Polska kultura III RP: fedrowanie w starych zrobach. Polscy twórcy zostali postawieni w kącie albo w kolejce po granty

Utrzymała się stara hierarchia z nową klasą celebrytów na czele. Korzystając z pozycji wypracowanych w PRL, przez ćwierćwiecze odcinali kupony od swojej popularności i do dziś nie chcą zejść ze szkła.

Andrzej Jarczewski

Śląscy twórcy, śląska publiczność i śląscy pracownicy kultury zostali zlekceważeni przez mityczną „Warszawę”. Na tak rozpoznane zjawisko ukształtowały się dwa typy odpowiedzi i – oczywiście – mnóstwo pośrednich. Pierwszy sposób polegał na kontynuowaniu działalności polskiej na Górnym Śląsku i bezskutecznym molestowaniu różnych władz w sprawach finansowych.

Skoro działalność propolska skazuje nas na nędzę, to może spróbujemy działać pod hasłami antypolskimi! I to zaczęło bardzo szybko profitować. Sztandarowy przykład tej drugiej opcji – to mercedes w garażu pewnego polskojęzycznego pisarza-celebryty, jednoznacznie odbierany jako nagroda nie za twórczość powieściową, ale za hasło „Pie…ol się Polsko” i za różne inne publiczne akty agresji antypolskiej.(…)

W polonofobicznej dekonstrukcji historii dominuje teraz narracja, w której brzydkie oblicze najpierw komunizmu (łącznie z sowieckimi łagrami w poniemieckich lagrach), następnie kapitalizmu (z bezrobociem i wyjazdami na saksy) utożsamiono z polskością; ślady prawdziwego i mitycznego piękna przypisano śląskości, a zbrodnie niemieckiego nazizmu się przemilcza.

Zrażając wielką, ale nieważną liczbę śląskich Polaków, propagatorzy śląskiego naszyzmu zyskują niewielką, ale ważną liczbę zwolenników, niekiedy fanatycznych (…).

Gdy pojawi się polskie arcydzieło architektury, cenione w skali światowej, np. Spodek, polonofob zauważy, że ten obiekt jest dziś przestarzały i źle utrzymany. Nie powie, że jest wybitnym dokumentem twórczości Polaków na Górnym Śląsku. Tymczasem coraz więcej zabytków architektury niemieckiej odzyskuje dawną świetność. Ta materia również kształtuje świadomość śląskich kulturoznawców.

Jeżeli bowiem PRL-owscy komuniści w poniemieckich pałacach i rezydencjach lokowali siedziby PGR-ów, jeżeli komuniści – walcząc z Kościołem – celowo niszczyli obrazy, rzeźby i obiekty sakralne, winę ponoszą Polacy, bo to ich rękoma dokonywało się zniszczenie, choć gdyby przeanalizować skład etniczny odpowiedzialnych za dewastację, zapewne okazałoby się, że byli wśród nich ludzie o różnym pochodzeniu.

Natomiast gdy polskie ręce restaurują stare obiekty (niekiedy za niemieckie pieniądze), zauważa się nie czynność, lecz efekt: oto ujawniamy kolejny dowód kulturowej wyższości Niemców nad Polakami, bo polski dorobek materialny w sferze sztuki zachował się na Śląsku w nader skromnym wymiarze.

Cały artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Język dialogowy czyli śląski syndrom dziecka niekochanego” można przeczytać na s. 3 marcowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 33/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Język dialogowy czyli śląski syndrom dziecka niekochanego” na s. 3 marcowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 33/2017, wnet.webbook.pl