą społeczną.

Sędziowie w Polsce walczą nie o niezależność, ale o zachowanie swoich przywilejów” – te słowa Marka Jana Chodakiewicza trafnie ujmują całą istotę sporu.

Zamiast dążyć do usprawnienia systemu i jego rzeczywistej niezależności, część środowiska sędziowskiego koncentruje się na utrzymaniu swojego statusu, przywilejów i wpływów. Gdyby sędziowie naprawdę walczyli o niezależność, powinni zrezygnować z roli politycznych marionetek, które manipulują systemem prawnym na korzyść globalnych interesów. Zamiast tego, opór wobec reform, które miały na celu usprawnienie polskiego wymiaru sprawiedliwości, staje się polem do walki o osobiste przywileje i polityczne wpływy.

Bez realnej reakcji i czynnego oporu Polska może stać się jedynie wspomnieniem w podręcznikach historii. Kiesy zaś władza sądownicza zostaje całkowicie podporządkowana obcym interesom, wtedy wola narodu polskiego zostaje zignorowana.

Polacy tracą nie tylko kontrolę nad swoim systemem prawnym, ale także nad swoją przyszłością. Jeżeli nie zaczniemy działać, to nie tylko system sądowniczy, ale cała polska państwowość może zostać zapisana na stronicach historii. Bo jeżeli nie będziemy w stanie walczyć o nasze prawa, o naszą tożsamość i suwerenność, to powiemy chóralnie „ŻEGNAJ, POLSKO!”

Model polityczny, do którego zmierza transformacja Unii Europejskiej, w istocie opiera się na wdrażaniu narzędzi realnego przymusu i kontroli społecznej. Sami widzimy, że to prowadzi do opresyjnych mechanizmów wobec obywateli. Z owym narastającym zagrożeniem autorytarnych tendencji w zarządzaniu społeczeństwami Bruksela depcze demokrację i za nic ma obywateli.

Zwiększająca się centralizacja władzy politycznej i gospodarczej, w połączeniu z celowym osłabianiem konkurencyjności stwarza ryzyko załamania podstawowych filarów kontraktu społecznego. Osłabia konkurencyjność?! – ktoś wyśmieje mnie wskazując fundamenty i powody dla których powstała UE. A jak inaczej nazwać unijne regulacje, uprawianie polityki klimatycznej, która jest pozbawiona sensu (bo niewykonalna i wpędzająca w biedę) z niekorzystną polityką fiskalną?!

Zaczyna to rodzić niepokój oraz zaczyny oporu! Społeczeństwa, które mają poczucie, że ich interesy nie są reprezentowane – jak pokazuje historia – popadają w stan dezorientacji i niezadowolenia.

I właśnie dlatego, aby uniknąć destabilizacji władzy, jej kontestowania oraz poważnych konsekwencji społecznych, Unia Europejska wdraża rozbudowany aparat kontroli z przyzwoleniem na coraz wyraźniejszą ingerencję systemu sprawiedliwości w kwestie polityczne z coraz większym dążeniem do ograniczenia wolności obywatelskich. Jak nie pandemie, to wojna! Straszak zawsze się znajdzie na obywateli, którzy bojąc się oddadzą resztki wolnościowej godności.

To poletko (i nasze głowy) uprawiają teraz większość mediów w Polsce strasząc wojną. Tą samą rzeką płynie premier Donald Tusk z ministerialnymi przyległościami i „poselską policją polityczną”, która każe zamykać pod byle pretekstem opozycyjnych parlamentarzystów.

Presja na przestrzeń publiczną i indywidualną wolność jednostki wzrasta, ale mniemam, że to dopiero (niestety!) początek!

 

Centralizacja władzy i eliminacja suwerenności państw członkowskich

Unia Europejska podejmuje szereg działań, które mają na celu osłabienie autonomii krajów członkowskich, co przekłada się na dalszą centralizację władzy. Mechanizm warunkowości funduszy unijnych staje się narzędziem politycznego nacisku, wprowadzającym elementy przymusu w relacjach między instytucjami unijnymi a państwami członkowskimi.

Próby ograniczenia prawa weta, szczególnie w kontekście polityki zagranicznej czy kwestii obronności, mogą prowadzić do sytuacji, w której decyzje podejmowane na poziomie unijnym będą naruszać interesy narodowe poszczególnych państw. Na przykład, wprowadzenie unijnych podatków, coraz większa presja na powołanie wspólnej unijnej armii czy próby wdrażania wspólnej polityki fiskalnej to kroki w stronę unii politycznej, której efekt może być odwrotny do zamierzeń. Jak na dłoni widać, że to prowadzi do podziałów między krajami o różnych tradycjach gospodarczych i politycznych.

 

Rozbudowa mechanizmów kontroli społecznej

Polityka ESG i polityka klimatyczna stają się narzędziami, które w coraz większym stopniu kontrolują gospodarki państw członkowskich. Przykładem jest system unijnych certyfikatów energetycznych (CBAM) oraz ambitny plan Fit for 55, które narzucają standardy, mające na celu walkę ze zmianami klimatycznymi.

Ale efektem ubocznym takich działań jest wykluczenie małych i średnich przedsiębiorstw z rynku, które nie są w stanie sprostać wymaganiom ekologicznym, podczas gdy korporacje o globalnym zasięgu, powiązane z centralnym aparatem władzy, zyskują na konkurencyjności. Przemiany te mogą prowadzić do zmniejszenia innowacyjności i dynamizmu gospodarki.

A nadto rozwój cyfrowych walut banków centralnych, takich jak planowane cyfrowe euro, daje instytucjom centralnym możliwość pełnej kontroli nad transakcjami finansowymi obywateli. Przewiduje się już – i to jest groźne! – wprowadzenie mechanizmów, które mogą blokować wydatki na „niepożądane” cele, co rodzi obawy o ograniczanie osobistej swobody i prywatności obywateli.

Upolitycznienie systemu sprawiedliwości i cenzura

W wielu krajach UE, takich jak Niemcy, Francja czy Hiszpania, obserwujemy coraz silniejszą ingerencję sądownictwa w sprawy polityczne. W niektórych przypadkach dochodzi do eliminowania opozycji pod pretekstem naruszenia demokratycznych norm, co może skutkować dalszym osłabieniem pluralizmu politycznego. Zjawisko to przyczynia się do erozji demokratycznych wartości, w których władza sądownicza staje się narzędziem politycznym.

W kontekście mediów i przestrzeni publicznej, unijny „Akt o Usługach Cyfrowych (DSA)” stanowi próbę walki z tak zwaną dezinformacją. Ale ów akt również prowadzi do coraz większej cenzury i ograniczania wolności słowa. Niewygodne opinie, które nie pasują do narracji przyjętej przez instytucje unijne, mogą być już wykluczane z debaty publicznej, co zagraża podstawowym wolnościom obywatelskich.

 

Rozszerzanie uprawnień instytucji siłowych

Zwiększenie inwigilacji obywateli poprzez regulacje dotyczące dostępu do prywatnych wiadomości, takie jak planowana kontrola zaszyfrowanych komunikatorów przez UE, to kolejny kroki w stronę totalnej kontroli, zaś wprowadzenie regulacji dotyczących „zagrożenia wewnętrznego” stworzyć może liczne preteksty do użycia sił porządkowych przeciwko protestującym obywatelom, co w praktyce może prowadzić do brutalnego tłumienia sprzeciwu.

Przykładem tego rodzaju działań były brutalnie tłumione protesty rolników w Holandii, które pokazały, jak łatwo państwo używa siły w obronie politycznych decyzji a nie racji i dobra swoich obywateli.

Przemiany, które zachodzą w ramach Unii Europejskiej, zmierzają w stronę coraz bardziej scentralizowanego modelu politycznego, gospodarczego i jednej konkretnej idei, który prowadzi do osłabienia podstawowych praw obywatelskich. Wzrost mechanizmów kontroli społecznej, upolitycznienie sądownictwa oraz rozszerzanie uprawnień siłowych to tendencje, które tworzą opresyjny system.

Ale jak znaleźć równowagę między silną władzą centralną a wolnością jednostki, aby uniknąć kryzysu społecznego, politycznych napięć i protestów, których Europa nie widziała od stu prawie lat. Ktoś pamięta jeszcze Wiosnę Ludów?

 

 

Transformacja Unii Europejskiej nie jest już jedynie abstrakcyjnym, teoretycznym scenariuszem! To rzeczywisty, nieubłagany proces, który rozgrywa się na naszych oczach. Coraz większa centralizacja władzy, silniejsze dążenie do ograniczenia konkurencyjności, eliminowanie niezależnych mediów i wzmacnianie aparatu kontroli społecznej to nie kalki wspomnień z komunistycznego Związku Radzieckiego czy wizje przyszłości, ale mechanizmy, które są już wdrażane. Przemiany te, choć na pozór subtelne, prowadzą nas w stronę erozji fundamentów, na których opierała się zjednoczona Europa na Chrześcijańskich korzeniach opartych na Ewangelii i nauce Kościoła.

Skutek tej transformacji będzie opłakany! Bruksela nieuchronne prze ku załamaniu (a potem całkowitemu) zburzeniu tradycyjnego kontraktu społecznego, który łączył obywateli z instytucjami, a także zaufania.

Jeśli te mechanizmy będą kontynuowane, to Unia Europejska może znaleźć się na krawędzi swojego przetrwania. Wtedy Bruksela zmuszona będzie do sięgnięcia po narzędzia przymusu i krwawej represji, aby utrzymać swoje status quo w rękach niewielkiej, wąskiej grupy decydentów.

Wtedy już nie będzie mowy o zjednoczeniu, lecz o brutalnej dyktaturze elit, które będą grały na czas, nie licząc się z obywatelami. To jest cena, jaką zapłacimy za tę nieodwracalną przemianę, która w końcu zdegraduje naszą wspólnotę do narzędzia w rękach nielicznych.

Jeden z ostatnich aktów tej walki i przeciągania liny dzieje się w Polsce.

Tomasz Wybranowski

Piotr Banach – 60 urodziny legendy. Przyjaciel, muzyk, człowiek z duszą rockandrollową – życzenia Tomasza Wybranowskiego

Ja chciałem zrobić karierę nie tylko po to, żeby zaspokoić własną próżność – to oczywiście również, bo wszyscy jesteśmy próżni. Każdy myśli o sobie jako o kimś wyjątkowym. Więc chciałem zrobić karierę również i z tego powodu, ale przede wszystkim dlatego, że wychowywałem się na legendzie wielkich osobowości, które w historii rock and rolla były postrzegane jako ci, którzy zmieniali świat na lepsze. Nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo były to tylko jednostki, ale dawali ludziom, swoim słuchaczom poczucie, że istnieje lepszy świat. Chciałem pójść tą drogą. – mówi Piotr Banach., który dzisiaj - 5 marca - kończy 60 lat.

Mój Przyjaciel, Piotr Banach, obchodzi swoje 60. urodziny. Piotrze, życzę Ci wszystkiego, co najlepsze – zdrowia, radości, niekończącej się pasji i inspiracji do tworzenia kolejnych muzycznych cudów!

Niech nigdy nie zabraknie Ci tego ognia, który zapala serca słuchaczy od lat.

 

33 lata przyjaźni i wspólnego bicia serca

Nasza znajomość rozpoczęła się 33 lata temu pod niebem Lublina. To był czas, gdy świat wirował szybciej, a muzyka miała moc zmieniania rzeczywistości. Dzięki Tobie Piotr przeżywałem „Beatlemanię” po polsku za sprawą zespołu Hey! Serce biło szybciej przy dźwiękach Twojej gitary, a każde spotkanie (nie tylko radiowe) owocowało niekończącymi się rozmowami o muzyce, życiu, świecie. Piotrze, jesteś nie tylko genialnym muzykiem, kompozytorem, producentem, ale przede wszystkim człowiekiem o wielkim sercu.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Piotrem Banachem, dzisiejszym jubilatem:



 

Ja chciałem zrobić karierę nie tylko po to, żeby zaspokoić własną próżność – to oczywiście również, bo wszyscy jesteśmy próżni. Każdy myśli o sobie jako o kimś wyjątkowym. Więc chciałem zrobić karierę również i z tego powodu, ale przede wszystkim dlatego, że wychowywałem się na legendzie wielkich osobowości, które w historii rock and rolla były postrzegane jako ci, którzy zmieniali świat na lepsze. Nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo były to tylko jednostki, ale dawali ludziom, swoim słuchaczom poczucie, że istnieje lepszy świat. Chciałem pójść tą drogą.– Piotr Banach.

