Posłuchaj całej rozmowy:
Poranek Radia Wnet we wtorek rozpoczął się od rozmowy Krzysztofa Skowrońskiego z Miłoszem Lodowskim, publicystą i specjalistą od wizerunku politycznego, który komentował ostatnią debatę telewizyjną. Została zorganizowana przez Telewizję Polską w likwidacji.
Mam wrażenie, że ta debata przejdzie do historii. O ile oczywiście nikt nie odpuści teraz na finiszu i dowiezie do końca to, co zdarzyło się wczoraj. Bo choć wyglądało na to, że będzie to coś haniebnie ustawionego – i że właśnie z tego powodu zapisze się w historii – to ostatecznie, według mnie, była to debata przełomowa. Wydarzyło się tam wiele zgoła nieoczekiwanych rzeczy – a właściwie jedna, wielka, zupełnie zaskakująca: obnażyła braki w przygotowaniu głównego kandydata strony rządowej. To było coś nieprawdopodobnego, co mogliśmy obserwować
– komentował Lodowski.
Czytaj więcej:
Joanna Senyszyn: Kościołowi chcę zabrać wyłącznie przywileje
Zaznaczył też, że o wyjątkowości tej debaty świadczyło, jak w ogóle się zaczęła, a właściwie jak rozpoczął ją Krzysztof Stanowski.
Pan Stanowski rozpoczął od potężnego ciosu w panią Sznep – w zasadzie wyłączył ją z wczorajszej rozgrywki. Myślę, że ta tyrada, z jaką przywitał prowadzącą program, przejdzie do annałów polskiego dziennikarstwa – o ironio, mimo że została wygłoszona przez kandydata na prezydenta Rzeczpospolitej. Bo chyba po raz pierwszy – i to w telewizji publicznej – usłyszeliśmy coś tak mocnego, tak bezpośredniego. […] Wypowiedź pana Stanowskiego ustawiła cały wieczór na bardzo wysokim diapazonie
– mówił.
Czytaj więcej:
Artur Bartoszewicz: Bez zmiany w polityce z Polski za 10 lat nie będzie co zbierać
Dodał także, że dynamika samego spotkania się zmieniała, a „a od mniej więcej połowy wydarzyła się rzecz absolutnie niezwykła”.
Debata przestała być elementem kampanii prezydenckiej, a zaczęła przypominać kampanię parlamentarną. Jakby uczestnicy uznali, że kampania prezydencka się już skończyła, wynik jest przewidywalny – i zaczęli po prostu prowadzić kampanię, jakby wybory parlamentarne miały się odbyć następnego dnia. To naprawdę coś wyjątkowego w naszej historii
– podkreślał.
Na koniec swojego komentarza Lodowski powiedział, że „toczymy dziś walkę między Polską odnowioną, czyli ideą odnowy jako pewną figurą retoryczną, a całkowitym zamknięciem tego projektu”.
Tak naprawdę chodzi o przyszłość naszej cywilizacji – o to, czy przetrwa ona nad Wisłą przez kolejne tysiąc lat. Dla mnie to piękna klamra: w tym roku przypada tysiąclecie korony polskiej. I pytanie brzmi – czy potrafimy symbolicznie przenieść tę ciągłość o kolejne tysiąc lat, czy przeciwnie – pozwolimy, by Polska została zlikwidowana. Mamy więc do czynienia z dylematem: albo odnowa, albo likwidacja. Nazwę, którą zaproponowałem na potrzeby dyskusji na moim kanale Chłodnym Okiem, to dylemat między Piątą Rzeczpospolitą – „V” jak „zwycięska” – a Czwartą Rzeszą, czyli wizją włączenia się w projekt budowy niemieckiej Europy
– podsumował.
/ad
