- Od lipca 2025 r. na portalu X funkcjonuje profil „Dajcie Nam Wszyscy Święty Spokój!”. To nieformalne internetowe stowarzyszenie prawników, którego prezesem jest osoba ukrywająca się za nickiem „Fioletowy”. Profil ideologiczny tego bytu to rodzaju symetryzmu i dystansowanie się od walki stronników ancien regime`u i żurkizmu-bodnaryzmu.
- DNWŚP przyciągnąło wielu znanych prawników: prokuratorów, adwokatów i sędziów. „Stowarzyszenie” zaczęło rozpowszechniać kubki i bluzki z własnym logo.
- W wiadomościach prywatnych wysyłanych do niektórych osób na X „prezes” stowarzyszenia przedstawiał się z nazwiska jako jeden z warszawskich sędziów. Radio Wnet ustaliło, że była to maskirowka, a cała inicjatywa DNWŚS to prowokacja
W Polsce sędziowie noszą czarne togi z fioletowym elementem przy szyi. Na portalu X w kwietniu 2024 r. zarejestrował się profil „fioletowy”. Rozpoczął działalność komentując sytuację w wymiarze sprawiedliwości, posługując się sprawnie prawniczym żargonem. Jej charakter sugerował, że faktycznie „fioletowy” jest sędzią, który pragnie zachować anonimowość. W wpisów „fioletowego” wyłaniał się obraz sędziego, który brał udział w manifestacjach „obrońców praworządności” w czasach rządów PiS, który następnie rozczarował się do systemu, stworzonego przez Adama Bodnara.
Z czasem „fioletowy” zdobył istotne zasięgi i stał się rozpoznawalny. W pewnym momencie zaczął promować inicjatywę internetowego stowarzyszenia prawników-symetrystów. Idea ta okazała się bardzo nośna, a prześmiewczy charakter „stowarzyszenia” przyciągnął szereg poważnych postaci, zmęczonych walką Iustitia-PdP czy LSO-Ad Vocem.

W ramach promocji „stowarzyszenie” zaczęło kolportować gadżety z własnym logo. Były to kubki i T-shirty. W mediach społecznościowych zaczęły się pojawiać zdjęcia różnych osób, korzystających z tych rzeczy. Radio Wnet potwierdziło, że artefakty te faktycznie były rozprowadzane, a prawnicy płacili za nie wskazane kwoty poprzez operacje elektroniczne.

Zaproszenie do „Prawodajni”
„Fioletowy” kontaktował się również poprzez wiadomości prywatne z autorem niniejszego tekstu, przedstawiając się jako sędzia. Prezentował własne ustalenia np. dotyczące rzekomej nominacji Ewy Wrzosek na rzecznika prasowego Waldemara Żurka, w następstwie Anny Adamiak. Powoływał się na źródłową wiedzę uzyskaną przez jego żonę od innych sędziów. Autor nie zdecydował się na publikację na podstawie anonimowego źródła, tym niemniej wiadomości te wyglądały na potencjalnie wiarygodne, a fakt, że ostatecznie Wrzosek została radcą w MS, a nie rzecznikiem, nie oznaczał jednoznacznie, że „fioletowy” kłamał, bo Anna Adamiak sama informowała w tamtym czasie o tym, że odchodzi z funkcji, którą finalnie w zaskakujacy sposób utrzymała.
Z uwagi na rosnącą pozycję „fioletowego” w bańce mediów społecznościowych, po tym, gdy kolejny raz odezwał się on poprzez wiadomości prywatne do Jakuba Pilarka, dziennikarz zaproponował mu wystąpienie w programie „Prawodajnia” na antenie Radia Wnet. W trakcie rozmowy na czacie „fioletowy” dociśnięty przedstawił się z imienia i nazwiska jako jeden z warszawskich sędziów w sądzie rejonowym, zastrzegając pod rygorem tajemnicy dziennikarskiej zachowanie tej wiedzy dla siebie przez Jakuba Pilarka.
Weryfikacja
W ramach standardowej procedury weryfikacji Pilarek zwrócił się na oficjalnego imiennego maila sędziego z pytaniem, czy to z nim rozmawiał na X. Z otrzymanej po kilkanastu dniach odpowiedzi (z maila z domeny gov.pl) wynika, że sędzia nie ma nic wspólnego z „fioletowym”.
Nigdy nie zakładałem, nie posiadałem i nie posiadam żadnego konta na portalu X. Nigdy nie podejmowałem próby kontaktu z Panem ani z żadnym innym przedstawicielem mediów. Jeżeli w kontaktach z Panem bądź innym przedstawicielem mediów ktoś powoływał się na moje dane osobowe– to po pierwsze nie byłem ja, a po drugie czynił to bez mojej zgody
– napisał sędzia.
Nie podajemy jego nazwiska, bo jest on ofiarą internetowej prowokacji i w naszej ocenie wymienianie go tutaj nawet w tak jednoznacznym kontekście jako osoby pokrzywdzonej mogłoby naruszać jego dobre imię.
Blamaż prawników
Jakie wnioski płyną z tej sytuacji? Okazuje się, że polscy prawnicy z rozbrajającą naiwnością dali się wpuścić w kanał. Nie chodzi przy tym o to, że brali udział w dyskusjach na X, ale o to, że czynnie wsparli inicjatywę DNWŚS, występując jako jej „członkowie”. Przekroczyli więc pewien rubikon, legitymizując działania prowokatora.
Ten ostatni (lub ci ostatni, bo trudno przesądzać skali tej operacji) mógł się dopuścić przestępstwa z art. 190a kodeksu karnego, czyli kradzieży tożsamości. Wytworzył w pewnej grupie uczestników życia publicznego przekonanie, że za działaniem DNWŚS stoi konkretny sędzia.
W chwili publikacji tekstu nie mamy wiedzy, czy sędzia uznaje się za pokrzywdzonego w rozumieniu prawa karnego i czy skieruje zawiadomienie o przestępstwie. Nie mamy również 100 proc. pewnej wiedzy o autorze prowokacji. Zadajemy za to na koniec pytanie retoryczne, co by było, gdyby za prowokacją stały obce służby, które na przykład posługują się cyrylicą i co nam by to mówiło o naszym bezpieczeństwie i świadomości naszych prawników?
Jakub Pilarek