Zaczynał, co ciekawe, jako perkusista (Paragraf 4, Kryterium, czy Kolaboranci), ale dał się poznać całej Polsce jako znakomity gitarzysta, melodyk i twórca pierwszych i tych najważniejszych szlagierów grupy Hey, którą założył na przełomie 1991 i 1992 roku. Albumy „Fire”, „Ho!”, czy „Hey (album)” z 1999 roku z „Czasem spełnienia”

a przede wszystkim z nagraniem „Najważniejsze” także z tekstem Piotra, który jest swoistym pożegnaniem z zespołem i wyznaczeniem sobie nowego azymutu i łąk marzeń do odnalezienia na nowo .

 

W roku 1999 zdecydował się opuścić band, który stworzył w najmniej spodziewanym momencie szczególnie dla fanów muzyki:

„Odszedłem z zespołu „Hey” w 1999 roku, nie odszedłem dla kaprysu, miałem jednak swoje powody. Nie żałuję i mam olbrzymi sentyment do zespołu i muzyków. Po moim odejściu wydarzyło się dla mnie bardzo dużo ciekawych rzeczy. Jestem za młody na stabilizację. Z jednej strony może dać mi to poczucie bezpieczeństwa z drugiej zaś powoduje, że człowiek zaczyna żyć na pamięć – wspominał Piotr Banach.

Ale to nie znaczy, że Piotr Banach schował gitary do lamusa. Stworzył Indios Bravos z Piotrem „Gutkiem” Gutkowskim jako wokalistą i Wolnych Ludzi. Z tymi dwoma projektami zapoczątkował renesans na muzykę reggae. Z Wolnymi Ludźmi, którzy „Odwkurzają świat” wydał jedną z najważniejszych polskich płyt ostatniej dekady…, choć niedocenioną (sic!) niestety.

Powstała też BAiKA, czyli Piotrem i Kafi. Ten „muzyczny etap i moment” wciąż trwa i pięknie się rozwija niczym kwiat. Album „Byty zależne” z 2018 roku dał nam nadzieję, że nie masowość a indywidualność w muzyce ma wciąż (a może przede wszystkim) sens i rację bytu.

Bardzo ubolewam nad tym, że w tej chwili – oczywiście na pewno są wyjątki, ale mówię o ogóle – że dla większości młodych ludzi muzyka stała się środkiem do celu, na przykład do zrobienia kariery – Piotr Banach.

HEY – fundament legendy

To Ty stworzyłeś HEY – zespół, który na zawsze zmienił polską scenę muzyczną. Twoja wizja, talent i determinacja sprawiły, że HEY stał się nie tylko kultową grupą, ale też symbolem całego pokolenia. To Twoja pasja i niepowtarzalne brzmienie stworzyły legendę, której echo rozbrzmiewa do dziś.
Indios Bravos – reggae z duszą Nie poprzestałeś na jednym muzycznym obliczu. Tworząc Indios Bravos, wprowadziłeś do polskiej sceny reggae nową jakość – duchowość, głębię i brzmienie, które stało się bliskie tysiącom słuchaczy.

BAiKA to nie zespół, to zjawisko, którego musisz być świadkiem

Z HEY stworzyłeś legendę, z Indios Bravos wprowadziłeś nową jakość na scenę reggae, ale to BAiKA jest dowodem na to, że muzyczna dusza nie zna granic. Razem z Kafi stworzyliście projekt, który wykracza poza ramy gatunkowe. To nie tylko koncerty, to rytuał, spotkanie dusz i myśli. Kto raz tego doświadczył, ten wie.

 

Muzyka Piotra Banacha: bunt, emocje i prawda

Od pierwszych punkowych brzmień, przez rockowe uniesienia, aż po mistyczne reggae – muzyka Piotra Banacha to zapis emocji, buntu, ale i poszukiwania piękna. Album „Byty zależne” pokazał, że wrażliwość i siła mogą iść w parze. A „Zdecydowana mniejszość”? To manifest. To nie tylko płyta, ale muzyczna filozofia, którą każdy powinien usłyszeć.
Jeśli jeszcze nie byłeś na koncercie BAiKA, koniecznie musisz to nadrobić. Trasa „Amatorka Tour A.D. 2024 ” to było więcej niż koncerty. Banach i Kafi to duet, który rozmawia z publicznością dźwiękami, emocjami, gestami. To nie jest zwykła muzyczna podróż – to doświadczenie.

Piotr Banach – 60 lat i wciąż nie do zatrzymania

Piotrze, jesteś dowodem na to, że prawdziwa pasja nie zna wieku. Że muzyka to nie tylko dźwięki, ale też sposób na życie. Życzę Ci kolejnych dekad pełnych twórczego spełnienia, niezapomnianych koncertów i wciąż nowych dróg do odkrycia. Bo Ty, Przyjacielu, nigdy się nie zatrzymujesz.
Niech Twoja muzyka nadal inspiruje i porusza kolejne pokolenia. Młodsi słuchacze odkryją w niej własne emocje, a my – którzy dorastaliśmy z Twoją twórczością – czujemy w niej echa naszej szalonej i dobrej młodości. Sto lat, Piotrze! – Tomasz Wybranowski

Piotr Banach – gitara, instrumenty perkusyjne, produkcja, kompozycje, teksty. Był perkusista i autorem tekstów kilku szczecińskich zespołów spod znaku punk rocka i reggae, a w roku 1992, już jako gitarzysta założył rockowy zespół HEY, którego liderem i głównym kompozytorem był do lipca 1999 roku.

Po kilkuletniej przerwie w działalności muzycznej powrócił z formacją Indios Bravos, która była nie tylko jedną z gwiazd krajowej sceny reggae, ale też zaznaczyła swoją obecność na wielu festiwalach rockowych, m.in. Jarocin Festiwal, OpenAir, czy Przystanek Woodstock, gdzie nagrodzona została Złotym Bączkiem za rok 2006 przyznawanym za najlepszy występ festiwalu. Banach był również producentem płyty Katarzyny Nosowskiej „Puk, puk”, a w roku 2005 nagrał swój solowy album „Wu-wei”.

Rosja, Chiny i Stany Zjednoczone w Lidze Mistrzów świata – Europa kopie w Pucharze Konfederacji. Felietonowo Wybranowski

Scenariusz, w którym Stany Zjednoczone, Rosja i Chiny dzielą się strefami wpływów, jest jednym z możliwych rozwiązań w nadchodzącej dekadzie. W tym nowym układzie geopolitycznym, Polska, choć nie w pełni niezależna, staje się kluczowym punktem na mapie Europy Środkowej, przyciągającym uwagę zarówno Rosji, jak i USA. W sferze politycznej, krajowe wybory mogą zakończyć się przewagą kandydatów, którzy lepiej rozumieją potrzeby Polaków w tym zmieniającym się świecie, a nie skupiają się na globalnych aspiracjach, które są dalekie od polskich realiów i możliwości... - Tomasz Wybranowski

W kontekście globalnej polityki i geostrategicznych przemian, jakie mogą nastąpić w wyniku zmieniających się układów sił, warto zastanowić się nad możliwymi scenariuszami przyszłości

W kontekście globalnej polityki i geostrategicznych przemian, jakie mogą nastąpić w wyniku zmieniających się układów sił, warto zastanowić się nad możliwymi scenariuszami przyszłości. Jeden z nich może przybrać postać tzw. „nowego podziału stref wpływów” na świecie, w którym Stany Zjednoczone, Rosja i Chiny staną się głównymi aktorami, mającymi decydujący wpływ na światowe wydarzenia zarówno w obszarze militarnym, jak i gospodarczym.

W tym układzie rola Unii Europejskiej, z jej obecnymi liderami, jak Emanuel Macron czy Ursula von der Leyen, może zostać poważnie osłabiona, a kraje takie jak Polska zyskają specyficzną rolę, którą warto szczegółowo przeanalizować.

Tomasz Wybranowski

Podział stref wpływów i globalna dominacja

W nadchodzących latach, według niektórych prognoz, możemy być świadkami rosnącej współpracy między Stanami Zjednoczonymi, Rosją i Chinami. Przemiany w tej sferze miałyby na celu określenie nowych stref wpływów, zarówno w kontekście gospodarczym, jak i militarnym.  Taki scenariusz sugeruje, że kwestie związane z krajami bałtyckimi, Tajwanem, Gruzją czy północnym Kazachstanem nie będą przedmiotem dalszych kontrowersji czy międzynarodowych napięć. Zamiast tego, wielkie mocarstwa zgodzą się na podział stref, w których każda z tych potęg utrzyma swoje interesy.

Dla USA, Rosji i Chin, takie podejście ma sens z racji ich rosnącej dominacji w różnych częściach świata. W przypadku Rosji, istotna będzie stabilizacja w Europie Wschodniej, zaś Chiny, które mają ogromne aspiracje gospodarcze i strategiczne, będą mogły skupić się na swoim rozwoju oraz dominacji w Azji. USA z kolei, z jeszcze większą siłą ekonomiczną i militarną, będą nadzorować całość, umacniając swoją rolę jako globalnego lidera. Unia Europejska, pod wpływem kryzysów gospodarczych, decyzji politycznych i wprowadzenia zielonego ładu, nie będzie miała wystarczającej siły, by znacząco wpływać na te procesy.

W nadchodzących latach, jak wskazują prognozy, możemy rzeczywiście być świadkami dynamicznych zmian w globalnym układzie sił, szczególnie w kontekście rosnącej współpracy między Stanami Zjednoczonymi, Rosją i Chinami. Taki scenariusz, w którym te trzy wielkie mocarstwa ustalają nowe strefy wpływów, może stanowić reakcję na zmieniający się porządek międzynarodowy oraz dążenie do zachowania i umocnienia własnych interesów.

O strefach wpływów słów kilka

W przeszłości mieliśmy do czynienia z podziałem świata na różne strefy wpływów, zwłaszcza podczas zimnej wojny, kiedy USA i ZSRR rywalizowały o kontrolę nad różnymi obszarami. Taki podział stref wpływów mógłby powrócić w zaktualizowanej formie. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na kluczowe regiony:

Kraje bałtyckie – współpraca między Rosją, USA i Chinami mogłaby oznaczać, że kwestia bezpieczeństwa krajów bałtyckich – Litwy, Łotwy i Estonii – zostanie uznana za strefę rosyjskiego wpływu, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę ich strategiczne położenie i bliskość do Rosji. Chociaż obecnie kraje te są członkami NATO, w przypadku nowego porozumienia międzynarodowego, Rosja mogłaby zdobyć pewne ustępstwa w kwestiach militarnych i politycznych.

Tajwan – Chiny, dążąc do pełnej kontroli nad Tajwanem, mogłyby w ramach porozumienia z USA i Rosją uzyskać zielone światło na dalsze działania w regionie. USA, posiadające silne interesy gospodarcze i strategiczne w Azji, mogłyby uznać pewne ograniczenia w tym zakresie, pod warunkiem, że nie wpłynęłoby to na równowagę sił w regionie.

Gruzja i Północny Kazachstan: Te regiony mogą stać się miejscem rywalizacji o strefy wpływów między Rosją a Chinami. W przypadku Kazachstanu, który leży na granicy Europy i Azji, zarówno Rosja, jak i Chiny, będą zainteresowane jego stabilnością i rozwojem, ale z różnych powodów – Rosja ze względu na bezpieczeństwo w swojej strefie wpływów, zaś Chiny z powodu rosnącej współpracy gospodarczej w ramach inicjatywy „Pasa i Szlaku”.

grafika ilustracyjna | fot. pixabay

Dominacja gospodarcza i militarna

Możemy jako Europejczycy nie zgadzać się I zaprzeczać a nasi politycy pobrzękiwać szabelkami I srogimi minami, ale prawda jest taka, że Rosja, Chiny i USA już teraz dominują w różnych częściach świata, a ich współpraca w przyszłości może pogłębić ich pozycję w kluczowych regionach.

Z punktu widzenia Rosji, utrzymanie wpływów w Europie Wschodniej będzie kluczowe dla zapewnienia stabilności wewnętrznej i zewnętrznej. Po aneksji Krymu w 2014 roku oraz wojnie w Donbasie, Rosja może starać się uzyskać uznanie swoich wpływów w regionie, co mogłoby wzmocnić jej pozycję wobec NATO i Unii Europejskiej.

Chiny dążą do zwiększenia swojej dominacji gospodarczej w Azji, ale także poza nią, zwłaszcza w Europie i Afryce. Ich ambitne plany rozwoju infrastrukturalnego, jak „Pas i Szlak”, mają na celu rozbudowę globalnej sieci transportowej, co da Chinom ogromną przewagę ekonomiczną i strategiczną. W ramach współpracy z USA i Rosją, Chiny mogłyby skupić się na stabilizacji w regionie Azji, nie konfrontując się bezpośrednio z interesami Zachodu.

Dla Stanów Zjednoczonych kluczowa pozostaje rola globalnego lidera – zarówno pod względem ekonomicznym, jak i militarnym. USA będą starały się utrzymać swoją dominację poprzez nadzorowanie innych potęg i zawieranie porozumień, które zapewnią im przewagę. Na przykład, ich obecność wojskowa w Europie, na Bliskim Wschodzie czy w Azji będzie częścią większej strategii kontrolowania równowagi sił.

Użyję slangu sportowego, powstanie układ krajów – mocarstw, czyli Liga Mistrzów i cała reszta, która kopać będzie o marny pucharek w Lidze Konferencji.

Rola Unii Europejskiej – my, my, my!!!

Unia Europejska, mimo iż pozostaje ważnym graczem na arenie międzynarodowej, może mieć trudności w konkurowaniu z takimi potęgami jak USA, Rosja i Chiny, zwłaszcza w obliczu kryzysów gospodarczych i wewnętrznych napięć politycznych. Zmiany polityczne i gospodarcze, takie jak wprowadzenie Zielonego Ładu, mogą ograniczyć zdolność UE do projekcji swoich wpływów na świecie. Ostatecznie, UE może być zmuszona do dostosowania swojej polityki do realiów dyktowanych przez większe mocarstwa.

Unia Europejska, mimo bycia jednym z kluczowych graczy na światowej scenie politycznej i gospodarczej, zmaga się z wieloma wyzwaniami, które mogą utrudnić jej dalszą konkurencję z takimi potęgami jak USA, Chiny czy Rosja. Istnieje kilka istotnych słabości, które wpływają na jej pozycję w globalnym kontekście.

Biurokracja i złożony system decyzyjny

Biurokracja w Unii Europejskiej jest jednym z głównych zarzutów wobec jej struktur. Złożony system instytucji, w tym Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej oraz Rady UE, często prowadzi do opóźnień i braku spójnej polityki. Decyzje podejmowane w UE wymagają kompromisów między 27 państwami członkowskimi, co sprawia, że proces legislacyjny jest wolniejszy i mniej elastyczny w porównaniu do bardziej scentralizowanych struktur, takich jak w Stanach Zjednoczonych.

Brak jednolitej polityki gospodarczej i inwestycji

W UE istnieje duża rozbieżność w poziomie rozwoju gospodarczego państw członkowskich. Kraje takie jak Niemcy, Francja czy Holandia są gospodarczo silne, podczas gdy inne państwa, szczególnie z Europy Środkowo-Wschodniej, wciąż borykają się z niższym poziomem inwestycji oraz słabszymi wskaźnikami wzrostu. Brak jednolitej polityki inwestycyjnej sprawia, że UE nie jest w stanie skutecznie konkurować z Chinami, które stawiają na gigantyczne inwestycje infrastrukturalne, oraz z USA, które skutecznie przyciągają inwestycje poprzez innowacje i rozwój technologiczny.

Brak gospodarczej niezależności

Unia Europejska, mimo swojego dużego znaczenia gospodarczo-politycznego, nie posiada pełnej niezależności gospodarczej. Większość państw członkowskich jest uzależniona od zewnętrznych źródeł energii (przede wszystkim z Rosji, choć to się zmieniło się po 2022 roku) i surowców, co sprawia, że UE jest podatna na zewnętrzne kryzysy, takie jak wojny handlowe czy napięcia geopolityczne.

Ponadto, relatywnie niewielka liczba międzynarodowych korporacji technologicznych ma swoją siedzibę w Europie, co utrudnia Unii konkurowanie z takimi gigantami jak Google, Apple czy Microsoft.

Zmiany polityczne i Zielony Ład

Wprowadzenie Zielonego Ładu, mimo że ma na celu zrównoważony rozwój i walkę ze zmianami klimatycznymi, wiąże się z dużymi kosztami dla gospodarki UE. W szczególności, transformacja energetyczna i przemysłowa może prowadzić do wysokich kosztów dla firm i konsumentów, co w dłuższej perspektywie może wpłynąć na konkurencyjność gospodarki europejskiej. Dodatkowo, zmiany te mogą wprowadzać wewnętrzne napięcia w państwach członkowskich, które różnią się pod względem podejścia do ochrony środowiska.

Zależność od polityki zagranicznej większych mocarstw

UE, mimo swojego znaczenia jako całość, często zmuszona jest dostosować swoją politykę zagraniczną do realiów dyktowanych przez większe mocarstwa, jak USA, Chiny czy Rosja. Polityki handlowe, wojskowe i energetyczne tych krajów mają ogromny wpływ na decyzje podejmowane w Brukseli, a Unia nie zawsze jest w stanie skutecznie przeciwstawić się decyzjom podejmowanym przez te potęgi. Z kolei globalne napięcia, takie jak wojny handlowe czy konflikty o dostęp do zasobów, mogą prowadzić do marginalizacji UE na arenie międzynarodowej.

Źródło: piqsels.com

Straty gospodarcze Europy, czyli porównując potencjały PKB

Porównując dynamikę PKB Unii Europejskiej do USA w ciągu ostatnich 15–20 lat, UE boryka się z rosnącym dystansem do amerykańskiej gospodarki. W 2000 roku PKB UE (nominalne) wynosiło około 13,6 biliona dolarów, podczas gdy PKB USA wynosiło około 10 bilionów dolarów. Do 2023 roku PKB USA wzrosło do około 26 bilionów dolarów, podczas gdy PKB UE wynosiło około 19 bilionów dolarów. Choć UE nadal stanowi około 70% gospodarki USA, to w ciągu ostatnich dwóch dekad straciła część swojej konkurencyjności, co w dużej mierze jest efektem niższego wzrostu gospodarczego oraz problemów strukturalnych, takich jak niska innowacyjność czy problemy z rynku pracy w wielu krajach członkowskich.

W ciągu ostatnich 15-20 lat, UE nie była w stanie nadążyć za szybkim rozwojem technologicznym, szczególnie w obszarze cyfryzacji i nowych technologii, co negatywnie wpłynęło na jej konkurencyjność w globalnym kontekście. Straty te wynikają również z trudności w realizowaniu skutecznych reform gospodarczych w obliczu kryzysów finansowych, zadłużenia publicznego oraz kryzysu migracyjnego, które powstrzymały ją od osiągnięcia pełnej dynamiki rozwoju.

Mimo że Unia Europejska pozostaje kluczowym aktorem na światowej scenie, jej wewnętrzne słabości, takie jak biurokracja, brak jednolitej polityki gospodarczej, oraz zależność od zewnętrznych potęg gospodarczych, mogą utrudnić dalsze konkurowanie z USA, Chinami czy Rosją. Aby sprostać tym wyzwaniom, UE będzie musiała wprowadzić głębokie reformy strukturalne, szczególnie w obszarze gospodarki, innowacji oraz polityki energetycznej.

Trochę historii. Przykłady działań potęg w przeszłości

USA i ZSRR, czyli czas zimnej wojny. Wtedy podział świata na strefy wpływów był wyraźny, a każde z tych mocarstw dążyło do rozszerzenia swojego wpływu na różnych kontynentach, co skutkowało licznymi kryzysami (np. kryzys kubański, wojna w Wietnamie a wcześniej w Korei).

Chiny i Rosja w Azji Centralnej. Przykładem współpracy pomiędzy tymi dwoma krajami może być ich rosnąca współpraca gospodarcza i wojskowa w Azji Centralnej, gdzie obie potęgi dążą do zabezpieczenia swoich interesów w regionie, a także do przeciwdziałania wpływom USA.

Sumując, należy podkreślić, że przyszłość współpracy między USA, Rosją i Chinami może przynieść istotne zmiany w globalnym układzie sił, z możliwym podziałem świata na strefy wpływów. Choć scenariusz ten może brzmieć kontrowersyjnie, to dla tych trzech potęg, mających rosnącą dominację gospodarczą i militarną, może to być naturalna odpowiedź na dynamiczne zmiany na arenie międzynarodowej.

Europa Środkowa – granica wpływów

W tej nowej rzeczywistości geopolitycznej, Polska, wraz z innymi krajami Europy Środkowej, jak Finlandia, Bułgaria czy Rumunia, stanie się istotnym punktem granicznym między strefami wpływów Rosji a USA. W szczególności Polska, przez swoje strategiczne położenie, zyska na znaczeniu, ale nie w tradycyjnym sensie militarno-politycznym, lecz bardziej jako swoista „strefa buforowa”.

Tego rodzaju rola przypominać może w pewnym sensie status Izraela na Bliskim Wschodzie, ale z pewnym istotnym zastrzeżeniem: nie chodzi tu o etniczną czy religijną tożsamość, lecz o rolę polityczną.

W tym układzie Polska stać się może państwem o szczególnym traktowaniu przez USA, które postawi na jej stabilność i strategiczne położenie, traktując ją jako fundament stabilizacji regionu. Choć Polska nie będzie traktowana jak tradycyjny sojusznik Stanów Zjednoczonych – Izrael, to przyszły status naszej Ojczyzny w relacjach z USA może przypominać ten, jaki Izrael ma na Bliskim Wschodzie

jako kluczowy punkt wpływów, ale też państwo o dużym znaczeniu w rozgrywkach regionalnych.

Polska scena polityczna

W tym nowym kontekście politycznym, także krajowe sprawy mogą przejść gruntowne zmiany. Wybory prezydenckie w Polsce, które odbędą się w maju 2025 roku, będą przebiegały pod dużym wpływem tego globalnego układu. Wybory te najprawdopodobniej zakończą się porażką Rafała Trzaskowskiego, który – mimo początkowych ambicji I przewag– nie zyska odpowiedniego poparcia.

Jego kandydatura już traci I tracić będzie na znaczeniu, zwłaszcza w kontekście rosnącej fali niezadowolenia z polityki unijnej, drożyzny, groźby podatku katastralnego i „zielonego ładu”, który według wielu, w tym wyborców zmęczonych unijnym kierunkiem, ogranicza rozwój gospodarczy.

Donald Tusk, który mógłby stanowić alternatywę, również nie zdoła (jeśli zdecyduje się na podmianę kandydata) przekonać większości Polaków. Jego marginalizacja oraz związane z nim decyzje polityczne sprawią, że nie będzie w stanie przejąć inicjatywy.

Zmęczenie polityką klimatyczną, nadmiernymi regulacjami i niekończącymi się debatami europejskimi, może przyczynić się do sukcesu innych kandydatów, bardziej zbliżonych do interesów narodowych i bezpieczeństwa narodowego, a nie koncentrujących się na rozwiązaniach, które są odległe od realiów codziennego życia Polaków.

Scenariusz, w którym Stany Zjednoczone, Rosja i Chiny dzielą się strefami wpływów, jest jednym z możliwych rozwiązań w nadchodzącej dekadzie. W tym nowym układzie geopolitycznym, Polska, choć nie w pełni niezależna, staje się kluczowym punktem na mapie Europy Środkowej, przyciągającym uwagę zarówno Rosji, jak i USA. W sferze politycznej, krajowe wybory mogą zakończyć się przewagą kandydatów, którzy lepiej rozumieją potrzeby Polaków w tym zmieniającym się świecie, a nie skupiają się na globalnych aspiracjach, które są dalekie od polskich realiów i rzeczywistości…

Donald Trump i Władimir Putin / Fot. Kremlin.ru, Wikimedia Commons

Z ostatniej chwili, czyli wielcy ponad naszymi głowami

Czy nam się to podoba (albo nie), ostatnie wydarzenia jasno wskazują na zacieśnienie współpracy między Rosją a Stanami Zjednoczonymi, przy radosnym pomruku Chin, w kontekście gospodarczym i politycznym, szczególnie w odniesieniu do konfliktu na Ukrainie i podziału stref wpływów.

Współpraca w zakresie surowców

Oto prezydent RosjiWładimir Putin, wyraził gotowość do współpracy z amerykańskimi firmami w zakresie wydobycia metali ziem rzadkich na terytorium Rosji oraz na okupowanych terenach Ukrainy.  W wywiadzie dla rosyjskiej telewizji państwowej W. Putin podkreślił, że Rosja posiada znaczne rezerwy tych surowców i jest otwarta na udział zagranicznych partnerów w ich eksploatacji. Zaproponował także sprzedaż około 2 milionów ton aluminium na rynek amerykański, pod warunkiem zniesienia sankcji ograniczających import rosyjskich metali.

W tym samym czasie prezydent USA, Donald Trump, informuje o prowadzonych „bardzo poważnych rozmowach” z Władimirem Putinem na temat zakończenia wojny w Ukrainie.

Donald Trump od początku sugeruje możliwość wprowadzenia europejskich sił pokojowych na terytorium Ukrainy, na co Władimir Putin miał wyrazić zgodę. Francuski prezydent Emmanuel Macron ostrzegł jednak przed zawarciem porozumienia, które mogłoby zostać odebrane jako kapitulacja Ukrainy, podkreślając konieczność poszanowania jej suwerenności.

Działania obu przywódców sugerują dążenie do redefinicji strefy wpływów i absolutnie nowego podziału geopolitycznego świata i Europy. Dla Ameryki kwestie Europy są najmniej ważne. Taka jest prawda w świetle ostatnich faktów i wydarzeń.

Propozycje współpracy w zakresie eksploatacji surowców na terenach okupowanych oraz rozmowy o zakończeniu konfliktu na Ukrainie mogą wskazywać na próbę osiągnięcia porozumienia, które uwzględniałoby interesy zarówno Rosji, jak i USA, kosztem suwerenności Ukrainy i podległości dawnych republik radzieckich Moskwie.

Europejscy marzyciele zaklinają rzeczywistość, ale ostatnie deklaracje i działania prezydentów Rosji i USA wskazują na bardzo możliwy sojusz, z którego rodzi się nowy podział stref wpływów oraz współpraca gospodarcza w kluczowych sektorach, takich jak wydobycie metali ziem rzadkich.

Zaklinanie rzeczywistości a fakty

Ktoś powie, że oszalałem, ale ja twierdzę, że nie zaklinam faktów i rzeczywistych zdarzeń w bajkę snutą przez chromą Europę. Reuters donosi Russia’s Putin outlines potential aluminium, rare earth deals with the US” / „Putin przedstawia potencjalne umowy dotyczące aluminium i metali ziem rzadkich z USA”. Natomiast w The Guardian możemy przeczytać, że Macron warns against 'surrender’ in Ukraine as Trump claims Putin will accept peacekeeper deal” / „Macron ostrzega przed 'kapitulacją’ Ukrainy, podczas gdy Trump twierdzi, że Putin zaakceptuje porozumienie w sprawie sił pokojowych”. I jeszcze jeden ostatni, gorący tytuł z The New York Post: Trump says Putin agreed to European peacekeeping troops in Ukraine: 'He has no problem with it” / „Trump mówi, że Putin zgodził się na europejskie siły pokojowe na Ukrainie: 'Nie ma z tym problemu”.

Gdy wielcy i silni się dogadują, to cała reszta nie ma nic do powiedzenia. Europa od lat popada w marazm i degrengoladę. Europejczycy wymierają (wystarczy sprawdzić statystyki dzietności), coraz mniej czytają, są coraz słabiej wykształceni przez co w ogóle (albo słabo) popychają świat techniki i wynalazczości ku szczytom!

Europa coraz większym zaściankiem (by nie powiedzieć grajdołem)

Od dawna piszę i mawiam, że wielka i niegdyś dumna Europa zapada w sen zimowy. Problem w tym, że zamiast się obudzić na wiosnę, może już nigdy nie powstać i poczuć na twarzy ożywczych promieni słońca. Ktoś powie, a może nawet zakrzyknie: szczegóły! Odpowiem, proszę bardzo!

W 2024 roku liczba tak zwanych „mega – rund” finansowania startupów w Europie (chodzi o inwestycje powyżej 100 milionów dolarów) wyniosła zaledwie 36. To o 77,2% mniej niż rok wcześniej. Dawno, dawno temu to Europa rozdawała karty w pokerowej rozgrywce nauki i technologii. Ale nie teraz! Dzisiaj nasze „jednorożce” (startupy warte miliard dolarów) są niczym mamuty i nasze polskie tury na wymarciu. W trzecim kwartale 2024 roku powstało ich najmniej od sześciu lat.

Wniosek: Europa powoli, ale konsekwentnie, staje się skansenem.

Kiedy Amerykanie i Chińczycy inwestują w nowe technologie, Europa oddaje pole. Mediana wycen europejskich startupów jest dziś nawet o 61% niższa niż ich odpowiedników w Stanach Zjednoczonych. Czy rzeczywiście chcemy zostać globalnym zaściankiem? A może boimy się podbicia ze strony Rosji, Chin czy (no właśnie, kogo?!), że nie chcemy oddać taniej siły roboczej? Nie! Moi zdaniem gra idzie o rynek konsumencki cudzych wynalazków

W Polsce sytuacja nie wygląda lepiej. Już w 2019 roku liczba zgłoszeń patentowych składanych przez polskich naukowców, badaczy i wynalazców w Europejskim Urzędzie Patentowym spadła o prawie 10%. Ten niepokojący się pogłębia. Jeśli nic się nie zmieni, zamiast nowoczesnego centrum technologii, staniemy się jedynie dostawcą surowców i montownią dla większych graczy.

Tylko nie wiadomo jeszcze, kto ostatecznie przejmie nad nami kontrolę – Stany Zjednoczone, Rosja czy Chiny?

Oczywiście, są i tacy, którzy twierdzą, że Europa jeszcze się podniesie. Europejska Rada ds. Innowacji planuje (znowu wolicjalność a nie fakt) przeznaczyć 1,4 miliarda euro na rozwój technologii i wsparcie startupów. Ale czy to aby wystarczy?

W świecie, gdzie jeden amerykański koncern technologiczny jest w stanie tyle wydać w ciągu trzech miesięcy na rozwój jednej tylko aplikacji, ta „europejska” suma wygląda jak jałmużna, albo mała zrzutka na drużynę zuchów i jej wakacyjny wyjazd.

Jeśli nie nastąpi radykalna zmiana w myśleniu i finansowaniu innowacji, Europa nie tylko przestanie się liczyć! Po prostu – nazwę to brytalnie – przestanie istnieć jako niezależny byt gospodarczy. Co unaocznił czas pandemii covidowej. Pamiętacie pęknięte łańcuchy dostaw … z Azji i Ameryki?

Czas przestać się łudzić. Jeśli nie obudzimy się teraz, obudzimy się za kilka lat jako kolonia. Pytanie tylko – czyja?

Tomasz Wybranowski

 

Żołnierz, Kapłan, Filozof – o Ojcu Józefie Bocheńskim w XXX. rocznicę śmierci. Paweł Winiewski & Tomasz Wybranowski

Kompleks niższości Polaków w stosunku do Niemców czy też Francuzów jest najzupełniej zrozumiały. Klęski, które wycierpieliśmy, tak nas bili po głowie, że Polacy zrobili się mali. Zrobiliśmy się niepewni. Trzeba ludzi bardzo namawiać, żeby patrzyli na to, co jest dobre i pozytywne w naszej tradycji. - mawiał ojciec Bochenski. Fot ze zbiorów Małgorzaty Bocheńskiej

Ojciec Bocheński to fascynująca postać spleciona z dwóch idei: mądrości i pokory.. 30 lat minęło od śmierci jednego z najwybitniejszych myślicieli XX wieku, o. Józefa Innocentego Marii Bocheńskiego OP

 Ta niezwykła postać, której życie było zbiorem niezliczonych przymiotów, od żołnierskiej odwagi, przez kapłańską posługę i pobożność, po wreszcie filozoficzną głębię, pozostawiła po sobie trwały ślad.

W programie „Muzyczna Polska Tygodniówka” miałem wielki honor ponownie spotkać się z Pawłem Winiewskim, znakomitym dziennikarzem, który przeprowadził ostatni wywiad z ojcem Bocheńskim przed jego śmiercią.

Paweł Winiewski w swoich licznych artykułach i medialnych wystąpieniach przekazuje przesłanie, jakie pozostawił po sobie ojciec Józef Bocheński, wskazując na 

fundamentalną rolę rozumu, moralności i chrześcijańskiej wiary w kształtowaniu współczesnego świata.

Przesłaniem kolejnego cyklu programów na antenie Radia Wnet (w każdą trzecią sobotę miesiąca), inspirowanego myślą wielkiego ojca Bocheńskiego, jest fundamentalna teza:

„Trzeba słuchać ojca Bocheńskiego, bo ma w swoich myślach lek na polską niemoc i zgniliznę moralną!”.

Przemyślenia ojca Józefa Marii Bocheńskiego stanowią drogowskaz dla współczesnego społeczeństwa, które boryka się z kryzysem wartości, relatywizmem moralnym i intelektualnym zamętem.

W kolejnych odcinkach przybliżymy kluczowe idee ojca Bocheńskiego, jego bezkompromisową diagnozę kondycji duchowej i intelektualnej narodu oraz wskazówki, jak przywrócić Polsce ład moralny, zdrowy rozsądek i siłę ducha.

To nasze radiowe zaproszenie do refleksji, ale i wezwanie do działania – do odrzucenia marazmu, bierności i fałszywych autorytetów na rzecz klarownego, logicznego myślenia i nieugiętej postawy wobec prawdy.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Pawłem Winiewskim:

Żołnierz i kapłan: fundamenty wartości

„Jestem najpierw żołnierzem, potem kapłanem, a dopiero potem filozofem” – te słowa ojca Bocheńskiego idealnie oddają hierarchię jego życia.

W rozmowie z Pawłem Winiewskim podjęliśmy temat szczególnej roli, jaką odgrywały w życiu ojca Bocheńskiego wartości wojskowe oraz przymioty duchowe. Życie w trudnych czasach wymagało nie tylko intelektualnej odwagi, ale także wewnętrznej siły, którą dawała mu wiara. Winiecki przypomina, jak wielką wagę Bocheński przykładał do wychowania przez 

„wiarę, rozum i moralność, które były fundamentem jego filozoficznych przemyśleń”.

A rozum jest potrzebny, aby nie dać się uwikłać w wiarę w zabobony.

„Filozofia zamiast burzyć zabobony będzie wszystkim największym z tych zabobonów współczesnych. – pisał ojciec Józef Innocenty Maria Bocheński. – To jest wielkie niebezpieczeństwo naszej współczesności – to jest zwątpienie o rozumie! Ludzie nie chcą używać rozumu, /…/ Filozof jako taki jest wychowawcą do rozumu.”

Ostatni Wywiad – rozmowa o życiu i prawdzie

W 1994 roku, zaledwie kilka tygodni przed śmiercią ojca Bocheńskiego, Paweł Winiewski miał zaszczyt i honor przeprowadzić z Nim wywiad. To w tej rozmowie ojciec Bocheński, w obliczu własnej śmierci, przypomniał i sumował swoje filozoficzne poszukiwania, niezachwianą wiarę w rozum,  która wynikała z mocy i mądrości Chrystusa. Zastanawiając się nad współczesnym światem, ojciec Bocheński ostrzegał przed zwątpieniem w rozum w wartościach chrześcijańskich.

Wspólna rozmowa o mądrości, życiu i religii pozostaje jednym z najważniejszych świadectw intelektualnego dziedzictwa Pawła Winiewskiego, którą wciąż przekazuje światu.

Na przestrzeni trzech dekad, od śmierci ojca Bocheńskiego, jego myśli i nauki nie tylko nie straciły na aktualności, ale jeszcze bardziej zyskały na znaczeniu i mocy sprawczej. Jego refleksje pozwalają na nowo odkrywać głębię filozoficznych i teologicznych poszukiwań tego wielkiego człowieka, którego życie było świadectwem niezłomnej wiary, poszukiwania prawdy i służby innym.

W 30-lecie śmierci Bocheńskiego, jego mądrość jest bardziej niż kiedykolwiek potrzebna w dzisiejszym świecie a nade wszystko pod niebem Polski. – dodaje Tomasz Wybranowski. 

„Wielka szkoda, że myśl ojca Bocheńskiego, zwłaszcza antropologiczna, nie jest dostatecznie w Polsce znana.” – od lat powtarza w moich programach na antenie Radia Wnet Paweł Winiewski.

Ojciec Bocheński w sposób bezkompromisowy ganił intelektualistów kolaborujących z komunizmem (nazywał ich „zgniłkami”). Jak ojciec sam podkreślał to stwierdzenie naukowe, oznaczające ludzi, którzy …

Nie wierzą w prawdę oraz są produktem rozkładającego się społeczeństwa.

 

Ojciec Józef Innocenty Maria Bocheński OP uważany był (a jego myśl i dzieła wciąż są!) na całym świecie jako osoba światła, wszechstronnie wyedukowana, powszechnie poważana i szanowana.

Zanim Karol Wojtyła został papieżem, ojciec Bocheński był najbardziej znanym Polakiem na świecie.

Niestety trzeba powiedzieć śmiało, że Polacy są z niewiadomych (choć jednak wiadomych – taki oto oksymoron) powodów odcinani od myśli ojca Bocheńskiego. Mimo, że przez Senat RP rok 2020 został ogłoszony, jako rok ojca Józefa Marii Bocheńskiego OP, to niewiele z tego wynika!

Niedosyt obecności myśli, badań i samej postaci ojca Bocheńskiego w życiu nauki i mediów jest bardziej niż zauważalny.

Po chwilowym zachłyśnięciu wolności w roku 1990, kiedy można było mieć szerszy kontakt z jego twórczością, teraz właściwie nikt go nie wspomina, ani nie wznawia jego dzieł. – konkluduje Tomasz Wybranowski.

Ojciec Józef Innocenty Maria Bocheński walczył z naszym poczuciem niższości wobec innych narodów Europy i świata. Akcentował to szczególnie sprzeciwiając się używaniu pewnych wyrażeń w obiegu medialnym i politycznym, kiedy Polska rozpoczęła rozmowy o poszerzeniu Unii Europejskiej na początku lat 90. XX wieku:

Polska nie musi wchodzić do Europy. Polska w niej jest, słowo dołączenie jest nietrafne, chodzi o to, żebyśmy się z nią związali organizacyjnie.

Nie bał się mówić także na tematy, od których wszyscy uciekali by nie zajmować stanowiska kategorycznego. Tak było w przypadku Żydów, których ojciec Bocheński zawsze cenił:

„Byłem zawsze i jestem dalej, mimo wszystko, filosemitą. Lubię Żydów i uważam polskich Żydów za grupę, której niepodobna wyłączyć z naszej historii. Ale Polakowi jest niezmiernie trudno być filosemitą z powodu różnych wypadków historycznych – mordów dokonanych po jednej i po drugiej stronie. A dziś zwłaszcza z powodu naprawdę szaleńczej postawy wielu Żydów, którzy działają tak, jakby chcieli celowo wywołać antysemityzm.” – czytamy w „Między logiką a wiarą” [Wydawnictwo Noir Sur Blanc, Warszawa 1995].

Tutaj do wysłuchania jedna z rozmów z 2020 roku z Pawłem Winiewskim o ojcu Bocheńskim i jego życiu:

Paweł Winiecki – filozof, redaktor, intelektualista z misją

Paweł Winiewski to postać nadzwyczajna. Teolog z zacięciem filozoficznym, dziennikarz i publicysta, a przede wszystkim jeden z głównych propagatorów myśli ojca Józefa Bocheńskiego, którego idee i życie stały się dla niego inspiracją przez całe życie.

Paweł Winiewski ma niezwykłą zdolność łączenia głębokiej refleksji filozoficznej z praktycznym działaniem, często angażując się w różne formy edukacji i pracy publicystycznej.

Winiewski jest jednym z najwybitniejszych przedstawicieli intelektualnej elity związanej z katolicką tradycją filozoficzną w Polsce, której mistrzem i mentorem był ojciec Józef Bocheński OP.

Wiele z jego działań, publikacji i refleksji jest poświęconych zrozumieniu i szerzeniu mądrości, które wykraczają poza intelektualny elitarny krąg, kierując się ku wyższym wartościom moralnym, intelektualnym i duchowym.

W roku 2025 na antenie Radia Wnet, w każdą trzecią sobotę miesiąca rozmowy o ojcu Bocheński zebrane pod zawołaniem:

Ojciec Józef Maria Bocheński – żołnierz, kapłan, filozof

W 93. roku swojego życia, na który przypadło 66 lat życia zakonnego jako dominikanin i 54 kapłaństwa, 8 lutego 1995 r. w szwajcarskim mieście Fryburg o. Józef Innocenty Maria Bocheński odszedł w pokoju do Pana.

W chwili śmierci nie miał rozszerzonych źrenic. Tak się dzieje kiedy ludzkie oczy widzą wielkie, intensywne światło…

Zapraszam Tomasz Wybranowski

Profesor Wojciech Roszkowski o współczesnych zagrożeniach Europy i przesłaniu książki „Świat Apostołów”

„To, co się dzieje w Europie, jest tragicznym upadkiem. Zamiast stawić czoła wyzwaniom, elity europejskie wybierają łatwiejszą drogę — zaprzeczają realnym zagrożeniom i zamykają oczy na nieuchronny kryzys”. - mówi profesor Wojciech Roszkowski

Profesor Wojciech Roszkowski, autor wielu książek, w tym niedawno wydanego przez Wydawnictwo Biały Kruk „Świata Apostołów”, podjął głęboką refleksję na temat współczesnej Europy.

14 lutego 2025 roku byliśmy świadkami i adresatami przemówienia wiceprezydenta USA Jamesa Davida Vance’a w Monachium, które wzbudziło ogromne emocje i przyciągnęło uwagę polityków, intelektualistów oraz obywateli całej wolnej Europy i świata. Jego słowa, że

„problemem Europy nie są ani Chiny, ani Rosja, lecz sama Europa”,

poruszyły wiele kwestii związanych z tożsamością Europy, paradygmatem wolności, także religijnej oraz jej przyszłością.

Profesor Wojciech Roszkowski, autor wielu książek, w tym niedawno wydanego przez Wydawnictwo Biały Kruk „Świata Apostołów”, podjął głęboką refleksję na temat współczesnej Europy. Z jego wypowiedzi wyłania się zaskakująca diagnoza kryzysu cywilizacyjnego i moralnego, w którym się znajduje. Ja osobiście widzę wiele zbieżności myśli i prognoz książki profesora Roszkowskiego „Świat Apostołów” i monachijskiego przemówienia wiceprezydenta Jamesa Davida Vance’a.

Tomasz Wybranowski


Tutaj do wysłuchania rozmowa z profesorem Wojciechem Roszkowskim:


J.D. Vance w Monachium: słowa prawdy o Europie?

Profesor Wojciech Roszkowski zwrócił uwagę na przemówienie Vance’a, które zaczęło rezonować w wielu europejskich kręgach. Zgadzając się z tezą amerykańskiego polityka, profesor Roszkowski podkreślił, że rzeczywistym zagrożeniem dla Europy nie jest zewnętrzny wróg, ale wewnętrzna degradacja wartości, które niegdyś stanowiły fundament Zachodu.”

To, co powiedział Vance, to pytanie, którego nie można zignorować: 'Czego chcecie bronić?’ Europa nie zna odpowiedzi na to pytanie. W zasadzie, gdy spojrzymy na działania polityków europejskich, odpowiedź jest prosta — bronią anarchii. W takim układzie nie ma mowy o przyszłości” – mówił profesor.

Profesor Wojciech Roszkowski odnosił się do sytuacji wewnętrznej Unii Europejskiej, wskazując na moralną i intelektualną pustkę, która rzekomo doprowadza do niezdolności do stawiania czoła wyzwaniom współczesnego świata. Europejczycy, zamiast opierać się na trwałych wartościach, coraz bardziej oddają się „relatywizmowi i anarchii”, co, według niego, skazuje kontynent na nieuchronną porażkę.

Wojciech Roszkowski o kryzysie tożsamości Europy

Z profesorem Wojciechem Roszkowskim zastanawialiśmy się na problemem, czym jest współczesna Europa i co ją definiuje. W jego ocenie, “stary kontynent” nie ma dziś jednoznacznego kierunku. „Europa stała się miejscem, gdzie wartości są zaginione, gdzie nikt już nie wie, co jest naprawdę ważne. Podstawowy brak poczucia celu i tożsamości jest teraz widać na każdym kroku” – mówił Roszkowski. Zauważył również, że w Europie występuje wyraźny rozdźwięk między elitami a zwykłymi obywatelami.”

Ludzie, którzy mają coś do powiedzenia w polityce, coraz częściej mają problem ze zrozumieniem, co naprawdę jest fundamentem ich kultury i cywilizacji. Część elit, skupiona na interesach globalnych, zaczyna być w konflikcie z tym, co Europejczycy uważają za swoje wartości.”

Świat Apostołów” przesłanie z historii dla współczesnej Europy

W kontekście współczesnych wyzwań Wojciech Roszkowski sięgnął po swoją najnowszą książkę, „Świat Apostołów”, aby wskazać na źródła, które mogą pomóc w odbudowie Europy. Książka ta nie jest jednak zwykłym przeglądem historii chrześcijaństwa. To głęboka refleksja nad fundamentami, które przez wieki kształtowały naszą cywilizację.

W swojej książce starałem się pokazać, że to, co dziś mamy, nie wzięło się znikąd. Wartości, na których opiera się współczesna Europa, mają swoje korzenie w naukach ewangelicznych. To one kształtowały kulturę, etykę, a także politykę przez wieki. Dziś wiele z tych wartości zostało porzuconych.” – mówił profesor Roszkowski w audycji Tomasza Wybranowskiego. 

Jego książka to także refleksja nad tym, w jaki sposób chrześcijaństwo przekładało się na rozwój Europy, w tym na kształtowanie się pojęcia sprawiedliwości, wolności i równych praw. W. Roszkowski dostrzega w chrześcijaństwie jedną z najistotniejszych sił, które nie tylko zbudowały naszą cywilizację, ale też stanowią nieoceniony fundament dla przyszłości Europy.

Europa w stanie kryzysu: Jakie wyjście?

W wywiadzie Tomasza Wybranowskiego. profesor Roszkowski wskazał również na istotny fakt, że Europa znajduje się w stanie kryzysu, który jest wynikiem zarówno braku duchowej głębi, jak i błędnych decyzji politycznych. Zgadzając się z tezami wiceprezydenta J.D. Vance’a, powiedział:

„To, co się dzieje w Europie, jest tragicznym upadkiem. Zamiast stawić czoła wyzwaniom, elity europejskie wybierają łatwiejszą drogę — zaprzeczają realnym zagrożeniom i zamykają oczy na nieuchronny kryzys”.

Profesor wskazał na problem tożsamości kulturowej, który jest zmaganiem się z brakiem jasno określonych zasad. Europa, zamiast bronić swoich wartości, z dnia na dzień staje się coraz bardziej skłócona wewnętrznie. Wzrost liczby imigrantów, różnice w polityce, kryzys ekonomiczny — wszystko to tylko pogłębia trudności, przed którymi stoi.

Przemówienie Johna D. Vanse’a, jak i książka Wojciecha Roszkowskiego, stanowią przestrogi przed dalszym zatarciem granic i wartości, które powinny kierować Europą w przyszłości. Słowa Profesora Wojciecha Roszkowskiego brzmią jak memento! Autor „Świata Apostołów” w swojej ocenie sytuacji, nie pozostawia wątpliwości:

„Europa musi wrócić do swoich korzeni, zanim będzie za późno.”

Jego książka „Świat Apostołów” daje nadzieję, że istnieje jeszcze droga do odbudowy naszej cywilizacji na solidnych fundamentach, które przez wieki dawały nam siłę i przeczucie dobrej przyszłości.

 Tomasz Wybranowski

Teresa Kaczorowska i opowieść o książce „Obława Augustowska w oczach świadka”. Zapraszamy do Ciechanowa 26 lutego 2025

Dr Teresa Kaczorowska o obławie augustowskiej: najważniejsze archiwalia są zamknięte w archiwach moskiewskich.

„Obława Augustowska w oczach świadka” (Warszawa 2024), to książka o Obławie Augustowskiej, pokazana poprzez życie i działalność księdza prałata Stanisława Wysockiego (01.03.1938 r. – 07.11.2024 r.)

Ks. Stanisław Wysocki był niezłomnym kapłanem z Suwałk, świadkiem historii i społecznym bojownikiem o prawdę o największej powojennej zbrodni komunistycznej. Mocno doświadczony już w dzieciństwie, kiedy 28 lipca 1945 r.

Rosjanie przy pomocy polskich komunistów, zabrali na Jego oczach ojca i dwie siostry, którzy przepadli bez wieści, jak tysiące innych „zabranych” tamtego lipca. 

Książka ta opowiada również o Jego młodości z piętnem „rodziny bandyckiej”, o pracy duszpasterskiej, w tym jako charyzmatycznego duszpasterza Kościoła Młodych w Łomży, pierwszego kapelana łomżyńskiej „Solidarności”, a także Akowców, Sybiraków, proboszcza kilku parafii północno-wschodniej Polski. Chociaż był nękany przez bezpiekę, to zawsze niósł umiłowanie polskości, Polski i wartości „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Do sędziwego wieku walczył nie tylko o prawdę o Obławie Augustowskiej, ale także o swoją godność, bo ataków oraz prób skompromitowania Go i deprecjacji cały czas nie brakowało.

Teresa Kaczorowska jest doktorem nauk humanistycznych, badaczką historii najnowszej, reporterką, poetką, animatorką kultury. Jest autorką 8 zbiorów poezji i 20 książek prozą, w tym ostatnich czterech przybliżających Obławę Augustowską: Obława Augustowska (Warszawa 2015) wydanej też w j. angielskim w przekładzie Haliny Koralewski pt. „The Augustów Roundup of July 1945” (USA 2023), Dziewczyny Obławy Augustowskiej (Warszawa 2017), Było ich 27 (Warszawa 2020) oraz Obława Augustowska w oczach świadka (Warszawa 2024), a także wielu artykułów prasowych i prac naukowych. Uczestniczka licznych spotkań autorskich i konferencji, w kraju i na świecie.

Pani dr Teresa Kaczorowska jest prezesem Związku Literatów na Mazowszu z siedzibą w Ciechanowie i Academia Europaea Sarbieviana w Sarbiewie.

Uhonorowana m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski „Polonia Restituta” (2010), Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości (2021), Brązowym i Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze „Gloria Artis” (2014, 2023). Stypendystka Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku (2003/2004) i dwukrotnie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2005, 2023).

Tutaj do wysłuchania rozmowa z panią dr Teresą Kaczorowską o poezji Juliusza Erazma Bolka (2020 rok):

Zapraszamy bardzo serdecznie do Ciechanowa na spotkanie z panią doktor Teresą Kaczorowską. Szczegóły na poniższym plakacie:

Nowacka jak von der Leyen o „polskich obozach”! Haniebne „przejęzyczenie” minister Nowackiej. Felieton T. Wybranowskiego

"Docelowa wypowiedź na podstawie przygotowanego fragmentu wystąpienia miała brzmieć: Na terenie okupowanej przez Niemcy Polski, naziści zbudowali obozy, które były obozami pracy, a potem stały się obozami masowej zagłady" - przekazało ministerstwo. Co jeszcze gorzej świadczy o pani minister, że NIE UMIE POPRAWNIE ODCZYTAĆ TREŚCI Z KARTKI!!! [sic!]. Tomasz Wybranowski

Wybory słów, które padają z ust osób sprawujących najwyższe funkcje publiczne, nie są przypadkowe.

 Każde sformułowanie, zwłaszcza w kontekście tak wrażliwych tematów jak historia Holokaustu, niesie za sobą ogromną odpowiedzialność. Niestety, ostatnia wypowiedź minister edukacji narodowej Barbary Nowackiej, którą można potraktować już nie jako kolejne potknięcie w polskiej polityce historycznej, ale upadek na twarz w wielkie bagno.

Owe słowa, przepraszam [PRZEJĘZYCZENIA , jak broni się minister Nowacka] budzi głębokie zaniepokojenie i zasługuje na szeroką refleksję.

Tomasz Wybranowski

 


W 2024 roku przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, w jednym ze swoich wystąpień użyła określenia „polski oboz” w kontekście niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau. To wywołało oburzenie w Polsce i pośród Polonii i Polaków na Wschodzie.
Auschwitz-Birkenau był niemieckim obozem koncentracyjnym, a nie polskim. Użycie tego sformułowania przez von der Leyen było błędem, który szybko spotkał się z krytyką ze strony polskich władz oraz różnych instytucji także Yad Vashem, które podkreśliły, że
należy zachować odpowiednią precyzję w odniesieniu do tak wrażliwych kwestii historycznych.

Rok temu, ale dopiero po wybuchu kontrowersji, von der Leyen przeprosiła za swoje słowa, tłumacząc, że był to błąd językowy. Niemniej jednak, incydent ten przypomniał o ważności dbania o prawidłową narrację historyczną, szczególnie w kontekście tragedii związanych z II wojną światową.

Kazus Nowackiej. Czy nadaje się na fotel ministra edukacji?! …

W trakcie międzynarodowej konferencji z okazji 80. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau minister Nowacka stwierdziła, że
„na terenie okupowanym przez Niemcy polscy naziści zbudowali obozy, które były obozami pracy, a potem stały się obozami masowej zagłady”.
Choć resort edukacji tłumaczy, że było to „przejęzyczenie”, a wypowiedź miała brzmieć inaczej, to nie możemy zapominać o bardzo poważnych konsekwencjach takich słów. Takie „niewinne” zniekształcenie rzeczywistości historycznej to coś znacznie więcej niż drobny błąd.
To zagrożenie dla polskiego wizerunku na arenie międzynarodowej oraz niebezpieczne wzmocnienie narracji o „polskich obozach”, którą polska dyplomacja stara się wytępić od lat.

Ale czyni to nieskutecznie mając za nic POTRZEBĘ SYSTEMOWEGO ROZPOCZĘCIA OPOWIEŚCI O POLSCE I JEJ HISTORII dla Europy,  Ameryki i całego świata. Dobra Zmiana też niczego w tej kwestii  nie uczyniła, o czym mogą zaświadczyć dwie kadencje ministra Glińskiego. 

Sformułowanie „polscy naziści” jest głęboko problematyczne i dla nas Polaków bardziej niż bolesne. Ale wszystko zaczyna się i kończy na brakach wiedzy i lukach edukacyjnych. Oto mały niezbędnik dla pani minister Nowackiej:

Naziści to członkowie NSDAP, niemieckiej partii rządzącej, a nie Polacy.

W okresie II wojny światowej Polacy byli ofiarami niemieckiej agresji, nie współpracownikami nazistowskiego reżimu. Choć niestety nie zabrakło nielicznych kolaboracji z okupantem, nie można utożsamiać Polaków z niemieckimi nazistami, zwłaszcza w kontekście tak poważnym jak obozy zagłady.

Auschwitz – „polski oboz” w oczach międzynarodowych mediów

Wydaje się, że nie jest to pierwszy raz, kiedy w międzynarodowych przekazach pada określenie „polski oboz”. Przypomnijmy sobie kontrowersje związane z wypowiedzią Baracka Obamy w 2012 roku, kiedy to w kontekście Jana Karskiego, prezydent USA użył określenia „polski oboz śmierci”. Po tym incydencie, w wyniku ogromnych protestów Polski, Obama przeprosił za ten błąd, ale niestety był to tylko jeden z wielu przypadków, które świadczą o dużym problemie w edukacji historycznej na temat Polski.

Tego typu nieporozumienia – choćby niezamierzone – mają długofalowy wpływ na postrzeganie Polski na świecie. Przecież nie chodzi tylko o przejęzyczenie. To kwestionowanie historycznej prawdy, która mówi jedno: Auschwitz był niemieckim obozem zagłady, nie „polskim”. Pomijanie roli Niemców w tym tragicznym rozdziale historii to nie tylko błąd, ale i zdrada pamięci ofiar. Stara się to relatywizować Elon Musk ku uciesze AfD. 

 

Przejęzyczenie czy brak wiedzy historycznej?

Nie możemy przejść obojętnie wobec takiego zbiegu okoliczności. To nie jest pierwszy raz, gdy ktoś publicznie „przejęzyczył się” na temat Holokaustu, co skutkowało wzmocnieniem fałszywej narracji. Minister Nowacka, jako osoba odpowiedzialna za edukację w Polsce, powinna znać historię wzdłuż i wszerz. Jej rola w kształtowaniu polityki edukacyjnej w Polsce, w tym odpowiedzialnej edukacji historycznej, nakłada na nią obowiązek posiadania szczegółowej wiedzy o tym, czym były obozy śmierci i jaka była rola Polski w II wojnie światowej.

Kiedy ktoś zajmuje stanowisko ministra edukacji narodowej, to ABSOLUTNIE nie powinno się zdarzyć nawet raz, aby w kluczowych momentach, zwłaszcza podczas obchodów rocznicy wyzwolenia Auschwitz, padały takie skandaliczne błędy. Takie wypowiedzi nie mogą być traktowane jako „przejęzyczenia” – to nie jest drobne niedopatrzenie, ale poważna wpadka, która ma wpływ na postrzeganie Polski na arenie międzynarodowej. Czy pani minister to rozumie? Zacytowałbym pewien cytat z filmu „Miś”, kiedy reżyser pyta: „Czy konie mnie słyszą?!”, ale nie zacytuję…

 

A co z odpowiedzialnością polityków? Pytamy na antenie Wnet od lat!!!

Nie ma wątpliwości, że politycy powinni brać odpowiedzialność za swoje słowa. W sytuacji, gdy padają błędne sformułowania, które mogą mieć poważne konsekwencje w kontekście polityki historycznej, nie można pozwalać na ich lekceważenie. W takim przypadku odpowiedzialność powinna być jednoznaczna: dymisja i przeprosiny. Mówienie o „polskich nazistach” to nie tylko niefortunny dobór słów – to kłamstwo historyczne, które wpisuje się w fałszywą narrację o współudziale Polski w Holokauście.

Słowa pani minister rządu Donalda Tuska, Barbary Nowackiej pokazują, że politycy – nawet ci z najwyższych stanowisk – potrafią w sposób lekkomyślny traktować historię. To nie jest tylko kwestia błędu w przemówieniu. To pytanie o to, jaką rolę edukacja pełni w dzisiejszym świecie.

Polska od lat stara się walczyć o prawdę historyczną. Międzynarodowe oskarżenia o „polskie obozy” nie są tylko propagandą. One mają wpływ na to, jak Polska jest postrzegana na świecie. Wiemy, że prawda jest jedną z najważniejszych wartości, które powinniśmy promować na całym świecie. Niestety, politycy, którzy powinni reprezentować naród, często wydają się zapominać, jak ogromną odpowiedzialność niosą ich słowa.

Mimo wysiłków polskich władz i instytucji edukacyjnych w walce z fałszywymi narracjami Polska wciąż przegrywa. Wczoraj we włoskim dzienniku „Corriere della Sera” pojawiło się określenie „polski obóz”. Takie sformułowania budzą kontrowersje i wymagają dokładnej analizy odpowiedzialności historycznej oraz ochrony wizerunku Polski. No chyba, że słuchali pani minister Nowackiej. 

W artykule opublikowanym w dodatku „Corriere Roma”, opisującym wyzwolenie obozu przez Armię Czerwoną, Auschwitz-Birkenau nazwano „polskim obozem”.

W sytuacji, kiedy polski minister edukacji nie tylko popełnia błąd, ale wręcz wyrządza szkodę w kwestii polityki historycznej, konieczne jest, by odpowiedzialni politycy – niezależnie od strony politycznej – potrafili postawić honor na pierwszym miejscu.

Takie pomyłki, przepraszam „PRZEJĘZYCZENIA” nie mogą pozostać bez reakcji. To wstyd, że Polska, która jest jednym z głównych strażników pamięci o Holokauście, nie jest w stanie zatrzymać tego typu błędów na poziomie swoich najwyższych przedstawicieli.

Wymaga to nie tylko przeprosin czy dementi, która staje się – w moim odczuciu – „płaczem ofiary”, ale przede wszystkim poważnej refleksji nad stanem edukacji historycznej w Polsce. Dlaczego? Bowiem przejęzyczenie pojawia się podczas mówienia, w trakcie wypowiedzi mimowolnie! Możemy jeszcze użyć sformułowania lapsus, jako przypadkową, niezamierzoną deformację wyrazu.

Minister Nowacka mogłaby się (na przykład) pomylić wypowiadając zdanie: Rozrewolwerowany rewolwerowiec przestrzelił przejrzyście wypolerowany kaloryfer. 

Przejęzyczenia występują w języku polskim i słowiańskich  najczęściej w specyficznych kontekstach językowych. Dźwięki (głoski), które się zamieniają, mają podobne cechy, jak np. spółgłoski „l”„r”, które mają zbliżony sposób artykulacji. Nazywamy je płynnymi.

82% przejęzyczeń spółgłoskowych występuje na początku sylaby (nagłosie) wyrazów, a błędy dotyczą dźwięków występujących w podobnym otoczeniu (np. sąsiedztwo tych samych spółgłosek).

Przejęzyczeniem jest kiedy powiemy „labolatorium” zamiast „laboratorium”. TO JEST PRZEJĘZYCZENIE! Natomiast uczynienie z Polaków nazistami budującymi obóz śmierci przejęzyczeniem stanowczo nie jest!  

O przejęzyczeniu mówimy wtedy, kiedy pojawia się w mowie mimowolnie, niezależnie od stopnia przygotowania i wyćwiczenia wypowiedzi. Lapsus nie jest błędem językowym w myśl wielu normatywnych definicji błędu: „lapsus to przypadkowa, doraźna deformacja wyrazu, niezamierzone odstępstwo od normy wymawianiowej, powstałe niezależnie od stopnia opanowania wymowy.”

„Docelowa wypowiedź na podstawie przygotowanego fragmentu wystąpienia miała brzmieć: Na terenie okupowanej przez Niemcy Polski, naziści zbudowali obozy, które były obozami pracy, a potem stały się obozami masowej zagłady” – przekazało ministerstwo. Co jeszcze gorzej świadczy o pani minister, że NIE UMIE POPRAWNIE ODCZYTAĆ TREŚCI Z KARTKI!!! [sic!]

I dlatego uważam, że Barbara Nowacka powinna być zdymisjonowana. Jej Honor bowiem i polskie serce nie pozwoli, aby sama zeszła z szalupy zarządzania polską edukacją z „przejęzyczeniami”. Premierze Donaldzie Tusku, ma Pan szansę.

Tomasz Wybranowski

 

Elon Musk, AfD i cienie przeszłości: kiedy pamięć historyczna staje się polem walki. Felieton Tomasza Wybranowskiego

Elon Musk, znany z kontrowersyjnych wypowiedzi, ponownie znalazł się w ogniu krytyki. Podczas wirtualnego wystąpienia na wiecu niemieckiej skrajnie prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD), stwierdził, że „dzieci nie powinny ponosić winy za grzechy swoich rodziców, a tym bardziej pradziadków”.

„Grzechy przodków” czy obowiązek pamięci? Kontrowersje wokół wypowiedzi Elona Muska na tle niemieckiej historii nie ustają. I słusznie! – dodam.

 Elon Musk, znany z kontrowersyjnych wypowiedzi, ponownie znalazł się w ogniu krytyki. Podczas wirtualnego wystąpienia na wiecu niemieckiej skrajnie prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD), stwierdził, że 

„dzieci nie powinny ponosić winy za grzechy swoich rodziców, a tym bardziej pradziadków”To stwierdzenie, w kontekście niemieckiej historii, zabrzmiało jak wezwanie do minimalizowania odpowiedzialności za zbrodnie III Rzeszy narodu niemieckiego. Brzmi to pogrzebowo w kontekście przyszłości… 

 

80. rocznica wyzwolenia Auschwitz: co znaczą słowa Muska w kontekście Holokaustu?

Wypowiedź Muska miała miejsce zaledwie parę dni przed obchodami 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz przez Armię Czerwoną. Obóz Auschwitz-Birkenau jest symbolem Holokaustu, gdzie zamordowano ponad milion ludzi. Nie tylko Żydów! Także Polaków, Rosjan, Czechów i Słowaków, Romów i innych ofiar niemieckiego reżimu Hitlera z całej Europy.

Warto przypomnieć, że to właśnie Armia Czerwona wyzwoliła to miejsce kaźni, co stanowi niezaprzeczalny fakt historyczny. Obóz Auschwitz został wyzwolony 27 stycznia 1945 roku przez żołnierzy Armii Czerwonej, wchodzących w skład 60. Armii 1. Frontu Ukraińskiego. Bramy obozu otworzył rosyjski Żyd – porucznik Anatolij Szapiro, dowódca jednego z oddziałów szturmowych. Żołnierze Armii Czerwonej znaleźli w obozie około 7 tysięcy wycieńczonych więźniów, którzy przeżyli likwidację obozu i marsze śmierci. Wyzwolenie Auschwitz stało się symbolem końca hitlerowskiego ludobójstwa i tragedii Holokaustu.

 

AfD i rewizjonizm historyczny: polityczna groźba dla granic i fundamentów pamięci

W kontekście tej rocznicy słowa Muska dodatkowo ranią, sugerując, że Niemcy powinny „przejść dalej” i przestać skupiać się na rozliczaniu przeszłości. Co z reparacjami dla Polski, panie Musk?

AfD od lat kwestionuje znaczenie winy Niemiec za zbrodnie II wojny światowej. Przykładem jest wypowiedź jednego z jej założycieli, Alexandra Gaulanda, który nazwał okres III Rzeszy „plamą ptasiego guana” w ponad tysiącletniej historii Niemiec.

Partia ta często podejmuje też tematy granic z Polską, sugerując konieczność rewizji powojennych ustaleń terytorialnych. Wypowiedzi prominentnych polityków AfD, takich jak Petra Lowsa, która wspomniała o „historycznych terytoriach Niemiec” obejmujących miasta jak Wrocław czy Szczecin, wskazują na niebezpieczne tendencje do rewizjonizmu.

Relatywizm wobec nazizmu – ostrzeżenie Yad Vashem i lekcje z przeszłości

Dani Dayan, przewodniczący Yad Vashem – izraelskiego pomnika ofiar Holokaustu – określił te wypowiedzi jako „znieważenie ofiar nazizmu i zagrożenie dla demokratycznej przyszłości Niemiec”. Tego typu relatywizowanie odpowiedzialności za Holokaust budzi obawy o osłabienie pamięci historycznej, co może prowadzić do groźnych powtórek z przeszłości.

Czy Elon Musk powtórzy błąd Forda? Niepokojące paralele z historią amerykańskiego przemysłu w czasach III Rzeszy

Wypowiedzi Elona Muska, wspierające narrację AfD, mają szczególne znaczenie w kontekście międzynarodowym. Abraham Foxman, były dyrektor Anti-Defamation League, ostrzegł, że takie podejście osłabia pamięć o ofiarach totalitaryzmów [WSZELKICH] i podważa fundamenty demokracji. Musk, dzięki swojemu globalnemu wpływowi, może być postrzegany jako promotor niebezpiecznych ideologii, które podkopują wysiłki na rzecz utrzymania pamięci o zbrodniach nazizmu. Mam nadzieję, że nie zechce się upodobnić się do imć Forda.

Dla przypomnienia, podczas II wojny światowej niektórzy amerykańscy przemysłowcy i finansiści, w tym Henry Ford, byli krytykowani za działania, które pośrednio wspierały niemiecki przemysł wojenny. Ford Werke AG, niemiecki oddział Forda, produkował pojazdy na potrzeby armii hitlerowskiej, a koncern korzystał z pracy przymusowej podczas okupacji. Inne firmy, takie jak General Motors, także prowadziły interesy w Niemczech, co budziło kontrowersje dotyczące ich współpracy z reżimem hitlerowskich Niemiec.

Dlaczego pamięć o Auschwitz pozostaje kluczowa w obliczu nowych form negacji historii?

Nie można pozwolić sobie na metaforyczne zaklęcia speca od zarabiania kasy i „zamiatanie przeszłości pod dywan”, szczególnie w obliczu rosnących tendencji do relatywizmu historycznego. Auschwitz pozostaje symbolem zła, którego rozmiary wymagają, by pamięć o nim była pielęgnowana jako przestroga dla przyszłych pokoleń.

Współczesne zagrożenia dla prawdy historycznej: Musk, AfD i pytanie o odpowiedzialność elit

Relatywizm, jaki proponują obecnie Elon Musk i AfD, przypomina rosnący cień, który może przesłonić prawdę historyczną, jeśli nie zostanie odpowiednio napiętnowany. Obecność Muska na wiecu AfD, partii nawołującej do rewizjonizmu i minimalizowania winy Niemiec, jest w mojej opinii nie tylko poważnym, ale totalnym zagrożeniem dla ładu opartego na sprawiedliwości dziejów i pamięci o ofiarach nie tylko Holokaustu.

Pamiętajmy, że obóz śmierci Auschwitz Niemcy utworzyli dla Polaków. To moje przydługie przypomnienie ma wskazać, że odpowiedzialność za przeszłość jest fundamentem, na którym musimy budować przyszłość, bez względu na polityczne preferencje czy osobiste poglądy.

Tomasz Wybranowski

Barbara Nowak: Nie można ufać władzy; ma różne możliwości manipulowania wyborami. Konieczny jest silny Ruch Kontroli!

Przeciętny obywatel nie ma pojęcia, jak wiele sposobów istnieje w systemie wyborczym w Polsce (oczywiście nie tylko w Polsce), aby przekręcić głosowanie na stronę tego, który ma dostęp do gromadzenia i przesyłania danych, do algorytmów. - mówi Barbara Nowak. Fot. Leszek Sosnowski

Półgodzinna rozmowa z Barbarą Nowak na kanale YouTube „Biały Kruk” otwiera oczy na możliwości manipulacyjne, jakie niesie co prawda tradycyjne liczenie głosów, ale digitalne ich gromadzenie

Mając złą wolę władza znajdzie wiele możliwości, aby zmanipulować wybory na różnych etapach liczenia głosów. Już przy zliczaniu w poszczególnych komisjach lokalnych ktoś może przecież „omyłkowo” wpisać złą liczbę albo zdarzy się tzw. czeski błąd. Albo gdzieś między komisją lokalną a centralą nie zadziała algorytm, ktoś może go zdalnie „zmodyfikować”…

W centralnej bazie gromadzącej głosy z całego kraju też możliwe są manipulacje – to poważne ostrzeżenia przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi w maju tego roku. – mówi o tym Barbara Nowak, koordynator Ruchu Kontroli Wyborów z ramienia PiS-u.

Półgodzinna rozmowa z Barbarą Nowak na kanale YouTube „Biały Kruk” otwiera oczy na możliwości manipulacyjne, jakie niesie co prawda tradycyjne liczenie głosów, ale nowoczesne, digitalne ich gromadzenie i przekazywanie.

Przeciętny obywatel nie ma pojęcia, jak wiele sposobów istnieje w systemie wyborczym w Polsce (oczywiście nie tylko w Polsce), aby przekręcić głosowanie na stronę tego, który ma dostęp do gromadzenia i przesyłania danych, do algorytmów.

Elon Musk stwierdził przed wyborami w USA, że jeżeli system elekcji przejmą systemy informatyczne, to o uczciwych wyborach już nie może być mowy. Kto jak kto, ale ten gość wie, co mówi. W podobnym tonie wypowiada się Barbara Nowak. – Podstawowe pytanie brzmi, do kogo należą serwery obsługujące polskie wybory?

