Przedwyborczy koszmar Angeli Merkel: Polska będzie domagać się reparacji wojennych od Niemiec?

600-850 mld USD reparacji wojennych powinna dostać Polska od Niemiec, jak wyliczono to w 2004 roku. Nikogo zatem nie powinny dziwić niemieckie uniki i próby przedstawienia żądań jako bezpodstawnych.

Według materiałów przedstawionych na Międzynarodowej Konferencji Reparacyjnej w Paryżu w roku 1946 straty rzeczowe w Polsce były szacowane na 16,9 mld dolarów, straty z tytułu ukradzionych lub zniszczonych dzieł kultury to kolejne niemal 12 miliardów dolarów, a straty samej Warszawy to 45 miliardów dolarów.

W 2004 roku, kiedy to słynne były żądania Powiernictwa Pruskiego (organizacji Niemców wysiedlonych), które od Polski domagało się wypłaty rekompensat za mienie pozostawione, oszacowano polskie straty materialne. Wyceniono pobieżnie je wówczas na 600-700 miliardów dolarów. Nie ma zatem wątpliwości, że słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego wypowiedziane w ubiegłym tygodniu w Radiu Maryja, a jeszcze wcześniej na Kongresie Zjednoczonej Prawicy musiały zmrozić do kości Berlin.

[related id=”33407″]– To wielkie przedsięwzięcie obarczone pewnością ogromnego przeciwdziałania. Tu chodzi o gigantyczne sumy, a także o to, że Niemcy przez wiele lat zrzucają z siebie odpowiedzialność za II wojnę światową – powiedział Jarosław Kaczyński, tłumacząc pod koniec ubiegłego tygodnia w wywiadzie dla Radia Maryja, że „polski rząd przygotowuje się do historycznej kontrofensywy”. Kaczyński w audycji „Rozmowy niedokończone” zapowiedział, że na jesieni trafi do Sejmu ustawa pozwalająca na zbudowanie „sprawnej i lojalnej wobec państwa dyplomacji”, która zajmie się również sprawą odszkodowań.

Niemcy jednak negocjacji z Polską podejmować nie zamierzają, jak dzisiaj oświadczyła – ze zrozumiałych względów – rzeczniczka rządu Angeli Merkel, będącej właśnie w trakcie kampanii wyborczej przed wyborami do Bundestagu, które odbędą się 24 września tego roku.

Greckie żądania

Dwa lata temu, gdy Grecy upomnieli się o swoje reparacje wojenne, scenariusz przebiegał w podobny sposób. Przypomnijmy, że kolosalnych, bo  sięgających aż 269,5 mld euro, odszkodowań od Niemców za II wojnę światową domagał się rząd Aleksisa Ciprasa. Szef greckiego rządu przedstawił pomysł podczas obchodów rocznicy masakry w Kommeno w północno-zachodniej części kraju, gdzie 16 sierpnia 1943 roku Niemcy zabili 317 cywilów.

Pracami nad szacunkami odszkodowań w Grecji zajęła się parlamentarna komisja, która wyliczyła reparacje wojenne na kwotę 269,5 mld euro. Rząd dodał do nich jeszcze kwotę pożyczki – według współczesnych szacunków 10 mld euro – którą niemiecki okupant wymusił na rządzie Grecji w 1942 roku. Sprawa niemieckich reparacji powróciła ze zdwojoną siłą po kryzysie gospodarczym, w jakim Grecja pogrążyła się w 2010 roku. Narzucone w jego wyniku przez niemieckich pożyczkodawców restrykcje finansowe są boleśnie odczuwane przez społeczeństwo. Kanclerz Angela Merkel była wówczas w greckich mediach wprost porównywana do Hitlera.

Wówczas  Niemcy odmawiały podjęcia na nowo rozmów w tej sprawie, powołując się na podpisaną w 1960 roku dwustronną umowę, na mocy której władze RFN wypłaciły Grecji tytułem zadośćuczynienia 115 mln ówczesnych marek niemieckich. W dodatku Berlin propozycje Aten nazwał po prostu głupimi i w tym kierunku zaczyna zmierzać narracja w stosunku do polskich żądań.

Niemieckie oświadczenia

– Władze w Berlinie poczuwają się do politycznej, moralnej i finansowej odpowiedzialności za II wojnę światową, kwestię niemieckich reparacji dla Polski uważają jednak za ostatecznie uregulowaną – oświadczyła na konferencji prasowej zastępczyni rzecznika rządu Niemiec Ulrike Demmer, mimo że polska strona do tej pory w żaden oficjalny sposób nie odniosła się do tej kwestii.

Zdaniem Niemiec Polska zrzekła się prawa do odszkodowań kilkakrotnie. Jak dowodziła rzeczniczka niemieckiego rządu po raz pierwszy było to w 1953 r., później w 1970 r., przy okazji zawarcia umowy o uznaniu przez Niemcy Zachodnie granicy na Odrze i Nysie. Berlin uważa, że Polska zrezygnowała z reparacji także przy okazji potwierdzenia granicy polsko-niemieckiej już przez zjednoczone Niemcy na przełomie lat 1989/90. I wreszcie w 2004 r., gdy sprawa została raz jeszcze podniesiona przez Sejm w odpowiedzi na żądanie rekompensat od Polski przez Powiernictwo Pruskie, organizację powołaną przez środowiska niemieckich wysiedlonych.

Niemcy mogą jedynie próbować zadośćuczynić

– Nie jest prawdą, że państwo polskie zrzekło się reparacji należnych nam ze strony Niemiec. To sowiecka kolonia, zwana PRL, zrzekła się tej części reparacji, które związane były z obszarem państwa też marionetkowego, sowieckiego NRD. W tym zakresie miało miejsce zrzeczenie, zresztą nigdy formalnoprawnie nieprzeprowadzone, tylko mające charakter pewnego aktu publicystyczno-politycznego – mówił szef MON Antoni Macierewicz w TVP Info w 73. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego.

– Reparacji zrzekliśmy się od Niemieckiej Republiki Demokratycznej, którą wtedy Polska uważała za właściwe państwo niemieckie, natomiast nigdy nie zrzekliśmy się reparacji od całych zjednoczonych Niemiec – powiedział PAP prof. Wojciech Polak, historyk i członek Kolegium IPN.

Zaniepokojenie jest w Niemczech tym większe, że w wywiadzie dla Radia Maryja Jarosław Kaczyński podniósł także inny temat, który jego zdaniem dzieli nasz kraj z zachodnim sąsiadem: Muzeum II Wojny Światowej.
Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze jest instancją, która mogłaby rozstrzygnąć, czy Niemcy powinny wypłacić Polsce odszkodowania za II wojnę światową. Niektóre ekspertyzy prawne, chociażby ta przygotowana przez obecnego sędziego Trybunału Konstytucyjnego Mariusza Muszyńskiego, dowodzą, że Polska może dochodzić swoich racji w tej sprawie. Zdaniem Grzegorza Kostrzewy-Zorbasa, politologa z WAT, uchwała z 1953 r. jest nieważna, bo nie została zarejestrowana w ONZ. W jego głośnym artykule z 2014 roku Kostrzewa -Zorbas dowodził:

„Łączną wartość strat materialnych, które poniosła Polska z powodu III Rzeszy, oszacowano na 258 mld zł z sierpnia 1939 r. – równowartość 49 mld ówczesnych dolarów amerykańskich. Według Zarządu Rezerw Federalnych USA kwota 49 mld dol. z sierpnia 1939 r. odpowiadała w sierpniu 2014 r. kwocie 845 mld dolarów.”

– Niemcy w tej sprawie jedyne, co mogą zrobić, to próbować zadośćuczynić i spłacać straszliwy dług, jaki zaciągnęli wobec narodu polskiego i wobec ludzkości swoim zachowaniem – mówił szef MON we wspomnianym wcześniej programie TVP Info.

Do 11 sierpnia ma powstać analiza Biura Analiz Sejmowych na ten temat. Dziś wiadomo jedynie, że prawnicy parlamentu zlecili jej sporządzenie firmie zewnętrznej.

Monika Rotulska

 

Arabia Saudyjska chce oddalenia pozwów w sprawie zamachów dokonanych przez Al-Kaidę z 11 września

Arabia Saudyjska wnioskuje o oddalenie 25 pozwów do sądu na Manhattanie, zarzucających jej pomocnictwo w planowaniu zamachów z 11.09. 2001 roku i domagających się wypłacenia odszkodowań dla ofiar.

Jak wskazuje wniosek, pozywający nie byli w stanie udowodnić odpowiedzialności Arabii Saudyjskiej lub jakiegokolwiek powiązanego z nią stowarzyszenia dobroczynnego za zamachy. Dodaje, że działania wymiaru sprawiedliwości nie mogą naruszać suwerenności państwowej.

Władze saudyjskie konsekwentnie odrzucały zarzuty o przyczynienie się do porwania przez Al-Kaidę czterech samolotów, z których dwa zburzyły bliźniacze wieżowce nowojorskiego World Trade Center, jeden uderzył w Pentagon, a jeden rozbił się na polu w Pensylwanii. Spowodowało to śmierć łącznie blisko 3 tys. ludzi.

Opiewających na miliardy dolarów odszkodowań domagają się od Arabii Saudyjskiej rodziny 2,5 tys spośród zabitych, ponad 20 tys. ludzi którzy odnieśli obrażenia oraz różne firmy, w tym ubezpieczeniowe.

We wrześniu 2015 roku nadzorujący postępowanie sędzia okręgowy George Daniels oddalił roszczenia rodzin ofiar. Jednak we wrześniu ubiegłego roku Kongres USA obalił weto ówczesnego prezydenta Baracka Obamy i uchwalił ustawę o wymierzeniu sprawiedliwości sponsorom terroryzmu (JASTA), co pozwoliło na wznowienie rozpatrywania pozwów.

W swym wniosku do sądu Arabia Saudyjska przyznała, że JASTA wyeliminowała część elementów jej prawnej obrony. Jak jednocześnie zaznaczyła, pozywający wciąż nie są w stanie udowodnić, by jakikolwiek przedstawiciel, funkcjonariusz bądź agent saudyjskich władz uczestniczył w planowaniu lub dokonywaniu zamachów.

15 spośród 19 porywaczy czterech samolotów pochodziło z Arabii Saudyjskiej. Prowadząca dochodzenie w sprawie zamachów komisja rządu USA nie znalazła dowodów na bezpośrednie finansowanie Al-Kaidy przez saudyjskie władze, ale pozostawiła otwartą kwestię, czy ich przedstawiciele mogli to czynić indywidualnie.

PAP/MoRo

„Wall Street Journal”: Pentagon zamierza przekazać Ukrainie broń pola walki – defensywną, lecz śmiercionośną

Eksperci Pentagonu i Departamentu Stanu opracowali plan, który przewiduje przekazanie Ukrainie broni pola walki, w tym przeciwpancernej – podał „WSJ”. Biały Dom jeszcze planu nie zaaprobował.

[related id=”32832″]Broń, którą na podstawie planu ma otrzymać Ukraina do walki z prorosyjskimi separatystami, jest określana przez autorów planu jako „defensywna”, jednak w przeciwieństwie do dotychczasowej pomocy amerykańskiej dla władz w Kijowie, która nie obejmowała broni pola walki, jest śmiercionośna.

Zdaniem anonimowo cytowanego przez „Wall Street Journal” wysokiej rangi przedstawiciela władz amerykańskich, broń, której przekazanie Ukrainie przewiduje amerykański plan w przypadku zaakceptowania tego projektu przez Biały Domu, pozwoli na skuteczne przeciwdziałanie agresywnym poczynaniom Moskwy na wschodzie Ukrainy.

Rosja nie tylko dostarcza separatystom czołgi i inny ciężki sprzęt wojskowy, ale także nowoczesne systemy rakietowe. Separatystom pomagają rosyjscy doradcy wojskowi.

Szereg amerykańskich ustawodawców, na czele z republikańskim senatorem Johnem McCainem, od rosyjskiej aneksji Krymu w roku 2014 zabiegało o dostarczenie Ukrainie systemów broni pola walki, które pozwoliłyby siłom zbrojnym Ukrainy na przeciwstawienie się agresywnym działaniom Moskwy.

Przedstawiciel władz amerykańskich, cytowany anonimowo na portalu „Wall Street Journal” poinformował, że koncepcja ta nie była jeszcze dyskutowana z prezydentem Trumpem i nie jest znane jego stanowisko wobec niej. Ewentualna decyzja – czytamy na łamach WSJ – będzie także uwarunkowana obecnym stanem stosunków amerykańsko-rosyjskich, które po przyjęciu przez Kongres ustawy o wprowadzanie dodatkowych sankcji wobec Rosji i odwetowych poczynaniach władz na Kremlu nakazały ograniczyć personel amerykańskich misji dyplomatycznych w Rosji, znajdują się w najgorszym stanie od zakończenia zimnej wojny.

Plan, zdaniem źródeł cytowanych przez WSJ, został zaakceptowany przez ministra obrony Jamesa Mattisa.

Kurt Volker, specjalny przedstawiciel USA ds. Ukrainy, powiedział w ubiegłym tygodniu po spotkaniu z europejskimi sojusznikami, że dostarczenie na Ukrainę broni, w tym broni przeciwpancernej, jest „prawdopodobne, jednak nie przesądzone”.

Rzeczniczka Pentagonu Michelle Baldanza, cytowana przez WSJ, podkreśliła, że „Stany Zjednoczone nie wykluczyły dostaw śmiercionośnej broni defensywnej dla Ukrainy”.

Do tej pory plany takie spotykały się z oporem europejskich sojuszników Waszyngtonu, przede wszystkim Niemiec i Francji. Jednak, jak czytamy na stronach internetowych WSJ – „prawdopodobnie mogą spotkać się z poparciem Wielkiej Brytanii, Kanady, Litwy i Polski”.

PAP/MoRo

Chiński wiceminister handlu: USA powinny oddzielić sprawy handlu z Koreą Północną od zbrojeń

Qian Keming zaapelował do USA, by nie łączyły kwestii związanych z północnokoreańskimi zbrojeniami z wymianą handlową między Pekinem a Waszyngtonem. To reakcja na tweety prezydenta USA Donalda Trumpa.

[related id=”32440″]”Uważamy, że sprawa programu atomowego Korei Północnej oraz wymiana handlowa między Chinami a USA to dwie różne kwestie” – powiedział wiceminister Qian, dodając, że oba tematy nie mają punktów wspólnych i nie powinno się ich omawiać w tym samym czasie.

Qian podkreślił również, że Chiny będą dalej współdziałać ze społecznością międzynarodową i promować atomowe rozbrojenie Półwyspu Koreańskiego. Dodał, że Chiny są gotowe współpracować ze Stanami Zjednoczonymi na rzecz wypracowania bardziej zrównoważonej wymiany handlowej.

Jego komentarz był odpowiedzią na serię tweetów opublikowanych w sobotę wieczorem przez prezydenta USA Donalda Trumpa, w których wyraził on dezaprobatę wobec bezczynności Chin w stosunku do Korei Północnej. Ocenił, że jest „bardzo rozczarowany postawą Chin”, które „nie robią NICZEGO ws. Korei Płn., a tylko mówią”. „Nasi głupi przywódcy w przeszłości pozwolili im robić miliardy dolarów rocznie na handlu” – zaznaczył w kolejnym tweecie Trump. Rezultat jest taki, że Chiny, które „z łatwością mogłyby rozwiązać ten problem”, tego nie czynią – zauważył przywódca USA, grożąc: „Więcej na to nie będziemy przyzwalać”.

W niedzielę chiński dziennik „Global Times” nazywany rządowym tabloidem określił tweety Trumpa jako „błędne” i niestanowiące żadnej pomocy w rozwiązaniu problemu Korei Północnej. „Te wpisy ukazują nastrój Trumpa. Uważa się, że Korea Płn. odpaliła międzykontynentalny pocisk balistyczny zdolny dotrzeć do terenów USA. To wprawiło Trumpa w zakłopotanie, ponieważ stawia on sobie za najwyższy dyplomatyczny cel rozwiązanie kwestii zbrojeń nuklearnych i programów rakietowych Korei Północnej” – napisano w komentarzu do postów amerykańskiego prezydenta. Dziennik nazwał także Trumpa „żółtodziobem, który ma niewielkie pojęcie o atomowych zbrojeniach Korei Północnej”.

Jak twierdzi Pjongjang, w piątek Korea Północna przeprowadziła kolejną próbę międzykontynentalnej rakiety balistycznej (ICBM). Oficjalna agencja prasowa KCNA poinformowała, że test zakończył się sukcesem. Unowocześniona wersja rakiety Hwasong-14 przeleciała 998 km, osiągając maksymalną wysokość blisko 3725 km. Jej lot trwał 47 minut. Całe terytorium Stanów Zjednoczonych jest w naszym zasięgu – powiedział w sobotę przywódca KRLD Kim Dzong Un.

Jak oceniał Reuters, stosunki chińsko-amerykańskie są napięte głównie z powodów gospodarczych. Biały Dom był gotów na pewne ustępstwa, jeśli Chiny zechciałyby realnie wpłynąć na politykę KRLD.

PAP/MoRo

Wenezuela w drodze do dyktatury: Prokurator generalna Wenezueli nie uznała wyborów do Konstytuanty

Prokurator generalna Wenezueli Luisa Ortega Diaz nie uznała wyborów do Konstytuanty i nazwała je „kpiną z narodu i jego suwerenności”. USA poinformowały, że nałożą sankcje na prezydenta Wenezueli.

 

Przeprowadzenie tego głosowania jest wyrazem „dyktatorskich ambicji” prezydenta Nicolasa Maduro, który rozpisał wybory – powiedziała dziennikarzom w poniedziałek Diaz. „Apeluję do narodu, by zignorował przyczyny, proces oraz domniemane skutki działania tej niemoralnej prezydenckiej Konstytuanty” – dodała.

Według wenezuelskiej Krajowej Rady Wyborczej (CNE) w niedzielnych wyborach do Zgromadzenia Konstytucyjnego wzięło udział ponad 8 mln spośród prawie 19,5 mln uprawnionych.

Zdaniem opozycji, głosy oddało 12 proc. uprawnionych, czyli ponad 2 mln ludzi. Wcześniej w poniedziałek prokuratura potwierdziła śmierć 10 osób podczas zwołanych przez opozycję protestów i licznych starć między demonstrantami a siłami bezpieczeństwa, choć władze zapewniały o prawidłowym i spokojnym przebiegu wyborów.

Członkowie Konstytuanty, której kadencja nie została określona ustawą, będą mieli praktycznie nieograniczony czas na dokonanie zmian w prawodawstwie wenezuelskim, w tym dotyczących wyborów nowego parlamentu. Obecny, w którym ogromną większość ma opozycja, został praktycznie pozbawiony przez rząd swych prerogatyw i sterroryzowany przez bojówkarzy.

Przeciwnicy władz postrzegają głosowanie jako próbę pełnego zawłaszczenia władzy przez prezydenta Maduro. Jego obecny mandat wygasa w 2019 roku.

Ministerstwo finansów USA poinformowało w poniedziałek z komunikacie, że w związku z tymi wyborami oraz „podważaniem demokracji” w Wenezueli nałoży na Maduro bezprecedensowe sankcje finansowe; jego aktywa finansowe podlegające amerykańskiej jurysdykcji zostaną zamrożone, a obywatele USA będą mieli zakaz prowadzenia jakichkolwiek interesów z prezydentem Wenezueli.

Powołując się na źródła w Kongresie USA, Reuters podaje, że rozważane są też sankcje wymierzone w wenezuelski sektor naftowy.

Kolumbia, Meksyk, Hiszpania i Unia Europejska już wcześniej ogłosiły, że nie uznają wyniku kontrowersyjnych wyborów członków Zgromadzenia Konstytucyjnego.

PAP/MoRo

Wenezuela w drodze do dyktatury: Prezydent Wenezueli Maduro chce, aby Konstytuanta zniosła immunitet posłów

W pierwszym wystąpieniu prezydent Maduro po wyborach do Zgromadzenia Konstytucyjnego oświadczył, że powinno ono podjąć kroki przeciwko parlamentowi, prokuraturze, liderom opozycji i prywatnym mediom.

W przemówieniu do swoich zwolenników Nicolasa Maduro zapewnił, że Konstytuanta, która obejmie władzę w najbliższych godzinach, „zaprowadzi porządek” w kraju. „Wystarczy już sabotażu Zgromadzenia Narodowego”, w którym większość miejsc ma opozycja – dodał.

[related id=”32791″]”Trzeba znieść immunitet parlamentarny tych, którym trzeba go odebrać” – oświadczył.

Prezydent nie wyjaśnił, z jakiego powodu opozycyjni deputowani zostaną pozbawieni immunitetu. Agencja AFP przypomina, że regularnie są oni oskarżani o „parlamentarny zamach stanu” i o podżeganie do przemocy podczas protestów, które trwają od kwietnia. Zginęło w nich już ponad 120 osób.

Maduro powiedział też, że Konstytuanta podejmie działania przeciwko „pasożytniczej burżuazji”, aby rozwiązać kryzys gospodarczy.

Zagroził „przejęciem mandatu” prokuratura generalnego. Obecnie stanowisko to sprawuje Luisa Ortega Diaz, która niedawno przeszła na stronę opozycji i stała się jedną z najbardziej zagorzałych przeciwniczek rządu. „Co powinna zrobić Konstytuanta przeciwko prokuraturze generalnej? Natychmiast ją zrestrukturyzować, (…) przejąć jej mandat”, by rządziła sprawiedliwość – podkreślił.

Maduro skrytykował sposób relacjonowania wyborów przez media i zaatakował prywatne telewizje, które jego zdaniem „ocenzurowały głosowanie”.

Według Krajowej Rady Wyborczej (CNE) ponad 8 mln spośród prawie 19,5 mln uprawnionych osób wzięło udział w niedzielnych wyborach do Konstytuanty. Oznacza to, że frekwencja wyniosła 41,5 proc.

Z kolei opozycja twierdzi, że głosy oddało 12 proc. uprawnionych, czyli ponad 2 mln ludzi. Jeden z szanowanych niezależnych analityków oszacował, że głosowało 3,6 mln osób.

„Nie uznajemy tego nieuczciwego procesu, dla nas on nie istnieje” – oświadczył lider opozycji Henrique Capriles, nazywając niedzielne głosowanie „masakrą” i „oszustwem”.

Opozycja bojkotowała wybory do Konstytuanty, w których wszystkich 5 500 kandydatów na 545 miejsc wysunęły organizacje prorządowe.

[related id=”32779″]Głosowanie przeprowadzono po miesiącach protestów w Caracas i innych miastach przeciwko rządowi i jego planom nowelizacji konstytucji, która według opozycji ma rozszerzyć zakres władzy Maduro i utrzymać go na stanowisku. Kadencja prezydenta upływa w styczniu 2019 r.

Demonstracje odbywały się także w dniu wyborów, a podczas starć z siłami bezpieczeństwa zginęło co najmniej 10 osób. Setki zostały ranne.

Członkowie Konstytuanty, której kadencja nie została określona ustawą, będą mieli praktycznie niegraniczony czas na dokonanie zmian w prawodawstwie wenezuelskim, w tym dotyczących wyborów nowego parlamentu. Obecny, w którym ogromną większość ma opozycja, został praktycznie pozbawiony przez rząd swych prerogatyw i sterroryzowany przez bojówkarzy.

Kolumbia, Meksyk, USA, Hiszpania i Unia Europejska już ogłosiły, że nie uznają wyniku kontrowersyjnych wyborów. Waszyngton zagroził wprowadzeniem kolejnych sankcji przeciwko władzom w Caracas.

PAP/MoRo

Putin: Rosję opuści do 01.09 755 amerykańskich dyplomatów. Początek dyplomatycznej wojny między Moskwą a Waszyngtonem

Do 1 września Rosję musi opuścić 755 amerykańskich dyplomatów – powiedział Putin w wywiadzie dla telewizji państwowej WGTRK, który uważa, że taka liczba będzie „dotkliwie odczuwalna” dla USA.

[related id=”32532″]Tysiąc z hakiem pracowników – dyplomatów i pracowników technicznych(USA) – pracowało dotychczas i jeszcze pracuje w Rosji. 755 będzie zmuszonych do przerwania swej działalności” – powiedział Putin, cytowany przez rosyjskie media. Jego zdaniem, będzie to „dotkliwe” dla USA.

Ostrzegł też, że Rosja dysponuje „szerokim wachlarzem” środków odwetowych. „Skalkulowałem, że już pora, abyśmy pokazali, że nie będziemy niczego zostawiać bez odpowiedzi” – powiedział Putin.

Zaznaczył, że Rosja mogłaby wprowadzić dodatkowe restrykcje wobec USA, lecz nie będzie tego na razie robić, gdyż nie chce szkodzić rozwojowi stosunków międzynarodowych. Zdaniem Putina, szkodziłoby to „nie tylko stosunkom rosyjsko-amerykańskim jako takim”, lecz także – jak się wyraził – „i nam będzie przynosić jakieś szkody”.

MSZ Rosji ogłosiło w piątek, że od 1 września liczba pracowników przedstawicielstw dyplomatycznych USA (ambasady w Moskwie i konsulatów generalnych w Petersburgu, Jekaterynburgu i Władywostoku) ma zostać zrównana z liczbą personelu rosyjskiego w placówkach w USA, czyli wynieść 455 osób. Ponadto od sierpnia ambasada USA ma stracić dostęp do magazynów w Moskwie i ośrodka wypoczynkowego na jej przedmieściach.

[related id=”32609″]Była to reakcja na przyjęcie dzień wcześniej przez Senat USA ustawy o nowych sankcjach przeciw Rosji. Ustawa, która wprowadza także nowe sankcje wobec Iranu i Korei Północnej, przeszła miażdżącą większością głosów: 419 do 3.

Ustawa czeka na decyzję prezydenta USA Donalda Trumpa, który – jak poinformował Biały Dom – zamierza ją podpisać.

W wywiadzie udzielonym prowadzącemu WGTRK Władimirowi Sołowjowowi Putin powiedział, że stosunki USA i Rosji „jeśli się zmienią, to nieprędko”.

„Dość długo czekaliśmy, że, być może, coś zmieni się na lepsze, mieliśmy taką nadzieję, że sytuacja jakoś się zmieni. Lecz wygląda na to, że jeśli się zmieni, to nastąpi to nieprędko” – oświadczył Putin. Zaapelował jednocześnie o próby nawiązania kontaktów dwustronnych w konkretnych sprawach. Przykładem – jak powiedział – jest utworzenie południowej strefy deeskalacji w Syrii.

Rosyjscy komentatorzy wskazują na początek wojny dyplomatycznej między Moskwą a Waszyngtonem. W ich ocenie, będzie ona długa i wyniszczająca.

PAP/MoRo

USA: Pomyślny test obrony przeciwrakietowej po prowokacyjnej próbie Korei Płn. międzykontynentalnej rakiety balistycznej

USA poinformowały o pomyślnym przeprowadzeniu na Alasce testu systemu obrony przeciwrakietowej THAAD, który ma bronić kraju przed zagrożeniem ze strony takich państw, jak Korea Płn. i Iran.

[related id=”32564″]Próbę przeprowadzono nad Pacyfikiem w sytuacji rosnącego napięcia. Korea Północna (KRLD) potwierdziła w sobotę, iż dzień wcześniej przeprowadziła drugą próbę międzykontynentalnej rakiety balistycznej (ICBM). Według północnokoreańskiej agencji prasowej KCNA, próba zakończyła się sukcesem. Przywódca KRLD Kim Dzong Un wyraził z tego powodu „wielką satysfakcję”, zaznaczając, że ma w zasięgu „całe terytorium Stanów Zjednoczonych”.

Najnowszy test THAAD (Terminalnej Wysokościowej Obrony Strefowej) zaplanowano na długo przed ostatnią północnokoreańską próbą rakietową, lecz dokonano go w warunkach narastającego napięcia po pierwszej udanej próbie ICBM, którą Korea Północna przeprowadziła 4 lipca, w dniu święta narodowego Stanów Zjednoczonych.

Amerykańska Agencja Obrony Przeciwrakietowej (MDA) powiadomiła w niedzielę, że do chwili obecnej USA przeprowadziły pomyślnie 15 prób przechwycenia rakiet, chociaż w ostatnim teście chodziło o pocisk balistyczny zasięgu pośredniego (czyli od 3 do 5,5 tys. kilometrów), a nie o testowaną przez Pjongjang międzykontynentalną rakietę balistyczną.

Próba ta pomoże USA uprzedzić rosnące zagrożenie – uważa szef MDA Sam Greaves.

System THAAD przeznaczony jest do niszczenia głowic pocisków balistycznych w ostatniej (terminalnej) fazie ich lotu. W związku z zagrożeniem rakietowym ze strony Korei Północnej elementy THAAD rozmieszczono na będącej nieinkorporowanym terytorium USA wyspie Guam na Oceanie Spokojnym oraz w Korei Południowej.

PAP/MoRo

Federacja Rosyjska nie dopuści do (uzyskania) znaczącej przewagi sił marynarki wojennej obcych państw

W miniony weekend w Petersburgu odbywały się centralne uroczystości Rosyjskiego Dnia Marynarki Wojennej. Z okazji 100-lecia floty bałtyckiej przybyło około 50 okrętów wojennych i łodzi podwodnych.

Uroczystości poprzedziły manewry wojskowe na Bałtyku rosyjsko-chińskie pod kryptonimem „Morska Współpraca-2017”, które rozpoczęły się 21 lipca. W tym czasie do Petersburga przybyła również największa na świecie atomowa łódź podwodna Dymitr Doński w towarzystwie krążownika rakietowego z napędem atomowym Piotr I Wielki.

[related id=”32594″]Dzień przed rozpoczęciem manewrów 20 lipca rosyjski prezydent zatwierdził dokument o podstawach polityki państwa w sferze marynarki wojennej. Zapewniono w nim, iż „Federacja Rosyjska nie dopuści do (uzyskania) znaczącej przewagi sił marynarki wojennej obcych państw” nad swoją flotą; zapowiedziano starania, by marynarka wojenna Rosji „umocniła się na drugim miejscu na świecie pod względem możliwości bojowych”.

Jak podają media dziś w paradzie wzięło udział około 50 rosyjskich okrętów wojennych i łodzi podwodnych, około 40 samolotów i śmigłowców oraz łącznie pięć tysięcy marynarzy.

Defilada, zorganizowana z okazji święta marynarki wojennej Rosji, odbyła się w akwenie Newy i na redzie portu w Kronsztadzie. Wśród uczestniczących w niej okrętów rosyjskiej floty był m.in. krążownik atomowy Piotr Wielki i zmodernizowany atomowy okręt podwodny Dmitrij Donskoj, określany jako największa tego typu jednostka na świecie.

Zademonstrowano również najnowsze jednostki, którymi dysponuje rosyjska marynarka, takie jak duży okręt desantowy Iwan Grien, fregata Iwan Makarow oraz okręty podwodne: Nowogród Wielki i Władykaukaz. Do Petersburga przypłynęły także chińskie okręty wojenne, które wcześniej brały udział we wspólnych ćwiczeniach na Bałtyku: niszczyciel Hefei oraz towarzysząca mu fregata rakietowa i okręt pomocniczy.

[related id=”31585″]Do części lotniczej defilady zaangażowano myśliwce Su-33K i MiG-29K, samoloty bombowe ochrony wybrzeża Su-24M i wielozadaniowe samoloty bojowe Su-30MSZ. Zaprezentowały się także: służące do wykrywania i zwalczania okrętów podwodnych samoloty Ił-38 i Tu-142M oraz myśliwce przechwytujące MiG-31BM. Również w tej części defilady pokazano najnowsze Śmigłowce Ka-52 Katran (wersję pokładową szturmowego Ka-52 Aligator), jak i tradycyjne śmigłowce floty – Ka-27 i Ka-29 oraz Mi-8 i Mi-24WP.

Łącznie w niedzielnej paradzie udział wzięło ponad 5 tys. marynarzy służących w rosyjskiej Flocie Bałtyckiej, Flocie Północnej, Flocie Czarnomorskiej i Flotylli Kaspijskiej.

Święto marynarki wojennej Rosji obchodzone jest co roku w ostatnią niedzielę lipca. W portach rosyjskich odbywają się wówczas uroczystości i defilady. Jednak w tym roku defiladę w Petersburgu, organizowaną z większym niż zwykle rozmachem, Putin przyjął po raz pierwszy. Podczas niedawnej wizyty w Finlandii rosyjski prezydent zapewnił, że „nie jest to brzękanie szabelką, a odrodzenie liczącej ponad 100 lat tradycji”.

Tłumy mieszkańców Petersburga zgromadziły się w niedzielę na wybrzeżach Newy. Już na kilka godzin przed rozpoczęciem defilady ludzie zaczęli zajmować miejsca, by zobaczyć przepływające okręty. Przebieg parady transmitowany był na telebimach.

Z okazji święta marynarki wojennej odbywają się w niedzielę w Petersburgu liczne koncerty i wystawy. Tradycyjnie obowiązuje wolny wstęp do Muzeum Marynarki Wojennej, w tym do jego filii – krążownika Aurora, który swoim wystrzałem dał sygnał do przewrotu bolszewickiego w październiku 1917 roku. Wcześniej w niedzielę główne mosty miasta podniesiono, by umożliwić przejście okrętów; podniesienie czterech głównych przepraw w ciągu dnia to w Petersburgu zjawisko niezwykłe.

Po defiladzie Putin weźmie w niedzielę udział w uroczystym przyjęciu, na które zaproszono dowódców marynarki wojennej, a także odwiedzi sobór św. Mikołaja w Kronsztadzie.

PAP/MoRo

28 VII nad ranem zmarł w Warszawie Andrzej Rozwód, ratownik górniczy, działacz opozycji, przeciwnik Okrągłego Stołu

Andrzej był wierny wielkiemu ruchowi społecznemu NSZZ Solidarność, który do końca chciał ratować przed ekipą Lecha Wałęsy. Opozycja koncesjonowana nie pozwoliła mu realizować się w Związku.

Andrzej Rozwód, urodził się 19 czerwca 1956 roku w Tarnobrzegu, zmarł nad ranem 28 lipca 2017 w Warszawie. Był ratownikiem górniczym w kopalni siarki w Tarnobrzegu. W 1980 roku był uczestnikiem strajku i współorganizatorem „Solidarności” w Siarkopolu, od początku stanu wojennego kolporter prasy podziemnej, członek Terenowej Komisji Zakładowej w Siarkopolu. Od 1983 w Porozumieniu Prasowym „Solidarność Zwycięży” (Kraków-Nowa Huta-Bochnia-Brzesko-Tarnów-Rzeszów-Konin-Poznań), uczestnik manifestacji w Krakowie (1983). Od listopada 1987 roku zaprzysiężony członek „Solidarności Walczącej”(SW), szef pododdziału SW w Tarnobrzegu pod pseudonimem „Dariusz Zawada”, współredaktor pisma „Solidarność Walcząca” i „Zapora”, współorganizator Radia SW w Tarnobrzegu. W 1986 odmówił przyjęcia Brązowego Krzyża Zasługi za wieloletnią pracę w górnictwie. Przeciwnik Okrągłego Stołu. Otrzymał wiele wyróżnień, w tym Odznakę Honorową PCK za długoletnie honorowe oddawanie krwi (1992), odznakę Zasłużony Ratownik Górniczy (2001), wyróżnienie Zasłużony dla Siarkopolu. W grudniu 2009 roku w Rzeszowie odznaczony został przez prof. Zybertowicza Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (nadanym przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego).


Solidarność Walcząca w Tarnobrzegu formalnie została zawiązana w lutym 1988 r, której założycielem był Andrzej Rozwód, pracownik Siarkopolu. Jednakże osoby, które były współzałożycielami SW w Tarnobrzegu już z chwilą wprowadzenia stanu wojennego rozpoczęły prowadzenie działalności zgodnej z ideami i z programem Solidarności Walczącej. Pierwsze egzemplarze wydawane przez SW Andrzej Rozwód zaczął przywozić z Krakowa i Nowej Huty już w 1983 roku, a w 1984 r. ulotki przez niego drukowane sygnował hasłem „Solidarność Walcząca”.

W tym okresie wspólnie z Kazimierzem Zarychem uruchomili zagłuszarkę dzienników TV, jak też przy pomocy nadajnika skonstruowanego przez Zarycha wchodzili na TV z własnym programem na fonii. Andrzej w latach 1983-85  pozyskał do działalności konspiracyjnej kilkanaście osób, z których większość znalazła się później w pododdziale tarnobrzeskim SW. Byli to m. in. Wojciech Wiśnieski, Władysław Zieliński, Krzysztof Wianecki, którzy przeszli przez więzienia komunistyczne na początku stanu wojennego.

Andrzej za swoją działalność był wielokrotnie zatrzymywany i dwukrotnie pobity przez funkcjonariuszy ORMO. W lutym 1989 r. podczas obrad Okrągłego Stołu został dopuszczony po raz pierwszy do udziału w posiedzeniu Rady Politycznej SW o. Rzeszów z głosem doradczym i wszyscy obecni: A. Kopaczewski, A. Kucharski i J. Szkutnik uznali jego wypowiedzi za na tyle rozsądne, iż postanowiono włączyć Andrzeja Rozwoda do Rady Politycznej.

Istotne chyba będzie przypomnienie, że Andrzej był również wierny wielkiemu ruchowi społecznemu NSZZ Solidarność, który do końca chciał ratować przed ekipą Lecha Wałęsy. W związku z tym w 1988 r. został członkiem TKZ Siarkopolu, a następnie wybrano go na walny Zjazd Delegatów w 1989 r. Jednakże opozycja koncesjonowana nie pozwoliła mu się realizować w Związku.

Janusz Szkutnik