Francja: Wczorajszy wynik wyborów to triumf nowego globalnego człowieka, po którym nie wiadomo, czego się spodziewać

Emmanuel Macron to medialny pieszczoch, który inkarnuje kastę systemu globalnego i bankowego. Głosowała na niego cała finansjera, sfera Bobo i Erasmus oraz emigranci, ale klamka jeszcze nie zapadła.

Danuta Lemoyne,  dyrektor szkoły polsko-francuskiej w Paryżu komentowała w Poranku Wnet wynik I-szej tury wyborów prezydenckich we Francji.

– Wczorajszy rezultat to tryumf nowego globalnego człowieka – produktu marketingowego; zwycięstwo nowych wartości, które trudno jeszcze zdefiniować. Jedno wiadomo – że Emanuel Macron jest kreacją nowego świata. Jaki to świat jeszcze nie wiemy. Poi co jesteśmy bardzo zaniepokojeni, bo w jego kampanii można było zaobserwować to duża elastyczność, uwodzicielstwo, brak kręgosłupa. Klamka nie zapadła, nie wiemy kto wygra wybory, ale nadziei już nie ma – podsumowała polska obywatelka Francji.

– Emmanuel Macron należał do rządu Hollanda. Wszyscy byli świadomi, że jest on przedłużeniem obecnego prezydenta. To medialny pieszczoch, inkarnuje całkowicie kastę systemu globalnego i bankowego. Jawny globalista, który wczoraj nazwał się patriotą. (…) Wygłosił kilka dni temu oburzające zdanie, że nie zna kultury francuskiej i nigdy jej nie widział.[related id=”13919″]

Pani Danuta Lemoyne stwierdziła, że trudno powiedzieć, dlaczego w tej sytuacji Macron zdobył tak dużą liczbę głosów, ale wymieniła grupy społeczne, które oddały głos na niego głos.

– Głosowali za nim cały Erasmus, emigranci francuscy, cała finansjera i cała strefa bobo (warstwa społeczna bogatych rodzin o lewicowych poglądach). Tak nazywa się tę warstwę od futer i kawioru – piękne idee na zawsze pozostające tylko ideami. Społeczeństwo francuskie traktuje ich jako grupę chronioną.

Pani Lemoyne uważa także, że żadna opcja, czyli ani Emmanuel Macron ani Marine Le Pen, dla Polski nie jest dobra.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

lk

Witt: Iluzja zmian, cień Brexitu i kilku panów miliarderów, którzy stworzyli sobie kandydata. Francja wybiera prezydenta

Pierwszą turę wygrał kandydat banksterów, wypromowany jako kandydat ludu, obiecujący zmianę bez programu zmiany. To jest największa iluzja tych wyborów. Francuzi wybrali iluzję zmian – mówi Piotr Witt

Piotr Witt, paryski korespondent  skomentował w Poranku WNET pierwszą rundę francuskich wyborów prezydenckich.

– Bezapelacyjnym zwycięzcą są media, kampania medialna prowadzona z wielką zaciekłością i skutecznością. Francuzom wydawało się, że to oni wybierają swojego kandydata, gdy tymczasem wyboru dokonało sześciu miliarderów, do których należą główne stacje telewizyjne i dzienniki.

Gość Poranka Wnet jest zdania, że pod porażającym ostrzałem medialnym wyborca nie zadaje sobie pytań, np. skąd wielkie pieniądze w kampanii Macrona, co robił w banku Rotschilda i jaki właściwie ma program. Za to Fillonowi uniemożliwiono przedstawienie głównego punktu jego programu, czyli wydobycia Francji z długów.

– Jeżeli Macron dojdzie do władzy, to Francję czeka bezruch zamiast proponowanych zmian.

ax

 

Macron to popierany przez wielkie media „kandydat dla każdego”, a Fillon podpadł mainstreamowi swoim katolicyzmem

François Fillon wzburzył elity katolicyzmem i sympatią dla obrońców życia i rodziny. Dlatego wypromowano „kandydata dla każdego”, o którym pół roku temu mało kto słyszał – powiedział Eryk Mistewicz.

