Bodnarowcy chcą ścigać w trybie dyscyplinarnym sędzię za wypowiedzi medialne. Występowała m.in. w Radiu Wnet

Sędzia Sądu Okręgowego w Świdnicy Kamila Borszowska-Moszowska wielokrotnie krytykowała, zawsze merytorycznie, bezprawne zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Teraz bodnarowcy rozpoczynają odwet.

Kamila Borszowska-Moszowska to doświadczona prawniczka, która w sądach pełni służbę od 2005 roku, najpierw jako asesor, a później (od 2009 r.) jako sędzia. Wobec bezprawnych działań Adama Bodnara i jego ludzi w sądach postanowiła zabrać głos w debacie publicznej. Wielokrotnie występowała w mediach, w tym w Radiu Wnet.

Trybunał Konstytucyjny powiedział, że zasada zaufania obywatela do państwa ma podstawowe znaczenie, więc obywatel podejmując decyzję o tym, że idzie na wcześniejszą emeryturę, powinien znać wszystkie skutki tej decyzji. Wyrok ten jest niepublikowany, choć nie ma on żadnego politycznego przełożenia. Dotyczy zwykłych „zjadaczy chleba”

– mówiła w listopadzie 2024 r. w programie „Prawodajnia” o skutkach kwestionowania Trybunału Konstytucyjnego dla zwykłych ludzi, w tym przypadku emerytów, dochodzących swoich praw w sądach.

Kamila Borszowska-Moszowska: Kwestionowanie Trybunału Konstytucyjnego jest de facto wypowiedzeniem posłuszeństwa państwu

Prezes donosi do rzecznika dyscyplinarnego

Jak się okazuje, wypowiedzi sędzi nie spodobały się jej przełożonemu, nominatowi Adama Bodnara, Prezesowi Sądu Okręgowego w Świdnicy Jackowi Szererowi. Sędzia ten w przeszłości dał się poznać jako zwolennik procederu kwestionowania prawidłowo powołanych sędziów. Podpisał apel w obronie dwóch warszawskich sędzi, które nie uznawały orzeczeń wydawanych przez sędziów powołanych po 2017 r.

Szerer skierował 26 lutego br. pismo do Zastępcy Rzecznika Dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu Piotra Krawczuka (pełni tę funkcję od 2018 r.), wskazując na okoliczności dotyczące działania Kamili Borszowskiej-Moszowskiej, które wg niego mogą stanowić delikt dyscyplinarny.

Ten podjął czynności wyjaśniające. To etap poprzedzający ewentualne postawienie zarzutów dyscyplinarnych. Skierował do sędzi Borszowskiej-Moszowskiej pismo, które otrzymała ona w ostatnich dniach.

W związku z czynnościami prowadzonymi wskutek pisma Prezesa Sądu Okręgowego w Świdnicy z dnia 26 lutego 2025 r. w celu wyjaśnienia:

  • okoliczności podjęcia przez Pania bez wiedzy i zgody prezesa sądu, w którym pełni Pani służbę, a następnie prowadzenia działalności publicystycznej polegającej na cyklicznym prezentowaniu za pośrednictwem serwisów internetowych i portali społecznościowych, również w formie audiowizualnych, wypowiedzi polemicznych połączonych z krytyczną dyskusją nad bieżącymi problemami sądownictwa oraz kontrowersyjnych uwag i poglądów, które w odbiorze reprezentatywnej części środowiska sędziów mogą mieć charakter prowokacyjny, a w wymiarze społecznym uchodzić za prezentowanie postaw o zabarwieniu politycznym
  • okoliczności udziału w dniu 29 listopada 2024 r. we Wrocławiu w konferencji naukowej zorganizowanej dla przedstawicieli środowiska naukowego, sędziów i pracowników sądów powszechnych oraz SN, przez Zakład Prawa Pracy Uniwersystetu Wrocławskiego i Sąd Apelacyjnych we Wrocławiu nt. „Stosunki służbowe w wymiarze sprawiedliwości w dobie przemiar – stan obecny i perspektywy” bez wiedzy i zgody prezesa sądu, w którym pełni Pani służbę

wzywam Panią na podstawie art. 114 par. 2 ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. Prawo o ustroju sądów powszechnych do złożenia pisemnego oświadczenia dotyczącego wyjaśnianych okoliczności

– napisał Krawczuk, domagając się złożenia pisemnych wyjaśnień wskazanych okoliczności.

Sprawa o nic

Działanie zastępcy rzecznika dyscyplinarnego zaskakuje, bo ustawa mówi, że podejmuje on czynności wyjaśniające „po wstępnym ustaleniu okoliczności koniecznych dla stwierdzenia znamion przewinienia dyscyplinarnego”.

W sprawie Kamili Borszowskiej-Moszowskiej chodzi zaś o korzystanie z wolności słowa oraz o udział w konferencji sędzie jako osoby prywatnej, która w żaden sposób nie występowała do sądu o zwrot kosztów. Ta ostatnia sprawa to efekt przypadkowego spotkania Borszowskiej-Moszowskiej z Szererem na wrocławskiej konferencji. Zaskoczony nim sędzia uznał, że skoro jego podwładna nie występowała o delegację, to powinna być uznana za winną deliktu dyscyplinarnego.

Schowany mecenas

O komentarz do sprawy poprosiliśmy adwokata dra Michała Skwarzyńskiego, który reprezentuje sędzię Kamilę Borszowską-Moszowską.

Samo proszenie o wyjaśnienia w kontekście wolności słowa, oznacza wywoływanie efektu mrożącego, który jest zabroniony orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka

– mówi dr Skwarzyński.

Z osobą Skwarzyńskiego jest związana inna ciekaw kwestia w tej sprawie. Okazuje się bowiem, że sędzia w grudniu 2024 r. ustanowiła go swoim pełnomocnikiem, a więc jeszcze kilka miesiący przed otrzymaniem pisma od zastępcy rzecznika dyscyplinarnego. Zrobiła to, bo prezes świdnickiego sądu – jej przełożony – wykonywał już wobec niej pewne gesty, wskazujące na chęć zainicjowania wobec niej postępowania dyscyplinarnego.

O fakcie ustanowienia pełnomocnika prezes Szerer został poinformowany. Mimo to kierując pismo do Zastępcy Rzecznika Dyscyplinarnego dla Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu nie wspomniał ani słowem o pełnomocnictwie. Wskutek tego do mecenasa w ogóle nie trafiło cytowane powyżej pismo z żądaniem złożenia wyjaśnień.

Odrodzony duch „procesów kiblowych”

Rodzi to skojarzenia z innym postępowaniem w procedurze dyscyplinarnej, mianowicie sprawą prokuratora Jakuba Romelczyka. Tam sąd dyscyplinarny nie zawiadomił obwinionego o terminie posiedzenia strony i obrońców. Sędzia Sądu Najwyższego Wiesław Kozielewicz, który badał tę sprawę, uchylił decyzję o zawieszeniu Romelczyka właśnie z powodu niezawiadomienia stron i porównał działanie prokuratorskiego sądu dyscyplinarnego do tzw. procesów kiblowych z czasów głębokiej komuny.

„Proces kiblowy”. Dotkliwa porażka Bodnara w Sądzie Najwyższym ws. prokuratora Jakuba Romelczyka

To był proces. Tylko cóż to był za proces, skoro strony nie mogły się odezwać. Bo było to w celi i strona miała zamknięte usta. I w ciągu 20 minut zapadało orzeczenie karze śmierci. Do tego młodzi prawnicy dopuścić nie mogą. Ale młodzi prawicy tworzą takie przepisy, ku mojemu zaskoczeniu

– mówił w Sądzie Najwyższym Kozielewicz.

Z uwagi na etap sprawy sędzi Kamili Borszowskiej-Moszowskiej niedopełnienie obowiązku poinformowania o fakcie ustanowienia pełnomocnika przez prezesa SO w Świdnicy uznać należy za czyn mniejszego kalibru, tym niemniej idący w tym samym duchu, co w przypadku sędziów-prokuratorów. Po co strona ma wiedzieć o terminie, by móc realizować prawo do obrony, po co rzecznik dyscyplinarny ma wiedzieć o tym, pełnomocnikiem jest znany specjalista m.in. od orzecznictwa ETPCz, które jest miażdżące dla koncepcji dociekania winy sędzi za jej wystąpienia w mediach, dotyczących bezprawia Adama Bodnara? A nuż drgnęłaby mu ręka, podejmując sprawę, której nie ma?

Jakub Pilarek