Przyrzekamy odbudować pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa! – napisał Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika Wdzięczności

Pomnik stał w Poznaniu tylko 7 lat, jednak okazał się w Wielkopolsce symbolem odrodzonej Polski po 123 latach niewoli – tak jak Grób Nieznanego Żołnierza w Warszawie i Kopiec Kościuszki w Krakowie.

Teresa Tomsia

3 czerwca 2018 roku, w 100-lecie Niepodległości, w 21. rocznicę pielgrzymki Jana Pawła II do Poznania i drugą rocznicę poświęcenia figury Chrystusa, odbyła się uroczystość patriotyczno-religijna przy ulicy Jana Pawła II, wzdłuż linii brzegowej Jeziora Maltańskiego, gdzie miałby stanąć odbudowywany pomnik. Lokalizację tę wskazał główny projektant parku rekreacyjnego nad Jeziorem Maltańskim, architekt śp. Klemens Mikuła. W miejscu, gdzie pomnik stał przed wojną, na dzisiejszym placu Adama Mickiewicza, stoją Poznańskie Krzyże (Pomnik Poznańskiego Czerwca 1956), zatem na pierwotną lokalizację nie ma szans. Organizatorzy ustawili na podium makietę pomnika w pomniejszeniu. Na uroczystość przybyli mieszkańcy chcący śpiewem i modlitwą złożyć hołd powstańcom wielkopolskim i przypomnieć dawne spotkanie z Janem Pawłem II. Uroczystość składała się z dwóch części: modlitwy, którą poprowadził abp Stanisław Gądecki, i koncertu zapowiadanego przez aktora Aleksandra Machalicę. (…)

Największy i najważniejszy pomnik w przedwojennym Poznaniu został odsłonięty w październiku 1932 roku w miejscu, gdzie zaborcy w latach zniewolenia ulokowali figurę Bismarcka. Zbudowano go ze społecznych składek jako hołd narodu polskiego dla powstańców wielkopolskich, którzy wywalczyli wolność dla Ojczyzny, a także jako wotum wdzięczności Polaków za cud odzyskania niepodległości, dlatego Pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa z Jego postacią z brązu umieszczoną w łuku triumfalnym nazywany jest Pomnikiem Wdzięczności. Kardynał August Hlond mówił wtedy: „Niech ten Pomnik będzie upomnieniem do jedności, upomnieniem do zgody i snucia tej myśli Bożej poprzez dzieje!” Poznaniacy zbierali się pod pomnikiem w uroczyste dni pamięci o powstaniach narodowych i w ważne dla narodu polskiego rocznice. Siedem lat zaledwie stał Jezus pod poznańskim niebem, jednak już od początku okazał się w Wielkopolsce symbolem odrodzonej Polski po 123 latach niewoli – tak jak Grób Nieznanego Żołnierza w Warszawie i jak Kopiec Kościuszki w Krakowie.

Zawiązano Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika Wdzięczności w Poznaniu, którego prezesem został prof. dr hab. Stanisław Mikołajczak, a jego zastępcami – dr Jolanta Hajdasz i dr Tadeusz Zysk. Zebrano 25 tysięcy podpisów mieszkańców Poznania pod apelem do władz miasta o pomoc w realizacji tej szlachetnej inicjatywy. Niestety, nie udało się pokonać trudności, jakie napotkano w mieście, i na 100-lecie Niepodległości Pomnik Wdzięczności w Poznaniu nie został jeszcze odbudowany, choć figura Jezusa już czeka przed kościołem pw. św. Floriana na przewiezienie nad Maltę pod łuk triumfalny.

Jak zawsze przy organizacji wydarzenia dotyczącego odbudowy Pomnika Wdzięczności, jego organizatorzy musieli zmagać się z przeciwdziałaniem władz miasta. Tym razem powodem konfliktu była konstrukcja, będąca zarówno ołtarzem, jak i scenografią do transmisji telewizyjnej w TVP 3 Poznań. Jej najważniejszym elementem była wizualizacja Pomnika Wdzięczności.

Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak napisał przed uroczystością na jednym z portali społecznościowych, że miasto wyraziło zgodę na wynajęcie terenu przy Jeziorze Maltańskim na nabożeństwo związane z 21. rocznicą pobytu św. Jana Pawła II w Poznaniu, jednak „bezprawna konstrukcja z wizerunkiem Pomnika Wdzięczności wydaje się być raczej polityczną demonstracją niż wolą oddania czci św. Janowi Pawłowi II i modlitwą w ramach nabożeństwa. Wciąganie wizerunku Naszego Papieża w polityczne gierki to raczej szarganie Jego pamięci, a nie oddanie Mu hołdu… Szkoda, że Kościół kampanię PiS-u prowadzi kosztem papieża, tak wyjątkowo jednoczącego nasze społeczeństwo”.

Kuria metropolitalna w wydanym w niedzielę oświadczeniu podała, że „dekoracja ma charakter tymczasowy, została wykonana także dla potrzeb transmisji telewizyjnej i nie jest działaniem bezprawnym”. Rzecznik kurii, ks. Maciej Szczepaniak, w przesłanym PAP oświadczeniu napisał, że wobec pozytywnej decyzji władz miasta na zorganizowanie nabożeństwa, wpis prezydenta Jacka Jaśkowiaka na Facebooku „nosi znamiona fake newsa”. Dodał też, że „powoływanie się w nim na „Naszego Papieża” dla celów politycznych nie przystoi”.

Cały artykuł Teresy Tomsi pt. „Przyrzekamy odbudować Pomnik!” znajduje się na s. 8 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Teresy Tomsi pt. „Przyrzekamy odbudować Pomnik!” na s. 8 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl

 

Organizacja queerowa uczyła w Poznaniu pokątnych metod aborcji / Marcel Skierski, „Wielkopolski Kurier WNET” 49/2018

Gyne Punk w swym manifeście zwraca uwagę na opresyjny charakter publicznej opieki zdrowotnej: „pozyskujemy własną krew, będącą wściekłą wulkaniczną rzeką naszego gniewu uderzającą w drzwi parlamentu”.

Marcel Skierski

Jak skutecznie zorganizować „warsztaty z aborcji”. Wypowiedź obserwatora świata sztuki

W czerwcu przez media przetoczyła się informacja o warsztatach z hiszpańskim kolektywem queerowym Gyne Punk, odbywających się w Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu. W niniejszym artykule staram się przybliżyć konteksty związane z tą grupą i ich działalnością w Galerii Miejskiej, ponieważ jej przedstawiciele niechętnie ujawniają szczegóły dotyczące przebiegu, okoliczności i celu warsztatów. Zrozumienie istoty wydarzenia można osiągnąć jedynie na drodze metodycznej rekonstrukcji faktów, które w tym przypadku przedstawiają niekorzystny obraz działalności kolektywu oraz znaczenia ich przyjazdu do Poznania.

Wyrażam nadzieję, że wydarzenie w Galerii odniesie chociaż jeden pozytywny skutek, skutecznie prowokując wszystkich zainteresowanych do włączenia się do dyskusji na temat granic wolności w sztuce współczesnej. Dyskusja taka jest możliwa tylko wtedy, gdy przyjmiemy rozumienie swobody wypowiedzi opartej na racjonalnych argumentach, nie wynikające z ideologicznych przesłanek narzucanych przez jedną ze stron.

***

Nierzadko krytyk sztuki zmuszony jest skapitulować wobec mnogości wymykających się racjonalnemu osądowi działań artystów współczesnych. Do znacznej ilości performance’ów, dzieł konceptualnych czy spontanicznych gestów w przestrzeni publicznej nie można przykładać miary tradycyjnej sztuki, rządzącej się zasadami piękna, dobra, mimetyzmu – mniej lub bardziej określonych wartości, uznanych za anachronizm przez rzeczników współczesnej kultury postępu. Na szczęście dla krytyków, przez wieki filozofowie zapełnili setki bibliotek opasłymi tomami rozpraw, pełnych ogólnych pojęć. Sofistyczna żonglerka zapożyczonymi terminami pozwala nasycić pozorem treści wiele tekstów poświęconych sztuce, nawet jeżeli same „dzieła” tchną martwą pustką lub, co najwyżej, szybko dezawuującym się publicystycznym znaczeniem.

W znacznie gorszej sytuacji znajdują się „nieprofesjonalni” odbiorcy sztuki, dla których obcowanie z dziełami nie stanowi źródła zarobku lub poszerzania naukowych zainteresowań. Tacy widzowie, w obliczu bariery niezrozumienia znaczniej części zjawisk sztuki współczesnej, muszą polegać na opinii różnorakich ekspertów, których kompetencji nie są w stanie zweryfikować.

W czerwcu przez media przetoczyła się informacja o warsztatach z hiszpańskim kolektywem queerowym Gyne Punk, odbywających się w Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu.

Media ogólnopolskie zdominowały dwie przeciwstawne narracje – spotkania w Galerii okrzyknięto „warsztatami z aborcji”, przy zdecydowanym sprzeciwie organizatorów, którzy w oświadczeniu napisali, że „członkinie grupy [Gyne Punk – przyp. autora] podzieliły się wiedzą historyczną odnośnie do rozwoju dziedziny ginekologii i zaprezentowały m.in. używane dawniej narzędzia”, oraz, co najważniejsze, że „prezentacja i warsztaty mają charakter artystyczny i wyrażają osobiste przekonania autorek”.

Witkacy pisał, że „rzeczą krytyka jest uzasadnienie swego subiektywnego wrażenia z jakiegoś stałego punktu widzenia”. W mojej opinii prezentacja i warsztaty nie miały charakteru artystycznego, co motywuję z jednej strony brakiem jakiejkolwiek transcendentnej wartości i znaczenia, jakie można by przypisać formie tego konkretnego wydarzenia, a z drugiej strony – opartemu na własnym światopoglądzie rozpoznaniu szkodliwego przesłania, jakie niosła treść przedstawiana przez Gyne Punk.

Sądzę, że trudno dyskutować z wartością warsztatów, nie wpadając w koleiny absurdu lub pustych terminów poprawności politycznej. Niniejszy tekst stanowi próbę odwrócenia uwagi od jałowych sporów światopoglądowych dwóch nieprzystających do siebie stanowisk. Wobec jasno wyrażonej opinii dotyczącej warsztatów w Galerii, za istotne uważam przyjrzenie się sytuacji, w której kompetencje ludzi kultury i badaczy sztuki zużywane są na tłumaczenie oczywistości, dostępnych na wyciągnięcie ręki przy wykorzystaniu tak często pogardzanego dzisiaj zdrowego rozsądku.

***

Posługując się łamaną angielszczyzną prowadząca mówi: – „…To narzędzie jest używane by – właśnie w taki sposób – wewnątrz macicy… takimi narzędziami przeprowadza się aborcję, jak moją. Moja aborcja była przeprowadzona takim narzędziem…”.

Kobieta trzyma w dłoni podłużny metalowy przedmiot, którym wykonuje zdecydowane, okrężne ruchy. Tekst promujący warsztaty głosi: „Eksperymentalne laboratorium ginekologiczne posługujące się zdegenerowanymi, prostatycznymi technikami pozwalającymi na krytyczne samopoznanie”. W manifeście grupy czytamy: „Pragnę […] własnoręcznych narzędzi aborcyjnych, gangów akuszerek, brokatowych aborcji, rozlanych łożysk w każdym kącie […]”. Po udostępnieniu opinii publicznej przez dziennikarzy informacji o wydarzeniu, organizatorzy zdecydowanie protestują przeciwko określeniu „warsztaty z aborcji”. Wicedyrektor Galerii i kuratorka wydarzenia Zofia nierodzińska (nazwisko z małej litery zgodnie z wolą kuratorki) mówi: „Trzeba być szaleńcem, żeby uznawać, że narzędzie z XIX wieku może być uznane za sprzęt do wykonania domowej aborcji. Nikt do czegoś takiego nie namawiał, wręcz przestrzegał, że w krajach, w których aborcja jest nielegalna, tak jak Chile, Polska […] te narzędzia w dalszym ciągu są stosowane i jest to bardzo niebezpieczne” – kontynuuje kuratorka.

Ostrze oskarżenia zostaje przekierowane na „opresyjne” zapisy polskiego prawa, umożliwiającego dokonanie aborcji w trzech przypadkach – zagrożenia życia kobiety, podejrzenia wad wrodzonych u dziecka lub poczęcia w wyniku gwałtu. Organizatorzy przekonują, że występują na rzecz dobra kobiet i ich wyzwolenia z dyskryminującego systemu.

Krytycy warsztatów zostają oskarżeni o przekłamanie rzeczywistości i sprowadzanie wydarzenia do skandalu. Potencjalnie bulwersujące treści dyrektor Galerii i jego zastępczyni tłumaczą odniesieniem do praktyk ugruntowanych w historii sztuki (okazuje się, że wydarzenie nie jest zwykłym warsztatem, lecz nosi znamiona wypowiedzi artystycznej) – między innymi do działalności akcjonistów wiedeńskich. Stanowią zatem prowokację, wpisaną w sposób oddziaływania sztuki współczesnej.

***

Odbiorca, który dowiaduje się, że w placówce artystycznej miało miejsce wydarzenie wykraczające poza tradycyjnie pojmowaną sztukę, może sprawdzić informacje u źródła. Napotyka jednak barierę często stosowaną przez współczesnych artystów i kuratorów – tekst promujący wydarzenie. W przypadku warsztatów napotykamy zdania:

„Gyne Punk zaprasza do ekstremalnego poznania własnego ciała, odzyskania jego obszarów poprzez dekolonizację anatomii przyjemności, do tworzenia narzędzi i zawłaszczania technologii laboratoryjnych, zarówno na poziomie technologicznym, jak i interpretacyjnym. Wszystko to ma na celu przełamywanie tabu technologią biolab DIY, nauką DIT i hakowaniem medycyny odwróconą inżynierią. Pomysł polega na umożliwieniu kolektywnej, samozwańczej i dysydenckiej współpracy skoncentrowanej wokół ciała, wzmacnianiu oddolnej polityki seksualnej emancypacji poprzez ponowne zbadanie techniczno-naukowych tez na temat zdrowia/choroby, uzdrowienia/zaleczenia zakorzenionego w ciele, w którym mieszkamy”.

Odbiorca zatapia się w bełkocie zamieszczonym na oficjalnym portalu uznanej instytucji kultury, a jego tonący umysł chwyta się jednej z dwóch brzytw: „brakuje mi kompetencji, żeby zrozumieć hermetyczny język sztuki współczesnej” lub „nie będę więcej tego czytał, nie interesują mnie te współczesne głupoty”. Przez nieodpowiedzialne posługiwanie się językiem, który zostaje nasycony pseudonaukowym żargonem, dla zdrowo myślącego człowieka zamykają się podwoje najnowszej sztuki, za którymi (pomimo usilnych starań realizatorów postmarksistowskich ideologii) wciąż jeszcze czeka na nas wiele wartościowych i rozbudzających wrażliwość dzieł.

***

Gyne Punk w swoim manifeście zwraca uwagę na opresyjny charakter publicznej opieki zdrowotnej: „Instytucje medyczne stosują do diagnostyki zakazane i przerażające technologie, patriarchalny konserwatyzm i mroczne metody diagnostyczne…”. Kolektyw nie zakłada jednak dialogu ani racjonalnych prób przezwyciężenia problemu. Tekst ma jednoznacznie anarchistyczne przesłanie – „pozyskujemy własną krew, będącą wściekłą wulkaniczną rzeką naszego gniewu uderzającą w drzwi parlamentu”, która prowadzić ma do „nieskończonego pandemonium”. Żarty się kończą, kiedy „patriarchalny konserwatyzm i mroczne metody diagnostyczne” skłaniają naszych zdesperowanych „wyzwolicieli” do użycia tak zdecydowanych metod.

***

Poza odrzuceniem oficjalnej pomocy medycznej, kolektyw przedstawia również szereg źródeł wiedzy i umiejętności służących rozwijaniu swojego emancypacyjnego pomysłu. Jedną z nich jest „naukowa metodologia”, która ma zostać „wydarta” systemowi i wykorzystana we własny, spontaniczny sposób – poprzez konstruowanie narzędzi diagnostycznych, leczenie i manipulowanie ciałem. Równocześnie na łamach manifestu odnajdujemy odniesienia do „rytuałów voodoo”, „mądrości przodków”, a także szamańskich praktyk południowoamerykańskich Indian Mapuche.

Mapuche są interesujący w kontekście działalności Gyne Punk z dwóch powodów. Po pierwsze, struktura społeczności charakteryzuje się większa płynnością identyfikacji płci niż w tradycyjnym społeczeństwie europejskim. Po drugie, duża część indiańskiej kultury oparta jest na szamanizmie i magicznych praktykach leczniczych.

Wobec szerokiego spektrum inspiracji działalność Gyne Punk staje się zbiorem luźno związanych metod paramedycznych, które łączy przewodnia myśl anarchistycznej emancypacji. Poznańskie warsztaty można ujmować z wielu – niepowiązanych w istocie – perspektyw i budować między nimi sztuczny konsensus. Medycyna związana z zastosowaniem wysokich technologii, ziołolecznictwo, magia, postmarksistowska ideologia, nieograniczony kult wolności, zainteresowanie biologią i majsterkowaniem – każdy z tych tematów jest adekwatnym kluczem do rozmów o warsztatach. Organizatorzy zyskują możliwość wprowadzania do przestrzeni publicznej dowolnych treści, a żadne z nich, wskutek rozmycia znaczeń, nie zostaje podjęte w kompetentny sposób.

***

Wyobrażam sobie, że punkt wyjścia kolektywu stanowi płaszczyznę porozumienia pomiędzy Gyne Punk i krytykami. Zgodnie z powszechną opinią, polska opieka medyczna wymaga zdecydowanych reform (trudno mi określić, jak sprawy wyglądają w zachodniej Europie). Od krytyki służby zdrowia daleko jednak do antysystemowego radykalizmu, który u Gyne Punk znajduje wyraz także w sferze estetyki.

Konstruowanie własnych narzędzi ginekologicznych i praktykowanie alternatywnych sposobów leczenia uzupełnia emocjonalna forma przekazu i wampiryczno-satanistyczna otoczka. Mroczna estetyka – spotykana podczas występów scenicznych wykonawców muzyki ekstremalnej – zdaje się nie przystawać do działalności medycznej.

O ile łatwiej można by zaakceptować postulaty grupy, gdyby wypowiedzi ich cechowały się naukowym obiektywizmem, merytorycznym wskazaniem podejmowanych problemów, a grupa akcentowała jedynie alternatywne podejście do ochrony zdrowia.

Oczywiście strategię Gyne Punk można określić mianem prowokacji, dadaistycznych działań drażniących „oburzonego kołtuna”. Osłabia to jednak skuteczność prezentowanych postulatów, które miejscami zbliżają się do deklaracji podjęcia działań terrorystycznych – „TERAZ to czarownice mają płomienie”.

***

Medialna aktywność organizatorów warsztatów stanowi ciąg odkrywania i gubienia tropów. Sekwencję wydarzeń rozpoczyna ujawnienie nagrań wideo przedstawiających fragmenty warsztatów, na których widzimy, jak prowadząca opowiada o historycznych narzędziach do wykonywania aborcji, odnosząc je do swoich własnych doświadczeń. Media informują, że istnieją podstawy, by sądzić, że w Galerii odbywają się warsztaty niekompetentnie i wybiórczo podejmujące tematy z zakresu ginekologii, mogące stanowić działanie afirmujące zabieg usuwanie ciąży.

W odpowiedzi organizatorzy warsztatów podejmują szereg wyjaśnień i tłumaczeń. Przyjętych strategii jest wiele, ale dają się one podzielić na dwie, w zasadzie wykluczające się grupy. Pierwszą reprezentują argumenty „artystyczne”.

Zofia nierodzińska wpisała warsztaty w tradycję sztuki związanej z wystąpieniami wiedeńskich akcjonistów. Przypomnijmy, że austriacka grupa zasłynęła prowokacjami, podczas których publicznie defekowano, masturbowano się, pokrywano swoje ciała ekskrementami i wymiocinami.

Czołowi reprezentanci nurtu to między innymi Otto Muehl, skazany na siedem lat więzienia za czyny pedofilskie, i Hermann Nitsch, twórca Teatru Orgii i Misteriów – wydarzeń czerpiących z tradycji pogańskich i satanistycznych rytuałów, którego stałymi rekwizytami były martwe zwierzęta i hektolitry krwi. Akcjoniści w swoich działaniach zmierzali do transgresji, a więc przekroczenia ograniczeń własnej biologii, moralności i norm społecznych.

W tym ujęciu przywołanie akcjonistów jest kneblem kończącym wszelką dyskusję. Każde ekstremum może zostać uznane za transgresyjne i wpisać się w ciąg quasi-filozoficznych rozważań, które, poza samousprawiedliwieniem, nie prowadzą do żadnego pozytywnego rezultatu. Złapanie się mocno zardzewiałej brzytwy „akcjonizmu wiedeńskiego” pozwala na wtłoczenie działania Gyne Punk w rozdęte ramy świata sztuki i zamknięcie ust „niedouczonych ciemniaków”, którzy w swojej drobnomieszczańskiej ignorancji nie dostrzegli, że „tak się robi sztukę w wielkim świecie”.

Wszystko to odbywa się przy łomotaniu w bęben „światopoglądowej cenzury” i „politycznej nagonki” – praktyki wdrażanej niejako „z automatu” przy jakiejkolwiek próbie krytyki działań podejmowanych w obrębie sztuki najnowszej.

Wolność słowa, zdaniem organizatorów, pozwala na zaistnienie w przestrzeni Galerii każdego, nawet najbardziej nonsensownego i szkodliwego zjawiska, w imię „subiektywnych przekonań” i poszerzania definicji sztuki, lecz nie przysługuje krytykom starającym się przedstawić problem opinii publicznej, posługując się racjonalnymi argumentami.

Drugą linię obrony oparto na „edukacyjnej” wartości warsztatów. Z chęcią zapoznam się z opinią uczestnika, który przekonująco przedstawi zysk poznawczy płynący z wydarzenia. Póki co, pozostają domysły – co robiły zafoliowane, plastikowe narzędzia ginekologiczne podczas prezentacji XIX-wiecznych technik aborcyjnych? Gdzie zainteresowani mogą zapoznać się z efektami zajęć, do których organizatorzy zaliczają wykonany własnoręcznie mikroskop?

Jaki związek ma prezentacja grupy podnoszącej postulat radykalnego przejęcia kontroli nad własnym ciałem, w tym swobodnego dostępu do aborcji (przy czym nie jest to żadne „własne ciało”, tylko odrębny organizm ludzki, na co „postępowi” entuzjaści przerywania ciąży pozostają głusi), z działalnością wicedyrektor Galerii, zaangażowanej w proceder tak zwanej „turystyki aborcyjnej”? Organizatorzy dotychczas nie ustosunkowali się do tych pytań.

 

Artykuł Marcela Skierskiego pt. „Jak skutecznie zorganizować »warsztaty z aborcji«. Wypowiedź obserwatora świata sztuki” znajduje się na s. 6 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl.

 


 

„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marcela Skierskiego pt. „Jak skutecznie zorganizować »warsztaty z aborcji«. Wypowiedź obserwatora świata sztuki” na s. 6 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl

Jarosław Lange będzie pełnił funkcję przewodniczącego NSZZ „Solidarność” Regionu Wielkopolska po raz czwarty z rzędu!

Zmierzamy zdecydowanie w kierunku związku fachowców, partnera dla zarządu firmy, a nie przeciwnika. Solidarność jest związkiem dialogu społecznego. Rozwiązania siłowe nie są w naszym stylu.

Anna Dolska
Jarosław Lange

Czy na problemy pracownicze należy spojrzeć z perspektywy regionu?

Sytuacja w zakładach pracy w regionie w żaden sposób nie przekłada się na sytuację polityczną w kraju. Temperatura protestów jest ciągle taka sama, bez względu na to, kto rządzi w Polsce. (…) Rząd realizuje wiele celów Solidarności, co nie oznacza, że jest dobrze, bo mamy problemy w służbie zdrowia i w oświacie. Kwestią wymagającą rozwiązania jest zamrożenie wynagrodzeń pracowników sfery budżetowej i wskaźnika zakładowego funduszu socjalnego. Na pewno będziemy o to walczyć. (…)

Jaka jest dziś Solidarność Wielkopolska?

Jesteśmy jednym z 2–3 regionów w kraju, w których nie spada poziom uzwiązkowienia, co oznacza, że wielkopolska Solidarność żyje i nie kurczy się. W kwestiach pracowniczych udało się rozwiązywać problemy branż i zakładów pracy, które są dla nas kluczowe w wymiarze historycznym, jak np. Cegielski, ale cieszy też powstanie nowej fabryki Volkswagena we Wrześni. Udało nam się także porozumieć z drugą centralą związkową – z OPZZ. Razem negocjowaliśmy kwestie pracowników podległych miastu i samorządowi wojewódzkiemu. Próbujemy łączyć siły i mówić jednym głosem, występując w interesie pracowników. To bardzo dobry prognostyk na przyszłość.

Na poziomie firm jednak często zamiast współpracy jest rywalizacja między związkami.

Wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, w sprawach strategicznych, takich jak wzrost wynagrodzeń i warunków pracy, należy działać razem. Mimo iż różnimy się poglądami, mamy inną strukturę, działając wspólnie osiągniemy więcej niż w pojedynkę. To jest mądre. (…)

Od czego zależy trudność czy łatwość negocjacji na poziomie firmy?

Bez względu na status prawny, strukturę właścicielską zakładu, kluczowa jest rola osoby zarządzającej, tego, jak rozumie dialog społeczny i kwestie dobrego sposobu rozwiązywania problemów pracowniczych. Solidarność jest związkiem dialogu społecznego. Rozwiązania siłowe nie są w naszym stylu, chcemy to robić przy stole negocjacyjnym, ale do tego potrzeba dobrej woli dwóch stron. Inaczej wyglądają rozmowy o wzroście wynagrodzeń w zakładach przemysłowych o różnych kapitałach, a inaczej jest w jednostkach samorządowych lub instytucjach kultury, gdzie negocjacje są szczególnie trudne ze względu na brak środków budżetowych. Jednak niezależnie od branży, cechą Solidarności jest to, że siadając do negocjacji, zawsze bierzemy pod uwagę kondycję firmy, a dopiero potem występujemy z postulatem wzrostu wynagrodzeń. Jesteśmy związkiem odpowiedzialnym, nie roszczeniowym.

Cały wywiad Anny Dolskiej z Jarosławem Langem pt. „Wybory – i co dalej?” znajduje się na s. 3 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Anny Dolskiej z Jarosławem Langem pt. „Wybory – i co dalej?” na s. 3 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl

Studio Dublin – 6 lipca 2018 – Start o 10:00. W gronie gości dr Jolanta Hajdasz i Bogdan Feręc, portal Polska-Ie.com

Jak zwykle w piątek, tuż po Poranku WNET, wieści ze Szmaragdowej Wyspy, w programie Tomasza Wybranowskiego „Studio Dublin”.

W piątkowym programie informacyjno – muzycznym, nadawanym ze stolicy Irlandii, przegląd najważniejszych wydarzeń z Irlandii:

  • strajk pilotów linii lotniczej Ryanair
  • susza na Wyspie i alert dla czternastu hrabstw
  • wzrost liczby bezdomnych w Dublinie i kryzys w branży mieszkaniowej
  • przygotowania do wizyty papieża Franciszka i … kolejnego referendum, tym razem dotyczącego roli kobiet.

W przeglądzie prasy omówienie tekstów z tygodnika „Nasz Głos” i magazynu „MiR”.

Pojawią się także goście. Z dr Jolantą Hajdasz, z Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, rozmawiałem o zakończonej konferencji „Media, jako służba publiczna”.

 

Dr Jolanta Hajdasz, gość Studia Dublin. Foto. Archiwum Radia WNET.

 

Bogdan Feręc, portal Polska – IE, medialny partner Radia WNET.

Bogdan Feręc, dziennikarz i właściciel najpoczytniejszego portalu informacyjnego dla Polonii w Irlandii – Polska – IE, podsumuje najważniejsze wydarzenia mijającego tygodnia. Jednym z tematów będzie susza w Irlandii.

We wtorek odbyło się nadzwyczajne posiedzenie rządu w sprawie wysokich temperatur i suszy, jaka panuje w całym kraju, a na naradzie obecni byli przedstawiciele wszystkich hrabstw i powiatów.

Do tego grona dołączyło także szefostwo Straży Pożarnej, Obrony Cywilnej i Irish Water, którzy przedstawili raporty o stanie ich działań w warunkach kryzysowych.

Na  naradzie obecny był również minister budownictwa Eoghan Murphy, który powiedział, że sytuacja z niedoborem wody, zapewne ulegnie pogorszeniu i jednocześnie ostrzegł, że część kraju może do września borykać się z ograniczeniami w używaniu wody.

 

 

Do wysłuchania programu, tuż po zakończeniu wyjazdowego Poranka WNET, który prowadził Antoni Opaliński, zaprasza Tomasz Wybranowski. 

Współpraca i przyjaźń wytrzymały próbę czasu. 30 rocznica Autonomicznego Wydziału Wschodniego Solidarności Walczącej

W 1980 roku na agresję ZSRS w Afganistanie wolny świat odpowiedział bojkotem olimpiady w Moskwie. Ale wtedy istniały jeszcze przyzwoitość i odpowiedzialność, o których dziś już świat nie pamięta.

Piotr Hlebowicz

23-24 maja 2018 roku w auli Ignatianum w Krakowie odbyła się międzynarodowa konferencja „Za waszą i naszą wolność”, poświęcona 30. rocznicy powstania Autonomicznego Wydziału Wschodniego Solidarności Walczącej. Głównym organizatorem tego wydarzenia był Instytut Pamięci Narodowej, któremu w tym miejscu chcemy złożyć wielkie podziękowanie.

Nadanie imienia Jerzego Turaszwilego skwerowi w Krakowie 23 maja 2018 r. Od lewej stoją: Jarosław Szarek, Kornel Morawiecki, Jacek Majchrowski, Ilia Darchiashvili Fot. archiwum P. Hlebowicza

Strukturę o nazwie Autonomiczny Wydział Wschodni Solidarności Walczącej założyliśmy z Jadzią Chmielowską w głębokiej konspiracji na początku 1988 roku. Naszym celem było dążenie do rozpadu sowieckiego imperium we współpracy z antykomunistycznymi działaczami z republik ówczesnego ZSRS. (…)

Po zakończeniu pierwszego dnia konferencji, w centrum Krakowa odbyła się uroczystość nadania imienia Jerzego Turaszwilego skwerowi przy ulicy Zwierzynieckiej. Oprócz prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego, przemawiali także ambasador Gruzji Ilia Darchiashvili, prezes IPN Jarosław Szarek i Kornel Morawiecki.

Jerzego (Giorgiego) Turaszwilego zawiodła w 1922 roku z Gruzji do Polski dola wygnańca po zajęciu Gruzji przez bolszewików. Był gruzińskim oficerem, który na zaproszenie marszałka Józefa Piłsudskiego otrzymał z grupą ponad 100 oficerów i podoficerów armii gruzińskiej możliwość służenia w Wojsku Polskim (z zachowaniem stopni wojskowych).

Uczestnicy konferencji przygotowali na zakończenie konferencji dwie rezolucje związane z sytuacją w Krymie i Czeczenii oraz apel (zamieszczamy je wraz z niniejszym tekstem).

Niestety wszelkie monity do społeczności międzynarodowej to przysłowiowe wołanie na puszczy. Rosja zajęła ziemie gruzińskie, mołdawskie i ukraińskie, codziennie łamie prawa człowieka na obszarach okupowanych, giną ludzie w Ukrainie i w Syrii, w rosyjskich koloniach karnych siedzą więźniowie polityczni (Oleg Siencow i Ołeksandr Kolczenko ogłosili ostatnio bezterminową głodówkę) – a do Rosji, jak na jakiś spęd, pojechały drużyny piłkarskie grać na Mistrzostwach Świata w piłce nożnej. Tym samym świat uwiarygadnia okupanta i bandytę.

Nadeszły czasy, że za pieniądze można oddać swój honor, zdradzić wszelkie ideały i patrzeć przez palce na łamanie praw ludzkich. Mistrzostwa hańby się rozpoczęły, dając przyzwolenie na kolejne przestępcze czyny Putina. W 1980 roku na agresję ZSRS w Afganistanie wolny świat odpowiedział bojkotem olimpiady w Moskwie. Ale wtedy istniała jeszcze przyzwoitość i odpowiedzialność. Wartości, o których świat współczesny już nie pamięta.

FR-Rosja od roku 1991 destabilizowała sytuację w Czeczeńskiej Republice Iczkerii w celu stworzenia negatywnego wizerunku narodu czeczeńskiego na arenie międzynarodowej.

Działając ze szczególną bezwzględnością przeciwko narodowi czeczeńskiemu, rosyjscy okupanci wymordowali 25% ludności cywilnej, zrujnowali blisko 80% obiektów kultury i gospodarki kraju.

Konferencja zwraca się do ONZ, Parlamentu Unii Europejskiej, Rady Europy i liderów państw świata z apelem o osądzenie władz Federacji Rosyjskiej za przestępstwa przeciw prawom człowieka popełnione na terytorium Czeczeńskiej Republiki Iczkerii. Wzywamy do przyznanie narodowi czeczeńskiemu prawa do samostanowienia, do odnowienia legitymacji władzy narodu czeczeńskiego na całym terytorium kraju w postaci Prezydium Rządu Czeczeńskiej Republiki Iczkerii na uchodźstwie, żeby po wyzwolenia kraju spod okupacji przeprowadzić kolejne wybory władz w tym kraju.

Rezolucja w sprawie Czeczenii
przyjęta przez uczestników międzynarodowej konferencji „Za naszą i waszą wolność” zorganizowanej z okazji 30 rocznicy powstania Autonomicznego Wydziału Solidarności Walczącej
Kraków, 24 maja 2018 roku

Konferencja oskarża władze Federacji Rosyjskiej o przeprowadzenie pięciu agresji zbrojnych przeciwko Czeczeńskiej Republice Iczkerii w latach 1991–1995 oraz o okupowanie terytorium niepodległego, suwerennego i demokratycznego państwa, które w 1991 roku zostało odrodzone przez naród czeczeński zgodnie z prawem międzynarodowym.

Rezolucja w sprawie Krymu
przyjęta przez uczestników międzynarodowej konferencji „Za naszą i waszą wolność”, zorganizowanej z okazji 30 rocznicy powstania Autonomicznego Wydziału Wschodniego Solidarności Walczącej
Kraków, 24 maja 2018 roku

My, uczestnicy międzynarodowej konferencji „Za waszą i naszą wolność”, jesteśmy oburzeni sytuacją, w której znaleźli się Tatarzy na Krymie po jego okupacji przez Federację Rosyjską. Rosyjski okupant prowadzi zorganizowaną akcję eksterminacji narodu Tatarów Krymskich poprzez politykę totalnych prześladowań i represji. Rewizje, naloty na mieszkania, zatrzymania, aresztowania, porwania, tortury i morderstwa stały się powszechnym zjawiskiem na Półwyspie Krymskim. Liczbę rozpraw sądowych w sprawach administracyjnych i karnych szacuje się na dziesiątki. Niewinni ludzie są karani ogromnymi grzywnami pieniężnymi i skazywani na długi pobyt w więzieniach. Dziedzictwo kulturowe Tatarów Krymskich ulega zniszczeniu. W imię militaryzacji Krymu naruszane jest naturalne środowisko zamieszkania jego rdzennej ludności. Dewastacja dotyczy nie tylko walorów krajobrazowych, ale i ekosystemu. W związku z powyższym prosimy o podjęcie wszelkich starań, aby uratować naród Tatarów Krymskich. Wzywamy do:

  • zaostrzenia sankcji gospodarczych i zwiększenia presji politycznej i dyplomatycznej na kraj agresora;
  • ogłoszenia bojkotu międzynarodowych imprez kulturalnych i sportowych planowanych na terenie Federacji Rosyjskiej, w tym nadchodzącego Pucharu Świata FIFA w 2018 roku;
  • uwolnienia wszystkich więźniów politycznych obywateli Ukrainy zatrzymanych i więzionych w koloniach karnych-łagrach na Krymie i w Federacji Rosyjskiej.

Apel
uczestników międzynarodowej konferencji „Za naszą i waszą wolność”, zorganizowanej z okazji 30-lecia Autonomicznego Wydziału Solidarności Walczącej
Kraków, 24 maja 2018 roku

Apelujemy do polskich władz miejscowych i do patriotów polskich, w których szczere intencje i patriotyzm nie wątpimy, aby – broniąc pamięci Żołnierzy Wyklętych – uwzględniły wspólny interes narodu polskiego i białoruskiego, prawo i sprawiedliwe podejście do sprawy, i nie dawały zezwolenia, nie prowadziły i nie uczestniczyły w tzw. marszach „Burego”.
Takie podejście będzie wyrazem kierowania się racją stanu współczesnej Polski. Ta racja polega dziś na dążeniu do obniżenia poziomu negatywnych emocji między narodami polskim i białoruskim, na rozwijaniu współpracy opartej na zaufaniu i wzajemnie korzystnej, pokojowej współpracy.

Cały artykuł Piotra Hlebowicza pt. „Lata współpracy i przyjaźni. 30 rocznica Autonomicznego Wydziału Wschodniego Solidarności Walczącej” znajduje się na s. 2 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Piotra Hlebowicza pt. „Lata współpracy i przyjaźni. 30 rocznica Autonomicznego Wydziału Wschodniego Solidarności Walczącej” na s. 3 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl

Agenci transformacji mają tyleż wspólnego z tradycyjnym agentem, co śmiercionośny bakcyl z uderzeniem pięścią

Czyż nie robi się w świecie i w Polsce coraz bardziej luzacko, głupkowato, ironiczne i wesoło? Towarzyszy temu triumfalny chichot diabła. A coraz mniej jest tych, którzy go jeszcze słyszą.

Herbert Kopiec

Bywa, że dezinformacja jest nie tylko wypaczeniem informacji, ale może ją systematycznie zastępować. Agentów dezinformacji, którzy bywają nagradzani przez organizacje międzynarodowe (m.in UNICEF), jest stosunkowo niewielu, ale jak ulał pasuje do nich znane powiedzenie: „Jeszcze nigdy w historii tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym”. (…)

Odnotujmy więc dla uniknięcia nieporozumienia, że nie chodzi o zwykłych, prymitywnych kapusiów (donosicieli, tajnych współpracowników SB), lecz współczesnych (aktywnych po 1989 r.) wyrafinowanych, transformacyjnych intelektualistów zajmujących się zatruwaniem społeczeństw nihilizmem kontrkulturowym, zmierzającym do zmiany społecznej, czyli postawienia świata tradycyjnych wartości na głowie.

„Po 1989 roku Zachód stał się nagle dla nas szeroko dostępny. (…) Oznaczało to skokowy wzrost wyjazdów zagranicznych na staże naukowe, konferencje. Otwarcie na Zachód – odnotował z radością Z. Kwieciński – przyniosło znakomite rezultaty. Mamy całą generację młodej profesury, która bardzo skorzystała na tych zmianach” (M. Jaworska-Witkowska, Z. Kwieciński, Nurty pedagogii naukowe dyskretne odlotowe, s. 88, Kraków 2011). Słowem: agenci transformacyjni, koncentrujący się na dezinformacji, indoktrynują nie tylko dzieci, ale całe społeczeństwa i narody po to, aby zbawić świat bez Boga i mają tyleż wspólnego z tradycyjnym agentem, co śmiercionośny bakcyl z uderzeniem pięścią.

W przeprowadzeniu zmiany społecznej potrzebni są bowiem finezyjni agenci nowego typu, potrafiący podstępnie wpłynąć na środowisko i skłonić je do pożądanych zachowań. Co wcale nie wyklucza, iż niektórzy z nich (w żargonie nazywano ich „zawodowymi dysydentami”) w młodości – zanim osiągnęli status naukowych tuzów – kapusiami byli.

Świadczyć o tym mogą chociażby losy życiowe prof. Lecha Witkowskiego, obsadzonego w roli odnowiciela (po 1989 roku) polskiej pedagogiki, choć figurującego w dokumentach IPN jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „LES” – opisane przeze mnie miesiąc temu. Nie będę ukrywał, że trwanie przy wątku roli intelektualistów (których nie należy mylić ze zwykłymi kapusiami) w procesie szeroko pojętej transformacji ma po części związek z 3-tomową pracą dr Jerzego Targalskiego pt. Służby specjalne i pieriestrojka (podtytuł: Rola służb specjalnych i ich agentur w pieriestrojce i demontażu komunizmu w Europie sowieckiej, 2017). (…)

Realizowany w Polsce program reformy oświaty zawiera silny ładunek indoktrynacji ideologicznej sprzecznej z cywilizacyjnymi fundamentami polskiej kultury. Dokumenty organizacji międzynarodowych: UNESCO, Rady Europy, inspirujące przemiany oświatowe w naszym kraju, świadczą, że ich intencją jest modyfikacja postaw społecznych w duchu laickim i globalistycznym. Zawsze w służbie „porządku światowego” i tego, co uważają za nasze dobro. Zamierzenia te, będące istotnym elementem przeprowadzanej zmiany społecznej, realizowane są w sposób ukryty, wręcz manipulatorski.

Animatorzy tak pomyślanej reformy spotykali się w niektórych krajach z problemem oporu kadry nauczycielskiej. Środki zaradcze, jakie przewidziano dla osłabienia i neutralizacji takich postaw, sprowadzają się do zaleceń organizowania dla nauczycieli nieustających szkoleń, mających reformować ich osobowość i sposób myślenia. Niewielka jest świadomość, że konferencje pozbawione sensownych treści są ważnym instrumentem oswajania głupoty/demoralizacji nauczycieli. Ich rola polega jednak nie tylko na takim oddziaływaniu, ale na zajmowaniu miejsca. Im więcej ble, ble, a także „dyskusji pod dyktando”, tym mniej miejsca dla rzeczowych informacji i wartościowej edukacji. (…)

Prominentni pedagodzy salonowi mają chyba świadomość, że funkcjonują na co dzień w oparach absurdu i głupoty. Co rusz któryś z nich, jakby profilaktycznie, daje znak o swoim zatroskaniu. Wrzuca – przykładowo – do swojego tekstu wątek tzw. pedagogii pobocznych wobec pedagogii nurtów głównych. Przytoczmy za prof. Z. Kwiecińskim nazwy tych nurtów: pedagogie przewrotne, jawnie kontestacyjne, opozycyjne, przekorne i odwracające wobec tych pierwszych, a także pedagogie odlotowe, proponujące różne utopijne, nierealne na początku ideologie, które z czasem, drążąc powszechną świadomość i praktykę, dokonują znacznych przekształceń edukacji powszechnej. „W obrębie tego marginesu (? – pytajnik mój) – pisze prof. Kwieciński – umieszczam też pedagogie pokrętne, jawnie w swoich intencjach cyniczne, oszukańcze, antyedukacyjne, kryjące się za fasadą pięknych i chwytliwych haseł, ale wspartych mocno na zimnych, a nieraz brudnych interesach i chciwości ich realizatorów” (Nurty pedagogii, op. cit.). I pomyśleć, że sporo tych pedagogii funkcjonuje pod dumnymi, zazwyczaj lewackimi sztandarami, że trzeba nas ulepszyć, bo jesteśmy niedostatecznie wolni, niedostatecznie równi, niedostatecznie multikulturalni i niedostatecznie europejscy. (…)

No cóż, póki co agenci transformacji mają powody do radości. Czyż to, o czym opowiada lewoskrętny/postmodernistyczny prof. Z. Kwieciński, nie jest osobliwym sprawozdaniem z pomyślnej realizacji bolszewickiej/szatańskiej strategii instalacji zamętu? Czyż zgodnie z założoną strategią nie robi się w świecie i w Polsce coraz bardziej luzacko, głupkowato, ironiczne i wesoło?

Powiedzmy wprost: trudno się dziwić, że towarzyszy temu triumfalny chichot diabła. A coraz mniej jest tych, którzy go jeszcze słyszą.

Cały artykuł Herberta Kopca pt. „Agenci transformacji” znajduje się na s. 5 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Herberta Kopca pt. „Agenci transformacji” na s. 5 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

Gigantyczny zakres stosowania klauzuli zrzeczenia się przez Polskę suwerenności rówież w umowach gospodarczych!

Moim zdaniem mamy do czynienia ze zdradą stanu, kwalifikującą się oddaniem pod osąd Trybunału Stanu osoby Ministra Przedsiębiorczości i Technologii, który firmuje takie przyzwolenie na niesuwerenność!

Rajmund Pollak

Przyzwolenie na stosowanie klauzuli zrzeczenia się suwerenności w sferze gospodarczej jest rażącym naruszeniem Konstytucji RP, która nie przewiduje podziału suwerenności na dominium i imperium, jak to sugeruje pełnomocnik w/w Ministra. Bezpodstawne są twierdzenia Ministra, że:  „Współczesne państwo (…) może dokonywać działań i nawiązywać stosunki prawne, w tym również nie pełniąc funkcji związanych z suwerennością lub władzą państwową: mamy tu szczególnie na myśli państwo jako podmiot gospodarczy”.

Rozumowanie to jest szkodliwe przede wszystkim dla Skarbu Państwa i wszystkich Polaków pracujących w przedsiębiorstwach oraz spółkach Skarbu Państwa, bo w praktyce ogranicza możliwości stosowania prawa polskiego do umów zawieranych z kontrahentami zagranicznymi z klauzulą wyrzekania się suwerenności.

Taka interpretacja pozwoliła m.in. bezprawnie pozbawić ponad 25 000 pracowników FSM ich praw do bezpłatnej puli 15% akcji pracowniczych, wycenić majątek FSM wart 3 000 000 000 dolarów USA na 1 800 PLN (18 000 000 STARYCH ZŁ) oraz oddać tę część terytorium Polski, która znajduje się pod fabrykami dawnego FSM, w obce ręce, a potem, już po dokonanych przekształceniach własnościowych, wyrzucić na bruk wiele tysięcy Polaków. (…)[related id=54065]

W praktyce takie wyrzeczenie się suwerenności spowodowało nie tylko w przypadku FSM, ale również wielu innych polskich przedsiębiorstw i banków oddanych za bezcen w obce ręce, że to właśnie Skarb Państwa, zamiast roli suwerena, występował w roli nierównoprawnego petenta w zakresie przekształceń własnościowych i gospodarczych umów międzynarodowych! (…)

Wyrzeczenie się immunitetu jurysdykcyjnego otwiera natomiast pole procesowe do pozaprawnych interpretacji przepisów i praktyk właścicieli firm i ich mocodawców, niekorzystnych zarówno dla Skarbu Państwa, jak i dla pracowników ponadnarodowych holdingów. Interpelacja Pana Posła Józefa Brynkusa odsłoniła bulwersująco szeroki zakres stosowania klauzuli wyrzeczenia się suwerenności!

Z odpowiedzi Ministra Przedsiębiorczości i Technologii niedwuznacznie wynika bowiem, że władze III RP wszelkich orientacji politycznych – od lewa poprzez centrum aż do prawa – stosowały w umowach gospodarczych z podmiotami zagranicznymi klauzulę wyrzeczenia się immunitetu jurysdykcyjnego nie tylko wobec Fiata, ale dość powszechnie wobec innych koncernów i podmiotów zagranicznych!

Cały artykuł Rajmunda Pollaka pt. „Zdrada stanu?” znajduje się na s. 8 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Rajmunda Pollaka pt. „Zdrada stanu?” na s. 8 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

Postępowa inżynieria społeczna odarła wielkie rzesze ludzi z rodzin i godności / Jacek Koronacki, „Kurier WNET” 48/2018

Ameryka potrzebuje rechrystianizacji. Zwłaszcza klasy wyższej, by ta mogła stać się elitą narodu, który dziś tej elity nie ma. Szansa w tym, że klasa ta jeszcze nie oślepła i dostrzeże swoją klęskę.

Jacek Koronacki

W poszukiwaniu amerykańskiej elity społecznej

Amerykańska nowa klasa wyższa

Siedemdziesiąt siedem lat temu, w 1941 roku, amerykański uczeń wybitnego włoskiego socjologa Wilfryda Pareta, James Burnham, pisał o rewolucji menedżerskiej. W USA i na całym rozwiniętym świecie miał zapanować nowy ustrój – menedżerski liberalizm. I miała powstać zupełnie nowa wyższa klasa, stanowiąca swego rodzaju elitę państwa. Pięćdziesiąt lat później najchętniej określano tę nową klasę terminem „merytokracja”. Jej członkowie mogli pochwalić się wysokim ilorazem inteligencji i elitarnym wyższym wykształceniem.

Znakomity amerykański badacz Charles Murray uznaje dziś za merytokratyczną klasę wyższą te 5% pracujących osób z wyższej klasy średniej wraz z ich rodzinami, którym powodzi się najlepiej. Członkowie wyższej klasy średniej to osoby zajmujące stanowiska kierownicze lub będące lekarzami, prawnikami, inżynierami, naukowcami spoza uczelni lub należącymi do grona uczelnianych profesorów, wreszcie pracownikami prasy, radia i telewizji tworzącymi treści przekazywane przez te media. Wśród nich członkowie merytokratycznej klasy wyższej to warstwa licząca w USA ponad 1,4 miliona osób. Jeśli uwzględnić, że 69% tych osób jest żonatych lub zamężnych i dołączyć współmałżonków do rzeczonej warstwy wyższej, otrzymujemy populację liczącą około 2,4 miliona osób.

Cała wyższa klasa średnia zachowuje tradycyjny kod moralny. Gdy chodzi o małżeństwa, wśród osób w wieku 30 do 49 lat 94% osób żyło w związku małżeńskim w roku 1960 i 90% w roku 2010. Rozwodów prawie nie było w roku 1960, kiedy to ich liczba zaczęła rosnąć, by zbliżyć się do 5% w latach 80. i na tym poziomie zatrzymać. Dzieci uczą się w dobrych szkołach, ich rodzice zaś często aktywnie współpracują ze szkołą. Tylko w 3% gospodarstw domowych dzieci są wychowywane przez osoby rozwiedzione lub takie, które nigdy nie były w związku małżeńskim.

Gdy chodzi o religijność, ta zaczęła spadać w USA w latach 70., podobnie w prawie wszystkich warstwach społecznych. W roku 1972 tylko 4% białych Amerykanów w wieku 30 do 49 lat odpowiadało, że nie wyznaje żadnej religii, w roku 1980 już 10%, zaś w roku 2010 aż 21%. Gdy dodać do nich tych, którzy pojawiają się w kościele nie częściej niż raz w roku, dla wyższej klasy średniej otrzymamy w roku 2010 liczbę prawie dwukrotnie większą, bo 41%. Z tym, że odrzucenie religii (wyznania) nie oznacza ateizmu. W USA procent zadeklarowanych ateistów jest praktycznie niezmienny i wynosi 4.

Niestety dobre prowadzenie się nawet poważnej części narodu to za mało. Każdy naród potrzebuje elity, która potrafi promieniować wzorcami przez nią uosabianymi na cały naród i tym sposobem sprawować misję przewodzenia mu na polu kultury. Bez takiej elity naród ulega degeneracji. I oto amerykańska węższa nowa klasa wyższa, która powinna stanowić taką elitę, jest doskonale odcięta od reszty Ameryki. Żyje w gettach ze swoimi szkołami, kościołami, klubami, tylko tam tworząc żywe, ale zamknięte dla innych wspólnoty. Zachowuje się schizofrenicznie – zamiast sprzeciwić się wulgaryzacji języka, obyczajów i sztuki, sprzyja im. Mówi językiem współczesnego liberalizmu i na zewnątrz popiera moralny nihilizm. Jest nieznośnie politycznie poprawna, ulega lewicowemu terrorowi i popiera najbardziej absurdalne idee współczesnych lewaków.

…i niższa

Średnia klasa Amerykanów została zostawiona sama sobie w kraju, którego elity nie reprezentują własnego narodu i odrzuciły misję przewodzenia mu. Co jeszcze gorsze, biali z warstwy robotniczej, pozbawieni przewodników, częściowo ulegli moralnej degeneracji. Powstała także nowa biała klasa niższa.

Postępowa inżynieria społeczna dawno temu zrobiła ze zbyt wielu czarnych Amerykanów nieszczęśników bez rodzin i godności, żyjących z państwowego zasiłku. Podobna klęska dotyka dziś także białych robotników. W tej robotniczej warstwie, w grupie osób w wieku 30 do 49 lat, 84% osób żyło w związku małżeńskim w roku 1960, ale tylko 48% w roku 2010. Procent rozwodów wzrósł w tej grupie z 4% w roku 1960 do 33% w roku 2010. Aż 22% dzieci jest wychowywanych przez osoby rozwiedzione, żyjące w separacji lub przez matki, które nigdy nie miały męża. Wśród białych matek, które nie ukończyły szkoły średniej, procent dzieci nieślubnych sięgnął 60. W roku 2010 procent dzieci żyjących w pełnej biologicznej rodzinie, gdy matka osiągnęła 40. rok życia, spadł do 35 (w wyższej klasie średniej jest to 85%). W warstwie białych robotników aż 60% populacji albo nie wyznaje żadnej religii, albo nie pojawia się w kościele częściej niż raz w roku.

Jeśli za nową klasę niższą uznać za Charlesem Murrayem tę część mężczyzn z populacji robotników, która nie potrafi lub nie chce zarobić na utrzymanie dwuosobowego gospodarstwa domowego powyżej tzw. progu ubóstwa, to okaże się, że takich białych mężczyzn w wieku 30 do 49 lat było w populacji robotniczej 8% w roku 1967 i odtąd procent ten stale rósł, by w roku 2007 osiągnąć 27%.

Kilkadziesiąt lat temu biali Amerykanie nie zarabiający na utrzymanie dwuosobowej rodziny nie stanowili klasy, która mogłaby wyznaczać obyczaje i sposób życia warstwy pracowników fizycznych. Żyli na marginesie bez własnej winy albo z własnego wyboru. Dziś zbudowali nową klasę niższą, współwyznaczającą cywilizacyjny wzorzec dla niemałego segmentu amerykańskiego społeczeństwa.

Wielki biznes, bank centralny, postępowa era i … religijna utopia

Amerykańskie społeczeństwo znalazło się w stanie rozkładu. Czy nowa klasa wyższa dostrzeże swoją klęskę i z czasem włączy się w ratowanie narodu, którego jest członkiem? Czy opamięta się, widząc, że ostatnim okresem społecznej konsolidacji i spójności było pierwsze dziesięciolecie po II wojnie światowej? Odpowiedź na pytanie o szanse społecznego odrodzenia – z koniecznym tego elementem w postaci zdrowej społecznej elity – wymaga rozpoznania przyczyn kryzysu.

Trochę tylko upraszczając, historia USA to od początku spór federalistów z Północy, nade wszystko Alexandra Hamiltona – zwolenników silnej władzy centralnej i wspieranego przez państwo rozwoju przemysłowego – z federalistami i tym bardziej antyfederalistami z rolniczego Południa – prowadzonymi przez Thomasa Jeffersona zwolennikami suwerenności luźno skonfederowanych stanów. Polityka tych pierwszych od początku istnienia Stanów Zjednoczonych cieszyła się poparciem ludzi biznesu oraz bankierów ze stanów północno-wschodnich. Ziemianie z Południa byli przeciwni centralizacji władzy, w tym centralnie sterowanej polityce fiskalnej państwa, wielkim programom infrastrukturalnym oraz merkantylizmowi, który wspierał produkcję przemysłową kosztem produkcji rolnej.

Gdy w 1829 roku prezydentem został Andrew Jackson, kandydat powstałej rok wcześniej na Południu Partii Demokratycznej, władza znalazła się w rękach zwolenników leseferyzmu, polityki wolnorynkowej oraz „twardego” pieniądza, mającego pokrycie w złocie. W roku 1836 jacksonowscy Demokraci zamknęli Bank Centralny (dokładniej, Kongres nie zgodził się na jego dalsze trwanie). Nowa Partia Republikańska, powstała w 1854 roku, wraz z objęciem władzy przez Abrahama Lincolna rozpoczęła realizację zupełnie innego programu ekonomicznego – nacjonalistycznego i protekcjonistycznego, z czasem subsydiującego wielkie programy infrastrukturalne (np. koleje transkontynentalne). Odeszła od standardu złota, wprowadziła papierowy pieniądz (tzw. greenbacks) i po dwóch latach trwania wojny z Południem zaczęła finansować tę wojnę długiem publicznym.

Ostatnie dekady XIX wieku przyniosły tzw. pozłacany wiek (c. 1870–1900) i w jego ramach dynamiczny rozwój wielkiego biznesu, kontynuowany podczas tzw. postępowej ery (c. 1890–1920). Jednym z fundamentów owego rozwoju było korupcyjne i wówczas bezprecedensowe związanie tegoż biznesu i coraz potężniejszych banków z klasą polityczną.

O pierwszeństwo na polu biznesu i bankowości rywalizowały rodziny Morganów i Rockefellerów, wspomagając się swoimi biznesowymi koalicjantami. John Pierpont Morgan i John Davison Rockefeller zwalczali się bez pardonu w sferze biznesu, przeszkadzając sobie w budowaniu coraz potężniejszych karteli i trustów, mających zniszczyć mały i średni biznes. Ale współpracowali w dziele stworzenia bankowego giganta w postaci Banku Centralnego, który został utworzony w 1913 roku.

W świecie wielkiej polityki aż do prezydentury Franklina Delano Roosevelta (1933–1945) więcej do powiedzenia miał dom Morganów (F.D. Roosevelt był mocno związany z kręgami biznesowymi J.D. Rockefellera, ale także z rekinem biznesu Josephem P. Kennedym, rodziną Gianninich z Kalifornijskiego Banku Ameryki i mormońskimi bankierami z Utah). Ludzie Morganów byli w najbliższym otoczeniu prawie każdego prezydenta od początku postępowej ery (wcześniej, z Morganami był związany prezydent Grover Cleveland i to J. Pierpont Morgan zorganizował wsparcie finansistów dla Williama McKinleya w wyborach prezydenckich w latach 1896 i 1900).

Największy z prezydentów postępowej ery, Theodore Roosevelt (1901–1909), owocnie współpracował – choć ich cele wydawały się stać na antypodach – z samym J.P. Morganem. Ci dwaj tytani – jeden wielkiej polityki, drugi finansów – mieli wiele wspólnego. Pochodzili z tej samej klasy społecznej, łączył ich wiktoriański moralizm, ambicja przewodzenia krajowi oraz poczucie misji – chcieli zaprowadzenia w kraju ładu i dobrobytu. Postępowy prezydent, w zasadzie przeciwny trustom, w praktyce nie przeszkadzał wielkiemu finansiście rozbudowywać jego trusty – dla dobrobytu wszystkich i fortuny finansisty (za prezydentury Roosevelta przywrócona została do życia antytrustowa ustawa Shermana, ale została głównie skierowana przeciw Rockefellera Standard Oil Company i liniom kolejowym Edwarda Henry’ego Harrimana – konkurenta J.P. Morgana). Tak powstawał nowy ład łączący w sposób systemowy i uporządkowany wielką politykę, finanse państwa i wielki biznes. Słowem, co najmniej od początku postępowej ery Stany Zjednoczone doświadczały przyspieszonej państwowej centralizacji i etatyzacji, dążenia do państwowej regulacji na polu ekonomicznym, takiej jednak, która nie zagroziłaby wielkiemu biznesowi.

Strażnikiem stabilnego wzrostu ekonomicznego, minimalizacji bezrobocia oraz stabilności systemu finansowego, w tej ostatniej kwestii nie mającego nad sobą żadnej kontroli, stał się Bank Centralny (Rezerwa Federalna). Okres ten oznaczał także postępującą kartelizację – wzrost potęgi już nie korporacji, ale ich trustów. Zaś stale rosnąca federalna administracja stała się czwartą gałęzią władzy (o jej obecnej wszechwładzy świadczą np. takie liczby: rząd to 15 ministerstw, ale społeczeństwo jest ponadto kontrolowane przez około 70 agencji federalnych; zbiór federalnych regulacji liczył w 2012 roku 174 545 stron, i to nie licząc wielu tysięcy stron prawa podatkowego, ustaw Kongresu oraz wykonawczych zarządzeń Prezydenta).

W takiej Ameryce nie było dość miejsca dla politycznej myśli amerykańskiego Południa, jankeskich konserwatystów, czy szerzej, przeciwników uczynienia z Ameryki imperium mundi z silną władzą federalną (centralną).

W swojej mowie pożegnalnej w roku 1961 prezydent Dwight Eisenhower przestrzegał naród przed obdarowaniem kompleksu wojskowo-przemysłowego zbyt dużym wpływem na rząd. Na darmo. Kompleks wojskowo-przemysłowy, bank centralny i ponadnarodowe korporacje uczyniły z Ameryki światowego hegemona, nie licząc się z narodem i niewiele sobie robiąc z zadłużania Ameryki na niebotyczną skalę. Dziś hegemon stara się za wszelką cenę zachować kontrolę nad światowym przemysłem wydobycia ropy i gazu, oraz utrzymać pozycję dolara jako waluty światowej.

Zwracałem już wcześniej uwagę na łamach portalu Teologii Politycznej, iż wraz z nastaniem postępowej ery, w USA zadomowiła się postępowa inżynieria społeczna. W sferze kultury i obyczajów inżynieria ta nabrała rozmachu dopiero na przełomie lat 60. i 70. XX wieku. Natomiast wśród elit uniwersyteckich i prasowych zapanowała niezwykle szybko, za swoich pionierów mając Herberta Croly’ego i Johna Deweya. Obydwaj wywarli ogromny wpływ na amerykańską myśl (Croly) i praktykę (Dewey) postępowego liberalizmu. Pierwszy z nich wychodził od analiz Auguste’a Comte’a, w tym jego religii ludzkości (z czego przyszłość już nie skorzystała), oraz podziwu dla bismarckowskiego państwowego socjalizmu. Drugi był twórcą szczególnie rozumianego pragmatyzmu, w istocie bliskiego neomarksistowskiej teorii krytycznej. Obydwaj zgadzali się, że myśl nowoczesna nie miała odtąd służyć zrozumieniu świata i człowieka, lecz ich zmianie.

Ale jak w ogóle mógł się etatystyczny progresywizm zadomowić w USA, prędzej czy później? Otóż mógł albo i nieomal musiał na protestanckiej Północy. Historycy religii przypominają, że purytanie, którzy dotarli do brzegów Nowej Anglii w latach 30. i 40. XVII wieku, umykali z angielskiej ojczyzny przekonani, iż dzieło reformacji, zapoczątkowane przez Lutra, Kościół anglikański i nawet przez Kalwina, nie zostało dokończone. Uważali, że zbyt wiele było w nim wciąż elementów katolickich. Purytanie przywieźli ze sobą tzw. postmillenaryzm, według którego Ameryka stawała się, dzięki danemu im Bożemu powołaniu, narzędziem stałej poprawy świata, aż do ziszczenia się Królestwa Bożego na ziemi (inaczej niż w młodszym o dwa wieki tzw. premillenaryzmie, powtórne przyjście Chrystusa i Sąd Ostateczny mają nastąpić dopiero po tysiącu lat trwania Królestwa, a nie z chwilą powstania tego Królestwa, z Chrystusem jako jego Królem). Zacząć należało od wyrugowania resztek papizmu, likwidując na przykład katolickie święta, cały kalendarz liturgiczny i unieważniając ortodoksyjną sakramentologię.

Wyeliminowawszy rok liturgiczny, purytanie usunęli szkielet, który pozwalał nabożeństwu być skupionym na Zwiastowaniu, Narodzinach, życiu i śmierci oraz Zmartwychwstaniu Chrystusa. Zamiast skupienia się na zbawczej mocy Bożej miłości, Wcielenia, Ukrzyżowania i Zmartwychwstania, pozostawało uznanie, że zbawienie człowieka przychodzi przez nawrócenie się jego umysłu i serca, zaś po nawróceniu pozostaje moralne doskonalenie się wedle wskazówek przynoszonych przez surowych kaznodziei oraz stałą lekturę Pisma Świętego.

Purytanie, nie chcąc tego, zasiali w Ameryce ziarna wczesnego ewangelikalizmu, który przyszedł w latach 1730. i uznawał za najważniejsze, jeśli nie jedyne ważne, jednorazowe doświadczenie nawrócenia oraz późniejsze cnotliwe życie wierzącego. Zasiali też ziarna unitarianizmu, który na przełomie XVIII i XIX wieku przyjęły Kościoły nazwane później liberalnymi (unitarianizm przyjęła też część wspólnot purytańskich).

Jak to ujął jeden z konserwatywnych historyków religii, jankeska koalicja ewangelikalnych protestantów i unitarian – którą wcześniej purytanie nauczyli studiować Biblię po to, by stale odpowiadać na pytanie „co Jezus uczyniłby w danej sytuacji” – odpowiadała na to pytanie, maszerując przez cały wiek XIX i połowę XX od jednej społecznej kampanii do drugiej. Od radykalnego abolicjonizmu przez prohibicjonizm do prezydenta Woodrowa Wilsona idei „wojny, która skończy wszystkie wojny”. Odrzucenie katolickiego szacunku dla Tradycji i mądrości wieków postawiło tę koalicję po stronie „społecznego postępu” (notabene, Wilson został prezydentem tylko dlatego, że Morganowie postanowili uniemożliwić Williamowi Howardowi Taftowi – który zerwał z Theodorem Rooseveltem i stał się człowiekiem Rockefellera – ponowny wybór na prezydenta w 1912 roku).

Postępowi ideologowie XX wieku zostawili za sobą pietystyczny protestantyzm, ale zachowali millenaryzm. Chrześcijańska wiara w transcendentne rozwiązanie konfliktów ziemskich poza czasem została zastąpiona nieustającym wysiłkiem na rzecz ich rozwiązania w czasie – w ciągu naszej ludzkiej historii. Takiego wysiłku może się podjąć jedynie państwo o władzy nad społeczeństwem nieomal nieograniczonej – najlepiej od przedszkola i szkoły, poprzez całe życie aż po śmierć. Który to program jednako odpowiadał możnym świata polityki, finansów i biznesu.

Warto jeszcze wspomnieć, że najlepiej wykształceni amerykańscy rzecznicy postępu bardzo przydali się wielkim ze świata biznesu i finansów. Naród nie miał zaufania do bogaczy, bogactwo drażniło, Wall Street była znienawidzona. Naród nie chciał ani trustów, ani Banku Centralnego. Niezbędne było więc powstanie ośrodków opiniotwórczych, które społeczeństwo uzna za godne zaufania, a ich argumenty za nowym ładem ekonomicznym i społecznym za przekonujące. Tymczasem w końcu XIX wieku amerykańskie uczelnie nie nadawały jeszcze doktoratów. Najzdolniejsi jechali zatem po doktoraty do etatystycznych (socjalistycznych) Niemiec. I przywieziona przez nich fascynacja niemieckim ustrojem doskonale odpowiadała potrzebie chwili.

Niechcianą ceną postępowego eksperymentu okazała się duchowa dezorientacja i w rezultacie śmierć elit oraz rozkład społeczeństwa.

Pytania o szanse uzdrowienia

Parę pierwszych kroków w stronę okiełznania omnipotencji państwa można wykonać – i takie propozycje już są – organizując legalne akcje paraliżujące absurdalne działania urzędów federalnych. Na przykład można zacząć gromadzić specjalne fundusze na masowe zaskarżanie takich działań do sądów. Pewne ośrodki analityczne pracują nad zaproponowaniem sposobów obniżenia kosztów życia gorzej zarabiających i udrożnienia kanałów awansu ekonomicznego grup najuboższych oraz niższej klasy średniej. Na przykład podmioty lokalne, publiczne i prywatne, mogą współpracować na rzecz obniżenia kosztów ubezpieczenia zdrowotnego, kosztów studiów wyższych i dla najuboższych – kosztów wychowania dzieci.

Dziś można pokładać jakąś nadzieję w rodzących się oddolnych i lokalnych ruchach odbudowy wspólnot społecznych, i przynajmniej w nich – ożywieniu narodowej tradycji oraz wspólnego dziedzictwa. Chodzi o ożywienie takich lokalnych wspólnot, które przywrócą obywatelowi podmiotowość i odnowią jego poczucie odpowiedzialności za siebie i innych. To oczywiście zadanie na pokolenia, na razie wykonalne dla małych i na pewno nielicznych wspólnot.

Wszak Ameryka jest dziś państwem, które jest światowym, imperialnym hegemonem, którego hegemonia będzie coraz trudniejsza do utrzymania i którego obywatele tej hegemonii wcale nie potrzebują, ale zarazem są zniewolonymi trybikami całej tej machiny. Podczas gdy wyższa klasa średnia jest bezkrytyczną siłą napędową owej machiny, cała klasa średnia jest biernym proletariatem na jej usługach. Szerokim rzeszom ma wystarczyć praca oraz oglądanie krótkich reklam telewizyjnych i widowisk sportowych, seriali oraz teleturniejów, a młodszym pozostają portale społecznościowe. Rzesze te żyją w obcym im państwie.

W planie szerszym niezbędne jest zatem znalezienie sposobu na przejście od świata monocentrycznego, z USA w roli światowego hegemona, poprzez świat jedno-wielo-centryczny do wielocentrycznego, z kilkoma mocarstwami regionalnymi. Nie należy jeszcze wykluczać, że – za zgodą amerykańskich tytanów świata finansów i biznesu oraz sterującej dziś polityką zagraniczną „partii wojny” – Ameryka rozpocznie marsz ku światu jedno-wielo-centrycznemu z nią jako hegemonem, ale wspomaganym przez kilka mocarstw regionalnych. Dziś nic na to nie wskazuje, ale też można mieć nadzieję, że Ameryka widzi inne rozwiązanie własnych problemów geopolitycznych i finansowych, niż mnożenie lokalnych wojen nie do wygrania.

I jeśli jest jeszcze na to czas, Ameryka nade wszystko potrzebuje rechrystianizacji. Zwłaszcza klasy wyższej, by ta mogła stać się elitą narodu, który dziś tej elity nie ma. Szansa w tym, że klasa ta jeszcze nie oślepła i przeto dostrzeże swoją klęskę. Zaś będąc dziś w istocie społecznością pochrześcijańską – a dokładniej poprotestancką – jest wolna od millenarystycznych utopii. Jeśli zatem obudzi się, jej rechrystianizacja będzie prawdziwa i przyniesie dobre owoce. Jeśli…

Artykuł Jacka Koronackiego pt. „W poszukiwaniu amerykańskiej elity społecznej” znajduje się na s. 6 i 9 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka Koronackiego pt. „W poszukiwaniu amerykańskiej elity społecznej” na s. 6 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

W Poznaniu z wielkopolskiej gospodarności i racjonalności nie pozostało nic. Za to słychać zbliżający się sąd…

Niedawno drogę z Rataj na Wildę udało mi się pokonać w 50 minut. Zawsze można wypożyczyć miejski rower. Co jednak, jeśli jest się kobietą tuż przed porodem lub chorym, np. ze złamaną ręką czy nogą?

Małgorzata Szewczyk

Cała południowa część, wraz z mniejszymi miejscowościami, miasta chlubiącego się od lat „gospodarnością, pragmatyzmem, punktualnością i oszczędnością” – po prostu stoi. Nieprzerwany sznur samochodów codziennie formuje kilometrowe korki od ronda Stare Żegrze aż do końca ul. Hetmańskiej, ruch na osiedlowych uliczkach, bo w stolicy Wielkopolski trudno szukać arterii, przypomina ruch na Marszałkowskiej. Czy naprawdę trzeba było rozpoczynać tę najważniejszą w tym roku dla stolicy Wielkopolski inwestycję w najgorętszym okresie egzaminów gimnazjalnych, matur i sesji? Dlaczego nie można było rozpocząć robót w wakacje, kiedy już uczniowie i studenci wyjadą z miasta? Gdzie troska o tak modną dziś ekologię? Gdzie dbałość o czyste powietrze? (…)

Slogan reklamowy, którym urzędnicy promują Poznań: „Poznań miasto przyjazne biegaczom i rowerzystom” warto by uzupełnić zdaniem: „Nieprzyjazne zwykłym mieszkańcom, pieszym i kierowcom”.

Poznaniacy i nie tylko oni tracą w korkach czas i pieniądze. A skoro o tych drugich mowa… Jeszcze kampania samorządowa dobrze się nie rozpoczęła, a już prezydent miasta Jacek Jaśkowiak wpadł na populistyczny pomysł uruchomienia gabinetu ginekologicznego, czynnego 24 godziny na dobę, finansowanego z kasy miasta. Mają w nim być wypisywane recepty, m.in. na pigułki „dzień po”. „Poznaniankom, które z niego skorzystają, nikt nie będzie prawił kazań, tylko udzieli koniecznej pomocy” – napisał prezydent Poznania na Twitterze.

Cóż, biorąc pod uwagę prognozy demograficzne tego miasta nad Wartą, które w najbliższych wyborach samorządowych zostanie podzielone na sześć, a nie na siedem okręgów i którego nowa Rada Miasta będzie liczyć 34, a nie 37 radnych, to naprawdę genialny pomysł na pomoc w unicestwieniu potencjalnych mieszkańców Poznania i prosta droga do kolejnych cięć w wydatkach miasta dla samorządowców. Będzie ich po prostu jeszcze mniej.

Cały komentarz Małgorzaty Szewczyk pt. „Nie dla zwykłych mieszkańców” znajduje się na s. 2 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Komentarz Małgorzaty Szewczyk pt. „Nie dla zwykłych mieszkańców” na s. 2 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

Nowa Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej (V RP). Projekt obywatelski / Jan A. Kowalski, „Kurier WNET” 48/2018

Konstytucja będzie stać na straży wolności każdego Polaka. A my, wolni Polacy, zobowiązujemy się w sumieniu swoim wolności tych i Ojczyzny naszej, wolności te gwarantującej, bronić.

Jan A. Kowalski

Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej (V RP)

I.            Wolność i Odpowiedzialność
II.          Zasady Kardynalne
III.        Władze Państwowe
IV.         Władze Samorządowe
V.           Źródła i zasady finansowania państwa
VI.         Zmiana konstytucji

I.          Wolność i Odpowiedzialność

My, Naród Polski, jesteśmy najwyższą władzą zwierzchnią w Rzeczypospolitej Polskiej. Świadomi odpowiedzialności względem minionych i przyszłych pokoleń, Konstytucję tę uchwalamy. Ma ona służyć nam i naszemu Państwu w sposób, jaki uznajemy za najlepszy. Zapewnić jego rozwój i zagwarantować osobistą wolność każdemu obywatelowi jej zasad przestrzegającemu. Pamiętając o 1000-letnim chrześcijańskim dziedzictwie, które wyrwało nas z mroków dziejów i poprowadziło do wielkości, zobowiązujemy się dziedzictwo to kontynuować. Wolność dana nam przez Boga wiąże się nieuchronnie z odpowiedzialnością. Tylko ludzie wolni mogą być w pełni odpowiedzialni za swoje czyny. Dlatego Konstytucja, źródło wszelkich rozwiązań prawnych i ustrojowych obowiązujących w naszej Ojczyźnie, będzie stać na straży wolności każdego Polaka. A my, wolni Polacy, zobowiązujemy się w sumieniu swoim wolności tych i Ojczyzny naszej, wolności te gwarantującej, bronić.

II.      Zasady Kardynalne

Zasady kardynalne to filary naszej indywidualnej wolności i gwarancja wielkości naszej Ojczyzny. Każdy rządzący wybrany przez Naród jest zobowiązany do ich przestrzegania pod sankcją natychmiastowego odwołania ze stanowiska. Każda decyzja podjęta przez jakiekolwiek władze polskie wbrew tym zasadom jest z prawa nieważna.

1)   Pomocniczość. Każdy szczebel władzy realizuje tylko te zadania, których nie jest w stanie zrealizować szczebel niższy, aż do pojedynczego obywatela, który przyjmuje za siebie odpowiedzialność i samodzielnie wypełnia swoje obowiązki w możliwym dla niego zakresie. Ta zasada, podstawa Nauki Społecznej Kościoła, określa ustrój polityczny i organizację zarządzania Rzeczą Pospolitą – naszym wspólnym dobrem.
2)   Likwidacja biurokracji jako metody zarządzania państwem.
3)   Nadrzędność polskiego prawa. Żadne prawo stanowione przez inne państwa i instytucje międzynarodowe nie może stać ponad prawem stanowionym przez Naród Polski we własnym państwie.
4)   Niedyskryminowanie Polaków we własnym państwie. Polskie władze państwowe lub samorządowe nie mogą wydawać ustaw lub przepisów taką dyskryminację wprowadzających. Obywatele obcych państw, a także firmy zagraniczne, muszą stosować się do przepisów prawa obowiązujących obywateli i firmy polskie.
5)   Prawo do posiadania broni. Prawo to wynika wprost z obowiązku obrony Ojczyzny przez wszystkich pełnoletnich, sprawnych fizycznie i psychicznie obywateli polskich, którzy są obowiązani przejść przeszkolenie wojskowe. Pomyślne ukończenie takiego przeszkolenia jest jednoznaczne z prawem do posiadania broni.
6)   Instytucja referendum. Nic nowego o nas bez nas. Wszelkie decyzje istotne dla funkcjonowania państwa i narodu, w tym zmiany Konstytucji, muszą zostać zatwierdzone w ogólnonarodowym referendum. Wszelkie decyzje istotne dla społeczności lokalnych muszą zostać zatwierdzone w referendach lokalnych.

III.  Władze Państwowe

Władza ustawodawcza

1.    Najwyższą władzą ustawodawczą jest Parlament składający się z Sejmu, liczącego 78 posłów – delegatów sejmów wojewódzkich według kryterium liczebności (1 poseł na 500 000 mieszkańców), oraz Senatu, składającego się z 32 senatorów, wybieranych w wyborach powszechnych, po 2 z województwa, na okres 4 lat.
2.   Ustawy wchodzą w życie po uzyskaniu w Sejmie zwykłej większości głosów i co najmniej połowy głosów senatorskich.
3.   Inicjatywa ustawodawcza przysługuje prezydentowi, posłom, senatorom i obywatelom. Do zgłoszenia projektu ustawy w przypadku prezydenta, posłów lub senatorów wymagane jest poparcie co najmniej 1/3 członków każdej z izb Parlamentu. Projekt obywatelski musi uzyskać poparcie co najmniej 500 000 osób.
4.   Parlament jako reprezentacja całego narodu ma szczególne prawo nadzoru nad funkcjonowaniem państwa i wszystkich urzędów.

Władza wykonawcza

1.   Najwyższą władzą wykonawczą w Rzeczpospolitej Polskiej jest Prezydent, wybierany w wyborach powszechnych na okres 4 lat.
2.   Prezydentowi podlega administracja państwowa, wojsko i policja państwowa. Ma prawo mianowania i odwołania szefów urzędów państwowych. Powołuje i odwołuje głównodowodzących armii i policji państwowej.

Władza sądownicza

1.   Najwyższą władzą sądowniczą jest Sąd Najwyższy, składający się z 16 sędziów wybieranych w wyborach powszechnych, po 1 z każdego województwa.
2.   Sąd Najwyższy stoi na straży Konstytucji. Ocenia zgodność z nią aktów prawnych tworzonych przez parlament.
3.   Ocenia zgodność z prawem postanowień sądów powszechnych.
4.   Nadzoruje organizację sądów powszechnych.

IV.    Władze Samorządowe

Gmina

1.   Najmniejszą jednostką samorządu obywatelskiego jest gmina, zarządzana przez wójta lub burmistrza wybieranego w wyborach powszechnych. Zarządza on majątkiem gminy. Jego decyzje wymagają kontrasygnaty skarbnika gminy wybieranego w wyborach powszechnych.
2.   Mieszkańcy gminy wybierają posłów do sejmu wojewódzkiego, jednego na 20 tysięcy mieszkańców. W przypadku, gdyby tak wybrany sejm wojewódzki liczył powyżej 200 osób, należy dokonać podziału na osobne sejmy.
3.   Gmina ma swoją policję gminną, w liczbie 4 policjantów i jedna osoba pomocnicza na każde 20 000 mieszkańców.
4.   Każda gmina ma przynajmniej 1 sędziego na 20 000 mieszkańców, pochodzącego z wyboru.

Województwo

1.   Najwyższą władzą wykonawczą w województwie jest wojewoda wybierany w wyborach powszechnych.
2.   Wojewoda sprawuje bezpośrednią władzę nad urzędami administracji wojewódzkiej. Mianuje i odwołuje ich szefów. Podlega mu policja wojewódzka i jednostki obrony terytorialnej (rezerwa wojskowa). Współpracuje z Prezydentem w wykonywaniu wspólnych zadań.
3.   Każde województwo ma swoją policję wojewódzką w liczbie 100 policjantów plus 10 osób pomocniczych na każde 500 000 osób.

V.        Źródła i zasady finansowania państwa

1.   Rzecz Pospolita jest dobrem wspólnym wszystkich Polaków. Wspólnie wypracowujemy jej majątek i wspólnie pragniemy dbać o jego pomnażanie i rozwój naszej Ojczyzny. Każde gospodarowanie dobrem wspólnym wymaga szczególnej uwagi i ostrożności.
2.   Dochody bezpośrednie państwa pochodzą z ceł, hazardu, akcyzy i firm państwowych będących własnością całego Narodu.
3.   Wszystkie pozostałe dochody z podatków lokalnych, podatków dochodowych i podatku obrotowego zebrane na terenie gminy i po odliczeniu kosztów ich uzyskania dzieli się w określony sposób:

– 30% pozostaje do dyspozycji gminy;
– 30% zostaje przekazanych do skarbu województwa;
30% zostaje przekazanych do skarbu państwa;
– 10% jako wkład solidarnościowy zostaje przekazane na rozwój terenów biednych.

VI.    Zmiana konstytucji

Tylko naród w ogólnonarodowym referendum może dokonać zmian w Konstytucji poprzez dodanie kolejnych artykułów, zmianę ich brzmienia lub przyjęcie nowej Konstytucji. Wszelkie zmiany w zakresie konstytucji wymagają 50% kworum.

Tekst propozycji nowej Konstytucji RP autorstwa Jana A. Kowalskiego znajduje się na s. 15 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Tekst Konstytucji RP autorstwa Jana A. Kowalskiego na s. 15 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl