Przychodziłam do niego, żeby się nawracać – Barbara Gruszka-Zych o Wojciechu Kilarze

fot. HuBar/Wikimedia Commons CC BY-SA 2.5

Dziś wybitny polski kompozytor świętowałby 93. urodziny. O jego życiu, twórczości i duchowości mówi Barbara Gruszka-Zych, autorka książki „Takie piękne życie. Portret Wojciecha Kilara”.

Odpowiadając na pytanie, jakim Wojciech Kilar był człowiekiem, nasz gość mówi tak:

Człowiek, który wydawał się wycofany troszeczkę, niechętny do rozmowy z każdym, który go zagadnął, a otaczały go tłumy naprawdę, wielkie tłumy wielbicieli. A z drugiej strony, kiedy się otwierał, jak podczas naszych rozmów, bo odwiedzałam go przy ulicy, w domu przy ulicy Kościuszki w Katowicach właśnie. To kiedy się otwierał, to mówił o rzeczach naprawdę o wielkich swoich tajemnicach i z wielką wrażliwością, z wielką mocą. 

Dalej przypatruje się duchowemu aspektowi jego twórczości:

To był człowiek ogromnie wierzący, kiedy po jego śmierci jakiś dziennikarz przepytywał mnie na okoliczność i zadał pytanie,co dały Pani kontakty z Wojciechem Kilarem, wybitnym kompozytorem, stwórcą wielkiej muzyki (używam słowa wielka muzyka, nie przyprawiając gąbrowiczowskiej gęby temu określeniu) to ja wtedy odpowiedziałam bardzo spontanicznie, że przychodziłam do Pana Wojciecha się nawracać, bo on był człowiekiem, który mówił o wierze w każdym zdaniu. Oczywiście, nie używając wielkich słów, nie mówiąc Pan Bóg, ale cała jego muzyka ta właśnie czysta, ale i ta muzyka filmowa to ona zawsze miała odniesienie do transcendencji.

Odpowiadając na pytanie, jakie wydarzenia z życia Wojciecha Kilara szczególnie wpłynęły na jego twórczość, nasz gość mówi tak:

Jeśli chodzi o wydarzenia i o to, co nadawało ton jego twórczości filmowej i tej, jak już wspomniałam, muzyki czystej, to była miłość do żony Barbary. To, co się działo między nimi, to była jak para idealna, jednocześnie przeżywająca romantyczne i dramatyczne chwile, bo oni pobrali się gdzieś po dziesięciu latach znajomości. On był wtedy, jak mówił mi, w wieku chrystusowym, że ona była o cztery lata, młodsza i to był bardzo trudny ten czas narzeczeństwa, bo on wyjeżdżał na stypendia, między innymi na stypendium na Dipoulanger do Paryża i o tym okresie pan Wojciech w swoim życiu mówił „kobiety winno i śpiew”. Natomiast później to też nie było łatwo, ponieważ co najmniej przez kilka lat, o czym też mówił mi i sam kompozytor, i jego przyjaciel, pan Krzysztof Zanussi. Pan Wojciech po prostu był uzależniony od alkoholu, pił. No zdarzały się jakieś takie dość dramatyczne sceny, kiedy jego wynoszono po jakiejś libacji alkoholowej, gdzieś na wystawach hotelu Monopoly, górnicy idący na szychtę widzieli wielkiego kompozytora, który tam śpi, bo już wtedy był znany. No i to było bardzo ciężkie doświadczenie małżeńskie. Można sobie to tylko wyobrazić.

I kontynuuje:

I druga sprawa to była jego wiara, o której mówiłam, ale on nie praktykował, nie chodził często do kościoła. I wszystko to zmieniła właśnie żona Barbara, ale jak podkreślał mi to Pan Wojciech, że nie namawiała go przestań pić, nie namawiała go zacznij częściej chodzić na mszę świętą do kościoła, tylko po prostu własnym przykładem działała.

Barbara Gruszka-Zych mówi też, jak Wojciech Kilar chciałby zostać zapamiętany:

Myślę, że według niego to powinno się dzisiaj słuchać Exodusu, Krzesanego, może Angelusa, no i Mszy dla pokoju, a ja osobiście zawsze w ten dzień, albo też w rocznicę śmierci słucham Oratorium do Ojca Kolbe, przejmujący utwór, choć warto byłoby też słuchać koncertu fortepianowego, bo kiedyś mi Wojciech Kilar odpowiedział, gdy zadałam mu takie pytanie, jaki pana utwór wyraża pana, a on wtedy powiedział, jestem jak koncert fortepianowy. 

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!