CNN: Rosjanie stoją za atakiem hakerskim na katarską agencję prasową. Prowokacje z emirem Kataru w roli głównej

Amerykańscy śledczy uważają, że to rosyjscy hakerzy opublikowali szereg fałszywych komentarzy emira Kataru na temat Iranu, Izraela oraz innych państw regionu – informuje w środę CNN na swoim portalu.

Amerykańska telewizja podkreśla, że w ostatnim czasie FBI wysłało do Kataru grupę śledczych, których zadaniem była pomoc tamtejszym władzom w celu wyjaśnienia ataku hakerskiego. Materiały zebrane przez grupę operacyjną wskazują, że za włamaniem do systemu katarskiej agencji prasowej stoją rosyjscy hakerzy – poinformowali CNN przedstawiciele amerykańskich władz.

Według tych źródeł Rosja chce w ten sposób wywołać podziały wśród państw na Bliskim Wschodzie, szczególnie wśród sojuszników USA. CIA i FBI odmówiły komentarza w tej sprawie. Tymczasem rzeczniczka ambasady Kataru w Waszyngtonie powiedziała, że śledztwo w sprawie ataku cybernetycznego cały czas trwa, a jego wyniki zostaną wkrótce przedstawione.

W poniedziałek Arabia Saudyjska zerwała stosunki dyplomatyczne i konsularne z Katarem w związku ze wspieraniem przez to państwo terroryzmu. W ślad za Rijadem stosunki z Katarem zerwały Zjednoczone Emiraty Arabskie, Egipt i Bahrajn, również oskarżając to państwo o wspieranie terroryzmu, w tym Al-Kaidy i Bractwa Muzułmańskiego. Później na taki krok zdecydowały się Jemen, Libia i Malediwy.

Rosjanie są oskarżani o szereg ataków hakerskich w różnych państwach, mieli między innymi ingerować w przebieg wyborów prezydenckich w USA i Francji. Stawia się im też zarzut włamania do systemu komputerowego niemieckiego parlamentu i próby sparaliżowania ukraińskiej energetyki.

PAP/MoRo

Bartosiak: Trump „rozmontowuje wszystkie bezpieczniki”, z przekonaniem, że USA nadal są architektem ładu światowego

Gościem „Poranka Wnet” był Jacek Bartosiak – ekspert od spraw geopolityki. Głównym tematem rozmowy była sytuacja na Bliskim Wschodzie, wizyta Donalda Trumpa na szczycie G7 oraz Nowy Jedwabny Szlak.

Jacek Bartosiak powiedział, że na Bliskim Wschodzie dochodzi aktualnie do próby wyizolowania Kataru. Kraj ten został wskazany jako źródło terroryzmu oraz destabilizacji przez sojusz państw, które wywierają na nim presję. Zdaniem eksperta Katar będzie musiał podporządkować się tym naciskom.

– Jestem ciekawy jedynie, jak to podporządkowanie przełoży się na konkretne decyzje ekonomiczne oraz polityczne – zastanawiał się gość „Poranka Wnet”. Jego zdaniem, wizyta prezydenta USA Donalda Trumpa na Bliskim Wschodzie dała impuls wzmagający dynamikę polityczną.

– Trump dał sygnał Iranowi, Turcji, Rosji oraz Izraelowi, że „Dom Saudów” jest głównym sojusznikiem USA – powiedział Bartosiak. Zauważył, że Bliski Wschód zaczyna „budować się na nowo”, jednak jest to trudny i długi proces, do którego wtrącają się mocarstwa. [related id=23443]

– Cała układanka Bliskiego Wschodu rozpadła się jak domek z kart i trwa jego wielka przebudowa. Udział w tym biorą dwa mocarstwa zewnętrzne: Rosja oraz USA – powiedział gość Krzysztofa Skowrońskiego.

Ekspert powiedział, że przy stole negocjacyjnym próbuje znaleźć się Rosja, która chce wpływać na wojsko oraz na sytuację polityczną i bardzo odległe mocarstwo morskie – USA, które poprzez budowanie sieci sojuszy zamierza zachować korzystną dla siebie równowagę sił w regionie. Dodał, że nasuwa się pytanie o to, jaki rodzaj równowagi na Bliskim Wschodzie jest korzystny dla USA oraz w jaki sposób można go osiągnąć.

Zauważył, że na Szczycie G7 zdano sobie sprawę z intencji Donalda Trumpa, który naprawdę chce przeprowadzić terapię szokową i nadal uważa Stany Zjednoczone za architekta ładu światowego. Na tymże spotkaniu kanclerz Niemiec Angela Merkel zrozumiała, że USA Trumpa zmieniają się i mogą zagrozić interesom gospodarczym Niemiec.

– Donald Trump rozmontowuje wszystkie bezpieczniki, które były do tej pory, z przekonaniem, że Ameryka może robić to bez konsekwencji. Wydaje się, że reszta świata zaczyna w to wątpić. Prezydent USA nie ma już argumentów i nie może odwołać się do faktu, że USA po drugiej wojnie odbudowało gospodarkę niemiecką, a wdzięczność nie jest walutą w stosunkach międzynarodowych. Jest pytanie, czy Ameryka ma mechanizmy kontrolne w globalnej polityce gospodarczej, jak chociażby dolar.

Należy rozważyć, czy do tej przebudowy dojdzie, czy też stary ład się obroni – zastanawiał się na antenie gość „Poranka Wnet”.

Na zakończenie rozmowy Jacek Bartosiak mówił o Jedwabnym Szlaku.

Zapraszamy do wysłuchania audycji.

Jacek Bartosiak – ekspert ds. geopolityki i strategii , autor książki „Pacyfik i Euroazja”, były współpracownik Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, adwokat i partner zarządzający w kancelarii adwokackiej zajmującej się obsługą biznesu.

JN

Poranek Wnet 7 czerwca 2017 roku z Placu Grzybowskiego. Prowadzi Krzysztof Skowroński. Zapraszamy!

Goście Krzysztofa Skowrońskiego: Ks. dr Piotr Waleńdzik, Jarosław Sellin, dr Jacek Bartosiak, Wojciech Konończuk, Genowefa Adamczyk, Marcin Karliński, Piotr Witt.

 

Ks. dr Piotr Waleńdzik– Proboszcz parafii w Kościele Wszystkich Świętych;

Jarosław Sellin– Wiceminister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, poseł PiS;

Jacek Bartosiak–  Komentator zagadnień międzynarodowych i autor książki „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”;

Wojciech Konończuk– Kierownik zespołu Białorusi, Ukrainy i Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich;

Marcin Karliński – Stowarzyszenie Wspierania Spółdzielczości Finansowej im. Św. Michała;

Genowefa Adamczyk – Poszkodowana w aferze Skok Wołomin;

Piotr Witt – Korespondent Radia Wnet z Paryża.

 


Prowadzący: Krzysztof Skowroński

Realizator: Andrzej Gumbrycht

Wydawca: Łukasz Jankowski

Wydawca techniczny: Jaśmina Nowak


 

Część pierwsza:

Ks. dr Piotr Waleńdzik o uhonorowaniu kościoła Wszystkich Świętych tytułem „House of Life – Dom Życia” przez Międzynarodową Fundację Raoula Wallenberga. Opowiadał również o historii kościoła w czasie II wojny światowej.

Część druga:

Pani Genowefa Adamczyk o tym jak została oszukana przez ” Skok Wołomin” przy sprzedaży swojego mieszkania. Marcin Karliński o śledztwie w sprawie afery Skok Wołomin oraz o działaniu prokuratury.

Część trzecia:

Wojciech Konończuk o swoim raporcie dotyczącym ukraińskiego sektora naftowego. Gigantyczna korupcja na wysokich szczeblach politycznych doprowadziła do prawie całkowitego upadku tego sektora energetycznego. W ukraińskiej energetyce sektor naftowy nie odgrywa głównej roli. Najważniejszy jest  sektor gazowy, węglowy oraz jądrowy.  Wojciech Konończuk mówił również o kryzysie gospodarczym na Białorusi, który doprowadził do masowych protestów.

Część czwarta:

Felieton Piotra Witta na temat polityki francuskiej.

Część piąta:

Jarosław Sellin o uhonorowaniu kościoła Wszystkich Świętych tytułem „House of Life – Dom Życia”, o ustawie abonamentowej oraz o dekoncentracji kapitału w mediach. Poruszona została również kwestia kontrowersyjnego spektaklu „Klątwa”.

Część szósta: 

Jacek Bartosiak o geopolityce. Podsumowanie bieżących spraw na Bliskim Wschodzie, w Stanach Zjednoczonych oraz Chinach.

Część siódma:

 

Adam Ustynowicz o prezentacji nowej wersji filmu „Chopin the space concert”, która odbędzie się 22 czerwca w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich.

Cała audycja:

 

Wesprzeć nas można na wspieram.to/latownet

 

Osoby zamordowane na placu Tian’anmen nie chciały obalić komunizmu. Walczyły z korupcją

Większość z nich wierzyła, że w ramach istniejącego systemu może nastąpić większa otwartość. Stąd też ich główne hasła dotyczyły walki z korupcją – mówiła Hanna Shen w rozmowie z Antonim Opalińskim.

 

Co roku w rocznicę mordu na chińskim placu Tian’anmen, w Tajwanie odbywają się uroczystości ku czci ofiar tej komunistycznej zbrodni. Podczas nich przemawiają między innymi osoby, które przeżyły tę tragedię. Oprócz tego co roku można się spodziewać jakiegoś działania ze strony tajwańskiego rządu.

– W tym roku było to oświadczenie tajwańskiej prezydent Tsai Ing-wen, która wezwała Pekin, aby ujawnił prawdę o tej masakrze, ponieważ po dwudziestu ośmiu latach w Chinach nadal jest to temat zakazany. Prezydent Tsai Ing-wen apelowała do chińskich władz, aby skorzystały z doświadczeń Tajwanu, który w latach 80. również był dyktaturą – mówiła Hanna Shen.

Osoby, które przeżyły tamten protest, wspominają, że liczyli się z uwięzieniem, ale nikt nie spodziewał się użycia czołgów. Jak mówi publicystka, represje ze strony chińskich władz do dzisiaj dotykają osoby upamiętniające tamte ofiary, a z reguły są to już ludzie starsi.

[related id=23283]- Oni nie domagali się zmiany systemu, nie występowali przeciwko partii komunistycznej. Większość z nich wierzyła, że w ramach tego systemu może nastąpić większa otwartość. Stąd też ich główne hasła dotyczyły walki z korupcją – mówiła korespondentka, stwierdzając, że prześledzenie rodzinnych konotacji chińskich firm czy afery Panama Papers pokazuje, że postulat walki z korupcją był tym, którego najbardziej bały się ówczesne władze.

Hanna Shen opowiedziała również o wizycie szefa Pentagonu w Singapurze, podczas której sekretarz stanu USA zapewnił, że Tajwan może liczyć na dalszą współpracę ze Stanami Zjednoczonymi.

Dziennikarka poruszyła również temat współpracy polskich uczelni z Instytutami Konfucjusza: – Te chińskie uczelnie nie chcą poruszać tematów niepodległości Tajwanu, sytuacji w Tybecie czy ogólnie praw człowieka w Chinach. One często wpływają na uczelnie, które organizują różnego rodzaju imprezy.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

WJB

 

Protesty na placu Tian’anmen w 1989 odbywały się między 15 kwietnia a 4 czerwca. 17 kwietnia 1989 na placu miała miejsce manifestacja studentów ku czci zmarłego dwa dni wcześniej sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chin Hu Yaobanga, uważanego za zwolennika reform politycznych w Chinach.

Od tej chwili na placu następowały coraz większe i coraz bardziej radykalne demonstracje. Początkowo doszło do strajku głodowego, który przerodził się w okupację placu. Protestowali studenci, których popierali pekińscy robotnicy.

Na wniosek premiera Li Penga rozwiązanie siłowe poparł faktyczny przywódca ówczesnych Chin, Deng Xiaoping, który 25 maja potępił protesty jako antysocjalistyczne i powołując się na przykład Polski stwierdził, że ustępstwa wiodą do dalszych ustępstw. Mimo to władze chińskie nie były w stanie stłumić protestów, gdyż zbiegły się one w czasie z walką frakcyjną w Komunistycznej Partii Chin, obchodami świąt państwowych oraz wizytą Michaiła Gorbaczowa w Chinach. 19 maja nowy sekretarz generalny Zhao Ziyang spotkał się z protestującymi, którzy nie zgodzili się rozejść do domów.

Przygotowując się do rozprawy z demonstrantami, 20 maja wprowadzono w Pekinie stan wyjątkowy. Pierwsze próby rozpędzenia studentów przy użyciu lokalnych oddziałów wojskowych zakończyły się niepowodzeniem. Dopiero sprowadzona z prowincji 27. Armia na rozkaz władz nocą z 3 na 4 czerwca 1989, przy użyciu czołgów i ognia z broni maszynowej, rozpędziła uczestników protestów. Większość ofiar zginęła podczas walk na przylegającej do placu Tian’anmen alei Chang’an Jie. Po zakończeniu akcji wydano komunikat głoszący, że pokojowo nastawieni żołnierze zostali zaatakowani przez studentów.

„24 minuty”, TVP Info / Konrad Szymański: Aby przetrwać, Unia potrzebuje reformy, a nie pogłębiania integracji [VIDEO]

Projekt integracji w ramach społeczeństwa wielokulturowego nie wychodzi. Część elit europejskich próbuje tego nie dostrzegać – powiedział sekretarz stanu w MSZ w programie Krzysztofa Skowrońskiego.

Cała rozmowa do obejrzenia na stronie TVP Info

Wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański był gościem Krzysztofa Skowrońskiego w programie „24 minuty”. Rozmowa dotyczyła polityki europejskiej i imigracyjnej  – także w związku z ostatnimi tragicznymi wydarzeniami w Wielkiej Brytanii.

Nie wolno czynić zbyt łatwo znaku równości między kryzysem humanitarnym na Bliskim Wschodzie i polityką uchodźczą a zamachami terrorystycznymi – ale prawdą jest, że polityka „otwartych drzwi” i próba ponadnarodowego zarządzania polityką uchodźczą stwarzają podwyższone ryzyko, że nie będziemy dokładnie wiedzieć, kto przyjeżdża do Europy. To jest jeden z powodów, dla których polski rząd zachowuje się w tej sprawie bardzo ostrożnie. Dzisiaj widzimy, jak bardzo błędna była bezrefleksyjna polityka migracyjna  w wielu państwach zachodnich.

Trzeba powiedzieć, że pokojowa koegzystencja w ramach wielkiego projektu społeczeństwa wielokulturowego nie wychodzi. To oczywiście nie oznacza możliwości postawienia zarzutu każdemu wyznawcy islamu, to dotyczy tylko części tej społeczności. Ale jest prawdą, że ta społeczność jest wyjątkowo podatna na nauczanie zwykłej nienawiści. Londyn jest tego bardzo dobrym przykładem. Cześć elit europejskich usiłuje tego – być może z dobrych intencji – nie dostrzegać.

Polityk podkreślił też, że Polska może brać udział we wspólnej ochronie granic i angażować się w działanie humanitarne w regionie. Natomiast decyzja polskiego rządu o przyjęciu uchodźców to był duży błąd. Warto zauważyć, że nie tylko Polska ma kłopoty z wypełnieniem  planu relokacji.

Konrad Szymański komentował również plany dalszej integracji strefy euro. Podkreślił, że w obecnych warunkach realizacja takich zamierzeń nie wydaje się możliwa zarówno z ekonomicznego, jak i politycznego punktu widzenia. Optymizm elit europejskich po wyborach prezydenckich we Francji jest oparty na bardzo słabych przesłankach. W wielu krajach panują bardzo negatywne nastroje wobec integracji europejskiej, sięgające powyżej 30% społeczeństwa.

O europejskiej federacji dziś niewiele osób myśli i mówi serio. Unia potrzebuje reformy, aby przetrwała. Myślenie w kategoriach wielkiego integracyjnego skoku byłoby dzisiaj dowodem braku realizmu.

Polityk mówił też o relacjach UE ze Stanami Zjednoczonymi i z Rosją. W odniesieniu do tej ostatniej minister zauważył, że wśród polityków europejskich, zwłaszcza niemieckich, jest mocne zrozumienie dla utrzymania „reżimu sankcyjnego”.

W rozmowie nawiązano też do oskarżeń naszego kraju o tzw. dumping socjalny. Tego typu oskarżenia świadczą o odejściu od zasad konkurencji i wolnego rynku. Dlatego premier Beata Szydło rozmawia z politykami krajów zainteresowanych utrzymaniem tych  mechanizmów, jak Holandia czy kraje bałtyckie.

Program 24 Minuty z Krzysztofem Skowrońskim w TVP Info – w każdy poniedziałek o godzinie 18.30.

ax

 

 

Generał Roman Polko w „Popołudniu Wnet”: Musimy oczyścić Europę z islamskich terrorystów, dzielnicę po dzielnicy

Były dowódca GROM-u podkreślał, że NATO powinno aktywnie włączyć się w zwalczanie terrorystów. Szczególnie w państwach członkowskich w Europie, gdzie do tej pory nie prowadzono skutecznych działań.

– Mamy w Europie wielu ekstremistów islamskich, to jest orientalny islam, który nawet nie ma zamiaru przyjmować kultury europejskiej czy asymilować się. Czasami musi być gorzej, aby było lepiej. [related id=22817]Stanowcze przeciwstawienie się temu, co się dzieje w Europie, i próba oczyszczenia z ekstremistów Wielkiej Brytanii powoduje, że ilość zamachów wzrosła – podkreślił generał Roman Polko, odnosząc się do ostatniej serii zamachów terrorystycznych na Wyspach Brytyjskich. W sobotę doszło do kolejnych ataków terrorystycznych na moście London Bridge i targu Borough Market. W ich wyniku zginęło siedem osób.

Zdaniem gościa „Popołudnia Wnet” Sojusz Północnoatlantycki nie dość skutecznie zwalcza islamski terroryzm.

– Ostatni szczyt NATO trochę zawiódł. Mamy bardzo wiele nowych zagrożeń, od tych płynących z cyberprzestrzeni przez zagrożenia hybrydowe po terroryzm. NATO nie może powiedzieć, że przystępujemy do koalicji, ale działań nie będziemy prowadzić. To powoduje, że NATO staje się papierowym tygrysem. Poszczególne państwa walczą z Państwem Islamskim, Sojusz jako taki – nie. To jest decyzja niezrozumiała – podkreślił generał.

Zdaniem Romana Polko, czas na radykalną rozprawę z islamistami, tak aby tereny państw NATO przestały być wylęgarnią zamachowców.

Trzeba przestać chować głowę w piasek i po prostu oczyścić teren, który w ramach NATO powinien być chroniony. Czyli tereny państw sojuszu, który powinien być oczyszczony ze wszelkich przejawów terrorystów. Trzeba oczyścić całe dzielnice, które są siedzibą islamistów.

Zdaniem byłego dowódcy GROM nie ma możliwości, aby w obecnej sytuacji skutecznie zweryfikować osoby przybywające do Unii. – Teraz zastanawiamy się, czy granice Unii są chronione, skoro może przyjeżdżać w zasadzie kto chce. Podawać dowolne, wymyślone dane. Przekazywać dowody tożsamości następnym imigrantom. W rzeczywistości nie kontrolujemy tego, kto wjeżdża do Europy – zaznaczył Roman Polko.

Z gościem „Popołudnia Wnet” rozmawialiśmy również o możliwości reformy polskiej armii oraz o Koncepcji Obronnej RP, przedstawionej pod koniec maja przez Ministerstwo Obrony Narodowej.

ŁAJ

Wojciech Roszkowski: 4 czerwca 1992 roku wybiła godzina prawdy. Część elity solidarnościowej pokazała nową twarz

O pięknych początkach w 1989 r., gdy „Solidarność” wygrała „99 do 1”, i o kolejnym „zwycięstwie” 4 czerwca 1992 r. mówił gość Poranka Wnet i zadał pytanie o to, kto był w zwycięskiej drużynie.

Profesor Wojciech Roszkowski twierdzi, że dobór „drużyny”  Lecha Wałęsy był pod kontrolą konkretnej opcji politycznej.

– Postać Lecha Wałęsy rysuje się tu szczególnie wyraźnie, ponieważ w 1989 roku był symbolem, katalizatorem zmiany, wodzem ludu. W 1992 roku Wałęsa pokazał zupełnie inną twarz, nawet wizualnie. W momencie kiedy poseł Kazimierz Świtoń, intensywnie zagłuszany przez marszałka, wygłosił, że na liście istnieje też nazwisko prezydenta, Wałęsa siedzący w loży miał dziwny uśmiech. Zaraz po tym zmontował koalicję, która obaliła rząd Olszewskiego. W tle wtedy były jeszcze lista Macierewicza i próba dokonania lustracji – mówił profesor.

Według profesora Roszkowskiego, w udaremnieniu lustracji chodziło o dwie rzeczy – po pierwsze niechęć do ujawnienia związków części ówczesnej elity ze służbami, a po drugie – o udaremnienie wykorzystywania teczek przez tę ekipę.

– 4 czerwca 1992 był dla wielu ludzi zaskoczeniem, że nie wszystko jest tak piękne, jak się to przedstawia. To jakby godzina prawdy o tym, jak ta władza wyglądała – powiedział.

Wojciech Roszkowski mówił jeszcze o pochodzeniu elit PRL-u, a potem III Rzeczypospolitej, które były wychowane w duchu kompromisów z komunistyczną władzą. Stwierdził, że po 1989 roku wytworzyła się sytuacja, że takie kompromisy nie były już potrzebne, ale szansa ta nie została wykorzystana.

LK

Pakistan otwiera w ramach inicjatywy „Pasa i Szlaku” bogaty w surowce Beludżystan na Chiny, ale bez prawa wyłączności

Pakistański Beludżystan otwiera się na chińskie inwestycje. W grę wchodzi kapitał o wartości 57 mld dolarów zadeklarowany przez Pekin na Chińsko-Pakistański Korytarz Ekonomiczny (CPEC).

Firmy z Pakistanu coraz częściej przekazują prawa do wydobycia minerałów, z których obfitości słynie prowincja Beludżystan, chińskim inwestorom. W regionie nie udało się do tej pory zbudować rentownego sektora górniczego, dlatego chińskie plany związane z CPEC budzą zainteresowanie – powiedział w rozmowie z agencją Reutera wysoki urzędnik Beludżystanu odpowiedzialny za górnictwo, Saleh Muhammad Baloch.

– Pojawią się jako partnerzy i wesprą nas technologią – twierdzi Baloch, dodając, że w interesie prowincji jest, by chińskie inwestycje znajdowały się blisko złóż oraz w sąsiedztwie nowych szlaków komunikacyjnych planowanych w ramach korytarza ekonomicznego. CPEC ma połączyć zachodnie Chiny z pakistańskim portem Gwadar nad Morzem Arabskim.

[related id=”15640″]
Baloch zwrócił uwagę, że dotychczas Pakistanowi trudno było pozyskiwać zagranicznych inwestorów, ponieważ zachodnie firmy obawiały się zagrożenia ze strony lokalnych separatystów. Miejscowa społeczność zapowiadała zbrojny sprzeciw wobec eksploatacji ich terenów. Problemy z zapewnieniem bezpieczeństwa oraz sądowe spory uniemożliwiły inwestycje m.in. kanadyjskiego koncernu Barrick Gold oraz chilijskiej Antofagasty. Obie firmy chciały rozpocząć wydobycie w okolicach miasta Reko Diq, gdzie znajduje się uważane za piąte największe złoże złota i miedzi na świecie.

Chińscy inwestorzy są zainteresowani prowadzeniem szerszej działalności i otwieraniem partnerstw z lokalnymi firmami. Wspólne projekty miałyby dotyczyć wydobycia marmuru, wapienia, węgla, chromu oraz uruchamiania w Pakistanie zakładów produkcyjnych. Według Balocha wydobycie metali szlachetnych, jak złoto czy miedź, nie mieści się w planie CPEC. Chińskie firmy mogą liczyć na możliwość partycypowania w działalności kopalni, ulgi podatkowe i korzystne warunki eksportu, ale nie uzyskają wyłączności na eksplorację złóż złota i miedzi, bo te będą podlegać przetargom otwartym dla chętnych z całego świata.

Pakistan chce, by chińskie zainteresowanie Beludżystanem przerodziło się w ułatwienia dla inwestycji firm z pozostałych krajów. Złoża z tzw. pasa Tethyan, w którym znajduje się Reko Diq, chciałyby także wydobywać koncerny z Australii i Turcji.

[related id=”20340″ side=”left”]
CPEC jest jednym z głównych elementów inicjatywy „Pasa i Szlaku”, nazywanej najważniejszym planem ekonomicznym obecnych Chin. Według niektórych źródeł wartość wszystkich inwestycji z Chin na terenie Pakistanu ma dzięki niemu wynieść nawet 62 mld dolarów.

Pekin planuje budowę autostrad, linii kolejowych, elektrowni słonecznych, rurociągów gazowych oraz rozbudowę portu w Gwadar. Obserwatorzy porównują CPEC do pakistańskiego planu Marshalla i zwracają uwagę, że wartość chińskich inwestycji w ramach inicjatywy ma przewyższyć wszystkie bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Pakistanie od 1970 r. CPEC ma stworzyć 2,3 mln nowych miejsc pracy do 2030 r. oraz zwiększyć PKB kraju o ponad 2 procent.

„Pas i Szlak” zrzesza 65 krajów, w których mieszka 60 procent ludności świata, dysponujących PKB o wartości 21 bln dolarów. Dla wielu z nich możliwość uzyskania ekonomicznego wsparcia Chin oznacza wprowadzenie na nowe tory gospodarcze.

Inicjatywa zrzesza kraje uznawane przez Światowe Forum Ekonomiczne za najgorzej rozwinięte pod względem gospodarczym na świecie. Z tego powodu obserwatorzy zwracają szczególną uwagę na konieczność zapewniania projektom przeprowadzanym w ramach „Pasa i Szlaku” ścisłego nadzoru. W innym przypadku kraje o niedostatecznie rozwiniętej infrastrukturze i systemie władzy mogą stać się słabym ogniwem inicjatywy, narażonym na wpadnięcie w pułapkę niemożliwych do spłacenia kredytów.

Prezydent Chin Xi Jinping zapowiedział podczas majowego szczytu inicjatywy w Pekinie 113 mld dolarów nowych środków na rozszerzenie projektu. Projekt wyrasta na główny ekonomiczny plan dla świata, szczególnie w sytuacji, gdy USA zrezygnowały z Partnerstwa Transpacyficznego.

PAP/JN

Maria Giedz: Kontrola Amerykańskiego Departamentu Obrony wykazała, że w 2015 roku amerykańska broń trafiała w ręce ISIS

Kontrola Amerykańskiego Departamentu Obrony i raport Amnestii International podaje, że sprzęt do walki z ISIS wart ponad 1,5 mld dolarów trafił do Państwa Islamskiego i innych grup paramilitarnych.

W cotygodniowej rozmowie Maria Giedz kontynuowała również temat referendum niepodległościowego Kurdów na terenach Kurdystanu irackiego. Zgłębiła przyczyny próby przeprowadzenia tego referendum właśnie teraz, a także możliwym rozwoju wypadku już po nim.

Zwróciła uwagę, że Kurdowie mogą zabiegać o protekcję Rosji zamiast USA. Może to wynikać z wycofania się amerykańskich firm z zakupu kurdyjskiej ropy, przy zainteresowaniu tym surowcem ze strony rosyjskiej. Co więcej, kontrola Amerykańskiego Departamentu Obrony wykazała, że w 2015 roku, a więc kiedy już toczyły się walki o wyrzucenie dżihadystów, po ludobójstwie jazydów, po zabijaniu chrześcijan, po całych seriach ataków terrorystycznych, amerykański Kongres przekazał do rządu irackiego wyposażenie wojskowe do walki z tzw. Państwem Islamskim. Sprzęt miał trafić do wojsk armii irackiej, ale również do kurdyjskich peszmergów.

Tak się jednak nie stało: – Kontrola Amerykańskiego Departamentu Obrony i raport Amnesty International podaje, że cały sprzęt za 1,5 mld dolarów trafił do Państwa Islamskiego i innych grup paramilitarnych. Brawo. Okazuje się, że w ten sposób dofinansowujemy terrorystów – skomentowała dr Maria Giedz.

Zapraszamy do wysłuchania korespondencji.

Jan Szyszko: Po oświadczeniu Donalda Trumpa pozostałe państwa muszą zdecydować o przyszłości porozumień klimatycznych

Porozumienie paryskie może nie przetrwać, jeśli Stany Zjednoczone pozostaną przy postanowieniu wycofania się z niego. Decyzja USA nie będzie jednak miała natychmiastowych konsekwencji dla klimatu.

W czwartek 1 czerwca Prezydent USA Donald Trump ogłosił, że USA wycofa się z paryskiego porozumienia klimatycznego z 2015 roku, co jest spełnieniem jego obietnicy, że będzie przedkładał interesy amerykańskich pracowników i konsumentów nad inne. – Poczynając od dzisiaj USA zaprzestaną implementacji porozumień paryskich – powiedział.

[related id=22508]

Prezydent USA stwierdził też, że amerykańscy pracownicy, których kocha, płacą cenę za postanowienia traktatu. Tą ceną jest między innymi utrata miejsc pracy i ograniczenia produkcji w niektórych sektorach gospodarki. Redukcji emisji gazów cieplarnianych, wynikająca z paryskich ustaleń, byłaby jego zdaniem zbyt kosztowna dla USA.

O konsekwencjach decyzji prezydenta USA  rozmawialiśmy w „Poranku Wnet” z prof. Janem Szyszką, ministrem środowiska. – W tej chwili rozpoczęła się procedura wychodzenia [USA z porozumień klimatycznych podjętych w Paryżu w 2015 roku – ŁAJ] i trzeba tę sytuację dokładanie przeanalizować. Amerykanie to ludzie, którzy zawsze twardo chodzili po ziemi, w związku z tym analizują, czy wyjście z porozumienia paryskiego, które jest częścią globalnego paktu klimatycznego, będzie dla nich korzystne. Jednak proces wychodzenia z ustaleń, o ile naprawdę nastąpi, będzie trwał parę lat – powiedział minister.

Prof. Szyszko uważa, że decyzja Donalda Trumpa nie będzie miała natychmiastowych konsekwencji dla klimatu i z punktu widzenia prezydenta USA jest logiczna. – Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Amerykanie bardzo mocno patrzą na rozwój gospodarczy. Trzeba również pamiętać, że pan prezydent Trump miał swój program wyborczy, dzięki któremu wygrał, i teraz musi zrealizować swoje zobowiązania. Musimy na tę decyzję spojrzeć spokojnie. Ameryka jest odpowiedzialnym państwem z punktu widzenia rozwoju gospodarczego.

Minister jest zdania, że porozumienie z Paryża zawiera dobre mechanizmy walki z problemami degradacji środowiska. – Polityka klimatyczna wytyczona w porozumieniu paryskim, stwarza możliwości rozwiązania wielkich problemów świata, takich jak brak dobrej wody, na co cierpi jedna trzecia ludności, czy brak żywności oraz głód, który jest spowodowany degradacją gleb i procesem pustynnienia. Porozumienie paryskie miało szanse rozwiązać te kwestie.

Porozumienie ma wejść w życie dopiero po 2020 roku. Są więc jeszcze trzy lata na dyskusję. Tyle samo czasu mają Stany Zjednoczone, aby ewentualnie wyjść z porozumienia. Minister nie przesądził jednak, czy na pewno porozumienie przetrwa w sytuacji, gdy USA przestaną go przestrzegać. Zależeć to będzie od decyzji pozostałych państw, od tego, czy dalej będą chciały przestrzegać paktu.

ŁAJ/PAP