W Poranku Wnet rozmawialiśmy o pierwszej turze wyborów prezydenckich we Francji. Gościem był Eryk Mistewicz, komentator i konsultant polityczny, szef Instytutu Nowych Mediów.

Zdaniem naszego rozmówcy, Francuzi uniknęli najgorszego, czyli wyboru między skrajną, oenerowską prawicą i skrajną lewicą w stylu Partii Razem.

Eryk Mistewicz mówił, w jaki sposób polityczno-medialny system wypromował kandydaturę Macrona:

– Sondaże są elementem wpływania na opinię Francuzów. Przemysł polityczno-medialno-sądowy zadziałał bardzo sprawnie. Emmanuel Macron jeszcze rok, pół roku temu był przeciętnym urzędnikiem, ministrem, pracownikiem Pałacu Elizejskiego. Nagle został wypromowany przez media mainstreamowe – głównie przez telewizje, ale też okładki tygodników i dzienników, które donosiły o jego życiu prywatnym i pomysłach politycznych – od prawa do lewa, dla każdego. Trudno było znaleźć jakiś punkt, z którym przeciętny Francuz by się nie zgadzał. To jest kontynuacja polityki Hollande’a, kontynuacja polityki „ciepłej wody w kranie”.

Eryk Mistewicz wypowiedział się też na temat przebiegu kampanii wyborczej François Fillona. Jego zdaniem, większość zarzutów korupcyjnych wobec Fillona okaże się zapewne nic nie warta. Zauważył też, że  gdyby kandydatem postgaullistowskiej prawicy był inny polityk (np. Alain Juppe), to nie byłby on tak zajadle atakowany, a Macron nie stałby się kandydatem wszystkich wielkich mediów.

François Fillon wzburzył znaczną część mainstreamu swoim katolicyzmem. Powiedzmy to wprost – tym, ze chciał do przyszłego rządu wprowadzić ministrów, którzy organizowali coś w rodzaju „marszów dla życia”. To było policzkiem dla większości francuskich elit, które odżegnują się od katolicyzmu.

ax

 

 

 

 

Eryk Mistewicz: Na ostatniej prostej przed wyborami zdarzyć może się wszystko. Francja spodziewała się aktu terroru

Tylko François Fillon i Marine Le Pen spośród kandydatów na prezydenta sprostali ekstremalnej sytuacji. Przemawiali bez przygotowanych kartek i nawiązali do tematu bezpieczeństwa narodowego.


Gościem Krzysztofa Skowrońskiego z Paryża był Eryk Mistewicz, prezes Instytutu Nowych Mediów. Przedstawił sytuację we Francji po zamachu terrorystycznym tuż przed wyborami prezydenckimi.

– Część wydarzeń zostało odwołanych na skutek wczorajszego ataku terrorystycznego. Człowiek, który strzelał do policjantów, był znany. To islamski fundamentalista. Już wcześniej atakował policjantów, robił to permanentnie. (…) Francuska Republika jest słaba, wyszło to w przededniu wyborów prezydenckich – powiedział dziennikarz.[related id=”14347″]

Mistewicz poinformował, że oprócz terrorysty zginęło dwoje innych ludzi, a kilkoro zostało rannych, i że spodziewano się takiego aktu terroru na ostatniej prostej kampanii wyborczej. Paryż wczoraj zamarł, kafejki nie wyglądały tak samo jak co dzień, na Polach Elizejskich panowała panika.

Gość Poranka mówiąc o wyborach prezydenckich we Francji,  wspomniał o zdublowanych kartach wyborczych, z którymi jest problem. Skomentował również zachowanie kandydatów w obliczu tak ekstremalnej sytuacji, która w czwartkowy wieczór zaistniała w Paryżu.

– W piętnastominutowej prezentacji kandydaci pogubili się w tej ekstremalnej sytuacji. Refleksem wykazali się Marine Le Pen i François Fillon. Odrzucili przygotowane kartki, przechodząc do tematu bezpieczeństwa narodowego. Widać, że w tego typu sytuacjach Francja potrzebuje prawdziwego lidera, nie jakiegoś żółtodzioba, rzucającego butelką w górę. 

– Zdarzyć może się wszystko. Ostatni dzień jest dniem najgorszym, najbardziej wpływającym na Francuzów. Moim zdaniem najbardziej z tej sytuacji skorzystają François Fillon i Marine Le Pen – to oni spotkają się w II turze – stwierdził Mistewicz.

lk

Raport ONZ: płatności przez platformy społecznościowe w Chinach sięgają poziomu 3 trylionów dolarów (Centrum Prasowe)

Do 2025 r. płatności dokonywane za pośrednictwem platform komunikacyjnych i e-handlu przyczynią się do zwiększenia PKB Chin o 236 miliardów dolarów, tym samym otwierając nowe możliwości gospodarcze.

Nowy raport ONZ potwierdza, że w płatnościach cyfrowych w Chinach w 2016 roku na łączną kwotę 2,9 tryliona dolarów, co stanowi 20-krotny wzrost na przełomie minionych czterech lat, pośredniczyły głównie platformy Alipay i WeChat Pay.

Dane wskazują na to, że płatności cyfrowe przy wykorzystaniu istniejących platform i sieci zapewniają dostęp do szerszego zakresu usług finansowych, poszerzając integrację finansową i zwiększając możliwości gospodarcze w Chinach i krajach sąsiednich.

[related id=”7448″]

Nowy raport, opublikowany przez inicjatywę Better Than Cash Alliance przy ONZ (https://www.betterthancash.org/), traktujący o mediach społecznościowych, platformach e-handlu i rozwoju ekosystemu płatności cyfrowych w Chinach oraz znaczeniu zmian dla innych krajów, zawiera kluczowe wnioski dla innych państw dążących do włączenia większej liczby ludności w działania gospodarcze przez odejście od gotówki na rzecz płatności cyfrowych. Zgodnie z danymi opublikowanymi w raporcie McKinsey Global Institute (http://www.mckinsey.com/global-themes/employment-and-growth/how-digital-finance-could-boost-growth-in-emerging-economies), zmiana ta może doprowadzić do wzrostu PKB w krajach rozwijających się o 6 procent do roku 2025, przynosząc dodatkowe 3,7 tryliona dolarów i 95 milionów miejsc pracy.

Media społecznościowe i platformy e-handlu zyskują na popularności w każdej gospodarce, niezależnie od rozmiaru – komentuje Ruth Goodwin-Groen, dyrektor zarządzająca w Better Than Cash Alliance. – W Chinach płatności cyfrowe kwitną dzięki właśnie tym kanałom, włączając miliony mieszkańców w działania gospodarcze. Takie przemiany mają znaczenie, bo wiemy, że kiedy ludność, w tym zwłaszcza kobiety, zyskuje dostęp do usług finansowych, otwiera to możliwości oszczędzania, budowania majątku, radzenia sobie z trudnościami finansowymi i podnoszenia poziomu życia – dodaje dyrektor.

[related id=”10905″]

Główne wnioski zawarte w raporcie:

–  Więcej osób ma możliwości oszczędzania i inwestowania. Platformy takie, jak Yu’e bao firmy Alibaba sprawiają, że inwestowanie środków w różnorodne produkty finansowe jest bardziej dostępne nawet wśród osób o niskich dochodach. Takie rozwiązanie pozwala na inwestowanie środków pozostałych na kontach cyfrowych, co przekłada się na przyrostowe, długoterminowe oszczędności. W latach 2013 do 2016 platforma Yu’e bao rozwinęła się na tyle, że obecnie zarządza kapitałem w wysokości 117 miliardów dolarów na rzecz ponad 152 milionów klientów.

– Finanse cyfrowe przyczyniają się do znacznego zwiększenia dostępu drobnych kupców do kapitału. Do września 2016 r. jeden z dostawców, Ant Financial firmy Alibaba, spółka zarządzająca platformą Alipay, udzielił w sumie ponad 740 miliardów RMB (107,3 miliardów dolarów) pożyczek na rzecz 4,11 milionów małych i bardzo małych przedsiębiorstw i przedsiębiorców.

– Duże ilości danych generowanych w platformach umożliwiają budowanie historii kredytowej i ułatwiają dostęp do pożyczek, zwłaszcza wśród ludności o niskich dochodach, zwyczajowo wykluczonej z systemów finansowych. Na przykład firma Sesame Credit oferuje alternatywne sposoby ocen zdolności kredytowej przez ocenę historii kredytowej, zachowań finansowych, zdolności umownych, tożsamości oraz sieci społecznościowych użytkowników.

W raporcie znalazło się także potwierdzenie tego, że zarówno Alipay, jak i WeChat rozszerzają swoją działalność poza teren Chin i obie firmy inwestują w duże przedsiębiorstwa typu fintech i obsługi płatności. Inne duże platformy komunikacyjne idą w ich ślady, ponieważ możliwości wykorzystania istniejących sieci społecznościowych i platform e-handlu w zakresie zwiększania płatności cyfrowych i integracji finansowej są szczególnie duże w krajach, gdzie rośnie popularność smartfonów przy jednoczesnej współpracy między sektorami prywatnymi i publicznymi.

[related id=”11174″]

– W Republice Południowej Afryki 78 procent ruchu w Internecie odbywa się poprzez kanały mobilne, co jest jednym z najwyższych wyników na świecie. Jednak pomimo ciągłego wzrostu wskaźników przyjęcia, tylko 15 procent mieszkańców RPA potwierdziło dokonanie zakupu na telefonie w miesiącu poprzedzającym badania przeprowadzone w 2016 r.

– W Indiach zarówno Ant Financial, jak i Tencent wykupiły udziały na krajowym rynku płatności mobilnych, który cieszy się szybkim wzrostem w świetle nowych przepisów. Tylko firma Ant Financial zainwestowała 900 milionów dolarów w spółkę PayTM, a także udostępniła jej pracowników i doświadczenie techniczne. W wyniku tej inwestycji spółka PayTM w zaledwie kilka lat zwiększyła liczbę użytkowników z 5 milionów do około 200 milionów.

– Indonezja była najszybciej rosnącym rynkiem m-handlu w 2016 roku, notując wzrost o 155% w okresie od stycznia 2016 roku do stycznia 2017 roku. Część wzrostu może być powiązana z wprowadzeniem na rynek w 2015 roku rozwiązania Instant Mobile Payments firmy BBM Pay. Popularna aplikacja komunikacyjna BBM ma ponad 55 milionów użytkowników w Indonezji i ciągle się rozwija.

– Rynki Ameryki Południowej mają infrastrukturę konieczną do zbudowania ekosystemów płatności podobnych do rozwiązań w Chinach. 59% populacji Ameryki Południowej korzysta z mediów społecznościowych, a 52% łączy się z tymi usługami na telefonach. Jednak rynek płatności cyfrowych pozostaje rozdrobniony, a żaden z dostawców płatności nie zdecydował się na połączenie usług z platformami społecznościowymi. Nie ma też rozwiązań proponujących odwrotne połączenie usług.

Więcej informacji na temat raportu można uzyskać od ekspertów Better Than Cash Alliance.

Źródło: Better Than Cash Alliance

PAP/JN

Paweł Zyzak: Atak Stanów Zjednoczonych na bazę wojskową Syrii był skierowanym do Chin sygnałem w sprawie Korei Północnej

W ostatnim czasie mamy do czynienia z próbą sił między Stanami Zjednoczonymi a pozostałymi mocarstwami, Chinami i Rosją. O nowej dynamice w polityce światowej mówił w Poranku Wnet dr Paweł Zyzak.

Historyk i znawca problematyki amerykańskiej, dr Paweł Zyzak, w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim analizował strategię głównej światowej potęgi. Amerykanie w ostatnich dniach zdecydowanie zaostrzyli kurs – zaatakowali bazę wojsk prezydenta Asada w Syrii, w Afganistanie zrzucili na pozycje islamistów najpotężniejszą bombę nienuklearną w swoim arsenale, zapowiedzieli także rozprawienie się z rządem Korei Północnej.

– Mamy do czynienia z przesileniem w administracji amerykańskiej, bo Donald Trump posłuchał swoich generałów, przede wszystkim szefa Narodowej Rady Bezpieczeństwa McMastera, i postanowił przeciwstawić się wpływom rosyjskim, przede wszystkim w Syrii – powiedział gość Poranka Wnet.

– Amerykanie chcą rozwiązać problem Korei Północnej, problem nieobliczalnego lidera dysponującego bronią nuklearną, która może doprowadzić do III wojny światowej, a przynajmniej do wielkiej rzezi wśród sąsiadów na południu i w Japonii – mówił dr Paweł Zyzak.

– Podobno Donald Trump wydał rozkaz ataku na Syrię właśnie podczas obiadu z przewodniczącym Xi. Był to sygnał wysłany w stronę władz chińskich: „Albo wy rozwiążecie problem koreański, albo my to zrobimy”.

 

Prof. Dziak: Korea Północna to jest wielka twierdza wojenna – uzbrojony naród, broń biologiczna, chemiczna i atomowa

Trafił swój na swego. Cechy, które mogły być dla Trumpa balastem – czyli niedoświadczenie w polityce oraz nieprzewidywalność – stały się jego atutami. Może uderzyć w najważniejsze ośrodki Korei Płn.

Na początku rozmowy profesor Waldemar Dziak, kierownik Zakładu Azji i Pacyfiku Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk stwierdził, że Kim Dzong Un, trzeci z wielkiej dynastii Kimów, jest jedynym, niepodważalnym władcą Korei Północnej. 

Prof. Dziak podkreślił jego autorytaryzm w rządach oraz agresywną politykę wobec konkurencji. Stwierdził, że obecnego władcę Korei  można porównać np.  ze Stalinem czy Mao Tse-tungiem.:

Kim Dzong Un likwiduje większość osób, co do których lojalności ma zastrzeżenia. Eliminuje politycznie i fizycznie każdego, kto staje mu na drodze, łącznie z generałami czy pułkownikami.

Powiedział również, że ciężko jednoznacznie nazwać ustrój polityczny w Korei: – Korea Północna nie jest modelowym przykładem kraju realnego socjalizmu, nie jest to też kolejny kraj komunistyczny, ponieważ nie da się go porównać z żadnym innym krajem komunistycznym z Europy Środkowo Wschodniej.

[related id=”13050″]

Władza w Korei Północnej od załamania się komunizmu w latach 90. z wielką konsekwencją odcina się od niego i eliminuje wszelkie związki z nim:

– Gdyby ktoś chciał pojechać do Pjonjangu i poczytać Marksa lub Engelsa, miałby ogromne problemy, ponieważ ta literatura jest tam zakazana. Od ’91 roku obserwujemy tam systematyczne odrywanie się od ideologi  marksistowskiej. 

Profesor powiedział, że obecny reżim w Korei Płn. sprawuje rządy nieprzerwanie od ponad 70 lat. Trwałość tej władzy zapewnia również dynastyczna władza, która przechodzi z ojca na syna.

Profesor Waldemar Dziak skomentował również obecną sytuację geopolityczną na linii Chiny-Ameryka-Korea Północna:

Trafił swój na swego. Cechy, które mogły być dla Donalda Trumpa balastem – czyli niedoświadczenie w polityce oraz nieprzewidywalność – stały się jego atutami. Ostatnie ataki w Syrii, bomby w Afganistanie – były to kroki, których się nie spodziewaliśmy. 

Profesor Waldemar Dziak podkreślił, że to właśnie Chiny mogą najwięcej zdziałać w rozmowach z Koreą Północną, ponieważ mają możliwość ogromnego oddziaływania na nią ekonomiczno-politycznego:

91% całej wymiany handlowej z Koreą Północną przypada na Chiny. Pjongjang w zasadzie utrzymuje kontakty ze światem głownie przez Pekin. Dziś trwają rozmowy na linii Pjongjang-Pekin. Chiny chcą rozwiązać ten problem na drodze dyplomatycznej. To nie jest łatwe zadanie, ponieważ Korea Północna to nie jest łatwy partner do rozmów.

Profesor Waldemar Dziak powiedział również, że dziś tak dużo mówi się o programie atomowo-rakietowym Korei Północnej, ponieważ ostatnie udane próby rakietowe udowodniły, że Korea poczyniła ogromne postępy w opanowaniu technologii nuklearnych i jest realnym zagrożeniem dla Ameryki.

W ciągu 2-3 lat nie tylko zminiaturyzuje ładunki jądrowe, ale wejdzie w posiadanie rakiet balistycznych dalekiego zasięgu, które mogą razić terytorium USA. Dlatego Ameryka nie może dopuścić do realizacji  tego programu.

Profesor Waldemar Dziak powiedział również, że Donald  Trump jest zdeterminowany i może rozpocząć precyzyjne uderzenia we wszystkie najważniejsze ośrodki atomowe oraz rakietowe w Korei Północnej.

[related id=”12899″]

 –  Dziś wszyscy stoją przed problemem, czy wywołać przy dużym ryzyku małą wojnę oraz czy Amerykanie będą musieli użyć broni nuklearnej. Korea Północna to nie jest Syria ani Iran – to jest wielka twierdza wojenna – cały uzbrojony naród, broń biologiczna, chemiczna oraz broń atomowa. Dziś zbliżyliśmy się do tej gorącej linii – ponieważ czas gra na korzyść Kim Dzong Una – jeżeli się nie cofnie, to będzie wojna.

Waldemar Dziak mówił również o sytuacji wewnątrz Korei Północnej. Podkreślił, że wiedza na ten temat jest bardzo mała, służby wywiadowcze nie mają żadnej agentury wewnątrz Korei i wszystko jest tam ściśle chronione.

Badanie rzeczywistości północnokoreańskiej przypomina badanie góry lodowej – badamy tylko wierzchołek, ale nie mamy pojęcia o tym, co dzieje się poniżej.  Kim Dzong Un  mocno trzyma wszystkie atrybuty władzy totalitarnej. Wojna na Półwyspie Koreańskim może skończyć się tylko jednym – totalnym zniszczeniem Korei Północnej, a następnie powstaniem w Azji Wschodniej silnego narodu, który bardzo szybko po zjednoczeniu mógłby stać się regionalną potęgą gospodarczą.

JN

 

Premier Turcji Binali Yildirim wzywa do uszanowania wyników referendum. OBWE zarzuca nieprawidłowości w plebiscycie

Austriacka deputowana Alev Korun uważa, że nawet 2,5 mln głosów mogło być zmanipulowanych w niedzielnym referendum w Turcji. Turecki premier zapewnia, że referendum odzwierciedla wolę narodu.

Wynik niedzielnego referendum w Turcji w sprawie zmiany systemu rządów mógłby być inny, gdyby nie nieprawidłowości – powiedziała we wtorek austriacka deputowana Alev Korun z misji obserwacyjnej Rady Europy.

Istnieje podejrzenie, że do 2,5 mln głosów mogło zostać zmanipulowanych – powiedziała Korun na antenie austriackiego radia ORF.

„Chodzi o fakt, że właściwie prawo zezwala jedynie na oficjalne koperty z głosami. Najwyższa komisja wyborcza (w Turcji) zdecydowała jednak, co było naruszeniem prawa, że koperty bez oficjalnej pieczęci powinny zostać dopuszczone” jako ważne – dodała Korun.

Jako przykład austriacka deputowana podała, że policja w zamieszkanym w większości przez Kurdów mieście Diyarbakir na południowym wschodzie Turcji nie pozwoliła dwóm jej kolegom wejść do lokali wyborczych. Korun zwróciła też uwagę, że w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie wideo, na którym widać, jak ludzie głosują więcej niż raz, chociaż – jak pisze agencja Reutera – wciąż musi to zostać udowodnione.

Prokurdyjska lewicowa Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) oświadczyła, że zgłosiła skargi dotyczące nieostemplowanych głosów trzech milionów wyborców, czyli ponaddwukrotnie więcej, niż uzyskali zwolennicy zmian konstytucyjnych w referendum.

Według wstępnych wyników tureckiej komisji wyborczej, w plebiscycie 51,4 proc. głosów uzyskali zwolennicy prezydenckiego system rządów, który zastąpi dotychczasowy system parlamentarny; było ich o 1,25 mln więcej niż głosujących przeciwko wprowadzaniu zmian. Ostateczne wyniki mają być znane w ciągu 10-11 dni.

Wspólna misja Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) i Rady Europy uznała w poniedziałek, że procedury zastosowane w kampanii i podczas tureckiego referendum nie spełniały międzynarodowych standardów.[related id=”13214″]

Szef misji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, Cezar Florin Preda, oświadczył, że „referendum odbyło się na nierównych zasadach, dwa obozy kampanii nie korzystały z takich samych możliwości”; wskazał też na dominację kampanii na „tak” w przestrzeni publicznej i mediach. „Późne zmiany w procedurze liczenia (głosów) usunęły ważne zabezpieczenie” przed oszustwami” – dodał, odnosząc się do decyzji tureckiej komisji wyborczej o zaakceptowaniu nieostemplowanych kart do głosowania.

Zdaniem opozycji, zaaprobowanie kart, których lokalne komisje „nie zdążyły ostemplować”, podważa legalność referendum. Jednak Najwyższa Komisja Wyborcza stoi na stanowisku, że nie wpłynęło to na prawomocność plebiscytu, ponieważ decyzja o uznaniu takich kart została podjęta jeszcze przed zakończeniem głosowania, a przedstawiciele partii rządzącej oraz partii opozycyjnych – obecni w komisjach w charakterze obserwatorów – podpisali odpowiednie protokoły, co jest prawnie wiążące.

Ocenę międzynarodowych obserwatorów odrzucił prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, który dzięki pozytywnemu wynikowi referendum uzyska właściwie nieograniczona władzę. Uchwalona w styczniu przez turecki parlament nowelizacja ustawy zasadniczej, która wymagała zatwierdzenia w referendum, zakłada m.in., że prezydent będzie jednocześnie szefem państwa i rządu, będzie mógł sprawować władzę za pomocą dekretów, a także rozwiązywać parlament. Wzrośnie także jego wpływ na wymiar sprawiedliwości.

Do zarzutów odniósł się premier Turcji Binali Yildirim: „Pogłoski o nieprawidłowościach podczas niedzielnego referendum to puste wysiłki mające na celu przyćmienie wyników plebiscytu, w którym większość opowiedziała się za zmianą systemu rządów na prezydencki”.

Szef tureckiego rządu, zwracając się do deputowanych rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), powtórzył to, co powiedział dzień wcześniej, że „wola narodu jest jasna i została odzwierciedlona w urnach wyborczych”. „To kończy debatę” na temat zmiany systemu rządów w kraju – powiedział.

Yildirim wezwał opozycję do uszanowania wyników plebiscytu. „Opozycja nie powinna się wypowiadać po tym, jak wypowiedzieli się ludzie” w referendum – oświadczył.

Źródło: PAP

lk

Po referendum prezydent Turcji będzie decydował nawet o budżecie, a jego odpowiedzialność jest czysto hipotetyczna

– Prezydent Erdoğan zbliża się do pozycji sułtana. Jego władzę w nieznacznym stopniu ograniczają inne organy państwa – o zmianach w Turcji mówił w Poranku Wnet dr hab. Adam Szymański.

W niedzielę odbyło się w Turcji referendum, którego stawką było znaczne zwiększenie władzy prezydenta. Za przyjęciem proponowanych zmian w konstytucji opowiedziało się 51,4 proc. Turków . Konsekwencje tej decyzji omawiał w Poranku Wnet politolog z UW, dr hab. Adam Szymański.

[related id=”11657″]

– Odpowiedzialność prezydenta praktycznie zanika. Ewentualna konsekwencje musiałby najpierw zatwierdzić parlament zdominowany przez partię rządzącą. Następny etap to Trybunał Konstytucyjny. Zgodnie z nowym ustawodawstwem, na 15 sędziów tego organu 12 powołuje prezydent – powiedział rozmówca Witolda Gadowskiego.

Zwiększenie władzy prezydenta nie oznacza jednak, zdaniem naszego gościa, kontrrewolucji we wszystkich dziedzinach życia. – Wprowadzona przez Atatürka zasada świeckości państwa nie została jeszcze, pomimo „pełzającej islamizacji”, złamana. Partia rządząca jest pragmatyczna i liczy się z tym, że znaczna część mieszkańców miast nie życzy sobie powrotu państwa wyznaniowego.

W ocenie naszego gościa, transformacja ustrojowa nad Bosforem nie będzie miał większego wpływu na stosunki polsko-tureckie. – Relacje na płaszczyźnie ekonomicznej nie zmienią się znacząco. Współpraca na tym polu się rozwija, podobnie jak w obszarze kultury. Wielu Polaków fascynuje się kulturą turecką – stwierdził dr hab. Adam Szymański.

aa

 

 

Jerzy Grunwald: zapraszanie muzułmańskich imigrantów do Europy to celowa robota, której intencja to wywołanie konfliktu

Ludzie oficjalnie negujący istnienie problemu imigrantów, w efekcie końcowym myślą tak samo, jak ja i inni Szwedzi – że polityka migracyjna Angeli Merkel poniosła fiasko – mówił gość Poranka Wnet.

Witold Gadowski rozmawiał ze znanym muzykiem Jerzym Grunwaldem, mieszkającym obecnie w Szwecji. Artysta opowiadał, jak w tej chwili wygląda życie w tym skandynawskim kraju, który dla imigrantów z Bliskiego Wschodu szeroko otworzył ramiona.[related id=”12002″]

– Polska dla mnie jest dzisiaj jedynym krajem, w którym możemy problemy społeczne nazywać po imieniu. Temat imigrantów jest tematem tabu w całej Europie Zachodniej, gdzie terror poprawności politycznej w postrzeganiu i wyrażaniu problemu migracyjnego stał się faktem.

Dzisiaj widzę, z perspektywy człowieka, który również był imigrantem, który integrował się, nauczył języka, pracował i płacił podatki, że teraz uchodźcy i imigranci, którym Szwecja otworzyła ramiona, mają zupełnie inny cel. Oni nie chcą się integrować, nie chcą zaakceptować naszej kultury. Chcą żyć z dnia na dzień i narzucać jedną z najbardziej morderczych ideologii na świecie, jaką jest islam.

Przy okazji ci ludzie korzystają ze swobód demokratycznych, poprzez otrzymywanie zasiłków czy poprzez bardzo aroganckie wyrażanie  swoich zamiarów, jakie mają w stosunku do Szwecji, Europy i do całego świata. Wyrażę się dosyć nieciekawie – są po prostu bardzo bezczelni, co widać na ulicy, w urzędach; daje im się prawa, a oni w myśl tego prawa, tej zachodniej demokracji, narzucają po cichu swój porządek.

Są dzielnice i miejsca, które są enklawami, gettami, gdzie policja już nie wjeżdża, a ludzie się boją. Tam muzułmanie rządzą się swoim prawem. (…) Mamy do czynienia z typowym najazdem na Europę – stwierdził Jerzy Grunwald.

Jerzy Grunwald zapowiada, że wraca z czterdziestoletniej emigracji w Szwecji. Powodem tego, jak twierdzi muzyk, jest islamizacja tego państwa, terror poprawności politycznej i niemożność przeciwstawienia się decyzjom władzy.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

lk