Dzięki podniesieniu tematu reparacji, o zbrodniach, których Niemcy dopuszczali się w Polsce, dowiedział się cały świat

Rozpoczyna się bardzo ciekawy konflikt prawny, który przysłonić może „historie, na których wyżywały się niemieckie media”. Stosunki polsko-niemieckie wreszcie dotyczą spraw realnych.

[related id=38338]W cotygodniowej korespondencji o tym, co niemieckie media piszą na temat reparacji wojennych i jakie to może mieć skutki dla świadomości Niemców.

„Der Spiegel” zaniepokojony pyta – czy Niemcy muszą teraz wypłacić Polsce miliardy reparacji wojennych? Odpowiada, że oczywiście nie. Jan Bogatko widzi jednak w niemieckich mediach wielkie zaniepokojenie wywołane rozpoczęciem dyskusji na temat odszkodowań wojennych dla Polski.

Korespondent Radia WNET zwraca uwagę na jeden ważny skutek pojawienia się tematu reparacji, niezależny od samej zasadności roszczeń, która według niemieckich ekspertów jest wątpliwa. Otóż teraz o zbrodniach, których dopuszczali się Niemcy w Polsce, dowiedział się cały świat.

Do tej pory w niemieckich mediach o tym nie pisano nic – wydawało się, że w Polsce były tylko polskie obozy koncentracyjne, a Polacy pomagali mordować Żydów. Okazuje się jednak, że na terenie Polski w czasie wojny działo się coś innego. Niemcy dopuszczali się w Polsce takich rzeczy, jak prawie nigdzie poza nią. Z 39 milionów Polaków 5,5 mln nie przeżyło wojny, a do tego Niemcy niszczyli wsie, miasta, zabytki kultury, a Warszawę wysadzili dom po domu po powstaniu warszawskim, o którym też nikt wcześniej w Niemczech nie wiedział. Przysłaniało je inne powstanie – powstanie w getcie. Zginęło w nim około kilka tys. osób. Jest to olbrzymia tragedia, ale „zamordowanie całego miasta nie mieściło się nikomu w głowie”.

Mnóstwo ekspertów zabrało w Niemczech głos. Jeden powiedział, że Niemcy straciły jedną piątą terytorium, a Polska uzyskała olbrzymi majątek. Jan Bogatko odpowiada na to w oczywisty sposób – prawda, że Niemcy utraciły jedną piątą terytorium, ale Polska ponad połowę, i to nie Polska napadła na Niemcy, ale odwrotnie.

Jan Bogatko uważa, że Niemcy wiedzą o tym, że żądania reparacji są uzasadnione, że „coś w nich jest”. Oczywiście wszystkie inne media w Niemczech powołują się na to, że Polska w 1953 roku miała zrzec się prawa do odszkodowań wojennych. Przecież w 1953 roku nie było Polski! To tak samo, jakby zjednoczone Niemcy zaczęły uznawać zobowiązania powzięte przez NRD, czyli sowiecką kolonię na terenie Niemiec.

To wszystko przypomina sprawę odszkodowań dla przymusowych robotników w Niemczech. Początkowo mówiło się tylko o robotnikach żydowskich. O polskich przymusowych robotnikach w czasie II wojny światowej nikt w Niemczech nie wiedział poza tymi, którzy sami korzystali z ich pracy. Okazało się jednakowoż, że tacy robotnicy byli i doszło do wypłaty odszkodowań.

Rozpoczyna się więc bardzo ciekawy konflikt prawny, który przysłonić może „historie, na których wyżywały się niemieckie media” dotychczas, czyli zagrożenia dla konstytucji, demokracji itd. Stosunki polsko-niemieckie wreszcie, jak mówi Jan Bogatko, zaczynają dotyczyć spraw realnych.

[related id=38213]Drugim tematem felietonu były wybory parlamentarne w Niemczech, które odbędą się już za 10 dni. Jan Bogatko uważa, że Angela Merkel je wygra, „bo nie ma innego wyjścia”, a „nawet jeśli przegra, to wygra”. Pozostaje tylko pytanie o to, jaka będzie koalicja po wyborach, czy dojdzie do „remake’u” wielkiej koalicji.

Wiadomo jedno – po wyborach pejzaż polityczny będzie inny. Partia AfD zdobywa popularność, szczególnie w landach wschodnich. Jan Bogatko stawia tezę, że AfD po wyborach będzie trzecią siłą w parlamencie. To zmusi Niemcy do innego spojrzenia na Europę, na Polskę, na świat, a może nawet i na samych siebie.

Felietonu można wysłuchać w części trzeciej Poranka WNET.

JS

Gen. Roman Polko: Ćwiczenia Zapad 2017 to pokazanie, że Białoruś jest prawie jak terytorium Rosji

Były dowódca GROM i b. wiceszef BBN gen. Polko uważa, że pozycja strategiczna Rosji wobec NATO będzie niekorzystna, dopóki Rosjanie nie będą mieli pewności, że mogą operować z terytorium Białorusi.

„Ćwiczenia Zapad 2017 to jest nic innego, jak tylko pokazanie, że Białoruś to jest prawie tak jak terytorium Rosji” – stwierdził.

„Dla Łukaszenki to jest ogromne zagrożenie, bo właściwie jego nie widać i nie widać niezależności Białorusi” – powiedział Polko. Dodał, że jego zdaniem warto przejść do „ofensywy medialnej” mającej na celu uświadomienie społeczeństwu białoruskiemu, że Rosja jest większym zagrożeniem dla nich niż dla krajów NATO.

Gen. Polko przyznał, że mówi się o tym, by wojska rosyjskie miały w ramach ćwiczeń wejść na terytorium Białorusi i już stamtąd nie wyjść. „Wydaje mi się jednak, że wojska stacjonujące tam na stałe w większej liczbie nie zostaną, ale należy się liczyć z tym, że mogą zostać bazy logistyczne” – ocenił. Zdaniem wojskowego takie rozwiązanie ułatwiłoby potencjalne wykorzystanie sprzętu bojowego w przyszłości. „Jakieś elementy obsługi czy logistyki będą przez samą swoją obecność zastraszać kraje takie jak Polska, Litwa, Łotwa, Estonia” – zauważył. Polko wyjaśnił, że realia współczesnego pola walki powodują, że zbędna jest budowa baz dla wielotysięcznych garnizonów. „W krótkim czasie można te siły przerzucić. Ważne, żeby na miejscu mieć już odpowiednie zaplecze logistyczne” – tłumaczył.

Rosyjsko-białoruskie manewry Zapad 2017 odbywają się w dniach 14-20 września. W ćwiczeniach tych bierze udział oficjalnie 12,7 tys. wojskowych, w tym 3 tys. z Rosji; zaangażowanych jest 700 jednostek sprzętu wojskowego.

Rozmówca PAP zwrócił uwagę na fakt, że manewry to „wielka walka informacyjna i propagandowa prowadzona przez Rosję na ogromną skalę, rozpoczęta już wiele dni przed oficjalnym terminem rozpoczęcia tych ćwiczeń”. Podkreślił, że oficjalna liczba uczestników budzi wątpliwości. „Rosjanie deklarują 12,7 tys. uczestników, co właściwie zwalnia ich z obecności obserwatorów. (…) Podczas gdy niemiecka minister obrony, mając wiarygodne źródła, mówi, że skala tych ćwiczeń to jest ok. 100 tys. żołnierzy” – poinformował.

Jego zdaniem Rosja „chce zrobić wszystko, po pierwsze, żeby okazać, że jest silnym mocarstwem”. Z drugiej strony – zdaniem generała – chodzi o pokazanie prezydentowi Białorusi Aleksandrowi Łukaszence jego miejsca, „że właściwie Białoruś jest prawie tak jak terytorium Rosji”. Chodzi też, zdaniem Romana Polki, o zastraszenie Ukrainy i zarysowanie krajom NATO rosyjskiej strefy wpływów.

Były wiceszef BBN dodał, że o ile NATO dopiero niedawno określiło cyberprzestrzeń jako obszar prowadzenia działań wojennych, to Władimir Putin ma już w cyberprzestrzeni mocno rozwinięty front.

„Każde tego typu ćwiczenie mogłoby być przez siły rosyjskie ukryte, ale działanie jest odwrotne. Po prostu jest to nagłaśniane, wiele jest dezinformacji wysyłanych po to, żeby wprowadzić niepewność, zamęt, zamieszanie, a jednocześnie obserwować, w jaki sposób będzie reagowało NATO” – wyjaśnił.

Polko podkreślił, że dla krajów sąsiadujących z Rosją na zachodzie ćwiczenia Zapad 2017 są niebezpieczne – jak stwierdził – w wymiarze strategicznym.

„Cały czas Rosja przygotowuje się do działań agresywnych. Rosyjscy oficerowie uczeni są tego, że będą prowadzić działania na terytorium NATO” – zapewnił. „Doskonale wiemy o tym, że są siły przygotowywane na terytorium Rosji, które uczą się chociażby języka polskiego, nie mówiąc już o tym, że są zdolne do prowadzenia działań na terenie Litwy, Łotwy, Estonii, co zresztą wyraźnie Putin pokazuje” – powiedział.

Zdaniem byłego szefa GROM podczas ćwiczeń dojdzie do prowokacji. Uważa, że liczyć się można nawet z naruszeniem obszaru lądowego któregoś z krajów, co – jak stwierdził – miało miejsce podczas poprzednich manewrów Zapad.

Rozmówca PAP zwrócił uwagę na to, że scenariusz tegorocznych ćwiczeń jest inny niż poprzednio. „To były takie typowo ofensywne działania, uderzenie jądrowe na Warszawę. Dzisiaj ten scenariusz to krótko mówiąc odwrócona sytuacja tego, co się dzieje na Krymie, tego, co się dzieje w Donbasie. To tak jakby Białoruś została zaatakowana przez takich Rosjan, tylko że z zachodu. I okupowana” -wyjaśnił.

„Oczywiście scenariusz jest pokrętny, bo samo ćwiczenie Rosji na terenie Białorusi, gdzie o Białorusi niewiele się mówi, to właściwie już prawie jest okupacja i, szczerze mówiąc, najbardziej tego ćwiczenia obawia się Białoruś i oczywiście Ukraina” – ocenił gen. Roman Polko.

PAP/MoRo

Szef KE kreśli drogę dla UE: Europa dwóch prędkości, likwidacja suwerenności i eliminacja z rynku firm z Europy „B”

Szef KE Jean-Claude Junker chce dla UE bez exitów „kapitana” z szefem Eurolandu u boku, ekstra kasy i scedowania na TSUE przez państwa członkowskie ostatecznych rozstrzygnięć w sporach prawnych.

Tyle można było wychwycić analizując okrągłą i pełną frazesów mowę szefa KE o planach zmian, jakie mają stać się udziałem UE w ciągu najbliższych lat do czasu Brexitu.

W trakcie trwającego nieco ponad godzinę dorocznego przemówienia przewodniczącego Komisji Europejskiej o stanie UE, jakie wygłosił w Strasburgu zaprezentował  program dalekosiężnych zmian, jakie powinny być przeprowadzone do końca obecnej kadencji KE i europarlamentu.

Do najistotniejszych propozycji należy zmiana zasady głosowania na kwalifikowaną większością głosów  w kwestiach związanych z polityka zagraniczną zamiast zasady jednomyślności, co wymaga zrzeczenia się suwerenności przez państwa członkowskie UE. Junker widzi także konieczność osobnego budżetu dla strefy euro, co nazwał tylko osobną częścią w budżecie UE. Chciałby jeszcze połączenia stanowisk szefa Rady Europejskiej i KE to jest usunięcia Donalda Tuska z zajmowanej funkcji, a także unijnego urzędu nadzoru prawa pracy, który pilnowałby aby zarobki pracowników delegowanych były takie same, jak w miejscu wykonywania pracy, czyli de facto spowodować wyrugowanie z rynku państw bogatych firm, które zdobywają rynek ze względu na niskie koszty pracy, tak jak to jest w przypadku polskich firm transportowych – to niektóre z propozycji, jakie szef KE Jean-Claude Juncker przedstawił w środę w PE.

Po Brexicie -UE dwóch prędkości

[related id=38245]Reformy mają być znaczne, ale bez konieczności nowelizacji traktatów unijnych. Zamysł Junckera jest taki, by przeprowadzić je do końca marca 2019 roku, by wraz z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE na specjalnym szczycie w rumuńskim mieście Sybin przedstawić pozytywne przesłanie dla Europejczyków. Nie jest przypadkiem, że będzie to zaledwie kilka tygodni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Szef KE zwracał uwagę na dobrą sytuację gospodarczą, w jakiej jest Wspólnota i spadek bezrobocia. „Wszystko to każe nam wierzyć, że wiatr wieje w nasze żagle. Otworzyło się okno możliwości, ale nie pozostanie ono otwarte na zawsze” – zaznaczył. Wśród pięciu priorytetów, na jakie wskazał Juncker na najbliższe kilkanaście miesięcy, znalazły się: wolny handel (umowy z kolejnymi krajami), przemysł (nowa agenda), cyberbezpieczeństwo i migracja (kolejne propozycje – relokacji?), a także walka ze zmianami klimatycznymi (kolejne możliwości pętania wolności gospodarczej w państwach UE).

Nur fur Euroland : budżet, „kroplówka finansowa”, własny szef i „instrument” do nęcenia naiwnych

Z perspektywy Polski ważne słowa w środowym wystąpieniu dotyczą strefy euro. Juncker wprawdzie wyraźnie odciął się od pomysłu osobnego budżetu dla państw wspólnej waluty, jednak zapowiedział wydzielenie „mocnej linii” dla Eurolandu w ramach ogólnego budżetu UE, czyli osobnego budżetu .

Strefa euro ma mieć również swojego ministra gospodarki i finansów, który byłby jednocześnie członkiem Komisji Europejskiej (najlepiej jej wiceprzewodniczącym) oraz szefem eurogrupy. Już w grudniu KE ma zaproponować przekształcenie Europejskiego Mechanizmu Stabilności w europejski fundusz ratunkowy, który na wzór Międzynarodowego Funduszu Walutowego byłby „kroplówką finansową” dla krajów w kryzysie.

Zachętą dla państw takich jak Polska, będących poza strefą euro, ma być specjalny instrument przedakcesyjny, który na wzór środków przyznawanych państwom starającym się o wejście do UE, ma ułatwiać dołączenie – czytaj wciągnąć Polskę  do obszaru wspólnej waluty.

Nadzór nad prawem pracy urzędem eliminującym konkurencyjne firmy spoza Eurolandu

Juncker zapowiedział też utworzenie unijnego urzędu nadzoru prawa pracy, który miałby się zajmować m.in. egzekwowaniem przepisów dotyczących pracowników delegowanych z jednego państwa UE do drugiego. „W UE równych nie może być pracowników drugiej kategorii. Za tę samą pracę, w tym samym miejscu, powinno przysługiwać to samo uposażenie” – podkreślił. Jak tłumaczył, nowy urząd miałby zapewnić, że wszystkie zasady dotyczące delegowania pracowników są w UE przestrzegane, co doprowadzi w krótkim okresie do wyeliminowania firm bazujących na taniej sile roboczej z rynku bogatych państw UE.

„Kapitan”, chce pożegnać ” dobrego przyjaciela Tuska”

Luksemburczyk zaproponował też połączenie stanowisk przewodniczącego Rady Europejskiej i szefa Komisji Europejskiej. Kandydat miałby być znany w trakcie wyborów do europarlamentu. Tłumaczył, że „krajobraz europejski byłby bardziej czytelny i zrozumiały, gdyby statek Europa był prowadzony przez jednego kapitana”. Juncker zastrzegł, że sam nie będzie się starał o tę nominację.

„Więcej demokracji oznacza więcej efektywności, skuteczności na szczeblu europejskim i pewnie udałoby się to jeszcze lepiej, gdyby udało się połączyć stanowiska przewodniczącego KE i Rady. Ta propozycja nie jest skierowana personalnie ani do mojego dobrego przyjaciela Donalda Tuska (szefa Rady), ani do mnie” – zastrzegał szef KE.

Fundusze nur fur euroentuzjaści

Opowiedział się też za ponadnarodowymi listami w wyborach do Parlamentu Europejskiego oraz za tym, by kampanię do PE rozpoczynano wcześniej, niż miało to miejsce dotychczas. Juncker poinformował również, że Komisja Europejska proponuje nowe zasady finansowania ugrupowań, by uniemożliwić korzystanie ze środków przez ruchy, które są przeciwne UE to jest zapewnić finansowanie euroentuzjastom, a krytyków ładu europejskiego od finansowania odciąć.

Cała sprawiedliwość państw UE dla Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej

Mówiąc o zasadach, jakie powinny być niepodważalne w UE, wskazał na wolność, równość i praworządność. Jak podkreślał, praworządność dla UE nie stanowi opcji, tylko musi być obowiązkiem. „Prawo, ustawodawstwo muszą być chronione przez niezawisły system wymiaru sprawiedliwości. Oznacza to, że trzeba akceptować prawomocne orzeczenia i wyroki oraz respektować je” – oświadczył szef KE. Dlatego chciałby, alby kraje członkowskie scedowały na Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej kompetencje podejmowania decyzji jako na ostatecznej instancji.

„Wyroki Trybunału należy respektować w każdym przypadku. Nierespektowanie ich lub kwestionowanie niezawisłości sądów krajowych pozbawia obywateli praw podstawowych” – dodał.

Coraz więcej władzy w rękach KE kosztem suwerenności państw członkowskich

Juncker oznajmił, że chciałby, aby państwa członkowskie odeszły w niektórych przypadkach od podejmowania jednomyślnie decyzji na rzecz większości kwalifikowanej. Chodzi o zmiany dotyczące wspólnej podstawy opodatkowania dla firm, VAT, czy podatku od transakcji finansowych, co odbiera kompetencje krajowym ministrom finansów i jak dowodzą problemy niektórych państw strefy euro, zastosowanie tych samych mechanizmów dla gospodarek w różnej fazie rozwoju daje odmienne efekty – 250mld euro nadwyżka handlowa Niemiec i gigantyczny deficyt państw tzw. podbrzusza Europy.

Unia bez wyjścia, bo Europa musi „oddychać dwoma płucami” A i B 

Mówiąc o innej nienaruszalnej wartości UE – równości – podkreślił, że odnosi się ona do tego, że wszystkie kraje UE niezależnie od tego czy są małe, czy duże, na wschodzie, czy na zachodzie, mają takie same prawa. „Europa musi oddychać obydwoma płucami: wschodnim i zachodnim, w przeciwnym razie dostanie zadyszki” – zaznaczył.

Solidarni wobec uchodźców

Juncker zapowiedział, że do końca września KE przedstawi nowe propozycje dotyczące migracji. Mają być one skoncentrowane na odsyłaniu tych, którzy nie kwalifikują się do przyznania azylu, współpracy z krajami afrykańskimi oraz tworzeniu legalnych ścieżek migracji do UE.

„Nawet jeśli widzimy, że nie wszystkie kraje członkowskie – i bardzo mnie to zasmuca – wykazują się takim samym poziomem solidarności, to Europa jako całość cały czas pokazuje, że jest solidarna. Zaledwie w zeszłym roku kraje członkowskie przyjęły ponad 720 tys. uchodźców” – mówił. Zwrócił uwagę, że to trzy razy więcej niż Australia, Kanada i Stany Zjednoczone razem wzięte.

W przemówieniu szef KE poinformował, że kierowana przez niego instytucja proponuje utworzenie Europejskiej Agencji Cyberbezpieczeństwa, która ma pomóc UE lepiej bronić się przed cyberatakami.

Szef KE oświadczył też, że Rumunia i Bułgaria powinny niezwłocznie zostać przyjęte do strefy Schengen. Wyraził również poparcie dla rozszerzenia wspólnoty o kraje Bałkanów Zachodnich. Zastrzegł jednak, że nie stanie się to w trakcie obecnej kadencji KE i PE, ale w perspektywie do 2025 roku. „UE będzie miała więcej niż 27 członków” – zapowiedział Juncker. W przewidywalnym czasie wykluczył członkostwo Turcji w UE.

Monika Rotulska

Rosja eliminuje niepokornych. Aktywista tatarski na Krymie Achtem Czijgoz otrzymał wyrok ośmiu lat kolonii karnej

Wiceszef Medżlisu został skazany za zorganizowanie protestu przed gmachem Rady Najwyższej Krymu. Rosjanie wyeliminowali z życia publicznego trzech najważniejszych członków tatarskiej mniejszości.

[related id=35785]Achtem Czijgoz został aresztowany w styczniu 2015 roku. Od tamtej pory przetrzymywany był w areszcie. Wytoczono mu sprawę o zorganizowanie przez Tatarów krymskich blokady gmachu Rady Najwyższej Krymu, co miało miejsce 26 lutego 2014. Wchodzący w skład Ukrainy Półwysep Krymski został zaanektowany przez Rosję w marcu 2014 roku, po referendum, które władze Ukrainy i Zachód uznają za nielegalne. Zatem wówczas było to terytorium Ukrainy. Rosjanie złamali w tej sprawie rzymską zasadę, że prawo nie działa wstecz, na co powoływała się obrona. Wszyscy komentatorzy nie mieli wątpliwości, że jest to proces polityczny, na dodatek pozbawiony podstaw prawnych.

Do tej pory Czijoz spędził w areszcie dwa i pół roku. Nawet na rozprawy nie dowożono go i brał w nich udział za pośrednictwem transmisji internetowych. W tym czasie tylko raz pozwolono mu opuścić więzienie. Pod eskortą zawieziono go na 10 minut do umierającej na raka matki.

W dniu ogłoszenia wyroku pod gmachem sądu czekało na niego około 400 Tatarów krymskich, aby udzielić mu wsparcia. Wśród zebranych był również ojciec Czijgoza. Powiedział on, że to nie jest wyrok na jego syna, a na całym krymskotatarskim narodzie. Tatarzy skandowali „Achtem, jesteśmy z tobą! Achtem, jesteśmy z tobą!”.

W sierpniu żona lidera Tatarów wystosowała w wywiadzie apel do Polaków, który wyemitowaliśmy w Radiu Wnet:
– Chciałam zwrócić się do mieszkańców Europy, w tym do Polaków, którzy zawsze wspierali w walce naród Tatarów krymskich. Nie zapominajcie o nas! Wspierajcie nas! Ponieważ to, co przytrafiło się nam w 2014 roku i ma miejsce teraz, może okazać się nieostatnim takim zdarzeniem, może zdarzyć się jeszcze komuś. To, co teraz odbywa się z rdzennym krymskotatarskim narodem, bezprawie, z jakim ma do czynienia, może przytrafić się innym narodom. Tylko gdy się zjednoczymy, możemy nie dopuścić do powtórzenia 2014 roku, tylko zjednoczona Europa i Ameryka, ich poparcie dla Ukrainy w obronie integralności i nienaruszalności granic, może ocalić Europę przed – niestety – niebezpiecznym sąsiadem!
Czijgoza skazano na osiem lat w kolonii karnej wyrokiem, który zapadł 11 września. Czijgoz nie mógł go osobiście wysłuchać, bowiem nie przywieziono go na salę rozpraw. Wyrok transmitowano mu w więzieniu.

Nikołaj Połozow zapowiedział apelację w przyszłym roku do Sądu Najwyższego Federacji Rosyjskiej. Ministerstwo Spraw Okupowanych Terytoriów w Kijowie zapowiedziało, że zaskarży wyrok w sądzie w Hadze. Refat Czubarow, przewodniczący Medżlisu, zaznaczył, że Ukraina będzie domagała się ekstradycji swojego obywatela do Kijowa.

Federacja Rosyjska wyeliminowała w ten sposób z życia społecznego już trzech liderów Tatarów krymskich: Mustafę Dźemilewa i Frefat Czubarówa, przewodniczący Medżlisu ma zakaz wjazdu na półwysep. Achmet Czijgoz jest już uwięziony od dwóch i pół roku. Zastępca przewodniczącego Medżlisu Ilmi Umerow ma wytoczoną sprawę o nawoływanie do naruszenia integralności terytorialnej kraju. Grozi mu za to pięć lat ppozbawienia wolności.

Wojciech Jankowski ze Stanisławowa na Ukrainie

Czytaj również

Elmira Ablialimowa, żona Achmeta Czijgoza: Polacy! Nie zapominajcie o nas! 2014 rok może przydarzyć się innym narodom

Mam nadzieję, że wrócimy do swoich korzeni i będziemy gospodarowali zasobami wodnymi w połączeniu z gospodarką leśną

Puszcza Białowieska musi być obiektem, który pokaże całemu światu, że Polacy wiedzą, jak prawidłowo użytkować zasoby przyrodnicze. Jako kraj jesteśmy absolutnym liderem pod tym względem.

Tomasz Wybranowski
Jan Szyszko

Użytkuj zasoby przyrodnicze tak, aby te zasoby trwały, służąc tobie i następnym pokoleniom. Ale też tak działaj, abyś miał pieniądze, by było coraz lepiej. I żeby wszystkie gatunki współegzystowały ze sobą. Profesor Jan Szyszko, minister środowiska, w rozmowie z Tomaszem Wybranowskim.

27 lipca w małopolskiej miejscowości Świnna Poręba, wraz z panią premier Beatą Szyszko uroczyście otworzył Pan zaporowy zbiornik retencyjny na rzece Skawie. Budowa trwała 31 lat i dwa miesiące, a jej całkowity koszt wyniósł 2 miliardy 200 milionów złotych. Można? Okazuje się, że gdy się chce, to jest to możliwe.

Oczywiście, że można. Historia zbiornika Świnna Poręba jest znacznie dłuższa, bo jego koncepcja sięga roku 1919 roku. Jego powstanie zadekretował prezydent Gabriel Narutowicz i teoretycznie powinien on być gotowy do połowy ubiegłego wieku. Przeszkodził temu wybuch II wojny światowej. Natomiast za naszego rządu budowę ukończono. Wszystkie dokumenty stwierdzają, że można go użytkować.

Dlaczego ta inwestycja jest ważna dla Małopolski i całego południa Polski?

Ta inwestycja jest ważna z kilku powodów. Po pierwsze, dotyczy bezpieczeństwa powodziowego tego regionu, w szczególności Krakowa. Druga ważna kwestia związana jest z retencją. Nie możemy zapominać, że współczesna Polska jest krajem, gdzie notujemy ujemny bilans wodny. Skoro wody ubywa, to trzeba ją retencjonować. Trzeci motyw to jest rozwój gospodarczy. Dzięki tej inwestycji ten region zacznie kwitnąć. Już kwitnie. Ceny działek wzrosły niebotycznie. To miejsce staje się powoli bardzo atrakcyjne z turystycznego punktu widzenia.

Zbiornik retencyjny w Świnnej Porębie oznacza także produkcję prądu, energii elektrycznej. W ten sposób dotykamy tematu odnawialnych źródeł energii. Proszę sobie wyobrazić, że prawie 5 MW energii wiatrowej rocznie będzie pochodziło stamtąd. Trzeba by postawić w tamtym miejscu piętnaście wiatraków, i to tych największej mocy, bo 3-megawatowych, gdyż ich wydajność jest na poziomie ok. 30%. A tutaj ten prąd będzie wytwarzany za darmo.

W zbiorniku Świnna Poręba jest retencjonowanych 166 milionów metrów sześciennych wody. A metr sześcienny wody kosztuje ok. 12 zł. W skali potrzeb całego kraju ta inwestycja, choć niezbędna i oczekiwana, może wydawać się mała. Jeśli spojrzymy na całą Polskę, temat retencji jest bardzo ważny, ze względu właśnie na bezpieczeństwo wodne. Jeżeli uda nam się wykorzystać wszystkie możliwości w zakresie energetyki wodnej, to dziesiątą część naszego całego zapotrzebowania energetycznego może pochodzić z energetyki wodnej. Do tego dochodzi bezpieczeństwo powodziowe i zabezpieczenie w wodę mieszkańców.

(…) Polskie prawo wodne powstało w roku 1922 i do dzisiaj jest uważane za wzór dla całego świata pod względem gospodarowania wodami w układzie zlewowym. Prawo z 1922 roku regulowało również gospodarcze użycie wód, zwłaszcza w zakresie ochrony przeciwpowodziowej i żeglugi. W nowym prawie wodnym zbliżyliśmy się do tamtych założeń.

