Prezydent Andrzej Duda: jestem rzecznikiem pełnego członkostwa Gruzji w Pakcie Północnoatlantyckim i jej integracji z UE

Drzwi Sojuszu powinny pozostać otwarte dla wszystkich, którzy chcą do tej wspólnoty pokoju należeć – powiedział we wtorek w Tbilisi prezydent RP po rozmowie z szefem państwa, Giorgim Margwelaszwilim.

Giorgi Margwelaszwili podczas konferencji prasowej dziękował polskiemu prezydentowi za deklarację wsparcia. Podkreślił, że Gruzja będzie kontynuowała rozmowy z państwami członkowskimi na temat swoich aspiracji. „Są kraje, które rozumieją doskonale specyfikę Gruzji i rozumieją na jej przykładzie charakter wyzwań, przed którymi stoi UE i NATO” – powiedział. W jego ocenie państwa te rozumieją, że jeżeli na te wyzwania nie będzie jasnej odpowiedzi, to – jak pokazuje przykład Gruzji – mogą się one zamienić w poważne problemy.

Prezydent Polski przypomniał, że na wszystkich możliwych forach powtarza, iż drzwi Sojuszu „muszą pozostawać otwarte dla wszystkich tych, którzy do tej wielkiej wspólnoty Zachodu, wspólnoty pokoju chcą należeć”. Podkreślił, że Gruzja jest lojalnym partnerem NATO, który na każdym kroku dowodzi, że jest godny członkostwa w Sojuszu, ponieważ podejmuje działania takie, jak jego państwa członkowskie.

Jak powiedział prezydent Duda, problem przyszłej przynależności Gruzji do NATO jest problemem politycznie skomplikowanym z przyczyn oczywistych, ale ma ona strategiczne położenie, jeżeli chodzi o geopolitykę, i w jego przekonaniu prędzej czy później znajdzie się w NATO i będzie pełnoprawnym członkiem [Sojuszu].

– Jestem rzecznikiem pełnego członkostwa Gruzji w Sojuszu Północnoatlantyckim i jako prezydent Polski zawsze będę Gruzję w tym wspierał – zadeklarował polski prezydent. Dodał, że Polska wspiera także dążenia Gruzji do integracji z Unią Europejską.

Wyraził także nadzieję, że jego wizyta w Gruzji nada nowy impuls relacjom polsko-gruzińskim. Wiele miejsca w swoim wystąpieniu poświęcił stosunkom gospodarczym. Przyznał, że w tym wymiarze „nie jest najlepiej” i „mamy ogromny deficyt w stosunku do tego, co moglibyśmy mieć”. „Potencjał obu krajów jest bardzo duży i w związku z tym obecna wymiana handlowa przedstawia się bardzo skromnie. Istnieje olbrzymie pole do wspólnego działania” – podkreślił.

Andrzej Duda wyraził potrzebę otwarcia placówki Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu w Gruzji. Przypomniał, że zgodnie z założeniem na całym świecie ma powstać ponad 70 tego typu biur, które mają wspierać polskich przedsiębiorców w inwestowaniu za granicą. Proponował także zorganizowanie wspólnego forum biznesowego.

Giorgi Margwelaszwili wyraził nadzieję, że bliskie relacje polityczne przełożą się na zwiększenie wymiany handlowej między obu krajami. „Ustawodawstwo dotyczące prowadzenia firm jest bardzo proste. Nie ma przeszkód w prowadzeniu biznesu w Gruzji” – przekonywał.

Prezydent Gruzji przypomniał postać prezydenta Lecha Kaczyńskiego i fakt, że jako prezydent Polski stanął u boku Gruzji.

Andrzej Duda stwierdził, że jego wizyta w Gruzji to dla niego w jakimś sensie podążanie ścieżką wytyczoną przez Lecha Kaczyńskiego. Podziękował za wspomnienie o byłym prezydencie, który – jak podkreślił – „był wielkim przyjacielem Gruzji”. Przypomniał, że w 2008 roku w czasie agresji Rosji na Gruzję prezydent Kaczyński „nie wahał się, żeby zebrać przywódców Europy Środkowej” w Tbilisi, by „stanąć razem i powiedzieć nie „wrogiej, zdradzieckiej napaści”.

W 2017 roku przypada 25. rocznica ustanowienia stosunków dyplomatycznych pomiędzy Polską a Gruzją. Z tej okazji prezydenci obu krajów podpisali wspólną deklarację o pogłębieniu współpracy.

Perspektywy wejścia do Sojuszu otwarto przed Gruzją na szczycie NATO w Bukareszcie w kwietniu 2008 r. Sprzeciw Berlina i Paryża, które obawiały się napięć w stosunkach z Moskwą, uniemożliwił jednak wówczas przyjęcie dla Gruzji – podobnie jak dla Ukrainy – planu działań prowadzących do członkostwa.

Na szczycie w walijskim Newport w 2014 r. NATO zapowiedziało, że pomoże Gruzji w dostosowaniu się do wymogów NATO. Dwa lata później podczas szczytu w Warszawie szefowie dyplomacji państw członkowskich NATO wyrazili poparcie dla aspiracji Gruzji do członkostwa w Sojuszu.

PAP/ MoRo

Al Adnani: „Na sądzie ostatecznym będę świadczył przeciw każdemu z was, kto nie ubije choćby jednego krzyżowca” (VIDEO)

Niedługo, wraz z przerzuceniem działań ISIS do Europy, nasilą się zamachy – przewiduje arabista Franciszek Bocheński w „Poranku Wnet” w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim na temat terroryzmu i ISIS.

– Zagrożenie terroryzmem zawsze istniało – powiedział gość „Poranka Wnet”.  Zwrócił uwagę, że w odróżnieniu od tego co dzisiaj ma miejsce, były to organizacje o charakterze narodowym, separatystycznym, jak chociażby IRA. Atak był wymierzony przeciw konkretnym krajom, w przypadku organizacji palestyńskich – głównie przeciw Izraelowi. Wskazał, że sytuacja zmieniła się w momencie ataku organizacji arabskiej Al-Kaidy na Word Trade Center, bowiem od tego momentu Stany Zjednoczone ogłosiły się strażnikiem świata, który będą chronić od zagrożenia terroryzmem. Al -Kaida walczyła konkretnie ze Stanami Zjednoczonymi, Izraelem i Europą Zachodnią.

– W momencie, gdy pojawiło się na mapie świata Państwo Islamskie, sytuacja całkowicie uległa zmianie – podkreślił gość „Poranka Wnet”. Wyjaśnił, że wywodzi się ono z ruchu salafitów, to znaczy tych, którzy chcą powrócić do pierwotnego islamu. Salafici to organizacja najbardziej radykalna, „uważająca za wrogów wszystkich tych, którzy nie złożą przysięgi ich kalifowi. Atakują w związku z tym wszędzie i każdego” włącznie z muzułmanami.

– Jeden z czołowych ideologów państwa islamskiego, Abu Muhammad Al Adnani, w jednym z piątkowych kazań powiedział: „Na sądzie ostatecznym będę świadczył przeciwko każdemu z was,  kto nie ubije choćby jednego krzyżowca” – przypomniał arabista. Wyjaśnił, że dla wyznawców takich, jak Al Adnani, krzyżowcami są wszyscy, którzy nie są z nim, a w szczególności  Europejczycy. Kontynuując  relację z owego „kazania”, cytował słowa Al Adnaniego: „Skarżycie się, że nie macie materiałów wybuchowych. Chcecie broni palnej. A po co wam? Masz scyzoryk, to poderżnij mu gardło, jeśli nie masz nawet scyzoryka, weź kamień, a nie masz kamienia – to ubij go chociaż butem”.

– My się koncentrujemy na zamachach w Europie, ale tak naprawdę niewiele mówi się o tym, co się dzieje w Syrii i Iraku – powiedział ekspert w „Poranku Wnet”. Poinformował, że gdy Państwo Islamskie wkroczyło do Mosulu, obcięto głowy wszystkim członkom komisji wyborczej. W Samarze zaatakowano koszary, a następnie wywieziono na pustynię wszystkich rekrutów i rozstrzelano 2 tysiące osób. Przypomniał, że Państwo Islamskie nagrywa filmy z okrutnych zbrodni, które publikuje w sieci. Jako przykłady podał film dokumentujący mord na kilku osobach, które zamknięto w klatce i zanurzono pod wodę, czy śmierć pojmanego czołgisty, na którym dokonano wyroku przez rozjechanie go czołgiem.

– Powszechna staje się opinia, że każdy muzułmanin to terrorysta. Tymczasem mało kto wie, że muzułmanie, i to nie tylko szyici, ale również sunnici, jak chociażby Kurdowie, są mordowani, mimo że wymawiają szehadę, a to już jest sprzeczne z Koranem  – powiedział Bocheński.

Zwrócił uwagę, że w interesie Państwa Islamskiego jest szerzenie nienawiści do wszystkich muzułmanów, tak „aby w całej Europie zapłonęły meczety” – powiedział, cytując  „plan zdobycia świata” opracowany przez  salafitów. Jedynym remedium na to mógłby stać się „sojusz muzułmanów z niemuzułmanami”, ale, jak sam przyznaje Bocheński, „jest to praktycznie nie do zrealizowania”.

– Niedługo wraz z przerzuceniem się działalności Państwa Islamskiego, które w tej chwili ponosi klęski w Syrii i Iraku, nasilą się działania terrorystyczne  IS na terenie Europy – zapowiedział ekspert w „Poranku Wnet”.

Zapraszamy do wysłuchania audycji.

MoRo

 

Obejrzyj również wywiad z Franciszkiem Bocheńskim na YouTube:

Poranek Wnet/ Bondariew: Nikt z europejskich liderów nie poddawał się rosyjskiemu szantażowi. Macron jest pierwszy

– Moskwa od półtora roku mówiła, że bez współpracy z nią akty terrorystyczne będą się powtarzały – przypomniał Aleksander Bondariew, komentując wczorajsze spotkanie prezydentów Francji i Rosji.

Zdaniem rosyjskiego dysydenta, wczorajsze spotkanie Emmanuela Macrona z Władimirem Putinem pokazało, jak bardzo Francja akceptuje rosyjską politykę. Jego zdaniem, prezydent Francji w najważniejszych kwestiach zgadzał się z Putinem, pozostawiając sobie możliwość zrobienia kroku w tył:

[related id=”21542″]- Ustępstwa są, i to są poważne. Pierwszym punktem jest walka z terroryzmem. Moskwa od półtora roku mówiła, że bez współpracy z Rosją akty terrorystyczne będą się powtarzały. Dla wszystkich było jasne, że Moskwa jest związana z nimi, ale nikt z liderów europejskich nie poddawał się temu szantażowi. Macron jest pierwszy. On  zgodził się, żeby stworzyć rosyjsko-francuską grupę w sprawie terroryzmu. Tego Putin chciał od półtora roku – mówił Aleksander Bondariew.

Zdaniem rozmówcy Krzysztofa Skowrońskiego, nieciekawie przedstawia się również sytuacja Ukrainy. Ocenił, że dalej będą trwały rozmowy i oczekiwanie na raport, a takie odwlekanie „w nieskończoność” jest najbardziej wygodne dla Władimira Putina. Zachwiana jest również pewność co do utrzymania sankcji wobec Rosji.

Nowy prezydent Francji zaskarbił sobie jednak uwagę mediów dzięki nazwaniu rosyjskich mediów propagandowymi, a także lepszej aparycji od prezydenta Rosji.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

WJB

Piotr Plebaniak: Chińczycy pojmują świat jako obszar przemian. Obserwują te zmiany i czekają na swój moment (VIDEO)

Według chińskiej strategii można nawet pomóc przeciwnikowi w drodze na szczyt, żeby przyspieszyć potem jego upadek – mówił w programie 24 MINUTY Piotr Plebaniak, socjolog i badacz myśli chińskiej

Cała rozmowa do obejrzenia na stronie TVP INFO

Gościem Krzysztofa Skowrońskiego był Piotr Plebaniak, socjolog,  autor książki 36 forteli. Chińska sztuka podstępu, układania planów i skutecznego działania. Autor zajmuje się źródłami chińskiej myśli strategicznej. Rozmowa dotyczyła zarówno spraw historycznych, jak i  współczesnej strategii „Państwa Środka”, m.in. prawdziwego znaczenia tzw. nowego jedwabnego szlaku i relacji Chin z USA.

 

 

Zbigniew Stefanik: Emmanuel Macron chce pokazać Francję jako mocarstwo. Stosunki Francji z Rosją będą się pogarszać

Warto zauważyć wypowiedź Macrona podczas szczytu NATO, że dialog nie oznacza uległości – w popołudniowej audycji Radia Wnet, komentując spotkanie Putin-Macron, mówił Zbigniew Stefanik.

Jeszcze przed konferencją prasową prezydentów Francji i Rosji rozmawialiśmy ze Zbigniewem Stefanikiem. Jak powiedział nasz korespondent, godzinne opóźnienie konferencji wywołało falę medialnych domysłów na temat rangi tego spotkania. Jednak w jego ocenie spotkanie nie przyniesie większych zmian.

– Warto jednak sięgnąć do genezy tego spotkania. Otóż zabiegała o nie strona rosyjska. Strona francuska nie mogła tego spotkania odmówić, ponieważ Emmanuel Macron prowadzi aktualnie kampanię poprzedzającą wybory do parlamentu i nie chciał być postrzegany jako ten, kto odmawia dialogu – tłumaczył Zbigniew Stefanik. Pretekstem do spotkania stała się organizowana w Paryżu wystawa poświęcona carowi Piotrowi Wielkiemu.

Wedle opinii komentatora, spotkanie nie przyniosło większego przełomu. Prezydent Francji potwierdził stanowisko francuskie w kwestii syryjskiej i ukraińskiej. W tych kwestiach nie ma żadnego wspólnego stanowiska francusko-rosyjskiego.

[related id=”21705″]Zapowiedziano powstanie (w bliżej nieokreślonej przyszłości) tzw. francusko-rosyjskiego forum społeczeństw cywilnych. Ta grupa dyskusyjna, której skład jest nieznany, ma pracować nad polepszeniem dialogu między tymi krajami. Jak później poinformował nas Zbigniew Stefanik, „Dało się wyczuć dużą niechęć i napięcie pomiędzy Macronem i Putinem podczas ich wspólnej konferencji prasowej”.

Władimir Putin ocenił, że sankcje nałożone przez Zachód na Rosję w żaden sposób nie przyczyniają się do rozwiązania konfliktu na Ukrainie. Natomiast Emmanuel Macron opowiedział się za szybkim – „w najbliższych dniach albo tygodniach” – przeprowadzeniem dyskusji na temat konfliktu ukraińskiego w ramach formatu normandzkiego, który obejmuje Rosję, Ukrainę, Niemcy i Francję.

Prezydent Macron zapowiedział stałą czujność odnośnie do przestrzegania w Rosji praw człowieka, w tym „praw osób LGBT” w Czeczenii. – Prezydent Putin wskazał, że podjął wiele inicjatyw w sprawie osób LGBT w Czeczenii, włączając w to kroki zmierzające do ustalenia całej prawdy na temat działań władz lokalnych i uregulowania spraw najbardziej drażliwych – powiedział Emmanuel Macron.
WJB/PAP

Jens Stoltenberg zapewnia, że USA mimo braku jasnej deklaracji akceptują treść art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego

Według sekretarza generalnego NATO, prezydent Donald Trump swoimi czynami potwierdza swoje przywiązanie do NATO, co oznacza też przywiązanie do idei kolektywnej obrony w ramach Paktu.

Przywódcy państw Sojuszu Północnoatlantyckiego po raz pierwszy spotkali się na czwartkowym miniszczycie NATO w Brukseli z nowym prezydentem USA Donaldem Trumpem. Amerykański przywódca przed objęciem stanowiska krytykował państwa, które nie przeznaczają na obronność 2 proc. PKB, podając nawet w wątpliwość ich obronę przez USA.

Dlatego też podczas szczytu oczekiwano jego publicznej deklaracji o przywiązaniu Stanów Zjednoczonych do stanowiącego podstawę Sojuszu art 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Ta jednak nie padła podczas jedynego wystąpienia amerykańskiego prezydenta w czasie odsłonięcia przez niego pomnika upamiętniającego ofiary zamachów z 11 września 2001 r. oraz art. 5 Traktatu.

Monument wykonany został z poskręcanego elementu stalowej konstrukcji nowojorskiego wieżowca, który runął po ataku terrorystycznym z 11 września 2001 r. Ma przypominać, że Sojusz po tych wydarzeniach po raz pierwszy skorzystał z art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Mówi on o tym, że zbrojna napaść na jedną ze stron będzie uznana za napaść przeciwko wszystkim i dlatego każda z nich udzieli one pomocy stronie napadniętej, podejmując „niezwłocznie (…) działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego”.

[related id=”16711″]

Sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg na konferencji prasowej po spotkaniu liderów Sojuszu starał się bagatelizować sprawę braku deklaracji Donalda Trumpa odnośnie do art 5 Traktatu. Twierdził, że amerykański prezydent w rozmowach z nim deklarował przywiązanie do NATO, a to samo przez się oznacza przywiązanie do art 5. Według PAP, ze słów Stoltenberga wynika jednak, że prezydent Trump nawet podczas zamkniętej sesji nie wygłosił w tej sprawie jasnej deklaracji.

Według Jensa Stoltenberga prezydent Donald Trump uroczyście odsłaniając pomnik poświęcony 11 września i art. 5, dał silny sygnał. Mocno potwierdził tym przywiązanie Stanów Zjednoczonych do NATO, do zbiorowego bezpieczeństwa, kolektywnej obrony i gwarancji bezpieczeństwa. „Zrobił to również podczas spotkań ze mną w Waszyngtonie, gdy spotkaliśmy się przed kilkoma tygodniami” – oświadczył Stoltenberg.

Przekonywał, że ważniejsze od słów są czyny, a administracja Donalda Trumpa zaproponowała w tym tygodniu wzrost wydatków na obecność militarną USA w Europie o 40 proc. „Sądzę, że to najmocniejszy z możliwych znaków przywiązania do NATO” – powiedział sekretarz generalny Sojuszu.

[related id=”19923″ side=”left”]

Zgodnie z zapowiedziami, szczyt zajął się kwestią podziału obciążeń między sojuszników, w tym wydatków obronnych państw wchodzących do NATO. Donald Trump, który mówił o tej sprawie jeszcze podczas kampanii wyborczej, wypomniał stojącym tuż obok niego w czasie publicznej uroczystości odsłonięcia pomnika przywódcom, że nie przeznaczają 2 proc. PKB na cele obronne.

„Dwadzieścia trzy z dwudziestu ośmiu krajów członkowskich ciągle nie płacą tego, co powinny, na obronę. To nie fair wobec podatników w Stanach Zjednoczonych. Wiele z tych krajów jest winnych ogromne sumy pieniędzy za ubiegłe lata” – oświadczył amerykański przywódca.

Jens Stoltenberg uważa, że Trump wyszedł z jasnym przesłaniem, iż wszyscy sojusznicy muszą wywiązać się z zobowiązań, które podjęli w sprawie zwiększenia wydatków na obronność. Dodał przy tym, że NATO wykonuje swoją pracę. „Wciąż mamy długą drogę do przebycia, jeszcze wiele do zrobienia, ale jest bardzo ważne, że po latach spadku wydatków na obronę w Europie i Kanadzie, nastąpił przełom w 2015 r. Zatrzymaliśmy cięcia, a w 2016 r. mieliśmy znaczący wzrost”.

Państwa NATO zgodziły się podczas szczytu na tworzenie corocznych planów dotyczących tego, jak będą dochodzić do celu 2 proc. PKB w wydatkach na obronność. „Plany krajowe będą pokrywały trzy główne obszary – wydatki, możliwości obronne oraz wkład w misje” – tłumaczył. Pierwszy zestaw raportów ma być gotowy do końca grudnia. Ministrowie obrony mają je przejrzeć do lutego.

[related id=”20911″]

Szefowie państw i rządów krajów sojuszniczych rozmawiali też o stosunku do Rosji. Jens Stoltenberg powiedział, przywódcy potwierdzili dwutorowe podejście – silną obronę w połączeniu z dialogiem. „NATO to sojusz obronny, NATO nie dąży do konfrontacji z Rosją”.

Wypomniał przy tym Moskwie, że wykorzystuje siły wojskowe, by zmieniać przebieg granic w Europie. Zwrócił w tym kontekście uwagę na agresję Rosji na Ukrainę i nielegalną aneksję Krymu. „NATO musiało zareagować. Nikt nie myślał o przemieszczaniu oddziałów bojowych do krajów bałtyckich i Polski przed aneksją Krymu przez Rosję”.

Sekretarz generalny Sojuszu zaznaczył, że NATO ma zamiar kontynuować silne partnerstwo z Ukrainą, dostarczając wsparcia politycznego temu krajowi.

Szefowie państw i rządów krajów NATO potwierdzili przystąpienie Sojuszu do międzynarodowej koalicji przeciw tzw. Państwu Islamskiemu (IS). Uzgodnili też plan działań, aby zwiększyć wysiłki w walce z terroryzmem. NATO będzie kontynuować szkolenie sił irackich i afgańskich, zwiększy wsparcie systemu rozpoznania AWACS dla koalicji przeciw IS. NATO nie zamierza jednak angażować się w działania bojowe.

Dodał, że wszyscy sojusznicy zgodzili się co do konieczności utrzymania misji szkolącej afgańskie siły bezpieczeństwa, w tym współpracy z afgańskimi siłami specjalnymi. Niektóre kraje zapowiedziały zwiększenie swojego zaangażowania. Konkretne liczby mają być podane jeszcze w tym roku.

NATO zamierza intensywniej wykorzystywać samoloty systemu rozpoznania i ostrzegania AWACS, zwiększając liczbę godzin w powietrzu i uzupełnianie paliwa podczas lotu. Sojusz ma utworzyć nową komórkę do wymiany informacji na temat siatek terrorystycznych, w tym tzw. zagranicznych bojowników, czyli mieszkańców krajów zachodnich, którzy przyłączyli się do dżihadystów.

Na przyłączenie NATO do liczącej 68 krajów koalicji przeciwko IS nalegały od ponad roku Stany Zjednoczone, które nią dowodzą. Choć wszystkie kraje członkowskie Sojuszu indywidualnie należą do koalicji, zaangażowaniu się NATO jako instytucji niechętna była część sojuszników, z Francją, Włochami i Niemcami na czele. Kraje te obawiały się konfrontacji NATO z Rosją w Syrii i wzbudzenia niechęci krajów arabskich wobec Sojuszu.

PAP/JN

Włochy/Szczyt G7 w Taorminie. Oczekuje się, że po zamachu w Manchesterze obrady skoncentrują się na walce z terroryzmem

W piątek rozpoczyna się 43. szczyt przywódców krajów G7: USA, Wlk. Brytanii, Włoch, Francji, Niemiec, Kanady i Japonii. Po raz czwarty – bez udziału Rosji. Jednak jej opinie będą częścią dyskusji.

Przy stole obrad G7 zadebiutuje czworo nowych przywódców: prezydent USA Donald Trump, premier Włoch Paolo Gentiloni, szefowa brytyjskiego rządu Theresa May oraz sprawujący urząd od kilkunastu dni prezydent Francji Emmanuel Macron. Będą także: kanclerz Angela Merkel, premierzy Kanady Justin Trudeau i Japonii Shinzo Abe.

Przybędą przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker i szef Rady Europejskiej Donald Tusk.

[related id=”19480″]

Będzie to już czwarte forum polityczno-ekonomiczne szefów państw i rządów bez udziału Rosji. Kraj ten, który uczestniczył w formule G8, został w niej zawieszony w 2014 roku po rosyjskiej aneksji Krymu. Głos Rosji zostanie wzięty pod uwagę w czasie obrad – zapowiedział ich gospodarz premier Gentiloni.

W czasie spotkania z prezydentem Władimirem Putinem w Soczi 17 maja szef włoskiego rządu oświadczył, że Rosja jest „bardzo ważnym aktorem na scenie międzynarodowej w kontekście wydarzeń w rejonie Morza Śródziemnego i innych”. Dlatego – dodał Gentiloni – opinie Moskwy „muszą stanowić część dyskusji” w Taorminie.

“Uwzględnienie tak ważnego aktora to obowiązek tego, którego zadaniem jest przewodniczenie G7” – dodał.

Komentatorzy we włoskiej prasie podkreślają, że po poniedziałkowym zamachu w Manchesterze na pierwszym planie rozmów będzie walka z terroryzmem.

Paolo Gentiloni zapowiedział dzień po tym ataku: „Pracujemy nad tym, aby z obrad G7 w Taorminie wystosowany został tak mocny komunikat, jak to możliwe, w sprawie nadzwyczajnego wspólnego zaangażowania przeciwko terroryzmowi”.

[related id=”20272″ side=”left”]

„To będzie okazja, by powtórzyć razem, że nikczemność tych, którzy odbierają życie młodym ludziom, nie wygra z naszą wolnością” – dodał włoski premier.

Według agencji Ansa przedstawiciele wszystkich delegacji w trybie pilnym przystąpili do prac nad wspólnym dokumentem dotyczącym walki z terroryzmem.

Znacznie trudniejszym tematem dyskusji przy stole siódemki, zauważają włoscy komentatorzy, będą kwestie klimatyczne.

Zwraca się uwagę, że według źródeł francuskich możliwe jest, że włoska prezydencja w G7 będzie zmuszona z powodu podziałów przygotować dwa teksty na ten temat. Jeden byłby bardziej umiarkowany, a zatem „rozczarowujący”, a drugi zawierający zobowiązania siedmiu potęg gospodarczych, przede wszystkim USA, w sprawie realizacji porozumienia klimatycznego z Paryża.

Strona francuska, podkreśla dziennik „Il Sole-24 Ore”, oczekuje, że Trump wyjaśni jednoznacznie, czy zamierza tej umowy przestrzegać, czy też ją porzuci. Ekonomiczna gazeta nie wyklucza, że prace nad dokumentem końcowym obrad może opóźnić nie tylko sporna sprawa klimatu, ale także kwestie handlowe. I w tych, dodaje, stanowisko strony amerykańskiej nie jest jasne.

[related id=”18132″]

Dziennik „La Repubblica” podkreśla, że od przywódców oczekuje się silnego sygnału sprzeciwu wobec protekcjonizmu. Protekcjonistyczne skłonności głównego uczestnika szczytu, czyli Donalda Trumpa, już ostygły – zauważają komentatorzy.

Należy przygotować się na to, że prezydent USA, osłabiony przez kłopoty na wewnętrznej scenie politycznej, między innymi przez sprawę domniemanych powiązań jego sztabu wyborczego z Rosją, przybędzie na włoską wyspę „o kulach” – uważa cytowany przez Ansę ekspert Alberto Forchielli.

Jak dodał, naprzeciwko tego najbardziej eurosceptycznego z prezydentów USA stanie Europa pełna nowego wigoru i wzmocniona dzięki wyborom we Francji i jeszcze silniejszej pozycji kanclerz Angeli Merkel.

“Na G7 nie zobaczymy administracji USA gotowej stawić czoło Europie” – ocenił Forchielli.

Były dwukrotny premier Włoch i były przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi w artykule na łamach rzymskiego dziennika „Il Messaggero” napisał: „Szczyt będzie okazją do tego, by zobaczyć, jakie stanowisko nieprzewidywalny Trump zajmie wobec swych rozmówców, z których kilkoro nie należy na pewno do jego ulubieńców”.

Prodi zaapelował też do rządu Paolo Gentiloniego o to, by przy stole obrad stanowczo poruszył kwestię migracji i konieczności wypracowania wspólnej strategii wobec tego zjawiska.

„W obliczu tego ogromnego fenomenu zostaliśmy pozostawieni sami sobie przez wszystkich, poczynając od naszych europejskich przyjaciół” – zauważył polityk włoskiej centrolewicy. Przypomniał, że obrady w „raju” w Taorminie odbywać się będą w pobliżu „piekła”, jakie ma miejsce na Morzu Śródziemnym.

Szef włoskiej dyplomacji Angelino Alfano zapowiedział, że kryzys migracyjny będzie tematem jednej z poszerzonych sesji, jakie odbędą się na marginesie szczytu G7. Będą w niej uczestniczyć przedstawiciele Unii Afrykańskiej i rządów kilku krajów Afryki.

Oczekuje się, że tematem dyskusji będzie konflikt w Syrii, choć w tej sprawie obserwatorzy nie przewidują żadnego przełomu.

Premier Japonii Shinzo Abe zadeklarował, że podniesie kwestie prób rakietowych przeprowadzanych przez Koreę Północną.

PAP/JN

Blisko 7 milionów uchodźców stoi u bram Unii Europejskiej. Kanclerz Merkel za uszczelnienie granic chce płacić Afryce

6,6 miliona uchodźców ubiegających się o azyl oczekuje w krajach w basenie Morza Śródziemnego, aby przedostać się do Europy – wynika z raportu niemieckiego wywiadu, do którego dotarł „Bild”.

W krajach Północnej Afryki objętej wojną oczekuje na swoją szansę w Europie 2,5 mln uchodźców – mówi poufny raport, na który powołuje się „Bild”. Aktualnie najgorzej sytuacja wygląda na froncie włoskim, ponieważ gangi specjalizujące się w przemycie ludzi działają głównie na terenie Libii. Ich brutalność, a także nieliczenie się z ludzkim życiem doprowadziło do ponad 1200 zgonów.

W ubiegłym roku ogromna liczba uchodźców próbowała dotrzeć do Europy przez Włochy. W tym roku liczba odnotowanych przypadków, w których uchodźcy usiłowali tą drogą przekroczyć granice unijne, wzrosła o 42 procent w stosunku do roku poprzedniego.

Raport cytowany przez „Bild” podkreśla, że liczba emigrantów nieustannie rośnie, co potwierdza wcześniejsze ostrzeżenia organizacji charytatywnych, które już od jakiegoś czasu obserwują wzrastającą tendencję.

Szacunki raportu do tej pory nie były zweryfikowane i mówią o 6,6 mln osób, które oczekują na możliwość zamieszkania w Europie. Od stycznia odnotowano wzrost o 650 tys. osób.

Ze znanych dotąd danych cząstkowych wynikało, że 3,3 mln osób oczekuje w Turcji, a kolejny milion – w Libii. Według raportu UNICEF  wśród tych 6,6 mln osób 3 mln to Syryjczycy (w tym ponad 1, 3 mln dzieci), a około 31o tys. – uchodźcy z Iraku i Afganistanu.

Liczba osób przebywających w Turcji jest od półtora roku stosunkowo stabilna, bowiem kraj ten po umowie z UE zastopował napływ emigrantów do Europy, wzmacniając za unijne pieniądze straż przybrzeżną.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel planuje podobną transakcję zawrzeć z krajami północnej Afryki – donosi „Bild” i interpretuje to jako „gest” przed wrześniowymi wyborami w Niemczech. Według raportu w Egipcie na europejski azyl oczekuje milion uchodźców, w Algierii 430 tys., 160 tys. w Tunezji, 50 tys. w Maroku i 72o tys. w Jordanii.

Das Bild/MoRo

Minister Obrony Rosji Siergiej Szojgu: Strategiczne regiony dla Rosji to Ukraina, Syria i Półwysep Koreański

Ministerstwo obrony Rosji doprowadziło do osiągnięcia przez Federację Rosyjską strategicznego parytetu z krajami NATO mimo niższych wydatków na armię i podwyższyło możliwości bojowe sił zbrojnych.

Siergiej Szojgu podkreślił rolę współpracy Ministerstwa Obrony z komisjami parlamentarnymi zajmującymi się obronnością, co sprzyja – jak ocenił – poprawie sytuacji w siłach zbrojnych Rosji.

„Jest to szczególnie aktualne dzisiaj, gdy rośnie napięcie na świecie, przede wszystkim w tak strategicznie ważnych dla Rosji rejonach, jak Ukraina, Syria i Półwysep Koreański” – oświadczył.

Minister Obrony Rosji oznajmił, że ministerstwo obrony Rosji doprowadziło do osiągnięcia przez Federację Rosyjską strategicznego parytetu z krajami NATO mimo niższych – jak ocenił – wydatków na armię. – Udało się nam w zeszłym roku podwyższyć możliwości bojowe sił zbrojnych o 14 procent, a także zapewnić strategiczny parytet z krajami NATO – powiedział.

PAP/JN

Theresa May ogłasza najwyższy poziom zagrożenia w Wielkiej Brytanii. „Do nowego ataku może dojść w każdej chwili”

Szefowa brytyjskiego rządu wystąpiła publicznie po drugim posiedzeniu sztabu kryzysowego COBRA, podkreślając, że za decyzją stoi ocena służb specjalnych, które nie mogą wykluczyć kolejnego ataku.

Szefowa brytyjskiego rządu wystąpiła publicznie po drugim posiedzeniu sztabu kryzysowego COBRA, które odbyło się zaledwie kilkanaście godzin po pierwszym, podkreślając, że za decyzją stoi ocena służb, które nie były w stanie wykluczyć, że za poniedziałkowym zamachami w Manchesterze stoi „szersza grupa osób”. [related id=”20272″]

Zmiana poziomu zagrożenia oznacza, że nowy atak jest nie tylko bardzo prawdopodobny, ale może do niego dojść w każdej chwili. Podczas wystąpienia premier poinformowała, że poziom zagrożenia terrorystycznego został podniesiony z czwartego do najwyższego, „krytycznego” poziomu.

Dodała, że wojsko wesprze policję w działaniach na rzecz bezpieczeństwa na ulicach Wielkiej Brytanii. Działania na rzecz bezpieczeństwa Wielkiej Brytanii nazwano Operacją Temperer. Wojsko m.in. wzmocni ochronę lotnisk, dworców czy większych imprez masowych.

Ostatni raz najwyższy poziom zagrożenia terrorystycznego został ogłoszony w 2006 (po odkryciu planowanego zamachu na samoloty lecące przez Atlantyk) i 2007 roku (po odkryciu planowanego zamachu na londyński klub nocny).

[related id=”20475″]

W związku z wyjątkową sytuacją bezpieczeństwa, największe partie polityczne przedłużyły zawieszenie kampanii wyborczej przed zaplanowanymi na 8 czerwca wyborami parlamentarnymi do Izby Gmin.

W poniedziałek wieczorem w Manchesterze doszło do ataku terrorystycznego, w którym zginęły co najmniej 22 osoby, a 119 zostało rannych, z czego 59 musiało być hospitalizowanych. Do wybuchu doszło po koncercie amerykańskiej piosenkarki Ariany Grande w mieszczącej 21 tys. osób hali widowiskowo-sportowej Manchester Arena.

Wśród rannych jest jeden Polak; konsulowie RP w Manchesterze sprawdzają także doniesienia o zaginięciu co najmniej dwójki obywateli RP, którzy mogli być w pobliżu miejsca zdarzenia.

Brytyjska policja poinformowała we wtorek wieczorem, że sprawcą poniedziałkowego zamachu był wychowany w Manchesterze 22-letni Brytyjczyk libijskiego pochodzenia Salman Abedi.

PAP/MoRo