W Muzeum Gdańska można obejrzeć wystawę „Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”.
To pierwsza monograficzna wystawa, która w tak kompleksowy sposób podejmuje temat służby mieszkańców Pomorza Gdańskiego w niemieckiej armii podczas II wojny światowej. Ekspozycja nie tylko przybliża przyczyny, przebieg i konsekwencje masowej rekrutacji prowadzonej przez III Rzeszę w naszym regionie, ale także stawia istotne pytania o pamięć – i zapomnienie – tego zjawiska po 1945 roku.
Bohaterami wystawy są żołnierze z różnych zakątków Pomorza. Ich losy pokazują, jak odmienne były indywidualne doświadczenia związane ze służbą w niemieckich formacjach wojskowych. Łączy ich jednak wspólna, powojenna rzeczywistość – fakt, że przez dekady pozostawali na marginesie oficjalnej narracji historycznej
– czytamy w opisie wystawy na stronie muzeum.
Krytyka prezydenta
Sposób prezentacji wystawy wzbudził bardzo duże kontrowersje. Do sprawy odniósł się m.in. prezydent Andrzej Duda.
Z oburzeniem przyjmuję informację o wystawie „Nasi chłopcy” w Muzeum Gdańska.
Przedstawianie żołnierzy III Rzeszy jako „naszych” to nie tylko fałsz historyczny, to moralna prowokacja, nawet jeśli zdjęcia młodych mężczyzn w mundurach armii Hitlera przedstawiają przymusowo wcielonych do niemieckiego wojska Polaków
– napisał prezydent.
Nie ma zgody na relatywizowanie historii!
Z oburzeniem przyjmuję informację o wystawie „Nasi chłopcy” w Muzeum Gdańska.
Przedstawianie żołnierzy III Rzeszy jako „naszych” to nie tylko fałsz historyczny, to moralna prowokacja, nawet jeśli zdjęcia młodych mężczyzn w mundurach…
— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) July 14, 2025
Kontrowersyjna nazwa
W rozmowie z Jaśminą Nowak wystawę komentuje gdański radny Aleksander Jankowski.
Byłem w poniedziałek na tej wystawie, zapoznałem się ze wszystkimi jej elementami. Tam jest około 15 ekspozycji tematycznych, a wystawa nosi nazwę „Nasi Chłopcy”, co wzbudzało kontrowersję, bo ewidentnie widać tutaj nawiązanie do serialu „Nasze Matki, Nasi Ojcowie”. Wystawa tylko to oburzenie wzmaga, ponieważ już na samym początku, kiedy tylko wchodzimy na wystawę, widzimy zdjęcia uśmiechniętych Polaków w mundurach Wehrmachtu
– mówi Jankowski.
Radny podkreśla, że Pomorzanie bardzo dobrze wiedzą, w jaki sposób Polacy znaleźli się w Wehrmachcie.
To w większości były przymusowe pobory. Ci ludzie często mieli w pamięci to, co się działo na samym początku niemieckiej inwazji w 1939 r., czyli wywózki do Piaśnicy, do Stuttgartu, mordowanie Polaków wedle list proskrypcyjnych. Pobór do Wehrmachtu nie był dla nich dobrowolną przygodą, czy też dobrowolnym wysiłkiem, jak to jest przedstawiane na wystawie. Pod lufami karabinów, często z informacja, że „jak się nie zaciągniesz, twoja rodzina wyląduje w dole w Piaśnicy”. To jest oczywiście parafraza z mojej strony, ale ci ludzie nie cieszyli się
– tłumaczy Jankowski.
Poborowi, nie ochotnicy
Jak wskazuje samorządowiec, pomimo takich uwarunkowań historycznych na wystawie Polaków nie nazywa się „poborowymi”, tylko „rekrutami” lub „ochotnikami”.
Gdy wyjeżdżali z rodzinnych miejscowości, towarzyszył im strach, przygnębienie, ale nierzadko też ekscytacja wywołana nowym doświadczeniem i możliwością zobaczenia nieznanych dokąd stron
– relacjonuje przekaz wystawy radny.
Dodaje, że na wystawie zawarto też przekaz romantyczny, związany z pozbawaniem kobiet przez Polaków wcielonych do Wehrmachtu.
Taki przekaz serwowany przez autorów wystawy można wręcz podsumować takim stwierdzeniem, że „nic tylko wstąpić do Wehrmachtu, bo się zobaczy świat i pozna wybrankę swojego serca”. Czegoś takiego w historii polskiej historiografii jeszcze nie było
– protestuje Aleksander Jankowski.
Jest i rodzina Tusków
Zgodnie z opisem radnego, wystawa kończy się historią rodzinną premiera Donalda Tuska i jego słynnego dziadka z Werhmachtu.
Rozumiem, że można próbować opowiedzieć pewne komplikacje życiowe czy społeczne, które doświadczały rodziny tych Polaków, którzy stali się wciąż do Wehrmachtu, ale tego na tej wystawie nie ma. Za to jest historia rodzinna pana premiera ze wskazaniem, jak to bardzo cierpiał, że wypominano mu to, że dziadek był w Wehrmachcie
– kończy Jankowski.
Wysłuchaj rozmowy już teraz!
jbp/