Mam nadzieję, że wrócimy do swoich korzeni i będziemy mogli gospodarować zasobami wodnymi w połączeniu z gospodarką leśną. A skoro gospodarka leśna, to również planowanie przestrzenne kraju i poszczególnych regionów. I jeśli te trzy dziedziny znalazłyby się w gestii Ministerstwa Środowiska, to gwarantuję Panu i Czytelnikom, że mielibyśmy zapewnione bezpieczeństwo ekologiczne Polski, czyli dobrą wodę, dobre powietrze i trwałość występujących gatunków. (…)

Dlaczego o Puszczy Białowieskiej nie rozmawia się na argumenty?

Rozmowa na argumenty nie jest możliwa z bardzo prostego powodu: przyjętej przez te środowiska i, ich zdaniem, jedynej i niepodważalnej filozofii, że człowiek jest największym wrogiem przyrody. Teraz, zdaniem oponentów, chodzi o te „ewidentne dowody przestępstwa”, czyli ślady wycinki chorych drzew, bo „przyroda jest spontaniczna i nie powinno się w nią w jakikolwiek sposób ingerować”. To rozumowanie jest całkowicie błędne, gdyż mowa jest o drzewostanach uszykowanych ręka człowieka.

I tak samo jest w przypadku krajobrazów Polski południowo-wschodniej, z tą przepiękną szachownicą polskich pól. Ekolodzy mówią: chrońmy ten krajobraz! Czyli, w ich rozumieniu, chrońmy go przed człowiekiem. A więc jaki będzie kolejny krok? Wyeliminować człowieka i co dalej? Ten krajobraz żałośnie zarośnie. Mamy przykład tego, co stało się w Rospudzie, miejscu chronionym całkowicie przed człowiekiem. Ugięto się pod naciskiem środowisk tzw. ekologów i zmieniono lokalizacje kilku inwestycji, w tym obwodnicy miasta Augustowa. Do czego doprowadzono? Wszyscy wiemy, co tam się stało. Ludzie przestali te tereny użytkować i… wiele gatunków zginęło.

Cały wywiad Tomasza Wybranowskiego z prof. Janem Szyszką pt. „Czyńcie sobie ziemię poddaną” znajduje się na s. 12 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Tomasza Wybranowskiego z prof. Janem Szyszką pt. „Czyńcie sobie ziemię poddaną” na s. 12 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl

 

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Korea Północna „stanowczo odrzuca” potępiającą rezolucję RB ONZ, USA ostrzegają Pjongjang, by skończył z prowokacjami

Nałożono kolejne sankcje na Pjongjang. Ambasador Korei Płn. przy ONZ „stanowczo potępił i odrzucił” najnowszą rezolucję RB ONZ, zaznaczając przy tym, że Korea „jest gotowa użyć ostatecznych środków”.

„Moja delegacja stanowczo potępia i kategorycznie odrzuca ostatnią nielegalną i bezprawną rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ” – powiedział ambasador Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej (KRLD) przy ONZ w Genewie Han Te Song na forum Konferencji Rozbrojeniowej.

Zagroził, że „planowane kroki”, które podejmie Korea Północna, „spowodują, że Stany Zjednoczone odczują największy ból, jakiego kiedykolwiek doświadczyły”. KRLD „jest gotowa użyć ostatecznych środków” – powiedział Han, cytowany przez agencję Reutera. Nie rozwinął jednak tego wątku.

Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ „wysłała bardzo jasny komunikat” władzom Korei Północnej, żeby zakończyły swe prowokacyjne działania – oświadczył ze swej strony na genewskim forum przedstawiciel USA ds. rozbrojenia Robert Woods.

„Mam nadzieję, że reżim (północnokoreański) usłyszy komunikat głośno i wyraźnie oraz że obierze inną ścieżkę” postępowania – dodał. Na koniec wezwał „wszystkie kraje do energicznego wdrażania tych nowych sankcji i wszystkich pozostałych”.

[related id=38066]Powołana w 1979 r. Konferencja Rozbrojeniowa to jedyne wielostronne, działające w ramach ONZ forum zajmujące się negocjacjami w sprawach międzynarodowego rozbrojenia. W Konferencji uczestniczy 65 państw, a decyzje podejmowane są jednomyślnie.

Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła jednomyślnie w nocy z poniedziałku na wtorek czasu polskiego rezolucję o nałożeniu dodatkowych sankcji na Koreę Północną po przeprowadzeniu przez ten kraj 3 września kolejnej eksplozji nuklearnej.

Nowe restrykcje przewidują m.in. wprowadzenie limitu na dostawy ropy naftowej do Korei Płn.: do 500 tys. baryłek od 1 października do końca 2017 roku i do 2 mln baryłek w ciągu 2018 roku i lat następnych. Sankcje wprowadzają także całkowite embargo na dostawy gazu ziemnego do Korei Płn. i zakaz importowania północnokoreańskich wyrobów tekstylnych.

Nowe sankcje nie obejmą przywódcy KRLD Kim Dzong Una i jego najbliższych współpracowników, co znajdowało się w pierwotnym projekcie dokumentu.

Sankcje ONZ wobec Korei Płn. to tylko kolejny mały krok – powiedział we wtorek prezydent USA Donald Trump, odnosząc się do nałożenia w poniedziałek na Pjongjang nowych restrykcji przez Radę Bezpieczeństwa ONZ.

„Myślimy, że jest to tylko kolejny mały krok, a nie wielka sprawa” – oznajmił Trump dziennikarzom w Białym Domu. „To nic (sankcje ONZ) w porównaniu z tym, co w końcu będzie musiało się wydarzyć” – dodał.

Trump przyznał również, że dyskutował z sekretarzem stanu USA Rexem Tillersonem na temat głosowania w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i obaj nie byli pewni, czy nowe sankcje ONZ wpłyną na Pjongjang. „Z pewnością miłe było jednak, że wynik głosowania to 15 do zera” – zaznaczył prezydent USA.

[related id=36586]5 sierpnia, po miesiącu intensywnych negocjacji między USA i ChRL, która jest głównym sojusznikiem Korei Płn., RB ONZ również jednomyślnie przyjęła rezolucję przewidującą ograniczenie dochodów Pjongjangu z eksportu (3 mld dol. rocznie) o jedną trzecią poprzez nałożenie embarga na węgiel, żelazo i rudę żelaza, ołów i rudę ołowiu oraz ryby i owoce morza. Była to odpowiedź na przeprowadzony przez Pjongjang 4 lipca, w dniu święta narodowego Stanów Zjednoczonych, pierwszy udany test pocisku ICBM, który mógłby uderzyć w terytorium USA.

PAP/MoGR

Ziemkiewicz: Powrót w koleiny kongresu wiedeńskiego, czyli ratowanie UE kosztem Polski – „chłopca do bicia” eurokratów

Dzień 77. z 80 / Czerwińsk / Jeżeli Polskę dostatecznie się zdyskredytuje w oczach zachodniej opinii publicznej, to łatwiej będzie robić różne rzeczy absolutnie przeczące unijnej solidarności.

[related id=38036]Radio Wnet nadawało dzisiejszy Poranek z malowniczo położonego Czerwińska, który „był już miastem, gdy w miejscu Warszawy tury o rozłożyste dęby się czochrały” – jak to ujął Rafał Ziemkiewicz. Jego rodzina pochodzi z tej miejscowości, a szkoła, którą budował jako wójt dziadek publicysty, do tej pory stoi i przyjmuje kolejne pokolenia czerwińszczan.

Zdaniem Ziemkiewicza Dobra Zmiana jest cały czas w rozpędzie i jeżeli nie popełni jakichś błędów, to Polacy nawet liczniej niż dotąd w następnych wyborach wyrażą gotowość jej kontynuowania. Oczywiście, wybory są za dwa lata i trudno wróżyć. Opozycja totalna nie zdołała i raczej już nie zdoła przekonać do siebie wyborców. Pytanie tylko, kto ewentualnie będzie współrządzić w trakcie drugiej kadencji i kto będzie tworzyć większość konstytucyjną.

– Przyszłość jeszcze jest przed Dobrą Zmianą, a jeżeli Polacy ją w końcu odrzucą, bo stwierdzą, że już swoje zrobiła, to raczej nie na rzecz tego, co się nazwało – zresztą bezmyślnie – opozycją totalną, tylko na rzecz czegoś nowego, co wyrośnie gdzieś na styku dzisiejszego klubu Kukiz’15 i partii „Wolność”, gdzieś na prawo od PiS.

Zauważył, że na to, co robi Bruksela, Polacy nie mają wielkiego wpływu. W dodatku to, co dzisiaj obserwujemy, niekoniecznie prawidłowo jest interpretowane.

[related id- Bruksela oczywiście wykorzystuje to, że dzisiaj mamy silne stronnictwo, które uznało, że organizowanie nagonki na Polskę to sposób, aby wpłynąć na Polaków i odzyskać w Polsce rząd dusz. To skutek dyletanckiego i dość prymitywnego czytania sondaży. Ci politycy Platformy i Nowoczesnej, prawdopodobnie przejęli się tym, że w sondażach 70-80 procent Polaków opowiada się za członkostwem w UE – co jest jednym z najwyższych wskaźników w Europie – w związku z czym wyszli z założenia, że jak się Polaków postraszy, że PiS ich z tej Europy wyprowadza, to oni PiS znienawidzą i znowu zagłosują na tych, którzy zrobią „żeby było, jak było”.

Zdaniem Ziemkiewicza taka postawa – poza moralnym aspektem atakowania własnego kraju i nikczemności stanowiska „im gorzej, tym lepiej dla nas” – jest przejawem bezmyślności, która i tak opozycji totalnej nic nie da. Natomiast Bruksela to wykorzystuje, bo przydaje się jej to do własnych rozgrywek politycznych.

– Główną przyczyną zdarzeń, które następują, nie jest to, że Polska dała takie czy inne preteksty do jej atakowania – ocenił Ziemkiewicz. – Wśród grupy trzymających władzę w Brukseli, Berlinie i innych stolicach mocarstw europejskich zwyciężyła koncepcja ratowania tego sypiącego się interesu przez przecięcie Europy na pół, zdecydowanie bardziej protekcjonistycznej polityki między tą Europą lepszą i gorszą – czyli naszą – oraz sprowadzenie jej do roli zaplecza surowcowo-ludnościowego, to jest kolonii gospodarczej. Żeby w tym kierunku sprawy popychać, trzeba mieć w ręku argumenty i propagandową podbudowę. Stąd nagle Polska stała się chłopcem do bicia, bo jest największym krajem tego regionu.

Jeżeli Polskę się dostatecznie się zdyskredytuje w oczach zachodniej opinii publicznej, to łatwiej będzie robić różne rzeczy przeczące absolutnie unijnej solidarności, która de facto już od jakiegoś czasu nie istnieje – powiedział Ziemkiewicz. – Mamy aktualnie kluczowy moment rozpadania się dotychczasowego układu politycznego w UE i wracamy w koleiny kongresu wiedeńskiego.

[related id=37889]Jego zdaniem Niemcy prowadzą politykę na wzór cesarza Wilhelma i Bismarcka. To co robi z kolei Emmanuel Macron, zmierza ku „zamienieniu UE w pozór i fasadę”. Kwestionowanie przez francuskiego prezydenta swobody przepływu kapitału i pracowników jest faktycznie podważaniem podwalin wspólnoty gospodarczej UE i tym samy fundamentów Unii.

MoRo

 

Tutaj możesz wysłuchać Poranka WNET.

Całą rozmowa z Rafałem Ziemkiewiczem w części szóstej Poranka WNET

 

The Potomac Foundation: Musimy poważnie traktować ćwiczenie Zapad 2017. NATO w tym samym czasie przeprowadzi manewry

Manewry Zapad posłużą przećwiczeniu inwazji; choć konflikt jest mało prawdopodobny, ćwiczenie te trzeba traktować poważnie – uważa wiceprezes The Potomac Foundation dr Phillip Petersen.

Wyraził zadowolenie, że w tym samym czasie swoje ćwiczenia przeprowadzi Zachód.

„To, co Rosjanie będą robić w trakcie Zapad-17, to przygotowanie do inwazji na kraje bałtyckie i Polskę. To, że to ćwiczą, nie oznacza, że to zrobią, ale to coś, co powinniśmy traktować bardzo poważnie, ponieważ to mogłoby się zdarzyć” – powiedział PAP Petersen, strateg i analityk, były oficer US Army, który przybył do Warszawy w związku z grą strategiczną organizowaną przez Fundację Pułaskiego.

Porównał Zapad-17 do ćwiczeń Kaukaz przed inwazją na Gruzję, kiedy „przećwiczyli wszystko i wrócili do domu”. „To nie znaczy, że nacisną na spust i odpalą, ale oznacza, że się do tego przygotowują” – ocenił Petersen.

„Jedną z rzeczy, które niepokoją mnie najbardziej, jest to, że zarezerwowali 4200 wagonów kolejowych. (…) Nigdy nie było w użyciu tylu wagonów, a fakt, że 1500 z tych 4200 zarezerwowali na wypadek kryzysu związanego z ćwiczeniem, budzi moje zaniepokojenie. Jestem zaniepokojony, że to łatwo mogłoby się przekształcić w przygotowania do uruchomienia konfliktu. Wiemy, że rosyjska gospodarka jest w ogromnych kłopotach, nowe sankcje nałożone, mimo obiekcji Donalda Trumpa, na Rosję przez Kongres Stanów Zjednoczonych, są dotkliwe” – powiedział.

[related id=37858]Zdaniem Petersena „wkraczamy w bardzo niebezpieczny okres; chodzi nie tylko te dwa tygodnie ćwiczenia, ale prawdopodobne także następne dwa miesiące, ponieważ ćwiczenie pozwoli im przygotować się do ataku”. „Otuchy dodaje, że Zachód przeprowadza swoje ćwiczenia w tym samym czasie. Dzięki temu jesteśmy lepiej przygotowani, by odpowiedzieć, gdyby Rosjanie zdecydowali się pociągnąć za spust i odpalić. Jeśli chodzi o prawdopodobieństwo, nie sądzę, by tak się stało, ale jako analityk zaniedbałbym swoje obowiązki, gdybym nie traktował tego bardzo poważnie” – zaznaczył.

Jak powiedział prezes Fundacji Pułaskiego Zbigniew Pisarski, fundacja po raz drugi podejmuje się organizacji gry wojennej. Tym razem scenariusz zakłada bitwę powietrzno-lądową na wschodniej flance NATO. Pisarski zaznaczył – przywołując opinię byłego dowódcy sojuszniczych sił w Europie, emerytowanego generała Philipa Breedlove’a – że „gry wojenne służą nie dawaniu odpowiedzi, lecz stawianiu pytań”. „Tak samo będzie tym razem. Będziemy chcieli dowódców, którzy wezmą udział w ćwiczeniu, postawić przed wyzwaniami, które mają skłonić do zastanowienia się, jak by zareagowali w tych okolicznościach” – dodał.

Petersen zaznaczył, że wspomagana komputerowo gra operacyjno-taktyczna „z udziałem tych, którzy naprawdę prowadzą wojnę – nie generałów, lecz pułkowników i podpułkowników” także Norwegii i Szwecji, być może także Niemiec, będzie bardziej realistyczna niż wcześniej rozgrywane. Gra ma m.in. pomóc postawić pytania o to, jak zorganizować, wyposażyć i wykorzystać obronę terytorialną, by jak najlepiej wspierała wojska operacyjne.

[related id=37878]Zaplanowane na 14-20 września rosyjsko-białoruskie manewry Zapad-2017 odbędą się na Białorusi, Bałtyku, na zachodzie Rosji, a także w obwodzie kaliningradzkim. Wywołują one niepokój w NATO mimo zapewnień Moskwy, że scenariusz ćwiczeń jest czysto obronny.

We wrześniu odbędą się także ćwiczenia sojuszu, m. in. Dynamic Guard II na Morzu Śródziemnym, Steadfast Pyramid i Steadfast Pinnacle na Łotwie, Ramstein Dust II i Brilliant Arrow w Niemczech i Ramstein Guard 11 w Słowenii, Turcji, Rumunii i Bułgarii. W Polsce 25-29 września 17 tys. żołnierzy weźmie udział ćwiczeniu Dragon-17 – największym tegorocznym ćwiczeniu Sił Zbrojnych RP. Będzie to ćwiczenie narodowe, jednak z udziałem wojsk NATO oraz krajów partnerskich sojuszu.

PAP/MoRo

Nowa mentalność narodów Europy staje się faktem. Mentalność okupowanych narodów!!!(VIDEO)

UE nauczyła imigrantów, że są uprzywilejowani i więcej im uchodzi płazem niż odwiecznym mieszkańcom kraju, który ich przyjął. Pozycja „świętej krowy” sprawia, że coraz śmielej sobie poczynają.

[related id=37535] Ostatnio polską opinią publiczną wstrząsnął przypadek młodego małżeństwa, które na wakacjach zapragnęło udać się na nocny spacer po plaży w jednym z włoskich kurortów w Rimini. To co mnie uderzyło tuż po nagłośnieniu tej napaści i gwałtu, to ton w jakim wypowiadał się jeden z Włochów dla TVP. W pewnym momencie stwierdził on: „po co oni tam chodzili, przecież to jasne, że w nocy na plaży jest niebezpiecznie”. Jak widać ludzie w państwach UE już zmienili mentalność na okupacyjną. Dlaczego okupacyjną, bo podobne wypowiedzi można znaleźć jedynie we wspomnieniach Polaków z czasów okupacji niemieckiej w stosunku do ofiar pobić czy gwałtów. Tam również padają pytania, po co wychodziła po godzinie policyjnej.

O tym, że poprawność polityczna sięgnęła w państwach tak zwanej starej Unii granicy absurdu, świadczy chociażby poniższy film.

Bez wątpienia można tu mówić o naruszaniu nietykalności funkcjonariuszki. W dodatku, jak widać na filmie musi to być już swego rodzaju norma, norma w której obłapianie policjantki, przytrzymywanie jej w celu demonstracji ruchów frykcyjnych z ocieraniem się o nią!!! (to podpada z kolei co najmniej pod molestowanie, nie mówiąc o znieważeniu na służbie). Kolega z patrolu, jak gdyby nigdy nic zajmował się nadal zdejmowaniem kamizelki, a policjantka, której zleciał w trakcie tych „końskich zalotów” kapelusz podniosła go … i również nie wydawała się być zaskoczona takim traktowaniem. Być może właśnie takie ignorowanie ostentacyjnych, chamskich i obrzydliwych zachowań tylko dlatego, że ich sprawcą nie jest biały, daje wielu imigrantom  poczucie totalnej bezkarności i swobody, na którą nie mogą sobie pozwolić u siebie w kraju.

O stopniu deprawacji wielu z tych ludzi mogła się przekonać pewna Szwedka w styczniu tego roku, kiedy to kilkugodzinny gwałt trzej zwyrodnialcy streamowali  na swoim facebooku dla grona zaproszonych, lajkujących ich gości.

[related id=35724]Co więcej, przez następny tydzień Facebook nie zablokował tego konta i nie usunął feralnego streamingu. W dodatku w tamtym okresie w mediach społecznościowych zaroiło się od podobnych filmików i zdjęć, w których młodzi imigranci chwalili się tego typu wyczynami, bo była na to moda w tej społeczności. Zresztą powyższy filmik to kolejny przejaw tejże mody, bo nie ulega wątpliwości, że ów imigrant o ciemnej karnacji skóry właśnie pozuje. Tego typu „uchodźcy” grasują sobie po państwach UE i za ciężko zarobione pieniądze podatników państw członkowskich, m.in. owej Szwedki, mogą sobie robić „zdjątka” i filmiki, bo przecież do uczciwej pracy się nie wezmą, bo im kuriozalnie wysoki socjal zabiorą.

Warto tutaj dodać, że działo się to wszystko w domu owej Szwedki, do której ci zboczeńcy się włamali. W czasie, gdy jeden z imigrantów gwałcił krzyczącą z bólu kobietę, pozostali robili sobie na tym tle radosne selfie. W dodatku, gdy policja przerwała tę „zabawę”, jak było widać w transmisji na żywo, byli bardzo zdziwieni i zaskoczeni tym faktem.

fot. https://twitter.com/onlinemagazin

Nie jest przecież tajemnicą, że wiele spraw mających kontekst seksualny z udziałem imigrantów w roli głównej jest zamiatanych pod dywan. W dodatku w wielu państwach jest oficjalny zakaz podawania wyznania i narodowości gwałcicieli i sprawców wszelkich przestępstw. Finał w sądzie jest często dla ofiar gwałtów kolejnym upokorzeniem, bowiem sprawcy często dostają bardzo niskie wyroki. A wszystko to ze względu na to, że są z innej kultury – jak często tłumaczą to sędziowie w uzasadnieniu – gdzie stosunek do kobiet kształtuje Koran. Warto w tym miejscu zacytować świętą księgę muzułmanów. Koran mówi 2:223 „Kobiety są waszymi polami uprawnymi; idźcie więc na wasze pola według waszego upodobania”.

W kulturze islamu kobieta nie jest w pełni człowiekiem, bo jest nim tylko mężczyzna. Mówi o tym wiele działaczek, które wyszły z muzułmańskiego koszmaru, jak same to określają.[related id=37126] Jest to specyficzny krąg kulturowy, w którym gwałt, oblewanie kwasem solnym to częste narzędzia karania kobiet za ich nieposłuszeństwo, a tak zwane honorowe zabójstwa to „konieczność” dla rodziny i zdarzająca się nie tylko w dalekim Afganistanie, ale również w Europie.

Zdjęcia Jaydy Fransen zastępcy lidera Britain First w sławetnej manifestacji, gdy weszła z krzyżami do dzielnicy muzułmańskiej Luton obiegły cały świat. Tam jeden ze sklepikarzy powiedział otwartym tekstem, że oni tu są, bo podbijają ten kraj i to jest już ich kraj. Niejeden historyk wojskowości, a nawet praktycy wojskowi dzisiaj (do czego najczęściej się nie przyznają) wiedzą, że elementem zastraszania, a także upokarzania podbijanego terytorium są gwałty na kobietach.

Europa dzisiaj przeżywa najazd dzikich hord z południa i zamiast odpierać te ataki usiłuje tych niechcianych, rozwydrzonych gości przyjąć, a nam sprezentować nadwyżkę – najgorszy sort. W dodatku jej elity tkwiąc w jakiejś obłąkańczej wizji poprawności politycznej sprawiły, że ludność w ich krajach zaczyna żyć pod dyktando innowierców, gdzie chociażby nie można kupić piwa, bo na kasie siedzi wyznawca Mahometa i nie obsłuży klienta chcącego dokonać tego typu zakupu.

[related id=31692]Na szczęście rząd Beaty Szydło stawia przede wszystkim na bezpieczeństwo Polaków i słusznie. Od tego przecież jest. Tego zdają się nie rozumieć władze, chociażby takich Włoch. Zdrowy rozsądek przejawia również w tej kwestii prezydent Czech Milosz Zeman, który stwierdził po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie relokacji uchodźców: „Powiem coś, co się nie spodoba, ale gdyby doszło do najgorszego, zawsze lepiej jest zrezygnować z europejskich dotacji, niż wpuścić migrantów”. No właśnie!

Monika Rotulska

Zobacz również:Miriam Shaded: Europa powinna zakazać islamu jako ideologii nienawiści albo ściśle kontrolować jego wyznawców i imamów

Polskie górnictwo: Szanowni Czytelnicy, chyba zgodzicie się ze mną, że takiej sytuacji nawet Bareja by nie wymyślił!

Gdyby uwzględniono nasze trafne prognozy i przyjęto do realizacji program naprawczy oraz stworzony nowy model biznesowy dla polskiego górnictwa, jego sytuacja przedstawiałaby się dziś wspaniale.

Marek Adamczyk

Minęło już ponad półtora roku od momentu powołania Ministerstwa Energii, a prawie 2 lata od zwycięstwa PiS w wyborach. Najwyższy czas przedstawić ocenę jego działań oczyma ludzi znających się na górnictwie, ludzi, których praca zawodowa była związana z górnictwem, którzy od kilkunastu lat pisali merytorycznie o górnictwie, tworzyli programy naprawcze i stawiali trafne prognozy co do przyszłych trendów cenowych surowców energetycznych na rynkach światowych i ich wpływu na ceny węgla w Polsce. (…)

Wydawało się, że za słowami liderów partii stoją konkretne programy przygotowane przez niezależnych ekspertów związanych z górnictwem, bo ci dotychczasowi spowodowali jego rozkład, a nie rozwój. Przez 8 lat bycia w opozycji można było ich wyłuskać z grona ludzi związanych z górnictwem i mieszkających na Śląsku. Stało się inaczej.

(…) Zamiast przeznaczyć na inwestycje, na rozwój górnictwa 2,5 mld złotych, zgodnie z obietnicą prezesa Jarosława Kaczyńskiego daną na wiecu zorganizowanym przed kopalnią „Pokój”, zwiększono ilość środków na likwidację kopalń do blisko 8 mld złotych!

Zamiast prawidłowo określić zapotrzebowanie na węgiel energetyczny w Polsce, dopuszczono do tego, że szeroko rozpowszechniano na początku 2016 roku informacje o rzekomej nadwyżce mocy wydobywczej sektora węglowego w wysokości od 15 do 20 milionów ton! Pół roku później niedobory węgla na rynku spowodowały potrzebę zwiększenia jego importu z zagranicy.

Zamiast rozwijać perspektywiczne kopalnie „Krupiński” i „Makoszowy” z dużymi złożami węgla, przeznaczono je do likwidacji! (…)

Jeszcze jesienią tego roku prezes PGG Tomasz Rogala w wywiadzie dla Radia Piekary w dniu 24 października twierdził, że notowany wzrost cen ma charakter krótkiego impulsu i że wkrótce ceny węgla wrócą do poprzednich niskich poziomów!

Ta wypowiedź prezesa PGG musiała być zgodna z wytycznymi i „prognozami cen” płynącymi z Ministerstwa Energii, jak się teraz okazuje, całkowicie oderwanymi od rzeczywistości. W wywiadzie udzielonym 7 maja 2016, tuż po utworzeniu PGG (patrz: https://www.youtube.com/watch?v=ytDZRdr6–p0), usłyszeliśmy: Sinusoida zmian cen węglowodorów ma taką cechę, przynajmniej dotychczas tak miała, że te dolne partie są dłuższe od tych górnych. Jesteśmy w tej chwili w dolnej partii i ona będzie prawdopodobnie długo trwała. (…)

Miesiąc później rozpoczął się rajd cenowy węgla na rynkach światowych (patrz na rysunek zamieszczony poniżej – czerwiec 2016 roku to miesiąc przełomu)!

Czy ktoś, kto podejmuje decyzje biznesowe w oparciu o tak przestrzelone prognozy (niskie ceny w okolicach 50 $/tonę w latach następnych, a rzeczywistością rynkową są ceny powyżej 80 $/tonę), może podejmować te najbardziej optymalne dla swojej firmy, przynoszące jej największy zysk? Niestety nie. Niezrealizowane zyski to też strata.

Czy właściciel miał wiedzę o innych, bardziej wiarygodnych długoterminowych prognozach cen węgla energetycznego – na rok 2017 ceny w ARA między 80 a 90 $/tonę z tendencją wzrostu do około 100 $ w latach następnych? Otóż miał, bo nasze prognozy (OKOPZN) po wielomiesięcznych staraniach przedstawiliśmy w Sejmie we wrześniu 2016 roku na posiedzeniu podkomisji górnictwa i energii, której przewodniczącym był poseł Ireneusz Zyska, a w której uczestniczyli przedstawiciele Ministerstwa Energii. Każdy z nich otrzymał materiały, które później zostały opublikowane w październikowym „Śląskim Kurierze Wnet” nr 28 w artykule pt. „Dokąd zmierza polskie górnictwo?”.

Cały artykuł Marka Adamczyka pt. „Górnictwo – bilans działań” znajduje się na s. 1 i 2 wrześniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marka Adamczyka pt. „Górnictwo – bilans działań na s. 1 i 2 wrześniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego