Władze III RP pozbawione suwerenności. Konieczne zerwanie umowy z Fiatem. Interpelacja poselska Józefa Brynkusa

Poseł Józef Brynkus od początku kadencji zajmuje się sprawą haniebnej prywatyzacji Fabryki Samochodów Małolitrażowych, którą oddano za bezcen Włochom. Poniżej pełna treść jego interpelacji poselskiej.

Józef Brynkus

Władze III RP pozbawione suwerenności. Konieczne zerwanie umowy z Fiatem

– Wystosowałem interpelację do Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego dotyczącą repolonizacji przemysłu motoryzacyjnego w Polsce i możliwości unieważnienia Umowy Definitywnej z firmą FIAT, która została zawarta z naruszeniem prawa co do zasady suwerenności Władz RP – informuje poseł dr hab. Józef Brynkus od początku kadencji zajmuje się sprawą haniebnej prywatyzacji Fabryki Samochodów Małolitrażowych (FSM), którą oddano za bezcen Włochom. Poniżej pełna treść interpelacji poselskiej.

Wadowice, 11 marca 2018 r.

Szanowny Pan
Mateusz Morawiecki
Prezes Rady Ministrów

INTERPELACJA

Dotyczy: Możliwości unieważnienia Umowy Definitywnej zawartej z firmą FIAT, która została zawarta z naruszeniem prawa co do zasady suwerenności Władz RP, oraz repolonizacji przemysłu motoryzacyjnego w Polsce.

Szanowny Panie Premierze,

kieruję do Pana Premiera interpelację poselską w sprawie konieczności jak najszybszego unieważnienia Umowy Definitywnej zawartej w imieniu Rządu RP przez ówczesnego Ministra Finansów Andrzeja Olechowskiego z Firmą FIAT w dniu 28 maja 1992 roku.

Zgodnie z najlepiej pojętą polską racją stanu, a w szczególności zgodnie z Konstytucją RP, uważam za konieczne unieważnienie tej umowy, która została zawarta z wyraźnym naruszeniem prawa. Przez to jest dotknięta wadą prawną, a więc nie może obowiązywać. Rząd nie ma prawa pozwalać na dalsze obowiązywanie bulwersującej i haniebnej klauzuli o uchyleniu immunitetu władz zwierzchnich zawartych w tej oficjalnej umowie z koncernem FIAT!

Jak wynika z protokołu NIK z 1996 roku, na zawarcie tej klauzuli wyraził pisemną zgodę ówczesny Minister Finansów Rządu RP Andrzej Olechowski, co brzmi następująco: „Skarb Państwa uchyla niniejszym, w stosunku do niniejszej umowy oraz przewidzianych z nią skutków transakcji, każde prawo i wszystkie prawa i zastrzeżenia, które mogą mu przysługiwać zgodnie zasadami władzy suwerennej” (źródło: Protokół Najwyższej Izby Kontroli z dnia 30 stycznia 1996 roku).

Jasno wynika z tego zapisu, że Pan Andrzej Olechowski jako Minister Finansów Rządu RP zrzekł się suwerenności wobec koncernu FIAT. Było to rażące naruszenie Konstytucji RP.

W związku z tym taką umowę należy jak najszybciej unieważnić, bo żaden minister nie miał i nie ma prawa do zrzekania się suwerenności władz Polski wobec kogokolwiek. Czy rząd zamierza podjąć kroki prawne w tej sprawie? Proszę o wyjaśnienie: czy zgodnie z treścią tej klauzuli obszar zakładów FCA Poland w Polsce jest terenem eksterytorialnym? Czy na nim nie obowiązuje polskie prawo?

W bieżącym roku obchodzimy stulecie odzyskania niepodległości. Jako Polacy jesteśmy winni wszystkim bohaterom – którzy za tę niepodległość i za SUWERENNOŚĆ RZECZPOSPOLITEJ oddali swoje życie – wdzięczność. Ale też powinniśmy doprowadzić do tego, aby nigdzie, w żadnym miejscu, w żadnym koncernie na terenie Polski nie istniała oficjalna umowa o wyrzeczeniu się suwerenności!

Reasumując pytam: czy i kiedy Pan Premier zamierza wystąpić do Prezesa koncernu FIAT z postanowieniem nowego Rządu RP dotyczącym wdrożenia procedury unieważnienia Umowy Definitywnej zawartej z firmą FIAT m.in. przez Andrzeja Olechowskiego w 1992 roku, a ratyfikowanej potem przez Premier Hannę Suchocką?

Jednocześnie pragnę zapytać:

– Czy polski rząd rozważa możliwość repolonizacji zakładów motoryzacyjnych w Polsce Opla w Gliwicach i FCA Poland w związku z rządowym programem elektromobilności?
– Związkowcy z zakładów FCA Poland wystąpili do Pana Premiera z listem i zaproszeniem w sprawie spotkania. Czy zamierza Pan przeprowadzić takie rozmowy z ludźmi pracy?
– Szef „Sierpnia’80” informuje o możliwości wygaszania produkcji samochodów w Polsce w fabrykach Opla i FIAT-a, co zawarto w piśmie skierowanym do Pana Premiera. Czy w związku z tą sytuacją spotka się Pan z Przewodniczącym WZZ „Sierpień’80” Bogusławem Ziętkiem?

Poseł na Sejm RP
dr hab. Józef Brynkus, Kukiz’15

Władza o tej aferze nie wiedziała? Informowałem, że największa afera prywatyzacyjna XX wieku jest w rękach Premier Szydło. W trakcie 35. posiedzenia Sejmu, w czwartek 09.02.2017 r. przekazałem Premier Beacie Szydło książkę Rajmunda Pollaka pt. „Polacy wyklęci z FSM za komuny i podczas włoskiej inwazji”, gdzie opisano przekręt prywatyzacyjny XX wieku. Podczas prywatyzacji i sprzedaży Fabryki Samochodów Małolitrażowych (FSM) włoskiemu koncernowi Fiat Auto z Turynu polski rząd oddał za symboliczną złotówkę najlepszą w tamtym czasie fabrykę samochodów w Europie Środkowowschodniej. A więc od co najmniej dwóch lat Rząd PiS dokładnie zna sprawę! – przypomina fakty parlamentarzysta z Wadowic. Walka trwa.

Interpelacja poselska Józefa Brynkusa znajduje się na s. 2 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Interpelacja poselska Józefa Brynkusa na s. 2 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

 

Atak Wyborczej na publikację dokumentującą zbrodnie niemieckie z czasów II wojny światowej rekomendowaną przez IPN

Kto myśli, że mieszamy katów z ofiarami – jest niegodny jakiejkolwiek dyskusji. Na liście znalazły się również osoby budzące negatywne skojarzenia historyczne – ale na tym polega publikacja źródeł.

Jolanta Hajdasz
Łukasz Jastrząb

O czym jest książka, za którą tak intensywnie atakuje Pana i Wojewodę Wielkopolskiego „Gazeta Wyborcza”?

Jest to publikacja źródła – tzw. „kartoteki okupacyjnych zgłoszeń zgonów”, stworzonej w latach 70. ubiegłego wieku przez historyków z Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich. Przebadali oni akty zgonów poznańskiego Urzędu Stanu Cywilnego z lat 1939–1945 i zbudowali bazę danych zgłoszonych w tym okresie szeroko rozumianych ofiar wojny i działań wojennych. Jaki był klucz i wskazówki metodologiczne – tego nie wiemy. 33 teczki z kilku tysiącami ankiet, kart przejął od Komisji IPN. Na temat tabloidowych tytułów prasowych, formułowanych przez „Gazetę Wyborczą”, nie chcę się wypowiadać. Być może ratują tanią sensacją postępujący spadek jej czytelnictwa.

Brzmi to absurdalnie, ale oponenci zarzucają Państwu, iż w Waszej książce „bezrefleksyjnie pomieszano polskie ofiary wojny ze stratami okupanta”. Co Pan na to?

To jest całkowite niezrozumienie tytułu, który – przypomnę – brzmi: Ofiary terroru i działań wojennych 1939–1945 zarejestrowane w księgach zgonów Urzędu Stanu Cywilnego w Poznaniu. Oponenci, idąc całkowicie na skróty, nie przeczytawszy zapewne wstępu, odkryli „sensację” – oto autorzy na jednej liście ofiar umieścili Polaków i Niemców. A chciałbym raz jeszcze zaznaczyć, że nie jest to lista polskich ofiar, tylko prezentacja zbioru archiwalnego, w którym znaleźli się zarówno Polacy, Niemcy, ale też i jeńcy brytyjscy czy francuscy. Wszystko zostało omówione we wstępie do książki. Ja nawet nie wiem, kim są owi „oponenci” z „Gazety Wyborczej”, gdyż zostali przedstawieni jako „anonimowi historycy”. Jeżeli faktycznie istnieją – to dlaczego bali się ujawnić, by pokazać swój dorobek? Książka została zrecenzowana przez wybitnych naukowców – jeden z nich, dr hab. Waldemar Grabowski, pracuje w zespole zajmującym się stratami Polski podczas okupacji niemieckiej. Takim specjalistom „Gazeta Wyborcza” przeciwstawia jako własnego eksperta nikomu nieznanego aktora-epizodystę, absolwenta Studium Teatralnego… Jaka gazeta – tacy eksperci…

Na czym polegają trudności w przedstawieniu imiennej listy ofiar wojny np. w Poznaniu czy w Wielkopolsce?

Oszacowanie dokładnych strat biologicznych, powstałych w wyniku wojen, konfliktów zbrojnych, rewolucji itp. sprawia zawsze ogromne trudności metodyczne. Wpływa na to wiele czynników: nie tylko przyjęte metody badawcze, statystyczne, demograficzne, matematyczne, ale również – a może i przede wszystkim – brak dokładnej ewidencji tworzonej w czasie rzeczywistym, wynikający chociażby z chaosu wojennego i innych uwarunkowań. Trudno bowiem, by sprawcy masowych rozstrzeliwań czy mordów wojennych dokładnie dokumentowali swoje zbrodnie, choć i w takich przypadkach zdarzają się wyjątki – cudem ocalałe z pożogi listy transportowe, ewidencje obozowe, wyroki sądowe czy – tak jak w przypadku Poznania i omawianej książki – akta USC. (…)

Co w takim razie myśli Pan o dążeniu państwa polskiego do wypłaty odszkodowań przez Niemcy za straty poniesione przez naród i państwo polskie w czasie II wojny światowej?

Nie jestem ekspertem od prawa międzynarodowego. Z informacji, które znam z mediów, wynika, że ścieżka prawna została już zamknięta. Jednak inne państwa – mniej doświadczone i poszkodowane przez Niemców w czasie II wojny światowej – otrzymały gratyfikację. Myślę, że z punktu widzenia naszej racji stanu i pamięci historycznej należy informować, publikować, pokazywać – w sposób spokojny, wyważony – obraz strat i cierpienia, jakich Polska doznała ze strony Niemców podczas wojny. Książka, o której rozmawiamy, wpisuje się w ten trend. Publikujemy wykaz ofiar – między innymi polskich – takie było główne nasze zamierzenie jako autorów: upamiętnienie ofiar wojny. Kto myśli, że mieszamy katów z ofiarami – jest niegodny jakiejkolwiek dyskusji. Na liście znalazły się również osoby budzące negatywne skojarzenia historyczne – ale na tym polega publikacja źródeł. Oczywiście nie możemy z tą książką zapukać do drzwi Bundestagu i poprosić o rekompensatę, ale w dyskusjach, panelach – pokazywać ją jako dowód naukowy. Kilka jej egzemplarzy zostało wysłanych do niemieckich bibliotek i instytutów naukowych.

Cały wywiad Jolanty Hajdasz z Łukaszem Jastrząbem pt. „Absurdalny atak Wyborczej” znajduje się na s. 3 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Jolanty Hajdasz z Łukaszem Jastrząbem pt. „Absurdalny atak Wyborczej” na s. 3 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

Polityka Surowcowa Państwa tak, ale jaka? Z dużym zainteresowaniem przeczytałem tekst Pani Danuty Franczak

Nie znam kulis polityki personalnej w PIG i nie czuję się kompetentny w tym temacie. Niestety pewne stwierdzenia Autorki są świadectwem powszechnej niewiedzy na temat geologii i wymagają sprostowania.

Andrzej Solecki

Samobójcza niekiedy polityka Unii Europejskiej nie może być argumentem na rzecz zaniedbywania polityki gospodarki surowcowej. Można dyskutować nad kształtem, celami i narzędziami Polityki Surowcowej Państwa, ale trudno podważać sens jej istnienia.

Przykładem tego, że rozumiano to już w XIX-wiecznych, skrajnie wolnorynkowych Stanach Zjednoczonych, jest amerykańska ustawa federalna, tzw. Guano Islands Act, przyjęta przez Kongres Stanów Zjednoczonych 18 sierpnia 1856 roku, która umożliwiała obywatelom USA zajęcie bezpańskich wysp zawierających pokłady guana. Wyspy te mogły być zlokalizowane w dowolnym miejscu na świecie, o ile nie były okupowane i nie podlegały jurysdykcji innego rządu. Ustawa ta upoważniała prezydenta USA do wykorzystania wojska do ochrony takich interesów i ustanowienia jurysdykcji karnej Stanów Zjednoczonych na tych terytoriach. Nie jest przypadkiem, że taka unikalna ustawa dotyczyła guana (ptasich odchodów), ponieważ zawiera ono znaczną ilość związków fosforu i azotu niezbędnych dla rolnictwa.

Nie jest przypadkiem, że rządy państw członkowskich WTO nie mogą dyskryminować firm krajowych i zagranicznych w dostępie do wydobywanego surowca. Zasada ta zmusiła Chiny do porzucenia restrykcji eksportowych na pierwiastki ziem rzadkich, sprzecznych z zasadą „niedyskryminacji”, której członkowie WTO są zobowiązani przestrzegać, o ile chcą brać udział w światowym handlu na zasadach WTO.

Ilustracja autora

Co do genezy złóż związanych z krążeniem gorącej wody pod dnem oceanów, sprawa jest znana i opisana w szeregu podręczników. Na poziomie popularnym została opisana w Wikipedii (…). Woda morska migruje w głąb dna oceanicznego, gdzie ciśnienie jest większe? Tak, to prawda! Jeżeli weźmiemy blaszany pojemnik, nasypiemy na dno 10 cm piasku i zalejemy wodą, tak aby było jej nad piaskiem 10 cm, to ciśnienie wody w piasku na blaszanym dnie pojemnika będzie większe niż nad piaszczystym dnie powyżej warstwy piasku, ponieważ będzie ona głębiej, a ciśnienie rośnie wraz z głębokością wody. Jeżeli teraz środek zbiornika zaczniemy podgrzewać palnikiem, to w wodzie powstaną prądy konwekcyjne. Podgrzana woda jest lżejsza i będzie się wznosić do góry, a bokami będzie napływać woda zimna. Woda ta będzie krążyć nieustannie, dopóki będzie istniała różnica temperatur. (…)

Oczywiście można i należy dyskutować nad sensem angażowania polskich pieniędzy publicznych w badania działki na Atlantyku, zwłaszcza po doświadczeniach z Kongo i Chile. Znane są bogate mineralizacje w obrębie den oceanicznych, ale zawartość złota zazwyczaj nie przekracza w nich kilku gramów na tonę (czyli milionowych części), a miedzi kilku procent. Poza tym należy pamiętać o różnicy pomiędzy zawartością metali w pojedynczej, przypadkowej, wysoko zmineralizowanej próbce, a średniej zawartości w złożu przeznaczonym do opłacalnej eksploatacji.

Badania dna oceanicznego to trudny problem logistyczny, a opracowanie technologii eksploatacji to bardzo poważne wyzwanie. Może na początek lepiej byłoby rozwiązać problemy prawno-technologiczne eksploatacji bursztynu w Polsce, który w przypadku ładnych, starannie obrobionych okazów ceniony jest na wagę złota. Uratowałoby to branżę, która jeszcze w czasach PRL była przykładem prywatnej przedsiębiorczości.

Cały artykuł Andrzeja Soleckiego pt. „Polityka Surowcowa Państwa tak, ale jaka?” znajduje się na s. 5 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Andrzeja Soleckiego pt. „Polityka Surowcowa Państwa tak, ale jaka?” na s. 3 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

 

Berlin–Warszawa i z powrotem. Po zaprzysiężeniu rządu szef dyplomacji i sama kanclerz Niemiec ruszyli do Warszawy

Angela Merkel tak się śpieszyła do Warszawy, że na później odłożyła złożenie w Bundestagu oświadczenia rządowego. Rozmowy z premierem Morawieckim i z prezydentem Dudą były dla niej ważniejsze.

Jan Bogatko

Kiedy pojawiło się doniesienie, że oto po 171 dniach zabiegów, rozmów koalicyjnych i błyskawicznej wizycie w zaprzyjaźnionym Paryżu szef niemieckiej dyplomacji z ramienia koalicyjnej SPD, Heiko Maas, wsiadł do samolotu i poleciał do Warszawy, tejże Warszawy, która jest solą w oku niemieckich mediów lewicowo-liberalnych (a innych między Odrą a Renem brak), zapanowała w Niemczech pewna konsternacja – jak to możliwe? Dlaczego? Czary goryczy dopełniło doniesienie polskich mediów (pomijam znane lewicowo-liberalne) o zamiarze Angeli Merkel udania się w poniedziałek po zaprzysiężeniu jej kolejnego, czwartego z kolei rządu, na rozmowy z premierem Morawieckim i prezydentem Dudą, wrogami publicznymi liberalnej lewicy i jej intelektualnych ofiar w Republice Federalnej. Zaskoczenie było tak wielkie, że nadaremnie by szukać w prasie piątkowej czy weekendowej w Niemczech doniesień o tej wizycie.

Ktoś (zupełnie nieważne kto) zaryzykował nawet stwierdzenie, że do Polski (podobno popadła ona przez politykę rządu „narodowo-katolickiego” w totalną izolację w Europie i na świecie) tak wybitni politycy obozu (demokracji ludowej, chciałoby się powiedzieć, nawiązując do języka „Trybuny Ludu” czy „Neues Deutschland”, jakim te media posługują się na co dzień i od święta) przyjechali, bo są z Polską w złych relacjach! Brawo! Wniosek: gdyby byli z nią w dobrych relacjach, to by nie przyjechali (no, może z wyjątkiem Paryża, ale to przecież wyjątek, a nie reguła).

No to zagadka: z jakim państwem na świecie wszyscy są w najlepszych relacjach? Jasne – z Koreą Północną! Dowód? Niemal nikt tam nie przyjeżdża z polityczną wizytą. Ale wróćmy do naszych baranów: totalna, sprawująca w Polsce rządy przez osiem lat, nigdy nie była zaskoczona blitz-wizytą swej berlińskiej idolki w tak karkołomnym tempie. Jeszcze bardziej totalnych zaskoczył klimat wizyty, o tematach rozmów nawet nie wspominając.

Nadzieje opozycji pozaparlamentarnej w Polsce (to znaczy takiej, która wprawdzie bierze diety poselskie, ale pracuje głównie na ulicy i za granicą w walce z rządem na rzecz jego demontażu, w myśl zasady „po nas potop”) na ostrą krytykę rządu Morawieckiego nie spełniły się. Przeciwnie, kanclerz Angela Merkel przejęła główne przesłanie stratega partii Prawo i Sprawiedliwość, Jarosława Kaczyńskiego, wygłoszone przez niego w Sejmie w związku z przejściową likwidacją granic przez Niemcy w dniach wędrówki ludów: „Pomoc tak, ale na miejscu”. Tak „Plan Kaczyńskiego” zastąpił berlińskie bezhołowie i nadał imigracji do Europy niezbędny porządek, no bo w końcu także i w Niemczech Ordnung muss sein, czy się to podoba, czy nie. (…)

Nadszedł czas i przyszedł Maas. Talent dyplomatyczny (poza nieudolnym występem w relacjach polsko-niemieckich jako szef resortu sprawiedliwości) przyszły minister spraw zagranicznych wykazał w trudnych rozmowach międzyresortowych, głównie z ministrem spraw wewnętrznych Thomasem de Maizière. Umiarkowany frankofil z Kraju Saary (włączonego do Republiki Federalnej Niemiec dopiero w 1957 roku) uważany jest przez jednych za technokratę, przez drugich za polityka pozbawionego raczej wyobraźni. Może to i dobre? Zwłaszcza, że Niemcy miewały już polityków z wybujałą wyobraźnią, co nie najlepiej się dla Niemców kończyło.

No i proszę – ledwie się przeprowadził z gabinetu szefa resortu sprawiedliwości do MSZ, a już do głosu doszła Realpolitik, czego można było doświadczyć w Warszawie. Umiarkowanie, ton rzeczowy, żadnych aluzji, same konkrety. Nie można było tak, Herr Bundesminister, od początku? Niemcy bardzo przestrzegają protokołu. Moja babcia wspominała mi o pewnej „konduktorowej wąskotorowej” spod Poznania i o jej kompleksie wobec „konduktorowej szerokotorowej” ze stolicy księstwa. (…)

No dobrze, ale o co chodziło Merkel w Warszawie? Po pierwsze: o, jak się wydawało zapomniany, Trójkąt Weimarski. Być może stosunek Macrona do Trójkąta, który niegdyś był listkiem figowym Democratic Show w Unii Europejskiej, a dzisiaj – zwłaszcza po Brexicie i problemach w euroklubie – nabrałby znowu znaczenia, przesądził o wyciągnięciu dłoni w kierunku Warszawy? Może krytyka Francji i centralistycznej, aroganckiej nawet polityki Macrona ze strony innych członków Unii Europejskiej wpłynęła na nowe otwarcie Berlina i wolę zapalenia fajki pokoju z Warszawą? Mimo nieporzuconych przez Berlin planów „gospodarczych” budowy Nordstream II Niemcy są zaniepokojone polityką Rosji. Wraca rozsądek? Trzeba mieć nadzieję na dobrą zmianę nad Sprewą. I trzeba Niemcom w tym pomóc.

Cały felieton Jana Bogatki, pt. „Berlin–Warszawa i z powrotem” – jak co miesiąc, na stronie „Wolna Europa” „Kuriera WNET”, nr kwietniowy 46/2018, s. 3, wnet.webbook.pl.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na WNET.fm.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Jana Bogatki pt. „Berlin-Warszawa tam i z powrotem” na s. 3 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

Łączniczka „Ewa 319”. Wspomnienie o Ewie Jeglińskiej z domu Oksza-Orzechowskiej / „Kurier WNET” 46/2018

O swoim udziale w powstaniu „Ewa 319” mówiła tak: „To był najcudowniejszy okres w moim życiu. Takiego patriotyzmu, takiej jedności, takiego oddania jeden drugiemu nie było już nigdy”.

Wspomnienie o Ewie Jeglińskiej z d. Oksza-Orzechowskiej

Odeszła od nas ostatnia łączniczka kanałowa Powstania Warszawskiego. Miała 99 lat.

Ewa Jeglińska, córka kapitana Wojska Polskiego, bohatera wojen 1918 i 1920 roku, lekarza medycyny Ludwika Orzechowskiego i Marii z Korwin-Sokołowskich, była wychowana w duchu patriotyzmu. Żołnierzem Armii Krajowej została na przełomie 1941 i 1942 roku. Przyjęła pseudonim Ewa 319. Była łączniczką, kolportowała prasę podziemną, nieraz cudem uniknęła aresztowania. Potem było Powstanie Warszawskie, cierpienie, głód, strach, ogromny wysiłek fizyczny i wola walki. Pani Ewa 1 sierpnia o godzinie 16:30 wyruszyła ze swojego domu przy ulicy Rakowieckiej 45 na zbiórkę do szpitala polowego zlokalizowanego przy ul. Madalińskiego. Jako sanitariuszka opatrywała rannych powstańców.

1 sierpnia 1944 roku ulica Rakowiecka, przy której mieszkała Ewa 319, stała się linią frontu. 5 sierpnia pani Ewa uratowała życie kilku jezuitom z klasztoru przy ul. Rakowieckiej 61, do którego wdarł się niemiecki oddział SS i dokonał masakry na znajdujących się tam Polakach.

„Anioł opiekuńczy” – powiedział o niej o. Leon Mońka, uratowany przez nią 5 sierpnia 1944 roku. Ojciec Mońka już po wojnie celebrował uroczystość ślubną pani Ewy i Stanisława Jeglińskiego ps. Baśka.

„Nie tylko uratowała mi życie. Jej odwadze zawdzięczam to, co ma dla mnie wartość najwyższą – mogę o sobie mówić, że jestem powstańcem warszawskim”. To słowa Stanisława Kral-Leszczyńskiego ps. Henryk. W pierwszych dniach powstania sanitariuszka Ewa z pomocą czterech chłopców przetransportowała rannego „Henryka” z domu przy Narbutta do lazaretu przy ul. Madalińskiego.

8 sierpnia – kolejna akcja. Tym razem Ewa 319, mając do pomocy Polę i 13-letniego Jasia, przeprowadziła 100 zakładników z ul. Madalińskiego do wielu prywatnych mieszkań zlokalizowanych na „polskim Mokotowie”. Akcja zakończyła się sukcesem.

Jej syn, Piotr Jegliński, jak relikwię przechowuje kalendarzyk z powstania, który wypełniała ołówkiem.

12 sierpnia Ewa 319 zapisała w kalendarzyku: „Niemcy palą Rakowiecką. Spalili mój dom”.

15 sierpnia: „Zostaję łączniczką Komendy”. Ewa 319 została łączniczką nowego dowódcy dzielnicy Mokotów, podpułkownika Józefa Rokickiego ps. Karol, i już następnego dnia ruszyła na akcję. W powstańczym kalendarzyku napisała: „Idę do Lasów Kabackich i Chojnowskich”. Szli wraz z „Karolem” ubrani po cywilnemu i bez broni, przedzierali się przez pierścień niemieckiej armii, by przyłączyć oddziały partyzanckie do walczącego Mokotowa. Dotarli na miejsce, ale na próżno. Partyzantów już w tych lasach nie było. Droga powrotna była równie niebezpieczna.

Notatka z 31 sierpnia: „Idę do Śródmieścia. Kanał”. Właśnie zginęła łączniczka kanałowa i Ewa 319 ją zastąpiła. Zgłosiła się na ochotnika i została łączniczką na drodze specjalnej. Aż do 24 września przenosiła kanałami najważniejszą korespondencję między dowódcą powstania a dowódcą Mokotowa. Każde przejście to kilkanaście godzin spędzonych w kanałach: ciemnych, zimnych, pełnych ścieków i przeraźliwego fetoru.

15 września: „Park Dreszera. Nalot. Mało nie zginęłam”.

21 września: „Droga do Śródmieścia. Powrót 36 godzin”.

W ostatnich dniach powstania Ewa 319 została ranna w głowę. Po kapitulacji opiekowała się rannymi w punkcie sanitarnym na Wyścigach. Potem uciekła w okolice Mszczonowa.

O swoim udziale w powstaniu mówiła tak: „To był najcudowniejszy okres w moim życiu. Takiego patriotyzmu, takiej jedności, takiego oddania jeden drugiemu nie było już nigdy”.

Po „wyzwoleniu” nie ujawniła się, działała w organizacji Wolność i Niepodległość. Była zagrożona aresztowaniem przez MBP, ukrywała się w klasztorze na Podhalu.

W połowie lat 70. jej dom stanowił ośrodek dystrybucji wydawnictw emigracyjnych przysyłanych z Zachodu przez syna Piotra. Wraz z córką Magdaleną przekazała w ręce rodzącej się w Polsce opozycji przemycone z Francji pierwsze powielacze i sprzęt poligraficzny. Za tę działalność poddawana była dziesiątkom rewizji i przesłuchań. W roku 1986 funkcjonariusze SB zorganizowali wypadek samochodowy, w którym została ciężko poszkodowana. Cały czas swoją działalność traktowała jako służbę Polsce.

31 sierpnia 2017 roku, w przeddzień 73 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, pani Ewa Jeglińska otrzymała z rąk prezydenta Andrzeja Dudy Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej.

Nie będzie już świętowała z nami kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, ale pamiętać o Niej będziemy zawsze.

Składamy wyrazy współczucia rodzinie pani Ewy.

Zespół Wydawnictwa Editions Spotkania

Wspomnienie o Ewie Jeglińskiej z d. Oksza-Orzechowskiej znajduje się na s. 20 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wspomnienie o Ewie Jeglińskiej z d. Oksza-Orzechowskiej na s. 20 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

Abuna Kazimierz Gajowy: Wszyscy chrześcijanie przeżywają to co dzieję się w Syrii

Następuję roszada, według mnie Syria jest w trakcie podziału, czyli pewne regiony będą należały do poszczególnych enklaw religijno-społecznych – mówił Abuna Kazimierz Gajowy.

 

Święta Wielkanocne już za nami, jednak w w Libanie wciąż trwają. Podczas rozmowy w Wielki Piątek Abuna Kazimierz Gajowy mieszkający w Bejrucie, opowiadał nam o tradycji Świąt Wielkanocnych obchodzonych przez maronitów jak i protestantów. Dzisiaj w Poranku Wnet mówił o sytuacji w Syrii.

– Wbrew rożnym informacjom, które docierają do Europy, syryjscy chrześcijanie w Damaszku świętowali Wielkanoc w sposób szczególny, dlatego, że nareszcie dotarło do nich trochę spokoju, rozmawiałem z siostrami, z księżmi, którzy tam pracują, wszyscy mówią jedno słowo: „nareszcie”, nareszcie mogliśmy spokojnie obchodzić Święta Wielkanocne. Wszystkie ogniska zapalne wokół Damaszku,poddały się. Wojska Asada przy pomocy innych sojuszników zmusiły rebeliantów do pewnej ugody. Z miasta Duma rebelianci będą przetransportowani do ostatniego „gniazda rebeliantów” Idlib w północno- zachodniej Syrii- mówił Abuna Kazimierz Gajowy.

Według syryjskiego dowództwa, wciąż trwają walki wokół Dumy, kontrolowanej przez antyrządowe ugrupowanie zbrojne Dżaisz al-islam. Duma to ostatni fragment Wschodniej Guty, znajdujący się jeszcze w rękach rebeliantów.

„Jednostki armii kontynuują działania bojowe, by wyprzeć terrorystów z Dumy” – głosi komunikat, odczytany w telewizji przez wojskowego rzecznika.

Jak podaje Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, od początku wojny w Syrii, zginęło ponad 340 tys. osób.Ponad jedna trzecia ofiar to cywile. Niektóre agencje, jak Reuters informują o nawet 500 tys. ofiar. Od 2011 roku zginęło prawie 20 tys. dzieci. Śmierć poniosło ponad 60 tys. żołnierzy reżimu i również 60 tys. ekstremistów. O ciężkiej sytuacji syryjskich dzieci informuje UNICEF. W porównaniu z rokiem 2016, w 2017 zginęło 50 proc. więcej nieletnich. Ponad 200 dzieci poniosło śmierć od początku lutego w bombardowaniach Wschodniej Guty.

Czy Polityka Surowcowa Państwa jest programem przygotowanym przez przez naukowców i praktyków, czy urzędników?

W raporcie otwarcia Ministerstwa Środowiska wypunktowano szereg uchybień, jakie pozostały po rządach poprzedników w zakresie geologii. Po ponad dwóch latach lista, niestety, pozostaje ciągle aktualna.

Danuta Franczak

Sytuacja w Państwowym Instytucie Geologicznym, stojącym obecnie na skraju zapaści finansowej, którą próbuje się przykryć wyprzedażą nieruchomości, to tylko wierzchołek góry lodowej. W raporcie otwarcia Ministerstwa Środowiska wypunktowano szereg uchybień, jakie pozostały po rządach poprzedników w zakresie geologii. Trudno się nie zgodzić z przedstawioną poniżej listą:

1. Brak polityki surowcowej.
2. Brak wprowadzenia racjonalnego prawa w zakresie działalności geologiczno-górniczej, co utrudniało poszukiwania i eksploatację.
3. Brak Służby Geologicznej jako organu Państwa, co skutkuje niegospodarnością w zakresie zasobów geologicznych i poważnym zagrożeniem spekulacjami na wielką skalę.
4. Brak geologów w około połowie starostw powiatowych.
5. Plaga nielegalnej eksploatacji kruszywa, torfu i kamieni ozdobnych.
6. Fiskalizm państwa zmuszający do rabunkowej eksploatacji złóż.
7. Chaos i pole do miliardowych korupcji w działalności geologiczno-górniczej.
8. Kompromitacja w zakresie poszukiwań gazu w łupkach (firmy nie wykonały poszukiwań, nie zdały właściwych raportów, uzyskały ogrom informacji geologicznej Skarbu Państwa).
9. Około 80% powierzchni koncesyjnej na metale w rękach obcego kapitału, bez kontroli państwa w zakresie zmian właścicielskich.
10. Symulowana innowacyjność w zakresie nowych technologii poszukiwań i eksploatacji.
11. Magazyny gazu najmniejsze w UE per capita.
12. Niewykorzystanie potencjału bezzbiornikowego magazynowania substancji w górotworze.

Gdyby po ponad dwóch latach zrobić kolejny raport, ta lista niestety pozostaje ciągle aktualna, zgodnie z ludowym powiedzeniem, że kto dużo chce zrobić, ten kończy z pustymi taczkami…

Ktoś mógłby powiedzieć: ale przecież mamy już politykę surowcową państwa (PSP)! Obecnie ten temat jest promowany w mediach branżowych i odbywają się konsultacje społeczne. Prawda jest jednak taka, że to dopiero projekt polityki surowcowej. (…)

Realizacja polityki surowcowej wymaga stabilnych fundamentów prawnych i bardzo konkretnych recept. Potrzebna jest wiedza o budowie geologicznej, czyli o tym, co znajduje się pod ziemią. Jest to jedno z podstawowych zadań służby geologicznej, zdefiniowane w ustawie Prawo geologiczne i górnicze. Taką informację można otrzymać głównie na podstawie próbek pobieranych podczas odwiertów. Próbki te gromadzone są w specjalnych magazynach i służą do dalszych badań, które mogą być wykonywane nawet po dziesiątkach lat (jeśli oczywiście stan próbek na to pozwoli). Tak eksperci PIG odkryli miedź w okolicach Lubina, siarkę pod Tarnobrzegiem, węgiel w okolicach Bogdanki i wiele innych ważnych kopalin.

Magazyny próbek geologicznych są sercem każdej nowoczesnej służby geologicznej. Nie inaczej miało być w Polsce. W 2018 r. miał stanąć w okolicach Kłodawy, w centrum kraju, nowoczesny centralny magazyn próbek z całego kraju. Zaplanowano też nowoczesne laboratorium badawcze umożliwiające prowadzenie na miejscu badań przez specjalistów z kraju, jak również przez zespoły międzynarodowe.

Z pieniędzy podatnika zainwestowano w ten obiekt już ponad milion złotych. O tę inwestycję walczyli też lokalni samorządowcy, gdyż umożliwiłaby rozwój regionu, a otwarcie tuż przed wyborami byłoby sukcesem wspierającym kampanię wyborczą PiS. Już miała startować budowa, podniesiona została nośność dróg, wykonano specjalne przyłącze energetyczne, dokonano też zmian w planach zagospodarowania przestrzennego. Magazynu jednak nie ma. (…)

Ale może te klasyczne surowce są już passé? Pewnie tak, bo jak widać, postępowanie osób za ten obszar odpowiedzialnych na to wskazuje. Jeśli tak jest, to na szczęście pojawia się światełko w tunelu i będziemy potęgą surowcową w skali międzynarodowej eksploatując złoża z dna… oceanów.

Przeżywamy déjà vu, bo sytuacja jako żywo przypomina tę sprzed kilku zaledwie lat, kiedy to p. Jędrysek dowodził wszem i wobec, w Sejmie i w wywiadach, jaką to potęgą jesteśmy pod względem zasobów gazu łupkowego. Ostatnie firmy wycofały się z powodu braku perspektyw geologicznych na osiągnięcie sukcesu ekonomicznego – nie ma gazu i nie będzie ropy z łupków. (…)

Z punktu widzenia laika powstaje pytanie, czy eksploatacja, jak chwali się w mediach GGK, złóż na dnie Atlantyku nie powinna mieć niższej rangi i służyć tylko jako narzędzie do zabezpieczenia możliwości pozyskania pewnych surowców w przyszłości? Przecież na razie nie mamy nawet szalupy do statku, który kiedyś być może będzie eksplorował działki na dnie oceanicznym!

Co z krajowymi (znacznie bardziej dostępnymi, a przez to znacznie tańszymi) możliwościami eksploatacji tych surowców? Ale to nie jedyne wątpliwości. „Dziennik Gazeta Prawna” w dniu 22 stycznia br. w artykule Sny o bogactwie z dna oceanu opublikował kulisy zabiegów o koncesję na Atlantyku, której lokalizację wskazali nam w dobrosąsiedzkiej współpracy… Rosjanie. Dziwi też brak studium wykonalności wymaganego przy tak dużych i strategicznych inwestycjach, a także pomijanie wszelkich procedur i wydatkowanie, na telefon z ministerstwa, milionowych kwot ze środków publicznych.

Pojawia się obawa, czy cała ta inwestycja nie zakończy się przypadkiem tak spektakularnym fiaskiem jak zakup złoża przez KGHM w Kongo albo szacunkami zasobów gazu łupkowego dokonywanymi przez samego p. ministra? Na marginesie należy dodać, że i w wypadku wydobycia z dna oceanu nasz surowcowy champion (KGHM) ma być zaangażowany w to przedsięwzięcie.

Cały artykuł Danuty Franczak pt. „Polityka surowcowa na wirażu” znajduje się na s. 16 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Danuty Franczak pt. „Polityka surowcowa na wirażu” na s. 16 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

W stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości możemy przełamać porozbiorowy syndrom i ogłosić to światu

Zdekomponowane geopolitycznie i opuszczone przez Niemcy miejsce jest w stanie zapełnić Polska, odporna na islamizację, bezpieczna, stabilna i wiarygodna jako ważny NATO-wski sojusznik USA.

Szymon Giżyński

Od Połtawy i Sejmu Niemego zagrożenia dla polskiej niepodległości i suwerenności – aż po dziś dzień – pochodzą już tylko i są rezultatem współpracy dwóch żywiołów: niemieckiego i rosyjskiego. Taka sytuacja umiejscowiła polską myśl polityczną i potoczne myślenie Polaków w porozbiorowej koleinie tzw. teorii (doktrynie) dwu odwiecznych wrogów: Rosji i Niemiec. (…)

To Rosja była mocarstwem dominującym w przedrozbiorowej i rozbiorowej rozgrywce. Wskutek rozbiorów Rosja zagarnęła aż 82 procent polskiego terytorium, a połączony prusko-austriacki żywioł niemiecki – 18 procent. Dlatego to Rosja, jako główny beneficjent rozbiorów, była celem najważniejszych polskich zrywów powstańczych w XIX wieku, i to – w dwóch trzecich – z ziem zaboru rosyjskiego powstało niepodległe państwo polskie w 1918 roku.

Podobnie po 1945 roku, Rosja jako okupant i w postaci PRL-u – protektor całości ziem polskich, wszystkie tzw. polskie kryzysy lat: 1956, 1968, 1970, 1976, 1980 odbierała jako zagrożenie swoich interesów i swojego stanu posiadania – i na nie stosownie reagowała. (…)

Nadal pozostajemy w obszarze dwubiegunowego rosyjsko-niemieckiego zagrożenia, choć z istotnymi modyfikacjami. Po rozpadzie Związku Sowieckiego i zjednoczeniu Niemiec, porozbiorową logiką rosyjsko-niemieckiej współpracy i ustaleń, dominacja Rosji nad Polską została przekazana w ręce Niemiec. Całość polskich ziem, w latach 1945–1991 zdominowana i kontrolowana przez Rosję, przeszła pod niemiecki protektorat, zapośredniczony od 2004 roku przez niemiecką Unię Europejską. Fakt, iż stało się to na drodze polskiego, ogólnonarodowego referendum świadczy tylko, że syndrom porozbiorowy zagnieździł się głęboko i wciąż trwa… (…)

Znaleźliśmy się u wrót nadziei. Rosyjsko-niemiecki blok pacyficzno-atlantycki jest nie do przyjęcia z punktu widzenia interesów dwóch potęg, już dzisiaj rywalizujących o światowy prymat: USA i Chin. Żadna z nich nie może ryzykować, by zblokowane Niemcy i Rosja wsparły rywala. (…)

Polska, nawet nie opuszczając Unii Europejskiej, wraz z innymi państwami Trójmorza może z powodzeniem wypełniać rolę i obowiązki współgospodarza owego balansu sił USA, Chin i Rosji. Oznacza to dla Polski zakwestionowanie, po wsze czasy, porozbiorowego, rosyjsko-niemieckiego geopolitycznego paradygmatu, a dla Polaków – takoż samo – odrzucenie postrozbiorowego syndromu mentalnego.

Fotografia przedstawia rozmowy oficerów Wehrmachtu i Armii Czerwonej o wytyczeniu bieżącej linii rozgraniczenia wojsk na zaatakowanym terytorium Polski (Brześć, 21 września 1939); na pierwszym planie gen. Heinz Guderian (odwrócony z tylnego półprofilu), nad mapą pochylony Siemion Kriwoszein.

Cały artykuł Szymona Giżyńskiego pt. „Przełamać porozbiorowy syndrom” znajduje się na s. 10 i 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Szymona Giżyńskiego pt. „Przełamać porozbiorowy syndrom” na s. 10 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

Co z dekomunizacją uczelni? Konstytucja dla Nauki przewiduje tylko częściowe rozliczenie środowiska akademickiego z PRL

Nie są znane straty „wojenne” Solidarności akademickiej, nie są znani imiennie członkowie komisji politycznych weryfikujących kadry akademickie. Na ogół nie są znane struktury partyjne uczelni.

Józef Wieczorek

Poprawiona po dyskusjach społecznych Konstytucja dla nauki zawiera projekt dezubekizacji uczelni – częściowe rozliczenie środowiska akademickiego z uwikłania komunistycznego w PRL. I to jest jej plus.

W przypadku jej przyjęcia osoby, które pracowały w organach bezpieczeństwa PRL lub z nimi współpracowały, nie będą mogły być profesorami, rektorami, dziekanami czy kierownikami katedr na uczelniach, nie będą pełnić funkcji w ważnej dla systemu akademickiego Radzie Doskonałości Naukowej ani funkcji kierowniczych czy eksperckich w Polskiej Akademii Nauk i Polskiej Komisji Akredytacyjnej.

To krok w dobrą stronę, choć spóźniony o ponad ćwierć wieku i zbyt krótki, bo dezubekizacja nie wyklucza całkiem pracowników i współpracowników SB z systemu akademickiego, ale tylko z funkcji kierowniczych i eksperckich. (…) Projekt ustawy niestety nie obejmuje dekomunizacji przestrzeni akademickiej, także personalnej – i to jest jego wada. (…)

Wiadomo przecież, że głową tamtego systemu była partia komunistyczna (PZPR wspierana przez partie/stronnictwa sprzymierzone) i to ona decydowała również o organach bezpieczeństwa. To PZPR była przewodnią siłą narodu, także w sektorze akademickim, a na uczelniach przede wszystkim. (…)

Ilustrację tego, co się działo wówczas na uczelniach, mogą stanowić zapiski Karola Estreichera, w których wybitny historyk opisał m.in. poczynania rektora Mieczysława Karasia, który pragnął dokonać zamiany „Uniwersytetu Jagiellońskiego ze szkoły w Instytut Propagandowy Polskich Komunistów”, co w niemałym stopniu mu się udało:

Karaś… już w trakcie studiów zapisał się do Partii, a w 1957 roku, popierany przez Taszyckiego, zaczął karierę jako sekretarz Podstawowej Organizacji Partyjnej.

Nigdy żaden hrabia Potocki, żaden dęty szlachetka nie traktował tak służby, jak Karaś swych kolegów czy podwładnych. Jest władczy, opryskliwy, niecierpliwy. Beszta, wyrzuca z pokoju, mówi rzeczy przykre, nie tając, kto doniósł mu to czy owo, grozi, żąda i nie dotrzymuje.

Mianowanie rektorem przez ministra Kaliskiego (takiego samego wojskowego autokratę) przewróciło Karasiowi w głowie. Wszedł także do KC Partii, wprawdzie na drugorzędne stanowisko, ale i to przewróciło mu w głowie. Do reszty w głowie przewróciła mu posiadana władza.

A nie jest ona wcale taka mała. To władza nad około dwudziestoma tysiącami osób — profesorów, urzędników i studentów. Ogromne fundusze, majątki, zakłady, rozbieżne sprawy. Władza rektora jest nieograniczona. On mianuje, on decyduje; jemu narazić się oznacza znaleźć się natychmiast w sytuacji bez wyjścia. Rektor posługuje się sforą urzędników — niewychowanych, prymitywnych, niewykształconych, których osadził na Uniwersytecie. Dyrektor administracyjny Sporek, jego zastępcy, kwestor Bunsch, dyrektor personalny Błachut i kierowniczka Wydziału Personalnego Irena Kozioł —wszyscy wysoko partyjni, aroganccy, nieuprzejmie rzeczowi. Cała ta, jak powiadam, sfora nieciekawych osobistości stoi gotowa, korna i posłuszna do spuszczania ze smyczy, by działać na rozkaz Magnificencji. (…)

Dotkliwe dla kadr akademickich były ich polityczne weryfikacje, prowadzone w dwóch falach – po wprowadzeniu stanu wojennego (1982 r.) i tuż przed transformacją ustrojową (1986/87). Eliminowano wówczas przede wszystkim młodych naukowców, nonkonformistów, negatywnie nastawionych do systemu komunistycznego, co spowodowało, że na początku III RP utworzyła się luka pokoleniowa. Mamy do dziś konformistyczne kadry akademickie, które się ostały na uczelniach i formowały sobie podobnych, w ramach ustawianych konkursów, „chowu wsobnego”, awansowania „samych swoich” – bez czynnika zewnętrznego/kontrolnego. (…_

Nawet w opracowaniach wydawanych przez IPN można przeczytać o tym, ilu na uczelniach było tajnych współpracowników SB, ale nie ma wykazów kadr partyjnych ani strat osobowych uczelni w latach 80., mimo politycznych weryfikacji kadr.

Zatem na podstawie tych prac można by sądzić, że tajni współpracownicy znakomicie ochronili powierzone im obiekty uczelniane, a „przewodnia siła narodu” wspaniale przewodziła kadrom akademickim, tak że nie było potrzeby jej zastępować ani podczas transformacji, ani później. Odnosi się wrażenie, że etatowi historycy nie chcą nawet poznać tego, co badają!

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Dezubekizacja uczelni? A co z dekomunizacją?” znajduje się na s. 9 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Dezubekizacja uczelni? A co z dekomunizacją?” na s. 9 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

Premiera „Śpiewaków norymberskich” w poznańskiej operze w stulecie niepodległości Polski i powstania wielkopolskiego

Nasycone niemieckim nacjonalizmem dzieło znakomicie nadaje się na rocznicę państwową dla polskich Untermenschów, którzy nie wytworzyli własnej istotnej kultury i powinni czcić świętą niemiecką sztukę.

Celina Martini

W Teatrze Wielkim w Poznaniu 4 marca ma się odbyć w premiera „Śpiewaków norymberskich” Wagnera, nacjonalistycznej, niemieckiej opery. Tymczasem na afiszu nie ma żadnej opery polskiej. Jak na miasto znane z „najdłuższej wojny nowoczesnej Europy”, to bardzo specyficzny prezent na 100-lecie Niepodległości Polski.

Poznań. Dawna kolebka piastowska. Miejsce walk o niepodległość Polski i godność Polaków. Dziś z dumą nawiązuje do swej królewsko-cesarskiej, czyli pruskiej, przeszłości. Stulecie niepodległości i wybuchu powstania wielkopolskiego Poznań uczci po swojemu. Wystawieniem opery „Śpiewacy norymberscy” Ryszarda Wagnera, znakomitego niemieckiego kompozytora, inspiratora nazizmu, wielbionego przez Hitlera. Przepiękna, tryumfalna muzyka tej opery towarzyszyła słynnemu filmowi Leni Riefenstahl (także ulubienicy führera) „Triumf des Willens” – „Tryumf woli”. Był to rodzaj reportażu z odbywającego się w 1935 roku, w Norymberdze właśnie, parteitagu – zjazdu niemieckiej partii nazistowskiej. Niemieckie kierownictwo muzyczne i niemiecka reżyseria spektaklu gwarantują autentyzm wykonania w języku oryginału.

Opera jest komedią. Opisuje perypetie zakochanych, którzy walczą w konkursie śpiewaczym o serce swej wybranki. Nad całością intrygi czuwa szewc Sachs. Przedstawienie jest długie.

Po kilku godzinach śpiewów i gęstych partii orkiestrowych niewinna historyjka nabiera rumieńców. Jowialny szewc staje się przywódcą ludu, który pozdrawia go okrzykiem „Heil!” To „Heil!”, wielokrotnie powtarzane, szczególnie miło zabrzmi w polskich uszach. Jako przywódca napomina swój lud: „ehrt eure deutschen Meister!” (czcijcie swoich niemieckich mistrzów), bo najważniejsze jest zachować „heilige deutsche Kunst” (świętą niemiecką sztukę).

W tym momencie Sachs przekształca się w proroka przebudzenia narodu do nowego życia za pośrednictwem nowej sztuki i przywódcę wielbiącej go wspólnoty. Staje się równocześnie prorokiem polityki przyszłości, opartej na manipulowaniu masami i popychaniu ich w dowolnym kierunku. Geniusz Wagnera oddał hołd duchom totalitarnej przyszłości.

Okres tworzenia i wystawienia „Śpiewaków norymberskich” (1861–1868) to okres intensywnych wysiłków Bismarcka zmierzających do przywrócenia Rzeszy Niemieckiej. Nasycone niemieckim nacjonalizmem dzieło znakomicie nadaje się na rocznicę państwową dla polskich Untermenschów, którzy nie wytworzyli własnej istotnej kultury i powinni czcić niemieckich mistrzów i świętą niemiecką sztukę. (…)

Mam propozycję dla Poznania, poznaniaków i dyrekcji Opery Poznańskiej: bierzcie przykład z Niemców. Czcijcie świętą polską sztukę.

Artykuł Celiny Martini pt. „W poszukiwaniu polskiej sztuki” znajduje się na s. 1 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Celiny Martini pt. „W poszukiwaniu polskiej sztuki” na s.1 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl