Gośćmi ostatniej w maju „Prawodajni” byli sędziowie Hubert Błaszczyk i Jakob Maziarz z Sądu Rejonowego w Dąbrowie Górniczej, ale również pracownik Katedry Historii Prawa Polskiego na UJ. Hubert Błaszczyk formalnie nie jest sędzią. Został bezprawnie wyrzucony z korpusu sędziowskiego w czasie stanu wojennego. Tytułujemy go tak z powodów honorowych.
Jedyny taki sędzia w latach 80.
Sędzia Jakob Maziarz przybliża sylwetkę sędziego Błaszczyka, który jako jedyny sędzia w stanie wojennym został osadzony w zakładzie karnym za działalność antypaństwową.
To przykład sędziego, który w okresie stanu wojennego nie tylko został pozbawiony urzędu, ale także został skazany na karę więzienia i faktycznie karę tę odbywał. Zajmuję się historią wymiaru sprawiedliwości w Polsce między rokiem 1944 a 1990 i w całym tym okresie, łącznie z latami stalinowskimi, odnalazłem jedynie dwa przykłady tego, żeby sędzia został skazany za działalność antyustrojową, polityczną, demokratyczną, obojętnie jakbyśmy to nazwali
– mówi wskazując, że drugi przypadek dotyczył sędziego z Koszalina, skazanego w latach 60.
Sam sędzia Hubert Błaszczyk wspomina, że gdy wybuchła w 1980 r. „Solidarność”, czynnie zaangażował się w zakładaniu organizacji zakładowych, z punktu widzenia prawnego. Piastował wówczas funkcję Wiceprezesa Sądu Rejonowego w Świebodzinie. Orzekał w sprawach cywilnych.
Gdy 13 grudnia ogłoszono stan wojenny, następnego dnia lub dwa dni później zjawił się w sądzie rejonowym prezes Sądu Wojewódzkiego, który zaądał ode mnie podpisania deklaracji lojalności
– wspomina Błaszczyk, który odmówił zarówno tej, jak i kolejnej takiej propozycji.
Czynny żal – wzorce
Sędzia dodaje, że kształt deklaracji, który przewidywał wystąpienie z „Solidarności” i pewnego rodzaju pokajanie się kojarzy mu się z „czynnym żalem”, którego dziś chciałby oczekiwać od prawników minister sprawiedliwości Adam Bodnar.
Mniej więcej w tym czasie, zgłosili się do mnie działacze Solidarności z terenu naszego miasta z prośbą o pomoc, tym razem z działalności podziemnej. Stworzył się taki ośrodek, prowadzony przez jednego z działaczy, który był poszukiwany przez Służbę Bezpieczeństwa. Moja rola w tym ośrodku polegała na redagowaniu odezw, dłuższych tekstów, które były rozprowadzane na terenie województwa zielonogórskiego
mówi gość „Prawodajni”.
To właśnie w tym lokalu sędzia został nakryty przez Służbę Bezpieczeństwa. Zatrzymanie go zakończoło się ostatecznie skazaniem na 4 lata pozbawienia wolności. Do pełnej odsiadki nie doszło, bo komuniści wprowadzili amnestię.
Zaczęła się gehenna w postaci poszukiwania pracy. Nie miałem już możliwości powrotu, to jest oczywiste, do zawodu sędziego, ani żadnego innego zawodu prawniczego, albowiem nadal obowiązywało pozbawienie praw publicznych na trzy lata. Ale miałem uprawnienia radcowskie i liczyłem, że przeczekam te trzy lata i wpiszą mnie na listę radców prawnych. W międzyczasie napisałem wniosek o otworzenie biura pisania podań. Bardzo krótko powiem, że nic to nie dało. Wojewoda odmówił, Naczelny Sąd Administracyjny utrzymał tę decyzję
– opowiada Błaszczyk.
Kiedy w 1986 r. powstała Rada Konsultacyjna przy Przewodniczącym Rady Państwa Wojciechu Jaruzelskim i wszedł do niej znany mecenas Władysław Siła-Nowicki, Hubert Błaszczyk oburzony napisał do prawnika list, opisując m.in. swoją sytuację. Jakiś czas później pojawili się u niego dwaj esbecy, którzy złożyli mu propozycję pracy tajnego współpracownika na odcinku berlińskim. Sędzia odmówił, zajmując konsekwentnie postawę antykomunistyczną.
W 1987 roku, czyli ponad 4 lata od wyjścia z więzienia, wyjechałem do Australii. Sądziłem, że już nic się tu nie zmieni, a rok później rozpoczęły się wielkie zmiany…
– dodaje.
Ocena „bodnaryzmu”
Obecna wizyta sędziego Huberta Błaszczyka w Polsce po raz pierwszy odbywa się na zaproszenie środowisk prawniczych. Wcześniej jednak sędzia wielokrotnie odwiedzał ojczyznę. Znakomicie orientuje się w bieżących wydarzeniach politycznych w naszym kraju. Pytany o ocenę dokonań Adama Bodnara w wymiarze sprawiedlwości odpowiada:
Jestem przerażony, bo nigdy nie liczyłem, że dożyję tego, że będę się czuł tak samo, jak się czułem w pierwszych dniach stanu wojennego. Dla mnie to są oczywiste, bezprawne represje. To wykracza poza moje rozumienie, żeby po ponad 30 latach od zdobycia wolności dochodziłio to sytuacji, w których segreguje się sędziów na dobrych, złych i jeszcze gorszych. Tak, jak za czasów Hitlera, gdy wprowadzano ustawy zmierzające do usunięcia części sędziów z zawodu.
Stan naszego kraju Hubert Błaszczyk ocenia jako całkowicie już zanarchizowany.
Nie boję się słowa „dyktatura”. Jesteśmy o krok od tego. Ludzie się zaczynają bać, widząc jakąś panią z kajdankami, zwykłą, przeciętą urzędniczkę. Przecież, Boże, do czego to prowadzi? Areszty wydobywcze – przecież takie rzeczy są niedopuszczalne. Areszt służy pewnych celom i może być stosowany tylko w określonych okolicznościach, a nie po to, żeby człowiek tam siedział, aż „pęknie” i zacznie zeznawać
– krytykuje działania bodnarowskiej prokuratury.
Bogdan Święczkowski o zamachu stanu: Nazwałem rzeczy po imieniu
Postawa „neosędziów”
Pytany o bierną postawę tzw. neosędziów, których Adam Bodnar chce się pozbyć z wymiaru sprawiedliwości, Hubert Błaszczyk mówi, że nie chce oceniać tych ludzi. Z drugiej strony podkreśla jednak, że nie wolno milczeć.
Nie wolno milczeć, bo doprowadzimy do tragedii. W Polsce doszło do takich sytuacji, zresztą nie tylko w wymiarze sprawiedliwości, że trzeba mówić, jak jest. Ja sam bym protestował, niezależnie od konsekwencji. Sądownictwo może nie interesuje w tej chwili większości społeczeństwa, to co się tam dzieje, ale jest to trzecia władza. Jeżeli tak dalej się będzie działo, to zagrożona zostanie egzystencja państwa
– zachęca sędziów do oporu ich starszy kolega.
Wysłychaj całej audycji już teraz!
jbp/