Przypomnijmy, że kilka lat temu istniała obawa, że znajdują się one poza granicami kraju i to w Rosji… Stąd kolejne pytanie, jak ta baza informatyczna jest zabezpieczona? Nie mamy możliwości, żeby to skontrolować, żaden obywatel tego nie ma. Ale możemy zrobić coś innego: stworzyć system kontroli na każdym etapie, poczynając od komisji lokalnej. Ruch Kontroli Wyborów, tworzony w całej Polsce, będzie skrupulatnie liczył głosy we wszystkich komisjach.

Liczenie będzie zatem podwójne. Z jednej strony oficjalny przekaz władzy, a ponadto liczenie głosów w całej Polsce w drugim obiegu przez nas. Jeżeli będą rozbieżności to będziemy mieli dowód na manipulacje wyborcze – tłumaczy Barbara Nowak. – Trzeba patrzeć władzy na ręce, tej władzy w szczególności, i spróbować zagwarantować uczciwe wybory. Do tego potrzeba tysiące ludzi. W samym Krakowie chodzi o grono 1 500 osób.

Ale przecież nie brakuje w Polsce osób uczciwych i zarazem zatroskanych losem kraju. Bardzo proszę ochotników o kontakt mailowy z nami na adres krakowskiruchkontroliwyborow@gmail.com – dodaje Barbara Nowak, koordynator Ruchu Kontroli Wyborów.

Całą rozmowę warto posłuchać i zobaczyć na kanale YouTube Biały Kruk. Wiele można się z tej rozmowy dowiedzieć, np. dlaczego liczenie głosów nie jest nagrywane kamerą.

A niestety nie jest! Albo jak członkowie komisji chowają się z kartami wyborczymi i długopisami w toaletach oraz – przede wszystkim – co zrobić, jeżeli wybory rzeczywiście zostaną sfałszowane:

 

Wyciszanie rzezi wołyńskiej to nie polityka, to zdrada polskiej pamięci. – ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski. Wspomnienie

"Nie jestem święty, ale staram się, żeby mój krzyż codzienności nie był pusty. Szykanowanie ludzi, którzy mówią prawdę, nigdy nie przynosi dobrych owoców." - mówił na antenie naszego Radia ksiądz Tadeusz. Tadeusz Isakowicz-Zaleski / Fot. Jan Brewczyński, Radio Wnet

Ksiądz Tadeusz Isakowicz – Zaleski był dla mnie jedynym kapłanem, który walczył o Prawdę Historyczną niewinnie Pomordowanych na Wołyniu, ich ekshumacje i godny pochówek.

 Był wsparciem dla mnie, gdy mowa o poszanowaniu pamięci i procesie beatyfikacyjnym mojego wielkiego wuja ks. Błażeja Nowosada, zamordowanego przez ukraińskich bandytów z UPA i OUN w 1943 roku w Górnym Potoku.

Ksiądz Tadek mawiał poetycko o sobie w wierszu „Dzieciństwo”:

„otrzymałem w spadku ormiańską duszę / lwowski akcent / kresowy patriotyzm / ukraińską tęsknotę za Bogiem”.

Był jednym z najwspanialszych i prawdziwych polskich duchownym katolickim, ale także działaczem społecznym, historykiem Kościoła, publicystą i poetą. Gdyby nie On i garstka ludzi skupiona wokół Niego nie powstałaby w 1987 roku Fundacja im. Brata Alberta.

Fundacja obecnie prowadzi na terenie całego kraju 36 placówek. Od końca lat 70. XX wieku był związany z opozycją. W latach 1985-1989 był kapelanem Solidarności w Nowej Hucie, współpracownikiem ks. Kazimierza Jancarza.

Tutaj do wysłuchania program poświęcony pamięci ks. Tadeusz Isakowicza – Zaleskiego:

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski był znanym duchownym i działaczem społecznym, który aktywnie upominał się o pamięć ofiar rzezi wołyńskiej. Jego stanowcze wypowiedzi na ten temat niejednokrotnie spotykały się z krytyką ze strony przedstawicieli władz.

W lipcu 2023 roku ks. Isakowicz-Zaleski skrytykował prezydenta Andrzeja Dudę za jego wypowiedź, w której prezydent stwierdził, że Polska nie prowadzi „polityki biegania z widłami” w kwestii zbrodni wołyńskiej.

Duchowny określił tę wypowiedź jako „prostacką” i wyraził opinię, że prezydent w ten sposób lekceważy pamięć polskich chłopów, którzy stanowili znaczną część ofiar ludobójstwa na Wołyniu.

„Nie ma zgody na fałszowanie historii w imię poprawności politycznej.”

Ks. Isakowicz-Zaleski wielokrotnie krytykował próby przemilczania ludobójstwa na Wołyniu w relacjach polsko-ukraińskich. Podkreślał, że pamięć o ofiarach nie może być podporządkowana bieżącej polityce.

Ofiary wołyńskie to nie są tylko liczby – to imiona i nazwiska naszych przodków, którzy zginęli w męczarniach. My mamy obowiązek mówić o nich głośno.

 

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

W związku z 80. rocznicą rzezi wołyńskiej ks. Isakowicz-Zaleski odmówił udziału w oficjalnych obchodach kościelnych, wyrażając swoje niezadowolenie z braku odpowiedniego upamiętnienia ofiar. Zamiast tego zapowiedział, że będzie protestował przed katedrą z transparentem, domagając się godnego uczczenia pamięci pomordowanych.

Ksiądz Isakowicz-Zaleski zmarł 9 stycznia 2024 roku. Prezydent Andrzej Duda oraz jego małżonka pożegnali duchownego, podkreślając jego zasługi jako kapłana oddanego służbie Bogu i Ojczyźnie, a także jego działalność na rzecz upamiętnienia ludobójstwa Polaków na Wołyniu.

Mój komentarz: prezydent Andrzej Duda, gorzkie rozczarowanie wielu jego wyborców, zreflektował się rychło w czas… Wtedy, kiedy ksiądz Tadeusz zmarł. 

Aby lepiej zrozumieć stanowisko ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego w kwestii rzezi wołyńskiej i jego relacje z prezydentem Andrzejem Dudą, warto obejrzeć poniższy wywiad:

 

 

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski był postacią wyjątkową na polskiej scenie religijnej, historycznej i społecznej. Jego życie i działalność charakteryzowały odwaga, konsekwencja w dążeniu do prawdy oraz troska o osoby najbardziej potrzebujące. Pokrótce wypunktuję tylko te największe kamienie milowe Jego pracy i działam na rzecz drugiego człowieka. Pamiętam Jego niezwykłe słowa o nas, katolikach:

„Chrześcijaństwo nie polega na wygodnym siadaniu w ławkach w niedzielę, ale na codziennej walce o godność drugiego człowieka.”

 

Działalność opozycyjna i represje

W latach 70. ks. Isakowicz-Zaleski zaangażował się w działalność opozycyjną przeciwko władzom komunistycznym. Był związany z ruchem opozycji demokratycznej, w tym z „Solidarnością”. Jako młody kleryk wstąpił do konspiracyjnych struktur, które działały na rzecz praw człowieka i wolności religijnej. Za swoją działalność niejednokrotnie doświadczał szykan ze strony Służby Bezpieczeństwa (SB).

W 1985 roku, w czasie stanu wojennego, został brutalnie pobity przez funkcjonariuszy SB. Atak był próbą zastraszenia go oraz zmuszenia do zaniechania działalności opozycyjnej. Pomimo tych represji, ks. Isakowicz-Zaleski kontynuował walkę o prawa człowieka i sprawiedliwość, wspierając osoby prześladowane przez system komunistyczny, zarówno świeckie, jak i duchowne.

Zaangażowanie w ujawnianie prawdy historycznej

Po 1989 roku, ks. Isakowicz-Zaleski zajął się badaniem i dokumentowaniem współpracy duchowieństwa z komunistyczną bezpieką. Jego działalność w tym obszarze była kontrowersyjna, ale jednocześnie przełomowa – przyczynił się do ujawnienia wielu trudnych faktów z historii Kościoła katolickiego w Polsce. Publikował liczne książki i artykuły, w których wzywał do otwartego rozliczenia się z przeszłością.

W kontekście swojej książki „Księża wobec bezpieki” ks. Isakowicz-Zaleski podkreślał, że otwarte rozliczenie z przeszłością jest konieczne dla odnowy Kościoła.

Kościół, jak każda instytucja, ma swoją ciemną stronę, którą musi oczyścić, jeśli ma być wiarygodny. Nie jestem przeciwnikiem Kościoła, jestem przeciwnikiem kłamstwa.

 

O Rzezi Wołyńskiej

Jednak największą uwagę w jego pracy historycznej przyciągała kwestia ludobójstwa na Wołyniu i Kresach Wschodnich. Ks. Isakowicz-Zaleski nieustannie przypominał o tragicznych wydarzeniach lat 1943–1945, w których zginęło dziesiątki tysięcy Polaków, głównie cywilów.

Jego zaangażowanie w upamiętnianie ofiar rzezi wołyńskiej spotykało się zarówno z uznaniem, jak i z krytyką ze strony niektórych środowisk politycznych.

Nie ma zgody na fałszowanie historii w imię poprawności politycznej.

Ks. Isakowicz-Zaleski wielokrotnie krytykował próby przemilczania ludobójstwa na Wołyniu w relacjach polsko-ukraińskich, narażając się kierownictwu politycznemu Prawa i Sprawiedliwości a w szczególności prezydentowi Andrzejowi Dudzie.  Podkreślał, że pamięć o ofiarach nie może być podporządkowana bieżącej polityce.

„Ofiary wołyńskie to nie są tylko liczby – to imiona i nazwiska naszych przodków, którzy zginęli w męczarniach. My mamy obowiązek mówić o nich głośno.” – te słowa wypowiedział podczas obchodów rocznicowych, apelując o budowę pomnika upamiętniającego ofiary rzezi. – „Próba wyciszenia rzezi wołyńskiej to nie polityka, to zdrada polskiej pamięci.”

W ostrych słowach odnosił się do polityków, którzy unikali poruszania tematu Wołynia, by nie zaszkodzić relacjom z Ukrainą.

Tutaj migawka, kiedy prezydent Andrzej Duda strofuje i NAKAZUJE (!) „ważyć słowa” księdzu Tadeuszowi. Wstyd panie prezydencie! Wstyd!

 

Praca na rzecz osób z niepełnosprawnościami

Jednym z najważniejszych aspektów życia ks. Isakowicza-Zaleskiego była jego działalność na rzecz osób z niepełnosprawnościami i ułomnościami. Od 1987 roku związany był z Fundacją im. Brata Alberta, którą współtworzył. Organizacja ta powstała w Radwanowicach pod Krakowem i stała się jednym z największych ośrodków wsparcia dla osób z różnymi rodzajami niepełnosprawności intelektualnej i fizycznej w Polsce.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski poświęcił wiele energii na rozwój fundacji, tworzenie domów stałego pobytu, warsztatów terapii zajęciowej i świetlic integracyjnych. Dla wielu podopiecznych był nie tylko opiekunem duchowym, ale także przyjacielem i obrońcą ich godności. Jego podejście do osób z niepełnosprawnościami było pełne miłości i szacunku, co odzwierciedlało głębokie wartości chrześcijańskie.

O swojej misji życia mawiał:

„Moja droga to służba na rzecz tych, którzy sami bronić się nie mogą: niepełnosprawnych, prześladowanych, zapomnianych przez historię. /…/ Nie jestem święty, ale staram się, żeby mój krzyż codzienności nie był pusty.”

Ksiądz Tadek: opozycjonista, społecznik i nieustraszony strażnik pamięci

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski pozostawił po sobie ogromne dziedzictwo jako kapłan, opozycjonista i społecznik. Jego życie było świadectwem nieustępliwej walki o prawdę, sprawiedliwość i godność człowieka. Pomimo licznych przeciwności losu, szykan, a nawet fizycznych ataków, pozostawał wierny swoim ideałom i wartościom chrześcijańskim.

wspomina Tomasz Wybranowski