Piejko o ks. Orzechowskim: Orzech nie lubił kombatanctwa i odcinania kartek od przeszłości. A miał się czym pochwalić

W nowym „Poranku WNET” dziennikarka Gazety Polskiej, Magdalena Piejko, opowiada o swoim najnowszym filmie na temat ks. Stanisława Orzechowskiego, który zmarł w środę.

W najnowszym „Poranku WNET” Magdalena Piejko mówi m.in. o postaci ks. Stanisława Orzechowskiego. Dziennikarka i dokumentalistka opowiada o swoich osobistych wspomnieniach, które dotyczą zmarłego duchownego:

We Wrocławiu „Orzecha” nikomu nie trzeba przedstawiać. Łączył różne środowiska i we Wrocławiu jest postacią kultową – komentuje Magdalena Piejko.

Rozmówczyni Łukasza Jankowskiego opowiada o długoletniej posłudze ks. Orzechowskiego we Wrocławiu i nie tylko. Magdalena Piejko wskazuje na jego pracę wśród różnych środowisk, które był w stanie połączyć wiarą ponad podziałami:

Pod jego skrzydłami byli nie tylko studenci, rodziny katolickie, ludzie „Solidarności”, wykładowcy. Myślę, że spokojnie można powiedzieć, że miliony osób przeszły przez jego ręce i dotknęły autentycznej, żywej wiary, osobowości bez kompromisowości, pogody ducha i życiowej mądrości.

Reżyserka przybliża również zawartą w jej najnowszym filmie pamięć o działalności opozycyjnej ks. Stanisłąwa Orzechowskiego. Jak podkreśla Magdalena Piejko duchowny miał na tym polu wiele zasług, którymi jednak nie lubił się chwalić:

My staraliśmy się to pokazać w filmie. Dzisiaj zresztą film jest udostępniony na You Tube, można wejść na niego przez Facebooka. I tam, w filmie połowę obrazu poświęciliśmy właśnie tej zapomnianej trochę karcie – mówi Magdalena Piejko.

Rozmówczyni Łukasza Jankowskiego przybliża słuchaczom zapomnianą część opozycyjnej przeszłości duchownego. Dziennikarka podaje konkretne przykłady i historie:

Zapomnianej także dlatego, że „Orzech” nie lubił kombatanctwa i odcinania kartek od przeszłości. A miał się czym pochwalić, bo pomagał internowanym, hipisom, w stanie wojennym dawał lekcje historii, ukrywał żołnierzy. (…) Chował w piwnicy uciekiniera z Armii Czerwonej.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Zawal: Jednym z głównych celów działalności Boko Haram jest zniszczenie systemu edukacji w krajach subsaharyjskich

W najnowszym „Kurierze w Samo Południe” przedstawiciel „Pomocy Kościołowi w Potrzebie”, Tomasz Zawal, mówi m.in. o trudnej sytuacji młodych kobiet w Afryce.

W nowym „Kurierze w Samo Południe” Tomasz Zawal przybliża słuchaczom temat trudnej sytuacji młodych kobiet w pasie Afryki Subsaharyjskiej, w Sahelu. Członek „Pomocy Kościołowi w Potrzebie” mówi m.in. o terrorystycznej organizacji Boko Haram:

Boko Haram rdzennie działa właśnie w tym obszarze. Sama nazwa oznacza dosł. „zachodnia edukacja jest zakazana”. Jest to organizacja skrajnie islamistyczna, która w 2011 r. ogłosiła swoją zależność od Państwa Islamskiego i zapowiedziała swoje dążenia do ustanowienia kalifatu zwłaszcza na terenie północnej części Nigerii, Nigru oraz Mali.

Rozmówca Jasminy Nowak przybliża różne aspekty terrorystycznej działalności Boko Haram. Tomasz Zawal podkreśla, że organizacja korzysta z bardzo drastycznych metod, a jej głównym celem jest m.in. doprowadzenie do zaniku systemu edukacji:

Jednym z głównych celów ich działalności to próba zniszczenia systemu edukacji w krajach subsaharyjskich – komentuje Tomasz Zawal.

Gość „Kuriera w Samo Południe” wspomina również o aktach przemocy, jaki Boko Haram dokonało siedem lat temu w nigeryjskim mieście Czibok:

14 kwietnia 2014 r. Boko Haram napadło na szkołę w mieście Czibok. Tam uprowadzono 273 dziewczęta. Część z nich wróciła do domu, ale jeszcze około 100 nie spotkało się już ze swoimi rodzinami.

Tomasz Zawal wspomina także szczęśliwe wydarzenie z ostatnich miesięcy, które pozostawia promyk nadziei w kontekście nie odnalezionej do tej pory setki uczennic z Czibok:

Pod koniec stycznia 2021 otrzymaliśmy informację, że jednej z dziewcząt, która uciekła z tej niewoli (…) udało się zadzwonić do taty.(…) Okazało się, że siedmiu z tej nieodnalezionej setki udało się wrócić – mówi Tomasz Zawal

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Etiopski Kościół Ortodoksyjny: Od początku konfliktu w regionie Tigraj w masakrach zginęło 78 księży

Jak relacjonuje naoczny świadek, duszpasterz z kościoła Adi’Zeban Karagiorgisdo: „Niektórych zabijano nawet w trakcie prowadzenia nabożeństw czy odprawiania mszy”.

Jak podaje „The Telegraph”, z informacji Etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego wynika, że w od czasów konfliktu w Tigraj z rąk żołnierzy etiopskich i erytrejskich śmierć poniosło ponad 78 duchownych.

Według brytyjskich dziennikarzy, duchowni zostali zabici przez żołnierzy etiopskich i erytrejskich podczas licznych masakr w skonfliktowanym regionie Tigraj.

O jednym z takich pogromów opowiedział powiedział naoczny świadek zabójstw, duszpasterz z kościoła Adi’Zeban Karagiorgisdo. Jak przekazał brytyjskiemu dziennikowi etiopski duchowny:

Po zburzeniu budynków kościelnych i klasztornych armia rozpoczęła polowanie na duchownych. Niektórych zabijano nawet w trakcie prowadzenia nabożeństw czy odprawiania mszy – komentuje starszy ksiądz.

Duchowny wspomina zdarzenie, do którego doszło 9 stycznia, podczas gdy w lokalnej parafii rozpoczęto nabożeństwo ku czci Matki Boskiej. Adi’Zeban Karagiorgisdo opisuje zbrodnie, jakich dopuścili się etiopscy wojskowi:

Nagle pojawiło się ośmiu etiopskich żołnierzy.(…) Wyciągnęli spośród służby liturgicznej 12 młodych chłopaków, w wieku od 15 do 20 lat. Zabrali ich na zewnątrz i zabili.

Jednakże, nie dłużej niż miesiąc później, 1 lutego doszło do kolejnej masakry. Jak opisuje ten sam świadek:

Przyszło ich dwunastu. Wtargnęli na plebanię kościoła Gergera Maryam, gdzie zgromadziło się sześciu księży, w tym ja. Bez słowa zaczęli strzelać i odjechali. Wszyscy moi przyjaciele nie żyją, ja cudem ocalałem – mówi ksiądz.

W Tigraj, z powodu niestabilnej sytuacji tysiące ludzi zdecydowało się opuścić swoje domy. Pomoc uciekinierom niosą m.in. miejscowe zakonnice, które w pobliżu stolicy regionu, Mekelie, stworzyły dla nich specjalne dormitoria. W niektórych z nich przebywa jednocześnie nawet po 65 osób. W regionie Tigraj siostry prowadzą łącznie 23 ośrodki tego typu. Jak relacjonuje dziennikarzom „The Guardian” jedna z zakonnic:

W okolicznych wsiach codziennie żołnierze zabijają setki ludzi. Nasi podopieczni od miesięcy nie mają wystarczającej ilości jedzenia, koców, lekarstw, brakuje nawet wody. Szpitale zostały splądrowane lub zrównane z ziemią, ciała zmarłych pożerają hieny. Kobiety w każdym wieku są nieustannie gwałcone, w biały dzień, na oczach rodziny, mężów. Odcina się im ręce, nogi… Zastanawiam się, czy ci, którzy to robią, to jeszcze ludzie.

Co więcej, oprócz wspomnianych zbrodni żołnierze obu państw dopuszczają się również blokowania dostępu do pomocy humanitarnej. Dowody w tej sprawie, po wielu próbach zebrała ekipa CNN. Dziennikarze amerykańskiej telewizji dotarli do północnej części Tigraj, gdzie wbrew zobowiązaniu rządu Abiy Ahmeda z 26 kwietnia do wycofania wojsk erytrejskich, żołnierze, w etiopskich mundurach, blokują konwoje z pomocą.

Według materiału sfilmowanego przez operatorów CNN Erytrejczycy ograbiali wozy z pomocą humanitarną, zastraszając przy tym wolontariuszy w punktach dystrybucji żywności i punktach pomocy medycznej.

Kolejnymi ofiarami prześladowań w Etiopii są dziennikarze. Sprawa rozpoczęła się od odebrania akredytacji korespondentowi „The New York Times”, Simonowi Marksowi, po jego reportażach poświęconych ofiarom napaści seksualnych i nadużyć etiopskich i erytrejskich żołnierzy.

Dalszym ciągiem cenzurowania konfliktu było aresztowanie sześciu dziennikarzy z lokalnych mediów. Po zatrzymaniu etiopskich redaktorów, aresztowano też dziennikarzy międzynarodowych stacji informacyjnych i operatorów kamer, w tym pracownika Reutersa.

Sytuację pogarszającej się wolności słowa i prasy w Etiopii komentuje m.in. zastępca redaktora zagranicznego w „The New York Times”, Michael Slackman:

To głęboko rozczarowujące, że laureat Pokojowej Nagrody Nobla dąży do uciszenia niezależnej prasy.

Od początku operacji wojskowych w regionie Tigraj, premier Etiopii zablokował dostęp zagranicznym dziennikarzom do obszarów walk, a także zlecił aresztowanie kilkunastu etiopskich dziennikarzy pracujących dla BBC, Reutera, Agence France Press, „Financial Times” i „New York Times”.

N.N.

Źródło: Vatican News/Stacja 7/media

Minister Kościński o Polskim Ładzie: Nie planujemy podwyższać podatków i ciąć kosztów. Chcemy rozkręcić gospodarkę

W nowym „Poranku WNET” minister finansów, funduszy i polityki regionalnej, Tadeusz Kościński, mówi m.in. o tym skąd Polska weźmie pieniądze na realizację Nowego Ładu.


[related id=145018 side=left]W porannej audycji Tadeusz Kościński mówi o tym, skąd Polska weźmie pieniądze na realizację Nowego Ładu. Według ministra program ma być finansowany ze zwiększonych wpływów z podatku PIT i CIT:

Nie planujemy ani podwyższać podatków ani ciąć kosztów. Chcemy rozkręcić gospodarkę, a jeśli ona będzie rosła i my będziemy więcej kupować – będą też większe przychody z podatku VAT. Więcej osób będzie też pracować, więc dojdą do tego jeszcze wpływy z PIT i CIT.

Jak komentuje minister finansów – rząd chce, aby zmiany były neutralne dla osób zarabiających między 6 a 11 tys. zł. Na nowym Ładzie skorzystać za to mają osoby otrzymujące miesięczne wynagrodzenie poniżej 6 tys.:

Koncepcja jest taka, żeby dla tych co zarabiają ok. 6-11 tys. zmiany te były kompletnie neutralne. Korzyść za to będzie dla tych, którzy zarabiają do 6 tys. Ci, zarabiający powyżej 12 tys. będą dopłacać – zaznacza minister Tadeusz Kościński.

Minister podkreśla, że poprzez utworzone w 2020 r. poduszki finansowe Polska nie będzie się borykać z niekorzystnym deficytem budżetowym w tym roku. Kościński nie jest zwolennikiem wycofania gotówki z rynku:

Tak jak w ostatnim roku skorzystaliśmy z okazji żeby zbudować poduszkę finansową, w ostatnim miesiącu stworzyliśmy różne rezerwy – komentuje polityk.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk przybliża również część tegorocznej strategii Ministerswa Finansów. Tadeusz Kościński podkreśla dużą rolę tzw. „poduszek finansowych”, czyli rezerw:

Nie wykluczam, że w tym roku będzie bardzo podobnie, (…) że deficytu nie będziemy wykorzystywać na finanse publiczne, a raczej tworzyć rezerwy. Te pieniądze wejdą w rezerwę w tym roku, ale nie będziemy wydawać w tym roku. Będziemy wydawać później.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Dr Bryc: Eskalacje na odcinku Izrael-Gaza potrwają dopóki rakietowy potencjał Hamasu nie zostanie ograniczony

W najnowszym „Kurierze w Samo Południe” ekspertka ds. Bliskiego Wschodu z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, dr Agnieszka Bryc, mówi o bieżącej sytuacji w Izraelu.

W poniedziałkowym „Kurierze w Samo Południe” dr Agnieszka Bryc przybliża słuchaczom temat eskalującego konfliktu Izraela z Hamasem. Jak podkreśla ekspertka ds. bliskowschodnich bieżąca sytuacja stanowi kolejną odsłonę typowego scenariusza:

Możemy się spodziewać dosyć oczywistych schematów, bo póki co konflikt rozwija się według typowych scenariuszy dla wcześniejszych konfliktów między Izraelem a Hamasem – komentuje dr. Agnieszka Bryc.

Rozmówczyni Jasminy Nowak analizuje dotychczasowy przebieg działań Sił Obrony Izraela. Zgodnie z prognozą ekspertki, póki co, Izrael powinien dążyć przede wszystkim do wykorzystania sił powietrznych:

Mieliśmy też moment zawahania – czy dojdzie do operacji lądowej. Ona zawsze jest „opcją na stole”. Na razie jednak powinniśmy mieć świadomość, że strona izraelska będzie wykorzystywać do maksimum siły powietrzne – relacjonuje dr. Agnieszka Bryc.

Jak wskazuje gość „Kuriera w Samo Południe” wzajemne bombardowania mogą potrwać jeszcze jakiś czas. Cezurą w atakach ze strony Izraela ma być moment, w którym dojdzie do opanowania potencjału rakietowego Hamasu:

Na odcinku Izrael-Gaza będą trwały bombardowania w obie strony. (…) Eskalacje potrwają dopóki rakietowy potencjał Hamasu nie zostanie ograniczony do satysfakcjonującego poziomu. Być może wtedy rozpoczną się mediacje – tłumaczy dr. Agnieszka Bryc.

Ponadto, ekspertka ds. bliskowschodnich porusza temat wieloaspektowości konfliktu. Dr Agnieszka Bryc sugeruje, że dużo trudniejszym do rozwiązania będzie problem skłóconych lokalnych żydowsko-arabskich społeczności:

Z drugiej strony konfliktu mamy zamieszki w samym Izraelu – i to jest sprawa bardziej skomplikowana, ponieważ mamy do czynienia z konsekwencjami polityki długoletnich zaniedbań.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Wznowiono posiedzenie ws. immunitetu sędziego Iwulskiego. To już trzeci termin sesji w tej sprawie

Izba Dyscyplinarna uruchomiła posiedzenie ws. immunitetu sędziowskiego prezesa Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, Józefa Iwulskiego. Grozi mu zarzut bezprawnego skazania.

Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego zdecydowała się wznowić posiedzenie ws. wniosku prokuratury o uchylenie immunitetu sędziowskiego Józefowi Iwulskiemu. Jest to już trzeci termin sesji w tej sprawie.

Mimo że, Izba Dyscyplinarna do tej pory nie rozpoczęła merytorycznego rozpatrywania wniosku o uchylenie sędziowskiego immunitetu. Józef Iwulski nie uczestniczy we wznowionym, niejawnym postępowaniu. Sędziego reprezentują obrońcy m.in. sędzia SN Włodzimierz Wróbel.

Wznowione postępowanie dotyczy wyroku wydanego przez sędzię Iwulskiego jeszcze w okresie PRL. Chodzi o wyrok w sprawie młodego robotnika Leszka W., skazanego przez sąd za dystrybucję „antypaństwowych” ulotek. Jak wynika z materiału śledczych IPN, w 1982 r. Józef Iwulski zasiadał wówczas w składzie sądu odpowiedzialnego za skazanie 21-latka na trzy lata więzienia za kolportaż „antypaństwowych” ulotek.

Broszury miały przedstawiać kontury Polski okolone kolczastym drutem. Ówczesny sąd orzekł Leszka W. winnym publicznego wyszydzania PRL. Zdaniem organu, robotnik poprzez kolportowanie wspomnianych materiałów nawoływał do zamieszek i strajków.

O zgodę na pociągnięcie sędziego Iwulskiego do odpowiedzialności karnej w grudniu do SN wystąpiła Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie. W sprawę włączyła się również Główna Komisja, która potwierdza bezprawność wydanego w 1982 r. wyroku:

Sąd wydał skazujący wyrok, mimo że nawet w myśl obowiązujących wówczas przepisów kodeksu karnego i dekretu o stanie wojennym działania oskarżonego nie stanowiły przestępstwa.

Co więcej, według prokuratorów z Instytutu Pamięci Narodowej, z zebranego materiału dowodowego wynika, że:

bezprawne skazanie Leszka W. na surową karę miało wyłącznie cel odstraszający i wpisywało się w represyjną politykę władz PRL wobec działaczy demokratycznej opozycji.

Jak podsumowuje swoją argumentację Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu:

Wyrok był zatem aktem państwowego bezprawia, a sędziowie, którzy go wydali, nie mogą korzystać z ochrony, jaką daje działanie sędziego w ramach ustawowych uprawnień i obowiązków.

N.N.

Źródło: TVP Info

Liliana Wiadrowska: Trzy dni temu słoweński rząd wywiesił flagę Izraela na siedzibie rządu w Lublanie

W najnowszym „Poranku WNET” autorka „Studia Bałkany”, Liliana Wiadrowska, przedstawia sytuację pandemiczną i bieżące wydarzenia na Bałkanach.

W poniedziałkowym „Poranku WNET” Liliana Wiadrowska przybliża słuchaczom bieżącą sytuację pandemiczną na Bałkanach. Redaktor opisuje m.in. jak przebiega znoszenie covidowych obostrzeń na Słowenii:

W zeszłym tygodniu w Słowenii otworzyły się restauracje. Niestety potrzeba testowania aby wejść do środka restauracji – co jest absurdem – i zauważają to słoweńscy przedsiębiorcy. W związku z tym dochodzi do wielu fałszerstw i przeróbek tych testów.

Jak podkreśla korespondentka WNET na Bałkanach sytuacja epidemiczna na Słowenii polepsza się, czego dowodem jest wejście tego kraju do „żółtej strefy”. Konsekwencją tego będzie kolejne luzowanie covidowych obostrzeń, np. otwarcie basenów jeszcze przed letnimi wakacjami:

Słowenia właśnie wkroczyła w tzw. „żółtą strefę”. Oznacza to m.in. otwarcie basenów i term od 21 maja – przytacza Liliana Wiadrowska.

Redaktor „Studia Bałkany” wspomina również wydarzenia społeczno-polityczne, m.in. akt solidarności słoweńskiego rządu z Izraelem w obliczu narastającej eskalacji konfliktu z Palestyną. Jak zaznacza dziennikarka – spotkało się to z dużą krytyką społeczną ze strony obywateli:

W tym tygodniu Słoweńcy byli zbulwersowani, ponieważ słoweński rząd wywiesił flagę Izraela na siedzibie rządu w Lublanie. Spotkało się to ze sprzeciwem i negocjacją, czy my w Europie powinniśmy zajmować stanowisko wobec tego konfliktu.

Co więcej, rozmówczyni Katarzyny Adamiak komentuje bałkańskie przygotowania do otwarcia sezonu wakacyjnego. Według Liliany Wiadrowskiej, pomimo braku oficjalnej instytucji paszportu covidowego, w Chorwacji rozpoczęła się już nielegalna turystyka:

Chorwacja pełną parą przygotowuje się i bardzo czeka na wprowadzenie paszportu covidowego. Jednak w praktyce warto zaznaczyć, że wiele osób może wjechać do Chorwacji poprzez luki w prawie – mówiąc, że jedzie np. do Serbii. (…) Ta luka jest rzeczywiście wykorzystywana przez Słoweńców.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Chodzi o to, żeby „mądra” mniejszość żyła z pracy „głupiej” większości / Andrzej Jarczewski, „Kurier WNET” 83/2021

KTOŚ zbiera i kumuluje w chmurze informacje: prawdziwe! To działa jak bezpieka w komunie, jak wywiad na wojnie. Toczy się wojna nowej generacji: wojna światowych oligarchów przeciwko całej ludzkości.

Andrzej Jarczewski

Neosofiści

Starożytni sofiści – jak nawóz w kulturze rolnej – wywołali ferment, przyśpieszający pochód ku szczytom kultury ludzkiej. Gdyby nie banda intelektualnych oszustów, bo tak należałoby nazwać sofistów, Platon nie miałby powodu do badań nad prawdą.

Podobną rolę odgrywają neosofiści XXI wieku, którzy ponownie głoszą, że prawdy nie ma. Bo skoro prawdy nie ma – wszystko im wolno! Ale jawny fałsz inspiruje nas do nowych poszukiwań prawdy.

Soros nie jest Żydem

Neosofizm w obecnym wydaniu to wytwór II połowy XX wieku, choć w pewnych przejawach obecny jest już we wcześniejszych pismach szkoły frankfurckiej, następnie u Rorty’ego, Habermasa i innych. Prawdziwy rozkwit ten nurt zawdzięcza jednak dopiero George’owi Sorosowi, który do teorii marksistowskiej dodał liberalną myśl Karla Poppera. Dokładnie jedną myśl: koncepcję „społeczeństwa otwartego”, ale koncepcję odwróconą, opartą na destabilizacji, indoktrynacji i prowokacji (DIP). O sukcesie zadecydowały – jak zwykle – pieniądze i metoda. Nie treść, bo ta nie ma specjalnego znaczenia.

Dziś „mądrość etapu” jest taka, wczoraj była inna, jutro też będzie inna. Tylko metoda jest stała.

Treść rozpowszechnianej ideologii możemy odłożyć na bok. „Cel jest niczym, ruch jest wszystkim” – mawiał Eduard Bernstein, a przejął to Soros, który sam siebie nazywał ‘mistrzem destabilizacji’. Odkładam też kwestię pochodzenia pieniędzy Sorosa. Ważne jest tylko to, że te pieniądze zostały przeznaczone na finansowanie ogromnej, światowej struktury różnych organizacji, realizujących cele ideologiczne.

Przeciwnicy Sorosa występują niekiedy z pozycji antysemickich i podnoszą jego żydowskie pochodzenie. Tymczasem Soros wcale nie jest Żydem. I to nie dlatego, że jako 14-letni młodzieniec pomagał Niemcom grabić majątek węgierskich Żydów, ekspediowanych do Auschwitz przez Adolfa Eichmanna. I nie dlatego, że później stanowczo zapewniał, że nie miał z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, że nie odczuwał empatii względem mordowanych kobiet i dzieci. I nie dlatego nie jest Żydem, że podejmuje działania wrogie względem państwa Izrael. O wyjściu z żydostwa zadecydowali jego rodzice.

Późniejszy George Soros jest native speakerem języka esperanto! Jego ojciec, Tivadar Schwartz – jak wielu Żydów, którzy utracili wiarę w powrót do Palestyny – powoli odchodził od swojej kultury i chciał być Niemcem, ew. Węgrem od następnego pokolenia.

Jeszcze uległ tradycji i pozwolił syna obrzezać, ale od razu pozbawił go kontaktu z językami naturalnymi i próbował zrobić z niego esperantczyka.

Esperanto i życie

Andreas von Rétyi w książce George Soros. Najniebezpieczniejszy człowiek świata tłumaczy wyraz ‘soros’ jako ‘dotrzeć do góry’, ‘wznieść się’. Być może ma rację, bo w esperanto znaczenia wyrazów mogą być różne, również takie, jakie nada słowu ten, który je pierwszy raz zdefiniuje. Wyrazu ‘soros’ nie ma w głównym korpusie słownikowym esperanta. Jest to jednak język samorozwijający się na mocy wewnętrznych reguł słowotwórczych. Sam skorzystałem z tej właściwości, nadając tytuł „Provokado” książce o prowokacji gliwickiej. Tam cząstka -ad- oznacza powtarzalność, wielokrotność, trwałość zjawiska; konkretnie to, że antypolska prowokacja nie zaistniała raz, ale jest stale w różnych formach powtarzana.

Niewykluczone więc, że pan Tivadar Schwartz, zmieniając nazwisko na Sorosz, a później na Soros, znając dobrze węgierski, niemiecki i esperanto, brał pod uwagę różne hybrydy lingwistyczne. W esperanto końcówką -os sygnalizuje się gramatyczny czas przyszły. Ten aspekt mógł być brany pod uwagę. Nie odtwarzam tu rzeczywistego procesu myślowego prowadzącego do zmiany nazwiska, bo nic na ten temat nie wiemy. Proponuję tylko przypomnieć sobie medytacje prowadzone w każdej rodzinie na temat imienia, jakie nadamy kolejnemu dziecku. Każdy coś proponuje, a w końcu urzędnik wpisuje imię do metryki i zwykle nikt nie potrafi sobie przypomnieć, dlaczego tam jest akurat Janek, a nie Franek.

Byłem na kilku kongresach esperanckich i nie słyszałem, by gdzieś Soros wspierał swój język jakimikolwiek datkami. Ale też nie widziałem tam młodych ludzi, a typowych esperantystów – starszych, wykształconych, o wysokiej kulturze osobistej – nie da się przekabacić na „otwartość”. Nie warto więc w nich inwestować. Esperanto wymiera wraz ze swoimi ostatnimi użytkownikami.

Hitler prześladował esperanto, bo w tym języku rasizm i nacjonalizm był niemożliwy. Z kolei Stalin, choć wszystko, co internacjonalistyczne, było mu bliskie, też początkowo tępił esperantystów z obawy o szpiegostwo. Za to po wojnie chętnie wspierał esperanto, właśnie ze względu na potencjał agenturalny. Od lat 1990. rządy stopniowo wycofywały poparcie, młodzież wybierała angielski, a podróż zagraniczna – atrakcja spotkań esperanckich – przestała być dobrem luksusowym. Dziś wystarczy mieć pieniądze. Esperanto pozostało językiem szczerych miłośników… esperanta.

Szlachetny totalitaryzm

Mamy bardzo pozytywny stosunek do esperanta, stworzonego przez Polaka, Ludwika Zamenhofa, choć ten Polak był również Żydem, a jednocześnie poddanym cara i znawcą kultury niemieckiej, którą bardzo cenił. Miał naprawdę szlachetne intencje. Wychował się w Białymstoku, gdzie – obok polskiej i żydowskiej – musiał poznać cywilizację rosyjską, litewską, chłopską i szlachecką. Widział, jak wiele konfliktów ma swoje źródła w braku wzajemnego zrozumienia, w niemożności dogadania się. Opracował więc naprawdę piękny język, który – gdyby zapanował na całym świecie – uwolniłby ludzkość od przyczyn wielu niesnasek, a narody musiałyby szukać sobie kłopotów gdzie indziej.

W drugiej połowie XIX wieku językoznawcy europejscy i amerykańscy prześcigali się w pomysłach na sztuczny język. Totalitarna idea wszechświatowego języka opanowała najszlachetniejsze umysły.

Wśród licznych propozycji za najciekawszą uznano koncepcję Zamenhofa i już w roku 1905 mógł się odbyć pierwszy Światowy Kongres Esperantystów. Historii nie omawiam. Odnotuję tylko, że Tivadar Schwartz – publikując esperanckie książki – wniósł wartościowy wkład w rozwój i popularyzację tego języka, a sam przez to powoli zatracał poczucie narodowe żydowskie i węgierskie. W takim środowisku wychował się młody George Soros.

Pandemia antyjęzyka

Każdy język naturalny jest najwyższym wytworem kultury w społeczności, która ten język przez wieki i tysiąclecia tworzyła. W języku zawarte są skarby cenne dla danego narodu, choć ludzie na ogół nie zdają sobie z tego sprawy. Dopiero jakaś gwałtowna ingerencja, jakiś atak zewnętrzny każe nam zauważać i bronić własnych wartości. Tak było np. w komunie, gdy zakazano rzeczowników ‘pan’, ‘pani’. Należało wtedy do obcych zwracać się per ‘obywatelu/elko’ a do swoich… ‘towarzyszu/yszko’. Przetrwaliśmy tę napaść językową ze Wschodu i już o niej zapominamy.

Przeżywamy za to pandemię ataków językowych z Zachodu, być może uzasadnionych w innych cywilizacjach. Ci, którzy mają na sumieniu zbrodnie kolonializmu, handlu ludźmi, niewolnictwa, holokaustu, pozbawiania kobiet praw wyborczych, przymusowej pracy dzieci, więzienia homoseksualistów, eksperymentów na ludziach itd., powinni jakoś czyścić swój język z dowodów hańby.

Kserowanie tych koncepcji w Polsce jest nie tylko śmieszne i nie tylko groźne. Jest niewykonalne, bo sprzeczne z kulturą narodu. Jest tworzeniem antyjęzyka. Musimy to przeczekać, broniąc się przed co głupszymi idiotyzmami, bo za kilka lat, gdy zmieni się koncepcja ideologicznych agresorów, również prymitywni kserokopiści obcych idei będą walczyć o co innego, a język polski szybko zapomni o kolejnej edycji ‘towarzyszy’ w postaci np. ‘rodzica A, B, C… ITD.’.

Język bez moralności

W językach sztucznych ideologiczne walki się nie odbywają, co najlepiej widzą programiści komputerowi. Ja zaczynałem od Algolu i Fortranu, później poznawałem kolejne języki i ich modyfikacje. Stale poszerzały się swoiste słowniki, zmieniały się składnie, a komputery coraz szybciej dawały sobie z tym radę. Języki maszynowe odzwierciedlają aktualny stan techniki. I tylko techniki. Znamy historię każdego języka sztucznego, ale to jest historia zewnętrzna. W samym języku nie ma śladów żadnej historii i żadnej moralności. Te języki nie wiedzą, co jest dobre, a co złe.

W pewnym sensie podobnie jest z esperanto. Można dziecko odizolować od społeczeństwa i nauczyć je tylko esperanckich wyrazów, można nauczyć rozumienia i wypowiadania zdań, ale nie można przenieść – zakodowanej w arcydziełach literatury i w całym dorobku kulturowym, choćby w legendach, baśniach czy dziecięcych zabawach – moralności danego narodu. Można więc wychować realizatora programu, można nawet wychować programistę, ale nie można wlać w ten twór pełni człowieczeństwa. A gdy już dziecko pozna inne języki, będzie za późno na przekazanie wielu wzorców, choćby empatii.

Dziecko chłonie różne rzeczy w różnym wieku. Pozbawione części kultury w młodszym dzieciństwie – już nigdy się na to nie otworzy i nie zrozumie swoich pobratymców. Nawet jeżeli będzie głosiło hasła braterstwa i otwartego społeczeństwa. To będą tylko czcze, pozbawione empatii hasła.

Próbowano odizolować esperanckie dzieci, trzymać je w grupie i badać, jak one rozwijają swój jedyny znany język. Były to zbrodnicze eksperymenty, bo ten język – owszem: piękny i komunikatywny – nie ma w sobie tradycji, kultury ani moralności. Ma w sobie wyłącznie… praworządność. Dopuszczalne są tylko zmiany przewidziane przez reguły języka. Szybko się okazało, że naturalne dziecięce modyfikacje językowe poszły w kierunku nieprzewidzianym, że dzieci pogwałciły wszelkie reguły i były dla siebie okrutne. To każe spodziewać się otwartych bezdroży, na które wejdą niebawem pozazwierzęce osobniki z macicami i bez macic, jeżeli będą wychowywane eksperymentalnie: poza historią i bez tradycji. Bo nie ukształtują się w nich żadne zasady moralne. Tylko przemoc pozostanie dla nich podstawą praworządności.

Sposób istnienia prawdy

Neosofiści opanowali branżę szkoleniową. Trenują korpoludków w oszukiwaniu klientów, trenują polityków i polityczki w oszukiwaniu wyborców, trenują dziennikarzy w oszukiwaniu kogo się da, a jak się nie da – też trenują, bo z tego żyją, gdy kończą się granty. Przekonują, że prawdy nie ma, że prawdy absolutnej nie ma.

To prowadzi nas do pytania o najwyższej doniosłości filozoficznej: skoro wiesz, że czegoś nie ma, to musisz wiedzieć, czym jest to, czego nie ma! Powiedz, co rozumiesz pod pojęciem ‘prawda absolutna’, skoro głosisz, że jej nie ma!

Najprostszy przykład: gdy odpowiadamy pytającym dzieciom, że niestety „krasnoludków nie ma na świecie”, to mówimy, że w rzeczywistości fizycznej nie istnieją – znane z bajek – małe ludziki w czerwonych kubraczkach z siwymi brodami. Ale nie możemy ogólnie twierdzić, że nie ma ZZZZ, bo nie wiemy, czym ZZZZ jest, czyli nie wiemy, czego nie ma i nie wiemy, gdzie nie ma tego, czego nie ma i jak nie ma tego, czego nie ma.

Nie drążąc już tego tematu (będącego przedmiotem moich książek1,2), zapytam z innej perspektywy:

Do czego potrzebna jest prawda? I od razu odpowiadam: prawda potrzebna jest do podejmowania decyzji. Jeżeli mam zamiar skoczyć do głębokiego basenu, to mogę to sensownie zrobić tylko wtedy, gdy zdobyłem prawdziwą informację, że w basenie jest woda.

Nie potrzebuję absolutnie dokładnej informacji o tym, ile litrów wody jest w basenie, nie muszę też wiedzieć, ile jest wody w wodzie.

Zadowalam się tym poziomem prawdziwości, który zapewnia mi bezpieczeństwo. Bo jak tam nie będzie wody wcale, to się zabiję lub połamię na betonowym dnie. Tę informację mogę zdobyć sam, sprawdzając najpierw, co tam mamy w basenie, ale w większości codziennych zdarzeń polegam na informacji zdobytej w inny sposób. Niemal cała nasza wiedza pochodzi ze źródeł pośrednich. Coraz więcej wiemy, ale coraz mniejszą część tej wiedzy możemy potwierdzić osobiście.

Międzymordzie

Jeżeli informacja mówi o stanie rzeczy tak, że rozumiem ów stan zgodnie z faktem – wtedy informacja (np. o wodzie w basenie) jest prawdziwa. Jeżeli niezgodnie – informacja jest fałszywa. Jako inżynier informatyk uzupełniłem definicje Platona, Arystotelesa i św. Tomasza pojęciem informacji odebranej, przyjętej i zrozumianej. To na wzór komunikacji między komputerami. Nie wystarczy, by nadawca poprawnie komunikat sformułował. Ktoś (coś) musi ten komunikat odebrać w sposób dla siebie zrozumiały. Zawsze też między nadawcą a odbiorcą funkcjonuje jakiś interfejs, czyli międzymordzie, które w świecie ludzkim nie zawsze działa sympatycznie.

Prawda istnieje, ale nie – jak krzesło czy burak – materialnie, lecz w przestrzeni informacyjnej. Dzięki temu możemy podzielić wszystkie istotne dla naszych decyzji informacje na takie, które pozwolą podjąć decyzję poprawnie uzasadnioną i takie, na podstawie których nasza decyzja może mieć co najwyżej wartość przypadkową.

Dopowiadam, że prawda i fałsz to atrybuty: aletyczne informacje o informacjach (‘aletyczny’ – mający związek z prawdą, z gr. ‘aletheja’).

Teraz już widzimy, dlaczego aletyczni negacjoniści rzucili się na prawdę, dlaczego wciskają swoje międzymordzie między wódkę a zakąskę i twierdzą, że wody nie ma w krasnoludkach. Neosofistom chodzi o to, żebyśmy ogłupieli i w różnych sprawach podejmowali decyzje nieoptymalne, a co najmniej – niestabilne. To mają być decyzje, które w tej czy innej sprawie mogą nawet być dla nas początkowo miłe i użyteczne, ale w ostatecznym rachunku mają realizować interesy cudze. Jeżeli w decyzjach nie polegamy na prawdziwych informacjach, lecz na rzucie monetą – liczmy się z kosztami. Poważnymi. Bo po kłamstwie przyjdą żądania. I będzie za późno, by się przed nimi obronić, wszak decyzję przeciw własnym interesom już sami dobrowolnie podjęliśmy.

Informacja dla decyzji

Wiedza naukowa, podobnie jak język, nie jest wytworem indywidualnym. Przez tysiąclecia tę wiedzę tworzyli wielcy uczeni, dziś często zastępowani przez wielkie zespoły ludzi lub komputerów, bo odpowiednio zaprogramowane komputery – na podstawie dużych zbiorów informacji prawdziwych – już same wytwarzają nowe składniki prawdziwej wiedzy.

Ta wiedza może dobrze służyć ludzkości, np. w walce z chorobami. Może też służyć źle, np. do inwigilacji naszych zachowań handlowych czy internetowych. Niebezpieczeństwo narasta, gdy o naszych działaniach KTOŚ wie więcej i prawdziwiej niż my sami.

Wszak nikt z nas nie pamięta, co najczęściej kupuje np. w piątki i jakiego rodzaju filmy ogląda na początku każdego miesiąca. To są dla nas informacje nieważne, ale dla kogoś, kto nas śledzi – ważne, bo wraz z innymi prawdziwymi o nas informacjami kreują pewien nasz obraz z wyraźnym określeniem punktów słabych, nadających się do zaatakowania.

KTOŚ zbiera o nas i kumuluje w chmurze informacje: prawdziwe! To działa jak bezpieka w komunie, jak wywiad na wojnie. Bo też na naszych oczach toczy się wojna nowej generacji: wojna światowych oligarchów przeciwko całej ludzkości. Na razie zbierane są informacje prawdziwe. Ale za informacjami zawsze idą decyzje! Pół biedy, gdyby jeszcze te informacje o nas zbierał nasz własny rząd. Jakieś tam nadużycia są nieuniknione, ale świadomość, że demokratyczne rządy są często zmieniane, chroni zbieraczy informacji przed poważniejszymi przestępstwami.

Ale to nie rządy rządzą chmurą. I tam nie ma demokratycznej rotacji. Jest piorunobicie! Jest oligarchiczna kontynuacja dostępu i kumulacja wiedzy prawdziwej o naszych siłach i słabościach (z zastrzeżeniem terminologicznym: ‘oligarchia’ – to nazwa pewnej grupy, wyodrębnionej ze społeczeństwa w starożytności. Dzisiejsza neooligarchia wymagałaby nowej nazwy, wydobywającej istotę nowej władzy).

Neosofiści są aletycznymi atletami, walczącymi o władzę dla neooligarchów. Solidne badanie i poprawne nazwanie tego procesu wymaga nowych metod i nowej terminologii. Jest prowadzone w innym miejscu.

Pole walki

Spójrzmy teraz na pole walki. Z jednej strony mamy gawiedź, która nic nie wie o przeciwniku i w swoim gronie snuje różne na ten temat opowieści. Z drugiej strony stoi karne wojsko, które wie wszystko, co potrzebne, o każdym składniku wspomnianej gawiedzi.

Gdy przyjdzie do konfrontacji… kto zwycięży? Oczywiście – nie wiemy nic o poszczególnych rozstrzygnięciach, ale w dużej masie zdarzeń na pewno zwycięży statystyka.

Należące do niewidzialnej sieci NGO-sy są zakładane i początkowo opłacane przez różne fundacje Sorosa, a następnie powoli wyrabiają sobie pozycję głównych beneficjentów programów rządowych i samorządowych. Gdy technologia pozyskiwania pieniędzy publicznych na cele ideologiczne zostanie w jakimś kraju czy mieście opanowana – np. poprzez obsadzenie swoimi ludźmi ośrodków formułowania programów i kanałów dystrybucji grantów – wielki „filantrop” otwiera swoje ideowe ekspozytury w kolejnym miejscu.

91-letni George Soros już powoli odchodzi z tego świata i nie zdąży podjąć żadnej decyzji o globalnym znaczeniu. Ale pozostaną po nim organizacje pozarządowe i programy z przymiotnikiem ‘otwarty’ w nazwie lub w metodzie, np. ‘open society’, ‘otwarty dialog’, ‘otwarty komunikat’, ‘katolicyzm otwarty’ itd. Celem całej sieci jest totalna indoktrynacja przy wykorzystaniu terroru psychologicznego i fizycznego, za pomocą kolejno zdobywanych przyczółków władzy medialnej, poprzez zdominowanie sądów, uniwersytetów, przekazu internetowego itd. Ogólnie chodzi o to, żeby „mądra” mniejszość żyła z pracy „głupiej” większości.

Neosofiści mają więc pilnować, by w ustrojach demokratycznych głupsi zawsze głosowali na mądrzejszych. I żeby głupsi zawsze byli głupsi. Takie przesłanie pozostawi po sobie wielki – za przeproszeniem – „filantrop”.

1 Jarczewski A., Prawda po epoce post-truth, Wydawnictwo Naukowe Śląsk, 2017.

2 Jarczewski A., The Verbal Philosophy of Real Time, Cambrigde Scholars Publishing, 2020.

Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Neosofiści” znajduje się na s. 4 majowego „Kuriera WNET” nr 83/2021.

 


  • Majowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Neosofiści” na s. 4 majowego „Kuriera WNET” nr 83/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Konferencja ws. Polskiego Ładu. Ziobro: Proponujemy rozwiązania, które uderzają w wielką przestępczość gospodarczą

Podczas sobotniej konferencji ws. projektu Polskiego Ładu głos zabrał również prezes Solidarnej Polski, Zbigniew Ziobro. Jak wskazuje polityk, najważniejsze jest teraz bezpieczeństwo Polaków.

15 maja o godzinie 10 rozpoczęła się konferencja premiera Mateusza Morawieckiego ws. nowego programu Polski Ład. Z pośród polityków wypowiedział się m.in. Zbigniew Ziobro:

Zapewnienie bezpieczeństwa to jedno z najważniejszych oczekiwań Polaków. Widzą oni różnicę pomiędzy Zjednoczoną Prawicą, a poprzednią ekipą i ich polityką. My mówimy, ale i podejmujemy konkretne zmiany – mówi prezes Solidarnej Polski.

Jak podkreśla Zbigniew Ziobro pakiet ustaw dot. bezpieczeństwa bazuje na sprawdzonych i przeprowadzonych już projektach:

Zestaw ustaw dotyczących obszaru bezpieczeństwa, które przygotowywaliśmy, jest kontynuowaniem tego, co dobre, co się sprawdziło – zaznacza szef Solidarnej Polski.

Co więcej, prezes Solidarnej Polski podkreśla także aspekt zmiany systemu podatkowego. Zgodnie z Polskim Ładem zastąpić ma m.in. efektywne obciążenie podatkowo- składkowe przed i po reformach klina podatkowego:

Proponujemy rozwiązania, które uderzają w wielką przestępczość gospodarczą i mają na celu lepiej chronić polskich obywateli – mówi Zbigniew Ziobro.

Źródło: Twitter/Radio WNET/media

N.N.

Konferencja ws. Polskiego Ładu, głos zabiera Jarosław Gowin: Stawiamy na Polskę i polskie firmy

15 maja o godzinie 10 rozpoczęła się konferencja premiera Mateusza Morawieckiego ws. nowego projektu Polski Ład. Z pośród polityków wypowiedział się również wicepremier Jarosław Gowin.

Podczas sobotniej konferencji ws. programu Polskiego Ładu, poza Jarosławem Kaczyńskim i Mateuszem Morawieckim wypowiedział się również Jarosław Gowin. Prezes Porozumienia swoje przemówienie rozpoczyna od kwestii ekonomicznych:

Wprowadzamy do rozwiązań podatkowych współczynnik korygujący. Wyższe koszty uzyskania przychodu dla osób zarabiających między 6 a 10,5 tys. zł – mówi Jarosław Gowin.

Jak relacjonuje wiceszef Rady Ministrów w Polskim Ładzie znaczącą rolę ma odegrać poprawa sytuacji gospodarczej Polski. Jarosław Gowin wspomina o rozwiązaniach, które poprawią m.in. dostęp do pracy i godnego wynagrodzenia dla Polaków:

Pracujemy nad rozwiązaniami, które pozwolą powrócić polskiej gospodarce na ścieżkę szybkiego, dynamicznego wzrostu. Te rozwiązania zapewnią Polakom pracę i dobre wynagrodzenie – komentuje wicepremier.

Co więcej, szef Porozumienia wyraża również chęć pomocy dotkniętym przez pandemię Covid-19 polskim przedsiębiorcom. Jarosław Gowin mówi też o promocji polskich przedsiębiorstw na arenie międzynarodowej:

Zależy nam na tym, aby to polscy przedsiębiorcy, polski kapitał, w jak najszerszym zakresie wychodził poza granicę kraju. Musimy promować polską markę. Stawiamy na Polskę i polskie firmy – podkreśla Jarosław Gowin.

Źródło: Twitter/Radio WNET/media

N.N.