Jak przypomina prof. Tomasz Grosse w rozmowie z Mikołajem Murkocińskim, polityka UE wobec regionu Morza Śródziemnego była od początku kształtowana głównie przez Francję. To właśnie Paryż – wspierany przez Włochy i Hiszpanię – forsował proces barceloński (1995) i Unię dla Śródziemnomorza (2008). Francja chciała w ten sposób utrzymać swoje wpływy w Afryce Północnej i wschodnich rejonach basenu, a jednocześnie wzmocnić pozycję wewnątrz UE wobec rosnącej dominacji Niemiec.
Francja chciała wykorzystać Unię Europejską do tego, żeby utrzymać, podtrzymać, a nawet pogłębiać swoje wpływy w tych różnych państwach – przede wszystkim Afryki Północnej i wschodnich regionów Morza Śródziemnego
– podkreśla prof. Grosse.
Berlin jednak konsekwentnie blokował te ambicje. Niemcy nalegały, aby w projektach uczestniczyły wszystkie państwa członkowskie, a same struktury nie przypominały unijnej wspólnoty z budżetem i instytucjami. W efekcie – jak mówi Grosse – francuskie inicjatywy stały się „papierowym tygrysem”, bez realnego przełożenia na politykę regionu.
Kryzysy migracyjne, energetyczne i geopolityczne
Zdaniem eksperta, Unia nie poradziła sobie z najważniejszymi wyzwaniami. Przykład Libii pokazuje, że obalenie Kaddafiego przyniosło chaos, którego UE nie potrafiła opanować. Destabilizacja otworzyła pole dla działań Rosji, Turcji i lokalnych ugrupowań.
Kolejnym problemem jest migracja – masowy napływ ludzi z Afryki Północnej do Europy, wobec którego instytucje unijne pozostają bezradne. Trzecim obszarem są projekty energetyczno-klimatyczne: zakładano, że Afryka Północna stanie się dostawcą zielonej energii i wodoru dla Europy. Część inwestycji zrealizowano, lecz wiele z nich hamuje niestabilność polityczna i oskarżenia o neokolonialne podejście UE.
Polska z boku
Polska – jak zaznacza Grosse – praktycznie nie uczestniczy w tej polityce.
Jeżeli my tak podchodzimy do naszego najbliższego regionu, gdzie mamy absolutnie żywotne interesy, no to tym bardziej trudno się dziwić, że jesteśmy tutaj nieobecni, jeśli chodzi o Unię dla Morza Śródziemnego
– ocenia profesor.
Jednak ekspert wskazuje trzy powody, dla których Warszawa powinna interesować się tym obszarem: bezpieczeństwo, presja migracyjna oraz potencjalne interesy gospodarcze. Nawet jeśli Unia dla Śródziemnomorza pozostaje strukturą słabą, to Polska – jego zdaniem – powinna działać bilateralnie z kluczowymi państwami regionu.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
jbp/
